Margines "Dziennika Zmian"

Dni zostały pozbawione etykietki - tak mi powiedziała Hania. Ten proces wydawał się być nieuchronny. U każdego przebiegał trochę inaczej. Mamy jednak wspólne wątki i ona najbardziej na łączą, prawda? Pozwól, że przedstawię kilka nich....

Kategorie:
Książki Kultura

Odcinki od najnowszych:

Jest wolna. Jest bystra. Jest ładna.
2020-11-28 21:45:39

ŁAJZA Kotka - osiedlowa łajza jest białoproążkową pięknością ze skłonnością do flirtów. Przez swoje okrągłe oczy, które mruży na 100 sposób, ma fanki w każdej klatce. I te fanki zostawiają jej miseczki z kocim jedzonkiem. Łajza jest puchata I grubawa. I gubi białe kłaczki, I kiedy akurat zajrzy do mnie, to jest tak, jakby stacjonowały u mnie białe renifery świętego Mikołaja. Łajza lubi sobie gdzieś czasem pomieszkać. Wysiaduje wtedy fotele, poduszki, zna przyjemne uczucie usadowienie się centralnie na klawiaturze. Nie musi być czyjaś, żeby traktować w ten sposób różne klawiatury. Kiedy sobie już pomiesza, pomruczy, naje się i nałasi – jest gotowa by wyruszyć w swój świat. Staje po drzwiami I żadne miejskie obyczaje nie są w stanie jej przekonać. Schodzi pod schodach uważnie, nieśpiesznie, kilka pięter w dół. Nie wierzy windom. I tak wychodzi pod blok. Nawet się nie obejrzy, miękko sunąc do swoich spraw. Bo życie na zewnątrz jest wymagające. Samochody po parkingu jeżdżą jak szalone, więc Łajza posiada instynkt, który pozwala jej przeżyć spotkania z samochodami, psami, dzieciakami. Wolna jest. Bystra. I ładna Przepis na dobre życie. Tyle się jeszcze muszę nauczyć od tej łajzy…
ŁAJZA
Kotka - osiedlowa łajza jest białoproążkową pięknością ze skłonnością do flirtów. Przez swoje okrągłe oczy, które mruży na 100 sposób, ma fanki w każdej klatce. I te fanki zostawiają jej miseczki z kocim jedzonkiem. Łajza jest puchata I grubawa. I gubi białe kłaczki, I kiedy akurat zajrzy do mnie, to jest tak, jakby stacjonowały u mnie białe renifery świętego Mikołaja. Łajza lubi sobie gdzieś czasem pomieszkać. Wysiaduje wtedy fotele, poduszki, zna przyjemne uczucie usadowienie się centralnie na klawiaturze.
Nie musi być czyjaś, żeby traktować w ten sposób różne klawiatury.
Kiedy sobie już pomiesza, pomruczy, naje się i nałasi – jest gotowa by wyruszyć w swój świat. Staje po drzwiami I żadne miejskie obyczaje nie są w stanie jej przekonać. Schodzi pod schodach uważnie, nieśpiesznie, kilka pięter w dół. Nie wierzy windom. I tak wychodzi pod blok. Nawet się nie obejrzy, miękko sunąc do swoich spraw. Bo życie na zewnątrz jest wymagające. Samochody po parkingu jeżdżą jak szalone, więc Łajza posiada instynkt, który pozwala jej przeżyć spotkania z samochodami, psami, dzieciakami.
Wolna jest. Bystra. I ładna
Przepis na dobre życie.
Tyle się jeszcze muszę nauczyć od tej łajzy…

Barachło i berbelucha - gwara podlaska
2020-11-25 16:51:00

Zwrotka 5 - Barachło i berbelucha. Te słowa brzmią jak burczenie w brzuchu i jak bulgotanie w gardle. Jak poczucie, że brakuje mi czegoś lepszego i z ‘braku – laku’ wezmę jakieś barachło. Na pocieszenie, albo za karę (zależy od punktu widzenia) wypiję berbeluchę - tanie, czerwone wino. Dziś, będąc na pogaduszkach z sąsiadką, nalewamy do eleganckich kieliszków równie elegancki trunek – a i tak nazywamy go berbeluchą. Na cześć czasów, w których elegancja nie obowiązywała, a prostolinijność i dosadność określeń pozwalała wyobrazić sobie efekty berbeluchowego przedawkowania. Jeśli spróbujesz wysączyć jeden kieliszek berbeluchy, to potem możesz już tylko orzeszki. Albo inne barachło. Wierz mi.
Zwrotka 5 - Barachło i berbelucha.
Te słowa brzmią jak burczenie w brzuchu i jak bulgotanie w gardle. Jak poczucie, że brakuje mi czegoś lepszego i z ‘braku – laku’ wezmę jakieś barachło. Na pocieszenie, albo za karę (zależy od punktu widzenia) wypiję berbeluchę - tanie, czerwone wino.
Dziś, będąc na pogaduszkach z sąsiadką, nalewamy do eleganckich kieliszków równie elegancki trunek – a i tak nazywamy go berbeluchą. Na cześć czasów, w których elegancja nie obowiązywała, a prostolinijność i dosadność określeń pozwalała wyobrazić sobie efekty berbeluchowego przedawkowania.
Jeśli spróbujesz wysączyć jeden kieliszek berbeluchy, to potem możesz już tylko orzeszki. Albo inne barachło. Wierz mi.

Ballada o podlaskich slowach: zamanić
2020-11-21 12:40:25

Zwrotka 3 - Zamaniło im się. Zamaniło mi się. Każdemu coś się może zamanić. To takie odległe marzenie, rojenia tzw. „ściętej głowy”, plany niedosiężne, odważne wizje. Coś, co innym wydaje się być absurdalne… zamania się. A „inni” mówią o ‘manieniu’ jak o mamieniu. Nie wiem. Nie jestem pewna, czy mnie mami marzenie, czy zamania mnie, zaczarowuje przyszłość. Lubię ten stan, gdy nagle myśl zaiskrzy. Do takiej chwili pasują wyłącznie fanfary. Wtedy na niebie pojawia się tęcza, a wszyscy płaczą łzami szczęścia. O, jak wielki, jak jest nadciągający sukces! Oto kupiłam nową pralkę (tadam), zdobyłam Śnieżkę (tadam)… czy inne coś. Ot, zamaniło mi się. Pomarzyło przez moment. Zabłysło i zgasło. Wiadomo.
Zwrotka 3 - Zamaniło im się. Zamaniło mi się.
Każdemu coś się może zamanić. To takie odległe marzenie, rojenia tzw. „ściętej głowy”, plany niedosiężne, odważne wizje. Coś, co innym wydaje się być absurdalne… zamania się. A „inni” mówią o ‘manieniu’ jak o mamieniu. Nie wiem. Nie jestem pewna, czy mnie mami marzenie, czy zamania mnie, zaczarowuje przyszłość.
Lubię ten stan, gdy nagle myśl zaiskrzy. Do takiej chwili pasują wyłącznie fanfary. Wtedy na niebie pojawia się tęcza, a wszyscy płaczą łzami szczęścia. O, jak wielki, jak jest nadciągający sukces! Oto kupiłam nową pralkę (tadam), zdobyłam Śnieżkę (tadam)… czy inne coś. Ot, zamaniło mi się. Pomarzyło przez moment. Zabłysło i zgasło. Wiadomo.

Ballada o podlaskich słowach ! - wisk
2020-11-21 12:30:14

Intro Język łączy mnie z tymi, których nie ma. Żyję na terenie, na którym nie rosną jednorodne lasy i nie rosną jednorodni ludzie. Fakt – porozumiewamy się, lecz nie mówimy tego samego i nie tak samo. I nie o tej samej porze. Bliski mi język to gwara podlaska. Należy do dialektu mazowieckiego, ale mówiło się tu i po rusku, i po chachłacku, i kraszanką, „pa swajemu”, i chętnie pisało cyrylicą (onegdaj – głagolicą), albo – wcale się nie pisało, bo się nie umiało. Umiem pisać. Moi przodkowie urodzili się w jeszcze innym krańcu tej planety. Jednak urodziłam się tutaj i kołysała mnie do snu niepisana melodia tego języka. Kiedy byłam dzieckiem, brzmiał trochę inaczej, lecz ta wciąż żywa materia, jest bazą zarówno prostego komunikatu, jak i wzniosłych idei. Tak, jestem w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni brzmień. Tak, jesteś w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni brzmień. Trochę jesteś mną. Ja trochę jestem Tobą, w tej naszej polszczyźnie. Nie jestem specjalistką od gwar. Jestem specjalistką od magii i melodii słów. A kilka kluczowych fraz objawiło mi się już w podstawówce. Nie doceniłam ich wtedy. Teraz – doceniam. Bardzo! Zwrotka 1 – Ej, nie wiszcz! Dowiedziałam się, że umiem wiszczeć (WIIISZCZEĆ!!!) w szkole. Pani mówiła: dzieci, nie wiszcie tak, bo głowa mi pęka. Wisk - tony wysokie, wibrujące pod czaszką, tony które dzieci znoszą bez problemu, a dorośli - z problemami. I kiedy ktoś tu mówi: pani syn się dziś darł, to wiemy, że akcja odbyła się z naciskiem na „aaaaaaa” . Skarga o treści: ale ta mała niemożliwie wiszczy – zakłada istnienie niewątpliwie głośnego „iiii”. Najlepiej wiszczą dzieci. Mistrzowsko. Wisk, pisk, gwizd, wizg – są jak dźwięku ślizg. Bardzo niebezpieczne.
Intro
Język łączy mnie z tymi, których nie ma. Żyję na terenie, na którym nie rosną jednorodne lasy i nie rosną jednorodni ludzie. Fakt – porozumiewamy się, lecz nie mówimy tego samego i nie tak samo. I nie o tej samej porze.
Bliski mi język to gwara podlaska. Należy do dialektu mazowieckiego, ale mówiło się tu i po rusku, i po chachłacku, i kraszanką, „pa swajemu”, i chętnie pisało cyrylicą (onegdaj – głagolicą), albo – wcale się nie pisało, bo się nie umiało. Umiem pisać. Moi przodkowie urodzili się w jeszcze innym krańcu tej planety. Jednak urodziłam się tutaj i kołysała mnie do snu niepisana melodia tego języka.
Kiedy byłam dzieckiem, brzmiał trochę inaczej, lecz ta wciąż żywa materia, jest bazą zarówno prostego komunikatu, jak i wzniosłych idei. Tak, jestem w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni brzmień. Tak, jesteś w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni brzmień. Trochę jesteś mną. Ja trochę jestem Tobą, w tej naszej polszczyźnie. Nie jestem specjalistką od gwar. Jestem specjalistką od magii i melodii słów. A kilka kluczowych fraz objawiło mi się już w podstawówce. Nie doceniłam ich wtedy. Teraz – doceniam. Bardzo!
Zwrotka 1 – Ej, nie wiszcz!
Dowiedziałam się, że umiem wiszczeć (WIIISZCZEĆ!!!) w szkole. Pani mówiła: dzieci, nie wiszcie tak, bo głowa mi pęka.
Wisk - tony wysokie, wibrujące pod czaszką, tony które dzieci znoszą bez problemu, a dorośli - z problemami. I kiedy ktoś tu mówi: pani syn się dziś darł, to wiemy, że akcja odbyła się z naciskiem na „aaaaaaa” . Skarga o treści: ale ta mała niemożliwie wiszczy – zakłada istnienie niewątpliwie głośnego „iiii”. Najlepiej wiszczą dzieci. Mistrzowsko. Wisk, pisk, gwizd, wizg – są jak dźwięku ślizg. Bardzo niebezpieczne.

Suita - rzecz w sprawie linii czasowej
2020-11-07 20:29:08

Na tej linii czasowej nigdy nie było prosto – (też tak czujesz?) Nigdy nie było, ot tak.. jak po linie, choć nam wmawiano, że właśnie tak (czujesz?) Zakręty braliśmy coraz szybciej, oddech urywał nam się w czasie snu (czujesz…) Na naszej linii czasowej robiły się supły twarde jak skały A my traktowaliśmy je jak kamyczki (tak czujesz, czujesz) Ale zaczęło się bosko, urodziliśmy się, przytulano nas, świeciło słońce Szerokopasmowa autostrada życia, była wszędzie, tak na ziemi jako I w niebie (...czujesz) Potem poszliśmy do szkół i wciśnięto nam linijki do rąk, linię do głów Powiedziano, że na tej linii czasowej nie ma miejsca dla tych nielinijnych A teraz patrz, linia czasowa rozwarstwia się jak francuskie ciasto (czujesz to, czujesz) rozpływa się i zaczyna pulsować. Nie idę do przodu, ale idę wszędzie (i czujesz, i czujesz) Nie czuję, żeby czegoś brakowało, gdy jest wszytko To jest tak nieliniowe, że aż boli. Wielu z nas nie potrafi zjechać z tej górki we wszystkie strony na raz, Ale spróbuj. Spróbuj się nie bać, wróć do swojego początku, czujesz tę ekscytację, niepewność, brak powietrza? To jest to, co nam się przydarza I wciąż czeka nas - życie! Tym razem nie pójdziemy jak po sznurku, tam, gdzie niby kończy się linia (czujesz to) Tym razem zerwani z tego łańcucha, spokojnie,z radością skorzystamy z wolności, która nie jest foremką jak od linii, dla człowieka, ale siłą totalnej kreacji, A ona nie ma granic, I nie można tu wyrysować żadnej prostej kreski Wiem, że to czujesz czujesz, czujesz refren: to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa od punktu A do puntu B nie prowadzi już żadna droga Tylko łączy nas dźwięk , jak fala uderzeniowa taką falą w przestrzeni dźwięk działa, dźwięk płynie nikogo nie ominie, nikogo nie ominie to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa co nie znaczy, że zaraz chaos nas pochłonie to, co ważne jeszcze trochę się w nas chowa to, co zbędne jeszcze w ciemnych wodach tonie jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają I tak jak ja I tak jak ty - ocealn ocean cały mają jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają I nie ma takiej linii czasu, tylko po której płynąc mają
Na tej linii czasowej nigdy nie było prosto – (też tak czujesz?)

Nigdy nie było, ot tak.. jak po linie, choć nam wmawiano, że właśnie tak (czujesz?)

Zakręty braliśmy coraz szybciej, oddech urywał nam się w czasie snu (czujesz…)

Na naszej linii czasowej robiły się supły twarde jak skały

A my traktowaliśmy je jak kamyczki (tak czujesz, czujesz)

Ale zaczęło się bosko, urodziliśmy się, przytulano nas, świeciło słońce

Szerokopasmowa autostrada życia, była wszędzie, tak na ziemi jako I w niebie (...czujesz)

Potem poszliśmy do szkół i wciśnięto nam linijki do rąk, linię do głów

Powiedziano, że na tej linii czasowej nie ma miejsca dla tych nielinijnych

A teraz patrz, linia czasowa rozwarstwia się jak francuskie ciasto (czujesz to, czujesz)

rozpływa się i zaczyna pulsować.

Nie idę do przodu, ale idę wszędzie (i czujesz, i czujesz)

Nie czuję, żeby czegoś brakowało, gdy jest wszytko

To jest tak nieliniowe, że aż boli.

Wielu z nas nie potrafi zjechać z tej górki we wszystkie strony na raz,

Ale spróbuj.

Spróbuj się nie bać, wróć do swojego początku, czujesz tę ekscytację, niepewność, brak powietrza?

To jest to, co nam się przydarza

I wciąż czeka nas - życie!

Tym razem nie pójdziemy jak po sznurku, tam, gdzie niby kończy się linia (czujesz to)

Tym razem zerwani z tego łańcucha, spokojnie,z radością skorzystamy z wolności, która nie jest foremką jak od linii, dla człowieka, ale siłą totalnej kreacji,

A ona nie ma granic, I nie można tu wyrysować żadnej prostej kreski

Wiem, że to czujesz

czujesz, czujesz

refren:

to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa

od punktu A do puntu B nie prowadzi już żadna droga

Tylko łączy nas dźwięk , jak fala uderzeniowa

taką falą w przestrzeni dźwięk działa, dźwięk płynie

nikogo nie ominie, nikogo nie ominie

to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa

co nie znaczy, że zaraz chaos nas pochłonie

to, co ważne jeszcze trochę się w nas chowa

to, co zbędne jeszcze w ciemnych wodach tonie

jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają

I tak jak ja I tak jak ty - ocealn ocean cały mają

jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają

I nie ma takiej linii czasu, tylko po której płynąc mają

Siła głupawki i postać Gubernatora Taverny
2020-11-07 20:24:43

“Hej, ha, na umrzyka skrzyni i butelka ruuumu” Nawet powietrze staje się bardziej geste. Już nie mówię o tym, że jest jakby bardziej zabrudzone, och są tu pyłki, smogi, bakteryjki. Wiadomo. I czas płynie, w tym powietrzu, jak statek parowy. Para buch, ale przestaje być zabawnie, bo jak się okazuje zabawnie - już było. W innym świecie. Tym sprzed pandemii. Ale, bądźmy uwazni, bo nowy rodzaj zabawy, upgradowane poczucie humoru dopiero się rodzi. Hej haaaa I gdy wydaje się, że stopień zagrożenia włącza alarmową czerwoną lampkę za dnia I w nocy, kiedy jesteśmy przekonani, że wszyscy znajomi mają tę chorobę i jeśli akurat jeszcze chodzą luzem, to na pewno mają, ale o tym nie wiedzą - wiedz, że to przebodźcowanie. Zmęczenie. Brak świeżego powietrza. Kiedyś, w starym świecie – dostawało się wtedy głupawki. Według Słownika języka polskiego PWN głupawka- to potoczni. «stan bezmyślnej wesołości» Zatem kiedyś włączyłby się pusty śmiech, nierzadko zaraźliwy. I byle co byłoby wielkim czymś. Na jakiś czas. W takim bezmyślnym stanie pojawiłby się Gubernator Taverna, postać ze świata głupawek. Cudownie nierzeczywisty, śmieszny w swojej powadze, gdy opierając się o framugę drzwi, wkracza w roześmiane towarzystwo, żeby zapodać najgłupszy tekst świata, po którym doprawdy nie ma co zbierać. Wszystko jest obśmiane bezpardowonowo, żadnych świętości. Gubernator Tawerna nie jest tym zdziwiony, zachowuje się z godnością i po wypełnieniu swojej roli, wychodzi najczęściej przez balkon, co zresztą wzbudza histeryczne napady wesołości. A potem: burza powoli cichnie, fala śmiechu uspokaja się. I spokojnie możemy żyć dalej. Ale jakby coś – przywołaj Gubernatora Tavernę. On zna się na tej robocie.
“Hej, ha, na umrzyka skrzyni i butelka ruuumu”

Nawet powietrze staje się bardziej geste. Już nie mówię o tym, że jest jakby bardziej zabrudzone, och są tu pyłki, smogi, bakteryjki. Wiadomo.

I czas płynie, w tym powietrzu, jak statek parowy. Para buch, ale przestaje być zabawnie, bo jak się okazuje zabawnie - już było. W innym świecie. Tym sprzed pandemii. Ale, bądźmy uwazni, bo nowy rodzaj zabawy, upgradowane poczucie humoru dopiero się rodzi.

Hej haaaa

I gdy wydaje się, że stopień zagrożenia włącza alarmową czerwoną lampkę za dnia I w nocy, kiedy jesteśmy przekonani, że wszyscy znajomi mają tę chorobę i jeśli akurat jeszcze chodzą luzem, to na pewno mają, ale o tym nie wiedzą - wiedz, że to przebodźcowanie. Zmęczenie. Brak świeżego powietrza.

Kiedyś, w starym świecie – dostawało się wtedy głupawki. Według Słownika języka polskiego PWN głupawka- to potoczni. «stan bezmyślnej wesołości»

Zatem kiedyś włączyłby się pusty śmiech, nierzadko zaraźliwy. I byle co byłoby wielkim czymś. Na jakiś czas. W takim bezmyślnym stanie pojawiłby się Gubernator Taverna, postać ze świata głupawek. Cudownie nierzeczywisty, śmieszny w swojej powadze, gdy opierając się o framugę drzwi, wkracza w roześmiane towarzystwo, żeby zapodać najgłupszy tekst świata, po którym doprawdy nie ma co zbierać. Wszystko jest obśmiane bezpardowonowo, żadnych świętości. Gubernator Tawerna nie jest tym zdziwiony, zachowuje się z godnością i po wypełnieniu swojej roli, wychodzi najczęściej przez balkon, co zresztą wzbudza histeryczne napady wesołości.

A potem: burza powoli cichnie, fala śmiechu uspokaja się. I spokojnie możemy żyć dalej.

Ale jakby coś – przywołaj Gubernatora Tavernę. On zna się na tej robocie.

A moja Babcia z dziecięciem maskującym zamiast...
2020-10-25 18:28:41

Idę przez miasto ludzi zamaskowanych. Wieli z nich od pierwszych wiadomości sprawdza liczby. Liczba zakażonych rośnie. Liczba zamkniętych w doamch - rośnie. Liczby winnych krajach – przerażające. Liczba na koncie – wielce niepewna. W dużej liczbie zamaskowanych przemykają jacyć niezamaskowani. Do godziny 9 rano indywidualny poziom zagrożenia będzie naprawdę duży. Idę przez miasto ludzi zamaskowanych I zastanawiam się, co liczyłaby czy moja Babcia, idąc z wózkiem pełnym broni, na której ulokowano mojego kilkumiesięcznego tatę? Liczyłaby na szczęscie - to pewne. I wiem to na pewno – nie przeliczyła się. Ale czy liczyłaby codzienni liczbę zabitych? Niemcy podawali takie wiadomości wtedy, gdy chcieli zastraszyć miasto, państwo, świat. Bez potrzeby się nie chwalili. Więc po prostu idę przez miasto, Babcia po prostu wykonywała rozkaz z niemowlęciem maskującym zamiast maski. Była wojna. Wszyscy liczyli na jej szybki koniec. I robili, co uważali za słuszne. Słuszność zresztą, w wersji bezwzględnej ma tę wadę, że niekiedy prowadzi na manowce. Można się przeliczyć. Uśmiecham się do tego co było, do historii się uśmiecham, nie ma, nie ma tego to, co minęło, to co jest zaraz mienie I będ
Idę przez miasto ludzi zamaskowanych. Wieli z nich od pierwszych wiadomości sprawdza liczby. Liczba zakażonych rośnie. Liczba zamkniętych w doamch - rośnie. Liczby winnych krajach – przerażające. Liczba na koncie – wielce niepewna. W dużej liczbie zamaskowanych przemykają jacyć niezamaskowani. Do godziny 9 rano indywidualny poziom zagrożenia będzie naprawdę duży.
Idę przez miasto ludzi zamaskowanych I zastanawiam się, co liczyłaby czy moja Babcia, idąc z wózkiem pełnym broni, na której ulokowano mojego kilkumiesięcznego tatę? Liczyłaby na szczęscie - to pewne. I wiem to na pewno – nie przeliczyła się. Ale czy liczyłaby codzienni liczbę zabitych? Niemcy podawali takie wiadomości wtedy, gdy chcieli zastraszyć miasto, państwo, świat. Bez potrzeby się nie chwalili. Więc po prostu idę przez miasto, Babcia po prostu wykonywała rozkaz z niemowlęciem maskującym zamiast maski.
Była wojna.
Wszyscy liczyli na jej szybki koniec. I robili, co uważali za słuszne.
Słuszność zresztą, w wersji bezwzględnej ma tę wadę, że niekiedy prowadzi na manowce. Można się przeliczyć.
Uśmiecham się do tego co było, do historii się uśmiecham, nie ma, nie ma tego to, co minęło, to co jest zaraz mienie I będ

BHP pisarza – czy i jak to jest?
2020-10-15 09:54:30

bhp pisarza – czy i jak to jest Zaczyna się od nieprzespanych nocy. Śnienie jest zbyt intensywne, niepokojące, powraca jakiś motyw, albo postać i sytuacja wkrótce trąci lekką paranoją. Ja się wzbraniam – to mi się śni i śni. Ja – staram się pojąć w tym rzecz – rzecz się nie wyjaśnia. Ani trochę. Do czasu, oczywiście, do czasu. Ten czas nadchodzi, gdy walcząc z opuchniętymi oczami, siadam jednak do komputera. I zapisuję pierwszą stronę. Przenoszę nieskładną opowieść z dysku głowy na inny dysk. Motywy przeważnie zaczynają się składać. Pojawiają się postaci, za którymi podążam. Niekiedy - nie nadążam... ale niech im będzie. Stukam w laptop, coraz szybciej. Palce bolą. Prawy nadgarstek długo nie odczuje ulgi. Sny, wychodzą na światło dzienne i doznaję euforii, niesie mnie tajemny rytm, wybijany na klawiaturze. Pisząc, przemieszczam się w czasie i w przestrzeni, ale zapominam przemieszczać się do kuchni, w której przypalam kolejny czajnik. Inwestuję w te czajniki i mam szczęście, że nic więcej nie doznaje uszczerbku. Sąsiedzi mogą spać spokojnie, jako i ja teraz sypiam. No, a potem nasila się ból nadgarstka i kręgosłupa. Usadzam tułów w najbardziej odpowiednim fotelu, utrzymuję pion, w końcu kupuję poduszkę - jeżyka, żeby krzyż miał się lepiej, nie krzyzuję nóg, nie robię zeza i nabywam pajączka, żeby się nie garbić. Moje łopatki spotykają się za moimi plecami i na pewno plotkują o tym co piszę. I śmieją się ze mnie. I niemalże --- kończąc moją pracę zaczynam się zastanawiać: kto to przec zyta? Przecież podobne historie już były. Wszystko już było. było było. Kto mi to wyda? Komu to potrzebne? Po co tak się męczę, rezygnując z fitnessu, basenu i zdrowego odżywania? O losie, za to mnie tak doświadczasz. A przede mną jeszcze poprawki, redagowanie. A potem chodzenie po wydawcach, tysiące maili, a potem wywiady, uważne dobieranie słów, publiczne (PUBLICZNE) spotkania autorskie, kontakty live i online (westchnięcie) potem ten lokalny sukces, ta zazdrość i niemiła pani w piekarni... Miła pani w aptece. Melisa na sen... Tak, jestem osoba piszącą, pisarką jestem . piszę zawodowo.. Książki piszę też. Taka praca. taka Obowiązuje mnie BHP częściowo chroniące przed tą literacką niedolą Na półce mam dwie pozycje wyjaśniające te kwestie: Ocena ryzyka zawodowego metodą PN-N-18002 , oraz PISARZ - OCENA RYZYKA ZAWODOWEGO METODĄ RISK SCORE, A TAMCFVHDFHGFNBNVCXZCZXCXCVBZSDVAZDGCV SDFDFHRTUWTDGHDSGSWTFF •Identyfikacja zagrożeń - pełen wykaz czynników z odpowiednim ich podziałem (fizyczne, pyły i pary, chemiczne, biologiczne, uciążliwe i niebezpieczne). •Szczegółowe karty zagrożeń dla Pisarz zawierające pełne szacowanie ryzyka metodą RISK SCORE •Wykaz działań korygujących zagrożenia oraz odpowiedzialności za to. Tak. Jestem bezpieczna.
bhp pisarza – czy i jak to jest
Zaczyna się od nieprzespanych nocy. Śnienie jest zbyt intensywne, niepokojące, powraca jakiś motyw, albo postać i sytuacja wkrótce trąci lekką paranoją. Ja się wzbraniam – to mi się śni i śni. Ja – staram się pojąć w tym rzecz – rzecz się nie wyjaśnia. Ani trochę. Do czasu, oczywiście, do czasu. Ten czas nadchodzi, gdy walcząc z opuchniętymi oczami, siadam jednak do komputera. I zapisuję pierwszą stronę. Przenoszę nieskładną opowieść z dysku głowy na inny dysk. Motywy przeważnie zaczynają się składać. Pojawiają się postaci, za którymi podążam. Niekiedy - nie nadążam... ale niech im będzie. Stukam w laptop, coraz szybciej. Palce bolą. Prawy nadgarstek długo nie odczuje ulgi. Sny, wychodzą na światło dzienne i doznaję euforii, niesie mnie tajemny rytm, wybijany na klawiaturze. Pisząc, przemieszczam się w czasie i w przestrzeni, ale zapominam przemieszczać się do kuchni, w której przypalam kolejny czajnik. Inwestuję w te czajniki i mam szczęście, że nic więcej nie doznaje uszczerbku. Sąsiedzi mogą spać spokojnie, jako i ja teraz sypiam.
No, a potem nasila się ból nadgarstka i kręgosłupa. Usadzam tułów w najbardziej odpowiednim fotelu, utrzymuję pion, w końcu kupuję poduszkę - jeżyka, żeby krzyż miał się lepiej, nie krzyzuję nóg, nie robię zeza i nabywam pajączka, żeby się nie garbić. Moje łopatki spotykają się za moimi plecami i na pewno plotkują o tym co piszę. I śmieją się ze mnie. I niemalże --- kończąc moją pracę zaczynam się zastanawiać: kto to przec zyta? Przecież podobne historie już były. Wszystko już było. było było. Kto mi to wyda? Komu to potrzebne? Po co tak się męczę, rezygnując z fitnessu, basenu i zdrowego odżywania? O losie, za to mnie tak doświadczasz. A przede mną jeszcze poprawki, redagowanie. A potem chodzenie po wydawcach, tysiące maili, a potem wywiady, uważne dobieranie słów, publiczne (PUBLICZNE) spotkania autorskie, kontakty live i online (westchnięcie) potem ten lokalny sukces, ta zazdrość i niemiła pani w piekarni... Miła pani w aptece. Melisa na sen...
Tak, jestem osoba piszącą, pisarką jestem . piszę zawodowo.. Książki piszę też. Taka praca. taka
Obowiązuje mnie BHP częściowo chroniące przed tą literacką niedolą
Na półce mam dwie pozycje wyjaśniające te kwestie: Ocena ryzyka zawodowego metodą PN-N-18002 , oraz PISARZ - OCENA RYZYKA ZAWODOWEGO METODĄ RISK SCORE, A TAMCFVHDFHGFNBNVCXZCZXCXCVBZSDVAZDGCV SDFDFHRTUWTDGHDSGSWTFF
•Identyfikacja zagrożeń - pełen wykaz czynników z odpowiednim ich podziałem (fizyczne, pyły i pary, chemiczne, biologiczne, uciążliwe i niebezpieczne).
•Szczegółowe karty zagrożeń dla Pisarz zawierające pełne szacowanie ryzyka metodą RISK SCORE
•Wykaz działań korygujących zagrożenia oraz odpowiedzialności za to.
Tak. Jestem bezpieczna.

Kiedy pada hasło: zagrożenie
2020-10-15 00:20:13

Kiedy pada hasło: zagrożenie, (w zagrożeniu, zagrażający ludziom ludzie, ludzi)– w ciele pojawia się spięcie. To naturalne. Zagrożenie wzmaga czujność. Nawet kiedy pytanie jest natury refleksyjnej – I tak ciało czuje niepokój. Bo co to jest - czlowiek w zagrożeniu, cóż … najłatwiej wpaść w tony patetyczne ; epidemia buum, podstępna technologia buum, utonięcie w serialach netfliksa buuum, uzależnienie od kokainy, kofeiny,cukru - buum - depresja poporodowa – buum - otyłość, gry komputerowe, starość - buum Smog, kurz, nieuważny myśliwy w lesie, wiecznie pijany sąsiad, strome schody - buum Ejże Na każde buum mogę znaleźć przykład oraz kontrprzykład. Kontrbuum Gdy pytam: czym jestem zagrożona ja- człowiek - jakieś zagrożenie natychmiast mi się wyświetli pod powiekami. Tyle wiem. Tyle widziałam w kinie. O tylu słyszałam, czytałam. Możliwości jest nieskończenie wiele; Wszystko, co groźne jest potencjalnie możliwe, ale równocześnie tego groźnego nie ma teraz w moim realnym życiu: bliscy mają się dobrze, dalecy, mają się raczej dobrze, a jeśli mają się niedobrze, to w podobnie bywało 10 lat temu I 20 lat temu I 100 lat temu. Ktoś miał wypadek. Ktoś stracił miłość, przegrał majątek, zabił kota. Życie w każdej możliwej odsłonie. Czemu mamy się ciągle dzielić obrazami, konceptami, przykładami potencjalnych zagrożeń a o piękne wydarzenia dodające sił I chęci - mało kto pyta? Mało kto bierze to na serio. Poranne wiadomości zawsze są pakunkiem z zagrożeniami. A na przykład… literaturze relaksacyjnej się nie ufa. Filmy z happy enedm mają rzesze fanów, lecz i wielce średnie recenzje. Jakby nasze mózgi były wytrenowane w rzucie piłką smutku do kosza głowy. No, wtedy - to sama prawda, sedno egzystencji. Tysiące wizji bólu, A jak kwiatki I motylki – to kicz. Ok, czasem kicz. Często kicz. Poszukiwania zagrożeń zawsze skończą się pomyślnie, dlatego, od wczoraj - Jestem człowiekiem niezagrożonym. W pełni świadoma okoliczności, w jakich funkcjonuję, rozumiejąca zależności I nauczona zarządzania tym, co jest moją rzeczywistością – nie rozglądam się nerwowo, nie wytężam słuch i wzroku, oczekując zagrożeń. I - nie interpretuję jako zagrożenie wszystkiego, co wydaje się problematyczne. Pandemia – a jeśli to szansa, by inaczej zrozumieć zdrowie, zadbać o siebie, o świat po nowemu, popatrzeć na wszystko z innej perspektywy, zbliżyć się do bliskich, oddalić się od dalekich - buuum A jeśli strata majątku – to może realna szansa na zmianę , nowe pasje, święty spokój? Odkrycie na nowo pojęcia wolności. Iluż to życiowych fenisków odradzało się z popiołów! Miliony biografii – buuum Na pewno znasz kogoś takiego, komu - coś się bardzo nie udało, a potem udało się bardzo. Człowiek zagrożony to -albo każdy w każdej chwili - albo nikt, nigdy, Zagrożenie śmiercią (końcem) – mamy od urodzenia (początku), zagrożenie dyskomfortem – jakże to umowna kwestia. Wybór należy do mnie, wybór punktu widzenia I wybór mojej reakcji. I najbardziej zagrażający wydają mi się ludzie, którzy sugerują, że nie mam wyboru I że nieustanna, męczące czujność, wypatrywanie zagrożeń będzie źródłem życia w relaksie Kiedy pada hasło ”zagrożenie” – najpierw sprawdzam- co czuję I co chce czuć. Jestem człowiekiem niezagrożonym. Po prostu. I ciebie też do tego namawiam.
Kiedy pada hasło: zagrożenie, (w zagrożeniu, zagrażający ludziom ludzie, ludzi)– w ciele pojawia się spięcie. To naturalne. Zagrożenie wzmaga czujność. Nawet kiedy pytanie jest natury refleksyjnej – I tak ciało czuje niepokój. Bo co to jest - czlowiek w zagrożeniu, cóż … najłatwiej wpaść w tony patetyczne ; epidemia buum, podstępna technologia buum, utonięcie w serialach netfliksa buuum, uzależnienie od kokainy, kofeiny,cukru - buum - depresja poporodowa – buum - otyłość, gry komputerowe, starość - buum
Smog, kurz, nieuważny myśliwy w lesie, wiecznie pijany sąsiad, strome schody - buum
Ejże
Na każde buum mogę znaleźć przykład oraz kontrprzykład. Kontrbuum
Gdy pytam: czym jestem zagrożona ja- człowiek - jakieś zagrożenie natychmiast mi się wyświetli pod powiekami. Tyle wiem. Tyle widziałam w kinie. O tylu słyszałam, czytałam. Możliwości jest nieskończenie wiele;
Wszystko, co groźne jest potencjalnie możliwe, ale równocześnie tego groźnego nie ma teraz w moim realnym życiu: bliscy mają się dobrze, dalecy, mają się raczej dobrze, a jeśli mają się niedobrze, to w podobnie bywało 10 lat temu I 20 lat temu I 100 lat temu. Ktoś miał wypadek. Ktoś stracił miłość, przegrał majątek, zabił kota. Życie w każdej możliwej odsłonie.
Czemu mamy się ciągle dzielić obrazami, konceptami, przykładami potencjalnych zagrożeń a o piękne wydarzenia dodające sił I chęci - mało kto pyta? Mało kto bierze to na serio. Poranne wiadomości zawsze są pakunkiem z zagrożeniami. A na przykład… literaturze relaksacyjnej się nie ufa. Filmy z happy enedm mają rzesze fanów, lecz i wielce średnie recenzje. Jakby nasze mózgi były wytrenowane w rzucie piłką smutku do kosza głowy. No, wtedy - to sama prawda, sedno egzystencji. Tysiące wizji bólu, A jak kwiatki I motylki – to kicz.
Ok, czasem kicz. Często kicz. Poszukiwania zagrożeń zawsze skończą się pomyślnie, dlatego, od wczoraj - Jestem człowiekiem niezagrożonym.
W pełni świadoma okoliczności, w jakich funkcjonuję, rozumiejąca zależności I nauczona zarządzania tym, co jest moją rzeczywistością – nie rozglądam się nerwowo, nie wytężam słuch i wzroku, oczekując zagrożeń. I - nie interpretuję jako zagrożenie wszystkiego, co wydaje się problematyczne.
Pandemia – a jeśli to szansa, by inaczej zrozumieć zdrowie, zadbać o siebie, o świat po nowemu, popatrzeć na wszystko z innej perspektywy, zbliżyć się do bliskich, oddalić się od dalekich - buuum
A jeśli strata majątku – to może realna szansa na zmianę , nowe pasje, święty spokój? Odkrycie na nowo pojęcia wolności.
Iluż to życiowych fenisków odradzało się z popiołów! Miliony biografii – buuum
Na pewno znasz kogoś takiego, komu - coś się bardzo nie udało, a potem udało się bardzo.
Człowiek zagrożony to -albo każdy w każdej chwili - albo nikt, nigdy,
Zagrożenie śmiercią (końcem) – mamy od urodzenia (początku), zagrożenie dyskomfortem – jakże to umowna kwestia.
Wybór należy do mnie, wybór punktu widzenia I wybór mojej reakcji.
I najbardziej zagrażający wydają mi się ludzie, którzy sugerują, że nie mam wyboru I że nieustanna, męczące czujność, wypatrywanie zagrożeń będzie źródłem życia w relaksie
Kiedy pada hasło ”zagrożenie” – najpierw sprawdzam- co czuję I co chce czuć.
Jestem człowiekiem niezagrożonym. Po prostu. I ciebie też do tego namawiam.

Dokąd nogi prowadzą
2020-09-20 21:59:53

Idę przez miasto tak pewnie, jakbym je znała od wieków. Jestem tu pierwszy raz. Nogi mnie same niosą, tak bardzo, że zaczynam w ufać moim nogom, że im wierzę absolutnie: ooo, wiedzą gdzie idą. Bo ja nie wiem. Idę. Idę szybko, lecz uważnie. Mijam panów żuli spędzających tu czas we wszelkich konfiguracjach: trzech na ławeczce z jednym piwkiem, jeden z trzema piwkami, w wersji: stanie w pustej bramie, spanie w pustej bramie, oraz: spacer neptyka, lub – zombie w bezruchu na środku deptaka. Jest tu ich zaskakująco wielu. Za dnia i w nocy. Za dnia i w nocy. Za dnia na ławkach przesiadują głównie młodzi ludzie. I są tacy piękni. Gapią się w komórki, gapią się na siebie, siedzą, leżą, miny mają zniesmaczone. A ja idę, mijam ich. Jestem w stanie zachwytu nad młodością. Każdą. Podejrzewam, że to kwestia pokoleniowa, dawno przestałam pielęgnować zniesmaczenie. Teraz chcę pogłębiać zachwyt. J Gdy idę w jasnym świetle, slalom między kawiarnianymi stolikami potwierdza mój entuzjazm dla młodości. A Nogi mnie prowadzą. Jestem prowadzona przez nogi. Gdy idę w nocy czuję się zapopiekowana przez ciemność, nawet kiedy mijam panów, których jedynym światłem w tym życiu jest żar papierosa, trzymanego w drącej dłoni. Wracając z domówki o północy, wybieram trasę przez podwórka, sunę prosto przed siebie - przecinam opustoszałe skwerki i ronda, nie oglądając się. Na nic. Uwielbiam to. Idę przez miasto tak pewnie , jakbym znała je od wieków. I może rzeczywiście znam wszystkie miasta świata, a może to po prostu … Słupsk. Czy darzysz swoje nogi niezachwianym zaufaniem? One, jeśli się nawet chwieję, to robią to przecież dla Ciebie …
Idę przez miasto tak pewnie, jakbym je znała od wieków. Jestem tu pierwszy raz. Nogi mnie same niosą, tak bardzo, że zaczynam w ufać moim nogom, że im wierzę absolutnie: ooo, wiedzą gdzie idą. Bo ja nie wiem. Idę. Idę szybko, lecz uważnie. Mijam panów żuli spędzających tu czas we wszelkich konfiguracjach: trzech na ławeczce z jednym piwkiem, jeden z trzema piwkami, w wersji: stanie w pustej bramie, spanie w pustej bramie, oraz: spacer neptyka, lub – zombie w bezruchu na środku deptaka. Jest tu ich zaskakująco wielu. Za dnia i w nocy. Za dnia i w nocy.
Za dnia na ławkach przesiadują głównie młodzi ludzie. I są tacy piękni. Gapią się w komórki, gapią się na siebie, siedzą, leżą, miny mają zniesmaczone. A ja idę, mijam ich. Jestem w stanie zachwytu nad młodością. Każdą. Podejrzewam, że to kwestia pokoleniowa, dawno przestałam pielęgnować zniesmaczenie. Teraz chcę pogłębiać zachwyt. J
Gdy idę w jasnym świetle, slalom między kawiarnianymi stolikami potwierdza mój entuzjazm dla młodości. A Nogi mnie prowadzą. Jestem prowadzona przez nogi.
Gdy idę w nocy czuję się zapopiekowana przez ciemność, nawet kiedy mijam panów, których jedynym światłem w tym życiu jest żar papierosa, trzymanego w drącej dłoni. Wracając z domówki o północy, wybieram trasę przez podwórka, sunę prosto przed siebie - przecinam opustoszałe skwerki i ronda, nie oglądając się. Na nic. Uwielbiam to.
Idę przez miasto tak pewnie , jakbym znała je od wieków. I może rzeczywiście znam wszystkie miasta świata, a może to po prostu … Słupsk.
Czy darzysz swoje nogi niezachwianym zaufaniem?
One, jeśli się nawet chwieję, to robią to przecież dla Ciebie …

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie