Rafał Hetman o książkach

Książki, głównie literatura faktu, przede wszystkim reportaże.


Odcinki od najnowszych:

#49: Dobre książki o uchodźcach. Rozmowa z Aleksandrą Rutkowską z PCPM
2020-01-29 18:29:20

Dziś z Aleksandrą Rutkowską, rzeczniczką Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, rozmawiam o dobrych książkach na temat uchodźców w Polsce i na świecie - o książkach Samar Yazbek, Izy Klementowskiej, Bena Rawlence'a i Zygmunta Baumana. A także o pracy PCPM w różnych częściach świata.  (Fotografia do odcinka: Jowita Kozłowska) Oto fragment rozmowy: Aleksandra Rutkowska: Zygmunt Bauman na łamach książki „Obcy u naszych drzwi” analizuje coś, co nazywa paniką migracyjną – takim niepokojem przed tym, co inne, obce, nieznane. (…) To co jest dużą wartością i cenną refleksją płynącą z tej książki, to próba uświadomienia czytelnikom, z czego się bierze ta niechęć, ten niepokój, związanym z obcym, który puka do naszych drzwi. To znaczy, że wraz z tym obcym, który był gdzieś na końcu świata, przychodzą historie, dramaty, kryzysy. Wcześniej, to wszystko było odległe, to było coś, czym nie musiałem, ja, Jan Kowalski, się zajmować. Wraz z uchodźcami, wraz z migrantami, wraz z tytułowymi obcymi, przychodzi kryzys, przychodzi świadomość tego kryzysu, przychodzi obraz świata, który kiedyś wydawał się odległy. (…) Bardzo często, uchodźców, ludzi, którzy uciekają przed wojną nazywa się migrantami ekonomicznymi. I to, co robi Bauman, to mówi o tym zjawisku. Tutaj cytat: „Gdy opinia publiczna już raz zaklasyfikuje ich jako potencjalnych terrorystów, migranci trafiają poza granice i zasięg moralnej odpowiedzialności. Poza przestrzeń współczucia i odruchu odpowiedzialności”. (…) Wiele wątków, które Bauman porusza, dzieje się na płaszczyźnie języka. (…) Wiem, że rozmawiamy o książkach, ale pozwolę sobie powiedzieć, o Ladine Labaki. To jest libańska reżyserka, która w niesamowity sposób poprzez filmy pokazuje tę rzeczywistość uchodźczą. Ona zrobiła kilkadziesiąt wywiadów, szukając bohatera do swojego filmu. Większość dzieci powiedziało jej, że wolałoby się nigdy nie urodzić. To powinien być dla nas taki alarm. Do czego my doprowadziliśmy jako społeczność? W tym momencie dojrzewa pokolenie pozostawionych gdzieś na uboczu, wykluczonych ludzi, często bez edukacji, wrzuconych do pewnego worka. Wielokrotnie spotykam się z pytaniami, czy nie boję się, czy tam nie jest niebezpiecznie? To są ludzie, którzy uciekli przed tym „niebezpiecznie”. Oni szukają bezpieczeństwa. A tak samo bezpieczeństwem osłaniają się wszyscy ci, którzy tym ludziom pomóc nie chcą.

Dziś z Aleksandrą Rutkowską, rzeczniczką Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, rozmawiam o dobrych książkach na temat uchodźców w Polsce i na świecie - o książkach Samar Yazbek, Izy Klementowskiej, Bena Rawlence'a i Zygmunta Baumana. A także o pracy PCPM w różnych częściach świata. 

(Fotografia do odcinka: Jowita Kozłowska)


Oto fragment rozmowy:

Aleksandra Rutkowska: Zygmunt Bauman na łamach książki „Obcy u naszych drzwi” analizuje coś, co nazywa paniką migracyjną – takim niepokojem przed tym, co inne, obce, nieznane. (…) To co jest dużą wartością i cenną refleksją płynącą z tej książki, to próba uświadomienia czytelnikom, z czego się bierze ta niechęć, ten niepokój, związanym z obcym, który puka do naszych drzwi. To znaczy, że wraz z tym obcym, który był gdzieś na końcu świata, przychodzą historie, dramaty, kryzysy. Wcześniej, to wszystko było odległe, to było coś, czym nie musiałem, ja, Jan Kowalski, się zajmować. Wraz z uchodźcami, wraz z migrantami, wraz z tytułowymi obcymi, przychodzi kryzys, przychodzi świadomość tego kryzysu, przychodzi obraz świata, który kiedyś wydawał się odległy. (…)

Bardzo często, uchodźców, ludzi, którzy uciekają przed wojną nazywa się migrantami ekonomicznymi. I to, co robi Bauman, to mówi o tym zjawisku. Tutaj cytat: „Gdy opinia publiczna już raz zaklasyfikuje ich jako potencjalnych terrorystów, migranci trafiają poza granice i zasięg moralnej odpowiedzialności. Poza przestrzeń współczucia i odruchu odpowiedzialności”. (…)

Wiele wątków, które Bauman porusza, dzieje się na płaszczyźnie języka. (…)

Wiem, że rozmawiamy o książkach, ale pozwolę sobie powiedzieć, o Ladine Labaki. To jest libańska reżyserka, która w niesamowity sposób poprzez filmy pokazuje tę rzeczywistość uchodźczą. Ona zrobiła kilkadziesiąt wywiadów, szukając bohatera do swojego filmu. Większość dzieci powiedziało jej, że wolałoby się nigdy nie urodzić. To powinien być dla nas taki alarm. Do czego my doprowadziliśmy jako społeczność? W tym momencie dojrzewa pokolenie pozostawionych gdzieś na uboczu, wykluczonych ludzi, często bez edukacji, wrzuconych do pewnego worka. Wielokrotnie spotykam się z pytaniami, czy nie boję się, czy tam nie jest niebezpiecznie? To są ludzie, którzy uciekli przed tym „niebezpiecznie”. Oni szukają bezpieczeństwa. A tak samo bezpieczeństwem osłaniają się wszyscy ci, którzy tym ludziom pomóc nie chcą.

#48: Szymon Opryszek: Marzy mi się reportażowy mad max
2020-01-22 18:24:47

- Wiele reportaży powstających ostatnio w Polsce, pisanych jest bardzo sztampowo, według jednego formatu, czy też jednej wizji reportażu. A mi się marzy taki mad max reportażowy – mówi Szymon Opryszek, laureat tegorocznego konkursu reporterskiego Wydawnictwa Poznańskiego. We wtorek 21 stycznia odbyła się gala, na której poznaliśmy laureata konkursu dla reporterów i reporterek organizowanego przez Wydawnictwo Poznańskie. W ramach konkursu kandydaci składali pomysły na swoją książkę reporterską. Zwyciężył projekt Szymona Opryszka, który zamierza napisać książkę o niedoborach wody na świecie. W najnowszym odcinku podcastu rozmowa z laureatem, w której Opryszek opowiada o projekcie i o pisaniu reportaży. Oto fragment. Szymon Opryszek: Wiele reportaży powstających ostatnio w Polsce, pisanych jest bardzo sztampowo, według jednego formatu, czy też jednej wizji reportażu. A mi się marzy taki mad max reportażowy – trochę więcej emocji, trochę więcej luzu, stylu i fantazji w tekście. Rafał Hetman: A czy ten mad max znajdujesz u innych autorów? Szymon Opryszek: Znajduję, ale nie w reportażu, czy w literaturze non-fiction. Jestem miłośnikiem Filipa Rotha, który pisze o problemach świata, o problemach, które nas dotyczą, w taki sposób, że ma się uczucie, jakby się oglądało dobry, wciągający film. Takie teksty mnie kręcą, ale nie wiem czy jestem w stanie kiedykolwiek coś takiego napisać. Myślę też, że reportaż otwiera się na nowe formy i uważam, że warto zmieniać trochę już skostniały system. Rafał Hetman: Takie przełamanie tradycyjnych form widzieliśmy niedawno u Mariusza Szczygła w „Nie ma” i Filipa Springera w „Dwunaste: nie myśl, że uciekniesz”. Szymon Opryszek: Wymieniłeś dwa nazwiska, które są mocnymi nazwiskami na rynku reporterskim. Myślę, że problemem reportażu w ostatnich latach jest też taki, że reporterów jest bardzo dużo i są oni dosyć młodzi. To nasze pokolenie boi się eksperymentować, bo wie, że łatwiej będzie coś wydać w tej sprawdzonej formie. I to zapewne wygląda też tak, że to wydawnictwa wiedzą, jak i co się sprzedaje. W związku z czym, boją się eksperymentów. Ja mam nadzieję, że będę mógł eksperymentować.

- Wiele reportaży powstających ostatnio w Polsce, pisanych jest bardzo sztampowo, według jednego formatu, czy też jednej wizji reportażu. A mi się marzy taki mad max reportażowy – mówi Szymon Opryszek, laureat tegorocznego konkursu reporterskiego Wydawnictwa Poznańskiego.

We wtorek 21 stycznia odbyła się gala, na której poznaliśmy laureata konkursu dla reporterów i reporterek organizowanego przez Wydawnictwo Poznańskie. W ramach konkursu kandydaci składali pomysły na swoją książkę reporterską. Zwyciężył projekt Szymona Opryszka, który zamierza napisać książkę o niedoborach wody na świecie.

W najnowszym odcinku podcastu rozmowa z laureatem, w której Opryszek opowiada o projekcie i o pisaniu reportaży. Oto fragment.

Szymon Opryszek: Wiele reportaży powstających ostatnio w Polsce, pisanych jest bardzo sztampowo, według jednego formatu, czy też jednej wizji reportażu. A mi się marzy taki mad max reportażowy – trochę więcej emocji, trochę więcej luzu, stylu i fantazji w tekście.

Rafał Hetman: A czy ten mad max znajdujesz u innych autorów?

Szymon Opryszek: Znajduję, ale nie w reportażu, czy w literaturze non-fiction. Jestem miłośnikiem Filipa Rotha, który pisze o problemach świata, o problemach, które nas dotyczą, w taki sposób, że ma się uczucie, jakby się oglądało dobry, wciągający film. Takie teksty mnie kręcą, ale nie wiem czy jestem w stanie kiedykolwiek coś takiego napisać. Myślę też, że reportaż otwiera się na nowe formy i uważam, że warto zmieniać trochę już skostniały system.

Rafał Hetman: Takie przełamanie tradycyjnych form widzieliśmy niedawno u Mariusza Szczygła w „Nie ma” i Filipa Springera w „Dwunaste: nie myśl, że uciekniesz”.

Szymon Opryszek: Wymieniłeś dwa nazwiska, które są mocnymi nazwiskami na rynku reporterskim. Myślę, że problemem reportażu w ostatnich latach jest też taki, że reporterów jest bardzo dużo i są oni dosyć młodzi. To nasze pokolenie boi się eksperymentować, bo wie, że łatwiej będzie coś wydać w tej sprawdzonej formie. I to zapewne wygląda też tak, że to wydawnictwa wiedzą, jak i co się sprzedaje. W związku z czym, boją się eksperymentów. Ja mam nadzieję, że będę mógł eksperymentować.

#47: Sekrety pracy tłumacza. Rafał Lisowski odpowiada na wasze pytania
2020-01-15 19:16:56

Jak wygląda praca tłumacza? Czy współpraca z autorami bywa trudna? Czy tłumacz to współautor książki? Jaką władzę ma tłumacz nad tłumaczonym tekstem? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w rozmowie z Rafałem Lisowskim, tłumaczem książek, m.in. Stephena Kinga, Kurta Vonneguta i wielu reportaży.  Oto fragment rozmowy: Rafał Hetman: Czy różne tłumaczenia tej samej książki mogą nam zmienić jej odbiór? Rafał Lisowski: Niewątpliwie, kiedy mam do czynienia z przekładami z różnego czasu, kiedy mówi o tekstach starszych, które przez dziesięciolecia, czy nawet dłuższy czas, mogły być wielokrotnie przekładane, to widzimy, że to się przekłada na inny język, na inne podejście do tłumaczenia. Widzimy, że na przykład jedni tłumacze zwłaszcza dawniej bardziej przybliżali ten tekst odbiorcy, w tym sensie, że jeżeli spojrzymy na dawniejsze tłumaczenia klasycznych tekstów, to zauważymy że często rzeczy związane z obcością, chropowatością oryginału bywały ugłaskiwane, bo też była taka kultura w Polsce, że tekst powinien być napisany literacką polszczyzną. A dzisiaj tłumacze bardziej dostrzegają wyjątkowość, inność, osobność autora, którą chcą oddać w np. bardziej chropowatą prozą. (…) Wydaje mi się, że najistotniejsze w tłumaczeniu jest to, by dostrzec w tekście to, co jest najważniejsze i to uwypuklić. Ale dla innego tłumacza coś innego będzie tym najważniejszym. Dla jednego to będzie fraza i na przykład taki tłumacz skupi się na melodii języka, na tym, że tu są aliteracje, tu jest krótkie słowo i wtedy na przykład będzie trzeba troszkę zmienić sens tekstu. A dla drugiego tłumacza sens będzie najważniejszy i poświęci na jego rzecz formę tekstu. Oczywiście, super by było, gdyby się dało wszystko uratować, ale zazwyczaj to jest niemożliwe. (…) Pamiętam, że kiedy zacząłem czytać tłumaczenie „Depesz” (Michael Herr, przeł. Krzysztof Majer – RH), to musiałem się przyzwyczaić do niego, dlatego że z mojej tłumackiej perspektywy miałem taki opór, że jak to, przecież ten język jest za współczesny. (…) Powiem tak, wydaje mi się, że wszystko uchodzi w tłumaczeniu, jeżeli ma to uzasadnienie, jeżeli to się broni jakimś konceptem.

Jak wygląda praca tłumacza? Czy współpraca z autorami bywa trudna? Czy tłumacz to współautor książki? Jaką władzę ma tłumacz nad tłumaczonym tekstem? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w rozmowie z Rafałem Lisowskim, tłumaczem książek, m.in. Stephena Kinga, Kurta Vonneguta i wielu reportaży. 


Oto fragment rozmowy:

Rafał Hetman: Czy różne tłumaczenia tej samej książki mogą nam zmienić jej odbiór?

Rafał Lisowski: Niewątpliwie, kiedy mam do czynienia z przekładami z różnego czasu, kiedy mówi o tekstach starszych, które przez dziesięciolecia, czy nawet dłuższy czas, mogły być wielokrotnie przekładane, to widzimy, że to się przekłada na inny język, na inne podejście do tłumaczenia. Widzimy, że na przykład jedni tłumacze zwłaszcza dawniej bardziej przybliżali ten tekst odbiorcy, w tym sensie, że jeżeli spojrzymy na dawniejsze tłumaczenia klasycznych tekstów, to zauważymy że często rzeczy związane z obcością, chropowatością oryginału bywały ugłaskiwane, bo też była taka kultura w Polsce, że tekst powinien być napisany literacką polszczyzną. A dzisiaj tłumacze bardziej dostrzegają wyjątkowość, inność, osobność autora, którą chcą oddać w np. bardziej chropowatą prozą.

(…)

Wydaje mi się, że najistotniejsze w tłumaczeniu jest to, by dostrzec w tekście to, co jest najważniejsze i to uwypuklić. Ale dla innego tłumacza coś innego będzie tym najważniejszym. Dla jednego to będzie fraza i na przykład taki tłumacz skupi się na melodii języka, na tym, że tu są aliteracje, tu jest krótkie słowo i wtedy na przykład będzie trzeba troszkę zmienić sens tekstu. A dla drugiego tłumacza sens będzie najważniejszy i poświęci na jego rzecz formę tekstu. Oczywiście, super by było, gdyby się dało wszystko uratować, ale zazwyczaj to jest niemożliwe.

(…)

Pamiętam, że kiedy zacząłem czytać tłumaczenie „Depesz” (Michael Herr, przeł. Krzysztof Majer – RH), to musiałem się przyzwyczaić do niego, dlatego że z mojej tłumackiej perspektywy miałem taki opór, że jak to, przecież ten język jest za współczesny.

(…)

Powiem tak, wydaje mi się, że wszystko uchodzi w tłumaczeniu, jeżeli ma to uzasadnienie, jeżeli to się broni jakimś konceptem.

#46: Dziewięć najlepszych książek 2019 roku z literatury faktu
2020-01-01 12:35:01

Podsumowanie 2019 roku, w którym prezentuję moją listę najlepszych książek z literatury faktu, jakie ukazały się w 2019 roku. 

Podsumowanie 2019 roku, w którym prezentuję moją listę najlepszych książek z literatury faktu, jakie ukazały się w 2019 roku. 

#45: Jak się żyje na poniemieckim? Rozmowa z Karoliną Kuszyk
2019-12-19 11:45:00

O książce "Poniemieckie" i o tym, jak się żyło i żyje na "Ziemiach odzyskanych" rozmawiam z reporterką Karoliną Kuszyk, której najnowsza książka ukazała się pod koniec 2019 roku w Wydawnictwie Czarne. Oto fragment rozmowy:  Rafał Hetman: Piszesz w swojej książce, że trudno jest nam Polakom żyć z różnorodnością. Nawet teraz, jak piszesz, kiedy mamy dwie Polski, to nawet z tymi dwiema Polskami nam trudno. Nie wspominając już o Polsce różnorodnej, która mieszała od dawna niemieckość, żydowskość, ukraińskość. Karolina Kuszyk: Z różnorodnością jest tak, że chyba nie tyle trudno jest nam ją zaakceptować, ale często w obecnej oficjalnej narracji jest takie parcie na polskość i ja nie jestem pewna, czy to nam dobrze robi. Już po publikacji książki pojawiły się takie komentarze, przy czym było ich naprawdę niewiele, że po co tym pisać, że to jest przeszłość, że to może zostać źle odebrane i właściwie to już nie ma tematu, bo przecież teraz tutaj to już jest Polska (…). Jest trochę tak, jeszcze, że kiedy zaczynamy rozmawiać o Niemcach, zaraz się pojawia wyimaginowany hitlerowiec i zza węgła nas ostrzeliwuje. Ale myślę, że warto mówić o poniemieckości, o posowieckości, bo jej też jest pełno u nas (…). Fajnie by było, gdybyśmy potrafili żyć z ambiwalencją, ze świadomością, że nie ma łatwych odpowiedzi. I myślę, że jeśli będziemy opowiadać sobie o poniemieckim, to nie staniemy się przez to mniej polscy. Polskość nie jest naczyniem, z którego coś może ubywać, czy coś się może ulatniać. Bo gdyby tak było, to oznaczałoby, że krucho jest z nami. A w takiej polskości otwartej, pewnej siebie i próbującej samą siebie zrozumieć, myślę, że też powinno być miejsce na refleksje o tym, co zrobiliśmy z rzeczami po Żydach, po Niemcach itd. (…) Rafał Hetman: A czy przestrzeń nas jakoś definiuje? Pytam np. w kontekście wyników wyborów. Zwykle jest tak, że wschód Polski jest bardziej konserwatywny, a zachód liberalny w wyborach. A przecież na zachodzie mieszkają ludzie przesiedleni z Kresów, czyli ze wschody. Karolina Kuszyk: Myślę, że trzeba pamiętać o tym, że na zachodzie jest większa mieszanka ludności. Po wojnie przyjechali tam ludzie z różnych stron. Byli repatrianci, centralniacy i ludzie, którzy z zagranicy po wojnie ściągali na te tereny. I myślę, że to dobrze zachodowi Polski zrobiło – w tym sensie, że trochę się nauczono większej tolerancji, czy tego, żeby drugiego zostawić w spokoju, nie narzucać mu swojego zadania. (…) Trzeba pamiętać, że Polak tam spotykał Polaka, ale zupełnie innego. To były często spotkania zupełnie z kosmosu: gwara inna, inne przyzwyczajenia, inna sztuka kulinarna.

O książce "Poniemieckie" i o tym, jak się żyło i żyje na "Ziemiach odzyskanych" rozmawiam z reporterką Karoliną Kuszyk, której najnowsza książka ukazała się pod koniec 2019 roku w Wydawnictwie Czarne.

Oto fragment rozmowy: 

Rafał Hetman: Piszesz w swojej książce, że trudno jest nam Polakom żyć z różnorodnością. Nawet teraz, jak piszesz, kiedy mamy dwie Polski, to nawet z tymi dwiema Polskami nam trudno. Nie wspominając już o Polsce różnorodnej, która mieszała od dawna niemieckość, żydowskość, ukraińskość.

Karolina Kuszyk: Z różnorodnością jest tak, że chyba nie tyle trudno jest nam ją zaakceptować, ale często w obecnej oficjalnej narracji jest takie parcie na polskość i ja nie jestem pewna, czy to nam dobrze robi. Już po publikacji książki pojawiły się takie komentarze, przy czym było ich naprawdę niewiele, że po co tym pisać, że to jest przeszłość, że to może zostać źle odebrane i właściwie to już nie ma tematu, bo przecież teraz tutaj to już jest Polska (…). Jest trochę tak, jeszcze, że kiedy zaczynamy rozmawiać o Niemcach, zaraz się pojawia wyimaginowany hitlerowiec i zza węgła nas ostrzeliwuje. Ale myślę, że warto mówić o poniemieckości, o posowieckości, bo jej też jest pełno u nas (…). Fajnie by było, gdybyśmy potrafili żyć z ambiwalencją, ze świadomością, że nie ma łatwych odpowiedzi. I myślę, że jeśli będziemy opowiadać sobie o poniemieckim, to nie staniemy się przez to mniej polscy. Polskość nie jest naczyniem, z którego coś może ubywać, czy coś się może ulatniać. Bo gdyby tak było, to oznaczałoby, że krucho jest z nami. A w takiej polskości otwartej, pewnej siebie i próbującej samą siebie zrozumieć, myślę, że też powinno być miejsce na refleksje o tym, co zrobiliśmy z rzeczami po Żydach, po Niemcach itd.

(…)

Rafał Hetman: A czy przestrzeń nas jakoś definiuje? Pytam np. w kontekście wyników wyborów. Zwykle jest tak, że wschód Polski jest bardziej konserwatywny, a zachód liberalny w wyborach. A przecież na zachodzie mieszkają ludzie przesiedleni z Kresów, czyli ze wschody.

Karolina Kuszyk: Myślę, że trzeba pamiętać o tym, że na zachodzie jest większa mieszanka ludności. Po wojnie przyjechali tam ludzie z różnych stron. Byli repatrianci, centralniacy i ludzie, którzy z zagranicy po wojnie ściągali na te tereny. I myślę, że to dobrze zachodowi Polski zrobiło – w tym sensie, że trochę się nauczono większej tolerancji, czy tego, żeby drugiego zostawić w spokoju, nie narzucać mu swojego zadania. (…) Trzeba pamiętać, że Polak tam spotykał Polaka, ale zupełnie innego. To były często spotkania zupełnie z kosmosu: gwara inna, inne przyzwyczajenia, inna sztuka kulinarna.

#44: Gdzie wyrzucić...? O śmieciach i zero waste rozmawiam z Julią Wizowską
2019-12-11 16:40:37

O trudniej sztuce wyrzucania śmieci, zero waste, recyclingu i upcyclingu rozmawiam z Julią Wizowską, reporterką, autorką książki „Nie śmieci” i bloga NaNowoSmieci.pl. W odcinku pytam też moją rozmówczynię, jak to się stało, że zrezygnowała z opisywania wojen i rewolucji, na rzecz pisania o ekologii i ekologicznych rozwiązaniach. Fragment rozmowy: Rafał Hetman: Bardzo często jest tak, że kiedy reporter zapali się na punkcie jakiegoś tematu, musi uważać, żeby nie stać się bezkrytycznym rzecznikiem sprawy. Czy ty miałaś takie momenty, kiedy zauważałaś, że powinnaś być bardziej czujna, krytyczna, bo jesteś reporterką, a nie aktywistką ekologiczną? Julia Wizowska: Kiedy przyszłam do jednego z zakładów przetwarzania odpadów, usłyszałam: pani Julio, cieszymy się, że pani jest, ale liczymy się z tym, że pani nas trochę obsmaruje w tej książce, bo zajmujemy się nie do końca ekologicznymi rzeczami w rozumieniu zero waste. Nie, nie obsmarowałam tego zakładu. Przedstawiłam dokładnie tak, jak wygląda. Czy było to łatwe? W sumie, nie było to trudne. Podobne doświadczenia miałam już z poprzednich książek – z „Po północy w Doniecku” i „Ostatni taniec za kurtyną” o armii radzieckiej. Z jednym i z drugim czuję się bardzo związana. Armia radziecka – w związku z moim ojcem, żołnierzem radzieckim. A z Donieckiem, bo stamtąd mój dziadek pochodził, więc miejsce było mi znane, ludzie byli mi znani. Bardzo emocjonalny stosunek miałam i do jednej i do drugiej książki. W obu przypadkach trzeba było oddzielić emocje i siebie-Julię od Julii-reporterki. I wtedy naprawdę było ciężko to zrobić, bo to było bardzo zrośnięte emocjonalnie ze mną. Ale jaku już tamte rzeczy przerobiłam, to z książką „Nie śmieci” było o wiele łatwiej. Mogłam wyjść ze swojej skóry, stanąć obok i opisać problem jako reporterka, a nie osoba zaangażowana. (…) Ale bardzo ciężko było mi przy rozdziale o butach. Bo możemy sobie kupić buty ze skóry naturalnej, ale to się wiąże z tym, że ucierpią zwierzęta. Możemy kupić buty ze skóry ekologicznej, ale one wtedy rozlecą nam się za chwilę. I to też nie jest do końca rozwiązanie, które popieram. Możemy kupić buty ze skóry wegańskiej, to są takie nowe rozwiązania – buty z korka, buty z grzyba, kombuczy, taki grzybek herbaciany, czy z jabłek, z ananasów. I jak pisałam ten rozdział, to próbowałam przedstawić wszystkie zalety i wszystkie wady każdego z tych rozwiązań. Ja mam na sobie buty skórzane. Nie jem mięsa, ale mam na sobie buty skórzane. Tylko że te buty są z drugiego obiegu. Kupiłam je na Allegro, bo ktoś sobie wcześniej kupił, ale mu nie pasowały i je odsprzedał. I to jest rozwiązanie, które popieram najbardziej ze wszystkich. Ale starałam się przedstawić różne opcje, tak żeby czytelnik mógł sobie sam wyrobić zdanie. Bo to jest coś czego nie lubię: kiedy ktoś daje gotowe rozwiązanie i mówi, że człowiek ma się do niego stosować. Nawet napisałam na blogu kilka tekstów o tym, jak przekonywać do zero waste. Odpowiedź: nie przekonywać. Pokazywać swoim przykładem.

O trudniej sztuce wyrzucania śmieci, zero waste, recyclingu i upcyclingu rozmawiam z Julią Wizowską, reporterką, autorką książki „Nie śmieci” i bloga NaNowoSmieci.pl. W odcinku pytam też moją rozmówczynię, jak to się stało, że zrezygnowała z opisywania wojen i rewolucji, na rzecz pisania o ekologii i ekologicznych rozwiązaniach.

Fragment rozmowy:

Rafał Hetman: Bardzo często jest tak, że kiedy reporter zapali się na punkcie jakiegoś tematu, musi uważać, żeby nie stać się bezkrytycznym rzecznikiem sprawy. Czy ty miałaś takie momenty, kiedy zauważałaś, że powinnaś być bardziej czujna, krytyczna, bo jesteś reporterką, a nie aktywistką ekologiczną?

Julia Wizowska: Kiedy przyszłam do jednego z zakładów przetwarzania odpadów, usłyszałam: pani Julio, cieszymy się, że pani jest, ale liczymy się z tym, że pani nas trochę obsmaruje w tej książce, bo zajmujemy się nie do końca ekologicznymi rzeczami w rozumieniu zero waste.

Nie, nie obsmarowałam tego zakładu. Przedstawiłam dokładnie tak, jak wygląda. Czy było to łatwe? W sumie, nie było to trudne. Podobne doświadczenia miałam już z poprzednich książek – z „Po północy w Doniecku” i „Ostatni taniec za kurtyną” o armii radzieckiej. Z jednym i z drugim czuję się bardzo związana. Armia radziecka – w związku z moim ojcem, żołnierzem radzieckim. A z Donieckiem, bo stamtąd mój dziadek pochodził, więc miejsce było mi znane, ludzie byli mi znani. Bardzo emocjonalny stosunek miałam i do jednej i do drugiej książki. W obu przypadkach trzeba było oddzielić emocje i siebie-Julię od Julii-reporterki. I wtedy naprawdę było ciężko to zrobić, bo to było bardzo zrośnięte emocjonalnie ze mną. Ale jaku już tamte rzeczy przerobiłam, to z książką „Nie śmieci” było o wiele łatwiej.

Mogłam wyjść ze swojej skóry, stanąć obok i opisać problem jako reporterka, a nie osoba zaangażowana.

(…)

Ale bardzo ciężko było mi przy rozdziale o butach. Bo możemy sobie kupić buty ze skóry naturalnej, ale to się wiąże z tym, że ucierpią zwierzęta. Możemy kupić buty ze skóry ekologicznej, ale one wtedy rozlecą nam się za chwilę. I to też nie jest do końca rozwiązanie, które popieram. Możemy kupić buty ze skóry wegańskiej, to są takie nowe rozwiązania – buty z korka, buty z grzyba, kombuczy, taki grzybek herbaciany, czy z jabłek, z ananasów. I jak pisałam ten rozdział, to próbowałam przedstawić wszystkie zalety i wszystkie wady każdego z tych rozwiązań.

Ja mam na sobie buty skórzane. Nie jem mięsa, ale mam na sobie buty skórzane. Tylko że te buty są z drugiego obiegu. Kupiłam je na Allegro, bo ktoś sobie wcześniej kupił, ale mu nie pasowały i je odsprzedał. I to jest rozwiązanie, które popieram najbardziej ze wszystkich. Ale starałam się przedstawić różne opcje, tak żeby czytelnik mógł sobie sam wyrobić zdanie.

Bo to jest coś czego nie lubię: kiedy ktoś daje gotowe rozwiązanie i mówi, że człowiek ma się do niego stosować. Nawet napisałam na blogu kilka tekstów o tym, jak przekonywać do zero waste. Odpowiedź: nie przekonywać. Pokazywać swoim przykładem.

#43: Część druga książkowego podsumowania 2019 roku
2019-12-04 17:28:34

Kończy się rok 2019, czas więc na jego książkowe podsumowanie. Z tej okazji mam dla was obszerne omówienie kilkunastu książkowych tytułów (nie tylko z literatury faktu), które razem z Beatą Prokopczuk-Daab z księgarni Czarnego nagraliśmy kilka dni temu. Rozmawiamy o „Nieradości” Pawła Sołtysa, „Cieśninach” Wojciech Nowicki, „Olive powraca” Elisabeth Strout, a także książkach „Strammer” Mikołaja Łozińskiego i korespondecji Szymborskiej z Barańczakiem, a także wielu innych.  Być może niektóre z omawianych książek zechcecie kupić w prezencie sobie lub swoim bliskim. W drugim odcinku rozmawiamy między innymi o książkach: „Ilustratorki, ilustratorzy” Barbary Gawryluk, „Boznańska. Non finito” Angeliki Kuźniak, „Cieśniny” Wojciech Nowicki, „Olive powraca” Elisabeth Strout, „Strammer” Mikołaja Łozińskiego, „Nadzieja w mroku. Nieznane opowieści, niebywałe możliwości” Rebeki Solnit, „Wiele tytułów” Ryszarda Koziołka.

Kończy się rok 2019, czas więc na jego książkowe podsumowanie. Z tej okazji mam dla was obszerne omówienie kilkunastu książkowych tytułów (nie tylko z literatury faktu), które razem z Beatą Prokopczuk-Daab z księgarni Czarnego nagraliśmy kilka dni temu. Rozmawiamy o „Nieradości” Pawła Sołtysa, „Cieśninach” Wojciech Nowicki, „Olive powraca” Elisabeth Strout, a także książkach „Strammer” Mikołaja Łozińskiego i korespondecji Szymborskiej z Barańczakiem, a także wielu innych.  Być może niektóre z omawianych książek zechcecie kupić w prezencie sobie lub swoim bliskim.

W drugim odcinku rozmawiamy między innymi o książkach: „Ilustratorki, ilustratorzy” Barbary Gawryluk, „Boznańska. Non finito” Angeliki Kuźniak, „Cieśniny” Wojciech Nowicki, „Olive powraca” Elisabeth Strout, „Strammer” Mikołaja Łozińskiego, „Nadzieja w mroku. Nieznane opowieści, niebywałe możliwości” Rebeki Solnit, „Wiele tytułów” Ryszarda Koziołka.

#42: Część pierwsza książkowego podsumowania 2019 roku
2019-12-04 17:26:09

Kończy się rok 2019, czas więc na jego książkowe podsumowanie. Z tej okazji mam dla was obszerne omówienie kilkunastu książkowych tytułów (nie tylko z literatury faktu), które razem z Beatą Prokopczuk-Daab z księgarni Czarnego nagraliśmy kilka dni temu. Rozmawiamy o „Nieradości” Pawła Sołtysa, „Cieśninach” Wojciech Nowicki, „Olive powraca” Elisabeth Strout, a także książkach „Strammer” Mikołaja Łozińskiego i korespondecji Szymborskiej z Barańczakiem, a także wielu innych.  Być może niektóre z omawianych książek zechcecie kupić w prezencie sobie lub swoim bliskim. W pierwszym odcinku mówimy między innymi o takich książkach jak: „Dwunaste nie myśl, że uciekniesz” Filipa Springera, „Nieradość” Pawła Sołtysa, „Pusty las” Moniki Sznajderman, „Japonia utracona” Alexa Kerra, „Granica” Kapki Kassabovej, „Powrót do Reims” Didiera Eribona, „Moja żona głaszcze jeże. Rozmowy małżeńskie” Błażeja Strzelczyka, „Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę. Korespondencja 1972-2011” Wisława Szymborska, Stanisław Barańczak. Posłuchaj też drugiej części podsumowania w odcinku nr 43.

Kończy się rok 2019, czas więc na jego książkowe podsumowanie. Z tej okazji mam dla was obszerne omówienie kilkunastu książkowych tytułów (nie tylko z literatury faktu), które razem z Beatą Prokopczuk-Daab z księgarni Czarnego nagraliśmy kilka dni temu. Rozmawiamy o „Nieradości” Pawła Sołtysa, „Cieśninach” Wojciech Nowicki, „Olive powraca” Elisabeth Strout, a także książkach „Strammer” Mikołaja Łozińskiego i korespondecji Szymborskiej z Barańczakiem, a także wielu innych.  Być może niektóre z omawianych książek zechcecie kupić w prezencie sobie lub swoim bliskim.

W pierwszym odcinku mówimy między innymi o takich książkach jak: „Dwunaste nie myśl, że uciekniesz” Filipa Springera, „Nieradość” Pawła Sołtysa, „Pusty las” Moniki Sznajderman, „Japonia utracona” Alexa Kerra, „Granica” Kapki Kassabovej, „Powrót do Reims” Didiera Eribona, „Moja żona głaszcze jeże. Rozmowy małżeńskie” Błażeja Strzelczyka, „Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę. Korespondencja 1972-2011” Wisława Szymborska, Stanisław Barańczak.

Posłuchaj też drugiej części podsumowania w odcinku nr 43.

#41: Dobre książki o sporcie i kobietach w sporcie. Gdzie je znaleźć, mówi Joanna Wiśniowska
2019-11-27 19:02:38

Szukasz dobrych książek o sporcie? Na prezent, dla siebie? Ten odcinek jest dla ciebie! O tym, co to znaczy „dobra książka o sporcie” i gdzie takie książki można znaleźć, rozmawiam z Joanną Wiśniowską, reporterką, która pisze o sporcie i dużo czyta na ten temat. Wiedzieliście, że o piłce nożnej piszą tacy pisarze jak Wojciech Kuczok i Martin Caparros? W podcaście mówimy też o tym, dlaczego tak trudno znaleźć w Polsce dobre książki o kobietach w sporcie. Fragment rozmowy: Joanna Wiśniowska: Michał Okoński napisał książkę o kibicu inteligencie.  I o tym, jak o futbolu można opowiedzieć inaczej. Tutaj mamy taki paradoks, że podczas zeszłorocznych mistrzostw świata w Rosji najlepsze teksty o mistrzostwach wychodziły spod pióra Michała, który nie jest dziennikarzem sportowym. Ale Okoński porusza takie wątki, które podnosi niewielu dziennikarzy sportowych. I „futbol jest okrutny” to książka obowiązkowa, jeżeli ktoś chce się wgłębić w piłkę nożną. Rafał Hetman: Ja w czasie mistrzostw świata czytałem teksty o piłce nożnej Wojciecha Kuczoka i to są rzeczywiście teksty literacko ciekawe, a poza tym pisarz zwraca uwagą na inne rzeczy niż dziennikarz sportowy, który jest ukierunkowany tylko na sport, na wynik. Joanna Wiśniowska: Osoby, które są spoza tego środowiska sportowego bardzo fajnie opowiadają, np. Martin Caparros na hiszpańskojęzycznej stronie „New York Timesa” tak świetnie opowiadał o Mundialu! (…) Rafał Hetman: A czy po Mistrzostwach Świat w piłce nożnej kobiet pojawiły się w Polsce jakieś ciekawe biografie? Joanna Wiśniowska: Nic. (…) Jeżeli któraś z piłkarek doczeka się biografii, to będzie to Ewa Pajor, która jest królową strzelczyń Bundesligi. Czy Katarzyna Kiedrzynek, bramkarka reprezentacji Polski. A szkoda, bo piłkarki to bardzo często spore osobowości. Piłkarki, w przeciwieństwie do piłkarzy, bardzo często zabierają głos, mówią wiele o dyskryminacji, mówią o nierówności w płacach, warunkach pracy, o tym jak media poświęcają niewiele czasu kobiecej piłce. I to są bardzo charyzmatyczne postacie. Choćby Megan Rapinoe! Jeżeli wyobrażam sobie, że mogłaby się pojawić na naszym rynku biografia jakiejś piłkarki, to oprócz Marty, najwybitniejszej piłkarki w historii futbolu kobiecego, byłaby to biografia Megan Rapinoe, bohaterki jednej z okładek w „Wysokich Obcasach” i tekstu. Rapinoe jest lesbijką, bardzo dużo opowiada właśnie o dyskryminacji. Myślę, że wiele dziewczynek chciałoby być takie jak ona. I ona pasowałaby na bohaterkę książki, ale nie ma takiej książki u nas.

Szukasz dobrych książek o sporcie? Na prezent, dla siebie? Ten odcinek jest dla ciebie!

O tym, co to znaczy „dobra książka o sporcie” i gdzie takie książki można znaleźć, rozmawiam z Joanną Wiśniowską, reporterką, która pisze o sporcie i dużo czyta na ten temat. Wiedzieliście, że o piłce nożnej piszą tacy pisarze jak Wojciech Kuczok i Martin Caparros? W podcaście mówimy też o tym, dlaczego tak trudno znaleźć w Polsce dobre książki o kobietach w sporcie.

Fragment rozmowy:

Joanna Wiśniowska: Michał Okoński napisał książkę o kibicu inteligencie.  I o tym, jak o futbolu można opowiedzieć inaczej. Tutaj mamy taki paradoks, że podczas zeszłorocznych mistrzostw świata w Rosji najlepsze teksty o mistrzostwach wychodziły spod pióra Michała, który nie jest dziennikarzem sportowym. Ale Okoński porusza takie wątki, które podnosi niewielu dziennikarzy sportowych. I „futbol jest okrutny” to książka obowiązkowa, jeżeli ktoś chce się wgłębić w piłkę nożną.

Rafał Hetman: Ja w czasie mistrzostw świata czytałem teksty o piłce nożnej Wojciecha Kuczoka i to są rzeczywiście teksty literacko ciekawe, a poza tym pisarz zwraca uwagą na inne rzeczy niż dziennikarz sportowy, który jest ukierunkowany tylko na sport, na wynik.

Joanna Wiśniowska: Osoby, które są spoza tego środowiska sportowego bardzo fajnie opowiadają, np. Martin Caparros na hiszpańskojęzycznej stronie „New York Timesa” tak świetnie opowiadał o Mundialu!

(…)

Rafał Hetman: A czy po Mistrzostwach Świat w piłce nożnej kobiet pojawiły się w Polsce jakieś ciekawe biografie?

Joanna Wiśniowska: Nic. (…) Jeżeli któraś z piłkarek doczeka się biografii, to będzie to Ewa Pajor, która jest królową strzelczyń Bundesligi. Czy Katarzyna Kiedrzynek, bramkarka reprezentacji Polski. A szkoda, bo piłkarki to bardzo często spore osobowości. Piłkarki, w przeciwieństwie do piłkarzy, bardzo często zabierają głos, mówią wiele o dyskryminacji, mówią o nierówności w płacach, warunkach pracy, o tym jak media poświęcają niewiele czasu kobiecej piłce. I to są bardzo charyzmatyczne postacie. Choćby Megan Rapinoe! Jeżeli wyobrażam sobie, że mogłaby się pojawić na naszym rynku biografia jakiejś piłkarki, to oprócz Marty, najwybitniejszej piłkarki w historii futbolu kobiecego, byłaby to biografia Megan Rapinoe, bohaterki jednej z okładek w „Wysokich Obcasach” i tekstu. Rapinoe jest lesbijką, bardzo dużo opowiada właśnie o dyskryminacji. Myślę, że wiele dziewczynek chciałoby być takie jak ona. I ona pasowałaby na bohaterkę książki, ale nie ma takiej książki u nas.

#40: Hiszpania jakiej nie znacie. O książce "Strup" rozmawiam z Katarzyną Kobylarczyk
2019-11-20 17:34:34

Pamiętacie książkę o Hiszpanii "Pył z landrynek" Katarzyny Kobylarczyk? Teraz autorka wraca z nowym reportażem. Najnowsza książka polskiej reporterki o Hiszpanii jest całkowitym rewersem poprzedniej wydanej 6 lat temu. W „Strupie” Kobylarczyk odkrywa przed czytelnikami to, co znajduje się pod powierzchnią wypalonej słońcem hiszpańskiej ziemi i do dziś dzieli Hiszpanię na pół. I jest to bardzo ciekawa książka. Oto fragment rozmowy: Katarzyna Kobylarczyk: Cała hiszpańska transformacja od dyktatury do monarchii konstytucyjnej oparła się na pakcie milczenia – robimy „grubą kreskę”, nie pociągamy do odpowiedzialności nikogo. Przecież wielu polityków dawnego reżimu przeszło gładko do parlamentu. Bardzo często znajomi Hiszpanie mówili mi: zauważ, przecież cała nasza transformacja była oparta na tym, że nie pamiętamy, że zapominamy, patrzymy w przyszłość a nie w przeszłość. (…) Mam wrażenie, i to jest perspektywa bardziej europejska niż hiszpańska, że transformacja polska i hiszpańska, w odróżnieniu od rumuńskiej, zawsze była pokazywana jako modelowa, jako dobra, zrobiona bezkrwawo, bez zemsty, bez nienawiści, tak spokojnie, pokojowo przeprowadzona, że to był karnawał wolności. I co ciekawe, po kilku dekadach od tych transformacji nagle się okazuje, że ta pamięć w jakiś toksyczny sposób wraca i zatruwa trochę debatę, czy to polityczną czy w ogóle życie społeczne. Wracają te podziały. Rozmawiałam na ten temat z antropolożką, Holenderką z pochodzenia, dla niej polska transformacja i hiszpańska transformacja wydawała się dobrze zrobiona, idealne wręcz.  A jednak okazało się, że w społeczeństwie nie jest odbierana jako idealna, jednak społeczeństwo czuje, że czegoś nie załatwiło, że nie było tej sprawiedliwości, winni nie zostali ukarani. Rafał Hetman: Czyli jednak chęć zemsty…? Katarzyna Kobylarczyk: Czy to jest chęć zemsty? Czy to jest chęć sprawiedliwości? I gdzie leży granica między tymi dwoma? U nas mieliśmy wyciąganie teczek, okazało się że mamy agentów, którzy nie zostali rozliczeni, których trzeba by ukarać. W Hiszpanii na pewno niektórzy chcieliby, żeby ukarano tych, którzy rozstrzeliwali albo którzy wydawali wyroki.

Pamiętacie książkę o Hiszpanii "Pył z landrynek" Katarzyny Kobylarczyk? Teraz autorka wraca z nowym reportażem. Najnowsza książka polskiej reporterki o Hiszpanii jest całkowitym rewersem poprzedniej wydanej 6 lat temu. W „Strupie” Kobylarczyk odkrywa przed czytelnikami to, co znajduje się pod powierzchnią wypalonej słońcem hiszpańskiej ziemi i do dziś dzieli Hiszpanię na pół. I jest to bardzo ciekawa książka.


Oto fragment rozmowy:

Katarzyna Kobylarczyk: Cała hiszpańska transformacja od dyktatury do monarchii konstytucyjnej oparła się na pakcie milczenia – robimy „grubą kreskę”, nie pociągamy do odpowiedzialności nikogo. Przecież wielu polityków dawnego reżimu przeszło gładko do parlamentu. Bardzo często znajomi Hiszpanie mówili mi: zauważ, przecież cała nasza transformacja była oparta na tym, że nie pamiętamy, że zapominamy, patrzymy w przyszłość a nie w przeszłość.

(…)

Mam wrażenie, i to jest perspektywa bardziej europejska niż hiszpańska, że transformacja polska i hiszpańska, w odróżnieniu od rumuńskiej, zawsze była pokazywana jako modelowa, jako dobra, zrobiona bezkrwawo, bez zemsty, bez nienawiści, tak spokojnie, pokojowo przeprowadzona, że to był karnawał wolności. I co ciekawe, po kilku dekadach od tych transformacji nagle się okazuje, że ta pamięć w jakiś toksyczny sposób wraca i zatruwa trochę debatę, czy to polityczną czy w ogóle życie społeczne. Wracają te podziały.

Rozmawiałam na ten temat z antropolożką, Holenderką z pochodzenia, dla niej polska transformacja i hiszpańska transformacja wydawała się dobrze zrobiona, idealne wręcz.  A jednak okazało się, że w społeczeństwie nie jest odbierana jako idealna, jednak społeczeństwo czuje, że czegoś nie załatwiło, że nie było tej sprawiedliwości, winni nie zostali ukarani.

Rafał Hetman: Czyli jednak chęć zemsty…?

Katarzyna Kobylarczyk: Czy to jest chęć zemsty? Czy to jest chęć sprawiedliwości? I gdzie leży granica między tymi dwoma? U nas mieliśmy wyciąganie teczek, okazało się że mamy agentów, którzy nie zostali rozliczeni, których trzeba by ukarać. W Hiszpanii na pewno niektórzy chcieliby, żeby ukarano tych, którzy rozstrzeliwali albo którzy wydawali wyroki.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie