Łukasz Bzura W_CZYTANY - Klasyka literatury dla dzieci

Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci. Podcast W_CZYTANY ma na celu prezentację największych dzieł literatury dziecięcej, inicjację literacką dziecka, upowszechnianie klasycznej narodowej i światowej literatury dziecięcej, edukację w zakresie przybliżania historii rozwoju języka polskiego, popularyzację cyfrowych mediów wśród najmłodszych, a przede wszystkim rekonstrukcję kodów kulturowo - społecznych w komunikacji międzypokoleniowej. Audycje podcastu będą zawierać realizacje autorów najwybitniejszych twórców literatury dzieci

Kategorie:
Dzieci i rodzina

Odcinki od najnowszych:

IGNACY KRASICKI Przyjaciele
2020-08-08 15:00:00

Przyjaciele. Zajączek jeden młody, Korzystając z swobody, Pasł się trawką, ziołkami, w polu i ogrodzie, Z każdym w zgodzie. A że był bardzo grzeczny, roskoszny i miły, Bardzo go tam zwierzęta lubiły; I on też używając wszystkiego z weselem, Wszystkich był przyjacielem. Raz gdy wyszedł w świtaniu, i bujał po łące, Słyszy przerażające Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie. Stanął; — słucha; — dziwuje się;... A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi, Zając w nogi. Spójrzy się poza siebie, aż dwa psy i strzelce: Strwożon wielce, Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił. Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił: Weź mnie na grzbiet i unieś; — koń na to: nie mogę, Ale od innych pewną będziesz miał załogę. Jakoż wół się nadarzył; — ratuj przyjacielu; Wół na to: takich jak ja zapewne nie wielu Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie, Jałowica mnie czeka, nie długo zabawię. A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże. Kozieł: żal mi cię, nieboże. Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi: Oto wełnista owca niedaleko chodzi, Będzie ci miękko siedzieć;... Owca rzecze: Ja nie przeczę, Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce, Psy dogonią, i zjedzą zająca i owcę; Udaj się do cielęcia, które się tu pasie; Jak ja ciebie mam wziąć na się? Kiedy starsi nie wzięli, ciele na to rzekło, I uciekło. Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły, Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły. SŁOWNICZEK: STRWOŻON = PRZESTRASZONY

Przyjaciele.

Zajączek jeden młody,
Korzystając z swobody,
Pasł się trawką, ziołkami, w polu i ogrodzie,
Z każdym w zgodzie.
A że był bardzo grzeczny, roskoszny i miły,
Bardzo go tam zwierzęta lubiły;
I on też używając wszystkiego z weselem,
Wszystkich był przyjacielem.
Raz gdy wyszedł w świtaniu, i bujał po łące,
Słyszy przerażające
Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie.
Stanął; — słucha; — dziwuje się;...
A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi,
Zając w nogi.
Spójrzy się poza siebie, aż dwa psy i strzelce:
Strwożon wielce,
Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił.
Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił:
Weź mnie na grzbiet i unieś; — koń na to: nie mogę,
Ale od innych pewną będziesz miał załogę.
Jakoż wół się nadarzył; — ratuj przyjacielu;
Wół na to: takich jak ja zapewne nie wielu
Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie,
Jałowica mnie czeka, nie długo zabawię.
A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże.
Kozieł: żal mi cię, nieboże.
Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi:
Oto wełnista owca niedaleko chodzi,
Będzie ci miękko siedzieć;... Owca rzecze:
Ja nie przeczę,
Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce,
Psy dogonią, i zjedzą zająca i owcę;
Udaj się do cielęcia, które się tu pasie;
Jak ja ciebie mam wziąć na się?
Kiedy starsi nie wzięli, ciele na to rzekło,
I uciekło.
Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,
Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.

SŁOWNICZEK:

STRWOŻON = PRZESTRASZONY

IGNACY KRASICKI Pszczoły
2020-08-08 15:00:00

XVII. Pszczoły. Rozum się rozpościera, to przywilej wieku: I nie tylko w człowieku, Ale już i zwierzęta, chociaż pism nie kryslą, Głęboko myślą. Pszczoła do mędrca zawędrowała, A gdy go mówiącego żarliwie słyszała; Zapomniawszy o kwiatach, co na oknie stały, Na to swój umysł natężyła cały, Aby pojąć, co on gada. Z nauki rada, Bez miodu, lecz z rozumem do roju przybyła: I jako mądra tem się zatrudniła, Jakby go to polepszyć, lepiej usposobić, Zgoła nową rzecz zrobić. Gdy się więc zeszły, na pierwszym wniosku Radziła nie robić wosku. Bo i wiele kosztuje, i człek go podrzyna. Druga odmiany przyczyna: Że miód zbyt słodki wydarza straty, Omijać kwiaty. Z ziół się obejść użytkiem: Rzeczpospolite niszczą się zbytkiem. A nowość im bardziej szkodzi, Rzekła matka: niech was to nie zwodzi, Co próżne mędrków roją mozoły, Bez miodu, wosku, nie będą pszczoły. Próżna jest i szkodliwa na człowieka zmowa. Prawda, my go karmimy, ale on nas chowa: Niech więc tak będzie, jak było od wieka, Człowiek dla pszczoły, a pszczoła dla człeka.

XVII. Pszczoły.

Rozum się rozpościera, to przywilej wieku:
I nie tylko w człowieku,
Ale już i zwierzęta, chociaż pism nie kryslą,
Głęboko myślą.
Pszczoła do mędrca zawędrowała,
A gdy go mówiącego żarliwie słyszała;
Zapomniawszy o kwiatach, co na oknie stały,
Na to swój umysł natężyła cały,
Aby pojąć, co on gada.
Z nauki rada,
Bez miodu, lecz z rozumem do roju przybyła:
I jako mądra tem się zatrudniła,
Jakby go to polepszyć, lepiej usposobić,
Zgoła nową rzecz zrobić.
Gdy się więc zeszły, na pierwszym wniosku
Radziła nie robić wosku.
Bo i wiele kosztuje, i człek go podrzyna.
Druga odmiany przyczyna:
Że miód zbyt słodki wydarza straty,
Omijać kwiaty.
Z ziół się obejść użytkiem:
Rzeczpospolite niszczą się zbytkiem.
A nowość im bardziej szkodzi,
Rzekła matka: niech was to nie zwodzi,
Co próżne mędrków roją mozoły,
Bez miodu, wosku, nie będą pszczoły.
Próżna jest i szkodliwa na człowieka zmowa.
Prawda, my go karmimy, ale on nas chowa:
Niech więc tak będzie, jak było od wieka,
Człowiek dla pszczoły, a pszczoła dla człeka.

IGNACY KRASICKI Młynarz, syn jego i osieł
2020-08-08 15:00:00

Młynarz, Syn jego, i Osieł Nie wiem, gdziem ja to czytał, ale mniejsza o to. Miał jeden młynarz osła: tak zmęczył robotą, Iż nie wiedząc co robić, Wolał przedać, niż dobić. Woła syna wyrostka, co go w domu chował, I rzecze: żeby się nasz osieł nie zmordował W długiej drogi przeciągu, Zanieśmy go na drągu. Dźwiga stary i stęka, chłopiec jeszcze gorzej. Im szli dalej, im szli sporzej, Tym srożej trud uciemiężał, Tym bardziej im osieł ciężał. Gdy to postrzegli, Ludzie się zbiegli, Śmiechy się wzniosły: Wzdyćto trzy osły! A ten najmniej, co na drągu. Nie kontent młynarz z zaciągu, Rozumu się poradził, Syna na osła wsadził. Aż pierwsi, co napotkał, nuż się gniewać o to. Ty na ośle, niecnoto! Rzekli do chłopca, a stary pieszo! Więc do kijów gdy się śpieszą, Aby ich złość nie uniosła, Zsadził syna, siadł na osła. Przechodziły dziewczęta, mówi jedna drugiéj, Patrz, biedny chłopiec, jak do wysługi Ten stary go używa. Dziecie z pracy omdléwa, A dziad niemiłosierny, Choć dzieciuch tak mizerny Pieszo go iść przymusza. To starego gdy wzrusza; Wsadził chłopca za siebie. Że dogodził potrzebie, Jedzie, kontent z wynalazku. Ledwo co wyjechał z lasku: Znowu krzyk: jacy to głupi! A kto od nich osła kupi? Podróżą go udręczą, Ciężarem go zamęczą: Chyba skórę przedadzą. Nie zle oni coś radzą, (Rzekł młynarz) chociaż i łają. Więc z synem z osła zsiadają. Aż znowu mówią przechodnie, A któżto widział, aby wygodnie Osieł szedł wolno, a młynarz za nim. Wybacz, bracie, że cię ganim; Każdy z ciebie śmiać się będzie, Jak się nie poprawisz w błędzie. Nie poprawię, rzekł młynarz, dość przymówek zniosłem, Chciałem wszystkim dogodzić, i w tem byłem osłem. Odtąd, czy kto pochwali, czy mnie będzie winił, Nie będę dbał nic o to; co chcę będę czynił. Co rzekł, to się ziściło, I dobrze mu z tem było. SŁOWNICZEK: WZDYĆTO = PRZECIEŻ TO GANIĆ = POUCZAĆ

Młynarz, Syn jego, i Osieł

Nie wiem, gdziem ja to czytał, ale mniejsza o to.
Miał jeden młynarz osła: tak zmęczył robotą,
Iż nie wiedząc co robić,
Wolał przedać, niż dobić.
Woła syna wyrostka, co go w domu chował,
I rzecze: żeby się nasz osieł nie zmordował
W długiej drogi przeciągu,
Zanieśmy go na drągu.
Dźwiga stary i stęka, chłopiec jeszcze gorzej.
Im szli dalej, im szli sporzej,
Tym srożej trud uciemiężał,
Tym bardziej im osieł ciężał.
Gdy to postrzegli,
Ludzie się zbiegli,
Śmiechy się wzniosły:
Wzdyćto trzy osły!
A ten najmniej, co na drągu.
Nie kontent młynarz z zaciągu,
Rozumu się poradził,
Syna na osła wsadził.
Aż pierwsi, co napotkał, nuż się gniewać o to.
Ty na ośle, niecnoto!
Rzekli do chłopca, a stary pieszo!
Więc do kijów gdy się śpieszą,
Aby ich złość nie uniosła,
Zsadził syna, siadł na osła.
Przechodziły dziewczęta, mówi jedna drugiéj,
Patrz, biedny chłopiec, jak do wysługi
Ten stary go używa.
Dziecie z pracy omdléwa,
A dziad niemiłosierny,
Choć dzieciuch tak mizerny
Pieszo go iść przymusza.
To starego gdy wzrusza;
Wsadził chłopca za siebie.
Że dogodził potrzebie,
Jedzie, kontent z wynalazku.
Ledwo co wyjechał z lasku:
Znowu krzyk: jacy to głupi!
A kto od nich osła kupi?
Podróżą go udręczą,
Ciężarem go zamęczą:
Chyba skórę przedadzą.
Nie zle oni coś radzą,
(Rzekł młynarz) chociaż i łają.
Więc z synem z osła zsiadają.
Aż znowu mówią przechodnie,
A któżto widział, aby wygodnie
Osieł szedł wolno, a młynarz za nim.
Wybacz, bracie, że cię ganim;
Każdy z ciebie śmiać się będzie,
Jak się nie poprawisz w błędzie.
Nie poprawię, rzekł młynarz, dość przymówek zniosłem,
Chciałem wszystkim dogodzić, i w tem byłem osłem.
Odtąd, czy kto pochwali, czy mnie będzie winił,
Nie będę dbał nic o to; co chcę będę czynił.
Co rzekł, to się ziściło,
I dobrze mu z tem było.

SŁOWNICZEK:

WZDYĆTO = PRZECIEŻ TO

GANIĆ = POUCZAĆ

IGNACY KRASICKI Małpy
2020-08-08 14:00:00

Małpy. Małpa wielki samochwał, co człeka udaje, Zwiedziła cudze kraje, Bo była z lasu wyszła i wlazła pod strzechę; Wielką pociechę Przyniosła za powrotem i siostrom i braci. Koligaci, Krewni i przyjaciele, tak świezi, jak przeszli, Wszyscy się zeszli. A ta każdemu, co słucha, To wgłos, to do ucha, Opowiada. Jedno łże, drugie zgada, Zgoda aż słuchać miło, Jakto pięknie pod strzechą i zabawnie było. Przyszło spać, nie masz strzechy, a jak spać bez dachu? Małpy w strachu. Więc w pospiechy, Szukać strzechy, I znalazły. Pod dach wlazły. Słysząc szelest gospodarz, szedł z świecą na górę, Małpy w nogi.... zatkał dziurę, Ledwo jedna Zbita biedna Skąd przyszła, chyżo do lasu uciekła. A gdy pytana, gdzie są drugie? rzekła: Pięknieć tam, prawda, lecz straszy i więzi, Kiedyśmy małpy, śpijmy na gałęzi.

Małpy.

Małpa wielki samochwał, co człeka udaje,
Zwiedziła cudze kraje,
Bo była z lasu wyszła i wlazła pod strzechę;
Wielką pociechę
Przyniosła za powrotem i siostrom i braci.
Koligaci,
Krewni i przyjaciele, tak świezi, jak przeszli,
Wszyscy się zeszli.
A ta każdemu, co słucha,
To wgłos, to do ucha,
Opowiada.
Jedno łże, drugie zgada,
Zgoda aż słuchać miło,
Jakto pięknie pod strzechą i zabawnie było.
Przyszło spać, nie masz strzechy, a jak spać bez dachu?
Małpy w strachu.
Więc w pospiechy,
Szukać strzechy,
I znalazły.
Pod dach wlazły.
Słysząc szelest gospodarz, szedł z świecą na górę,
Małpy w nogi.... zatkał dziurę,
Ledwo jedna
Zbita biedna
Skąd przyszła, chyżo do lasu uciekła.
A gdy pytana, gdzie są drugie? rzekła:
Pięknieć tam, prawda, lecz straszy i więzi,
Kiedyśmy małpy, śpijmy na gałęzi.

IGNACY KRASICKI Lew chory
2020-08-08 13:00:00

Lew chory. I panowie chorują, czemuż lwy nie mogą? Boleścią srogą Lew zdięty ryczał, niebożęta Drżały zwierzęta. Te, co na dworze króla Jegomości, W żałości Przymilały się panu. A że gdzie chory, Tam i doktory; Niedźwiedź, mimo powagę, wraz z lisem kolegą Natychmiast biegą. W radę; niedźwiedź po prostu Na niestrawność życzył postu: I zdławion za to. Lis przelękły zapłatą, Kiedy się go pytano, co brać na chorobę, Rzekł: pan chory na wątrobę. Moja rada o tej dobie, Podjeść sobie; Komu post miły, niech gryzie śledzia, Pan zje niedźwiedzia. Nagrodzony obficie że dogodnie życzył, Nowym kunsztem, chorego doktorem uléczył. SŁOWNICZEK: ZDŁAWION  = UDOSZONY

Lew chory.

I panowie chorują, czemuż lwy nie mogą?
Boleścią srogą
Lew zdięty ryczał, niebożęta
Drżały zwierzęta.
Te, co na dworze króla Jegomości,
W żałości
Przymilały się panu. A że gdzie chory,
Tam i doktory;
Niedźwiedź, mimo powagę, wraz z lisem kolegą
Natychmiast biegą.
W radę; niedźwiedź po prostu
Na niestrawność życzył postu:
I zdławion za to.
Lis przelękły zapłatą,
Kiedy się go pytano, co brać na chorobę,
Rzekł: pan chory na wątrobę.
Moja rada o tej dobie,
Podjeść sobie;
Komu post miły, niech gryzie śledzia,
Pan zje niedźwiedzia.
Nagrodzony obficie że dogodnie życzył,
Nowym kunsztem, chorego doktorem uléczył.

SŁOWNICZEK:

ZDŁAWION  = UDOSZONY

IGNACY KRASICKI Kruk i lis
2020-08-08 12:00:00

Kruk i Lis Bywa często zwiedzionym, Kto lubi być chwalonym. Kruk miał w pysku sér ogromny: Lis niby skromny Przyszedł do niego i rzekł: miły bracie, Nie mogę się nacieszyć, kiedy patrzę na cię. Cóżto za oczy? Ich blask aż mroczy! Czyż można dostać Takową postać? A pióra jakie? Śklniące, jednakie. A jeźli nie jestem w błędzie, Pewnie i głos śliczny będzie. Więc kruk w kantaty; — skoro pysk rozdziawił, Ser wypadł, lis go porwał, i kruka zostawił. SŁOWNICZEK: ŚKLNIĄCE = BŁYSZCZĄCE

Kruk i Lis

Bywa często zwiedzionym,
Kto lubi być chwalonym.
Kruk miał w pysku sér ogromny:
Lis niby skromny
Przyszedł do niego i rzekł: miły bracie,
Nie mogę się nacieszyć, kiedy patrzę na cię.
Cóżto za oczy?
Ich blask aż mroczy!
Czyż można dostać
Takową postać?
A pióra jakie?
Śklniące, jednakie.
A jeźli nie jestem w błędzie,
Pewnie i głos śliczny będzie.
Więc kruk w kantaty; — skoro pysk rozdziawił,
Ser wypadł, lis go porwał, i kruka zostawił.

SŁOWNICZEK:

ŚKLNIĄCE = BŁYSZCZĄCE

IGNACY KRASICKI Kogut
2020-08-05 14:24:47

Kogut. Kogut iż piał na odmianę, Zyskał życie pożądane. W szczęśliwej porze Osiadł we dworze. Skoro raz pan umieścił, Każdy sługa go pieścił. Zażywając do rady Pan, panięta, sąsiady, Uwielbiali proroka Pół roka. Zapiał był raz po deszczu; — odmiana: Więc zaraz z rana Gospodarz w pole, Sąsiad na role, Szli zaufale: Ale W pośród roboty, Nadeszły słoty. Kogut winien; — więc na niego. On sprawcą wszystkiego złego, On zle poradził, On grad sprowadził, On czas rozziębił, On zasiew zgnębił, On zepsuł pole, On zniszczył role. Idąc na śmierć, rzekł nieborak, Dobrze mi tak, żem był dworak. SŁOWNICZEL: ZAUFALE = UFNIE

Kogut.

Kogut iż piał na odmianę,
Zyskał życie pożądane.
W szczęśliwej porze
Osiadł we dworze.
Skoro raz pan umieścił,
Każdy sługa go pieścił.
Zażywając do rady
Pan, panięta, sąsiady,
Uwielbiali proroka
Pół roka.
Zapiał był raz po deszczu; — odmiana:
Więc zaraz z rana
Gospodarz w pole,
Sąsiad na role,
Szli zaufale:
Ale
W pośród roboty,
Nadeszły słoty.
Kogut winien; — więc na niego.
On sprawcą wszystkiego złego,
On zle poradził,
On grad sprowadził,
On czas rozziębił,
On zasiew zgnębił,
On zepsuł pole,
On zniszczył role.
Idąc na śmierć, rzekł nieborak,
Dobrze mi tak, żem był dworak.

SŁOWNICZEL:

ZAUFALE = UFNIE

IGNACY KRASICKI Czapla, ryby i rak
2020-08-05 14:20:25

 Czapla stara, jak to bywa, Trochę ślepa, trochę krzywa, Gdy już ryb łowić nie mogła, Na taki się koncept wzmogła. Rzekła rybom: wy nie wiecie, A tu o was idzie przecie. Więc wiedzieć chciały, Czego się obawiać miały. Wczora Z wieczora Wysłuchałam, jak rybacy Rozmawiali: wiele pracy Łowić wędką lub więcierzem: Spuśćmy staw, wszystkie zabierzem, Nie będą mieć otuchy, Skoro staw będzie suchy. Ryby w płacz: a czapla na to, Boleję nad waszą stratą, Lecz można złemu zaradzić, I gdzieindziej was osadzić; Jest tu drugi staw blisko, Tam obierzcie siedlisko. Chociaż pierwszy wysuszą, Z drugiego was nie ruszą. Więc nas przenieś, rzekły ryby: Wzdrygała się czapla niby; Dała się nakoniec użyć, Zaczęła służyć. Brała jednę po drugiej w pysk, niby nieść mając, I tak pomału zjadając; Zachciało się nakoniec skosztować i raki. Jeden z nich widząc, iż go czapla niesie w krzaki, Postrzegł zdradę, o zemstę zaraz się pokusił, Tak dobrze za kark ujął, iż czaplę udusił. Padła nieżywa: Tak zdrajcom bywa. SŁOWNICZEK: WIĘCIERZ = PUŁAPKA NA RYBY

 Czapla stara, jak to bywa,
Trochę ślepa, trochę krzywa,
Gdy już ryb łowić nie mogła,
Na taki się koncept wzmogła.
Rzekła rybom: wy nie wiecie,
A tu o was idzie przecie.
Więc wiedzieć chciały,
Czego się obawiać miały.
Wczora
Z wieczora
Wysłuchałam, jak rybacy
Rozmawiali: wiele pracy
Łowić wędką lub więcierzem:
Spuśćmy staw, wszystkie zabierzem,
Nie będą mieć otuchy,
Skoro staw będzie suchy.
Ryby w płacz: a czapla na to,
Boleję nad waszą stratą,
Lecz można złemu zaradzić,
I gdzieindziej was osadzić;
Jest tu drugi staw blisko,
Tam obierzcie siedlisko.
Chociaż pierwszy wysuszą,
Z drugiego was nie ruszą.
Więc nas przenieś, rzekły ryby:
Wzdrygała się czapla niby;
Dała się nakoniec użyć,
Zaczęła służyć.
Brała jednę po drugiej w pysk, niby nieść mając,
I tak pomału zjadając;
Zachciało się nakoniec skosztować i raki.
Jeden z nich widząc, iż go czapla niesie w krzaki,
Postrzegł zdradę, o zemstę zaraz się pokusił,
Tak dobrze za kark ujął, iż czaplę udusił.
Padła nieżywa:
Tak zdrajcom bywa.

SŁOWNICZEK:

WIĘCIERZ = PUŁAPKA NA RYBY

IGNACY KRASICKI Wół minister
2020-08-05 14:13:10

Wół Minister. Kiedy wół był ministrem i rządził rozsądnie, Szły prawda rzeczy z wolna, ale szły porządnie. Jednostajność nakoniec monarchę znudziła, Dał miejsce wołu, małpie, lew, bo go bawiła. Dwór był kontent, kontenci poddani z początku; Ustała wkrótce radość; nie było porządku. Pan się śmiał, śmiał minister, płakał lud ubogi. Kiedy więc coraz większe nastawały trwogi, Zrzucono z miejsca małpę; żeby złemu radził, Wzięto lisa: ten pana i poddanych zdradził. Nie osiedział się zdrajca, i ten, który bawił: Znowu wół był ministrem i wszystko naprawił.

Wół Minister.

Kiedy wół był ministrem i rządził rozsądnie,
Szły prawda rzeczy z wolna, ale szły porządnie.
Jednostajność nakoniec monarchę znudziła,
Dał miejsce wołu, małpie, lew, bo go bawiła.
Dwór był kontent, kontenci poddani z początku;
Ustała wkrótce radość; nie było porządku.
Pan się śmiał, śmiał minister, płakał lud ubogi.
Kiedy więc coraz większe nastawały trwogi,
Zrzucono z miejsca małpę; żeby złemu radził,
Wzięto lisa: ten pana i poddanych zdradził.
Nie osiedział się zdrajca, i ten, który bawił:
Znowu wół był ministrem i wszystko naprawił.


IGNACY KRASICKI Wilk pokutujący
2020-08-05 14:09:10

Wilk pokutujący. Wzięły wilka skrupuły. Wiódł łotrowskie życie, Więc ażeby pokutę zaczął należycie, Zrzekł się mięsa. Jarzyną żyjąc przez dni kilka, Znalazł na polowaniu znajomego wilka; Trzeba pomódz bliźniemu: za pracę usłużną, Zjadł kawał mięsa; gardzić nie można jałmużną. Spotkał jagnie nazajutrz samopas idący, Chciał upomnieć, nastraszyć, zabił je niechcący. Nazajutrz widząc ciele, że z krową nie chodzi, Zabił je: takich grzechów cierpieć się nie godzi. Nazajutrz gdy się pasły z krowami pospołu, Niech się dłużej nie męczy, zjadł starego wołu. I tak cierpiąc przykładne z dóbr świata wyzucie, Chudy, gdy był grzesznikiem, utył na pokucie. SŁOWNICZEK: WYZUCIE = WYZBYCIE SIĘ, PORZUCENIE

Wilk pokutujący.

Wzięły wilka skrupuły. Wiódł łotrowskie życie,
Więc ażeby pokutę zaczął należycie,
Zrzekł się mięsa. Jarzyną żyjąc przez dni kilka,
Znalazł na polowaniu znajomego wilka;
Trzeba pomódz bliźniemu: za pracę usłużną,
Zjadł kawał mięsa; gardzić nie można jałmużną.
Spotkał jagnie nazajutrz samopas idący,
Chciał upomnieć, nastraszyć, zabił je niechcący.
Nazajutrz widząc ciele, że z krową nie chodzi,
Zabił je: takich grzechów cierpieć się nie godzi.
Nazajutrz gdy się pasły z krowami pospołu,
Niech się dłużej nie męczy, zjadł starego wołu.
I tak cierpiąc przykładne z dóbr świata wyzucie,
Chudy, gdy był grzesznikiem, utył na pokucie.

SŁOWNICZEK:

WYZUCIE = WYZBYCIE SIĘ, PORZUCENIE

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie