BiznesAlert.pl - podcasty z energią

Podcast by BiznesAlert.pl

Kategorie:
Biznes

Odcinki od najnowszych:

Zielona ekspansja gospodarcza: USA kontra Unia | #SPIĘCIE S. 6. Odc. 17
2023-04-28 07:00:57

W najnowszym odcinku podcastu #SPIĘCIE red. naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik rozmawia ze współpracownikiem redakcji i amerykanistą Mikołaj Teperek. Temat tego odcinka jest różnica podejść do ekologii i gospodarki wśród sojuszników na Zachodzie. Jak USA i Unia Europejska patrzą na inwestycje w energetykę i zeroemisyjną infrastrukturę oraz elektromobliność? Inflation Reduction Act to ustawa uchwalona w sierpniu minionego roku przez amerykański Kongres. Ustawa ta z inflacją ma niewiele wspólnego, ponieważ w głównej mierze skupia się na zabezpieczeniu wpływów USA za granicą i na świecie. W Europie najgłośniej o tej ustawie usłyszeliśmy podczas Forum Ekonomicznego w Davos, które miało miejsce w styczniu, gdzie wysłannik Białego Domu ds. klimatu John Kerry starł się z szefową Komisji Europejskiej, Ursulą von der Leyen właśnie o ustawę IRA. Szefowa KE uważa że strategia USA to nic innego jak protekcjonistyczne podejście do gospodarki - tłumaczy Mikołaj Teperek. Czy Inflation Reduction Act rzeczywiście jest aż tak nie po drodze Unii Europejskiej? - To się okaże czy nie po drodze - opowiada Wojciech Jakóbik. - Na pewno jest to nie po drodze Komisji Europejskiej, która chce też promować zielone technologie, ale chce żeby one powstawały w Unii Europejskiej, czyli także w Polsce. IRA jest aktem protekcjonizmu gospodarczego, ale takiego wolnorynkowego i amerykańskiego. O ile zielone technologie rozwijają się na Zachodzie i państwa zachodnie przodują w tych technologiach to Chiny będą z tyłu. Mimo wszystko między USA i UE zaczyna iskrzyć, ponieważ mamy kryzys energetyczny i gospodarczy. Wszyscy gracze chcą zbudować miejsca pracy, a także wszyscy chcą wygrywać wybory dzięki tym miejscom pracy u siebie. A tu Amerykanie wbijają taki znak w swój trawnik z napisem: "Zapraszamy do nas! Jeżeli ktoś będzie u nas inwestował i tworzył te nowe technologie to dostanie ulgi podatkowe i wsparcie" - i to jest ich metoda promocji polityki klimatycznej, ale także protekcjonizmu gospodarczego. To podejście jest mniej nakazowo-rozdzielcze niż polityka Unii Europejskiej, gdzie u nas mamy system handlu emisjami CO2, czyli płacisz za to że je emitujesz. - Amerykańskie podejście bardziej zachęca, a więc jest marchewką a unijnie w tym rozdaniu przypomina bardziej kij - dodaje Teperek. - Amerykanie już mają pierwsze efekty swojej polityki. Niemiecka firma Weissmann sprzedaje cały biznes pomp ciepła właśnie do Stanów Zjednoczonych do jednej z firm amerykańskich, właśnie w nadziei na to, że Inflation Reduction Act pozwoli rozwijać ten biznes tam. Z gazety Der Spiegel wiadomo że firma Wiessmann szukała możliwości rozwoju swojego biznesu w Unii Europejskiej, ale nie uzyskała na to pieniędzy. Trudno się dziwić Niemcom, że skoro nie mogli się rozwijać u siebie w UE to lecą do USA. To przypomina gorączkę złota - kwituje Jakóbik. Dowiedz się więcej o rywalizacji USA i UE oglądając cały podcast #SPIĘCIE na YouTube, Spotify itd. - podaj materiał dalej, jeśli Cię zainteresował.
W najnowszym odcinku podcastu #SPIĘCIE red. naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik rozmawia ze współpracownikiem redakcji i amerykanistą Mikołaj Teperek. Temat tego odcinka jest różnica podejść do ekologii i gospodarki wśród sojuszników na Zachodzie. Jak USA i Unia Europejska patrzą na inwestycje w energetykę i zeroemisyjną infrastrukturę oraz elektromobliność? Inflation Reduction Act to ustawa uchwalona w sierpniu minionego roku przez amerykański Kongres. Ustawa ta z inflacją ma niewiele wspólnego, ponieważ w głównej mierze skupia się na zabezpieczeniu wpływów USA za granicą i na świecie. W Europie najgłośniej o tej ustawie usłyszeliśmy podczas Forum Ekonomicznego w Davos, które miało miejsce w styczniu, gdzie wysłannik Białego Domu ds. klimatu John Kerry starł się z szefową Komisji Europejskiej, Ursulą von der Leyen właśnie o ustawę IRA. Szefowa KE uważa że strategia USA to nic innego jak protekcjonistyczne podejście do gospodarki - tłumaczy Mikołaj Teperek. Czy Inflation Reduction Act rzeczywiście jest aż tak nie po drodze Unii Europejskiej? - To się okaże czy nie po drodze - opowiada Wojciech Jakóbik. - Na pewno jest to nie po drodze Komisji Europejskiej, która chce też promować zielone technologie, ale chce żeby one powstawały w Unii Europejskiej, czyli także w Polsce. IRA jest aktem protekcjonizmu gospodarczego, ale takiego wolnorynkowego i amerykańskiego. O ile zielone technologie rozwijają się na Zachodzie i państwa zachodnie przodują w tych technologiach to Chiny będą z tyłu. Mimo wszystko między USA i UE zaczyna iskrzyć, ponieważ mamy kryzys energetyczny i gospodarczy. Wszyscy gracze chcą zbudować miejsca pracy, a także wszyscy chcą wygrywać wybory dzięki tym miejscom pracy u siebie. A tu Amerykanie wbijają taki znak w swój trawnik z napisem: "Zapraszamy do nas! Jeżeli ktoś będzie u nas inwestował i tworzył te nowe technologie to dostanie ulgi podatkowe i wsparcie" - i to jest ich metoda promocji polityki klimatycznej, ale także protekcjonizmu gospodarczego. To podejście jest mniej nakazowo-rozdzielcze niż polityka Unii Europejskiej, gdzie u nas mamy system handlu emisjami CO2, czyli płacisz za to że je emitujesz. - Amerykańskie podejście bardziej zachęca, a więc jest marchewką a unijnie w tym rozdaniu przypomina bardziej kij - dodaje Teperek. - Amerykanie już mają pierwsze efekty swojej polityki. Niemiecka firma Weissmann sprzedaje cały biznes pomp ciepła właśnie do Stanów Zjednoczonych do jednej z firm amerykańskich, właśnie w nadziei na to, że Inflation Reduction Act pozwoli rozwijać ten biznes tam. Z gazety Der Spiegel wiadomo że firma Wiessmann szukała możliwości rozwoju swojego biznesu w Unii Europejskiej, ale nie uzyskała na to pieniędzy. Trudno się dziwić Niemcom, że skoro nie mogli się rozwijać u siebie w UE to lecą do USA. To przypomina gorączkę złota - kwituje Jakóbik. Dowiedz się więcej o rywalizacji USA i UE oglądając cały podcast #SPIĘCIE na YouTube, Spotify itd. - podaj materiał dalej, jeśli Cię zainteresował.

Kiedy i gdzie mają się pojawić polskie elektrownie jądrowe? | #SPIĘCIE S. 6. Odc. 16
2023-04-21 07:00:56

W tym odcinku #SPIĘCIE redaktorzy BiznesAlert.pl Jędrzej Stachura oraz Jacek Perzyński rozmawiają o atomie. Niemcy zamykają, Finowie otwierają, a Polacy mają budować. Gdzie i kiedy chcą postawić pierwsze elektrownie jądrowe w Polsce? - Przedostatni tydzień kwietnia był naprawdę atomowy. Premier Mateusz Morawiecki odwiedził Waszyngton, gdzie spotkał się z Wiceprezydent USA Kamalą Harris, aby rozmawiać o finansowaniu pierwszej elektrowni atomowej w Polsce. Amerykański Westinghouse zadeklarował wsparcie rzędu 100 miliardów dolarów na cały program polskiej energetyki jądrowej. Budowa pierwszego takiego obiektu na rozpocząć się w 2026 roku. Pierwszy reaktor ma zostać oddany do użytku w 2033 roku w technologii AP-1000. Pierwszą rządową elektrownie atomową wybuduje Polska z Westinhousem na Pomorzu, a w Pątnowie powstanie elektrownia o charakterze prywatnym. Planowana jest także trzecia elektrownia, ale na razie nieznana jest lokalizacja - mówi się o Bełchatowie - opowiada red. Perzyński. Duży atom to jednak nie wszystko. Są jeszcze spółki państwowe, które chcą iść w mały atom. - Małe reaktory modułowe: Orlen i KGHM chcą to robić - mówi Stachura. - SMR jest technologią tańszą. Koszt budowy ogromnego obiektu może wynieść nawet 100 miliardów złotych, natomiast budowa pojedynczego reaktora SMR wynosi 20 milionów złotych. Różnica jest znaczna. Poza tym SMR-y mogą powstawać blisko odbiorcy, co obniży koszty przesyłu. Reaktory te buduje się także znacznie krócej - tłumaczy Perzyński. Do rozstrzygnięcia pozostaje czy ta technologia zejdzie z desek kreślarskich na rynek. Odsłuchaj cały odcinek podcastu #SPIĘCIE na YouTube, Spotify oraz na innych platformach.
W tym odcinku #SPIĘCIE redaktorzy BiznesAlert.pl Jędrzej Stachura oraz Jacek Perzyński rozmawiają o atomie. Niemcy zamykają, Finowie otwierają, a Polacy mają budować. Gdzie i kiedy chcą postawić pierwsze elektrownie jądrowe w Polsce? - Przedostatni tydzień kwietnia był naprawdę atomowy. Premier Mateusz Morawiecki odwiedził Waszyngton, gdzie spotkał się z Wiceprezydent USA Kamalą Harris, aby rozmawiać o finansowaniu pierwszej elektrowni atomowej w Polsce. Amerykański Westinghouse zadeklarował wsparcie rzędu 100 miliardów dolarów na cały program polskiej energetyki jądrowej. Budowa pierwszego takiego obiektu na rozpocząć się w 2026 roku. Pierwszy reaktor ma zostać oddany do użytku w 2033 roku w technologii AP-1000. Pierwszą rządową elektrownie atomową wybuduje Polska z Westinhousem na Pomorzu, a w Pątnowie powstanie elektrownia o charakterze prywatnym. Planowana jest także trzecia elektrownia, ale na razie nieznana jest lokalizacja - mówi się o Bełchatowie - opowiada red. Perzyński. Duży atom to jednak nie wszystko. Są jeszcze spółki państwowe, które chcą iść w mały atom. - Małe reaktory modułowe: Orlen i KGHM chcą to robić - mówi Stachura. - SMR jest technologią tańszą. Koszt budowy ogromnego obiektu może wynieść nawet 100 miliardów złotych, natomiast budowa pojedynczego reaktora SMR wynosi 20 milionów złotych. Różnica jest znaczna. Poza tym SMR-y mogą powstawać blisko odbiorcy, co obniży koszty przesyłu. Reaktory te buduje się także znacznie krócej - tłumaczy Perzyński. Do rozstrzygnięcia pozostaje czy ta technologia zejdzie z desek kreślarskich na rynek. Odsłuchaj cały odcinek podcastu #SPIĘCIE na YouTube, Spotify oraz na innych platformach.

Poszły konie po atomie | #SPIĘCIE S. 6. Odc. 15
2023-04-14 07:00:46

Wicepremier Sasin zapowiada trzy elektrownie jądrowe w Polsce do 2040 roku - na razie mamy aż dwa hasła reklamowe! W najnowszym odcinku podcastu #SPIĘCIE na gorąco po konferencji prasowej redaktorzy BiznesAlert.pl spotykają się z Państwem, żeby poddać analizie najważniejsze wiadomości dotyczące atomu w Polsce - żarty, informacje i konkrety. Jesteśmy świeżo po konferencji KHNP, PGE i ZEPAK. Był tam także minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Na tym spotkaniu było podobno sporo żartów. Czego się dowiedzieliśmy? - pyta Jędrzej Stachura Karuzeli śmiechu było trudno powstrzymać. Przy okazji konferencji poświęconej powołaniu spółki celowej do budowy atomu z Korei w Polsce nie zabrakło sucharów i żarcików. Wiemy że Polska Grupa Energetyczna, która ma być partnerem ZEPAK-u Zygmunta Solorza oraz Koreańskiego KHNP przy budowie atomu w Pątnowie ma banery rozsianie po całej Polsce z napisami "Świstaki lubią wiatraki". Jest to forma kampanii promocyjnej, pokazującej że PGE się zmienia i że inwestuje w morską energetykę wiatrową. Panowie na konferencji prasowej odnieśli się do tej kampanii na bieżąco wymyślając nowe slogany. Pan premier wyszedł z propozycją dotycząca Konina - "konie rozmawiają o atomie". A pan prezes PGE Wojciech Dąbrowski zasugerował hasło "poszły konie po atomie" - tłumaczy Wojciech Jakóbik. Chwytliwe! - natychmiast zareagował Stachura. - Mamy już dwa hasła, ale będziemy też mieć dwie elektrownie. I to jest już ta bardziej poważna informacja. Doszło do zawiązania spółki, której poznaliśmy nazwę. Jest to spółka PGE PAK Energia Jądrowa. Ale to nie jest jeszcze ta spółka, która będzie budować atom. To jest etap na którym powstałą spółka joint venture, która będzie przygotowywać się do budowy atomu z Koreańczykami, do rozmów o tym jak ma wyglądać kolejna umowa która jest dużo ważniejsza. To będzie umowa inwestycyjna. Zanim do tej umowy dojdzie należy wykonać badania geologiczne, wybrać lokalizację itd. - mówi Jakóbik.
Wicepremier Sasin zapowiada trzy elektrownie jądrowe w Polsce do 2040 roku - na razie mamy aż dwa hasła reklamowe! W najnowszym odcinku podcastu #SPIĘCIE na gorąco po konferencji prasowej redaktorzy BiznesAlert.pl spotykają się z Państwem, żeby poddać analizie najważniejsze wiadomości dotyczące atomu w Polsce - żarty, informacje i konkrety. Jesteśmy świeżo po konferencji KHNP, PGE i ZEPAK. Był tam także minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Na tym spotkaniu było podobno sporo żartów. Czego się dowiedzieliśmy? - pyta Jędrzej Stachura Karuzeli śmiechu było trudno powstrzymać. Przy okazji konferencji poświęconej powołaniu spółki celowej do budowy atomu z Korei w Polsce nie zabrakło sucharów i żarcików. Wiemy że Polska Grupa Energetyczna, która ma być partnerem ZEPAK-u Zygmunta Solorza oraz Koreańskiego KHNP przy budowie atomu w Pątnowie ma banery rozsianie po całej Polsce z napisami "Świstaki lubią wiatraki". Jest to forma kampanii promocyjnej, pokazującej że PGE się zmienia i że inwestuje w morską energetykę wiatrową. Panowie na konferencji prasowej odnieśli się do tej kampanii na bieżąco wymyślając nowe slogany. Pan premier wyszedł z propozycją dotycząca Konina - "konie rozmawiają o atomie". A pan prezes PGE Wojciech Dąbrowski zasugerował hasło "poszły konie po atomie" - tłumaczy Wojciech Jakóbik. Chwytliwe! - natychmiast zareagował Stachura. - Mamy już dwa hasła, ale będziemy też mieć dwie elektrownie. I to jest już ta bardziej poważna informacja. Doszło do zawiązania spółki, której poznaliśmy nazwę. Jest to spółka PGE PAK Energia Jądrowa. Ale to nie jest jeszcze ta spółka, która będzie budować atom. To jest etap na którym powstałą spółka joint venture, która będzie przygotowywać się do budowy atomu z Koreańczykami, do rozmów o tym jak ma wyglądać kolejna umowa która jest dużo ważniejsza. To będzie umowa inwestycyjna. Zanim do tej umowy dojdzie należy wykonać badania geologiczne, wybrać lokalizację itd. - mówi Jakóbik.

Czy chińska szybka kolej elektrodynamiczna podbije świat? | #SPIĘCIE S. 6. Odc. 14
2023-04-07 07:01:17

Rywalizacja w stylu zimnowojennym między mocarstwami ma różne oblicza. Jednym z nich jest wyścig o prędkość, czyli konkurencja w dziedzinie nowych technologii. W mediach dużo usłyszymy o Sztucznej Inteligencji, a w nowym podkaście #SPIĘCIE redakcji BiznesAlert.pl dowiedzą się Państwo o ultraszybkiej kolei która w wersji testowej rozpędza się nawet do 600 km/h - czy doczekamy się takich pociągów w PKP? China Railway Enginering Company CREC zakończyła pierwszą fazę testów najnowszych pociągów typu maglev wykonanych w technologii EDS, która pozwala pociągom osiągnięcie prędkości 600 km/h. Technologia EDS zawszenie elektrodynamiczne polega na tym że w pociągach jest całkowicie wyeliminowane tarcie co pozwala im automatycznie na osiągnięcie jeszcze większej prędkości. Starsza technologia EMS zawszenie elektromagnetyczne polega na tym że jest tam tarcie, chociaż jest ono minimalne. Ta technologia jest już w powszechnym użyciu np. w Japonii i Chinach. W Chinach pociągi typu maglev łączą lotnisko Pudong z lokalną siecią metra i osągają prędkość 431 km/h - opowiada Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl Ta technologia jest używana i testowana w krajach azjatyckich. A czy te szybkie pociągi są obecne gdzieś jeszcze poza Azją? - pyta Jędrzej Stachura, redaktor BA - Technologia EDS nie została jeszcze skomercjalizowana. CREC chce żeby była ona wdrożona w 2026 roku. Natomiast wiele krajów wyraziło zainteresowanie tą technologią. Chiny rozwijają kolej dużych prędkości w krajach takich jak Indonezja, Iran, Egipt i Maroko. Jednak jest to kolej tradycyjna. Pociągi typu maglev wykonane w technologii EDS pozwolą na szybsze i bardziej efektywne przemieszczani ludzi z puntu A do punktu B. To powinno rozwiązać plagę korków - odpowiada Perzyński Zapraszamy Państwa do odsłuchania podcastu o chińskiej kolei na naszym kanale YouTube oraz innych platformach streamingowych jak Spotify czy SoundCloud.
Rywalizacja w stylu zimnowojennym między mocarstwami ma różne oblicza. Jednym z nich jest wyścig o prędkość, czyli konkurencja w dziedzinie nowych technologii. W mediach dużo usłyszymy o Sztucznej Inteligencji, a w nowym podkaście #SPIĘCIE redakcji BiznesAlert.pl dowiedzą się Państwo o ultraszybkiej kolei która w wersji testowej rozpędza się nawet do 600 km/h - czy doczekamy się takich pociągów w PKP? China Railway Enginering Company CREC zakończyła pierwszą fazę testów najnowszych pociągów typu maglev wykonanych w technologii EDS, która pozwala pociągom osiągnięcie prędkości 600 km/h. Technologia EDS zawszenie elektrodynamiczne polega na tym że w pociągach jest całkowicie wyeliminowane tarcie co pozwala im automatycznie na osiągnięcie jeszcze większej prędkości. Starsza technologia EMS zawszenie elektromagnetyczne polega na tym że jest tam tarcie, chociaż jest ono minimalne. Ta technologia jest już w powszechnym użyciu np. w Japonii i Chinach. W Chinach pociągi typu maglev łączą lotnisko Pudong z lokalną siecią metra i osągają prędkość 431 km/h - opowiada Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl Ta technologia jest używana i testowana w krajach azjatyckich. A czy te szybkie pociągi są obecne gdzieś jeszcze poza Azją? - pyta Jędrzej Stachura, redaktor BA - Technologia EDS nie została jeszcze skomercjalizowana. CREC chce żeby była ona wdrożona w 2026 roku. Natomiast wiele krajów wyraziło zainteresowanie tą technologią. Chiny rozwijają kolej dużych prędkości w krajach takich jak Indonezja, Iran, Egipt i Maroko. Jednak jest to kolej tradycyjna. Pociągi typu maglev wykonane w technologii EDS pozwolą na szybsze i bardziej efektywne przemieszczani ludzi z puntu A do punktu B. To powinno rozwiązać plagę korków - odpowiada Perzyński Zapraszamy Państwa do odsłuchania podcastu o chińskiej kolei na naszym kanale YouTube oraz innych platformach streamingowych jak Spotify czy SoundCloud.

Kto wysadził Nord Stream 1 i 2 - no kto? | #SPIĘCIE S. 6. Odc. 13
2023-03-31 07:00:57

W najnowszym Spięciu redaktorzy BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik i Jędrzej Stachura rozmawiają o sabotażu rurociągów Nord Stream 1 i 2 łączące Rosję z Niemcami. Co się z nimi stało? 26 września 2022 roku doszło do wybuchów, które rozerwały te gazociągi. Pierwszy to Nord Stream 1, który już pracował i słał gaz rosyjski na rynek niemiecki i dalej. Drugi to Nord Stream 2, który został ukończony przed inwazją Rosji na Ukrainę, ale nigdy nie ruszył do pracy. W dniu sabotażu oba nie pracowały z tego względu, że NS2 nie został jeszcze dopuszczony do pracy z powodu braku certyfikacji i został objęty sankcjami amerykańskimi mimo tego że stał już nagazowany. NS1 stał pusty, ale też nagazowany przez to że Rosjanie jeszcze w lecie 2022 go zatrzymali na "krótką przerwę techniczną", która się przeciągnęła w nieskończoność - tłumaczy Jakóbik Duńczycy, Szwedzi i Niemcy prowadzili śledztwa potwierdzające sabotaż. Ale kto to zrobił? Najnowsze doniesienia w tym temacie publikowaliśmy na naszej stronie BiznesAlert.pl - mówi Stachura. - Rosjanie na początku mówili że to brytyjskie MI6 jest odpowiedzialne za sabotaż, czyli ta agencja wywiadowcza która zatrudnia Jamesa Bonda i rozdaje laserowe zegarki oraz inne szpiegowskie gadżety. A wszystkim dyrygować miała była premier Wielkiej Brytanii Theresa May, która już podała się do dymisji "biorąc na klatę" odpowiedzialność polityczną. Dowodem w sprawie ma być jej SMS do prezydenta USA Joe Bidena o treści "Zrobione". Ale zrobiony to przecież może być i obiad, a nie szczególnie tajna operacja wywiadowcza - śmieje się Jakóbik. Później Władimir Putin zrzucił winę jednak na amerykańskie CIA, która miała współpracować z Norwegią. Ta teorie mówi o tym, że nad gazociąg wysłali bombowiec. I to jest druga teoria. Trzecia mówi o Ukraińcach, którzy wynajęli łódkę w Polsce i do tych rur po prostu popłynęli. O czwartej wersji pisaliśmy na BiznesAlert.pl o której mogą Państwo przeczytać tutaj - LINK: https://biznesalert.pl/rosja-lodz-podwodna-nord-stream-wybuch-energetyka/ Zachęcamy Państwa do lektury, a także do obejrzenia całego podcastu #SPIĘCIE o sabotażu rur Nord Stream 1 i 2.
W najnowszym Spięciu redaktorzy BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik i Jędrzej Stachura rozmawiają o sabotażu rurociągów Nord Stream 1 i 2 łączące Rosję z Niemcami. Co się z nimi stało? 26 września 2022 roku doszło do wybuchów, które rozerwały te gazociągi. Pierwszy to Nord Stream 1, który już pracował i słał gaz rosyjski na rynek niemiecki i dalej. Drugi to Nord Stream 2, który został ukończony przed inwazją Rosji na Ukrainę, ale nigdy nie ruszył do pracy. W dniu sabotażu oba nie pracowały z tego względu, że NS2 nie został jeszcze dopuszczony do pracy z powodu braku certyfikacji i został objęty sankcjami amerykańskimi mimo tego że stał już nagazowany. NS1 stał pusty, ale też nagazowany przez to że Rosjanie jeszcze w lecie 2022 go zatrzymali na "krótką przerwę techniczną", która się przeciągnęła w nieskończoność - tłumaczy Jakóbik Duńczycy, Szwedzi i Niemcy prowadzili śledztwa potwierdzające sabotaż. Ale kto to zrobił? Najnowsze doniesienia w tym temacie publikowaliśmy na naszej stronie BiznesAlert.pl - mówi Stachura. - Rosjanie na początku mówili że to brytyjskie MI6 jest odpowiedzialne za sabotaż, czyli ta agencja wywiadowcza która zatrudnia Jamesa Bonda i rozdaje laserowe zegarki oraz inne szpiegowskie gadżety. A wszystkim dyrygować miała była premier Wielkiej Brytanii Theresa May, która już podała się do dymisji "biorąc na klatę" odpowiedzialność polityczną. Dowodem w sprawie ma być jej SMS do prezydenta USA Joe Bidena o treści "Zrobione". Ale zrobiony to przecież może być i obiad, a nie szczególnie tajna operacja wywiadowcza - śmieje się Jakóbik. Później Władimir Putin zrzucił winę jednak na amerykańskie CIA, która miała współpracować z Norwegią. Ta teorie mówi o tym, że nad gazociąg wysłali bombowiec. I to jest druga teoria. Trzecia mówi o Ukraińcach, którzy wynajęli łódkę w Polsce i do tych rur po prostu popłynęli. O czwartej wersji pisaliśmy na BiznesAlert.pl o której mogą Państwo przeczytać tutaj - LINK: https://biznesalert.pl/rosja-lodz-podwodna-nord-stream-wybuch-energetyka/ Zachęcamy Państwa do lektury, a także do obejrzenia całego podcastu #SPIĘCIE o sabotażu rur Nord Stream 1 i 2.

Czy TikTok nas szpieguje? Czy odinstaliwać popularną aplikację? | #SPIĘCIE S. 6. Odc. 12
2023-03-24 07:00:58

W najnowszym cotygodniowym podkaście #SPIĘCIE spotkali się redaktorzy BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik oraz Jędrzej Stachura, aby porozmawiać o TikToku. Czy czas go odinstalować? TikTok to popularna aplikacja chińskiego producenta na smartphony. Jest to platforma społecznościowa do wrzucania i oglądania krótkich nagrań audio-wideo w formacie pionowym. Przez doniesienia dotyczące tego, że rzekomo aplikacja może być wykorzystywana przez chińskie władze do zbierania danych wrażliwych jak i szpiegowania, została ona wzięta na celownik przez Rząd federalny USA oraz Komisję Europejską, którzy zakazali urzędnikom posiadania aplikacji na ich służbowych urządzeniach. Do tych banów w USA dołączają także władze stanowe, także zakazując używania aplikacji przez lokalnych urzędników. TikTok jest popularny, tego się nie da ukryć. Młodsze pokolenie osób korzystających z internetu używa tej aplikacji częściej niż innych platform społecznościowych. Jest to nowy sposób tworzenia i konsumpcji treści, który jest bardzo atrakcyjny dla młodych ludzi. Jak nam się wideo podoba to zostawiamy serduszko, jak nie to przewijamy dalej. Wszystko jest bardzo proste, przyjemne i wciągające. Na TikToku na szczęście pojawia się coraz więcej treści wartościowych, które za pomocą tego narzędzia jest popularyzowana na nowy sposób. Na TikToku zaczynają pojawiać się także poważniejsze osobistości czy instytucje jak np. redakcja BiznesAlert.pl - reklamuje profil redakcji na TikToku Wojciech Jakóbik.  - Przez to, że aplikacja jest tak popularna to pojawiły się obawy o bezpieczeństwo. TikTok należy do firmy ByteDance, która jest związana z rządem Chin i musi przzestrzegać prawa chińskiego. A prawo chińskie zobowiązuje takie podmioty do przekazywania informacji o użytkownikach na rzecz Komunistycznej Partii Chin. Z tego powodu urzędnicy w USA i w Europie dostali polecenie, żeby nie instalować tej aplikacji na telefonach służbowych w obawie przed tym, że aplikacja będzie miała dostęp do danych zawodowych które będzie przekazywać Komunistycznej Partii Chin - opowiada Jakóbik. Więcej przeczytają Państwo w artykule Jacka Perzyńskiego o przyszłości TikToka.  Czy możliwe jest, żeby Unia Europejska zakazała TikToka innym ludziom niż urzędnikom? - pyta Jędrzej Stachura. Teoretycznie tak. Chociaż w świecie Zachodu mamy dużo większą wolność słowa jak i wolność osobistą. Póki co słyszymy tylko o restrykcjach służbowych. Wydaje mi się, że w interesie każdej firmy czy podmiotu medialnego jest stworzenie takiego "muru chińskiego", który chroni przed nadużyciami. Mogę się odnieść do naszej redakcji, bo przecież mamy TikToka, ale zawsze trzeba uważać. Nasze dane i kontakty są bezpieczne przez to, że ja na przykład nie mam TikToka i nie będę go miał na telefonie którego używam do pracy właśnie ze względu bezpieczeństwa. Mamy osobne urządzenie, które służy do obsługi TikToka, które odcięte od pozostałych informacji. I to jest higiena! Tak się także uczy na szkoleniach z zakresu bezpieczeństwa - tłumaczy Jakóbik. Zapraszamy na cały odcinek podcastu #SPIĘCIE redakcji BiznesAlert.pl - do odsłuchania na SoundCloud, Spotify i innych platformach streamingowych.
W najnowszym cotygodniowym podkaście #SPIĘCIE spotkali się redaktorzy BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik oraz Jędrzej Stachura, aby porozmawiać o TikToku. Czy czas go odinstalować? TikTok to popularna aplikacja chińskiego producenta na smartphony. Jest to platforma społecznościowa do wrzucania i oglądania krótkich nagrań audio-wideo w formacie pionowym. Przez doniesienia dotyczące tego, że rzekomo aplikacja może być wykorzystywana przez chińskie władze do zbierania danych wrażliwych jak i szpiegowania, została ona wzięta na celownik przez Rząd federalny USA oraz Komisję Europejską, którzy zakazali urzędnikom posiadania aplikacji na ich służbowych urządzeniach. Do tych banów w USA dołączają także władze stanowe, także zakazując używania aplikacji przez lokalnych urzędników. TikTok jest popularny, tego się nie da ukryć. Młodsze pokolenie osób korzystających z internetu używa tej aplikacji częściej niż innych platform społecznościowych. Jest to nowy sposób tworzenia i konsumpcji treści, który jest bardzo atrakcyjny dla młodych ludzi. Jak nam się wideo podoba to zostawiamy serduszko, jak nie to przewijamy dalej. Wszystko jest bardzo proste, przyjemne i wciągające. Na TikToku na szczęście pojawia się coraz więcej treści wartościowych, które za pomocą tego narzędzia jest popularyzowana na nowy sposób. Na TikToku zaczynają pojawiać się także poważniejsze osobistości czy instytucje jak np. redakcja BiznesAlert.pl - reklamuje profil redakcji na TikToku Wojciech Jakóbik.  - Przez to, że aplikacja jest tak popularna to pojawiły się obawy o bezpieczeństwo. TikTok należy do firmy ByteDance, która jest związana z rządem Chin i musi przzestrzegać prawa chińskiego. A prawo chińskie zobowiązuje takie podmioty do przekazywania informacji o użytkownikach na rzecz Komunistycznej Partii Chin. Z tego powodu urzędnicy w USA i w Europie dostali polecenie, żeby nie instalować tej aplikacji na telefonach służbowych w obawie przed tym, że aplikacja będzie miała dostęp do danych zawodowych które będzie przekazywać Komunistycznej Partii Chin - opowiada Jakóbik. Więcej przeczytają Państwo w artykule Jacka Perzyńskiego o przyszłości TikToka.  Czy możliwe jest, żeby Unia Europejska zakazała TikToka innym ludziom niż urzędnikom? - pyta Jędrzej Stachura. Teoretycznie tak. Chociaż w świecie Zachodu mamy dużo większą wolność słowa jak i wolność osobistą. Póki co słyszymy tylko o restrykcjach służbowych. Wydaje mi się, że w interesie każdej firmy czy podmiotu medialnego jest stworzenie takiego "muru chińskiego", który chroni przed nadużyciami. Mogę się odnieść do naszej redakcji, bo przecież mamy TikToka, ale zawsze trzeba uważać. Nasze dane i kontakty są bezpieczne przez to, że ja na przykład nie mam TikToka i nie będę go miał na telefonie którego używam do pracy właśnie ze względu bezpieczeństwa. Mamy osobne urządzenie, które służy do obsługi TikToka, które odcięte od pozostałych informacji. I to jest higiena! Tak się także uczy na szkoleniach z zakresu bezpieczeństwa - tłumaczy Jakóbik. Zapraszamy na cały odcinek podcastu #SPIĘCIE redakcji BiznesAlert.pl - do odsłuchania na SoundCloud, Spotify i innych platformach streamingowych.

Uwaga! Odbiorą Twoje auto spalinowe w imię ekologii | #SPIĘCIE S. 6. Odc. 11
2023-03-17 07:00:40

Brzmi jak click-bait (tytuł pułapka) i rzeczywiście tak jest. Takich tytułów w najbliższym czasie będziemy widywać więcej. O co chodzi? W najnowszym odcinku podcastu #SPIĘCIE Wojciech Jakóbik rozmawia z autorem tekstu o paliwach syntetycznych Michałem Perzyńskim. Przytoczony artykuł jest dostępny na stronie BiznesAlert.pl pod linkiem. Unii Europejska dyskutuje o wprowadzeniu nowej dyrektywy zakazującej produkcji nowych aut spalinowych po 2035 roku. - Chcielibyśmy zachęcić Państwa do zapoznania się z tematem paliw syntetycznych. Co to w ogóle jest? Czemu zwykły człowiek ma w ogóle wiedzieć czym są te paliwa syntetyczne? - zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. - Dlatego że wygląda na to że paliwa syntetyczne to przyszłość! - entuzjastycznie odpowiada redaktor BiznesAlert.pl Michał Perzyński. Paliwa syntetyczne tym się różnią od tradycyjnych, że nie powstają w procesie rafinacji ropy naftowej jak benzyna, olej napędowy czy paliwo lotnicze tylko powstają w wyniku procesów chemicznych. E-paliwa powstają w efekcie połączenia zielonego wodoru, który powstał z nadwyżki energii ze źródeł odnawialnych z CO2 który został składowany w procesie zwanym CCS - Carbon Capture Storage co po polsku oznacza składowanie i sekwestrację dwutlenku węgla. A więc paliwa syntetyczne są zeroemisyjne - tłumaczy Perzyński Zobacz cały odcinek podcastu #SPIĘCIE i dowiedz się jaka będzie przyszłość naszej planety. Dowiedz się więcej o energetyce jądrowej w Polsce słuchając podcastu #SPIĘCIE na Spotify, SoundCloud oraz innych platformach.
Brzmi jak click-bait (tytuł pułapka) i rzeczywiście tak jest. Takich tytułów w najbliższym czasie będziemy widywać więcej. O co chodzi? W najnowszym odcinku podcastu #SPIĘCIE Wojciech Jakóbik rozmawia z autorem tekstu o paliwach syntetycznych Michałem Perzyńskim. Przytoczony artykuł jest dostępny na stronie BiznesAlert.pl pod linkiem. Unii Europejska dyskutuje o wprowadzeniu nowej dyrektywy zakazującej produkcji nowych aut spalinowych po 2035 roku. - Chcielibyśmy zachęcić Państwa do zapoznania się z tematem paliw syntetycznych. Co to w ogóle jest? Czemu zwykły człowiek ma w ogóle wiedzieć czym są te paliwa syntetyczne? - zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. - Dlatego że wygląda na to że paliwa syntetyczne to przyszłość! - entuzjastycznie odpowiada redaktor BiznesAlert.pl Michał Perzyński. Paliwa syntetyczne tym się różnią od tradycyjnych, że nie powstają w procesie rafinacji ropy naftowej jak benzyna, olej napędowy czy paliwo lotnicze tylko powstają w wyniku procesów chemicznych. E-paliwa powstają w efekcie połączenia zielonego wodoru, który powstał z nadwyżki energii ze źródeł odnawialnych z CO2 który został składowany w procesie zwanym CCS - Carbon Capture Storage co po polsku oznacza składowanie i sekwestrację dwutlenku węgla. A więc paliwa syntetyczne są zeroemisyjne - tłumaczy Perzyński Zobacz cały odcinek podcastu #SPIĘCIE i dowiedz się jaka będzie przyszłość naszej planety. Dowiedz się więcej o energetyce jądrowej w Polsce słuchając podcastu #SPIĘCIE na Spotify, SoundCloud oraz innych platformach.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie