Zapomnieliśmy, że przyjemności składają się z takich właśnie drobiazgów. I pozwoliliśmy sobie je uznać za zawsze-obecne, za nieciekawe, bo codzienne, za do bólu zwyczajne. Amelia, bohaterka filmu Jean-Pierre Jeunet'a nie zapomniała to tych drobiazgach i jej historia opowiedziana nieco bajkowo, nieco z przymrużeniem oka, ale zdecydowanie działające na wyobraźnię, przypomina, że można pozornie nieciekawe życie przeżywać w szalenie ciekawy sposób. To jest film na ten czas. (ewentualnie proszę przeczytać "Polyannę" :)
Jest to odcinek podkastu:
jajo, ach jajo kontra - dość filmowe kwestie...
Myślę, że to efekt uboczny sytuacji pandemicznej, ale wzięłam jajko na spacer na balkon. Balonik raczej. Posiedziało sobie w każdej doniczce, pobawiło się z pszczołą, ubrudziło ziemią, kichnęło dwa razy (sezon pyleń) i oznajmiło, że jest gotowe do świąt. Zważywszy na dalsze losy jajka, uważam, że jest bohaterskie i postaram się nie nadużyć jego wielkanocnego zaufania.
***
Święta minęły (pomyślnie) a sprawy, przedmioty i rzeczy nabrały zaskakujących niekiedy znaczeń. Tropię je uparcie, bo wiem, że ze znaczeń można czasem złożyć nawet sens istnienia (albo samolot). No to... do dzieła!!!!!
A w międzyczasie oglądam obrazy z innych ludzkich światów (filmami zwane) i o nich też tu opowiadać wręcz muszę ;)