:: ::

Anna Mizikowska: Profesor Marian Fuks, urodzony w 1914 roku, historyk zajmujący się historią Żydów, prasy i kultury przez całe lata związany był z warszawską Pragą; chodził tutaj do szkoły powszechnej (w zasadzie do dwóch szkół powszechnych), mieszkał przy Targowej 63.
Posłuchajcie Jego wspomnień z okresu dzieciństwa i wczesnej młodości na Pradze.
Marian Fuks: Tam, gdzie ja mieszkałem – Targowa 63 – piękny dom o dwóch podwórkach, jeden z ładniejszych budynków na Pradze.
Naprzeciwko nas, bardzo dawno, to była Targowa chyba 68, na pierwszym piętrze było kino „Las”- nieme kino. To zawsze było nieme kino, pod ekranem siedział facet przy fortepianie i grał i zawsze było słychać tylko: „Te, Łysy, graj!”. Tak chuligani krzyczeli, bo tam (na ekranie) akurat działo się, były wyścigi, a on grał coś smętnie …
Mało tego, było kino „Praga” – to miało występy artystyczne, to znaczy oprócz filmu była rewia, i pamiętam, ze mojej mamy ulubieniec, to był pan Ściwiarski, aktor taki. Pamiętam, mama mówiła ‘pójdziemy dzisiaj, bo dzisiaj będzie pan Ściwiarski. Ta rewia była codziennie, na żywo. Codziennie po filmie to była godzina takiej rewii, kabaretu czy coś takiego.
Jeżeli chodzi o rozrywki, to ja, jako chłopiec, zrobiłem karierę na skalę światową. Dlatego, że kiedy zakładano na Pradze Lunapark – tu, gdzie teraz jest ogród Zoologiczny… I dyrektorem tego Lunaparku był niejaki berlińczyk, pan Fritz Borch, Niemiec. Okazało się, że to dobry znajomy mojego taty z pierwszej wojny. I jak pan Fritz Borch zaczął zakładać ten Lunapark, to zamieszkał u nas. On mnie dal przepustkę i zaprowadził… Kazał przyjść. I pokazał tym ochroniarzom, którzy wpuszczali, bo wejście było drogie: „ Tego chłopaka z towarzyszem darmo!”
To były te karuzele, kolejka wariacka tam, kanał śmiechu, inne historie. Teatr piesków: lekarz-piesek bada, zaprzężony w karetkę ciągnie – taki teatr, gdzie pieski odgrywają, autentyczny teatr. To ja miałem jako chłopak! Do mnie się lepili wszyscy – to Maciek Szyper, to ten: „weź mnie!” Za frajer. A ja jak hrabia, tak jakbym był właścicielem ogrodu zoologicznego… To była nowość wówczas w Warszawie, to był bardzo bogaty Lunapark, a ja wszystko miałem za frajer. To trzeba sobie wyobrazić mentalność dwunastoletniego chłopaka, który za darmo chodzi, do utraty tchu jeździć karuzelą…
Tramwaje… Każdy tramwaj u nas chłopaków miał swoje przezwisko: Jedynka to była pała, Siódemka to była kosa, 4 to był Żydek, dlatego, że ona jechała na tą stronę do żydowskiej dzielnicy (Gęsia, Nalewki), 21 to było oczko. Więcej tego było, ale już nie pamiętam… Nigdy się nie mówiło „przyjechałem 7. Tylko „przyjechałem kosą”.
Takie chłopięce rzeczy, wie pani. Ja teraz nie jestem poważny, a dawniej to jeszcze mniej byłem poważny.
Ja po szkole handlowej pracowałem w cukierni i piekarni tureckiej u Abdullah Alijewa. Targowa 68 róg Białostockiej. Po szkole na praktykę mnie pan Alijew przyjął i mało mnie nie wywalił, bo widział, że ja cholewy smalę do jego córki.
To było w ten sposób, że to była – ja nie pamiętam niestety nazwiska pierwszego właściciela, który zbankrutował - i była masa upadłości tak zwana. I tę masę upadłości wydzierżawił Turek, który był bardzo dobrym specjalistą piekarzem. I ten Turek u siebie zatrudniał dwóch swoich ziomków. Jeden to był Mustafa, a drugi Abdullah. To byli piekarze, pracowali, bo sam ten Abdullah Alijew to był tylko właścicielem.
Ja pracowałem tam w biurze. Nie tyle w biurze, ile w tak zwanej ekspedycji . Zamówienia robiłem i tak dalej. To się podziwiam, jaki ja byłem genialny, bo wszystkie numery telefonów pamiętałem. I później ten Turek nie dał rady, też miał jakieś zaległości finansowe. I firmę przejęła firma Tabaczyński. Pan Tabaczyński, to był wielki przemysłowiec lwowski (wtedy Lwów to była Polska ).
I szefem, dyrektorem tej filii tutaj był pan generał Jan Tabaczyński. Mój ojciec znał wcześniej i tego Turka i Tabaczyńskiego, bo był w tej branży. Przecież mój ojciec był pierwszy w Polsce, który zaczął produkować mąkę księdza Kneippa, to byłą taka mąka zdrowotna z pszenicy grubo mielonej, to było dzisiaj coś w rodzaju grahama.
Generał zrobił sobie ze mnie takiego totumfackiego. Jak generał jechał, jechaliśmy, na Oleśnickiej 6 była druga piekarnia, to generał mówił „Marjjjjjjjan, jedziiiiemy” i ja jego teczkę nosiłem – to był wielki zaszczyt.
Nagranie z Archiwum Historii Mówionej Muzeum Warszawskiej Pragi, 2011 rok.

Jest to odcinek podkastu:
Praskie Audiohistorie

Praskie Audiohistorie.
Podcast Archiwum Historii Mówionej Muzeum Warszawskiej Pragi.

Przez cały rok, w każdy wtorek, nadamy nowy odcinek podcastu “Praskie Audiohistorie”.
Będziemy mówić o historii i współczesności prawobrzeżnej Warszawy.
Posłuchasz wspomnień najstarszych prażan, z nagrań zgromadzonych w naszym muzealnym archiwum, dowiesz się, o czym i jak robimy wystawy.
Zdradzimy, czego kuratorzy nie pokazali na wystawie - do jakich materiałów dotarliśmy opracowując wybrany temat.
Czasem coś przeczytamy, coś dopowiemy, coś przypomnimy…
Żyj z nami dawnym i dzisiejszym życiem warszawskiej Pragi. Szukaj nas na muzeumpragi.pl, na kanałach Spotify, Google Podcasts i Apple Podcasts oraz na muzealnym Facebooku.

Podcast nagrywa Anna Mizikowska, kustosz Muzeum Warszawskiej Pragi

Partnerem Projektu jest Totalizator Sportowy. Jubileusz 65 Lat Totalizatora Sportowego.

Kategorie:
Historia

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie