Wiersz na poniedziałek

„Wiersz na poniedziałek”, czyli zacznij swój tydzień od poezji wybieranej i omawianej przez redaktorkę naczelną „Pisma”, Magdalenę Kicińską. Cykl powstaje we współpracy z Fundacją Miasto Literatury.

Kategorie:
Książki Kultura

Odcinki od najnowszych:

Wiersz na poniedziałek. Rukhl Fishman i wiosna w jidysz
2020-04-06 07:00:03

Wiersz Rukhl Fishman, amerykańskiej poetki, która tworzyła w jidysz, przełożyła i przesłała mi Bella Szwarcman-Czarnota, redaktorka i tłumaczka. A wraz z nim kawałek wiosny, która wyciąga do nas ręce, niespiesznej, subtelnej.  Zapraszam do słuchania dwunastego odcinka podcastu Wiersz na poniedziałek. ____ Rukhl Fishman Bez tytułu przeł. Bella Szwarcman-Czarnota Mówię coraz mniej. Coraz rzadziej mam coś do powiedzenia, ledwie już dla kogo i z kim mam milczeć. Ale moje uszy wciąż są aktywne… Nastawiają się. Ich długie czujne-niewidoczne anteny wibrują. Optymistyczne uszy! Wierzą w wartość słów. Uszy, naiwne i różowe, sądzą: trzeba tylko umieć słuchać! Zamyślona, zagubiona w słuchaniu, pogwizduję cichutko – coś wesoło -smutnego.
Wiersz Rukhl Fishman, amerykańskiej poetki, która tworzyła w jidysz, przełożyła i przesłała mi Bella Szwarcman-Czarnota, redaktorka i tłumaczka. A wraz z nim kawałek wiosny, która wyciąga do nas ręce, niespiesznej, subtelnej. 

Zapraszam do słuchania dwunastego odcinka podcastu Wiersz na poniedziałek.
____

Rukhl Fishman
Bez tytułu
przeł. Bella Szwarcman-Czarnota

Mówię coraz mniej.
Coraz rzadziej mam coś do powiedzenia,
ledwie już dla kogo
i z kim
mam milczeć.
Ale moje uszy
wciąż są aktywne…
Nastawiają się.
Ich długie czujne-niewidoczne
anteny wibrują.
Optymistyczne uszy!
Wierzą w wartość słów.
Uszy, naiwne i różowe,
sądzą: trzeba tylko umieć słuchać!

Zamyślona,
zagubiona w słuchaniu,
pogwizduję cichutko –
coś wesoło -smutnego.

Wiersz na poniedziałek. Jean Portante i oswajanie teraźniejszości
2020-03-30 07:00:20

Wiersz Jeana Portante pochodzi z tomu "Po trzęsieniu" (przełożył Wawrzyniec Brzozowski). Tytuł nawiązuje do tragedii, jaka nawiedziła 6 kwietnia 2009 roku włoską Abruzję. Zginęły wtedy setki osób, tysiące zostały ranne. Dziś nie sposób nie czytać go symbolicznie, myśląc o tym, jak po raz kolejny ziemia wydaje się nam walić, pękać pod stopami. Szukamy wtedy dystansu, perspektywy, oparcia. I wtedy sięgamy po poezję. Zapraszam do posłuchania jedenastego odcinka podcastu Wiersz na poniedziałek. ___ Czasami w kwietniu ziemia zdaje się nie pamiętać… Jean Portante przeł. Wawrzyniec Brzozowski Czasami w kwietniu ziemia zdaje się nie pamiętać o swoich korzeniach zamyka oczy i wyrusza w drogę. Nikt nie wie dokąd się wybiera. Nie widać nawet 
by się poruszyła. Nie sposób jednak przeoczyć wstrząsy poprzedzające jej wyprawę. Rzeki 
 występują wtedy z brzegów wysychają jeziora 
świątynie pochłania woda.
 Ziemia drży nim odejdzie. Trzęsie się ze strachu. W ten oto sposób znika sedno czasu. Jakby do pustej 
miski wypluć pestkę martwej czereśni. Ale 
 dokąd podąża sedno czasu wyplute przez ziemię. 
Czy zamierza uderzyć na alarm w kościelne dzwony. I dokąd zmierza ziemia w kwietniu. Jaką obiera drogę gdy już wypluje tę pestkę.
Wiersz Jeana Portante pochodzi z tomu "Po trzęsieniu" (przełożył Wawrzyniec Brzozowski). Tytuł nawiązuje do tragedii, jaka nawiedziła 6 kwietnia 2009 roku włoską Abruzję. Zginęły wtedy setki osób, tysiące zostały ranne. Dziś nie sposób nie czytać go symbolicznie, myśląc o tym, jak po raz kolejny ziemia wydaje się nam walić, pękać pod stopami. Szukamy wtedy dystansu, perspektywy, oparcia. I wtedy sięgamy po poezję.

Zapraszam do posłuchania jedenastego odcinka podcastu Wiersz na poniedziałek.
___

Czasami w kwietniu ziemia zdaje się nie pamiętać…
Jean Portante
przeł. Wawrzyniec Brzozowski

Czasami w kwietniu ziemia zdaje się nie pamiętać
o swoich korzeniach zamyka oczy i wyrusza w drogę.
Nikt nie wie dokąd się wybiera. Nie widać nawet

by się poruszyła. Nie sposób jednak przeoczyć
wstrząsy poprzedzające jej wyprawę. Rzeki 

występują wtedy z brzegów wysychają jeziora

świątynie pochłania woda.


Ziemia drży nim
odejdzie. Trzęsie się ze strachu. W ten oto
sposób znika sedno czasu. Jakby do pustej

miski wypluć pestkę martwej czereśni. Ale 

dokąd podąża sedno czasu wyplute przez ziemię.

Czy zamierza uderzyć na alarm w kościelne
dzwony. I dokąd zmierza ziemia w kwietniu. Jaką
obiera drogę gdy już wypluje tę pestkę.

Wiersz na poniedziałek. Sinéad Morrissey i równowaga
2020-03-23 07:00:12

Dzisiejszy wiersz, „Jasełka" irlandzkiej poetki, Sinéad Morrissey, pochodzi z tomu „O równowadze". Wszystkim nam jej ostatnio brakuje. Może ten dziwny czas i nowa sytuacja, w której się znaleźliśmy będzie okazją do wyciszenia i sięgnięcia po poezję? Głęboko wierzę, że wiersze nas ocalają i dodają otuchy. Tym bardziej zachęcam do posłuchania dziesiątego odcinka podcastu „Wiersz na poniedziałek". ____ Sinéad Morrissey Jasełka przeł. Magda Heydel Aula jest pełna, chociaż jeszcze wcześnie: mamy i tatusiowie wypożyczeni z biur; 
braciszkowie i siostry ululani w wózkach stoją w przejściu jak ponadwymiarowy bagaż. Gwar wznosi się i osiada pod belkami stropu, rośnie stopniowo, aż ściany rezonują. Termosówka w cienkim plastiku parzy ręce. Wtem zaciemnienie, zaczynamy. Dyrektor wstaje, przypomina, gdzie wyjścia. Wypełnia swój moment 
z rozmysłem, jakby przewodził obradom Kongresu.
 I wyszło rozporządzenie. I wszyscy chłopcy i dziewczynki. Że cały świat i kilka tygodni przygotowań
 należy poddać ocenie. Dzięki tym, którzy pomogli
 z szyciem i dzięki tym, którzy byli świadkami w swych domach, że na świat przyszło dzisiaj dziecię 
i dzięki wszystkim za przyjście i czas już najwyższy 
powitać zdumiewającą gwiazdę przybitą nad Betlejem 
i pozostałe gwiazdy i proszę o oklaski. Obracamy się jak heliotropy ku słońcu, by oglądać 
setkę nadnaturalnie drobnych dzieci, które dążą za nauczycielami i niemal nie umiemy wśród nich rozpoznać naszych synów i córek, tak dokładnie 
zostali wyjęci ze swojego kontekstu, tak 
świetnie radzą sobie sami i zupełnie bez nas. Chór ubrany jest w czerwień i zieleń, zwierzęta
 w kostiumach zwierząt, dziesięcioro ma skrzydła, 
a oto i najważniejsze namaszczone postaci – Dziewica, Małżonek, Pastuszek, Żołnierz – ci o głosach przechodnich, co przetrwali liczne próby 
jak Odyseusz, a w nagrodę mają ludzkie imię oraz, 
 prócz dwóch kochanych twarzy w oddali oświetlonych 
uwielbieniem, salę pełną obcych, co się na nich gapią. Narratorzy powstają i upadają przy kolejnych punktach. Kolędy się wdzierają jak dostojna interpunkcja 
 i wyczerpują wszystkich. Na wpół oczekujemy, że dzieci zaraz się zerwą nauczycielom
 z haczyków uwagi i zaczną płakać 
lub śmiać się, rozproszą jak ptaki nad jeziorem,
 ale nic z tego, nie tu i jeszcze nie teraz, a nam zostaje 
rząd chłopczyków w nocnych koszulach, ulizanych jakby krowim językiem. Maryja w sukni, Emanuel
 w kolebce, skromny i niewymawialny, zapowiedź kierująca blask swojej gwiazdy na dwie strony 
i pełna gwiazd arena, na którą wprowadziliśmy
 ich, ludzi przez nas stworzonych, których kadzidło i mirrę 
wdychaliśmy, gdy się rodzili, i bardzo nam przykro, ale 
nie wiemy, jak to się stało, ani jakie były
 polecenia – zostali w gryzących podkolanówkach 
trzymając wzniesiony znak – i jak to się skończy.
Dzisiejszy wiersz, „Jasełka" irlandzkiej poetki, Sinéad Morrissey, pochodzi z tomu „O równowadze". Wszystkim nam jej ostatnio brakuje. Może ten dziwny czas i nowa sytuacja, w której się znaleźliśmy będzie okazją do wyciszenia i sięgnięcia po poezję? Głęboko wierzę, że wiersze nas ocalają i dodają otuchy.

Tym bardziej zachęcam do posłuchania dziesiątego odcinka podcastu „Wiersz na poniedziałek".
____
Sinéad Morrissey
Jasełka

przeł. Magda Heydel

Aula jest pełna, chociaż jeszcze wcześnie:
mamy i tatusiowie wypożyczeni z biur;

braciszkowie i siostry ululani w wózkach
stoją w przejściu jak ponadwymiarowy bagaż.
Gwar wznosi się i osiada pod belkami stropu,
rośnie stopniowo, aż ściany rezonują.
Termosówka w cienkim plastiku parzy ręce.

Wtem zaciemnienie, zaczynamy. Dyrektor wstaje,
przypomina, gdzie wyjścia. Wypełnia swój moment

z rozmysłem, jakby przewodził obradom Kongresu.

I wyszło rozporządzenie. I wszyscy chłopcy i dziewczynki.
Że cały świat i kilka tygodni przygotowań

należy poddać ocenie. Dzięki tym, którzy pomogli

z szyciem i dzięki tym, którzy byli świadkami

w swych domach, że na świat przyszło dzisiaj dziecię

i dzięki wszystkim za przyjście i czas już najwyższy

powitać zdumiewającą gwiazdę przybitą nad Betlejem

i pozostałe gwiazdy i proszę o oklaski.
Obracamy się jak heliotropy ku słońcu, by oglądać

setkę nadnaturalnie drobnych dzieci, które dążą
za nauczycielami i niemal nie umiemy wśród nich

rozpoznać naszych synów i córek, tak dokładnie

zostali wyjęci ze swojego kontekstu, tak

świetnie radzą sobie sami i zupełnie bez nas.
Chór ubrany jest w czerwień i zieleń, zwierzęta

w kostiumach zwierząt, dziesięcioro ma skrzydła,

a oto i najważniejsze namaszczone postaci –
Dziewica, Małżonek, Pastuszek, Żołnierz –

ci o głosach przechodnich, co przetrwali liczne próby

jak Odyseusz, a w nagrodę mają ludzkie imię oraz, 

prócz dwóch kochanych twarzy w oddali oświetlonych

uwielbieniem, salę pełną obcych, co się na nich gapią.
Narratorzy powstają i upadają przy kolejnych punktach.
Kolędy się wdzierają jak dostojna interpunkcja 

i wyczerpują wszystkich. Na wpół oczekujemy,

że dzieci zaraz się zerwą nauczycielom

z haczyków uwagi i zaczną płakać

lub śmiać się, rozproszą jak ptaki nad jeziorem,

ale nic z tego, nie tu i jeszcze nie teraz, a nam zostaje

rząd chłopczyków w nocnych koszulach, ulizanych
jakby krowim językiem. Maryja w sukni, Emanuel

w kolebce, skromny i niewymawialny, zapowiedź

kierująca blask swojej gwiazdy na dwie strony

i pełna gwiazd arena, na którą wprowadziliśmy

ich, ludzi przez nas stworzonych, których kadzidło i mirrę

wdychaliśmy, gdy się rodzili, i bardzo nam przykro, ale

nie wiemy, jak to się stało, ani jakie były

polecenia – zostali w gryzących podkolanówkach

trzymając wzniesiony znak – i jak to się skończy.

Wiersz na poniedziałek. Zwiad Ratiani i nowa rzeczywistość
2020-03-16 07:00:11

"proszę, oto państwa lepsza przyszłość. jest dokładnie taka, jakiej sobie życzyliście."  - pisze gruziński poeta, Zwiad Ratiani (w wierszu „Lepsza przyszłość” z tomiku „Tobie wolno” w tłumaczeniu Magdaleny Nowakowskiej). Dziś, w sytuacji, w której się znaleźliśmy, słowa te brzmią wyjątkowo słodko-gorzko. Oto nastała nowa rzeczywistość, w której jakoś musimy się odnaleźć. Poezja może w tym pomóc. Zapraszam do zapoznania się z twórczością kolejnego z nominowanych do nagrody Europejski Poeta Wolności, której plebiscyt miał odbyć się w nadchodzący weekend, ale z wiadomych przyczyn został przeniesiony na późniejszy termin. Wiersz, o którym opowiadam w dziewiątym odcinku podcastu „Wiersz na poniedziałek", przeczytacie w marcowym numerze Pisma lub na stronie: https://magazynpismo.pl/lepsza-przyszlosc-zwiad-ratiani-epw-poezja-wiersz/?seo=pw
"proszę, oto państwa lepsza przyszłość.
jest dokładnie taka, jakiej sobie życzyliście." 
- pisze gruziński poeta, Zwiad Ratiani (w wierszu „Lepsza przyszłość” z tomiku „Tobie wolno” w tłumaczeniu Magdaleny Nowakowskiej). Dziś, w sytuacji, w której się znaleźliśmy, słowa te brzmią wyjątkowo słodko-gorzko. Oto nastała nowa rzeczywistość, w której jakoś musimy się odnaleźć. Poezja może w tym pomóc.

Zapraszam do zapoznania się z twórczością kolejnego z nominowanych do nagrody Europejski Poeta Wolności, której plebiscyt miał odbyć się w nadchodzący weekend, ale z wiadomych przyczyn został przeniesiony na późniejszy termin.

Wiersz, o którym opowiadam w dziewiątym odcinku podcastu „Wiersz na poniedziałek", przeczytacie w marcowym numerze Pisma lub na stronie: https://magazynpismo.pl/lepsza-przyszlosc-zwiad-ratiani-epw-poezja-wiersz/?seo=pw

Wiersz na poniedziałek. Balša Brković i Czarnogóra na wyjeździe
2020-03-09 07:00:07

W kolejnym odcinku podcastu kontynuujemy podróż przez świat. Dzięki Balšie Brkovićiu i jego wierszowi "Kościół Zbawiciela" lądujemy w Czarnogórze. I zastanawiamy się przy okazji, czy poezja i piłka nożna mogą iść w parze (i czy komentatorzy sportowi to poeci?). Uwaga! W tym odcinku ogłaszamy pierwszy konkurs. Wiersz, o którym opowiadam w ósmym odcinku podcastu Wiersz na poniedziałek, znajdziecie w marcowym numerze "Pisma" oraz na naszej stronie: https://magazynpismo.pl/kosciol-zbawiciela-balsa-brkovic-czarnogora-wiersz-poezja-epw/
W kolejnym odcinku podcastu kontynuujemy podróż przez świat. Dzięki Balšie Brkovićiu i jego wierszowi "Kościół Zbawiciela" lądujemy w Czarnogórze. I zastanawiamy się przy okazji, czy poezja i piłka nożna mogą iść w parze (i czy komentatorzy sportowi to poeci?). Uwaga! W tym odcinku ogłaszamy pierwszy konkurs.

Wiersz, o którym opowiadam w ósmym odcinku podcastu Wiersz na poniedziałek, znajdziecie w marcowym numerze "Pisma" oraz na naszej stronie: https://magazynpismo.pl/kosciol-zbawiciela-balsa-brkovic-czarnogora-wiersz-poezja-epw/

Wiersz na poniedziałek. Cvijetić i wojna na Bałkanach
2020-03-02 07:00:14

Z Chin wracamy do Europy. Tom "Gęsia skórka" pochodzącego z Bośni i Hercegoviny (i tłumaczonego na polski przez Miłosza Waligórskiego) poety Darko Cvijeticia zachwycił mnie od pierwszego tekstu. Być może dlatego, że w swoim pisaniu Cvijetić jest bardzo non fiction, bardzo reporterski. A ja od kilku lat lansuję tezę, że nie ma bardziej niefikcjonalnego gatunku niż poezja. "Czwarta notatka na wszystkich świętych" to jeden z takich właśnie tekstów.  Zapraszam do posłuchania podcastu. Magdalena Kicińska _____ Darko Cvijetić Czwarta notatka na Wszystkich Świętych przeł. Miłosz Waligórski Na komunalnym Przy pompach ciepła Kupiliśmy z ojcem Grobowiec rodzinny Pojemność cztery osoby plus dwie Mały suchy masowy Dwa piętra Beton Ani kropli wody mimo wszechpotopów Suchutko Weszliśmy do środka W rogu Znalazłem grudkę siebie Zdrapaną z nieba Bała się spytać czy może wyjść I w doniczce Z balkonową różą Poczekać na kwiaty
Z Chin wracamy do Europy. Tom "Gęsia skórka" pochodzącego z Bośni i Hercegoviny (i tłumaczonego na polski przez Miłosza Waligórskiego) poety Darko Cvijeticia zachwycił mnie od pierwszego tekstu. Być może dlatego, że w swoim pisaniu Cvijetić jest bardzo non fiction, bardzo reporterski. A ja od kilku lat lansuję tezę, że nie ma bardziej niefikcjonalnego gatunku niż poezja. "Czwarta notatka na wszystkich świętych" to jeden z takich właśnie tekstów. 
Zapraszam do posłuchania podcastu. Magdalena Kicińska

_____
Darko Cvijetić
Czwarta notatka na Wszystkich Świętych
przeł. Miłosz Waligórski

Na komunalnym
Przy pompach ciepła
Kupiliśmy z ojcem
Grobowiec rodzinny

Pojemność cztery osoby plus dwie

Mały suchy masowy

Dwa piętra
Beton
Ani kropli wody mimo wszechpotopów
Suchutko
Weszliśmy do środka

W rogu
Znalazłem grudkę siebie
Zdrapaną z nieba

Bała się spytać czy może wyjść

I w doniczce
Z balkonową różą
Poczekać na kwiaty

Wiersz na poniedziałek. Wang Wei i ucieczka w góry
2020-02-24 08:00:18

W tym tygodniu opuszczamy na chwilę Europę i ruszamy na wschód. Daleki. Przenosimy się jednak nie tylko z miejsca na miejsca, ale i w czasie. Kolejny wiersz bowiem - "Dom w Górach Zhongnan" napisany został prawie dwanaście wieków temu (a przetłumaczony specjalnie z myślą o publikacji w Piśmie przez tłumacza Jacka Hajduka). Autor tekstu, Chińczyk Wang Wei, to nie tylko poeta. Zapraszam do poznania tej niezwykłej postaci. Magdalena Kicińska Wiersz "Dom w Górach Zhongnan" przeczytacie na stronie Pisma: https://magazynpismo.pl/dom-w-gorach-zhongnan-wang-wei-poezja/?seo=pw
W tym tygodniu opuszczamy na chwilę Europę i ruszamy na wschód. Daleki. Przenosimy się jednak nie tylko z miejsca na miejsca, ale i w czasie. Kolejny wiersz bowiem - "Dom w Górach Zhongnan" napisany został prawie dwanaście wieków temu (a przetłumaczony specjalnie z myślą o publikacji w Piśmie przez tłumacza Jacka Hajduka). Autor tekstu, Chińczyk Wang Wei, to nie tylko poeta. Zapraszam do poznania tej niezwykłej postaci.
Magdalena Kicińska

Wiersz "Dom w Górach Zhongnan" przeczytacie na stronie Pisma: https://magazynpismo.pl/dom-w-gorach-zhongnan-wang-wei-poezja/?seo=pw

Wiersz na poniedziałek. Inga Gaile nad Bałtykiem
2020-02-17 08:00:09

Również i ten poniedziałek spędzamy nad Bałtykiem. Tym razem za sprawą poezji łotewskiej autorki, Ingi Gaile, tłumaczonej na polski przez Agnieszkę Smarzewską. Jej, zatytułowany nomen omen "Podróż", wiersz zachwycił mnie tak, jak i cały tomik - "Wielkanoc". Magdalena Kicińska ______ Podróż Inga Gaile tłum. Agnieszka Smarzewska Nie jestem chłopcem ze Strefy Gazy, którego budzą świszczące 
odgłosy, gdy śpi na materacu w szkolnej sali gimnastycznej. Nie jestem. Nie jestem badaczką kosmosu z Niemiec, bardzo piękną, istną aryjką, w naszych stronach tylko transwestyci są tak piękni. Nie jestem.
 Nie jestem dziadkiem – w pół obrotu przed kabiną pilota, mrużę oczy, wierzę, że wszystko to, co się dzieje, to kadr z filmu oglądanego przez synka.
 Nie jestem.
 Nie jestem żydowskim/palestyńskim nastolatkiem, w przeguby rąk wgryza się powróz, czuję wargami, że tkanina worka jest słodka. Nie jestem.
 Nie jestem kobietą z Indii zakochaną w mężczyźnie z wyższej kasty, przekradam się z łóżka kochanka do domu, w oknie sąsiadów mój człowiek, który tak chciałby się nazywać, pojmuję, jak bardzo nie chcę umierać, czerwona kula słońca nad metalicznym 
Gangesem, ostatnie wspomnienie, 
ostatnie wspomnienie, co jest moim ostatnim wspomnieniem, chcę krzyczeć do wszystkich opłakujących, żebym nie musiała ginąć, żebym była wdech, wydech, dziadkiem, mężczyzną, Gangesem, żebym była czasem, żebym była opaską na ręku noworodka urodzonego przed nadchodzącą wojną,
 żebym była w tej chwili, gdy staruszek kupuje w Rimi kiełbasę, „Nowiny”, upada mu okrągły metalowy zegarek – księżyc, on 
sam, oczywiście, pachnie jesienią, mężczyzna, to ja, nachyla się, żeby podnieść zegarek dłonią spoconą od słońca,
 jego ramienia dotyka dziewczyna, to też ja, jesteśmy nad morzem, w oddali migoczą ogniki, 
jeszcze nie jest groźnie,
 pływamy, ślepe kocięta w wielkiej misce ulubieńca matki,
 ktoś walczy ze słowami, żeby powiedzieć, rozumiesz, może, jeśli tak, to może udałaby się podróż, może, gdyby wszystko przerwać, przekrzyczeć, na chwilę się zatrzymać, nie zaczynać wszystkiego od nowa, nie, po prostu tak, dotyka jej piersi, to też jestem ja, może udałaby 
się podróż, choć pewnie nic takiego nie ma,
 jest tylko statek, statek oddalający się przez pożółkłe kartki, i tylko ogromny, równy bezkres wód, słońce nurkuje, stoję na brzegu 
i nie rozumiem, jak mogłam to wszystko, w tak krótkim czasie, w tak dziwny sposób, jak, bo przecież chciałam dobrze, za moimi plecami stoi młoda kobieta z ogromnym brzuchem i jest 
 mi jej oczywiście żal. W nogach łóżka siedzi staruszka z pistoletem, a na balkonie słoń w pozie Buddy, zostałam wciśnięta na czarną półkę między Deleuze’a a Body, podoba mi się, w mieszkaniu sąsiadów rozlega się płacz dziecka, 
widzę, jak się budzą,
 jego ręka na jej okrągłym brzuchu, ona mówi: 
 nie jestem, naprawdę nie jestem
Również i ten poniedziałek spędzamy nad Bałtykiem. Tym razem za sprawą poezji łotewskiej autorki, Ingi Gaile, tłumaczonej na polski przez Agnieszkę Smarzewską. Jej, zatytułowany nomen omen "Podróż", wiersz zachwycił mnie tak, jak i cały tomik - "Wielkanoc".
Magdalena Kicińska
______
Podróż
Inga Gaile
tłum. Agnieszka Smarzewska

Nie jestem chłopcem ze Strefy Gazy, którego budzą świszczące

odgłosy, gdy śpi na materacu w szkolnej sali gimnastycznej.
Nie jestem.
Nie jestem badaczką kosmosu z Niemiec, bardzo piękną, istną
aryjką, w naszych stronach tylko transwestyci są tak piękni.
Nie jestem.

Nie jestem dziadkiem – w pół obrotu przed kabiną pilota, mrużę
oczy, wierzę, że wszystko to, co się dzieje, to kadr z filmu
oglądanego przez synka.

Nie jestem.

Nie jestem żydowskim/palestyńskim nastolatkiem, w przeguby rąk
wgryza się powróz, czuję wargami, że tkanina worka jest słodka.
Nie jestem.

Nie jestem kobietą z Indii zakochaną w mężczyźnie z wyższej kasty,
przekradam się z łóżka kochanka do domu, w oknie sąsiadów
mój człowiek, który tak chciałby się nazywać, pojmuję, jak
bardzo nie chcę umierać, czerwona kula słońca nad metalicznym

Gangesem, ostatnie wspomnienie, 
ostatnie wspomnienie, co jest moim
ostatnim wspomnieniem, chcę
krzyczeć do wszystkich opłakujących, żebym nie musiała ginąć,
żebym była wdech, wydech, dziadkiem, mężczyzną, Gangesem,
żebym była czasem, żebym była opaską na ręku noworodka urodzonego przed nadchodzącą wojną,

żebym była w tej chwili, gdy staruszek kupuje w Rimi kiełbasę,
„Nowiny”, upada mu okrągły metalowy zegarek – księżyc, on

sam, oczywiście, pachnie jesienią, mężczyzna, to ja, nachyla się,
żeby podnieść zegarek dłonią spoconą od słońca,

jego ramienia dotyka dziewczyna, to też ja, jesteśmy nad morzem,
w oddali migoczą ogniki,

jeszcze nie jest groźnie,

pływamy, ślepe kocięta w wielkiej misce ulubieńca matki,

ktoś walczy ze słowami, żeby powiedzieć, rozumiesz, może, jeśli
tak, to może udałaby się podróż, może, gdyby wszystko
przerwać, przekrzyczeć, na chwilę się zatrzymać, nie zaczynać
wszystkiego od nowa,
nie, po prostu tak, dotyka jej piersi, to też jestem ja, może udałaby

się podróż,
choć pewnie nic takiego nie ma,

jest tylko statek, statek oddalający się przez pożółkłe kartki, i tylko
ogromny, równy bezkres wód, słońce nurkuje, stoję na brzegu

i nie rozumiem, jak mogłam to wszystko, w tak krótkim czasie,
w tak dziwny sposób, jak, bo przecież chciałam dobrze,
za moimi plecami stoi młoda kobieta z ogromnym brzuchem i jest 

mi jej oczywiście żal.

W nogach łóżka siedzi staruszka z pistoletem, a na balkonie słoń w
pozie Buddy, zostałam wciśnięta na czarną półkę między
Deleuze’a a Body, podoba mi się,
w mieszkaniu sąsiadów rozlega się płacz dziecka,

widzę, jak się budzą,

jego ręka na jej okrągłym brzuchu, ona mówi: 

nie jestem, naprawdę nie jestem

Wiersz na poniedziałek. Szamanka Agnė Žagrakalytė
2020-02-10 09:46:08

O literaturze krajów nadbałtyckich nie mówi się w Polsce zbyt często, a poezja - jak to z poezją w ogóle niestety bywa - jest pomijana zupełnie. Spróbujmy więc przełamać ten trend. Na początek: Litwa i poetka, którą już w Piśmie publikowaliśmy. Posłuchajcie czwartego odcinka podcastu. Magdalena Kicińska
O literaturze krajów nadbałtyckich nie mówi się w Polsce zbyt często, a poezja - jak to z poezją w ogóle niestety bywa - jest pomijana zupełnie. Spróbujmy więc przełamać ten trend. Na początek: Litwa i poetka, którą już w Piśmie publikowaliśmy.
Posłuchajcie czwartego odcinka podcastu.
Magdalena Kicińska

Wiersz na poniedziałek: Sylwia Jaworska i słodko-gorzkie wspomnienia
2020-01-27 09:04:20

W drugim odcinku podcastu mówię o wierszu Sylwii Jaworskiej i o tym, że na łamach Pisma ukazują się nie tylko teksty uznanych już autorów i autorek, ale również tych na początku swojej twórczej drogi. Propozycji wierszy do opublikowania dostajemy sporo, czasem trudno wybrać spośród wielu propozycji ten jeden utwór. Wiersz Jaworskiej zwrócił moją uwagę, bo autorce udało się uchwycić i opisać pewien stan ducha, który wielu z nas, chyba większość - jeśli miała szczęście - przeżyła. Jaki? Posłuchajcie podcastu, zapraszam. Magdalena Kicińska ------------------------------ (...) SYLWIA JAWORSKA Wylejemy na siebie wrzątek latem. Będziemy sobie parzyć stopy z miłości. Zimą odmrozimy sobie ręce. Włożymy je do piachu. Wykopiemy na wiosnę. Ale teraz jest jesień. Nie ma zagrożenia.
W drugim odcinku podcastu mówię o wierszu Sylwii Jaworskiej i o tym, że na łamach Pisma ukazują się nie tylko teksty uznanych już autorów i autorek, ale również tych na początku swojej twórczej drogi. Propozycji wierszy do opublikowania dostajemy sporo, czasem trudno wybrać spośród wielu propozycji ten jeden utwór. Wiersz Jaworskiej zwrócił moją uwagę, bo autorce udało się uchwycić i opisać pewien stan ducha, który wielu z nas, chyba większość - jeśli miała szczęście - przeżyła. Jaki? Posłuchajcie podcastu, zapraszam.
Magdalena Kicińska

------------------------------
(...)
SYLWIA JAWORSKA

Wylejemy na siebie wrzątek latem.
Będziemy sobie parzyć stopy z miłości.
Zimą odmrozimy sobie ręce.
Włożymy je do piachu.
Wykopiemy na wiosnę.
Ale teraz jest jesień.
Nie ma zagrożenia.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie