Dzisiaj trochę o emigracji, ale nie tej najnowszej. Cofnę się do XIX wieku. Był to czas wielkich przemian, rewolucja przemysłowa na nowo definiowała społeczeństwa europejskie. Gospodarki poszczególnych krajów rozwijały się w różnym tempie. W wielu krajach panowała bieda i głód. Jak dodamy do tego konflikty polityczne to otrzymamy kontynent którego mieszkańcy rozglądali się masowo za nowym miejscem do życia niosącym nadzieję na lepszą przyszłość. No i znajdowali, najczęściej była to Ameryka Północna, choć nie tylko. W poszukiwaniu szczęścia przez Atlantyk ruszyły miliony Europejczyków.
Najbardziej nam znanym eksodusem jest ucieczka za chlebem Irlandczyków. Niewykluczone, że największy odsetek ludności opuścił w tym czasie właśnie Irlandię. W latach 1801 – 1921 szmaragdową wyspę opuściło blisko 8 mln mieszkańców, to liczba równa populacji Irlandii w latach 40 XIX wieku. Irlandczycy to najbardziej rozśpiewany naród europejski więc o ich emigracji powstało mnóstwo piosenek. Ale nie tylko Irlandczycy w Ameryce szukali szczęścia. I nie tylko Irlandczycy pisali o tym piosenki.
Norwegia, dziś zamożny kraj, światowa elita, produkt krajowy brutto na głowę mieszkańca jeden z najwyższych na świecie. Ale dwieście lat temu? Zacofanie, bieda i głód. I jak w całej Europie wielu Norwegów poszukiwało okazji do lepszego życia na emigracji. Pierwsza zorganizowana wyprawa emigrantów wyruszyła w 1825, ze Stavanger do Nowego Jorku na slupie Restauration. Emigracja przyśpieszyła w 2 połowie XIX wieku do tego stopnia, że do roku 1925 wyemigrowało do Ameryki ponad 800 tys. Norwegów. Szacuje się, że było to 1/3 ówczesnej populacji. Porażające prawda?
Jedną z ciekawszych postaci norweskich związanych z emigracją był XIX wieczny genialny skrzypek Ole Bull Wg. Roberta Schummana Bull w swojej wirtuozerii dorównywał Paganiniemu. Skrzypek po kilku wizytach w Ameryce, zakochał się w nowym świecie. Wymyślił sobie, że urządzi dla rodaków raj na ziemi. W 1852 roku zakupił w Pensylwanii ponad 11 tys. akrów ziemi i założył kolonię, którą nazwał Nowa Norwegia. Bull szeroko reklamował nową kolonię jako wymarzone miejsce na rozpoczęcie nowego życia. W kolonii powstały cztery osady: New Bergen, New Norway, Valhalla i najbardziej znana Oleanna. W Nowej Norwegii osiedliło się około pół tysiąca osadników. Niestety już po pierwszym roku okazało się, że ziemia jest nieprzyjazna dla przybyszów. Ole Bull znudził się zarządzaniem kolonią i wrócił do koncertowania a kolonia popadła w ruinę.
Wydarzenia były oczywiście szeroko komentowane w ojczyźnie. W 1853 roku norweski wydawca gazet Ditmar Meidell ułożył do melodii piosenki „Rio Janeiro” zabawny tekst ośmieszający marzenia o krainie mlekiem i miodem płynącej. Opublikował go 5 marca 1853 roku w satyrycznym magazynie „Krydserer” i tak powstała „Oleanna”. Wersja pierwotna ma aż 22 zwrotki.
W połowie XX wieku 6 zwrotek Oleanny na angielski przełożył Pete Seeger. Opublikował tekst w folkowym magazynie „Sing Out” i nagrał swoją wersję na dwóch płytach dla wytwórni Folkway Records. Tak skoczna, frywolna, satyryczna piosenka potomków wikingów wypłynęła na szerokie wody muzyki folkowej.
Piosnka skoczna, no właśnie, ale do czasu. Do czasu aż o Oleannie nie przypomnieli sobie Wikingowie. A dokładniej wikingowie z mojego ulubionego zespołu grającego folk morski: Storm Weather Shanty Choir z niewielkiego miasta Stord w Norwegii. Mało tam słońca, ponuro. Panowie durową tonację zamienili więc na molową i w 2012 roku nagrali na płytę A Drop of Nelson’s Blood wersję bynajmniej nie skoczną, dołującą jak noc polarna. Ale za to jakże piękną. Posłuchajcie.
Storm Weather Shanty Choir I Oleanna
Sail Ho
Audycja zawiera utwór: "Oleanna " w wykonaniu Storm Weather Shanty Choir słowa: Ditmar Meidell, muzyka: trad. „Rio Janeiro”.
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube
Jest to odcinek podkastu:
jarasaseasongi - muzyczne historie
W jarasaseasongach możecie usłyszeć piosenki (nie tylko szanty i pieśni morza