Joe Biden wygłosił w nocy z wtorku na środę (o 3 nad ranem) zwyczajowe orędzie o stanie państwa. Był to już trzeci raz, gdy obecny prezydent USA wystąpił przed połączonymi izbami Kongresu. Tak się złożyło, że włodarz największego gospodarczo państwa świata corocznie zabiera głos w bieżących sprawach i problemach tropiących jego kraj wewnętrznie jak i zewnętrznie. Udaje się w tym celu na Kapitol, do sali obrad Izby Reprezentantów. Przed członkami Izby Reprezentantów, senatorami, sędziami Sądu Najwyższego, innymi oficjelami, zaproszonymi gośćmi oraz milionami Amerykanów zgromadzonych przed odbiornikami radiowo-telewizyjnymi zdaje raport "o stanie państwa" (State of the Union speech). Obliguje go bowiem do tego celu amerykańska konstytucja, a konkretnie trzeci ustęp drugiego jej artykułu, który mówi: "Prezydent powinien od czasu do czasu kierować do Kongresu orędzie o stanie Państwa, przedstawiając do rozważenia środki, które uważa za potrzebne i właściwe."
Jest to odcinek podkastu:
Niepoprawny Dyplomata
Dyplomacja, analizy wydarzeń, USA.
Mikołaj oraz redaktor Tomasz Winiarski i Miłosz Sowa rozmawiają ze sobą oraz swoimi gośćmi o stosunkach międzynarodowych.