POLACY RATUJĄCY ŻYDÓW

Kiedy podczas II wojny światowej naziści rozpoczęli masową eksterminację ludności żydowskiej wielu polskich sąsiadów i przyjaciół pośpieszyło Żydom z pomocą. Zwykli ludzie pomagali im, np. przewożąc do bezpiecznego miejsca, przekazując żywność lub udzielając schronienia. Udzieloną pomoc ukrywali w trakcie wojny, kiedy groziła im za to kara śmierci, oraz przez kilkadziesiąt kolejnych lat, w czasach komunizmu. Według historyka Szymona Datnera, głównie dzięki pomocy Polaków, Holocaust przeżyło ok. 100 tysięcy Żydów. W pomoc dla jednej osoby zwykle zaangażowanych było od kilku do kilkunastu osób. Instytut Yad Vashem przyznał medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” ok. 280 mieszkańcom województwa świętokrzyskiego, zaangażowanym w pomoc Żydom. To jednak niewielka część wszystkich osób, które udzielały pomocy. „Polacy ratujący Żydów” to audycja poświęcona lokalnym bohaterom, którzy pomagali innym z narażeniem życia własnego i swoich rodzin. W każdym odcinku przybliżamy wybrane historie rodzin, które udzielały pomocy. Każda z nich jest opatrzona komentarzem historyków, m. in.: Ewy Kołomańskiej z Muzeum Wsi Kieleckiej i dr Tomasza Domańskiego z Delegatury IPN w Kielcach.

CYKL AUDYCJI RADIA KIELCE „POLACY RATUJĄCY ŻYDÓW” MOŻESZ RÓWNIEŻ OBEJRZEĆ NA STRONIE: HTTPS://POLACYRATUJACYZYDOW.COM.PL/

[podcast archiwalny - nie będzie kolejnych odcinków]

Kategorie:
Historia

Odcinki od najnowszych:

Wprowadzenie
2020-05-18 13:49:03

W cyklu audycji Polacy Ratujący Żydów przedstawimy Państwu 39 historii rodzin, które podczas II wojny światowej mieszkały na terenie województwa świętokrzyskiego i udzielały pomocy Żydom. To niewielki procent wszystkich zaangażowanych w pomoc. Instytut Yad Vashem przyznał medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” ok. 280 mieszkańcom województwa świętokrzyskiego, zaangażowanym w pomoc Żydom.
W cyklu audycji Polacy Ratujący Żydów przedstawimy Państwu 39 historii rodzin, które podczas II wojny światowej mieszkały na terenie województwa świętokrzyskiego i udzielały pomocy Żydom.
To niewielki procent wszystkich zaangażowanych w pomoc. Instytut Yad Vashem przyznał medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” ok. 280 mieszkańcom województwa świętokrzyskiego, zaangażowanym w pomoc Żydom.

Podsumowanie
2020-05-18 13:43:46

W cyklu audycji Polacy Ratujący Żydów przedstawiliśmy Państwu 39 historii rodzin, które podczas II wojny światowej mieszkały na terenie województwa świętokrzyskiego i udzielały pomocy Żydom. To niewielki procent wszystkich zaangażowanych w pomoc. Instytut Yad Vashem przyznał medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” ok. 280 mieszkańcom województwa świętokrzyskiego, zaangażowanym w pomoc Żydom. Wśród nich były pojedyncze osoby (np. odc: 11, 12 i 39), całe rodziny (np. odc. 16, 33 i 40), a czasem kilka rodzin, wspólnie zaangażowanych w pomoc i ukrywanie (np. odc. 36 i 37). Były także historie, w których przedstawiliśmy zaangażowanie w pomoc Żydom organizacji konspiracyjnych (np. odc. 35) lub ich pojedynczych członków (odc. 38 i 39). W pomoc Żydom byli zaangażowani także księża (np. odc. 18) i siostry zakonne. Widoczne jest także zaangażowanie dzieci, które czasem odgrywały kluczową rolę, np. wyprowadzając kogoś z getta (odc. 19). Najczęściej Polacy decydowali się na ukrywanie znajomych i przyjaciół oraz ich bliskich, choć zdarzało się także udzielanie schronienia obcym osobom (np. odc. 15). Na ziemiach świętokrzyskich Żydzi w latach 1942-45 ukrywali się głównie na wsi. Tam było łatwiej zorganizować bezpieczne schronienie i zaopatrzyć się w żywność (odc. 38). Kryjówki były przygotowane w polach i lasach, w zabudowaniach gospodarskich, a najczęściej w domach, np. pod podłogą, na strychu lub między ścianami. Zwykle panowały tam bardzo trudne warunki. Zarówno ukrywający, jak i ukrywani nie spodziewali się, że spędzą w nich nawet 3 lata, żyjąc w ciągłym poczuciu zagrożenia ujawnieniem kryjówki i śmiercią. Dzięki poruszającym wspomnieniom Anny Lewkowicz, przedstawiliśmy Państwu także obraz wojny z punktu widzenia osób ukrywających się (odc. 13). Zdecydowaliśmy również pokazać Państwu kilka historii rodzin, które nie otrzymały odznaczenia za ukrywanie Żydów (np. odc.: 11, 15). Wśród nich są tragiczne historie, w których ukrywanie zakończyło się śmiercią (np. odc. 22, 32). Kwestia pomocy była zawsze decyzją indywidualną i zależała od przełamania bariery strachu – mówi dr Tomasz Domański z kieleckiej delegatury IPN. Instytut Pamięci Narodowej w ramach projektu „Dzieje Żydów w Polsce i relacje polsko-żydowskie w latach 1914-1989” prowadzi badania dotyczące pomocy Żydom w okresie II wojny światowej. Obejmą one wszystkie województwa w granicach z II Rzeczypospolitej.
W cyklu audycji Polacy Ratujący Żydów przedstawiliśmy Państwu 39 historii rodzin, które podczas II wojny światowej mieszkały na terenie województwa świętokrzyskiego i udzielały pomocy Żydom. To niewielki procent wszystkich zaangażowanych w pomoc. Instytut Yad Vashem przyznał medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” ok. 280 mieszkańcom województwa świętokrzyskiego, zaangażowanym w pomoc Żydom.
Wśród nich były pojedyncze osoby (np. odc: 11, 12 i 39), całe rodziny (np. odc. 16, 33 i 40), a czasem kilka rodzin, wspólnie zaangażowanych w pomoc i ukrywanie (np. odc. 36 i 37). Były także historie, w których przedstawiliśmy zaangażowanie w pomoc Żydom organizacji konspiracyjnych (np. odc. 35) lub ich pojedynczych członków (odc. 38 i 39).
W pomoc Żydom byli zaangażowani także księża (np. odc. 18) i siostry zakonne. Widoczne jest także zaangażowanie dzieci, które czasem odgrywały kluczową rolę, np. wyprowadzając kogoś z getta (odc. 19).
Najczęściej Polacy decydowali się na ukrywanie znajomych i przyjaciół oraz ich bliskich, choć zdarzało się także udzielanie schronienia obcym osobom (np. odc. 15).
Na ziemiach świętokrzyskich Żydzi w latach 1942-45 ukrywali się głównie na wsi. Tam było łatwiej zorganizować bezpieczne schronienie i zaopatrzyć się w żywność (odc. 38). Kryjówki były przygotowane w polach i lasach, w zabudowaniach gospodarskich, a najczęściej w domach, np. pod podłogą, na strychu lub między ścianami. Zwykle panowały tam bardzo trudne warunki. Zarówno ukrywający, jak i ukrywani nie spodziewali się, że spędzą w nich nawet 3 lata, żyjąc w ciągłym poczuciu zagrożenia ujawnieniem kryjówki i śmiercią.
Dzięki poruszającym wspomnieniom Anny Lewkowicz, przedstawiliśmy Państwu także obraz wojny z punktu widzenia osób ukrywających się (odc. 13).
Zdecydowaliśmy również pokazać Państwu kilka historii rodzin, które nie otrzymały odznaczenia za ukrywanie Żydów (np. odc.: 11, 15). Wśród nich są tragiczne historie, w których ukrywanie zakończyło się śmiercią (np. odc. 22, 32).
Kwestia pomocy była zawsze decyzją indywidualną i zależała od przełamania bariery strachu – mówi dr Tomasz Domański z kieleckiej delegatury IPN.
Instytut Pamięci Narodowej w ramach projektu „Dzieje Żydów w Polsce i relacje polsko-żydowskie w latach 1914-1989” prowadzi badania dotyczące pomocy Żydom w okresie II wojny światowej. Obejmą one wszystkie województwa w granicach z II Rzeczypospolitej.

Jak w rodzinie – rodzina Adamczyków, Denków, Ostrowiec Świętokrzyski
2020-05-18 13:42:24

6-osobowa rodzina Adamczyków w 1940 roku została wysiedlona z Wielkopolski i trafiła do Denkowa k. Ostrowca. Z przydziału otrzymali niewielki pokoik u jednej z polskich rodzin. Wkrótce zaprzyjaźnili się z miejscową ludnością, m.in. z żydowską rodziną Frymelów. Głowa rodziny, Icek Frymel, zaproponował Adamczykom przeprowadzkę do swojego domu, który był znacznie większy. Córki Marianny i Jana Adamczyków, nastoletnie wówczas, Jadwiga i Lucjanna wspominają, że Frymelowie odstąpili im duży, pięknie umeblowany salon. Icek Frymel i jego żona Sara mieli troje dzieci: urodzonego w 1921 roku Mojżesza, 15-letnią Blimkę i Chaima, urodzonego w 1924 roku. W podobnym wieku były dzieci Adamczyków: Helena, Jadwiga, Lucjanna i najmłodszy Jan. Obie rodziny mieszkały pod jednym dachem zgodnie, a przyjaźń między nimi pogłębiała się. Kobiety piekły razem chleb. Zapraszali się też wzajemnie na katolickie i żydowskie święta. Zachowały się nawet wspólne zdjęcia ze Świąt Bożego Narodzenia. Na jednym z nich siostry: Helena i Jadwiga pozują na tle choinki wspólnie z braćmi: Mojżeszem i Chaimem. Dosyć szczęśliwy, pomimo wojny, okres zakończył się nagle w 1942 roku. 12 października…to było coś, czego nie można nazwać słowami…coś okropnego. Wszystkich Żydów spędzili na rynek. Do nas także przyszli. Państwo Frymlowie mieli spakowane jakieś tobołki. Wraz z Blimką wyszli… - wspomina Lucjanna Kuźnicka, która miała wtedy 15 lat. Wtedy Adamczykowie nie wiedzieli, co się stało z Żydami zabranymi z Denkowa. Potem okazało się, że zginęli w Treblince… Przed wyjściem pan Frymel podszedł do mamusi, ukląkł przed nią i powiedział: siostro, uratuj moich chłopców¬¬ ¬– wspomina ze wzruszeniem Lucjanna Kuźnicka. Chaim i Mojżesz znajdowali się wtedy w obozie pracy w Bodzechowie. To był okres głodu i wielkiej biedy. Najstarsza z sióstr, Helena, wydzielała rodzeństwu po kawałku chleba o 10.00 i o 16.00. Mimo to, córki Adamczyków: Helena, Lucjanna i Jadwiga starały się wygospodarować odrobinę jedzenia, które zanosiły i potajemnie przekazywały braciom Frymel. Na początku 1943 roku w trakcie likwidacji obozu w Bodzechowie Frymlom udało się uciec. W nocy wygłodzeni i przemarznięci dotarli do Denkowa i zapukali do okna, prosząc o ukrycie. Ojciec pracował w Ćmielowie, cały tydzień go nie było i bał się podjąć taką odpowiedzialność, by narazić czwórkę dzieci i żonę. Idziemy, każdy z nas po kolei i błagamy: niech się tatuś zgodzi. Wreszcie powiedział tak: jak chcecie być straceni, to róbcie swoje. I mama też się zgodziła – wspomina Lucjanna Kuźnicka. W pokoju pod podłogą wykopano kryjówkę, w której Frymelowie przebywali nocą i w chwilach zagrożenia. Wejście zasuwało się łóżkami. W dzień bracia wychodzili z kryjówki i przebywali w pokoju. Kilkukrotnie niewiele brakowało, by ich obecność odkryli Niemcy, którzy pod koniec wojny zajęli w tym domu salon. Siostry Adamczyk jako harcerki były też zaangażowane w działalność konspiracyjną, o której podczas wojny nie powiedziały nawet własnej mamie. Szczęśliwie, zarówno ukrywani, jak i ukrywający dotrwali do końca wojny. Chaim Frymel wyjechał wkrótce do Izraela, a Mojżesz Frymel do Kanady. Rodziny przez wiele lat utrzymywały ze sobą kontakt. Chaim był wspaniałym człowiekiem. Pewnego dnia przyznał się, że pierwszego zarobionego dolara przesłał nam – wspomina Jadwiga Szczeszak. Zawsze pisał w liście „kochana mamusiu” do naszej mamy. Jak w rodzinie – dodaje Lucjanna Kuźnicka. Rodzice: Jan i Marianna Adamczykowie zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w 1975 roku. W 1997 roku odznaczenie otrzymało także rodzeństwo: Helena, Jadwiga, Lucjanna i Jan. Opowiadamy o Polakach: - Marianna Adamczyk – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata - Jan Adamczyk – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Ich dzieci: - Lucjanna Kuźnicka (z d. Adamczyk) - Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata - Jadwiga Szczeszak (z d. Adamczyk) - Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata - Helena? Adamczyk - Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata - Jan Adamczyk - Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Ukrywani: - Chaim Frimel - Mojżesz (Moshe) Frimel Opowiada: - Jadwiga Szczeszak z d. Adamczyk - Lucjanna Kuźnicka z d. Adamczyk
6-osobowa rodzina Adamczyków w 1940 roku została wysiedlona z Wielkopolski i trafiła do Denkowa k. Ostrowca. Z przydziału otrzymali niewielki pokoik u jednej z polskich rodzin. Wkrótce zaprzyjaźnili się z miejscową ludnością, m.in. z żydowską rodziną Frymelów. Głowa rodziny, Icek Frymel, zaproponował Adamczykom przeprowadzkę do swojego domu, który był znacznie większy. Córki Marianny i Jana Adamczyków, nastoletnie wówczas, Jadwiga i Lucjanna wspominają, że Frymelowie odstąpili im duży, pięknie umeblowany salon.
Icek Frymel i jego żona Sara mieli troje dzieci: urodzonego w 1921 roku Mojżesza, 15-letnią Blimkę i Chaima, urodzonego w 1924 roku. W podobnym wieku były dzieci Adamczyków: Helena, Jadwiga, Lucjanna i najmłodszy Jan.
Obie rodziny mieszkały pod jednym dachem zgodnie, a przyjaźń między nimi pogłębiała się. Kobiety piekły razem chleb. Zapraszali się też wzajemnie na katolickie i żydowskie święta. Zachowały się nawet wspólne zdjęcia ze Świąt Bożego Narodzenia. Na jednym z nich siostry: Helena i Jadwiga pozują na tle choinki wspólnie z braćmi: Mojżeszem i Chaimem.
Dosyć szczęśliwy, pomimo wojny, okres zakończył się nagle w 1942 roku. 12 października…to było coś, czego nie można nazwać słowami…coś okropnego. Wszystkich Żydów spędzili na rynek. Do nas także przyszli. Państwo Frymlowie mieli spakowane jakieś tobołki. Wraz z Blimką wyszli… - wspomina Lucjanna Kuźnicka, która miała wtedy 15 lat. Wtedy Adamczykowie nie wiedzieli, co się stało z Żydami zabranymi z Denkowa. Potem okazało się, że zginęli w Treblince…
Przed wyjściem pan Frymel podszedł do mamusi, ukląkł przed nią i powiedział: siostro, uratuj moich chłopców¬¬ ¬– wspomina ze wzruszeniem Lucjanna Kuźnicka.
Chaim i Mojżesz znajdowali się wtedy w obozie pracy w Bodzechowie. To był okres głodu i wielkiej biedy. Najstarsza z sióstr, Helena, wydzielała rodzeństwu po kawałku chleba o 10.00 i o 16.00. Mimo to, córki Adamczyków: Helena, Lucjanna i Jadwiga starały się wygospodarować odrobinę jedzenia, które zanosiły i potajemnie przekazywały braciom Frymel.
Na początku 1943 roku w trakcie likwidacji obozu w Bodzechowie Frymlom udało się uciec. W nocy wygłodzeni i przemarznięci dotarli do Denkowa i zapukali do okna, prosząc o ukrycie.
Ojciec pracował w Ćmielowie, cały tydzień go nie było i bał się podjąć taką odpowiedzialność, by narazić czwórkę dzieci i żonę. Idziemy, każdy z nas po kolei i błagamy: niech się tatuś zgodzi. Wreszcie powiedział tak: jak chcecie być straceni, to róbcie swoje. I mama też się zgodziła – wspomina Lucjanna Kuźnicka.
W pokoju pod podłogą wykopano kryjówkę, w której Frymelowie przebywali nocą i w chwilach zagrożenia. Wejście zasuwało się łóżkami. W dzień bracia wychodzili z kryjówki i przebywali w pokoju. Kilkukrotnie niewiele brakowało, by ich obecność odkryli Niemcy, którzy pod koniec wojny zajęli w tym domu salon.
Siostry Adamczyk jako harcerki były też zaangażowane w działalność konspiracyjną, o której podczas wojny nie powiedziały nawet własnej mamie.
Szczęśliwie, zarówno ukrywani, jak i ukrywający dotrwali do końca wojny.
Chaim Frymel wyjechał wkrótce do Izraela, a Mojżesz Frymel do Kanady. Rodziny przez wiele lat utrzymywały ze sobą kontakt. Chaim był wspaniałym człowiekiem. Pewnego dnia przyznał się, że pierwszego zarobionego dolara przesłał nam – wspomina Jadwiga Szczeszak. Zawsze pisał w liście „kochana mamusiu” do naszej mamy. Jak w rodzinie – dodaje Lucjanna Kuźnicka.
Rodzice: Jan i Marianna Adamczykowie zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w 1975 roku. W 1997 roku odznaczenie otrzymało także rodzeństwo: Helena, Jadwiga, Lucjanna i Jan.

Opowiadamy o Polakach:
- Marianna Adamczyk – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata
- Jan Adamczyk – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata
Ich dzieci:
- Lucjanna Kuźnicka (z d. Adamczyk) - Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata
- Jadwiga Szczeszak (z d. Adamczyk) - Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata
- Helena? Adamczyk - Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata
- Jan Adamczyk - Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata

Ukrywani:
- Chaim Frimel
- Mojżesz (Moshe) Frimel

Opowiada:
- Jadwiga Szczeszak z d. Adamczyk
- Lucjanna Kuźnicka z d. Adamczyk

Jedyny przyjaciel – Marian Krycia, Ostrowiec Świętokrzyski
2020-05-18 13:40:56

Marian Krycia urodził się w 1920 roku. Wraz z rodzicami i braćmi mieszkał w Ostrowcu, na ul. Siennieńskiej. Według rodzinnych wspomnień, był związany z AK. Przyjaźnił się z Żydami z sąsiedztwa, m.in. ze Shlomo Rubinsztajnem. Jego szkolnym kolegą był Chanina Szerman, krewny Rubinsztajna. Kiedy w Ostrowcu powstało getto, Marian Krycia zaczął pomagał Rubinsztajnowi i jego żonie, Broni, a także Chaninie. Kiedy sytuacja Żydów zaczęła się pogarszać, rozpoczął organizowanie kryjówek i aryjskich dokumentów dla swoich przyjaciół. W styczniu 1942 roku Marian Krycia pomógł Chaninie Szermanowi wydostać się z getta i dotrzeć do podwarszawskiej miejscowości Włochy. Tam znalazł mieszkanie dla Chaniny i jego żony Marii (Hindy). Para kilkakrotnie zmieniała miejsce pobytu, płacąc za wynajem. Marian przywoził im potrzebne pieniądze, które przekazywała rodzina z Ostrowca. Niestety, po pewnym czasie okazało się, że Chanina i Hinda mieszkają u tzw. szmalcowników. Byli przez nich szantażowani i stopniowo ograbiani z pieniędzy, ubrań oraz wszystkich kosztowności. Swoje trudne doświadczenia z tego okresu i walkę o przeżycie opisali w pamiętniku. O swojej sytuacji udało im się powiadomić Mariana. Wtedy także polski przyjaciel pospieszył im na ratunek. Marian wsiadł w pociąg i pojechał do Warszawy. To jest opisane, że zastraszył tych szmalcowników, prawdopodobnie wziął ze sobą broń – mówi Jacek Kańczuga, zięć Mariana Krycia. Marian Krycia ostrzegł właściciela mieszkania, który był Polakiem, że jeśli coś nam się stanie, to zostanie on ukarany przez ruch oporu, którego pan Krycia jest członkiem. Od tego czasu szantażyści zostawili nas w spokoju. (…) Przekonaliśmy się, że on jedynie jest nam naprawdę oddany i to bezinteresownie – pisali Hinda i Chanina Malachi w swoim dzienniku z czasów II wojny światowej. W 1943 roku, tuż przed ostateczną likwidacją getta, Marian Krycia pomógł także Rubinsztajnowi i jego żonie. W marcu wydostał z getta Bronię Rubinsztajn, załatwił jej aryjskie dokumenty i przewiózł ją do Częstochowy. Tam, jako Polka, zgłosiła się „na roboty” do Niemiec, gdzie przetrwała do końca wojny. W kwietniu 1943 roku Marian Krycia wyciągnął z przyzakładowego obozu pracy także Shlomo Rubinsztajna i zorganizował mu kryjówkę w lesie. Tam dostarczał mu żywność. Było to możliwe przez pewien czas, do chwili, kiedy Marian Krycia prawdopodobnie w wyniku donosu został zatrzymany przez gestapo i za pomoc Żydom przetransportowany do Oświęcimia. Następnie skierowano do podobozu w Świętochłowicach, skąd Marianowi, jako jednemu z niewielu, udało się uciec. Miał fach w ręku, dlatego skierowano go do pracy, do komanda kolejowego, a ponieważ była to praca w terenie, to było trochę łatwiej „prysnąć” – mówi Jacek Kańczuga. Był poszukiwany listem gończym, do końca wojny się ukrywał. Mama dopiero w dniu ślubu w Sylwestra 1945/46 poznała jego prawdziwe nazwisko i dowiedziała się, że nie wychodzi za Jana Kowalskiego, a za Mariana Krycia – mówi Janina Kańczuga, córka Mariana. W latach 70. Marian Krycia zaczął szukać kontaktu z przyjaciółmi, którym pomagał podczas wojny. Na rok przed śmiercią, udało mu się nawiązać z nimi ponowny kontakt dzięki ogłoszeniu zamieszczonemu w polskojęzycznej gazecie w Izraelu, dokąd wyjechali Rubinsztajnowie i Szermanowie tuż po wojnie. Odnowienie kontaktów skutkowało złożeniem zeznań przez Żydów i przyznaniem Marianowi Krycia odznaczenia Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata w marcu 1979 roku. Jednak Marian zmarł kilka miesięcy później, w październiku i prawdopodobnie nie dowiedział się o odznaczeniu. Nie wiedziała o nim także jego rodzina. Informacja ta trafiła do rodziny Mariana Krycia dopiero po 28 latach, za pośrednictwem Politechniki Wrocławskiej, której pracownicy przygotowywali publikację o absolwentach uczelni, którzy przeszli przez niemieckie obozy zagłady. Przyznany ojcu medal Janina Kańczuga odebrała podczas uroczystości w 2018 roku. Ojciec był odważną osobą…piętno obozu było. Był bardzo nerwowy, ale to był dobry człowiek. Jak trzeba było komuś pomóc, to zawsze można było na niego liczyć ¬¬– mówi Janina Kańczuga. Opowiadamy o Polakach: - Marian Krycia – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Otrzymali pomoc: - Chanina Szerman (później Malachi) - Maria Szerman (później Hinda Malachi) - Bronia Rubinsztajn - Shlomo Rubinsztajn Opowiada: - Janina Kańczuga – córka Mariana Krycia, Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata - Jacek Kańczuga – zięć Mariana Krycia
Marian Krycia urodził się w 1920 roku. Wraz z rodzicami i braćmi mieszkał w Ostrowcu, na ul. Siennieńskiej. Według rodzinnych wspomnień, był związany z AK.
Przyjaźnił się z Żydami z sąsiedztwa, m.in. ze Shlomo Rubinsztajnem. Jego szkolnym kolegą był Chanina Szerman, krewny Rubinsztajna.
Kiedy w Ostrowcu powstało getto, Marian Krycia zaczął pomagał Rubinsztajnowi i jego żonie, Broni, a także Chaninie. Kiedy sytuacja Żydów zaczęła się pogarszać, rozpoczął organizowanie kryjówek i aryjskich dokumentów dla swoich przyjaciół.
W styczniu 1942 roku Marian Krycia pomógł Chaninie Szermanowi wydostać się z getta i dotrzeć do podwarszawskiej miejscowości Włochy. Tam znalazł mieszkanie dla Chaniny i jego żony Marii (Hindy). Para kilkakrotnie zmieniała miejsce pobytu, płacąc za wynajem. Marian przywoził im potrzebne pieniądze, które przekazywała rodzina z Ostrowca. Niestety, po pewnym czasie okazało się, że Chanina i Hinda mieszkają u tzw. szmalcowników. Byli przez nich szantażowani i stopniowo ograbiani z pieniędzy, ubrań oraz wszystkich kosztowności. Swoje trudne doświadczenia z tego okresu i walkę o przeżycie opisali w pamiętniku. O swojej sytuacji udało im się powiadomić Mariana. Wtedy także polski przyjaciel pospieszył im na ratunek. Marian wsiadł w pociąg i pojechał do Warszawy. To jest opisane, że zastraszył tych szmalcowników, prawdopodobnie wziął ze sobą broń – mówi Jacek Kańczuga, zięć Mariana Krycia. Marian Krycia ostrzegł właściciela mieszkania, który był Polakiem, że jeśli coś nam się stanie, to zostanie on ukarany przez ruch oporu, którego pan Krycia jest członkiem. Od tego czasu szantażyści zostawili nas w spokoju. (…) Przekonaliśmy się, że on jedynie jest nam naprawdę oddany i to bezinteresownie – pisali Hinda i Chanina Malachi w swoim dzienniku z czasów II wojny światowej.
W 1943 roku, tuż przed ostateczną likwidacją getta, Marian Krycia pomógł także Rubinsztajnowi i jego żonie. W marcu wydostał z getta Bronię Rubinsztajn, załatwił jej aryjskie dokumenty i przewiózł ją do Częstochowy. Tam, jako Polka, zgłosiła się „na roboty” do Niemiec, gdzie przetrwała do końca wojny.
W kwietniu 1943 roku Marian Krycia wyciągnął z przyzakładowego obozu pracy także Shlomo Rubinsztajna i zorganizował mu kryjówkę w lesie. Tam dostarczał mu żywność.
Było to możliwe przez pewien czas, do chwili, kiedy Marian Krycia prawdopodobnie w wyniku donosu został zatrzymany przez gestapo i za pomoc Żydom przetransportowany do Oświęcimia. Następnie skierowano do podobozu w Świętochłowicach, skąd Marianowi, jako jednemu z niewielu, udało się uciec. Miał fach w ręku, dlatego skierowano go do pracy, do komanda kolejowego, a ponieważ była to praca w terenie, to było trochę łatwiej „prysnąć” – mówi Jacek Kańczuga. Był poszukiwany listem gończym, do końca wojny się ukrywał. Mama dopiero w dniu ślubu w Sylwestra 1945/46 poznała jego prawdziwe nazwisko i dowiedziała się, że nie wychodzi za Jana Kowalskiego, a za Mariana Krycia – mówi Janina Kańczuga, córka Mariana.
W latach 70. Marian Krycia zaczął szukać kontaktu z przyjaciółmi, którym pomagał podczas wojny. Na rok przed śmiercią, udało mu się nawiązać z nimi ponowny kontakt dzięki ogłoszeniu zamieszczonemu w polskojęzycznej gazecie w Izraelu, dokąd wyjechali Rubinsztajnowie i Szermanowie tuż po wojnie.
Odnowienie kontaktów skutkowało złożeniem zeznań przez Żydów i przyznaniem Marianowi Krycia odznaczenia Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata w marcu 1979 roku. Jednak Marian zmarł kilka miesięcy później, w październiku i prawdopodobnie nie dowiedział się o odznaczeniu. Nie wiedziała o nim także jego rodzina. Informacja ta trafiła do rodziny Mariana Krycia dopiero po 28 latach, za pośrednictwem Politechniki Wrocławskiej, której pracownicy przygotowywali publikację o absolwentach uczelni, którzy przeszli przez niemieckie obozy zagłady. Przyznany ojcu medal Janina Kańczuga odebrała podczas uroczystości w 2018 roku.
Ojciec był odważną osobą…piętno obozu było. Był bardzo nerwowy, ale to był dobry człowiek. Jak trzeba było komuś pomóc, to zawsze można było na niego liczyć ¬¬– mówi Janina Kańczuga.

Opowiadamy o Polakach:
- Marian Krycia – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata

Otrzymali pomoc:
- Chanina Szerman (później Malachi)
- Maria Szerman (później Hinda Malachi)
- Bronia Rubinsztajn
- Shlomo Rubinsztajn

Opowiada:
- Janina Kańczuga – córka Mariana Krycia, Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata
- Jacek Kańczuga – zięć Mariana Krycia

My, Żydzi z Klimontowa – historia rodziny Politów, Goźlice, gm. Klimontów
2020-05-18 13:39:02

„Widzę to wszystko…to podwórko i jak oni biegną do nas do domu…w tym jestem” – mówi z przejęciem pani Leokadia Oszczudłowska, córka Marii i Andrzeja Politów oraz siostra Wacława, odznaczonych medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Maria i Andrzej Politowie mieszkali z pięciorgiem swoich dzieci w Goźlicach. Prowadzili duże, ok 20-hektarowe gospodarstwo, z którego się utrzymywali. Pani Leokadia urodziła się w 1930 roku. Kiedy jej rodzina zaczęła ukrywać Żydów, miała 13 lat. Wspomina, że żydowska rodzina Zilberbergów przed wojną mieszkała w Klimontowie i cieszyła się powszechnym uznaniem. Ojciec rodziny był bardzo dobrym i uczciwym krawcem. Pracowali z nim dwaj synowie: Moris i Arie. Pomagały im też dwie córki. Politowie często składali u nich zamówienia. Kiedy w 1942 roku zaczęto mówić o wywózce Żydów z Klimontowa, Zilberberg zwrócił się do Andrzeja Polita z prośbą, aby przechował jednego z jego synów, Morisa. „On powiedział: ozłocimy was, panie Polit... Tatuś kategorycznie odmówił. Powiedział: ja mam pięcioro dzieci…nie mogę wziąć. Niedługo potem ich zabrali” – wzrusza się pani Leokadia. Bracia Zilberbergowie trafili do getta w Sandomierzu, a następnie do obozu w Pionkach. Jako dobrzy krawcowie, szyli dla Niemców. Wiosną 1943 roku udało im się uciec. Idąc tylko nocami, przez pola i zboża, skrajnie wycieńczeni dotarli do Goźlic. Nocą zapukali do domu Politów. „Ktoś puka do okna. Mamusia pyta: Kto tam? A oni na to: My, Żydzi z Klimontowa” – opowiada Leokadia Oszczudłowska. Dodaje, że tata i najstarszy brat zgodzili się wtedy, aby ich przyjąć. „Oni przyszli tacy wygłodniali, zmęczeni, mówią, że nie jedli ileś dni. Mamusia ugotowała jajka, zrobiła kawę z mlekiem. Później mówili, że to było coś najlepszego, co jedli w życiu” – dodaje pani Leokadia. Zorganizowano dla nich kryjówkę pod podłogą w stodole. Do wykopanego dołu nakładziono słomy, dano im pierzyny. Nocami, szczególnie zimą, po upewnieniu się, że nikt nie zauważy, zabierano ich do domu, żeby mogli przespać się w cieple. Były też zagrożenia – wspomina pani Leokadia. Jej bracia, Wacław i Marian działali w partyzantce. Zdarzało się, że w stodole, nad kryjówką Żydów nocowały duże grupy partyzantów. Politowie nie zdecydowali się powiedzieć im, że ukrywają Żydów. Były też niespodziewane wizyty Niemców. Na szczęście nigdy nie przeprowadzili oni rewizji w gospodarstwie. Moris i Arie wszystkie wydarzenia obserwowali przez szpary w swojej kryjówce. Byli też w kontakcie z innymi ukrywanymi Żydami i dziwili się, że Politowie nie żądają żadnej zapłaty za ukrywanie ich. Zaraz po wojnie bracia Zilberbergowie wyjechali do Kanady. Przez wiele lat utrzymywali kontakt z rodziną Politów, szczególnie z Marią, która pamiętnej nocy 1943 roku przyjęła ich i nakarmiła. Maria, Andrzej i Wacław zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w 1981 roku. Opowiadamy o Polakach: - Maria Polit – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata - Andrzej Polit – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata - Wacław Polit – syn Marii i Andrzeja, Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Ukrywani: - Moshe (Moris) Zilberberg - Arie Zilberberg Opowiada: - Leokadia Oszczudłowska – córka Marii i Andrzeja Politów, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata - Robert Oszczudłowski – wnuk Marii i Andrzeja Politów - Marta Oszczudłowska – prawnuczka Marii i Andrzeja Politów
„Widzę to wszystko…to podwórko i jak oni biegną do nas do domu…w tym jestem” – mówi z przejęciem pani Leokadia Oszczudłowska, córka Marii i Andrzeja Politów oraz siostra Wacława, odznaczonych medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
Maria i Andrzej Politowie mieszkali z pięciorgiem swoich dzieci w Goźlicach. Prowadzili duże, ok 20-hektarowe gospodarstwo, z którego się utrzymywali. Pani Leokadia urodziła się w 1930 roku. Kiedy jej rodzina zaczęła ukrywać Żydów, miała 13 lat.
Wspomina, że żydowska rodzina Zilberbergów przed wojną mieszkała w Klimontowie i cieszyła się powszechnym uznaniem. Ojciec rodziny był bardzo dobrym i uczciwym krawcem. Pracowali z nim dwaj synowie: Moris i Arie. Pomagały im też dwie córki. Politowie często składali u nich zamówienia.
Kiedy w 1942 roku zaczęto mówić o wywózce Żydów z Klimontowa, Zilberberg zwrócił się do Andrzeja Polita z prośbą, aby przechował jednego z jego synów, Morisa. „On powiedział: ozłocimy was, panie Polit... Tatuś kategorycznie odmówił. Powiedział: ja mam pięcioro dzieci…nie mogę wziąć. Niedługo potem ich zabrali” – wzrusza się pani Leokadia.
Bracia Zilberbergowie trafili do getta w Sandomierzu, a następnie do obozu w Pionkach. Jako dobrzy krawcowie, szyli dla Niemców. Wiosną 1943 roku udało im się uciec. Idąc tylko nocami, przez pola i zboża, skrajnie wycieńczeni dotarli do Goźlic. Nocą zapukali do domu Politów. „Ktoś puka do okna. Mamusia pyta: Kto tam? A oni na to: My, Żydzi z Klimontowa” – opowiada Leokadia Oszczudłowska. Dodaje, że tata i najstarszy brat zgodzili się wtedy, aby ich przyjąć. „Oni przyszli tacy wygłodniali, zmęczeni, mówią, że nie jedli ileś dni. Mamusia ugotowała jajka, zrobiła kawę z mlekiem. Później mówili, że to było coś najlepszego, co jedli w życiu” – dodaje pani Leokadia.
Zorganizowano dla nich kryjówkę pod podłogą w stodole. Do wykopanego dołu nakładziono słomy, dano im pierzyny. Nocami, szczególnie zimą, po upewnieniu się, że nikt nie zauważy, zabierano ich do domu, żeby mogli przespać się w cieple. Były też zagrożenia – wspomina pani Leokadia. Jej bracia, Wacław i Marian działali w partyzantce. Zdarzało się, że w stodole, nad kryjówką Żydów nocowały duże grupy partyzantów. Politowie nie zdecydowali się powiedzieć im, że ukrywają Żydów. Były też niespodziewane wizyty Niemców. Na szczęście nigdy nie przeprowadzili oni rewizji w gospodarstwie. Moris i Arie wszystkie wydarzenia obserwowali przez szpary w swojej kryjówce. Byli też w kontakcie z innymi ukrywanymi Żydami i dziwili się, że Politowie nie żądają żadnej zapłaty za ukrywanie ich.
Zaraz po wojnie bracia Zilberbergowie wyjechali do Kanady. Przez wiele lat utrzymywali kontakt z rodziną Politów, szczególnie z Marią, która pamiętnej nocy 1943 roku przyjęła ich i nakarmiła.
Maria, Andrzej i Wacław zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w 1981 roku.


Opowiadamy o Polakach:
- Maria Polit – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata
- Andrzej Polit – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata
- Wacław Polit – syn Marii i Andrzeja, Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata

Ukrywani:
- Moshe (Moris) Zilberberg
- Arie Zilberberg

Opowiada:
- Leokadia Oszczudłowska – córka Marii i Andrzeja Politów, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata
- Robert Oszczudłowski – wnuk Marii i Andrzeja Politów
- Marta Oszczudłowska – prawnuczka Marii i Andrzeja Politów

Byli ludzie i ludziska – Marianna i Szczepan Hara, Rytwiany
2020-05-18 13:35:43

W 1996 roku podczas dwóch uroczystości w Polsce medale Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata odebrali przedstawiciele 7 rodzin z Rytwian i Czajkowa. Ponad 50 lat wcześniej, w czasie II wojny światowej wszyscy odznaczeni solidarnie zaangażowali się w pomoc kilkunastu Żydom, którzy przebywali w getcie w Staszowie. Pomoc zainicjowała młoda nauczycielka Irena Dyrcz. Zorganizowała ona ucieczkę Żydów z getta i przy współpracy z Marią i Szczepanem Gawłami namówiła grupę Polaków do udzielenia schronienia uciekinierom. Wśród ukrywających była m.in. Marianna Hara i jej mąż Szczepan. Jak wspomina syn odznaczonych Jan Hara, właściwie to nie rodzice, a dziadek, Jan Kotlarz, zdecydował, że w gospodarstwie ukryją Żydów. Znał ich jeszcze sprzed wojny. Wspólnie z zięciem wykopał dla nich kryjówkę w ziemi, pod podłogą domu. Wejście znajdowało się w podłodze wykonanej z desek i było zasunięte łóżkiem. Żydzi ukrywali się tam szczególnie zimą. Według wspomnień Marianny Hary, w jej domu ukrywał się Szymon Rottenberg, który był fotografem, Elias Frydman – dentysta oraz Meir Bydlowski. Z zapisów na stronie Yad Vashem wynika, że schronienie znalazł tam też Samuel Szaniecki. Marianna Hara gotowała dla ukrywających się obiady. Jej ojciec, Jan Kotlarz i mąż Szczepan Hara dbali o zaopatrzenie i niejednokrotnie za pieniądze przekazywane przez Żydów kupowali żywność. Na posiłki przychodzili także Żydzi, którzy ukrywali się w innych miejscach. Prawdopodobnie ukrywani nie tylko kontaktowali się ze sobą, w czym, jak wspomina Jan Hara, pomagał im m.in. jego dziadek Jan Kotlarz, ale także zmieniali miejsca ukrycia i przemieszczali się pomiędzy gospodarstwami polskich rodzin, zaangażowanych w pomoc. Według świadectw opublikowanych na stronie Yad Vashem, u Antoniego Tutaka ukrył się Maurice Frydman (Freeman) i Alexander Erlichman. Z kolei u Marii i Szczepana Gawłów ukrywali się: Samuel Szaniecki, Szymon Rottenberg, Alexander Erlichman, Abe Sterbberg, Alexandra Frydman oraz Regina, Elias, Stefan i Maurice Frydman (Freeman). Ci sami Frydmanowie ukrywali się także u Katarzyny i Franciszka Brzyszczów, u Janiny, Ireny i Michała Dylów oraz u Reginy Ślęzak-Gawlak z d. Dyl. Polacy ratujący Żydów byli zagrożeni nie tylko ze strony niemieckiego okupanta, ale także ze strony m.in. bandyckich grup rabunkowych, złożonych z Polaków. Właśnie taka grupa napadła na Katarzynę i Franciszka Brzyszczów, żądając wydania ukrywanych Żydów. Brzyszczowie zostali pobici, ale nie wydali nikogo z ukrywanych, ani z ukrywających. Podobny napad o charakterze rabunkowym miał miejsce także u Gawłów. Szczepan Gaweł został zamordowany. Byli ludzie i ludziska – wzdycha Jan Hara. Mimo tej tragedii, nikt nie wydał Żydów, a pozostali Polacy zaangażowani w pomoc nie zaprzestali jej udzielać, dzięki czemu ocalili ukrywanych – mówią historycy Ewa Kołomańska i dr Tomasz Domański. Wszyscy ukrywani Żydzi szczęśliwie przeżyli okupację i wyjechali z kraju. Opowiadamy o Polakach: - Marianna Hara – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata - Szczepan Hara – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Z tą historią wiąże się też pomoc udzielana przez Polaków: - Janina, Irena i Michał Dyl, - Irena Dyrcz, - Antoni Tutak, - Regina Ślęzak-Gawlak, - Katarzyna i Franciszek Brzyszcz, - Maria i Szczepan Gaweł Ukrywani: - Elias Frydman (Freeman) - Szymon Rottenberg - Samuel Szaniecki - Meir Bydlowski Opowiada: - Jan Hara – syn Marianny i Szczepana, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata
W 1996 roku podczas dwóch uroczystości w Polsce medale Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata odebrali przedstawiciele 7 rodzin z Rytwian i Czajkowa.
Ponad 50 lat wcześniej, w czasie II wojny światowej wszyscy odznaczeni solidarnie zaangażowali się w pomoc kilkunastu Żydom, którzy przebywali w getcie w Staszowie.
Pomoc zainicjowała młoda nauczycielka Irena Dyrcz. Zorganizowała ona ucieczkę Żydów z getta i przy współpracy z Marią i Szczepanem Gawłami namówiła grupę Polaków do udzielenia schronienia uciekinierom.
Wśród ukrywających była m.in. Marianna Hara i jej mąż Szczepan. Jak wspomina syn odznaczonych Jan Hara, właściwie to nie rodzice, a dziadek, Jan Kotlarz, zdecydował, że w gospodarstwie ukryją Żydów. Znał ich jeszcze sprzed wojny. Wspólnie z zięciem wykopał dla nich kryjówkę w ziemi, pod podłogą domu. Wejście znajdowało się w podłodze wykonanej z desek i było zasunięte łóżkiem. Żydzi ukrywali się tam szczególnie zimą.
Według wspomnień Marianny Hary, w jej domu ukrywał się Szymon Rottenberg, który był fotografem, Elias Frydman – dentysta oraz Meir Bydlowski. Z zapisów na stronie Yad Vashem wynika, że schronienie znalazł tam też Samuel Szaniecki.
Marianna Hara gotowała dla ukrywających się obiady. Jej ojciec, Jan Kotlarz i mąż Szczepan Hara dbali o zaopatrzenie i niejednokrotnie za pieniądze przekazywane przez Żydów kupowali żywność. Na posiłki przychodzili także Żydzi, którzy ukrywali się w innych miejscach.
Prawdopodobnie ukrywani nie tylko kontaktowali się ze sobą, w czym, jak wspomina Jan Hara, pomagał im m.in. jego dziadek Jan Kotlarz, ale także zmieniali miejsca ukrycia i przemieszczali się pomiędzy gospodarstwami polskich rodzin, zaangażowanych w pomoc. Według świadectw opublikowanych na stronie Yad Vashem, u Antoniego Tutaka ukrył się Maurice Frydman (Freeman) i Alexander Erlichman. Z kolei u Marii i Szczepana Gawłów ukrywali się: Samuel Szaniecki, Szymon Rottenberg, Alexander Erlichman, Abe Sterbberg, Alexandra Frydman oraz Regina, Elias, Stefan i Maurice Frydman (Freeman). Ci sami Frydmanowie ukrywali się także u Katarzyny i Franciszka Brzyszczów, u Janiny, Ireny i Michała Dylów oraz u Reginy Ślęzak-Gawlak z d. Dyl.
Polacy ratujący Żydów byli zagrożeni nie tylko ze strony niemieckiego okupanta, ale także ze strony m.in. bandyckich grup rabunkowych, złożonych z Polaków. Właśnie taka grupa napadła na Katarzynę i Franciszka Brzyszczów, żądając wydania ukrywanych Żydów. Brzyszczowie zostali pobici, ale nie wydali nikogo z ukrywanych, ani z ukrywających. Podobny napad o charakterze rabunkowym miał miejsce także u Gawłów. Szczepan Gaweł został zamordowany. Byli ludzie i ludziska – wzdycha Jan Hara. Mimo tej tragedii, nikt nie wydał Żydów, a pozostali Polacy zaangażowani w pomoc nie zaprzestali jej udzielać, dzięki czemu ocalili ukrywanych – mówią historycy Ewa Kołomańska i dr Tomasz Domański.
Wszyscy ukrywani Żydzi szczęśliwie przeżyli okupację i wyjechali z kraju.


Opowiadamy o Polakach:
- Marianna Hara – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata
- Szczepan Hara – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata

Z tą historią wiąże się też pomoc udzielana przez Polaków:
- Janina, Irena i Michał Dyl,
- Irena Dyrcz,
- Antoni Tutak,
- Regina Ślęzak-Gawlak,
- Katarzyna i Franciszek Brzyszcz,
- Maria i Szczepan Gaweł

Ukrywani:
- Elias Frydman (Freeman)
- Szymon Rottenberg
- Samuel Szaniecki
- Meir Bydlowski

Opowiada:
- Jan Hara – syn Marianny i Szczepana, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata

Życie jest najważniejsze – Helena Senderska, Teofil Nowak, Radkowice/ Bronkowice, gm. Pawłów
2020-05-18 13:33:53

Szkoda, że dopiero teraz się o tym mówi, ale do lat 90. w domu na ten temat się nie mówiło, nie wolno było…to był temat tabu – zaczyna swoją opowieść Ireneusz Senderski, który w czasie II wojny światowej był kilkuletnim chłopcem… Podczas wojny wraz z rodzicami i starszą o dwa lata siostrą mieszkał w leśniczówce w Radkowicach (gm. Pawłów). Jego tata, Czesław Senderski był leśniczym. Mama, Helena z domu Nowak, nie była typową, wiejską kobietą. Słynęła z zamiłowania do koni, nosiła bryczesy i grała w karty. To byli odważni ludzie – wspomina Ireneusz Senderski. Od początku wojny starali się pomagać ludności żydowskiej, np. przekazując im żywność. Mieli kontakty z innymi zaangażowanymi w pomoc, m.in. Teofilem Nowakiem (bratem Heleny) i Janem Ciokiem z Wąchocka, który pracował w zakładach amunicji w Wierzbniku. W zorganizowanym tam obozie pracy dla Żydów pracowały m.in. siostry: Tema i Fela Zylbersztajn, pochodzące prawdopodobnie z Łodzi. Jan Ciok wspólnie z Senderskimi i Teofilem Nowakiem postanowili im pomóc. Najpierw uratowano starszą z sióstr, Temę. Miała ona opuścić kolumnę Żydów wracających z pracy do getta i spotkać się w umówionym miejscu z Janem Ciokiem. Ponieważ miała aryjską urodę i doskonale mówiła po polsku, łatwo wtopiła się w uliczny tłum. Jan Ciok ukrył ją w domu Teofila Nowaka w Bronkowicach Kilka dni później wyprowadził z getta także młodszą Felę. Dziewczyna była chora na tyfus. Gdyby nie udało się jej wyprowadzić, to Niemcy by ją zabili, bo to była ciężka choroba – mówi Ireneusz Senderski. Fela dochodziła do zdrowia w domu jego rodziców, w Radkowicach. Helena i Czesław sprowadzili akuszerkę, która podpowiadała, jak opiekować się chorą. Fela bardzo dobrze mówiła po niemiecku. Kiedy wyzdrowiała, Teofil Nowak zorganizował dla niej aryjskie dokumenty. Wtedy jako Polka, zgłosiła się „na roboty” do Niemiec. Z kolei Tema posługiwała się dokumentami na nazwisko Teresa Śmiechowska. Zamieszkała u Teofila Nowaka. Zajęła się opieką nad jego 6-letnim synem, prowadzeniem gospodarstwa i pomocą w sklepie Teofila. Cichaczem dawała nam cukierki, tak, żeby wujek nie widział- wspomina ze śmiechem Ireneusz Senderski. Często też odwiedzała Senderskich w Radkowicach, pomagając wspólnie z Felą w opiece nad Ireneuszem i jego siostrą. Bawiliśmy się razem, jeść nam dawały, uczyły czytać, pisać. Bardzo fajne były. Wymagały porządku w pokoju. Nie mogłem bałaganić, ani moja siostra. Pamiętam, że jedna żądała, żebym się nauczył mycia szklanek. Z tym miałem kłopot. Kilka razy potłukłem. Ale później zawsze dbałem o porządek – mówi Ireneusz Senderski, uśmiechając się do swoich wspomnień. Tema i Fela były przedstawiane jako kuzynki Senderskich z Wrocławia. Jednak ludzie zaczęli plotkować na temat ich pochodzenia… Ktoś zaczął podejrzewać, że to Żydówki. Plotki dotarły do Niemców, którzy pod koniec wojny aresztowali Temę, a także Teofila Nowaka i Czesława Senderskiego. Cała trójka spędziła przynajmniej tydzień w więzieniu w Wierzbniku-Starachowicach. Ireneusz Senderski wspomina, że Tema dostawała różne zadania do wykonania, bo Niemcy liczyli na to, że coś zdradzi jej żydowskie pochodzenie. Jednak tak się nie stało i cała trójka po pewnym czasie została wypuszczona. Tema przetrwała w domu Teofila do końca wojny. Kiedy nadszedł front, spotkała się z bratem, który był w wojsku rosyjskim oraz z najmłodszą siostrą, czwartą z rodzeństwa. Najpierw wspólnie wyjechali w okolice Szczecina, a potem każde z nich obrało inny kierunek: Szwecja, Stany Zjednoczone i Izrael. Dopiero w 1992 roku ukrywani nawiązali kontakt z Senderskimi, w wyniku czego w 1994 roku Helena Senderska i jej brat Teofil Nowak, a także Jan Ciok otrzymali medal Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Opowiadamy o Polakach: - Helena Senderska, z d. Nowak – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata - Teofil Nowak – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata - Czesław Senderski – mąż Heleny Ukrywani: - Tema Zylbersztajn (ukrywana jako: Teresa Śmiechowska) - Fela Zylbersztajn (ukrywana jako: Władysława Radło) Opowiada: - Ireneusz Senderski – syn Heleny Senderskiej, Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata
Szkoda, że dopiero teraz się o tym mówi, ale do lat 90. w domu na ten temat się nie mówiło, nie wolno było…to był temat tabu – zaczyna swoją opowieść Ireneusz Senderski, który w czasie II wojny światowej był kilkuletnim chłopcem…
Podczas wojny wraz z rodzicami i starszą o dwa lata siostrą mieszkał w leśniczówce w Radkowicach (gm. Pawłów). Jego tata, Czesław Senderski był leśniczym. Mama, Helena z domu Nowak, nie była typową, wiejską kobietą. Słynęła z zamiłowania do koni, nosiła bryczesy i grała w karty. To byli odważni ludzie – wspomina Ireneusz Senderski.
Od początku wojny starali się pomagać ludności żydowskiej, np. przekazując im żywność. Mieli kontakty z innymi zaangażowanymi w pomoc, m.in. Teofilem Nowakiem (bratem Heleny) i Janem Ciokiem z Wąchocka, który pracował w zakładach amunicji w Wierzbniku. W zorganizowanym tam obozie pracy dla Żydów pracowały m.in. siostry: Tema i Fela Zylbersztajn, pochodzące prawdopodobnie z Łodzi. Jan Ciok wspólnie z Senderskimi i Teofilem Nowakiem postanowili im pomóc.
Najpierw uratowano starszą z sióstr, Temę. Miała ona opuścić kolumnę Żydów wracających z pracy do getta i spotkać się w umówionym miejscu z Janem Ciokiem. Ponieważ miała aryjską urodę i doskonale mówiła po polsku, łatwo wtopiła się w uliczny tłum. Jan Ciok ukrył ją w domu Teofila Nowaka w Bronkowicach Kilka dni później wyprowadził z getta także młodszą Felę. Dziewczyna była chora na tyfus. Gdyby nie udało się jej wyprowadzić, to Niemcy by ją zabili, bo to była ciężka choroba – mówi Ireneusz Senderski. Fela dochodziła do zdrowia w domu jego rodziców, w Radkowicach. Helena i Czesław sprowadzili akuszerkę, która podpowiadała, jak opiekować się chorą. Fela bardzo dobrze mówiła po niemiecku. Kiedy wyzdrowiała, Teofil Nowak zorganizował dla niej aryjskie dokumenty. Wtedy jako Polka, zgłosiła się „na roboty” do Niemiec.
Z kolei Tema posługiwała się dokumentami na nazwisko Teresa Śmiechowska. Zamieszkała u Teofila Nowaka. Zajęła się opieką nad jego 6-letnim synem, prowadzeniem gospodarstwa i pomocą w sklepie Teofila. Cichaczem dawała nam cukierki, tak, żeby wujek nie widział- wspomina ze śmiechem Ireneusz Senderski. Często też odwiedzała Senderskich w Radkowicach, pomagając wspólnie z Felą w opiece nad Ireneuszem i jego siostrą. Bawiliśmy się razem, jeść nam dawały, uczyły czytać, pisać. Bardzo fajne były. Wymagały porządku w pokoju. Nie mogłem bałaganić, ani moja siostra. Pamiętam, że jedna żądała, żebym się nauczył mycia szklanek. Z tym miałem kłopot. Kilka razy potłukłem. Ale później zawsze dbałem o porządek – mówi Ireneusz Senderski, uśmiechając się do swoich wspomnień.
Tema i Fela były przedstawiane jako kuzynki Senderskich z Wrocławia. Jednak ludzie zaczęli plotkować na temat ich pochodzenia… Ktoś zaczął podejrzewać, że to Żydówki. Plotki dotarły do Niemców, którzy pod koniec wojny aresztowali Temę, a także Teofila Nowaka i Czesława Senderskiego. Cała trójka spędziła przynajmniej tydzień w więzieniu w Wierzbniku-Starachowicach. Ireneusz Senderski wspomina, że Tema dostawała różne zadania do wykonania, bo Niemcy liczyli na to, że coś zdradzi jej żydowskie pochodzenie. Jednak tak się nie stało i cała trójka po pewnym czasie została wypuszczona.
Tema przetrwała w domu Teofila do końca wojny. Kiedy nadszedł front, spotkała się z bratem, który był w wojsku rosyjskim oraz z najmłodszą siostrą, czwartą z rodzeństwa. Najpierw wspólnie wyjechali w okolice Szczecina, a potem każde z nich obrało inny kierunek: Szwecja, Stany Zjednoczone i Izrael.
Dopiero w 1992 roku ukrywani nawiązali kontakt z Senderskimi, w wyniku czego w 1994 roku Helena Senderska i jej brat Teofil Nowak, a także Jan Ciok otrzymali medal Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

Opowiadamy o Polakach:
- Helena Senderska, z d. Nowak – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata
- Teofil Nowak – Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata
- Czesław Senderski – mąż Heleny

Ukrywani:
- Tema Zylbersztajn (ukrywana jako: Teresa Śmiechowska)
- Fela Zylbersztajn (ukrywana jako: Władysława Radło)

Opowiada:
- Ireneusz Senderski – syn Heleny Senderskiej, Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata

To nie mogło się zdarzyć – Ewelina Lipko-Lipczyńska, Ostrowiec Św.
2020-05-18 13:32:15

Ewelina Lipko-Lipczyńska (z domu Szymańska) spędzała lato 1939 roku w rodzinnym domu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jej ojciec Jan (podobnie jak nieżyjąca już matka Wiktoria), był uznanym nauczycielem w Liceum im. Joachima Chreptowicza. Szkoła znajdowała się zaledwie 150 metrów od domu, w którym mieszkali Szymańscy. Nadszedł wrzesień. Wybuchła wojna. Ewelina Lipko-Lipczyńska na cały ten czas pozostała w domu wraz z ojcem. Ich adres: ul. Polna 52 zapisał się w pamięci wielu osób, które odwiedzając ten dom, przetrwały okupację… „nazywany był w języku wtajemniczonych Pensjonatem Papy Szymańskiego” – pisała po wojnie w liście do Tadeusza Farbisza Ewelina Lipko-Lipczyńska. Budynek istnieje do dziś, tylko jego zewnętrzny wygląd się zmienił – mówi Lucjan Stojek, który w 1957 roku zaczął pracować w Liceum im. Joachima Chreptowicza, gdzie poznał Ewelinę Lipko-Lipczyńską. Przez cały okres wojny przewinęło się przez nasz dom około 50 osób, które dłużej lub krócej mieszkały z nami lub uzyskały doraźną pomoc. Byli i tacy, którzy przeżyli z nami cały okres wojny. Wśród uratowanych większość stanowili Żydzi (…) Byli też i Polacy, poszukiwani przez gestapo – cytuje wspomnienia Eweliny Lipko-Lipczyńskiej Urszula Heba, nauczycielka języka polskiego w LO im. Joachima Chreptowicza. Z ostrowieckiego getta Ewelina uratowała m.in. swoją szkolną koleżankę Różę Rosenman. Jej pobyt próbowano zalegalizować, załatwiając dla niej dokumenty wyznania mahometańskiego. Pomógł w tym pochodzący z Kresów Wschodnich szwagier Eweliny Lipko-Lipczyńskiej. Ewelina wraz z ojcem uratowała też m.in. Cyrlę Rakocz, matkę z dwójką dzieci. Ze wspomnień wynika, że czasem w ciągu jednego dnia w domu przy ul Polnej 52 przebywało nawet 25 osób. To było rzeczą nieprawdopodobną. To nie mogło się zdarzyć, nie mogło dziać się przez długie 5 lat pod okiem sztabu niemieckiego, obok koszar zapełnionych niemieckimi żołnierzami, na oczach sąsiadów - pisała po latach Ewelina Lipko-Lipczyńska. Jak udało się przetrwać wojnę bez niemieckich kontroli i dekonspiracji? Prawdopodobnie ratunkiem okazała się prowadzona przez Jana Szymańskiego stacja meteorologiczna. Okoliczni mieszkańcy uważali, że z tego powodu budynek jest pod szczególnym wpływem Niemców i nie należy się nim interesować – tłumaczy dr Tomasz Domański z IPN. Jan Szymański był nie tylko nauczycielem, ale także znanym społecznikiem. Działał wraz z córką Eweliną w PPS WRN (Polska Partia Socjalistyczna Wolność Równość Niepodległość), która wspierała jego działalność konspiracyjną w czasie wojny. Dzięki wsparciu organizacji, możliwe było np. wydawanie prasy konspiracyjnej i wypłacanie wynagrodzenia nauczycielom zatrudnianym do prowadzenia w Ostrowcu tajnego nauczania na szczeblu szkoły średniej. W zajęcia, w których uczestniczyło ok 50 osób oraz w wydawanie prasy podziemnej angażował się m.in. aktor Dobiesław Damięcki, ukrywający się przed Niemcami, przez całą okupację ścigany listami gończymi. Podobnie jak wielu innych Polaków i Żydów wraz z żoną Ireną Górską-Damięcką znalazł schronienie w domu Suchorowskich. Następnie małżeństwo mieszkało u innej zaangażowanej rodziny w niedalekim Podszkodziu. Tam urodzili im się synowie: Maciej i Damian. Dobiesław angażował się także w organizowanie aryjskich dokumentów dla ratowanych Żydów. Po wojnie Ewelina Lipko-Lipczyńska uczyła w Liceum im. Joachima Chreptowicza, a od 1962 roku pracowała w szkole w Warszawie. W 1966 roku została odznaczona medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Wyróżnienie odebrała w Izraelu. Po powrocie do Polski zaczęły się jej kłopoty z komunistycznym aparatem władzy. Zaangażowała się w walkę z cenzurą i państwowym antysemityzmem. W efekcie, została zwolniona z pracy w szkole. „W 1969 roku byłam zmuszona do wyrzeczenia się obywatelstwa Polski Ludowej, żeby móc wyemigrować” – pisze w swoich wspomnieniach Ewelina Lipko-Lipczyńska. Do Szwecji dotarła w 1969 roku jako bezpaństwowiec. W 1996 roku otrzymała honorowe obywatelstwo Izraela. Opowiadamy o Polakach: - Ewelina Lipko-Lipczyńska – odznaczona medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata - Jan Szymański – ojciec Eweliny Lipko-Lipczyńskiej Ukrywani: - Róża Rosenman - Anna Dratwe (Bayer) - Jadwiga Lewicka (Reńska) - Stefania Dromlewicz - Cyrla Rakocz - Halina Mirowska - Maria Karaś - Wanda Wróblewska, Andrzej Wróblewski - Gurfinkiel (imię nieznane) - Róża Dembiszewska - Adam Sznajderman - Maria Ryba (Neuhof) Opowiada: - Lucjan Stojek – dyrektor Liceum im. Joachima Chreptowicza w latach 1976-1991 - Urszula Heba – nauczycielka języka polskiego w Liceum im. Joachima Chreptowicza - Barbara Podsiadło – nauczycielka języka polskiego w Liceum im. Joachima Chreptowicza
Ewelina Lipko-Lipczyńska (z domu Szymańska) spędzała lato 1939 roku w rodzinnym domu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jej ojciec Jan (podobnie jak nieżyjąca już matka Wiktoria), był uznanym nauczycielem w Liceum im. Joachima Chreptowicza. Szkoła znajdowała się zaledwie 150 metrów od domu, w którym mieszkali Szymańscy.
Nadszedł wrzesień. Wybuchła wojna. Ewelina Lipko-Lipczyńska na cały ten czas pozostała w domu wraz z ojcem. Ich adres: ul. Polna 52 zapisał się w pamięci wielu osób, które odwiedzając ten dom, przetrwały okupację… „nazywany był w języku wtajemniczonych Pensjonatem Papy Szymańskiego” – pisała po wojnie w liście do Tadeusza Farbisza Ewelina Lipko-Lipczyńska.
Budynek istnieje do dziś, tylko jego zewnętrzny wygląd się zmienił – mówi Lucjan Stojek, który w 1957 roku zaczął pracować w Liceum im. Joachima Chreptowicza, gdzie poznał Ewelinę Lipko-Lipczyńską.
Przez cały okres wojny przewinęło się przez nasz dom około 50 osób, które dłużej lub krócej mieszkały z nami lub uzyskały doraźną pomoc. Byli i tacy, którzy przeżyli z nami cały okres wojny. Wśród uratowanych większość stanowili Żydzi (…) Byli też i Polacy, poszukiwani przez gestapo – cytuje wspomnienia Eweliny Lipko-Lipczyńskiej Urszula Heba, nauczycielka języka polskiego w LO im. Joachima Chreptowicza.
Z ostrowieckiego getta Ewelina uratowała m.in. swoją szkolną koleżankę Różę Rosenman. Jej pobyt próbowano zalegalizować, załatwiając dla niej dokumenty wyznania mahometańskiego. Pomógł w tym pochodzący z Kresów Wschodnich szwagier Eweliny Lipko-Lipczyńskiej.
Ewelina wraz z ojcem uratowała też m.in. Cyrlę Rakocz, matkę z dwójką dzieci. Ze wspomnień wynika, że czasem w ciągu jednego dnia w domu przy ul Polnej 52 przebywało nawet 25 osób.
To było rzeczą nieprawdopodobną. To nie mogło się zdarzyć, nie mogło dziać się przez długie 5 lat pod okiem sztabu niemieckiego, obok koszar zapełnionych niemieckimi żołnierzami, na oczach sąsiadów - pisała po latach Ewelina Lipko-Lipczyńska.
Jak udało się przetrwać wojnę bez niemieckich kontroli i dekonspiracji? Prawdopodobnie ratunkiem okazała się prowadzona przez Jana Szymańskiego stacja meteorologiczna. Okoliczni mieszkańcy uważali, że z tego powodu budynek jest pod szczególnym wpływem Niemców i nie należy się nim interesować – tłumaczy dr Tomasz Domański z IPN.
Jan Szymański był nie tylko nauczycielem, ale także znanym społecznikiem. Działał wraz z córką Eweliną w PPS WRN (Polska Partia Socjalistyczna Wolność Równość Niepodległość), która wspierała jego działalność konspiracyjną w czasie wojny. Dzięki wsparciu organizacji, możliwe było np. wydawanie prasy konspiracyjnej i wypłacanie wynagrodzenia nauczycielom zatrudnianym do prowadzenia w Ostrowcu tajnego nauczania na szczeblu szkoły średniej. W zajęcia, w których uczestniczyło ok 50 osób oraz w wydawanie prasy podziemnej angażował się m.in. aktor Dobiesław Damięcki, ukrywający się przed Niemcami, przez całą okupację ścigany listami gończymi. Podobnie jak wielu innych Polaków i Żydów wraz z żoną Ireną Górską-Damięcką znalazł schronienie w domu Suchorowskich. Następnie małżeństwo mieszkało u innej zaangażowanej rodziny w niedalekim Podszkodziu. Tam urodzili im się synowie: Maciej i Damian. Dobiesław angażował się także w organizowanie aryjskich dokumentów dla ratowanych Żydów.
Po wojnie Ewelina Lipko-Lipczyńska uczyła w Liceum im. Joachima Chreptowicza, a od 1962 roku pracowała w szkole w Warszawie. W 1966 roku została odznaczona medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Wyróżnienie odebrała w Izraelu. Po powrocie do Polski zaczęły się jej kłopoty z komunistycznym aparatem władzy. Zaangażowała się w walkę z cenzurą i państwowym antysemityzmem. W efekcie, została zwolniona z pracy w szkole. „W 1969 roku byłam zmuszona do wyrzeczenia się obywatelstwa Polski Ludowej, żeby móc wyemigrować” – pisze w swoich wspomnieniach Ewelina Lipko-Lipczyńska. Do Szwecji dotarła w 1969 roku jako bezpaństwowiec. W 1996 roku otrzymała honorowe obywatelstwo Izraela.

Opowiadamy o Polakach:
- Ewelina Lipko-Lipczyńska – odznaczona medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata
- Jan Szymański – ojciec Eweliny Lipko-Lipczyńskiej
Ukrywani:
- Róża Rosenman
- Anna Dratwe (Bayer)
- Jadwiga Lewicka (Reńska)
- Stefania Dromlewicz
- Cyrla Rakocz
- Halina Mirowska
- Maria Karaś
- Wanda Wróblewska, Andrzej Wróblewski
- Gurfinkiel (imię nieznane)
- Róża Dembiszewska
- Adam Sznajderman
- Maria Ryba (Neuhof)

Opowiada:
- Lucjan Stojek – dyrektor Liceum im. Joachima Chreptowicza w latach 1976-1991
- Urszula Heba – nauczycielka języka polskiego w Liceum im. Joachima Chreptowicza
- Barbara Podsiadło – nauczycielka języka polskiego w Liceum im. Joachima Chreptowicza

Tchórz by tego nie zrobił… - Rodzina Suchorowskich, Rytwiany
2020-05-18 13:30:29

Gdy wybuchła wojna, Szalom Mandel z żoną Chają i dziećmi mieszkali w Staszowie. Kiedy sytuacja Żydów zaczęła się znacznie pogarszać i pojawiły się informacje o likwidacji getta oraz planowanej wywózce, ojciec rodziny zaczął szukać pomocy. Przygotował dla siebie i swoich bliskich kryjówkę w lesie. Jednak ukrywanie się tam przez długi czas nie było możliwe. Postanowił więc wykorzystać przedwojenne znajomości z mieszkańcami Rytwian i zwrócił się o pomoc do Weroniki Rajczak. To właśnie w jej domu rodzina przetrwała najtrudniejsze dla Żydów trzy miesiące 1942 roku. Po pewnym czasie pojawiły się jednak obawy, że ukrywani mogą zostać odnalezieni. Ponownie więc ukryli się w lesie, a Szalom Mandel zaczął szukać kolejnej kryjówki. „Mój dziadek Szczepan Suchorowski pracował w lesie” – wspomina pani Henryka Przewoźnik. Tam spotkał Szaloma, z którym znał się jeszcze sprzed wojny. „Ten jego kolega zaczął go prosić: Szczepanek, weź nas, Szczepanek weź nas…bo to już szła zima…mówił: bo my tu w lochu przez zimę umarzniemy…” – opowiada Cecylia Suchorowska, synowa Szczepana Suchorowskiego. Po uzgodnieniu z żoną, Anielą, Szczepan Suchorowski sprowadził żydowską rodzinę do swojego domu, który znajdował się na uboczu w Rytwianach, ok 900 metrów od głównej drogi, przy której znajdowała się większość gospodarstw. W pomoc ukrywanej rodzinie zaangażował się Jan Suchorowski, 12-letni syn Szczepana i Anieli. Był odpowiedzialny m.in. za pilnowanie, czy nie nadjeżdżają Niemcy. Na polecenie mamy robił też zakupy. „Tata miał szczęście, że ci, którzy donosili Niemcom, nigdy go nie zaczepiali” – opowiada Henryka Przewoźnik. Mandel wraz z rodziną ukrywał się w domu Suchorowskich, mieszkając wspólnie z nimi do końca wojny. „Samo to, że nie było żadnej kontroli… bo w sytuacji zagrożenia ukrywali się na górze, uciekając po drabinie i chowając się w sianie…ale przecież Niemiec by ich tam znalazł…to tylko Bóg ochronił naszą rodzinę, bo ani nas, ani ich dziś by nie było ” – mówią po latach Henryka Przewoźnik i Cecylia Suchorowska. 16 lat temu Bronia, jedna z ukrywanych, zaczęła szukać rodzin, które pomogły jej podczas wojny i ponownie trafiła do Suchorowskich w Rytwianach. „To było 15 sierpnia, przyjechała z dziećmi i wnukami… Tata mówi do niej: no była tu taka Bronia, ale już podobnież nie żyje. A ona na to: ta Bronia to jestem ja…i to ty Jasiu? Jak się przytulili, to nie mogli się od siebie oderwać. Płakali jak małe dzieci, że po tylu latach udało im się szczęśliwie spotkać” – wspomina ze wzruszeniem Henryka Przewoźnik. Aniela i Szczepan Suchorowscy zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w 2002 roku. Opowiadamy o Polakach: - Szczepan Suchorowski - Aniela Suchorowska - Weronika Rajczak Ukrywani: - Szalom Mandel - Chaja Mandel wraz z dziećmi: - Moniek Mandel - Szmuel Mandel - Bracha (Bronia) Mandel - Róża Mandel Opowiada: - Cecylia Suchorowska – synowa Anieli i Szczepana Suchorowskich, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata - Henryka Przewoźnik – wnuczka Anieli i Szczepana Suchorowskich
Gdy wybuchła wojna, Szalom Mandel z żoną Chają i dziećmi mieszkali w Staszowie. Kiedy sytuacja Żydów zaczęła się znacznie pogarszać i pojawiły się informacje o likwidacji getta oraz planowanej wywózce, ojciec rodziny zaczął szukać pomocy. Przygotował dla siebie i swoich bliskich kryjówkę w lesie. Jednak ukrywanie się tam przez długi czas nie było możliwe. Postanowił więc wykorzystać przedwojenne znajomości z mieszkańcami Rytwian i zwrócił się o pomoc do Weroniki Rajczak. To właśnie w jej domu rodzina przetrwała najtrudniejsze dla Żydów trzy miesiące 1942 roku. Po pewnym czasie pojawiły się jednak obawy, że ukrywani mogą zostać odnalezieni. Ponownie więc ukryli się w lesie, a Szalom Mandel zaczął szukać kolejnej kryjówki.
„Mój dziadek Szczepan Suchorowski pracował w lesie” – wspomina pani Henryka Przewoźnik. Tam spotkał Szaloma, z którym znał się jeszcze sprzed wojny. „Ten jego kolega zaczął go prosić: Szczepanek, weź nas, Szczepanek weź nas…bo to już szła zima…mówił: bo my tu w lochu przez zimę umarzniemy…” – opowiada Cecylia Suchorowska, synowa Szczepana Suchorowskiego. Po uzgodnieniu z żoną, Anielą, Szczepan Suchorowski sprowadził żydowską rodzinę do swojego domu, który znajdował się na uboczu w Rytwianach, ok 900 metrów od głównej drogi, przy której znajdowała się większość gospodarstw.
W pomoc ukrywanej rodzinie zaangażował się Jan Suchorowski, 12-letni syn Szczepana i Anieli. Był odpowiedzialny m.in. za pilnowanie, czy nie nadjeżdżają Niemcy. Na polecenie mamy robił też zakupy. „Tata miał szczęście, że ci, którzy donosili Niemcom, nigdy go nie zaczepiali” – opowiada Henryka Przewoźnik.
Mandel wraz z rodziną ukrywał się w domu Suchorowskich, mieszkając wspólnie z nimi do końca wojny. „Samo to, że nie było żadnej kontroli… bo w sytuacji zagrożenia ukrywali się na górze, uciekając po drabinie i chowając się w sianie…ale przecież Niemiec by ich tam znalazł…to tylko Bóg ochronił naszą rodzinę, bo ani nas, ani ich dziś by nie było ” – mówią po latach Henryka Przewoźnik i Cecylia Suchorowska.
16 lat temu Bronia, jedna z ukrywanych, zaczęła szukać rodzin, które pomogły jej podczas wojny i ponownie trafiła do Suchorowskich w Rytwianach. „To było 15 sierpnia, przyjechała z dziećmi i wnukami… Tata mówi do niej: no była tu taka Bronia, ale już podobnież nie żyje. A ona na to: ta Bronia to jestem ja…i to ty Jasiu? Jak się przytulili, to nie mogli się od siebie oderwać. Płakali jak małe dzieci, że po tylu latach udało im się szczęśliwie spotkać” – wspomina ze wzruszeniem Henryka Przewoźnik.
Aniela i Szczepan Suchorowscy zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w 2002 roku.

Opowiadamy o Polakach:
- Szczepan Suchorowski
- Aniela Suchorowska
- Weronika Rajczak
Ukrywani:
- Szalom Mandel
- Chaja Mandel
wraz z dziećmi:
- Moniek Mandel
- Szmuel Mandel
- Bracha (Bronia) Mandel
- Róża Mandel
Opowiada:
- Cecylia Suchorowska – synowa Anieli i Szczepana Suchorowskich, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata
- Henryka Przewoźnik – wnuczka Anieli i Szczepana Suchorowskich

2 lata 6 miesięcy 8 dni – Rodzina Dajtrowskich, Rytwiany
2020-05-18 13:28:44

Anna i Andrzej Dajtrowscy mieszkali z dwiema córkami: Marią i Leokadią w gospodarstwie w Rytwianach. Utrzymywali się głównie z pola. Starsza córka, urodzona w 1922 roku Leokadia pomagała rodzicom finansowo, podejmując różne dorywcze prace. Pomagała m.in. żydowskiej rodzinie Hauerów ze Staszowa, wykonując dla nich podstawowe prace podczas szabatu. Kiedy sytuacja Żydów w czasie II wojny światowej zaczęła się pogarszać i pojawiły się informacje o planowanej wywózce ze Staszowa, Moshe Hauer poprosił Dajtrowskich o pomoc. Wspólnie zaczęli przygotowywać kryjówkę w gospodarstwie Dajtrowskich. Między stajnią, a domem zbudowano dodatkową ścianę, tworząc skrytkę o szerokości ok 1 metra. Umieszczono w niej 4 prycze, przykrywane workami po zbożu. Wejście było tylko przez strych. Najpierw do kryjówki trafiły dzieci Moshe Hauera oraz jego żona. 8 listopada 1942 roku on sam dołączył do swojej rodziny. Dzieci Hauerów: Edzia, Janek, Mania i Salek miały wtedy: 6, 8, 10 i 14 lat. Pewnego grudniowego dnia tego samego roku, Leokadia Dajtrowska przyprowadziła do domu kolejnych dwoje Żydów. Było to młode małżeństwo ze Staszowa: Hinda i Szymon Wolbromscy. Leokadia spotkała ich ukrywających się w rowie, bez żadnych bagaży i ciepłych ubrań. Okazało się, że wszystko stracili w miejscu poprzedniego ukrycia, skąd ostatecznie zostali wypędzeni. „Mama postanowiła ich wziąć” – wspomina Anna Garczyńska, córka Leokadii. „Dziadzio wtedy podniósł krzyk, że absolutnie! Getta w domu nie będzie robił, że on nie da rady…Jednak babcia Ania powiedziała, że trzeba ich przyjąć. Inaczej, zatrzymani przez kogoś mogą ze strachu wydać ukrywanie pozostałych osób. No i Wolbromscy zostali” – wspomina rodzinne opowiadania Anna Garczyńska. Odtąd wszyscy przebywali wspólnie w ciasnym schowku między ścianami. Gospodarstwo Dajtrowskich było kontrolowane przez Niemców i granatowych policjantów. O pierwszej kontroli rodzina dowiedziała się wcześniej. Postanowiono zrobić tymczasową kryjówkę poza gospodarstwem. W polu z ziemniakami wykopano dół, w którym Żydzi ukryli się na czas kontroli. Dół zastawiono deskami i zasypano ziemią, w której ponownie posadzono ziemniaki. Do dziś ukrywani i ich potomkowie z największym wzruszeniem wspominają tamte 36 godzin, które musieli spędzić pod ziemią, bez jedzenia i picia… Kolejnej kontroli dokonał granatowy policjant, który został skierowany do rodziny Dajtrowskich i mieszkał z nimi przez 2 tygodnie. Ten czas wymagał szczególnej ostrożności. Wtedy ukrywani dostawali jedzenie raz dziennie, spuszczone w butelce. Kaszę lub ziemniaki. Po 2 latach 6 miesiącach i 8 dniach od rozpoczęcia ukrywania, wojna się skończyła i Żydzi mogli opuścić kryjówkę. Zarówno Wolbromscy, jak i Hauerowie wyjechali z Polski. Obie rodziny do dziś utrzymują kontakt z rodziną Dajtrowskich. Przez lata pisali do siebie listy. Dziś dzwonią, piszą e-maile i przyjeżdżają. Niedawno w rodzinie Wolbromskich urodził się kolejny potomek. „Dostałam wiadomość, że na cześć mojego dziadka dali mu na imię Andrzej” – wzrusza się pani Anna Garczyńska i cytuje treść otrzymanej wiadomości: „Mamy kolejnego wnuka dzięki Twojej rodzinie. My Cię traktujemy jako swoją siostrę”. Opowiadamy o Polakach: - Anna Dajtrowska - Andrzej Dajtrowski - Leokadia Dajtrowska-Kawalec – córka - Maria Węgierska, z d. Dajtrowska - córka Ukrywani: - Hinda Wolbromska - Szymon Wolbromski - Moshe (Morris) Hauer - Bella Hauer - Saul (Salek) Hauer - Jankiel (Jack) Hauer - Mania (Miriam) Hauer - Esther (Edzia) Hauer (Goldenberg) Opowiada: - Anna Garczyńska – córka Leokadii Dajtrowskiej-Kawalec, wnuczka Anny i Andrzeja Dajtrowskich – Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata
Anna i Andrzej Dajtrowscy mieszkali z dwiema córkami: Marią i Leokadią w gospodarstwie w Rytwianach. Utrzymywali się głównie z pola. Starsza córka, urodzona w 1922 roku Leokadia pomagała rodzicom finansowo, podejmując różne dorywcze prace. Pomagała m.in. żydowskiej rodzinie Hauerów ze Staszowa, wykonując dla nich podstawowe prace podczas szabatu.
Kiedy sytuacja Żydów w czasie II wojny światowej zaczęła się pogarszać i pojawiły się informacje o planowanej wywózce ze Staszowa, Moshe Hauer poprosił Dajtrowskich o pomoc. Wspólnie zaczęli przygotowywać kryjówkę w gospodarstwie Dajtrowskich. Między stajnią, a domem zbudowano dodatkową ścianę, tworząc skrytkę o szerokości ok 1 metra. Umieszczono w niej 4 prycze, przykrywane workami po zbożu. Wejście było tylko przez strych.
Najpierw do kryjówki trafiły dzieci Moshe Hauera oraz jego żona. 8 listopada 1942 roku on sam dołączył do swojej rodziny. Dzieci Hauerów: Edzia, Janek, Mania i Salek miały wtedy: 6, 8, 10 i 14 lat.
Pewnego grudniowego dnia tego samego roku, Leokadia Dajtrowska przyprowadziła do domu kolejnych dwoje Żydów. Było to młode małżeństwo ze Staszowa: Hinda i Szymon Wolbromscy. Leokadia spotkała ich ukrywających się w rowie, bez żadnych bagaży i ciepłych ubrań. Okazało się, że wszystko stracili w miejscu poprzedniego ukrycia, skąd ostatecznie zostali wypędzeni. „Mama postanowiła ich wziąć” – wspomina Anna Garczyńska, córka Leokadii. „Dziadzio wtedy podniósł krzyk, że absolutnie! Getta w domu nie będzie robił, że on nie da rady…Jednak babcia Ania powiedziała, że trzeba ich przyjąć. Inaczej, zatrzymani przez kogoś mogą ze strachu wydać ukrywanie pozostałych osób. No i Wolbromscy zostali” – wspomina rodzinne opowiadania Anna Garczyńska. Odtąd wszyscy przebywali wspólnie w ciasnym schowku między ścianami.
Gospodarstwo Dajtrowskich było kontrolowane przez Niemców i granatowych policjantów. O pierwszej kontroli rodzina dowiedziała się wcześniej. Postanowiono zrobić tymczasową kryjówkę poza gospodarstwem. W polu z ziemniakami wykopano dół, w którym Żydzi ukryli się na czas kontroli. Dół zastawiono deskami i zasypano ziemią, w której ponownie posadzono ziemniaki. Do dziś ukrywani i ich potomkowie z największym wzruszeniem wspominają tamte 36 godzin, które musieli spędzić pod ziemią, bez jedzenia i picia…
Kolejnej kontroli dokonał granatowy policjant, który został skierowany do rodziny Dajtrowskich i mieszkał z nimi przez 2 tygodnie. Ten czas wymagał szczególnej ostrożności. Wtedy ukrywani dostawali jedzenie raz dziennie, spuszczone w butelce. Kaszę lub ziemniaki.
Po 2 latach 6 miesiącach i 8 dniach od rozpoczęcia ukrywania, wojna się skończyła i Żydzi mogli opuścić kryjówkę. Zarówno Wolbromscy, jak i Hauerowie wyjechali z Polski. Obie rodziny do dziś utrzymują kontakt z rodziną Dajtrowskich. Przez lata pisali do siebie listy. Dziś dzwonią, piszą e-maile i przyjeżdżają.
Niedawno w rodzinie Wolbromskich urodził się kolejny potomek. „Dostałam wiadomość, że na cześć mojego dziadka dali mu na imię Andrzej” – wzrusza się pani Anna Garczyńska i cytuje treść otrzymanej wiadomości: „Mamy kolejnego wnuka dzięki Twojej rodzinie. My Cię traktujemy jako swoją siostrę”.

Opowiadamy o Polakach:
- Anna Dajtrowska
- Andrzej Dajtrowski
- Leokadia Dajtrowska-Kawalec – córka
- Maria Węgierska, z d. Dajtrowska - córka
Ukrywani:
- Hinda Wolbromska
- Szymon Wolbromski
- Moshe (Morris) Hauer
- Bella Hauer
- Saul (Salek) Hauer
- Jankiel (Jack) Hauer
- Mania (Miriam) Hauer
- Esther (Edzia) Hauer (Goldenberg)
Opowiada:
- Anna Garczyńska – córka Leokadii Dajtrowskiej-Kawalec, wnuczka Anny i Andrzeja Dajtrowskich – Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie