Rozmowy Rzeczpospolitej

Słowa, które mają wpływ. Komentarze, które wiele tłumaczą.Codziennie w studiu „Rzeczpospolitej” goszczą najważniejsi politycy, ekonomiści, przedsiębiorcy i znawcy prawa.Słuchaj, aby wiedzieć i rozumieć więcej.
Wiadomości
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930313233343536373839404142434445464748495051525354555657585960616263646566676869707172737475767778798081828384858687888990919293949596979899100101102103104105106107108109110111112113114115116117118119120121122123124125126127128129130131132133134135136137138139140141142143144145146147148149150151152153154155156157158159160161162163164165166167168169170171172173174175176177178179180181182183184185186187188189190191192193194195196197198199200201202203204205206207208209210211212213214215216217218219220221222223224225226227228229230231232233234
Dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. wizerunku
2024-08-23 10:59:25
- Rafał Trzaskowski całkiem sprawnie poradził sobie wizerunkowo z kryzysem po załamaniu pogodowym w Warszawie - zauważył dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. marketingu politycznego. Jak dodał, politycy PiS nie rozumieją, że dobrze lub źle wypada się na czyimś tle. Im bardziej oni nasilają atak, tym lepiej postrzegana jest spokojna reakcja prezydenta Warszawy. Ekspert pytany był także o zbliżające się wybory prezydenckie i procedury wyłaniania kandydatów poszczególnych partii.
- To stara zasada, jeśli chodzi o budowanie wizerunku. Nie chodzi o to, czy wizerunek jest dobry czy zły, tylko czy jest pożądany, czy niepożądany – zauważył dr Mirosław Oczkoś w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem. - Nic w działaniu prezydenta Trzaskowskiego nie zdarzyło się takiego, co byłoby poza normą. Zrobił to, co należało zrobić, a reszta się rozmywa, rozpłynęła się jak woda, co wsiąkła – mówił. dr Oczkoś.
Pytany o rozpoczynający się Campus Polska, dr Mirosław Oczkoś zauważył, że w jego opinii „cała ta inicjatywa powstała między innymi po to, by wspierać środowisko Rafała Trzaskowskiego” i byłoby błędem, gdyby prezydent Warszawy nie wykorzystał tego wydarzenia w ewentualnej kampanii wyborczej w wyborach prezydenckich. - Ekipa młodych ludzi, którzy w tym uczestniczy to ewidentne wsparcie. Nie wiem, czy wszyscy (uczestnicy) są już wyborcami, ale jakaś część z nich dorosła już - zauważa dr Oczkoś.
- Może nie jest to wielka „wyrzutnia”, ale lekkie „działo samobieżne”, przydatne w kampanii wyborczej. Jeśli ktoś stawia zarzut Trzaskowskiemu, to znaczy, że nie rozumie o co chodzi. W normalnych demokracjach takie rzeczy się dzieją i to było dziwne, że do tej pory nic takiego się nie działo – uważa ekspert.
Pytany o to, czy Rafał Trzaskowski jest pewnym kandydatem Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich, dr Oczkoś zauważył, że w polityce nic nie jest pewne, „nigdy się nie mówi nigdy i nigdy się nie mówi zawsze”. Zwrócił uwagę na to, że „jedno zdanie z ostatniej wypowiedzi Donalda Tuska jest bardzo interesujące”. Donald Tusk, jak zwrócił uwagę dr Oczkoś, mówił o „kandydatach” w liczbie mnogiej. - Czyli albo w Platformie zarzucono pomysł wewnętrznych wyborów, albo jest tak, że mimo wszystko ciągle Donald Tusk usiłuje utrzymać na takiej „smyczy”, „więzi politycznej” Rafała Trzaskowskiego, by nie był pewny, że to właśnie on zostanie kandydatem – uważa specjalista ds. marketingu politycznego.
Pytany o inny scenariusz, według którego Donald Tusk mógłby zostać kandydatem na prezydenta, a kandydatem na premiera – Radosław Sikorski, dr Mirosław Oczkoś odrzekł, że musiałby być powód, by Donald Tusk chciał wystartować w wyborach prezydenckich. - Co musiałoby się zadziać? Sondaże musiałyby pokazać, najdalej w grudniu, że Donald Tusk ma jakieś szanse. Na razie pokazują, że ma mniejsze szanse niż Rafał Trzaskowski. Tusk musiałby wystartować jako kandydat wszystkich czterech ugrupowań, które są w koalicji rządowej. Wtedy to miałoby jakiś sens polityczny – mówił. Dodał, że wtedy propozycja na wejście do rządu w roli premiera, byłaby raczej skierowana w stronę Rafała Trzaskowskiego.
Dr Mirosław Oczkoś zauważył, że Radosław Sikorski sam zgłosił się, że chętnie wystartuje w prawyborach. - Jestem sobie w stanie to wyobrazić, że premierem zostaje Radosław Sikorski. Ma na to „papiery”, jest jednym z nielicznych polityków „wagi ciężkiej” również poza Polską, ma do tego świetną żonę, choć w Polsce żony premierów nie są eksponowane – zauważył. - Jeśli puszczamy sobie wodze fantazji, taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy – powiedział. Dodał, że Sikorski ma pomysły, jest znany w świecie, ma wyraziste poglądy. Ale - jak dodał - „liderowanie” próbuje cały czas trzymać Rafał Trzaskowski.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Joanna Mucha, wiceminister edukacji
2024-08-22 14:54:13
Polska 2050 przygotowuje się do nowego sezonu politycznego. - Najważniejszą kwestią jest dla nas kwestia składki zdrowotnej – mówiła wiceministra edukacji Joanna Mucha. – Chcemy, żeby została wyeliminowana składka od środków trwałych, żebyśmy nie musieli płacić składki zdrowotnej, sprzedając samochód firmowy - dodała. Opowiedziała również, jak będzie wyglądać zmiana, która obejmie przebywające w Polsce ukraińskie dzieci obowiązkiem szkolnym.
Jak wyjaśniła, propozycje Polski 2050 mają dotyczyć również mikroprzedsiębiorców, którzy są obciążeni bardzo wysoką składką zdrowotną. – Na tej grupie bardzo nam zależy, żeby urealnić ich składkę zdrowotną, doprowadzić ją do rozsądnego poziomu – przekonywała w rozmowie z Joanną Ćwiek-Świdecką.
- Ta rozmowa cały czas się toczy. Z naszej strony uczestniczą w nich Ryszard Petru i posłanka Ewa Wiśniewska. Naszym priorytetem jest odciążenie mikroprzedsiębiorców. – Jakie to konkretnie będą grupy i jakie konkretnie wartości, tu musimy wesprzeć się aparatem ministerstwa finansów, bo to, co nie zostanie zebrane ze składki zdrowotnej, musi być uzupełnione z budżetu państwa. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której środków finansowych na zdrowie będzie mniej. Zdajemy sobie sprawę, że to kwestia kilku miliardów złotych. Na taką skalę tej zmiany jest zgoda ze strony ministerstwa finansów.
Jestem głęboko przekonana, to moje osobiste przekonanie, że składka zdrowotna powinna być płacona wyraźnie progresywnie, czyli ten, kto zarabia więcej, powinien więcej płacić.
Pytana o porozumienie z resortem finansów i z koalicjantami – i sprzeciw Lewicy – Joanna Mucha odpowiedziała, że deklaracja ze strony ministra finansów jest jednoznaczna, że środki na składkę zdrowotną zostaną uzupełnione z budżetu państwa.
Jak mówiła wiceministra edukacji w resorcie najważniejszą kwestią jest objęcie od 1 września obowiązkiem edukacyjnym wszystkich dzieci z Ukrainy, które mieszkają w Polsce. -Trzeba będzie monitorować ten proces, wspierać samorządy, nauczycieli, dyrektorów, zaoferować wszelką pomoc dla uczniów polskich i ukraińskich – mówiła.
Jak dodała wiceministra Mucha, powołała zespół, „który będzie na bieżąco oceniał cały proces wprowadzania dzieci ukraińskich do polskiej szkoły”.
Wyjaśniła też, że ukraińskie dzieci, które trafią do polskich szkół będą się uczyły po polsku, według polskiego programu nauczania. - Tu nastąpił w przestrzeni publicznej jakiś dramatyczny fake news, który trzeba zdementować. Będą uczyły się tego samego, czego uczą się polskie dzieci – mówiła, pytana o wypowiedzi wicemarszałka Piotra Zgorzelskiego z PSL. - Wypowiedzi pana marszałka Zgorzelskiego uważam za nieoparte na prawdzie - dodała.
Piotr Zgorzelski stwierdził, że widzi zagrożenie w pakiecie edukacyjnym dla Ukraińców. Mówił o tym, że "nie może być zgody”, aby w programach nauczania ”były treści, które budują tożsamość młodych Ukraińców w oparciu o ideologię banderowską”.
- Pan marszałek Zgorzelski po prostu się myli – przekonywała wiceministra edukacji Joanna Mucha. Jak dodała, w Polsce przez dwa i pół roku uczniowie z Ukrainy "uczyli się w ukraińskim systemie online, albo de facto w ogóle się nie uczyli lub uczyli się w szkołach ukraińskich”. - Przez te dwa lata nikt z tej krzyczącej prawicy nie zainteresował się tym, czego uczniowie ukraińscy uczą się w systemie online. W momencie, kiedy kończy się proces nauczania według ukraińskiego systemu, oni rozpętują jakąś histerię - stwierdziła.
Jak dodała, "jeśli ktoś próbuje twierdzić, że ukraińskie nauczanie to jest Bandera, to jest niemądry”. - Zejdźmy na poziom merytorycznej rozmowy – napominała gościni Joanny Ćwiek-Śwideckiej. - Każde dziecko ma prawo do to tego, żeby pielęgnować swoja tożsamość. - powiedziała.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Grzegorz Walijewski, synoptyk IMGW-PIB
2024-08-21 14:20:54
Zdaniem gościa Joanny Ćwik-Śwideckiej, „w ostatnim czasie mieliśmy bardzo specyficzną sytuację nad Polską”.
- Zwrotnikowe powietrze, dość wilgotne, ale jednocześnie bardzo ciepłe, zaczęło być wypychane przez powietrze polarnomorskie, zdecydowanie chłodniejsze, ale jednocześnie bardziej suche – tłumaczył Grzegorz Walijewski. - Na styku dwóch różnych mas powietrza doszło do pojawienia się frontu atmosferycznego. Już w poniedziałek bardzo intensywne opady deszczu były obserwowane na Dolnym Śląsku i na Lubelszczyźnie. We wtorek, 20 sierpnia, ten front przemieścił się do centrum. W stolicy spadło ponad 120 litrów wody na metr kwadratowy. To są ogromne ilości wody, bo norma dla sierpnia dla Warszawy wynosi 60 litrów wody na metr kwadratowy – powiedział.
Jak dodał Grzegorz Walijewski, tym razem w ciągu jednej doby spadło aż 120 litrów wody, a zatem norma miesięczna została w ciągu jednej doby przekroczona aż o 200 procent. Jak dodał Walijewski, analizował opady również w interwałach godzinowych. - W ciągu trzech pierwszych godzin na miasto spadło już 60 litrów na metr kwadratowy. To są ogromne ilości, które powodują, że miasto nie poradzi sobie z takim opadem – mówił.
Grzegorz Walijewski zwrócił uwagę na to, że opady trafiły na Warszawę, a więc obszar silnie zurbanizowany, zabudowany, zabetonowany. - Musiało dojść do takich problemów jak podtopienia – stwierdził. Jego zdaniem, nawet gdyby w Warszawie było mniej betonu i więcej zieleni, więcej powierzchni przepuszczalnych, sytuacja byłaby tylko „delikatnie złagodzona”, bo wyschnięta w ciągu poprzednich ciepłych dni ziemia nie przyjęłaby szybko takich ilości wody. Zastrzegł, że sytuacja nigdy dotąd nie była spotykana w Warszawie. - Można byłoby wręcz powiedzieć, że to była ulewa stulecia dla Warszawy – powiedział.
Walijewski przypomniał, że kanalizacja w Warszawie była projektowana kilkadziesiąt lub nawet kilkaset lat temu. – Wtedy nie spodziewano się aż tak intensywnych, krótkotrwałych opadów deszczu i na taki opad nie ma mocnych – mówił.
Jak powiedział synoptyk, takie sytuacje, nie tylko w Warszawie, ale również w innych dużych miastach, mogą powtarzać się coraz częściej. – Ważne jest, by wszyscy mieszkańcy Polski nie ignorowali ostrzeżeń, wydawanych przez IMGW. Jeżeli ktoś mieszka na terenie blisko rzeki i wie, że ta rzeka szybko reaguje na intensywne opady deszczu, to musi się przygotować. Albo jeśli mieszka na obszarze, gdzie przy intensywnym deszczu zalewana jest jego piwnica lub garaż, to powinien przygotować worki z piaskiem lub motopompę. Po pierwsze świadomość, a po drugie nieignorowanie ostrzeżeń - napomniał.
Zaznaczył, że IMGW publikuje ostrzeżenia dla poszczególnych powiatów. - Pamiętajmy, że burze są niekiedy bardzo lokalnym zjawiskiem. Nie potrafimy jeszcze prognozować z dokładnością na przykład do jednego kilometra – zauważył synoptyk. Wspomniał, że synoptycy często dostają informacje, że niekiedy dostają wiadomości, że prognozy się nie sprawdziły, mimo ich ostrzeżeń. - Pamiętajmy, że dosłownie pięć, dziesięć kilometrów dalej mogło dojść do ogromnej tragedii, ktoś mógł stracić dach. Te burze są bardzo lokalne – zastrzegł.
Grzegorz Walijewski stwierdził, że w Polsce zarówno susze jak i powodzie „były, są i będą”. - To jest cecha naszego klimatu, ale ten klimat bardzo się zmienia. W ostatnich 70 latach średnia temperatura dla Polski wzrosła aż o 2,1 stopnia Celsjusza. To implikuje problem z opadami. Te opady jeszcze 30 lat temu występowały częściej. O ile teraz sumy opadów są na podobnym poziomie, to liczba dni z opadami jest zdecydowanie mniejsza – zauważył. - Jeśli są opady, to bardziej intensywne – zaznaczył.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Dr Paweł Grzesiowski, główny inspektor sanitarny
2024-08-20 12:13:14
Jedna z naszych baz wskazuje, że codziennie zgłaszanych jest około pięciu tysięcy zachorowań na COVID-19. Możemy to spokojnie przemnożyć razy dziesięć lub piętnaście, bo to będą realne dane na temat zachorowań. Sytuacja jest trudna, ale precyzyjnych statystyk nie posiadamy - powiedział dr Paweł Grzesiowski, główny inspektor sanitarny.
Gościem programu Jacka Nizinkiewicza był dr Paweł Grzesiowski, główny inspektor sanitarny. Podczas rozmowy ekspert zapytany został między innymi, czy COVID-19 wrócił – od jakiegoś czasu zaobserwować można bowiem wzrost zachorowań. - Tak, jesteśmy w tej chwili w trakcie kolejnej fali COVID-19. Ona zaczęła się mniej więcej pod koniec czerwca i stopniowo narasta. Mamy potwierdzenie z sześciu różnych systemów o tym, że wirusa jest więcej – że jest więcej zachorowań i więcej testów. W niektórych dniach powyżej 50 proc. wykonanych testów jest dodatnich, więc mamy wyraźny wzrost zachorowań - stwierdził Grzesiowski.
Jaki jest poziom zagrożenia? - Należy pamiętać o tym, że wirus cały czas mutuje – wytwarza coraz to nowe warianty i one przełamują naszą odporność, tę poszczepienną i tę, która wytworzyła się po przechorowaniu. Oczywiście, osoba zaszczepiona przynajmniej trzema dawkami zwykle choruje lżej, ale należy pamiętać też o tym, że ogólne zalecenie jest takie, żeby mniej więcej raz na sześć miesięcy przyjmować nową dawkę szczepionki - powiedział główny inspektor sanitarny. - Teraz kończy się okres możliwości podania szczepionki wytworzonej jeszcze na tej poprzedniej fali. Do końca sierpnia szczepionki są ważne, a potem będziemy mieli przerwę, dlatego, że nowe szczepionki są dopiero rejestrowane przez Europejską Agencję Leków. Realnie będziemy mieli szansę na szczepienia dopiero około października tego roku - dodał ekspert.
- Jeżeli mamy falę zachorowań, to czekanie jest ryzykowne. Ktoś należący do grupy ryzyka powinien szczepić się teraz – tym, co jest. Bo ta szczepionka – mimo że jest utworzona podczas poprzedniej fali – i na nowy wariant redukuje ryzyko powikłań i śmierci. Osoby zaszczepione – nawet szczepionką z poprzedniego sezonu – nie umierają. Po to są właśnie te zalecenia, żeby osoby w grupie ryzyka się szczepiły i nie czekały na nową szczepionkę - zaznaczył dr Paweł Grzesiowski.
Jak przyznał ekspert, obecnie „nie ma rzetelnej statystyki dotyczącej zachorowań”. - Możemy tylko tworzyć pewnego rodzaju scenariusze oparte o dane pośrednie. Z jednej z naszych baz danych wynika, że w tej chwili zgłaszanych jest codziennie od półtora do dwóch tysięcy zachorowań. Według innej bazy jest to około pięciu tysięcy zachorowań. Możemy to spokojnie przemnożyć razy dziesięć czy piętnaście, bo to będą realne dane na temat zachorowań. Widzimy, że ilość wirusa w ściekach jest wyższa niż na początku tego roku, kiedy mieliśmy jeszcze falę poprzednią. To pokazuje, że zachorowań jest więcej. Sytuacja jest trudna, ale precyzyjnych statystyk nie posiadamy - zaznaczył Grzesiowski.
inspektor sanitarny pytany był także o małpią ospę (mpox). Niedawno bowiem została ona określona przez WHO mianem "zagrożenia dla zdrowia publicznego w skali globalnej".
- Ten problem jest zupełnie inny. O ile COVID-19 mamy w Polsce i tych zachorowań jest dużo, o tyle mpox jest problemem przyszłym, który może nas dotyczyć, jeśli zaniedbamy przygotowanie i profilaktykę - powiedział dr Paweł Grzesiowski. - Jesteśmy jeszcze na etapie, kiedy głównym rezerwuarem mpox jest Afryka. Natomiast ten wariant wirusa mpox, który występuje w tej chwili, jest bardziej zakaźny niż ten sprzed dwóch lat. Właśnie dlatego WHO ogłosiła po raz drugi stan zagrożenia zdrowia publicznego. Ten wirus przenosi się przez zwykły dotyk w najbliższym otoczeniu - dodał.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska
2024-08-19 10:34:46
- Robimy wszystko, i na ten moment nam się to udaje, by ograniczyć skalę oddziaływania złotej algi w zbiorniku Dzierżno, by nie przedostała się ona do Odry i nie popłynęła dalej w Polskę - powiedziała Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska, pytana o katastrofę ekologiczną w Dzierżnie Dużym. Przyznała, że zakwit alg to efekt spuszczanych w tamtym rejonie wód poprzemysłowych.
Minister klimatu powiedziała, że w rzece Kłodnicy, która prowadzi wody ze zbiornika Dzierżno do Odry, prowadzony jest eksperyment z użyciem nadtlenku wodoru. - Nadtlenek wodoru, jak się okazuje po kilku dniach, neutralizuje algę w 95 procentach w dzień, do 99 proc. w nocy – powiedziała gościni Jacka Nizinkiewicza. - Dzięki temu eksperymentowi alga nie trafia ze zbiornika Dzierżno do Odry – powiedziała. Nadtlenek wodoru, zwany również wodą utlenioną, to nieorganiczny związek chemiczny, w którym dwóm atomom wodoru towarzyszą dwa atomy tlenu.
Minister przyznała, że stosowanie nadtlenku wodoru pod nazwą perhydrol to „absolutnie jest sposób działania incydentalnego, punktowego”. - On też nie w każdej sytuacji będzie skuteczny. Przez kolejne dni prognozy są niekorzystne dla tego typu zjawisk – stwierdziła Paulina Hennig-Kloska. - Mamy wysokie temperatury, wysokie nasłonecznienie, niski poziom opadów, przeciągającą się suszę - wyliczała. - Ta sytuacja przy niskim poziomie wód sprzyja rozwojowi złotej algi. Nie możemy wykluczyć, że gdzieś jeszcze jakieś ognisko nie wystąpi – zastrzegła.
- Tu sytuację mamy pod kontrolą. Alga nie rozprzestrzenia się poza zbiornik Dzierżno i kawałek Kanału Gliwickiego i rzeki Kłodnicy – powiedziała minister, pytana o dozowanie nadtlenku wodoru do rzeki Kłodnica, zasilającej zbiornik Dzierżno. Jak dodała, „ten eksperyment będzie prowadzony tak długo jak to będzie zasadne i bezpieczne”. - Wszystko, co robimy, musi być bezpieczne dla środowiska – powiedziała minister. - Na ten moment panujemy nad sytuacją. Alga nie rozprzestrzenia się poza zbiornik Dzierżno i kawałek Kanału Gliwickiego i rzeki Kłodnicy – poinformowała.
Pytana o to, czy podobny eksperyment nie był prowadzony już w przeszłości, za poprzednich rządów, przy krytyce obecnie rządzącej ekipy, minister przyznała, że tak było, ale „na niewielką skalę, przy zaniku algi i ciężko było z niego wyciągnąć wnioski”. - Nie był nigdy prowadzony w taki sposób, który dałby rzeczywisty obraz oddziaływania – stwierdziła.
Jej zdaniem „ta metoda rozbijania złotej algi sprawdza się na wodach płynących, gdzie nie ma szerokiego koryta i odpowiednio rześki nurt”. W zbiornikach stojących, takich jak zbiornik Dzierżno – jak zaznaczyła gościni Jacka Nizinkiewicza – prowadzony jest drugi eksperyment. - Zobaczymy na ile ten drugi sposób będzie do zastosowania na większą skalę dla wód stojących – zaznaczyła minister. - Czekam na ocenę efektów tego eksperymentu przez stronę naukową - powiedziała, informując o spotkaniu przedstawicieli kilku resortów i służb środowiskowych.
Minister powiedziała, że „kluczowe jest wybudowanie na tym terenie instalacji odsalającej”. - We wrześniu Ministerstwo Przemysłu ma przedstawić wstępny plan, co zamierza z tym zrobić - powiedziała. Pytana o to, czy można w jakiś sposób zablokować przedostawanie się zasolonej wody do rzek, minister odpowiedziała, że instalacje odsalające ”to nie są tanie rzeczy, to są inwestycje rządu miliarda, półtora miliarda złotych„, ale ”trwają rozmowy z KGHM, które spuszcza zasolone wody do Odry na dalszym odcinku”, ”rozmawiamy z Ministerstwem Przemysłu, które reprezentuje kopalnie i z przedstawicielami tych zakładów”.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Paulina Matysiak, posłanka Nowej Lewicy
2024-08-15 10:45:09
– Do debaty o CPK wrócimy pewnie po wakacjach. Temat nie umiera. Trwa zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem ustawy „tak dla CPK” — zadeklarowała Paulina Matysiak, posłanka zawieszona w prawach członka klubu Lewicy w związku ze wspólnym wystąpieniem z Marcinem Horałą (PiS) i zapowiedzią powołania ruchu społecznego „Tak dla rozwoju”.
O plan stowarzyszenia „Tak dla rozwoju” Paulina Matysiak była pytana przez Michała Kolankę. – Ono jest cały czas w procesie rejestracji. Czekamy na decyzję sądu o zarejestrowaniu stowarzyszenia – mówiła. – To nam nie przeszkadza w działaniu, bo wspieramy stowarzyszenie „Tak dla CPK” w zbiórce podpisów, która trwa do połowy września – dodała.
– Mam poczucie, że to stowarzyszenie wzbudza wciąż dużo emocji. Już nie tak wielkich, jak pod koniec czerwca, ale konsekwencje związane z założeniem tego stowarzyszenia, rozpoczęciem tego projektu, cały czas mnie dotykają. Zarówno w strukturach partii Razem jak i w strukturach klubu Lewicy jestem zawieszona. Zawieszenie w klubie trwa mniej więcej do końca września i trudno rozstrzygać, co dalej – mówiła posłanka Matysiak.
Jak dodała, wydaje jej się prawdopodobne, że zawieszenie będzie trwało. – Nie mam kontaktu z kolegami i koleżankami, co w tej sprawie może się wydarzyć. Cierpliwie czekam na wrzesień i rozstrzygnięcia klubowe. Odwoływałam się od decyzji o zawieszeniu w klubie, odwołanie nie zostało przez kolegów przyjęte pozytywnie. Podtrzymano to zawieszenie – relacjonowała posłanka Matysiak.
– Stoję na stanowisku, że nie zrobiłam niczego niewłaściwego, nie zrobiłam nic złego. Wiele osób pracuje w różnego rodzaju stowarzyszeniach z osobami o innych poglądach, z innych ugrupowań. Wydaje mi się, ze to zawieszenie to zbyt duży krok, zbyt duża „kara” dla mnie – mówiła.
W czerwcu posłanka Lewicy Paulina Matysiak i poseł PiS Marcin Horała wspólnie zainicjowali powołanie ruchu społecznego „Tak dla rozwoju”, który ma się skupić na wsparciu rozwoju inwestycji w CPK, elektrowni jądrowych i polskiej armii.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Miłosz Motyka, wiceminister klimatu i środowiska
2024-08-15 10:36:16
Ofensywę legislacyjną rządu w dziedzinie energetyki zapowiada Miłosz Motyka, wiceminister klimatu i środowiska. Jak mówił chodzi o to, by fotowoltaika mogła się opłacać, o odblokowanie potencjału energetyki wiatrowej na lądzie i o realizację programu atomowego.
Miłosz Motyka mówił, że w Polsce, za kilka lat powstać ma elektrownia jądrowa, która — jak dodał - „jest absolutnie niezbędna”. Pytany o to, ile będzie takich elektrowni wiceminister odpowiedział, że w programie jądrowym są wskazane dwie lokalizacje tego typu obiektów, a dziś wskazana jest jedna lokalizacja. - Niewykluczone, że będzie ich więcej — powiedział. Wiceminister dodał, że sam jest entuzjastą tego niskoemisyjnego, taniego i stabilnego źródła energii.
Kolejny obszar, którym zajmuje się obecny rząd, są ceny energii. Trwają analizy cen na rynku energii i możliwości przedłużenia wsparcia dla odbiorców. Chodzi o możliwość zamrażania cen energii, cen maksymalnych, wsparcia dla jednostek samorządu terytorialnego i szpitali. - Niestety w Polsce zapóźnioną mamy transformację energetyczną - powiedział wiceminister w rozmowie z Michałem Kolanką.
Motyka dodał, że nad dalszym zamrożeniem cen energii toczy się w rządzie dyskusja. - Jesteśmy zwolennikami tego, by utrzymać to wsparcie — powiedział wiceminister Motyka, wskazując, że sytuacja na rynku energii jest obecnie bardzo niestabilna.
Wiceminister zwrócił uwagę, że Prawo i Sprawiedliwość miało dużo czasu na to, by przygotować odpowiednie projekty i zagwarantować finansowanie. - Do grudnia nie przygotowali żadnej ustawy i nie zapisali na ten cel ani złotówki w budżecie, który Mateusz Morawiecki miał przygotowany już we wrześniu — powiedział Miłosz Motyka. - To pokazuje, że Prawo i Sprawiedliwość było na to kompletnie nieprzygotowane — dodał.
Miłosz Motyka powiedział również, w odpowiedzi na pytanie o to, czy zakończono już etap „odgruzowania” po czasie rządów PiS, że niezwykle istotne jest to, że „zakończył się etap 'badziewia' legislacyjnego”. - Wszystkie projekty energetyczne, które dotychczas rząd albo partia (PiS - red.) przygotowywały, to były projekty poselskie, były to projekty pisane na kolanie, zmieniane na ostatnim etapie procesu legislacyjnego na którejś z komisji poprawką, napisaną pod wpływem telefonu i uzgodnień telefonicznych — stwierdził wiceminister Motyka.
- Teraz mamy rzetelny proces legislacyjny, dlatego też trwa przez dobrych kilka miesięcy, aby wysłuchać wszystkich interesariuszy, strony społecznej i samorządów tak, by na jesieni te wszystkie niezwykle ważne ustawy trafiły do parlamentu. Ta poważna legislacja, która przez lata będzie poważnie traktowana, zaczęła się za naszych rządów — stwierdził wiceminister klimatu i środowiska. Zauważył też, że te kwestie „dotyczą wszystkich Polaków i kosztują nas bardzo dużo”.
Jak mówił wiceminister, „oprócz budowy stabilnego systemu energetycznego, który gwarantuje czyste powietrze i tani prąd, dochodzi kwestia wsparcia polskiego przemysłu”. - W to dziś bardzo mocno inwestujemy. Kolejne miesiące to nowelizacja ustawy związanej z modernizacją programu obszarowego, ustawa, która będzie gwarantowała wyższą pozycję polskich firm — mówił. Dodał, że „będzie bardzo dobrze przygotowana, bo dziś w Rządowym Centrum Legislacji urzędnicy zajmują się legislacją, a nie tym, czym zajmowali się dotychczas, czyli kampanią wyborczą swoich szefów”.
W odpowiedzi na pytanie o proces transformacji energetycznej i odchodzenie od węgla wiceminister odpowiedział, że rząd ma harmonogram, którego się trzyma. - Mamy umowę społeczną, która jest realizowana. W ramach Komisji Trójstronnej, wspólnie z organizacjami związkowymi i pracodawcami, nieustannie rozmawiamy o kwestiach związanych z węglem kamiennym i brunatnym — stwierdził Miłosz Motyka.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, wiceminister ds. UE
2024-08-13 11:29:42
- Jest ogromne zainteresowanie polską prezydencją w Unii Europejskiej, bo jeśli będzie nią kierował Donald Tusk, to na pewno weźmie na tapet jakiś ważny projekt - mówiła Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, wiceminister ds. UE. Pytana była m.in. o przygotowania do polskiej prezydencji oraz o to, czy opóźnienie, związane z nieudaną próbą powołania rządu Mateusza Morawieckiego, którego desygnował prezydent Andrzej Duda, miało wpływ na te przygotowania.
- Prace są już na finiszu — mówiła wiceministra Sobkowiak-Czarnecka. - Wiele rzeczy jest już gotowych, ustalonych. Chociaż obejmujemy prezydencję w Radzie Unii Europejskiej 1 stycznia (2025 roku), to już od grudnia zaczynają się różne wydarzenia wyprzedzające. W grudniu będzie na przykład prezentacja logo prezydencji, na które wiem, że mnóstwo osób czeka. Będziemy pokazywać upominki, ale też odbędzie się w Warszawie pierwsze spotkanie moich odpowiedników, ministrów, zajmujących się prezydencjami w poszczególnych krajach. Będziemy rozmawiać o priorytetach polskiej prezydencji. Mojemu zespołowi i mi zostało tylko trzy miesiące na przygotowania; to jest ostateczne polerowanie projektu — powiedziała.
Pytana o opóźnienie, związane z próbą sformowania przez Mateusza Morawieckiego rządu po wyborach parlamentarnych, rozmówczyni Michała Kolanki odpowiedziała, że „na pewno wyzwanie było większe”. – Kiedy zaczęłam od spotkań z przedstawicielami innych prezydencji, wszyscy pokazywali taką oś czasu i mówili, że przygotowania do prezydencji warto zacząć trzy lata wcześniej. My mieliśmy 11 miesięcy. Było to ogromne wyzwanie, by przygotować się w krótszym czasie — stwierdziła.
Pytana o współpracę z prezydencją węgierską, która jest krytykowana między innymi w związku z wyjazdami Viktora Orbána do takich krajów jak Rosja czy Chiny, Magdalena Sobkowiak-Czarnecka powiedziała, że część krajów, w tym Polska, „nieco obniżyła rangę” współpracy z Węgrami.
Sobkowiak-Czarnecka zwróciła uwagę, że jesteśmy krajem, który będzie sprawował prezydencję „w nowym cyklu instytucjonalnym”. – Będzie nowa Komisja Europejska, jest już nowy Parlament UE, będzie nowy szef Rady Europejskiej. Nowa Komisja będzie chciała położyć wiele projektów na stole. Część aktów legislacyjnych to te, które pozostały po poprzednich prezydencjach i nie zostały przeprowadzone, ale czekamy też na nowe projekty Komisji Europejskiej. Na pewno tę prezydencję projektuje się nieco inaczej niż takie „regularne” prezydencje — zauważyła.
W odpowiedzi na pytanie Michała Kolanki o to, czy polską prezydencję „będzie widać” w przestrzeni publicznej, rozmówczyni odpowiedziała, że tak będzie z pewnością. – Spotkania najwyższego szczebla będą odbywały się tylko w Warszawie, ale to nie znaczy, że w całym kraju nie będą odbywały się wydarzenia prezydencyjne. W całej Polsce odbędzie się około 300 spotkań podczas prezydencji, od najwyższego szczebla czyli spotkań ministrów, ale też będzie na przykład program kulturalny, w którym będzie mógł wziąć udział każdy Polak.
Wiceministra mówiła też o promocji Polski na arenie międzynarodowej. – Przyjedzie ponad 40 tysięcy gości. Pokażemy wszystko, co mamy najlepsze w wymiarze turystycznym. Drugi wymiar to ten gospodarczy, który ma pokazać Polskę jako kraj z dobrym klimatem dla inwestycji. Poprzedni rząd sprawił, że wielu inwestorów rezygnowało z inwestycji w Polsce przez niestabilność prawną, o czym mówiła w swoich raportach również Komisja Europejska – mówiła wicemminister Sobkowiak-Czarnecka.
- Moją ambicją jest też pokazanie Polski jako drużyny, która dobrze negocjuje, dobrze prowadzi rozmowy, bo taki jest cel prezydencji. My mamy być neutralni, ale doprowadzać do kompromisów, by prace wewnątrz Unii szły do przodu – powiedziała Magdalena Sobkowiak-Czarnecka.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Krzysztof Bosak, wicemarszałek Sejmu
2024-08-12 10:42:31
Krzysztof Bosak nie wyklucza, że Donald Tusk będzie kandydatem Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich, ponieważ może chcieć zrewanżować się za porażkę z Lechem Kaczyńskim. We wtorek Bosak ma ogłosić decyzję w sprawie swojej kandydatury.
Krzysztof Bosak zapowiedział, że we wtorek ogłosi swoją decyzję w sprawie możliwości startu w wyborach prezydenckich.
Wicemarszałek Sejmu jest przekonany, że nie dojdzie do sytuacji, by dwóch polityków Konfederacji startowało w wyborach prezydenckich. Jak wskazał Jacek Nizinkiewicz, do takiej sytuacji mogłoby dojść, gdyby np. Sławomir Mentzen zdecydował się na prowadzenie kampanii mimo porażki w prawyborach.
- Jesteśmy poważnymi i dojrzałymi politykami, którzy rozmawiają ze sobą i ustalają strategię działania. Samo rozważanie takiego scenariusza jest zupełnie niepotrzebne i nikt w Konfederacji tego nie rozważa — odpowiedział Bosak.
Pytany o możliwość startu Grzegorza Brauna, poseł Konfederacji odpowiedział, że każdy w partii, kto spełnia kryteria konstytucyjne, ma prawo rozważać swoją kandydaturę. - Pomiędzy rozważaniem a decyzją o wystawieniu kogoś jest bardzo duża różnica. Rozważamy najróżniejsze scenariusze, bo nie wiemy jeszcze, co zrobi konkurencja, kogo wystawi PiS, PSL, Polska 2050, KO i Lewica. Mamy same niewiadome i w tym kontekście musimy podejmować decyzje i będziemy to robić - mówił.
Pozostając w temacie wyborów prezydenckich, Bosak został zapytany, kto, w jego ocenie, będzie kandydatem Koalicji Obywatelskiej — Donald Tusk czy Rafał Trzaskowski.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Jan Maria Jackowski, były senator
2024-08-08 13:00:54
Wielokrotnie wieszczono koniec Jarosława Kaczyńskiego, a później się okazywało, że odnosił on coraz większe sukcesy polityczne - powiedział w rozmowie z Michałem Kolanką były senator PiS Jan Maria Jackowski. Ocenił, że powrót tematu podniesienia wieku emerytalnego to dla Prawa i Sprawiedliwości szansa.
- Byłbym ostrożny w ferowaniu wyroków, że PiS już nie ma szans i jest na straconej pozycji - oświadczył Jan Maria Jackowski, były poseł i były bezpartyjny senator, do lutego 2022 r. członek klubu Prawa i Sprawiedliwości. - Oczywiście jest problem, że nie dokonano rzetelnych rozliczeń po przegranej kampanii wyborczej - dodał zaznaczając, że mówi o przegranej, ponieważ PiS nie był w stanie utworzyć rządu.
Według Jackowskiego, w Prawie i Sprawiedliwości jest poczucie, że prezes partii Jarosław Kaczyński "nie ma już takiej sprawczości, jak miał, gdy PiS był u władzy". - W obecnej sytuacji zaczynają się dyskusje - tym bardziej, że po wyborach PiS miał parę wpadek politycznych - czy rzeczywiście lider tej formacji jest nieomylny, czy nie popełnia błędów, czy jest tak genialnym strategiem, jak jego akolici go przedstawiają, czy jest po prostu sprawnym politykiem, który zręcznie przez trzydzieści parę lat utrzymuje się w pierwszej lidze - stwierdził w rozmowie z Michałem Kolanką były senator.
Jan Maria Jackowski zaznaczył przy tym, że przez większość swego udziału w "dużej, ogólnokrajowej polityce" Jarosław Kaczyński stał na "wydawałoby się straconych pozycjach" - był w opozycji, przegrywał kolejne wybory. - I za każdym razem wieszczono, że to jest koniec Jarosława Kaczyńskiego, a później się okazywało, że odnosił on coraz większe sukcesy polityczne - podkreślił Jackowski. Przekonywał, że w PiS jest kryzys przywództwa. - Wielu działaczy zdaje sobie sprawę, że prezes to już nie jest ten prezes, który był 10 lat temu - z różnych powodów - dodał.
Rozmówca Michała Kolanki zgodził się, że - ponieważ poparcie dla PiS utrzymuje się na poziomie ok. 30 proc. - jest baza poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. - Ta baza jest, tym bardziej, że "koalicja 15 października" robi ewidentne błędy - powiedział.
"Jeśli nic nie zrobimy, przyszłe emerytury będą znacznie niższe (prognoza ZUS to nawet 23 proc. ostatniej pensji)" - oświadczyła w mediach społecznościowych minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (Polska 2050), odnosząc się do swych słów na temat wieku emerytalnego.
Wiceprzewodnicząca partii Szymona Hołowni nie wykluczyła, że wiek emerytalny w Polsce będzie musiał zostać podniesiony. - Piętnaście lat temu na jedną osobę w wieku emerytalnym pracowały cztery osoby, teraz to są niespełna trzy, w 2050 roku to będą mniej niż dwie. To są twarde dane - oświadczyła na antenie Polsat News.
Jan Maria Jackowski uznał słowa minister funduszy za błąd. - Wypowiedź pani minister Pełczyńskiej-Nałęcz o tym, że w przyszłości trzeba rozważyć podniesienie wieku emerytalnego jest takim potwierdzeniem: widzicie, Platforma mówiła, że już nie będzie taka zła, jak była w tym okresie, jak pamiętamy (...), ale widzicie, wyszło szydło z worka, widzimy, że są plany podwyższenia wieku emerytalnego - Polacy, będziecie pracować do śmierci - skomentował.
- Takie hasła i dyskusja na ten temat pojawiają się w mediach społecznościowych. Ta jedna wypowiedź to jeden z elementów dopuszczenia tlenu dla utrzymywania wysokiego poparcia Prawa i Sprawiedliwości - ocenił. Powiedział, że Donald Tusk, który - w jego ocenie - jest "zręcznym, doświadczonym i bardzo inteligentnym politykiem" - zdaje sobie sprawę, że trudno rządzić, gdy "każdy minister ma swojego komisarza politycznego w postaci wiceministra z sąsiedniej partii", a zaplecze polityczne rządu tworzy kilkanaście politycznych podmiotów.
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.
Pokazujemy po 10 odcinków na stronie. Skocz do strony:
123456789101112131415161718192021222324252627282930313233343536373839404142434445464748495051525354555657585960616263646566676869707172737475767778798081828384858687888990919293949596979899100101102103104105106107108109110111112113114115116117118119120121122123124125126127128129130131132133134135136137138139140141142143144145146147148149150151152153154155156157158159160161162163164165166167168169170171172173174175176177178179180181182183184185186187188189190191192193194195196197198199200201202203204205206207208209210211212213214215216217218219220221222223224225226227228229230231232233234