:: ::

Nic bardziej wzruszającego, motywującego, mobilizującego i przepełnionego cudownie pozytywną energią dzisiaj nie zobaczycie i nie usłyszycie.

Poznajcie imigranta, który w wieku 6 lat wypłynął łódką w stronę lepszego świata i życia. Miał szczęście bo nie zatrzymały go jak wielu mury, zasieki, nikt nie wypchnął go z powrotem do morza czy lasu...

Rok później trafił do USA.

Dzisiaj w nocy, 45 lat później odebrał Oskara dla najlepszego Aktora stając się najlepszym dowodem na to, że zawsze warto wierzyć i walczyć o marzenia. 

Gdy tylko w Dolby Theatre wybrzmiało magiczne zdanie „And the Oscar goes to… Ke Huy Quan” świeżo upieczony laureat najbardziej prestiżowej nagrody w świecie kina praktycznie od razu zaczął płakać ze szczęścia. Przypomnijmy, że Ke Huy Quan to syn wietnamskich imigrantów chińskiego pochodzenia. Do Stanów Zjednoczonych trafił gdy miał 7 lat. Zanim jednak do tego doszło razem ze swoim ojcem i piątką rodzeństwa spędził rok w obozie dla uchodźców w Hongkongu.

Dawny dziecięcy aktor w połowie lat 80. wystąpił w takich produkcjach jak „Goonies” czy „Indiana Jones i Świątynia Zagłady”. Później nie grał przez prawie 30 lat. W końcu jednak wrócił w wielkim stylu. Podczas swojego speechu aktor ponownie przybliżył międzynarodowej publiczności swoją osobistą historię. Nie był w stanie ukryć swojego wzruszenia. Doprowadził do łez praktycznie wszystkich na widowni i miliony widzów przed ekranami w tym piszącego te słowa...

"Moja podróż rozpoczęła się na łodzi. Spędziłem rok w obozie dla uchodźców. Nagle wylądowałem tutaj, na największej scenie w Hollywood. Mówią, że takie historie wydarzają się tylko w kinach. Nie wierzę, że mi się przydarzyła naprawdę. To jest właśnie amerykański sen!" – zaczął Ke Huy Quan.

Odbierając nagrodę, 51-letni aktor zwrócił się też do siedzącego na widowni Stevena Spielberga. To u niego przed blisko 40 laty zagrał u boku Harrisona Forda i Kate Capshaw w "Indianie Jonesie i świątyni zagłady".

"Wychowano mnie tak, abym nigdy nie zapomniał, skąd pochodzę i zawsze pamiętał, kto dał mi pierwszą szansę. Jestem bardzo szczęśliwy, że widzę tu dzisiaj Stevena Spielberga. Steven, dziękuję!"-mówił Quan, przyznając, że przez tyle lat bał się, iż nie ma nic więcej do zaoferowania. – Że bez względu na to, co bym zrobił, nigdy nie przebiję tego, co osiągnąłem jako dziecko. Dziękuję Danielowi Kwanowi i Danielowi Scheinertowi (…), że ponad 30 lat później pomyśleli o mnie. Pamiętali tamtego dzieciaka i dali mi szansę spróbować raz jeszcze. Wszystko, co wydarzyło się od tamtej pory, jest niewiarygodne.

Zawdzięczam wszystko miłości mojego życia, mojej żonie Echo, która co miesiąc, rok po roku od 20 lat mówiła mi, że któregoś dnia nadejdzie mój czas – wyznał.

Marzenia są czymś, w co musimy wierzyć, ja prawie się poddałem. Pamiętajcie, żeby wierzyć w swoje marzenia! -

--- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/radek-kobiau0142ko/message

Jest to odcinek podkastu:
Radek Kobiałko Nadaje

Byłem dziennikarzem, jestem reżyserem, scenarzystą a od 20 lat także ekspertem i praktykiem pracy zdalnej co tych czasach okazuje się ważniejsze i bardziej przydatne niż kiedykolwiek wcześniej.
Ale przede wszystkim jestem wolnym człowiekiem.
Wciąż aktywnie tworzącym w mediach, piszącym i opowiadającym o tym co w nich robię, co polecam oraz analizującym jak zmienia się świat a wraz z nim ludzie, ich nawyki, nowe media i technologie.
Dawno temu byłem też radiowcem. Tu jestem nim znowu.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie