Sofizmaty

Sofizmaty, logika, fallacy, zdrowy rozsądek etc.
18 - Abiogeneza (Samorództwo)
2023-05-12 14:09:36
Samorództwo lub inaczej abiogeneza jest to teoria o samorzutnym powstaniu życia. Polskiego słowa “samorództwo” nie trzeba chyba wyjaśniać. Chodzi o coś, co się samo narodziło, czyli nie miało rodziców. Słowo “abiogeneza” pochodzi od greckiego “abiogenesis”. Mamy tutaj “a” czyli zaprzeczenie, “bios” czyli życie oraz “genesis” czyli pochodzenie. Tak więc “abiogeneza” oznacza, że coś pochodziło z materii nieożywionej. Czy jest to możliwe? W dawnych czasach wierzono, że myszy rodzą się ze śmieci, muchy z brudu, a węgorze z błota. Louis Pasteur przeprowadził jednak eksperyment dowodzący, że nawet bakterie nie mogą się same narodzić. Innymi słowy życie miało pochodzić tylko od innego życia. Pasteur i Darwin żyli w tym samym czasie. Czy byli oni w konflikcie? Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że teoria ewolucji Darwina nie zajmowała się wcale kwestią powstania życia. Darwin zajmował się wyłącznie przekształcaniem się jednego życia w drugie. Tak więc kwestia samego powstania życia pozostała bez odpowiedzi. Początkowo większość religii była przeciwko teorii ewolucji. Później jednak sporo ludzi religijnych przyjęło tą teorię wskazując jednak, że Bóg stworzył to pierwsze życie, z którego rozwinęły się te wszystkie inne organizmy. Ateistom takie wyjaśnienie oczywiście nie odpowiadało. Jeżeli teoria ewolucji ma rację i jedne organizmy mogą się przekształcić w inne i Bóg nie jest do tego potrzebny, to być może organizmy mogą powstać samorzutnie z materii nieożywionej. W ten sposób Bóg przestałby być potrzebny. Tak powstały współczesne teorie samorództwa i abiogenezy. Ludzie oglądający proste komórki przez słabe mikroskopy widzieli taką galaretkę, która w ich wyobraźni mogła powstać sama. W 1953 Stanley Miller przeprowadził pewien eksperyment. Zakładał, że w przeszłości istniała mieszanina wody, amoniaku, metanu oraz wodoru. Wg niego były też wyładowania atmosferyczne. Miller wprowadził więc te związki do swojej aparatury, a następnie wprowadzał tam iskrę elektryczną. Powstały związki organiczne, np. 13 aminokwasów. Czy to mogło wystarczyć do powstania życia? Miller stworzył 13 z 22 potrzebnych aminokwasów. Białka to połączone aminokwasy. Takie białko może być dość proste i składać się z 50 aminokwasów. Są jednak białka składające się z tysięcy aminokwasów. Te aminokwasy muszą być ułożone w odpowiednim porządku. Tutaj do teorii samorództwa wchodzi prawdopodobieństwo. Czy jest możliwe, aby powstały wszystkie 22 potrzebne aminokwasy? To wydaje się prawdopodobne. Czy jednak jest możliwe, że te aminokwasy ułożą się w odpowiednim ciągu aby powstało jedno białko? Najprostsza komórka składa się z tysięcy białek. Jakie jest prawdopodobieństwo powstania każdego białka, a potem samorzutnego ułożenia się tych białek w prostą komórkę? Do nagrania tego odcinka skłoniła mnie rozmowa Lexa Fridmana z Lee Croninem. W notatkach do tej audycji dam link. Rozmowa była zatytułowana: “Can we create life in the lab from scratch?” Po polsku: “Czy potrafimy stworzyć życie w laboratorium od zera?” Innymi słowy czy mając związki nieorganiczne naukowiec w laboratorium potrafiłby złożyć komórkę? Odpowiedź na to pytanie brzmi nie. Współcześni naukowcy potrafią rozebrać istniejące komórki, wyjąć z nich DNA, coś w nim zmienić i wstawić DNA z powrotem do środka komórki. Nie potrafią jednak stworzyć od zera całej komórki. Wracając teraz do pytania o prawdopodobieństwo. Jeżeli naukowiec mający wszystkie osiągnięcia współczesnej nauki nie potrafi stworzyć życia od zera to czy takie życie mogło powstać samo? Nic dziwnego, że wielu naukowców odchodzi od teorii powstania życia na ziemi i buduje teorie mówiące o tym, że życie przyszło na ziemię w spadających meteorytach. Innym rozwiązaniem kwestii prawdopodobieństwa jest nieskończoność. W przeszłości naukowcy wierzyli, że wszechświat jest stały, że się nie zmienia i istnieje wiecznie. Wierzył w to jeszcze Einstein. Później odkrycie ucieczki galaktyk doprowadziło do powstania teorii wielkiego wybuchu czyli teorii twierdzącej, że wszechświat wcale nie istniał wiecznie, ale, że ma jakieś 14 miliardów lat. Obliczenia prawdopodobieństwa pokazują, że to niewystarczający czas aby powstało życie. Powstała jednak teoria multiwersum. Multiwersum czyli wieloświat to teoria mówiąca o tym, że nasz wszechświat to jeden z nieskończonej ilości wszechświatów. A zauważmy nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz, gdy spróbować ją nieskończoną ilość razy powinna się wydarzyć. Innymi słowy powstanie życia z materii nieożywionej wydaje się nieprawdopodobne, ale jeśli istnieje nieskończona ilość wszechświatów to każda nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz musi wydarzyć się przynajmniej w jednym z nich. Lee Cronin and Lex Fridman - Can we create life in the lab from scratch? https://www.youtube.com/watch?v=B2L8GDr_khw&ab_channel=LexClips
Samorództwo lub inaczej abiogeneza jest to teoria o samorzutnym powstaniu życia. Polskiego słowa “samorództwo” nie trzeba chyba wyjaśniać. Chodzi o coś, co się samo narodziło, czyli nie miało rodziców. Słowo “abiogeneza” pochodzi od greckiego “abiogenesis”. Mamy tutaj “a” czyli zaprzeczenie, “bios” czyli życie oraz “genesis” czyli pochodzenie. Tak więc “abiogeneza” oznacza, że coś pochodziło z materii nieożywionej. Czy jest to możliwe?
W dawnych czasach wierzono, że myszy rodzą się ze śmieci, muchy z brudu, a węgorze z błota. Louis Pasteur przeprowadził jednak eksperyment dowodzący, że nawet bakterie nie mogą się same narodzić. Innymi słowy życie miało pochodzić tylko od innego życia. Pasteur i Darwin żyli w tym samym czasie. Czy byli oni w konflikcie?
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że teoria ewolucji Darwina nie zajmowała się wcale kwestią powstania życia. Darwin zajmował się wyłącznie przekształcaniem się jednego życia w drugie. Tak więc kwestia samego powstania życia pozostała bez odpowiedzi. Początkowo większość religii była przeciwko teorii ewolucji. Później jednak sporo ludzi religijnych przyjęło tą teorię wskazując jednak, że Bóg stworzył to pierwsze życie, z którego rozwinęły się te wszystkie inne organizmy.
Ateistom takie wyjaśnienie oczywiście nie odpowiadało. Jeżeli teoria ewolucji ma rację i jedne organizmy mogą się przekształcić w inne i Bóg nie jest do tego potrzebny, to być może organizmy mogą powstać samorzutnie z materii nieożywionej. W ten sposób Bóg przestałby być potrzebny. Tak powstały współczesne teorie samorództwa i abiogenezy. Ludzie oglądający proste komórki przez słabe mikroskopy widzieli taką galaretkę, która w ich wyobraźni mogła powstać sama.
W 1953 Stanley Miller przeprowadził pewien eksperyment. Zakładał, że w przeszłości istniała mieszanina wody, amoniaku, metanu oraz wodoru. Wg niego były też wyładowania atmosferyczne. Miller wprowadził więc te związki do swojej aparatury, a następnie wprowadzał tam iskrę elektryczną. Powstały związki organiczne, np. 13 aminokwasów. Czy to mogło wystarczyć do powstania życia?
Miller stworzył 13 z 22 potrzebnych aminokwasów. Białka to połączone aminokwasy. Takie białko może być dość proste i składać się z 50 aminokwasów. Są jednak białka składające się z tysięcy aminokwasów. Te aminokwasy muszą być ułożone w odpowiednim porządku. Tutaj do teorii samorództwa wchodzi prawdopodobieństwo.
Czy jest możliwe, aby powstały wszystkie 22 potrzebne aminokwasy? To wydaje się prawdopodobne. Czy jednak jest możliwe, że te aminokwasy ułożą się w odpowiednim ciągu aby powstało jedno białko? Najprostsza komórka składa się z tysięcy białek. Jakie jest prawdopodobieństwo powstania każdego białka, a potem samorzutnego ułożenia się tych białek w prostą komórkę?
Do nagrania tego odcinka skłoniła mnie rozmowa Lexa Fridmana z Lee Croninem. W notatkach do tej audycji dam link. Rozmowa była zatytułowana: “Can we create life in the lab from scratch?” Po polsku: “Czy potrafimy stworzyć życie w laboratorium od zera?” Innymi słowy czy mając związki nieorganiczne naukowiec w laboratorium potrafiłby złożyć komórkę? Odpowiedź na to pytanie brzmi nie. Współcześni naukowcy potrafią rozebrać istniejące komórki, wyjąć z nich DNA, coś w nim zmienić i wstawić DNA z powrotem do środka komórki. Nie potrafią jednak stworzyć od zera całej komórki.
Wracając teraz do pytania o prawdopodobieństwo. Jeżeli naukowiec mający wszystkie osiągnięcia współczesnej nauki nie potrafi stworzyć życia od zera to czy takie życie mogło powstać samo? Nic dziwnego, że wielu naukowców odchodzi od teorii powstania życia na ziemi i buduje teorie mówiące o tym, że życie przyszło na ziemię w spadających meteorytach. Innym rozwiązaniem kwestii prawdopodobieństwa jest nieskończoność.
W przeszłości naukowcy wierzyli, że wszechświat jest stały, że się nie zmienia i istnieje wiecznie. Wierzył w to jeszcze Einstein. Później odkrycie ucieczki galaktyk doprowadziło do powstania teorii wielkiego wybuchu czyli teorii twierdzącej, że wszechświat wcale nie istniał wiecznie, ale, że ma jakieś 14 miliardów lat. Obliczenia prawdopodobieństwa pokazują, że to niewystarczający czas aby powstało życie. Powstała jednak teoria multiwersum.
Multiwersum czyli wieloświat to teoria mówiąca o tym, że nasz wszechświat to jeden z nieskończonej ilości wszechświatów. A zauważmy nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz, gdy spróbować ją nieskończoną ilość razy powinna się wydarzyć. Innymi słowy powstanie życia z materii nieożywionej wydaje się nieprawdopodobne, ale jeśli istnieje nieskończona ilość wszechświatów to każda nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz musi wydarzyć się przynajmniej w jednym z nich.
Lee Cronin and Lex Fridman - Can we create life in the lab from scratch?
https://www.youtube.com/watch?v=B2L8GDr_khw&ab_channel=LexClips
W dawnych czasach wierzono, że myszy rodzą się ze śmieci, muchy z brudu, a węgorze z błota. Louis Pasteur przeprowadził jednak eksperyment dowodzący, że nawet bakterie nie mogą się same narodzić. Innymi słowy życie miało pochodzić tylko od innego życia. Pasteur i Darwin żyli w tym samym czasie. Czy byli oni w konflikcie?
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że teoria ewolucji Darwina nie zajmowała się wcale kwestią powstania życia. Darwin zajmował się wyłącznie przekształcaniem się jednego życia w drugie. Tak więc kwestia samego powstania życia pozostała bez odpowiedzi. Początkowo większość religii była przeciwko teorii ewolucji. Później jednak sporo ludzi religijnych przyjęło tą teorię wskazując jednak, że Bóg stworzył to pierwsze życie, z którego rozwinęły się te wszystkie inne organizmy.
Ateistom takie wyjaśnienie oczywiście nie odpowiadało. Jeżeli teoria ewolucji ma rację i jedne organizmy mogą się przekształcić w inne i Bóg nie jest do tego potrzebny, to być może organizmy mogą powstać samorzutnie z materii nieożywionej. W ten sposób Bóg przestałby być potrzebny. Tak powstały współczesne teorie samorództwa i abiogenezy. Ludzie oglądający proste komórki przez słabe mikroskopy widzieli taką galaretkę, która w ich wyobraźni mogła powstać sama.
W 1953 Stanley Miller przeprowadził pewien eksperyment. Zakładał, że w przeszłości istniała mieszanina wody, amoniaku, metanu oraz wodoru. Wg niego były też wyładowania atmosferyczne. Miller wprowadził więc te związki do swojej aparatury, a następnie wprowadzał tam iskrę elektryczną. Powstały związki organiczne, np. 13 aminokwasów. Czy to mogło wystarczyć do powstania życia?
Miller stworzył 13 z 22 potrzebnych aminokwasów. Białka to połączone aminokwasy. Takie białko może być dość proste i składać się z 50 aminokwasów. Są jednak białka składające się z tysięcy aminokwasów. Te aminokwasy muszą być ułożone w odpowiednim porządku. Tutaj do teorii samorództwa wchodzi prawdopodobieństwo.
Czy jest możliwe, aby powstały wszystkie 22 potrzebne aminokwasy? To wydaje się prawdopodobne. Czy jednak jest możliwe, że te aminokwasy ułożą się w odpowiednim ciągu aby powstało jedno białko? Najprostsza komórka składa się z tysięcy białek. Jakie jest prawdopodobieństwo powstania każdego białka, a potem samorzutnego ułożenia się tych białek w prostą komórkę?
Do nagrania tego odcinka skłoniła mnie rozmowa Lexa Fridmana z Lee Croninem. W notatkach do tej audycji dam link. Rozmowa była zatytułowana: “Can we create life in the lab from scratch?” Po polsku: “Czy potrafimy stworzyć życie w laboratorium od zera?” Innymi słowy czy mając związki nieorganiczne naukowiec w laboratorium potrafiłby złożyć komórkę? Odpowiedź na to pytanie brzmi nie. Współcześni naukowcy potrafią rozebrać istniejące komórki, wyjąć z nich DNA, coś w nim zmienić i wstawić DNA z powrotem do środka komórki. Nie potrafią jednak stworzyć od zera całej komórki.
Wracając teraz do pytania o prawdopodobieństwo. Jeżeli naukowiec mający wszystkie osiągnięcia współczesnej nauki nie potrafi stworzyć życia od zera to czy takie życie mogło powstać samo? Nic dziwnego, że wielu naukowców odchodzi od teorii powstania życia na ziemi i buduje teorie mówiące o tym, że życie przyszło na ziemię w spadających meteorytach. Innym rozwiązaniem kwestii prawdopodobieństwa jest nieskończoność.
W przeszłości naukowcy wierzyli, że wszechświat jest stały, że się nie zmienia i istnieje wiecznie. Wierzył w to jeszcze Einstein. Później odkrycie ucieczki galaktyk doprowadziło do powstania teorii wielkiego wybuchu czyli teorii twierdzącej, że wszechświat wcale nie istniał wiecznie, ale, że ma jakieś 14 miliardów lat. Obliczenia prawdopodobieństwa pokazują, że to niewystarczający czas aby powstało życie. Powstała jednak teoria multiwersum.
Multiwersum czyli wieloświat to teoria mówiąca o tym, że nasz wszechświat to jeden z nieskończonej ilości wszechświatów. A zauważmy nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz, gdy spróbować ją nieskończoną ilość razy powinna się wydarzyć. Innymi słowy powstanie życia z materii nieożywionej wydaje się nieprawdopodobne, ale jeśli istnieje nieskończona ilość wszechświatów to każda nawet najbardziej nieprawdopodobna rzecz musi wydarzyć się przynajmniej w jednym z nich.
Lee Cronin and Lex Fridman - Can we create life in the lab from scratch?
https://www.youtube.com/watch?v=B2L8GDr_khw&ab_channel=LexClips
17 - Półprawda
2023-03-24 19:31:34
Logika opiera się na interpretacji faktów. Osoba logiczna potrafi z faktów wyciągnąć właściwe wnioski. Co jednak, jeżeli będzie miała tylko część faktów? Tak jest z historią, nie posiadamy wszystkich faktów na temat tego co się wydarzyło np. w czasach Mieszka I. Historycy więc interpretują znane fakty, ale zdają sobie sprawę, że wyciągnięte wnioski nie muszą być pewne. Ja jednak chciałbym zająć się czymś innym. Powiedzmy, że chcemy wyciągnąć wnioski, ale ktoś dostarczy nam wybrane fakty. Na ich podstawie wyciągniemy wnioski, które będą błędne. Najprostszym przykładem jest odpowiedź dziecka na pytanie: czy odrobiłeś lekcje? Może wtedy paść odpowiedź: odrabiałem lekcje. Odpowiedź ta jest zgodna z faktami, bo to dziecko rzeczywiście zaczęło odrabiać, ale pewnie nie skończyło. Zauważmy, że dziecko dostarczyło prawdziwej informacji: “odrabiałem lekcje”. Na podstawie tego faktu rodzic mógłby wyciągnąć wniosek, że odrabianie zostało zakończone. Na szczęście większość rodziców nie daje się złapać na tą półprawdę. Półprawda to podanie wybranych faktów, które ma sprawić, że ktoś wyciągnie błędne wnioski. Zauważmy to nie jest kłamstwo, bo ktoś podaje prawdziwe informacje. Problem w tym, że taka osoba wybiera informacje, które poda. Część z nich zataja. Ja nagrywam to w marcu 2023 roku. W USA demokraci stracili większość w senacie i speakerem został republikanin. Udostępnił on wszystkie materiały filmowe nt. tego co się wydarzyło podczas tzw. ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 roku. Przez dwa lata pokazywano nam materiały prezentujące ludzi włamujących się do Kapitolu. Opowiadano o brutalności, a prezentowane filmy to potwierdzały. Twierdzono, że przywódcą był osobnik w przebraniu bizona. Opowiadano jak ciężkie starcia mieli policjanci z tymi demonstrantami. Teraz po dwóch latach okazało się, że to była tylko część prawdy. Np. osobnik z rogami wszedł do kapitolu drzwiami, a potem był oprowadzany po jego korytarzach przez strażników. Na wszystkich filmach jest spokojny, niczego nie niszczy, współpracuje ze strażą. W pewnym momencie nawet dziękuje w modlitwie strażnikom za współpracę. Te nowe nagrania pokazał Tucker Carlson z FOX News. Został od razu oskarżony o szerzenie półprawdy. Rzeczywiście tak było. Carlson wybrał nagrania pokazujące, że ci demonstranci chodzili sobie po Kapitolu, oglądali, czy jak w wypadku tego z rogami bizona współpracowali ze strażą. Czy to jednak była półprawda? Carlson nie musiał pokazywać tych brutalnych fragmentów, bo przecież wszyscy je znają. Pokazywano je przez ostatnie dwa lata. Czy to coś zmienia w sprawie tzw. ataku na Kapitol. Nie. To dalej był atak motłochu. Okazuje się jednak, że nie wszyscy uczestnicy byli agresywni. Przykładem spokojnego jest ten, którego przedstawiano jako przywódcę. Jake Angeli znany jako Q Shaman, bo miał tabliczkę z napisem “Q sent me!” My go znamy jako człowieka z rogami. Został on skazany. Wyjdzie prawdopodobnie w czerwcu 2023, czyli za trzy miesiące. Prawdopodobnie dowiemy się czegoś więcej. Przez dwa lata demokraci, a szczególnie ich speaker Nancy Pelosi pokazywali tylko część nagrań pokazującą tylko brutalne sceny z tego co się wydarzyło 6 stycznia 2021 podczas ataku na Kapitol. Nowe informacje, nowe wideo jest dostępne od paru tygodni. Większość ludzi jednak o tym nie wie. Przez dwa lata prezentowano im tylko jedną stronę medalu i to im utkwiło w pamięci. Ci, którzy przekazują półprawdę spodziewają się, że odbiorca będzie leniwy i sam nie będzie szukał dalszych faktów. W ten sposób wyciągnie fałszywe wnioski. Podsumowując. Półprawda to wybrane fakty, na podstawie których ktoś ma dojść do błędnych wniosków. Przykładem jest atak na Kapitol podczas liczenia głosów 6 stycznia 2021 roku. Przez dwa lata ukryto część materiałów filmowych i pokazywano tylko te, które pasowały do narracji, że było to bardzo brutalne zajście. Materiałów tych nie pokazano ludziom, ale także nie pokazano ich w sądzie. Czy to zmienia fakty? Część ludzi podczas tego zajścia była agresywna, ale inni byli bardzo spokojni. Trudno powiedzieć czy większość była agresywna czy większość była spokojna, wiadomo jednak, że Q Shaman należał do tych spokojnych. Został jednak skazany jako niebezpieczny terrorysta. Prezentując tylko nagrania tych agresywnych chciano przedstawić to wydarzenie jako coś gorszego niż to w rzeczywistości było. Przekazując półprawdę oczekiwano, że większość ludzi nie będzie poszukiwać innych źródeł i dodatkowych faktów.
Logika opiera się na interpretacji faktów. Osoba logiczna potrafi z faktów wyciągnąć właściwe wnioski. Co jednak, jeżeli będzie miała tylko część faktów? Tak jest z historią, nie posiadamy wszystkich faktów na temat tego co się wydarzyło np. w czasach Mieszka I. Historycy więc interpretują znane fakty, ale zdają sobie sprawę, że wyciągnięte wnioski nie muszą być pewne.
Ja jednak chciałbym zająć się czymś innym. Powiedzmy, że chcemy wyciągnąć wnioski, ale ktoś dostarczy nam wybrane fakty. Na ich podstawie wyciągniemy wnioski, które będą błędne. Najprostszym przykładem jest odpowiedź dziecka na pytanie: czy odrobiłeś lekcje? Może wtedy paść odpowiedź: odrabiałem lekcje. Odpowiedź ta jest zgodna z faktami, bo to dziecko rzeczywiście zaczęło odrabiać, ale pewnie nie skończyło. Zauważmy, że dziecko dostarczyło prawdziwej informacji: “odrabiałem lekcje”. Na podstawie tego faktu rodzic mógłby wyciągnąć wniosek, że odrabianie zostało zakończone. Na szczęście większość rodziców nie daje się złapać na tą półprawdę.
Półprawda to podanie wybranych faktów, które ma sprawić, że ktoś wyciągnie błędne wnioski. Zauważmy to nie jest kłamstwo, bo ktoś podaje prawdziwe informacje. Problem w tym, że taka osoba wybiera informacje, które poda. Część z nich zataja. Ja nagrywam to w marcu 2023 roku. W USA demokraci stracili większość w senacie i speakerem został republikanin. Udostępnił on wszystkie materiały filmowe nt. tego co się wydarzyło podczas tzw. ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 roku.
Przez dwa lata pokazywano nam materiały prezentujące ludzi włamujących się do Kapitolu. Opowiadano o brutalności, a prezentowane filmy to potwierdzały. Twierdzono, że przywódcą był osobnik w przebraniu bizona. Opowiadano jak ciężkie starcia mieli policjanci z tymi demonstrantami. Teraz po dwóch latach okazało się, że to była tylko część prawdy. Np. osobnik z rogami wszedł do kapitolu drzwiami, a potem był oprowadzany po jego korytarzach przez strażników. Na wszystkich filmach jest spokojny, niczego nie niszczy, współpracuje ze strażą. W pewnym momencie nawet dziękuje w modlitwie strażnikom za współpracę.
Te nowe nagrania pokazał Tucker Carlson z FOX News. Został od razu oskarżony o szerzenie półprawdy. Rzeczywiście tak było. Carlson wybrał nagrania pokazujące, że ci demonstranci chodzili sobie po Kapitolu, oglądali, czy jak w wypadku tego z rogami bizona współpracowali ze strażą. Czy to jednak była półprawda? Carlson nie musiał pokazywać tych brutalnych fragmentów, bo przecież wszyscy je znają. Pokazywano je przez ostatnie dwa lata.
Czy to coś zmienia w sprawie tzw. ataku na Kapitol. Nie. To dalej był atak motłochu. Okazuje się jednak, że nie wszyscy uczestnicy byli agresywni. Przykładem spokojnego jest ten, którego przedstawiano jako przywódcę. Jake Angeli znany jako Q Shaman, bo miał tabliczkę z napisem “Q sent me!” My go znamy jako człowieka z rogami. Został on skazany. Wyjdzie prawdopodobnie w czerwcu 2023, czyli za trzy miesiące. Prawdopodobnie dowiemy się czegoś więcej.
Przez dwa lata demokraci, a szczególnie ich speaker Nancy Pelosi pokazywali tylko część nagrań pokazującą tylko brutalne sceny z tego co się wydarzyło 6 stycznia 2021 podczas ataku na Kapitol. Nowe informacje, nowe wideo jest dostępne od paru tygodni. Większość ludzi jednak o tym nie wie. Przez dwa lata prezentowano im tylko jedną stronę medalu i to im utkwiło w pamięci. Ci, którzy przekazują półprawdę spodziewają się, że odbiorca będzie leniwy i sam nie będzie szukał dalszych faktów. W ten sposób wyciągnie fałszywe wnioski.
Podsumowując. Półprawda to wybrane fakty, na podstawie których ktoś ma dojść do błędnych wniosków. Przykładem jest atak na Kapitol podczas liczenia głosów 6 stycznia 2021 roku. Przez dwa lata ukryto część materiałów filmowych i pokazywano tylko te, które pasowały do narracji, że było to bardzo brutalne zajście. Materiałów tych nie pokazano ludziom, ale także nie pokazano ich w sądzie. Czy to zmienia fakty? Część ludzi podczas tego zajścia była agresywna, ale inni byli bardzo spokojni. Trudno powiedzieć czy większość była agresywna czy większość była spokojna, wiadomo jednak, że Q Shaman należał do tych spokojnych. Został jednak skazany jako niebezpieczny terrorysta. Prezentując tylko nagrania tych agresywnych chciano przedstawić to wydarzenie jako coś gorszego niż to w rzeczywistości było. Przekazując półprawdę oczekiwano, że większość ludzi nie będzie poszukiwać innych źródeł i dodatkowych faktów.
Ja jednak chciałbym zająć się czymś innym. Powiedzmy, że chcemy wyciągnąć wnioski, ale ktoś dostarczy nam wybrane fakty. Na ich podstawie wyciągniemy wnioski, które będą błędne. Najprostszym przykładem jest odpowiedź dziecka na pytanie: czy odrobiłeś lekcje? Może wtedy paść odpowiedź: odrabiałem lekcje. Odpowiedź ta jest zgodna z faktami, bo to dziecko rzeczywiście zaczęło odrabiać, ale pewnie nie skończyło. Zauważmy, że dziecko dostarczyło prawdziwej informacji: “odrabiałem lekcje”. Na podstawie tego faktu rodzic mógłby wyciągnąć wniosek, że odrabianie zostało zakończone. Na szczęście większość rodziców nie daje się złapać na tą półprawdę.
Półprawda to podanie wybranych faktów, które ma sprawić, że ktoś wyciągnie błędne wnioski. Zauważmy to nie jest kłamstwo, bo ktoś podaje prawdziwe informacje. Problem w tym, że taka osoba wybiera informacje, które poda. Część z nich zataja. Ja nagrywam to w marcu 2023 roku. W USA demokraci stracili większość w senacie i speakerem został republikanin. Udostępnił on wszystkie materiały filmowe nt. tego co się wydarzyło podczas tzw. ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 roku.
Przez dwa lata pokazywano nam materiały prezentujące ludzi włamujących się do Kapitolu. Opowiadano o brutalności, a prezentowane filmy to potwierdzały. Twierdzono, że przywódcą był osobnik w przebraniu bizona. Opowiadano jak ciężkie starcia mieli policjanci z tymi demonstrantami. Teraz po dwóch latach okazało się, że to była tylko część prawdy. Np. osobnik z rogami wszedł do kapitolu drzwiami, a potem był oprowadzany po jego korytarzach przez strażników. Na wszystkich filmach jest spokojny, niczego nie niszczy, współpracuje ze strażą. W pewnym momencie nawet dziękuje w modlitwie strażnikom za współpracę.
Te nowe nagrania pokazał Tucker Carlson z FOX News. Został od razu oskarżony o szerzenie półprawdy. Rzeczywiście tak było. Carlson wybrał nagrania pokazujące, że ci demonstranci chodzili sobie po Kapitolu, oglądali, czy jak w wypadku tego z rogami bizona współpracowali ze strażą. Czy to jednak była półprawda? Carlson nie musiał pokazywać tych brutalnych fragmentów, bo przecież wszyscy je znają. Pokazywano je przez ostatnie dwa lata.
Czy to coś zmienia w sprawie tzw. ataku na Kapitol. Nie. To dalej był atak motłochu. Okazuje się jednak, że nie wszyscy uczestnicy byli agresywni. Przykładem spokojnego jest ten, którego przedstawiano jako przywódcę. Jake Angeli znany jako Q Shaman, bo miał tabliczkę z napisem “Q sent me!” My go znamy jako człowieka z rogami. Został on skazany. Wyjdzie prawdopodobnie w czerwcu 2023, czyli za trzy miesiące. Prawdopodobnie dowiemy się czegoś więcej.
Przez dwa lata demokraci, a szczególnie ich speaker Nancy Pelosi pokazywali tylko część nagrań pokazującą tylko brutalne sceny z tego co się wydarzyło 6 stycznia 2021 podczas ataku na Kapitol. Nowe informacje, nowe wideo jest dostępne od paru tygodni. Większość ludzi jednak o tym nie wie. Przez dwa lata prezentowano im tylko jedną stronę medalu i to im utkwiło w pamięci. Ci, którzy przekazują półprawdę spodziewają się, że odbiorca będzie leniwy i sam nie będzie szukał dalszych faktów. W ten sposób wyciągnie fałszywe wnioski.
Podsumowując. Półprawda to wybrane fakty, na podstawie których ktoś ma dojść do błędnych wniosków. Przykładem jest atak na Kapitol podczas liczenia głosów 6 stycznia 2021 roku. Przez dwa lata ukryto część materiałów filmowych i pokazywano tylko te, które pasowały do narracji, że było to bardzo brutalne zajście. Materiałów tych nie pokazano ludziom, ale także nie pokazano ich w sądzie. Czy to zmienia fakty? Część ludzi podczas tego zajścia była agresywna, ale inni byli bardzo spokojni. Trudno powiedzieć czy większość była agresywna czy większość była spokojna, wiadomo jednak, że Q Shaman należał do tych spokojnych. Został jednak skazany jako niebezpieczny terrorysta. Prezentując tylko nagrania tych agresywnych chciano przedstawić to wydarzenie jako coś gorszego niż to w rzeczywistości było. Przekazując półprawdę oczekiwano, że większość ludzi nie będzie poszukiwać innych źródeł i dodatkowych faktów.
16 - Odszkodowania za niewolnictwo
2023-03-21 15:05:26
Odszkodowania za niewolnictwo (ang. reparations for slavery) to temat kontrowersyjny. Ja chciałbym go jednak wykorzystać z punktu widzenia logiki. Na początek może krótki rys historyczny. Gdy ludzie słyszą niewolnik to prawdopodobnie przed oczami staje im postać czarnego niewolnika na plantacji bawełny w Stanach Zjednoczonych przed wojną secesyjną. Należy jednak pamiętać, że niewolnictwo było we wszystkich kulturach i krajach. Ba, niewolnictwo istnieje do dzisiaj i nie mam na myśli ciężkiej pracy za mało pieniędzy. Wielu krytyków kapitalizmu nazywa niewolnictwem ciężką pracę za małe pieniądze. Gdy mówię, że niewolnictwo istnieje do dzisiaj to mam na myśli prawdziwych niewolników. Ludzie byli niewoleni z reguły z dwóch powodów. Po pierwsze aby ich zmusić do pracy fizycznej, po drugie aby ich zmusić do konkubinatu. Do pracy zmuszano pewnie głównie mężczyzn, a do haremów brano głównie kobiety. Dzisiaj dalej zmusza się ludzi do pracy i do konkubinatu, albo do obu tych rzeczy na raz. Niewolnicy i ich właściciele wywodzili się z wszystkich ras i narodów. Np. angielskie słowo “slave” pochodzi od słowa “Slav” czyli Słowianin, bo w pewnym okresie najwięcej było niewolników Słowian. Np. Jan Kochanowski napisał “Pieśń o spustoszeniu Podola”. W utworze tym wspomniał o porwanych kobietach, które będą służyć w haremach tureckich. Ale kiedy ostatnio Polaków spotkała niewola? Podczas II wojny światowej wywożono naszych rodaków na roboty do Niemiec. Traktowano ich tam w różny sposób. Niektórzy mieli całkiem dobre warunki, inni mieli bardzo ciężko. Wszyscy jednak byli tam pozbawieni wolności i zmuszani do pracy czyli byli niewolnikami. Niemcy tworzyli też domy publiczne dla żołnierzy, a kobiety tam pracujące pochodziły często z łapanek. Po wojnie zaczęto tym ludziom wypłacać odszkodowania. Ci, którzy mieli najcięższe warunki, np. praca w obozach koncentracyjnych dostali od państwa niemieckiego 7 tys. euro, a ci którzy pracowali w przemyśle 2,5 tys. euro. Tak więc za pracę niewolniczą Polaków w Niemczech wypłacono odszkodowanie. Czy jednak potomkowie kogoś zmuszonego do pracy niewolniczej także powinien otrzymać odszkodowanie? W USA od lat odbywa się debata na temat odszkodowania za niewolnictwo. Problem jednak w tym, że od czasu zniesienia niewolnictwa minęło już około 80 lat, a więc współcześnie żyjący to czasem nawet 7 pokolenie tamtych niewolników. Czy ci potomkowie niewolników powinni otrzymać odszkodowanie za niewolnictwo swoich przodków? Posłużę się tutaj przykładem przestępstwa gwałtu. Przypuśćmy, że jakaś kobieta została zgwałcona. Gwałciciel był osobą bogatą. Czy kara, która na niego spadnie powinna obejmować odszkodowanie pieniężne? Oczywiście nie można wycenić kosztów gwałtu. Wydaje się jednak sprawiedliwe, że ofiara gwałtu mogłaby chcieć, oprócz zamknięcia w więzieniu, także odszkodowania materialnego. Sprawa wydaje się jasna. Jest poszkodowana kobieta i jest jej oprawca. Wiadomo kto komu powinien zapłacić odszkodowanie. Powiedzmy jednak, że zarówno ta kobieta jak i jej oprawca zmarli. Żyją ich potomkowie. Czy potomkowie tej kobiety mogą domagać się odszkodowania od potomków gwałciciela? Aby tą sprawę skomplikować dodajmy jeszcze jeden fakt. Powiedzmy, że w wyniku gwałtu kobieta ta zaszła w ciążę i urodziła dziecko. To dziecko żąda teraz odszkodowania od dzieci tego gwałciciela. Jeżeli przyjmiemy, że dziecko tej kobiety ma prawo do odszkodowania, bo dziedziczy prawa po matce, to co powiemy o ojcu tego dziecka. Przecież jako potomek tego gwałciciela dziecko to musiałoby dziedziczyć powinność zapłacenia takiego odszkodowania. Jeśli więc przyjęlibyśmy zasadę, że potomkowie poszkodowanych mają prawo do odszkodowania, a potomkowie winnych muszą to odszkodowanie zapłacić, to w takim wypadku ten potomek musiałby sam sobie zapłacić. Ale czy ja nie komplikuję tego za bardzo? Zauważmy, że w kwestii niewolnictwa w USA jest jeszcze trudniej. To nie są już dzieci niewolników, to są ich prawnukowie. Zauważmy teraz, że rodziców mamy dwoje, dziadków czworo, pradziadków już ośmioro. Zachodzi więc pytanie ile osób spośród przodków było niewolnikami, a ile z nich było właścicielami niewolników? To nie cały problem. Właścicielami niewolników był mały procent ludności Stanów Zjednoczonych. Czy wszyscy podatnicy w tym kraju powinni dać pieniądze na takie odszkodowanie za niewolnictwo? Większość ludzi się na to nie zgadzała i z tego powodu wybuchła nawet wojna secesyjna. Czy więc potomek żołnierza z północy, który walczył przeciwko właścicielom niewolników z południa powinien płacić odszkodowania za niewolnictwo? A co powiedzieć o emigrancie z Polski? USA co roku przyjmuje najwięcej emigrantów. Nie ma drugiego takiego kraju, który przyjmowałby tylu emigrantów co Stany Zjednoczone. Ludzie ci pochodzą z wielu krajów, np. z Polski, gdzie nie było czarnych niewolników. Czy należy opodatkować ludzi, w tym emigrantów i innych aby zebrać pieniądze na odszkodowania dla potomków niewolników. Zgodzicie się chyba, że to byłoby raczej niesprawiedliwe. Czy więc powinni zapłacić tylko potomkowie winnych? Przyjęcie założenia, że potomkowie winnych powinni płacić potomkom ofiar jest bardzo trudne, albo wręcz niemożliwe do wykonania. Oczywiście w większości krajów przenoszenie winy na potomków winowajcy jest sprzeczne z prawem. Jest to bardzo stare prawo, które pojawiło się już w Biblii, np. w Ezechiela 18:20 jest mowa o tym, żeby nie karać synów za winy ojców. Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego. http://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/Ksiega-Ezechiela/18/20 Odszkodowania można wypłacić gdy żyją ofiary. Tak się stało w wypadku żyjących przymusowych robotników, którzy pracowali w Niemczech. Jednak potomkowie ofiar nie mają prawa do odszkodowania, a potomkowie przestępcy nie muszą płacić. Gdyby jednak takie prawo wprowadzono trudność policzenia ile się komu należy i kto ma ile zapłacić rosłaby z każdym pokoleniem. Ktoś mógłby np. mieć zarówno przodka, który był niewolnikiem jak i takiego, który był właścicielem niewolników. Gdyby jednak zdecydowano, że tak jak w przypadku przymusowych pracowników w Niemczech płaci kraj, czyli podatnicy niemieccy to dochodzi do kolejnego problemu. Zauważmy, że podczas II wojny światowej Niemcy zmuszali Polaków do pracy. Po wojnie do Niemiec przyjechało wielu Turków. Gdy rząd niemiecki postanowił wypłacić odszkodowania Polakom to tak naprawdę zapłacili je podatnicy, w tym także Turcy pracujący w Niemczech. W USA to kto by płacił i komu byłoby jeszcze bardziej skomplikowane.
Odszkodowania za niewolnictwo (ang. reparations for slavery) to temat kontrowersyjny. Ja chciałbym go jednak wykorzystać z punktu widzenia logiki. Na początek może krótki rys historyczny. Gdy ludzie słyszą niewolnik to prawdopodobnie przed oczami staje im postać czarnego niewolnika na plantacji bawełny w Stanach Zjednoczonych przed wojną secesyjną. Należy jednak pamiętać, że niewolnictwo było we wszystkich kulturach i krajach. Ba, niewolnictwo istnieje do dzisiaj i nie mam na myśli ciężkiej pracy za mało pieniędzy. Wielu krytyków kapitalizmu nazywa niewolnictwem ciężką pracę za małe pieniądze. Gdy mówię, że niewolnictwo istnieje do dzisiaj to mam na myśli prawdziwych niewolników.
Ludzie byli niewoleni z reguły z dwóch powodów. Po pierwsze aby ich zmusić do pracy fizycznej, po drugie aby ich zmusić do konkubinatu. Do pracy zmuszano pewnie głównie mężczyzn, a do haremów brano głównie kobiety. Dzisiaj dalej zmusza się ludzi do pracy i do konkubinatu, albo do obu tych rzeczy na raz. Niewolnicy i ich właściciele wywodzili się z wszystkich ras i narodów. Np. angielskie słowo “slave” pochodzi od słowa “Slav” czyli Słowianin, bo w pewnym okresie najwięcej było niewolników Słowian. Np. Jan Kochanowski napisał “Pieśń o spustoszeniu Podola”. W utworze tym wspomniał o porwanych kobietach, które będą służyć w haremach tureckich. Ale kiedy ostatnio Polaków spotkała niewola?
Podczas II wojny światowej wywożono naszych rodaków na roboty do Niemiec. Traktowano ich tam w różny sposób. Niektórzy mieli całkiem dobre warunki, inni mieli bardzo ciężko. Wszyscy jednak byli tam pozbawieni wolności i zmuszani do pracy czyli byli niewolnikami. Niemcy tworzyli też domy publiczne dla żołnierzy, a kobiety tam pracujące pochodziły często z łapanek. Po wojnie zaczęto tym ludziom wypłacać odszkodowania. Ci, którzy mieli najcięższe warunki, np. praca w obozach koncentracyjnych dostali od państwa niemieckiego 7 tys. euro, a ci którzy pracowali w przemyśle 2,5 tys. euro. Tak więc za pracę niewolniczą Polaków w Niemczech wypłacono odszkodowanie. Czy jednak potomkowie kogoś zmuszonego do pracy niewolniczej także powinien otrzymać odszkodowanie?
W USA od lat odbywa się debata na temat odszkodowania za niewolnictwo. Problem jednak w tym, że od czasu zniesienia niewolnictwa minęło już około 80 lat, a więc współcześnie żyjący to czasem nawet 7 pokolenie tamtych niewolników. Czy ci potomkowie niewolników powinni otrzymać odszkodowanie za niewolnictwo swoich przodków? Posłużę się tutaj przykładem przestępstwa gwałtu. Przypuśćmy, że jakaś kobieta została zgwałcona. Gwałciciel był osobą bogatą. Czy kara, która na niego spadnie powinna obejmować odszkodowanie pieniężne? Oczywiście nie można wycenić kosztów gwałtu. Wydaje się jednak sprawiedliwe, że ofiara gwałtu mogłaby chcieć, oprócz zamknięcia w więzieniu, także odszkodowania materialnego. Sprawa wydaje się jasna. Jest poszkodowana kobieta i jest jej oprawca. Wiadomo kto komu powinien zapłacić odszkodowanie. Powiedzmy jednak, że zarówno ta kobieta jak i jej oprawca zmarli. Żyją ich potomkowie. Czy potomkowie tej kobiety mogą domagać się odszkodowania od potomków gwałciciela?
Aby tą sprawę skomplikować dodajmy jeszcze jeden fakt. Powiedzmy, że w wyniku gwałtu kobieta ta zaszła w ciążę i urodziła dziecko. To dziecko żąda teraz odszkodowania od dzieci tego gwałciciela. Jeżeli przyjmiemy, że dziecko tej kobiety ma prawo do odszkodowania, bo dziedziczy prawa po matce, to co powiemy o ojcu tego dziecka. Przecież jako potomek tego gwałciciela dziecko to musiałoby dziedziczyć powinność zapłacenia takiego odszkodowania. Jeśli więc przyjęlibyśmy zasadę, że potomkowie poszkodowanych mają prawo do odszkodowania, a potomkowie winnych muszą to odszkodowanie zapłacić, to w takim wypadku ten potomek musiałby sam sobie zapłacić. Ale czy ja nie komplikuję tego za bardzo?
Zauważmy, że w kwestii niewolnictwa w USA jest jeszcze trudniej. To nie są już dzieci niewolników, to są ich prawnukowie. Zauważmy teraz, że rodziców mamy dwoje, dziadków czworo, pradziadków już ośmioro. Zachodzi więc pytanie ile osób spośród przodków było niewolnikami, a ile z nich było właścicielami niewolników? To nie cały problem. Właścicielami niewolników był mały procent ludności Stanów Zjednoczonych. Czy wszyscy podatnicy w tym kraju powinni dać pieniądze na takie odszkodowanie za niewolnictwo? Większość ludzi się na to nie zgadzała i z tego powodu wybuchła nawet wojna secesyjna. Czy więc potomek żołnierza z północy, który walczył przeciwko właścicielom niewolników z południa powinien płacić odszkodowania za niewolnictwo? A co powiedzieć o emigrancie z Polski?
USA co roku przyjmuje najwięcej emigrantów. Nie ma drugiego takiego kraju, który przyjmowałby tylu emigrantów co Stany Zjednoczone. Ludzie ci pochodzą z wielu krajów, np. z Polski, gdzie nie było czarnych niewolników. Czy należy opodatkować ludzi, w tym emigrantów i innych aby zebrać pieniądze na odszkodowania dla potomków niewolników. Zgodzicie się chyba, że to byłoby raczej niesprawiedliwe. Czy więc powinni zapłacić tylko potomkowie winnych? Przyjęcie założenia, że potomkowie winnych powinni płacić potomkom ofiar jest bardzo trudne, albo wręcz niemożliwe do wykonania. Oczywiście w większości krajów przenoszenie winy na potomków winowajcy jest sprzeczne z prawem. Jest to bardzo stare prawo, które pojawiło się już w Biblii, np. w Ezechiela 18:20 jest mowa o tym, żeby nie karać synów za winy ojców.
Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego.
http://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/Ksiega-Ezechiela/18/20
Odszkodowania można wypłacić gdy żyją ofiary. Tak się stało w wypadku żyjących przymusowych robotników, którzy pracowali w Niemczech. Jednak potomkowie ofiar nie mają prawa do odszkodowania, a potomkowie przestępcy nie muszą płacić. Gdyby jednak takie prawo wprowadzono trudność policzenia ile się komu należy i kto ma ile zapłacić rosłaby z każdym pokoleniem. Ktoś mógłby np. mieć zarówno przodka, który był niewolnikiem jak i takiego, który był właścicielem niewolników. Gdyby jednak zdecydowano, że tak jak w przypadku przymusowych pracowników w Niemczech płaci kraj, czyli podatnicy niemieccy to dochodzi do kolejnego problemu. Zauważmy, że podczas II wojny światowej Niemcy zmuszali Polaków do pracy. Po wojnie do Niemiec przyjechało wielu Turków. Gdy rząd niemiecki postanowił wypłacić odszkodowania Polakom to tak naprawdę zapłacili je podatnicy, w tym także Turcy pracujący w Niemczech. W USA to kto by płacił i komu byłoby jeszcze bardziej skomplikowane.
Ludzie byli niewoleni z reguły z dwóch powodów. Po pierwsze aby ich zmusić do pracy fizycznej, po drugie aby ich zmusić do konkubinatu. Do pracy zmuszano pewnie głównie mężczyzn, a do haremów brano głównie kobiety. Dzisiaj dalej zmusza się ludzi do pracy i do konkubinatu, albo do obu tych rzeczy na raz. Niewolnicy i ich właściciele wywodzili się z wszystkich ras i narodów. Np. angielskie słowo “slave” pochodzi od słowa “Slav” czyli Słowianin, bo w pewnym okresie najwięcej było niewolników Słowian. Np. Jan Kochanowski napisał “Pieśń o spustoszeniu Podola”. W utworze tym wspomniał o porwanych kobietach, które będą służyć w haremach tureckich. Ale kiedy ostatnio Polaków spotkała niewola?
Podczas II wojny światowej wywożono naszych rodaków na roboty do Niemiec. Traktowano ich tam w różny sposób. Niektórzy mieli całkiem dobre warunki, inni mieli bardzo ciężko. Wszyscy jednak byli tam pozbawieni wolności i zmuszani do pracy czyli byli niewolnikami. Niemcy tworzyli też domy publiczne dla żołnierzy, a kobiety tam pracujące pochodziły często z łapanek. Po wojnie zaczęto tym ludziom wypłacać odszkodowania. Ci, którzy mieli najcięższe warunki, np. praca w obozach koncentracyjnych dostali od państwa niemieckiego 7 tys. euro, a ci którzy pracowali w przemyśle 2,5 tys. euro. Tak więc za pracę niewolniczą Polaków w Niemczech wypłacono odszkodowanie. Czy jednak potomkowie kogoś zmuszonego do pracy niewolniczej także powinien otrzymać odszkodowanie?
W USA od lat odbywa się debata na temat odszkodowania za niewolnictwo. Problem jednak w tym, że od czasu zniesienia niewolnictwa minęło już około 80 lat, a więc współcześnie żyjący to czasem nawet 7 pokolenie tamtych niewolników. Czy ci potomkowie niewolników powinni otrzymać odszkodowanie za niewolnictwo swoich przodków? Posłużę się tutaj przykładem przestępstwa gwałtu. Przypuśćmy, że jakaś kobieta została zgwałcona. Gwałciciel był osobą bogatą. Czy kara, która na niego spadnie powinna obejmować odszkodowanie pieniężne? Oczywiście nie można wycenić kosztów gwałtu. Wydaje się jednak sprawiedliwe, że ofiara gwałtu mogłaby chcieć, oprócz zamknięcia w więzieniu, także odszkodowania materialnego. Sprawa wydaje się jasna. Jest poszkodowana kobieta i jest jej oprawca. Wiadomo kto komu powinien zapłacić odszkodowanie. Powiedzmy jednak, że zarówno ta kobieta jak i jej oprawca zmarli. Żyją ich potomkowie. Czy potomkowie tej kobiety mogą domagać się odszkodowania od potomków gwałciciela?
Aby tą sprawę skomplikować dodajmy jeszcze jeden fakt. Powiedzmy, że w wyniku gwałtu kobieta ta zaszła w ciążę i urodziła dziecko. To dziecko żąda teraz odszkodowania od dzieci tego gwałciciela. Jeżeli przyjmiemy, że dziecko tej kobiety ma prawo do odszkodowania, bo dziedziczy prawa po matce, to co powiemy o ojcu tego dziecka. Przecież jako potomek tego gwałciciela dziecko to musiałoby dziedziczyć powinność zapłacenia takiego odszkodowania. Jeśli więc przyjęlibyśmy zasadę, że potomkowie poszkodowanych mają prawo do odszkodowania, a potomkowie winnych muszą to odszkodowanie zapłacić, to w takim wypadku ten potomek musiałby sam sobie zapłacić. Ale czy ja nie komplikuję tego za bardzo?
Zauważmy, że w kwestii niewolnictwa w USA jest jeszcze trudniej. To nie są już dzieci niewolników, to są ich prawnukowie. Zauważmy teraz, że rodziców mamy dwoje, dziadków czworo, pradziadków już ośmioro. Zachodzi więc pytanie ile osób spośród przodków było niewolnikami, a ile z nich było właścicielami niewolników? To nie cały problem. Właścicielami niewolników był mały procent ludności Stanów Zjednoczonych. Czy wszyscy podatnicy w tym kraju powinni dać pieniądze na takie odszkodowanie za niewolnictwo? Większość ludzi się na to nie zgadzała i z tego powodu wybuchła nawet wojna secesyjna. Czy więc potomek żołnierza z północy, który walczył przeciwko właścicielom niewolników z południa powinien płacić odszkodowania za niewolnictwo? A co powiedzieć o emigrancie z Polski?
USA co roku przyjmuje najwięcej emigrantów. Nie ma drugiego takiego kraju, który przyjmowałby tylu emigrantów co Stany Zjednoczone. Ludzie ci pochodzą z wielu krajów, np. z Polski, gdzie nie było czarnych niewolników. Czy należy opodatkować ludzi, w tym emigrantów i innych aby zebrać pieniądze na odszkodowania dla potomków niewolników. Zgodzicie się chyba, że to byłoby raczej niesprawiedliwe. Czy więc powinni zapłacić tylko potomkowie winnych? Przyjęcie założenia, że potomkowie winnych powinni płacić potomkom ofiar jest bardzo trudne, albo wręcz niemożliwe do wykonania. Oczywiście w większości krajów przenoszenie winy na potomków winowajcy jest sprzeczne z prawem. Jest to bardzo stare prawo, które pojawiło się już w Biblii, np. w Ezechiela 18:20 jest mowa o tym, żeby nie karać synów za winy ojców.
Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego.
http://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/Ksiega-Ezechiela/18/20
Odszkodowania można wypłacić gdy żyją ofiary. Tak się stało w wypadku żyjących przymusowych robotników, którzy pracowali w Niemczech. Jednak potomkowie ofiar nie mają prawa do odszkodowania, a potomkowie przestępcy nie muszą płacić. Gdyby jednak takie prawo wprowadzono trudność policzenia ile się komu należy i kto ma ile zapłacić rosłaby z każdym pokoleniem. Ktoś mógłby np. mieć zarówno przodka, który był niewolnikiem jak i takiego, który był właścicielem niewolników. Gdyby jednak zdecydowano, że tak jak w przypadku przymusowych pracowników w Niemczech płaci kraj, czyli podatnicy niemieccy to dochodzi do kolejnego problemu. Zauważmy, że podczas II wojny światowej Niemcy zmuszali Polaków do pracy. Po wojnie do Niemiec przyjechało wielu Turków. Gdy rząd niemiecki postanowił wypłacić odszkodowania Polakom to tak naprawdę zapłacili je podatnicy, w tym także Turcy pracujący w Niemczech. W USA to kto by płacił i komu byłoby jeszcze bardziej skomplikowane.
15 - Skromność i pokora
2023-03-08 11:21:06
Skromność i pokora są często używane zamiennie, choć nie znaczą tego samego. Można znaleźć kilka definicji tych pojęć. Zawsze odnoszą się one do nas w porównaniu z innymi. Oba te słowa wskazują na uznanie swojej niższości wobec innych lub uznanie wyższości otaczających nas ludzi. Ludzie mający te cechy są z jednej strony uznawani za miłych, bo np. nie wywyższają się, ale podchodzą z szacunkiem do innych. Z drugiej jednak strony wielu uznaje skromność i pokorę za brak asertywności. Ale jaka jest różnica pomiędzy tymi pojęciami? Ludzie mający te cechy wyróżniają się tym, że się nie chwalą i szanują innych. Jednak robią to z dwóch różnych powodów. Skromność to świadomość własnych braków. Ponieważ wiem, że mam braki, a więc się nie chwalę. Ponieważ mam braki szanuję innych, którzy takich braków nie mają. Innymi słowy skromny to człowiek świadomy swojego miejsca w społeczeństwie. Pokora to coś więcej. Pokorny szanuje innych nawet jeżeli wydaje mu się, że stoją niżej od niego. Dlaczego te cechy mogą się pomylić? Weźmy przykład młodego lekarza, który był utalentowanym studentem wyróżniającym się na swoim roku. W szpitalu, gdzie pracuje widzi innych lekarzy, którzy przewyższają go doświadczeniem, długością stażu, liczbą wykonanych operacji itd. Logicznym zachowaniem wobec takich osób jest skromność. Taki młody lekarz może z szacunkiem podchodzić do takich lekarzy, ale jednocześnie nie szanować swoich kolegów z roku, którzy byli gorsi od niego. Innymi słowy on jest skromny, bo widzi, że inni są lepsi. Jednak tych, których uważa za niższych traktuje bez szacunku. Gdyby miał pokorę to wszystkich traktowałby jednakowo. Jeżeli więc widzimy dwie osoby, jedną skromną, a drugą pokorną i obie z szacunkiem podchodzą do kogoś mądrzejszego to może nam się wydawać, że są takie same. Różnicę zobaczymy w traktowaniu ludzi, których uważają za niższych od siebie. Ktoś jednak powie, że pokora idzie jeszcze dalej i nikogo nie uważa za niższego. Czy jednak jest coś złego w tym, że jesteśmy świadomi tego, że np. nasza wiedza jest większa niż innych? I tutaj przechodzimy do sedna. Wróćmy do przykładu naszego młodego lekarza. Słusznie jest on skromny wobec bardziej doświadczonych kolegów, bo od nich na pewno dużo się nauczy. Jednak traktowanie tych, którzy na studiach mieli gorsze od niego wyniki jest głupie. Dlaczego? Nawet ludzie, którzy mają mniejszą od nas wiedzę mogą w jakiejś jednej konkretnej sprawie być od nas mądrzejsi. W takim wypadku skromny posłucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych, ale pokorny posłucha wszystkich. Jeżeli więc wy, drodzy słuchacze, słuchacie mnie dlatego, że uważacie, że jestem od was mądrzejszy to jesteście skromni. Jeżeli jednak nie uważacie mnie za mądrzejszego i pomimo to dalej mnie słuchacie, bo a nuż zdarzy mi się powiedzieć coś mądrego to jesteście pokorni. Czy widzicie dlaczego lepiej być pokornym niż skromnym? Skromny słucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych, bardziej doświadczonych, mających większe umiejętności itd. Gdzie popełnia błąd? Zauważmy, że on słucha tych, których UWAŻA za mądrzejszych. A przecież on może się w tym mylić, może uznać za mądrzejszego kogoś, kto taki wcale nie jest i co gorsze może uznać za głupszego kogoś, kto naprawdę jest mądrzejszy. Tak więc pokora jest o wiele lepszą cechą. Pokorny to ktoś, kto może sobie myśleć tak: wydaje mi się, że mój rozmówca jest głupszy ode mnie, ale mogę się mylić. Posłucham go więc. Jeżeli okaże się, że miał rację to wzrośnie moja wiedza. Jeżeli jednak potwierdzi się to, że moja pierwotna ocena była właściwa to stracę trochę czasu. Zauważmy, że bycie pokornym jest związane z kosztami. Płacimy za to naszym czasem. Czy jednak bycie pokornym oznacza, że będę musiał wysłuchać każdego głupca? Zauważmy, że te dwa pojęcia to dwie skrajności. Człowiek skromny słucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych. Człowiek pokorny wysłucha każdego. Jednak w prawdziwym życiu nie ma takich ludzi. Każdy z nas jest gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Jesteśmy albo bliżej bycia tylko skromnym, albo bliżej bycia pokornym. Ja zachęcam do tego drugiego, bo nawet, ci którzy nie wydają się mądrzejsi mogą nas zaskoczyć. Na koniec najtrudniejsza rzecz. Dlaczego możemy uważać kogoś za głupszego? Najprawdopodobniej należymy do jakiejś grupy ludzi. Należymy do tej grupy dlatego, że uważamy, że nasza grupa ma rację. Z tego wynika, że ta przeciwna nam grupa nie ma racji. Nie chcę podważać tutaj tej pewności. Być może rzeczywiście nasza grupa ma rację. Czy jednak od wrogów nie możemy się niczego nauczyć? Być może choć w jednej kwestii to właśnie oni mają rację. Warto posłuchać ich argumentów z otwartym umysłem. Podsumowując. Skromny uczy się od tych, których uważa za mądrzejszych. Pokorny uczy się od wszystkich. Obrazuje to przysłowie: pokorne cielę dwie matki ssie. Lepiej być pokornym, bo błąd możemy popełnić uznając kogoś za mądrzejszego choć wcale taki nie będzie. Tak samo moglibyśmy uznać kogoś za głupszego od nas podczas gdy ta osoba nas przewyższa.
Skromność i pokora są często używane zamiennie, choć nie znaczą tego samego. Można znaleźć kilka definicji tych pojęć. Zawsze odnoszą się one do nas w porównaniu z innymi. Oba te słowa wskazują na uznanie swojej niższości wobec innych lub uznanie wyższości otaczających nas ludzi. Ludzie mający te cechy są z jednej strony uznawani za miłych, bo np. nie wywyższają się, ale podchodzą z szacunkiem do innych. Z drugiej jednak strony wielu uznaje skromność i pokorę za brak asertywności. Ale jaka jest różnica pomiędzy tymi pojęciami?
Ludzie mający te cechy wyróżniają się tym, że się nie chwalą i szanują innych. Jednak robią to z dwóch różnych powodów. Skromność to świadomość własnych braków. Ponieważ wiem, że mam braki, a więc się nie chwalę. Ponieważ mam braki szanuję innych, którzy takich braków nie mają. Innymi słowy skromny to człowiek świadomy swojego miejsca w społeczeństwie. Pokora to coś więcej. Pokorny szanuje innych nawet jeżeli wydaje mu się, że stoją niżej od niego. Dlaczego te cechy mogą się pomylić?
Weźmy przykład młodego lekarza, który był utalentowanym studentem wyróżniającym się na swoim roku. W szpitalu, gdzie pracuje widzi innych lekarzy, którzy przewyższają go doświadczeniem, długością stażu, liczbą wykonanych operacji itd. Logicznym zachowaniem wobec takich osób jest skromność. Taki młody lekarz może z szacunkiem podchodzić do takich lekarzy, ale jednocześnie nie szanować swoich kolegów z roku, którzy byli gorsi od niego. Innymi słowy on jest skromny, bo widzi, że inni są lepsi. Jednak tych, których uważa za niższych traktuje bez szacunku. Gdyby miał pokorę to wszystkich traktowałby jednakowo.
Jeżeli więc widzimy dwie osoby, jedną skromną, a drugą pokorną i obie z szacunkiem podchodzą do kogoś mądrzejszego to może nam się wydawać, że są takie same. Różnicę zobaczymy w traktowaniu ludzi, których uważają za niższych od siebie. Ktoś jednak powie, że pokora idzie jeszcze dalej i nikogo nie uważa za niższego. Czy jednak jest coś złego w tym, że jesteśmy świadomi tego, że np. nasza wiedza jest większa niż innych?
I tutaj przechodzimy do sedna. Wróćmy do przykładu naszego młodego lekarza. Słusznie jest on skromny wobec bardziej doświadczonych kolegów, bo od nich na pewno dużo się nauczy. Jednak traktowanie tych, którzy na studiach mieli gorsze od niego wyniki jest głupie. Dlaczego? Nawet ludzie, którzy mają mniejszą od nas wiedzę mogą w jakiejś jednej konkretnej sprawie być od nas mądrzejsi. W takim wypadku skromny posłucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych, ale pokorny posłucha wszystkich.
Jeżeli więc wy, drodzy słuchacze, słuchacie mnie dlatego, że uważacie, że jestem od was mądrzejszy to jesteście skromni. Jeżeli jednak nie uważacie mnie za mądrzejszego i pomimo to dalej mnie słuchacie, bo a nuż zdarzy mi się powiedzieć coś mądrego to jesteście pokorni. Czy widzicie dlaczego lepiej być pokornym niż skromnym?
Skromny słucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych, bardziej doświadczonych, mających większe umiejętności itd. Gdzie popełnia błąd? Zauważmy, że on słucha tych, których UWAŻA za mądrzejszych. A przecież on może się w tym mylić, może uznać za mądrzejszego kogoś, kto taki wcale nie jest i co gorsze może uznać za głupszego kogoś, kto naprawdę jest mądrzejszy. Tak więc pokora jest o wiele lepszą cechą.
Pokorny to ktoś, kto może sobie myśleć tak: wydaje mi się, że mój rozmówca jest głupszy ode mnie, ale mogę się mylić. Posłucham go więc. Jeżeli okaże się, że miał rację to wzrośnie moja wiedza. Jeżeli jednak potwierdzi się to, że moja pierwotna ocena była właściwa to stracę trochę czasu. Zauważmy, że bycie pokornym jest związane z kosztami. Płacimy za to naszym czasem. Czy jednak bycie pokornym oznacza, że będę musiał wysłuchać każdego głupca?
Zauważmy, że te dwa pojęcia to dwie skrajności. Człowiek skromny słucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych. Człowiek pokorny wysłucha każdego. Jednak w prawdziwym życiu nie ma takich ludzi. Każdy z nas jest gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Jesteśmy albo bliżej bycia tylko skromnym, albo bliżej bycia pokornym. Ja zachęcam do tego drugiego, bo nawet, ci którzy nie wydają się mądrzejsi mogą nas zaskoczyć.
Na koniec najtrudniejsza rzecz. Dlaczego możemy uważać kogoś za głupszego? Najprawdopodobniej należymy do jakiejś grupy ludzi. Należymy do tej grupy dlatego, że uważamy, że nasza grupa ma rację. Z tego wynika, że ta przeciwna nam grupa nie ma racji. Nie chcę podważać tutaj tej pewności. Być może rzeczywiście nasza grupa ma rację. Czy jednak od wrogów nie możemy się niczego nauczyć? Być może choć w jednej kwestii to właśnie oni mają rację. Warto posłuchać ich argumentów z otwartym umysłem.
Podsumowując. Skromny uczy się od tych, których uważa za mądrzejszych. Pokorny uczy się od wszystkich. Obrazuje to przysłowie: pokorne cielę dwie matki ssie. Lepiej być pokornym, bo błąd możemy popełnić uznając kogoś za mądrzejszego choć wcale taki nie będzie. Tak samo moglibyśmy uznać kogoś za głupszego od nas podczas gdy ta osoba nas przewyższa.
Ludzie mający te cechy wyróżniają się tym, że się nie chwalą i szanują innych. Jednak robią to z dwóch różnych powodów. Skromność to świadomość własnych braków. Ponieważ wiem, że mam braki, a więc się nie chwalę. Ponieważ mam braki szanuję innych, którzy takich braków nie mają. Innymi słowy skromny to człowiek świadomy swojego miejsca w społeczeństwie. Pokora to coś więcej. Pokorny szanuje innych nawet jeżeli wydaje mu się, że stoją niżej od niego. Dlaczego te cechy mogą się pomylić?
Weźmy przykład młodego lekarza, który był utalentowanym studentem wyróżniającym się na swoim roku. W szpitalu, gdzie pracuje widzi innych lekarzy, którzy przewyższają go doświadczeniem, długością stażu, liczbą wykonanych operacji itd. Logicznym zachowaniem wobec takich osób jest skromność. Taki młody lekarz może z szacunkiem podchodzić do takich lekarzy, ale jednocześnie nie szanować swoich kolegów z roku, którzy byli gorsi od niego. Innymi słowy on jest skromny, bo widzi, że inni są lepsi. Jednak tych, których uważa za niższych traktuje bez szacunku. Gdyby miał pokorę to wszystkich traktowałby jednakowo.
Jeżeli więc widzimy dwie osoby, jedną skromną, a drugą pokorną i obie z szacunkiem podchodzą do kogoś mądrzejszego to może nam się wydawać, że są takie same. Różnicę zobaczymy w traktowaniu ludzi, których uważają za niższych od siebie. Ktoś jednak powie, że pokora idzie jeszcze dalej i nikogo nie uważa za niższego. Czy jednak jest coś złego w tym, że jesteśmy świadomi tego, że np. nasza wiedza jest większa niż innych?
I tutaj przechodzimy do sedna. Wróćmy do przykładu naszego młodego lekarza. Słusznie jest on skromny wobec bardziej doświadczonych kolegów, bo od nich na pewno dużo się nauczy. Jednak traktowanie tych, którzy na studiach mieli gorsze od niego wyniki jest głupie. Dlaczego? Nawet ludzie, którzy mają mniejszą od nas wiedzę mogą w jakiejś jednej konkretnej sprawie być od nas mądrzejsi. W takim wypadku skromny posłucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych, ale pokorny posłucha wszystkich.
Jeżeli więc wy, drodzy słuchacze, słuchacie mnie dlatego, że uważacie, że jestem od was mądrzejszy to jesteście skromni. Jeżeli jednak nie uważacie mnie za mądrzejszego i pomimo to dalej mnie słuchacie, bo a nuż zdarzy mi się powiedzieć coś mądrego to jesteście pokorni. Czy widzicie dlaczego lepiej być pokornym niż skromnym?
Skromny słucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych, bardziej doświadczonych, mających większe umiejętności itd. Gdzie popełnia błąd? Zauważmy, że on słucha tych, których UWAŻA za mądrzejszych. A przecież on może się w tym mylić, może uznać za mądrzejszego kogoś, kto taki wcale nie jest i co gorsze może uznać za głupszego kogoś, kto naprawdę jest mądrzejszy. Tak więc pokora jest o wiele lepszą cechą.
Pokorny to ktoś, kto może sobie myśleć tak: wydaje mi się, że mój rozmówca jest głupszy ode mnie, ale mogę się mylić. Posłucham go więc. Jeżeli okaże się, że miał rację to wzrośnie moja wiedza. Jeżeli jednak potwierdzi się to, że moja pierwotna ocena była właściwa to stracę trochę czasu. Zauważmy, że bycie pokornym jest związane z kosztami. Płacimy za to naszym czasem. Czy jednak bycie pokornym oznacza, że będę musiał wysłuchać każdego głupca?
Zauważmy, że te dwa pojęcia to dwie skrajności. Człowiek skromny słucha tylko tych, których uważa za mądrzejszych. Człowiek pokorny wysłucha każdego. Jednak w prawdziwym życiu nie ma takich ludzi. Każdy z nas jest gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Jesteśmy albo bliżej bycia tylko skromnym, albo bliżej bycia pokornym. Ja zachęcam do tego drugiego, bo nawet, ci którzy nie wydają się mądrzejsi mogą nas zaskoczyć.
Na koniec najtrudniejsza rzecz. Dlaczego możemy uważać kogoś za głupszego? Najprawdopodobniej należymy do jakiejś grupy ludzi. Należymy do tej grupy dlatego, że uważamy, że nasza grupa ma rację. Z tego wynika, że ta przeciwna nam grupa nie ma racji. Nie chcę podważać tutaj tej pewności. Być może rzeczywiście nasza grupa ma rację. Czy jednak od wrogów nie możemy się niczego nauczyć? Być może choć w jednej kwestii to właśnie oni mają rację. Warto posłuchać ich argumentów z otwartym umysłem.
Podsumowując. Skromny uczy się od tych, których uważa za mądrzejszych. Pokorny uczy się od wszystkich. Obrazuje to przysłowie: pokorne cielę dwie matki ssie. Lepiej być pokornym, bo błąd możemy popełnić uznając kogoś za mądrzejszego choć wcale taki nie będzie. Tak samo moglibyśmy uznać kogoś za głupszego od nas podczas gdy ta osoba nas przewyższa.
14 - Czy da się powstrzymać globalne ocieplenie?
2023-03-06 11:13:12
Czy demokracja jest najlepszym ustrojem do walki z globalnym ociepleniem. Czy należy dać większą władzę centralną i pozbawić ludzi części ich wolności dla dobra ogółu. Kto najbardziej odpowiada za globalne ocieplenie i kto powinien wprowadzić najwięcej zmian. Kiedyś ziemia zostanie zniszczona czy więc opłaca się ją chronić. Paweł Pudło podkast Zrównoważony Rozwój https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/ https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/ https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast
Czy demokracja jest najlepszym ustrojem do walki z globalnym ociepleniem.
Czy należy dać większą władzę centralną i pozbawić ludzi części ich wolności dla dobra ogółu.
Kto najbardziej odpowiada za globalne ocieplenie i kto powinien wprowadzić najwięcej zmian.
Kiedyś ziemia zostanie zniszczona czy więc opłaca się ją chronić.
Paweł Pudło
podkast Zrównoważony Rozwój
https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/
https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/
https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast
Czy należy dać większą władzę centralną i pozbawić ludzi części ich wolności dla dobra ogółu.
Kto najbardziej odpowiada za globalne ocieplenie i kto powinien wprowadzić najwięcej zmian.
Kiedyś ziemia zostanie zniszczona czy więc opłaca się ją chronić.
Paweł Pudło
podkast Zrównoważony Rozwój
https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/
https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/
https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast
13 - Pozytywy globalnego ocieplenia?
2023-02-28 09:58:05
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Czy to przysłowie pasuje do globalnego ocieplenia? Czy wzrost temperatury oraz wzrost CO2 ma dobre strony? Paweł Pudło podkast Zrównoważony Rozwój https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/ https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/ https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Czy to przysłowie pasuje do globalnego ocieplenia? Czy wzrost temperatury oraz wzrost CO2 ma dobre strony?
Paweł Pudło
podkast Zrównoważony Rozwój
https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/
https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/
https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast
Paweł Pudło
podkast Zrównoważony Rozwój
https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/
https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/
https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast
12 - Globalne ocieplenie
2023-02-20 12:44:51
Czym się różni globalne ocieplenie od zmiany klimatu. Jak zmierzyć temperaturę jaka jest na ziemi. Jakie argumenty podają obie strony dyskusji i jakie sofizmaty są używane. Omówione sofizmaty: Post hoc ergo propter hoc (z łac., po tym, więc wskutek tego) Wybór głupiego oponenta Fallacy fallacy - Case study - skupienie się na jednym przypadku Cherry picking Katastrofizm (jeremiada) No True Scotsman Association fallacy - np. łączenie globalnego ocieplenia z antyatomem Zarzucanie hipokryzji Paweł Pudło podkast Zrównoważony Rozwój https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/ https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/ https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast portal Nauka o Klimacie https://naukaoklimacie.pl
Czym się różni globalne ocieplenie od zmiany klimatu. Jak zmierzyć temperaturę jaka jest na ziemi. Jakie argumenty podają obie strony dyskusji i jakie sofizmaty są używane.
Omówione sofizmaty:
Post hoc ergo propter hoc (z łac., po tym, więc wskutek tego)
Wybór głupiego oponenta
Fallacy fallacy -
Case study - skupienie się na jednym przypadku
Cherry picking
Katastrofizm (jeremiada)
No True Scotsman
Association fallacy - np. łączenie globalnego ocieplenia z antyatomem
Zarzucanie hipokryzji
Paweł Pudło
podkast Zrównoważony Rozwój
https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/
https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/
https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast
portal Nauka o Klimacie
https://naukaoklimacie.pl
Omówione sofizmaty:
Post hoc ergo propter hoc (z łac., po tym, więc wskutek tego)
Wybór głupiego oponenta
Fallacy fallacy -
Case study - skupienie się na jednym przypadku
Cherry picking
Katastrofizm (jeremiada)
No True Scotsman
Association fallacy - np. łączenie globalnego ocieplenia z antyatomem
Zarzucanie hipokryzji
Paweł Pudło
podkast Zrównoważony Rozwój
https://www.zrownowazonyrozwoj.org/czlowiek-klimat/
https://www.instagram.com/zrownowazonyrozwoj.podcast/
https://www.facebook.com/zrownowazonyrozwoj.podcast
portal Nauka o Klimacie
https://naukaoklimacie.pl
11 - Teoria ewolucji
2023-02-13 11:31:37
24 listopada 1859 Darwin opublikował swoje dzieło “O powstawaniu gatunków”. Ja nagrywam ten odcinek w lutym 2023. Minęło więc niecałe 164 lata. Chciałbym w tym odcinku zebrać trochę wiedzy na temat tej teorii oraz tego jak się zmieniła przez te 164 lata. Na początek kilka sprostowań, bo wiele osób źle rozumie czego dotyczy ta teoria. Później będzie trochę o problemach oraz tym jak współcześni ewolucjoniści próbują je rozwiązać. Zauważmy, że tytuł książki Darwina to “O powstawaniu gatunków” (ang. On the Origin of Species). Darwin zajmował się kwestią tego jak jedne gatunki powstają z drugich. Jego teoria nie dotyczy powstania życia. Z resztą sama nazwa teoria ewolucji mówi o ewolucji czyli o zmianie czegoś w coś innego. Powstaniem życia zajmują się teorie abiogenezy czyli inaczej teorie samorództwa. Te teorie mówią o tym jak mogło powstać życie z materii nieożywionej. Gdybyście chcieli abym nagrał odcinek omawiający abiogenezę czyli samorództwo to napiszcie mi o tym w komentarzu. Zauważcie, że gdy była mowa o teorii samorództwa użyłem liczby mnogiej. Teorii abiogenezy czyli samorództwa jest co najmniej kilka. To samo dotyczy teorii ewolucji. Ludzie często posługują się liczbą pojedynczą tymczasem teorii ewolucji jest kilka i wzajemnie sobie zaprzeczają. Główny podział pomiędzy tymi teoriami dotyczy szybkości zmian ewolucyjnych. Darwin postulował, że do takich zmian dochodzi bardzo długo - muszą minąć całe wieki i tak myślą tradycyjni ewolucjoniści. Tej teorii naucza się też w szkołach. Inne teorie mówią o bardzo szybkich zmianach spowodowanych np. mutacją. Dlaczego doszło do tego podziału? Gdy Darwin opublikował swoje dzieło w wykopaliskach nie znaleziono szkieletów zwierząt w formach pośrednich. Najlepszym przykładem jest chyba żyrafa. Teoria ewolucji twierdzi, że żyrafa miała krótką szyję, a potem w miarę zachodzących zmian pojawiały się żyrafy z coraz dłuższymi szyjami. Nigdy nie znaleziono takich szkieletów żyraf z inną długością szyi. Zapis kopalny czyli odnalezione szkielety wręcz sugeruje, że różne rodzaje zwierząt pojawiły się nagle bez form pośrednich. Tak więc zapis kopalny to raczej dowód dla kreacjonistów. Jak z tym problemem radzą sobie ewolucjoniści? Jak już mówiłem główny podział to ci tradycyjni, którzy twierdzą, że były powolne zmiany oraz ci, którzy opowiadają się za bardzo szybkimi mutacjami. Ta pierwsza grupa twierdzi, że być może jakiś kataklizm zniszczył te formy pośrednie. Ta druga grupa twierdzi jednak, że zapis kopalny pokazuje prawdziwą historię i że zmiany następowały szybko być może pod wpływem jakiegoś promieniowania kosmicznego. Dużo większym problemem dla tych różnych teorii ewolucji jest jednak postęp wiedzy biologicznej. Wiemy coraz więcej o tym jak jest np. zbudowana komórka. Jak jest przechowywana informacja w DNA. Wcześniejsze teorie ewolucji gdy budowały możliwe drzewa przodków dla różnych gatunków opierały dziedziczność na podobieństwie zwierząt. Np. łatwo sobie wyobrazić, że konie, żyrafy, psy i koty miały wspólnego przodka. Wszystkie te zwierzęta są ssakami, mają po cztery nogi i poruszają się w dość podobny sposób. Jednak odkrycia genów sprawiły, że zaczęto badać różnice pomiędzy gatunkami i wtedy okazało się, że ssaki morskie są bardziej podobne genowo do innych ssaków lądowych. Te odkrycia doprowadziły do przebudowy istniejących drzew genealogicznych gatunków. Innymi słowy powstały kolejne teorie ewolucyjne. Na koniec kilka podpowiedzi jak dyskutować w kwestii ewolucji. Gdy ktoś broni teorii ewolucji, a ty ją atakujesz, to najpierw zapytaj w którą teorię ewolucji wierzy twój oponent. Konkretnie zapytaj, czy wierzy w wolne zmiany czy szybkie oraz czy drzewo genealogiczne opiera na podobieństwie budowy zwierząt czy raczej na podobieństwie genowym. Gdybyś jednak bronił teorii ewolucji to też zacznij od tego i zastanów się, której teorii będziesz bronić. Jest to ważne, bo np. kreacjonista może się powołać na wykopaliska i brak szkieletów przodków żyrafy. Jeżeli jednak ty bronisz tej teorii ewolucji opierającej się na szybkich mutacjach to taki argument będzie nietrafiony. Gdyby ktoś atakował te zmiany w teorii ewolucji, bo przecież teoria ewolucji podlegała ewolucji czyli zmianom. Większość teorii naukowych podlegała zmianom i w większości wypadków zmiany te prowadziły do lepszych teorii. Oczywiście nie wyczerpałem tematu. Tym odcinkiem chciałem po prostu wskazać, że przed dyskusją dobrze jest się zapoznać z aktualną wiedzą. Niestety wiele osób dyskutuje nie ma pojęcia o współczesnych teoriach ewolucyjnych. Winna jest edukacja, która naucza dalej tej jednej teorii darwinowskiej nie wspominając o tym, że wielu ewolucjonistów poszło w zupełnie inne kierunki. To samo dotyczy drzewa genealogicznego gatunków. W szkołach pokazuje się te stare drzewa i nie mówi o tych współczesnych opartych np. na podobieństwie genowym.
24 listopada 1859 Darwin opublikował swoje dzieło “O powstawaniu gatunków”. Ja nagrywam ten odcinek w lutym 2023. Minęło więc niecałe 164 lata. Chciałbym w tym odcinku zebrać trochę wiedzy na temat tej teorii oraz tego jak się zmieniła przez te 164 lata. Na początek kilka sprostowań, bo wiele osób źle rozumie czego dotyczy ta teoria. Później będzie trochę o problemach oraz tym jak współcześni ewolucjoniści próbują je rozwiązać.
Zauważmy, że tytuł książki Darwina to “O powstawaniu gatunków” (ang. On the Origin of Species). Darwin zajmował się kwestią tego jak jedne gatunki powstają z drugich. Jego teoria nie dotyczy powstania życia. Z resztą sama nazwa teoria ewolucji mówi o ewolucji czyli o zmianie czegoś w coś innego. Powstaniem życia zajmują się teorie abiogenezy czyli inaczej teorie samorództwa. Te teorie mówią o tym jak mogło powstać życie z materii nieożywionej. Gdybyście chcieli abym nagrał odcinek omawiający abiogenezę czyli samorództwo to napiszcie mi o tym w komentarzu.
Zauważcie, że gdy była mowa o teorii samorództwa użyłem liczby mnogiej. Teorii abiogenezy czyli samorództwa jest co najmniej kilka. To samo dotyczy teorii ewolucji. Ludzie często posługują się liczbą pojedynczą tymczasem teorii ewolucji jest kilka i wzajemnie sobie zaprzeczają. Główny podział pomiędzy tymi teoriami dotyczy szybkości zmian ewolucyjnych. Darwin postulował, że do takich zmian dochodzi bardzo długo - muszą minąć całe wieki i tak myślą tradycyjni ewolucjoniści. Tej teorii naucza się też w szkołach. Inne teorie mówią o bardzo szybkich zmianach spowodowanych np. mutacją. Dlaczego doszło do tego podziału?
Gdy Darwin opublikował swoje dzieło w wykopaliskach nie znaleziono szkieletów zwierząt w formach pośrednich. Najlepszym przykładem jest chyba żyrafa. Teoria ewolucji twierdzi, że żyrafa miała krótką szyję, a potem w miarę zachodzących zmian pojawiały się żyrafy z coraz dłuższymi szyjami. Nigdy nie znaleziono takich szkieletów żyraf z inną długością szyi. Zapis kopalny czyli odnalezione szkielety wręcz sugeruje, że różne rodzaje zwierząt pojawiły się nagle bez form pośrednich. Tak więc zapis kopalny to raczej dowód dla kreacjonistów. Jak z tym problemem radzą sobie ewolucjoniści?
Jak już mówiłem główny podział to ci tradycyjni, którzy twierdzą, że były powolne zmiany oraz ci, którzy opowiadają się za bardzo szybkimi mutacjami. Ta pierwsza grupa twierdzi, że być może jakiś kataklizm zniszczył te formy pośrednie. Ta druga grupa twierdzi jednak, że zapis kopalny pokazuje prawdziwą historię i że zmiany następowały szybko być może pod wpływem jakiegoś promieniowania kosmicznego. Dużo większym problemem dla tych różnych teorii ewolucji jest jednak postęp wiedzy biologicznej.
Wiemy coraz więcej o tym jak jest np. zbudowana komórka. Jak jest przechowywana informacja w DNA. Wcześniejsze teorie ewolucji gdy budowały możliwe drzewa przodków dla różnych gatunków opierały dziedziczność na podobieństwie zwierząt. Np. łatwo sobie wyobrazić, że konie, żyrafy, psy i koty miały wspólnego przodka. Wszystkie te zwierzęta są ssakami, mają po cztery nogi i poruszają się w dość podobny sposób. Jednak odkrycia genów sprawiły, że zaczęto badać różnice pomiędzy gatunkami i wtedy okazało się, że ssaki morskie są bardziej podobne genowo do innych ssaków lądowych. Te odkrycia doprowadziły do przebudowy istniejących drzew genealogicznych gatunków. Innymi słowy powstały kolejne teorie ewolucyjne.
Na koniec kilka podpowiedzi jak dyskutować w kwestii ewolucji. Gdy ktoś broni teorii ewolucji, a ty ją atakujesz, to najpierw zapytaj w którą teorię ewolucji wierzy twój oponent. Konkretnie zapytaj, czy wierzy w wolne zmiany czy szybkie oraz czy drzewo genealogiczne opiera na podobieństwie budowy zwierząt czy raczej na podobieństwie genowym. Gdybyś jednak bronił teorii ewolucji to też zacznij od tego i zastanów się, której teorii będziesz bronić. Jest to ważne, bo np. kreacjonista może się powołać na wykopaliska i brak szkieletów przodków żyrafy. Jeżeli jednak ty bronisz tej teorii ewolucji opierającej się na szybkich mutacjach to taki argument będzie nietrafiony. Gdyby ktoś atakował te zmiany w teorii ewolucji, bo przecież teoria ewolucji podlegała ewolucji czyli zmianom. Większość teorii naukowych podlegała zmianom i w większości wypadków zmiany te prowadziły do lepszych teorii.
Oczywiście nie wyczerpałem tematu. Tym odcinkiem chciałem po prostu wskazać, że przed dyskusją dobrze jest się zapoznać z aktualną wiedzą. Niestety wiele osób dyskutuje nie ma pojęcia o współczesnych teoriach ewolucyjnych. Winna jest edukacja, która naucza dalej tej jednej teorii darwinowskiej nie wspominając o tym, że wielu ewolucjonistów poszło w zupełnie inne kierunki. To samo dotyczy drzewa genealogicznego gatunków. W szkołach pokazuje się te stare drzewa i nie mówi o tych współczesnych opartych np. na podobieństwie genowym.
Zauważmy, że tytuł książki Darwina to “O powstawaniu gatunków” (ang. On the Origin of Species). Darwin zajmował się kwestią tego jak jedne gatunki powstają z drugich. Jego teoria nie dotyczy powstania życia. Z resztą sama nazwa teoria ewolucji mówi o ewolucji czyli o zmianie czegoś w coś innego. Powstaniem życia zajmują się teorie abiogenezy czyli inaczej teorie samorództwa. Te teorie mówią o tym jak mogło powstać życie z materii nieożywionej. Gdybyście chcieli abym nagrał odcinek omawiający abiogenezę czyli samorództwo to napiszcie mi o tym w komentarzu.
Zauważcie, że gdy była mowa o teorii samorództwa użyłem liczby mnogiej. Teorii abiogenezy czyli samorództwa jest co najmniej kilka. To samo dotyczy teorii ewolucji. Ludzie często posługują się liczbą pojedynczą tymczasem teorii ewolucji jest kilka i wzajemnie sobie zaprzeczają. Główny podział pomiędzy tymi teoriami dotyczy szybkości zmian ewolucyjnych. Darwin postulował, że do takich zmian dochodzi bardzo długo - muszą minąć całe wieki i tak myślą tradycyjni ewolucjoniści. Tej teorii naucza się też w szkołach. Inne teorie mówią o bardzo szybkich zmianach spowodowanych np. mutacją. Dlaczego doszło do tego podziału?
Gdy Darwin opublikował swoje dzieło w wykopaliskach nie znaleziono szkieletów zwierząt w formach pośrednich. Najlepszym przykładem jest chyba żyrafa. Teoria ewolucji twierdzi, że żyrafa miała krótką szyję, a potem w miarę zachodzących zmian pojawiały się żyrafy z coraz dłuższymi szyjami. Nigdy nie znaleziono takich szkieletów żyraf z inną długością szyi. Zapis kopalny czyli odnalezione szkielety wręcz sugeruje, że różne rodzaje zwierząt pojawiły się nagle bez form pośrednich. Tak więc zapis kopalny to raczej dowód dla kreacjonistów. Jak z tym problemem radzą sobie ewolucjoniści?
Jak już mówiłem główny podział to ci tradycyjni, którzy twierdzą, że były powolne zmiany oraz ci, którzy opowiadają się za bardzo szybkimi mutacjami. Ta pierwsza grupa twierdzi, że być może jakiś kataklizm zniszczył te formy pośrednie. Ta druga grupa twierdzi jednak, że zapis kopalny pokazuje prawdziwą historię i że zmiany następowały szybko być może pod wpływem jakiegoś promieniowania kosmicznego. Dużo większym problemem dla tych różnych teorii ewolucji jest jednak postęp wiedzy biologicznej.
Wiemy coraz więcej o tym jak jest np. zbudowana komórka. Jak jest przechowywana informacja w DNA. Wcześniejsze teorie ewolucji gdy budowały możliwe drzewa przodków dla różnych gatunków opierały dziedziczność na podobieństwie zwierząt. Np. łatwo sobie wyobrazić, że konie, żyrafy, psy i koty miały wspólnego przodka. Wszystkie te zwierzęta są ssakami, mają po cztery nogi i poruszają się w dość podobny sposób. Jednak odkrycia genów sprawiły, że zaczęto badać różnice pomiędzy gatunkami i wtedy okazało się, że ssaki morskie są bardziej podobne genowo do innych ssaków lądowych. Te odkrycia doprowadziły do przebudowy istniejących drzew genealogicznych gatunków. Innymi słowy powstały kolejne teorie ewolucyjne.
Na koniec kilka podpowiedzi jak dyskutować w kwestii ewolucji. Gdy ktoś broni teorii ewolucji, a ty ją atakujesz, to najpierw zapytaj w którą teorię ewolucji wierzy twój oponent. Konkretnie zapytaj, czy wierzy w wolne zmiany czy szybkie oraz czy drzewo genealogiczne opiera na podobieństwie budowy zwierząt czy raczej na podobieństwie genowym. Gdybyś jednak bronił teorii ewolucji to też zacznij od tego i zastanów się, której teorii będziesz bronić. Jest to ważne, bo np. kreacjonista może się powołać na wykopaliska i brak szkieletów przodków żyrafy. Jeżeli jednak ty bronisz tej teorii ewolucji opierającej się na szybkich mutacjach to taki argument będzie nietrafiony. Gdyby ktoś atakował te zmiany w teorii ewolucji, bo przecież teoria ewolucji podlegała ewolucji czyli zmianom. Większość teorii naukowych podlegała zmianom i w większości wypadków zmiany te prowadziły do lepszych teorii.
Oczywiście nie wyczerpałem tematu. Tym odcinkiem chciałem po prostu wskazać, że przed dyskusją dobrze jest się zapoznać z aktualną wiedzą. Niestety wiele osób dyskutuje nie ma pojęcia o współczesnych teoriach ewolucyjnych. Winna jest edukacja, która naucza dalej tej jednej teorii darwinowskiej nie wspominając o tym, że wielu ewolucjonistów poszło w zupełnie inne kierunki. To samo dotyczy drzewa genealogicznego gatunków. W szkołach pokazuje się te stare drzewa i nie mówi o tych współczesnych opartych np. na podobieństwie genowym.
10 - Odwołanie do kija
2023-01-29 11:23:19
Argument odwołujący się do kija (łac. Argumentum ad baculum) Argument odwołujący się do przemocy lub do zastosowania jakichś konsekwencji jeżeli druga strona się nie podda. Jak zwykle przy argumentowaniu są trzy strony. Co możemy zrobić? Jakie są negatywne konsekwencje?
Argument odwołujący się do kija (łac. Argumentum ad baculum)
Argument odwołujący się do przemocy lub do zastosowania jakichś konsekwencji jeżeli druga strona się nie podda. Jak zwykle przy argumentowaniu są trzy strony. Co możemy zrobić? Jakie są negatywne konsekwencje?
Argument odwołujący się do przemocy lub do zastosowania jakichś konsekwencji jeżeli druga strona się nie podda. Jak zwykle przy argumentowaniu są trzy strony. Co możemy zrobić? Jakie są negatywne konsekwencje?
09 - Wpływ
2023-01-08 11:37:16
Dziś chciałbym się krótko zastanowić nad podejmowanymi przez nas decyzjami. Te rozważania zahaczą trochę temat wolnej woli. Jak przykład chciałbym podać podkasterów, do których się zaliczam. Zauważono, że podkasterzy tworzą materiały, które ich odbiorcy chcą słuchać i/lub oglądać. Jeżeli np. podkaster polityczny nagra kilka audycji i jedna z nich będzie miała np. 100 razy więcej odsłuchań niż inne audycje to odbierze to jako feedback od użytkowników. Łatwo chyba przewidzieć, że taki podkaster nagra więcej audycji na temat, który ma tak wielką słuchalność/oglądalność. Czy jest w tym coś złego? Okazuje się, że niektórzy podkasterzy zaczęli robić rzeczy, które były przeciwne ich własnym poglądom. Np. jeden youtuber zmienił dietę, bo jego widzowie najchętniej oglądali progamy, w których jadł niezdrowe rzeczy. Inni podkasterzy się zradykalizowali w swoich poglądach politycznych. Oni mieli jakieś poglądy, ale ponieważ ludzie najchętniej oglądali te programy, w których np. ostro atakowali stronę przeciwną to zaczęli nagrywać najwięcej właśnie takich programów. I tutaj zachodzi pytanie: czy oni naprawdę zmienili swoje poglądy? Być może ci ludzie dalej mają swój pogląd na zdrową dietę lub mają dość umiarkowane poglądy polityczne, ponieważ jednak ludzie słuchają/oglądają najlepiej takie radykalne audycje to oni tworzą takie dla swojej publiczności. Innymi słowy można by ich oskarżyć o hipokryzję, bo mają jakiś pogląd, ale prezentują zupełnie inny, bo taki się sprzedaje. Kiedy przychodzą takie krytyczne myśli o innych nasuwa się pytanie, a co ze mną? Ja sam nagrywam kilka podkastów. Ja jednak zarabiam jako programista, tak więc nagrywam je dla przyjemności. Dostaję pewne wpływy z reklam, ale to nie pokrywa nawet kosztów serwera na podkasty czy strony do podkastu “Historia wg Dzieci”. Mogę więc chyba powiedzieć, że czynniki ekonomiczne nie mają na mnie dużego wpływu. Zauważyłem jednak, że także ja zwracam uwagę na to czego najchętniej słuchają moi słuchacze i nagrywam podobne audycje. Mam np. podkast “Historia dla Dorosłych”. Nagrałem tam odcinek o Elżbiecie Granowskiej, która była trzecią żoną Jagiełły. Jest to taka dość mało znana postać historyczna, ale była dla mnie ciekawa. Okazało się, że jest to odcinek, który był słuchany setki razy więcej niż inne moje odcinki. Nagrywam też podkast “Historie Biblijne”. Omawiam tam różne postacie z Biblii pod kątem historii. Nagrałem jeden z odcinków, w którym zebrałem wszystkie żony króla Dawida. I to właśnie ten odcinek jest najchętniej słuchany w tym podkaście. Jaki to miało wpływ na mnie? Zinterpretowałem to w ten sposób, że moi słuchacze lubią historie o kobietach. Nagrywam więc ich teraz więcej. Trudno mi jednak powiedzieć, że nagrywam ich więcej niż zrobiłbym gdybym nie wiedział, że są tak popularne. Wydaje mi się, że ta słuchalność ma na mnie mały wpływ, ale być może się mylę. Na koniec chciałbym wrócić do szerszego spojrzenia na ten temat. Dlaczego my podejmujemy pewne decyzje w życiu, np. co do wyboru zawodu. Być może jest tak, że ktoś nas za coś pochwalił, np. dobrze zrobiony obiad. Ta pochwała skłoniła nas do częstrzego przygotowywania posiłków, co przyniosło kolejne pochwały. W taki sposób ktoś mógł wybrać karierę kucharza. Być może dwóch chłopców weszło na boisko i rzuciło piłkę do kosza. Jeden z nich miał szczęście i jego piłka wpadła do kosza. Można sobie wyobrazić, że ten, któremu to się nie udało uzna się za łamagę, a ten drugi za wrodzony talent. Czy więc my wszyscy nie jesteśmy trochę jak ci podkasterzy, który pod wpływem słuchaczy zaczynają robić to co inni chwalą? W tym oczywiście nie musi być nic złego? Słyszałem, że aktor Robin Williams miał matkę, która nie zwracała na niego uwagi. Jest to pewnie bardzo bolesne dla dziecka. Robin zauważył jednak, że może zyskać uwagę matki gdy ją rozśmieszy. Tak więc zaczął robić i już od małego wygłupiał się. Jego talent, który rozpoczął się od próby zwrócenia uwagi matki mogliśmy oglądać później w jego filmach. Pozostaje jednak pytanie czy Robin Williams był szczęśliwy? Czy szczęśliwe było dziecko, które musiało się wygłupiać przed matką aby zyskać jej uwagę? To samo dotyczy nas. Warto robić rzeczy, za które jesteśmy chwaleni i które przyczyniają się do dobrobytu także ludzi z naszego otoczenia. Trzeba się jednak zastanowić czy ten wpływ jest dobry.
Dziś chciałbym się krótko zastanowić nad podejmowanymi przez nas decyzjami. Te rozważania zahaczą trochę temat wolnej woli. Jak przykład chciałbym podać podkasterów, do których się zaliczam. Zauważono, że podkasterzy tworzą materiały, które ich odbiorcy chcą słuchać i/lub oglądać. Jeżeli np. podkaster polityczny nagra kilka audycji i jedna z nich będzie miała np. 100 razy więcej odsłuchań niż inne audycje to odbierze to jako feedback od użytkowników. Łatwo chyba przewidzieć, że taki podkaster nagra więcej audycji na temat, który ma tak wielką słuchalność/oglądalność. Czy jest w tym coś złego?
Okazuje się, że niektórzy podkasterzy zaczęli robić rzeczy, które były przeciwne ich własnym poglądom. Np. jeden youtuber zmienił dietę, bo jego widzowie najchętniej oglądali progamy, w których jadł niezdrowe rzeczy. Inni podkasterzy się zradykalizowali w swoich poglądach politycznych. Oni mieli jakieś poglądy, ale ponieważ ludzie najchętniej oglądali te programy, w których np. ostro atakowali stronę przeciwną to zaczęli nagrywać najwięcej właśnie takich programów. I tutaj zachodzi pytanie: czy oni naprawdę zmienili swoje poglądy?
Być może ci ludzie dalej mają swój pogląd na zdrową dietę lub mają dość umiarkowane poglądy polityczne, ponieważ jednak ludzie słuchają/oglądają najlepiej takie radykalne audycje to oni tworzą takie dla swojej publiczności. Innymi słowy można by ich oskarżyć o hipokryzję, bo mają jakiś pogląd, ale prezentują zupełnie inny, bo taki się sprzedaje. Kiedy przychodzą takie krytyczne myśli o innych nasuwa się pytanie, a co ze mną?
Ja sam nagrywam kilka podkastów. Ja jednak zarabiam jako programista, tak więc nagrywam je dla przyjemności. Dostaję pewne wpływy z reklam, ale to nie pokrywa nawet kosztów serwera na podkasty czy strony do podkastu “Historia wg Dzieci”. Mogę więc chyba powiedzieć, że czynniki ekonomiczne nie mają na mnie dużego wpływu. Zauważyłem jednak, że także ja zwracam uwagę na to czego najchętniej słuchają moi słuchacze i nagrywam podobne audycje.
Mam np. podkast “Historia dla Dorosłych”. Nagrałem tam odcinek o Elżbiecie Granowskiej, która była trzecią żoną Jagiełły. Jest to taka dość mało znana postać historyczna, ale była dla mnie ciekawa. Okazało się, że jest to odcinek, który był słuchany setki razy więcej niż inne moje odcinki. Nagrywam też podkast “Historie Biblijne”. Omawiam tam różne postacie z Biblii pod kątem historii. Nagrałem jeden z odcinków, w którym zebrałem wszystkie żony króla Dawida. I to właśnie ten odcinek jest najchętniej słuchany w tym podkaście. Jaki to miało wpływ na mnie?
Zinterpretowałem to w ten sposób, że moi słuchacze lubią historie o kobietach. Nagrywam więc ich teraz więcej. Trudno mi jednak powiedzieć, że nagrywam ich więcej niż zrobiłbym gdybym nie wiedział, że są tak popularne. Wydaje mi się, że ta słuchalność ma na mnie mały wpływ, ale być może się mylę.
Na koniec chciałbym wrócić do szerszego spojrzenia na ten temat. Dlaczego my podejmujemy pewne decyzje w życiu, np. co do wyboru zawodu. Być może jest tak, że ktoś nas za coś pochwalił, np. dobrze zrobiony obiad. Ta pochwała skłoniła nas do częstrzego przygotowywania posiłków, co przyniosło kolejne pochwały. W taki sposób ktoś mógł wybrać karierę kucharza. Być może dwóch chłopców weszło na boisko i rzuciło piłkę do kosza. Jeden z nich miał szczęście i jego piłka wpadła do kosza. Można sobie wyobrazić, że ten, któremu to się nie udało uzna się za łamagę, a ten drugi za wrodzony talent. Czy więc my wszyscy nie jesteśmy trochę jak ci podkasterzy, który pod wpływem słuchaczy zaczynają robić to co inni chwalą? W tym oczywiście nie musi być nic złego?
Słyszałem, że aktor Robin Williams miał matkę, która nie zwracała na niego uwagi. Jest to pewnie bardzo bolesne dla dziecka. Robin zauważył jednak, że może zyskać uwagę matki gdy ją rozśmieszy. Tak więc zaczął robić i już od małego wygłupiał się. Jego talent, który rozpoczął się od próby zwrócenia uwagi matki mogliśmy oglądać później w jego filmach. Pozostaje jednak pytanie czy Robin Williams był szczęśliwy? Czy szczęśliwe było dziecko, które musiało się wygłupiać przed matką aby zyskać jej uwagę? To samo dotyczy nas. Warto robić rzeczy, za które jesteśmy chwaleni i które przyczyniają się do dobrobytu także ludzi z naszego otoczenia. Trzeba się jednak zastanowić czy ten wpływ jest dobry.
Okazuje się, że niektórzy podkasterzy zaczęli robić rzeczy, które były przeciwne ich własnym poglądom. Np. jeden youtuber zmienił dietę, bo jego widzowie najchętniej oglądali progamy, w których jadł niezdrowe rzeczy. Inni podkasterzy się zradykalizowali w swoich poglądach politycznych. Oni mieli jakieś poglądy, ale ponieważ ludzie najchętniej oglądali te programy, w których np. ostro atakowali stronę przeciwną to zaczęli nagrywać najwięcej właśnie takich programów. I tutaj zachodzi pytanie: czy oni naprawdę zmienili swoje poglądy?
Być może ci ludzie dalej mają swój pogląd na zdrową dietę lub mają dość umiarkowane poglądy polityczne, ponieważ jednak ludzie słuchają/oglądają najlepiej takie radykalne audycje to oni tworzą takie dla swojej publiczności. Innymi słowy można by ich oskarżyć o hipokryzję, bo mają jakiś pogląd, ale prezentują zupełnie inny, bo taki się sprzedaje. Kiedy przychodzą takie krytyczne myśli o innych nasuwa się pytanie, a co ze mną?
Ja sam nagrywam kilka podkastów. Ja jednak zarabiam jako programista, tak więc nagrywam je dla przyjemności. Dostaję pewne wpływy z reklam, ale to nie pokrywa nawet kosztów serwera na podkasty czy strony do podkastu “Historia wg Dzieci”. Mogę więc chyba powiedzieć, że czynniki ekonomiczne nie mają na mnie dużego wpływu. Zauważyłem jednak, że także ja zwracam uwagę na to czego najchętniej słuchają moi słuchacze i nagrywam podobne audycje.
Mam np. podkast “Historia dla Dorosłych”. Nagrałem tam odcinek o Elżbiecie Granowskiej, która była trzecią żoną Jagiełły. Jest to taka dość mało znana postać historyczna, ale była dla mnie ciekawa. Okazało się, że jest to odcinek, który był słuchany setki razy więcej niż inne moje odcinki. Nagrywam też podkast “Historie Biblijne”. Omawiam tam różne postacie z Biblii pod kątem historii. Nagrałem jeden z odcinków, w którym zebrałem wszystkie żony króla Dawida. I to właśnie ten odcinek jest najchętniej słuchany w tym podkaście. Jaki to miało wpływ na mnie?
Zinterpretowałem to w ten sposób, że moi słuchacze lubią historie o kobietach. Nagrywam więc ich teraz więcej. Trudno mi jednak powiedzieć, że nagrywam ich więcej niż zrobiłbym gdybym nie wiedział, że są tak popularne. Wydaje mi się, że ta słuchalność ma na mnie mały wpływ, ale być może się mylę.
Na koniec chciałbym wrócić do szerszego spojrzenia na ten temat. Dlaczego my podejmujemy pewne decyzje w życiu, np. co do wyboru zawodu. Być może jest tak, że ktoś nas za coś pochwalił, np. dobrze zrobiony obiad. Ta pochwała skłoniła nas do częstrzego przygotowywania posiłków, co przyniosło kolejne pochwały. W taki sposób ktoś mógł wybrać karierę kucharza. Być może dwóch chłopców weszło na boisko i rzuciło piłkę do kosza. Jeden z nich miał szczęście i jego piłka wpadła do kosza. Można sobie wyobrazić, że ten, któremu to się nie udało uzna się za łamagę, a ten drugi za wrodzony talent. Czy więc my wszyscy nie jesteśmy trochę jak ci podkasterzy, który pod wpływem słuchaczy zaczynają robić to co inni chwalą? W tym oczywiście nie musi być nic złego?
Słyszałem, że aktor Robin Williams miał matkę, która nie zwracała na niego uwagi. Jest to pewnie bardzo bolesne dla dziecka. Robin zauważył jednak, że może zyskać uwagę matki gdy ją rozśmieszy. Tak więc zaczął robić i już od małego wygłupiał się. Jego talent, który rozpoczął się od próby zwrócenia uwagi matki mogliśmy oglądać później w jego filmach. Pozostaje jednak pytanie czy Robin Williams był szczęśliwy? Czy szczęśliwe było dziecko, które musiało się wygłupiać przed matką aby zyskać jej uwagę? To samo dotyczy nas. Warto robić rzeczy, za które jesteśmy chwaleni i które przyczyniają się do dobrobytu także ludzi z naszego otoczenia. Trzeba się jednak zastanowić czy ten wpływ jest dobry.