jarasaseasongi - muzyczne historie

W jarasaseasongach możecie usłyszeć piosenki (nie tylko szanty i pieśni morza
Szpitalny blues?
2022-03-31 18:17:42
Dzisiaj podróż sentymentalna. Wystartujemy z osiemnastowiecznych Wysp Brytyjskich przeskoczymy przez Atlantyk, wpadniemy do współczesnego nowoorleańskiego klubu jazzowego, cofniemy się jakieś 70 lat, żeby posłuchać Satchmo i wrócimy znów przez Atlantyk do Europy, do Świnoujścia, zobaczymy co słychać u Starego Dziadka.
Ale po kolei. Jest taka stara, osiemnastowieczna piosenka folkowa, można by ją nazwać piosenką matką - tak wiele piosenek z niej ewoluowało. To taki typowy folkowy proces. W przypadku tej niezwykle owocny. Nie ma pewności czy pochodzi z Anglii czy z Irlandii. Jej tytuł to „Unfortunate rake” lub „Unfortunate lad”. Czasem tym terminem znawcy określają cały wachlarz osiemnastowiecznych pieśni ulicznych o podobnej tematyce.
A historia jest niezwykle ciekawa: Podmiot liryczny przechadza się, czasem obok szpitala (najczęściej świętego Jakuba ale niekoniecznie) czasem wzdłuż śluzy, spotyka przyjaciela. Druh jest owinięty w białą flanelę. Na pytanie cóż się stało odpowiada najczęściej, że zakosztował uciech z prostytutką i dziewczyna zostawiła mu weneryczną pamiątkę. Kiedy się zorientował na kurację było za późno i dziś szykuje się do własnego pogrzebu. Ale szykuje się z fantazją, chciałby żeby trumnę niosło sześciu wesołych facetów, lub sześć pięknych dziewczyn z bukietami róż. Pięknie tę piosnkę śpiewa irlandzki aktor Brendan Gleeson w jednej z nowel doskonałego filmu braci Cohen: The Ballad of Buster Scruggs.
Z piosenki wyewoluowało mnóstwo innych. Kiedy przeskoczyły Atlantyk przybrały formę niezliczonych ballad kowbojskich Melodia z czasem zmieniła się. Kiedy za tekst i nuty wzięli się czarnoskórzy muzycy, powstał wielki przebój bluesa i jazzu, najczęściej noszący tytuł „St. James Infirmary Blues” - Blues Szpitala świętego Jakuba. Utwór tak popularny i intrygujący, że na jego temat napisano ładnych parę książek, pewnie nie jeden muzykolog się na nim doktoryzował. Wariantów tekstów było wiele, przecież piosenka już bluesowa czy jazzowa pozostała mimo wszystko piosenką uliczną a mnogość wariantów dla takich piosenek to norma. A kto mógłby dla nas zaśpiewać Blues ze Szpitala świętego Jakuba jak nie Doctor House. Hugh Laurie z zespołem pięknie wykonał St. James Infirmary Blues na płycie zanurzonej w Nowoerleańskim Bluesie „Let Them Talk” .
Pierwszy St. James Infirmary Blues na płytę nagrał w 1928 roku nie kto inny jak sam Satchmo. Wielu do dziś uważa że to najpiękniejsza wersja tej piosenki. Coś w tym jest. Po niej możemy spokojnie wrócić przez Atlantyk do Europy, do samego Świnoujścia. A ze Świnoujściem przez większą część życia związany był największy bard naszej sceny żeglarskiej – marynarz, rybak, żeglarz, naukowiec i oceanograf, trębacz jazzowy, szantymen i pieśniarz Jerzy Porębski. Od sierpnia 2021 gra i śpiewa w niebieskiej tawernie, gdyby żył skończyłby w tym tygodniu 83 lata. Napisał cały wór przepięknych, przepełnionych zapachem morza piosenek. Piosenki „Poręby” jak go nazywają przyjaciele rozbrzmiewają we wszystkich tawernach, portach i na żeglarskich ogniskach w Polsce. Jedną z chętniej śpiewanych jest „Stary Dziadek”. No wystarczy posłuchać, Stary Dziadek, to porębowa wersja St James Infirmary Blues. Jerzy Porębski zabrał starą folkową pieśń w kolejna podróż, jakże udaną.
Audycja zawiera utwory:
"St. James Infirmary Blues" (w tle), w wykonaniu Dana Hollowaya, muzyka: tradycyjna;
"The Unfortunate Lad", w wykonaniu Brendana Gleesona, słowa i muzyka: tradycyjne;
"St. James Infirmary Blues", w wykonaniu Hugh Laurie’go, słowa i muzyka: tradycyjne*;
"St. James Infirmary Blues", w wykonaniu Louisa Armstronga, słowa i muzyka: tradycyjne*;
"Stary Dziadek", w wykonaniu Jerzego Porębskiego, słowa: Jerzy Porębski, muzyka: tradycyjne.
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku, YouTube i Apple Podcast
Press-Gang
2022-03-30 16:47:01
Dziś parę słów o przymusowym zaciągu do marynarki. Taki proceder znamy z historii, kwitł w na terenach wielkich imperiów. U nas, w zaborze rosyjskim był nazywany branką, w imperium brytyjskim dotyczył przede wszystkim przymusowego werbunku do marynarki. Tam werbunek na okręty marynarki wojennej – do Royal Navy nosił nazwę „the press-gang” lub krócej „the press”, zaś zaciąg na jednostki niemilitarne nosił nazwę „crimping”, „shanghaiing” albo po prostu szanghajska gra. Ale o tym poopowiadam za parę tygodni. Dziś o press-gangu.
Brytyjska potęga kolonialna marynarką stała, to wszyscy wiemy, zarówno wojenną jak i handlową. I o ile w latach pokoju zaciąg do floty handlowej był większy niż do wojennej, to w okresie prowadzenia wojen proporcje te się odwracały. W XVIII wieku w latach wojen Royal Navy była zmuszona do rekrutowania średnio ponad 60 tysięcy marynarzy rocznie. Tylu chętnych na wyspach nie było. Trzeba było korzystać z narzędzi przymusu. A w takowe Brytyjski parlament wyposażył armię już w drugiej połowie XVI wieku. Pierwsza ustawa legalizująca impressment została uchwalona w 1563 roku. Prawo to było poprawiane i modyfikowane wiele razy. Wprowadzano liczne ograniczenia, a także system zachęt pozwalających zminimalizować potrzebę werbunku przymusowego.
I tak w okresie gdy press-gang był najpowszechniej stosowany możliwość przymusowego werbunku była ograniczona do mężczyzn dorosłych w wieku 18-47 lub 15-55 lat w (to różnie w różnych latach), oficjalnie zakazany był impressment w odniesieniu do mężczyzn nie mających żadnej morskiej praktyki. To oficjalnie, bo kiedy oddziały press gangu miały płacone za głowę (czy raczej ręce) rekruta tzw. bloody money, no to sami wiecie jak takie prawo było przestrzegane. No i jak nie można było wcielić do marynarki siłą, to używano często podstępu.
Dziś ocenia się, że w latach konfliktów zbrojnych mniej więcej 25% załóg okrętów brytyjskich okrętów wojennych było rekrutowanych pod przymusem. Co zatem pozostałych ciągnęło do Royal Navy? Ano jak już ktoś miał doświadczenie morskie, to wiedział, że praca na okręcie wojennym była jednak lżejsza od harówy na jednostkach handlowych. Tak tak, załogi handlowe były z dekady na dekadę zmniejszane w celu ograniczenia kosztów, liczebność załóg okrętów wojennych determinowały potrzeby obsługi choćby dział. Załogi okrętów Royal Navy były więc kilkukrotnie większe, tę samą pracę wykonywało więc więcej marynarzy. I karmieni tez byli lepiej.
O procederze press gangu opowiada wiele piosenek z e świata folku morskiego. U nas najbardziej znana z nich nosi tytuł Press-Gang właśnie lub branka. Na wyspach brytyjskich piosenka ta nosi jeszcze inne tytuły: The Man-o'-War / On Board a Man-of-War. Piosenka pochodzi prawdopodobnie z XIX wieku, pierwsze jej zapiski pochodzą z początków wieku XX. Ernest John Moeran, angielski kompozytor i zbieracz folkowych piosenek spisał ją od śpiewaka Jamesa Suttona w Winterton w hrabstwie Norfolk. Wczesne je wykonania zupełnie nie przypominają piosenki jaką śpiewa się u nas. Choćby wersja Ewana MacColla.
Ciekawą interpretację zaproponowali na płycie z 2005 roku wikingowie z mojego ulubionego zespołu Storm Weather Shanty Choir.
A dla nas tekst piosenki na polski przełożył kapitan Andrzej Mendygrał. A jako pierwszy chyba wykonał ją zespół Cztery Refy. Melodia została zaczerpnięta z interpretacji grupy „Hart Backbord” z początku lat osiemdziesiątych.
Audycja zawiera utwory:
"Press Gang", w wykonaniu Ewana MacColla, słowa i muzyka: tradycyjne;
"Press Gang", w wykonaniu Storm Weather Shanty Choir, słowa i muzyka: tradycyjne;
"Press Gang", w wykonaniu zespołu Cztery Refy, słowa: Andrzej Mendygrał, muzyka: tradycyjne;
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube
The Girls of Dublin Town
2022-03-17 01:48:54
W wigilię świętego Patryka parę słów o symbolach narodowych niepodległej Irlandii.
Historia trójkolorowej flagi jest całkiem niedługa ale jakże ciekawa. W pierwszej połowie XIX wieku na wyspie narodził się ruch Młoda Irlandia (irl. Éire Óg), stanowiący odłam podziemnego niepodległościowego ruchu irlandzkiego. Éire Óg hołdowała hasłom radykalnym i rewolucyjnym, zapowiadała walkę o niepodległość, w 1848 z jej inicjatywy rozpoczęło się nieudane i szybko stłumione powstanie. Dziś przez złośliwców nazywane bywa sarkastycznie bitwą na grządce kapusty w ogrodzie wdowy McCormack.
Wśród liderów organizacji był Thomas Francis Meagher. Thomas zanim wzniecił powstanie, odwiedził ze współpracownikami Francję aby pogratulować francuskim rewolucjonistom sukcesu w obaleniu Ludwika Filipa. Podczas tego pobytu francuskie rewolucjonistki, przyjaźnie nastawione do „irlandzkiej sprawy”, podarowały Meagherowi jedwabną, trzykolorowa flagę. Trzy pionowe pasy: zielony, biały i pomarańczowy. Zielony symbolizuje irlandzkich katolików, pomarańczowy protestantów, a biały pojednanie między nimi. Piękna idea. Meagher wrócił z flagą do Irlandii i zaproponował ją jako symbol niepodległości. I to się przyjęło ale po latach. Trójkolorowa narodowa flaga Irlandii była wykorzystana podczas powstania wielkanocnego w 1916 roku. Później została przyjęta przez Republikę Irlandzką podczas irlandzkiej wojny o niepodległość (1919-1921), a po podpisaniu w 1922 traktatu angielsko-irlandzkiego a trójkolorowa flaga została oficjalnie flagą narodową.
Tymczasem przed flagą trójkolorową symbolem niepodległościowym Irlandii była złota harfa na zielonym tle. Do osiemnastego wieku tłem dla harfy był kolor lazurowy, a Anglicy na znak panowania nad Irlandią dodawali nad harfą koronę. Chcąc zaakcentować dążenia niepodległościowe Irlandczycy wykorzystując swój symbol pozbyli się korony nad harfą a w tle dali kolor zielony symbolizujący katolików, to wśród katolików przeważały postawy narodowe.
Wywieszanie „harp without the crown”, rozpoczęło się na morzu, pierwszy zieloną flagę wywiesił prawdopodobnie Eoghanowi Ruadh Ó Néillowi XVII-wieczny wygnaniec i żołnierz irlandzkiej brygady armii hiszpańskiej. Jego okręt, św. Franciszek, w 1642 r. stojąc na kotwicy w Dunkierce w drodze do Irlandii, miał podniesioną na topie masztu "irlandzką harfę na zielonym polu". Ó Néill wracał do Irlandii, aby wziąć udział w wojnie konfederackiej. Póżniej warianty zielonej flagi z harfą były używane podczas powstania w 1798 i przez irlandzkich emigrantów służących w obcych armiach. A dziś złota harfa bez korony na zielonym tle jest banderą irlandzkiej marynarki wojennej.
O złotej harfie, bez korony, na zielonym tle opowiada dzisiejsza piosenka. Powstała jako szanta kabestanowa, dziś często śpiewana również jako forebitter. Pochodzi prawdopodobnie z XIX wieku. Najwcześniejsza wzmianka o niej pochodzi z książki „Round the Horn Before the Mast” Basila Lubbocka z 1902 roku. Lubbock opowiada w książce o rejsie czteromasztową barką Royalshire z Frisco do Glasgow wokół Przylądka Horn. Wspomina w niej, wśród wielu innych pieśni, o „The Gals of Dublin Town” jako o bardzo popularnej szancie.
Istnieją dwie wersje tekstu, jedna dotyczy ogólnych tematów żeglarskich: pogody, skarg załogi, kierunków żeglugi. Druga opisuje statek, bandery, przygody załogi i kapitana. I takiej wersji posłuchamy. Opowiada ona o „Shenandoah”, amerykańskim kliprze, który wypływał z Nowego Jorku pod dowództwem kapitana Jima „Shotguna” Murphy'ego. Refren piosenki traktuje o pięknych dziewczynach z Dublin Town ale też sławi „harfę bez korony”, nawiązując tym samym do zwyczaju Murphy'ego, który wieszał właśnie taką banderę pod banderą amerykańską. Tak czyniło podobno wielu irlandzkich kapitanów u obcych armatorów.
Audycja zawiera utwór: "The Girls of Dublin Town” w wykonaniu Gaelic Storm, słowa i muzyka: tradycyjne
@jarasaseasongi znajdziesz na facebooku i YouTube :-)
Two Journeys
2022-03-17 01:45:54
W jarasaseasongach było już o emigracji norweskiej, irlandzkiej, kolonialnych zdobyczach Brytyjczyków. Czas na Francuzów i ich zamorskie przygody.
Pierwszym przyczółkiem francuskiego imperium kolonialnego były tereny leżące na wschodzie dzisiejszej Kanady. Tam w 1604 roku dotarł z grupą 79 osadników Pierre Du Gua de Mons. Po roku przygód założył z towarzyszami miasto Port Royal, które przez wiele lat było stolicą późniejszej kolonii o wdzięcznej nazwie Akadia. Nazwa nawiązywała do Greckiej Arkadii i była wymyślona 80 lat wcześniej przez Giovanniego de Verrazzano, włoskiego odkrywcę służącego królowi Francji.
W Akadii od samego początku działo się. Du Gua po zakwestionowaniu przez francuskich kupców jego monopolu na handel zabrał swoich osadników z powrotem do Francji. Koloniści wrócili po trzech latach. Wkrótce większość francuskich osadników wypędził Samuel Argall, awanturnik z Wirginii. Później przybyli osadnicy szkoccy. W połowie XVII wieku Akadię podbili Anglicy i od tego czasu kolonia co kilka lat przechodziła z rąk do rąk. Wojny francusko angielskie wybuchały co jakiś czas. Ostatecznie w połowie XVIII wieku górą byli Anglicy, zmienili nazwę kolonii na Nowa Szkocja i zażądali od Akadyjczyków deklaracji lojalności. Mimo złożenia takowej przez Akadyjczyków Gubernator Charles Lawrence wydał rozkaz ich deportacji.
W latach 1755 – 1762 kilka tysięcy Akadyjczyków drogą morska wysłano do kolonii angielskich leżących wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej. Duża część z nich trafiła do Luizjany i osiedliła się w delcie Mississippi, na obszarze dzisiejszej Luizjany, gdzie już w 1673 roku przybyli pierwsi francuscy osadnicy z Bretonii, Normandii i Ile-de-France. Kiedy w połowie XVIII wieku dołączyli do nich wygnańcy z Akadii, Akadianie, zaczęto tak sformowaną francusko-języczną grupę etniczną nazywać Cajun czyli Kajunowie. A w zasadzie nie całą. Mieszkańców Luizjany mieszkających w miastach, w większości nie pochodzących z Akadii nazwano Kreolami (dziś tak nazywa się również czarnoskórych mieszkańców Luizjany)
Dziś Kajunowie zasiedlają głównie bagienne lasy cypryśnikowe w delcie Mississippi, zwane Bayou. Stworzyli niepowtarzalną kulturę i język będący dialektem francuskiego z domieszką hiszpańskiego i włoskiego i wymową często przypominającą angielski. Unikalna jest ich muzyka. Dominują w niej akordeon i skrzypce, w tle słychać trójkąt (sic), melodie są proste, wpadające w ucho. Wywodzi się z francuskich ballad ale dziś dominują w niej utwory taneczne, często o charakterze walca.
W takim środowisku wyrastała Christine Balfa. Jej ojciec Dewey Balfa grał na skrzypcach w zespole The Balfa Brothers. Dewey zaraził córkę miłością do muzyki i tradycji. Christine jest założycielką organizacji non-profit Louisiana Folk Roots, której misją jest zachowanie i promowanie kultury kajuńskiej i kreolskiej. No i przede wszystkim Christina stworzyła zespół Balfa Toujours. Z mężem, Dirkiem Powellem, napisała zaś przepiękną pieśń - Deux Voyages, którą oddali hołd ojcu Christiny i jego przodkom. Rodzina Christiny przywędrowała w XIX wieku nad Mississippi ze Szkocji przez Karolinę Północną i jak wiele innych zasymilowała się z Kajunami. Piosenka opowiada o podróży przodków Christiny do Ameryki oraz o podróży Christiny do kraju ojców (nie wiem czy podroż tę odbyła w rzeczywistości czy tylko literacko ale odbyła).
A dzieła Christiny posłuchamy w wykonaniu pieśniarza folkowego, Tima O’Briana. Tim nagrał w 2001 roku płytę, na której umieścił utwór Two Journeys i taki tytuł nadał całej płycie. Płyta opowiada o emigracji, mieszaniu kultur, pokazuje wpływ muzyki celtyckiej na muzykę amerykańską. A „Dwie podróże”, w dwóch językach francuskim i angielskim śpiewa ze stryjeczną wnuczką Deweya Balfy - Courtney Granger.
Audycja zawiera utwory:
“Lacassine Special” (w tle), wyk. Sammy Naquin, muzyka: trad. "Two Journeys" ,wyk. Tim O’Brian z zespołem, słowa i muzyka: Christine Balfa i Dirk Powell.
@jarasaseasongi znajdziesz na facebooku i YouTube :-)
Bella Ciao
2022-03-06 13:26:24
Dzisiejsza historia zaczyna się od ryżu, ale nie od Chin. Od Italii. Produkcja ryżu we Włoszech rozpoczęła się około połowy XV wieku. Doskonałe tereny do produkcji ryżu, powstały w dolinie Padu. Sam Leonardo da Vinci był zaangażowany w budowę kanałów do osuszania bagien na równinach rzeki Pad. Największy wpływ na historię włoskiego ryżu wywarł jednak Camillo Benso hrabia Cavour. To on w połowie XIX wieku zaprojektował kanał mający doprowadzić wodę z rzeki Pad i jeziora Maggiore do terenów pod uprawy ryżu i innych roślin, głównie w Piemoncie. Kanał, ukończony po jego śmierci, nawadniał 235 tysięcy hektarów pól.
Kanał nie wszystkim przyniósł szczęście. Uprawa ryżu na rozległych polach wymagała zatrudnienia całej masy robotników, a w zasadzie robotnic. Od końca kwietnia do połowy czerwca, uprawy ryżu były zalewane wodą aby ochronić delikatne młode pędy przed wahaniem temperatury w ciągu doby. W tym czasie ryż wymagał intensywnego pielenia. Praca ta wykonywana była przez kobiety zwane mondinami. Pochodziły najczęściej z najniższych warstw społecznych. A praca była okrutnie ciężka. Od rana do nocy, pochylone, po kolana w wodzie. Rano przymrozki, w południe upał, do tego chmary owadów. A na plecach lądowały pałki okrutnych nadzorców – padronów. No i płace, były żenująco niskie.
W takiej atmosferze, na jednej z farm ryżowych, prawdopodobnie pod koniec XIX wieku powstała najsłynniejsza chyba dzisiaj pieśń protestu. Nosi tytuł: „Alla mattina appena alzata”, czyli „Rano jak tylko wstaniesz”. A słowa opowiadają właśnie o ciężkiej harówie mondin na plantacjach, wygiętych plecach, chmarach owadów i ciężkich pałkach padronów. Pięknie tę starą pieśń wykonują Enza Pagliara i Dario Muci, duet który od lat rekonstruuje i popularyzuje tradycyjne włoskie pieśni.
Dzisiaj tę melodię wszyscy znamy jako Bella Ciao. Ale zanim protest song z plantacji ryżu został piosenką antywojenną upłynęło kilkadziesiąt lat. W latach czterdziestych XX wieku nieznany autor zaadaptował pieśń protestu mondin dla włoskiej partyzantki antyfaszystowskiej. Opowiedział historię młodego mężczyzny, który opuszcza swoją dziewczynę, by wstąpić do partyzantki. Młodzieniec przeczuwa, że widzi ukochaną ostatni raz. Chce by po jego śmierci posadziła na mogile piękny kwiat. Chce by ludzie mijając mogiłę wiedzieli jak zginął. Piękna smutna historia. Jest pewien szkopuł – niektórzy znawcy tematu twierdzą, że nikt był nie znał choćby jednego partyzanta, który by tę wersję Bella Ciao śpiewał. Cóż może to i tylko legenda ale jakże piękna.
W XX wieku piosenka osiągnęła światową popularność jako hymn przeciw dyktaturom. Była i jest wykonywana w dziesiątkach języków, a ostatnio podbiła serca miłośników seriali. I tylko czasem starsi Włosi narzekają, że jest śpiewana bez należnego szacunku. Cóż, trudno im się dziwić.
I wydawało się że mamy do czynienia z historią. Ale niestety dzisiaj sens Bella Ciao odżył. 24 lutego wojska putinowskiej Rosji haniebnie wkroczyły do Ukrainy. Pieśń włoskich partyzantów stała się nagle boleśnie aktualna. Nie myślałem że to się stanie w XXI wieku w Europie. Młodzi chłopcy i dojrzali mężczyźni tuż za naszymi granicami musieli chwycić za broń by bronić swoją ojczyznę i bliskich. W kierunku zachodnich granic Ukrainy ruszyły setki tysięcy rodzin by szukać schronienia, by przetrwać, by przeżyć. Refren Bella Ciao, „żegnaj piękna”, w myślach, w ukraińskich słowach, powtarza setki tysięcy chłopaków i mężczyzn. Ich żony i dzieci muszą na tułaczkę udać się same, mężczyźni muszą walczyć z najeźdźcą.
Dzisiaj więc Bella Ciao dla naszych Ukraińskich przyjaciół w wykonaniu Gruppo Popolare e Solisti dell'Oltrepo Pavese z Lombardii.
Sail-Ho,
Audycja zawiera utwory:
" Alla mattina appena alzata " w wykonaniu Enza Pagliara i Dario Muci, słowa i muzyka: tradycyjne
„Bella Ciao” w wykonaniu Gruppo Popolare e Solisti dell'Oltrepo Pavese, słowa i muzyka: tradycyjne
The Golden Vanity
2022-03-01 14:34:21
„The Golden Vanity” siedemnastowieczna ballada żeglarska. Najstarsza zachowana wersja powstała około 1635 roku i nosiła tytuł „Sir Walter Raleigh Sailing In The Lowland”.
Sir Walter Raleigh to znany awanturnik i podróżnik, żyjący na przełomie XVI i XVII wieku. Podróżował do obu Ameryk, poszukiwał Eldorado, tłumił powstanie w Ulsterze, walczył z Hiszpańską Armadą, zdobył dla Anglików Kadyks, nadał podobno nazwę amerykańskiej Virginii, przypisuje się mu podarowanie Anglikom ziemniaków i tytoniu (znane były wcześniej w Hiszpanii, więc…) Był jednym z ulubieńców królowej Elżbiety I ale za nieuzgodniony ożenek trafił do Tower. Drugi raz trafił do Tower oskarżony o spisek przeciwko Jakubowi I. Opuścił Tower aby ponownie poszukiwać Eldorado płynąc w górę Orinoko. Podczas tej podróży złamał parę zakazów króla i gdy wrócił do Anglii czekał na niego katowski topór. Nikt chyba po nim nie pakała, Sir Walter Raleigh miał opinię człowieka okrutnego dla podwładnych łamiącego obietnice.
Pieśń opowiadała o tym jak statek Sir Waltera „The Sweet Trinity” został uwięziony przez obcy galeon. Kapitan za uwolnienie obiecał bogactwa i rękę córki. Zadanie wykonał młody chłopiec okrętowy. Gdy wraca z udanej misji kapitan nie wpuszcza go na pokład pozwalając chłopcu utonąć.
Pieśń przez 2 stulecia była niezwykle popularna. Powstało wiele wersji i muzycznych i fabularnych. Statek zmieniał w nich nazwę, raz był to „The Golden Trinity”, raz „The Sweet Trinity”, czasem „The Golden Willow Tree” a czasem „The Golden Vanity”. W niewolę była brany przez galeon hiszpański, francuski, czasem nawet brytyjski, a niekiedy Turecki – wtedy był okręt piracki. (Lowland see z refrenu to dawna, zwyczajowa nazwa Morza Śródziemnego) Chłopiec okrętowy zazwyczaj ginął. Raz tonął raz był stracony po powrocie na pokład, a w jednej wersji zatopił i wroga i swój okręt.
Jedna z wersji muzycznych jest u nas dobrze znana. Na bazie jej melodii (chyba najbardziej popularnej w XX wieku) powstała piosenka Tomasza Opoki „Morze Północne”.
Sail Ho.
"Sinking in the Lonesome Sea" w wykonaniu The Carter Family, słowa i muzyka: tradycyjne
"The Golden Vanity" w wykonaniu The Chad Mitchell Trio, słowa i muzyka: tradycyjne
"Morze Północne" w wykonaniu Tomasza Opoki, słowa: Tomasz Opoka, muzyka: tradycyjna
„The Golden Vanity” w wykonaniu Davida Coffina, słowa: Gordon Bok na podstawie tradycyjnych, muzyka: Bob Stuart
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube :-)
Tylko Ja (orig. "As I Roved Out")
2022-02-17 02:07:41
Od „As I Roved Out” zaczyna się mnóstwo irlandzkich piosenek. Jest wśród nich pewna obfitość historii o dziewczętach, które zaufały mężczyznom by zostać na końcu porzucone. Przynajmniej trzy piosenki posiadają tytuł „As I Roved Out”. Powstały w XIX wieku lub wcześniej. Zachowały się do dzisiaj dzięki ustnym przekazom, pierwszy raz zapisane zostały miej więcej w połowie XX wieku. Znamy je dzięki ikonom irlandzkiego folku.
Tommy Makem „As I Roved Out” nauczył się od swojej matki Sarah, która była znaną pieśniarką i kolekcjonerką ludowych pieśni. Jego piosenka opowiada o tym jak żołnierz spotyka na swej drodze młodą dziewczynę. Dziewczę ma ledwie 17 lat, on ją uwodzi a ona zaprasza go na noc do domu. Mieszka z mamą ale zaklina się, że mama nic nie usłyszy. Pomyliła się. Mamusia przypadkiem usłyszała parę. Wytargała dziewczę za włosy i obiła leszczyną. Do konsumpcji związku nie doszło, ale spotkanie nadszarpnęło reputację dziewczyny. Na pytanie o plany matrymonialne żołnierz odpowiedział, że już na to za późno gdyż jest żonaty.
Ciekawą wersję „As I Rove Out”, z zespołem Planxty, śpiewał Andy Irvine. Najsmutniejsą ze wszystkich. Nauczył się jej od wielkiej postaci Irlandzkiego folku, Paddy’ego Tunneya, który z kolei usłyszał ją od swojej matki - Bridgid. W tej wersji mężczyzna spotyka swoją miłość sprzed lat. Dziewczyna ma żal do byłego kochanka, że ją porzucił i ożenił się z inną dla ziemi. Mężczyzna odpowiada, że żałuje i będzie żałował tego do końca życia ale nie miał wyjścia.
Najweselszą wersję piosenki śpiewa Christy Moore. Nauczył się jej od podróżującego pieśniarza Johna Riley’a. U Christiego znowu żołnierz spotyka młodą dziewczynę. Ale tym razem dziewczyna jest bardzo ochocza i przejmuje inicjatywę. Zaprasza chłopaka do domu. Stawia mu niedwuznaczne propozycje. Nie zmienia to jednak faktu, że liczy na dłuższy związek i jak zwykle na koniec jest rozczarowana.
Wszystkie opisane wersje opisują dziewczynę uwiedzioną i porzuconą przez mężczyznę. Nie opisują czym nasz niewdzięcznik ujął dziewczynę. I tu z pomocą przyszła nam nasza nieodżałowana Monika Szwaja. Pani Monika napisała wspaniały polski tekst do „As I Roved Out”, do melodii śpiewanej przez Christiego Moora. Jej tekst pokazuje dobitnie jak mężczyzna zdobył serce dziewczyny. Tekst trochę przeleżał w szufladzie, ale latem 2000 roku, na przekór pandemicznym obostrzeniom skrzyknęła się grupa polskich muzyków uprawiających różnego rodzaju folk, od muzyki peruwiańskiej przez szanty do country. Nazwali się Folkowa Brać i nagrali porywającą wersję „Tylko Ja”. Dzieło zaprezentowali w mediach społecznościowych. Ja od pierwszych nut zakochałem się w tym wykonaniu.
Sail Ho
Audycja zawiera utwory:
"As I Roved Out", słowa i muzyka: tradycyjne; w wykonaniu:
- The Clancy Brothers & Tommy Makem,
- Andy Irvine’a z zespołem Planxty,
- Christy Moor z zespołem Planxty,
„Tylko ja”, słowa: Monika Szwaja, muzyka: trad. „As I Roved Out” w wykonaniu „Folkowej Braci” w składzie:
- instrumenty perkusyjne, vocal - Janusz YANO Wawrzała (Chudoba, Sierra Manta)
- zamponas, quenas, akordeon, vocal - Marek Kaim (Varsovia Manta, Sierra Manta)
- gitara basowa - Jakub Bejda (Grupa Furmana)
- gitara, drumla, vocal - Arkadiusz KOSMOS Wąsik (Stonehenge, Duet Liryczny ABC)
- banjo, vocal - Jacek ZIELIK Zieliński
- skrzypce - Maciek Paszek (Carrantuohill)
- harmonijka ustna i vocal - Andrzej Trojak (Grupa Furmana)
- gitara i vocal - Arkadiusz BOMBEL Wiech (Turnioki)
- concertina, kości i vocal - Marek Szurawski (Stare Dzwony)
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube
Bezimienny wędrowiec (orig. "The Wayfaring Stranger")
2022-02-11 01:38:32
Dziś powłóczymy się po bezdrożach Appalachów. No i jeszcze musimy cofnąć się do drugiej połowy XIX wieku. Trwa wojna secesyjna. W Richmond w stanie Wirginia konfederaci w starym trzypiętrowym magazynie organizują więzienie dla żołnierzy Unii – Libby Prison. Warunki panują tam okropne, śmiertelność wśród więźniów jest bardzo wysoka. W jednej z cel umierającemu młodemu żołnierzowi drugi jeniec śpiewa na pocieszenie piosenkę, później jej tekst zapisuje. Do końca wojny i jeszcze parę lat później piosenka jest znana jako hymn więzienia Libby, a jej autorstwo przypisywane jest jednemu z jeńców. W tym czasie można było za 5 centów kupić tzw. broadsides (to takie karteczki z tekstem piosenki), te z tekstem „Libby Prison Hymn”, to błędne przekonanie rozpowszechniały.
Ale nie była to prawda. Tekst piosenki pierwszy raz został opublikowany przed wojną secesyjną w 1958 roku, pod tytułem „The Wayfaring Stranger”. I pod takim tytułem znamy tę pieśń dzisiaj. Czasem można spotkać tytuł „l am Poor Wayfaring Stranger” lub rzadziej „Wayfaring Pilgrim”. Nie znamy autora. Teorii na temat jej powstania jest wiele. Pochodzi z końca XVII lub początku XIX wieku. Jedni badacze twierdzą że wywodzi się ze szkockiej ballady ludowej „The Dowie Dens of Yarrow”, ale są też tacy, którzy szukają jej korzeni w niemieckojęzycznym hymnie z 1816 roku „Ich bin ein Gast auf Erden”. Słuchałem – według mnie naciągana teoria.
Najprawdopodobniej The Wayfaring Stranger powstał w południowych Appalachach, a już na pewno tam zyskał w pierwszej kolejności popularność, która rozeszła się później na cała Amerykę. W melodii słychać wpływy muzyki czarnej, więc znawcy tematu, jak to znawcy, dyskutują czy to czarny, biały, ludowy czy może południowy spiritual. Dobrze tę dyskusję podsumował Jeden z badaczy z Uniwersytetu Mississippi, pisząc: „Tradycja pieśni spiritual nie jest ani biała ani czarna, ani północna, ani południowa, jest amerykańska”
Piosenka ma przejmujący tekst, z wieloma odniesieniami do biblii. Podmiot liryczny, młody mężczyzna, opowiada o swoim ciężkim życiu i z nadzieją szykuje się do przekroczenia Jordanu. To nawiązanie do księgi Jozuego, Izraelici po przekroczeniu Jordanu wkraczają do Kanaan - ziemi obiecanej. Jest to oczywiście metafora zbliżającej się śmierci.
Dziś piosenka należy do kanonu amerykańskiej piosenki. Bardzo przyczynił się do tego Burl Ives, amerykański piosenkarz i aktor filmowy, laureat Oskara za drugoplanową rolę w filmie Biały Kanion. Berl w latach 30 XX wieku porzucił studia i ruszył w podróż po Stanach, podczas której kolekcjonował ludowe piosenki. Sprawiło to, że utożsamiał się z „biednym wędrowcem”. Gdy w latach 40 prowadził swój program radiowy nadał mu tytuł „The Wayfaring Stranger”. Taki też tytuł miała jego pierwsza płyta. I druga, i dopiero na drugiej nagrał naszą piosenkę.
Berl rozsławił Wędrowca na cały świat. Piosenka miała niezliczoną liczbę wykonań. Śpiewali ją wielcy muzyki folkowej i popularnej. Parę razy trafiła na ekrany kin. Ostatnio przepięknie piosenkę zaśpiewał Jos Slovick, w filmie Sama Mendeza „1917”:
I my mamy swoją wersję „The Wayfaring Stranger”. Piękny polski tekst napisał Andrzej Janka z zespołu „Zagrali i poszli”. Nadał mu tytuł „Bezimienny wędrowiec”. Piosenka została przygotowana na festiwal Bazuna na Drutach 2020. Na szczęście zespół nie poprzestał na festiwalu i nagrał Bezimiennego Wędrowca na swoją nową płytę Wataha. Na szczęście, bo pięknie im to wyszło.
Sail Ho
Audycja zawiera utwory:
"The Wayfaring Stranger" wyk. Buddy Davis, muzyka: tradycyjna
"The Wayfaring Stranger" wyk. Burl Ives, słowa i muzyka: tradycyjne
"The Wayfaring Stranger" wyk. Jos Slovick, słowa i muzyka: tradycyjne
„Bezimienny wędrowiec” wyk. zespół „Zagrali i poszli”, słowa: Andrzej Janka, muzyka: trad. „The Wayfaring Stranger”
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube
All for Me Grog
2022-02-03 16:06:32
Dzisiaj parę słów i piosenka o najsłynniejszym marynarskim alkoholu o Grogu.
O słodką wodę na oceanie trudniej niż na pustyni. Coraz dłuższe oceaniczne rejsy wymagały gromadzenia na statkach coraz większej ilości wody. Tę zabierano na pokład w beczkach. No i pojawiał się problem. Już po kilkunastu dniach w beczkach z wodą rozwijały się glony i inne paskudztwa. Substancja jeszcze nie truła ale już do picia się nie nadawała. Podawano więc marynarzom piwo lub wino, aby po dodaniu do wody poprawić jej smak. No ale to nie rozwiązywało problemu. Piwo i wino też zajmowały w beczkach dużo przestrzeni. No i może wino nie koniecznie, ale piwo psuło się niewiele wolniej od wody.
Ratunek był na Karaibach. Krzysztof Kolumb w XV wieku przywiózł na Karaiby sadzonki trzciny cukrowej. Klimat okazał się dla rośliny idealny i plantacje trzciny zapełniły region. Ruszyła produkcja cukru. Wkrótce z melasy, produktu ubocznego, wytwarzano alkohol. A kiedy alkohol został poddany destylacji, powstały pierwsze nowoczesne rumy. I kiedy Karaiby zostały przejęte przez Koronę Brytyjską, flota brytyjska znalazła źródło mocnego alkoholu. Zaczęto marynarzom Royal Navy podawać rum.
Pojawił się kolejny problem. Racje rumu nie były duże, dziennie marynarz dostawał w dwóch porcjach pół pinty alkoholu. To jest około 280 mililitrów. Ale spryciarze potrafili przez parę dni zbierać i ukrywać przed oficerami zapasy, żeby potem upodlić się skumulowaną dawką. Proceder zagrażał dyscyplinie na pokładach Royal Navy. Trzeba było znaleźć rozwiązanie. W 1740 roku problem rozwiązał admirał Edward Vernon, wydał rozkaz, aby codzienna dawka rumu - pół pinty, to się nie zmieniło, była rozcieńczana kwartą wody. Proporcja więc wynosiła mniej więcej 1:4. Połowa przydziału była wydawana przed południem koło 11, a pozostała część po zakończeniu dnia pracy, czyli najczęściej podczas drugiej psiej wachty, pomiędzy 18 i 20. Taką pojedynczą porcję nazywano tot, czyli brzdąc. Marynarze odwdzięczyli się admirałowi nazywając jego pseudonimem alkohol. A jakiż to pseudonim? Admirał Vernon nosił słynny płaszcz z grogramu. Był z tego powodu nazywany „Old Grog” Starym Grogiem, a alkohol zyskał miano GROG właśnie.
Grog był podawany na statkach RoyalNavy przez 350 lat. Z czasem porcja malała, zawartość alkoholu też. W 1970 roku Izba Gmin zakazała podawania alkoholu w brytyjskiej marynarce. Ostatni dzień spożywania grogu, 31 lipca 1970 roku nazwany został Black Tot Day, dzień czarnego brzdąca. A następnego dnia 1 sierpnia podczas turnieju rycerskiego przed trybuną królewską marynarze w strojach z epoki wychylili toast – uwaga: coca-colą. I tak skończyła się historia grogu. Na okrętach RoyalNavy oczywiście. Bo trunek w wielu wariantach przetrwał jako koktajl. No i odcisnął swoje piętno na kulturze. W Australii jak i Nowej Zelandii, każdy alkohol niemalże nazywają grogiem, a sklepy z alkoholem grog shop. W języku angielskim „groggy” znaczy chwiejny, podpity. A Irlandczycy chcąc jedną sentencją podsumować wszystkie swoje wady mawiają „All for me grog”. I właśnie taki tytuł nosi dzisiejsza piosenka.
All for Me Grog to tradycyjna irlandzka pieśń ludowa. Ma nietypową historię. Zazwyczaj marynarze na swoje potrzeby adaptowali melodie lądowe wymyślając do nich słowa, najczęściej związane z życiem na morzu. W tym przypadku piosenka powstała na pokładzie żaglowca, jako taki forebitter, a następnie zeszła ochoczo po trapie na suchy ląd i opanowała wszystkie irlandzkie i nie tylko puby. Dziś jest chyba najpopularniejszą pieśnią nie bójmy się tego słowa: pijacką. Na wyspach mówią drinking song. No to kto nam najpiękniej zaśpiewa pijacką pieśń. Oczywiście, że ferajna brodaczy z Dublina.
Sail Ho
Audycja zawiera utwory:
"All fo Me Grog" w wykonaniu zespołu The Dubliners, słowa i muzyka: tradycyjne
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube
Oleanna
2022-02-03 01:36:44
Dzisiaj trochę o emigracji, ale nie tej najnowszej. Cofnę się do XIX wieku. Był to czas wielkich przemian, rewolucja przemysłowa na nowo definiowała społeczeństwa europejskie. Gospodarki poszczególnych krajów rozwijały się w różnym tempie. W wielu krajach panowała bieda i głód. Jak dodamy do tego konflikty polityczne to otrzymamy kontynent którego mieszkańcy rozglądali się masowo za nowym miejscem do życia niosącym nadzieję na lepszą przyszłość. No i znajdowali, najczęściej była to Ameryka Północna, choć nie tylko. W poszukiwaniu szczęścia przez Atlantyk ruszyły miliony Europejczyków.
Najbardziej nam znanym eksodusem jest ucieczka za chlebem Irlandczyków. Niewykluczone, że największy odsetek ludności opuścił w tym czasie właśnie Irlandię. W latach 1801 – 1921 szmaragdową wyspę opuściło blisko 8 mln mieszkańców, to liczba równa populacji Irlandii w latach 40 XIX wieku. Irlandczycy to najbardziej rozśpiewany naród europejski więc o ich emigracji powstało mnóstwo piosenek. Ale nie tylko Irlandczycy w Ameryce szukali szczęścia. I nie tylko Irlandczycy pisali o tym piosenki.
Norwegia, dziś zamożny kraj, światowa elita, produkt krajowy brutto na głowę mieszkańca jeden z najwyższych na świecie. Ale dwieście lat temu? Zacofanie, bieda i głód. I jak w całej Europie wielu Norwegów poszukiwało okazji do lepszego życia na emigracji. Pierwsza zorganizowana wyprawa emigrantów wyruszyła w 1825, ze Stavanger do Nowego Jorku na slupie Restauration. Emigracja przyśpieszyła w 2 połowie XIX wieku do tego stopnia, że do roku 1925 wyemigrowało do Ameryki ponad 800 tys. Norwegów. Szacuje się, że było to 1/3 ówczesnej populacji. Porażające prawda?
Jedną z ciekawszych postaci norweskich związanych z emigracją był XIX wieczny genialny skrzypek Ole Bull Wg. Roberta Schummana Bull w swojej wirtuozerii dorównywał Paganiniemu. Skrzypek po kilku wizytach w Ameryce, zakochał się w nowym świecie. Wymyślił sobie, że urządzi dla rodaków raj na ziemi. W 1852 roku zakupił w Pensylwanii ponad 11 tys. akrów ziemi i założył kolonię, którą nazwał Nowa Norwegia. Bull szeroko reklamował nową kolonię jako wymarzone miejsce na rozpoczęcie nowego życia. W kolonii powstały cztery osady: New Bergen, New Norway, Valhalla i najbardziej znana Oleanna. W Nowej Norwegii osiedliło się około pół tysiąca osadników. Niestety już po pierwszym roku okazało się, że ziemia jest nieprzyjazna dla przybyszów. Ole Bull znudził się zarządzaniem kolonią i wrócił do koncertowania a kolonia popadła w ruinę.
Wydarzenia były oczywiście szeroko komentowane w ojczyźnie. W 1853 roku norweski wydawca gazet Ditmar Meidell ułożył do melodii piosenki „Rio Janeiro” zabawny tekst ośmieszający marzenia o krainie mlekiem i miodem płynącej. Opublikował go 5 marca 1853 roku w satyrycznym magazynie „Krydserer” i tak powstała „Oleanna”. Wersja pierwotna ma aż 22 zwrotki.
W połowie XX wieku 6 zwrotek Oleanny na angielski przełożył Pete Seeger. Opublikował tekst w folkowym magazynie „Sing Out” i nagrał swoją wersję na dwóch płytach dla wytwórni Folkway Records. Tak skoczna, frywolna, satyryczna piosenka potomków wikingów wypłynęła na szerokie wody muzyki folkowej.
Piosnka skoczna, no właśnie, ale do czasu. Do czasu aż o Oleannie nie przypomnieli sobie Wikingowie. A dokładniej wikingowie z mojego ulubionego zespołu grającego folk morski: Storm Weather Shanty Choir z niewielkiego miasta Stord w Norwegii. Mało tam słońca, ponuro. Panowie durową tonację zamienili więc na molową i w 2012 roku nagrali na płytę A Drop of Nelson’s Blood wersję bynajmniej nie skoczną, dołującą jak noc polarna. Ale za to jakże piękną. Posłuchajcie.
Storm Weather Shanty Choir I Oleanna
Sail Ho
Audycja zawiera utwór: "Oleanna " w wykonaniu Storm Weather Shanty Choir słowa: Ditmar Meidell, muzyka: trad. „Rio Janeiro”.
@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube