Wygłaszanie prognoz, a nawet ich wysłuchiwanie, wymaga ciągłego przypominania sobie, że człowiek nie jest Bożą opatrznością, a jego zdolności przewidywania losu złożonych całości i systemów są, na dłuższą metę, niezwykle mizerne. Historia prognoz – społecznych, ekonomicznych, ideologicznych – okazuje się częściej historią zadufanej w sobie, nierzadko zabarwionej politycznie głupoty aniżeli dziejami genialnej ludzkiej przenikliwości. Ostatnie lata, pełne wezwań do ufności w przewidywania ekspertów i naukowców, potwierdziły dobitnie tę gorzką lekcję. Kto w tym czasie nie przyswoił sobie pewnej, zdrowej dawki sceptycyzmu wobec prorockich aspiracji zeświecczonego rozumu, ten owej lekcji nie odrobił. Poczyniwszy te zastrzeżenia, na pytanie, jaka będzie katolicka Polska najbliższych dekad, wypada odpowiedzieć – jeden Bóg to wie. Można jednak, jak się wydaje, odżegnując się od demona pychy i uzurpacji wszechwiedzy, sformułować pewne pokorne przypuszczenia. Warto to zrobić chociażby po to, by wiedzieć, jak ukierunkować nasze modlitwy i jak kształtować naszą nadzieję. I tak wydaje mi się, że warto mieć nadzieję i modlić się o to, by katolicka Polska stała się Polską nawróconych starszych synów.
Jest to odcinek podkastu:
Nowy Ład
Redaktorzy portalu nlad.pl oraz zaproszeni goście rozmawiają o najważniejszych wydarzeniach z Polski i ze świata.