jarasaseasongi - muzyczne historie

W jarasaseasongach możecie usłyszeć piosenki (nie tylko szanty i pieśni morza

Kategorie:
Historia muzyki Muzyka

Odcinki od najnowszych:

The Wild Mountain Thyme
2022-05-20 19:56:46

Udajmy się do Szkocji. Do przełomu 18 i 19 wieku. 3 czerwca 1774 roku W Pisley w rodzinie Jamesa Tannahilla, tkacza, urodził się chłopiec. Rodzice dali mu na imię Robert. W tamtych czasach awans społeczny nie był zjawiskiem powszechnym, Robert więc po ukończeniu szkoły, w wieku 12 lat został jak jego ojciec tkaczem, tkaczem jedwabnej gazy. I nie usłyszelibyśmy o Robercie tkaczu, gdyby chłopiec nie zainteresował się poezją. Ale się zainteresował. Został poetą tkaczem – Weaver Poet, tak go dzisiaj nazywają na wyspach. Pozostawił po sobie parę zbiorów wierszy i innych prac. Nie odniósł wielkiego sukcesu, co zresztą doprowadziło go do samobójczej śmierci w wieku 36 lat. I pewnie nie usłyszelibyśmy tu w Polsce o poecie tkaczu Robercie Tannahillu, gdyby nie zainteresował się muzyką. Ale się zainteresował. Spotkał kompozytora Roberta Archibald Smitha, który opatrzył muzyką parę jego tekstów. Do paru innych muzykę skomponował organista John Ross. Do muzyki Robert miał więcej szczęścia, jego piosenki, śpiewane są chętnie do dzisiaj nie tylko w Szkocji. A przynajmniej 3 z nich stały się podstawą do folkowych „evergreenów” znanych na całym świecie. Robert Tannahill napisał „The Soldier’s Adieu”, na jej podstawie przed I wojną światową w Nowej Szkocji powstała piosenka „Farewell To Nova Scotia”, na naszym podwórku znana z polskim tekstem Bogdana Kuśki jako „Brzeg Nowej Szkocji”. Melodia piosenki Tannahilla „Thou Bonnie Wood of Craigielea” została zmodyfikowana przez Christine MacPherson i tak powstała melodia słynnej australijskiej „Waltzing Matilda” Banjo Patersona. No i wreszcie Robert Tannahill do spółki z Archibaldem Smithem stworzyli „The Braes of Balquhidher” (znawcy twierdzą że zaadoptowali do niej melodię jeszcze starszej piosenki, ale nie są zgodni której). Poeta nawiązuje w tekście (podobno) do opowieści swojej niani, Mary McIntyre z parafii Balquhither, o tym jak niania i jej matka upiekły bannock (taki chlebek) dla armii Karola Edwarda Stuarta, maszerującego do Culloden. „The Braes of Balquhidher” usłyszał podczas podróży do Szkocji Irlandzki muzyk, znany z gry na uilleann pipe Francis McPeake. Gdy zmarła jego żona napisał na jej cześć tekst i zaadaptował do niego melodię piosenki Tannahilla. Francis nie wierzył, że jest zdolny ponownie się zakochać, swój żal wyraził w 2 zwrotkach piosenki. Legenda głosi, że jego syn również Francis dopisał 3. zwrotkę niosącą nadzieję (która notabene się spełniła). I tak powstała jedna z najpiękniejszych i najsłynniejszych irlandzkich piosenek folkowych „The Wild Mountain Thyme” - dziki górski tymianek, albo po prostu macierzanka. Piosenka śpiewana w momentach, w których chcemy podnieść słuchaczy na duchu, zasiać ziarno nadziei w chwilach smutku. A sam tytułowy tymianek to na wyspach symbol miłości. Młode dziewczyny używały gałązek tymianku aby poznać imię przyszłego ukochanego a damy dworu wyhaftowanym tymiankiem z pszczołą obdarowywały ulubionych rycerz. Audycja zawiera utwory: „The Braes of Balquhidher” w wykonaniu „The Kells”, słowa: Robert Tannahill, muzyka:  Archibald Smiths „The Wild Mountain Thyme” w wykonaniu Liama Clancy, słowa: Francis McPeak I i II, muzyka: Francis McPeake na podstawie „The Braes of Balquhidher” @jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube
Udajmy się do Szkocji. Do przełomu 18 i 19 wieku. 3 czerwca 1774 roku W Pisley w rodzinie Jamesa Tannahilla, tkacza, urodził się chłopiec. Rodzice dali mu na imię Robert. W tamtych czasach awans społeczny nie był zjawiskiem powszechnym, Robert więc po ukończeniu szkoły, w wieku 12 lat został jak jego ojciec tkaczem, tkaczem jedwabnej gazy. I nie usłyszelibyśmy o Robercie tkaczu, gdyby chłopiec nie zainteresował się poezją. Ale się zainteresował. Został poetą tkaczem – Weaver Poet, tak go dzisiaj nazywają na wyspach. Pozostawił po sobie parę zbiorów wierszy i innych prac. Nie odniósł wielkiego sukcesu, co zresztą doprowadziło go do samobójczej śmierci w wieku 36 lat. I pewnie nie usłyszelibyśmy tu w Polsce o poecie tkaczu Robercie Tannahillu, gdyby nie zainteresował się muzyką. Ale się zainteresował. Spotkał kompozytora Roberta Archibald Smitha, który opatrzył muzyką parę jego tekstów. Do paru innych muzykę skomponował organista John Ross. Do muzyki Robert miał więcej szczęścia, jego piosenki, śpiewane są chętnie do dzisiaj nie tylko w Szkocji. A przynajmniej 3 z nich stały się podstawą do folkowych „evergreenów” znanych na całym świecie. Robert Tannahill napisał „The Soldier’s Adieu”, na jej podstawie przed I wojną światową w Nowej Szkocji powstała piosenka „Farewell To Nova Scotia”, na naszym podwórku znana z polskim tekstem Bogdana Kuśki jako „Brzeg Nowej Szkocji”. Melodia piosenki Tannahilla „Thou Bonnie Wood of Craigielea” została zmodyfikowana przez Christine MacPherson i tak powstała melodia słynnej australijskiej „Waltzing Matilda” Banjo Patersona. No i wreszcie Robert Tannahill do spółki z Archibaldem Smithem stworzyli „The Braes of Balquhidher” (znawcy twierdzą że zaadoptowali do niej melodię jeszcze starszej piosenki, ale nie są zgodni której). Poeta nawiązuje w tekście (podobno) do opowieści swojej niani, Mary McIntyre z parafii Balquhither, o tym jak niania i jej matka upiekły bannock (taki chlebek) dla armii Karola Edwarda Stuarta, maszerującego do Culloden. „The Braes of Balquhidher” usłyszał podczas podróży do Szkocji Irlandzki muzyk, znany z gry na uilleann pipe Francis McPeake. Gdy zmarła jego żona napisał na jej cześć tekst i zaadaptował do niego melodię piosenki Tannahilla. Francis nie wierzył, że jest zdolny ponownie się zakochać, swój żal wyraził w 2 zwrotkach piosenki. Legenda głosi, że jego syn również Francis dopisał 3. zwrotkę niosącą nadzieję (która notabene się spełniła). I tak powstała jedna z najpiękniejszych i najsłynniejszych irlandzkich piosenek folkowych „The Wild Mountain Thyme” - dziki górski tymianek, albo po prostu macierzanka. Piosenka śpiewana w momentach, w których chcemy podnieść słuchaczy na duchu, zasiać ziarno nadziei w chwilach smutku. A sam tytułowy tymianek to na wyspach symbol miłości. Młode dziewczyny używały gałązek tymianku aby poznać imię przyszłego ukochanego a damy dworu wyhaftowanym tymiankiem z pszczołą obdarowywały ulubionych rycerz. Audycja zawiera utwory: „The Braes of Balquhidher” w wykonaniu „The Kells”, słowa: Robert Tannahill, muzyka:  Archibald Smiths „The Wild Mountain Thyme” w wykonaniu Liama Clancy, słowa: Francis McPeak I i II, muzyka: Francis McPeake na podstawie „The Braes of Balquhidher” @jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube

Amsterdam
2022-05-11 18:26:04

Dziś o naprawdę starej angielskiej piosence ludowej i trochę młodszej kontynentalnej. Zacznę od starszej. Niektórzy uważają, że została skomponowana przez Henryka VIII dla jego kochanki i przyszłej królowej małżonki - Anny Boleyn, po ty jak ta, cytując autora, „odrzuciła nieuprzejmie” jego awanse. Jednak konstrukcja utworu sugeruje, że opiera się na włoskim stylu kompozycji „romanecsa” lub „passamezzo antico” a ten dotarł do Anglii dopiero po śmierci Henryka, co czyni bardziej prawdopodobnym elżbietańskie pochodzenie piosenki. Ballada pierwszy raz została zarejestrowana w 1580 roku. Tytuł jaki nosiła na pierwszych broadside (o tym już wspominałem, to takie karteczki z piosenkami sprzedawane po parę pensów na angielskich ulicach), to: "A Newe Northen Dittye of ye Ladye Greene Sleves". Ballada w krótkim czasie stała się bardzo popularna, w ciągu paru lat pojawiła się na licznych broadsidach pod wieloma różnymi tytułami. W 1657 roku Sam William Shakespire umieścił piosenką w komedii „Wesołe Kumoszki z Windsoru”, gdzie wspomina o niej Falstaff. Dziś znamy ją pod krótkim tytułem „ Greensleeves” czyli zielone rękawy. Tytuł może sugerować, że bohaterka była kobietą rozwiązłą, ba nawet prostytutką. Zielone rękawy podobno w renesansowej Anglii były symbolem tej profesji. A teraz wyobraźmy sobie pierwszą połowę lat 60 XX wieku. W swoim domu z widokiem na Morze Śródziemne w Roquebrune-Cap-Martin, nad nową piosenką pracuje Jaques Brell. Ma w pamięci czas spędzony w holenderskim porcie Zeerbrugge, czas spędzony na długich spacerach i posiadówach w portowych tawernach. Pisze tekst sławiący uciechy portowe i wyczyny marynarzy na przepustce. Ale do Zeerbrugge nie ma zbyt wielu zadowalających rymów. Zmienia port na Amsterdam, jest dobrze, do „dau le port Amsterdam” rymów jest w bród (od Pragi po Jork chciałoby się powiedzieć

Dziś o naprawdę starej angielskiej piosence ludowej i trochę młodszej kontynentalnej. Zacznę od starszej.

Niektórzy uważają, że została skomponowana przez Henryka VIII dla jego kochanki i przyszłej królowej małżonki - Anny Boleyn, po ty jak ta, cytując autora, „odrzuciła nieuprzejmie” jego awanse. Jednak konstrukcja utworu sugeruje, że opiera się na włoskim stylu kompozycji „romanecsa” lub „passamezzo antico” a ten dotarł do Anglii dopiero po śmierci Henryka, co czyni bardziej prawdopodobnym elżbietańskie pochodzenie piosenki. Ballada pierwszy raz została zarejestrowana w 1580 roku. Tytuł jaki nosiła na pierwszych broadside (o tym już wspominałem, to takie karteczki z piosenkami sprzedawane po parę pensów na angielskich ulicach), to: "A Newe Northen Dittye of ye Ladye Greene Sleves".

Ballada w krótkim czasie stała się bardzo popularna, w ciągu paru lat pojawiła się na licznych broadsidach pod wieloma różnymi tytułami. W 1657 roku Sam William Shakespire umieścił piosenką w komedii „Wesołe Kumoszki z Windsoru”, gdzie wspomina o niej Falstaff. Dziś znamy ją pod krótkim tytułem „ Greensleeves” czyli zielone rękawy. Tytuł może sugerować, że bohaterka była kobietą rozwiązłą, ba nawet prostytutką. Zielone rękawy podobno w renesansowej Anglii były symbolem tej profesji.

A teraz wyobraźmy sobie pierwszą połowę lat 60 XX wieku. W swoim domu z widokiem na Morze Śródziemne w Roquebrune-Cap-Martin, nad nową piosenką pracuje Jaques Brell. Ma w pamięci czas spędzony w holenderskim porcie Zeerbrugge, czas spędzony na długich spacerach i posiadówach w portowych tawernach. Pisze tekst sławiący uciechy portowe i wyczyny marynarzy na przepustce. Ale do Zeerbrugge nie ma zbyt wielu zadowalających rymów. Zmienia port na Amsterdam, jest dobrze, do „dau le port Amsterdam” rymów jest w bród (od Pragi po Jork chciałoby się powiedzieć

And The Band Played Waltzing Matilda
2022-05-11 18:23:27

25 kwietnia w Australii i Nowej Zelandii obchodzone jest narodowe święto - ANZAC Day. Dzień ten upamiętnia krwawą batalię pod Gallipoli podczas I wojny światowej. 25 kwietnia 1915 roku wojska Ententy rozpoczęły desant na półwysep Gallipoli nad cieśniną Dardanele. Uderzenie to miało otworzyć flocie aliantów drogę do Morza Czarnego, a w efekcie umożliwić zdobycie Konstantynopola i wykluczenie imperium osmańskiego z wojny. Na drodze aliantów stanęła niespodziewanie silna i waleczna armia dowodzona przez Mustafę Kemala, którego dziś znamy jako Ataturka, twórcę nowoczesnego pastwa tureckiego. Bitwa zaplanowana jako błyskawiczna przekształciła się w ośmiomiesięczną batalię pozycyjną. Nie przyniosła państwom Ententy oczekiwanych rezultatów, natomiast pochłonęła wiele tysięcy ofiar po obu stronach. W bitwie pod Gallipoli swój chrzest bojowy przeszły połączone siły zbrojne Australii i Nowej Zelandii, z angielska zwane Australian and New Zealand Army Corps, czyli w skrócie właśnie ANZAC. Jednostka poniosła ciężkie straty, na półwyspie zginęło blisko 9 tysięcy Australijczyków i 3 tys. Nowozelandczyków. Informacje o bitwie o Gallipoli wywołały na Antypodach niezwykłe poruszenie, wkrótce ukształtowała się legenda ANZAC. Zmieniły postrzeganie przez Australijczyków i Nowozelandczyków historii i teraźniejszości. Legendzie ANZAC przypisuje się zbudowanie psychologicznej niezależności tych narodów, i otwarcie drogi do zbudowania niezależnych państw, choć będących częścią brytyjskiej wspólnoty. Na cześć bohaterstwa żołnierzy ANZAC, 25 kwietnia jest od 1916 roku obchodzony jako święto narodowe zwane właśnie ANZAC Day. W 1971 roku Eric Bogle, szkocki emigrant, poruszony trwającą w Wietnamie wojną napisał do niej swój muzyczny komentarz. Powstała piękna piosenka „And The Band Played Waltzing Matilda”, w której autor sprzeciwia się romantycznemu spojrzeniu na wojnę, opisuje jej brutalność i opłakane konsekwencje dla uczestniczących w niej żołnierzy. Inspiracją był Wietnam ale autor opowieść swą osnuł na kanwie bitwy pod Gallipoli, która jest znacznie bliższa sercom Australijczyków niż wojna w Wietnamie. W 1974 Eric Bogle ze swoją piosenka wystąpił w Brisbane na National Folk Festiwal. Był zadowolony z występu, myślał że już wygrał główną nagrodę - Gitarę Ovation wartą 300 australisjkich dolarów. Ku zaskoczeniu Erica, jego piosenka nie wygrała, zdobyła 3 nagrodę. Zaskoczona była również publiczność. Niedocenienie dzieła przez jury wywołało burzę protestów, dzięki której o piosence stało się głośno. Nieco później „Matyldę”, jak ją w skrócie nazywa sam autor, usłyszała Jane Herivel z Wysp Normandzkich. Zaśpiewała ją na folkowym festiwalu w południowej Anglii. Tam usłyszała ją June Tabor i nagrała na swoim debiutanckim albumie. I tak Matylda ruszyła w świat. W ślad za swoją poprzedniczką. Żołnierze ANZAC do marszu najchętniej i najczęściej śpiewali piosenkę ”Waltzing Matilda” i rozpropagowali ją na cały świat. I dlatego gdy ERIC BOGLE w swojej piosence opowiada historię wojenną młodego chłopca, w refrenie w tle kapela gra zawsze Wędruj z Matyldą. Ostatni refren piosenki brzmi w wolnym przekładzie: A orkiestra gra Wędruj z Matyldą Weterani maszerują w szeregu Ale z roku na rok, z wolna odchodzą w mrok Przyjdzie dzień, że nie ujrzę żadnego 16 maja 2002 roku odszedł w mrok ostatni żyjący weteran spod Gallipoli 103 letni Alec Campbell. Zakończenie piosenki nabrało szczególnej mocy. Audycja zawiera utwory: "And The Band Played Waltzing Matilda" w wykonaniu Erica Bogle’a, słowa i muzyka: Eric Bogle @jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube

25 kwietnia w Australii i Nowej Zelandii obchodzone jest narodowe święto - ANZAC Day. Dzień ten upamiętnia krwawą batalię pod Gallipoli podczas I wojny światowej. 25 kwietnia 1915 roku wojska Ententy rozpoczęły desant na półwysep Gallipoli nad cieśniną Dardanele. Uderzenie to miało otworzyć flocie aliantów drogę do Morza Czarnego, a w efekcie umożliwić zdobycie Konstantynopola i wykluczenie imperium osmańskiego z wojny. Na drodze aliantów stanęła niespodziewanie silna i waleczna armia dowodzona przez Mustafę Kemala, którego dziś znamy jako Ataturka, twórcę nowoczesnego pastwa tureckiego. Bitwa zaplanowana jako błyskawiczna przekształciła się w ośmiomiesięczną batalię pozycyjną. Nie przyniosła państwom Ententy oczekiwanych rezultatów, natomiast pochłonęła wiele tysięcy ofiar po obu stronach.

W bitwie pod Gallipoli swój chrzest bojowy przeszły połączone siły zbrojne Australii i Nowej Zelandii, z angielska zwane Australian and New Zealand Army Corps, czyli w skrócie właśnie ANZAC. Jednostka poniosła ciężkie straty, na półwyspie zginęło blisko 9 tysięcy Australijczyków i 3 tys. Nowozelandczyków. Informacje o bitwie o Gallipoli wywołały na Antypodach niezwykłe poruszenie, wkrótce ukształtowała się legenda ANZAC. Zmieniły postrzeganie przez Australijczyków i Nowozelandczyków historii i teraźniejszości. Legendzie ANZAC przypisuje się zbudowanie psychologicznej niezależności tych narodów, i otwarcie drogi do zbudowania niezależnych państw, choć będących częścią brytyjskiej wspólnoty. Na cześć bohaterstwa żołnierzy ANZAC, 25 kwietnia jest od 1916 roku obchodzony jako święto narodowe zwane właśnie ANZAC Day.

W 1971 roku Eric Bogle, szkocki emigrant, poruszony trwającą w Wietnamie wojną napisał do niej swój muzyczny komentarz. Powstała piękna piosenka „And The Band Played Waltzing Matilda”, w której autor sprzeciwia się romantycznemu spojrzeniu na wojnę, opisuje jej brutalność i opłakane konsekwencje dla uczestniczących w niej żołnierzy. Inspiracją był Wietnam ale autor opowieść swą osnuł na kanwie bitwy pod Gallipoli, która jest znacznie bliższa sercom Australijczyków niż wojna w Wietnamie.

W 1974 Eric Bogle ze swoją piosenka wystąpił w Brisbane na National Folk Festiwal. Był zadowolony z występu, myślał że już wygrał główną nagrodę - Gitarę Ovation wartą 300 australisjkich dolarów. Ku zaskoczeniu Erica, jego piosenka nie wygrała, zdobyła 3 nagrodę. Zaskoczona była również publiczność. Niedocenienie dzieła przez jury wywołało burzę protestów, dzięki której o piosence stało się głośno.

Nieco później „Matyldę”, jak ją w skrócie nazywa sam autor, usłyszała Jane Herivel z Wysp Normandzkich. Zaśpiewała ją na folkowym festiwalu w południowej Anglii. Tam usłyszała ją June Tabor i nagrała na swoim debiutanckim albumie. I tak Matylda ruszyła w świat. W ślad za swoją poprzedniczką. Żołnierze ANZAC do marszu najchętniej i najczęściej śpiewali piosenkę ”Waltzing Matilda” i rozpropagowali ją na cały świat. I dlatego gdy ERIC BOGLE w swojej piosence opowiada historię wojenną młodego chłopca, w refrenie w tle kapela gra zawsze Wędruj z Matyldą.

Ostatni refren piosenki brzmi w wolnym przekładzie:

A orkiestra gra Wędruj z Matyldą

Weterani maszerują w szeregu

Ale z roku na rok, z wolna odchodzą w mrok

Przyjdzie dzień, że nie ujrzę żadnego

16 maja 2002 roku odszedł w mrok ostatni żyjący weteran spod Gallipoli 103 letni Alec Campbell. Zakończenie piosenki nabrało szczególnej mocy.

Audycja zawiera utwory:

"And The Band Played Waltzing Matilda" w wykonaniu Erica Bogle’a, słowa i muzyka: Eric Bogle

@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube

Foggy Dew
2022-04-26 18:24:49

Podczas I wojny światowej w mundurach brytyjskiej armii walczyło ponad 200 tys. Irlandczyków. Działacze niepodległościowi, mieli nadzieję, że kontynentalna idea wolności małych narodów, będzie dotyczyła nie tylko krajów takich jak Belgia i Serbia, że obejmie swoim zasięgiem Irlandię. Brytyjczycy nie podzielali ich poglądów, i tu już rodził się problem. Wybrzmiał silnie po bitwie pod Gallipoli. W działaniach zbrojnych nad zatoką Dardanele brało udział, w ramach 10 Irlandzkiej Dywizji, ponad 15 tys. młodych Irlandczyków, do domu nie wróciło blisko 7,5 tysiąca chłopców. Właśnie po klęsce pod Gallipoli wielu umiarkowanych Irlandzkich nacjonalistów zaczęło tracić wiarę w ideę, że wspieranie Wielkiej Brytanii w działaniach wojennych zapewniłoby uzyskanie autonomicznych rządów w ramach królestwa. Pozwoliło to przejąć inicjatywę frakcjom dążącym do zbrojnego powstania. I tak dzień przed pierwszą rocznicą szturmu pod Gallipoli, w drugi dzień świąt wielkanocnych, 24 kwietnia 2016 roku połączone siły Irlandzkich Ochotników Patricka Pearsa i Armii Obywatelskiej Jamesa Conolly’ego, przy wsparciu 200 kobiet z organizacji Cumann na mBan, dokonały udanego ataku na gmach Dublińskiej poczty. Na gmachu zawisła wtedy trójkolorowa flaga Irlandii – od tego czasu już nierozerwalnie kojarzona z wolnym państwem irladzkim. Niestety był to chyba jedyny sukces powstańców. Przy braku poparcia wśród miejscowej ludności, po 6 dniach powstanie padło. Kosztowało życie blisko 500 Irlandczyków. Brytyjczycy postanowili powstańców srogo ukarać. Nastąpiły szybkie procesy i wyroki. W pierwszym rzędzie stracono 16 przywódców powstania, w tym Pearsa i Connoly’ego. Wywołało to wielkie wzburzenie. Tak wielkie, że późniejsze złagodzenie restrykcji już nic nie dało. Młyny historii poszły w ruch, i tak źle przygotowane, nieudane powstanie zapoczątkowało serię wydarzeń, które doprowadziły do ​​wybuchu wojny o niepodległość w latach 1919-1921, a w konsekwencji do podpisania 6 grudnia 1921 traktatu powołującego do życia Wolne Państwo Irlandzkie. W czasie powstania powołano nowy irlandzki parlament - Dail. W jego pierwszym posiedzeniu brał udział ksiądz, późniejszy kanonik Charles o Neill. Gdy na początku obrad odczytywano listę wybranych członków parlamentu, przy wielu nazwiskach padały słowa faoi ghlas ag na Gaill – "locked up by the foreigner”. Wydarzenie to wywarło głęboki wpływ na O'Neilla. Tak zapadło mu w pamięć, że  jakiś czas później napisał pieśń „The Foggy Dew”, opowiadającą historię Powstania Wielkanocnego i odzwierciedlającą myśli wielu Irlandczyków, którzy w tamtym czasie wierzyli, że Irlandczycy, którzy walczyli za Wielką Brytanię na kontynencie powinni byli zostać w domu i zamiast tego walczyć o irlandzką niepodległość. Muzyka „Foggy Dew” nie jest muzyką oryginalną. Słowa poematu kanonika O’Neilla zostały opatrzone muzyką XIX wiecznej ludowej Ballady ” Banks Of the Mourlogh Side” albo krócej „ Moorlogh Shore ”. Pieśń ma oczywiście parę wersji tekstowych i jest przedmiotem wielu dyskusji. Irlandczycy do dziś spierają się gdzie tytułowe Mourlogh Shore się znajduje. A sama ballada opowiada historię młodzieńca, który zakochał się w pięknej dziewczynie. Niestety, ta odrzuca jego zaloty - jej sercenależy do marynarza, który wypłynął w rejs i nie wrócił. Dziewczyna będzie na swojego ukochanego czekać 7 lat. Nieszczęśliwie zakochany młodzieniec opuszcza więc w smutku rodzinne strony. Taka historia. Sail-Ho Audycja zawiera utwory: „Foggy Dew” (w tle), wyk. Howard Baer, muzyka: tradycyjna „Foggy Dew”, wyk. Seaned O’Connor i the Chieftain, słowa: Charles O'Neill, muzyka: tradycyjna ”Banks Of the Mourlogh Side”, wyk. Seán Keane; słowa i muzyka tradycyjne „Sina mgła”, wyk. Ryczące Dwudziestki i Drake, słowa: Charles O'Neill, tłum. Jacek Wojtyna, muzyka: tradycyjna

Podczas I wojny światowej w mundurach brytyjskiej armii walczyło ponad 200 tys. Irlandczyków. Działacze niepodległościowi, mieli nadzieję, że kontynentalna idea wolności małych narodów, będzie dotyczyła nie tylko krajów takich jak Belgia i Serbia, że obejmie swoim zasięgiem Irlandię. Brytyjczycy nie podzielali ich poglądów, i tu już rodził się problem. Wybrzmiał silnie po bitwie pod Gallipoli. W działaniach zbrojnych nad zatoką Dardanele brało udział, w ramach 10 Irlandzkiej Dywizji, ponad 15 tys. młodych Irlandczyków, do domu nie wróciło blisko 7,5 tysiąca chłopców. Właśnie po klęsce pod Gallipoli wielu umiarkowanych Irlandzkich nacjonalistów zaczęło tracić wiarę w ideę, że wspieranie Wielkiej Brytanii w działaniach wojennych zapewniłoby uzyskanie autonomicznych rządów w ramach królestwa. Pozwoliło to przejąć inicjatywę frakcjom dążącym do zbrojnego powstania.

I tak dzień przed pierwszą rocznicą szturmu pod Gallipoli, w drugi dzień świąt wielkanocnych, 24 kwietnia 2016 roku połączone siły Irlandzkich Ochotników Patricka Pearsa i Armii Obywatelskiej Jamesa Conolly’ego, przy wsparciu 200 kobiet z organizacji Cumann na mBan, dokonały udanego ataku na gmach Dublińskiej poczty. Na gmachu zawisła wtedy trójkolorowa flaga Irlandii – od tego czasu już nierozerwalnie kojarzona z wolnym państwem irladzkim. Niestety był to chyba jedyny sukces powstańców. Przy braku poparcia wśród miejscowej ludności, po 6 dniach powstanie padło. Kosztowało życie blisko 500 Irlandczyków. Brytyjczycy postanowili powstańców srogo ukarać. Nastąpiły szybkie procesy i wyroki. W pierwszym rzędzie stracono 16 przywódców powstania, w tym Pearsa i Connoly’ego. Wywołało to wielkie wzburzenie. Tak wielkie, że późniejsze złagodzenie restrykcji już nic nie dało. Młyny historii poszły w ruch, i tak źle przygotowane, nieudane powstanie zapoczątkowało serię wydarzeń, które doprowadziły do ​​wybuchu wojny o niepodległość w latach 1919-1921, a w konsekwencji do podpisania 6 grudnia 1921 traktatu powołującego do życia Wolne Państwo Irlandzkie.

W czasie powstania powołano nowy irlandzki parlament - Dail. W jego pierwszym posiedzeniu brał udział ksiądz, późniejszy kanonik Charles o Neill. Gdy na początku obrad odczytywano listę wybranych członków parlamentu, przy wielu nazwiskach padały słowa faoi ghlas ag na Gaill – "locked up by the foreigner”. Wydarzenie to wywarło głęboki wpływ na O'Neilla. Tak zapadło mu w pamięć, że  jakiś czas później napisał pieśń „The Foggy Dew”, opowiadającą historię Powstania Wielkanocnego i odzwierciedlającą myśli wielu Irlandczyków, którzy w tamtym czasie wierzyli, że Irlandczycy, którzy walczyli za Wielką Brytanię na kontynencie powinni byli zostać w domu i zamiast tego walczyć o irlandzką niepodległość.

Muzyka „Foggy Dew” nie jest muzyką oryginalną. Słowa poematu kanonika O’Neilla zostały opatrzone muzyką XIX wiecznej ludowej Ballady ”Banks Of the Mourlogh Side”albo krócej „Moorlogh Shore”. Pieśń ma oczywiście parę wersji tekstowych i jest przedmiotem wielu dyskusji. Irlandczycy do dziś spierają się gdzie tytułowe Mourlogh Shore się znajduje. A sama ballada opowiada historię młodzieńca, który zakochał się w pięknej dziewczynie. Niestety, ta odrzuca jego zaloty - jej sercenależy do marynarza, który wypłynął w rejs i nie wrócił. Dziewczyna będzie na swojego ukochanego czekać 7 lat. Nieszczęśliwie zakochany młodzieniec opuszcza więc w smutku rodzinne strony. Taka historia.

Sail-Ho

Audycja zawiera utwory:

„Foggy Dew” (w tle), wyk. Howard Baer, muzyka: tradycyjna

„Foggy Dew”, wyk. Seaned O’Connor i the Chieftain, słowa: Charles O'Neill, muzyka: tradycyjna

”Banks Of the Mourlogh Side”, wyk. Seán Keane; słowa i muzyka tradycyjne

„Sina mgła”, wyk. Ryczące Dwudziestki i Drake, słowa: Charles O'Neill, tłum. Jacek Wojtyna, muzyka: tradycyjna

Loch Lomond
2022-04-26 18:22:20

Loch Lomond - jedna z największych atrakcji turystycznych Szkocji, największy zbiornik wodny na wyspach brytyjskich – po polsku: jezioro Wiązów. Ponad 7 tysięcy hektarów wody, upstrzonej licznymi wyspami, pięknie położonej wśród wzgórz i pagórków uskoku Highland Boundary Fault, uskoku nie byle jakiego – oddzielającego Lowlands od Highlands. Jezioro słynie ze swych malowniczych, pięknych brzegów, jak mawiają Szkoci The Bonnie Banks O’Loch Lomond. O, i tytuł piosenki sam się objawił. The Bonnie Banks O’Loch Lomond jest jedną z najbardziej znanych szkockich pieśni folkowych. Pieśń powstała prawdopodobnie w XVIII, pierwszy raz opublikowano ją w 1841 roku. Jej autor jest nieznany. Tekst refrenu jaki dzisiaj jest śpiewany, prawdopodobnie nie jest pierwotnym tekstem. A sama piosenka na pozór jest całkiem niewinna. Opowiada o tęsknocie kochanków. Ale właśnie – niewinna na pozór. Większość źródeł łączy powstanie „Loch Lomond” (tak w skrócie się ja tytułuje) z wydarzeniami po klęsce Jakobitów pod Culloden i upadku ich ostatniego powstania. Najbardziej mroczna hipoteza jako podmiot liryczny pieśni opisuje ukochaną młodego Jakobity uwięzionego przez Anglików. Po  bitwie pod Culloden Anglicy wzięli do niewoli wielu Szkockich buntowników i zabrali do Londynu by ich tam osądzić. W ślad za jeńcami do Londynu ze wszystkich zakątków Szkocji ruszyli ich bliscy. Procesy oczywiście były pokazowe. Wyroki można było przewidzieć, choć rodziny pewnie do końca miały nadzieję na cud. Wszystkich buntowników skazano na śmierć. Ale tego Anglikom było mało - ku przestrodze - ciała straconych bądź ich strzępy zostały wywieszone na słupach wzdłuż dróg pomiędzy Londynem a Glasgow. Rodziny wracały więc do domów w makabrycznej, podwójnej procesji. Drogą, dołem, „lowroad” jak mówi refren, wracali żywi, główna drogą, górą, „highroad” w ślad za nimi szła procesja martwych ciał wywieszonych na słupach. I o tym opowiada refren piosenki, młoda dziewczyna śpiewa: „Ty pójdziesz górną drogą, ja pójdę dolną, dotrę do Szkocji przed tobą, ale już nigdy nie spotkam się z mym ukochanym, na pięknym brzegu Loch Lomond.” Interpretacji niskiej i wysokiej drogi jest jeszcze parę. Niektórzy twierdzą że podmiotem lirycznym jest młody Jakobita, dla którego „lowroad” to wybór egzekucji, „highroad” to wyrzeczenie się lojalności wobec Księcia Karola i życie w niewoli. Inna teoria przywołuje z kolei jako niską drogę, podziemną trasę dla wróżek i innych magicznych stworzeń, którą dusze Szkotów zmarłych na obczyźnie wracały do ojczyzny. Niewykluczone że piosenka nie byłaby dziś tak popularna, gdyby pozostała jedynie jej mroczna, buntownicza wymowa. Ale istnieje jeszcze jedna, odmienna wersja tekstu, w której wątek romantyczny jest zdecydowanie na pierwszym planie, choć słowa refrenu są w zasadzie takie same. Sami Szkoci postrzegają ja już zdecydowanie jako piosenkę miłosną. No i Bonnie Banks O’Loch Lomond jest popularna nie tylko w Szkocji. Szkoci swoje piosenki często dzielą z Irlandczykami. I tak jest w tym przypadku. Nieznany irlandzki artysta napisał nowy tekst do Szkockiej melodii. Tekst był przekazywany ustnie z pokolenia na pokolenia. W 1934 roku Josephine Beirne i George Sweatman nagrali piosenkę pod tytułem „ My Bonnie Irish Lass ”. A pod tytułem „ Red is The Rose ", w latach 60, piosenkę spopularyzował Tommy Makem. Tym razem nie ma drugiego dna, „ Red is The Rose ” jest o miłości, z tym że nie do końca szczęśliwej. W ostatniej zwrotce młody chłopak ubolewa, że musi rozstać się z ukochaną, gdyż cała jej rodzina wyjeżdża z Irlandii. Taki los… Sail Ho, Audycja zawiera utwory: „ Bonnie Banks of Loch Lomond ”, w wykonaniu Elli Roberts; słowa muzyka tradycyjne „ Bonnie Banks of Loch Lomond ”, w wykonaniu The Corries; słowa muzyka tradycyjne „ Red is The Rose ” w wykonaniu Liama Clancy’ego; słowa muzyka tradycyjne.

Loch Lomond - jedna z największych atrakcji turystycznych Szkocji, największy zbiornik wodny na wyspach brytyjskich – po polsku: jezioro Wiązów. Ponad 7 tysięcy hektarów wody, upstrzonej licznymi wyspami, pięknie położonej wśród wzgórz i pagórków uskoku Highland Boundary Fault, uskoku nie byle jakiego – oddzielającego Lowlands od Highlands. Jezioro słynie ze swych malowniczych, pięknych brzegów, jak mawiają Szkoci The Bonnie Banks O’Loch Lomond. O, i tytuł piosenki sam się objawił.

The Bonnie Banks O’Loch Lomond jest jedną z najbardziej znanych szkockich pieśni folkowych. Pieśń powstała prawdopodobnie w XVIII, pierwszy raz opublikowano ją w 1841 roku. Jej autor jest nieznany. Tekst refrenu jaki dzisiaj jest śpiewany, prawdopodobnie nie jest pierwotnym tekstem. A sama piosenka na pozór jest całkiem niewinna. Opowiada o tęsknocie kochanków. Ale właśnie – niewinna na pozór. Większość źródeł łączy powstanie „Loch Lomond” (tak w skrócie się ja tytułuje) z wydarzeniami po klęsce Jakobitów pod Culloden i upadku ich ostatniego powstania.

Najbardziej mroczna hipoteza jako podmiot liryczny pieśni opisuje ukochaną młodego Jakobity uwięzionego przez Anglików. Po  bitwie pod Culloden Anglicy wzięli do niewoli wielu Szkockich buntowników i zabrali do Londynu by ich tam osądzić. W ślad za jeńcami do Londynu ze wszystkich zakątków Szkocji ruszyli ich bliscy. Procesy oczywiście były pokazowe. Wyroki można było przewidzieć, choć rodziny pewnie do końca miały nadzieję na cud. Wszystkich buntowników skazano na śmierć. Ale tego Anglikom było mało - ku przestrodze - ciała straconych bądź ich strzępy zostały wywieszone na słupach wzdłuż dróg pomiędzy Londynem a Glasgow. Rodziny wracały więc do domów w makabrycznej, podwójnej procesji. Drogą, dołem, „lowroad”jak mówi refren, wracali żywi, główna drogą, górą, „highroad” w ślad za nimi szła procesja martwych ciał wywieszonych na słupach. I o tym opowiada refren piosenki, młoda dziewczyna śpiewa:

„Ty pójdziesz górną drogą, ja pójdę dolną, dotrę do Szkocji przed tobą, ale już nigdy nie spotkam się z mym ukochanym, na pięknym brzegu Loch Lomond.”

Interpretacji niskiej i wysokiej drogi jest jeszcze parę. Niektórzy twierdzą że podmiotem lirycznym jest młody Jakobita, dla którego „lowroad” to wybór egzekucji, „highroad” to wyrzeczenie się lojalności wobec Księcia Karola i życie w niewoli. Inna teoria przywołuje z kolei jako niską drogę, podziemną trasę dla wróżek i innych magicznych stworzeń, którą dusze Szkotów zmarłych na obczyźnie wracały do ojczyzny.

Niewykluczone że piosenka nie byłaby dziś tak popularna, gdyby pozostała jedynie jej mroczna, buntownicza wymowa. Ale istnieje jeszcze jedna, odmienna wersja tekstu, w której wątek romantyczny jest zdecydowanie na pierwszym planie, choć słowa refrenu są w zasadzie takie same. Sami Szkoci postrzegają ja już zdecydowanie jako piosenkę miłosną.

No i Bonnie Banks O’Loch Lomond jest popularna nie tylko w Szkocji. Szkoci swoje piosenki często dzielą z Irlandczykami. I tak jest w tym przypadku. Nieznany irlandzki artysta napisał nowy tekst do Szkockiej melodii. Tekst był przekazywany ustnie z pokolenia na pokolenia. W 1934 roku Josephine Beirne i George Sweatman nagrali piosenkę pod tytułem „My Bonnie Irish Lass”. A pod tytułem „Red is The Rose", w latach 60, piosenkę spopularyzował Tommy Makem. Tym razem nie ma drugiego dna, „Red is The Rose” jest o miłości, z tym że nie do końca szczęśliwej. W ostatniej zwrotce młody chłopak ubolewa, że musi rozstać się z ukochaną, gdyż cała jej rodzina wyjeżdża z Irlandii. Taki los…

Sail Ho,

Audycja zawiera utwory:

„Bonnie Banks of Loch Lomond”, w wykonaniu Elli Roberts; słowa muzyka tradycyjne

„Bonnie Banks of Loch Lomond”, w wykonaniu The Corries; słowa muzyka tradycyjne

„Red is The Rose” w wykonaniu Liama Clancy’ego; słowa muzyka tradycyjne.

Szkockie rebelie
2022-04-11 18:17:18

Jakobici - szkoccy i angielscy zwolennicy legitymistycznych pretendentów do tronu z dynastii Stuartów, potomków króla Szkocji Jakuba VII (w Anglii panującego jako Jakub II). Na przestrzeni XVII i XVIII wieku zorganizowali w Szkocji szereg powstań. O ich rebeliach powstało wiele pieśni, jedna z nich napisana w 1746 roku tuż po klęsce ostatniego powstania miała ostrą antyjakobicką wymowę. W okolicach 1791 roku wielki szkocki poeta Robert Burns przepisał tekst i stworzył pieśń bardziej uniwersalną, w dalszym ciągu jednak antyjakobicką. Tekst Burnsa pozostał prawie niezmieniony do dzisiaj. Tytuł to „Ye Jacobites by Name” – prawda, że znacie? Śpiewa dla nas banjoista folkowy i jazzowy Alastair McDonald. Posłuchajcie Pierwsze powstanie zwolennicy Jakuba urządzili pod dowództwem Johna Grahama w 1689 roku. Wicehrabia Dundee zebrał w Irlandii 200 osobowy oddział, wykonał desant w Kintyre, dobrał ochotników wśród klanów góralskich i z furią ruszył na armię czerwonych kurtek. Rozbił Anglików pod Killiecrankie, ale sam też tam zginął. Cóż, postanowił walczyć z góralami w pierwszym szeregu. Bez przywódcy powstanie upadło. W 1708 Jakub Stuart, zebrał w 1708 roku we Francji 6 tys. żołnierzy i wyruszył z Dunkierki ku Anglii. I nie dopłynął, w kanale zatrzymała go Royal Navy. W 1715 hrabia Mar zwołał wodzów klanów na tzw. wielkie polowanie w Beamar, ogłosił Jakuba Stuarta suwerenem i zdobył Perth. Do powstańców dołączyli się Jakobici z północnej Anglii. Marsz w głąb Anglii skończył się klęską powstańców w bitwie pod Preston. Wkrótce stracili Perth i powstanie, zwane Pierwszym Jakobickim, czy też Pierwszą Wielką Rebelią, upadło a Jakub odpłynął do Francji. Dwie kolejne próby wzniecenia powstania w 1719 z pomocą Hiszpanów i w 1744 z pomocą Francuzów zniweczyły sztormy, które zatopiły całkiem liczne floty w Kanale. W 1745 syn Jakuba II (oraz prawnuk Jana III Sobieskiego), Karol Edward Stuart nazywany Bonnie Prince Charlie (Śliczny Książe Karolek) zorganizował kolejne powstanie, zwane Drugą wielka rebelią. Tym razem to Irlandczycy pomogli zebrać armię, z którą Karol wylądował na Hebrydach. Do powstańców dołączyły klany góralskie i nizinne a także jakobici z północnej Anglii. Powstańcy z marszu zdobyli Edynburg i pokonali Anglików pod Prestonpans. Karol był bliski zwycięstwa ale fatalne decyzje sztabu doprowadziły do sromotnej klęski pod Culloden Moor. Karol musiał opuścić Wyspy, odpłynął do Francji. Kolejne piosenki dotyczą właśnie Karola. Pierwsza z nich pochodzenie ma irlandzkie, i to niekoniecznie w całości tradycyjne. Słowa wywodzą się z XVIII wiecznego poematu Seana Maca Domhnaila napisanego po upadku drugiego powstania Jakobitów. To lament gaelickiej bogini Éire po wygnaniu Księcia Karola. Fragmenty zebrał i opatrzył muzyką Donal Liathain (Lijan). Powstała piękna pieśń Ma Ghile Mear (mój wielki bohater), słuchamy jej w wykonaniu nie byle kogo – śpiewa sam Sting z towarzyszeniem zespołu The Chieftains. A o samej ucieczce księcia Karola opowiada nasza ostatnia pieśń. Bardzo popularna w Szkocji i nie tylko. Weszła do kanonu pieślni ludowych, często śpiewana jako kołysanka. Miłośn Outlander znacie ją z czołówki. Miłośnicy serialu „Outlander”, znają ją z czołówki, to „The Sky boat song”. Powstała w XIX wieku a opowiada o tym jak Książe Karol, przebrany za służącą, uciekł w małej łodzi po klęsce powstania jakobitów w 1745 roku. Tekst został napisany przez Sir Harold Boulton, melodię dopisała Anne Campbelle MacLeod. Dziś śpiewa ją dla nas zespół The Corries.  Audycja zawiera utwory:  " Ye Jacobites by Name ", w wykonaniu Alastair McDonald, słowa: Robert Burns, muzyka: tradycyjna; "  Ma Ghile Mear w wykonaniu Stinga i The Chieftains, słowa na podstaiwe Seana Maca Domhnaila muzyka: Donal Liathain;  " The Sky boat song ", w wykonaniu The Corries, słowa: Sir Harold Boulton,  i muzyka: Anne Campbelle MacLeod

Jakobici - szkoccy i angielscy zwolennicy legitymistycznych pretendentów do tronu z dynastii Stuartów, potomków króla Szkocji Jakuba VII (w Anglii panującego jako Jakub II). Na przestrzeni XVII i XVIII wieku zorganizowali w Szkocji szereg powstań. O ich rebeliach powstało wiele pieśni, jedna z nich napisana w 1746 roku tuż po klęsce ostatniego powstania miała ostrą antyjakobicką wymowę. W okolicach 1791 roku wielki szkocki poeta Robert Burns przepisał tekst i stworzył pieśń bardziej uniwersalną, w dalszym ciągu jednak antyjakobicką. Tekst Burnsa pozostał prawie niezmieniony do dzisiaj. Tytuł to „Ye Jacobites by Name” – prawda, że znacie? Śpiewa dla nas banjoista folkowy i jazzowy Alastair McDonald. Posłuchajcie Pierwsze powstanie zwolennicy Jakuba urządzili pod dowództwem Johna Grahama w 1689 roku. Wicehrabia Dundee zebrał w Irlandii 200 osobowy oddział, wykonał desant w Kintyre, dobrał ochotników wśród klanów góralskich i z furią ruszył na armię czerwonych kurtek. Rozbił Anglików pod Killiecrankie, ale sam też tam zginął. Cóż, postanowił walczyć z góralami w pierwszym szeregu. Bez przywódcy powstanie upadło. W 1708 Jakub Stuart, zebrał w 1708 roku we Francji 6 tys. żołnierzy i wyruszył z Dunkierki ku Anglii. I nie dopłynął, w kanale zatrzymała go Royal Navy. W 1715 hrabia Mar zwołał wodzów klanów na tzw. wielkie polowanie w Beamar, ogłosił Jakuba Stuarta suwerenem i zdobył Perth. Do powstańców dołączyli się Jakobici z północnej Anglii. Marsz w głąb Anglii skończył się klęską powstańców w bitwie pod Preston. Wkrótce stracili Perth i powstanie, zwane Pierwszym Jakobickim, czy też Pierwszą Wielką Rebelią, upadło a Jakub odpłynął do Francji. Dwie kolejne próby wzniecenia powstania w 1719 z pomocą Hiszpanów i w 1744 z pomocą Francuzów zniweczyły sztormy, które zatopiły całkiem liczne floty w Kanale. W 1745 syn Jakuba II (oraz prawnuk Jana III Sobieskiego), Karol Edward Stuart nazywany Bonnie Prince Charlie (Śliczny Książe Karolek) zorganizował kolejne powstanie, zwane Drugą wielka rebelią. Tym razem to Irlandczycy pomogli zebrać armię, z którą Karol wylądował na Hebrydach. Do powstańców dołączyły klany góralskie i nizinne a także jakobici z północnej Anglii. Powstańcy z marszu zdobyli Edynburg i pokonali Anglików pod Prestonpans. Karol był bliski zwycięstwa ale fatalne decyzje sztabu doprowadziły do sromotnej klęski pod Culloden Moor. Karol musiał opuścić Wyspy, odpłynął do Francji. Kolejne piosenki dotyczą właśnie Karola. Pierwsza z nich pochodzenie ma irlandzkie, i to niekoniecznie w całości tradycyjne. Słowa wywodzą się z XVIII wiecznego poematu Seana Maca Domhnaila napisanego po upadku drugiego powstania Jakobitów. To lament gaelickiej bogini Éire po wygnaniu Księcia Karola. Fragmenty zebrał i opatrzył muzyką Donal Liathain (Lijan). Powstała piękna pieśń Ma Ghile Mear (mój wielki bohater), słuchamy jej w wykonaniu nie byle kogo – śpiewa sam Sting z towarzyszeniem zespołu The Chieftains. A o samej ucieczce księcia Karola opowiada nasza ostatnia pieśń. Bardzo popularna w Szkocji i nie tylko. Weszła do kanonu pieślni ludowych, często śpiewana jako kołysanka. Miłośn Outlander znacie ją z czołówki. Miłośnicy serialu „Outlander”, znają ją z czołówki, to „The Sky boat song”. Powstała w XIX wieku a opowiada o tym jak Książe Karol, przebrany za służącą, uciekł w małej łodzi po klęsce powstania jakobitów w 1745 roku. Tekst został napisany przez Sir Harold Boulton, melodię dopisała Anne Campbelle MacLeod. Dziś śpiewa ją dla nas zespół The Corries. 

Audycja zawiera utwory: 

" Ye Jacobites by Name ", w wykonaniu Alastair McDonald, słowa: Robert Burns, muzyka: tradycyjna; " 

Ma Ghile Mear w wykonaniu Stinga i The Chieftains, słowa na podstaiwe Seana Maca Domhnaila muzyka: Donal Liathain; 

" The Sky boat song ", w wykonaniu The Corries, słowa: Sir Harold Boulton,  i muzyka: Anne Campbelle MacLeod

Szpitalny blues?
2022-03-31 18:17:42

Dzisiaj podróż sentymentalna. Wystartujemy z osiemnastowiecznych Wysp Brytyjskich przeskoczymy przez Atlantyk, wpadniemy do współczesnego nowoorleańskiego klubu jazzowego, cofniemy się jakieś 70 lat, żeby posłuchać Satchmo i wrócimy znów przez Atlantyk do Europy, do Świnoujścia, zobaczymy co słychać u Starego Dziadka. Ale po kolei. Jest taka stara, osiemnastowieczna piosenka folkowa, można by ją nazwać piosenką matką - tak wiele piosenek z niej ewoluowało. To taki typowy folkowy proces. W przypadku tej niezwykle owocny. Nie ma pewności czy pochodzi z Anglii czy z Irlandii. Jej tytuł to „Unfortunate rake” lub „Unfortunate lad”. Czasem tym terminem znawcy określają cały wachlarz osiemnastowiecznych pieśni ulicznych o podobnej tematyce. A historia jest niezwykle ciekawa: Podmiot liryczny przechadza się, czasem obok szpitala (najczęściej świętego Jakuba ale niekoniecznie) czasem wzdłuż śluzy, spotyka przyjaciela. Druh jest owinięty w białą flanelę. Na pytanie cóż się stało odpowiada najczęściej, że zakosztował uciech z prostytutką i dziewczyna zostawiła mu weneryczną pamiątkę. Kiedy się zorientował na kurację było za późno i dziś szykuje się do własnego pogrzebu. Ale szykuje się z fantazją, chciałby żeby trumnę niosło sześciu wesołych facetów, lub sześć pięknych dziewczyn z bukietami róż. Pięknie tę piosnkę śpiewa irlandzki aktor Brendan Gleeson w jednej z nowel doskonałego filmu braci Cohen: The Ballad of Buster Scruggs. Z piosenki wyewoluowało mnóstwo innych. Kiedy przeskoczyły Atlantyk przybrały formę niezliczonych ballad kowbojskich Melodia z czasem zmieniła się. Kiedy za tekst i nuty wzięli się czarnoskórzy muzycy, powstał wielki przebój bluesa i jazzu, najczęściej noszący tytuł „St. James Infirmary Blues” - Blues Szpitala świętego Jakuba. Utwór tak popularny i intrygujący, że na jego temat napisano ładnych parę książek, pewnie nie jeden muzykolog się na nim doktoryzował. Wariantów tekstów było wiele, przecież piosenka już bluesowa czy jazzowa pozostała mimo wszystko piosenką uliczną a mnogość wariantów dla takich piosenek to norma. A kto mógłby dla nas zaśpiewać Blues ze Szpitala świętego Jakuba jak nie Doctor House. Hugh Laurie z zespołem pięknie wykonał St. James Infirmary Blues na płycie zanurzonej w Nowoerleańskim Bluesie „Let Them Talk” . Pierwszy St. James Infirmary Blues na płytę nagrał w 1928 roku nie kto inny jak sam Satchmo. Wielu do dziś uważa że to najpiękniejsza wersja tej piosenki. Coś w tym jest. Po niej możemy spokojnie wrócić przez Atlantyk do Europy, do samego Świnoujścia. A ze Świnoujściem przez większą część życia związany był największy bard naszej sceny żeglarskiej – marynarz, rybak, żeglarz, naukowiec i oceanograf, trębacz jazzowy, szantymen i pieśniarz Jerzy Porębski. Od sierpnia 2021 gra i śpiewa w niebieskiej tawernie, gdyby żył skończyłby w tym tygodniu 83 lata. Napisał cały wór przepięknych, przepełnionych zapachem morza piosenek. Piosenki „Poręby” jak go nazywają przyjaciele rozbrzmiewają we wszystkich tawernach, portach i na żeglarskich ogniskach w Polsce. Jedną z chętniej śpiewanych jest „Stary Dziadek”. No wystarczy posłuchać, Stary Dziadek, to porębowa wersja St James Infirmary Blues. Jerzy Porębski zabrał starą folkową pieśń w kolejna podróż, jakże udaną. Audycja zawiera utwory: "St. James Infirmary Blues" (w tle), w wykonaniu Dana Hollowaya,  muzyka: tradycyjna; "The Unfortunate Lad ", w wykonaniu Brendana Gleesona, słowa i muzyka: tradycyjne; " St. James Infirmary Blues ", w wykonaniu Hugh Laurie’go, słowa i muzyka: tradycyjne*; " St. James Infirmary Blues ", w wykonaniu Louisa Armstronga, słowa i muzyka: tradycyjne*; " Stary Dziadek ", w wykonaniu Jerzego Porębskiego, słowa: Jerzy Porębski, muzyka: tradycyjne. @jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku, YouTube i Apple Podcast

Dzisiaj podróż sentymentalna. Wystartujemy z osiemnastowiecznych Wysp Brytyjskich przeskoczymy przez Atlantyk, wpadniemy do współczesnego nowoorleańskiego klubu jazzowego, cofniemy się jakieś 70 lat, żeby posłuchać Satchmo i wrócimy znów przez Atlantyk do Europy, do Świnoujścia, zobaczymy co słychać u Starego Dziadka.

Ale po kolei. Jest taka stara, osiemnastowieczna piosenka folkowa, można by ją nazwać piosenką matką - tak wiele piosenek z niej ewoluowało. To taki typowy folkowy proces. W przypadku tej niezwykle owocny. Nie ma pewności czy pochodzi z Anglii czy z Irlandii. Jej tytuł to „Unfortunate rake” lub „Unfortunate lad”. Czasem tym terminem znawcy określają cały wachlarz osiemnastowiecznych pieśni ulicznych o podobnej tematyce.

A historia jest niezwykle ciekawa: Podmiot liryczny przechadza się, czasem obok szpitala (najczęściej świętego Jakuba ale niekoniecznie) czasem wzdłuż śluzy, spotyka przyjaciela. Druh jest owinięty w białą flanelę. Na pytanie cóż się stało odpowiada najczęściej, że zakosztował uciech z prostytutką i dziewczyna zostawiła mu weneryczną pamiątkę. Kiedy się zorientował na kurację było za późno i dziś szykuje się do własnego pogrzebu. Ale szykuje się z fantazją, chciałby żeby trumnę niosło sześciu wesołych facetów, lub sześć pięknych dziewczyn z bukietami róż. Pięknie tę piosnkę śpiewa irlandzki aktor Brendan Gleeson w jednej z nowel doskonałego filmu braci Cohen: The Ballad of Buster Scruggs.

Z piosenki wyewoluowało mnóstwo innych. Kiedy przeskoczyły Atlantyk przybrały formę niezliczonych ballad kowbojskich Melodia z czasem zmieniła się. Kiedy za tekst i nuty wzięli się czarnoskórzy muzycy, powstał wielki przebój bluesa i jazzu, najczęściej noszący tytuł „St. James Infirmary Blues” - Blues Szpitala świętego Jakuba. Utwór tak popularny i intrygujący, że na jego temat napisano ładnych parę książek, pewnie nie jeden muzykolog się na nim doktoryzował. Wariantów tekstów było wiele, przecież piosenka już bluesowa czy jazzowa pozostała mimo wszystko piosenką uliczną a mnogość wariantów dla takich piosenek to norma. A kto mógłby dla nas zaśpiewać Blues ze Szpitala świętego Jakuba jak nie Doctor House. Hugh Laurie z zespołem pięknie wykonał St. James Infirmary Blues na płycie zanurzonej w Nowoerleańskim Bluesie „Let Them Talk” .

Pierwszy St. James Infirmary Blues na płytę nagrał w 1928 roku nie kto inny jak sam Satchmo. Wielu do dziś uważa że to najpiękniejsza wersja tej piosenki. Coś w tym jest. Po niej możemy spokojnie wrócić przez Atlantyk do Europy, do samego Świnoujścia. A ze Świnoujściem przez większą część życia związany był największy bard naszej sceny żeglarskiej – marynarz, rybak, żeglarz, naukowiec i oceanograf, trębacz jazzowy, szantymen i pieśniarz Jerzy Porębski. Od sierpnia 2021 gra i śpiewa w niebieskiej tawernie, gdyby żył skończyłby w tym tygodniu 83 lata. Napisał cały wór przepięknych, przepełnionych zapachem morza piosenek. Piosenki „Poręby” jak go nazywają przyjaciele rozbrzmiewają we wszystkich tawernach, portach i na żeglarskich ogniskach w Polsce. Jedną z chętniej śpiewanych jest „Stary Dziadek”. No wystarczy posłuchać, Stary Dziadek, to porębowa wersja St James Infirmary Blues. Jerzy Porębski zabrał starą folkową pieśń w kolejna podróż, jakże udaną.

Audycja zawiera utwory:

"St. James Infirmary Blues" (w tle), w wykonaniu Dana Hollowaya,  muzyka: tradycyjna;

"The Unfortunate Lad", w wykonaniu Brendana Gleesona, słowa i muzyka: tradycyjne;

"St. James Infirmary Blues", w wykonaniu Hugh Laurie’go, słowa i muzyka: tradycyjne*;

"St. James Infirmary Blues", w wykonaniu Louisa Armstronga, słowa i muzyka: tradycyjne*;

"Stary Dziadek", w wykonaniu Jerzego Porębskiego, słowa: Jerzy Porębski, muzyka: tradycyjne.

@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku, YouTube i Apple Podcast

Press-Gang
2022-03-30 16:47:01

Dziś parę słów o przymusowym zaciągu do marynarki. Taki proceder znamy z historii, kwitł w na terenach wielkich imperiów. U nas, w zaborze rosyjskim był nazywany branką, w imperium brytyjskim dotyczył przede wszystkim przymusowego werbunku do marynarki. Tam werbunek na okręty marynarki wojennej – do Royal Navy nosił nazwę „the press-gang” lub krócej „the press”, zaś zaciąg na jednostki niemilitarne nosił nazwę „crimping”, „shanghaiing” albo po prostu szanghajska gra. Ale o tym poopowiadam za parę tygodni. Dziś o press-gangu. Brytyjska potęga kolonialna marynarką stała, to wszyscy wiemy, zarówno wojenną jak i handlową. I o ile w latach pokoju zaciąg do floty handlowej był większy niż do wojennej, to w okresie prowadzenia wojen proporcje te się odwracały. W XVIII wieku w latach wojen Royal Navy była zmuszona do rekrutowania średnio ponad 60 tysięcy marynarzy rocznie. Tylu chętnych na wyspach nie było. Trzeba było korzystać z narzędzi przymusu. A w takowe Brytyjski parlament wyposażył armię już w drugiej połowie XVI wieku. Pierwsza ustawa legalizująca impressment została uchwalona w 1563 roku. Prawo to było poprawiane i modyfikowane wiele razy. Wprowadzano liczne ograniczenia, a także system zachęt pozwalających zminimalizować potrzebę werbunku przymusowego. I tak w okresie gdy press-gang był najpowszechniej stosowany możliwość przymusowego werbunku była ograniczona do mężczyzn dorosłych w wieku 18-47 lub 15-55 lat w (to różnie w różnych latach), oficjalnie zakazany był impressment w odniesieniu do mężczyzn nie mających żadnej morskiej praktyki. To oficjalnie, bo kiedy oddziały press gangu miały płacone za głowę (czy raczej ręce) rekruta tzw. bloody money, no to sami wiecie jak takie prawo było przestrzegane. No i jak nie można było wcielić do marynarki siłą, to używano często podstępu. Dziś ocenia się, że w latach konfliktów zbrojnych mniej więcej 25% załóg okrętów brytyjskich okrętów wojennych było rekrutowanych pod przymusem. Co zatem pozostałych ciągnęło do Royal Navy? Ano jak już ktoś miał doświadczenie morskie, to wiedział, że praca na okręcie wojennym była jednak lżejsza od harówy na jednostkach handlowych. Tak tak, załogi handlowe były z dekady na dekadę zmniejszane w celu ograniczenia kosztów, liczebność załóg okrętów wojennych determinowały potrzeby obsługi choćby dział. Załogi okrętów Royal Navy były więc kilkukrotnie większe, tę samą pracę wykonywało więc więcej marynarzy. I karmieni tez byli lepiej. O procederze press gangu opowiada wiele piosenek z e świata folku morskiego. U nas najbardziej znana z nich nosi tytuł Press-Gang właśnie lub branka. Na wyspach brytyjskich piosenka ta nosi jeszcze inne tytuły: The Man-o'-War / On Board a Man-of-War. Piosenka pochodzi prawdopodobnie z XIX wieku, pierwsze jej zapiski pochodzą z początków wieku XX. Ernest John Moeran, angielski kompozytor i zbieracz folkowych piosenek spisał ją od śpiewaka Jamesa Suttona w Winterton w hrabstwie Norfolk. Wczesne je wykonania zupełnie nie przypominają piosenki jaką śpiewa się u nas. Choćby wersja Ewana MacColla. Ciekawą interpretację zaproponowali na płycie z 2005 roku wikingowie z mojego ulubionego zespołu Storm Weather Shanty Choir. A dla nas tekst piosenki na polski przełożył kapitan Andrzej Mendygrał. A jako pierwszy chyba wykonał ją zespół Cztery Refy. Melodia została zaczerpnięta z interpretacji grupy „Hart Backbord” z początku lat osiemdziesiątych. Audycja zawiera utwory: " Press Gang ", w wykonaniu Ewana MacColla, słowa i muzyka: tradycyjne; " Press Gang ", w wykonaniu Storm Weather Shanty Choir, słowa i muzyka: tradycyjne; " Press Gang ", w wykonaniu zespołu Cztery Refy, słowa: Andrzej Mendygrał, muzyka: tradycyjne; @jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube

Dziś parę słów o przymusowym zaciągu do marynarki. Taki proceder znamy z historii, kwitł w na terenach wielkich imperiów. U nas, w zaborze rosyjskim był nazywany branką, w imperium brytyjskim dotyczył przede wszystkim przymusowego werbunku do marynarki. Tam werbunek na okręty marynarki wojennej – do Royal Navy nosił nazwę „the press-gang” lub krócej „the press”, zaś zaciąg na jednostki niemilitarne nosił nazwę „crimping”, „shanghaiing” albo po prostu szanghajska gra. Ale o tym poopowiadam za parę tygodni. Dziś o press-gangu.

Brytyjska potęga kolonialna marynarką stała, to wszyscy wiemy, zarówno wojenną jak i handlową. I o ile w latach pokoju zaciąg do floty handlowej był większy niż do wojennej, to w okresie prowadzenia wojen proporcje te się odwracały. W XVIII wieku w latach wojen Royal Navy była zmuszona do rekrutowania średnio ponad 60 tysięcy marynarzy rocznie. Tylu chętnych na wyspach nie było. Trzeba było korzystać z narzędzi przymusu. A w takowe Brytyjski parlament wyposażył armię już w drugiej połowie XVI wieku. Pierwsza ustawa legalizująca impressment została uchwalona w 1563 roku. Prawo to było poprawiane i modyfikowane wiele razy. Wprowadzano liczne ograniczenia, a także system zachęt pozwalających zminimalizować potrzebę werbunku przymusowego.

I tak w okresie gdy press-gang był najpowszechniej stosowany możliwość przymusowego werbunku była ograniczona do mężczyzn dorosłych w wieku 18-47 lub 15-55 lat w (to różnie w różnych latach), oficjalnie zakazany był impressment w odniesieniu do mężczyzn nie mających żadnej morskiej praktyki. To oficjalnie, bo kiedy oddziały press gangu miały płacone za głowę (czy raczej ręce) rekruta tzw. bloody money, no to sami wiecie jak takie prawo było przestrzegane. No i jak nie można było wcielić do marynarki siłą, to używano często podstępu.

Dziś ocenia się, że w latach konfliktów zbrojnych mniej więcej 25% załóg okrętów brytyjskich okrętów wojennych było rekrutowanych pod przymusem. Co zatem pozostałych ciągnęło do Royal Navy? Ano jak już ktoś miał doświadczenie morskie, to wiedział, że praca na okręcie wojennym była jednak lżejsza od harówy na jednostkach handlowych. Tak tak, załogi handlowe były z dekady na dekadę zmniejszane w celu ograniczenia kosztów, liczebność załóg okrętów wojennych determinowały potrzeby obsługi choćby dział. Załogi okrętów Royal Navy były więc kilkukrotnie większe, tę samą pracę wykonywało więc więcej marynarzy. I karmieni tez byli lepiej.

O procederze press gangu opowiada wiele piosenek z e świata folku morskiego. U nas najbardziej znana z nich nosi tytuł Press-Gang właśnie lub branka. Na wyspach brytyjskich piosenka ta nosi jeszcze inne tytuły: The Man-o'-War / On Board a Man-of-War. Piosenka pochodzi prawdopodobnie z XIX wieku, pierwsze jej zapiski pochodzą z początków wieku XX. Ernest John Moeran, angielski kompozytor i zbieracz folkowych piosenek spisał ją od śpiewaka Jamesa Suttona w Winterton w hrabstwie Norfolk. Wczesne je wykonania zupełnie nie przypominają piosenki jaką śpiewa się u nas. Choćby wersja Ewana MacColla.

Ciekawą interpretację zaproponowali na płycie z 2005 roku wikingowie z mojego ulubionego zespołu Storm Weather Shanty Choir.

A dla nas tekst piosenki na polski przełożył kapitan Andrzej Mendygrał. A jako pierwszy chyba wykonał ją zespół Cztery Refy. Melodia została zaczerpnięta z interpretacji grupy „Hart Backbord” z początku lat osiemdziesiątych.

Audycja zawiera utwory:

"Press Gang", w wykonaniu Ewana MacColla, słowa i muzyka: tradycyjne;

"Press Gang", w wykonaniu Storm Weather Shanty Choir, słowa i muzyka: tradycyjne;

"Press Gang", w wykonaniu zespołu Cztery Refy, słowa: Andrzej Mendygrał, muzyka: tradycyjne;

@jarasaseasongi znajdziesz na Facebooku i YouTube

The Girls of Dublin Town
2022-03-17 01:48:54

W wigilię świętego Patryka parę słów o symbolach narodowych niepodległej Irlandii. Historia trójkolorowej flagi jest całkiem niedługa ale jakże ciekawa. W pierwszej połowie XIX wieku na wyspie narodził się ruch Młoda Irlandia (irl. Éire Óg), stanowiący odłam podziemnego niepodległościowego ruchu irlandzkiego. Éire Óg hołdowała hasłom radykalnym i rewolucyjnym, zapowiadała walkę o niepodległość, w 1848 z jej inicjatywy rozpoczęło się nieudane i szybko stłumione powstanie. Dziś przez złośliwców nazywane bywa sarkastycznie bitwą na grządce kapusty w ogrodzie wdowy McCormack. Wśród liderów organizacji był Thomas Francis Meagher. Thomas zanim wzniecił powstanie, odwiedził ze współpracownikami Francję aby pogratulować francuskim rewolucjonistom sukcesu w obaleniu Ludwika Filipa. Podczas tego pobytu francuskie rewolucjonistki, przyjaźnie nastawione do „irlandzkiej sprawy”, podarowały Meagherowi jedwabną, trzykolorowa flagę. Trzy pionowe pasy: zielony, biały i pomarańczowy. Zielony symbolizuje irlandzkich katolików, pomarańczowy protestantów, a biały pojednanie między nimi. Piękna idea. Meagher wrócił z flagą do Irlandii i zaproponował ją jako symbol niepodległości. I to się przyjęło ale po latach. Trójkolorowa narodowa flaga Irlandii była wykorzystana podczas powstania wielkanocnego w 1916 roku. Później została przyjęta przez Republikę Irlandzką podczas irlandzkiej wojny o niepodległość (1919-1921), a po podpisaniu w 1922 traktatu angielsko-irlandzkiego a trójkolorowa flaga została oficjalnie flagą narodową. Tymczasem przed flagą trójkolorową symbolem niepodległościowym Irlandii była złota harfa na zielonym tle. Do osiemnastego wieku tłem dla harfy był kolor lazurowy, a Anglicy na znak panowania nad Irlandią dodawali nad harfą koronę. Chcąc zaakcentować dążenia niepodległościowe Irlandczycy wykorzystując swój symbol pozbyli się korony nad harfą a w tle dali kolor zielony symbolizujący katolików, to wśród katolików przeważały postawy narodowe. Wywieszanie „harp without the crown”, rozpoczęło się na morzu, pierwszy zieloną flagę wywiesił prawdopodobnie Eoghanowi Ruadh Ó Néillowi XVII-wieczny wygnaniec i żołnierz irlandzkiej brygady armii hiszpańskiej. Jego okręt, św. Franciszek, w 1642 r. stojąc na kotwicy w Dunkierce w drodze do Irlandii, miał podniesioną na topie masztu "irlandzką harfę na zielonym polu". Ó Néill wracał do Irlandii, aby wziąć udział w wojnie konfederackiej. Póżniej warianty zielonej flagi z harfą były używane podczas powstania w 1798 i przez irlandzkich emigrantów służących w obcych armiach. A dziś złota harfa bez korony na zielonym tle jest banderą irlandzkiej marynarki wojennej. O złotej harfie, bez korony, na zielonym tle opowiada dzisiejsza piosenka. Powstała jako szanta kabestanowa, dziś często śpiewana również jako forebitter. Pochodzi prawdopodobnie z XIX wieku. Najwcześniejsza wzmianka o niej pochodzi z książki „Round the Horn Before the Mast” Basila Lubbocka z 1902 roku. Lubbock opowiada w książce o rejsie czteromasztową barką Royalshire z Frisco do Glasgow wokół Przylądka Horn. Wspomina w niej, wśród wielu innych pieśni, o „The Gals of Dublin Town” jako o bardzo popularnej szancie. Istnieją dwie wersje tekstu, jedna dotyczy ogólnych tematów żeglarskich: pogody, skarg załogi, kierunków żeglugi. Druga opisuje statek, bandery, przygody załogi i kapitana. I takiej wersji posłuchamy. Opowiada ona o „Shenandoah”, amerykańskim kliprze, który wypływał z Nowego Jorku pod dowództwem kapitana Jima „Shotguna” Murphy'ego. Refren piosenki traktuje o pięknych dziewczynach z Dublin Town ale też sławi „harfę bez korony”, nawiązując tym samym do zwyczaju Murphy'ego, który wieszał właśnie taką banderę pod banderą amerykańską. Tak czyniło podobno wielu irlandzkich kapitanów u obcych armatorów. Audycja zawiera utwór: "The Girls of Dublin Town” w wykonaniu Gaelic Storm, słowa i muzyka: tradycyjne @jarasaseasongi znajdziesz na facebooku i YouTube :-)

W wigilię świętego Patryka parę słów o symbolach narodowych niepodległej Irlandii.

Historia trójkolorowej flagi jest całkiem niedługa ale jakże ciekawa. W pierwszej połowie XIX wieku na wyspie narodził się ruch Młoda Irlandia (irl. Éire Óg), stanowiący odłam podziemnego niepodległościowego ruchu irlandzkiego. Éire Óg hołdowała hasłom radykalnym i rewolucyjnym, zapowiadała walkę o niepodległość, w 1848 z jej inicjatywy rozpoczęło się nieudane i szybko stłumione powstanie. Dziś przez złośliwców nazywane bywa sarkastycznie bitwą na grządce kapusty w ogrodzie wdowy McCormack.

Wśród liderów organizacji był Thomas Francis Meagher. Thomas zanim wzniecił powstanie, odwiedził ze współpracownikami Francję aby pogratulować francuskim rewolucjonistom sukcesu w obaleniu Ludwika Filipa. Podczas tego pobytu francuskie rewolucjonistki, przyjaźnie nastawione do „irlandzkiej sprawy”, podarowały Meagherowi jedwabną, trzykolorowa flagę. Trzy pionowe pasy: zielony, biały i pomarańczowy. Zielony symbolizuje irlandzkich katolików, pomarańczowy protestantów, a biały pojednanie między nimi. Piękna idea. Meagher wrócił z flagą do Irlandii i zaproponował ją jako symbol niepodległości. I to się przyjęło ale po latach. Trójkolorowa narodowa flaga Irlandii była wykorzystana podczas powstania wielkanocnego w 1916 roku. Później została przyjęta przez Republikę Irlandzką podczas irlandzkiej wojny o niepodległość (1919-1921), a po podpisaniu w 1922 traktatu angielsko-irlandzkiego a trójkolorowa flaga została oficjalnie flagą narodową.

Tymczasem przed flagą trójkolorową symbolem niepodległościowym Irlandii była złota harfa na zielonym tle. Do osiemnastego wieku tłem dla harfy był kolor lazurowy, a Anglicy na znak panowania nad Irlandią dodawali nad harfą koronę. Chcąc zaakcentować dążenia niepodległościowe Irlandczycy wykorzystując swój symbol pozbyli się korony nad harfą a w tle dali kolor zielony symbolizujący katolików, to wśród katolików przeważały postawy narodowe.

Wywieszanie „harp without the crown”, rozpoczęło się na morzu, pierwszy zieloną flagę wywiesił prawdopodobnie Eoghanowi Ruadh Ó Néillowi XVII-wieczny wygnaniec i żołnierz irlandzkiej brygady armii hiszpańskiej. Jego okręt, św. Franciszek, w 1642 r. stojąc na kotwicy w Dunkierce w drodze do Irlandii, miał podniesioną na topie masztu "irlandzką harfę na zielonym polu". Ó Néill wracał do Irlandii, aby wziąć udział w wojnie konfederackiej. Póżniej warianty zielonej flagi z harfą były używane podczas powstania w 1798 i przez irlandzkich emigrantów służących w obcych armiach. A dziś złota harfa bez korony na zielonym tle jest banderą irlandzkiej marynarki wojennej.

O złotej harfie, bez korony, na zielonym tle opowiada dzisiejsza piosenka. Powstała jako szanta kabestanowa, dziś często śpiewana również jako forebitter. Pochodzi prawdopodobnie z XIX wieku. Najwcześniejsza wzmianka o niej pochodzi z książki „Round the Horn Before the Mast” Basila Lubbocka z 1902 roku. Lubbock opowiada w książce o rejsie czteromasztową barką Royalshire z Frisco do Glasgow wokół Przylądka Horn. Wspomina w niej, wśród wielu innych pieśni, o „The Gals of Dublin Town” jako o bardzo popularnej szancie.

Istnieją dwie wersje tekstu, jedna dotyczy ogólnych tematów żeglarskich: pogody, skarg załogi, kierunków żeglugi. Druga opisuje statek, bandery, przygody załogi i kapitana. I takiej wersji posłuchamy. Opowiada ona o „Shenandoah”, amerykańskim kliprze, który wypływał z Nowego Jorku pod dowództwem kapitana Jima „Shotguna” Murphy'ego. Refren piosenki traktuje o pięknych dziewczynach z Dublin Town ale też sławi „harfę bez korony”, nawiązując tym samym do zwyczaju Murphy'ego, który wieszał właśnie taką banderę pod banderą amerykańską. Tak czyniło podobno wielu irlandzkich kapitanów u obcych armatorów.

Audycja zawiera utwór: "The Girls of Dublin Town” w wykonaniu Gaelic Storm, słowa i muzyka: tradycyjne

@jarasaseasongi znajdziesz na facebooku i YouTube :-)

Two Journeys
2022-03-17 01:45:54

W jarasaseasongach było już o emigracji norweskiej, irlandzkiej, kolonialnych zdobyczach Brytyjczyków. Czas na Francuzów i ich zamorskie przygody. Pierwszym przyczółkiem francuskiego imperium kolonialnego były tereny leżące na wschodzie dzisiejszej Kanady. Tam w 1604 roku dotarł z grupą 79 osadników Pierre Du Gua de Mons. Po roku przygód założył z towarzyszami miasto Port Royal, które przez wiele lat było stolicą późniejszej kolonii o wdzięcznej nazwie Akadia. Nazwa nawiązywała do Greckiej Arkadii i była wymyślona 80 lat wcześniej przez Giovanniego de Verrazzano, włoskiego odkrywcę służącego królowi Francji. W Akadii od samego początku działo się. Du Gua po zakwestionowaniu przez francuskich kupców jego monopolu na handel zabrał swoich osadników z powrotem do Francji. Koloniści wrócili po trzech latach. Wkrótce większość francuskich osadników wypędził Samuel Argall, awanturnik z Wirginii. Później przybyli osadnicy szkoccy. W połowie XVII wieku Akadię podbili Anglicy i od tego czasu kolonia co kilka lat przechodziła z rąk do rąk. Wojny francusko angielskie wybuchały co jakiś czas. Ostatecznie w połowie XVIII wieku górą byli Anglicy, zmienili nazwę kolonii na Nowa Szkocja i zażądali od Akadyjczyków deklaracji lojalności. Mimo złożenia takowej przez Akadyjczyków Gubernator Charles Lawrence wydał rozkaz ich deportacji. W latach 1755 – 1762 kilka tysięcy Akadyjczyków drogą morska wysłano do kolonii angielskich leżących wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej. Duża część z nich trafiła do Luizjany i osiedliła się w delcie Mississippi, na obszarze dzisiejszej Luizjany, gdzie już w 1673 roku przybyli pierwsi francuscy osadnicy z Bretonii, Normandii i Ile-de-France. Kiedy w połowie XVIII wieku dołączyli do nich wygnańcy z Akadii, Akadianie, zaczęto tak sformowaną francusko-języczną grupę etniczną nazywać Cajun czyli Kajunowie. A w zasadzie nie całą. Mieszkańców Luizjany mieszkających w miastach, w większości nie pochodzących z Akadii nazwano Kreolami (dziś tak nazywa się również czarnoskórych mieszkańców Luizjany) Dziś Kajunowie zasiedlają głównie bagienne lasy cypryśnikowe w delcie Mississippi, zwane Bayou. Stworzyli niepowtarzalną kulturę i język będący dialektem francuskiego z domieszką hiszpańskiego i włoskiego i wymową często przypominającą angielski. Unikalna jest ich muzyka. Dominują w niej akordeon i skrzypce, w tle słychać trójkąt (sic), melodie są proste, wpadające w ucho. Wywodzi się z francuskich ballad ale dziś dominują w niej utwory taneczne, często o charakterze walca. W takim środowisku wyrastała Christine Balfa. Jej ojciec Dewey Balfa grał na skrzypcach w zespole The Balfa Brothers. Dewey zaraził córkę miłością do muzyki i tradycji. Christine jest założycielką organizacji non-profit Louisiana Folk Roots, której misją jest zachowanie i promowanie kultury kajuńskiej i kreolskiej. No i przede wszystkim Christina stworzyła zespół Balfa Toujours. Z mężem, Dirkiem Powellem, napisała zaś przepiękną pieśń - Deux Voyages, którą oddali hołd ojcu Christiny i jego przodkom. Rodzina Christiny przywędrowała w XIX wieku nad Mississippi ze Szkocji przez Karolinę Północną i jak wiele innych zasymilowała się z Kajunami. Piosenka opowiada o podróży przodków Christiny do Ameryki oraz o podróży Christiny do kraju ojców (nie wiem czy podroż tę odbyła w rzeczywistości czy tylko literacko ale odbyła). A dzieła Christiny posłuchamy w wykonaniu pieśniarza folkowego, Tima O’Briana. Tim nagrał w 2001 roku płytę, na której umieścił utwór Two Journeys i taki tytuł nadał całej płycie. Płyta opowiada o emigracji, mieszaniu kultur, pokazuje wpływ muzyki celtyckiej na muzykę amerykańską. A „Dwie podróże”, w dwóch językach francuskim i angielskim śpiewa ze stryjeczną wnuczką Deweya Balfy - Courtney Granger. Audycja zawiera utwory: “Lacassine Special” (w tle), wyk. Sammy Naquin, muzyka: trad.  "Two Journeys" ,wyk. Tim O’Brian z zespołem, słowa i muzyka: Christine Balfa i Dirk Powell. @jarasaseasongi znajdziesz na facebooku i YouTube :-)

W jarasaseasongach było już o emigracji norweskiej, irlandzkiej, kolonialnych zdobyczach Brytyjczyków. Czas na Francuzów i ich zamorskie przygody.

Pierwszym przyczółkiem francuskiego imperium kolonialnego były tereny leżące na wschodzie dzisiejszej Kanady. Tam w 1604 roku dotarł z grupą 79 osadników Pierre Du Gua de Mons. Po roku przygód założył z towarzyszami miasto Port Royal, które przez wiele lat było stolicą późniejszej kolonii o wdzięcznej nazwie Akadia. Nazwa nawiązywała do Greckiej Arkadii i była wymyślona 80 lat wcześniej przez Giovanniego de Verrazzano, włoskiego odkrywcę służącego królowi Francji.

W Akadii od samego początku działo się. Du Gua po zakwestionowaniu przez francuskich kupców jego monopolu na handel zabrał swoich osadników z powrotem do Francji. Koloniści wrócili po trzech latach. Wkrótce większość francuskich osadników wypędził Samuel Argall, awanturnik z Wirginii. Później przybyli osadnicy szkoccy. W połowie XVII wieku Akadię podbili Anglicy i od tego czasu kolonia co kilka lat przechodziła z rąk do rąk. Wojny francusko angielskie wybuchały co jakiś czas. Ostatecznie w połowie XVIII wieku górą byli Anglicy, zmienili nazwę kolonii na Nowa Szkocja i zażądali od Akadyjczyków deklaracji lojalności. Mimo złożenia takowej przez Akadyjczyków Gubernator Charles Lawrence wydał rozkaz ich deportacji.

W latach 1755 – 1762 kilka tysięcy Akadyjczyków drogą morska wysłano do kolonii angielskich leżących wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej. Duża część z nich trafiła do Luizjany i osiedliła się w delcie Mississippi, na obszarze dzisiejszej Luizjany, gdzie już w 1673 roku przybyli pierwsi francuscy osadnicy z Bretonii, Normandii i Ile-de-France. Kiedy w połowie XVIII wieku dołączyli do nich wygnańcy z Akadii, Akadianie, zaczęto tak sformowaną francusko-języczną grupę etniczną nazywać Cajun czyli Kajunowie. A w zasadzie nie całą. Mieszkańców Luizjany mieszkających w miastach, w większości nie pochodzących z Akadii nazwano Kreolami (dziś tak nazywa się również czarnoskórych mieszkańców Luizjany)

Dziś Kajunowie zasiedlają głównie bagienne lasy cypryśnikowe w delcie Mississippi, zwane Bayou. Stworzyli niepowtarzalną kulturę i język będący dialektem francuskiego z domieszką hiszpańskiego i włoskiego i wymową często przypominającą angielski. Unikalna jest ich muzyka. Dominują w niej akordeon i skrzypce, w tle słychać trójkąt (sic), melodie są proste, wpadające w ucho. Wywodzi się z francuskich ballad ale dziś dominują w niej utwory taneczne, często o charakterze walca.

W takim środowisku wyrastała Christine Balfa. Jej ojciec Dewey Balfa grał na skrzypcach w zespole The Balfa Brothers. Dewey zaraził córkę miłością do muzyki i tradycji. Christine jest założycielką organizacji non-profit Louisiana Folk Roots, której misją jest zachowanie i promowanie kultury kajuńskiej i kreolskiej. No i przede wszystkim Christina stworzyła zespół Balfa Toujours. Z mężem, Dirkiem Powellem, napisała zaś przepiękną pieśń - Deux Voyages, którą oddali hołd ojcu Christiny i jego przodkom. Rodzina Christiny przywędrowała w XIX wieku nad Mississippi ze Szkocji przez Karolinę Północną i jak wiele innych zasymilowała się z Kajunami. Piosenka opowiada o podróży przodków Christiny do Ameryki oraz o podróży Christiny do kraju ojców (nie wiem czy podroż tę odbyła w rzeczywistości czy tylko literacko ale odbyła).

A dzieła Christiny posłuchamy w wykonaniu pieśniarza folkowego, Tima O’Briana. Tim nagrał w 2001 roku płytę, na której umieścił utwór Two Journeys i taki tytuł nadał całej płycie. Płyta opowiada o emigracji, mieszaniu kultur, pokazuje wpływ muzyki celtyckiej na muzykę amerykańską. A „Dwie podróże”, w dwóch językach francuskim i angielskim śpiewa ze stryjeczną wnuczką Deweya Balfy - Courtney Granger.

Audycja zawiera utwory:

“Lacassine Special” (w tle), wyk. Sammy Naquin, muzyka: trad.  "Two Journeys" ,wyk. Tim O’Brian z zespołem, słowa i muzyka: Christine Balfa i Dirk Powell.

@jarasaseasongi znajdziesz na facebooku i YouTube :-)

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie