Bajkowy Podcast

Klasyczne i popularne bajki w sam raz dla Twojego dziecka, a może chcesz posłuchać razem z nim?


Odcinki od najnowszych:

BP #022 - Nasza stacyjka
2019-08-25 06:00:13

Autor: Ewelina Jasik Tytuł: Nasza stacyjka Czyta: Wojciech Strózik Bajki powstały dla Franka, który dziś może ich posłuchać także tutaj w bajkowym podcaście. To wielka radość i zaszczyt móc czytać bajki, które rodzic napisał dla własnego dziecka! Dziękuję!
Autor: Ewelina Jasik
Tytuł: Nasza stacyjka
Czyta: Wojciech Strózik

Bajki powstały dla Franka, który dziś może ich posłuchać także tutaj w bajkowym podcaście.

To wielka radość i zaszczyt móc czytać bajki, które rodzic napisał dla własnego dziecka!

Dziękuję!

BP #021 - Przygody Bobra Freda
2019-08-24 06:00:09

Autor: Ewelina Jasik Tytuł: Przygody Bobra Freda Czyta: Wojciech Strózik Bajki powstały dla Franka, który dziś może ich posłuchać także tutaj w bajkowym podcaście. To wielka radość i zaszczyt móc czytać bajki, które rodzic napisał dla własnego dziecka! Dziękuję!
Autor: Ewelina Jasik
Tytuł: Przygody Bobra Freda
Czyta: Wojciech Strózik

Bajki powstały dla Franka, który dziś może ich posłuchać także tutaj w bajkowym podcaście.

To wielka radość i zaszczyt móc czytać bajki, które rodzic napisał dla własnego dziecka!

Dziękuję!

BP #020 - Bajka o szyszkowym dziadku
2019-08-18 10:45:51

Autor: Ewelina Jasik Tytuł: Bajka o szyszkowym dziadku Czyta: Wojciech Strózik Bajki powstały dla Franka, który dziś może ich posłuchać także tutaj w bajkowym podcaście. To wielka radość i zaszczyt móc czytać bajki, które rodzic napisał dla własnego dziecka! Dziękuję!
Autor: Ewelina Jasik
Tytuł: Bajka o szyszkowym dziadku
Czyta: Wojciech Strózik

Bajki powstały dla Franka, który dziś może ich posłuchać także tutaj w bajkowym podcaście.

To wielka radość i zaszczyt móc czytać bajki, które rodzic napisał dla własnego dziecka!

Dziękuję!

BP #019 - Bajka o storczyku
2019-08-17 09:22:48

Autor: Ewelina Jasik Tytuł: Bajka o Storczyku Czyta: Wojciech Strózik Bajki powstały dla Franka, który dziś może ich posłuchać także tutaj w bajkowym podcaście. To wielka radość i zaszczyt móc czytać bajki, które rodzic napisał dla własnego dziecka! Dziękuję!
Autor: Ewelina Jasik
Tytuł: Bajka o Storczyku
Czyta: Wojciech Strózik

Bajki powstały dla Franka, który dziś może ich posłuchać także tutaj w bajkowym podcaście.

To wielka radość i zaszczyt móc czytać bajki, które rodzic napisał dla własnego dziecka!

Dziękuję!

BP #018 - Bajka o wrażliwej królewnie, którą ciągle bolał brzuszek
2019-08-10 18:00:15

Autorka: Małgorzata Bartoszek Czyta: Wojciech Strózik Bajka o wrażliwej królewnie, którą ciągle bolał brzuszek. Była sobie mała królewna Gaja, która miała bardzo delikatną naturę i ogromną wrażliwość. Bardzo chciała, aby wszystkim dobrze się działo, by wszyscy ludzie troszczyli się o siebie i inne stworzenia, z miłością i życzliwością odnosili się do każdej żywej istoty, dbali o wodę, która jest tak cennym źródłem życia. Gaja starała się wszystkim pomagać. Uczyła i pokazywała, co należy robić, aby nikomu nie działa się krzywda i wszyscy mogli żyć w spokoju, radości oraz dostatku. Niestety nie było to łatwe zadanie, ponieważ ludzie wokoło wciąż się spieszyli. Nie zwracali uwagi na siebie nawzajem. Wciąż coś robili, dużo pracowali, chcieli ciągle więcej zarabiać, więcej kupować, nie zwracając uwagi na to, że zaśmiecają przyrodę i krzywdzą siebie nawzajem. Rywalizowali ze sobą, chcieli otrzymywać nagrody i pochwały za to, że są tacy wspaniali i tak wiele robią. Wydawało im się, że robią za mało i posiadają za mało. Dlatego też równie często narzekali, że im ciężko, że są zmęczeni i nie mają czasu na to, aby cieszyć się drobnostkami. A im więcej pracowali, tym więcej się denerwowali i nie dostrzegali zwyczajnych, pięknych rzeczy, które ich otaczały i które starała się im pokazywać Gaja. Pewnego razu małą królewnę zaczął boleć brzuszek. Wszelkie starania lekarzy i znanych medyków z innych krain nie pomagały na dolegliwość królewny. Gaja zrobiła się słabsza, bledsza i smutniejsza. Bolący brzuszek sprawił, że nie mogła tak bardzo cieszyć się życiem, jak kiedyś. Jej bliscy i znajomi martwili się o nią, szukali przyczyn bólu brzuszka królewny, ale nikt nie potrafił znaleźć rozwiązania na uciążliwą dolegliwość. W końcu sprowadzono do królestwa Magika z bardzo odległej krainy. Magik wyglądał dość dziwnie, ale bardzo przyjaźnie i pogodnie. Miał śmieszną brodę i okrągłą czapeczkę. Dwie godziny rozmawiał z królewną. Kiedy skończył, obwieścił wszystkim, że Gaja bardzo przejmuje się tym, że ludzie są dla siebie nieżyczliwi i nieuprzejmi. Martwi się, że ludzie nie dbają o małe, bezbronne stworzenia, że myślą tylko o sobie i swojej wygodzie. Kiedy ludzie mówią do siebie w niewłaściwy sposób, używając przykrych słów i ranią słowami innych, to wpływa to źle na wszystkich, również na nią. Aby mogła wyzdrowieć otoczenie Gai musi nauczyć się właściwie ze sobą rozmawiać. Słowa muszą zawierać dużo ciepła, spokoju i miłości. Tego muszą nauczyć się nie tylko bliscy Gai, ale również inni ludzie, aby stworzyć więcej energii miłości, która ma silne działanie lecznicze. Oprócz tego Gaja musi codziennie poświęcać czas, aby spokojnie oddychać, więcej malować, śpiewać lub grać na jakimś instrumencie. Do tego trenować jakiś sport. Dodatkowo przyjazny Magik zalecił królewnie dwa lub trzy razy dziennie trzymanie lewej ręki na czole i jednocześnie prawej z tyłu głowy, na potylicy, aby uspokajać umysł. Trzeba to powtarzać tak długo, dopóki objawy brzuszka nie ustąpią na stałe. Może być tak, że czasami będzie już dobrze, a czasami ból jeszcze będzie powracał. Wtedy trzeba znowu uspokajać głowę i pamiętać o łagodnym oddechu. Wszyscy byli bardzo zadziwieni zaleceniami Magika, ale królewna po jego wizycie wypogodniała i wyglądała dużo lepiej, dlatego postanowiono jak najprędzej wprowadzić nowe zasady w królestwie. Sprowadzono nauczycieli, którzy ćwiczyli z ludźmi mówienie w nowy, lepszy i przyjemniejszy sposób. Nowe słowa i zdania, których się uczyli, przekazywały więcej spokoju i miłości. Królewna codziennie wykonywała ćwiczenia, które zalecił jej nadzwyczajny lekarz. Zawsze, kiedy pojawiały się niepokojące myśli w jej głowie, siadała na chwilkę, kładła ręce na czoło i tył głowy, oddychała sobie spokojnie. I już po kilku chwilach czuła się lepiej. Często dodatkowo wysyłała w myślach przyjazne życzenia do różnych osób, do zwierząt, a także roślin, życząc im zdrowia, szczęścia oraz wielu innych dobrych rzeczy. Dziękowała też w myślach Magikowi z dalekiej krainy za to, że pomógł jej odzyskać radość, miłość i spokój, a tym samym zdrowie i lepsze życie. Ty także możesz spróbować ćwiczeń królewny Gai. Jest bardzo prawdopodobne, że poczujesz się po nich lepiej. Pamiętaj też o przyjaznych życzeniach, aby je wysyłać do innych. One są jak drobne iskierki z wielkiego płomienia miłości. Innych równie ciekawych bajek szukajcie na stronie: https://holistycznaostoja.pl/bajki-pomagajki/
Autorka: Małgorzata Bartoszek
Czyta: Wojciech Strózik


Bajka o wrażliwej królewnie, którą ciągle bolał brzuszek.

Była sobie mała królewna Gaja, która miała bardzo delikatną naturę i ogromną wrażliwość.
Bardzo chciała, aby wszystkim dobrze się działo, by wszyscy ludzie troszczyli się o siebie i inne stworzenia, z miłością i życzliwością odnosili się do każdej żywej istoty, dbali o wodę, która jest tak cennym źródłem życia.
Gaja starała się wszystkim pomagać. Uczyła i pokazywała, co należy robić, aby nikomu nie działa się krzywda i wszyscy mogli żyć w spokoju, radości oraz dostatku.
Niestety nie było to łatwe zadanie, ponieważ ludzie wokoło wciąż się spieszyli. Nie zwracali uwagi na siebie nawzajem. Wciąż coś robili, dużo pracowali, chcieli ciągle więcej zarabiać, więcej kupować, nie zwracając uwagi na to, że zaśmiecają przyrodę i krzywdzą siebie nawzajem. Rywalizowali ze sobą, chcieli otrzymywać nagrody i pochwały za to, że są tacy wspaniali i tak wiele robią. Wydawało im się, że robią za mało i posiadają za mało. Dlatego też równie często narzekali, że im ciężko, że są zmęczeni i nie mają czasu na to, aby cieszyć się drobnostkami. A im więcej pracowali, tym więcej się denerwowali i nie dostrzegali zwyczajnych, pięknych rzeczy, które ich otaczały i które starała się im pokazywać Gaja.
Pewnego razu małą królewnę zaczął boleć brzuszek.
Wszelkie starania lekarzy i znanych medyków z innych krain nie pomagały na dolegliwość królewny.
Gaja zrobiła się słabsza, bledsza i smutniejsza. Bolący brzuszek sprawił, że nie mogła tak bardzo cieszyć się życiem, jak kiedyś.
Jej bliscy i znajomi martwili się o nią, szukali przyczyn bólu brzuszka królewny, ale nikt nie potrafił znaleźć rozwiązania na uciążliwą dolegliwość.
W końcu sprowadzono do królestwa Magika z bardzo odległej krainy.
Magik wyglądał dość dziwnie, ale bardzo przyjaźnie i pogodnie. Miał śmieszną brodę i okrągłą czapeczkę. Dwie godziny rozmawiał z królewną. Kiedy skończył, obwieścił wszystkim, że Gaja bardzo przejmuje się tym, że ludzie są dla siebie nieżyczliwi i nieuprzejmi. Martwi się, że ludzie nie dbają o małe, bezbronne stworzenia, że myślą tylko o sobie i swojej wygodzie. Kiedy ludzie mówią do siebie w niewłaściwy sposób, używając przykrych słów i ranią słowami innych, to wpływa to źle na wszystkich, również na nią. Aby mogła wyzdrowieć otoczenie Gai musi nauczyć się właściwie ze sobą rozmawiać. Słowa muszą zawierać dużo ciepła, spokoju i miłości. Tego muszą nauczyć się nie tylko bliscy Gai, ale również inni ludzie, aby stworzyć więcej energii miłości, która ma silne działanie lecznicze.
Oprócz tego Gaja musi codziennie poświęcać czas, aby spokojnie oddychać, więcej malować, śpiewać lub grać na jakimś instrumencie. Do tego trenować jakiś sport.
Dodatkowo przyjazny Magik zalecił królewnie dwa lub trzy razy dziennie trzymanie lewej ręki na czole i jednocześnie prawej z tyłu głowy, na potylicy, aby uspokajać umysł.



Trzeba to powtarzać tak długo, dopóki objawy brzuszka nie ustąpią na stałe. Może być tak, że czasami będzie już dobrze, a czasami ból jeszcze będzie powracał. Wtedy trzeba znowu uspokajać głowę i pamiętać o łagodnym oddechu.
Wszyscy byli bardzo zadziwieni zaleceniami Magika, ale królewna po jego wizycie wypogodniała i wyglądała dużo lepiej, dlatego postanowiono jak najprędzej wprowadzić nowe zasady w królestwie.
Sprowadzono nauczycieli, którzy ćwiczyli z ludźmi mówienie w nowy, lepszy i przyjemniejszy sposób. Nowe słowa i zdania, których się uczyli, przekazywały więcej spokoju i miłości.
Królewna codziennie wykonywała ćwiczenia, które zalecił jej nadzwyczajny lekarz.
Zawsze, kiedy pojawiały się niepokojące myśli w jej głowie, siadała na chwilkę, kładła ręce na czoło i tył głowy, oddychała sobie spokojnie. I już po kilku chwilach czuła się lepiej.
Często dodatkowo wysyłała w myślach przyjazne życzenia do różnych osób, do zwierząt, a także roślin, życząc im zdrowia, szczęścia oraz wielu innych dobrych rzeczy.
Dziękowała też w myślach Magikowi z dalekiej krainy za to, że pomógł jej odzyskać radość, miłość i spokój, a tym samym zdrowie i lepsze życie.

Ty także możesz spróbować ćwiczeń królewny Gai.
Jest bardzo prawdopodobne, że poczujesz się po nich lepiej.
Pamiętaj też o przyjaznych życzeniach, aby je wysyłać do innych.
One są jak drobne iskierki z wielkiego płomienia miłości.

Innych równie ciekawych bajek szukajcie na stronie:
https://holistycznaostoja.pl/bajki-pomagajki/

BP #017 - Przygody Pana Kasztanka cz. III
2019-08-10 09:19:04

Autor: Konstancja Lissewska Tytuł: Przygody Pana Kasztanka Czyta: Wojciech Strózik
Autor: Konstancja Lissewska
Tytuł: Przygody Pana Kasztanka
Czyta: Wojciech Strózik

BP #016 - Przygody Pana Kasztanka cz. II
2019-08-04 20:59:18

Autor: Konstancja Lissewska Tytuł: Przygody Pana Kasztanka Czyta: Wojciech Strózik
Autor: Konstancja Lissewska
Tytuł: Przygody Pana Kasztanka
Czyta: Wojciech Strózik

BP #015 - Przygody Pana Kasztanka cz. I
2019-08-03 08:57:51

Autor: Konstancja Lissewska Tytuł: Przygody Pana Kasztanka Czyta: Wojciech Strózik
Autor: Konstancja Lissewska
Tytuł: Przygody Pana Kasztanka
Czyta: Wojciech Strózik

BP #014 - Roszpunka
2019-07-27 15:48:50

Autor: Jacob i Wilhelm Grimm Tytuł: Roszpunka Tłumaczenie: Marceli Tarnowski Czytał: Wojciech Strózik Żyli sobie mąż i żona, którzy przez długi czas daremnie pragnęli dziecka. Wreszcie żona powzięła nadzieję, że Pan Bóg spełni ich życzenie. W domku ich było na strychu maleńkie okienko, z którego widać było wspaniały ogród, pełen najpiękniejszych kwiatów i warzyw. Ale ogród otoczony był wysokim murem i nikt nie ważył się wejść doń, gdyż należał do złej czarownicy, która posiadała wielką moc i której wszyscy się bali. Pewnego dnia kobieta, patrząc na ogród przez okienko, ujrzała grządkę, na której rosła niezwykle bujna roszpunka — była tak świeża i zielona, że kobieta zapragnęła jej skosztować, i myśl ta nie odstępowała jej ani na chwilę. Wkrótce też zaczęła blednąc i chudnąć. Gdy to mąż spostrzegł, przeraził się i zapytał: — Czego ci brak, droga żono? — Ach — odparła kobieta — jeśli nie skosztuję roszpunki z ogrodu czarownicy, umrę z pewnością. Mąż, który bardzo kochał swą żonę, pomyślał sobie: „Nie mogę dopuścić do tego, aby żona moja umarła, muszę zdobyć dla niej roszpunkę za wszelką cenę!” Gdy wieczór zapadł, mąż przekradł się przez mur do ogrodu, narwał szybko roszpunki i zaniósł żonie. Kobieta przyrządziła sobie z niej sałatkę i zjadła ją natychmiast, ale pragnienie jej wzmogło się przez to jeszcze bardziej i nazajutrz znowu poczęła prosić męża, aby jej przyniósł roszpunki. Gdy zmierzch zapadł, mąż zakradł się do ogrodu, ale skoro tylko przekroczył mur, ujrzał z przerażeniem, że stoi przed nim czarownica. — Jak śmiałeś — zawołała gniewnie — wtargnąć do mego ogrodu i jak złodziej kraść mi roszpunkę? Nie ujdzie ci to bezkarnie! — Ach — odparł nieszczęsny człowiek — zmiłuj się nade mną, byłem do tego zmuszony: żona moja ujrzała twą roszpunkę przez okno i poczuła, że umrze, jeśli jej nie skosztuje. Czarownica wysłuchała go życzliwie, a wreszcie rzekła łagodniejszym tonem: — Jeśli jest tak, jak mówisz, pozwolę ci wziąć roszpunki, ile zechcesz, ale pod jednym warunkiem: oddasz mi dziecię, które powije twoja żona. Będzie mu u mnie dobrze, zatroszczę się o nie jak matka rodzona. Nieszczęsny człowiek w trwodze przyrzekł jej wszystko, a gdy dziecię przyszło na świat, czarownica zjawiła się natychmiast, dała dzieweczce imię Roszpunka i zabrała ją z sobą. Roszpunka wyrosła i była najpiękniejszym dzieckiem pod słońcem. Kiedy miała dwanaście lat, czarownica zamknęła ją w wysokiej wieży znajdującej się w głębi lasu. Do wieży tej nie było ani drzwi, ani schodów, miała ona tylko maleńkie okienko. Kiedy czarownica chciała się dostać do dziewczynki, stawała pod wieżą i wołała: Roszpunko, dziewczę moje, Spuśćże mi włosy swoje! Roszpunka miała długie, długie włosy, piękne, jak ze złota tkane. Na głos czarownicy splatała warkocze, przywiązywała je do ramy okiennej i spuszczała dwadzieścia łokci w dół, a czarownica wspinała się po nich jak po sznurze. Po kilku latach zdarzyło się, że syn króla przejeżdżał przez ten las i zbliżył się do wieży. Wtem usłyszał cudowny śpiew, przystanął więc i począł nadsłuchiwać. Była to Roszpunka, która umilała sobie śpiewem chwile samotności. Królewicz chciał się do niej dostać, ale nie mógł znaleźć drzwi do wieży. Ruszył więc do domu, ale śpiew słyszany w lesie tak go oczarował, że odtąd co dzień chodził do lasu słuchać pięknego głosu. Gdy tak pewnego razu stał za drzewem, ujrzał czarownicę, która zbliżyła się do wieży i zawołała: Roszpunko, dziewczę moje, Spuśćże mi włosy swoje! Roszpunka zaś spuściła włosy i czarownica wspięła się po nich do okienka. „Jeśli po tej drabinie wchodzi się do wieży — pomyślał królewicz — muszę i ja tego spróbować!” Nazajutrz, gdy zmierzch zapadł, stanął królewicz przed wieżą i zawołał: Roszpunko, dziewczę moje, Spuśćże mi włosy swoje! Wnet opadły włosy i królewicz wszedł po nich do wieży. Początkowo Roszpunka przeraziła się bardzo, gdy ujrzała obcego mężczyznę, ale królewicz przemówił do niej życzliwie, wyznając, iż śpiew jej tak wzruszył jego serce, że nie mógł znaleźć chwili spokoju. Na te słowa Roszpunka uspokoiła się, a gdy królewicz zapytał, czy chce go wziąć za męża, pomyślała: „U tego pięknego młodzieńca lepiej by mi było niż u starej czarownicy”. Zgodziła się więc na prośbę królewicza i złożyła swoją rączkę w jego dłoni, ale rzekła: — Chętnie poszłabym z tobą, ale nie wiem, jak się wydostać z wieży. Gdy przyjdziesz do mnie następnym razem, przynieś z sobą zwój nici jedwabnych; uplotę z nich drabinkę i zejdę po niej, a ty weźmiesz mnie na swego konia. Umówili się, że królewicz będzie do niej przybywał co wieczór, gdyż w dzień przychodziła czarownica. Czarownica długo nie domyślała się niczego, ale Roszpunka rzekła do niej pewnego razu: — Wytłumacz mi, babciu, dlaczego ciebie tak trudno jest wciągnąć na górę, a młody królewicz w mgnieniu oka już jest przy okienku. — Ach, ty bezbożna dziewczyno! — zawołała czarownica. — Co słyszę? Myślałam, że udało mi się odgrodzić cię od świata, a tyś mnie oszukała! W gniewie chwyciła piękne warkocze Roszpunki, owinęła je kilkakrotnie dokoła lewej ręki, prawą ujęła nożyce i raz, dwa, trzy, obcięła cudne włosy i rzuciła je na ziemię. A była tak okrutna, że przeniosła Roszpunkę do pustelni, gdzie musiała wieść życie pełne bólu i udręki. Tegoż dnia, gdy zmierzch zapadł, przywiązała czarownica do ramy okiennej obcięte warkocze, gdy zaś królewicz przybył i zawołał: — Roszpunko, dziewczę moje, Spuśćże mi włosy swoje! — spuściła złote włosy. Królewicz wszedł po nich na górę, ale zamiast pięknej Roszpunki ujrzał złą czarownicę, która zawołała szyderczo: — Aha, przybyłeś po swą ukochaną, ale ptaszek nie śpiewa już, nie ma go w gniazdku, porwał go kot, który i tobie oczy wydrapie. Nigdy więcej nie ujrzysz Roszpunki. Królewicz popadł w taką rozpacz, że wyskoczył z wieży przez okno. Uszedł wprawdzie z życiem, ale spadł na ciernie, które wykłuły mu oczy. Błąkał się po lesie, żywiąc się jagodami i korzonkami i płacząc po stracie ukochanej. Po kilku latach takiego życia przybył pewnego razu do pustelni, w której żyła w smutku Roszpunka wraz ze swymi bliźniętami, chłopcem i dziewczynką, które powiła. Królewicz poznał jej głos, a gdy się zbliżył do niej i ona go poznała, padła mu na szyję i zapłakała. Dwie jej łzy zwilżyły jego oczy i królewicz odzyskał wzrok. Teraz powiódł królewicz Roszpunkę do swego państwa, gdzie przyjęto ich z radością i długie jeszcze lata żyli razem szczęśliwie. Wesprzyj bajkowy podcast na www.Patronite.pl/rodk
Autor: Jacob i Wilhelm Grimm
Tytuł: Roszpunka
Tłumaczenie: Marceli Tarnowski
Czytał: Wojciech Strózik

Żyli sobie mąż i żona, którzy przez długi czas daremnie pragnęli dziecka. Wreszcie żona powzięła nadzieję, że Pan Bóg spełni ich życzenie. W domku ich było na strychu maleńkie okienko, z którego widać było wspaniały ogród, pełen najpiękniejszych kwiatów i warzyw. Ale ogród otoczony był wysokim murem i nikt nie ważył się wejść doń, gdyż należał do złej czarownicy, która posiadała wielką moc i której wszyscy się bali. Pewnego dnia kobieta, patrząc na ogród przez okienko, ujrzała grządkę, na której rosła niezwykle bujna roszpunka — była tak świeża i zielona, że kobieta zapragnęła jej skosztować, i myśl ta nie odstępowała jej ani na chwilę. Wkrótce też zaczęła blednąc i chudnąć. Gdy to mąż spostrzegł, przeraził się i zapytał:

— Czego ci brak, droga żono?

— Ach — odparła kobieta — jeśli nie skosztuję roszpunki z ogrodu czarownicy, umrę z pewnością.

Mąż, który bardzo kochał swą żonę, pomyślał sobie: „Nie mogę dopuścić do tego, aby żona moja umarła, muszę zdobyć dla niej roszpunkę za wszelką cenę!”

Gdy wieczór zapadł, mąż przekradł się przez mur do ogrodu, narwał szybko roszpunki i zaniósł żonie. Kobieta przyrządziła sobie z niej sałatkę i zjadła ją natychmiast, ale pragnienie jej wzmogło się przez to jeszcze bardziej i nazajutrz znowu poczęła prosić męża, aby jej przyniósł roszpunki. Gdy zmierzch zapadł, mąż zakradł się do ogrodu, ale skoro tylko przekroczył mur, ujrzał z przerażeniem, że stoi przed nim czarownica.

— Jak śmiałeś — zawołała gniewnie — wtargnąć do mego ogrodu i jak złodziej kraść mi roszpunkę? Nie ujdzie ci to bezkarnie!

— Ach — odparł nieszczęsny człowiek — zmiłuj się nade mną, byłem do tego zmuszony: żona moja ujrzała twą roszpunkę przez okno i poczuła, że umrze, jeśli jej nie skosztuje.

Czarownica wysłuchała go życzliwie, a wreszcie rzekła łagodniejszym tonem:

— Jeśli jest tak, jak mówisz, pozwolę ci wziąć roszpunki, ile zechcesz, ale pod jednym warunkiem: oddasz mi dziecię, które powije twoja żona. Będzie mu u mnie dobrze, zatroszczę się o nie jak matka rodzona.

Nieszczęsny człowiek w trwodze przyrzekł jej wszystko, a gdy dziecię przyszło na świat, czarownica zjawiła się natychmiast, dała dzieweczce imię Roszpunka i zabrała ją z sobą.

Roszpunka wyrosła i była najpiękniejszym dzieckiem pod słońcem. Kiedy miała dwanaście lat, czarownica zamknęła ją w wysokiej wieży znajdującej się w głębi lasu. Do wieży tej nie było ani drzwi, ani schodów, miała ona tylko maleńkie okienko. Kiedy czarownica chciała się dostać do dziewczynki, stawała pod wieżą i wołała:

Roszpunko, dziewczę moje,

Spuśćże mi włosy swoje!




Roszpunka miała długie, długie włosy, piękne, jak ze złota tkane. Na głos czarownicy splatała warkocze, przywiązywała je do ramy okiennej i spuszczała dwadzieścia łokci w dół, a czarownica wspinała się po nich jak po sznurze. Po kilku latach zdarzyło się, że syn króla przejeżdżał przez ten las i zbliżył się do wieży. Wtem usłyszał cudowny śpiew, przystanął więc i począł nadsłuchiwać. Była to Roszpunka, która umilała sobie śpiewem chwile samotności. Królewicz chciał się do niej dostać, ale nie mógł znaleźć drzwi do wieży. Ruszył więc do domu, ale śpiew słyszany w lesie tak go oczarował, że odtąd co dzień chodził do lasu słuchać pięknego głosu. Gdy tak pewnego razu stał za drzewem, ujrzał czarownicę, która zbliżyła się do wieży i zawołała:

Roszpunko, dziewczę moje,

Spuśćże mi włosy swoje!

Roszpunka zaś spuściła włosy i czarownica wspięła się po nich do okienka.

„Jeśli po tej drabinie wchodzi się do wieży — pomyślał królewicz — muszę i ja tego spróbować!”

Nazajutrz, gdy zmierzch zapadł, stanął królewicz przed wieżą i zawołał:

Roszpunko, dziewczę moje,

Spuśćże mi włosy swoje!

Wnet opadły włosy i królewicz wszedł po nich do wieży.

Początkowo Roszpunka przeraziła się bardzo, gdy ujrzała obcego mężczyznę, ale królewicz przemówił do niej życzliwie, wyznając, iż śpiew jej tak wzruszył jego serce, że nie mógł znaleźć chwili spokoju. Na te słowa Roszpunka uspokoiła się, a gdy królewicz zapytał, czy chce go wziąć za męża, pomyślała:

„U tego pięknego młodzieńca lepiej by mi było niż u starej czarownicy”.

Zgodziła się więc na prośbę królewicza i złożyła swoją rączkę w jego dłoni, ale rzekła:

— Chętnie poszłabym z tobą, ale nie wiem, jak się wydostać z wieży. Gdy przyjdziesz do mnie następnym razem, przynieś z sobą zwój nici jedwabnych; uplotę z nich drabinkę i zejdę po niej, a ty weźmiesz mnie na swego konia.

Umówili się, że królewicz będzie do niej przybywał co wieczór, gdyż w dzień przychodziła czarownica.

Czarownica długo nie domyślała się niczego, ale Roszpunka rzekła do niej pewnego razu:

— Wytłumacz mi, babciu, dlaczego ciebie tak trudno jest wciągnąć na górę, a młody królewicz w mgnieniu oka już jest przy okienku.

— Ach, ty bezbożna dziewczyno! — zawołała czarownica. — Co słyszę? Myślałam, że udało mi się odgrodzić cię od świata, a tyś mnie oszukała!

W gniewie chwyciła piękne warkocze Roszpunki, owinęła je kilkakrotnie dokoła lewej ręki, prawą ujęła nożyce i raz, dwa, trzy, obcięła cudne włosy i rzuciła je na ziemię. A była tak okrutna, że przeniosła Roszpunkę do pustelni, gdzie musiała wieść życie pełne bólu i udręki.

Tegoż dnia, gdy zmierzch zapadł, przywiązała czarownica do ramy okiennej obcięte warkocze, gdy zaś królewicz przybył i zawołał:

— Roszpunko, dziewczę moje,

Spuśćże mi włosy swoje!

— spuściła złote włosy. Królewicz wszedł po nich na górę, ale zamiast pięknej Roszpunki ujrzał złą czarownicę, która zawołała szyderczo:

— Aha, przybyłeś po swą ukochaną, ale ptaszek nie śpiewa już, nie ma go w gniazdku, porwał go kot, który i tobie oczy wydrapie. Nigdy więcej nie ujrzysz Roszpunki.

Królewicz popadł w taką rozpacz, że wyskoczył z wieży przez okno. Uszedł wprawdzie z życiem, ale spadł na ciernie, które wykłuły mu oczy. Błąkał się po lesie, żywiąc się jagodami i korzonkami i płacząc po stracie ukochanej.

Po kilku latach takiego życia przybył pewnego razu do pustelni, w której żyła w smutku Roszpunka wraz ze swymi bliźniętami, chłopcem i dziewczynką, które powiła. Królewicz poznał jej głos, a gdy się zbliżył do niej i ona go poznała, padła mu na szyję i zapłakała. Dwie jej łzy zwilżyły jego oczy i królewicz odzyskał wzrok.

Teraz powiódł królewicz Roszpunkę do swego państwa, gdzie przyjęto ich z radością i długie jeszcze lata żyli razem szczęśliwie.

Wesprzyj bajkowy podcast na www.Patronite.pl/rodk

BP #013 - Śnieżka
2019-07-21 13:46:56

Autor: Jacob i Wilhelm Grimm Tytuł: Śnieżka Tłumaczenie: Marceli Tarnowski Czyta: Wojciech Strózik Pewnego razu, podczas srogiej zimy, kiedy z nieba sypał się śnieg jak pierze z rozprutej pierzyny, siedziała królowa przy oknie o ramach z czarnego hebanu i szyła. Tak szyjąc i patrząc na śnieg, ukłuła się w palec, i trzy krople krwi potoczyły się na śnieg. A ponieważ czerwona krew cudnie wyglądała na białym śniegu, królowa pomyślała sobie: „Chciałabym mieć dziecko, białe jak ten śnieg, rumiane jak krew i o włosach czarnych jak heban”. Wkrótce potem królowa powiła córeczkę, białą jak śnieg, rumianą jak krew i o włosach czarnych jak heban. Nazwano ją Śnieżką. Zaraz po urodzeniu dziecka królowa umarła. Po roku król pojął drugą żonę. Była to pani piękna, ale tak dumna i zarozumiała, że chciała być najpiękniejszą na całym świecie. Miała ona cudowne lusterko, w którym się zawsze przeglądała, a przeglądając się, pytała: Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie, Kto najpiękniejszy jest na świecie? A lustro odpowiadało: Tyś, królowo, najpiękniejsza jest na świecie. I królowa była zadowolona, bo wiedziała, że lusterko tylko prawdę może powiedzieć. Tymczasem Śnieżka podrastała i stawała się z każdym dniem piękniejsza, a kiedy skończyła siedem lat, była piękna jak jasny dzień, piękniejsza nawet od królowej. Pewnego razu królowa stanęła przed lusterkiem i zapytała: Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie, Kto najpiękniejszy jest na świecie? A lusterko odpowiedziało: Królowo, jesteś piękna, jak gwiazda na niebie Ale Śnieżka jest tysiąc razy piękniejsza od ciebie. Przeraziła się królowa, zżółkła i zzieleniała ze złości. I w jednej chwili znienawidziła Śnieżkę. A zazdrość i pycha wciąż rosły w jej sercu niby chwasty, aż wreszcie nie miała już dnia ani nocy spokojnej. Przywołała więc myśliwego i rzekła: — Wyprowadź dziewczynkę do lasu, nie chcę jej więcej widzieć. Masz ją zabić, a na dowód przynieś mi jej serce. Myśliwy usłuchał rozkazu, wyprowadził Śnieżkę do lasu, lecz gdy wyciągnął nóż, ażeby wyrwać jej niewinne serduszko, rozpłakała się dziewczynka i zaczęła go prosić tymi słowy: — Ach, drogi człowieku, daruj mi życie, pójdę sobie daleko przez ten dziki las i już nigdy nie wrócę do domu. A że była taka piękna, ulitował się myśliwy i powiedział: — Uciekaj więc, biedne dziecko! „Dzikie zwierzęta i tak cię pożrą” — pomyślał sobie, ale lżej mu się zrobiło na sercu, bo żal mu było ją zabić. A spotkawszy na drodze warchlaka, zabił go, wyjął mu płuca i wątrobę, i przyniósł królowej na dowód, że zabił Śnieżkę. Kucharz musiał je ugotować w osolonej wodzie, a zła kobieta zjadła jedno i drugie, w przekonaniu, że są to płuca i wątroba Śnieżki. Tymczasem biedne dziecko wystraszone błąkało się po lesie, nie wiedząc, co począć. Zaczęła biec i biegła tak po kamieniach i przez ciernie, a dzikie zwierzęta uchodziły jej z drogi, nie robiąc jej nic złego, aż zabrakło jej tchu, a był już wieczór; wtem ujrzała maleńki domek i weszła do niego, chcąc odpocząć. W domku tym wszystko było maleńkie, ale tak czyste i miłe, że trudno opowiedzieć. Pośrodku stał stoliczek nakryty białą serwetką, z siedmioma małymi miseczkami, a przy każdej miseczce leżała łyżeczka, nożyk i widelczyk, a na środku stało siedem kubeczków. Pod ścianami ustawionych było siedem łóżeczek, jedno przy drugim, starannie zaścielonych czyściutką pościelą. Ponieważ Śnieżka była bardzo głodna i spragniona, zjadła z każdej miseczki po odrobinie jarzynki i po kawałeczku chleba, a z każdego kubeczka upiła kropelkę wina, gdyż nie chciała jednemu zjeść wszystkiego. Potem chciała się położyć do jednego z łóżeczek, ale ani jedno nie było odpowiednie, jedno za długie, drugie za krótkie, aż wreszcie, wypróbowawszy wszystkie, ułożyła się w siódmym, gdyż to jedno było w sam raz, i oddawszy się w opiekę Bogu — zasnęła. Kiedy się już zupełnie ściemniło, przyszli gospodarze tego domku. Było to siedmiu karzełków, którzy do tej pory pracowali w górach, wydobywając drogie kruszce. Zapalili siedem świeczek, a kiedy w pokoju zrobiło się jasno, zauważyli, że ktoś tu był, gdyż nie wszystko znaleźli w tym samym porządku, w jakim zostawili. Pierwszy zapytał: — Kto siedział na moim krzesełeczku? Drugi: — Kto jadł z mojego talerzyka? A trzeci: — Kto ułamał kawałek z mojego chleba? Czwarty: — Kto zjadł moją jarzynkę? Piąty: — Kto używał mojego widelczyka? Szósty: — Kto kroił moim nożykiem? Siódmy: — Kto upił z mojego kubeczka? A kiedy pierwszy się obejrzał, zawołał: — Kto wchodził do mojego łóżeczka? Reszta przybiegła, a każdy zawołał ze zdziwieniem: — I w moim też ktoś leżał. A kiedy siódmy zajrzał do swojego łóżeczka, zobaczył w nim śpiącą Śnieżkę. Zawołał swych towarzyszów, którzy pokrzykując ze zdziwienia, przynieśli swoje świeczki; uważnie poczęli się przyglądać Śnieżce. — Ach, mój Boże! ach, mój Boże! — wołali — jakie to dziecko jest piękne! — i byli nim tak ucieszeni, że nie chcieli dziewczynki obudzić i pozostawili ją w łóżeczku. Siódmy karzełek spał u każdego z towarzyszów po jednej godzince, aż minęła noc. Kiedy następnego dnia Śnieżka obudziła się i ujrzała siedmiu karzełków, przestraszyła się bardzo. Ale oni byli bardzo życzliwi i zapytali: — Jak się nazywasz? — Nazywam się Śnieżka — odpowiedziała. — W jaki sposób dostałaś się do naszego domku? — pytały dalej karzełki. Opowiedziała im więc Śnieżka, jak to macocha kazała ją wyprowadzić do lasu i zabić, jak myśliwy ulitował się nad nią, jak biegła cały dzień, aż wreszcie napotkała ten domek. A na to karzełki: — Jeżeli zechcesz nam prowadzić gospodarstwo, gotować, prać i szyć, a wszystko utrzymywać w porządku, to możesz u nas pozostać, a niczego ci nie zabraknie. — O tak — zawołało dziewczę — z całego serca! — I pozostała u nich. Utrzymywała im dom w porządku; od samego rana szły karzełki w góry wydobywać złoto i brylanty, a wieczorem wracały na kolację, którą przygotowywała Śnieżka. Cały dzień dziewczynka była sama w domu, a karzełki przed wyjściem zawsze jej mówiły: — Strzeż się macochy, która może się dowiedzieć, gdzie jesteś; pamiętaj, nie wpuszczaj nikogo! Królowa, zjadłszy płuca i wątrobę, które uważała za płuca i wątrobę Śnieżki, myślała, że jest znów najpiękniejsza na świecie. Podeszła do swojego lusterka i zapytała z uśmiechem: Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie, Kto najpiękniejszy jest na świecie? A lusterko odpowiedziało: Tyś piękna, królowo, jak gwiazdy na niebie, Ale za lasami, ale za górami Żyje Śnieżka z karzełkami, Tysiąc razy piękniejsza od ciebie. Zatrzęsła się ze złości królowa, gdyż wiedziała, że lusterko mówi prawdę. Zrozumiała, że ją myśliwy oszukał i że Śnieżka żyje. Znów nie mogła ze złości zaznać spokoju i myślała tylko o tym, jak by pasierbicę pozbawić życia. Bo dopóki nie będzie najpiękniejszą kobietą w całym kraju, zazdrość jej nie opuści. Po długim namyśle zła macocha umalowała sobie twarz i przebrała się za starą handlarkę, tak że nikt by jej nie poznał. W tym przebraniu poszła za lasy, za góry, gdzie mieszkała Śnieżka u siedmiu karzełków, zapukała do drzwi i zawołała: — Piękny mam towar i bardzo tani! Śnieżka wychyliła się z okienka i zawołała: — Dzień dobry, miła kobieto, co macie do sprzedania? — Dobry towar, piękny towar — odpowiedziała rzekoma handlarka. — Gorseciki jedwabne w różnych kolorach. — I wyciągnęła jeden, który ze wszystkich kolorów jedwabiu był upleciony. — Tę uczciwą kobietę mogę wpuścić — pomyślała Śnieżka, otworzyła drzwi i kupiła sobie ten wspaniały gorsecik. — Zbliż się, dziecię — rzekła stara — zbliż się, ja cię dobrze opaszę tym gorsecikiem. Śnieżka, nie przeczuwając nic złego, pozwoliła się opasać nowym gorsecikiem; ale stara coraz mocniej i mocniej ściągała sznur, aż Śnieżce zabrakło tchu i padła martwa na ziemię. — Już nie będziesz najpiękniejsza! — zawołała macocha i wybiegła z domku. Niedługo potem, pod wieczór, siedmiu karzełków wróciło do domu. Jakaż była ich rozpacz, kiedy ujrzały swoją ulubioną Śnieżkę leżącą martwą na ziemi. Uniosły ją z podłogi, a zauważywszy, że jest za mocno ściągnięta sznurem gorsecika, przecięły go na pół, a gdy gorsecik opadł, dziewczynka zaczęła oddychać i ożyła. Kiedy się karzełki dowiedziały, co się stało, rzekły: — Tą starą handlarką była na pewno zła królowa, strzeż się i nie wpuszczaj nikogo, kiedy nas nie ma w domu! Zła kobieta, wróciwszy do zamku, zadowolona podeszła do lustra i zapytała: Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie, Kto najpiękniejszy jest na świecie? A lusterko odpowiedziało: Tyś piękna, królowo, jak gwiazdy na niebie, Ale za lasami, ale za górami Żyje Śnieżka z karzełkami Tysiąc razy piękniejsza od ciebie. Kiedy to królowa usłyszała, cała krew spłynęła jej do serca ze złości, gdyż zrozumiała, że Śnieżka ożyła. — Ale teraz — rzekła — coś takiego wymyślę, że już nie ożyjesz! — I czarodziejskimi sposobami, które jej były znane, zrobiła zatruty grzebień. Przybrała znów postać innej starej kobiety i tak przebrana poszła za lasy, za góry, gdzie mieszkała Śnieżka u siedmiu karzełków, zapukała do drzwi i zawołała: — Piękny mam towar i bardzo tani! Śnieżka wychyliła się i krzyknęła: — Idźcie sobie dalej, kobieto, nie wpuszczę nikogo. — Ale obejrzeć przecież możesz? — powiedziała stara, wyciągnęła zatruty grzebień i podniosła go w górę. I tak się spodobał dziewczynce, że dała się namówić i otworzyła drzwi. A kiedy go już kupiła, odezwała się stara: — Zbliż się, to cię porządnie uczeszę! Biedna Śnieżka, znów nie przeczuwając nic złego, pozwoliła wpiąć sobie grzebień we włosy i w tej samej chwili padła bez czucia. — Teraz już nie ożyjesz — rzekła stara i odeszła w las. Więcej na www.bajkowypodcast.pl
Autor: Jacob i Wilhelm Grimm
Tytuł: Śnieżka
Tłumaczenie: Marceli Tarnowski
Czyta: Wojciech Strózik

Pewnego razu, podczas srogiej zimy, kiedy z nieba sypał się śnieg jak pierze z rozprutej pierzyny, siedziała królowa przy oknie o ramach z czarnego hebanu i szyła. Tak szyjąc i patrząc na śnieg, ukłuła się w palec, i trzy krople krwi potoczyły się na śnieg. A ponieważ czerwona krew cudnie wyglądała na białym śniegu, królowa pomyślała sobie:

„Chciałabym mieć dziecko, białe jak ten śnieg, rumiane jak krew i o włosach czarnych jak heban”.

Wkrótce potem królowa powiła córeczkę, białą jak śnieg, rumianą jak krew i o włosach czarnych jak heban. Nazwano ją Śnieżką. Zaraz po urodzeniu dziecka królowa umarła.

Po roku król pojął drugą żonę. Była to pani piękna, ale tak dumna i zarozumiała, że chciała być najpiękniejszą na całym świecie. Miała ona cudowne lusterko, w którym się zawsze przeglądała, a przeglądając się, pytała:

Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie,

Kto najpiękniejszy jest na świecie?

A lustro odpowiadało:

Tyś, królowo, najpiękniejsza jest na świecie.

I królowa była zadowolona, bo wiedziała, że lusterko tylko prawdę może powiedzieć.

Tymczasem Śnieżka podrastała i stawała się z każdym dniem piękniejsza, a kiedy skończyła siedem lat, była piękna jak jasny dzień, piękniejsza nawet od królowej.

Pewnego razu królowa stanęła przed lusterkiem i zapytała:

Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie,

Kto najpiękniejszy jest na świecie?

A lusterko odpowiedziało:

Królowo, jesteś piękna, jak gwiazda na niebie

Ale Śnieżka jest tysiąc razy piękniejsza od ciebie.




Przeraziła się królowa, zżółkła i zzieleniała ze złości. I w jednej chwili znienawidziła Śnieżkę. A zazdrość i pycha wciąż rosły w jej sercu niby chwasty, aż wreszcie nie miała już dnia ani nocy spokojnej. Przywołała więc myśliwego i rzekła:

— Wyprowadź dziewczynkę do lasu, nie chcę jej więcej widzieć. Masz ją zabić, a na dowód przynieś mi jej serce.

Myśliwy usłuchał rozkazu, wyprowadził Śnieżkę do lasu, lecz gdy wyciągnął nóż, ażeby wyrwać jej niewinne serduszko, rozpłakała się dziewczynka i zaczęła go prosić tymi słowy:

— Ach, drogi człowieku, daruj mi życie, pójdę sobie daleko przez ten dziki las i już nigdy nie wrócę do domu.

A że była taka piękna, ulitował się myśliwy i powiedział:

— Uciekaj więc, biedne dziecko!

„Dzikie zwierzęta i tak cię pożrą” — pomyślał sobie, ale lżej mu się zrobiło na sercu, bo żal mu było ją zabić. A spotkawszy na drodze warchlaka, zabił go, wyjął mu płuca i wątrobę, i przyniósł królowej na dowód, że zabił Śnieżkę. Kucharz musiał je ugotować w osolonej wodzie, a zła kobieta zjadła jedno i drugie, w przekonaniu, że są to płuca i wątroba Śnieżki.

Tymczasem biedne dziecko wystraszone błąkało się po lesie, nie wiedząc, co począć. Zaczęła biec i biegła tak po kamieniach i przez ciernie, a dzikie zwierzęta uchodziły jej z drogi, nie robiąc jej nic złego, aż zabrakło jej tchu, a był już wieczór; wtem ujrzała maleńki domek i weszła do niego, chcąc odpocząć. W domku tym wszystko było maleńkie, ale tak czyste i miłe, że trudno opowiedzieć. Pośrodku stał stoliczek nakryty białą serwetką, z siedmioma małymi miseczkami, a przy każdej miseczce leżała łyżeczka, nożyk i widelczyk, a na środku stało siedem kubeczków. Pod ścianami ustawionych było siedem łóżeczek, jedno przy drugim, starannie zaścielonych czyściutką pościelą.

Ponieważ Śnieżka była bardzo głodna i spragniona, zjadła z każdej miseczki po odrobinie jarzynki i po kawałeczku chleba, a z każdego kubeczka upiła kropelkę wina, gdyż nie chciała jednemu zjeść wszystkiego. Potem chciała się położyć do jednego z łóżeczek, ale ani jedno nie było odpowiednie, jedno za długie, drugie za krótkie, aż wreszcie, wypróbowawszy wszystkie, ułożyła się w siódmym, gdyż to jedno było w sam raz, i oddawszy się w opiekę Bogu — zasnęła.

Kiedy się już zupełnie ściemniło, przyszli gospodarze tego domku.

Było to siedmiu karzełków, którzy do tej pory pracowali w górach, wydobywając drogie kruszce. Zapalili siedem świeczek, a kiedy w pokoju zrobiło się jasno, zauważyli, że ktoś tu był, gdyż nie wszystko znaleźli w tym samym porządku, w jakim zostawili.

Pierwszy zapytał: — Kto siedział na moim krzesełeczku?

Drugi: — Kto jadł z mojego talerzyka?

A trzeci: — Kto ułamał kawałek z mojego chleba?

Czwarty: — Kto zjadł moją jarzynkę?

Piąty: — Kto używał mojego widelczyka?

Szósty: — Kto kroił moim nożykiem?

Siódmy: — Kto upił z mojego kubeczka?

A kiedy pierwszy się obejrzał, zawołał:

— Kto wchodził do mojego łóżeczka?

Reszta przybiegła, a każdy zawołał ze zdziwieniem:

— I w moim też ktoś leżał.

A kiedy siódmy zajrzał do swojego łóżeczka, zobaczył w nim śpiącą Śnieżkę. Zawołał swych towarzyszów, którzy pokrzykując ze zdziwienia, przynieśli swoje świeczki; uważnie poczęli się przyglądać Śnieżce.

— Ach, mój Boże! ach, mój Boże! — wołali — jakie to dziecko jest piękne! — i byli nim tak ucieszeni, że nie chcieli dziewczynki obudzić i pozostawili ją w łóżeczku. Siódmy karzełek spał u każdego z towarzyszów po jednej godzince, aż minęła noc.

Kiedy następnego dnia Śnieżka obudziła się i ujrzała siedmiu karzełków, przestraszyła się bardzo. Ale oni byli bardzo życzliwi i zapytali:

— Jak się nazywasz?

— Nazywam się Śnieżka — odpowiedziała.

— W jaki sposób dostałaś się do naszego domku? — pytały dalej karzełki.

Opowiedziała im więc Śnieżka, jak to macocha kazała ją wyprowadzić do lasu i zabić, jak myśliwy ulitował się nad nią, jak biegła cały dzień, aż wreszcie napotkała ten domek. A na to karzełki:

— Jeżeli zechcesz nam prowadzić gospodarstwo, gotować, prać i szyć, a wszystko utrzymywać w porządku, to możesz u nas pozostać, a niczego ci nie zabraknie.

— O tak — zawołało dziewczę — z całego serca! — I pozostała u nich. Utrzymywała im dom w porządku; od samego rana szły karzełki w góry wydobywać złoto i brylanty, a wieczorem wracały na kolację, którą przygotowywała Śnieżka. Cały dzień dziewczynka była sama w domu, a karzełki przed wyjściem zawsze jej mówiły:

— Strzeż się macochy, która może się dowiedzieć, gdzie jesteś; pamiętaj, nie wpuszczaj nikogo!

Królowa, zjadłszy płuca i wątrobę, które uważała za płuca i wątrobę Śnieżki, myślała, że jest znów najpiękniejsza na świecie. Podeszła do swojego lusterka i zapytała z uśmiechem:

Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie,

Kto najpiękniejszy jest na świecie?

A lusterko odpowiedziało:

Tyś piękna, królowo, jak gwiazdy na niebie,

Ale za lasami, ale za górami

Żyje Śnieżka z karzełkami,

Tysiąc razy piękniejsza od ciebie.

Zatrzęsła się ze złości królowa, gdyż wiedziała, że lusterko mówi prawdę. Zrozumiała, że ją myśliwy oszukał i że Śnieżka żyje. Znów nie mogła ze złości zaznać spokoju i myślała tylko o tym, jak by pasierbicę pozbawić życia. Bo dopóki nie będzie najpiękniejszą kobietą w całym kraju, zazdrość jej nie opuści. Po długim namyśle zła macocha umalowała sobie twarz i przebrała się za starą handlarkę, tak że nikt by jej nie poznał. W tym przebraniu poszła za lasy, za góry, gdzie mieszkała Śnieżka u siedmiu karzełków, zapukała do drzwi i zawołała:

— Piękny mam towar i bardzo tani!

Śnieżka wychyliła się z okienka i zawołała:

— Dzień dobry, miła kobieto, co macie do sprzedania?

— Dobry towar, piękny towar — odpowiedziała rzekoma handlarka. — Gorseciki jedwabne w różnych kolorach. — I wyciągnęła jeden, który ze wszystkich kolorów jedwabiu był upleciony.

— Tę uczciwą kobietę mogę wpuścić — pomyślała Śnieżka, otworzyła drzwi i kupiła sobie ten wspaniały gorsecik.

— Zbliż się, dziecię — rzekła stara — zbliż się, ja cię dobrze opaszę tym gorsecikiem.

Śnieżka, nie przeczuwając nic złego, pozwoliła się opasać nowym gorsecikiem; ale stara coraz mocniej i mocniej ściągała sznur, aż Śnieżce zabrakło tchu i padła martwa na ziemię.

— Już nie będziesz najpiękniejsza! — zawołała macocha i wybiegła z domku.

Niedługo potem, pod wieczór, siedmiu karzełków wróciło do domu. Jakaż była ich rozpacz, kiedy ujrzały swoją ulubioną Śnieżkę leżącą martwą na ziemi. Uniosły ją z podłogi, a zauważywszy, że jest za mocno ściągnięta sznurem gorsecika, przecięły go na pół, a gdy gorsecik opadł, dziewczynka zaczęła oddychać i ożyła. Kiedy się karzełki dowiedziały, co się stało, rzekły:

— Tą starą handlarką była na pewno zła królowa, strzeż się i nie wpuszczaj nikogo, kiedy nas nie ma w domu!

Zła kobieta, wróciwszy do zamku, zadowolona podeszła do lustra i zapytała:

Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie,

Kto najpiękniejszy jest na świecie?

A lusterko odpowiedziało:

Tyś piękna, królowo, jak gwiazdy na niebie,

Ale za lasami, ale za górami

Żyje Śnieżka z karzełkami

Tysiąc razy piękniejsza od ciebie.

Kiedy to królowa usłyszała, cała krew spłynęła jej do serca ze złości, gdyż zrozumiała, że Śnieżka ożyła.

— Ale teraz — rzekła — coś takiego wymyślę, że już nie ożyjesz! — I czarodziejskimi sposobami, które jej były znane, zrobiła zatruty grzebień.

Przybrała znów postać innej starej kobiety i tak przebrana poszła za lasy, za góry, gdzie mieszkała Śnieżka u siedmiu karzełków, zapukała do drzwi i zawołała:

— Piękny mam towar i bardzo tani!

Śnieżka wychyliła się i krzyknęła:

— Idźcie sobie dalej, kobieto, nie wpuszczę nikogo.

— Ale obejrzeć przecież możesz? — powiedziała stara, wyciągnęła zatruty grzebień i podniosła go w górę. I tak się spodobał dziewczynce, że dała się namówić i otworzyła drzwi. A kiedy go już kupiła, odezwała się stara:

— Zbliż się, to cię porządnie uczeszę!

Biedna Śnieżka, znów nie przeczuwając nic złego, pozwoliła wpiąć sobie grzebień we włosy i w tej samej chwili padła bez czucia.

— Teraz już nie ożyjesz — rzekła stara i odeszła w las.

Więcej na www.bajkowypodcast.pl

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie