:: ::

Dziś specjalny odcinek nagrany na Międzynarodowy Dzień Podkastów. Ten dzień przypada na 28 września. Wraz z innymi podkasterami postanowiliśmy nagrać dla was fragmenty książek, do których chcielibyśmy was, drodzy słuchacze, zachęcić. Ja wybrałem “Don Kichota”. Jest to dziwna książka. Z pozoru opisuje ona przygody pewnego zwariowanego szlachcica, któremu się wydaje, że walczy z olbrzymami podczas gdy są to zwykłe wiatraki. Książka ma jednak drugie dno, inaczej mówiąc wydaje się, że pod pozorem tej prostej humorystycznej opowieści autor chciał przekazać dużo ważniejsze rzeczy, ale nie mógł tego zrobić otwarcie.

Może teraz przeczytam wam początek 1 rozdziału:
W mieścinie pewnej, prowincji Manchy, której nazwiska nie powiem, żył niedawnymi czasy hidalgo pewien, z liczby tych, co to prócz spisy u siodła, szabliska starego, szkapy chudziny i paru gończych, niewiele co więcej mają. Rosolina powszednia, z baraniny częściej niż z wołowiny wygotowana na obiad, bigosik z resztek obiadu prawie co wieczór na kolację, co piątek soczewica, co sobota jaja sadzone po hiszpańsku, a na niedzielę gołąbeczek jakiś w dodatku do codziennej strawy, zjadały mu corocznie trzy czwarte części całego dochodu. Reszta szła na przyodziewek: na opończę z sukna cienkiego, hajdawery aksamitne z takimiż łapciami i na świtkę z krajowego samodziału dobornego, którą się w powszednie dni tygodnia obchodził.

Jak już mówiłem wcześniej celem tej audycji jest zachęcenie was do czytania. “Don Kichot” jest dość dziwnym wyborem z tego powodu, że autor krytykuje czytanie książek. Oczywiście nie krytykuje czytania w ogólności, ale krytykuje książki, które dzisiaj nazwalibyśmy pop kulturą. W czasach Don Kichota była to literatura rycerska opisująca podboje wojenne oraz miłosne różnych rycerzy z legend.

Posłuchajcie jeszcze jednego fragmentu 1 rozdziału:
Owóż tedy, trzeba wam wiedzieć, mili czytelnicy, że ów jegomość hidalgo, w chwilach wolnych, kiedy nie miał nic do roboty (co bodajże cały rok się wydarzało), strasznie lubił wczytywać się w książki rycerskie, przygody opisujące i tak się do nich zapalił, że nawet o polowaniu całkiem zapomniał i starunku o gospodarkę zaniechał. Zaciekłość ta jego do owych ksiąg do takiego stopnia doszła, że sprzedał spory szmat ziemi, byle mieć za co tych ksiąg nakupić. Zebrało się też to tego w domu co nie miara; bo gdzie jeno jaką rycerską książkę zobaczył, zaraz kupował. Ale ze wszystkich tych dzieł żadne mu się tak doskonałe nie wydało, jak dzieło słynnego Felicjana de Silva. Zachwycał się dziwną jasnością jego prozy, a zawiłości mowy jego wydawały mu się cudem sztuki pisarskiej; szczególniej też podziwiał jego listy miłosne i uczuciowe, w których unosił się nad najpiękniejszymi ustępami, jak na przykład taki:
Nieuwaga zniewagi, którą sprawujesz w mojej rozwadze, tak niszczy równowagę mojej uwagi, iż nie bez wagi żalić się odważam na twojej piękności przewagę.

Zauważcie, że autor nie pisze wprost, że te książki są złe, ale je wyśmiewa, a wpływ jakie te książki miały na głównego bohatera też są krytyką. Może powiesz drogi słuchaczu, że interesuje cię krytyka powieści rycerskich. Przypominam jednak, że dzisiaj ten rodzaj powieści nazwalibyśmy pop-kulturą. Dzisiejszy Don Kichot pewnie nie czytałby powieści rycerskich, ale oglądał na Netflix-sie filmy o superbohaterach.

Co ciekawe w pop-kulturze jest dużo odwołań do tej książki. Np. serial “The Expanse” opisuje przygody Jima Holdena, który na statku Rosynant walczy z wiatrakami. Przypomnę, że Rosynant to nazwa konia Don Kichota, Jim Holden wielokrotnie czytał tą powieść, a tytuły niektórych odcinków to “Dulcynea” oraz “Wiatraki”.

Pozostawiając jednak ten temat krytyki pop-kultury książka ta ma o wiele więcej do zaoferowania. Niektórzy nazywają ją pierwszą nowoczesną powieścią. W starożytności opisywano przygody jakiegoś bohatera. Dopiero Miguel de Cervantes stworzył duet postaci Don Kichota i Sancho Pansy. Ten schemat głównego bohatera i jego pomagiera (po angielsku używa się określenia: sidekick) wykorzystał np. Tolkien opisując przygody Froda i Sama.

Miguel de Cervantes też jako pierwszy łamie tz. czwartą ścianę i momentami przemawia bezpośrednio do czytelnika. Np. w jednym z kolejnych rozdziałów dowiadujemy się, że nie jest on autorem książki, a jedynie właścicielem oryginału po arabsku, który to oryginał przetłumaczył i wydał pod swoim nazwiskiem.

Najciekawszą jednak rzeczą w książce jest podtekst. Przez wieki ludzie starali się dociec o czym tak naprawdę jest ta książka. Czym jest podtekst? Dobrze to znają ludzie wychowani w PRLu, kiedy nie dało się wprost mówić o pewnych rzeczach autorzy pisali o czymś innym, a czytelnik musiał się domyślić o co im naprawdę chodziło. Tutaj mamy autora, który pisał w Hiszpanii po rekonkwiście, czyli po wypędzeniu Arabów oraz Żydów. W Hiszpanii, gdzie królowała wtedy inkwizycja. Autor pisze np. o tym, że jego książka jest tak naprawdę arabską powieścią. Później jest także scena, w której miejscowy ksiądz oraz urzędnik decydują o tym, które książki spalić na stosie, a które nie. Czy ta scena to ukryta krytyka inkwizycji?

Innym możliwym podtekstem jest krytyka ogólnie przyjętych zwyczajów. Jeżeli zwyczaje rycerskie w czasach Cervantesa były śmieszne to czy nie były także śmieszne w czasach rycerskich? A co z naszymi zwyczajami, sposobem zachowania się - czy w przyszłości ludzie będą się śmiać z tego co my dzisiaj robimy, jak my się dzisiaj zachowujemy.

Ogromną rolę w powieści gra także miłość dworska. Wprawdzie w powieści nigdy nie spotykamy wybranki Don Kichota to jednak jest ona często wspominana. Podczas czytania nasuwają się pytania o istnienie tej romantycznej miłości? Czy jest to wymysł francuskich trubadurów we wczesnym średniowieczu, czy taka miłość istnieje naprawdę?

Wszystkie te rzeczy sprawiają, że Don Kichota nie tylko dobrze się czyta pierwszy raz, ale także powtórne czytanie daje dużo satysfakcji i nowe odkrycia.

Cytowałem fragmenty “Don Kichot z La Manchy”. Autor to Miguel de Cervantes Saavedra, a tłumaczył Walenty Zakrzewski. Lubię jego tłumaczenie, bo zostawił niektóre słowa jak np. “hidalgo”, co można przetłumaczyć na szlachcic, ale polskich szlachcic i hiszpański hidalgo to nie to samo, tak więc ja sobie cenię, że pozostawiono to słowo w tłumaczeniu. Gdybyście jednak woleli tłumaczenia całkowite to przy zakupie warto spojrzeć do pierwszego rozdziału i sprawdzić jak przetłumaczono to słowo. Jest ono już w pierszym zdaniu, pierwszego rozdziału:

W mieścinie pewnej, prowincji Manchy, której nazwiska nie powiem, żył niedawnymi czasy hidalgo pewien (...)

Tyle może ode mnie. Kiedyś na pewno nagram dyskusję opartą na tej powieści. Być może ty drogi słuchaczu chciałbyś porozmawiać o tej książce. Proszę więc o kontakt.

Jest to odcinek podkastu:
Dyskusje o Książkach

Nie recenzje, ale dyskusje, polemiki oraz przemyślenia po przeczytaniu książek.

Kategorie:
Książki Kultura

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie