Między Słowami - Radio TOK FM

Autorska audycja poświęcona dobrej muzyce oraz jej twórcom i twórczyniom.

To program dla tych, którzy chcą odkrywać oryginalne brzmienia spoza tzw. "głównego nurtu", choć oczywiście nie stronimy od muzyki popularnej. Jeśli coś zasługuje na uwagę, z pewnością pojawi się w audycji "Między Słowami". Niekoniecznie liczy się wielka ilość odtworzeń czy dobra sprzedaż muzyki. My stawiamy przede wszystkim na jakość.

W ciągu ostatnich lat można było w programie usłyszeć różne gatunki. Był pop, hip-hop, ostry metal, blues, rock w wielu odmianach, punk, elektronika, trip-hop, world music, psychodela...

"Między Słowami" to również miejsce spotkań twórców i twórczyń kultury. Nasze studio regularnie odwiedzają osobistości polskiej sceny. Zawsze jest bardzo ciekawie.

Na antenie Radia TOK FM od 2012 roku. - Radio TOK FM


Odcinki od najnowszych:

Połączenie organiczności żywych instrumentów z softem. Michał Bownik o płycie "Delfina"
2018-01-27 22:00:00

(fot. Kamil Wróblewski) "Delfina" , nowa płyta Bownika , trafiła na półki sklepowe 19 stycznia. To fonograficzny debiut, choć jego muzykę publiczność zna dzięki poprzedniemu wcieleniu grupy czyli formacji Control The Weather. Pierwszą zapowiedzią działalności pod nowym szyldem była EPka, która ukazała się w 2016 roku. - To był taki mixtape, trochę "the best of" naszej poprzedniej działalności. Tutaj od początku przyświecała nam myśl żeby stworzyć album. Żeby to było coś co ma swój początek, różne punkty napięcia, i kończy się w sensowny sposób, ma swoją puentę. W odróżnieniu od poprzedniego nagrania chcieliśmy żeby to była rzecz bardzo spójna, która będzie nam się zawsze kojarzyła z pewnym czasem, klimatem i jakby zalana jednym sosem - mówi lider zespołu Michał Bownik. - Wyszliśmy z bardziej elektronicznego podejścia do muzyki, jeśli chodzi o syntezatory, natomiast nie wyszliśmy z Abletona (programu do tworzenia muzyki - przyp. red.) (...) Jest on bardzo popularny wśród muzyków, którzy tworzą muzykę elektroniczną. Często korzystają z syntezatorów, różnych wtyczek MIDI. My staraliśmy się robić tego jak najmniej. Chcieliśmy organiczne dźwięki gitar, basów (...) Połączyliśmy organiczność żywych instrumentów z softem, który zupełnie nie jest organiczny (...) Chodziło nam o harmonię. To mieliśmy w głowie. Chcieliśmy żeby to była płyta lekka i pozbawiona efekciarstwa. Z mojego punktu widzenia jest skromna. Nie ma tam jakichś popisów, wielu zabiegów produkcyjnych, które towarzyszą często muzyce pop. Chodzi o takie zabawianie słuchacza żeby się nie znudził. O pewną zmianę rytmu... tutaj dodanie skrzypeczek, tam z kolei dodanie dzwonków. Sprawienie, że ten produkt jest łatwy do połknięcia i wypolerowany. Produkcyjnie ta płyta wydaje mi się dosyć surowa i jest to bardziej zabieg niż coś co się udało przypadkiem - opowiada. O czym jest "Delfina"? - Śpiewam o różnych historiach bohaterów, których wykreowaliśmy sobie przez dłuższy czas przygotowując się do tej płyty i tworząc kompozycje, które na nią nie trafiły. Chcę przez to powiedzieć, że nie są to piosenki osobiste. Nie są o tym co naprawdę myśli Michał Bownik, bo Michał Bownik nie jest prawdopodobnie dla publiczności interesującą postacią. Interesujące mogą być jego historie (...) To zbiór motywów z różnych sztuk audiowizualnych, literatury, czasem sami nie wiemy skąd. Mamy takich bohaterów, którzy wytworzyli nam się w głowach i to są ich losy. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Michałem Bownikiem!
(fot. Kamil Wróblewski) "Delfina", nowa płyta Bownika, trafiła na półki sklepowe 19 stycznia. To fonograficzny debiut, choć jego muzykę publiczność zna dzięki poprzedniemu wcieleniu grupy czyli formacji Control The Weather. Pierwszą zapowiedzią działalności pod nowym szyldem była EPka, która ukazała się w 2016 roku. - To był taki mixtape, trochę "the best of" naszej poprzedniej działalności. Tutaj od początku przyświecała nam myśl żeby stworzyć album. Żeby to było coś co ma swój początek, różne punkty napięcia, i kończy się w sensowny sposób, ma swoją puentę. W odróżnieniu od poprzedniego nagrania chcieliśmy żeby to była rzecz bardzo spójna, która będzie nam się zawsze kojarzyła z pewnym czasem, klimatem i jakby zalana jednym sosem - mówi lider zespołu Michał Bownik. - Wyszliśmy z bardziej elektronicznego podejścia do muzyki, jeśli chodzi o syntezatory, natomiast nie wyszliśmy z Abletona (programu do tworzenia muzyki - przyp. red.) (...) Jest on bardzo popularny wśród muzyków, którzy tworzą muzykę elektroniczną. Często korzystają z syntezatorów, różnych wtyczek MIDI. My staraliśmy się robić tego jak najmniej. Chcieliśmy organiczne dźwięki gitar, basów (...) Połączyliśmy organiczność żywych instrumentów z softem, który zupełnie nie jest organiczny (...) Chodziło nam o harmonię. To mieliśmy w głowie. Chcieliśmy żeby to była płyta lekka i pozbawiona efekciarstwa. Z mojego punktu widzenia jest skromna. Nie ma tam jakichś popisów, wielu zabiegów produkcyjnych, które towarzyszą często muzyce pop. Chodzi o takie zabawianie słuchacza żeby się nie znudził. O pewną zmianę rytmu... tutaj dodanie skrzypeczek, tam z kolei dodanie dzwonków. Sprawienie, że ten produkt jest łatwy do połknięcia i wypolerowany. Produkcyjnie ta płyta wydaje mi się dosyć surowa i jest to bardziej zabieg niż coś co się udało przypadkiem - opowiada. O czym jest "Delfina"? - Śpiewam o różnych historiach bohaterów, których wykreowaliśmy sobie przez dłuższy czas przygotowując się do tej płyty i tworząc kompozycje, które na nią nie trafiły. Chcę przez to powiedzieć, że nie są to piosenki osobiste. Nie są o tym co naprawdę myśli Michał Bownik, bo Michał Bownik nie jest prawdopodobnie dla publiczności interesującą postacią. Interesujące mogą być jego historie (...) To zbiór motywów z różnych sztuk audiowizualnych, literatury, czasem sami nie wiemy skąd. Mamy takich bohaterów, którzy wytworzyli nam się w głowach i to są ich losy. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Michałem Bownikiem!

Pola Rise: Lubię stawiać sobie cele, które są trudne do osiągnięcia
2018-01-20 22:00:00

(fot. Łukasz Dziewic) O Poli Rise mogliśmy już usłyszeć w 2014 roku. Wtedy właśnie wydała EPkę "The Power Of Coincidence". Potem dużo koncertowała. Występowała m.in. na Islandii i Litwie, w Niemczech, Wielkiej Brytanii oraz Korei Południowej. Na debiutancki album kazała czekać ponad 3 lata. - Nie spieszyłam się z tą płytą. Wiedziałam, że chcę ją zrobić tak, żeby za kilka lat, jak po nią sięgnę, cały czas być z niej zadowolona. O ile sam proces nagrywania i pisania był dość szybki, to miksy i cała produkcja była strasznie długa i mozolna - mówi Pola. Płyta "Anywhere But Here" ukazała się 12 stycznia 2018 roku. To międzynarodowa produkcja. Utwory były tworzone w Niemczech (Robot Koch, Loxe, MANOID), Danii (Nector), Irlandii (Emiji, który wszystko zmiksował), w Polsce (Jan Pęczek z T.Love) oraz Stanach Zjednoczonych (gdzie były nagrywane wokale). Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Polą Rise, która opowiada o długiej drodze do wydania debiutanckiego krążka, koncertach i malowniczych teledyskach.
(fot. Łukasz Dziewic) O Poli Rise mogliśmy już usłyszeć w 2014 roku. Wtedy właśnie wydała EPkę "The Power Of Coincidence". Potem dużo koncertowała. Występowała m.in. na Islandii i Litwie, w Niemczech, Wielkiej Brytanii oraz Korei Południowej. Na debiutancki album kazała czekać ponad 3 lata. - Nie spieszyłam się z tą płytą. Wiedziałam, że chcę ją zrobić tak, żeby za kilka lat, jak po nią sięgnę, cały czas być z niej zadowolona. O ile sam proces nagrywania i pisania był dość szybki, to miksy i cała produkcja była strasznie długa i mozolna - mówi Pola. Płyta "Anywhere But Here" ukazała się 12 stycznia 2018 roku. To międzynarodowa produkcja. Utwory były tworzone w Niemczech (Robot Koch, Loxe, MANOID), Danii (Nector), Irlandii (Emiji, który wszystko zmiksował), w Polsce (Jan Pęczek z T.Love) oraz Stanach Zjednoczonych (gdzie były nagrywane wokale). Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Polą Rise, która opowiada o długiej drodze do wydania debiutanckiego krążka, koncertach i malowniczych teledyskach.

BAiKA czyli Piotr Banach i Kafi o debiutanckiej płycie i trasie koncertowej z zespołem Hey
2017-12-16 22:00:00

BAiKA czyli Piotr Banach i Kafi (fot. Marek Ptasiński) Za nami ostatni koncert zespołu Hey w ramach trasy Fayrant. I ostatni przed zawieszeniem działalności grupy. Gościem tournée był Piotr Banach, założyciel Hey'a, z którym grał przez pierwszych siedem lat. Była to też dobra okazja, żeby przedstawić szerszej publiczności tworzony z Kafi duet BAiKA . Szerszej, bo koncerty odbywały się w największych halach w Polsce. Dla wielu występy Heya w starym i nowym składzie były sentymentalną podróżą w czasie. Jakie uczucia pojawiały się u Banacha podczas grania na nowo utworów sprzed ponad 20 lat? - Dosyć mieszane. Z jednej strony fajnie było stanąć na scenie z tymi ludźmi, do których mam sentyment z dawnych lat i przeżyć to jeszcze raz, ale to co było fajne, że przeżywam to jeszcze raz, było w pewnym sensie trudne, bo zmieniły się czasy, zmieniła się epoka. Muzyka już nie jest stylem bycia i życia, tylko jest formą rozrywki. Miałem porównanie koncertów Heya z lat 90. z tym jak to wygląda w ten sposób. Nie było w tym nic złego, ja się tutaj nie skarżę... Mówię o swoich prywatnych odczuciach. Powiem na przykładzie. Mam wielu swoich idoli z lat młodości, którzy przyjeżdżają teraz do Polski. Mógłbym pójść np. na koncert "Purpli" (Deep Purple - przyp. red.), ale nigdy nie poszedłem właśnie bojąc się utraty kontekstu, że jak słuchałem Purlpli to byli innym zespołem. Świat wyglądał inaczej, muzyka wyglądała inaczej. Tutaj z jednej strony trochę podróż sentymentalna w przeszłość, ale z drugiej konfrontacja przeszłości z teraźniejszością. Teraźniejszość nie wypada dobrze przy przeszłości, jeżeli mówimy o muzyce rockowej. Muzyka rockowa w tej chwili nie ma takiego czasu jaki miała kiedyś - mówi Piotr Banach. Dla duetu BAiKA to nie koniec pracy, bo już pod koniec stycznia 2018 roku ma się ukazać debiutancki album "Byty Zależne". Kafi i Banach mają już na swoim koncie "RK+", koncertowe wydawnictwo z kilkoma studyjnymi wersjami utworów. Zaznaczają, że na nowej płycie będą w nowych aranżacjach. Jak opisują brzmienie? - Bardzo spodobało mi się brzmienie z "Mental Revolution", pierwszej płyty Indios Bravos. Próbowałam nakłonić Piotrka żeby spróbował wytworzyć coś podobnego u nas, żeby to była płyta rockowa, ale z takimi pokręconymi brzmieniami (...) Jemu się to udało. Długo do tego dojrzewał, dochodził, dlatego też ta płyta nie ukazała się wcześniej - mówi Kafi. Co mówi Piotr? - Długo szukałem na nią sposobu, bo te utwory, które graliśmy na koncertach, miały swoją koncertową zamkniętą formę. Jak próbowałem cokolwiek z nimi zrobić, to mi się strasznie nie podobało. Wiedzieliśmy, że musimy nagrać płytę niekoncertową, ale to co się fajnie sprawdzało na koncercie, nagrywane potem w domu, bez tych koncertowych emocji, nie brzmiało tak jak powinno brzmieć. Szukałem sposobu na tę płytę i znalazłem. To jest tak, że do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. Bardzo mi w tym pomógł festiwal FAMA, gdzie spędziliśmy wspólnie dwa tygodnie. Byłem jurorem na tym festiwalu. Przyswoiłem mnóstwo muzyki, która tam była. Nie tylko muzyki. Spektakli teatralnych, stand-upów itd. To był jakiś przełomowy moment. Wróciliśmy z FAMY i usiadłem do pracy. Tak jak przez rok nie byłem w stanie nic zrobić, to w przeciągu dwóch miesięcy udało się wszystko ogarnąć. To jest, w moim odczuciu, płyta rockowa, ale rockowa nie w sposób klasyczny. Można by powiedzieć nawet archaiczny, bo ten rock "gitara-perkusja" jest w tej chwili określany takim mianem, chociaż mam do niego wielki sentyment. Pojawiają się tutaj takie brzmienia, które są przypisane do tzw. muzyki elektronicznej, jakieś reggae'owe przestrzenie, delay'e czyli takie powtarzanie dźwięku, coś co jest charakterystyczne dla muzyki dub. Słyszeliśmy opinie, że jest to po prostu płyta nowoczesna, aczkolwiek nawiązująca do najlepszych tradycji muzyki rockowej. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z duetem BAiKA, czyli Kafi i Piotrem Banachem.
BAiKA czyli Piotr Banach i Kafi (fot. Marek Ptasiński) Za nami ostatni koncert zespołu Hey w ramach trasy Fayrant. I ostatni przed zawieszeniem działalności grupy. Gościem tournée był Piotr Banach, założyciel Hey'a, z którym grał przez pierwszych siedem lat. Była to też dobra okazja, żeby przedstawić szerszej publiczności tworzony z Kafi duet BAiKA. Szerszej, bo koncerty odbywały się w największych halach w Polsce. Dla wielu występy Heya w starym i nowym składzie były sentymentalną podróżą w czasie. Jakie uczucia pojawiały się u Banacha podczas grania na nowo utworów sprzed ponad 20 lat? - Dosyć mieszane. Z jednej strony fajnie było stanąć na scenie z tymi ludźmi, do których mam sentyment z dawnych lat i przeżyć to jeszcze raz, ale to co było fajne, że przeżywam to jeszcze raz, było w pewnym sensie trudne, bo zmieniły się czasy, zmieniła się epoka. Muzyka już nie jest stylem bycia i życia, tylko jest formą rozrywki. Miałem porównanie koncertów Heya z lat 90. z tym jak to wygląda w ten sposób. Nie było w tym nic złego, ja się tutaj nie skarżę... Mówię o swoich prywatnych odczuciach. Powiem na przykładzie. Mam wielu swoich idoli z lat młodości, którzy przyjeżdżają teraz do Polski. Mógłbym pójść np. na koncert "Purpli" (Deep Purple - przyp. red.), ale nigdy nie poszedłem właśnie bojąc się utraty kontekstu, że jak słuchałem Purlpli to byli innym zespołem. Świat wyglądał inaczej, muzyka wyglądała inaczej. Tutaj z jednej strony trochę podróż sentymentalna w przeszłość, ale z drugiej konfrontacja przeszłości z teraźniejszością. Teraźniejszość nie wypada dobrze przy przeszłości, jeżeli mówimy o muzyce rockowej. Muzyka rockowa w tej chwili nie ma takiego czasu jaki miała kiedyś - mówi Piotr Banach. Dla duetu BAiKA to nie koniec pracy, bo już pod koniec stycznia 2018 roku ma się ukazać debiutancki album "Byty Zależne". Kafi i Banach mają już na swoim koncie "RK+", koncertowe wydawnictwo z kilkoma studyjnymi wersjami utworów. Zaznaczają, że na nowej płycie będą w nowych aranżacjach. Jak opisują brzmienie? - Bardzo spodobało mi się brzmienie z "Mental Revolution", pierwszej płyty Indios Bravos. Próbowałam nakłonić Piotrka żeby spróbował wytworzyć coś podobnego u nas, żeby to była płyta rockowa, ale z takimi pokręconymi brzmieniami (...) Jemu się to udało. Długo do tego dojrzewał, dochodził, dlatego też ta płyta nie ukazała się wcześniej - mówi Kafi. Co mówi Piotr? - Długo szukałem na nią sposobu, bo te utwory, które graliśmy na koncertach, miały swoją koncertową zamkniętą formę. Jak próbowałem cokolwiek z nimi zrobić, to mi się strasznie nie podobało. Wiedzieliśmy, że musimy nagrać płytę niekoncertową, ale to co się fajnie sprawdzało na koncercie, nagrywane potem w domu, bez tych koncertowych emocji, nie brzmiało tak jak powinno brzmieć. Szukałem sposobu na tę płytę i znalazłem. To jest tak, że do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. Bardzo mi w tym pomógł festiwal FAMA, gdzie spędziliśmy wspólnie dwa tygodnie. Byłem jurorem na tym festiwalu. Przyswoiłem mnóstwo muzyki, która tam była. Nie tylko muzyki. Spektakli teatralnych, stand-upów itd. To był jakiś przełomowy moment. Wróciliśmy z FAMY i usiadłem do pracy. Tak jak przez rok nie byłem w stanie nic zrobić, to w przeciągu dwóch miesięcy udało się wszystko ogarnąć. To jest, w moim odczuciu, płyta rockowa, ale rockowa nie w sposób klasyczny. Można by powiedzieć nawet archaiczny, bo ten rock "gitara-perkusja" jest w tej chwili określany takim mianem, chociaż mam do niego wielki sentyment. Pojawiają się tutaj takie brzmienia, które są przypisane do tzw. muzyki elektronicznej, jakieś reggae'owe przestrzenie, delay'e czyli takie powtarzanie dźwięku, coś co jest charakterystyczne dla muzyki dub. Słyszeliśmy opinie, że jest to po prostu płyta nowoczesna, aczkolwiek nawiązująca do najlepszych tradycji muzyki rockowej. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z duetem BAiKA, czyli Kafi i Piotrem Banachem.

Monika Brodka rusza w trasę po klubach
2017-11-25 22:00:00

(fot. Dzienis / Kayax) Od premiery "Clashes" minęło już półtora roku. Monika Brodka i jej zespół mają za sobą serię koncertów w filharmoniach. Teraz przyszła pora na tournée po klubach. Z muzyką z poprzednich albumów artystki. - Przede wszystkim jest to trasa przekrojowa więc nie jest to tylko "Clashes", ale "Granda" i "LAX". Będzie też coś z pierwszej płyty. Część materiału z "Clashes" od początku nie nadawała się do końca na materiał klubowy. To jest muzyka, która jest bardziej orkiestrowa. Bardziej można ją zagrać w filharmonii. Celowo nie chciałam odwracać do góry nogami pewnych utworów, "przearanżowywać" nieludzko żeby tylko móc je zagrać w klubie, dlatego materiał z "Clashes" będzie bardziej okrojony i te utwory, które stwierdziłam, że fajnie sprawdzą się w klubie, tam zaistnieją (...) Jestem po serii prób z moim zespołem i muszę przyznać, że mamy z tego wielką zabawę, bo odcięliśmy się od wszystkich tracków z komputera (...) Postawiliśmy tylko na żywe, spontaniczne, bardziej punkowo koncertowe granie więc myślę, że ta trasa będzie dosyć energetyczna - mówi Monika Brodka. Gościem tournée będzie Barbara Wrońska. - Dostałam do przesłuchania materiał od mojej menadżerki, która wspomniała o tym, że Basia wydaje swoją debiutancką solową płytę. Jest znana do tej pory z Pustek, a jak wiadomo, jestem trochę związana z tym zespołem, bo z Radkiem Łukasiewiczem pisaliśmy teksty na "Grandę". Zawsze lubiłam Pustki i nie sądziłam, że Basia ma zakusy na to żeby zaczynać solową karierę. Przesłuchałam płytę i byłam naprawdę oczarowana (...) Rzadko jest tak, że w całości w polskiej muzyce coś tak mnie naprawdę weźmie. Muzycznie jest to materiał wyjątkowy i trudny do porównania z czymkolwiek innym co słyszałam (...) Z tego co wiem, Basia to wszystko sama komponowała i produkowała w domu więc to jest absolutnie autorska płyta. Padł pomysł żeby Basia pojechała z nami w trasę. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam - mówi piosenkarka. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Moniką Brodką, która opowiadała również m.in. o jej kulinarnym fotoblogu i Japonii. Terminy koncertów: 29.11.2017 / Warszawa / Palladium 1.12.2017 / Wrocław / A2 2.12.2017 / Łódź / Wytwórnia 6.12.2017 / Poznań / B17 7.12.2017 / Gdańsk / Stary Maneż 16.12.2017 / Kraków / Klub Studio 17.12.2017 / Katowice / Mega Club
(fot. Dzienis / Kayax) Od premiery "Clashes" minęło już półtora roku. Monika Brodka i jej zespół mają za sobą serię koncertów w filharmoniach. Teraz przyszła pora na tournée po klubach. Z muzyką z poprzednich albumów artystki. - Przede wszystkim jest to trasa przekrojowa więc nie jest to tylko "Clashes", ale "Granda" i "LAX". Będzie też coś z pierwszej płyty. Część materiału z "Clashes" od początku nie nadawała się do końca na materiał klubowy. To jest muzyka, która jest bardziej orkiestrowa. Bardziej można ją zagrać w filharmonii. Celowo nie chciałam odwracać do góry nogami pewnych utworów, "przearanżowywać" nieludzko żeby tylko móc je zagrać w klubie, dlatego materiał z "Clashes" będzie bardziej okrojony i te utwory, które stwierdziłam, że fajnie sprawdzą się w klubie, tam zaistnieją (...) Jestem po serii prób z moim zespołem i muszę przyznać, że mamy z tego wielką zabawę, bo odcięliśmy się od wszystkich tracków z komputera (...) Postawiliśmy tylko na żywe, spontaniczne, bardziej punkowo koncertowe granie więc myślę, że ta trasa będzie dosyć energetyczna - mówi Monika Brodka. Gościem tournée będzie Barbara Wrońska. - Dostałam do przesłuchania materiał od mojej menadżerki, która wspomniała o tym, że Basia wydaje swoją debiutancką solową płytę. Jest znana do tej pory z Pustek, a jak wiadomo, jestem trochę związana z tym zespołem, bo z Radkiem Łukasiewiczem pisaliśmy teksty na "Grandę". Zawsze lubiłam Pustki i nie sądziłam, że Basia ma zakusy na to żeby zaczynać solową karierę. Przesłuchałam płytę i byłam naprawdę oczarowana (...) Rzadko jest tak, że w całości w polskiej muzyce coś tak mnie naprawdę weźmie. Muzycznie jest to materiał wyjątkowy i trudny do porównania z czymkolwiek innym co słyszałam (...) Z tego co wiem, Basia to wszystko sama komponowała i produkowała w domu więc to jest absolutnie autorska płyta. Padł pomysł żeby Basia pojechała z nami w trasę. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam - mówi piosenkarka. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Moniką Brodką, która opowiadała również m.in. o jej kulinarnym fotoblogu i Japonii. Terminy koncertów: 29.11.2017 / Warszawa / Palladium 1.12.2017 / Wrocław / A2 2.12.2017 / Łódź / Wytwórnia 6.12.2017 / Poznań / B17 7.12.2017 / Gdańsk / Stary Maneż 16.12.2017 / Kraków / Klub Studio 17.12.2017 / Katowice / Mega Club

Alter ego Ani Rusowicz. Poznajcie niXes!
2017-11-11 22:00:00

(fot. Marta Kacprzak) Szerszemu gronu znana jest głównie z big-bitowych piosenek. Tym razem Ania Rusowicz zaskoczyła fanów projektem niXes . Debiutancki krążek formacji trafił do sprzedaży 3 listopada 2017 roku. Brzmienie niXes Rusowicz określa jako neo hippie surf cosmic music . Mówi, że to jej lustrzane odbicie. Skąd wziął się pomysł na taką płytę? Zapraszamy do posłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego. Dowiedzą się Państwo również o prowadzonych przez Anię warsztatach z psychologii sceny i pisaniu baśni.
(fot. Marta Kacprzak) Szerszemu gronu znana jest głównie z big-bitowych piosenek. Tym razem Ania Rusowicz zaskoczyła fanów projektem niXes. Debiutancki krążek formacji trafił do sprzedaży 3 listopada 2017 roku. Brzmienie niXes Rusowicz określa jako neo hippie surf cosmic music. Mówi, że to jej lustrzane odbicie. Skąd wziął się pomysł na taką płytę? Zapraszamy do posłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego. Dowiedzą się Państwo również o prowadzonych przez Anię warsztatach z psychologii sceny i pisaniu baśni.

Artur Rojek z koncertem w NOSPR
2017-11-04 22:00:00

(fot. Jacek Poremba) - Ten koncert w pewnym sensie zamyka etap związany z promocją płyty "Składam się z ciągłych powtórzeń" - mówi Artur Rojek o jego najnowszym albumie zarejestrowanym w NOSPR w Katowicach. - Do początku 2016 roku zagrałem 5 tras koncertowych po "Składam się z ciągłych powtórzeń" (solowy album artysty - przyp. red.). Potem były już pojedyncze koncerty i festiwale. Od jakiegoś czasu coraz bardziej wyciszam ten projekt i ta płyta wychodzi w momencie, w którym rozpoczynam prace nad kolejną - dodaje. Ma nadzieję, że ukaże się pod koniec 2018 roku. Szczegółów na razie nie chce zdradzać: "Jeszcze dużo przede mną, może nastąpić dużo zmian". Wydarzenie odbyło się w siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. - Pomysł na funkcjonowanie tej sali jest taki, że pani dyrektor Joanna Wnuk-Nazarowa w momencie kiedy rozmawia się z nią na temat zagrania koncertu, mówi "OK, ale musimy zrobić coś razem z orkiestrą". Zaczyna się od tego. Z przyjemnością podchodzę ze swoimi współpracownikami do tematu i zastanawiamy się w jakim to ma być charakterze. Nie jestem fanem różnych płyt, które mają w tytule "Symfonicznie". Nie chciałem żeby ten koncert miał charakter "Artur Rojek symfonicznie". Ale są takie koncerty, które szczególnie mi się podobały (...) Takim zespołem był swego czasu Portishead, który wydał "Live at Roseland". To była preferencja do pracy nad moimi piosenkami. Tam udało się wykorzystać orkiestrę w taki sposób, że to cały czas był Portishead. Orkiestra nie była dominującym bohaterem tej płyty, ale jakby towarzyszyła, wkleiła się w klimat zespołu Portishead. Tak staraliśmy się przygotować aranżacje i partytury - opowiada Rojek i zaznacza, że nie wszystkie piosenki są wykonane z udziałem orkiestry. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Arturem Rojkiem.
(fot. Jacek Poremba) - Ten koncert w pewnym sensie zamyka etap związany z promocją płyty "Składam się z ciągłych powtórzeń" - mówi Artur Rojek o jego najnowszym albumie zarejestrowanym w NOSPR w Katowicach. - Do początku 2016 roku zagrałem 5 tras koncertowych po "Składam się z ciągłych powtórzeń" (solowy album artysty - przyp. red.). Potem były już pojedyncze koncerty i festiwale. Od jakiegoś czasu coraz bardziej wyciszam ten projekt i ta płyta wychodzi w momencie, w którym rozpoczynam prace nad kolejną - dodaje. Ma nadzieję, że ukaże się pod koniec 2018 roku. Szczegółów na razie nie chce zdradzać: "Jeszcze dużo przede mną, może nastąpić dużo zmian". Wydarzenie odbyło się w siedzibie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. - Pomysł na funkcjonowanie tej sali jest taki, że pani dyrektor Joanna Wnuk-Nazarowa w momencie kiedy rozmawia się z nią na temat zagrania koncertu, mówi "OK, ale musimy zrobić coś razem z orkiestrą". Zaczyna się od tego. Z przyjemnością podchodzę ze swoimi współpracownikami do tematu i zastanawiamy się w jakim to ma być charakterze. Nie jestem fanem różnych płyt, które mają w tytule "Symfonicznie". Nie chciałem żeby ten koncert miał charakter "Artur Rojek symfonicznie". Ale są takie koncerty, które szczególnie mi się podobały (...) Takim zespołem był swego czasu Portishead, który wydał "Live at Roseland". To była preferencja do pracy nad moimi piosenkami. Tam udało się wykorzystać orkiestrę w taki sposób, że to cały czas był Portishead. Orkiestra nie była dominującym bohaterem tej płyty, ale jakby towarzyszyła, wkleiła się w klimat zespołu Portishead. Tak staraliśmy się przygotować aranżacje i partytury - opowiada Rojek i zaznacza, że nie wszystkie piosenki są wykonane z udziałem orkiestry. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Arturem Rojkiem.

Katarzyna Nosowska: Staniemy nadzy w starciu z przyszłością
2017-10-28 22:00:00

(fot. Łukasz Głowala / Agencja Gazeta) - Uważam, że i my, i publiczność uznała, że coś jest oczywiste. A tak naprawdę faktem na temat życia jest zmiana, niewiadoma (...) Wiem, że jesteśmy w ostatnim czasie żeby zobaczyć czym jest zakosztować życia bez linki asekuracyjnej. Bo Hey to jest baza. My zawsze wiedzieliśmy, że to jest. A teraz staniemy nadzy w starciu z przyszłością i nikt z nas nie ma planu B. Nikt z nas nie wie. Bardzo się boimy, ale uważam, że ten lęk jest fascynujący. Jesteśmy jak harcerze, którzy muszą zdobyć teraz sprawność - mówi Katarzyna Nosowska o zawieszeniu działalności zespołu Hey. Zaznacza, że grupa nie przestaje istnieć. Na pożegnanie grupa wydała album "CDN" z nagranymi na nowo przebojami z ostatnich 25 lat. - Nie pragnęliśmy nagrać tej płyty dla siebie, bo nie jesteśmy typami, które lubią, że tak powiem, uprawiać artystyczny autoerotyzm. To jest dla ludzi (...) Nie jesteśmy w stanie zaspokoić potrzeby każdego, natomiast usiedliśmy i stwierdziliśmy, że ten zestaw to będzie takie kompendium wiedzy na temat tego co się na przestrzeni lat wydarzyło. Trochę pamiątki, trochę sentymentu, powrotu do tych starszych rzeczy, potem też zaznaczenie progresu, który, mam nadzieję, stał się naszym udziałem na przestrzeni lat. Niektórych ważnych utworów na tej płycie nie ma, bo ona też nie być aż tak straszliwie długa - opowiada o najnowszym wydawnictwie. Wkrótce Hey ruszy w trasę "Fayrant", podczas której wystąpi na największych halach koncertowych w kraju. Wśród gości specjalnych pojawią się m.in. Dawid Podsiadło, Beata Kozidrak, Natalia i Paulina Przybysz oraz Brodka. Gościem całego tournée będzie Piotr Banach, jeden z założycieli Heya, który nagrał z zespołem pierwszych pięć albumów. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Katarzyną Nosowską.
(fot. Łukasz Głowala / Agencja Gazeta) - Uważam, że i my, i publiczność uznała, że coś jest oczywiste. A tak naprawdę faktem na temat życia jest zmiana, niewiadoma (...) Wiem, że jesteśmy w ostatnim czasie żeby zobaczyć czym jest zakosztować życia bez linki asekuracyjnej. Bo Hey to jest baza. My zawsze wiedzieliśmy, że to jest. A teraz staniemy nadzy w starciu z przyszłością i nikt z nas nie ma planu B. Nikt z nas nie wie. Bardzo się boimy, ale uważam, że ten lęk jest fascynujący. Jesteśmy jak harcerze, którzy muszą zdobyć teraz sprawność - mówi Katarzyna Nosowska o zawieszeniu działalności zespołu Hey. Zaznacza, że grupa nie przestaje istnieć. Na pożegnanie grupa wydała album "CDN" z nagranymi na nowo przebojami z ostatnich 25 lat. - Nie pragnęliśmy nagrać tej płyty dla siebie, bo nie jesteśmy typami, które lubią, że tak powiem, uprawiać artystyczny autoerotyzm. To jest dla ludzi (...) Nie jesteśmy w stanie zaspokoić potrzeby każdego, natomiast usiedliśmy i stwierdziliśmy, że ten zestaw to będzie takie kompendium wiedzy na temat tego co się na przestrzeni lat wydarzyło. Trochę pamiątki, trochę sentymentu, powrotu do tych starszych rzeczy, potem też zaznaczenie progresu, który, mam nadzieję, stał się naszym udziałem na przestrzeni lat. Niektórych ważnych utworów na tej płycie nie ma, bo ona też nie być aż tak straszliwie długa - opowiada o najnowszym wydawnictwie. Wkrótce Hey ruszy w trasę "Fayrant", podczas której wystąpi na największych halach koncertowych w kraju. Wśród gości specjalnych pojawią się m.in. Dawid Podsiadło, Beata Kozidrak, Natalia i Paulina Przybysz oraz Brodka. Gościem całego tournée będzie Piotr Banach, jeden z założycieli Heya, który nagrał z zespołem pierwszych pięć albumów. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Katarzyną Nosowską.

Budyń o nowym albumie Pogodno i zbiórce na płytę dla podopiecznych domów dziecka
2017-10-21 22:00:00

- Dużo trudniej jest nam nie odzywać się do siebie niż utrzymywać wewnątrz pogląd, że nie chcemy już ze sobą nic robić - mówi Jacek "Budyń" Szymkiewicz o powrocie do oryginalnego składu zespołu Pogodno i nagraniu najnowszej płyty "Sokiści chcą miłości". Kamil Wróblewski rozmawiał w audycji "Między Słowami" również o projekcie Budyń Julka Tuwima , na którego realizację są zbierane pieniądze. - Kilka lat temu Wędrowny Teatr Lalek Małe Mi popełnił spektakl do wspaniałych wierszy napisanych przez współczesnych poetów, którzy troszeczkę "przepisują" wiersze pana Tuwima na wersje dla nieco bardziej niegrzecznych dzieci. Teatr zamówił u mnie muzykę do tych wierszy tak żeby powstały piosenki, które mogłyby wejść w tkankę spektalku. I tak się stało. Po kilku latach okazało się, że te piosenki gdzieś wyskoczyły z mojego komputera i radośnie zaczęły domagać się własnego życia - mówi Budyń. - Sam mam dzieci i ciężko mi znaleźć muzykę dedykowaną stricte dla nich (...) Pomyślałem, że może ja też powinienem zacząć coś takiego robić, bo może takich osób jest więcej (...) Piosenki nagrałem z Aleksandrem Orłowskim, wybitnym perkusistą, bardzo zdolnym facetem. Potem do tych nagrań dograliśmy siostry Kępiste, Asię Zawłocką i Czesława Mozila. Płytę zmiksował i zmasterował Marcin Bors. Słucha się tego szybko tak jakby się obejrzało zabawny, szybki film rysunkowy. Jak usłyszałem skończoną płytę, miałem poczucie radości, że chciałbym jeszcze to zrobić. Chcemy ją wydać, wprowadzić do sprzedaży, ale też móc jeździć po domach dziecka, organizować małe koncerty i zostawić ją w prezencie (...) Jeżeli nam się uda to myślę, że dzięki Państwa pomocy będziemy w stanie przenieść trochę radości w rejony gdzie deficyt radości zostawił ślady, które potem ludzie noszą na całe życie. Więcej o akcji przeczytają Państwo na stronie https://wspieram.to/budynjulkatuwima . Zapraszamy do wysłuchania rozmowy! Jest to dłuższa wersja, dostępna tylko w archiwum Radia TOK FM.
- Dużo trudniej jest nam nie odzywać się do siebie niż utrzymywać wewnątrz pogląd, że nie chcemy już ze sobą nic robić - mówi Jacek "Budyń" Szymkiewicz o powrocie do oryginalnego składu zespołu Pogodno i nagraniu najnowszej płyty "Sokiści chcą miłości". Kamil Wróblewski rozmawiał w audycji "Między Słowami" również o projekcie Budyń Julka Tuwima, na którego realizację są zbierane pieniądze. - Kilka lat temu Wędrowny Teatr Lalek Małe Mi popełnił spektakl do wspaniałych wierszy napisanych przez współczesnych poetów, którzy troszeczkę "przepisują" wiersze pana Tuwima na wersje dla nieco bardziej niegrzecznych dzieci. Teatr zamówił u mnie muzykę do tych wierszy tak żeby powstały piosenki, które mogłyby wejść w tkankę spektalku. I tak się stało. Po kilku latach okazało się, że te piosenki gdzieś wyskoczyły z mojego komputera i radośnie zaczęły domagać się własnego życia - mówi Budyń. - Sam mam dzieci i ciężko mi znaleźć muzykę dedykowaną stricte dla nich (...) Pomyślałem, że może ja też powinienem zacząć coś takiego robić, bo może takich osób jest więcej (...) Piosenki nagrałem z Aleksandrem Orłowskim, wybitnym perkusistą, bardzo zdolnym facetem. Potem do tych nagrań dograliśmy siostry Kępiste, Asię Zawłocką i Czesława Mozila. Płytę zmiksował i zmasterował Marcin Bors. Słucha się tego szybko tak jakby się obejrzało zabawny, szybki film rysunkowy. Jak usłyszałem skończoną płytę, miałem poczucie radości, że chciałbym jeszcze to zrobić. Chcemy ją wydać, wprowadzić do sprzedaży, ale też móc jeździć po domach dziecka, organizować małe koncerty i zostawić ją w prezencie (...) Jeżeli nam się uda to myślę, że dzięki Państwa pomocy będziemy w stanie przenieść trochę radości w rejony gdzie deficyt radości zostawił ślady, które potem ludzie noszą na całe życie. Więcej o akcji przeczytają Państwo na stronie https://wspieram.to/budynjulkatuwima. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy! Jest to dłuższa wersja, dostępna tylko w archiwum Radia TOK FM.

"Otwartość i szczerość". Paulina Przybysz o płycie "Chodź tu"
2017-10-14 22:00:00

To pierwsze wydawnictwo podpisane imieniem i nazwiskiem artystki. Paulina twierdzi, że ma coś ważnego do powiedzenia. - Myślę, że otwartość i szczerość, która jest na tej płycie zawarta, może być czasami nawet lecznicza - mówi Paulina Przybysz o jej najnowszym albumie "Chodź tu". Do jednej z piosenek ("Papadamy") artystka zaprosiła Katarzynę Nosowską. - To jest taki utwór, który zawsze czekał na gościa z racji swojej konstrukcji i formy. Treściowo zupełnie nie wiedziałam co się wydarzy. Jest tu tyle poruszonych tematów. Jest o takim wewnętrznym miotaniu się w kwestii tego czy robimy dobrze, czy zajmujemy sie tym czym powinniśmy się zajmować, czy tracimy czas (...) Nie wiedziałam co Kasia zrobi, z jakiej strony podejdzie. Miałam wrażenie jakby mówiła do mnie z przyszłości. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Pauliną Przybysz.
To pierwsze wydawnictwo podpisane imieniem i nazwiskiem artystki. Paulina twierdzi, że ma coś ważnego do powiedzenia. - Myślę, że otwartość i szczerość, która jest na tej płycie zawarta, może być czasami nawet lecznicza - mówi Paulina Przybysz o jej najnowszym albumie "Chodź tu". Do jednej z piosenek ("Papadamy") artystka zaprosiła Katarzynę Nosowską. - To jest taki utwór, który zawsze czekał na gościa z racji swojej konstrukcji i formy. Treściowo zupełnie nie wiedziałam co się wydarzy. Jest tu tyle poruszonych tematów. Jest o takim wewnętrznym miotaniu się w kwestii tego czy robimy dobrze, czy zajmujemy sie tym czym powinniśmy się zajmować, czy tracimy czas (...) Nie wiedziałam co Kasia zrobi, z jakiej strony podejdzie. Miałam wrażenie jakby mówiła do mnie z przyszłości. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Kamila Wróblewskiego z Pauliną Przybysz.

"Bardzo odważna i z charakterem". Natalia Kukulska o płycie "Halo tu Ziemia"
2017-09-30 22:00:00

Obiecała odwiedzić Radio TOK FM gdy ukaże się płyta. I dotrzymała słowa. "Halo tu Ziemia", najnowszy album Natalii Kukulskiej, jest dostępny od 29 września. - Myślę, że jak ktoś wie co robiłam, to ta płyta nie będzie czymś totalnie zaskakującym - mówi Natalia, choć zaznacza, że jest odważna i z charakterem. - Bardzo zależało mi na tym żeby nie zagłaskać jej w studio - dodaje. Natalia Kukulska, w rozmowie z Kamilem Wróblewskim, opowiada m.in. o utworach i pracach nad albumem.
Obiecała odwiedzić Radio TOK FM gdy ukaże się płyta. I dotrzymała słowa. "Halo tu Ziemia", najnowszy album Natalii Kukulskiej, jest dostępny od 29 września. - Myślę, że jak ktoś wie co robiłam, to ta płyta nie będzie czymś totalnie zaskakującym - mówi Natalia, choć zaznacza, że jest odważna i z charakterem. - Bardzo zależało mi na tym żeby nie zagłaskać jej w studio - dodaje. Natalia Kukulska, w rozmowie z Kamilem Wróblewskim, opowiada m.in. o utworach i pracach nad albumem.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie