:: ::

„Był pięćdziesiąty dziewiąty rok, pamiętam ten grudniowy dzień”. Wszyscy miłośnicy folkoru marynistycznego w Polsce znają te słowa. Ten grudniowy dzień to dokładniej 8 grudnia 1959 roku. Tego dnia do swojej ostatniej akcji ratowniczej ruszyła łódź ratunkowa MONA.

Była łodzią klasy Watson – klasy której konstrukcje przez ponad 100 lat ratowały statki i załogi u wybrzeży Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Na burcie dumnie nosiła napis RNLB Mona. RNLB czyli Royal National Lifeboat, co oznaczało że to łódź Królewskiej Narodowej Organizacji Ratownictwa Morskiego czyli z angielska RNLI. Zwodowana w 1935 roku, podczas swojej 24 letniej służby uratowała 118 istnień ludzkich.

A co wydarzyło się 8 grudnia 1959 roku? Podczas sztormu w zatoce St. Andrews o godzinie 02:02 zerwał się z kotwicy latarniowiec North Carr Lightship. Latarniowce, to statki pełniące funkcje latarni morskiej, wykorzystywane tam gdzie latarni morskiej wybudować się nie da. Stoją na kotwicy i nie posiadają własnego napędu, jeśli więc podczas sztormu kotwica puści latarniowiec jest skazany np. na rozbicie o skały lub inną katastrofę, przecież tam gdzie jest bezpiecznie nie byłby kotwiczony.

Dyżurujący w Broughty Ferry o 02:42 odebrał Sygnał ratunkowy i natychmiast zawiadomił sternika MONY Ronalda Granta oraz pozostałych członków załogi. Minęło zaledwie pół godziny i MONA o  3:13 rano 8 grudnia 1959 r. wyruszyła w swoją kolejną akcję ratunkową. Dla sternika, 28 letniego Ronalda Granta była to pierwsza samodzielna misja ratunkowa, dla niego i pozostałych członków załogi  niestety ostatnia. Załoga, w sumie ośmiu mężczyzn ruszyła w sztorm w kierunku zatoki St Andrews. Ostatni sygnał radiowy z MONY został nadany o godzinie 4:48, od tego czasu nikt już ich nie słyszał.

Załodze latarniowce udało się ostatecznie, przed 7 rano skutecznie zarzucić kotwicę. Sześciu marynarzy całych i zdrowych podjął z pokładu statku helikopter królewskich sił powietrznych. Natomiast kwadrans przed 9 urządzenia służb ratowniczych zlokalizowały MONĘ wyrzuconą na plażę w okolicy Buddon Ness. O 9:20 na pokład wraku MONY wszedł oficer straży przybrzeżnej, znalazł ciała 5 ratowników, w wodzie lywało kolejne ciało, pozostałych 2 nie odnaleziono.

Katastrofa Mony zszokowała lokalną społeczność. Zorganizowano zbiórkę, w której w krótkim czasie zebrano 77 000 funtów. A zanim jeszcze do Broughty ferry dotarła nowa łódź ratownicza, do jej załogi zgłosiło się 38 ochotników.

Natomiast sama MONA?  została zniszczona. Jak? Według listu do Dundee Evening Telegraph ze stycznia 2006 r.: Wśród niektórych marynarzy wierzono, że statek jest skażony złem i postanowili egzorcyzmować łódź w „rytuale wikingów'” Mona została zabrana do portu Cockenzie nad rzeką Forth w środku nocy, pozbawiona wszelkich wartościowych przedmiotów, przykuta łańcuchami do nadbrzeża i spalona.

Pieśniarka folkowa Peggy Seeger usłyszała radiowy komunikat o tragedii w chwili gdy karmiła w swojej kuchni syna. Kontrast między jej własnym komfortem a okrucieństwem losu ratowników zainspirował ją do napisania przepięknej pieśni „The Lifeboat Mona”. Wykonywała ja potem wielokrotnie ze swoim partnerem Ewanem MacCollem. Później Monę nagrali słynni Dublinersi, po nich kolejni wykonawcy i pieśń podbiła serce miłośników folku ma całym świecie.

Dotarła również do nas. Piękny polski test napisała Anna Peszkowska. Wykonywała ją legendarna grupa Packet, a potem tak wiele zespołów, że trudno zliczyć.

Posłuchajcie

Sail Ho.

Audycja zawiera utwory:

"The Lifeboat Mona" w wykonaniu Peggy Seeger i Ewana MacColla, słowa i muzyka: Peggy Seeger

"Mona" w wykonaniu zespołu Packet, słowa: Anna Peszkowska, muzyka: Peggy Seeger (tytuł oryginału: "The Lifeboat Mona")

@jarasaseasongi znajdziesz na facebooku i YouTube :-)


Jest to odcinek podkastu:
jarasaseasongi - muzyczne historie

W jarasaseasongach możecie usłyszeć piosenki (nie tylko szanty i pieśni morza

Kategorie:
Historia muzyki Muzyka

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie