:: ::

Historia, o której dziś sobie opowiemy miała miejsce w 1952 roku, siedemdziesiąt lat temu, siedem lat po wojnie. Dziś możemy psioczyć na inflację i drożyznę, ale w tamtych czasach bieda była nie tylko codziennością, ale dotyczyła prawie wszystkich. Nie że ktoś nie miał na wakacje, czy na prezent na gwiazdkę, ale nie było na chleb, ba nie było chleba. Cały kraj był dosłownie zrujnowany przez Niemców z jednej strony i przez radziecko-imperialnych Rosjan z drugiej.

Szczecin, bo dzisiaj do niego się przenosimy, był wtedy miastem, które przypominało dziki zachód, gdzie obowiązywało prawo pięści. Często dochodziło do napadów, a niejeden kończył się tragicznie.

Wiele kamienic było w tym czasie wciąż zniszczonych po dywanowych nalotach brytyjskich RAF i amerykańskich sił powietrznych. W fasadach zionęły pustką otwory okienne. Dachy były podziurawione, nie działało ogrzewanie, nie było prądu.

Z podobnymi problemami borykają się dzisiaj nasi sąsiedzi ze wschodu…

Najgorszy jednak był wtedy głód. Jedzenie było wydzielane, zwłaszcza mięso. Prawdziwej kawy się nie uświadczyło i ludzie prażyli ziarna jęczmienia i żyta, aby wypić napój kawopodobny. O słodyczach można było jedynie pomarzyć.

I oczywiście mówimy o większości społeczeństwa, o masach pracujących, nie zaś o warstwach uprzywilejowanych, które i w tamtych czasach przecież istniały.

Nic zatem chyba dziwnego, że w tych warunkach rozwijał się nielegalny handel i spekulacje. Cwaniacy zdobywali towar znanymi sobie kanałami i sprzedawali go po zawyżonych cenach. A sprzedawali np. dary, które państwo dostawało z zagranicy. Sprzedawali też mięso, a legenda, mniej lub bardziej potwierdzona mówi, że nie zawsze było ono pochodzenia zwierzęcego.


Jest to odcinek podkastu:
Podcast Kryminalny

W małych miasteczkach strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
A wśród nich zbrodnie. Jedne popełniane z żądzy pieniądza, inne z pożądania lędźwi. W miasteczkach wszyscy szepcą, a nikt nie wie. Gadają, podjudzają jednych na drugich. Plują na zdradę, sami zdradzając, wzdrygają się na inność, sami uważając się za lepszych.
Lachno jest takim miasteczkiem. Tam zbrodnia nie jest codziennością, ale kiedy się wydarza, jest rodzinną tragedią.
Leon Pawlak, dziś sierżant, a wtedy początkujący posterunkowy uczący się fachu, opowiada o swojej codziennej służbie.
Jeśli masz ochotę na dreszczyk, posłuchaj

Kategorie:
Kryminalne

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie