:: ::

Kiedy wyruszałam w Drogę miałam w  sobie dwa pragnienia. Pierwsze, aby mieć jak najmniej oczekiwań. Drugie,  aby jak najwięcej doświadczać Dobroci Boga. Pisałam o tym więcej we  wpisie "Kiedy początek zmienia się w Drogę". Jednak w miarę wchłaniania  nowej sytuacji i stawania się człowiekiem Drogi zobaczyłam jeszcze kilka  ważnych rzeczy.

Droga daje przestrzeń a przestrzeń daje czas. Kiedy w przestrzeni Drogi  go odnalazłam, chciałam aby miało to przełożenie na wszystko czego będę w  Drodze doświadczać. Dzięki temu doświadczeniu zostało mi to do tej  pory. Daje czas. Daje czas sobie, innym, wydarzeniom, myślom,  refleksjom, modlitwie.... To mega uwalnia - polecam. Dlatego też kiedy  pojawiły się we mnie pytania, chciałam dawać im czas. Dać czas pytaniom i  dać czas odpowiedziom. Nie chciałam się zadowalać łatwymi wnioskami,  które mogłabym szybko wyciągnąć. No bo w końcu jestem nieco  inteligentna, a po za tym tyle razy już przerabiałam to w sobie..... I  to właśnie ta przestrzeń, ten czas przyniosły pytania i odpowiedzi,  których się totalnie niespodziewałam. Przyniosły też takie, których się  spodziewałam. Jednak tym razem były inne. Nie, jakieś tam wnioski  wysuniętę bo tak trzeba ale coś co naprawdę mnie stanowiło, co było  moje.

Jednym z takich tematów był temat cierpienia. Kiedy przyszedł ten  moment, że trzeba było się z tym zmierzyć chciałam dać mu czas. Taki  moment jest chyba w każdej wędrówce i tej egzystencjalnej i tej  codziennej i tej duchowej i tej fizycznej. Zmęczenie, ból, samotność  drogi i wiele innych. Można udawać, że wszystko jest ok, że nie ma co  się przejmować - tylko po co udawać. No więc ja ze spokojem chciałam się  na to otworzyć. Ze spokojem zapytać się Boga i czekać co on z tym  zrobi. Nie prosiłam Go, żeby pozwolił mi zrozumieć sens cierpienia. Oto  może poproszę Go już po drugiej stronie bo nie łudzę się, póki co mój  rozum na to za mały jest. Chciałam, żeby pokazał mi moją drogę w  cierpieniu. Jaka ona jest dla mnie. Każdy może (i ma do tego pełne  prawo) mieć swój "sposób" na cierpienie. Ja pytałam się Boga jaki jest  mój. Coś już tam w życiu przeszłam. Jakiś już swój styl miałam. Jakoś  tam nauczyłam sobie radzić. Jednak teraz chciałam zobaczyć to realnie.  Nie życzeniowo. Nie tak jak mnie nauczyli albo (co gorsza) jak wypada.

Pytanie trwało kilka dni i przychodzenie odpowiedzi trwało kilka dni.

"Pan dał, Pan zabrał. Niech Imię Pana będzie błogosławione." - tak modli  się Hiob. I chodź wciąż z jego postacią, kompletnie nie umiem się  utożsamiać, to ten tekst jest totalnie mój. Nie umiem tego do końca  wytłumaczyć. Jednak w głębi siebie wiem, że to jest właśnie moja Droga.  Właśnie tak kształtowała się ona przez lata. Mierzyłam się z wieloma  niełatwymi sprawami w życiu. W tym kształtowała się ta Droga.  Kształtowała się w przedziwnym doświadczeniu Obecności Boga, nawet jak  jeszcze Go nie znałam. Kształtowała się w Wielbieniu a Wielbienie  rozszerza serce. Wielbienie stało się moim sposobem na życie.

Kiedy wiele lat temu Bóg zapraszał mnie do tańca, towarzyszyła temu  wyjątkowa piosenka. "Kopciuszek" z musicalu "Metro". To ona, wciąż jest  dla mnie piosenką, która najlepiej opowiada o Miłości Bożej względem  mnie. Wszystko co mam otrzymałam od Niego. Wielbię. Gdy życie dookoła  mnie chciało mnie niszczyć - On wyciągał mnie delikatnie ale stanowczo.  Wielbię. Gdy sama nie wierzyłam sobie i Jemu a wszystko wydawało się  tracić sens - On był. Wielbię. Gdy obsypywał mnie najwspanialszym  doświadczeniem samego Siebie. Wielbię.

Pan dał. Wielbię. Pan zabrał. Wielbię.
Pan dał, Pan zabrał. Niech Imię Pana będzie uwielbione.


Jest to odcinek podkastu:
NIEZGODNA

Niezgodna to podcast dla tych, którzy szukają: w życiu, w wierzę, w relacjach, w drodze.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie