W wyborach prezydenckich we Francji w 1995 r. miała miejsce sytuacja, którą można z dzisiejszej perspektywy nazwać trzęsieniem ziemi, choć wtedy wywołała tylko chwilową komentatorską burzę. Kandydat Frontu Narodowego, Jean Marie Le Pen, zajął czwarte miejsce, z poparciem 15% głosujących. Jednak to on miał największe poparcie wśród wyborców z klasy robotniczej. Wyniosło ono 30%, co pozwoliło Le Penowi wyprzedzić w tej grupie społecznej kandydatów partii socjalistycznej, „tradycyjnej” partii komunistycznej oraz, dość silnego w tym kraju, nurtu trockistowskiego. Miało to miejsce w państwie o bardzo silnych tradycjach lewicowych, gdzie poparcie klasy robotniczej dla socjalistów i komunistów było przez dekady silne, a „antyfaszyzm” jest niemal oficjalną ideologią. Wreszcie, miało to miejsce w sytuacji, gdy partia Le Pena prezentowała swój tradycyjny program, wówczas w niewielkim stopniu dotyczący socjalnych bolączek robotników, będąc raczej ofertą dla niższych warstw klasy średniej i drobnych posiadaczy (handel, usługi, rolnictwo, rzemiosło etc.).
Link do tekstu:
nlad.pl/od-socjalizmu-do-populizmu-wyklety-lud-ziemi-dzisiaj/
Jest to odcinek podkastu:
Nowy Ład
Redaktorzy portalu nlad.pl oraz zaproszeni goście rozmawiają o najważniejszych wydarzeniach z Polski i ze świata.