Drugi Rzut OKA

OKO.press w wersji do słuchania. Miejsce, gdzie materiały naszych dziennikarzy i dziennikarek ożywają w formie audioreportaży, podcastów i rozmów. Historie bohaterek i bohaterów, gospodarka, zdrowie, polityka. Posłuchaj i znajdź coś dla siebie.

Kategorie:
Polityka Wiadomości

Odcinki od najnowszych:

Czy da się uratować naukę w Polsce? Podcast Drugi Rzut Oka
2025-05-12 13:53:21

Jesteśmy w momencie transformacji, między innymi ze względu na sytuację demograficzną. To nie czas na konserwowanie status quo w polskiej nauce, tylko jej głębokiej zmiany. „Rozwój badań naukowych jest kluczowy dla gospodarki, jeśli mamy ambicje, żeby Polska była więcej niż montownią” – mówi prof. Adam GendźwiłłPolska, choć chce inwestować w bezpieczeństwo, nadal ma niskie nakłady na naukę w porównaniu do wielu krajów Unii Europejskiej, ale też na przykład Korei Południowej czy Izraela.„Politycy są krótkowzroczni. Nauka jest często na końcu listy priorytetów rządu. A rozwój badań naukowych jest kluczowy dla gospodarki, jeśli mamy ambicje, żeby Polska była więcej niż montownią. Jeśli zwiększamy nakłady na obronność, trzeba myśleć nie tylko o kupowaniu uzbrojenia, ale też o rozwoju technologii w Polsce. Historyczne przykłady pokazują, że technologie mają podwójne zastosowanie: mają znaczenie militarne, pozwalają na rozwój badań podstawowych lub badań stosowanych do zastosowań cywilnych” – zauważa prof. Adam Gendźwiłł z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, który często, w tym w OKO.press, przedstawia głos świata nauki w debacie o polityce naukowej w Polsce.Wyzwaniem pozostaje drenaż mózgów „Talenty odpływają z Polski, bo rynek pracy dla badaczy jest międzynarodowy, co najmniej europejski. Łatwo znaleźć pracę w sektorze badawczym za granicą. Dużo ludzi wyjeżdża i nie wraca. Nawet jeśli mają ambicje, żeby tworzyć zespoły w Polsce. Nie zawsze mają na to szansę, ponieważ, po pierwsze, finansowanie nauki jest za niskie, a po drugie, jest często źle adresowane, źle zorganizowane.”Dlaczego jest tak źle? Zdaniem prof. Gendźwiłła „Nie mamy jasnej wizji tego, dokąd zmierzamy i jaką rolę mają pełnić uniwersytety czy instytuty badawcze. Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie ma tej wizji, a to ono powinno odpowiadać za wyznaczanie strategicznych kierunków. W konsekwencji lokalne środowiska wyznaczają sobie cele, a akademicka samorządność i autonomia bywa zasłoną dymną.”„Politycy, którzy nie przychodzą z pewnym rozpoznaniem problemów, z którymi mają się mierzyć, są skazani na słuchanie wielu doradców i tworzenie kolejnych analiz, czyli po prostu granie na czas. A my tego czasu nie mamy”.Co wobec tego powinno się stać, żeby w polskiej nauce było lepiej? Z podcastu dowiecie się dlaczego: obok pracowników naukowych kluczowi są pracownicy administracyjni uczelni, Narodowe Centrum Nauki pomaga walczyć z feudalizmem i reformować warunki pracy w nauce, uczelnie muszą się reformować, także pod względem polityki zatrudniania, na przykład wprowadzając nowe mechanizmy łączenia dydaktyki z badaniami naukowymi, obok zwiększania publicznych nakładów na naukę i stwarzania lepszych warunków do pozyskiwania przez badaczy, którzy chcą pracować w Polsce, środków europejskich, również polski biznes i narodowe czempiony powinny zainwestować w naukę w Polsce.OKO.press finansowane jest głównie z darowizn Czytelników. Dzięki Tobie możemy pracować – śledzić, szukać, pytać, sprawdzać, opisywać, porównywać – i nie odpuszczać.


Jesteśmy w momencie transformacji, między innymi ze względu na sytuację demograficzną. To nie czas na konserwowanie status quo w polskiej nauce, tylko jej głębokiej zmiany. „Rozwój badań naukowych jest kluczowy dla gospodarki, jeśli mamy ambicje, żeby Polska była więcej niż montownią” – mówi prof. Adam GendźwiłłPolska, choć chce inwestować w bezpieczeństwo, nadal ma niskie nakłady na naukę w porównaniu do wielu krajów Unii Europejskiej, ale też na przykład Korei Południowej czy Izraela.„Politycy są krótkowzroczni. Nauka jest często na końcu listy priorytetów rządu. A rozwój badań naukowych jest kluczowy dla gospodarki, jeśli mamy ambicje, żeby Polska była więcej niż montownią. Jeśli zwiększamy nakłady na obronność, trzeba myśleć nie tylko o kupowaniu uzbrojenia, ale też o rozwoju technologii w Polsce. Historyczne przykłady pokazują, że technologie mają podwójne zastosowanie: mają znaczenie militarne, pozwalają na rozwój badań podstawowych lub badań stosowanych do zastosowań cywilnych” – zauważa prof. Adam Gendźwiłł z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, który często, w tym w OKO.press, przedstawia głos świata nauki w debacie o polityce naukowej w Polsce.Wyzwaniem pozostaje drenaż mózgów „Talenty odpływają z Polski, bo rynek pracy dla badaczy jest międzynarodowy, co najmniej europejski. Łatwo znaleźć pracę w sektorze badawczym za granicą. Dużo ludzi wyjeżdża i nie wraca. Nawet jeśli mają ambicje, żeby tworzyć zespoły w Polsce. Nie zawsze mają na to szansę, ponieważ, po pierwsze, finansowanie nauki jest za niskie, a po drugie, jest często źle adresowane, źle zorganizowane.”Dlaczego jest tak źle? Zdaniem prof. Gendźwiłła „Nie mamy jasnej wizji tego, dokąd zmierzamy i jaką rolę mają pełnić uniwersytety czy instytuty badawcze. Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie ma tej wizji, a to ono powinno odpowiadać za wyznaczanie strategicznych kierunków. W konsekwencji lokalne środowiska wyznaczają sobie cele, a akademicka samorządność i autonomia bywa zasłoną dymną.”„Politycy, którzy nie przychodzą z pewnym rozpoznaniem problemów, z którymi mają się mierzyć, są skazani na słuchanie wielu doradców i tworzenie kolejnych analiz, czyli po prostu granie na czas. A my tego czasu nie mamy”.Co wobec tego powinno się stać, żeby w polskiej nauce było lepiej? Z podcastu dowiecie się dlaczego: obok pracowników naukowych kluczowi są pracownicy administracyjni uczelni, Narodowe Centrum Nauki pomaga walczyć z feudalizmem i reformować warunki pracy w nauce, uczelnie muszą się reformować, także pod względem polityki zatrudniania, na przykład wprowadzając nowe mechanizmy łączenia dydaktyki z badaniami naukowymi, obok zwiększania publicznych nakładów na naukę i stwarzania lepszych warunków do pozyskiwania przez badaczy, którzy chcą pracować w Polsce, środków europejskich, również polski biznes i narodowe czempiony powinny zainwestować w naukę w Polsce.OKO.press finansowane jest głównie z darowizn Czytelników. Dzięki Tobie możemy pracować – śledzić, szukać, pytać, sprawdzać, opisywać, porównywać – i nie odpuszczać.

Dziewczyny od Syrenki. Sąd nad aktywistkami Ostatniego Pokolenia
2025-05-11 07:14:00

Syrena jest z brązu, to stop odporny na korozje i uszkodzenia, przez dekady nieźle znosiła ulewy, podlewanie alkoholem i ptasie odchody. Dziewczyny spodziewały się, że farbę spłucze większy deszcz Dział reportażu OKO.press przedstawia audioreportaż na podstawie tekstu Olgi Gitkiewicz "Dziewczyny od Syrenki. Sąd nad aktywistkami Ostatniego Pokolenia". Realizacja i opracowanie muzyczne: Filip Przybylski i Longstreet Studio. Więcej audioreportaży znajdziesz na stronie OKO.press pod adresem: ⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠ ⁠https://oko.press/media/audioreportaze⁠

Syrena jest z brązu, to stop odporny na korozje i uszkodzenia, przez dekady nieźle znosiła ulewy, podlewanie alkoholem i ptasie odchody. Dziewczyny spodziewały się, że farbę spłucze większy deszcz


Dział reportażu OKO.press przedstawia audioreportaż na podstawie tekstu Olgi Gitkiewicz "Dziewczyny od Syrenki. Sąd nad aktywistkami Ostatniego Pokolenia". Realizacja i opracowanie muzyczne: Filip Przybylski i Longstreet Studio.


Więcej audioreportaży znajdziesz na stronie OKO.press pod adresem:⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠ ⁠https://oko.press/media/audioreportaze⁠

Dlaczego buntowaliśmy się przeciw PiS, a Amerykanie nie buntują się przeciwko Trumpowi? Podcast Drugi Rzut OKA
2025-05-05 14:26:09

Podczas dwóch kadencji rządu Zjednoczonej Prawicy Polki i Polacy często wychodzili na ulice i protestowali na najróżniejsze sposoby - przeciwko zawłaszczeniu sądów przez polityków, przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego, przeciwko wyborom kopertowym w pandemii, ale także przeciwko lockdownom. „Protesty były masowe, dotyczyły bardzo wielu spraw i też trochę się kumulowały. To znaczy osoby biorące udział w protestach, czy akcjach związanych z jakąś jedną kwestią, na przykład z praworządnością, często potem brały udział w innych protestach dotyczących na przykład praw reprodukcyjnych. Albo osoby, które broniły Trybunału Konstytucyjnego i jego niezależności, pojawiały się później w Puszczy Białowieskiej. Więc tutaj jest jakiś rodzaj przepływu doświadczeń, wspólnoty też pewnych wartości między różnymi ruchami, różnymi inicjatywami. Natomiast to nie są wyłącznie ruchy protestu. Mamy też do czynienia z daleko idącą samooorganizacją. Najlepszym pewnie przykładem jest mobilizacja społeczna w czasie kryzysu migracyjnego wymuszonego przez pełnoskalową inwazję rosyjską na Ukrainę w 1922 roku” - opowiada mój rozmówca, dr Paweł Marczewski z Forum Idei Fundacji Batorego, socjolog, autor raportu „Demokracje obywateli. Mobilizacje społeczne w latach 2015-2023”. Ta wielka obywatelska energia, uwolniona przez działania władz, przyczyniła się zapewne również do przegranej Zjednoczonej Prawicy w wyborach w 2023 roku. A czy nowe władze, Koalicja 15 Października, potrafiły tę energię wykorzystać? „Jest poczucie rozczarowania, że to nie doprowadziło do jakościowej zmiany, że jest znowu politics as usual, jedna ekipa rządząca zastąpiła drugą, natomiast nie nastąpiła jakościowa zmiana polskiej demokracji. Przebija się w moich rozmowach wrażenie zmarnowanej szansy. Natomiast to nie oznacza, że wszystko zostało zmarnowane, że nie ma tych sieci współpracy. Duża część organizacji po prostu też nauczyła się wymagać więcej od rządzących” - mówi Paweł Marczewski. Na koniec zadaję mojemu rozmówcy pytanie o Stany Zjednoczone. I proszę sobie wyobrazić ten blask ożywienia w jego oczach, bo okazuje się, że socjologowie między sobą bardzo żywo dyskutują, zastanawiając się, dlaczego antyliberalna rewolucja Donalda Trumpa nie wywołała w USA masowych i trwałych protestów. Z naszego punktu widzenia wydawałoby się bowiem oczywiste, że ta połowa społeczeństwa, która głosuje na Demokratów, powinna już nie schodzić z ulic. A np. we Francji te protesty byłyby jeszcze burzliwsze. Paweł Marczewski ma na ten temat dwie teorie - zapraszam więc do wysłuchania podcastu.

Podczas dwóch kadencji rządu Zjednoczonej Prawicy Polki i Polacy często wychodzili na ulice i protestowali na najróżniejsze sposoby - przeciwko zawłaszczeniu sądów przez polityków, przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego, przeciwko wyborom kopertowym w pandemii, ale także przeciwko lockdownom.


„Protesty były masowe, dotyczyły bardzo wielu spraw i też trochę się kumulowały. To znaczy osoby biorące udział w protestach, czy akcjach związanych z jakąś jedną kwestią, na przykład z praworządnością, często potem brały udział w innych protestach dotyczących na przykład praw reprodukcyjnych. Albo osoby, które broniły Trybunału Konstytucyjnego i jego niezależności, pojawiały się później w Puszczy Białowieskiej. Więc tutaj jest jakiś rodzaj przepływu doświadczeń, wspólnoty też pewnych wartości między różnymi ruchami, różnymi inicjatywami. Natomiast to nie są wyłącznie ruchy protestu. Mamy też do czynienia z daleko idącą samooorganizacją. Najlepszym pewnie przykładem jest mobilizacja społeczna w czasie kryzysu migracyjnego wymuszonego przez pełnoskalową inwazję rosyjską na Ukrainę w 1922 roku” - opowiada mój rozmówca, dr Paweł Marczewski z Forum Idei Fundacji Batorego, socjolog, autor raportu „Demokracje obywateli. Mobilizacje społeczne w latach 2015-2023”.


Ta wielka obywatelska energia, uwolniona przez działania władz, przyczyniła się zapewne również do przegranej Zjednoczonej Prawicy w wyborach w 2023 roku. A czy nowe władze, Koalicja 15 Października, potrafiły tę energię wykorzystać?


„Jest poczucie rozczarowania, że to nie doprowadziło do jakościowej zmiany, że jest znowu politics as usual, jedna ekipa rządząca zastąpiła drugą, natomiast nie nastąpiła jakościowa zmiana polskiej demokracji. Przebija się w moich rozmowach wrażenie zmarnowanej szansy. Natomiast to nie oznacza, że wszystko zostało zmarnowane, że nie ma tych sieci współpracy. Duża część organizacji po prostu też nauczyła się wymagać więcej od rządzących” - mówi Paweł Marczewski.


Na koniec zadaję mojemu rozmówcy pytanie o Stany Zjednoczone. I proszę sobie wyobrazić ten blask ożywienia w jego oczach, bo okazuje się, że socjologowie między sobą bardzo żywo dyskutują, zastanawiając się, dlaczego antyliberalna rewolucja Donalda Trumpa nie wywołała w USA masowych i trwałych protestów. Z naszego punktu widzenia wydawałoby się bowiem oczywiste, że ta połowa społeczeństwa, która głosuje na Demokratów, powinna już nie schodzić z ulic. A np. we Francji te protesty byłyby jeszcze burzliwsze.


Paweł Marczewski ma na ten temat dwie teorie - zapraszam więc do wysłuchania podcastu.

Grób, na którym zdarza się nam tańczyć
2025-05-03 07:13:00

Mnie najpierw zafascynowało, że to niewyjaśniona historia. Później doszło do mnie, że cierpienie tych ofiar jest kompletnie zapomniane. Że zbrodnia przykryła zbrodnię Dział reportażu OKO.press przedstawia audioreportaż na podstawie tekstu Violetty Szostak "Grób, na którym zdarza się nam tańczyć". Realizacja i opracowanie muzyczne: Filip Przybylski i Longstreet Studio. Więcej audioreportaży znajdziesz na stronie OKO.press pod adresem: ⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠ ⁠https://oko.press/media/audioreportaze⁠

Mnie najpierw zafascynowało, że to niewyjaśniona historia. Później doszło do mnie, że cierpienie tych ofiar jest kompletnie zapomniane. Że zbrodnia przykryła zbrodnię


Dział reportażu OKO.press przedstawia audioreportaż na podstawie tekstu Violetty Szostak "Grób, na którym zdarza się nam tańczyć". Realizacja i opracowanie muzyczne: Filip Przybylski i Longstreet Studio.


Więcej audioreportaży znajdziesz na stronie OKO.press pod adresem:⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠ ⁠https://oko.press/media/audioreportaze⁠

Wszystkie nie moje domy. Wiecie, kto u was sprząta?
2025-05-01 07:00:00

Czy ktoś nazwał cię służącą? – Chyba raz, ale już tam nie sprzątam. Jestem opiekunką osób dorosłych, sprzątam po domach, robię paznokcie. Jestem takim członkiem rodziny za pieniądze, który pamięta, kto lubi tort śmietankowy, a kto czekoladowy Dział reportażu OKO.press przedstawia audioreportaż na podstawie tekstu Niny Lussy "Wszystkie nie moje domy. Wiecie, kto u was sprząta?". Realizacja i opracowanie muzyczne: Filip Przybylski i Longstreet Studio. Więcej audioreportaży znajdziesz na stronie OKO.press pod adresem: ⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠ ⁠https://oko.press/media/audioreportaze⁠

Czy ktoś nazwał cię służącą? – Chyba raz, ale już tam nie sprzątam. Jestem opiekunką osób dorosłych, sprzątam po domach, robię paznokcie. Jestem takim członkiem rodziny za pieniądze, który pamięta, kto lubi tort śmietankowy, a kto czekoladowy


Dział reportażu OKO.press przedstawia audioreportaż na podstawie tekstu Niny Lussy "Wszystkie nie moje domy. Wiecie, kto u was sprząta?". Realizacja i opracowanie muzyczne: Filip Przybylski i Longstreet Studio.


Więcej audioreportaży znajdziesz na stronie OKO.press pod adresem:⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠ ⁠https://oko.press/media/audioreportaze⁠

Czy rozliczenia PiS i naprawa sądów przyśpieszą? Podcast Drugi Rzut OKA
2025-04-28 08:30:00

Półtora roku po zmianie władzy proces rozliczeń rządów PiS jest dopiero na początku. Tak samo jak reforma prokuratury i sądów. Czy da się je przyśpieszyć? Mam wrażenie, że dla większości ludzi rozliczenie polega na wsadzeniu do więzienia. Słyszy się, że miało być rozliczenie, a nikt nie siedzi. Więc jeżeli tak na to spojrzymy, to rzeczywiście sprawa wygląda marnie. Z tym że nigdy nie traktowałam hasła "rozliczenie" jako zapowiadające wsadzanie do więzienia kogo popadnie – mówi Ewa Siedlecka z "Polityki" w rozmowie z Anną Wójcik. W podcaście "Drugi rzut Oka" podsumowujemy półtora roku zmian, planów i obietnic obecnej władzy dotyczących rozliczeń rządów PiS, naprawy sądownictwa i prokuratury. Mamy różne rodzaje odpowiedzialności: kryminalną, konstytucyjną, dyscyplinarną za delikty służbowe i polityczną. Polityczne rozliczenie nastąpiło w wyborach parlamentarnych w 2023 roku i skutkowało odsunięciem PiS od władzy. Zdaniem Ewy Siedleckiej oczywistą jest sprawa wyborów kopertowych: premier Mateusz Morawiecki bez podstawy prawnej wydał rozporządzenie, które skutkowało wydawaniem dużych pieniędzy na przygotowanie wyborów prezydenckich w szczycie pandemii w 2020 roku. Wybory się wtedy nie odbyły, przesunięto je o dwa miesiące. Natomiast nie jest już takie oczywiste, czy można by pociągnąć do odpowiedzialności karnej byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę za nadużycie władzy w związku ze stosowaniem oprogramowania Pegasus przeciwko osobom zabierającym głos w interesie publicznym. Natomiast pewnie można i trzeba postawić Ziobrze zarzuty za nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości , które jako pierwsze opisywało OKO.press. "Na pewno w prokuraturze nadal są osoby, które jeśli mogą, hamują tego typu rozliczenia. Natomiast prokuratura w Polsce zawsze działała bardzo opieszale. Według kodeksu postępowania karnego śledztwo powinno trwać miesiąc, można je przedłużyć do trzech miesięcy. Ale śledztwa trwają latami. Uważam, że jedyna weryfikacja prokuratorów, która może i powinna się odbyć, a nic o niej nie słychać, to weryfikacja dotycząca nadużyć. Umarzania niektórych śledztw i prowadzenia postępowań, kiedy nie było do tego podstawy. Te przypadki powinny być zbadane pod kątem odpowiedzialności karnej lub dyscyplinarnej". największym wyzwaniu reformy sądownictwa, czyli uregulowaniu statusu ponad 2000 wadliwie powołanych sędziów oraz ich wyroków i roli opinii Komisji Weneckiej w tym procesie, emocjonalnym aspekcie koniecznej reformy, dotyczącej poczucia sprawiedliwości przez sędziów, którzy przez lata bronili państwa prawa, szansach reformowania Trybunału Konstytucyjnego i wątpliwościach, jak to będzie wyglądało w praktyce. A co z odpowiedzialnością karną osób sprawujących najważniejsze funkcje publiczne?Czy rozliczenia przebiegają powoli, bo prokuratura nie została zreformowana?W podcaście mówimy też o:

Półtora roku po zmianie władzy proces rozliczeń rządów PiS jest dopiero na początku. Tak samo jak reforma prokuratury i sądów. Czy da się je przyśpieszyć?


Mam wrażenie, że dla większości ludzi rozliczenie polega na wsadzeniu do więzienia. Słyszy się, że miało być rozliczenie, a nikt nie siedzi. Więc jeżeli tak na to spojrzymy, to rzeczywiście sprawa wygląda marnie. Z tym że nigdy nie traktowałam hasła "rozliczenie" jako zapowiadające wsadzanie do więzienia kogo popadnie – mówi Ewa Siedlecka z "Polityki" w rozmowie z Anną Wójcik.

W podcaście "Drugi rzut Oka" podsumowujemy półtora roku zmian, planów i obietnic obecnej władzy dotyczących rozliczeń rządów PiS, naprawy sądownictwa i prokuratury.

Mamy różne rodzaje odpowiedzialności: kryminalną, konstytucyjną, dyscyplinarną za delikty służbowe i polityczną. Polityczne rozliczenie nastąpiło w wyborach parlamentarnych w 2023 roku i skutkowało odsunięciem PiS od władzy.

Zdaniem Ewy Siedleckiej oczywistą jest sprawa wyborów kopertowych: premier Mateusz Morawiecki bez podstawy prawnej wydał rozporządzenie, które skutkowało wydawaniem dużych pieniędzy na przygotowanie wyborów prezydenckich w szczycie pandemii w 2020 roku. Wybory się wtedy nie odbyły, przesunięto je o dwa miesiące.

Natomiast nie jest już takie oczywiste, czy można by pociągnąć do odpowiedzialności karnej byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę za nadużycie władzy w związku ze stosowaniem oprogramowania Pegasus przeciwko osobom zabierającym głos w interesie publicznym. Natomiast pewnie można i trzeba postawić Ziobrze zarzuty za nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, które jako pierwsze opisywało OKO.press.

"Na pewno w prokuraturze nadal są osoby, które jeśli mogą, hamują tego typu rozliczenia. Natomiast prokuratura w Polsce zawsze działała bardzo opieszale. Według kodeksu postępowania karnego śledztwo powinno trwać miesiąc, można je przedłużyć do trzech miesięcy. Ale śledztwa trwają latami. Uważam, że jedyna weryfikacja prokuratorów, która może i powinna się odbyć, a nic o niej nie słychać, to weryfikacja dotycząca nadużyć. Umarzania niektórych śledztw i prowadzenia postępowań, kiedy nie było do tego podstawy. Te przypadki powinny być zbadane pod kątem odpowiedzialności karnej lub dyscyplinarnej".

  • największym wyzwaniu reformy sądownictwa, czyli uregulowaniu statusu ponad 2000 wadliwie powołanych sędziów oraz ich wyroków i roli opinii Komisji Weneckiej w tym procesie,
  • emocjonalnym aspekcie koniecznej reformy, dotyczącej poczucia sprawiedliwości przez sędziów, którzy przez lata bronili państwa prawa,
  • szansach reformowania Trybunału Konstytucyjnego i wątpliwościach, jak to będzie wyglądało w praktyce.

A co z odpowiedzialnością karną osób sprawujących najważniejsze funkcje publiczne?Czy rozliczenia przebiegają powoli, bo prokuratura nie została zreformowana?W podcaście mówimy też o:

Dramat rynku książki: kultura wciąż odstawiana przez władze na bok. Podcast drugi rzut OKA
2025-04-21 08:30:00

Nikt w III RP nie zrobił nic sensownego i systematycznego, żeby poprawić los pisarek i pisarzy — mówi krytyk i analityk rynku Marcin Bełza Po deklaracji Joanny Kuciel-Frydryszak, autorki bestsellerowych „Chłopek”, że wchodzi na drogę sporu sądowego z wydawnictwem Marginesy, domagając się wyższych honorariów, w mediach społecznościowych się zagotowało. Autorki i autorzy pisali o tym, jak mało pieniędzy dostają nawet za nagradzane i cenione książki. Nie obyło się bez starć z wydawcami, którzy poczuli się wywołani do tablicy. Tymczasem tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego w Polsce nie da się wyżyć z pisania wartościowych książek — to znaczy intuicja i zdrowy rozsądek podpowiadają, dlaczego, ale jeśli chce się sprawdzić swoje podejrzenia na twardych danych rynkowych, zaczynają się schody. Bo z tymi danymi jest słabo. I o tym rozmawiam z moim gościem Marcinem Bełzą, który dał się poznać jako wnikliwy krytyk polskiej literatury współczesnej publikujący w „Małym Formacie” i „Kulturze Liberalnej”, ale także zawodowo zajmuje się analizą rynków. Jego tekst „Oligopol po polsku” opublikowany w „Małym Formacie” był próbą analizy dostępnych danych z rynku książki. „Zarzucano mi, że jestem za wydawcami, a przeciwko pisarzom i pisarkom. To kompletnie nie o to chodzi. […] Oni mają w stu procentach rację. Ekonomicznie, społecznie, w wielu, wielu wymiarach są naprawdę w fatalnej sytuacji. Upominanie się o wynagrodzenia, upominanie się o godność pracy jest absolutnie uzasadnione, tylko nie o tym był mój tekst” - mówi Bełza. A o czym był? Przede wszystkim o tym, że na polskim rynku książki mamy do czynienia z oligopolem. „300 wydawców kontroluje mniej więcej około 90 procent rynku, natomiast jeżeli chodzi o dystrybucję książki, dystrybutorów jest czterech, de facto z Empikiem pięciu. Tych pięciu graczy kontroluje prawie 90 procent obrotu książką w Polsce, a dwóch: Platon i Empik, które są powiązane w jednym kapitale, więc można ich potraktować jako jeden podmiot, prawie 70 procent rynku”. Powoduje to, że dystrybutorzy mogą dyktować ceny wydawnictwom, zmuszając je do maksymalnych rabatów. Bełza zauważa jednak, że tak naprawdę nie wiadomo, jaka jest struktura zysków tych firm  i może być tak, że ewentualny podział rynku decyzją UOKiK nie będzie łatwo przeprowadzić. Natomiast jeśli weźmie się pod lupę wydawnictwa, zwłaszcza te, które wydają ambitną literaturę, to okazuje się, że bardzo trudno z niej wyżyć. Większe firmy ratują się wydawaniem książek mniej ambitnych, ale bardziej poczytnych. Mniejsze — funkcjonują dzięki bogatym sponsorom albo przynoszą straty. Tylko znowu: w jakim stopniu jest to problem wywołany przez drapieżnych dystrybutorów, a w jakim wynika to z tego, że Polki i Polacy niechętnie czytają ambitną literaturę? Co można zrobić, żeby naprawić rynek książki? W jakim stopniu może i powinno pomagać państwo, czego robi za mało, a czego nie robi w ogóle? O tym wszystkim rozmawiamy w podcaście Drugi Rzut OKA.

Nikt w III RP nie zrobił nic sensownego i systematycznego, żeby poprawić los pisarek i pisarzy — mówi krytyk i analityk rynku Marcin Bełza


Po deklaracji Joanny Kuciel-Frydryszak, autorki bestsellerowych „Chłopek”, że wchodzi na drogę sporu sądowego z wydawnictwem Marginesy, domagając się wyższych honorariów, w mediach społecznościowych się zagotowało. Autorki i autorzy pisali o tym, jak mało pieniędzy dostają nawet za nagradzane i cenione książki. Nie obyło się bez starć z wydawcami, którzy poczuli się wywołani do tablicy.

Tymczasem tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego w Polsce nie da się wyżyć z pisania wartościowych książek — to znaczy intuicja i zdrowy rozsądek podpowiadają, dlaczego, ale jeśli chce się sprawdzić swoje podejrzenia na twardych danych rynkowych, zaczynają się schody. Bo z tymi danymi jest słabo. I o tym rozmawiam z moim gościem Marcinem Bełzą, który dał się poznać jako wnikliwy krytyk polskiej literatury współczesnej publikujący w „Małym Formacie” i „Kulturze Liberalnej”, ale także zawodowo zajmuje się analizą rynków.

Jego tekst „Oligopol po polsku” opublikowany w „Małym Formacie” był próbą analizy dostępnych danych z rynku książki.

„Zarzucano mi, że jestem za wydawcami, a przeciwko pisarzom i pisarkom. To kompletnie nie o to chodzi. […] Oni mają w stu procentach rację. Ekonomicznie, społecznie, w wielu, wielu wymiarach są naprawdę w fatalnej sytuacji. Upominanie się o wynagrodzenia, upominanie się o godność pracy jest absolutnie uzasadnione, tylko nie o tym był mój tekst” - mówi Bełza.

A o czym był? Przede wszystkim o tym, że na polskim rynku książki mamy do czynienia z oligopolem. „300 wydawców kontroluje mniej więcej około 90 procent rynku, natomiast jeżeli chodzi o dystrybucję książki, dystrybutorów jest czterech, de facto z Empikiem pięciu. Tych pięciu graczy kontroluje prawie 90 procent obrotu książką w Polsce, a dwóch: Platon i Empik, które są powiązane w jednym kapitale, więc można ich potraktować jako jeden podmiot, prawie 70 procent rynku”. Powoduje to, że dystrybutorzy mogą dyktować ceny wydawnictwom, zmuszając je do maksymalnych rabatów.

Bełza zauważa jednak, że tak naprawdę nie wiadomo, jaka jest struktura zysków tych firm  i może być tak, że ewentualny podział rynku decyzją UOKiK nie będzie łatwo przeprowadzić.

Natomiast jeśli weźmie się pod lupę wydawnictwa, zwłaszcza te, które wydają ambitną literaturę, to okazuje się, że bardzo trudno z niej wyżyć. Większe firmy ratują się wydawaniem książek mniej ambitnych, ale bardziej poczytnych. Mniejsze — funkcjonują dzięki bogatym sponsorom albo przynoszą straty. Tylko znowu: w jakim stopniu jest to problem wywołany przez drapieżnych dystrybutorów, a w jakim wynika to z tego, że Polki i Polacy niechętnie czytają ambitną literaturę?

Co można zrobić, żeby naprawić rynek książki? W jakim stopniu może i powinno pomagać państwo, czego robi za mało, a czego nie robi w ogóle? O tym wszystkim rozmawiamy w podcaście Drugi Rzut OKA.

Czy to doktor, czy sztuczna inteligencja? Nie daj się nabrać na fejki w reklamach suplementów
2025-04-20 07:25:00

W tej śmierdzącej fejkiem reklamie polecam suplement, który rzekomo oczyszcza żyły i usuwa trzy kilogramy skrzepów z organizmu. Zupełne brednie stworzone przez sztuczną inteligencję – skarży się kardiolog Adam Torbicki Dział reportażu OKO.press przedstawia audioreportaż na podstawie tekstu Szymona Opryszka "Czy to doktor, czy sztuczna inteligencja? Nie daj się nabrać na fejki w reklamach suplementów". Realizacja i opracowanie muzyczne: Filip Przybylski i Longstreet Studio. Więcej audioreportaży znajdziesz na stronie OKO.press pod adresem: ⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠ ⁠https://oko.press/media/audioreportaze⁠

W tej śmierdzącej fejkiem reklamie polecam suplement, który rzekomo oczyszcza żyły i usuwa trzy kilogramy skrzepów z organizmu. Zupełne brednie stworzone przez sztuczną inteligencję – skarży się kardiolog Adam Torbicki


Dział reportażu OKO.press przedstawia audioreportaż na podstawie tekstu Szymona Opryszka "Czy to doktor, czy sztuczna inteligencja? Nie daj się nabrać na fejki w reklamach suplementów". Realizacja i opracowanie muzyczne: Filip Przybylski i Longstreet Studio.


Więcej audioreportaży znajdziesz na stronie OKO.press pod adresem:⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠⁠ ⁠https://oko.press/media/audioreportaze⁠

Czy młodzi mężczyźni będą już zawsze głosować na Konfederację? Podcast Drugi Rzut OKA
2025-04-19 07:17:40

Dlaczego młodzi mężczyźni wybierają Mentzena? Czy Magdalena Biejat zmobilizuje młode kobiety, by poszły do wyborów? Rozmawiamy o tym z posłanką Anitą Kucharską-Dziedzic w najnowszym odcinku podcastu Drugi rzut OKA. „Jaki jest pani ulubiony mem? „Memcen” – odpowiada ze śmiechem Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Nowej Lewicy. Pytanie i wideo stało się wiralem – tak jak to ze Sławomirem Mentzenem uciekającym przed swoimi wyborcami na hulajnodze. I może to śmieszne, to jednak pokazuje znak czasów – młodzi mężczyźni głosują na Konfederację, a Mentzen przyciąga tłumy na swoje spotkania wyborcze. Dlaczego? Czy Lewica ma jeszcze szansę odbić młodych facetów Konfederacji? Czy jednak to już zamknięty rozdział? „Sławomir Mentzen przyciąga młodych mężczyzn, choć często deklarują oni to poparcie z przymrużeniem oka — jako formę zgrywy albo ironicznej identyfikacji. Mentzen reprezentuje pewien typ lidera, który mówi rzeczy skrajnie populistyczne, nierzadko — przepraszam za to określenie — intelektualnie prymitywne" - mówi Kucharska-Dziedzic. To daje iluzję uznania, przewagi, awansu w społecznej hierarchii — i paradoksalnie właśnie dlatego on do nich trafia. Ale jest w tym też coś głębszego. Mentzen mówi np. o likwidacji bezpłatnych studiów, co wielu wydaje się atrakcyjne. Tymczasem mamy poważny problem z rosnącą luką edukacyjną między kobietami i mężczyznami. Kobiety wiedzą, że bez wyższego wykształcenia trudno dziś o lepsze zarobki. Dlatego większy odsetek kobiet niż mężczyzn kończy studia. I to jest realne wyzwanie, które Lewica dostrzega: nie chodzi tylko o lukę płacową. Chodzi też o lukę w kapitale intelektualnym i społecznym. Jeśli jej nie wyrównamy, będziemy mieć kolejne pokolenie młodych mężczyzn, sfrustrowanych, zamkniętych, oderwanych od realnych relacji i możliwości. Co jeszcze mówi mi posłanka Lewicy? Chłopcy, którzy dorastali razem z dziewczynami, uczyli się z nimi i rozmawiali – łatwiej przyswajają wartości takie jak zgoda, szacunek i podmiotowość drugiej osoby. Dla nich to nie są abstrakcyjne pojęcia, tylko coś oczywistego. Ale kiedy chłopcy dorastają tylko w męskim gronie, bez równoważących wzorców, znacznie łatwiej trafiają w orbitę konserwatywnej, patriarchalnej narracji, gdzie nie ma miejsca na emocje, słabość czy wątpliwości. Uczy się ich, że nie powinni czuć, okazywać smutku, a każda porażka to osobista klęska. A przecież patriarchat szkodzi nie tylko kobietom – szkodzi też mężczyznom. Szczególnie w czasie dojrzewania, kiedy dziewczyny powoli uczą się funkcjonować w systemie, który je ogranicza, a chłopcy… bardzo często zostają bezradni wobec wymagań i presji. Doświadczają depresji, izolacji, prób samobójczych. I rzadko proszą o pomoc – bo się wstydzą. Rozmawiałyśmy też  o polityce, prawach kobiet i kampanii wyborczej.

Dlaczego młodzi mężczyźni wybierają Mentzena? Czy Magdalena Biejat zmobilizuje młode kobiety, by poszły do wyborów? Rozmawiamy o tym z posłanką Anitą Kucharską-Dziedzic w najnowszym odcinku podcastu Drugi rzut OKA.


„Jaki jest pani ulubiony mem?

„Memcen” – odpowiada ze śmiechem Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Nowej Lewicy.

Pytanie i wideo stało się wiralem – tak jak to ze Sławomirem Mentzenem uciekającym przed swoimi wyborcami na hulajnodze.

I może to śmieszne, to jednak pokazuje znak czasów – młodzi mężczyźni głosują na Konfederację, a Mentzen przyciąga tłumy na swoje spotkania wyborcze.

Dlaczego? Czy Lewica ma jeszcze szansę odbić młodych facetów Konfederacji? Czy jednak to już zamknięty rozdział?

„Sławomir Mentzen przyciąga młodych mężczyzn, choć często deklarują oni to poparcie z przymrużeniem oka — jako formę zgrywy albo ironicznej identyfikacji. Mentzen reprezentuje pewien typ lidera, który mówi rzeczy skrajnie populistyczne, nierzadko — przepraszam za to określenie — intelektualnie prymitywne" - mówi Kucharska-Dziedzic.

To daje iluzję uznania, przewagi, awansu w społecznej hierarchii — i paradoksalnie właśnie dlatego on do nich trafia.

Ale jest w tym też coś głębszego. Mentzen mówi np. o likwidacji bezpłatnych studiów, co wielu wydaje się atrakcyjne. Tymczasem mamy poważny problem z rosnącą luką edukacyjną między kobietami i mężczyznami. Kobiety wiedzą, że bez wyższego wykształcenia trudno dziś o lepsze zarobki. Dlatego większy odsetek kobiet niż mężczyzn kończy studia.

I to jest realne wyzwanie, które Lewica dostrzega: nie chodzi tylko o lukę płacową. Chodzi też o lukę w kapitale intelektualnym i społecznym. Jeśli jej nie wyrównamy, będziemy mieć kolejne pokolenie młodych mężczyzn, sfrustrowanych, zamkniętych, oderwanych od realnych relacji i możliwości.

Co jeszcze mówi mi posłanka Lewicy? Chłopcy, którzy dorastali razem z dziewczynami, uczyli się z nimi i rozmawiali – łatwiej przyswajają wartości takie jak zgoda, szacunek i podmiotowość drugiej osoby. Dla nich to nie są abstrakcyjne pojęcia, tylko coś oczywistego.

Ale kiedy chłopcy dorastają tylko w męskim gronie, bez równoważących wzorców, znacznie łatwiej trafiają w orbitę konserwatywnej, patriarchalnej narracji, gdzie nie ma miejsca na emocje, słabość czy wątpliwości. Uczy się ich, że nie powinni czuć, okazywać smutku, a każda porażka to osobista klęska.

A przecież patriarchat szkodzi nie tylko kobietom – szkodzi też mężczyznom.

Szczególnie w czasie dojrzewania, kiedy dziewczyny powoli uczą się funkcjonować w systemie, który je ogranicza, a chłopcy… bardzo często zostają bezradni wobec wymagań i presji. Doświadczają depresji, izolacji, prób samobójczych. I rzadko proszą o pomoc – bo się wstydzą.

Rozmawiałyśmy też  o polityce, prawach kobiet i kampanii wyborczej.

Dlaczego administracji Trumpa nie podoba się wolność słowa w Europie? Podcast Drugi rzut OKA
2025-04-14 08:30:00

Nie bez przyczyny europejska polityka budzi takie oburzenie w Białym Domu i okolicach. Unia Europejska reguluje kwestie platform i operatorów internetowych, a te bardzo tego nie chcą. Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych JD Vance wywołał konsternację, gdy w lutym na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa ocenił, że największym zagrożeniem dla Europy jest „cenzura". Wolność słowa w Europie faktycznie opiera się na modelu, który różni się od amerykańskiego. W Stanach Zjednoczonych fetyszyzuje się wolność słowa, choć faktycznie jej zakres wyznacza wielki kapitał. W Europie po drugiej wojnie światowej przyjęło się, że wolność słowa może podlegać pewnym uzasadnionym i proporcjonalnym ograniczeniom.Administracji Trumpa tak naprawdę nie podobają się prawne regulacje Unii Europejskiej, które stawiają big techom wymagania. A właściciele największych firm technologiczno-komunikacyjnych na świecie jawnie współrządzą Stanami Zjednoczonymi W podcaście Drugi rzut OKA prawniczka Dominika Bychawska-Siniarska tłumaczy, skąd w Stanach Zjednoczonych bierze się obawa przed „brukselskim efektem".„Europa jako pierwsza zobowiązała wielkie platformy do działania w sposób przejrzysty oraz do wprowadzenia mechanizmów odwoławczych, gdy usuwają treści publikowane przez użytkowników. Z punktu widzenia właścicieli platform wiąże się to z kosztami i – co oczywiste – nie budzi ich entuzjazmu" – mówi dr Bychawska-Siniarska.Jej zdaniem, dla ochrony demokracji i zapewnienia wolnych oraz równych wyborów, kluczowe jest poznanie mechanizmów działania wielkich platform. Chodzi o to, by można było zakwestionować decyzję o usunięciu treści oraz wiedzieć, czy moderacją zajmuje się człowiek, czy maszyna.Rozmawiamy też o tym, co i jak należy zreformować w polskich mediach publicznych i prywatnych. A także, co przydałoby się dodać, a co należy wyrzucić z kodeksu karnego, żeby pod płaszczykiem ochrony wolności słowa nie kneblować ust.„Mam duży problem z brakiem pluralizmu w naszych mediach publicznych i z tym, że politycy wciąż mogą wpływać na prezentowane tam treści. Uważam, że to jedno z kluczowych zagadnień, które powinno być jasno i stanowczo uregulowane" - uważa nasza gościni. Z tego odcinka podcastu dowiecie się m.in.: ▪️ czy przez nowe przepisy o mowie nienawiści grozi nam cenzura, ▪️ w jaki sposób należy doprecyzować zakres działania prezesa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ▪️ jak powinien wyglądać przejrzysty i niezależny sposób wyboru prezesa TVP, ▪️ dlaczego warto wyrzucić z kodeksu karnego karne zniesławienie, a w prawie cywilnym ▪️ wprowadzić instytucję tzw. ślepego pozwu, żeby ułatwić ludziom walkę o swoje dobre imię, ▪️ jak w Polsce ma być wdrożona unijna dyrektywa przeciwko pozwom mającym na celu tłumienie ▪️ debaty publicznej, czyli SLAPP-om, ▪️jak można ograniczyć polityczną agitację w prasie wydawanej przez samorządy, ▪️dlaczego polskie media nadal nie korzystają z unijnych funduszy tak bardzo, jak by mogły?OKO.press finansowane jest głównie z darowizn Czytelników. Dzięki Tobie możemy pracować – śledzić, szukać, pytać, sprawdzać, opisywać, porównywać – i nie odpuszczać.

Nie bez przyczyny europejska polityka budzi takie oburzenie w Białym Domu i okolicach. Unia Europejska reguluje kwestie platform i operatorów internetowych, a te bardzo tego nie chcą.

Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych JD Vance wywołał konsternację, gdy w lutym na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa ocenił, że największym zagrożeniem dla Europy jest „cenzura". Wolność słowa w Europie faktycznie opiera się na modelu, który różni się od amerykańskiego. W Stanach Zjednoczonych fetyszyzuje się wolność słowa, choć faktycznie jej zakres wyznacza wielki kapitał. W Europie po drugiej wojnie światowej przyjęło się, że wolność słowa może podlegać pewnym uzasadnionym i proporcjonalnym ograniczeniom.Administracji Trumpa tak naprawdę nie podobają się prawne regulacje Unii Europejskiej, które stawiają big techom wymagania. A właściciele największych firm technologiczno-komunikacyjnych na świecie jawnie współrządzą Stanami Zjednoczonymi


W podcaście Drugi rzut OKA prawniczka Dominika Bychawska-Siniarska tłumaczy, skąd w Stanach Zjednoczonych bierze się obawa przed „brukselskim efektem".„Europa jako pierwsza zobowiązała wielkie platformy do działania w sposób przejrzysty oraz do wprowadzenia mechanizmów odwoławczych, gdy usuwają treści publikowane przez użytkowników. Z punktu widzenia właścicieli platform wiąże się to z kosztami i – co oczywiste – nie budzi ich entuzjazmu" – mówi dr Bychawska-Siniarska.Jej zdaniem, dla ochrony demokracji i zapewnienia wolnych oraz równych wyborów, kluczowe jest poznanie mechanizmów działania wielkich platform. Chodzi o to, by można było zakwestionować decyzję o usunięciu treści oraz wiedzieć, czy moderacją zajmuje się człowiek, czy maszyna.Rozmawiamy też o tym, co i jak należy zreformować w polskich mediach publicznych i prywatnych. A także, co przydałoby się dodać, a co należy wyrzucić z kodeksu karnego, żeby pod płaszczykiem ochrony wolności słowa nie kneblować ust.„Mam duży problem z brakiem pluralizmu w naszych mediach publicznych i z tym, że politycy wciąż mogą wpływać na prezentowane tam treści. Uważam, że to jedno z kluczowych zagadnień, które powinno być jasno i stanowczo uregulowane" - uważa nasza gościni.


Z tego odcinka podcastu dowiecie się m.in.:

▪️ czy przez nowe przepisy o mowie nienawiści grozi nam cenzura,

▪️ w jaki sposób należy doprecyzować zakres działania prezesa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji,

▪️ jak powinien wyglądać przejrzysty i niezależny sposób wyboru prezesa TVP,

▪️ dlaczego warto wyrzucić z kodeksu karnego karne zniesławienie, a w prawie cywilnym

▪️ wprowadzić instytucję tzw. ślepego pozwu, żeby ułatwić ludziom walkę o swoje dobre imię,

▪️ jak w Polsce ma być wdrożona unijna dyrektywa przeciwko pozwom mającym na celu tłumienie

▪️ debaty publicznej, czyli SLAPP-om,

▪️jak można ograniczyć polityczną agitację w prasie wydawanej przez samorządy,

▪️dlaczego polskie media nadal nie korzystają z unijnych funduszy tak bardzo, jak by mogły?OKO.press finansowane jest głównie z darowizn Czytelników. Dzięki Tobie możemy pracować – śledzić, szukać, pytać, sprawdzać, opisywać, porównywać – i nie odpuszczać.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie