Szymon Barabach. Tratatata.

Nazywam się Szymon Barabach.
I pisuję teksty dla dzieci.
Jestem autorem książek "Rymosmaki czyli co się gdzie je na świecie" (Wyd. Dwie siostry) i "Leksykon strachów domowych" (wyd. Zielona Sowa).
Posłuchaj bajeczek, bajdurzeń, bajek, historyjek i opowiastek, które dla Ciebie mam.

Zapraszam Cię na moją stronę https://www.tratatata.pl

Ważna informacja! Logo podcastu ("facet z trąbą") zaprojektował mój ukochany syn Jeremi. Teraz to wielki chłopak, ale gdy malował logo, miał 7 lub 8 lat.


Odcinki od najnowszych:

Wierszyk o niczym
2021-12-11 16:48:52

Wierszyk o niczym Dziś Was, Kochani, zaskoczę, I będę szczery, najszczerszy: Doprawdy, nie wiem o czym, Ułożyć dla Was wierszyk. I choć tematów, jak słyszę, Jest tyle, że nikt nie zliczy, Ja dzisiaj chyba napiszę, Wierszyk po prostu… o niczym. A jak się tak zastanowię, To przecież świetny jest temat, By zacząć układać w głowie, Wierszyk, którego nie ma. Moment, z tego wynika, Tak mi się wydawało, Że miało nie być wierszyka, A jest go już całkiem niemało. Lecz sami dobrze to wiecie, Że choć brzmią tu rymy, aż miło, Wierszyk o niczym jest przecież, Więc jakby go w sumie nie było. Zaraz, co ja wyprawiam? Miało nie być wierszyka, A słowo znowu się zjawia, I wierszyk ciągle nie znika! O teraz kolejne słowa! Pchają się tutaj radośnie, Nowa linijka gotowa, I wierszyk rośnie i rośnie! O proszę! I znowu zdanie! A w nim literek bez liku. Zaraz coś złego się stanie! Kończ się już wreszcie, wierszyku! Złość mnie zaczyna brać dzika, I opadają mi ręce, Wierszyk o niczym miał znikać, A jest go więcej i więcej! Stop! Słowa kończcie już brykać! Znad klawiatury dłonie, Zabieram. Koniec wierszyka! Koniec wierszyka!! Koniec!!! Ech, ile się biedny człowiek, Namęczy, nawścieka, naćwiczy, Żeby nie mając nic w głowie, Tak opowiadać o niczym…
Wierszyk o niczym

Dziś Was, Kochani, zaskoczę,
I będę szczery, najszczerszy:
Doprawdy, nie wiem o czym,
Ułożyć dla Was wierszyk.
I choć tematów, jak słyszę,
Jest tyle, że nikt nie zliczy,
Ja dzisiaj chyba napiszę,
Wierszyk po prostu… o niczym.
A jak się tak zastanowię,
To przecież świetny jest temat,
By zacząć układać w głowie,
Wierszyk, którego nie ma.
Moment, z tego wynika,
Tak mi się wydawało,
Że miało nie być wierszyka,
A jest go już całkiem niemało.
Lecz sami dobrze to wiecie,
Że choć brzmią tu rymy, aż miło,
Wierszyk o niczym jest przecież,
Więc jakby go w sumie nie było.
Zaraz, co ja wyprawiam?
Miało nie być wierszyka,
A słowo znowu się zjawia,
I wierszyk ciągle nie znika!
O teraz kolejne słowa!
Pchają się tutaj radośnie,
Nowa linijka gotowa,
I wierszyk rośnie i rośnie!
O proszę! I znowu zdanie!
A w nim literek bez liku.
Zaraz coś złego się stanie!
Kończ się już wreszcie, wierszyku!
Złość mnie zaczyna brać dzika,
I opadają mi ręce,
Wierszyk o niczym miał znikać,
A jest go więcej i więcej!
Stop! Słowa kończcie już brykać!
Znad klawiatury dłonie,
Zabieram. Koniec wierszyka!
Koniec wierszyka!! Koniec!!!

Ech, ile się biedny człowiek,
Namęczy, nawścieka, naćwiczy,
Żeby nie mając nic w głowie,
Tak opowiadać o niczym…

Dlaczego Mikołaj ma brodę?
2021-12-04 14:44:44

Dlaczego Mikołaj ma brodę? Rodzice, malutkie dzieci, Ciotki już całkiem niemłode, Pytają na całym świecie: Dlaczego Mikołaj ma brodę? A gdy się tak zastanowię, Mogę nawet Wam przysiąc, Że tych powodów mam w głowie, Mnóstwo, może i z tysiąc! Pierwszy powód jest taki, Że późną nocą, gdy święty Mikołaj odwiedza dzieciaki, W brodzie chowa prezenty. Gdy wszystkim zimno doskwiera, On nie marznie na chłodzie I swetra nie musi sweter ubierać - Chowa się w ciepłej brodzie! A jak do okna się wspina, Bo ktoś mieszka w domu, na górze, Zamiast używać drabiny, Po brodzie mknie jak po sznurze. Gdy rozda już wszystkie prezenty, Teraz Was pewnie zaskoczę, Tańczy i uśmiechnięty, Plecie na brodzie warkocze. Potem je bierze do ręki, Rozciąga jak tylko da się, Śpiewa bluesowe piosenki, I gra niczym na kontrabasie. Lecz najważniejszy z powodów, Przynajmniej tak mi się zdaje, To taki, że nosi brodę, Bo przecież jest Mikołajem. To koniec tej opowiastki. Gwiazdek błyszczy już zgraja. Więc zerkam w niebo, na gwiazdki, I czekam na Mikołaja…
Dlaczego Mikołaj ma brodę?

Rodzice, malutkie dzieci,
Ciotki już całkiem niemłode,
Pytają na całym świecie:
Dlaczego Mikołaj ma brodę?
A gdy się tak zastanowię,
Mogę nawet Wam przysiąc,
Że tych powodów mam w głowie,
Mnóstwo, może i z tysiąc!
Pierwszy powód jest taki,
Że późną nocą, gdy święty
Mikołaj odwiedza dzieciaki,
W brodzie chowa prezenty.
Gdy wszystkim zimno doskwiera,
On nie marznie na chłodzie
I swetra nie musi sweter ubierać -
Chowa się w ciepłej brodzie!
A jak do okna się wspina,
Bo ktoś mieszka w domu, na górze,
Zamiast używać drabiny,
Po brodzie mknie jak po sznurze.
Gdy rozda już wszystkie prezenty,
Teraz Was pewnie zaskoczę,
Tańczy i uśmiechnięty,
Plecie na brodzie warkocze.
Potem je bierze do ręki,
Rozciąga jak tylko da się,
Śpiewa bluesowe piosenki,
I gra niczym na kontrabasie.
Lecz najważniejszy z powodów,
Przynajmniej tak mi się zdaje,
To taki, że nosi brodę,
Bo przecież jest Mikołajem.
To koniec tej opowiastki.
Gwiazdek błyszczy już zgraja.
Więc zerkam w niebo, na gwiazdki,
I czekam na Mikołaja…

Jerzy Marudny
2021-11-27 18:52:46

Jerzy Marudny Za oknem poranek był cudny, Gdy zbudził się Jerzy Marudny. Nazwisko Marudny w spadku, Dostał po tacie i dziadku, A oni, choć nikt w to nie wierzy, Też mieli na imię Jerzy. I Jerzy, jak tylko się zbudził, Od razu okropnie marudził. I nawet się nie wyczłapał, Z pościeli, a już tak sapał: Uff, mówiąc najbardziej szczerze, Nie wiem, dlaczego tu leżę. Lecz jaką poczuję zmianę, Jeżeli już z łóżka wstanę? Załóżmy, że nawet od biedy, Ubiorę się. No to co wtedy? Założę skarpety i spodnie, I mi nie będzie wygodnie, A już fatalnie w ogóle, Gdy jeszcze narzucę koszulę. Teraz za oknem jest ładnie, Ale na pewno deszcz spadnie, Więc po co się przebrać i jeszcze, Głowę zaprzątać deszczem. Deszcz, niewygodne ubranie, Co potem gorszego się stanie? Pośliznę się na podłodze, Nabiję guza na nodze, Grzywkę przygniotę drzwiami, Wywrócę regał z książkami, Wyleję gorącą zupę, Na nosie zawiążę supeł, Lampa mi zleci na głowę, I wielkie nieszczęście gotowe! I tak marudził bez końca. Za oknem już zaszło słońce, I z łóżka nie wstając Jerzy. Zasnął. I ciągle leży.
Jerzy Marudny

Za oknem poranek był cudny,
Gdy zbudził się Jerzy Marudny.
Nazwisko Marudny w spadku,
Dostał po tacie i dziadku,
A oni, choć nikt w to nie wierzy,
Też mieli na imię Jerzy.
I Jerzy, jak tylko się zbudził,
Od razu okropnie marudził.
I nawet się nie wyczłapał,
Z pościeli, a już tak sapał:
Uff, mówiąc najbardziej szczerze,
Nie wiem, dlaczego tu leżę.
Lecz jaką poczuję zmianę,
Jeżeli już z łóżka wstanę?
Załóżmy, że nawet od biedy,
Ubiorę się. No to co wtedy?
Założę skarpety i spodnie,
I mi nie będzie wygodnie,
A już fatalnie w ogóle,
Gdy jeszcze narzucę koszulę.
Teraz za oknem jest ładnie,
Ale na pewno deszcz spadnie,
Więc po co się przebrać i jeszcze,
Głowę zaprzątać deszczem.
Deszcz, niewygodne ubranie,
Co potem gorszego się stanie?
Pośliznę się na podłodze,
Nabiję guza na nodze,
Grzywkę przygniotę drzwiami,
Wywrócę regał z książkami,
Wyleję gorącą zupę,
Na nosie zawiążę supeł,
Lampa mi zleci na głowę,
I wielkie nieszczęście gotowe!
I tak marudził bez końca.
Za oknem już zaszło słońce,
I z łóżka nie wstając Jerzy.
Zasnął. I ciągle leży.

Jesienna pszczoła
2021-11-20 19:02:13

Jesienna pszczoła Zuzanna, pasiasta pszczoła, Jesienią jest w złym humorze, Bo więdną kwiatki, nie pachną zioła, I coraz chłodniej na dworze. Spotkała na łące Eryka, Pasikonika, który, Bez przerwy fikołki fika i bryka, I podskakuje do góry. I pyta: Drogi Eryku, Czy mi powiedzieć możesz, Czy możesz zdradzić, w czego wyniku, Jesteś wciąż w świetnym humorze? Eryk uśmiechnął się tylko na to, Do pszczoły Zuzanny woła: Jesień czy wiosna, zima czy lato, Rozejrzyj się dookoła! Sowa na sośnie! Tam kasztan rośnie, Wiewiórki gonią po drzewach, Kaczka nad rzeką kwacze radośnie, A czasem kos jeszcze śpiewa. Teraz jest jesień, więc, oczywiście, Tak już po prostu się dzieje, Że z drzew na trawnik zlatują liście, Gdy wiatr trochę mocniej zawieje. I takich liści leżą tysiące, To denerwować może, Lecz popatrz, pszczoło, jak błyszczą w słońcu, I są w niezwykłym kolorze. A nawet potem, gdy przyjdzie zima, I lód na jeziorach nie pęknie, Bo mróz na dworze wciąż będzie trzymał, To zrobi się jeszcze piękniej. Wszędzie dokoła cudownie biało, Gdy śnieg z góry, z chmury nam spadnie, A nawet gdyby nie napadało… To przecież też bardzo ładnie. Zuzanna słucha pasikonika, Myśląc: „No, niezła szkoła…”. I w jednej chwili zły humor znika, A pszczoła się staje wesoła! I życia nagle dostrzega blaski, Słoneczko mocno ją grzeje, I mówi sobie: mam śliczne paski! I śmieje się, śmieje i śmieje…
Jesienna pszczoła

Zuzanna, pasiasta pszczoła,
Jesienią jest w złym humorze,
Bo więdną kwiatki, nie pachną zioła,
I coraz chłodniej na dworze.
Spotkała na łące Eryka,
Pasikonika, który,
Bez przerwy fikołki fika i bryka,
I podskakuje do góry.
I pyta: Drogi Eryku,
Czy mi powiedzieć możesz,
Czy możesz zdradzić, w czego wyniku,
Jesteś wciąż w świetnym humorze?
Eryk uśmiechnął się tylko na to,
Do pszczoły Zuzanny woła:
Jesień czy wiosna, zima czy lato,
Rozejrzyj się dookoła!
Sowa na sośnie! Tam kasztan rośnie,
Wiewiórki gonią po drzewach,
Kaczka nad rzeką kwacze radośnie,
A czasem kos jeszcze śpiewa.
Teraz jest jesień, więc, oczywiście,
Tak już po prostu się dzieje,
Że z drzew na trawnik zlatują liście,
Gdy wiatr trochę mocniej zawieje.
I takich liści leżą tysiące,
To denerwować może,
Lecz popatrz, pszczoło, jak błyszczą w słońcu,
I są w niezwykłym kolorze.
A nawet potem, gdy przyjdzie zima,
I lód na jeziorach nie pęknie,
Bo mróz na dworze wciąż będzie trzymał,
To zrobi się jeszcze piękniej.
Wszędzie dokoła cudownie biało,
Gdy śnieg z góry, z chmury nam spadnie,
A nawet gdyby nie napadało…
To przecież też bardzo ładnie.
Zuzanna słucha pasikonika,
Myśląc: „No, niezła szkoła…”.
I w jednej chwili zły humor znika,
A pszczoła się staje wesoła!
I życia nagle dostrzega blaski,
Słoneczko mocno ją grzeje,
I mówi sobie: mam śliczne paski!
I śmieje się, śmieje i śmieje…

Ślimak Julian
2021-11-13 15:26:21

Ślimak Julian Ślimak Julian ma kuzyna, Co się przeniósł do Szczecina. I tam w poniedziałek z rana, List napisał do Juliana: Mój kuzynie, jeśli da się, Odwiedź mnie w najbliższym czasie. Julian, ślimak spod Oławy, Krzyknął tylko: nie ma sprawy! Wszyscy pewnie się ucieszą, Jak odbędę podróż pieszo! A że był to kawał drogi, Zjadł kanapkę, umył rogi, I wyruszył w poniedziałek. Nawet przeszedł już kawałek, Ale siły nie miał wcale. Westchnął: jutro pójdę dalej. Wtorek go zaskoczył deszczem, Wiatrem strasznym, burzą jeszcze, Więc ze względu na pogodę, Mruknął tylko: wyjdę w środę. W środę go bolała głowa, Więc się w swoim domku schował. W czwartek stwierdził, że początek, Tej podróży będzie w piątek. W piątek zaspał, a w sobotę, Całkiem stracił już ochotę. I w niedzielę jednym susem, Przebył drogę autobusem. Lecz gry dotarł do Szczecina, Tam nie było już kuzyna, Bo się przeprowadzić zdążył. Teraz ponoć mieszka w Łomży.
Ślimak Julian

Ślimak Julian ma kuzyna,
Co się przeniósł do Szczecina.
I tam w poniedziałek z rana,
List napisał do Juliana:
Mój kuzynie, jeśli da się,
Odwiedź mnie w najbliższym czasie.
Julian, ślimak spod Oławy,
Krzyknął tylko: nie ma sprawy!
Wszyscy pewnie się ucieszą,
Jak odbędę podróż pieszo!
A że był to kawał drogi,
Zjadł kanapkę, umył rogi,
I wyruszył w poniedziałek.
Nawet przeszedł już kawałek,
Ale siły nie miał wcale.
Westchnął: jutro pójdę dalej.
Wtorek go zaskoczył deszczem,
Wiatrem strasznym, burzą jeszcze,
Więc ze względu na pogodę,
Mruknął tylko: wyjdę w środę.
W środę go bolała głowa,
Więc się w swoim domku schował.
W czwartek stwierdził, że początek,
Tej podróży będzie w piątek.
W piątek zaspał, a w sobotę,
Całkiem stracił już ochotę.
I w niedzielę jednym susem,
Przebył drogę autobusem.
Lecz gry dotarł do Szczecina,
Tam nie było już kuzyna,
Bo się przeprowadzić zdążył.
Teraz ponoć mieszka w Łomży.

O czytaniu
2021-11-06 15:02:50

O czytaniu Pewna pani pana pyta: - Proszę pana, czy pan czyta? - Ach, cóż to jest za pytanie? Ja uwielbiam wprost czytanie! Czytam co dzień już od świtu, Czytam wszędzie, czy tam czy tu. Przede wszystkim czytam w domu, Zawsze kilka grubych tomów. Kiedy tylko z łóżka wstaję, Czytam siedemnaście bajek, Potem siadam do śniadania, Czytam trzy opowiadania. Żeby dobrze mi się jadło, Do obiadu mam czytadło, Do kolacji – romansidła, By kolacja mi nie zbrzydła. Oczywiście w międzyczasie, Czytam to, co czytać da się: Epopeje, podręczniki, Zbiory wierszy i słowniki. Czytam głośno i po cichu, Na balkonie i na strychu, Nawet w kuchni i łazience, Książkę mam bez przerwy w ręce. Czytam w parku i w tramwaju, Czytam w grudniu, w lutym, w maju, Kiedy pada i nie pada. Czytam nawet u sąsiada! Gdy już miasto nocą zaśnie, Czytam sobie piękne baśnie. Jeśli nie brakuje słońca, Czytam ciągle i bez końca! Na to pani znowu pyta: - A jak wszystko pan przeczyta? Tomy, książki, słowa, zdania, Nic nie będzie do czytania? - Proszę pani, mam już w planie, Co się właśnie wtedy stanie: Wszystkie książki, bez wyjątku, Zacznę czytać od początku!
O czytaniu

Pewna pani pana pyta:
- Proszę pana, czy pan czyta?
- Ach, cóż to jest za pytanie?
Ja uwielbiam wprost czytanie!
Czytam co dzień już od świtu,
Czytam wszędzie, czy tam czy tu.
Przede wszystkim czytam w domu,
Zawsze kilka grubych tomów.
Kiedy tylko z łóżka wstaję,
Czytam siedemnaście bajek,
Potem siadam do śniadania,
Czytam trzy opowiadania.
Żeby dobrze mi się jadło,
Do obiadu mam czytadło,
Do kolacji – romansidła,
By kolacja mi nie zbrzydła.
Oczywiście w międzyczasie,
Czytam to, co czytać da się:
Epopeje, podręczniki,
Zbiory wierszy i słowniki.
Czytam głośno i po cichu,
Na balkonie i na strychu,
Nawet w kuchni i łazience,
Książkę mam bez przerwy w ręce.
Czytam w parku i w tramwaju,
Czytam w grudniu, w lutym, w maju,
Kiedy pada i nie pada.
Czytam nawet u sąsiada!
Gdy już miasto nocą zaśnie,
Czytam sobie piękne baśnie.
Jeśli nie brakuje słońca,
Czytam ciągle i bez końca!
Na to pani znowu pyta:
- A jak wszystko pan przeczyta?
Tomy, książki, słowa, zdania,
Nic nie będzie do czytania?
- Proszę pani, mam już w planie,
Co się właśnie wtedy stanie:
Wszystkie książki, bez wyjątku,
Zacznę czytać od początku!

Strachy
2021-10-30 17:43:42

Strachy Niebo czarne jest jak smoła… Księżyc już dotyka dachów… Kręcę głową dookoła, Szukam bardzo strasznych strachów. Pierwszy strach miał się pod łóżkiem, Ukryć i uszami machać. Zerkam szybko pod poduszkę, I pod łóżko. Nie ma stracha! Drugi ponoć wielką paszczę, Ma i mieszka w mojej szafie, Zjada buty oraz płaszcze. Lecz go znaleźć nie potrafię. Trzeci strach okropnie skrzeczy, Spod sufitu patrząc srogo. Patrzy? Skrzeczy? Straszne rzeczy… Przecież nie ma tam nikogo! Więc dlaczego tak się boję? (Że się boję - nie ma wstydu) Przecież strachów w mym pokoju, Ani słychu, ani widu! Bo gdy strachu masz po pachy, Albo nawet aż po szyję, Że są w Twym pokoju strachy Że coś złego tu się kryje, Nic w kąciku się nie chowa, Nic nie idzie w Twoją stronę! Strachy siedzą w naszych głowach. Strachy strasznie wymyślone!
Strachy

Niebo czarne jest jak smoła…
Księżyc już dotyka dachów…
Kręcę głową dookoła,
Szukam bardzo strasznych strachów.
Pierwszy strach miał się pod łóżkiem,
Ukryć i uszami machać.
Zerkam szybko pod poduszkę,
I pod łóżko. Nie ma stracha!
Drugi ponoć wielką paszczę,
Ma i mieszka w mojej szafie,
Zjada buty oraz płaszcze.
Lecz go znaleźć nie potrafię.
Trzeci strach okropnie skrzeczy,
Spod sufitu patrząc srogo.
Patrzy? Skrzeczy? Straszne rzeczy…
Przecież nie ma tam nikogo!
Więc dlaczego tak się boję?
(Że się boję - nie ma wstydu)
Przecież strachów w mym pokoju,
Ani słychu, ani widu!
Bo gdy strachu masz po pachy,
Albo nawet aż po szyję,
Że są w Twym pokoju strachy
Że coś złego tu się kryje,
Nic w kąciku się nie chowa,
Nic nie idzie w Twoją stronę!
Strachy siedzą w naszych głowach.
Strachy strasznie wymyślone!

Ni Hao
2021-10-23 16:41:28

Ni Hao W Pekinie mieszka Panda, O pięknym imieniu Amanda. Amanda ma chiński skuter, Kolekcję sztucznych futer, Oraz czapeczkę białą, Ze złotym napisem Ni Hao. I właśnie w całym Pekinie, Panda Amanda słynie, Z tego, że jak dzikie zwierzę, Przez miasto gna na skuterze. Wiatr futro jej sztuczne rozwiewa, Gdy mija domy i drzewa, I tłumy zdziwionych osób. A dostrzec jej przy tym nie sposób. Bo goni jak groźna wichura, Jak wiatr, co szura gdzieś w górach. Jedyne co da się, to śmiało, Ujrzeć napis Ni Hao. Zobaczyć ktokolwiek może, Ni Hao w złotym kolorze. A takie prujące Ni Hao, To cudo jest jakich mało! We wszystkich gazetach Ni Hao, Tematem roku zostało. Pisano: Co się zdarzyło? Złote Ni Hao pandziło! To milion osób widziało, Jak śmiga złote Ni Hao! Policjant kiedyś chciał mandat, Dać jej, ale Amanda, Mignęła, aż zaszumiało. Tylko Ni Hao błyszczało. Więc jeśli będziesz w Pekinie, I złote Ni Hao cię minie, Nie krzycz: Ojeju! Nie wierzę! To panda na chińskim skuterze!
Ni Hao

W Pekinie mieszka Panda,
O pięknym imieniu Amanda.
Amanda ma chiński skuter,
Kolekcję sztucznych futer,
Oraz czapeczkę białą,
Ze złotym napisem Ni Hao.
I właśnie w całym Pekinie,
Panda Amanda słynie,
Z tego, że jak dzikie zwierzę,
Przez miasto gna na skuterze.
Wiatr futro jej sztuczne rozwiewa,
Gdy mija domy i drzewa,
I tłumy zdziwionych osób.
A dostrzec jej przy tym nie sposób.
Bo goni jak groźna wichura,
Jak wiatr, co szura gdzieś w górach.
Jedyne co da się, to śmiało,
Ujrzeć napis Ni Hao.
Zobaczyć ktokolwiek może,
Ni Hao w złotym kolorze.
A takie prujące Ni Hao,
To cudo jest jakich mało!
We wszystkich gazetach Ni Hao,
Tematem roku zostało.
Pisano: Co się zdarzyło?
Złote Ni Hao pandziło!
To milion osób widziało,
Jak śmiga złote Ni Hao!
Policjant kiedyś chciał mandat,
Dać jej, ale Amanda,
Mignęła, aż zaszumiało.
Tylko Ni Hao błyszczało.
Więc jeśli będziesz w Pekinie,
I złote Ni Hao cię minie,
Nie krzycz: Ojeju! Nie wierzę!
To panda na chińskim skuterze!

Gdybajka
2021-10-16 19:14:16

Gdybajka Gdyby wielkie wodospady, Były z mlecznej czekolady, Albo zamiast groźnej wody, Miały truskawkowe lody, Gdyby morsy oraz foki, Ćwiczyły taneczne kroki, A gdy kura im zagdacze, Razem by tańczyły czaczę, Gdyby wesolutkie krety, Plotły z tęczy bransolety, A czerwone muchomory, Przerabiały na wisiory, I gdyby na całym świecie, Podziwiano prace krecie, I chcąc przyjrzeć im się z bliska, Odwiedzano kretowiska, Gdyby w środku chłodnej nocy, Wszystkie dzieci tulił kocyk, Gdyby każdy, gdy już wstanie, Na talerzu miał śniadanie, Gdyby był bez przerwy miły, I miał na zabawę siły, Gdyby smutków było mało, Gdyby co dzień nam się chciało, Gdyby ciągle śmiał się człowiek, Toby stanął świat na głowie! Lecz tak pewnie się nie zdarzy, Ale zawsze trzeba marzyć!
Gdybajka

Gdyby wielkie wodospady,
Były z mlecznej czekolady,
Albo zamiast groźnej wody,
Miały truskawkowe lody,
Gdyby morsy oraz foki,
Ćwiczyły taneczne kroki,
A gdy kura im zagdacze,
Razem by tańczyły czaczę,
Gdyby wesolutkie krety,
Plotły z tęczy bransolety,
A czerwone muchomory,
Przerabiały na wisiory,
I gdyby na całym świecie,
Podziwiano prace krecie,
I chcąc przyjrzeć im się z bliska,
Odwiedzano kretowiska,
Gdyby w środku chłodnej nocy,
Wszystkie dzieci tulił kocyk,
Gdyby każdy, gdy już wstanie,
Na talerzu miał śniadanie,
Gdyby był bez przerwy miły,
I miał na zabawę siły,
Gdyby smutków było mało,
Gdyby co dzień nam się chciało,
Gdyby ciągle śmiał się człowiek,
Toby stanął świat na głowie!
Lecz tak pewnie się nie zdarzy,
Ale zawsze trzeba marzyć!

O smutnym deszczu
2021-10-09 14:48:27

O smutnym deszczu Gdy się na niebie ściskają chmury, Gdy deszcz zaczyna kropić nieśmiało, To zakładamy szybko kaptury, By na fryzury nam nie kapało. Deszcz leci z góry, a my na dole, Szukamy miejsca, w którym jest sucho, Albo bierzemy w dłoń parasole, Zanim nam zwilży nos albo ucho. A jeśli pada dzień, może dłużej, Siedzimy w domu. Tylko przez okno, Patrzymy czy są wielkie kałuże, Czy drogi mokną, czy drzewa mokną. Bo coś takiego z nami się dzieje, Coś tak dziwnego mieszka nam w głowach, Że kiedy pada to każdy wieje, Każdy przed deszczem szybko się chowa. Lecz czy ktoś w ogóle się zastanawia, Dlaczego w szyby deszcz głośno puka? Po co się u nas tak często zjawia? A może deszcz przyjaciół szuka? I kiedy siąpi, i kiedy leje, Siada na makach i na stokrotkach, To ma radosną, wielką nadzieję, Że wreszcie kogoś miłego spotka. A kiedy przed nim każdy ucieka, Gdy świat ma kolor jak szare płótno, Deszcz w swych kropelkach samotnie czeka, I jest mu bardzo deszczowo smutno. Więc, jak już lunie, bardzo was proszę: Załóżcie kurtkę, może coś jeszcze, Nogi wciśnijcie w miękkie kalosze, Prędko biegnijcie poznać się z deszczem!
O smutnym deszczu

Gdy się na niebie ściskają chmury,
Gdy deszcz zaczyna kropić nieśmiało,
To zakładamy szybko kaptury,
By na fryzury nam nie kapało.
Deszcz leci z góry, a my na dole,
Szukamy miejsca, w którym jest sucho,
Albo bierzemy w dłoń parasole,
Zanim nam zwilży nos albo ucho.
A jeśli pada dzień, może dłużej,
Siedzimy w domu. Tylko przez okno,
Patrzymy czy są wielkie kałuże,
Czy drogi mokną, czy drzewa mokną.
Bo coś takiego z nami się dzieje,
Coś tak dziwnego mieszka nam w głowach,
Że kiedy pada to każdy wieje,
Każdy przed deszczem szybko się chowa.
Lecz czy ktoś w ogóle się zastanawia,
Dlaczego w szyby deszcz głośno puka?
Po co się u nas tak często zjawia?
A może deszcz przyjaciół szuka?
I kiedy siąpi, i kiedy leje,
Siada na makach i na stokrotkach,
To ma radosną, wielką nadzieję,
Że wreszcie kogoś miłego spotka.
A kiedy przed nim każdy ucieka,
Gdy świat ma kolor jak szare płótno,
Deszcz w swych kropelkach samotnie czeka,
I jest mu bardzo deszczowo smutno.
Więc, jak już lunie, bardzo was proszę:
Załóżcie kurtkę, może coś jeszcze,
Nogi wciśnijcie w miękkie kalosze,
Prędko biegnijcie poznać się z deszczem!

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie