Podcast Kryminalny

W małych miasteczkach strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
A wśród nich zbrodnie. Jedne popełniane z żądzy pieniądza, inne z pożądania lędźwi. W miasteczkach wszyscy szepcą, a nikt nie wie. Gadają, podjudzają jednych na drugich. Plują na zdradę, sami zdradzając, wzdrygają się na inność, sami uważając się za lepszych.
Lachno jest takim miasteczkiem. Tam zbrodnia nie jest codziennością, ale kiedy się wydarza, jest rodzinną tragedią.
Leon Pawlak, dziś sierżant, a wtedy początkujący posterunkowy uczący się fachu, opowiada o swojej codziennej służbie.
Jeśli masz ochotę na dreszczyk, posłuchaj

Kategorie:
Kryminalne

Odcinki od najnowszych:

Zabiła dziecko z zemsty? Mariola M.
2022-12-25 18:00:50

Podczas sprzątania czy robienia obiadu lubię puścić sobie jakiś podcast. Rzadko, bo rzadko, ale słucham też czasem trukrajmów, a ostatnio, z dużą przyjemnością, Historii Kryminalnych. Bardzo często zgadzam się z opinią Autorki i mam wrażenie, że wpuszcza jakąś świeżość do powtarzających się produkcji. I bardzo ten podcast polecam, choć wiele z Was zna go pewnie lepiej niż mój. A jednak…  W jednym z ostatnich, które słuchałem, pod tytułem „Zrobiłeś ze mnie zwierzę” coś mnie dotknęło, coś szarpnęło moje nerwy, jednak nie umiałem znaleźć konkretnej przyczyny tego dyskomfortu.   Przeczytałem masę „artykułów” o tej sprawie i uświadomiłem sobie, że uwierało mnie to romantyzowanie, czy bardziej idealizowanie postaci Marioli. A jednocześnie demonizowanie faceta, z którą kobieta miała romans.   I choć nikt nie pytał, postanowiłem się w tej sprawie wypowiedzieć.   Dla zainteresowanych:  Materiał Moniki https://www.youtube.com/watch?v=J2tDw-dn36M&t=282s Materiał Justyny https://www.youtube.com/watch?v=Fp_Rj465h7c&t=612s #true #crime #podcast

Podczas sprzątania czy robienia obiadu lubię puścić sobie jakiś podcast. Rzadko, bo rzadko, ale słucham też czasem trukrajmów, a ostatnio, z dużą przyjemnością, Historii Kryminalnych. Bardzo często zgadzam się z opinią Autorki i mam wrażenie, że wpuszcza jakąś świeżość do powtarzających się produkcji. I bardzo ten podcast polecam, choć wiele z Was zna go pewnie lepiej niż mój.

A jednak…  W jednym z ostatnich, które słuchałem, pod tytułem „Zrobiłeś ze mnie zwierzę” coś mnie dotknęło, coś szarpnęło moje nerwy, jednak nie umiałem znaleźć konkretnej przyczyny tego dyskomfortu.  

Przeczytałem masę „artykułów” o tej sprawie i uświadomiłem sobie, że uwierało mnie to romantyzowanie, czy bardziej idealizowanie postaci Marioli. A jednocześnie demonizowanie faceta, z którą kobieta miała romans.  

I choć nikt nie pytał, postanowiłem się w tej sprawie wypowiedzieć.  

Dla zainteresowanych: 

Materiał Moniki https://www.youtube.com/watch?v=J2tDw-dn36M&t=282s

Materiał Justyny https://www.youtube.com/watch?v=Fp_Rj465h7c&t=612s #true #crime #podcast

NIE ŻYCZĘ Wam Świąt idealnych i perfekcyjnych
2022-12-24 11:38:55

Życzę Wam przede wszystkim odpoczynku i odetchnięcia. Żyjemy w dziwnych, chaotycznych czasach, gdzie wszystko ma podwyższoną temperaturę. Niech ten czas świąteczny będzie wytchnieniem od tego. Życzę Wam, żebyście przez te kilka dni się niczym nie przejmowali, tylko cieszyli się sytuacją. Niech rozlany barszcz na biały obrus nie będzie pretekstem do złości, ale refleksją, że jest z Wami ktoś, kto ten barszcz rozlał, a Wy go kochacie. Życzę Wam, abyście nie mieli perfekcyjnych i idealnych Świąt. Bo takie rzeczy nie istnieją. Niech Wam się przypali karp, niech choinka nie będzie wystrojona jak w galerii handlowej, niech Wam skapnie barszcz na białą bluzkę, niech prezenty nie będą trafione i niech nie gada się o polityce. Życzę Wam spokoju i nieprzejmowania się rzeczami, które w gruncie rzeczy nie mają znaczenia.

Życzę Wam przede wszystkim odpoczynku i odetchnięcia. Żyjemy w dziwnych, chaotycznych czasach, gdzie wszystko ma podwyższoną temperaturę. Niech ten czas świąteczny będzie wytchnieniem od tego. Życzę Wam, żebyście przez te kilka dni się niczym nie przejmowali, tylko cieszyli się sytuacją. Niech rozlany barszcz na biały obrus nie będzie pretekstem do złości, ale refleksją, że jest z Wami ktoś, kto ten barszcz rozlał, a Wy go kochacie.

Życzę Wam, abyście nie mieli perfekcyjnych i idealnych Świąt. Bo takie rzeczy nie istnieją. Niech Wam się przypali karp, niech choinka nie będzie wystrojona jak w galerii handlowej, niech Wam skapnie barszcz na białą bluzkę, niech prezenty nie będą trafione i niech nie gada się o polityce.

Życzę Wam spokoju i nieprzejmowania się rzeczami, które w gruncie rzeczy nie mają znaczenia.

Jak zarobić na nadziei? – Sprawa Iwony Wieczorek
2022-12-19 13:01:45

Nie dalej jak 10 grudnia policja opublikowała nowy i przełomowy materiał filmowy, na którym widać tajemniczego mężczyznę z ręcznikiem, poszukiwanego od lipca 2010 roku w związku z głośnym zaginięciem Iwony Wieczorek. Mężczyzna ten rozpoznał się na nagraniu i zgłosił się na komisariat policji w Chorzowie, gdzie został przesłuchany.   W niespełna dwa dni po jego przesłuchaniu miał nastąpić niespotykany dotąd przełom w sprawie zaginionej dwanaście lat temu Iwony i na polecenie małopolskiej Prokuratury Krajowej zatrzymano dwie osoby z kręgu jej znajomych, którym po przesłuchaniu postawiono zarzuty.   W zeszły czwartek, tj. 15 grudnia 2022 roku, na antenie radia RMF FM wiceminister sprawiedliwości Michał Woś oznajmił:   "Mamy przełom w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek. Są wielkie efekty gigantycznej pracy śledczych. Ostatnie zeznania dają taki materiał dowodowy, który pozwala mówić o wielkim przełomie w śledztwie. Są twarde dane, które pozwolą prokuraturze wyciągać konsekwencje."   I choć ten mężczyzna na pewno nie jest podejrzanym, a świadkiem okazał się nędznym, to krótko po jego przesłuchaniu w mediach zawrzało i o sprawie Iwony Wieczorek znowu zrobiło się głośno. Zwłaszcza że w poniedziałek 12 grudnia zatrzymane zostały dwie osoby, które miały mieć z tą sprawą coś wspólnego, w czwartek zostały przesłuchane, a w piątek 16 grudnia postawiono im zarzuty, a przynajmniej jedna z tych dwóch osób znalazła się w pierwszym tomie akt.   No ale może opowiedzmy sobie tę historię od początku.

Nie dalej jak 10 grudnia policja opublikowała nowy i przełomowy materiał filmowy, na którym widać tajemniczego mężczyznę z ręcznikiem, poszukiwanego od lipca 2010 roku w związku z głośnym zaginięciem Iwony Wieczorek. Mężczyzna ten rozpoznał się na nagraniu i zgłosił się na komisariat policji w Chorzowie, gdzie został przesłuchany.  

W niespełna dwa dni po jego przesłuchaniu miał nastąpić niespotykany dotąd przełom w sprawie zaginionej dwanaście lat temu Iwony i na polecenie małopolskiej Prokuratury Krajowej zatrzymano dwie osoby z kręgu jej znajomych, którym po przesłuchaniu postawiono zarzuty.  

W zeszły czwartek, tj. 15 grudnia 2022 roku, na antenie radia RMF FM wiceminister sprawiedliwości Michał Woś oznajmił:  

"Mamy przełom w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek. Są wielkie efekty gigantycznej pracy śledczych. Ostatnie zeznania dają taki materiał dowodowy, który pozwala mówić o wielkim przełomie w śledztwie. Są twarde dane, które pozwolą prokuraturze wyciągać konsekwencje."  

I choć ten mężczyzna na pewno nie jest podejrzanym, a świadkiem okazał się nędznym, to krótko po jego przesłuchaniu w mediach zawrzało i o sprawie Iwony Wieczorek znowu zrobiło się głośno. Zwłaszcza że w poniedziałek 12 grudnia zatrzymane zostały dwie osoby, które miały mieć z tą sprawą coś wspólnego, w czwartek zostały przesłuchane, a w piątek 16 grudnia postawiono im zarzuty, a przynajmniej jedna z tych dwóch osób znalazła się w pierwszym tomie akt.  

No ale może opowiedzmy sobie tę historię od początku.

Rzeźnik z Niebuszewa. Robił mielone z latorośli Józef Cyppek
2022-12-08 17:33:55

Historia, o której dziś sobie opowiemy miała miejsce w 1952 roku, siedemdziesiąt lat temu, siedem lat po wojnie. Dziś możemy psioczyć na inflację i drożyznę, ale w tamtych czasach bieda była nie tylko codziennością, ale dotyczyła prawie wszystkich. Nie że ktoś nie miał na wakacje, czy na prezent na gwiazdkę, ale nie było na chleb, ba nie było chleba. Cały kraj był dosłownie zrujnowany przez Niemców z jednej strony i przez radziecko-imperialnych Rosjan z drugiej. Szczecin, bo dzisiaj do niego się przenosimy, był wtedy miastem, które przypominało dziki zachód, gdzie obowiązywało prawo pięści. Często dochodziło do napadów, a niejeden kończył się tragicznie. Wiele kamienic było w tym czasie wciąż zniszczonych po dywanowych nalotach brytyjskich RAF i amerykańskich sił powietrznych. W fasadach zionęły pustką otwory okienne. Dachy były podziurawione, nie działało ogrzewanie, nie było prądu. Z podobnymi problemami borykają się dzisiaj nasi sąsiedzi ze wschodu… Najgorszy jednak był wtedy głód. Jedzenie było wydzielane, zwłaszcza mięso. Prawdziwej kawy się nie uświadczyło i ludzie prażyli ziarna jęczmienia i żyta, aby wypić napój kawopodobny. O słodyczach można było jedynie pomarzyć. I oczywiście mówimy o większości społeczeństwa, o masach pracujących, nie zaś o warstwach uprzywilejowanych, które i w tamtych czasach przecież istniały. Nic zatem chyba dziwnego, że w tych warunkach rozwijał się nielegalny handel i spekulacje. Cwaniacy zdobywali towar znanymi sobie kanałami i sprzedawali go po zawyżonych cenach. A sprzedawali np. dary, które państwo dostawało z zagranicy. Sprzedawali też mięso, a legenda, mniej lub bardziej potwierdzona mówi, że nie zawsze było ono pochodzenia zwierzęcego.

Historia, o której dziś sobie opowiemy miała miejsce w 1952 roku, siedemdziesiąt lat temu, siedem lat po wojnie. Dziś możemy psioczyć na inflację i drożyznę, ale w tamtych czasach bieda była nie tylko codziennością, ale dotyczyła prawie wszystkich. Nie że ktoś nie miał na wakacje, czy na prezent na gwiazdkę, ale nie było na chleb, ba nie było chleba. Cały kraj był dosłownie zrujnowany przez Niemców z jednej strony i przez radziecko-imperialnych Rosjan z drugiej.

Szczecin, bo dzisiaj do niego się przenosimy, był wtedy miastem, które przypominało dziki zachód, gdzie obowiązywało prawo pięści. Często dochodziło do napadów, a niejeden kończył się tragicznie.

Wiele kamienic było w tym czasie wciąż zniszczonych po dywanowych nalotach brytyjskich RAF i amerykańskich sił powietrznych. W fasadach zionęły pustką otwory okienne. Dachy były podziurawione, nie działało ogrzewanie, nie było prądu.

Z podobnymi problemami borykają się dzisiaj nasi sąsiedzi ze wschodu…

Najgorszy jednak był wtedy głód. Jedzenie było wydzielane, zwłaszcza mięso. Prawdziwej kawy się nie uświadczyło i ludzie prażyli ziarna jęczmienia i żyta, aby wypić napój kawopodobny. O słodyczach można było jedynie pomarzyć.

I oczywiście mówimy o większości społeczeństwa, o masach pracujących, nie zaś o warstwach uprzywilejowanych, które i w tamtych czasach przecież istniały.

Nic zatem chyba dziwnego, że w tych warunkach rozwijał się nielegalny handel i spekulacje. Cwaniacy zdobywali towar znanymi sobie kanałami i sprzedawali go po zawyżonych cenach. A sprzedawali np. dary, które państwo dostawało z zagranicy. Sprzedawali też mięso, a legenda, mniej lub bardziej potwierdzona mówi, że nie zawsze było ono pochodzenia zwierzęcego.

Rzeźnik z Niebuszewa. Robił mielone z latorośli?
2022-12-07 19:51:35

Niedawno opowiadaliśmy sobie o Jeffreyu Dahmerze, który zajadał się mięsiwem wiadomego pochodzenia. Jeśli nie widzieliście, to tutaj podlinkowuję. Jednak przy naszym dzisiejszym bohaterze, Jeffrey wydaje się harcerzykiem. Gdyż Józef Cyppek, o którym dzisiaj mowa, nie tylko robił mielone i bigos, ale potem je sprzedawał – tak że pół Szczecina zajadało się ludziną.  Lecz, czy na pewno? Historia, o której dziś sobie opowiemy miała miejsce w 1952 roku, siedemdziesiąt lat temu, siedem lat po wojnie. Dziś możemy psioczyć na inflację i drożyznę, ale w tamtych czasach bieda była nie tylko codziennością, ale dotyczyła prawie wszystkich. Nie że ktoś nie miał na wakacje, czy na prezent na gwiazdkę, ale nie było na chleb, ba nie było chleba. Cały kraj był dosłownie zrujnowany przez Niemców z jednej strony i przez radziecko-imperialnych Rosjan z drugiej.   Szczecin, bo dzisiaj do niego się przenosimy, był wtedy miastem, które przypominało dziki zachód, gdzie obowiązywało prawo pięści. Często dochodziło do napadów, a niejeden kończył się tragicznie.   Wiele kamienic było w tym czasie wciąż zniszczonych po dywanowych nalotach brytyjskich RAF i amerykańskich sił powietrznych. W fasadach zionęły pustką otwory okienne. Dachy były podziurawione, nie działało ogrzewanie, nie było prądu.   Z podobnymi problemami borykają się dzisiaj nasi sąsiedzi ze wschodu…  Najgorszy jednak był wtedy głód. Jedzenie było wydzielane, zwłaszcza mięso. Prawdziwej kawy się nie uświadczyło i ludzie prażyli ziarna jęczmienia i żyta, aby wypić napój kawopodobny. O słodyczach można było jedynie pomarzyć.   I oczywiście mówimy o większości społeczeństwa, o masach pracujących, nie zaś o warstwach uprzywilejowanych, które i w tamtych czasach przecież istniały.  Nic zatem chyba dziwnego, że w tych warunkach rozwijał się nielegalny handel i spekulacje. Cwaniacy zdobywali towar znanymi sobie kanałami i sprzedawali go po zawyżonych cenach. A sprzedawali np. dary, które państwo dostawało z zagranicy. Sprzedawali też mięso, a legenda, mniej lub bardziej potwierdzona mówi, że nie zawsze było ono pochodzenia zwierzęcego.      #true #crime #podcast

Niedawno opowiadaliśmy sobie o Jeffreyu Dahmerze, który zajadał się mięsiwem wiadomego pochodzenia. Jeśli nie widzieliście, to tutaj podlinkowuję.

Jednak przy naszym dzisiejszym bohaterze, Jeffrey wydaje się harcerzykiem. Gdyż Józef Cyppek, o którym dzisiaj mowa, nie tylko robił mielone i bigos, ale potem je sprzedawał – tak że pół Szczecina zajadało się ludziną. 

Lecz, czy na pewno?

Historia, o której dziś sobie opowiemy miała miejsce w 1952 roku, siedemdziesiąt lat temu, siedem lat po wojnie. Dziś możemy psioczyć na inflację i drożyznę, ale w tamtych czasach bieda była nie tylko codziennością, ale dotyczyła prawie wszystkich. Nie że ktoś nie miał na wakacje, czy na prezent na gwiazdkę, ale nie było na chleb, ba nie było chleba. Cały kraj był dosłownie zrujnowany przez Niemców z jednej strony i przez radziecko-imperialnych Rosjan z drugiej.  

Szczecin, bo dzisiaj do niego się przenosimy, był wtedy miastem, które przypominało dziki zachód, gdzie obowiązywało prawo pięści. Często dochodziło do napadów, a niejeden kończył się tragicznie.  

Wiele kamienic było w tym czasie wciąż zniszczonych po dywanowych nalotach brytyjskich RAF i amerykańskich sił powietrznych. W fasadach zionęły pustką otwory okienne. Dachy były podziurawione, nie działało ogrzewanie, nie było prądu.  

Z podobnymi problemami borykają się dzisiaj nasi sąsiedzi ze wschodu… 

Najgorszy jednak był wtedy głód. Jedzenie było wydzielane, zwłaszcza mięso. Prawdziwej kawy się nie uświadczyło i ludzie prażyli ziarna jęczmienia i żyta, aby wypić napój kawopodobny. O słodyczach można było jedynie pomarzyć.  

I oczywiście mówimy o większości społeczeństwa, o masach pracujących, nie zaś o warstwach uprzywilejowanych, które i w tamtych czasach przecież istniały.  Nic zatem chyba dziwnego, że w tych warunkach rozwijał się nielegalny handel i spekulacje. Cwaniacy zdobywali towar znanymi sobie kanałami i sprzedawali go po zawyżonych cenach. A sprzedawali np. dary, które państwo dostawało z zagranicy. Sprzedawali też mięso, a legenda, mniej lub bardziej potwierdzona mówi, że nie zawsze było ono pochodzenia zwierzęcego.

    

#true #crime #podcast

OJCIEC NIE WIDZIAŁ, co MADKA nosiła – Dzieci z beczki z Czerniejowa – Kronika Kryminalna Podcast
2022-11-07 06:18:26

19 sierpnia 2003 roku wspomniani chłopcy, 16- i 18 latek, zresztą rodzeni bracia, zostali poproszeni przez ojca, aby przenieść dużą, niebieską, plastikowa beczkę do kiszenia kapusty z piwnicy za stodołę, aby ją opróżnić, bo coś od niej zalatywało. Była ciężką, ale wynieśli ją z piwnicy i zaczęli toczyć przez pole.  Z beczki wydobywał się straszny smród, ni to zgniłe, ni kiszone. Najpewniej było w niej coś zepsutego. Jeden z chłopaków zażartował sobie nawet, że coś w tej beczce chyba umarło. Nie podejrzewał jednak, że mogłoby to być coś większego od szczura. Jednak kiedy mocniej pchnęli beczkę, ta podskoczyła na kamieniu, a jej wieko odpadło. Z zewnątrz wyleciała reklamówka, a z niej główka, lecz nie kapusty, jak by się można było tego spodziewać.  Zaraz po puszczeniu pawia, nastolatkowie pobiegli co tchu w płucach nazad do domu, aby poinformować ojca o tym makabrycznym znalezisku. Zaskoczony i nieco wystraszony ojciec (przynajmniej robił takie wrażenie) bez zbędnej zwłoki wykręcił numer alarmowy i zawiadomił o tym policję.  Funkcjonariusze z Lublina pojawili się już po kilkunastu minutach. Wraz z nimi przyjechał też biegły lekarz, w USA powiedzieliby koroner. I to on wyciągał z beczki pięć reklamówek, a z każdej z nich wyjmował latorośl wielkości lalki. Na pierwszy rzut oka ocenił, że wszystkie mają ze dwa, może trzy miesiące. A na świat przyszły poza szpitalem.  Policja zatrzymała ojca, Andrzeja K., oraz jego dzieci, aby przesłuchać ich w tej sprawie.  I może w tym miejscu warto zaznaczyć, że poza dwoma chłopakami, pan K. miał jeszcze dwie córki, 12- i 14-letnią. Jest to o tyle ciekawe, że w prasie zachodziła pewnego rodzaju metamorfoza tych dzieci, przypominająca tę, jakiej dokonały siostry Wachowskie. Otóż w pierwszych artykułach, zaraz po odnalezieniu zawartości beczek, prasa pisała, że dokonali to rzeczeni bracia. Po kilku latach miało to być rodzeństwo, a w najnowszych artykułach, opisujących tę historię, pisze się często, że to córki odkryły to makabryczne znalezisko. Odmładnia się je obecnie także, podając, że młodsza miała lat osiem, a starsza 12. No i nie pobiegły z tym do ojca, ale do babci, co ona sama zeznawała przed sądem.  #true #crime #podcast

19 sierpnia 2003 roku wspomniani chłopcy, 16- i 18 latek, zresztą rodzeni bracia, zostali poproszeni przez ojca, aby przenieść dużą, niebieską, plastikowa beczkę do kiszenia kapusty z piwnicy za stodołę, aby ją opróżnić, bo coś od niej zalatywało. Była ciężką, ale wynieśli ją z piwnicy i zaczęli toczyć przez pole.  Z beczki wydobywał się straszny smród, ni to zgniłe, ni kiszone. Najpewniej było w niej coś zepsutego. Jeden z chłopaków zażartował sobie nawet, że coś w tej beczce chyba umarło. Nie podejrzewał jednak, że mogłoby to być coś większego od szczura. Jednak kiedy mocniej pchnęli beczkę, ta podskoczyła na kamieniu, a jej wieko odpadło. Z zewnątrz wyleciała reklamówka, a z niej główka, lecz nie kapusty, jak by się można było tego spodziewać.  Zaraz po puszczeniu pawia, nastolatkowie pobiegli co tchu w płucach nazad do domu, aby poinformować ojca o tym makabrycznym znalezisku. Zaskoczony i nieco wystraszony ojciec (przynajmniej robił takie wrażenie) bez zbędnej zwłoki wykręcił numer alarmowy i zawiadomił o tym policję.  Funkcjonariusze z Lublina pojawili się już po kilkunastu minutach. Wraz z nimi przyjechał też biegły lekarz, w USA powiedzieliby koroner. I to on wyciągał z beczki pięć reklamówek, a z każdej z nich wyjmował latorośl wielkości lalki. Na pierwszy rzut oka ocenił, że wszystkie mają ze dwa, może trzy miesiące. A na świat przyszły poza szpitalem.  Policja zatrzymała ojca, Andrzeja K., oraz jego dzieci, aby przesłuchać ich w tej sprawie.  I może w tym miejscu warto zaznaczyć, że poza dwoma chłopakami, pan K. miał jeszcze dwie córki, 12- i 14-letnią. Jest to o tyle ciekawe, że w prasie zachodziła pewnego rodzaju metamorfoza tych dzieci, przypominająca tę, jakiej dokonały siostry Wachowskie. Otóż w pierwszych artykułach, zaraz po odnalezieniu zawartości beczek, prasa pisała, że dokonali to rzeczeni bracia. Po kilku latach miało to być rodzeństwo, a w najnowszych artykułach, opisujących tę historię, pisze się często, że to córki odkryły to makabryczne znalezisko. Odmładnia się je obecnie także, podając, że młodsza miała lat osiem, a starsza 12. No i nie pobiegły z tym do ojca, ale do babci, co ona sama zeznawała przed sądem.  #true #crime #podcast

HALLOWEEN jako JEFFREY DAHMER – dlaczego chcą się za niego przebierać? || Kronika kryminalna podcast
2022-10-31 20:42:19

Zapraszam Was na historię Jeffreya Dahmera, a jak doskonale wiecie, ta historia wydarzyła się naprawdę…   Był 18 czerwca 1978 roku, kiedy osiemnastoletni Jeffrey Dahmer wracał samochodem ze sklepu i po drodze ujrzał autostopowicza. Był to młody, przystojny chłopak z dłuższymi, ciemnymi włosami, w sandałach i dzwonach z jeansu, bez koszulki, z gitarą w dłoni. Jeffowi nie umknęła uwadze jego wyrzeźbiona, opalona klatka piersiowa. Bez chwili zastanowienia zatrzymał się przy autostopowiczu.   Nigdy wcześniej tego nie robił i tak naprawdę nie wiedział, dlaczego się zatrzymał. Poczuł po prostu taką wewnętrzną potrzebę. Nie miał planu, co powie autostopowiczowi, nie wiedział, co z nim zrobi. Chciał po prostu na niego patrzeć, chciał z nim rozmawiać, być przy nim.   Chłopak, jak się dowiemy tak naprawdę za trzynaście lat, nazywał się Steven Hicks i wybierał się na koncert do Chippewa Lake Park w Ohio.   Jeffrey Dahmer powiedział, że i on wybiera się tam na koncert i chętnie podwiezie Stevena. Ale najpierw, zaproponował mu, wpadną do niego do domu, wypiją sobie piwo, zapalą zioło. Steven, który był bardzo pozytywnie nastawiony do świata i otwarty na nowe znajomości, zgodził się na to i to całkiem chętnie.  Chłopacy pojechali do domu Dahmera, w którym, jak się okazało, Jeff mieszkał sam. Puścili głośno muzykę, rozsiedli się na kanapie i pili piwo z puszek, paląc do tego marihuaninę.   W pewnym jednak momencie Steven przypomniał Jeffreyowi, że muszę się powoli zbierać, bo nie zdążą na koncert. Ale Jeff wcale nie chciał tam jechać. On chciał spędzić czas ze Stevenem, sam na sam. Więc kiedy tamten powiedział wreszcie, że w takim razie on idzie sam, Jeffrey chwycił hantel i trzepnął nim Stevena. Trudno powiedzieć, czy świadomie, czy nieświadomie, ale na tyle mocno, że Steven już nigdy się nie podniósł.  Można by tu zadać skądinąd słuszne pytanie – jaki był motyw Jeffreya? Odpowiedź jest zaskakująca. Jeffrey po prostu nie chciał, aby Steven go opuszczał, nie chciał zostać w domu sam.   Widok leżącego na podłodze bezbronnego Stevena, który teraz, bez ducha w piersi, był całkiem oddany Jeffreyowi, podniecił go. Przytulił się do niego, dotykał go, masturbował się.   To było jego pierwsze intymne zbliżenie.   #true #crime #podcast

Zapraszam Was na historię Jeffreya Dahmera, a jak doskonale wiecie, ta historia wydarzyła się naprawdę…  

Był 18 czerwca 1978 roku, kiedy osiemnastoletni Jeffrey Dahmer wracał samochodem ze sklepu i po drodze ujrzał autostopowicza. Był to młody, przystojny chłopak z dłuższymi, ciemnymi włosami, w sandałach i dzwonach z jeansu, bez koszulki, z gitarą w dłoni. Jeffowi nie umknęła uwadze jego wyrzeźbiona, opalona klatka piersiowa. Bez chwili zastanowienia zatrzymał się przy autostopowiczu.  

Nigdy wcześniej tego nie robił i tak naprawdę nie wiedział, dlaczego się zatrzymał. Poczuł po prostu taką wewnętrzną potrzebę. Nie miał planu, co powie autostopowiczowi, nie wiedział, co z nim zrobi. Chciał po prostu na niego patrzeć, chciał z nim rozmawiać, być przy nim.  

Chłopak, jak się dowiemy tak naprawdę za trzynaście lat, nazywał się Steven Hicks i wybierał się na koncert do Chippewa Lake Park w Ohio.  

Jeffrey Dahmer powiedział, że i on wybiera się tam na koncert i chętnie podwiezie Stevena. Ale najpierw, zaproponował mu, wpadną do niego do domu, wypiją sobie piwo, zapalą zioło. Steven, który był bardzo pozytywnie nastawiony do świata i otwarty na nowe znajomości, zgodził się na to i to całkiem chętnie. 

Chłopacy pojechali do domu Dahmera, w którym, jak się okazało, Jeff mieszkał sam. Puścili głośno muzykę, rozsiedli się na kanapie i pili piwo z puszek, paląc do tego marihuaninę.  

W pewnym jednak momencie Steven przypomniał Jeffreyowi, że muszę się powoli zbierać, bo nie zdążą na koncert. Ale Jeff wcale nie chciał tam jechać. On chciał spędzić czas ze Stevenem, sam na sam. Więc kiedy tamten powiedział wreszcie, że w takim razie on idzie sam, Jeffrey chwycił hantel i trzepnął nim Stevena. Trudno powiedzieć, czy świadomie, czy nieświadomie, ale na tyle mocno, że Steven już nigdy się nie podniósł. 

Można by tu zadać skądinąd słuszne pytanie – jaki był motyw Jeffreya? Odpowiedź jest zaskakująca. Jeffrey po prostu nie chciał, aby Steven go opuszczał, nie chciał zostać w domu sam.  

Widok leżącego na podłodze bezbronnego Stevena, który teraz, bez ducha w piersi, był całkiem oddany Jeffreyowi, podniecił go. Przytulił się do niego, dotykał go, masturbował się.  

To było jego pierwsze intymne zbliżenie.  

#true #crime #podcast

ZAMACH NA KOMENDANTA POLICJI W JANOWICACH - Kronika Kryminalna Podcast s04e06
2022-10-31 20:36:05

Dzisiaj przeniesiemy się do końcówki lat 90, w okolice Jeleniej Góry, a konkretniej do Janowic Wielkich.   Jak doskonale wiecie lata 90. w Polsce to czas zmian ustrojowych, przeobrażenia się milicji w policję, to czas lustracji i pozbywania się byłych współpracowników UB czy SB. Wielu z nich było jednak dobrymi śledczymi, dobrymi funkcjonariuszami, a co za tym idzie, nowo powołana policja składała się z niewyszkolonych i niedoświadczonych mundurowych.   Na tej podwalinie wyrosło, zwłaszcza w okolicach warszawy, mnóstwo grup zajmujących się gangsterką.   Ale także okolice Jeleniej Góry, w które dzisiaj się udamy, nie były wolne od bandyckich przepychanek. Tutaj miała miejsce tzw. Wojna Zgorzelecka, w którym za łby wzięli się niejaki Carrington i Lelek o wpływy z nielegalnie przewożonej przez granicę gorzały.  Nieopodal Jeleniej Góry, w Janowicach Wielkich, komendantem policji był młodszy aspirant Marek Kliszewski.  30 kwietnia 1998 roku, około godziny 20:00 wyszedł z domu na patrol, z którego nigdy nie wrócił.   #true #crime #podcast

Dzisiaj przeniesiemy się do końcówki lat 90, w okolice Jeleniej Góry, a konkretniej do Janowic Wielkich.  

Jak doskonale wiecie lata 90. w Polsce to czas zmian ustrojowych, przeobrażenia się milicji w policję, to czas lustracji i pozbywania się byłych współpracowników UB czy SB. Wielu z nich było jednak dobrymi śledczymi, dobrymi funkcjonariuszami, a co za tym idzie, nowo powołana policja składała się z niewyszkolonych i niedoświadczonych mundurowych.  

Na tej podwalinie wyrosło, zwłaszcza w okolicach warszawy, mnóstwo grup zajmujących się gangsterką.  

Ale także okolice Jeleniej Góry, w które dzisiaj się udamy, nie były wolne od bandyckich przepychanek. Tutaj miała miejsce tzw. Wojna Zgorzelecka, w którym za łby wzięli się niejaki Carrington i Lelek o wpływy z nielegalnie przewożonej przez granicę gorzały. 

Nieopodal Jeleniej Góry, w Janowicach Wielkich, komendantem policji był młodszy aspirant Marek Kliszewski.  30 kwietnia 1998 roku, około godziny 20:00 wyszedł z domu na patrol, z którego nigdy nie wrócił.  

#true #crime #podcast

Kryminalna #Audiopowieść "Lilith" | odc. 3 Lepkie łapki księdza Jana
2022-10-31 20:25:05

Ostatni ogólnodostępny odcinek audiopowieści Lilith. Zainteresowanych kolejnymi odcinkami, zachęcam do wspierania kanału: https://www.youtube.com/channel/UCjp6bnRFLE-JNJh7BGqicow/join #true #crime #podcast Utwór The Halloween Dawn autorstwa Twin Musicom jest dostępny na licencji Licencja Creative Commons – uznanie autorstwa 4.0. https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/ Źródło: http://www.twinmusicom.org/song/248/the-halloween-dawn Wykonawca: http://www.twinmusicom.org Utwór Ghost Story autorstwa Kevin MacLeod jest dostępny na licencji Licencja Creative Commons – uznanie autorstwa 4.0. https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/ Źródło: http://incompetech.com/music/royalty-free/index.html?isrc=USUAN1300034 Wykonawca: http://incompetech.com/

Ostatni ogólnodostępny odcinek audiopowieści Lilith.

Zainteresowanych kolejnymi odcinkami, zachęcam do wspierania kanału:

https://www.youtube.com/channel/UCjp6bnRFLE-JNJh7BGqicow/join

#true #crime #podcast


Utwór The Halloween Dawn autorstwa Twin Musicom jest dostępny na licencji Licencja Creative Commons – uznanie autorstwa 4.0. https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
Źródło: http://www.twinmusicom.org/song/248/the-halloween-dawn
Wykonawca: http://www.twinmusicom.org


Utwór Ghost Story autorstwa Kevin MacLeod jest dostępny na licencji Licencja Creative Commons – uznanie autorstwa 4.0. https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
Źródło: http://incompetech.com/music/royalty-free/index.html?isrc=USUAN1300034
Wykonawca: http://incompetech.com/


Kryminalna #Audiopowieść "Lilith" | odc. 2. Bezdomny Marych, co to znalazł ciało dziewczęcia o lekkich obyczajach
2022-10-31 20:06:23

Utwór Ghost Story autorstwa Kevin MacLeod jest dostępny na licencji Licencja Creative Commons – uznanie autorstwa 4.0. https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/Źródło: http://incompetech.com/music/royalty-free/index.html?isrc=USUAN1300034Wykonawca: http://incompetech.com/

Utwór Ghost Story autorstwa Kevin MacLeod jest dostępny na licencji Licencja Creative Commons – uznanie autorstwa 4.0. https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/Źródło: http://incompetech.com/music/royalty-free/index.html?isrc=USUAN1300034Wykonawca: http://incompetech.com/

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie