:: ::

Wpadł mi do serca ostatnio pomysł wyruszenia w drogę ale nieco w innym  kierunku niż Santiago. Takie Camino ale do Manopello. Pomysł, myślę  sobie całkiem niezły więc zaczęłam trochę o nim mówić. I nagle  usłyszałam komentarz: "No ok... ale to będzie dużo droższe niż Camino".  Zbaraniałam. Ten komentarz kompletnie mnie zaskoczył. Ja na Camino nie  miałam kasy. 

Marzyłam o Camino rzeczywiście kilka lat. Jednak z powodów różnorakich,  nie miałam możliwości odłożenia pieniędzy, tak aby w czasie drogi mieć  jakieś zabezpieczenie finansowe czy coś w tym stylu. Gdybym czekała na  taki moment, to myślę, że on by się nigdy nie wydarzył. Wydaje mi się,  że całkiem sporo ludzi jest w takiej sytuacji. Być może, też całkiem  sporo myśli sobie o tych wyruszających, że teraz nie wiadomo skąd mają  taką kasę, że mogą podróżować. Dlatego też piszę. Piszę o tym, że ja na  Camino nie miałam kasy - naprawdę.

Nie chcę teraz opisywać poszczególnych dni i jak w czasie Drogi  rozkładał się mój brak kasy ale napiszę o kilku ciekawych  doświadczeniach. Będąc w Drodze z wielu rzeczy można zrezygnować, wiele  ograniczyć. Jednak przy największych ograniczeniach trzeba gdzieś spać i  coś jeść.Dlatego też, chyba największe doświadczenie Opatrzności dla  mnie, objawiało się właśnie w tych sferach.

Noclegownia dla bezdomnych.
Na Camino jest wiele albergue - czyli miejsc, gdzie można zatrzymać się  na noc. Część z nich to miejsca prywatne, część gminne lub parafialne.  Często z ich statusem wiążą się warunki jakie w nich panują oraz cena  czy też "ofiara" tzw. donativo. Planując trasę wybierałam te najtańsze  opcje. Jednak gdyby miała za każdym razem płacić za nocleg to w życiu  nie starczyło by mi pieniędzy. I tu spotkało mnie kilka niespodzianek  czyt. znaków Bożej Opatrzności.
W kilku miejscach, w których spałam wprost usłyszałam, że mam nic nie  płacić. Do takich miejsc m.in. należało przypadkowo spotkane albergue,  gdzieś trochę dalej od drogi, w którym spało na 3 osoby. Tego dnia w  miasteczku było jakieś święto. Zostaliśmy zaproszeni do baru, ugoszczeni  i nie było mowy o jakimś rozliczaniu się. Innym razem w prywatnym  albergue spałam sama. Wspaniała pani gospodyni, z którą przegadałyśmy  cały wieczór (chociaż ona nie znała angielskiego a ja hiszpańskiego),  nie tylko przyjęła mnie w bardzo zimny dzień do ciepłego pokoju ale  również nakarmiła rano pysznym śniadaniem. Zdarzyły mi się też bardziej  ekstremalny momenty, jak spanie na dziedzińcu opuszczonego kościoła.  Jednak doświadczenie, które najbardziej zostało w moim jestestwie, to  nocleg w noclegowni dla bezdomnych. Było zimo, ponieważ całą noc musiało  być otwarte okno z powodu zbyt dużej intensywności różnych zapachów.  Była zimna woda do mycia i ciepła herbata. Bycie tam jedną noc nie jest  doświadczeniem łatwym czy nawet po prostu ciekawym, nie jest do  opowiadania. Jest do przeżycia...... Polecam




Jest to odcinek podkastu:
NIEZGODNA

Niezgodna to podcast dla tych, którzy szukają: w życiu, w wierzę, w relacjach, w drodze.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie