Podkasty redakcji misyjne.pl

Podkasty dziennikarzy portalu misyjne.pl i "Misyjnych Dróg".


Odcinki od najnowszych:

Ks. prof. Waldemar Cisło (PKWP): w miejscach konfliktu Kościół staje się kuchnią, noclegownią i punktem pierwszej pomocy
2023-11-10 11:53:59

Nasza pomoc ma głównie wymiar pastoralny - wspieramy siostry zakonne, księży w ich pracy duszpasterskiej. Dzięki darczyńcom i zebranym pieniądzom kupujemy dla nich środki transportu, niezwykle ważne w krajach misyjnych. To samochody, ale też rowery, motocykle czy łodzie - mówi w rozmowie z Maciejem Kluczką ks. prof. Waldemar Cisło (dyrektor sekcji polskiej Papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie). W najbliższą niedzielę (12 listopada) - pod hasłem "To jest zawsze nasz dom" - obchodzić będziemy XV Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. W tym roku ten dzień skoncentrowany jest na Bliskim Wschodzie. - W naszej pracy staramy się chronić i poszerzać prawo chrześcijan do wyznawania swojej wiary, ale oczywiście równolegle docieramy z pomocą materialną - podkreśla ks. Waldemar Cisło. - W miejscach konfliktu Kościół staje się kuchnią, noclegownią, punktem pierwszej pomocy. Wiemy, że nie pomożemy wszystkim, ale wiemy też że świat staje się lepszy, gdy jest na nim o jedno dziecko płaczące mniej. Gdy uda się sprawić, że matka nie płacze z powodu braku pieniędzy na zakup leków dla dziecka - dodaje dyrektor PKWP w Polsce. W rozmowie poruszona została również trudna sytuacja chrześcijan w Ziemi Świętej, szczególnie po wybuchu konfliktu między Strefą Gazy a Izraelem. - Sytuacja chrześcijan w tym regionie świata zawsze była trudna, ale ostatnio jest szczególnie dramatyczna. Oni są między dwoma walcami. Z jednej strony są niemile widziani przez świat islamu, z drugiej strony jest świat żydowski, ze strony którego było ostatnio wiele ataków, m.in. na klasztory i kościoły - dodaje ks. prof. Cisło. Pomocą dla tamtejszych chrześcijan jest projekt PKWP "S.O.S. dla Ziemi Świętej". Ks. prof. Waldemar Cisło opowiada też o szczególnym darczyńcu, który na rzecz Libanu przekazał 2 mln złotych na zakup mąki. - Nie każdy z nas jest zamożny, by móc się dzielić, ale z jednej formy nie możemy się zwolnić. Każdy z nas może się modlić o pokój i to jest najważniejsze - podkreśla gość podkastu misyjne.pl. Dyrektor polskiej sekcji PKWP dodaje, że chrześcijanie z krajów, w których dochodzi do prześladowań oraz które zmagają się z trudną sytuacją materialną często powtarzają, że najważniejszy jest pokój. - Gdy jest pokój, to można skuteczniej zająć się innymi wyzwaniami - wyjaśnia ks. Cisło.

Nasza pomoc ma głównie wymiar pastoralny - wspieramy siostry zakonne, księży w ich pracy duszpasterskiej. Dzięki darczyńcom i zebranym pieniądzom kupujemy dla nich środki transportu, niezwykle ważne w krajach misyjnych. To samochody, ale też rowery, motocykle czy łodzie - mówi w rozmowie z Maciejem Kluczką ks. prof. Waldemar Cisło (dyrektor sekcji polskiej Papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie).


W najbliższą niedzielę (12 listopada) - pod hasłem "To jest zawsze nasz dom" - obchodzić będziemy XV Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. W tym roku ten dzień skoncentrowany jest na Bliskim Wschodzie.


- W naszej pracy staramy się chronić i poszerzać prawo chrześcijan do wyznawania swojej wiary, ale oczywiście równolegle docieramy z pomocą materialną - podkreśla ks. Waldemar Cisło. - W miejscach konfliktu Kościół staje się kuchnią, noclegownią, punktem pierwszej pomocy. Wiemy, że nie pomożemy wszystkim, ale wiemy też że świat staje się lepszy, gdy jest na nim o jedno dziecko płaczące mniej. Gdy uda się sprawić, że matka nie płacze z powodu braku pieniędzy na zakup leków dla dziecka - dodaje dyrektor PKWP w Polsce.


W rozmowie poruszona została również trudna sytuacja chrześcijan w Ziemi Świętej, szczególnie po wybuchu konfliktu między Strefą Gazy a Izraelem. - Sytuacja chrześcijan w tym regionie świata zawsze była trudna, ale ostatnio jest szczególnie dramatyczna. Oni są między dwoma walcami. Z jednej strony są niemile widziani przez świat islamu, z drugiej strony jest świat żydowski, ze strony którego było ostatnio wiele ataków, m.in. na klasztory i kościoły - dodaje ks. prof. Cisło. Pomocą dla tamtejszych chrześcijan jest projekt PKWP "S.O.S. dla Ziemi Świętej".


Ks. prof. Waldemar Cisło opowiada też o szczególnym darczyńcu, który na rzecz Libanu przekazał 2 mln złotych na zakup mąki. - Nie każdy z nas jest zamożny, by móc się dzielić, ale z jednej formy nie możemy się zwolnić. Każdy z nas może się modlić o pokój i to jest najważniejsze - podkreśla gość podkastu misyjne.pl. Dyrektor polskiej sekcji PKWP dodaje, że chrześcijanie z krajów, w których dochodzi do prześladowań oraz które zmagają się z trudną sytuacją materialną często powtarzają, że najważniejszy jest pokój. - Gdy jest pokój, to można skuteczniej zająć się innymi wyzwaniami - wyjaśnia ks. Cisło.

Misje na emeryturze? Zbigniew i Elżbieta odpowiadają: życzymy każdemu!
2023-11-02 13:54:04

Nie wypominając wieku, bo widzę, że są Państwo w świetnej formie, ale pojechali Państwo na misje, do egzotycznego kraju, na emeryturze. Czy wyjazdu na misje w seniorskim wieku nie należy się bać? - pyta Maciej Kluczka z redakcji misyjne.pl. - Życzyłabym każdej pani i każdemu panu na emeryturze, żeby uwierzył że może jeszcze robić coś dobrego. Nie trzeba od razu wyjeżdżać na misje, żeby uwierzyć że można robić coś pożytecznego. Dopóki Pan Bóg daje mi zdrowie, to jest dar, którym mogę się z kimś podzielić - odpowiada Elżbieta Jęczmyk, świecka misjonarka. I dodaje: " Pan Bóg obdarza posłanych, a nie posyła obdarzonych ". Elżbieta i Zbigniew Jęczmykowie mimo, że są już na emeryturze to na brak aktywności nie narzekają. Ich pracą zawodową jest pomoc dzieciom niewidomych. Na co dzień pracują w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej w podwarszawskich Laskach, ale mieli też przygodę misyjną. W 2016 roku wybrali się do Tanzanii. "Pomysł wyjazdu na misje to pomysł mojej żony" - mówi pan Zbigniew. A jego żona przyznaje, że marzyła o tym od młodzieńczych lat... - Z realizacją marzeń trzeba być cierpliwym - podkreśla pani Elżbieta. - W moim sercu powołanie misyjne pojawiły się już dawno, ale później przyszło powołanie do życia w małżeństwie, rodzinie. Po latach, gdy dzieci stały się już samodzielne a oni przeszli na emeryturę przyszedł czas na realizację tych marzeń. - Zaczęliśmy jeździć na spotkania formacyjne do Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Okazało się, że nasze marzenia są realne, że są potrzebni pedagodzy do pracy z dziećmi w konkretnym ośrodku w Tanzanii. I tak zaczęliśmy przygotowywać się do pracy z dziećmi niewidomymi, niesłyszącymi i albinosami - dodaje misjonarka. Dlaczego ośrodek dla dzieci, w którym pracowali, był otoczony murem i drutem? Dlaczego część założeń wynikających z europejskiej kultury musieli odłożyć "na półkę" i dostosować się do afrykańskich zasad? I dlaczego ich misja - już po powrocie z Tanzanii - trwa nadal? Na te i inne pytania znajdą Państwo odpowiedź słuchając podkastu misyjne.pl.

Nie wypominając wieku, bo widzę, że są Państwo w świetnej formie, ale pojechali Państwo na misje, do egzotycznego kraju, na emeryturze. Czy wyjazdu na misje w seniorskim wieku nie należy się bać? - pyta Maciej Kluczka z redakcji misyjne.pl.

- Życzyłabym każdej pani i każdemu panu na emeryturze, żeby uwierzył że może jeszcze robić coś dobrego. Nie trzeba od razu wyjeżdżać na misje, żeby uwierzyć że można robić coś pożytecznego. Dopóki Pan Bóg daje mi zdrowie, to jest dar, którym mogę się z kimś podzielić - odpowiada Elżbieta Jęczmyk, świecka misjonarka. I dodaje: "Pan Bóg obdarza posłanych, a nie posyła obdarzonych". Elżbieta i Zbigniew Jęczmykowie mimo, że są już na emeryturze to na brak aktywności nie narzekają. Ich pracą zawodową jest pomoc dzieciom niewidomych. Na co dzień pracują w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej w podwarszawskich Laskach, ale mieli też przygodę misyjną. W 2016 roku wybrali się do Tanzanii. "Pomysł wyjazdu na misje to pomysł mojej żony" - mówi pan Zbigniew. A jego żona przyznaje, że marzyła o tym od młodzieńczych lat...


- Z realizacją marzeń trzeba być cierpliwym - podkreśla pani Elżbieta. - W moim sercu powołanie misyjne pojawiły się już dawno, ale później przyszło powołanie do życia w małżeństwie, rodzinie. Po latach, gdy dzieci stały się już samodzielne a oni przeszli na emeryturę przyszedł czas na realizację tych marzeń. - Zaczęliśmy jeździć na spotkania formacyjne do Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Okazało się, że nasze marzenia są realne, że są potrzebni pedagodzy do pracy z dziećmi w konkretnym ośrodku w Tanzanii. I tak zaczęliśmy przygotowywać się do pracy z dziećmi niewidomymi, niesłyszącymi i albinosami - dodaje misjonarka. Dlaczego ośrodek dla dzieci, w którym pracowali, był otoczony murem i drutem? Dlaczego część założeń wynikających z europejskiej kultury musieli odłożyć "na półkę" i dostosować się do afrykańskich zasad? I dlaczego ich misja - już po powrocie z Tanzanii - trwa nadal? Na te i inne pytania znajdą Państwo odpowiedź słuchając podkastu misyjne.pl.


Chcesz z kimś pogadać? Siostra zakonna czeka na Twój telefon
2023-10-17 16:19:33

Każdy, kto potrzebuje porozmawiać, nie tylko człowiek młody, może zadzwonić do siostry i się z nią spotkać. Skąd ten pomysł? W rozmowie z Karoliną Binek opowiedziała siostra Angelika Mrówka.

Każdy, kto potrzebuje porozmawiać, nie tylko człowiek młody, może zadzwonić do siostry i się z nią spotkać. Skąd ten pomysł? W rozmowie z Karoliną Binek opowiedziała siostra Angelika Mrówka.

Paweł Grabowski: ludzie w Warszawie często nie chcą słyszeć, że na wsi choruje się i umiera inaczej [PODKAST]
2023-10-08 20:32:33

"Dlaczego Eliasz? Bo tak! Bo nie było lepszego. Jest rozpoznawalny i przez katolików, i przez prawosławnych. A ja działam na terenie wielu religii" - odpowiada dr Paweł Grabowski, specjalistą medycyny paliatywnej, bioetyk, założyciel i prezes Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza w Makówce, założyciel pierwszego wiejskiego hospicjum domowego w Polsce. "Postać Eliasza można - w kontekście opieki paliatywnej - odczytywać na wielu poziomach" - dodaje w rozmowie z Maciejem Kluczką (misyjne.pl). Powody do rozmowy są dwa: 8 października, czyli Światowy Dzień Hospicjów i Opieki Paliatywnej oraz premiera książki "Nie przyszedł do mnie anioł", która jest zapisem rozmowy z publicystką Agatą Puścikowską. O sobie mówi, że jest człowiekiem, który nie boi się podejmować wyzwań, których realizacja wydaje się niemożliwa. To, że zostanie doktorem medycyny, miał przepowiedzieć mu pewien cysters podczas chrztu. Słowa się spełniły, bo Paweł Grabowski o byciu lekarzem marzył od najmłodszych lat. Po wielu latach od tamtych wydarzeń podkreśla, że najważniejsze w powołaniu jest to, by być jemu wiernym. W rozmowie - rzece z Agatą Puścikowską opowiada o swoim lekarskim powołaniu, walce o pacjentów oraz o momentach, które sprawiły że zmienił swoje życie i przeniósł się z Warszawy na Podlasie. Tam założył wiejskie hospicjum domowe, a następne hospicjum stacjonarne we wsi Makówka. "Dlaczego tak ważne było stworzenie takiej placówki właśnie na terenach wiejskich?" - pyta Maciej Kluczka. "Wielu obywateli mieszka na obszarach wiejskich, a specjalistów jest tam o wiele mniej niż w miastach" - odpowiada dr Grabowski. Podkreśla, że opiekę paliatywną na terenach wiejskich należy planować w ogóle inaczej niż w większych miejscowościach, głównie ze względów logistycznych. Paweł Grabowski dzieli się podlaską codziennością, opisuje blaski i cienie systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Z humorem, ale również w poruszający sposób opowiada o cudach i znakach Pana Boga oraz podpowiada, jak być prawdziwym świadkiem miłości i nadziei. "Czy hospicjum powinno być miejscem spokojnego odchodzenia?" - pyta Maciej Kluczka. "Nie odchodzenia, nie używamy eufemizmów. Umierania. Hospicjum to miejsce umierania. My nie jesteśmy biurem podróży" - podkreśla gość podkastu misyjne.pl. Jak podkreśla dr Paweł Grabowski, hospicjum jego marzeń to na pewno miejsce, w którym osoba umierająca nie czuje się jak problem i intruz. Jak to zrobić? I jak wyjść poza "tabelkę systemu"? O tym w rozmowie dla misyjne.pl. Zapraszamy do odsłuchu.

"Dlaczego Eliasz? Bo tak! Bo nie było lepszego. Jest rozpoznawalny i przez katolików, i przez prawosławnych. A ja działam na terenie wielu religii" - odpowiada dr Paweł Grabowski, specjalistą medycyny paliatywnej, bioetyk, założyciel i prezes Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza w Makówce, założyciel pierwszego wiejskiego hospicjum domowego w Polsce.

"Postać Eliasza można - w kontekście opieki paliatywnej - odczytywać na wielu poziomach" - dodaje w rozmowie z Maciejem Kluczką (misyjne.pl). Powody do rozmowy są dwa: 8 października, czyli Światowy Dzień Hospicjów i Opieki Paliatywnej oraz premiera książki "Nie przyszedł do mnie anioł", która jest zapisem rozmowy z publicystką Agatą Puścikowską.

O sobie mówi, że jest człowiekiem, który nie boi się podejmować wyzwań, których realizacja wydaje się niemożliwa. To, że zostanie doktorem medycyny, miał przepowiedzieć mu pewien cysters podczas chrztu. Słowa się spełniły, bo Paweł Grabowski o byciu lekarzem marzył od najmłodszych lat. Po wielu latach od tamtych wydarzeń podkreśla, że najważniejsze w powołaniu jest to, by być jemu wiernym.

W rozmowie - rzece z Agatą Puścikowską opowiada o swoim lekarskim powołaniu, walce o pacjentów oraz o momentach, które sprawiły że zmienił swoje życie i przeniósł się z Warszawy na Podlasie. Tam założył wiejskie hospicjum domowe, a następne hospicjum stacjonarne we wsi Makówka.

"Dlaczego tak ważne było stworzenie takiej placówki właśnie na terenach wiejskich?" - pyta Maciej Kluczka. "Wielu obywateli mieszka na obszarach wiejskich, a specjalistów jest tam o wiele mniej niż w miastach" - odpowiada dr Grabowski. Podkreśla, że opiekę paliatywną na terenach wiejskich należy planować w ogóle inaczej niż w większych miejscowościach, głównie ze względów logistycznych.

Paweł Grabowski dzieli się podlaską codziennością, opisuje blaski i cienie systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Z humorem, ale również w poruszający sposób opowiada o cudach i znakach Pana Boga oraz podpowiada, jak być prawdziwym świadkiem miłości i nadziei.

"Czy hospicjum powinno być miejscem spokojnego odchodzenia?" - pyta Maciej Kluczka. "Nie odchodzenia, nie używamy eufemizmów. Umierania. Hospicjum to miejsce umierania. My nie jesteśmy biurem podróży" - podkreśla gość podkastu misyjne.pl. Jak podkreśla dr Paweł Grabowski, hospicjum jego marzeń to na pewno miejsce, w którym osoba umierająca nie czuje się jak problem i intruz.

Jak to zrobić? I jak wyjść poza "tabelkę systemu"? O tym w rozmowie dla misyjne.pl. Zapraszamy do odsłuchu.



Agnieszka Bugała: Ulmowie pokazują, co zrobić by życie było szczęśliwe, nie męczeńskie [PODKAST]
2023-09-09 08:42:53

"Książka jest pełna nadziei, życia, dyskretnych podpowiedzi co zrobić w naszym życiu, by było równie szczęśliwe. Nie męczeńskie, ale szczęśliwe w codzienności" - mówi w rozmowie z Maciejem Kluczką Agnieszka Bugała, autorka książki "Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni". Autorka m.in książki "Nie trać czasu. Prymas Wyszyński do młodych" opowiada o pracy nad biografią rodziny Ulmów. "Józef Ulma to dla mnie Leonardo da Vinci Markowej. Miał tyle zainteresowań, talentów i niesamowitą podzielność uwagi" - wyjaśnia. "To pierwszy fotoreporter Markowej. Dzięki niemu chwile codziennego życia rodziny Ulmów zostały zatrzymane w kadrze" - dodaje. I podkreśla, że to zdjęcia niepozowane, nieustawiane. "W tych oczach widać niesamowite szczęście. Takiego szczęścia nie da się zapozować, ono po prostu jest" - wyjaśnia. O dzieciach Ulmów wiemy niedużo, najwięcej o Stasi, ona miała 7 lat w chwili egzekucji. Przygotowywała się do I Komunii Świętej, była bardzo mądrą dziewczynką, te wspomnienia o niej są żywe, szczególnie wśród kuzynów, którzy jeszcze żyją" - dodaje. O reszcie dzieci - przyznaje - wiemy niewiele. - Znam je z fotografii, których Józef Ulma robił wiele. Widać na nich, że to były bose, uśmiechnięte i szczęśliwe dzieci" - podkreśla autorka książki. Czy praca nad biografią całej rodziny wygląda inaczej niż przy pracy nad portretem jednej osoby? " Nie patrzyłam na nich jak na osobne postaci, od początku jawili mi się jako jeden organizm, tworzyli niesamowitą jedność" - podkreśla Agnieszka Bugała. W pracy nad książką autorka dotarła do pamiątek Stanisławy Kuźniar, najważniejszego świadka w procesie beatyfikacyjnym rodziny Ulmów (matki chrzestnej Władzia Ulmy), która w wieku 101 lat zmarła w kwietniu tego roku. "Jej rodzina podzieliła się ze mną pamiątkami, także tymi do tej pory niepublikowanymi" - podkreśla w rozmowie z misyjne.pl. W książce zamieszczono niepublikowane dotąd zdjęcia rodziny Ulmów. Pytana o heroiczną decyzję Ulmów, by w swoim domu ukrywać Żydów przed Niemcami, odpowiada: "Gdyby oni żyli inaczej, to w sytuacji skromnego, jednoizbowego domu z małym strychem, nie przyjęliby takiej grupy. To, że ich przyjęli było konsekwencją tego jak żyli do grudnia 1942 roku, do momentu egzekucji. To, że zdecydowali się bronić życia Żydów było konsekwencję jakimi byli ludźmi, jak budowali swoje życie małżeńskie i rodzinne". 24 marca 1944 roku we wsi Markowa Józef i Wiktoria Ulmowie oraz ich sześcioro dzieci zostali rozstrzelani wraz z dwoma rodzinami żydowskimi, którym udzielili schronienia. 10 września w Markowej odbędzie się beatyfikacja dziewięcioosobowej Rodziny Józefa i Wiktorii Ulmów. Wraz z kard. Marcello Semeraro, prefektem Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, mszę św. koncelebrować będzie blisko 1000 kapłanów oraz 80 kardynałów i biskupów z Polski i zagranicy. Chęć udziału w uroczystości zgłosiło ponad 32 tysiące wiernych. Obecny będzie też m.in. Naczelny Rabin Polski.

"Książka jest pełna nadziei, życia, dyskretnych podpowiedzi co zrobić w naszym życiu, by było równie szczęśliwe. Nie męczeńskie, ale szczęśliwe w codzienności" - mówi w rozmowie z Maciejem Kluczką Agnieszka Bugała, autorka książki "Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni".


Autorka m.in książki "Nie trać czasu. Prymas Wyszyński do młodych" opowiada o pracy nad biografią rodziny Ulmów. "Józef Ulma to dla mnie Leonardo da Vinci Markowej. Miał tyle zainteresowań, talentów i niesamowitą podzielność uwagi" - wyjaśnia. "To pierwszy fotoreporter Markowej. Dzięki niemu chwile codziennego życia rodziny Ulmów zostały zatrzymane w kadrze" - dodaje. I podkreśla, że to zdjęcia niepozowane, nieustawiane. "W tych oczach widać niesamowite szczęście. Takiego szczęścia nie da się zapozować, ono po prostu jest" - wyjaśnia.

O dzieciach Ulmów wiemy niedużo, najwięcej o Stasi, ona miała 7 lat w chwili egzekucji. Przygotowywała się do I Komunii Świętej, była bardzo mądrą dziewczynką, te wspomnienia o niej są żywe, szczególnie wśród kuzynów, którzy jeszcze żyją" - dodaje. O reszcie dzieci - przyznaje - wiemy niewiele. - Znam je z fotografii, których Józef Ulma robił wiele. Widać na nich, że to były bose, uśmiechnięte i szczęśliwe dzieci" - podkreśla autorka książki.


Czy praca nad biografią całej rodziny wygląda inaczej niż przy pracy nad portretem jednej osoby? " Nie patrzyłam na nich jak na osobne postaci, od początku jawili mi się jako jeden organizm, tworzyli niesamowitą jedność" - podkreśla Agnieszka Bugała.


W pracy nad książką autorka dotarła do pamiątek Stanisławy Kuźniar, najważniejszego świadka w procesie beatyfikacyjnym rodziny Ulmów (matki chrzestnej Władzia Ulmy), która w wieku 101 lat zmarła w kwietniu tego roku. "Jej rodzina podzieliła się ze mną pamiątkami, także tymi do tej pory niepublikowanymi" - podkreśla w rozmowie z misyjne.pl. W książce zamieszczono niepublikowane dotąd zdjęcia rodziny Ulmów.

Pytana o heroiczną decyzję Ulmów, by w swoim domu ukrywać Żydów przed Niemcami, odpowiada: "Gdyby oni żyli inaczej, to w sytuacji skromnego, jednoizbowego domu z małym strychem, nie przyjęliby takiej grupy. To, że ich przyjęli było konsekwencją tego jak żyli do grudnia 1942 roku, do momentu egzekucji. To, że zdecydowali się bronić życia Żydów było konsekwencję jakimi byli ludźmi, jak budowali swoje życie małżeńskie i rodzinne".


24 marca 1944 roku we wsi Markowa Józef i Wiktoria Ulmowie oraz ich sześcioro dzieci zostali rozstrzelani wraz z dwoma rodzinami żydowskimi, którym udzielili schronienia. 10 września w Markowej odbędzie się beatyfikacja dziewięcioosobowej Rodziny Józefa i Wiktorii Ulmów.

Wraz z kard. Marcello Semeraro, prefektem Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, mszę św. koncelebrować będzie blisko 1000 kapłanów oraz 80 kardynałów i biskupów z Polski i zagranicy. Chęć udziału w uroczystości zgłosiło ponad 32 tysiące wiernych. Obecny będzie też m.in. Naczelny Rabin Polski.

dr Mateusz Szpytma (IPN): beatyfikacja rodziny Ulmów to sygnał, że miłość jest silniejsza od zła
2023-09-05 14:19:46

Na kilka dni przed uroczystościami beatyfikacyjnymi rodziny Ulmów (które zaplanowano w Markowej na 10 września) Maciej Kluczka rozmawia z zastępcą prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, doktorem Mateuszem Szpytmą. 24 marca 1944 roku we wsi Markowa (na Podkarpaciu) Józef i Wiktoria Ulmowie oraz ich sześcioro dzieci zostali rozstrzelani wraz z dwoma rodzinami żydowskimi, którym udzielili schronienia. "To pierwszy przypadek, kiedy Kościół beatyfikuje nie tylko małżonków, ale też ich dzieci, w tym dziecko nienarodzone" - mówił postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. Witold Burda. Prezes Mateusz Szpytma od wielu lat jest zaangażowany w badanie tej zbrodni, był współtwórcą Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej i dyrektorem tej placówki. Historia rodziny z Markowej interesuje go nie tylko z powodów historycznych, ale i osobistych, jest bowiem krewnym rodziny Ulmów. Wiktoria Ulma była siostrą jego babci i matką chrzestną jego ojca. On sam pochodzi z Markowej w powiecie łańcuckim. " Beatyfikacja to dla mnie wielkie święto rodzinne, ale także dla całej społeczności wsi Markowa. To sygnał, że miłość przezwycięża zło, że jest od zła silniejsza. Nawet wtedy, gdy wydaje się na że ciemna strona mocy ma przewagę, to jest to chwilowe. Szybciej czy później zwycięża dobro i prawda" - mówi w rozmowie z reporterem misyjne.pl. Podkreśla też, że Muzeum w Markowej jest poświęcone nie tylko rodzinie Ulmów, ale wszystkim Polakom ratującym Żydów w czasie Holokaustu. Dr Mateusz Szpytma opowiada też o swojej pracy przy filmie dokumentalnym "Historia jednej zbrodni" , o tym jak dotarł do córki nazistowskiego zbrodniarza - Eilerta Diekena, porucznika żandarmerii niemieckiej, który wydał rozkaz mordu Wiktorii i Józefa Ulmów, ich dzieci oraz ukrywanych przez nich Żydów. " W poszukiwaniach informacji na jego temat nieświadomie stworzyłem sytuację wręcz filmową" - podkreśla.

Na kilka dni przed uroczystościami beatyfikacyjnymi rodziny Ulmów (które zaplanowano w Markowej na 10 września) Maciej Kluczka rozmawia z zastępcą prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, doktorem Mateuszem Szpytmą.

24 marca 1944 roku we wsi Markowa (na Podkarpaciu) Józef i Wiktoria Ulmowie oraz ich sześcioro dzieci zostali rozstrzelani wraz z dwoma rodzinami żydowskimi, którym udzielili schronienia. "To pierwszy przypadek, kiedy Kościół beatyfikuje nie tylko małżonków, ale też ich dzieci, w tym dziecko nienarodzone" - mówił postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. Witold Burda.


Prezes Mateusz Szpytma od wielu lat jest zaangażowany w badanie tej zbrodni, był współtwórcą Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej i dyrektorem tej placówki.


Historia rodziny z Markowej interesuje go nie tylko z powodów historycznych, ale i osobistych, jest bowiem krewnym rodziny Ulmów. Wiktoria Ulma była siostrą jego babci i matką chrzestną jego ojca. On sam pochodzi z Markowej w powiecie łańcuckim.


"Beatyfikacja to dla mnie wielkie święto rodzinne, ale także dla całej społeczności wsi Markowa. To sygnał, że miłość przezwycięża zło, że jest od zła silniejsza. Nawet wtedy, gdy wydaje się na że ciemna strona mocy ma przewagę, to jest to chwilowe. Szybciej czy później zwycięża dobro i prawda" - mówi w rozmowie z reporterem misyjne.pl.

Podkreśla też, że Muzeum w Markowej jest poświęcone nie tylko rodzinie Ulmów, ale wszystkim Polakom ratującym Żydów w czasie Holokaustu.


Dr Mateusz Szpytma opowiada też o swojej pracy przy filmie dokumentalnym "Historia jednej zbrodni", o tym jak dotarł do córki nazistowskiego zbrodniarza - Eilerta Diekena, porucznika żandarmerii niemieckiej, który wydał rozkaz mordu Wiktorii i Józefa Ulmów, ich dzieci oraz ukrywanych przez nich Żydów. " W poszukiwaniach informacji na jego temat nieświadomie stworzyłem sytuację wręcz filmową" - podkreśla.


Jak wspierać młodych w rozwijaniu skrzydeł?
2023-08-30 12:21:53

Program mentoringowy WINGS to projekt Fundacji Odzyskani, który ma na celu pomoc młodym ludziom w wyborze oraz kształtowaniu ich ścieżki kariery oraz rozwoju kompetencji miękkich.

Program mentoringowy WINGS to projekt Fundacji Odzyskani, który ma na celu pomoc młodym ludziom w wyborze oraz kształtowaniu ich ścieżki kariery oraz rozwoju kompetencji miękkich.


Michał Bortnik OSPPE: ci, którzy przyjeżdżają jako turyści, często wyjeżdżają jako pielgrzymi [PODKAST]
2023-08-23 14:26:32

Z dyrektorem Biura Prasowego Jasnej Góry - o. Michałem Bortnikiem - Maciej Kluczka rozmawia o tegorocznym sezonie pielgrzymkowym. "Przed pandemią liczba pielgrzymów w ciągu roku sięgała 4 milionów. W ubiegłym roku - pierwszym roku po pandemicznych restrykcjach - ta liczba dobiła do 2 milionów" - mówi o. Bortnik OSPPE. Rzecznik prasowy Jasnej Góry mówi też o nowych trendach w pielgrzymowaniu, to m.in. przyjazd na Jasną Górę ósmoklasistów oraz coraz większa popularność tzw. szybkich pielgrzymek. Pątnicy pokonują bowiem drogę na Jasną Górę nie tylko pieszo, ale także na rowerach czy rolkach. " Przy bramie Jasnej Góry pielgrzymi głośno się meldują, niekiedy przy dźwiękach rowerowych dzwonków, niekiedy przy klaksonach motocyklów " - dodaje o. Michał Bortnik. Dyrektor Biura Prasowego Jasnej Góry podkreśla, że także pielgrzymki z wieloletnią tradycją ulegają przeobrażeniom . "Powstają grupy medytacyjne, które idą w milczeniu. Są grupy, które przez całą drogę adorują Najświętszy Sakrament. Są grupy młodzieżowe, rozśpiewane, są też grupy pokutne" - wylicza paulin. A jaka anegdota krąży wśród jasnogórskich paulinów? Odpowiedź na to pytanie też znajduje się w wywiadzie. Maciej Kluczka zapytał swojego rozmówcę o wystąpienia polityków na Jasnej Górze . Ostatnie takie, z lipca tego roku, wywołało wiele pytań i dyskusji, także wśród wiernych. Czy da się tego uniknąć? Czy takie wystąpienia szkodzą wizerunkowi Kościoła i Jasnej Góry? " Staramy się przypominać, że należy oddzielić sacrum od profanum " - odpowiada dyrektor Biura Prasowego. I podkreśla, że po to właśnie powstał regulamin dla organizatorów pielgrzymek. "Każdego organizatora prosimy o dostosowanie się do niego" - dodaje o. Bortnik. " Uczymy się na błędach, także niestety swoich " - podkreśla paulin. "Staramy się uczulać organizatorów pielgrzymek, ale nie możemy też stawiać się w roli cenzora. Trudno sobie wyobrazić sytuację, kiedy to przemawia polityk albo duchowny pozdrawia jakiegoś polityka, a my wyłączamy dźwięk czy obraz" - dodaje gość podkastu misyjne.pl. I wyjaśnia, że paulini liczą na dojrzałość przybywających na Jasną Górę pielgrzymów. " Jana Góra to konfesjonał narodu i taką funkcję chcemy tutaj spełniać " - podkreśla.

Z dyrektorem Biura Prasowego Jasnej Góry - o. Michałem Bortnikiem - Maciej Kluczka rozmawia o tegorocznym sezonie pielgrzymkowym.


"Przed pandemią liczba pielgrzymów w ciągu roku sięgała 4 milionów. W ubiegłym roku - pierwszym roku po pandemicznych restrykcjach - ta liczba dobiła do 2 milionów" - mówi o. Bortnik OSPPE.


Rzecznik prasowy Jasnej Góry mówi też o nowych trendach w pielgrzymowaniu, to m.in. przyjazd na Jasną Górę ósmoklasistów oraz coraz większa popularność tzw. szybkich pielgrzymek. Pątnicy pokonują bowiem drogę na Jasną Górę nie tylko pieszo, ale także na rowerach czy rolkach. "Przy bramie Jasnej Góry pielgrzymi głośno się meldują, niekiedy przy dźwiękach rowerowych dzwonków, niekiedy przy klaksonach motocyklów" - dodaje o. Michał Bortnik.


Dyrektor Biura Prasowego Jasnej Góry podkreśla, że także pielgrzymki z wieloletnią tradycją ulegają przeobrażeniom. "Powstają grupy medytacyjne, które idą w milczeniu. Są grupy, które przez całą drogę adorują Najświętszy Sakrament. Są grupy młodzieżowe, rozśpiewane, są też grupy pokutne" - wylicza paulin.


A jaka anegdota krąży wśród jasnogórskich paulinów? Odpowiedź na to pytanie też znajduje się w wywiadzie.


Maciej Kluczka zapytał swojego rozmówcę o wystąpienia polityków na Jasnej Górze. Ostatnie takie, z lipca tego roku, wywołało wiele pytań i dyskusji, także wśród wiernych. Czy da się tego uniknąć? Czy takie wystąpienia szkodzą wizerunkowi Kościoła i Jasnej Góry? "Staramy się przypominać, że należy oddzielić sacrum od profanum" - odpowiada dyrektor Biura Prasowego. I podkreśla, że po to właśnie powstał regulamin dla organizatorów pielgrzymek. "Każdego organizatora prosimy o dostosowanie się do niego" - dodaje o. Bortnik.


"Uczymy się na błędach, także niestety swoich" - podkreśla paulin. "Staramy się uczulać organizatorów pielgrzymek, ale nie możemy też stawiać się w roli cenzora. Trudno sobie wyobrazić sytuację, kiedy to przemawia polityk albo duchowny pozdrawia jakiegoś polityka, a my wyłączamy dźwięk czy obraz" - dodaje gość podkastu misyjne.pl. I wyjaśnia, że paulini liczą na dojrzałość przybywających na Jasną Górę pielgrzymów. "Jana Góra to konfesjonał narodu i taką funkcję chcemy tutaj spełniać" - podkreśla.

Michał Legan OSPPE: młodzi są wkurzeni, a papież razem z nimi [PODKAST]
2023-08-12 16:55:12

Papież bardzo zaufał młodym ludziom. Powiedział, że to od ich postawy zależy przyszłość. Podobnie do młodych widzi, że pokolenie które teraz rządzi nie poradziło sobie z wieloma wyzwaniami planety. Młodzi są na to wkurzeni i to ich łączy z Franciszkiem, bo papież też ja na to wkurzony. Papież i młodzi chcą bardziej ewangelicznego spojrzenia na świat - mówi o. Michał Legan OSPPE, szef Redakcji Audycji Katolickich TVP. O. Legan - w rozmowie z Maciejem Kluczką - komentuje zakończone kilka dni temu Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie. Gość podkastu misyjne.pl skupia się zarówno na treści papieskich rozważań, jak i na medialnym odbiorze tego wydarzenia. Franciszek jest wyjątkowy, jest barwny. Bardzo papieża kocham, ale potrafi być też irytujący. Na przykład wtedym gdy o 10 minut wcześniej zaczyna mszę świętą albo gdy kończy ją wcześniej niż było to zaplanowane. To z punktu widzenia pracy telewizyjnej katastrofa. Wtedy dostajemy szansę przerobienia nadzwyczajnych scenariuszy, o których nawet nie marzyliśmy - komentuje z uśmiechem o. Legan. Rozmówca Macieja Kluczki zauważa istotną różnicę w podejściu mediów polskich i zagranicznych do relacjonowania wydarzeń związanych z ŚDM. - W mediach zagranicznych transmisje z ŚMD miały priorytet, nawet przed ważnymi wydarzeniami politycznymi. Niestety w Polsce podziały ideologiczne przebiegały także w tej sprawie. W jednych telewizjach to wydarzenie było widoczne, w innych w ogóle. Światowe Dni Młodzieży to wydarzenie, które wymaga pewnego rodzaju otwartości i światopoglądowej życzliwości. Tego w Polsce zabrakło - ocenia paulin.

Papież bardzo zaufał młodym ludziom. Powiedział, że to od ich postawy zależy przyszłość. Podobnie do młodych widzi, że pokolenie które teraz rządzi nie poradziło sobie z wieloma wyzwaniami planety. Młodzi są na to wkurzeni i to ich łączy z Franciszkiem, bo papież też ja na to wkurzony. Papież i młodzi chcą bardziej ewangelicznego spojrzenia na świat - mówi o. Michał Legan OSPPE, szef Redakcji Audycji Katolickich TVP. O. Legan - w rozmowie z Maciejem Kluczką - komentuje zakończone kilka dni temu Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie. Gość podkastu misyjne.pl skupia się zarówno na treści papieskich rozważań, jak i na medialnym odbiorze tego wydarzenia.


Franciszek jest wyjątkowy, jest barwny. Bardzo papieża kocham, ale potrafi być też irytujący. Na przykład wtedym gdy o 10 minut wcześniej zaczyna mszę świętą albo gdy kończy ją wcześniej niż było to zaplanowane. To z punktu widzenia pracy telewizyjnej katastrofa. Wtedy dostajemy szansę przerobienia nadzwyczajnych scenariuszy, o których nawet nie marzyliśmy - komentuje z uśmiechem o. Legan.


Rozmówca Macieja Kluczki zauważa istotną różnicę w podejściu mediów polskich i zagranicznych do relacjonowania wydarzeń związanych z ŚDM. - W mediach zagranicznych transmisje z ŚMD miały priorytet, nawet przed ważnymi wydarzeniami politycznymi. Niestety w Polsce podziały ideologiczne przebiegały także w tej sprawie. W jednych telewizjach to wydarzenie było widoczne, w innych w ogóle. Światowe Dni Młodzieży to wydarzenie, które wymaga pewnego rodzaju otwartości i światopoglądowej życzliwości. Tego w Polsce zabrakło - ocenia paulin.

DPS to przede wszystkim dom, w którym potrzeba miłości
2023-08-08 20:32:12

Justyna Merda jest instruktorem kulturalno-oświatowym i pracuje w Domu Pomocy Społecznej w Poznaniu, gdzie zajmuje się m.in. fotografoterapią. Dzięki temu umacnia w ludziach dobre patrzenie na świat poprzez obrazy. W rozmowie z Karoliną Binek opowiada o tym, jak wygląda codzienność w DPS-ie, o trudnościach i radościach z tym związanych, o setnych urodzinach podopiecznych i czego nauczyła się dzięki tej pracy.

Justyna Merda jest instruktorem kulturalno-oświatowym i pracuje w Domu Pomocy Społecznej w Poznaniu, gdzie zajmuje się m.in. fotografoterapią. Dzięki temu umacnia w ludziach dobre patrzenie na świat poprzez obrazy. W rozmowie z Karoliną Binek opowiada o tym, jak wygląda codzienność w DPS-ie, o trudnościach i radościach z tym związanych, o setnych urodzinach podopiecznych i czego nauczyła się dzięki tej pracy.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie