:: ::

(Karol Łakomiec, Kasia Lins i Kamil Wróblewski, fot. Anita Bartosik) Taka płyta wychodzi w Polsce raz na kilka lat. Tak klimatyczna i pełna emocji, z dojrzałym, świetnie dopracowanym i spójnym brzmieniem (a powstawała 4 lata!). "Wiersz Ostatni" to polski debiut fonograficzny bardzo utalentowanej Kasi Lins . Jej pierwsza płyta "Take My Tears" została wydana w 2013 roku w Japonii, wielu krajach południowo-wschodniej Azji i Niemczech. Była bardziej jazzowa i bluesowa. Teraz Kasia, razem z Karolem Łakomcem i Michałem Lange, postawiła na mieszankę rocka, popu i trochę folku. Ale tej muzyki nie da sie zaszufladkować. Dla wielu jest filmowa. Kasia i Karol odwiedzili Radio TOK FM. Opowiedzieli o najnowszej płycie i pracy nad teledyskami. (okładka płyty, wyd. Universal) Kamil Wróblewski: Otwieram książeczkę i na pierwszej stronie w podziękowaniach czytam: "Karol, dziękuję za absolutne poświęcenie dla płyty, którą razem od początku tworzymy, i w którą zawsze niezachwianie wierzyłeś. Gdyby nie Twoje wsparcie, nie wiem czy te piosenki kiedykolwiek ujrzałyby światło dzienne". Kiedy się poznaliście? Kasia Lins: Karol jest filmowcem, autorem zdjęć. Poznaliśmy się kilka lat temu kiedy tworzył teledysk do płyty "Take My Tears", na planie teledysku do piosenki "Yesterday". Nasza muzyczna współpraca nie była nigdy planowana. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Karol ma coś współnego z muzycznym światem od tej mojej strony. Jak okazało się, że gra na gitarze, a ja zaczęłam pisać nowe piosenki, to jakoś tak te losy się potoczyły, że spróbowaliśmy pojdeść do tematu wspólnie. Karol Łakomiec: Dla mnie to była śmieszna historia. Kasia jest po Akademii Muzycznej. Zaczęła pracować nad piosenkami z Michałem Lange, który też jest po Akademii. Ja kiedyś, w czasach liceum, grałem w różnych zespołach i myślałem, że zostanę gwiazdą rocka. Kiedy już poznałem Kasię i zaczęli pracować nad tymi numerami, była taka sytuacja, że szukali gitarzysty żeby dograć coś do dema. Nie chciałem się wyrywać, bo muzycy po akademii, ja dawno nie grałem. Zastanawiali się: "kurczę, nie ma w Warszawie kogoś kto by mógł teraz podjechać i zagrać?". Wciąż nie wiedziałem czy się zgłosić, ale w końcu spróbowałem i zaczęliśmy od tego czasu pracować we trójkę. Kamil: Michał Lange, jeden z producentów płyty, z Marcinem Borsem. Kasia: Michał od początku był producentem naszego demo. Od pierwszej piosenki pracowałam z nim nad kolejną płytą. Zresztą nasza wspólna kompozycja pojawiła się na pierwszej płycie. Wtedy po raz pierwszy miałam okazję z nim współpracować. Studiowaliśmy razem wokalistykę jazzową na Akademii Muzycznej w Gdańsku. Michał jest też wokalistą i dlatego tak często udziela się na tej nowej płycie, o co go zawsze bardzo prosiłam i namawiałam, bo uwielbiam jego głos, barwę i muzykalność. Zagraliśmy też wspólnie piosenkę "Dzień". Michał był z nami od początku. Ja zawsze czuję, że to jest nasza wspólna płyta, naszego trio. Dopiero po kilku latach do tego projektu doszedł Marcin Bors, który pomógł nam to wszystko ogarnąć w całość i uspójnić nasze brzmienie, które wtedy było jeszcze "poszukujące". Poznaliśmy go właściwie w momencie kiedy to demo było gotowe w 90 procentach, tylko chcieliśmy to porządnie zrealizować, a że Marcin jest genialnym realizatorem, to bardzo cieszę się, że udało nam sie na niego trafić. Skąd biorą się pomysły na teledyski? Karol: Praca nad teledyskami przypominała mi trochę pracę utworami, które miały znaleźć się na płycie. To była bardziej nasza dwójkowa rozmowa, podrzucanie sobie pomysłów, co widzimy słuchając ten utwór. Wszystkie naturalnie wychodziły z nas przy okazji. Kasia: Przede wszystkim lubimy wspólne filmy i to jest najważniejsze żeby tworzyć coś razem. Mamy bardzo podobny filmowy gust. Karol: Przy każdym utworze było różnie. Przykładowo, pamiętam, że w "Save Me Boy" rozmawialiśmy o tym co by pasowało do tego utworu, ale przyszedł taki moment kiedy byliśmy na sztuce w Akademii Teatralnej. Zobaczyliśmy tę salę i po prostu tam było wszystko idealne tak jak chcieliśmy żeby wyglądała scenografia. Szukaliśmy takiej ściany, na której można coś wyświetlić i najlepiej żeby miała drzwi. Szukaliśmy takiej sali. Ja mówię: gdzie my coś takiego znajdziemy, jeszcze żebyśmy mogli tam wejść z ekipą. Idziemy na ten spektakl. I jest ta ściana, i są drzwi. Wszystko się zgadzało. To był ten moment kiedy już wiedziałem, że to się uda. Kasia: I to jeszcze taka przestrzenna sala, na której możemy rzeczywiście wykonać ten cały choreograficzny zabieg. Kamil: Bo to jest teledysk nakręcony z "master shota" czyli z jednego ujęcia. Kasia: Jak ja to usłyszałam to nie mogłam sobie wyobrazić co było w głowie Karola, akurat jeśli chodzi o te wszystkie techniczne zabiegi. Dopiero na planie opowiedział mi jak mam wykonywać te wszystkie ruchy i którędy iść. To trzeba bardzo dokładnie zaplanować. Kamil: Była tu jakaś doza improwizacji? Kasia: Karol podał mi punkty, w których mam się znajdować w poszczególnych momentach piosenki. A to wszystko co tam robię to wiadomo, że musiałam popłynąć. Karol: Kasia świetnie czuje ruchy i muzykę, co jest oczywiste. Ona tylko znając trasę i wiedząc co chcemy zrobić, bo razem o tym myśleliśmy, wykonała to doskonale. Pierwszy raz miałem taką sytuację, że robię teledysk i również w nim gram. To było dla mnie najtrudniejsze, bo najpierw wszystko musiałem ustawić. Światło, ruch kamery... Wszyscy byli przebrani i wtedy jeszcze było wszystko OK. I nagle przyszedł moment kiedy muszę się przebrać. Robiąc klip nie myśli się o tym jak się wygląda. Nagle okazuje się, że muszę przebrać się, ustawić. Zobaczyłem, że jestem po drugiej stronie kamery. To był moment, kiedy mnie prawie odcięło. Zacząłem się stresować. Robiąc ten teledysk, mimo że wiedziałem, że wszyscy wiedzą co mają robić, cały czas patrzyłem czy kamera idzie, czy dobrze zmienia się światło. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Kasią Lins i Karolem Łakomcem!

Jest to odcinek podkastu:
Między Słowami - Radio TOK FM

Autorska audycja poświęcona dobrej muzyce oraz jej twórcom i twórczyniom.

To program dla tych, którzy chcą odkrywać oryginalne brzmienia spoza tzw. "głównego nurtu", choć oczywiście nie stronimy od muzyki popularnej. Jeśli coś zasługuje na uwagę, z pewnością pojawi się w audycji "Między Słowami". Niekoniecznie liczy się wielka ilość odtworzeń czy dobra sprzedaż muzyki. My stawiamy przede wszystkim na jakość.

W ciągu ostatnich lat można było w programie usłyszeć różne gatunki. Był pop, hip-hop, ostry metal, blues, rock w wielu odmianach, punk, elektronika, trip-hop, world music, psychodela...

"Między Słowami" to również miejsce spotkań twórców i twórczyń kultury. Nasze studio regularnie odwiedzają osobistości polskiej sceny. Zawsze jest bardzo ciekawie.

Na antenie Radia TOK FM od 2012 roku. - Radio TOK FM]

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie