Instrukcja Obsługi Świata

Technologia, biznes, gospodarka cyfrowa, internet oraz ciekawi ludzie i zjawiska. „Instrukcja obsługi świata” to podcast, w którym oswajamy npwy świat. Prowadzą: Dariusz Ćwiklak i Maciej Gajek


Odcinki od najnowszych:

Onuce i pożyteczni idioci: rosyjska dezinformacja i sianie zamętu
2022-03-14 08:50:00

Niespodziewaną karierę robi w Polsce słowo „onuca”. Prostokątny kawałek materiału do owijania stóp. W PRL-owskim wojsku obecny jeszcze w latach 80. W Rosji na wyposażeniu jeszcze dekadę temu. Możecie sobie wyobrazić aromaty unoszące się w koszarach, gdy żołnierze zdejmowali je po kilku dniach na poligonie.  Dziś tak określa się postawy niektórych polityków, internetowych debili i płatnych prorosyjskich trolli. Opowiadamy o prorosyjskiej propagandzie oraz antyunijnej (a przez to wprost sprzyjającej Putinowi) szajbie polityków, także tych z PiS. Grzegorz Braun jako jedyny głosował przeciw uchwale solidaryzującej się z Ukraińcami. Zbigniew Ziobro swoimi działaniami gra w orkiestrze dyrygowanej przez Putina. Nawet niektórzy dziennikarze nakręcają nastroje, które wkrótce mogą stać się zarzewiem konfliktu.

Niespodziewaną karierę robi w Polsce słowo „onuca”. Prostokątny kawałek materiału do owijania stóp. W PRL-owskim wojsku obecny jeszcze w latach 80. W Rosji na wyposażeniu jeszcze dekadę temu. Możecie sobie wyobrazić aromaty unoszące się w koszarach, gdy żołnierze zdejmowali je po kilku dniach na poligonie. 
Dziś tak określa się postawy niektórych polityków, internetowych debili i płatnych prorosyjskich trolli.
Opowiadamy o prorosyjskiej propagandzie oraz antyunijnej (a przez to wprost sprzyjającej Putinowi) szajbie polityków, także tych z PiS.
Grzegorz Braun jako jedyny głosował przeciw uchwale solidaryzującej się z Ukraińcami. Zbigniew Ziobro swoimi działaniami gra w orkiestrze dyrygowanej przez Putina. Nawet niektórzy dziennikarze nakręcają nastroje, które wkrótce mogą stać się zarzewiem konfliktu.

Oligarchowie nie obalą Putina. Czego chce rosyjski dyktator?
2022-03-07 16:44:18

Nie potrafi obsługiwać internetu. Boi się koronawirusa i zamachu na siebie. Jest jednym z najbogatszych ludzi na kuli ziemskiej, choć nigdy się do tego nie przyznał. A jednocześnie jednym z największych i najbardziej bezwględnych zbrodniarzy. Skąd się wziął i czego chce Władimir Putin? Czy uda się go obalić? O Władimirze Putinie i Rosji opowiadają: Paulina Siegień – dziennikarka, znawczyni Rosji; Włodzimierz Sokołowski, pseudonim literacki Vi ncent Severski, pisarz, były oficer wywiadu; dr Jerzy Pobocha, psychiatra sądowy.

Nie potrafi obsługiwać internetu. Boi się koronawirusa i zamachu na siebie. Jest jednym z najbogatszych ludzi na kuli ziemskiej, choć nigdy się do tego nie przyznał. A jednocześnie jednym z największych i najbardziej bezwględnych zbrodniarzy. Skąd się wziął i czego chce Władimir Putin? Czy uda się go obalić?

O Władimirze Putinie i Rosji opowiadają: Paulina Siegień – dziennikarka, znawczyni Rosji; Włodzimierz Sokołowski, pseudonim literacki Vi ncent Severski, pisarz, były oficer wywiadu; dr Jerzy Pobocha, psychiatra sądowy.

Ile kosztuje wojna i kto za nią płaci
2022-02-28 08:30:00

„Na tej wojnie Putin może tylko stracić. Inwazja na Ukraina się nie opłaca”. Słyszeliśmy to przed długie tygodnie, aż pod koniec lutego spełniło się najgorsze: rosyjskie wojska wjechały na Ukrainę i zaczęła się prawdziwa wojna – nie widziana w Europie od kilkudziesięciu lat. Skutki zbrodni Władimira Putina na Ukraińcach odczujemy wszyscy. I nie chodzi wyłącznie o psychiczną traumę, z której nasza część świata będzie się podnosić przez dłuższy czas. Wojna ma bowiem swoją cenę. Jej koszt jej policzalny, wyrażony w dolarach, euro i złotówkach. Oraz w rublach, które w dużej części pochodzą… z Zachodu.   Dziś o gospodarczych kosztach szaleństwa rosyjskiego dyktatora. Oraz o tym, jak sami za tę wojnę zapłaciliśmy. Rozmawiamy z publicystą Marcinem Wojciechowskim, który od początku wojny analizuje sytuację na łamach „Newsweeka”.

„Na tej wojnie Putin może tylko stracić. Inwazja na Ukraina się nie opłaca”. Słyszeliśmy to przed długie tygodnie, aż pod koniec lutego spełniło się najgorsze: rosyjskie wojska wjechały na Ukrainę i zaczęła się prawdziwa wojna – nie widziana w Europie od kilkudziesięciu lat.

Skutki zbrodni Władimira Putina na Ukraińcach odczujemy wszyscy. I nie chodzi wyłącznie o psychiczną traumę, z której nasza część świata będzie się podnosić przez dłuższy czas.

Wojna ma bowiem swoją cenę. Jej koszt jej policzalny, wyrażony w dolarach, euro i złotówkach. Oraz w rublach, które w dużej części pochodzą… z Zachodu. 

Dziś o gospodarczych kosztach szaleństwa rosyjskiego dyktatora. Oraz o tym, jak sami za tę wojnę zapłaciliśmy.

Rozmawiamy z publicystą Marcinem Wojciechowskim, który od początku wojny analizuje sytuację na łamach „Newsweeka”.

Bieda-emerytury, lotnisko-widmo, prom na złom. Gospodarcze manipulacje PiS
2022-02-21 09:41:14

Nikt wam tyle nie da, ile my obiecamy. W PRL ten dowcip opowiadano o PZPR. Dziś opowiada się go głównie o PiS. Cała Polska obwieszona plakatami z żarówką i liczbą 60 proc. Tak jakby 60 proc. rachunków za prąd zabierała nam Bruksela. Tymczasem to manipulacja, bo nie dość, że opłaty narzucane przez Unię stanowią jakieś 23 proc. naszych rachunków, to jeszcze te pieniądze zostają w Polsce. Zaś za dziesiątki miliardów zarobionych na sprzedaże pozwoleń na emisję CO2 moglibyśmy mieć już elektrownię jądrową. Gdybyśmy ich nie przejedli. Jakie są pozostałe kłamstwa PiS? „Nie musimy rezygnować z węgla”. Z tego, że to bzdura, zdają sobie sprawę także politycy partii rządzącej. „Możemy przejść wcześniej na emeryturę i godnie żyć”. Już dzisiaj wiadomo, że spora część Polaków dostanie głodowe emerytury. Nie da się spiąć systemu, gdy wszyscy będą na emeryturze kilkadziesiąt lat. Jest nas również za mało, byśmy mogli utrzymać armię emerytów. Poza tym mówimy o samochodach elektrycznych, polskich promach, przekopie mierzei oraz lotnisku. A także o czymś, o czym mało kto pamięta: projekcie odbudowy zamków z czasów Kazimierza Wielkiego.

Nikt wam tyle nie da, ile my obiecamy. W PRL ten dowcip opowiadano o PZPR. Dziś opowiada się go głównie o PiS.

Cała Polska obwieszona plakatami z żarówką i liczbą 60 proc. Tak jakby 60 proc. rachunków za prąd zabierała nam Bruksela. Tymczasem to manipulacja, bo nie dość, że opłaty narzucane przez Unię stanowią jakieś 23 proc. naszych rachunków, to jeszcze te pieniądze zostają w Polsce.

Zaś za dziesiątki miliardów zarobionych na sprzedaże pozwoleń na emisję CO2 moglibyśmy mieć już elektrownię jądrową. Gdybyśmy ich nie przejedli.

Jakie są pozostałe kłamstwa PiS?

„Nie musimy rezygnować z węgla”. Z tego, że to bzdura, zdają sobie sprawę także politycy partii rządzącej.

„Możemy przejść wcześniej na emeryturę i godnie żyć”. Już dzisiaj wiadomo, że spora część Polaków dostanie głodowe emerytury. Nie da się spiąć systemu, gdy wszyscy będą na emeryturze kilkadziesiąt lat. Jest nas również za mało, byśmy mogli utrzymać armię emerytów.

Poza tym mówimy o samochodach elektrycznych, polskich promach, przekopie mierzei oraz lotnisku. A także o czymś, o czym mało kto pamięta: projekcie odbudowy zamków z czasów Kazimierza Wielkiego.

Seks, pieniądze i oszustwa. Internetowe randki to żyła złota i spore ryzyko
2022-02-14 09:00:00

Simon Leviev na Tinderze wyłudził od zakochanych w nim kobiet miliony dolarów. Jerzy Kalibabka – popularny „Tulipan” – w latach 70. i 80. nie potrzebował Tindera, by okradać setki kobiet. Jak to możliwe, że ten sam mechanizm działa przez dziesiątki lat? Historia jest trudna do uwierzenia i prosta jednocześni. Dziewczyna poznaje na Tinderze – aplikacji do randek online – atrakcyjnego biznesmena. Przystojny i zabójczo bogaty. Zaczynają rozmawiać, dzwonić do siebie, także przez wideorozmowy. Biznesmen jest zazwyczaj albo w drogim hotelu, albo w limuzynie, albo w prywatnym odrzutowcu. Kursuje między Amsterdamem, Oslo i Rzymem. Płaci za jej bilety lotnicze, żeby mogli się spotykać. Wynajmuje drogie samochody, pije drogie alkohole. Po kilku tygodniach pada propozycja wspólnego zamieszkania, kobieta wynajmuje elegancki (i absurdalnie drogi) apartament. A potem pojawia się problem. On jest biznesmenem z branży diamentów, więc ma wrogów. Próbuje dobić targu na 70 mln dolarów. Jego ochrona zakazuje mu używania kart kredytowych, żeby nie dało się go namierzyć. Prosi więc swoją dziewczynę o pomoc i przesłanie mu karty kredytowej na swoje nazwisko. Potrzebuje coraz więcej pieniędzy, ale na wszystko ma świetne wytłumaczenie. Okazuje się, że to wszystko nieprawda, on nie jest biznesmenem, nie ma własnych pieniędzy. Wszystkie wydatki podczas spotkania z uwodzoną kobietą, pokrywała jakaś inna kobieta, przekonana, że on jest jej chłopakiem, który ma kłopoty i jest śledzony przez wrogów. Takich naiwnych kobiet było więcej, a gość zbudował sobie piramidę finansową. Jedna zakochana kobieta finansowała wystawne życie i podrywanie innej kobiety, która wkrótce miała się stać jego ofiarą. O tym opowiada film „Oszust z Tindera”, który możecie zobaczyć na Netfliksie. Tinder potrzebował kilku lat, by skutecznie zablokować oszusta. Podobnych oszustw będzie więcej, bo rynek aplikacji i serwisów randkowych rośnie. Obecnie jest wart ok. 5 mld dol. W ciągu najbliższych czterech lat urośnie dwukrotnie. 3 na 10 Amerykanów używa lub używało podobnych serwisów – niekoniecznie do randkowania. Część użytkowników Tindera nie szuka tam seksu ani związku, ale nowych znajomości. Mężczyźni na Tinderze mają trudne życie, bo kobiet jest mniej. A co dopiero mówić o takim serwisie, który nazywa się Bumble. Jest z Tinderem powiązany, bo założyła go pani Whitney Wolfe Herd, która była w Tinderze jedną z pierwszych pracownic i kierowała działem marketingu. Uznała, że kobiety mają trochę przerąbane, bo stają się obiektem niechcianych zaczepek i kontaktów, których by sobie nie życzyły. Założyła serwis z myślą o kobietach. W Bumble to kobieta decyduje o tym, czy chce, żeby ktoś z nią nawiązał kontakt. Ten prosty sposób eliminuje całą masę seksualnych zaczepek, które są obecne w innych serwisach i okazało się, że to przepisem na sukces. Bumble jest drugą najpopularniejszą aplikacją na świecie. Wart jest około 14 miliardów. Tutaj możecie przeczytać o „królowej randek” – założycielce serwisu randkowego bezpiecznego dla kobiet Buble Pół wieku wcześniej podobną działalność – choć na skalę PRL – rozkręcił Jerzy Kalibabka „Tulipan” Jak pisaliśmy w „Newsweeku”, doniesienia na milicję zaczynają napływać z różnych regionów Polski, ale schemat zawsze jest ten sam. Młode dziewczyny okradzione z pieniędzy, kosztowności i drogich ubrań przez przystojnego mężczyznę, którego poznały przypadkowo. Zaufały mu, bo był bardzo szarmancki. Pierwszą ofiarę poznaje w Międzyzdrojach w knajpie „Burszynowa”. Znajoma, starsza od niego kelnerka. Po dwóch wspólnie spędzonych nocach, zachwycona kelnerka zaczyna marzyć, że rozpocznie z nim nowe życie. Wychodzi do pracy, żeby złożyć wymówienie, a wtedy Kalibabka kradnie jej dżinsy, białą koszulę, sweter, chodaki. I ucieka. Potem działa już dość podobnie: Jest bez grosza przy duszy, ale w pociągu jadącym na Śląsk postanawia przejść się po przedziałach. Przysiada się więc do samotnej dziewczyny i najwyraźniej robi na niej duże wrażenie, bo ta oferuje mu nocleg w mieszkaniu narzeczonego, który jest akurat w szpitalu. Już następnego dnia, po wspólnie spędzonej nocy, planują wypad na wczasy. Dziewczyna jedzie do rodziców do innego miasta po pieniądze. Kalibabka ma na nią czekać. Odwozi ją na dworzec i nie zdąży go opuścić, gdy w dworcowej restauracji poznaje Marię. Uprawiają seks, a potem okradają mieszkanie narzeczonego tej poprzedniej dziewczyny, która siedzi w pociągu do Opola. Fanty sprzedają i jadą do Szczecina. Kalibabka robi rundę po przedziałach. W jednym z nich poznaje Agatę, z którą wysiada w Poznaniu, zostawiając w pociągu niczego nieświadomą Marię. Agaty pozbywa się po kilku dniach. Dziewczyna chce go zabrać do rodziców, więc mówi, że zostawił coś w bagażu w przechowalni i znika. Wsiada w pierwszy z brzegu pociąg i odjeżdża. Agata prawdopodobnie nadal czeka na peronie, gdy on już bajeruje kolejną dziewczynę. Więcej o Kalibabce można przeczytać w tekście Marty Grzywacz na stronie „Newsweeka”

Simon Leviev na Tinderze wyłudził od zakochanych w nim kobiet miliony dolarów. Jerzy Kalibabka – popularny „Tulipan” – w latach 70. i 80. nie potrzebował Tindera, by okradać setki kobiet. Jak to możliwe, że ten sam mechanizm działa przez dziesiątki lat?

Historia jest trudna do uwierzenia i prosta jednocześni. Dziewczyna poznaje na Tinderze – aplikacji do randek online – atrakcyjnego biznesmena. Przystojny i zabójczo bogaty. Zaczynają rozmawiać, dzwonić do siebie, także przez wideorozmowy. Biznesmen jest zazwyczaj albo w drogim hotelu, albo w limuzynie, albo w prywatnym odrzutowcu. Kursuje między Amsterdamem, Oslo i Rzymem. Płaci za jej bilety lotnicze, żeby mogli się spotykać. Wynajmuje drogie samochody, pije drogie alkohole. Po kilku tygodniach pada propozycja wspólnego zamieszkania, kobieta wynajmuje elegancki (i absurdalnie drogi) apartament.

A potem pojawia się problem. On jest biznesmenem z branży diamentów, więc ma wrogów. Próbuje dobić targu na 70 mln dolarów. Jego ochrona zakazuje mu używania kart kredytowych, żeby nie dało się go namierzyć. Prosi więc swoją dziewczynę o pomoc i przesłanie mu karty kredytowej na swoje nazwisko. Potrzebuje coraz więcej pieniędzy, ale na wszystko ma świetne wytłumaczenie.

Okazuje się, że to wszystko nieprawda, on nie jest biznesmenem, nie ma własnych pieniędzy. Wszystkie wydatki podczas spotkania z uwodzoną kobietą, pokrywała jakaś inna kobieta, przekonana, że on jest jej chłopakiem, który ma kłopoty i jest śledzony przez wrogów.

Takich naiwnych kobiet było więcej, a gość zbudował sobie piramidę finansową. Jedna zakochana kobieta finansowała wystawne życie i podrywanie innej kobiety, która wkrótce miała się stać jego ofiarą.

O tym opowiada film „Oszust z Tindera”, który możecie zobaczyć na Netfliksie.

Tinder potrzebował kilku lat, by skutecznie zablokować oszusta. Podobnych oszustw będzie więcej, bo rynek aplikacji i serwisów randkowych rośnie. Obecnie jest wart ok. 5 mld dol. W ciągu najbliższych czterech lat urośnie dwukrotnie. 3 na 10 Amerykanów używa lub używało podobnych serwisów – niekoniecznie do randkowania. Część użytkowników Tindera nie szuka tam seksu ani związku, ale nowych znajomości.

Mężczyźni na Tinderze mają trudne życie, bo kobiet jest mniej. A co dopiero mówić o takim serwisie, który nazywa się Bumble. Jest z Tinderem powiązany, bo założyła go pani Whitney Wolfe Herd, która była w Tinderze jedną z pierwszych pracownic i kierowała działem marketingu. Uznała, że kobiety mają trochę przerąbane, bo stają się obiektem niechcianych zaczepek i kontaktów, których by sobie nie życzyły. Założyła serwis z myślą o kobietach. W Bumble to kobieta decyduje o tym, czy chce, żeby ktoś z nią nawiązał kontakt. Ten prosty sposób eliminuje całą masę seksualnych zaczepek, które są obecne w innych serwisach i okazało się, że to przepisem na sukces. Bumble jest drugą najpopularniejszą aplikacją na świecie. Wart jest około 14 miliardów.

Tutaj możecie przeczytać o „królowej randek” – założycielce serwisu randkowego bezpiecznego dla kobiet Buble

Pół wieku wcześniej podobną działalność – choć na skalę PRL – rozkręcił Jerzy Kalibabka „Tulipan”

Jak pisaliśmy w „Newsweeku”, doniesienia na milicję zaczynają napływać z różnych regionów Polski, ale schemat zawsze jest ten sam. Młode dziewczyny okradzione z pieniędzy, kosztowności i drogich ubrań przez przystojnego mężczyznę, którego poznały przypadkowo. Zaufały mu, bo był bardzo szarmancki.
Pierwszą ofiarę poznaje w Międzyzdrojach w knajpie „Burszynowa”. Znajoma, starsza od niego kelnerka. Po dwóch wspólnie spędzonych nocach, zachwycona kelnerka zaczyna marzyć, że rozpocznie z nim nowe życie. Wychodzi do pracy, żeby złożyć wymówienie, a wtedy Kalibabka kradnie jej dżinsy, białą koszulę, sweter, chodaki. I ucieka.
Potem działa już dość podobnie: Jest bez grosza przy duszy, ale w pociągu jadącym na Śląsk postanawia przejść się po przedziałach. Przysiada się więc do samotnej dziewczyny i najwyraźniej robi na niej duże wrażenie, bo ta oferuje mu nocleg w mieszkaniu narzeczonego, który jest akurat w szpitalu.
Już następnego dnia, po wspólnie spędzonej nocy, planują wypad na wczasy. Dziewczyna jedzie do rodziców do innego miasta po pieniądze. Kalibabka ma na nią czekać. Odwozi ją na dworzec i nie zdąży go opuścić, gdy w dworcowej restauracji poznaje Marię. Uprawiają seks, a potem okradają mieszkanie narzeczonego tej poprzedniej dziewczyny, która siedzi w pociągu do Opola.
Fanty sprzedają i jadą do Szczecina. Kalibabka robi rundę po przedziałach. W jednym z nich poznaje Agatę, z którą wysiada w Poznaniu, zostawiając w pociągu niczego nieświadomą Marię. Agaty pozbywa się po kilku dniach. Dziewczyna chce go zabrać do rodziców, więc mówi, że zostawił coś w bagażu w przechowalni i znika.
Wsiada w pierwszy z brzegu pociąg i odjeżdża. Agata prawdopodobnie nadal czeka na peronie, gdy on już bajeruje kolejną dziewczynę.

Więcej o Kalibabce można przeczytać w tekście Marty Grzywacz na stronie „Newsweeka”

Ludzie Ziobry chcą decydować o prywatnych firmach. Biznes w państwie PiS
2022-02-07 09:00:00

Zbigniew Ziobro będzie decydował, co jest dobre a co złe dla spółki. To rozwiązanie nieznane w demokratycznych krajach. Do czego doprowadzi? PiS będzie miało narzędzie do grożenia prywatnemu biznesowi. Możesz nie mieć nic wspólnego z państwowymi pieniędzmi, ale przyjdą politycy i powiedzą „nam by się podobało, gdybyś dofinansował nasza kampanię wyborczą, wtedy nie postawimy Ci zarzutów, że źle zarządzasz własnym biznesem”. Ostrzega przed tym prof. Michał Romanowski, prawnik, specjalista w zakresie prawa handlowego. Rozmowę z nim można przeczytać w najnowszym „Newsweeku” . – Skala zagrożenia jest niesamowita, dotkniętych tym może być około 500 tys. spółek prawa handlowego. Każda ma iluś członków zarządów, rad nadzorczych, pracowników i doradców, razem to dotyczy wielu milionów ludzi” – mówi prof. Romanowski. – Jeżeli zostanie usankcjonowane określanie przez prokuraturę i sądy, co leży w interesie spółki, a co nie, to będzie to ewenement w skali światowej. Trochę tak jakby sędzia na boisku na meczu piłki nożnej zaczął zastępować trenera i mówi „macie grać tak albo tak”. To będzie rozwiązanie systemowe. Staniemy się – już bez żadnych wątpliwości – państwem autorytarnym. A obecna władza autorytarne zapędy wobec biznesu prezentowała już nie raz. Najsłynniejszą ofiarą stał się Leszek Czarnecki – jego historię także opisywaliśmy jakiś czas temu w „Newsweeku” . Jak twierdzi, spotkał się z Markiem Ch., ówczesnym przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego. Ch. ostrzegł nawet Czarneckiego – jak gdyby nigdy nic – żeby był spokojny, bo w gabinecie są „szumidła” i nikt niczego nie nagra. Rzeczywiście, jeden z dyktafonów, które miał w kieszeni Czarnecki nie zadziałał. Ale drugi, stary analogowy, nagrywający na taśmę – zadziałał idealnie. Chrzanowski przedstawił mu propozycję „ochrony” jego biznesu”. Albo zapłacisz naszemu człowiekowi określoną kwotę, albo przejmiemy Twój bank za złotówkę. Kwota pojawiła się na karteczce podanej Czarneckiemu: 1 proc. kapitalizacji. Jak twierdzi biznesmen – wtedy było to 40 mln zł. Czarnecki rozmowę upublicznił. Wybuchła afera, a Ch. stracił stanowisko i nawet dostał zarzuty. Ale nie wydarzyło się wiele więcej, bo sprawa nadal się toczy. Za to Czarnecki stracił ostatecznie swój bank, a sam mieszka za granicą. Przed służbami uciekał w bagażniku samochodu żony. Inny przykład „biznesu w państwie PiS” to właściciel Polsatu Zygmunt Solorz-Żak. Jego historię także opisujemy w najnowszym „Newsweeku” .

Zbigniew Ziobro będzie decydował, co jest dobre a co złe dla spółki. To rozwiązanie nieznane w demokratycznych krajach. Do czego doprowadzi? PiS będzie miało narzędzie do grożenia prywatnemu biznesowi. Możesz nie mieć nic wspólnego z państwowymi pieniędzmi, ale przyjdą politycy i powiedzą „nam by się podobało, gdybyś dofinansował nasza kampanię wyborczą, wtedy nie postawimy Ci zarzutów, że źle zarządzasz własnym biznesem”.

Ostrzega przed tym prof. Michał Romanowski, prawnik, specjalista w zakresie prawa handlowego. Rozmowę z nim można przeczytać w najnowszym „Newsweeku”.

– Skala zagrożenia jest niesamowita, dotkniętych tym może być około 500 tys. spółek prawa handlowego. Każda ma iluś członków zarządów, rad nadzorczych, pracowników i doradców, razem to dotyczy wielu milionów ludzi” – mówi prof. Romanowski.

– Jeżeli zostanie usankcjonowane określanie przez prokuraturę i sądy, co leży w interesie spółki, a co nie, to będzie to ewenement w skali światowej. Trochę tak jakby sędzia na boisku na meczu piłki nożnej zaczął zastępować trenera i mówi „macie grać tak albo tak”.

To będzie rozwiązanie systemowe. Staniemy się – już bez żadnych wątpliwości – państwem autorytarnym. A obecna władza autorytarne zapędy wobec biznesu prezentowała już nie raz.

Najsłynniejszą ofiarą stał się Leszek Czarnecki – jego historię także opisywaliśmy jakiś czas temu w „Newsweeku”. Jak twierdzi, spotkał się z Markiem Ch., ówczesnym przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego. Ch. ostrzegł nawet Czarneckiego – jak gdyby nigdy nic – żeby był spokojny, bo w gabinecie są „szumidła” i nikt niczego nie nagra. Rzeczywiście, jeden z dyktafonów, które miał w kieszeni Czarnecki nie zadziałał. Ale drugi, stary analogowy, nagrywający na taśmę – zadziałał idealnie. Chrzanowski przedstawił mu propozycję „ochrony” jego biznesu”. Albo zapłacisz naszemu człowiekowi określoną kwotę, albo przejmiemy Twój bank za złotówkę. Kwota pojawiła się na karteczce podanej Czarneckiemu: 1 proc. kapitalizacji. Jak twierdzi biznesmen – wtedy było to 40 mln zł.

Czarnecki rozmowę upublicznił. Wybuchła afera, a Ch. stracił stanowisko i nawet dostał zarzuty. Ale nie wydarzyło się wiele więcej, bo sprawa nadal się toczy.

Za to Czarnecki stracił ostatecznie swój bank, a sam mieszka za granicą. Przed służbami uciekał w bagażniku samochodu żony.

Inny przykład „biznesu w państwie PiS” to właściciel Polsatu Zygmunt Solorz-Żak. Jego historię także opisujemy w najnowszym „Newsweeku”.

Wesołego końca świata! Wojna, zaraza, upały i powodzie będą naszą codziennością
2022-01-31 09:00:00

Świat, jaki znaliśmy, już nie wróci. Zaraza zmieniła nasze życie nie do poznania. W każdej chwili u naszych granic może wybuchnąć wojna. A katastrofa klimatyczna nadal się dzieje, choć na chwilę o niej zapomnieliśmy. Upały i powodzie wkrótce powrócą. Jesteście gotowi na koniec świata? 120 tys. żołnierzy rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Niezliczone scenariusze tego, co może się wydarzyć. I pytanie, które w Polsce znamy aż za dobrze: wejdą czy nie wejdą. Mapa Ukrainy otoczonej przez wojsko rosyjskie z wielu stron – od strony Białorusi, Rosji, a nawet Krymu i Morza Czarnego – nie wygląda dobrze. Rosjanie weszli w nieformalny, ale dość mocny sojusz z Chinami. Mogą sobie pozwolić na to, żeby te wojska, które normalnie strzegą wschodnich rubieży Rosji, przerzucić na Zachód. Najwyraźniej czują się bezpiecznie, nie boją się tego, że Chińczycy nagle będą stanowić dla nich zagrożenie. To powoduje niepokój wśród analityków japońskich czy koreańskich, jeżeli Rosjanie mogą sobie odpuścić to pogranicze, to oznacza, że Chińczycy również mogą je sobie odpuścić i przerzucić swoje wojska na inne granice. Ta sytuacja z punktu widzenia geopolityki staje się rzeczywiście niebezpieczna. Kolejnym krokiem będzie powstanie nowej żelaznej kurtyny. Tym razem na naszej wschodniej granicy – to my staniemy się przedmurzem zachodu. Niepodległa Ukraina stanowi bufor między nami a Putinem. To niepodległość Ukrainy sprawia, że możemy się czuć o wiele bezpieczniejsi. Z punktu widzenia prezentowanego przez sojuszniczkę PiS – Marine Le Pen – Rosjanie sobie mogą zwasalizować również Ukrainę. Wtedy strefą buforową dla Zachodu będzie Polska. A Zachód będzie się znowu skończył na Odrze. W tym odcinku rozmawiamy również o tym, czy i kiedy skończy się pandemia. Oraz czego możemy się spodziewać po zmianach pogodowych i dlaczego prawica nie chce wierzyć w wielką kometę.

Świat, jaki znaliśmy, już nie wróci. Zaraza zmieniła nasze życie nie do poznania. W każdej chwili u naszych granic może wybuchnąć wojna. A katastrofa klimatyczna nadal się dzieje, choć na chwilę o niej zapomnieliśmy. Upały i powodzie wkrótce powrócą. Jesteście gotowi na koniec świata?

120 tys. żołnierzy rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Niezliczone scenariusze tego, co może się wydarzyć. I pytanie, które w Polsce znamy aż za dobrze: wejdą czy nie wejdą. Mapa Ukrainy otoczonej przez wojsko rosyjskie z wielu stron – od strony Białorusi, Rosji, a nawet Krymu i Morza Czarnego – nie wygląda dobrze.

Rosjanie weszli w nieformalny, ale dość mocny sojusz z Chinami. Mogą sobie pozwolić na to, żeby te wojska, które normalnie strzegą wschodnich rubieży Rosji, przerzucić na Zachód. Najwyraźniej czują się bezpiecznie, nie boją się tego, że Chińczycy nagle będą stanowić dla nich zagrożenie. To powoduje niepokój wśród analityków japońskich czy koreańskich, jeżeli Rosjanie mogą sobie odpuścić to pogranicze, to oznacza, że Chińczycy również mogą je sobie odpuścić i przerzucić swoje wojska na inne granice. Ta sytuacja z punktu widzenia geopolityki staje się rzeczywiście niebezpieczna.

Kolejnym krokiem będzie powstanie nowej żelaznej kurtyny. Tym razem na naszej wschodniej granicy – to my staniemy się przedmurzem zachodu. Niepodległa Ukraina stanowi bufor między nami a Putinem. To niepodległość Ukrainy sprawia, że możemy się czuć o wiele bezpieczniejsi. Z punktu widzenia prezentowanego przez sojuszniczkę PiS – Marine Le Pen – Rosjanie sobie mogą zwasalizować również Ukrainę. Wtedy strefą buforową dla Zachodu będzie Polska. A Zachód będzie się znowu skończył na Odrze.

W tym odcinku rozmawiamy również o tym, czy i kiedy skończy się pandemia. Oraz czego możemy się spodziewać po zmianach pogodowych i dlaczego prawica nie chce wierzyć w wielką kometę.

Kościół katolicki ponad prawem i bez moralności. Jak długo jeszcze?
2022-01-24 08:30:00

Benedykt XVI zanim został papieżem – tuszował pedofilię księży, jak wynika z opublikowanego kilka dni temu raportu. Papież Franciszek wydał instrukcję, która bardzo utrudnia dochodzenia do prawdy ws. zwyrodnialców w sutannach. Biskupi mają nie udostępniać organom ścigania dokumentacji z kościelnych postępowań bez zgody Watykanu. Pełnomocniczka diecezji bielsko-żywieckiej odpowiedziała na pozew Janusza Szymik, który był gwałcony przez księdza od 12 roku życia: zażądała zbadania, czy Szymik nie jest homoseksualistą i nie czerpał przyjemności ze stosunków z księdzem. Z kolei w diecezji warszawsko-praskiej ksiądz skazany przez sąd za molestowanie ministrantów został „karnie” umieszczony w domu księży emerytów znajdującym się w pobliżu szkoły, do której chodziły jego ofiary. Dlaczego kościół stawia się ponad prawem? Jak długo jeszcze państwo i społeczeństwo będą tolerować obrzydliwe zachowanie biskupów? Rozmawiamy z Arturem Nowakiem, prawnikiem, publicystą i  – wraz ze Stanisławem Obirkiem – współautorem książki „Gomora. Władza, strach i pieniądze w polskim Kościele”.

Benedykt XVI zanim został papieżem – tuszował pedofilię księży, jak wynika z opublikowanego kilka dni temu raportu. Papież Franciszek wydał instrukcję, która bardzo utrudnia dochodzenia do prawdy ws. zwyrodnialców w sutannach. Biskupi mają nie udostępniać organom ścigania dokumentacji z kościelnych postępowań bez zgody Watykanu.

Pełnomocniczka diecezji bielsko-żywieckiej odpowiedziała na pozew Janusza Szymik, który był gwałcony przez księdza od 12 roku życia: zażądała zbadania, czy Szymik nie jest homoseksualistą i nie czerpał przyjemności ze stosunków z księdzem. Z kolei w diecezji warszawsko-praskiej ksiądz skazany przez sąd za molestowanie ministrantów został „karnie” umieszczony w domu księży emerytów znajdującym się w pobliżu szkoły, do której chodziły jego ofiary.

Dlaczego kościół stawia się ponad prawem? Jak długo jeszcze państwo i społeczeństwo będą tolerować obrzydliwe zachowanie biskupów?

Rozmawiamy z Arturem Nowakiem, prawnikiem, publicystą i  – wraz ze Stanisławem Obirkiem – współautorem książki „Gomora. Władza, strach i pieniądze w polskim Kościele”.

Jak posprzątać po Polskim (Nie)Ładzie
2022-01-17 09:00:00

W jaki sposób posprzątać gospodarkę po rządach Prawa i Sprawiedliwości? Polski Ład krytykują już nawet politycy PiS, jak prof. Raczkowski czy senator Jackowski. Inflacja zmierza w stronę 10 proc. Nadchodzi też piąta fala pandemii, z którą rząd nie robi literalnie nic. To wszystko powoduje nieodwracalne szkody w gospodarce. Do tego problemy z funduszami unijnymi – brak zaliczki na KPO oraz kary zasądzane przez TSUE. Te problemy – paradoksalnie – będzie jednak rozwiązać najłatwiej.

W jaki sposób posprzątać gospodarkę po rządach Prawa i Sprawiedliwości? Polski Ład krytykują już nawet politycy PiS, jak prof. Raczkowski czy senator Jackowski. Inflacja zmierza w stronę 10 proc. Nadchodzi też piąta fala pandemii, z którą rząd nie robi literalnie nic. To wszystko powoduje nieodwracalne szkody w gospodarce.

Do tego problemy z funduszami unijnymi – brak zaliczki na KPO oraz kary zasądzane przez TSUE. Te problemy – paradoksalnie – będzie jednak rozwiązać najłatwiej.

Czy Polska powinna przyjąć euro? Fakty i mity
2022-01-10 08:24:24

Tą walutą posługuje się dzisiaj 19 krajów Unii, czyli jakieś 340 mln ludzi. Po amerykańskim dolarze to druga najsilniejsza waluta na świecie. Polska nadal podchodzi do niej jak pies do jeża. Jarosław Kaczyński powtarza, że Polacy straciliby na nowej walucie? Czy to prawda? Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że wręcz przeciwnie. Gospodarka zyskuje, liczba inwestycji rośnie, ceny rosną, ale śladowo.  Dziś rozprawiamy się z najpopularniejszymi mitami dotyczącymi europejskiej waluty. W tym roku mija 20. lat od wprowadzenia euro.

Tą walutą posługuje się dzisiaj 19 krajów Unii, czyli jakieś 340 mln ludzi. Po amerykańskim dolarze to druga najsilniejsza waluta na świecie. Polska nadal podchodzi do niej jak pies do jeża. Jarosław Kaczyński powtarza, że Polacy straciliby na nowej walucie? Czy to prawda? Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że wręcz przeciwnie. Gospodarka zyskuje, liczba inwestycji rośnie, ceny rosną, ale śladowo. 

Dziś rozprawiamy się z najpopularniejszymi mitami dotyczącymi europejskiej waluty.

W tym roku mija 20. lat od wprowadzenia euro.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie