Między Słowami - Radio TOK FM

Autorska audycja poświęcona dobrej muzyce oraz jej twórcom i twórczyniom.

To program dla tych, którzy chcą odkrywać oryginalne brzmienia spoza tzw. "głównego nurtu", choć oczywiście nie stronimy od muzyki popularnej. Jeśli coś zasługuje na uwagę, z pewnością pojawi się w audycji "Między Słowami". Niekoniecznie liczy się wielka ilość odtworzeń czy dobra sprzedaż muzyki. My stawiamy przede wszystkim na jakość.

W ciągu ostatnich lat można było w programie usłyszeć różne gatunki. Był pop, hip-hop, ostry metal, blues, rock w wielu odmianach, punk, elektronika, trip-hop, world music, psychodela...

"Między Słowami" to również miejsce spotkań twórców i twórczyń kultury. Nasze studio regularnie odwiedzają osobistości polskiej sceny. Zawsze jest bardzo ciekawie.

Na antenie Radia TOK FM od 2012 roku. - Radio TOK FM]


Odcinki od najnowszych:

"Rzeczy, których nie mówię, kiedy jestem dorosła" - Oly. o swojej najnowszej płycie
2018-11-17 22:00:00

Ta płyta jest skonstruowana niechronologicznie - mówi Oly. o jej najnowszej płycie pt. "Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła". - Utwory, które są na samym początku, są najświeższe. "To The Bones" jest ostatnim utworem, który napisałam. Powstał we wrześniu. Utwory, które są w tej drugiej części płyty, np. utwór "Now Run" i "My Name", powstały około trzech lat temu, kilka miesięcy po wydaniu płyty "Home". Oly. (fot. Michał Pańszczyk) Kiedy pojawiła się myśl: "biorę się za nową płytę"? - W momencie gdy oddaliśmy pierwszą (w 2015 roku - przyp. red.). Nie miałam czegoś takiego, że jest jakieś konkretne jedno wydarzenie, które sprawia, że zaczynam nową historię, nowy album (...) To są rzeczy napisane na bazie konkretnych doświadczeń, które na bieżąco mnie spotykały i zupełnie nie miałam takiego poczucia początku, że jest start i działam od teraz. Tak naprawdę przez ten czas pojawiło się tyle utworów, że ta płyta spokojnie mogłaby być trzecią - mówi Oly. Okładka płyty Oly. "Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła" (proj. Jędrzej Guzik, Michał Pańszczyk, wyd. Nextpop) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Oly.! Dłuższa wersja tylko w archiwum Radia TOK FM!
Ta płyta jest skonstruowana niechronologicznie - mówi Oly. o jej najnowszej płycie pt. "Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła". - Utwory, które są na samym początku, są najświeższe. "To The Bones" jest ostatnim utworem, który napisałam. Powstał we wrześniu. Utwory, które są w tej drugiej części płyty, np. utwór "Now Run" i "My Name", powstały około trzech lat temu, kilka miesięcy po wydaniu płyty "Home". Oly. (fot. Michał Pańszczyk) Kiedy pojawiła się myśl: "biorę się za nową płytę"? - W momencie gdy oddaliśmy pierwszą (w 2015 roku - przyp. red.). Nie miałam czegoś takiego, że jest jakieś konkretne jedno wydarzenie, które sprawia, że zaczynam nową historię, nowy album (...) To są rzeczy napisane na bazie konkretnych doświadczeń, które na bieżąco mnie spotykały i zupełnie nie miałam takiego poczucia początku, że jest start i działam od teraz. Tak naprawdę przez ten czas pojawiło się tyle utworów, że ta płyta spokojnie mogłaby być trzecią - mówi Oly. Okładka płyty Oly. "Rzeczy których nie mówię kiedy jestem dorosła" (proj. Jędrzej Guzik, Michał Pańszczyk, wyd. Nextpop) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Oly.! Dłuższa wersja tylko w archiwum Radia TOK FM!

Śmierć, miłość i wolność. Mela Koteluk o najnowszej płycie pt. "Migawka"
2018-11-10 22:00:00

- W tę płytę poszła ogromna ilość energii i kawał mojego życia - mówi Mela o jej najnowszym albumie pt. "Migawka". - Uważam, że artysta komunikuje się ze światem na poziomie emocjonalnym i gdyby miałoby być inaczej, moja rola byłaby bez sensu. Mela Koteluk (fot. Adam Pluciński) Jak powstała "Migawka"? - Zaczęło się od tego, że w zeszłym roku wylądowałam na koncercie Nicka Cave'a na warszawskim Torwarze. Ten koncert naprawdę dużo zmienił w moim życiu. Podobał mi się, było fantastycznie. Poczułam taką energię, która we mnie wstąpiła, że potrzebuję prób, potrzebuję śpiewać, potrzebuję grać, potrzebuję pisać (...) Wyszłam z Torwaru, czekałam na samochód, który miał mnie odebrać. Zapisałam sobie notatkę głosową w dyktafonie. To melodia zwrotki w piosence "Ja, fala". Sprawy potoczyły się bardzo szybko (...) Następnego dnia odezwałam się do muzyków z mojego zespołu, że w sumie fajnie byłoby już pomyśleć o jakimś spotkaniu, żebyśmy już mogli zacząć tworzyć. Zaczęło się to dziać w styczniu tego roku. Umówiliśmy się na próby w salce, w pracowni mojego perkusisty Roberta Rasza, w pięknej okolicy pod lasem. Wyjechaliśmy z miasta. Nie chciałam zaczynać tego w mieście. Częstotliwość natury - Od dłuższego czasu nagrywa się na wysokości 440 Hz. My ten album nagraliśmy nieznacznie niżej, w 432 Hz, częstotliwości natury (...) To nasz eksperyment. Trwa globalna debata na temat tego w jakich częstotliwościach najfajniej jest nagrywać i dlaczego. Kiedyś na Twitterze Briana Eno trafiłam na informacje dotyczące tych naturalnych częstotliwości. Nic nie wiedziałam na ten temat. Oczywiście wiąże się z tym mnóstwo kontrowersji i teorii spiskowych. Ale coś w tym jest. Postanowiliśmy zrobić własne badanie, sprawdzić po swojemu, jakie to są faktycznie różnice. Czy to się odczuwa, czy nie. Okładka płyty "Migawka" (proj. Joanna Skiba, wyd. Warner Music Poland) Dłuższa rozmowa Kamila Wróblewskiego z Melą Koteluk tylko w archiwum Radia TOK FM!
- W tę płytę poszła ogromna ilość energii i kawał mojego życia - mówi Mela o jej najnowszym albumie pt. "Migawka". - Uważam, że artysta komunikuje się ze światem na poziomie emocjonalnym i gdyby miałoby być inaczej, moja rola byłaby bez sensu. Mela Koteluk (fot. Adam Pluciński) Jak powstała "Migawka"? - Zaczęło się od tego, że w zeszłym roku wylądowałam na koncercie Nicka Cave'a na warszawskim Torwarze. Ten koncert naprawdę dużo zmienił w moim życiu. Podobał mi się, było fantastycznie. Poczułam taką energię, która we mnie wstąpiła, że potrzebuję prób, potrzebuję śpiewać, potrzebuję grać, potrzebuję pisać (...) Wyszłam z Torwaru, czekałam na samochód, który miał mnie odebrać. Zapisałam sobie notatkę głosową w dyktafonie. To melodia zwrotki w piosence "Ja, fala". Sprawy potoczyły się bardzo szybko (...) Następnego dnia odezwałam się do muzyków z mojego zespołu, że w sumie fajnie byłoby już pomyśleć o jakimś spotkaniu, żebyśmy już mogli zacząć tworzyć. Zaczęło się to dziać w styczniu tego roku. Umówiliśmy się na próby w salce, w pracowni mojego perkusisty Roberta Rasza, w pięknej okolicy pod lasem. Wyjechaliśmy z miasta. Nie chciałam zaczynać tego w mieście. Częstotliwość natury - Od dłuższego czasu nagrywa się na wysokości 440 Hz. My ten album nagraliśmy nieznacznie niżej, w 432 Hz, częstotliwości natury (...) To nasz eksperyment. Trwa globalna debata na temat tego w jakich częstotliwościach najfajniej jest nagrywać i dlaczego. Kiedyś na Twitterze Briana Eno trafiłam na informacje dotyczące tych naturalnych częstotliwości. Nic nie wiedziałam na ten temat. Oczywiście wiąże się z tym mnóstwo kontrowersji i teorii spiskowych. Ale coś w tym jest. Postanowiliśmy zrobić własne badanie, sprawdzić po swojemu, jakie to są faktycznie różnice. Czy to się odczuwa, czy nie. Okładka płyty "Migawka" (proj. Joanna Skiba, wyd. Warner Music Poland) Dłuższa rozmowa Kamila Wróblewskiego z Melą Koteluk tylko w archiwum Radia TOK FM!

Dużo przyglądania się. Duet tęskno o debiutanckim albumie "Mi"
2018-10-27 22:20:00

Kamil Wróblewski gości w studiu Joannę Longić i Hanię Rani, czyli duet tęskno. Rozmawiają o ich debiutanckiej płycie "Mi", która się ukaże 9 listopada. Kamil Wróblewski i duet tęskno (fot. Katarzyna Lewandowska / PIAS) Poznałyśmy się przez internet Joanna Longić: Odezwałam się do Hani kojarząc ją jako znajomą znajomego. Potem zaczęły się pierwsze aranże, wtedy jeszcze dla mojego projektu Bemine, który najpierw miał oblicze elektroniczne. Potem do akcji weszła Hania i pojawił się kwartet smyczkowy. Hania Rani: Co ciekawe, to nadal była współpraca tylko internetowa. Nie widziałyśmy się w rzeczywistym świecie (...) Pierwsze były aranżacje na ślub Joasi, ale obie nie myślałyśmy, że to się rozwinie. Potem, po mniej więcej 9 miesiącach, była wiadomość z propozycją zaaranżowania elektronicznych utworów na kwartet smyczkowy. Mieszkałam wtedy w Berlinie więc rozmawiałyśmy na Skype (...) Zaaranżowałam je cały czas nie widząc się z Asią. Przesłałam jej nuty. Poleciłam też muzyków, którym ufałam i wiedziałam, że świetnie to zrobią. Asia to nagrała, a ja rezultat zobaczyłam na wideo. Spotkałyśmy się dopiero później, po kilku miesiącach kiedy pracowała nad swoją solową płytą. Asia: To było Bemine. Wtedy też przy okazji nagrań w Ogrodzie Botanicznym pojawiły się "Fastrygi" Meli Koteluk zaśpiewane w języku angielskim. Hania: Asia już długo pracowała nad swoją płytą. Miałam dodać trochę dźwięków pianina. Wtedy jakoś się to rozpierzchło. Byłyśmy też rozczarowane tym wszystkim co się dzieje dookoła nas. Że tak trudno nagrać płytę i ciężko coś stworzyć samemu, że ludzie zawsze mają oczekiwania co do stylu muzyki, jaka powinna być, co się sprzeda albo nie. Spotkałyśmy się i rozczarowane powiedziałyśmy "a może zróbmy coś swojego po swojemu". Pojawiła się okazja żeby sprawdzić czy będzie dobry odbiór. To był koncert z cyklu Sofar czyli koncerty w domach. Zostałyśmy tam zaproszone osobno. Asia z Bemine, a ja z Dobrawą Czocher. Postanowiłyśmy wspólnie napisać jeden utwór. Były to "Kombinacje". Duet tęskno (fot. Karolina Konieczna) Najbardziej polskie słowo Asia: Skoro ma to być polski projekt i utwory śpiewane po polsku to lepiej żeby było to najbardziej polskie słowo jakie możemy znaleźć. Wtedy z pomocą przyszła nam "tęsknota", ale z końcówką "-ta" okazała się za bardzo naburmuszona i poważna więc pomyślałyśmy, że skrócimy to i nazwiemy "tęskno". Kamil: Dlaczego z małej litery? To celowy zabieg? Hania: Fajnie wygląda graficznie. Kamil: Mam wrażenie, że macie dobrze przemyślaną identyfikację wizualną. Od samego początku było to przemyślane, że nie jest to tylko muzyka. Asia: Od początku mówiłyśmy o tym jako o projekcie. Nie chodzi tylko o muzykę tylko też wszystkie inne elementy, między innymi jak wizualnie się to prezentuje. Kamil: A skąd wrażliwość wizualna? Hania: Obie interesujemy się wszystkimi dziedzinami sztuki. Zdjęcia analogowe też nie są przypadkowe, czy w ogóle różne analogowe formy wypowiedzi artystycznej. W pewnych momentach przewijał się też glitch art. Okładka płyty tęskno "Mi" (wyd. PIAS) Dłuższy zapis rozmowy tylko w archiwum Radia TOK FM!
Kamil Wróblewski gości w studiu Joannę Longić i Hanię Rani, czyli duet tęskno. Rozmawiają o ich debiutanckiej płycie "Mi", która się ukaże 9 listopada. Kamil Wróblewski i duet tęskno (fot. Katarzyna Lewandowska / PIAS) Poznałyśmy się przez internet Joanna Longić: Odezwałam się do Hani kojarząc ją jako znajomą znajomego. Potem zaczęły się pierwsze aranże, wtedy jeszcze dla mojego projektu Bemine, który najpierw miał oblicze elektroniczne. Potem do akcji weszła Hania i pojawił się kwartet smyczkowy. Hania Rani: Co ciekawe, to nadal była współpraca tylko internetowa. Nie widziałyśmy się w rzeczywistym świecie (...) Pierwsze były aranżacje na ślub Joasi, ale obie nie myślałyśmy, że to się rozwinie. Potem, po mniej więcej 9 miesiącach, była wiadomość z propozycją zaaranżowania elektronicznych utworów na kwartet smyczkowy. Mieszkałam wtedy w Berlinie więc rozmawiałyśmy na Skype (...) Zaaranżowałam je cały czas nie widząc się z Asią. Przesłałam jej nuty. Poleciłam też muzyków, którym ufałam i wiedziałam, że świetnie to zrobią. Asia to nagrała, a ja rezultat zobaczyłam na wideo. Spotkałyśmy się dopiero później, po kilku miesiącach kiedy pracowała nad swoją solową płytą. Asia: To było Bemine. Wtedy też przy okazji nagrań w Ogrodzie Botanicznym pojawiły się "Fastrygi" Meli Koteluk zaśpiewane w języku angielskim. Hania: Asia już długo pracowała nad swoją płytą. Miałam dodać trochę dźwięków pianina. Wtedy jakoś się to rozpierzchło. Byłyśmy też rozczarowane tym wszystkim co się dzieje dookoła nas. Że tak trudno nagrać płytę i ciężko coś stworzyć samemu, że ludzie zawsze mają oczekiwania co do stylu muzyki, jaka powinna być, co się sprzeda albo nie. Spotkałyśmy się i rozczarowane powiedziałyśmy "a może zróbmy coś swojego po swojemu". Pojawiła się okazja żeby sprawdzić czy będzie dobry odbiór. To był koncert z cyklu Sofar czyli koncerty w domach. Zostałyśmy tam zaproszone osobno. Asia z Bemine, a ja z Dobrawą Czocher. Postanowiłyśmy wspólnie napisać jeden utwór. Były to "Kombinacje". Duet tęskno (fot. Karolina Konieczna) Najbardziej polskie słowo Asia: Skoro ma to być polski projekt i utwory śpiewane po polsku to lepiej żeby było to najbardziej polskie słowo jakie możemy znaleźć. Wtedy z pomocą przyszła nam "tęsknota", ale z końcówką "-ta" okazała się za bardzo naburmuszona i poważna więc pomyślałyśmy, że skrócimy to i nazwiemy "tęskno". Kamil: Dlaczego z małej litery? To celowy zabieg? Hania: Fajnie wygląda graficznie. Kamil: Mam wrażenie, że macie dobrze przemyślaną identyfikację wizualną. Od samego początku było to przemyślane, że nie jest to tylko muzyka. Asia: Od początku mówiłyśmy o tym jako o projekcie. Nie chodzi tylko o muzykę tylko też wszystkie inne elementy, między innymi jak wizualnie się to prezentuje. Kamil: A skąd wrażliwość wizualna? Hania: Obie interesujemy się wszystkimi dziedzinami sztuki. Zdjęcia analogowe też nie są przypadkowe, czy w ogóle różne analogowe formy wypowiedzi artystycznej. W pewnych momentach przewijał się też glitch art. Okładka płyty tęskno "Mi" (wyd. PIAS) Dłuższy zapis rozmowy tylko w archiwum Radia TOK FM!

"Pożegnanie z morzem" Ralpha Kaminskiego
2018-10-27 22:00:00

"Pożegnanie z morzem" to zamknięcie bardzo długiego i intensywnego etapu, który był dla mnie spełnieniem największych marzeń - mówi Ralph Kaminski o trasie koncertowej zamykającej promowanie jego debiutanckiej płyty pt. "m o r z e". Pierwszy występ już 10 listopada w Gdański. Finał 7 grudnia w Warszawie. Ralph Kaminski (fot. Albert Zawada) Totalnie nowy Ralph inny Kaminski - Lubię, jak twórcy zaskakują albo pokazują się z innej strony. Jak trochę odcinają się od tego co było wcześniej. Nie mówię, że odetnę się od wszystkiego, ponieważ wydaje mi się, że zbudowałem swój język muzyczny i gdzieś to zostanie. Chciałbym zacząć robić coś odważniej - mówi artysta i zdradza Kamilowi Wróblewskiemu swoje najbliższe plany związane z nowym materiałem. Okładka debiutanckiej płyty pt. "m o r z e" (wyd. MTJ) Dłuższa rozmowa Kamila Wróblewskiego z Ralphem Kaminskim tylko w archiwum Radia TOK FM!
"Pożegnanie z morzem" to zamknięcie bardzo długiego i intensywnego etapu, który był dla mnie spełnieniem największych marzeń - mówi Ralph Kaminski o trasie koncertowej zamykającej promowanie jego debiutanckiej płyty pt. "m o r z e". Pierwszy występ już 10 listopada w Gdański. Finał 7 grudnia w Warszawie. Ralph Kaminski (fot. Albert Zawada) Totalnie nowy Ralph inny Kaminski - Lubię, jak twórcy zaskakują albo pokazują się z innej strony. Jak trochę odcinają się od tego co było wcześniej. Nie mówię, że odetnę się od wszystkiego, ponieważ wydaje mi się, że zbudowałem swój język muzyczny i gdzieś to zostanie. Chciałbym zacząć robić coś odważniej - mówi artysta i zdradza Kamilowi Wróblewskiemu swoje najbliższe plany związane z nowym materiałem. Okładka debiutanckiej płyty pt. "m o r z e" (wyd. MTJ) Dłuższa rozmowa Kamila Wróblewskiego z Ralphem Kaminskim tylko w archiwum Radia TOK FM!

Katarzyna Nosowska: Urodziłam samą siebie
2018-10-20 22:00:00

- Dokonałam czegoś na kształt ponownego przyjścia na świat - mówi Katarzyna Nosowska w audycji "Między Słowami". - Teraz ja jestem swoją opiekunką i opowiadam sobie świat sama. Mam doświadczenie, widziałam parę rzeczy. Rozpoznaję niektóre schematy, w obrębie których toczy się gra w rzeczywistość i stwierdzam: "tego nie lubię", "to mnie wspiera i sprawia, że czuję się, że wzrastam". Przestaję się otaczać ludźmi, którzy ewidentnie robią mi krzywdę. Kamil Wróblewski rozmawia z Katarzyną Nosowską m.in. o jej najnowszej płycie pt. "Basta". Artystka opowiada o życiowym armagedonie, który zaczął się rok temu. Rozlicza się z przeszłością. Często sięga do wydarzeń z dzieciństwa i próbuje dowiedzieć się kim jest. Teraz mówi, że urodziła samą siebie. Na najnowszym krążku nie brakuje mocnych słów. Często są wykrzykiwane. "Basta" to również nowy etap w muzyce. Całość skomponował i wyprodukował jeden z czołowych polskich producentów Michał FOX Król. Tylko w archiwum Radia TOK odsłuchają Państwo dużo dłuższą rozmowę Kamila Wróblewskiego z Katarzyną Nosowską. Podcast zawiera dodatkowe 40 minut wywiadu. Złość jest bardzo dobrą emocją Katarzyna Nosowska: Złość powoduje ruch. Mam wrażenie, że moje poprzednie płyty były komponowane i pisane na lęku. A teraz jest złość. To wspaniałe uczucie wreszcie coś uwolnić. Nie jestem na nikogo zła. Ja tak naprawdę po prostu próbuję zamknąć pewne tematy. Próbuję też postawić granicę, bo są takie piosenki kiedy mówię "ej, do czasu". Można mnie cisnąć. Taka jestem i zawsze tak miałam, że przez lata ktoś mnie masakrował i nadużywał, ale przychodził taki jeden moment kiedy coś mi przeskakiwało i ja wiedziałam: "to by było na tyle". I nie ma wtedy powrotu. Teraz chciałabym żeby to się działo na bieżąco. Katarzyna Nosowska (fot. Marlena Bielińska / Kayax) Moje doświadczenie nie jest unikatowe. Nie tylko mężczyzna jest oprawcą Kamil Wróblewski: Jest alkoholizm, przemoc domowa. Są wątki molestowania seksualnego. Często pojawiała mi w głowie się też psychoanaliza. Ten Lars von Trier, który wręcz klinicznie się ze wszystkim rozprawia. Mam wrażenie, że ta "kliniczność" jest na tej płycie. Katarzyna Nosowska: Nie wszystko, z tego co tam jest, dotyczy bezpośrednio mnie. Na przykład, w pierwszym utworze, gdzie zwracam się do dziewczyny "goń!", bardziej chodziło mi o to, że nie jestem sama na tym świecie, że moje doświadczenie nie jest unikatowe. Nas kobiet jest strasznie dużo. Ale też mężczyzn, bo przecież przemoc i fizyczna, i psychiczna, dotyka w rodzinie również ich. To nie jest tak, że tylko on jest oprawcą. Bardzo często się zdarza, że kobieta jest potworem, który gnoi swojego partnera. - To często pomijany wątek. - Oczywiście, że tak jest. Nie chciałabym już być tak poprawna. Liczę na inteligencję słuchacza, że facet, który słucha tego, on wie. - Że to może dotyczyć jego. - Tak. W wywiadach często mówię, że nie lubię stosowania podziału na płcie. Jesteśmy ludźmi. Po prostu. Nie stosuję tego podziału. Nie uważam żeby kobiety były "bardziej", mężczyźni "mniej" albo odwrotnie. Uroda tego życia polega na tym, że my rzeczywiście z trochę inną wewnętrzną konstrukcją jako kobiety musimy próbować ułożyć się z wami, mężczyznami. To bardzo fajny proces i ciekawe żeby próbować znaleźć jakąś szybką drogę komunikacji między tymi dwoma troszkę inaczej patrzącymi na rzeczywistość elementami. Nie tęsknię za HEY-em Kamil Wróblewski: Brakuje Ci HEY-a? Katarzyna Nosowska: Nie. - Macie ze sobą kontakt? - Mamy, ale nie ukrywam, że każdy znalazł sobie sprawy do pozałatwiania, porozpoczynali zupełnie inne projekty. Nie jest tak, że ten kontakt jest taki jak dawniej, co daje mi powody do myślenia, że być może rzeczywiście to jednak nie było tak jak to sobie wyobrażałam, że jesteśmy jak rodzina, tylko być może rzeczywiście było tak, że to wrażenie prowokowało tylko i wyłącznie pozostawanie w takim niemal codziennym kontakcie wynikającym z tego, że zespół funkcjonuje. Mamy kontakt w różnych podgrupach i, nie licząc partnera, z dwoma członkami mam bliski kontakt, z dwoma nie. Nie ma kwasu, przynajmniej z mojej strony, tylko po prostu jakoś się nie składa. No, ale nie składa się też pewnie z jakiegoś powodu. Na ten moment nie tęsknię za powrotem do trybu działania zespołu HEY jak przez ostatnie lata. Okładka płyty "Basta" (proj. Macio Moretti, wyd. Kayax)
- Dokonałam czegoś na kształt ponownego przyjścia na świat - mówi Katarzyna Nosowska w audycji "Między Słowami". - Teraz ja jestem swoją opiekunką i opowiadam sobie świat sama. Mam doświadczenie, widziałam parę rzeczy. Rozpoznaję niektóre schematy, w obrębie których toczy się gra w rzeczywistość i stwierdzam: "tego nie lubię", "to mnie wspiera i sprawia, że czuję się, że wzrastam". Przestaję się otaczać ludźmi, którzy ewidentnie robią mi krzywdę. Kamil Wróblewski rozmawia z Katarzyną Nosowską m.in. o jej najnowszej płycie pt. "Basta". Artystka opowiada o życiowym armagedonie, który zaczął się rok temu. Rozlicza się z przeszłością. Często sięga do wydarzeń z dzieciństwa i próbuje dowiedzieć się kim jest. Teraz mówi, że urodziła samą siebie. Na najnowszym krążku nie brakuje mocnych słów. Często są wykrzykiwane. "Basta" to również nowy etap w muzyce. Całość skomponował i wyprodukował jeden z czołowych polskich producentów Michał FOX Król. Tylko w archiwum Radia TOK odsłuchają Państwo dużo dłuższą rozmowę Kamila Wróblewskiego z Katarzyną Nosowską. Podcast zawiera dodatkowe 40 minut wywiadu. Złość jest bardzo dobrą emocją Katarzyna Nosowska: Złość powoduje ruch. Mam wrażenie, że moje poprzednie płyty były komponowane i pisane na lęku. A teraz jest złość. To wspaniałe uczucie wreszcie coś uwolnić. Nie jestem na nikogo zła. Ja tak naprawdę po prostu próbuję zamknąć pewne tematy. Próbuję też postawić granicę, bo są takie piosenki kiedy mówię "ej, do czasu". Można mnie cisnąć. Taka jestem i zawsze tak miałam, że przez lata ktoś mnie masakrował i nadużywał, ale przychodził taki jeden moment kiedy coś mi przeskakiwało i ja wiedziałam: "to by było na tyle". I nie ma wtedy powrotu. Teraz chciałabym żeby to się działo na bieżąco. Katarzyna Nosowska (fot. Marlena Bielińska / Kayax) Moje doświadczenie nie jest unikatowe. Nie tylko mężczyzna jest oprawcą Kamil Wróblewski: Jest alkoholizm, przemoc domowa. Są wątki molestowania seksualnego. Często pojawiała mi w głowie się też psychoanaliza. Ten Lars von Trier, który wręcz klinicznie się ze wszystkim rozprawia. Mam wrażenie, że ta "kliniczność" jest na tej płycie. Katarzyna Nosowska: Nie wszystko, z tego co tam jest, dotyczy bezpośrednio mnie. Na przykład, w pierwszym utworze, gdzie zwracam się do dziewczyny "goń!", bardziej chodziło mi o to, że nie jestem sama na tym świecie, że moje doświadczenie nie jest unikatowe. Nas kobiet jest strasznie dużo. Ale też mężczyzn, bo przecież przemoc i fizyczna, i psychiczna, dotyka w rodzinie również ich. To nie jest tak, że tylko on jest oprawcą. Bardzo często się zdarza, że kobieta jest potworem, który gnoi swojego partnera. - To często pomijany wątek. - Oczywiście, że tak jest. Nie chciałabym już być tak poprawna. Liczę na inteligencję słuchacza, że facet, który słucha tego, on wie. - Że to może dotyczyć jego. - Tak. W wywiadach często mówię, że nie lubię stosowania podziału na płcie. Jesteśmy ludźmi. Po prostu. Nie stosuję tego podziału. Nie uważam żeby kobiety były "bardziej", mężczyźni "mniej" albo odwrotnie. Uroda tego życia polega na tym, że my rzeczywiście z trochę inną wewnętrzną konstrukcją jako kobiety musimy próbować ułożyć się z wami, mężczyznami. To bardzo fajny proces i ciekawe żeby próbować znaleźć jakąś szybką drogę komunikacji między tymi dwoma troszkę inaczej patrzącymi na rzeczywistość elementami. Nie tęsknię za HEY-em Kamil Wróblewski: Brakuje Ci HEY-a? Katarzyna Nosowska: Nie. - Macie ze sobą kontakt? - Mamy, ale nie ukrywam, że każdy znalazł sobie sprawy do pozałatwiania, porozpoczynali zupełnie inne projekty. Nie jest tak, że ten kontakt jest taki jak dawniej, co daje mi powody do myślenia, że być może rzeczywiście to jednak nie było tak jak to sobie wyobrażałam, że jesteśmy jak rodzina, tylko być może rzeczywiście było tak, że to wrażenie prowokowało tylko i wyłącznie pozostawanie w takim niemal codziennym kontakcie wynikającym z tego, że zespół funkcjonuje. Mamy kontakt w różnych podgrupach i, nie licząc partnera, z dwoma członkami mam bliski kontakt, z dwoma nie. Nie ma kwasu, przynajmniej z mojej strony, tylko po prostu jakoś się nie składa. No, ale nie składa się też pewnie z jakiegoś powodu. Na ten moment nie tęsknię za powrotem do trybu działania zespołu HEY jak przez ostatnie lata. Okładka płyty "Basta" (proj. Macio Moretti, wyd. Kayax)

"Zrobiliśmy sobie dobrze tą płytą". Justyna Święs i Kuba Karaś o "Raju", najnowszym albumie The Dumplings
2018-10-13 22:00:00

- Założyliśmy, że będzie bardzo elektronicznie - mówi Kuba Karaś o pracach nad najnowszą płytą The Dumplings pt. "Raj". - Graliśmy w tym okresie bardzo dużo koncertów więc wiedzieliśmy które utwory sprawiają nam największą przyjemność do wykonywania na żywo. Dlatego są też szybsze tempa i cięższe granie. - Zrobiliśmy sobie dobrze tą płytą - żartuje Justyna Święs, druga połowa duetu. The Dumplings czyli Justyna Święs i Kuba Karaś (fot. Daniel Jaroszek) 8 piosenek w 33 minuty Kuba Karaś: Żyjemy w czasach, w których popularne są playlisty. Mało kto teraz słucha albumów od początku do końca. Justyna Święs: Ludzie ciężko przyjmują długie formy. Teraz wszystko jest szybkie, krótkie i łatwo wchodzi. Kuba Karaś: Wyrasta niecierpliwe pokolenie. Tak się nam wydaje i trochę to wiemy po sobie. Stąd taka forma. Poza tym udało się nam utrzymać taki rodzaj skupienia, który był potrzebny do tego żeby dopracować utwory. Długo nad nimi siedzieliśmy i je masowaliśmy. Stwierdziliśmy, że chyba nie ma co wrzucać więcej na siłę. Jest tyle i jesteśmy zadowoleni. Oczywiście mamy dużo więcej materiału, ale stwierdziliśmy, że jest to wystarczające, bo bardzo dużo się dzieje, mimo że jest to tylko osiem piosenek i trwa teoretycznie 33 minuty. Justyna Święs: Bardzo treściwe osiem piosenek. Muzyka jest naszym rajem Justyna Święs: Stworzyliśmy sobie raj nagrywając tę płytę, bo nagrywaliśmy ją u mojej matki chrzestnej, w jej domu na wsi, gdzie otaczała nas zima. Było bardzo zimno, grzaliśmy sobie w piecu drewnem. Zagłębiłam się w nasz wspaniały język Justyna Święs: Tworzenie nie w swoim języku jest dla mnie odległe. Myślę, że większą przyjemność sprawia mi pisanie po polsku. Również śpiewanie. Zorientowaliśmy się grając bardzo dużo koncertów, że fajniej to wchodzi ludziom. Poza tym mamy naprawdę piękny język. Można z niego korzystać. Okładka płyty The Dumplings pt. "Raj" (fot. Daniel Jaroszek, proj. Mariusz Mrotek, wyd. Warner Music / Pomaton) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z zespołem The Dumplings. Dłuższy zapis rozmowy tylko w archiwum Radia TOK FM.
- Założyliśmy, że będzie bardzo elektronicznie - mówi Kuba Karaś o pracach nad najnowszą płytą The Dumplings pt. "Raj". - Graliśmy w tym okresie bardzo dużo koncertów więc wiedzieliśmy które utwory sprawiają nam największą przyjemność do wykonywania na żywo. Dlatego są też szybsze tempa i cięższe granie. - Zrobiliśmy sobie dobrze tą płytą - żartuje Justyna Święs, druga połowa duetu. The Dumplings czyli Justyna Święs i Kuba Karaś (fot. Daniel Jaroszek) 8 piosenek w 33 minuty Kuba Karaś: Żyjemy w czasach, w których popularne są playlisty. Mało kto teraz słucha albumów od początku do końca. Justyna Święs: Ludzie ciężko przyjmują długie formy. Teraz wszystko jest szybkie, krótkie i łatwo wchodzi. Kuba Karaś: Wyrasta niecierpliwe pokolenie. Tak się nam wydaje i trochę to wiemy po sobie. Stąd taka forma. Poza tym udało się nam utrzymać taki rodzaj skupienia, który był potrzebny do tego żeby dopracować utwory. Długo nad nimi siedzieliśmy i je masowaliśmy. Stwierdziliśmy, że chyba nie ma co wrzucać więcej na siłę. Jest tyle i jesteśmy zadowoleni. Oczywiście mamy dużo więcej materiału, ale stwierdziliśmy, że jest to wystarczające, bo bardzo dużo się dzieje, mimo że jest to tylko osiem piosenek i trwa teoretycznie 33 minuty. Justyna Święs: Bardzo treściwe osiem piosenek. Muzyka jest naszym rajem Justyna Święs: Stworzyliśmy sobie raj nagrywając tę płytę, bo nagrywaliśmy ją u mojej matki chrzestnej, w jej domu na wsi, gdzie otaczała nas zima. Było bardzo zimno, grzaliśmy sobie w piecu drewnem. Zagłębiłam się w nasz wspaniały język Justyna Święs: Tworzenie nie w swoim języku jest dla mnie odległe. Myślę, że większą przyjemność sprawia mi pisanie po polsku. Również śpiewanie. Zorientowaliśmy się grając bardzo dużo koncertów, że fajniej to wchodzi ludziom. Poza tym mamy naprawdę piękny język. Można z niego korzystać. Okładka płyty The Dumplings pt. "Raj" (fot. Daniel Jaroszek, proj. Mariusz Mrotek, wyd. Warner Music / Pomaton) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z zespołem The Dumplings. Dłuższy zapis rozmowy tylko w archiwum Radia TOK FM.

Marika: Temperament wiedzie mnie z powrotem na scenę
2018-10-06 22:20:00

Ile Mariki jest w dzisiejszej Marcie Kosakowskiej? I jaka Marta Kosakowska jest dzisiaj? Gość Kamila Wróblewskiego opowiada m.in. o przemianach (nie tylko muzycznych), pisaniu tekstów dla innych artystów i koncercie jubileuszowym z okazji 10-lecia solowego debiutu fonograficznego wokalistki, który odbędzie się 12 października w Małej Warszawie. Marta Marika Kosakowska (fot. Paweł Florczak) - Tej kolorowej, rozwrzeszczanej, młodzieżowej Mariki miałam już dość. Chciałam pozyskać ludzi dorosłych, z którymi już chciałabym się zadawać. Chciałam zapraszam do klubów ludzi dorosłych i poszłam za tym. W tej chwili chciałabym, żeby ci dorośli dostali coś mniej szeptanego.
Ile Mariki jest w dzisiejszej Marcie Kosakowskiej? I jaka Marta Kosakowska jest dzisiaj? Gość Kamila Wróblewskiego opowiada m.in. o przemianach (nie tylko muzycznych), pisaniu tekstów dla innych artystów i koncercie jubileuszowym z okazji 10-lecia solowego debiutu fonograficznego wokalistki, który odbędzie się 12 października w Małej Warszawie. Marta Marika Kosakowska (fot. Paweł Florczak) - Tej kolorowej, rozwrzeszczanej, młodzieżowej Mariki miałam już dość. Chciałam pozyskać ludzi dorosłych, z którymi już chciałabym się zadawać. Chciałam zapraszam do klubów ludzi dorosłych i poszłam za tym. W tej chwili chciałabym, żeby ci dorośli dostali coś mniej szeptanego.

Kasia Lins rusza w trasę koncertową
2018-10-06 22:00:00

Kamil Wróblewski rozmawia z Kasią Lins o jej nowej trasie koncertowej oraz o płycie "Wiersz ostatni". Co będzie się działo na tej trasie koncertowej? - Nie mogę się doczekać klubowych koncertów, bo ten klimat, te warunki intymne pozwolą mi się odnaleźć w stu procentach i ten świat pokazać. Na to liczę. Pojawi się jeden cover - bardzo ważna piosenka, bardzo ważnego zespołu oraz piosenka, którą skonstruowałam niedawno i która znajdzie się na nowej płycie. - Jaki będzie wasz skład koncertowy? - Nasze trio gitarowo-pianinowe, czyli Zuzia Kłosińska, Karol Łakomiec i ja na pianinie. Kamil Wróblewski i Kasia Lins
Kamil Wróblewski rozmawia z Kasią Lins o jej nowej trasie koncertowej oraz o płycie "Wiersz ostatni". Co będzie się działo na tej trasie koncertowej? - Nie mogę się doczekać klubowych koncertów, bo ten klimat, te warunki intymne pozwolą mi się odnaleźć w stu procentach i ten świat pokazać. Na to liczę. Pojawi się jeden cover - bardzo ważna piosenka, bardzo ważnego zespołu oraz piosenka, którą skonstruowałam niedawno i która znajdzie się na nowej płycie. - Jaki będzie wasz skład koncertowy? - Nasze trio gitarowo-pianinowe, czyli Zuzia Kłosińska, Karol Łakomiec i ja na pianinie. Kamil Wróblewski i Kasia Lins

"Mam fajny czas ze sobą". Marcelina o płycie "Koniec Wakacji"
2018-09-29 22:00:00

- Każda płyta opowiadała o etapie mojego życia, była jego zwieńczeniem czy też nawet terapią. Tutaj tak nie jest. Ja się na tej płycie świetnie sama ze sobą czułam. Nie potrzebowałam tekstów do tego żeby się z czegokolwiek oczyszczać. Mam fajny czas ze sobą. Mniej tu autobiografii, więcej zasłyszanych historii czy obserwacji. Dla mnie ta płyta jest bardzo obrazowa - mówi Marcelina o jej najnowszym krążku "Koniec Wakacji". Marcelina (fot. Weronika Kosińska) - Dała mi dużą wolę podświadomości, która do mnie przypływała. Najpierw była kompozycja, ale też produkcja, bo Kuba od razu ubiera to w konkretny sound. Spędzaliśmy dużo czasu nad brzmieniem gitary zanim ją finalnie nagraliśmy. Miałam już pełen obraz brzmienia danej piosenki. Kiedy wymyślałam linię melodyczną, przed oczami przepływały mi konkretne obrazy. Bardzo mocno się też tego później trzymałam tworząc tekst. To trochę filmowe. Widzisz coś i potem to opisujesz. Myśląc nad tytułem miałam problem i stąd się wziął ten "Koniec Wakacji", bo to było takie podsumowanie, które mi idealnie pasowało (...) Jest "Lato", które zamyka czy otwiera współpracę. Pracowaliśmy nad tą płytą w zeszłym roku we wrześniu. Ona wychodzi znowu we wrześniu. Dla mnie jest to koniec laby i powrót na scenę. Ten "Koniec Wakacji" objawił mi się jako puenta. To, że skończyły się moje różne perypetie i ta płyta nie musiała być w jakimś sensie terapią, było też spowodowane tym, że zmieniłam kod na "trzy z przodu". To jest moment kiedy kończą się różne dziwne rzeczy a zaczyna takie fajne, świadome życie. Okładka płyty "Koniec Wakacji" (fot. Weronika Kosińska, wyd. Agora) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Marceliną! Dłuższy zapis wywiadu tylko w archiwum Radia TOK FM!
- Każda płyta opowiadała o etapie mojego życia, była jego zwieńczeniem czy też nawet terapią. Tutaj tak nie jest. Ja się na tej płycie świetnie sama ze sobą czułam. Nie potrzebowałam tekstów do tego żeby się z czegokolwiek oczyszczać. Mam fajny czas ze sobą. Mniej tu autobiografii, więcej zasłyszanych historii czy obserwacji. Dla mnie ta płyta jest bardzo obrazowa - mówi Marcelina o jej najnowszym krążku "Koniec Wakacji". Marcelina (fot. Weronika Kosińska) - Dała mi dużą wolę podświadomości, która do mnie przypływała. Najpierw była kompozycja, ale też produkcja, bo Kuba od razu ubiera to w konkretny sound. Spędzaliśmy dużo czasu nad brzmieniem gitary zanim ją finalnie nagraliśmy. Miałam już pełen obraz brzmienia danej piosenki. Kiedy wymyślałam linię melodyczną, przed oczami przepływały mi konkretne obrazy. Bardzo mocno się też tego później trzymałam tworząc tekst. To trochę filmowe. Widzisz coś i potem to opisujesz. Myśląc nad tytułem miałam problem i stąd się wziął ten "Koniec Wakacji", bo to było takie podsumowanie, które mi idealnie pasowało (...) Jest "Lato", które zamyka czy otwiera współpracę. Pracowaliśmy nad tą płytą w zeszłym roku we wrześniu. Ona wychodzi znowu we wrześniu. Dla mnie jest to koniec laby i powrót na scenę. Ten "Koniec Wakacji" objawił mi się jako puenta. To, że skończyły się moje różne perypetie i ta płyta nie musiała być w jakimś sensie terapią, było też spowodowane tym, że zmieniłam kod na "trzy z przodu". To jest moment kiedy kończą się różne dziwne rzeczy a zaczyna takie fajne, świadome życie. Okładka płyty "Koniec Wakacji" (fot. Weronika Kosińska, wyd. Agora) Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Marceliną! Dłuższy zapis wywiadu tylko w archiwum Radia TOK FM!

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie