Między Słowami - Radio TOK FM

Autorska audycja poświęcona dobrej muzyce oraz jej twórcom i twórczyniom.

To program dla tych, którzy chcą odkrywać oryginalne brzmienia spoza tzw. "głównego nurtu", choć oczywiście nie stronimy od muzyki popularnej. Jeśli coś zasługuje na uwagę, z pewnością pojawi się w audycji "Między Słowami". Niekoniecznie liczy się wielka ilość odtworzeń czy dobra sprzedaż muzyki. My stawiamy przede wszystkim na jakość.

W ciągu ostatnich lat można było w programie usłyszeć różne gatunki. Był pop, hip-hop, ostry metal, blues, rock w wielu odmianach, punk, elektronika, trip-hop, world music, psychodela...

"Między Słowami" to również miejsce spotkań twórców i twórczyń kultury. Nasze studio regularnie odwiedzają osobistości polskiej sceny. Zawsze jest bardzo ciekawie.

Na antenie Radia TOK FM od 2012 roku. - Radio TOK FM]


Odcinki od najnowszych:

Misia Furtak o najnowszej płycie "Co przyjdzie?"
2019-01-26 22:00:00

- To inna płyta, inne narzędzia, inne instrumentarium - mówi Misia Furtak o jej najnowszym albumie pt. "Co przyjdzie?". - Jednocześnie widzę, jak bardzo ściśle jest to związane z tym jak pisaliśmy "40 Winks of Courage" z très.b i jak pisałam pierwsze swoje rzeczy, które są w internecie i pod pseudonimem "Misia is mju" wiszą gdzieś na bandcampie (...) Jest to, moim zdaniem, kontynuacja. Zorientowałam się dopiero jak słuchałam już płyty w całości. To dla mnie miłe żeby zauważyć ciągłość, że to jestem ja. W kompletnie innym momencie, operująca innymi instrumentami i narzędziami, pracująca z innymi ludźmi, w kompletnie innym momemcie swojego życia. Ale bez wątpliwości jednak to jestem ja. Płyta Co przyjdzie? jest dostępna od 25 stycznia 2019 roku. Wydawnictwo promuje singiel "Nie zaczynaj". To drugi solowy album artystki. W 2013 roku ukazała się "EPka" (pod szyldem Misia Ff). Pochodzący z niej utwór "Mózg" był nominowany do Fryderyka w kategorii Piosenka Roku. Z kolei zespół très.b, który tworzyła z Olivierem Heimem i Thomasem Pettitem, został nagrodzony Paszportem Polityki w kategorii Muzyka Popularna. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Misią Furtak. Dłuższy zapis wywiadu tylko w archiwum Radia TOK FM!
- To inna płyta, inne narzędzia, inne instrumentarium - mówi Misia Furtak o jej najnowszym albumie pt. "Co przyjdzie?". - Jednocześnie widzę, jak bardzo ściśle jest to związane z tym jak pisaliśmy "40 Winks of Courage" z très.b i jak pisałam pierwsze swoje rzeczy, które są w internecie i pod pseudonimem "Misia is mju" wiszą gdzieś na bandcampie (...) Jest to, moim zdaniem, kontynuacja. Zorientowałam się dopiero jak słuchałam już płyty w całości. To dla mnie miłe żeby zauważyć ciągłość, że to jestem ja. W kompletnie innym momencie, operująca innymi instrumentami i narzędziami, pracująca z innymi ludźmi, w kompletnie innym momemcie swojego życia. Ale bez wątpliwości jednak to jestem ja. Płyta Co przyjdzie? jest dostępna od 25 stycznia 2019 roku. Wydawnictwo promuje singiel "Nie zaczynaj". To drugi solowy album artystki. W 2013 roku ukazała się "EPka" (pod szyldem Misia Ff). Pochodzący z niej utwór "Mózg" był nominowany do Fryderyka w kategorii Piosenka Roku. Z kolei zespół très.b, który tworzyła z Olivierem Heimem i Thomasem Pettitem, został nagrodzony Paszportem Polityki w kategorii Muzyka Popularna. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Misią Furtak. Dłuższy zapis wywiadu tylko w archiwum Radia TOK FM!

Brodka "bez prądu"
2019-01-19 22:00:00

Monika Brodka opowiada w Radiu TOK FM o koncercie z cyklu "MTV Unplugged", który został zarejestrowany w kwietniu 2018 roku w lubelskim Centrum Spotkania Kultur. Fizyczne wydanie, na CD i winylu oraz w wersji kolekcjonerskiej, trafi do sprzedaży 15 lutego 2019 roku.
Monika Brodka opowiada w Radiu TOK FM o koncercie z cyklu "MTV Unplugged", który został zarejestrowany w kwietniu 2018 roku w lubelskim Centrum Spotkania Kultur. Fizyczne wydanie, na CD i winylu oraz w wersji kolekcjonerskiej, trafi do sprzedaży 15 lutego 2019 roku.

Andrzej Smolik i Kev Fox o EP-ce "Queen Of Hearts"
2018-12-15 22:20:00

- Uznaliśmy, że nic nie stoi na przeszkodzie żebyśmy byli bardziej witalni - mówi Andrzej Smolik o EP-ce "Queen Of Hearts". - Wydawało nam się, że będziemy grać do końca życia smutne i trochę rozlane kawałki, a tymczasem w naturalny sposób zawędrowaliśmy w jaśniejszą stronę, co nie znaczy, że niezadziorną - dodaje. Kev Fox twierdzi, że muzyka zespołu, który tworzy ze Smolikiem, jest bardziej pozytywna i otwarta. Kev Fox i Andrzej Smolik (fot. Anna Głuszko-Smolik) Materiał na EP-kę nagrywany był m.in. w należącym do Petera Gabriela Real World Studios w Wielkiej Brytanii. Z podcastu dowiedzą się Państwo więcej m.in. o pracach zespołu, trasie koncertowej i zamiłowaniu do nowych technologi. Zapraszamy!
- Uznaliśmy, że nic nie stoi na przeszkodzie żebyśmy byli bardziej witalni - mówi Andrzej Smolik o EP-ce "Queen Of Hearts". - Wydawało nam się, że będziemy grać do końca życia smutne i trochę rozlane kawałki, a tymczasem w naturalny sposób zawędrowaliśmy w jaśniejszą stronę, co nie znaczy, że niezadziorną - dodaje. Kev Fox twierdzi, że muzyka zespołu, który tworzy ze Smolikiem, jest bardziej pozytywna i otwarta. Kev Fox i Andrzej Smolik (fot. Anna Głuszko-Smolik) Materiał na EP-kę nagrywany był m.in. w należącym do Petera Gabriela Real World Studios w Wielkiej Brytanii. Z podcastu dowiedzą się Państwo więcej m.in. o pracach zespołu, trasie koncertowej i zamiłowaniu do nowych technologi. Zapraszamy!

Mery Spolsky powraca z nowym utworem
2018-12-15 22:00:00

Od premiery debiutanckiej płyty Mery Spolsky minął ponad rok. Album "Miło było pana poznać" zebrał pozytywne recenzje i został ciepło przyjęty przez publiczność ( posłuchaj rozmowy ). Do pracy nad nowym utworem "Ups!" Mery zaprosiła Igora Seidlera, występującego pod pseudonimem Igorilla. Igor jest również członkiem zespołu Mama Selita i zdradza w Radiu TOK FM, że grupa jest teraz w twórczym procesie. Wkrótce mają być nagrywane pierwsze utwory. W międzyczasie muzycy skupili się na solowych karierach. Igorilla wydał płytę "Wbrew", ale już myśli o pracach nad nowymi utworami. - Niedługo ukaże się EPka, którą nagrałem z producentem z Pomorza, Bodziersonem. Materiał będzie się nazywał "Dzicy". Dla słuchaczy będzie to zaskoczenie - mówi Igor. Płyta nie będzie elektroniczna. Będą oczywiście programowane bębny, natomiast będzie w dużej mierze oparta o sampling i to bardzo specyficzny, czyli lo-fi-owy. Brzmienia będą celowo zniszczone, chropowate - dodaje. Igorilla zdradza, że nowy materiał będzie sentymentalny i osobisty. Jak powstała piosenka "Ups!" Igor: Nagranie wspólnej piosenki było naturalnym następstwem tego, że się znamy i lubimy. Mieliśmy okazję poznać się dzięki muzyce, ale na płaszczyźnie towarzyskiej okazało się, że też się dobrze dogadujemy. Grzesiek (Stańczyk - przyp. red.), który jest niezwykle istotnym elementem tego projektu, grał ze mną w Igorilli. Właściwie był muzykiem, który, jeśli chodzi o live-y, stworzył ten projekt muzycznie. Marysia miała okazję podpatrzyć jak to funkcjonuje. Dziś ja koncertuję mniej, natomiast Grzesiek gra z Mery. W marcu spotkaliśmy się podczas luźniej jammowej sesji w studiu u Grzegorza. Podczas jednego spotkania już się urodził zasadniczy motyw tej piosenki granej na gitarze, o czym ma być. Jedno spotkanie wystarczyło żeby ten numer powstał. Mery Spolsky: To nie jest marketingowy plan, że musimy razem zrobić numer. Po prostu bardzo się lubimy. Byłam wcześniej też fanką Mama Selity więc znałam chłopaków i kojarzyłam co robią. Igor powiedział, że jak słuchał moich piosenek, to zakodowało się u niego w głowie "Ups ups ups" i żarty słowne z piosenki "Alarm". Powiedział, że może byśmy coś poczynili tekstowo w tym stylu. Pomyślałam sobie, że zauważył potencjał w czymś co mi przeleciało, że w sumie słowo "ups" jest bardzo fajne żeby stworzyć na tej podstawie całą historię. I tak powstał tekst, który jest o myśli, której człowiek załuje. "Ups" jest jej następstwem. Nie chodzi o to, że zależało nam na przekazaniu historii o zdradzie czy powiedzeniu, że ktoś z nas miał takie przygody, bo nie, tylko o uchwycenie tego, że czasem każdy z nas ma jakąś niebezpieczną i niedobrą myśl. Ona nie przechodzi w czyn, ale mamy ją. W tej piosence myślą jest pokusa żeby zdradzić. Producentem "Ups!" jest No Echoes czyli Grzegorz Stańczyk. Mery Spolsky, Igorilla i Kamil Wróblewski
Od premiery debiutanckiej płyty Mery Spolsky minął ponad rok. Album "Miło było pana poznać" zebrał pozytywne recenzje i został ciepło przyjęty przez publiczność (posłuchaj rozmowy). Do pracy nad nowym utworem "Ups!" Mery zaprosiła Igora Seidlera, występującego pod pseudonimem Igorilla. Igor jest również członkiem zespołu Mama Selita i zdradza w Radiu TOK FM, że grupa jest teraz w twórczym procesie. Wkrótce mają być nagrywane pierwsze utwory. W międzyczasie muzycy skupili się na solowych karierach. Igorilla wydał płytę "Wbrew", ale już myśli o pracach nad nowymi utworami. - Niedługo ukaże się EPka, którą nagrałem z producentem z Pomorza, Bodziersonem. Materiał będzie się nazywał "Dzicy". Dla słuchaczy będzie to zaskoczenie - mówi Igor. Płyta nie będzie elektroniczna. Będą oczywiście programowane bębny, natomiast będzie w dużej mierze oparta o sampling i to bardzo specyficzny, czyli lo-fi-owy. Brzmienia będą celowo zniszczone, chropowate - dodaje. Igorilla zdradza, że nowy materiał będzie sentymentalny i osobisty. Jak powstała piosenka "Ups!" Igor: Nagranie wspólnej piosenki było naturalnym następstwem tego, że się znamy i lubimy. Mieliśmy okazję poznać się dzięki muzyce, ale na płaszczyźnie towarzyskiej okazało się, że też się dobrze dogadujemy. Grzesiek (Stańczyk - przyp. red.), który jest niezwykle istotnym elementem tego projektu, grał ze mną w Igorilli. Właściwie był muzykiem, który, jeśli chodzi o live-y, stworzył ten projekt muzycznie. Marysia miała okazję podpatrzyć jak to funkcjonuje. Dziś ja koncertuję mniej, natomiast Grzesiek gra z Mery. W marcu spotkaliśmy się podczas luźniej jammowej sesji w studiu u Grzegorza. Podczas jednego spotkania już się urodził zasadniczy motyw tej piosenki granej na gitarze, o czym ma być. Jedno spotkanie wystarczyło żeby ten numer powstał. Mery Spolsky: To nie jest marketingowy plan, że musimy razem zrobić numer. Po prostu bardzo się lubimy. Byłam wcześniej też fanką Mama Selity więc znałam chłopaków i kojarzyłam co robią. Igor powiedział, że jak słuchał moich piosenek, to zakodowało się u niego w głowie "Ups ups ups" i żarty słowne z piosenki "Alarm". Powiedział, że może byśmy coś poczynili tekstowo w tym stylu. Pomyślałam sobie, że zauważył potencjał w czymś co mi przeleciało, że w sumie słowo "ups" jest bardzo fajne żeby stworzyć na tej podstawie całą historię. I tak powstał tekst, który jest o myśli, której człowiek załuje. "Ups" jest jej następstwem. Nie chodzi o to, że zależało nam na przekazaniu historii o zdradzie czy powiedzeniu, że ktoś z nas miał takie przygody, bo nie, tylko o uchwycenie tego, że czasem każdy z nas ma jakąś niebezpieczną i niedobrą myśl. Ona nie przechodzi w czyn, ale mamy ją. W tej piosence myślą jest pokusa żeby zdradzić. Producentem "Ups!" jest No Echoes czyli Grzegorz Stańczyk. Mery Spolsky, Igorilla i Kamil Wróblewski

Fonograficzny debiut Marty Zalewskiej
2018-12-08 22:00:00

- To spełnienie mojego największego marzenia muzycznego, ale chyba też życiowego - mówi Marta Zalewska o wydaniu jej debiutanckiego krążka. - Będąc czynnym muzykiem od lat w branży występowałam z wieloma artystami i spełniałam się w tym, ale jednak nie do końca - dodaje. Marta współpracuje m.in. z Krystyną Prońko, Kayah czy Grzechem Piotrowskim. Jest wszechstronna. Obcuje z jazzem, popem i muzyką dawną. Od dziecka fascynuje ją muzyka lat 60. Ma na koncie wiele wyróżnień. W sierpniu wygrała konkurs "Wydaj płytę z Będzie Głośno" organizowanym przez radiową Czwórkę. Nagrodą jest wydanie płyty. Materiał na debiutancki krążek powstawał w ciągu dwóch lat, we współpracy z jej mężem i uznanym gitarzystą basowym Krzysztofem Pacanem. Debiutancki krążek jest przedsięwzięciem rodzinnym. Dlaczego? Zapraszamy do wysłuchania rozmowy! Okładka płyty Marty Zalewskiej (fot. Anna Powałowska, proj. Szymon Zaremba, wyd. Agencja Muzyczna Polskiego Radia)
- To spełnienie mojego największego marzenia muzycznego, ale chyba też życiowego - mówi Marta Zalewska o wydaniu jej debiutanckiego krążka. - Będąc czynnym muzykiem od lat w branży występowałam z wieloma artystami i spełniałam się w tym, ale jednak nie do końca - dodaje. Marta współpracuje m.in. z Krystyną Prońko, Kayah czy Grzechem Piotrowskim. Jest wszechstronna. Obcuje z jazzem, popem i muzyką dawną. Od dziecka fascynuje ją muzyka lat 60. Ma na koncie wiele wyróżnień. W sierpniu wygrała konkurs "Wydaj płytę z Będzie Głośno" organizowanym przez radiową Czwórkę. Nagrodą jest wydanie płyty. Materiał na debiutancki krążek powstawał w ciągu dwóch lat, we współpracy z jej mężem i uznanym gitarzystą basowym Krzysztofem Pacanem. Debiutancki krążek jest przedsięwzięciem rodzinnym. Dlaczego? Zapraszamy do wysłuchania rozmowy! Okładka płyty Marty Zalewskiej (fot. Anna Powałowska, proj. Szymon Zaremba, wyd. Agencja Muzyczna Polskiego Radia)

"Szum" zespołu Cheap Tobacco
2018-11-24 22:00:00

Mieszkają w Warszawie, przedstawiają się jako zespół z Krakowa, a określają "fuzją pienińsko-częstochowsko-bieszczadzko-bielsko-bielską". Faktycznie, kwartet Cheap Tobacco pochodzi z różnych zakątków kraju, ale uformował się w stolicy Małopolski. Początki grupy sięgają 2010 roku. To właśnie wtedy Natalia Kwiatkowska i Robert Kapkowski poznali się w krakowskim klubie Ptasiek, podczas jam sessions. Zespół ma na koncie dwie płyty. We wrześniu ukazał się ich najnowszy album pt. "Szum". Zespół Cheap Tobacco. Od lewej: Michał Bigulak, Bartek Kołodziejski, Natalia Kwiatkowska i Robert Kapkowski (fot. Marcin Łobrów) Nie lubimy definiować i gatunkować Natalia i Robert nie lubią definiować brzmienia Cheap Tobacco. Twierdzą, że we współczesnej muzyce każdy gatunek jest odniesieniem do tego co już było. Natalia żartuje, że są "wintydżowi". Coś w tym jednak jest, bo muzyka zespołu mocno nawiązuje do rocka i bluesa końca XX wieku, głównie lat 70. i 90. Kwartet ma na koncie ponad pół tysiąca koncertów. Grał z takimi wykonawcami jak Hey, Łąki Łan, Fisz Emade Tworzywo, Ania Rusowicz czy Dżem. Występował na wielu festiwalach bluesowych w Polsce i za granicą. Często odwiedza Czechy. - Bardzo lubią tę muzykę - mówi Natalia. - Mało tego, uważają, że bluesa potrafią grać tylko Amerykanie i Polacy - żartuje. - Co ciekawe, wolą jak się śpiewa po polsku. Oni to rozumieją i czują. To pokrewne języki. Naprawdę trafia to do nich bardziej niż angielski. Szum Druga płyta Cheap Tobacco powstała m.in. dzięki zbiórce pieniędzy w akcji na platformie wspieram.to. Robert chwali się, że udało się zebrać większą sumę niż zakładano. W pierwszym etapie powstało 30 utworów. Na album ostatecznie wybrano 12. Całość trwa 55 minut. A o czym jest album? - Chyba przede wszystkim o stawieniu czoła samemu sobie - mówi Natalia. - O wędrówce od tego, że jesteśmy gdzieś pogubieni cały czas umniejszamy siebie i sobie, do tego miejsca gdzie zaczynamy patrzeć na siebie przychylnie i kochać siebie samych - dodaje. Okładka płyty "Szum" (fot. Hubert Grygielewicz, wyd. Agencja Muzyczna Polskiego Radia) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Natalią Kwiatkowską i Robertem Kapkowskim z zespołu Cheap Tobacco! Dłuższa wersja tylko w archiwum Radia TOK FM!
Mieszkają w Warszawie, przedstawiają się jako zespół z Krakowa, a określają "fuzją pienińsko-częstochowsko-bieszczadzko-bielsko-bielską". Faktycznie, kwartet Cheap Tobacco pochodzi z różnych zakątków kraju, ale uformował się w stolicy Małopolski. Początki grupy sięgają 2010 roku. To właśnie wtedy Natalia Kwiatkowska i Robert Kapkowski poznali się w krakowskim klubie Ptasiek, podczas jam sessions. Zespół ma na koncie dwie płyty. We wrześniu ukazał się ich najnowszy album pt. "Szum". Zespół Cheap Tobacco. Od lewej: Michał Bigulak, Bartek Kołodziejski, Natalia Kwiatkowska i Robert Kapkowski (fot. Marcin Łobrów) Nie lubimy definiować i gatunkować Natalia i Robert nie lubią definiować brzmienia Cheap Tobacco. Twierdzą, że we współczesnej muzyce każdy gatunek jest odniesieniem do tego co już było. Natalia żartuje, że są "wintydżowi". Coś w tym jednak jest, bo muzyka zespołu mocno nawiązuje do rocka i bluesa końca XX wieku, głównie lat 70. i 90. Kwartet ma na koncie ponad pół tysiąca koncertów. Grał z takimi wykonawcami jak Hey, Łąki Łan, Fisz Emade Tworzywo, Ania Rusowicz czy Dżem. Występował na wielu festiwalach bluesowych w Polsce i za granicą. Często odwiedza Czechy. - Bardzo lubią tę muzykę - mówi Natalia. - Mało tego, uważają, że bluesa potrafią grać tylko Amerykanie i Polacy - żartuje. - Co ciekawe, wolą jak się śpiewa po polsku. Oni to rozumieją i czują. To pokrewne języki. Naprawdę trafia to do nich bardziej niż angielski. Szum Druga płyta Cheap Tobacco powstała m.in. dzięki zbiórce pieniędzy w akcji na platformie wspieram.to. Robert chwali się, że udało się zebrać większą sumę niż zakładano. W pierwszym etapie powstało 30 utworów. Na album ostatecznie wybrano 12. Całość trwa 55 minut. A o czym jest album? - Chyba przede wszystkim o stawieniu czoła samemu sobie - mówi Natalia. - O wędrówce od tego, że jesteśmy gdzieś pogubieni cały czas umniejszamy siebie i sobie, do tego miejsca gdzie zaczynamy patrzeć na siebie przychylnie i kochać siebie samych - dodaje. Okładka płyty "Szum" (fot. Hubert Grygielewicz, wyd. Agencja Muzyczna Polskiego Radia) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Natalią Kwiatkowską i Robertem Kapkowskim z zespołu Cheap Tobacco! Dłuższa wersja tylko w archiwum Radia TOK FM!

"Rzeczy, których nie mówię, kiedy jestem dorosła" - Oly. o swojej najnowszej płycie
2018-11-17 22:00:00

Ta płyta jest skonstruowana niechronologicznie - mówi Oly. o jej najnowszej płycie pt. "Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła". - Utwory, które są na samym początku, są najświeższe. "To The Bones" jest ostatnim utworem, który napisałam. Powstał we wrześniu. Utwory, które są w tej drugiej części płyty, np. utwór "Now Run" i "My Name", powstały około trzech lat temu, kilka miesięcy po wydaniu płyty "Home". Oly. (fot. Michał Pańszczyk) Kiedy pojawiła się myśl: "biorę się za nową płytę"? - W momencie gdy oddaliśmy pierwszą (w 2015 roku - przyp. red.). Nie miałam czegoś takiego, że jest jakieś konkretne jedno wydarzenie, które sprawia, że zaczynam nową historię, nowy album (...) To są rzeczy napisane na bazie konkretnych doświadczeń, które na bieżąco mnie spotykały i zupełnie nie miałam takiego poczucia początku, że jest start i działam od teraz. Tak naprawdę przez ten czas pojawiło się tyle utworów, że ta płyta spokojnie mogłaby być trzecią - mówi Oly. Okładka płyty Oly. "Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła" (proj. Jędrzej Guzik, Michał Pańszczyk, wyd. Nextpop) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Oly.! Dłuższa wersja tylko w archiwum Radia TOK FM!
Ta płyta jest skonstruowana niechronologicznie - mówi Oly. o jej najnowszej płycie pt. "Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła". - Utwory, które są na samym początku, są najświeższe. "To The Bones" jest ostatnim utworem, który napisałam. Powstał we wrześniu. Utwory, które są w tej drugiej części płyty, np. utwór "Now Run" i "My Name", powstały około trzech lat temu, kilka miesięcy po wydaniu płyty "Home". Oly. (fot. Michał Pańszczyk) Kiedy pojawiła się myśl: "biorę się za nową płytę"? - W momencie gdy oddaliśmy pierwszą (w 2015 roku - przyp. red.). Nie miałam czegoś takiego, że jest jakieś konkretne jedno wydarzenie, które sprawia, że zaczynam nową historię, nowy album (...) To są rzeczy napisane na bazie konkretnych doświadczeń, które na bieżąco mnie spotykały i zupełnie nie miałam takiego poczucia początku, że jest start i działam od teraz. Tak naprawdę przez ten czas pojawiło się tyle utworów, że ta płyta spokojnie mogłaby być trzecią - mówi Oly. Okładka płyty Oly. "Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła" (proj. Jędrzej Guzik, Michał Pańszczyk, wyd. Nextpop) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Oly.! Dłuższa wersja tylko w archiwum Radia TOK FM!

Śmierć, miłość i wolność. Mela Koteluk o najnowszej płycie pt. "Migawka"
2018-11-10 22:00:00

- W tę płytę poszła ogromna ilość energii i kawał mojego życia - mówi Mela o jej najnowszym albumie pt. "Migawka". - Uważam, że artysta komunikuje się ze światem na poziomie emocjonalnym i gdyby miałoby być inaczej, moja rola byłaby bez sensu. Mela Koteluk (fot. Adam Pluciński) Jak powstała "Migawka"? - Zaczęło się od tego, że w zeszłym roku wylądowałam na koncercie Nicka Cave'a na warszawskim Torwarze. Ten koncert naprawdę dużo zmienił w moim życiu. Podobał mi się, było fantastycznie. Poczułam taką energię, która we mnie wstąpiła, że potrzebuję prób, potrzebuję śpiewać, potrzebuję grać, potrzebuję pisać (...) Wyszłam z Torwaru, czekałam na samochód, który miał mnie odebrać. Zapisałam sobie notatkę głosową w dyktafonie. To melodia zwrotki w piosence "Ja, fala". Sprawy potoczyły się bardzo szybko (...) Następnego dnia odezwałam się do muzyków z mojego zespołu, że w sumie fajnie byłoby już pomyśleć o jakimś spotkaniu, żebyśmy już mogli zacząć tworzyć. Zaczęło się to dziać w styczniu tego roku. Umówiliśmy się na próby w salce, w pracowni mojego perkusisty Roberta Rasza, w pięknej okolicy pod lasem. Wyjechaliśmy z miasta. Nie chciałam zaczynać tego w mieście. Częstotliwość natury - Od dłuższego czasu nagrywa się na wysokości 440 Hz. My ten album nagraliśmy nieznacznie niżej, w 432 Hz, częstotliwości natury (...) To nasz eksperyment. Trwa globalna debata na temat tego w jakich częstotliwościach najfajniej jest nagrywać i dlaczego. Kiedyś na Twitterze Briana Eno trafiłam na informacje dotyczące tych naturalnych częstotliwości. Nic nie wiedziałam na ten temat. Oczywiście wiąże się z tym mnóstwo kontrowersji i teorii spiskowych. Ale coś w tym jest. Postanowiliśmy zrobić własne badanie, sprawdzić po swojemu, jakie to są faktycznie różnice. Czy to się odczuwa, czy nie. Okładka płyty "Migawka" (proj. Joanna Skiba, wyd. Warner Music Poland) Dłuższa rozmowa Kamila Wróblewskiego z Melą Koteluk tylko w archiwum Radia TOK FM!
- W tę płytę poszła ogromna ilość energii i kawał mojego życia - mówi Mela o jej najnowszym albumie pt. "Migawka". - Uważam, że artysta komunikuje się ze światem na poziomie emocjonalnym i gdyby miałoby być inaczej, moja rola byłaby bez sensu. Mela Koteluk (fot. Adam Pluciński) Jak powstała "Migawka"? - Zaczęło się od tego, że w zeszłym roku wylądowałam na koncercie Nicka Cave'a na warszawskim Torwarze. Ten koncert naprawdę dużo zmienił w moim życiu. Podobał mi się, było fantastycznie. Poczułam taką energię, która we mnie wstąpiła, że potrzebuję prób, potrzebuję śpiewać, potrzebuję grać, potrzebuję pisać (...) Wyszłam z Torwaru, czekałam na samochód, który miał mnie odebrać. Zapisałam sobie notatkę głosową w dyktafonie. To melodia zwrotki w piosence "Ja, fala". Sprawy potoczyły się bardzo szybko (...) Następnego dnia odezwałam się do muzyków z mojego zespołu, że w sumie fajnie byłoby już pomyśleć o jakimś spotkaniu, żebyśmy już mogli zacząć tworzyć. Zaczęło się to dziać w styczniu tego roku. Umówiliśmy się na próby w salce, w pracowni mojego perkusisty Roberta Rasza, w pięknej okolicy pod lasem. Wyjechaliśmy z miasta. Nie chciałam zaczynać tego w mieście. Częstotliwość natury - Od dłuższego czasu nagrywa się na wysokości 440 Hz. My ten album nagraliśmy nieznacznie niżej, w 432 Hz, częstotliwości natury (...) To nasz eksperyment. Trwa globalna debata na temat tego w jakich częstotliwościach najfajniej jest nagrywać i dlaczego. Kiedyś na Twitterze Briana Eno trafiłam na informacje dotyczące tych naturalnych częstotliwości. Nic nie wiedziałam na ten temat. Oczywiście wiąże się z tym mnóstwo kontrowersji i teorii spiskowych. Ale coś w tym jest. Postanowiliśmy zrobić własne badanie, sprawdzić po swojemu, jakie to są faktycznie różnice. Czy to się odczuwa, czy nie. Okładka płyty "Migawka" (proj. Joanna Skiba, wyd. Warner Music Poland) Dłuższa rozmowa Kamila Wróblewskiego z Melą Koteluk tylko w archiwum Radia TOK FM!

Dużo przyglądania się. Duet tęskno o debiutanckim albumie "Mi"
2018-10-27 22:20:00

Kamil Wróblewski gości w studiu Joannę Longić i Hanię Rani, czyli duet tęskno. Rozmawiają o ich debiutanckiej płycie "Mi", która się ukaże 9 listopada. Kamil Wróblewski i duet tęskno (fot. Katarzyna Lewandowska / PIAS) Poznałyśmy się przez internet Joanna Longić: Odezwałam się do Hani kojarząc ją jako znajomą znajomego. Potem zaczęły się pierwsze aranże, wtedy jeszcze dla mojego projektu Bemine, który najpierw miał oblicze elektroniczne. Potem do akcji weszła Hania i pojawił się kwartet smyczkowy. Hania Rani: Co ciekawe, to nadal była współpraca tylko internetowa. Nie widziałyśmy się w rzeczywistym świecie (...) Pierwsze były aranżacje na ślub Joasi, ale obie nie myślałyśmy, że to się rozwinie. Potem, po mniej więcej 9 miesiącach, była wiadomość z propozycją zaaranżowania elektronicznych utworów na kwartet smyczkowy. Mieszkałam wtedy w Berlinie więc rozmawiałyśmy na Skype (...) Zaaranżowałam je cały czas nie widząc się z Asią. Przesłałam jej nuty. Poleciłam też muzyków, którym ufałam i wiedziałam, że świetnie to zrobią. Asia to nagrała, a ja rezultat zobaczyłam na wideo. Spotkałyśmy się dopiero później, po kilku miesiącach kiedy pracowała nad swoją solową płytą. Asia: To było Bemine. Wtedy też przy okazji nagrań w Ogrodzie Botanicznym pojawiły się "Fastrygi" Meli Koteluk zaśpiewane w języku angielskim. Hania: Asia już długo pracowała nad swoją płytą. Miałam dodać trochę dźwięków pianina. Wtedy jakoś się to rozpierzchło. Byłyśmy też rozczarowane tym wszystkim co się dzieje dookoła nas. Że tak trudno nagrać płytę i ciężko coś stworzyć samemu, że ludzie zawsze mają oczekiwania co do stylu muzyki, jaka powinna być, co się sprzeda albo nie. Spotkałyśmy się i rozczarowane powiedziałyśmy "a może zróbmy coś swojego po swojemu". Pojawiła się okazja żeby sprawdzić czy będzie dobry odbiór. To był koncert z cyklu Sofar czyli koncerty w domach. Zostałyśmy tam zaproszone osobno. Asia z Bemine, a ja z Dobrawą Czocher. Postanowiłyśmy wspólnie napisać jeden utwór. Były to "Kombinacje". Duet tęskno (fot. Karolina Konieczna) Najbardziej polskie słowo Asia: Skoro ma to być polski projekt i utwory śpiewane po polsku to lepiej żeby było to najbardziej polskie słowo jakie możemy znaleźć. Wtedy z pomocą przyszła nam "tęsknota", ale z końcówką "-ta" okazała się za bardzo naburmuszona i poważna więc pomyślałyśmy, że skrócimy to i nazwiemy "tęskno". Kamil: Dlaczego z małej litery? To celowy zabieg? Hania: Fajnie wygląda graficznie. Kamil: Mam wrażenie, że macie dobrze przemyślaną identyfikację wizualną. Od samego początku było to przemyślane, że nie jest to tylko muzyka. Asia: Od początku mówiłyśmy o tym jako o projekcie. Nie chodzi tylko o muzykę tylko też wszystkie inne elementy, między innymi jak wizualnie się to prezentuje. Kamil: A skąd wrażliwość wizualna? Hania: Obie interesujemy się wszystkimi dziedzinami sztuki. Zdjęcia analogowe też nie są przypadkowe, czy w ogóle różne analogowe formy wypowiedzi artystycznej. W pewnych momentach przewijał się też glitch art. Okładka płyty tęskno "Mi" (wyd. PIAS) Dłuższy zapis rozmowy tylko w archiwum Radia TOK FM!
Kamil Wróblewski gości w studiu Joannę Longić i Hanię Rani, czyli duet tęskno. Rozmawiają o ich debiutanckiej płycie "Mi", która się ukaże 9 listopada. Kamil Wróblewski i duet tęskno (fot. Katarzyna Lewandowska / PIAS) Poznałyśmy się przez internet Joanna Longić: Odezwałam się do Hani kojarząc ją jako znajomą znajomego. Potem zaczęły się pierwsze aranże, wtedy jeszcze dla mojego projektu Bemine, który najpierw miał oblicze elektroniczne. Potem do akcji weszła Hania i pojawił się kwartet smyczkowy. Hania Rani: Co ciekawe, to nadal była współpraca tylko internetowa. Nie widziałyśmy się w rzeczywistym świecie (...) Pierwsze były aranżacje na ślub Joasi, ale obie nie myślałyśmy, że to się rozwinie. Potem, po mniej więcej 9 miesiącach, była wiadomość z propozycją zaaranżowania elektronicznych utworów na kwartet smyczkowy. Mieszkałam wtedy w Berlinie więc rozmawiałyśmy na Skype (...) Zaaranżowałam je cały czas nie widząc się z Asią. Przesłałam jej nuty. Poleciłam też muzyków, którym ufałam i wiedziałam, że świetnie to zrobią. Asia to nagrała, a ja rezultat zobaczyłam na wideo. Spotkałyśmy się dopiero później, po kilku miesiącach kiedy pracowała nad swoją solową płytą. Asia: To było Bemine. Wtedy też przy okazji nagrań w Ogrodzie Botanicznym pojawiły się "Fastrygi" Meli Koteluk zaśpiewane w języku angielskim. Hania: Asia już długo pracowała nad swoją płytą. Miałam dodać trochę dźwięków pianina. Wtedy jakoś się to rozpierzchło. Byłyśmy też rozczarowane tym wszystkim co się dzieje dookoła nas. Że tak trudno nagrać płytę i ciężko coś stworzyć samemu, że ludzie zawsze mają oczekiwania co do stylu muzyki, jaka powinna być, co się sprzeda albo nie. Spotkałyśmy się i rozczarowane powiedziałyśmy "a może zróbmy coś swojego po swojemu". Pojawiła się okazja żeby sprawdzić czy będzie dobry odbiór. To był koncert z cyklu Sofar czyli koncerty w domach. Zostałyśmy tam zaproszone osobno. Asia z Bemine, a ja z Dobrawą Czocher. Postanowiłyśmy wspólnie napisać jeden utwór. Były to "Kombinacje". Duet tęskno (fot. Karolina Konieczna) Najbardziej polskie słowo Asia: Skoro ma to być polski projekt i utwory śpiewane po polsku to lepiej żeby było to najbardziej polskie słowo jakie możemy znaleźć. Wtedy z pomocą przyszła nam "tęsknota", ale z końcówką "-ta" okazała się za bardzo naburmuszona i poważna więc pomyślałyśmy, że skrócimy to i nazwiemy "tęskno". Kamil: Dlaczego z małej litery? To celowy zabieg? Hania: Fajnie wygląda graficznie. Kamil: Mam wrażenie, że macie dobrze przemyślaną identyfikację wizualną. Od samego początku było to przemyślane, że nie jest to tylko muzyka. Asia: Od początku mówiłyśmy o tym jako o projekcie. Nie chodzi tylko o muzykę tylko też wszystkie inne elementy, między innymi jak wizualnie się to prezentuje. Kamil: A skąd wrażliwość wizualna? Hania: Obie interesujemy się wszystkimi dziedzinami sztuki. Zdjęcia analogowe też nie są przypadkowe, czy w ogóle różne analogowe formy wypowiedzi artystycznej. W pewnych momentach przewijał się też glitch art. Okładka płyty tęskno "Mi" (wyd. PIAS) Dłuższy zapis rozmowy tylko w archiwum Radia TOK FM!

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie