Łukasz Bzura W_CZYTANY - Klasyka literatury dla dzieci

Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci. Podcast W_CZYTANY ma na celu prezentację największych dzieł literatury dziecięcej, inicjację literacką dziecka, upowszechnianie klasycznej narodowej i światowej literatury dziecięcej, edukację w zakresie przybliżania historii rozwoju języka polskiego, popularyzację cyfrowych mediów wśród najmłodszych, a przede wszystkim rekonstrukcję kodów kulturowo - społecznych w komunikacji międzypokoleniowej. Audycje podcastu będą zawierać realizacje autorów najwybitniejszych twórców literatury dzieci

Kategorie:
Dzieci i rodzina

Odcinki od najnowszych:

IGNACY KRASICKI Papuga i wiewiórka
2020-08-05 14:03:20

Papuga i Wiewiórka. Młoda jedna papuga, piękna, okazała, Lepiej jeszcze od pani swojej szczebiotała, Stąd plotki; bo co tylko zdrożnego postrzegła, Zaraz z nową powieścią do jejmości biegła. Była tam i wiewiórka wychowana z ptaszki, Ta tylko pilnowała skoków i igraszki. Żyły w zgodzie, co rzadka, zwłaszcza przez czas długi, Pani ptaka kochała, a wiewiórkę sługi. Widząc, że jej nie lubią, raz papuga rzekła: Radabym tej niechęci przyczyny dociekła. Rzecze na to wiewiórka: przyczyny nie badaj, Tak rób, jak ja: baw panią, a nie wiele gadaj.

Papuga i Wiewiórka.

Młoda jedna papuga, piękna, okazała,
Lepiej jeszcze od pani swojej szczebiotała,
Stąd plotki; bo co tylko zdrożnego postrzegła,
Zaraz z nową powieścią do jejmości biegła.
Była tam i wiewiórka wychowana z ptaszki,
Ta tylko pilnowała skoków i igraszki.
Żyły w zgodzie, co rzadka, zwłaszcza przez czas długi,
Pani ptaka kochała, a wiewiórkę sługi.
Widząc, że jej nie lubią, raz papuga rzekła:
Radabym tej niechęci przyczyny dociekła.
Rzecze na to wiewiórka: przyczyny nie badaj,
Tak rób, jak ja: baw panią, a nie wiele gadaj.

IGNACY KRASICKI Wilk i owce
2020-08-01 17:00:00

Wilk i Owce. Choć przykro, trzeba cierpieć, choć boli, wybaczyć, Skoro tylko kto umie rzecz dobrze tłumaczyć. Wszedł wilk w traktat z owcami: o co? o ich skórę, Szło o rzecz. Widząc owce dobrą konjunkturę, Tak go dobrze ujęły, tak go opisały, Iż się już odtąd więcej o siebie nie bały. W kilka dni, ten, co owczej skóry zawżdy pragnie, Widocznie, wśród południa, zjadł na polu jagnie. Owce w krzyk,.....a wilk na to: pocóż narzekacie? Wszak nie masz o jagniętach i wzmianki w traktacie. Udusił potem owcę: krzyk na wilka znowu; Wilk rzecze: ona sama przyszła do połowu. Niezabawem krzyk znowu i skargi na wilka, Wprzód jednę, teraz razem zabił owiec kilka. Drudzy rwali, wilk rzecze, jam tylko pomagał. I tak, kiedy się coraz większy hałas wzmagał, Czyli szedł wstępnym bojem, czy się cicho skradał, Zawżdy się wytłumaczył.... a owce pozjadał.

Wilk i Owce.

Choć przykro, trzeba cierpieć, choć boli, wybaczyć,
Skoro tylko kto umie rzecz dobrze tłumaczyć.
Wszedł wilk w traktat z owcami: o co? o ich skórę,
Szło o rzecz. Widząc owce dobrą konjunkturę,
Tak go dobrze ujęły, tak go opisały,
Iż się już odtąd więcej o siebie nie bały.
W kilka dni, ten, co owczej skóry zawżdy pragnie,
Widocznie, wśród południa, zjadł na polu jagnie.
Owce w krzyk,.....a wilk na to: pocóż narzekacie?
Wszak nie masz o jagniętach i wzmianki w traktacie.
Udusił potem owcę: krzyk na wilka znowu;
Wilk rzecze: ona sama przyszła do połowu.
Niezabawem krzyk znowu i skargi na wilka,
Wprzód jednę, teraz razem zabił owiec kilka.
Drudzy rwali, wilk rzecze, jam tylko pomagał.
I tak, kiedy się coraz większy hałas wzmagał,
Czyli szedł wstępnym bojem, czy się cicho skradał,
Zawżdy się wytłumaczył.... a owce pozjadał.

IGNACY KRASICKI Mysz i kot / Lew i zwierzęta / Kulawy i ślepy
2020-08-01 16:00:00

Mysz i Kot. Mysz, dla tego, że niegdyś całą xiążkę zjadła, Rozumiała, iż wszystkie rozumy posiadła. Rzekła więc towarzyszkom: nędzę waszą skrócę, Spuśćcie się tylko na mnie, ja kota nawrócę. Posłano więc po kota; kot zawżdy gotowy, Nie uchybił minuty, stanął do rozmowy. Zaczęła mysz exortę; kot jej pilnie słuchał, Wzdychał, płakał!... Ta widząc, iż się udobruchał, Jeszcze bardziej wpadała w kaznodziejski zapał, Wysunęła się z dziury. A wtem ją kot złapał. Lew i Zwierzęta. Lew, ażeby dał dowód, jak wielce łaskawy, Przypuszczał konfidentów do swojej zabawy. Polowali z nim razem, a na znak miłości, On jadł mięso, kompanom ustępował kości. Gdy się więc dobroć taka rozgłosiła wszędy, Chcąc im jawnie pokazać większe jeszcze względy, Ażeby się na jego łasce nie zawiedli, Pozwolił, by jednego z pośród siebie zjedli. Po pierwszym, poszedł drugi, i trzeci i czwarty. Widząc, że się podpaśli, lew choć nieobżarty, Żeby ująć drapieży, a sobie zakału, Dla kary, dla przykładu, zjadł wszystkich pomału. Kulawy i Ślepy. Niosł ślepy kulawego, dobrze im się działo; Ale że to ślepemu nieznośno się zdało, Iż musiał zawsze słuchać, co kulawy prawi; Wziął kij w rękę: ten, rzecze, z szwanku nas wybawi. Idą; a wtem kulawy krzyknie: umknij w lewo! Ślepy wprost; i choć z kijem, uderzył łbem w drzewo. Idą dalej; kulawy przestrzega od wody; Ślepy w bród; sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody. Nakoniec przestrzeżony, gdy nie mijał dołu, I ślepy i kulawy zginęli pospołu. I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył, I ten, co bezpieczeństwo głupiemu powierzył. SŁOWNICZEK: EXORTA = PRZESTROGA, UPOMNIENIE

Mysz i Kot.

Mysz, dla tego, że niegdyś całą xiążkę zjadła,
Rozumiała, iż wszystkie rozumy posiadła.
Rzekła więc towarzyszkom: nędzę waszą skrócę,
Spuśćcie się tylko na mnie, ja kota nawrócę.
Posłano więc po kota; kot zawżdy gotowy,
Nie uchybił minuty, stanął do rozmowy.
Zaczęła mysz exortę; kot jej pilnie słuchał,
Wzdychał, płakał!... Ta widząc, iż się udobruchał,
Jeszcze bardziej wpadała w kaznodziejski zapał,
Wysunęła się z dziury. A wtem ją kot złapał.

Lew i Zwierzęta.

Lew, ażeby dał dowód, jak wielce łaskawy,
Przypuszczał konfidentów do swojej zabawy.
Polowali z nim razem, a na znak miłości,
On jadł mięso, kompanom ustępował kości.
Gdy się więc dobroć taka rozgłosiła wszędy,
Chcąc im jawnie pokazać większe jeszcze względy,
Ażeby się na jego łasce nie zawiedli,
Pozwolił, by jednego z pośród siebie zjedli.
Po pierwszym, poszedł drugi, i trzeci i czwarty.
Widząc, że się podpaśli, lew choć nieobżarty,
Żeby ująć drapieży, a sobie zakału,
Dla kary, dla przykładu, zjadł wszystkich pomału.

Kulawy i Ślepy.

Niosł ślepy kulawego, dobrze im się działo;
Ale że to ślepemu nieznośno się zdało,
Iż musiał zawsze słuchać, co kulawy prawi;
Wziął kij w rękę: ten, rzecze, z szwanku nas wybawi.
Idą; a wtem kulawy krzyknie: umknij w lewo!
Ślepy wprost; i choć z kijem, uderzył łbem w drzewo.
Idą dalej; kulawy przestrzega od wody;
Ślepy w bród; sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody.
Nakoniec przestrzeżony, gdy nie mijał dołu,
I ślepy i kulawy zginęli pospołu.
I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył,
I ten, co bezpieczeństwo głupiemu powierzył.

SŁOWNICZEK:

EXORTA = PRZESTROGA, UPOMNIENIE

IGNACY KRASICKI Pszczoły i mrówki / Ptaszki w klatce / Rybka mała i szczupak / Słoń i pszczoła / Strzelec i pies
2020-08-01 14:00:00

Pszczoły i Mrówki. W sąsiedztwie blizkiem były dwie rzeczpospolite, Pszczoły w ulach, w mrowisku mrówki pracowite. A że przyjaźń sąsiedzka dumy nie umniejsza, Częste były dysputy: która z nich rządniejsza? Przyszły czasy jesienne, aż na pszczoły strachy; Poderżnął skrzętny bartnik wykształcone gmachy, Powypędzał mieszkańców, wyprzątnął śpiżarnie. Poznały wtenczas pszczoły, że zbierały marnie. A mrówki, widząc smutne ich zbiorów ostatki, Rzekły: lepsza jest mierność, niż zbytnie dostatki. Ptaszki w klatce. Czegoż płaczesz? staremu mówił czyżyk młody, Masz teraz lepsze w klatce, niż w polu wygody; Tyś w niej zrodzon, rzekł stary, przeto ci wybaczę; Jam był wolny, dziś w klatce, i dla tego płaczę. Rybka mała i Szczupak. Widząc w wodzie robaka rybka jedna mała, Że go połknąć nie mogła, wielce żałowała. Nadszedł szczupak, robak się przed nim nie osiedział. Połknął go, a z nim haczyk, o którym nie wiedział. Gdy rybak na brzeg ciągnął korzyść okazałą, Rzekła rybka: dobrze to czasem być i małą. Słoń i Pszczoła. Niechaj się nigdy słaby na mocnych nie dąsa. Zaufana tem pszczoła, że dotkliwie kąsa, Widząc, iż słoń ogromny na łące się pasie, A na nią nie uważa, choć przybliżyła się, Chciała go za to skarać. Gdy kąsać poczęła: Cóż się stało? Słoń nie czuł, a pszczoła zginęła. Strzelec i Pies. Uciekł wyżeł od strzelca, błąkał się dni kilka, Nakoniec znalazł pana, i przystał do wilka. Gonił sarny, zające, do kaczek się skradał; Ale, co tylko zdobył, wszystko to pan zjadał. Zła to służba, rzekł zatem, gdzie korzyść nie czeka, Bił pan dawny, lecz karmił; wróćmy się do człeka. SŁOWNICZEK: BARTNIK = NIEDŹWIEDŹ NIE OSIEDZIAŁ = NIE PRZETRWAŁ

Pszczoły i Mrówki.

W sąsiedztwie blizkiem były dwie rzeczpospolite,
Pszczoły w ulach, w mrowisku mrówki pracowite.
A że przyjaźń sąsiedzka dumy nie umniejsza,
Częste były dysputy: która z nich rządniejsza?
Przyszły czasy jesienne, aż na pszczoły strachy;
Poderżnął skrzętny bartnik wykształcone gmachy,
Powypędzał mieszkańców, wyprzątnął śpiżarnie.
Poznały wtenczas pszczoły, że zbierały marnie.
A mrówki, widząc smutne ich zbiorów ostatki,
Rzekły: lepsza jest mierność, niż zbytnie dostatki.

Ptaszki w klatce.

Czegoż płaczesz? staremu mówił czyżyk młody,
Masz teraz lepsze w klatce, niż w polu wygody;
Tyś w niej zrodzon, rzekł stary, przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce, i dla tego płaczę.

Rybka mała i Szczupak.

Widząc w wodzie robaka rybka jedna mała,
Że go połknąć nie mogła, wielce żałowała.
Nadszedł szczupak, robak się przed nim nie osiedział.
Połknął go, a z nim haczyk, o którym nie wiedział.
Gdy rybak na brzeg ciągnął korzyść okazałą,
Rzekła rybka: dobrze to czasem być i małą.

Słoń i Pszczoła.

Niechaj się nigdy słaby na mocnych nie dąsa.
Zaufana tem pszczoła, że dotkliwie kąsa,
Widząc, iż słoń ogromny na łące się pasie,
A na nią nie uważa, choć przybliżyła się,
Chciała go za to skarać. Gdy kąsać poczęła:
Cóż się stało? Słoń nie czuł, a pszczoła zginęła.

Strzelec i Pies.

Uciekł wyżeł od strzelca, błąkał się dni kilka,
Nakoniec znalazł pana, i przystał do wilka.
Gonił sarny, zające, do kaczek się skradał;
Ale, co tylko zdobył, wszystko to pan zjadał.
Zła to służba, rzekł zatem, gdzie korzyść nie czeka,
Bił pan dawny, lecz karmił; wróćmy się do człeka.

SŁOWNICZEK:

BARTNIK = NIEDŹWIEDŹ

NIE OSIEDZIAŁ = NIE PRZETRWAŁ

IGNACY KRASICKI Do dzieci / Dąb i dynia / Dwa żółwie / Komar i mucha
2020-08-01 12:00:00

DO DZIECI. O wy, co wszystkie porzuciwszy względy, Za cackiem bieżeć gotowi z zapędy, Za cackiem, które zbyt wysoko leci, Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci. Wy, których tylko niestatek żywiołem, Co się o fraszki uganiacie wspołem, O fraszki, których zysk maże i szpeci, Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci. Wy, którzy marne przybrawszy postaci, Baśniami łudzić umiecie współbraci, Baśniami, które umysł płochy kleci, Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci.  Dąb i Dynia. Kiedy czas przyzwoity do dojźrzenia nastał, Pytała dynia dębu, jak też długo wzrastał? Sto lat. Jam w sto dni zeszła taką, jak mnie widzisz, Rzekła dynia. Dąb na to: próżno ze mnie szydzisz; Pięknaś prawda na pozór, na pozór też słyniesz, Jakeś prędko urosła, tak też prędko zginiesz. Dwa Żółwie. Nie żałując sił własnych i ciężkiej fatygi, Dwa żółwie pod zakładem poszły na wyścigi, Nim połowę do mety drogi ubieżeli, Spektatorowie poszli, sędziowie zasnęli. Więc rzekła im jaskółka: lepiej się pogodzić, Pierwej, niżeli biegać, nauczcie się chodzić. XXIV. Komar i Mucha. Mamy latać, latajmyż nie górnie, nie nisko. Komar muchy tonącej mając widowisko, Że nie wyżej leciała, nad nią się użalił: Gdy to mówił, wpadł w świecę, i w ogniu się spalił. SŁOWNICZEK: BIEŻEĆ = BIEC NIESTATEK  = LEKKOMYŚLNOŚĆ WSPOŁEM = RAZEM DOŹRZENIE = DOJRZEWANIE SPEKTATOROWIE = WIDZOWIE, GAPIE

DO DZIECI.

O wy, co wszystkie porzuciwszy względy,
Za cackiem bieżeć gotowi z zapędy,
Za cackiem, które zbyt wysoko leci,
Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci.

Wy, których tylko niestatek żywiołem,
Co się o fraszki uganiacie wspołem,
O fraszki, których zysk maże i szpeci,
Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci.

Wy, którzy marne przybrawszy postaci,
Baśniami łudzić umiecie współbraci,
Baśniami, które umysł płochy kleci,
Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci.

 Dąb i Dynia.

Kiedy czas przyzwoity do dojźrzenia nastał,
Pytała dynia dębu, jak też długo wzrastał?
Sto lat. Jam w sto dni zeszła taką, jak mnie widzisz,
Rzekła dynia. Dąb na to: próżno ze mnie szydzisz;
Pięknaś prawda na pozór, na pozór też słyniesz,
Jakeś prędko urosła, tak też prędko zginiesz.

Dwa Żółwie.

Nie żałując sił własnych i ciężkiej fatygi,
Dwa żółwie pod zakładem poszły na wyścigi,
Nim połowę do mety drogi ubieżeli,
Spektatorowie poszli, sędziowie zasnęli.
Więc rzekła im jaskółka: lepiej się pogodzić,
Pierwej, niżeli biegać, nauczcie się chodzić.

XXIV. Komar i Mucha.

Mamy latać, latajmyż nie górnie, nie nisko.
Komar muchy tonącej mając widowisko,
Że nie wyżej leciała, nad nią się użalił:
Gdy to mówił, wpadł w świecę, i w ogniu się spalił.

SŁOWNICZEK:

BIEŻEĆ = BIEC

NIESTATEK  = LEKKOMYŚLNOŚĆ

WSPOŁEM = RAZEM

DOŹRZENIE = DOJRZEWANIE

SPEKTATOROWIE = WIDZOWIE, GAPIE

STANISŁAW TREMBECKI Wilk i baranek
2020-07-29 23:00:00

Racja mocniejszego zawsze lepsza bywa, zaraz wam tego dowiodę. Gdzie bieży krynica żywa, poszło jagniątko chlipać sobie wodę. Wilk tam naszczo nadszedłszy, szukając napaści, rzekł do baraniego syna: »A któż to ośmielił waści, że się tak ważysz mącić mój napitek? Nie ujdzie ci bezkarnie tak bezecna wina«. Baranek odpowiada, drżąc z bojaźni wszytek: »Ach, Panie dobrodzieju! racz sądzić w tej sprawie łaskawie. Obacz, że niżej ciebie, niżej stojąc zdroju, nie mogę mącić Pańskiego napoju«. »Co? jeszcze mi zadajesz kłamstwo w żywe oczy? Poczkaj-no języku smoczy. Przed rokiem zelżyłeś mnie paskudnemi słowy«. »Ja zaś? jeszczem i na to poprzysiąc gotowy, że mnie zeszłego roku nie było na świecie«. »Czy ty, czy twój brat, czy który twój krewny, dość, że tego jestem pewny, że wy mi sławę szarpiecie. Wy, pasterze i z waszą archandryją całą, szczekacie na mnie, gdzie tylko możecie, muszę tedy wziąć zemstę okazałą«. Po tej skończonej perorze capes jak swego i zębami porze. SŁOWNICZEK: ARCHANDRYJA - ZGRAJA PERORA - PRZEMOWA

Racja mocniejszego zawsze lepsza bywa,
zaraz wam tego dowiodę.
Gdzie bieży krynica żywa,
poszło jagniątko chlipać sobie wodę.
Wilk tam naszczo nadszedłszy, szukając napaści,
rzekł do baraniego syna:
»A któż to ośmielił waści,
że się tak ważysz mącić mój napitek?
Nie ujdzie ci bezkarnie tak bezecna wina«.
Baranek odpowiada, drżąc z bojaźni wszytek:
»Ach, Panie dobrodzieju! racz sądzić w tej sprawie
łaskawie.
Obacz, że niżej ciebie, niżej stojąc zdroju,
nie mogę mącić Pańskiego napoju«.
»Co? jeszcze mi zadajesz kłamstwo w żywe oczy?
Poczkaj-no języku smoczy.
Przed rokiem zelżyłeś mnie paskudnemi słowy«.
»Ja zaś? jeszczem i na to poprzysiąc gotowy,

że mnie zeszłego roku nie było na świecie«.
»Czy ty, czy twój brat, czy który twój krewny,
dość, że tego jestem pewny,
że wy mi sławę szarpiecie.
Wy, pasterze i z waszą archandryją całą,
szczekacie na mnie, gdzie tylko możecie,
muszę tedy wziąć zemstę okazałą«.
Po tej skończonej perorze
capes jak swego i zębami porze.

SŁOWNICZEK:

ARCHANDRYJA - ZGRAJA

PERORA - PRZEMOWA

STANISŁAW TREMBECKI Lew i mucha
2020-07-29 22:00:00

«Idźże precz, ty śmierdziucho, urodzona z kału!» Temi słowy Lew Muchę zburczał niepomału, Co koło niego brzęczała; Ta mu też wojnę wydała: «A cóż to? że więc jesteś królewska osoba, Przeto już ci się ma godzić Każdemu po głowie chodzić? Wiedz, że ja żubra pędzę, gdzie mi się podoba, Choć jest silniejszy od ciebie.» Rzekłszy, bziknęła, niby trąbiąc ku potrzebie, A potem, odleciawszy dla rozpędu w górę, Paf go w szyję między kłaki! Lwisko się rzuca jak waryat jaki, Drapie, szarpie własną skórę, Z ciężkiej złości piany toczy, Ryczy, iskrzą mu się oczy. Słysząc ten ryk, truchleją po dolinach trzody, Drżą nawet leśne narody; A te powszechne rozruchy Były sprawą biednej Muchy, Która Lwa to w łeb, to w pysk, to go coraz liźnie Po uszach i po słabiźnie, Nakoniec mu w nozdrze włazi, Czem go najsrożej obrazi. Już się też Lew natenczas rozjadł bez pamięci: Ledwie się jadem nie spali, Ogonem się w żebra wali, Pazurami w nozdrzu kręci; Zmordował się, zjuszył, spocił, Aż się nakoniec wywrocił. Mucha, rada, że wieczna pokryła ją sława, Jak do potyczki grała, cofanie przygrawa; A gdy chwałą zwycięztwa zaślepiona leci, Wpada do pajęczej sieci. Ta rzecz nas może tej prawdy nauczyć, Że czasem nieprzyjaciel, co się słabym zdaje, Może nam wiele dokuczyć. I to także poznać daje, Że, komu się zdarzyło Ocean przepłynąć, Może na Dunajcu zginąć.

«Idźże precz, ty śmierdziucho, urodzona z kału!»
Temi słowy Lew Muchę zburczał niepomału,
Co koło niego brzęczała;
Ta mu też wojnę wydała:
«A cóż to? że więc jesteś królewska osoba,
Przeto już ci się ma godzić
Każdemu po głowie chodzić?
Wiedz, że ja żubra pędzę, gdzie mi się podoba,

Choć jest silniejszy od ciebie.»
Rzekłszy, bziknęła, niby trąbiąc ku potrzebie,
A potem, odleciawszy dla rozpędu w górę,
Paf go w szyję między kłaki!
Lwisko się rzuca jak waryat jaki,
Drapie, szarpie własną skórę,
Z ciężkiej złości piany toczy,
Ryczy, iskrzą mu się oczy.
Słysząc ten ryk, truchleją po dolinach trzody,
Drżą nawet leśne narody;
A te powszechne rozruchy
Były sprawą biednej Muchy,
Która Lwa to w łeb, to w pysk, to go coraz liźnie
Po uszach i po słabiźnie,
Nakoniec mu w nozdrze włazi,
Czem go najsrożej obrazi.
Już się też Lew natenczas rozjadł bez pamięci:
Ledwie się jadem nie spali,
Ogonem się w żebra wali,
Pazurami w nozdrzu kręci;
Zmordował się, zjuszył, spocił,
Aż się nakoniec wywrocił.
Mucha, rada, że wieczna pokryła ją sława,
Jak do potyczki grała, cofanie przygrawa;
A gdy chwałą zwycięztwa zaślepiona leci,
Wpada do pajęczej sieci.

Ta rzecz nas może tej prawdy nauczyć,

Że czasem nieprzyjaciel, co się słabym zdaje,
Może nam wiele dokuczyć.
I to także poznać daje,
Że, komu się zdarzyło Ocean przepłynąć,
Może na Dunajcu zginąć.

STANISŁAW TREMBECKI Pająk i mucha
2020-07-29 22:00:00

Prawa są nasze jako pajęczyna: bąk się przebije, a na muchę wina. Słynął z dawności świat tym obyczajem i teraz tego doznajem. Widzieć mi się trafiło, kiedy raz nad oknem ze swoim się misternym rozpościerał włoknem i pełne na to wytrząsał brzemię pająk, Lidyjskiej Arachny plemię. Jak więc ów Feniks ptak za morzem rzadki, co sam się na świat wydawa, lub jak pelikan cud nieznanej matki, co dzieci swą krwią napawa, Pająk, tak mówię, ze swych wnętrzności wydawa nici, z których sidła przędzie, a kiedy je w nieścisłej powiąże chybkości, we środku swej roboty sam potem usiędzie, zatem się w kłębek uwinąwszy wcale utai swą fortelność, widząc doskonale i łowiąc bystrze, do stworzonej sieci jeśli co wleci. Strachając się do koła rodzaj letniej pory ostrożnie wzlata i ostrożnie łazi, drżą drobne muszki, motyle, komory, kogoć albowiem zguba nie przerazi. Aż tu bąk pierwszy, za fortel pajęczy unosząc skrzydło, śmiało sobie brzęczy i za nic ważąc nadstawioną zdradę, przedrze się pędem przez wątłą zawadę Wstrząśnie się pająk na tę moc, atoli ulecieć jemu chcąc nie chcąc dozwoli. Strasznyć to prawda, ale tego strachu moc się nie boi przy słabym szyldwachu. Więc nie zważając na grozę pająka, i chrząszcz posunie za przykładem bąka, a za nim i trzmiel i osa potem silnym szarpnęły przelotem. Kilka się ok zepsuło pajęczej zagrody, z tym wszystkim, wytrzymując cierpliwie te szkody, co żywo ze swej wybiega on kleci i swoje naprawia sieci. Zatem i mucha, gdy drugich ujrzała przez słabe kraty lecących bezkarnie, głupia, nie znając, że ma zginąć marnie, lot swój tamtędy wymierzy zuchwała. Aż przelatując, gdy do siatki wpadnie, uwięzła zdradnie. Pająk natychmiast po subtelnej sieci skoczy co żywo i muszkę uchwyci. Niestetyż, pocznie nieszczęsna narzekać, silić się, targać, prosić się litośnie, lecz ten ni mówić daje, ni uciekać, trzeba dokonać żałośnie. Próżno jemu swe głupstwo i błąd opowiada, próżno się biedna drugich przykładami składa, próżno skwirczy z boleści i żałośnie brzęczy, mistrz ją okropny coraz bardziej dręczy, to tylko powtarzając: »Mocniejszy na świecie słabszego gniecie«. Ta gdy się trzepie i próżno się kusi, pająk ją zmęczy, wyssie i udusi i tak nakoniec wyrzecze: »Bójcie się, muszki, motyle, komory, zbyt się unosić zuchwałemi pióry, gdzie bąk i szerszeń i osa uciecze; oto, za onych przykładem, ta mucha wisi bez ducha«. SŁOWNICZEK: CHYBKOŚCI - CHWIEJNOŚCI FORTELNOŚĆ - PODSTĘPNOŚĆ, POMYSŁOWOŚĆ SZYLDWACH - STRAŻNIK

Prawa są nasze jako pajęczyna:
bąk się przebije, a na muchę wina.
Słynął z dawności świat tym obyczajem
i teraz tego doznajem.

Widzieć mi się trafiło, kiedy raz nad oknem
ze swoim się misternym rozpościerał włoknem
i pełne na to wytrząsał brzemię
pająk, Lidyjskiej Arachny plemię.
Jak więc ów Feniks ptak za morzem rzadki,
co sam się na świat wydawa,
lub jak pelikan cud nieznanej matki,
co dzieci swą krwią napawa,
Pająk, tak mówię, ze swych wnętrzności
wydawa nici, z których sidła przędzie,
a kiedy je w nieścisłej powiąże chybkości,
we środku swej roboty sam potem usiędzie,
zatem się w kłębek uwinąwszy wcale
utai swą fortelność, widząc doskonale
i łowiąc bystrze, do stworzonej sieci
jeśli co wleci.

Strachając się do koła rodzaj letniej pory
ostrożnie wzlata i ostrożnie łazi,
drżą drobne muszki, motyle, komory,
kogoć albowiem zguba nie przerazi.
Aż tu bąk pierwszy, za fortel pajęczy
unosząc skrzydło, śmiało sobie brzęczy
i za nic ważąc nadstawioną zdradę,
przedrze się pędem przez wątłą zawadę
Wstrząśnie się pająk na tę moc, atoli
ulecieć jemu chcąc nie chcąc dozwoli.

Strasznyć to prawda, ale tego strachu
moc się nie boi przy słabym szyldwachu.
Więc nie zważając na grozę pająka,
i chrząszcz posunie za przykładem bąka,
a za nim i trzmiel i osa potem
silnym szarpnęły przelotem.

Kilka się ok zepsuło pajęczej zagrody,
z tym wszystkim, wytrzymując cierpliwie te szkody,
co żywo ze swej wybiega on kleci
i swoje naprawia sieci.
Zatem i mucha, gdy drugich ujrzała
przez słabe kraty lecących bezkarnie,
głupia, nie znając, że ma zginąć marnie,
lot swój tamtędy wymierzy zuchwała.
Aż przelatując, gdy do siatki wpadnie,
uwięzła zdradnie.

Pająk natychmiast po subtelnej sieci
skoczy co żywo i muszkę uchwyci.
Niestetyż, pocznie nieszczęsna narzekać,
silić się, targać, prosić się litośnie,
lecz ten ni mówić daje, ni uciekać,
trzeba dokonać żałośnie.
Próżno jemu swe głupstwo i błąd opowiada,
próżno się biedna drugich przykładami składa,
próżno skwirczy z boleści i żałośnie brzęczy,
mistrz ją okropny coraz bardziej dręczy,
to tylko powtarzając: »Mocniejszy na świecie
słabszego gniecie«.
Ta gdy się trzepie i próżno się kusi,
pająk ją zmęczy, wyssie i udusi
i tak nakoniec wyrzecze:
»Bójcie się, muszki, motyle, komory,

zbyt się unosić zuchwałemi pióry,
gdzie bąk i szerszeń i osa uciecze;
oto, za onych przykładem, ta mucha
wisi bez ducha«.

SŁOWNICZEK:

CHYBKOŚCI - CHWIEJNOŚCI

FORTELNOŚĆ - PODSTĘPNOŚĆ, POMYSŁOWOŚĆ

SZYLDWACH - STRAŻNIK

STANISŁAW TREMBECKI Pielgrzym i osieł
2020-07-29 22:00:00

Kupiwszy materklasów i wiatru, i dymu,  Powracał jeden łajdak na osiełku z Rzymu.  A upatrzywszy murawę, Puścił swe bydlę na trawę.  Nie trza było siwosza na powtórki prosić.  Wytarzał się, otrząsnął, potem sobie bryknął,  Wierzgnął, prytnął, chrapnął, ryknął,  Potem zaczął za dwóch kosić.  Wtem się z lasu ukazał zbójecki ochotnik.   „Uciekajmy!” ‒ rzekł pielgrzym.  „Czemu?” ‒ rzecze psotnik. ‒  Alboż mię to tam praca podwójna ma czekać?”  „Prawda, że nie!” ‒ rzekł pielgrzym i począł uciekać.  A osieł kończąc swoje: „Cóż mi na tym, proszę,  Czy mię kto darmo weźmie, czy od ciebie kupi?”.  Och! niech kto chce, co chce gada,  A ja zaś stąd wnoszę,  Że czasem jeździec więcej bywa głupi  Niż bydlę, na którym siada.  SŁOWNICZEK   Materklasy - graty, rupiecie.

Kupiwszy materklasów i wiatru, i dymu, 

Powracał jeden łajdak na osiełku z Rzymu.

 A upatrzywszy murawę, Puścił swe bydlę na trawę.

 Nie trza było siwosza na powtórki prosić. 

Wytarzał się, otrząsnął, potem sobie bryknął, 

Wierzgnął, prytnął, chrapnął, ryknął,

 Potem zaczął za dwóch kosić. 

Wtem się z lasu ukazał zbójecki ochotnik. 

 „Uciekajmy!” ‒ rzekł pielgrzym. 

„Czemu?” ‒ rzecze psotnik. ‒ 

Alboż mię to tam praca podwójna ma czekać?” 

„Prawda, że nie!” ‒ rzekł pielgrzym i począł uciekać. 

A osieł kończąc swoje: „Cóż mi na tym, proszę, 

Czy mię kto darmo weźmie, czy od ciebie kupi?”. 

Och! niech kto chce, co chce gada,

 A ja zaś stąd wnoszę, 

Że czasem jeździec więcej bywa głupi

 Niż bydlę, na którym siada. 

SŁOWNICZEK 

 Materklasy - graty, rupiecie.

STANISŁAW TREMBECKI Koń i wilk
2020-07-29 21:00:00

Onego czasu, gdy Zefir ciepławy Sędzioły zmiatał i odmładzał trawy, Gdy poczynało karmy brakować w stodole, Poszły bydlęta żywić się na pole. Pewny wilk także wtedy spacyerem chodził, Który się całą zimę rozmyślaniem bawił, Wielki post wiernie odprawił Przez co się wielce wygłodził. Po zejściu więc skorupy bieżąc koło błonia, Ujrzał na czarny korzeń puszczonego konia. Co za radość! Lecz chudziak, bojąc się nie sprostać: „Szczęśliwy, — rzecze — który ciebie schrupał, „Ej! czemuś ty nie baran? byłbym cię już łupał! „A tak muszę frantować, ażeby cię dostać... „Frantujmyż!“ Bierze zatym ułożoną minę, Stąpa z partesów, nakształt karmnego prałata. Powiada się być uczniem Hipokrata, Ziółek szukanie kładzie za drogi przyczynę, Których zna moc i własności, I chce oddać usługę Jego Końskiej Mości, Gdyż paść się tak, nie będąc wiązanym na linie, Znaczy słabość w medycynie; Lekarstwo tedy gratis oświadcza mu z duszy. Pan Ogierowicz (nie w ciemię go bito): „Mam, — rzecze — uczciwszy uszy, „Sprośny wrzód, który mi się zakradł pod kopyto“. „Nie troszcz się, moje dziecię!“ — jeśpan medyk mówi — „Z skutecznych leków wzrosła moja sława, „Każemy się wnet ustąpić wrzodowi, „I cyrulictwo bowiem jest moja zabawa“. Tymczasem z tyłu zachodzi, Rzkomo nogę oglądać, a do brzucha godzi. Zwąchnął koń i nie chce tego czekać losu; Podnosząc nogę ochotnie, Z całej siły jak go grzmotnie, Z paszczy narobił bigosu. „Au — zawył wilk — au! jakżem głupszy jest od osła! „Chciałem się bawić zielnikiem, „Będąc z natury rzeżnikiem!..“ Niechby każdy pilnował swojego rzemiosła! SŁOWNICZEK: spacyerem  - spacerem frantować - oszukiwać karmnego - tłustego jeśpan  - jaśniepan cyrulictwo -  wykonywanie prostych zabiegów zwachnął - zwąchał podstęp, spostrzegł się

Onego czasu, gdy Zefir ciepławy
Sędzioły zmiatał i odmładzał trawy,
Gdy poczynało karmy brakować w stodole,
Poszły bydlęta żywić się na pole.
Pewny wilk także wtedy spacyerem chodził,
Który się całą zimę rozmyślaniem bawił,
Wielki post wiernie odprawił
Przez co się wielce wygłodził.
Po zejściu więc skorupy bieżąc koło błonia,
Ujrzał na czarny korzeń puszczonego konia.
Co za radość! Lecz chudziak, bojąc się nie sprostać:
„Szczęśliwy, — rzecze — który ciebie schrupał,
„Ej! czemuś ty nie baran? byłbym cię już łupał!
„A tak muszę frantować, ażeby cię dostać...
„Frantujmyż!“ Bierze zatym ułożoną minę,
Stąpa z partesów, nakształt karmnego prałata.
Powiada się być uczniem Hipokrata,
Ziółek szukanie kładzie za drogi przyczynę,
Których zna moc i własności,
I chce oddać usługę Jego Końskiej Mości,
Gdyż paść się tak, nie będąc wiązanym na linie,
Znaczy słabość w medycynie;
Lekarstwo tedy gratis oświadcza mu z duszy.
Pan Ogierowicz (nie w ciemię go bito):
„Mam, — rzecze — uczciwszy uszy,
„Sprośny wrzód, który mi się zakradł pod kopyto“.
„Nie troszcz się, moje dziecię!“ — jeśpan medyk mówi —
„Z skutecznych leków wzrosła moja sława,
„Każemy się wnet ustąpić wrzodowi,
„I cyrulictwo bowiem jest moja zabawa“.
Tymczasem z tyłu zachodzi,

Rzkomo nogę oglądać, a do brzucha godzi.
Zwąchnął koń i nie chce tego czekać losu;
Podnosząc nogę ochotnie,
Z całej siły jak go grzmotnie,
Z paszczy narobił bigosu.
„Au — zawył wilk — au! jakżem głupszy jest od osła!
„Chciałem się bawić zielnikiem,
„Będąc z natury rzeżnikiem!..“
Niechby każdy pilnował swojego rzemiosła!

SŁOWNICZEK:

spacyerem  - spacerem

frantować - oszukiwać

karmnego - tłustego

jeśpan  - jaśniepan

cyrulictwo -  wykonywanie prostych zabiegów

zwachnął - zwąchał podstęp, spostrzegł się

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie