Łukasz Bzura W_CZYTANY - Klasyka literatury dla dzieci

Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci. Podcast W_CZYTANY ma na celu prezentację największych dzieł literatury dziecięcej, inicjację literacką dziecka, upowszechnianie klasycznej narodowej i światowej literatury dziecięcej, edukację w zakresie przybliżania historii rozwoju języka polskiego, popularyzację cyfrowych mediów wśród najmłodszych, a przede wszystkim rekonstrukcję kodów kulturowo - społecznych w komunikacji międzypokoleniowej. Audycje podcastu będą zawierać realizacje autorów najwybitniejszych twórców literatury dzieci

Kategorie:
Dzieci i rodzina

Odcinki od najnowszych:

WILHELM I JAKUB GRIMM Król żab
2020-08-22 12:00:00

Baśń w tłumaczeniu Bolesława Londyńskiego, polskiego tłumacza i pisarza, autora wielu podręczników dobrego wychowania i bajek dla dzieci.

Baśń w tłumaczeniu Bolesława Londyńskiego, polskiego tłumacza i pisarza, autora wielu podręczników dobrego wychowania i bajek dla dzieci.

WILHELM I JAKUB GRIMM Kopciuszek
2020-08-19 12:00:00

Baśń w tłumaczeniu Bolesława Londyńskiego, polskiego tłumacza i pisarza, autora wielu podręczników dobrego wychowania i bajek dla dzieci.

Baśń w tłumaczeniu Bolesława Londyńskiego, polskiego tłumacza i pisarza, autora wielu podręczników dobrego wychowania i bajek dla dzieci.

ALEKSANDER FREDRO Raki w garnku
2020-08-12 16:00:00

RAKI W GARNKU. „Nie tak to diabeł straszny, jak malują ludzie, „Stary rak do rodziny rzekł w kuchennéj budzie, „Wprawdzie znów naszych w torbę chwycono podrywką, „Lecz zaraz nakarmiono grysem i pokrzywką; „Wprawdzie raki już nadal cofać się nie mogą, „Ha! cóż robić! duch czasu — naprzód nową drogą. „Teraz jakiś pan biały, z fartuchem w szlafmycy, „Raczył nas wsunąć gładko do jakiéjś ciemnicy. „Ach! jakże tu przyjemnie, ach jakże tu miło; „O świętym Janie w wodzie tak ciepło nie było. „Rozkosz, tu się podniosę, a tam się położę, „Ciepło i coraz ciepléj!... No, no, trochę dużo, „Ba, nadto, wściekle kipi! aż się ściany kurzą; „Héj! Hola! piecze, parzy, duch w piersiach zaparty, „Niechże was piorun trzaśnie, o wy wściekłe czarty!“ Nie pomogło Ach i Och! koniec końców taki, Że radykalnie były zgotowane raki.

RAKI W GARNKU.

„Nie tak to diabeł straszny, jak malują ludzie,
„Stary rak do rodziny rzekł w kuchennéj budzie,
„Wprawdzie znów naszych w torbę chwycono podrywką,
„Lecz zaraz nakarmiono grysem i pokrzywką;
„Wprawdzie raki już nadal cofać się nie mogą,
„Ha! cóż robić! duch czasu — naprzód nową drogą.

„Teraz jakiś pan biały, z fartuchem w szlafmycy,
„Raczył nas wsunąć gładko do jakiéjś ciemnicy.
„Ach! jakże tu przyjemnie, ach jakże tu miło;
„O świętym Janie w wodzie tak ciepło nie było.
„Rozkosz, tu się podniosę, a tam się położę,
„Ciepło i coraz ciepléj!... No, no, trochę dużo,
„Ba, nadto, wściekle kipi! aż się ściany kurzą;
„Héj! Hola! piecze, parzy, duch w piersiach zaparty,
„Niechże was piorun trzaśnie, o wy wściekłe czarty!“
Nie pomogło Ach i Och! koniec końców taki,
Że radykalnie były zgotowane raki.

ALEKSANDER FREDRO Małpa w kąpieli
2020-08-12 14:00:00

MAŁPA W KĄPIELI Rada małpa, że się śmieli, Kiedy mogła udać człeka, Widząc panią raz w kąpieli, Wlazła pod stół — cicho czeka. Pani wyszła, drzwi zamknęła, Małpa figlarz nuż do dzieła! Wziąwszy pański czepek ranny, Prześcieradło I zwierciadło, Szust do wanny! — Daléj kurki kręcić żwawo W lewo, w prawo, Z dołu, z góry, Aż się ukrop puścił z rury, Ciepło — miło — niebo — raj! Małpa myśli: w to mi graj; Hajże kozły, nurki, zwroty, Figle, psoty, Aż się wody pod nią mącą. Ale ciepła coś za wiele.... Trochę nadto... Ba, gorąco!.. Fraszka! Małpa nie ciele, Sobie poradzi: Zkąd ukrop ciécze, Tam palec wsadzi. Aj gwałtu! piecze! Niema co czekać: Małpa w nogi — Ukrop za nią — tuż, tuż w tropy, Aż pod progi. Tu nie żarty, parzy stopy... Daléj w okno... brzęk! — uciekła. Że tylko palce popiekła, Nader szczęśliwa. — Takto zwykle małpom bywa.

MAŁPA W KĄPIELI

Rada małpa, że się śmieli,
Kiedy mogła udać człeka,
Widząc panią raz w kąpieli,
Wlazła pod stół — cicho czeka.
Pani wyszła, drzwi zamknęła,
Małpa figlarz nuż do dzieła!

Wziąwszy pański czepek ranny,
Prześcieradło
I zwierciadło,
Szust do wanny! —
Daléj kurki kręcić żwawo
W lewo, w prawo,
Z dołu, z góry,
Aż się ukrop puścił z rury,
Ciepło — miło — niebo — raj!
Małpa myśli: w to mi graj;
Hajże kozły, nurki, zwroty,
Figle, psoty,
Aż się wody pod nią mącą.
Ale ciepła coś za wiele....
Trochę nadto... Ba, gorąco!..
Fraszka! Małpa nie ciele,
Sobie poradzi:
Zkąd ukrop ciécze,
Tam palec wsadzi.
Aj gwałtu! piecze!
Niema co czekać:
Małpa w nogi —
Ukrop za nią — tuż, tuż w tropy,
Aż pod progi.
Tu nie żarty, parzy stopy...
Daléj w okno... brzęk! — uciekła.
Że tylko palce popiekła,
Nader szczęśliwa. —
Takto zwykle małpom bywa.

ALEKSANDER FREDRO Cygan i baba
2020-08-12 12:00:00

CYGAN I BABA. Mówią ludzie, że przed laty Cygan wszedł do wiejskiej chaty, Skłonił się babie u progu I powitawszy ją w Bogu Prosił, by tak dobrą była, I przy ogniu pozwoliła Z gwoździa zgotować wieczerzę — I gwóźdź długi w rękę bierze. Z gwoździa zgotować wieczerzę! To potrawą całkiem nową! Baba trochę wstrząsła głową, Ale baba jest ciekawa, Co to będzie za przyprawa; W garnek zatém wody wlewa I do ognia kładzie drzewa. Cygan włożył gwóźdź powoli I garsteczkę prosi soli. „Héj Mamuniu, do niéj rzecze, „Łyżka masła by się zdała“. Niecierpliwość babę piecze, Łyżkę masła w garnek wkłada; Potem cygan jéj powiada: „Héj Mamuniu, czy tam w chacie, „Krup garsteczki wy nie macie?“ A baba już niecierpliwa, Końca, końca tylko chciwa, Garścią krupy w garnek wkłada. Cygan wtenczas czas swój zgadł Gwóźdź wydobył, kaszę zjadł. Potem baba przysięgała Niezachwiana w swojéj wierze, Że na swe oczy widziała, Jak z gwoździa zrobił wieczerzę. W naszéj propinacyi coś pono tak spadnie, Kto cygan, a kto baba, łatwo każdy zgadnie. SŁOWNICZEK: PROPINACYA - TOAST,  GADKA OKOLICZNOŚCIOWA KRUPY - KASZA

CYGAN I BABA.

Mówią ludzie, że przed laty
Cygan wszedł do wiejskiej chaty,
Skłonił się babie u progu
I powitawszy ją w Bogu
Prosił, by tak dobrą była,
I przy ogniu pozwoliła
Z gwoździa zgotować wieczerzę —
I gwóźdź długi w rękę bierze.
Z gwoździa zgotować wieczerzę!
To potrawą całkiem nową!
Baba trochę wstrząsła głową,
Ale baba jest ciekawa,
Co to będzie za przyprawa;
W garnek zatém wody wlewa
I do ognia kładzie drzewa.
Cygan włożył gwóźdź powoli

I garsteczkę prosi soli.
„Héj Mamuniu, do niéj rzecze,
„Łyżka masła by się zdała“.
Niecierpliwość babę piecze,
Łyżkę masła w garnek wkłada;
Potem cygan jéj powiada:
„Héj Mamuniu, czy tam w chacie,
„Krup garsteczki wy nie macie?“
A baba już niecierpliwa,
Końca, końca tylko chciwa,
Garścią krupy w garnek wkłada.
Cygan wtenczas czas swój zgadł
Gwóźdź wydobył, kaszę zjadł.
Potem baba przysięgała
Niezachwiana w swojéj wierze,
Że na swe oczy widziała,
Jak z gwoździa zrobił wieczerzę.

W naszéj propinacyi coś pono tak spadnie,
Kto cygan, a kto baba, łatwo każdy zgadnie.

SŁOWNICZEK:

PROPINACYA - TOAST,  GADKA OKOLICZNOŚCIOWA

KRUPY - KASZA

ALEKSANDER FREDRO Chciwość osła
2020-08-12 11:00:00

CHCIWOŚĆ OSŁA. Osiołkowi w żłobie dano: w jednym owies, w drugim siano. Uchem strzyże, głową kręci i to pachnie i to nęci. Od którego teraz zacznie, aby sobie podjeść smacznie? Trudny wybór, trudna zgoda: chwyci owies, żal mu siana, — chwyci siano, owsa szkoda... I tak stoi aż do rana, a od rana do wieczora. A i nareszcie przyszła pora, że oślina podczas jadła z głodu padła.

CHCIWOŚĆ OSŁA.

Osiołkowi w żłobie dano:
w jednym owies, w drugim siano.
Uchem strzyże, głową kręci
i to pachnie i to nęci.
Od którego teraz zacznie,
aby sobie podjeść smacznie?
Trudny wybór, trudna zgoda:
chwyci owies, żal mu siana, —
chwyci siano, owsa szkoda...
I tak stoi aż do rana,
a od rana do wieczora.
A i nareszcie przyszła pora,
że oślina podczas jadła
z głodu padła.

ALEKSANDER FREDRO Bańka
2020-08-12 10:00:00

BAŃKA. Zapłakał rzewnie Zdzisławek maleńki, Że wypuszczona z jego własnéj ręki Mydlana bańka... utwór arcydzieła Pękła w powietrzu, pękła i zniknęła O nieraz jeszcze westchniesz moje dziecię, Bo takich baniek nie braknie na świecie. Wznoszą się młode w lazurze i złocie, Wszelkich nadziei mieszczą w sobie krocie, A potem nagle, jak połysk obłoku Nikną bez śladu w ociemniałém oku, Zaledwie czasem w biedném sercu jakiem Cichej pamiątki przesuną się szlakiem. Bańki w tém życiu, złudne bańki wszędzie, Za grobem tylko prawda świecić będzie.

BAŃKA.

Zapłakał rzewnie Zdzisławek maleńki,
Że wypuszczona z jego własnéj ręki
Mydlana bańka... utwór arcydzieła
Pękła w powietrzu, pękła i zniknęła
O nieraz jeszcze westchniesz moje dziecię,
Bo takich baniek nie braknie na świecie.
Wznoszą się młode w lazurze i złocie,
Wszelkich nadziei mieszczą w sobie krocie,
A potem nagle, jak połysk obłoku
Nikną bez śladu w ociemniałém oku,
Zaledwie czasem w biedném sercu jakiem
Cichej pamiątki przesuną się szlakiem.
Bańki w tém życiu, złudne bańki wszędzie,
Za grobem tylko prawda świecić będzie.

ALEKSANDER FREDRO Paweł i Gaweł
2020-08-11 15:00:00

Paweł i Gaweł Paweł i Gaweł w jednym stali domu, Paweł na górze, a Gaweł na dole, Paweł spokojny, nie wadził nikomu, Gaweł najdziksze wymyślał swawole. Ciągle polował po swoim pokoju: To pies, to zając — między stoły, stołki Gonił, uciekał, wywracał koziołki, Strzelał i trąbił i krzyczał do znoju. Znosił to Paweł, nareszcie nie może; Schodzi do Gawła i prosi w pokorze: Zmiłuj się Waćpan, poluj ciszej nieco, Bo mi na górze szyby z okien lecą. A na to Gaweł: Wolnoć Tomku W swoim domku. Cóż było mówić? Paweł ani pisnął, Wrócił do siebie i czapkę nacisnął. Nazajutrz Gaweł jeszcze smacznie chrapie, A tu z powały coś mu na nos kapie, Zerwał się z łóżka i pędzi na górę: Stuk! puk! zamknięte. Spogląda przez dziurę, I widzi — cóż tam? cały pokój w wodzie, A Paweł z wędką siedzi na komodzie. — Co Waćpan robisz? — Ryby sobie łowię. — Ależ Mospanie, mnie kapie po głowie. A Paweł na to: Wolnoć Tomku W swoim domku. Z tejto powiastki morał w tym sposobie: Jak ty komu, tak on tobie.

Paweł i Gaweł

Paweł i Gaweł w jednym stali domu,
Paweł na górze, a Gaweł na dole,
Paweł spokojny, nie wadził nikomu,
Gaweł najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował po swoim pokoju:
To pies, to zając — między stoły, stołki
Gonił, uciekał, wywracał koziołki,
Strzelał i trąbił i krzyczał do znoju.
Znosił to Paweł, nareszcie nie może;
Schodzi do Gawła i prosi w pokorze:
Zmiłuj się Waćpan, poluj ciszej nieco,
Bo mi na górze szyby z okien lecą.
A na to Gaweł: Wolnoć Tomku
W swoim domku.

Cóż było mówić? Paweł ani pisnął,
Wrócił do siebie i czapkę nacisnął.
Nazajutrz Gaweł jeszcze smacznie chrapie,
A tu z powały coś mu na nos kapie,
Zerwał się z łóżka i pędzi na górę:
Stuk! puk! zamknięte. Spogląda przez dziurę,
I widzi — cóż tam? cały pokój w wodzie,
A Paweł z wędką siedzi na komodzie.
— Co Waćpan robisz? — Ryby sobie łowię.
— Ależ Mospanie, mnie kapie po głowie.
A Paweł na to: Wolnoć Tomku
W swoim domku.

Z tejto powiastki morał w tym sposobie:
Jak ty komu, tak on tobie.

ALEKSANDER FREDRO Trzebaby
2020-08-11 13:00:00

TRZEBABY. Dawnemi czasy, jak pewna wieść niesie, Czterech podróżnych błądziło po lesie, Mróz był tak mocny, noc była tak ciemną, Że chęć podróży stała się daremną. Ogień więc rozłożyli I dnia czekać uradzili. Trzebaby, rzecze jeden i poziewa, Przynieść więcéj drzewa. Trzebaby, rzecze drugi Legając jak długi, Rozszerzyć ogniska, By wszystkich grzały zbliska. Trzebaby, zamruczał trzeci, Czém zasłonić od zamieci. Trzebaby nie spać, bąknął czwarty, Na łokciu oparty. Tak każdy powiedział, Co wiedział, I myśląc jeszcze o lepszym sposobie Zasnął sobie. Cóż z tego; ogień zgasł, a nieostrożni Pomarli podrożni. — Gdzie bez czynu, sama rada, Biada radcom, dziełu biada. SŁOWNICZEK: LEGAJĄC - LEŻĄC

TRZEBABY.

Dawnemi czasy, jak pewna wieść niesie,
Czterech podróżnych błądziło po lesie,
Mróz był tak mocny, noc była tak ciemną,
Że chęć podróży stała się daremną.
Ogień więc rozłożyli
I dnia czekać uradzili.
Trzebaby, rzecze jeden i poziewa,
Przynieść więcéj drzewa.
Trzebaby, rzecze drugi
Legając jak długi,
Rozszerzyć ogniska,
By wszystkich grzały zbliska.
Trzebaby, zamruczał trzeci,
Czém zasłonić od zamieci.
Trzebaby nie spać, bąknął czwarty,
Na łokciu oparty.
Tak każdy powiedział,
Co wiedział,
I myśląc jeszcze o lepszym sposobie
Zasnął sobie.
Cóż z tego; ogień zgasł, a nieostrożni
Pomarli podrożni. —
Gdzie bez czynu, sama rada,
Biada radcom, dziełu biada.

SŁOWNICZEK:

LEGAJĄC - LEŻĄC




Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie