:: ::

Tym razem w "To tylko podcast" porozmawiamy o powiadomieniach.

Dziś odcinek nietypowy, bo część większej całości. Odcinek jest uzupełnieniem dłuższego artykułu o historii powiadomień i uzależnieniu.

Gdy artykuł będzie już opublikowany, to podlinkuję go na końcu wpisu. Dziś natomiast chciałem porozmawiać z Adrianem o jego doświadczeniach związanych z powiadomieniami. Jak to zwykle u nas bywa, również w tym przypadku przejawiamy skrajnie inne zachowania. Adrian należy do osób, które potrafią zapomnieć, gdzie zostawiły telefon. Ja natomiast dostaję mikro zawału serca, jeśli nie mam smartfona zasięgu wzroku.

https://youtu.be/zLnEiKOhvUA
Klątwa powiadomień
Codziennie otrzymujemy setki powiadomień. Wszyscy. Może być to równie dobrze coś związanego na przykład z włamaniem na konto, może być również mail z newslettera, wiadomość od znajomego lub informacja, że budynek nam się w grze wybudował. Tego nie wiemy, dopóki nie sprawdzimy. Tak więc sięgamy po telefon dziesiątki razy dziennie tylko po to, aby sprawdzić co tam się dzieje.

To właśnie powiadomienia odpowiadają za większość odblokowań telefonu. Z racji niewiadomej odnośnie tego, co chce uzyskać naszą uwagę, sprawdzamy wszystko jak leci. Nawet mówi się o "wibracjach widmo" - momentach, gdy wydaje nam się, że dostaliśmy powiadomienie, ale to tylko nasza wyobraźnia płata nam figle.

Właściwie już wszystkie aplikacje stosują te same schematy. Tworzy się straszny szum informacyjny, a my na to reagujemy. Może to budować w nas dodatkowy stres. Jednocześnie może pojawić się uczucie bycia ciągle zajętym, cały czas coś przecież robimy. Ktoś wybija nas z pracy nad jednym zadaniem. W ten sposób niby cały czas pracujemy, wykonujemy zadania, a efektów nie widać.
Powiadomienia są z nami od ponad 20 lat
Podczas przygotowywania tematu natrafiłem na ciekawy wywiad z jednym z twórców powiadomień. Ten projektant w okolicy roku 2000 pracował w firmie Danger nad projektem Sidekick - telefonem, który miał wysuwaną na bok klawiaturę. Telefon już wtedy (7 lat przed pierwszym iPhonem) posiadał swój marketplace i to właśnie tam powiadomienia przyjęły formę, którą znamy z dzisiejszych systemów operacyjnym. iOS oraz Adroid zaadaptowały to na swoje potrzeby.

Danger już wtedy stworzył coś takiego jak centrum powiadomień. Na wiele lat wcześniej nim aplikacje zaczęły nas atakować wszelkiej maści informacjami w różnej formie. Podczas projektowania ludzie w Danger skupiali się na uproszczeniu ludzkiego życia. Powiadomienia miały służyć głównie odczytywaniu maili oraz dowiedzeniu się, kto do nas dzwonił. Wtedy jeszcze nie było tylu aplikacji, właściwie to nie było ich wcale. Rynek dopiero powstawał.

Powiadomienia na iOS 15

Teraz mamy 2021 rok i ten wzorzec prezentacji informacji w formie powiadomień jest nadal z nami. Zdaje się, że jednak nie spełnia on już swojej funkcji, bardziej zaczyna przeszkadzać niż pomagać.

Na iOS mniej ludzi ma włączone powiadomienia niż na Androidzie. Może być to spowodowane tym, w jaki sposób te systemy zapisują ludzi na otrzymywanie powiadomień. W iOS domyślnie są one wyłączone i aplikacja pyta użytkownika o pozwolenie. Jest tak dopiero od niedawna, jednak zmienia to sporo w stosunku do Androida, który domyślnie zapisywał ludzi na powiadomienia.

Gdy dołożymy do tego jeszcze fakt, że strony internetowe również mogą nam wysyłać powiadomienia przez przeglądarkę, to robi się dość tłoczno. A to dopiero telefony. Spora grupa osób posiada jeszcze jakieś inne urządzenie - tablet albo laptop. Co by to nie było, to również będzie atakowało nas powiadomieniami. Często tymi samymi, ponieważ w każdym miejscu mamy możliwość instalowania tych samych aplikacji. Powiadomienia również mogą być takie same. No i dochodzimy do smartwatchy. Niestety,

Jest to odcinek podkastu:
To tylko Podcast

Wszystkie podcasty DailyWeb w jednym miejscu.

Kategorie:
Technologia

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie