Leszek Prawie.PRO

Leszek Prawie.PRO
O tym jak sport, kolarstwo, triathlon odmienił i odmienia mnie oraz moje życie. Opowiadam o zmianach fizycznych i mentalnych jakie przeszedłem i przechodzę. Każdego dnia. Chcę dzielić się swoją największą pasją i pomagać także tym, którzy są na początku swojej drogi do przemiany.

Chcesz mnie wesprzeć? Sklep Prawie.PRO: https://Prawie.PRO
Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/


Odcinki od najnowszych:

Nie trenuję, bo się źle czuję. Źle się czuję, bo nie trenuję (67)
2022-10-03 14:40:51

Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/

Aerodynamika w kolarstwie szosowym. Co ma największe znaczenie? (66)
2022-09-19 17:06:59

Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p

Kiedy wystartować w pierwszych zawodach? Niesamowite wsparcie na Silesiaman Katowice Triathlon
2022-09-01 09:20:23

Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO : https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Jeśli to wideo było dla Ciebie przydatne i chcesz wesprzeć moją działalność, to zapraszam do mojego sklepu:  https://www.prawie.pro   na mój Instagram:  https://www.instagram.com/prawie_pro/ lub Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/   a także do zakupu mojej książki: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Cześć. Tutaj Leszek. Jestem w Rytrze. Jestem w górach i to właśnie stąd, na swoim wirtualnym, przenośnym studiu montażowym, mam okazję Wam opowiedzieć najwspanialszą historię najwspanialszego startu, na którym poznałem absolutnie niesamowitych ludzi , którzy, po raz kolejny, udowadniają mi, jak i również Wam, że zawsze warto próbować . I że nie ma żadnych ograniczeń. Tak strasznie dużo osób mnie pyta, kiedy mogą wziąć udział w swoich pierwszych zawodach? A ja zawsze odpowiadam: dziś. Nie ma limitu wagi, nie ma limitu doświadczenia. Jednocześnie ta relacja, moim zdaniem jest nieco inna, z tego względu, że mam okazją Wam po raz pierwszy pokazać, dużo, dużo więcej niż normalnie; więcej kulisów z mniejszą ilością mojego komentarza, który w wielu miejscach jest absolutnie zbędny. Te emocje, które udało się uchwycić w Katowicach na triathlonie, są j

Chcesz mnie wesprzeć? 

Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p

Jeśli to wideo było dla Ciebie przydatne i chcesz wesprzeć moją działalność, to zapraszam do mojego sklepu:  https://www.prawie.pro  na mój Instagram:  https://www.instagram.com/prawie_pro/ lub Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/  a także do zakupu mojej książki: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p

Cześć.

Tutaj Leszek.

Jestem w Rytrze. Jestem w górach i to właśnie stąd, na swoim wirtualnym, przenośnym studiu montażowym, mam okazję Wam opowiedzieć najwspanialszą historię najwspanialszego startu, na którym poznałem absolutnie niesamowitych ludzi, którzy, po raz kolejny, udowadniają mi, jak i również Wam, że zawsze warto próbować. I że nie ma żadnych ograniczeń.

Tak strasznie dużo osób mnie pyta, kiedy mogą wziąć udział w swoich pierwszych zawodach? A ja zawsze odpowiadam: dziś. Nie ma limitu wagi, nie ma limitu doświadczenia.

Jednocześnie ta relacja, moim zdaniem jest nieco inna, z tego względu, że mam okazją Wam po raz pierwszy pokazać, dużo, dużo więcej niż normalnie; więcej kulisów z mniejszą ilością mojego komentarza, który w wielu miejscach jest absolutnie zbędny. Te emocje, które udało się uchwycić w Katowicach na triathlonie, są j

5 błędów popełnianych przez początkujących kolarzy w górach (64)
2022-08-16 11:53:55

Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO : https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Cześć. Tutaj Leszek. Swoją przygodę z kolarstwem dzielę na dwa etapy; do i od momentu, kiedy pierwszy raz pojechałem na górski obóz szosowy. Jak dziś pamiętam swoje pierwsze zderzenie z 10% podjazdu, który to ciągnął się przez niekończące się kilometry… 2 km. Nigdy nie przypuszczałem, że na 2 tysiącach metrów można tak bardzo zmienić swoje pojmowanie jazdy na rowerze. Nie rozumiałem tak naprawdę, czym jest jazda górska; że tutaj nie liczy się dystans a liczą się, tak naprawdę, metry, które mamy do pokonania w pionie, i że to jest zupełnie inne dyscyplina sportu, w porównaniu, chociażby, ze zwiedzaniem Mazowsza albo Wielkopolski, co daje niesamowicie dużo satysfakcji. I to jest taki koncentrat kolarstwa szosowego. Wiecie, co jest najważniejsze podczas debiutu w górach? Kilka lat zajęło mi dojście do tego wniosku – LUDZIE; to, kto jest obok nas. Czy będzie nas wspierać? Najgorsze jest wywieranie presji, którą próbuje się nam, między wierszami, sprzedać wytykając, na przykład, brak doświadczenia albo za dużo masy, albo za słaby sprzęt. Słowa, gesty, są w stanie podciąć skrzydła nawet najbardziej zmotywowanemu zawodnikowi, tak samo, jak jednym zdaniem można sprawić, że studziesięciokilogramowy kolarz da radę podjechać podjazd pod Wielki Lipnik, pomimo totalnego zwątpienia na 8% gdzieś w połowie. Aż nie chce się dowierzać, że kilka słów może sprawić, że ktoś, kto zszedł już z roweru, ponownie na niego wsiądzie i wie, że da radę – głowa to jest 80% sukcesu. Pozostałe 20% to strategia, mądre jedzenie,

Chcesz mnie wesprzeć? 

Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p

Cześć.

Tutaj Leszek.

Swoją przygodę z kolarstwem dzielę na dwa etapy; do i od momentu, kiedy pierwszy raz pojechałem na górski obóz szosowy. Jak dziś pamiętam swoje pierwsze zderzenie z 10% podjazdu, który to ciągnął się przez niekończące się kilometry… 2 km. Nigdy nie przypuszczałem, że na 2 tysiącach metrów można tak bardzo zmienić swoje pojmowanie jazdy na rowerze. Nie rozumiałem tak naprawdę, czym jest jazda górska; że tutaj nie liczy się dystans a liczą się, tak naprawdę, metry, które mamy do pokonania w pionie, i że to jest zupełnie inne dyscyplina sportu, w porównaniu, chociażby, ze zwiedzaniem Mazowsza albo Wielkopolski, co daje niesamowicie dużo satysfakcji. I to jest taki koncentrat kolarstwa szosowego.

Wiecie, co jest najważniejsze podczas debiutu w górach? Kilka lat zajęło mi dojście do tego wniosku – LUDZIE; to, kto jest obok nas. Czy będzie nas wspierać? Najgorsze jest wywieranie presji, którą próbuje się nam, między wierszami, sprzedać wytykając, na przykład, brak doświadczenia albo za dużo masy, albo za słaby sprzęt. Słowa, gesty, są w stanie podciąć skrzydła nawet najbardziej zmotywowanemu zawodnikowi, tak samo, jak jednym zdaniem można sprawić, że studziesięciokilogramowy kolarz da radę podjechać podjazd pod Wielki Lipnik, pomimo totalnego zwątpienia na 8% gdzieś w połowie. Aż nie chce się dowierzać, że kilka słów może sprawić, że ktoś, kto zszedł już z roweru, ponownie na niego wsiądzie i wie, że da radę – głowa to jest 80% sukcesu.

Pozostałe 20% to strategia, mądre jedzenie,

Zaskakujący, lecz prawdziwy, ukryty sens kolarstwa, sportu (63)
2022-08-09 14:51:39

Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Preorder „książki”: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć. Tutaj Leszek. Wędkarze w okolicy. Jestem w Rybniku nad Jeziorem Rybnickim – doskonałym miejscem do trenowania open water. Jest to również fajne miejsce do trenowania na TT. To są trzecie moje wakacje w życiu, ale w wakacje nie porzucam robienia wideo – jest ono zawsze troszeczkę inne, ale tylko i wyłącznie ze względów technicznych. To też nie znaczy, że się wyłączam z pracy, bo moja praca nie jest moją pracą tylko pasją i życzę każdemu, żeby znaleźć coś takiego w życiu. To, że mogę jeździć na wakacje, i że mogę, na przykład, tydzień spędzić na Śląsku, to jest zasługa wyjątkowego człowieka, który pakuje paczki z ciuchami za mnie i robi to tak, że mało kto się nawet orientuje, że to nie ja. Mówiąc o tym, że dużo się dzieje w tym czasie, miałem na myśli zbliżającą się premierę mojej książki, o czym, tak na dobrą sprawę sam nie wiedziałem, bo wydawnictwo, które ją wydaje, działa szybciej ode mnie. Mówię Wam serio. Jestem niesamowicie zaskoczony, że ja dałem tylko tekst i trochę zdjęć, a oni ogarniają wszystko na pstryknięcie palca; dostaję przykładowo w piątek link, że ruszył preorder w Empiku. Myślę sobie: „jak? to już?”. Zdziwiłem się, bo ja to naprawdę trzymałem w tajemnicy, i o tym, że piszę książkę, wiedziała tylko garstka osób. Inni być może się domyślali, że ten opublikowany półtoragodzinny film jest jakimś wstępem do książki. Tak. To był wstęp – niestety – tego jest dużo więcej; sam się zdziwiłem, że wyszło tego 300 stron. A o czym? Między innymi o tym, o czym chciałem Wam dzisiaj powiedzieć. Kolarstwo czy też bieganie albo pływanie nie ma kompletnie żadnego znaczenia i większość z nas robi to zupełnie dla czegoś innego, niż te wszystkie cyfry, jak by się mogło wydawać na samym początku. Ja chyba, na swoich początkowych etapach, na wszystko patrzyłem tak niesamowicie płasko, bez oglądania się na to drugie dno; facet, dziewczyna na rowerze albo w butach biegowych – to jest wierzchołek góry lodowej, i za większością sportowców – amatorów stoją niesamowite i fantastyczne historie. W tej książce właśnie, trochę też opisywałem historie różnych ludzi, którzy mi niesamowicie imponowali, albo takich, którzy byli skłonni doprowadzić mnie do łez podczas trzyminutowej rozmowy. Właśnie każda taka historia w zupełności zmienia sposób patrzenia na życie i na sport oraz zmienia motywację i determinację do jego uprawiania. Tutaj wcale nie chodzi o to, żeby udowodnić coś tylko sobie albo żeby rywalizować z innymi. Ja na początku myślałem, że właśnie o to chodzi; rywalizacja też jest, oczywiście, potrzebna, ale dużo ważniejsze rzeczy dzieją się gdzieś pod taflą wody, i że najważniejsze jest to, czego kompletnie nie widać. Przez to miałem okazję zrozumieć, co zajęło mi kilka lat, że tak naprawdę, gdzieś najgłębiej w sercu, robimy to wszystko w celu poszukiwania i znalezienia akceptacji – najpierw akceptując samego siebie a następnie, gdzieś podświadomie, walcząc o to, żeby inni, w jakiś sposób, nas podziwiali. To słowo strasznie słabo brzmi, ale ten podziw równa się akceptacja; przynależność do jakiejś grupy, imponowanie albo wzbudzanie podziwu wśród rodziców; chcielibyśmy, żeby byli z nas dumni. Tak samo dziewczyna, żona, dzieci. To właśnie najbardziej widać na zawodach. Wszelkie zawody triathlonowe albo jakieś wyścigi kolarskie to często jest taka „rewia” emo

Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO

Preorder „książki”: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p

Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

Cześć.

Tutaj Leszek.

Wędkarze w okolicy. Jestem w Rybniku nad Jeziorem Rybnickim – doskonałym miejscem do trenowania open water. Jest to również fajne miejsce do trenowania na TT. To są trzecie moje wakacje w życiu, ale w wakacje nie porzucam robienia wideo – jest ono zawsze troszeczkę inne, ale tylko i wyłącznie ze względów technicznych. To też nie znaczy, że się wyłączam z pracy, bo moja praca nie jest moją pracą tylko pasją i życzę każdemu, żeby znaleźć coś takiego w życiu. To, że mogę jeździć na wakacje, i że mogę, na przykład, tydzień spędzić na Śląsku, to jest zasługa wyjątkowego człowieka, który pakuje paczki z ciuchami za mnie i robi to tak, że mało kto się nawet orientuje, że to nie ja.

Mówiąc o tym, że dużo się dzieje w tym czasie, miałem na myśli zbliżającą się premierę mojej książki, o czym, tak na dobrą sprawę sam nie wiedziałem, bo wydawnictwo, które ją wydaje, działa szybciej ode mnie. Mówię Wam serio. Jestem niesamowicie zaskoczony, że ja dałem tylko tekst i trochę zdjęć, a oni ogarniają wszystko na pstryknięcie palca; dostaję przykładowo w piątek link, że ruszył preorder w Empiku. Myślę sobie: „jak? to już?”. Zdziwiłem się, bo ja to naprawdę trzymałem w tajemnicy, i o tym, że piszę książkę, wiedziała tylko garstka osób. Inni być może się domyślali, że ten opublikowany półtoragodzinny film jest jakimś wstępem do książki. Tak. To był wstęp – niestety – tego jest dużo więcej; sam się zdziwiłem, że wyszło tego 300 stron. A o czym? Między innymi o tym, o czym chciałem Wam dzisiaj powiedzieć.

Kolarstwo czy też bieganie albo pływanie nie ma kompletnie żadnego znaczenia i większość z nas robi to zupełnie dla czegoś innego, niż te wszystkie cyfry, jak by się mogło wydawać na samym początku. Ja chyba, na swoich początkowych etapach, na wszystko patrzyłem tak niesamowicie płasko, bez oglądania się na to drugie dno; facet, dziewczyna na rowerze albo w butach biegowych – to jest wierzchołek góry lodowej, i za większością sportowców – amatorów stoją niesamowite i fantastyczne historie. W tej książce właśnie, trochę też opisywałem historie różnych ludzi, którzy mi niesamowicie imponowali, albo takich, którzy byli skłonni doprowadzić mnie do łez podczas trzyminutowej rozmowy. Właśnie każda taka historia w zupełności zmienia sposób patrzenia na życie i na sport oraz zmienia motywację i determinację do jego uprawiania. Tutaj wcale nie chodzi o to, żeby udowodnić coś tylko sobie albo żeby rywalizować z innymi. Ja na początku myślałem, że właśnie o to chodzi; rywalizacja też jest, oczywiście, potrzebna, ale dużo ważniejsze rzeczy dzieją się gdzieś pod taflą wody, i że najważniejsze jest to, czego kompletnie nie widać. Przez to miałem okazję zrozumieć, co zajęło mi kilka lat, że tak naprawdę, gdzieś najgłębiej w sercu, robimy to wszystko w celu poszukiwania i znalezienia akceptacji – najpierw akceptując samego siebie a następnie, gdzieś podświadomie, walcząc o to, żeby inni, w jakiś sposób, nas podziwiali. To słowo strasznie słabo brzmi, ale ten podziw równa się akceptacja; przynależność do jakiejś grupy, imponowanie albo wzbudzanie podziwu wśród rodziców; chcielibyśmy, żeby byli z nas dumni. Tak samo dziewczyna, żona, dzieci. To właśnie najbardziej widać na zawodach. Wszelkie zawody triathlonowe albo jakieś wyścigi kolarskie to często jest taka „rewia” emo

Podcast, na którego tytuł nie mam pomysłu. (62)
2022-07-12 14:01:25

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jak to nagrywam jest wtorek, 12 lipca. Byłem na drugim w swoim życiu, można powiedzieć, urlopie – takim prawdziwym – i chyba, wydaje mi się, że dokładnie rok temu nagrywałem identyczny podcast. Być może będę się powtarzać co do joty, w kwestii swoich wrażeń po spotkaniach z Wami, w ramach PrawiePro Touru, bez względu na to, czy jest to ten górski, czy są to takie jednodniowe spotkania, jakie mają miejsce w Gliwicach, w Bydgoszczy, w Warszawie, czy w Trójmieście. Przez cały czas, po prostu, nie mogę wyjść z podziwu, dokąd kolarstwo jest w stanie zaprowadzić ludzi i do jakich wniosków można dojść, po poznaniu naprawdę fantastycznych osobistości, które bardzo często, osoby niewtajemniczone, postrzegają przez pryzmat tego, że po prostu jeżdżą na rowerze i się uśmiechają. Teoretycznie w tym nie ma żadnego sensu; po co jeździć donikąd? Po co startować w zawodach, w których do wygrania nie jest właściwie nic, oprócz izotoniku, który na trasie można pomylić z wodą ,wylewając go na twarz podczas biegania, oraz medalu. A żeby odkryć sens tego wszystkiego, musiało minąć naprawdę dużo czasu, i w życiu wielu z nas musiało się wydarzyć wiele przykrych rzeczy, żeby zacząć doceniać właśnie to, że mamy ten sport, i że jest to pasja, która pozwala nam właśnie funkcjonować, na co dzień katalizując złe emocje. Jednocześnie jest to bandaż – nie każdą ranę da się zaszyć, nie zawsze każda rana przestaje od razu krwawić i niekiedy lepszy jest bandaż prowizoryczny niż wszystkie te leki, które dają, tylko i wyłącznie, pozorną ulgę. Pasja jest też fantastyczna z tego względu, że właśnie mamy tę możliwość, aby wyjść poza własne ogrodzenie samotności i poznać ludzi, którzy są, bardzo często, podobni do nas; mają podobną genezę, podobne doświadczenia i znalazły identyczny sposób jak ten nasz na to, żeby po prostu odnaleźć sens w swoim życiu, pomimo tego, co się działo, pomimo tego, co ciągniemy za sobą na tym rowerze. Ja, po tych 14 dniach, praktycznie codziennego jeżdżenia z niemal nieznajomymi mi ludźmi, miałem wrażenie, że poznałem mnóstwo osób, które znam od 15 minut, ale które są jednocześnie przyjaciółmi od jednej minuty, nadającymi na dokładnie tej samej częstotliwości, jednocześnie nie zagłuszając się w eterze. Wniosek, do którego ostatnio doszedłem, być może po raz kolejny, jest taki, że w tym wszystkim nie ma znaczenia to kolarstwo. Nawet podczas rozmowy, z nowo poznanym moim nowym guru (bohaterem) Mateuszem, powiedziałem: „wiesz, co, słuchaj, kurde, chyba to nie ma znaczenia, czy my się umówimy wszyscy w czterdzieścioro w Gliwicach z wędkami czy z rowerami, bo bawilibyśmy się dokładnie tak samo” – bo wśród nas nikt nie rozmawia, albo bardzo mało rozmawiamy, tak naprawdę, na temat kolarstwa, na temat rowerów, na temat, chociażby ciuchów, bo pojawiają się do razu zupełnie inne tematy. Dotyczą one tego, w jaki sposób odnalazł Ciebie sport, albo Ty odnalazłeś/odnalazłaś sport? Co Ciebie popchnęło do tego, co się takiego w Twoim życiu stało? Ja mam niezwykle często takie wrażenie, że 6 na 10 osób powie, że coś właśnie wydarzyło się w życiu; coś, co jest pozornie katastrofą, która jednocześnie przeistoczyła się w sposób na skatalizowanie tego, co było kiedyś. Nagle się okazuje, że to jest najlepsza droga do tego, żeby powrócić do normalności i znaleźć balans albo właśnie prowadzić, w miarę higieniczny tryb życia pod względem tym fizycznym, emocjonalnym, psychicznym. Nie wie

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć.

Tutaj Leszek.

Jak to nagrywam jest wtorek, 12 lipca.

Byłem na drugim w swoim życiu, można powiedzieć, urlopietakim prawdziwym – i chyba, wydaje mi się, że dokładnie rok temu nagrywałem identyczny podcast. Być może będę się powtarzać co do joty, w kwestii swoich wrażeń po spotkaniach z Wami, w ramach PrawiePro Touru, bez względu na to, czy jest to ten górski, czy są to takie jednodniowe spotkania, jakie mają miejsce w Gliwicach, w Bydgoszczy, w Warszawie, czy w Trójmieście.

Przez cały czas, po prostu, nie mogę wyjść z podziwu, dokąd kolarstwo jest w stanie zaprowadzić ludzi i do jakich wniosków można dojść, po poznaniu naprawdę fantastycznych osobistości, które bardzo często, osoby niewtajemniczone, postrzegają przez pryzmat tego, że po prostu jeżdżą na rowerze i się uśmiechają. Teoretycznie w tym nie ma żadnego sensu; po co jeździć donikąd? Po co startować w zawodach, w których do wygrania nie jest właściwie nic, oprócz izotoniku, który na trasie można pomylić z wodą ,wylewając go na twarz podczas biegania, oraz medalu.

A żeby odkryć sens tego wszystkiego, musiało minąć naprawdę dużo czasu, i w życiu wielu z nas musiało się wydarzyć wiele przykrych rzeczy, żeby zacząć doceniać właśnie to, że mamy ten sport, i że jest to pasja, która pozwala nam właśnie funkcjonować, na co dzień katalizując złe emocje. Jednocześnie jest to bandaż – nie każdą ranę da się zaszyć, nie zawsze każda rana przestaje od razu krwawić i niekiedy lepszy jest bandaż prowizoryczny niż wszystkie te leki, które dają, tylko i wyłącznie, pozorną ulgę. Pasja jest też fantastyczna z tego względu, że właśnie mamy tę możliwość, aby wyjść poza własne ogrodzenie samotności i poznać ludzi, którzy są, bardzo często, podobni do nas; mają podobną genezę, podobne doświadczenia i znalazły identyczny sposób jak ten nasz na to, żeby po prostu odnaleźć sens w swoim życiu, pomimo tego, co się działo, pomimo tego, co ciągniemy za sobą na tym rowerze.

Ja, po tych 14 dniach, praktycznie codziennego jeżdżenia z niemal nieznajomymi mi ludźmi, miałem wrażenie, że poznałem mnóstwo osób, które znam od 15 minut, ale które są jednocześnie przyjaciółmi od jednej minuty, nadającymi na dokładnie tej samej częstotliwości, jednocześnie nie zagłuszając się w eterze.

Wniosek, do którego ostatnio doszedłem, być może po raz kolejny, jest taki, że w tym wszystkim nie ma znaczenia to kolarstwo. Nawet podczas rozmowy, z nowo poznanym moim nowym guru (bohaterem) Mateuszem, powiedziałem: „wiesz, co, słuchaj, kurde, chyba to nie ma znaczenia, czy my się umówimy wszyscy w czterdzieścioro w Gliwicach z wędkami czy z rowerami, bo bawilibyśmy się dokładnie tak samo” – bo wśród nas nikt nie rozmawia, albo bardzo mało rozmawiamy, tak naprawdę, na temat kolarstwa, na temat rowerów, na temat, chociażby ciuchów, bo pojawiają się do razu zupełnie inne tematy. Dotyczą one tego, w jaki sposób odnalazł Ciebie sport, albo Ty odnalazłeś/odnalazłaś sport? Co Ciebie popchnęło do tego, co się takiego w Twoim życiu stało? Ja mam niezwykle często takie wrażenie, że 6 na 10 osób powie, że coś właśnie wydarzyło się w życiu; coś, co jest pozornie katastrofą, która jednocześnie przeistoczyła się w sposób na skatalizowanie tego, co było kiedyś. Nagle się okazuje, że to jest najlepsza droga do tego, żeby powrócić do normalności i znaleźć balans albo właśnie prowadzić, w miarę higieniczny tryb życia pod względem tym fizycznym, emocjonalnym, psychicznym.

Nie wie

Czy kupić sobie nowy rower? Dlaczego zgodziłem się na rozmowę w TVP2 (61)
2022-06-24 13:47:24

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Witam w 61 odcinku mojego podcastu. Ostatnio rozmawialiśmy o tym, jak przygotować się do jazdy rowerem szosowym w górach. Właśnie z takiego wyjazdu wracam w ramach „PrawiePro Tour Rytro” – to są takie czterodniowe kolarskie kolonie, które spędzamy wspólnie i tutaj poziom zaawansowania, doświadczenia, nie ma aż tak dużego znaczenia; zawsze udaje nam się znaleźć kompromisy, tak, żeby każdy był zadowolony – ja też jestem bardzo. Ten okres letni, tak jak Wam miałem okazję wspominać na You Tube, jak również na podcaście, staram się wykorzystywać do aktywnej regeneracji mojego mózgu – bardzo tego potrzebuję, więc te wszystkie wyjazdy, wszystkie spotkania w ramach pro touru; te jednodniowe i te kilkudniowe, bardzo mi pomagają. Podobnie jak i temat ostatnio przeze mnie poruszany na You Tubie, czyli wybór nowego roweru. Chyba dawno nie dostałem tak ogromnej liczby pytań dotyczących jakiegoś sprzętu, bo ani kask, ani okulary ani ciuchy nie wzbudzają tyle emocji co, na przykład, nowy rower u siebie, w swojej własnej stajni albo u kogoś. To, siłą rzeczy, rodzi pytania, co się stało z poprzednim? Z Krossem, chociażby. Czy jest to związane z tym, że byłem z niego niezadowolony albo uległ wypadkowi? Nie. Byłem zadowolony, można powiedzieć, że darzę go nadal ogromną sympatią. Przez 13 000 km absolutnie nic się nie stało i jest to rower, który bardzo fanie, bardzo mile mi służył, był niezawodny i wiele razem mieliśmy okazję przejść, ale czasami to jest tak, że przychodzi czas na zmianę, lecz nie z konieczności, tylko i wyłącznie z tego, że człowiek chce żyć. Często zakup roweru może być taką fanaberią, a zawsze, przy tej okazji, wspominam o tym, że jeżeli nas stać to nie powinniśmy sobie odmawiać absolutnie niczego , zwłaszcza w czasach dosyć sporej inflacji. Wiadomo, każdy z nas musi posiadać jakąś rezerwę finansową, ale nie warto jest odkładać i oszczędzać w nieskończoność tak, żeby umrzeć bogatym. Lepiej jest żyć dostatnio, spełniać swoje marzenia, wynagradzać siebie samego niż przez cały czas odkładać nasze plany i marzenia, na kiedy indziej. Ja lubię działać tu i teraz. Podobnie jak miałem okazję wspomnieć na filmie, wspomnę i tutaj, że po dosyć ciężkim okresie przyszedł do mnie mój przyjaciel Karol i zapytał, czy nie chciałbym mieć takiego roweru jak on, bo on jest w stanie załatwić dosyć fajny rabat. Ja się skusiłem głównie ze względu na to, że cały czas, ta technologia w kolarstwie idzie niesamowicie do przodu. Pojawiają się, na przykład, nowe grupy osprzętu, także te elektroniczne, które są poprawione względem poprzednich serii. Tak samo zmieniają się trendy, jeżeli chodzi o samo konstruowanie framesetów, czyli ramy oraz widelca. Geometria, z czasem, staje się, zauważyłem, coraz bardziej agresywna, coraz więcej jest takich rozwiązań, na które, w pierwszej chwili nie zwracamy uwagi, ale które są wstanie nam dostarczyć więcej komfortu, albo, które są w stanie sprawić, że rower będzie nieco szybszy, podkreślając tutaj słowo „nieco”, przykładowo, o 0,5 km/h. Ale w skali sezonu, dwóch lub trzech, to jest w stanie robić sporą różnicę. Podobnie, jak ogromnym dysonansem dla nas może być, chociażby rozwój designu, tego, od strony stylistycznej. To, że coraz popularniejsze jest kompletnie, totalnie wewnętrzne prowadzenie wszystkich przewodów, czy to hydraulicznych, czy to elektrycznych, bądź też pancerzy linek, w taki sposób, że rowery stają się coraz bardziej takie, anankastyczne, estetyczne – nic z niego nam nie wystaje, włącznie z okolicami kierownicy, m

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć.

Tutaj Leszek.

Witam w 61 odcinku mojego podcastu.

Ostatnio rozmawialiśmy o tym, jak przygotować się do jazdy rowerem szosowym w górach. Właśnie z takiego wyjazdu wracam w ramach „PrawiePro Tour Rytro” – to są takie czterodniowe kolarskie kolonie, które spędzamy wspólnie i tutaj poziom zaawansowania, doświadczenia, nie ma aż tak dużego znaczenia; zawsze udaje nam się znaleźć kompromisy, tak, żeby każdy był zadowolony – ja też jestem bardzo. Ten okres letni, tak jak Wam miałem okazję wspominać na You Tube, jak również na podcaście, staram się wykorzystywać do aktywnej regeneracji mojego mózgu – bardzo tego potrzebuję, więc te wszystkie wyjazdy, wszystkie spotkania w ramach pro touru; te jednodniowe i te kilkudniowe, bardzo mi pomagają. Podobnie jak i temat ostatnio przeze mnie poruszany na You Tubie, czyli wybór nowego roweru.

Chyba dawno nie dostałem tak ogromnej liczby pytań dotyczących jakiegoś sprzętu, bo ani kask, ani okulary ani ciuchy nie wzbudzają tyle emocji co, na przykład, nowy rower u siebie, w swojej własnej stajni albo u kogoś. To, siłą rzeczy, rodzi pytania, co się stało z poprzednim? Z Krossem, chociażby. Czy jest to związane z tym, że byłem z niego niezadowolony albo uległ wypadkowi? Nie. Byłem zadowolony, można powiedzieć, że darzę go nadal ogromną sympatią. Przez 13 000 km absolutnie nic się nie stało i jest to rower, który bardzo fanie, bardzo mile mi służył, był niezawodny i wiele razem mieliśmy okazję przejść, ale czasami to jest tak, że przychodzi czas na zmianę, lecz nie z konieczności, tylko i wyłącznie z tego, że człowiek chce żyć.

Często zakup roweru może być taką fanaberią, a zawsze, przy tej okazji, wspominam o tym, że jeżeli nas stać to nie powinniśmy sobie odmawiać absolutnie niczego, zwłaszcza w czasach dosyć sporej inflacji. Wiadomo, każdy z nas musi posiadać jakąś rezerwę finansową, ale nie warto jest odkładać i oszczędzać w nieskończoność tak, żeby umrzeć bogatym. Lepiej jest żyć dostatnio, spełniać swoje marzenia, wynagradzać siebie samego niż przez cały czas odkładać nasze plany i marzenia, na kiedy indziej. Ja lubię działać tu i teraz. Podobnie jak miałem okazję wspomnieć na filmie, wspomnę i tutaj, że po dosyć ciężkim okresie przyszedł do mnie mój przyjaciel Karol i zapytał, czy nie chciałbym mieć takiego roweru jak on, bo on jest w stanie załatwić dosyć fajny rabat. Ja się skusiłem głównie ze względu na to, że cały czas, ta technologia w kolarstwie idzie niesamowicie do przodu. Pojawiają się, na przykład, nowe grupy osprzętu, także te elektroniczne, które są poprawione względem poprzednich serii. Tak samo zmieniają się trendy, jeżeli chodzi o samo konstruowanie framesetów, czyli ramy oraz widelca. Geometria, z czasem, staje się, zauważyłem, coraz bardziej agresywna, coraz więcej jest takich rozwiązań, na które, w pierwszej chwili nie zwracamy uwagi, ale które są wstanie nam dostarczyć więcej komfortu, albo, które są w stanie sprawić, że rower będzie nieco szybszy, podkreślając tutaj słowo „nieco”, przykładowo, o 0,5 km/h. Ale w skali sezonu, dwóch lub trzech, to jest w stanie robić sporą różnicę.

Podobnie, jak ogromnym dysonansem dla nas może być, chociażby rozwój designu, tego, od strony stylistycznej. To, że coraz popularniejsze jest kompletnie, totalnie wewnętrzne prowadzenie wszystkich przewodów, czy to hydraulicznych, czy to elektrycznych, bądź też pancerzy linek, w taki sposób, że rowery stają się coraz bardziej takie, anankastyczne, estetyczne – nic z niego nam nie wystaje, włącznie z okolicami kierownicy, m

Jak przygotować się do jazdy na rowerze szosowym po górach? (60)
2022-06-07 14:07:44

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jak to nagrywam jest wtorek. Jest po weekendzie, który spędziłem w Górach Świętokrzyskich. Przy tej okazji także nagrywałem wideo z myślą o początkujących albo z myślą o mnie samym sprzed 6 lat. Byłem człowiekiem, który nie tylko wdrażał się w samo jeżdżenie na rowerze, ale także zyskiwał jedną i tą samą perspektywę jazdy oraz jej kalkulacji, gdzie uważałem, że na rowerze liczy się tylko i wyłącznie średnia prędkość i oby ona była wyższa niż 30 km/h – to jest po prostu taka bariera psychologiczna. Zaraz na samym początku, jeżeli człowiekowi udaje się utrzymać tę wartość, chociażby 30,1 km/h na dystansie 30 km to jest z siebie dumny, zadowolony i uważa, że zrobił postępy. Bo tak, to jest jakiś sukces, tym bardziej, jeżeli ja, podczas swojej pierwszej rowerowej przejażdżki ledwie byłem w stanie utrzymać przelotowe 26 km/h przy 110 kg, tak mniej więcej. Ja myślałem, że to jest wszystko, że więcej w tym kolarstwie nie ma, ono nic więcej nie będzie w stanie nigdy mi zaoferować niż bardzo duży dystans – co mnie oczywiście kręci, jak również bardzo dużą prędkość – co mnie również kręci, zwłaszcza z komunijnym rowerem MTB, który ciężko było rozkręcić do większych prędkości niż te 25 km/h i ciężko było jednego dnia przejechać na nim załóżmy więcej niż 60 km. Mówię o tym z perspektywy dziecka, ale z punku widzenia dorosłego, który kupił sobie szosę, człowiek jest w szoku, że można bez problemu przejechać i 100 km na rowerze po płaskim. Można zrobić wtedy średnią 30 km/h, czujemy się spełnieni i nagle pojawia się propozycja od naszych znajomych: „a chodź, pojedźmy razem w Tatry”. Nie będąc świadomym tego, na co się porywamy, możemy być naprawdę zaskoczeni tym, że ta perspektywa jest kompletnie inna. Mam tutaj na myśli chociażby sposób patrzenia na dystans; jeżeli ktoś z naszych znajomych zaproponuje nam przejechanie w sobotę trasy 60 km, to nie powinniśmy patrzeć na dystans – powinniśmy patrzeć na ilość metrów przewyższenia, które znajdują się właśnie na tej trasie , bo te 60 km może oznaczać, na przykład, 2 000 m przewyższenia, gdzie porównywalnie na tym dystansie, na Mazowszu, metrów będzie 100. Świadczy to o tym, że po drodze czeka nas co najmniej kilka wspinaczek i to określenie jest niemalże dosłowne, gdzie pojedynczy podjazd może zająć nam, na przykład, 1 godz. 10 min. Wyobrażacie sobie? Przez 1 godz. 10 min. jechać pod górę o nachyleniu 8 – 11% jednocześnie 1 000 m przewyższenia. To, jakbyśmy się wdrapali, albo weszli po drabinie na kilometr. Abstrakcyjne prawda? Ale w rowerze to jest właśnie fantastyczne, że odkrywamy tę nową wartość – przewyższenie. Co oznacza 1 000 m przewyższenia na rowerze? Bardzo duży wysiłek, naprawdę. Z tego też względu, te kilometry nie mają znaczenia, bo nagle człowiek się orientuje, że 60 km przejeżdża nie w 2 godz. tylko w 4, i jest z tego powodu szczęśliwy, że tylko w 4, bo gdyby po drodze nie było motywujących nas znajomych, to okazałoby się, na przykład, że wrócimy do naszej bazy wypadowej po 6 godz. Mnie się to też oczywiście zdarzało, zwłaszcza wtedy, kiedy dałem się pierwszy raz namówić, właśnie w taki sposób; kompletnie spontanicznie podejmując decyzję o tym, że zmienię swoją lokalizację, na przykład, na południe Polski podczas weekendu. Myślę, że najbardziej szokujący dla mnie był, nie tyle bardzo wolny upływ kilometrów, tylko to, jak bardzo moje nogi to czują. Jak bardzo czują to moje mięśnie. Jak bardzo muszę siłowo pracować, gdzie okazuje się, że nie jestem w stanie utrzymać kadencji książkowej 90 obrotów korbą

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć.

Tutaj Leszek.

Jak to nagrywam jest wtorek. Jest po weekendzie, który spędziłem w Górach Świętokrzyskich. Przy tej okazji także nagrywałem wideo z myślą o początkujących albo z myślą o mnie samym sprzed 6 lat.

Byłem człowiekiem, który nie tylko wdrażał się w samo jeżdżenie na rowerze, ale także zyskiwał jedną i tą samą perspektywę jazdy oraz jej kalkulacji, gdzie uważałem, że na rowerze liczy się tylko i wyłącznie średnia prędkość i oby ona była wyższa niż 30 km/h – to jest po prostu taka bariera psychologiczna. Zaraz na samym początku, jeżeli człowiekowi udaje się utrzymać tę wartość, chociażby 30,1 km/h na dystansie 30 km to jest z siebie dumny, zadowolony i uważa, że zrobił postępy. Bo tak, to jest jakiś sukces, tym bardziej, jeżeli ja, podczas swojej pierwszej rowerowej przejażdżki ledwie byłem w stanie utrzymać przelotowe 26 km/h przy 110 kg, tak mniej więcej. Ja myślałem, że to jest wszystko, że więcej w tym kolarstwie nie ma, ono nic więcej nie będzie w stanie nigdy mi zaoferować niż bardzo duży dystans – co mnie oczywiście kręci, jak również bardzo dużą prędkość – co mnie również kręci, zwłaszcza z komunijnym rowerem MTB, który ciężko było rozkręcić do większych prędkości niż te 25 km/h i ciężko było jednego dnia przejechać na nim załóżmy więcej niż 60 km.

Mówię o tym z perspektywy dziecka, ale z punku widzenia dorosłego, który kupił sobie szosę, człowiek jest w szoku, że można bez problemu przejechać i 100 km na rowerze po płaskim. Można zrobić wtedy średnią 30 km/h, czujemy się spełnieni i nagle pojawia się propozycja od naszych znajomych: „a chodź, pojedźmy razem w Tatry”. Nie będąc świadomym tego, na co się porywamy, możemy być naprawdę zaskoczeni tym, że ta perspektywa jest kompletnie inna. Mam tutaj na myśli chociażby sposób patrzenia na dystans; jeżeli ktoś z naszych znajomych zaproponuje nam przejechanie w sobotę trasy 60 km, to nie powinniśmy patrzeć na dystans – powinniśmy patrzeć na ilość metrów przewyższenia, które znajdują się właśnie na tej trasie, bo te 60 km może oznaczać, na przykład, 2 000 m przewyższenia, gdzie porównywalnie na tym dystansie, na Mazowszu, metrów będzie 100. Świadczy to o tym, że po drodze czeka nas co najmniej kilka wspinaczek i to określenie jest niemalże dosłowne, gdzie pojedynczy podjazd może zająć nam, na przykład, 1 godz. 10 min. Wyobrażacie sobie? Przez 1 godz. 10 min. jechać pod górę o nachyleniu 8 – 11% jednocześnie 1 000 m przewyższenia. To, jakbyśmy się wdrapali, albo weszli po drabinie na kilometr. Abstrakcyjne prawda? Ale w rowerze to jest właśnie fantastyczne, że odkrywamy tę nową wartość – przewyższenie. Co oznacza 1 000 m przewyższenia na rowerze? Bardzo duży wysiłek, naprawdę.

Z tego też względu, te kilometry nie mają znaczenia, bo nagle człowiek się orientuje, że 60 km przejeżdża nie w 2 godz. tylko w 4, i jest z tego powodu szczęśliwy, że tylko w 4, bo gdyby po drodze nie było motywujących nas znajomych, to okazałoby się, na przykład, że wrócimy do naszej bazy wypadowej po 6 godz. Mnie się to też oczywiście zdarzało, zwłaszcza wtedy, kiedy dałem się pierwszy raz namówić, właśnie w taki sposób; kompletnie spontanicznie podejmując decyzję o tym, że zmienię swoją lokalizację, na przykład, na południe Polski podczas weekendu.

Myślę, że najbardziej szokujący dla mnie był, nie tyle bardzo wolny upływ kilometrów, tylko to, jak bardzo moje nogi to czują. Jak bardzo czują to moje mięśnie. Jak bardzo muszę siłowo pracować, gdzie okazuje się, że nie jestem w stanie utrzymać kadencji książkowej 90 obrotów korbą

Dlaczego jestem słabym kolarzem? Poczucie własnej wartości w sporcie | Prawie.PRO (59)
2022-05-17 09:19:04

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na  https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Niska samoocena jest przyczyną pewnego paradoksu, zarówno w życiu jak i w sporcie. Im mniej w siebie wierzymy, tym bardziej nam się nie udaje, tym mniej jest w nas energii, spontaniczności, uporu i konsekwencji. To z kolei jest przyczyną braku postępów, o których marzymy, albo wręcz uwsteczniania się. Sam przez lata nie potrafiłem tego zrozumieć. Mam czasami wrażenie, że w wielu przypadkach jest to balansowanie na granicy depresji, tkwiąc w błędnych schematach myślowych; „ skoro jestem gruby/gruba, nie umiem przejechać ciągiem 30 km z wymarzoną średnią X, jestem ostatni/ostatnia, do tego nie mogę sobie odmówić dzisiaj czekolady i alkoholu, to oznacza, że jestem beznadziejny/beznadziejna”. My sami jesteśmy dla siebie często najsurowszymi, i w dodatku, bardzo niesprawiedliwymi sędziami, o czym często wspominam w wielu filmach i podcastach; czasami wprost, czasami pomiędzy wierszami – nie bez powodu. Ten problem mnie w ogromnej mierze dotyczył i nadal dotyczy. Ja byłem dzieckiem lat 90, z którego się śmiano albo dokuczano – taki wycofany introwertyk, samotnik z konieczności. Koledzy nie przychodzili do mnie grać na Amidze, bo po prostu jej nie miałem, tak samo jak dobrych ciuchów, ocen w dzienniku albo markowej czapeczki z daszkiem. W dodatku pisałem lewą ręką, co było mi w kółko wypominane. Odmieniec. Nikt mnie nie chwalił, tylko zawsze wytykano mi braki. Te okoliczności rozjeżdżają całkowicie ludzką psychikę na kolejne dekady. Teraz się nie dziwię, że mając 25 lat nadal uważałem siebie za gorszego, dlatego moja podświadomość powtarzała: bez sensu, to się nie uda, nie ma sensu zaczynać skoro i tak odniosę porażkę, a nawet, jeśli zrobię ten pierwszy krok, to pewnie zaraz się wycofam, bo samemu sobie będę próbować udowodnić, że faktycznie się do tego nie nadaję. Tak jak zły nauczyciel z podstawówki – wytknę wyłącznie błędy. To nic, że gdzieś po drodze nadarzył się jakiś sukces szkolny, zawodowy czy też sportowy – to nic niezwykłego – tak ma być, masz odnosić wyłącznie same sukcesy, a za każde, choćby najmniejsze potknięcie będziesz strofowany. Tak, wtedy dopiero zwrócisz na siebie uwagę. Twoja dzisiejsza próba podjechania tego wzniesienia zasługuje na ocenę dostateczną z minusem – moment: „ja dopiero jestem początkujący, mam prawo nie być doskonały, ja dopiero się uczę, jak na kursie na prawo jazdy; przez pierwsze godziny mam prawo zapominać o sprzęgle, mam prawo być wolniejszy od całej reszty” . Tak należy postrzegać to obiektywnie. Tylko, że osoba z brakiem wiary w siebie nie potrafi być obiektywna względem siebie – jak ja. Ja widziałem zawsze tylko swoje wady, nie doceniałem małych postępów. Analogicznie robią często rodzice pytając, niby żartobliwie: „a dlaczego nie 5?” Tymczasem ocena dostateczna też, w wielu sytuacjach jest dobra, niekiedy nawet bardzo dobra; nie jest idealna, ale wystarczająco dobra na tym etapie rozwoju wiedzy, umiejętności i osobistych predyspozycji. Ja wiem, że w dzieciństwie często nie daje się prawa do popełniania błędów, jednak nie jest to, moim zdaniem, prawidłowe podejście. Należy dawać sobie i innym, także dzieciom, mandat do odnoszenia porażek i przez to się ich nie bać, stopniowo starać się ich unikać. To jest clou, którego nie potrafiłem przez lata zrozumieć, oczekując od siebie wspomnianego już perfekcjonizmu. Nigdy nie zbliżysz się do wyimaginowanego, nieistniejącego w rezultacie ideału, póki nie dasz sobie szans na bycie nie doskonałym. To jest, moim zdaniem, sposób na wybrnięcie z błędnego koła na skutek, którego uparcie z

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć.

Tutaj Leszek.

Niska samoocena jest przyczyną pewnego paradoksu, zarówno w życiu jak i w sporcie. Im mniej w siebie wierzymy, tym bardziej nam się nie udaje, tym mniej jest w nas energii, spontaniczności, uporu i konsekwencji. To z kolei jest przyczyną braku postępów, o których marzymy, albo wręcz uwsteczniania się.

Sam przez lata nie potrafiłem tego zrozumieć. Mam czasami wrażenie, że w wielu przypadkach jest to balansowanie na granicy depresji, tkwiąc w błędnych schematach myślowych; „skoro jestem gruby/gruba, nie umiem przejechać ciągiem 30 km z wymarzoną średnią X, jestem ostatni/ostatnia, do tego nie mogę sobie odmówić dzisiaj czekolady i alkoholu, to oznacza, że jestem beznadziejny/beznadziejna”.

My sami jesteśmy dla siebie często najsurowszymi, i w dodatku, bardzo niesprawiedliwymi sędziami, o czym często wspominam w wielu filmach i podcastach; czasami wprost, czasami pomiędzy wierszami – nie bez powodu. Ten problem mnie w ogromnej mierze dotyczył i nadal dotyczy.

Ja byłem dzieckiem lat 90, z którego się śmiano albo dokuczano – taki wycofany introwertyk, samotnik z konieczności. Koledzy nie przychodzili do mnie grać na Amidze, bo po prostu jej nie miałem, tak samo jak dobrych ciuchów, ocen w dzienniku albo markowej czapeczki z daszkiem. W dodatku pisałem lewą ręką, co było mi w kółko wypominane. Odmieniec. Nikt mnie nie chwalił, tylko zawsze wytykano mi braki. Te okoliczności rozjeżdżają całkowicie ludzką psychikę na kolejne dekady. Teraz się nie dziwię, że mając 25 lat nadal uważałem siebie za gorszego, dlatego moja podświadomość powtarzała: bez sensu, to się nie uda, nie ma sensu zaczynać skoro i tak odniosę porażkę, a nawet, jeśli zrobię ten pierwszy krok, to pewnie zaraz się wycofam, bo samemu sobie będę próbować udowodnić, że faktycznie się do tego nie nadaję. Tak jak zły nauczyciel z podstawówki – wytknę wyłącznie błędy. To nic, że gdzieś po drodze nadarzył się jakiś sukces szkolny, zawodowy czy też sportowy – to nic niezwykłego – tak ma być, masz odnosić wyłącznie same sukcesy, a za każde, choćby najmniejsze potknięcie będziesz strofowany. Tak, wtedy dopiero zwrócisz na siebie uwagę.

Twoja dzisiejsza próba podjechania tego wzniesienia zasługuje na ocenę dostateczną z minusem – moment: „ja dopiero jestem początkujący, mam prawo nie być doskonały, ja dopiero się uczę, jak na kursie na prawo jazdy; przez pierwsze godziny mam prawo zapominać o sprzęgle, mam prawo być wolniejszy od całej reszty”. Tak należy postrzegać to obiektywnie. Tylko, że osoba z brakiem wiary w siebie nie potrafi być obiektywna względem siebie – jak ja. Ja widziałem zawsze tylko swoje wady, nie doceniałem małych postępów. Analogicznie robią często rodzice pytając, niby żartobliwie: „a dlaczego nie 5?” Tymczasem ocena dostateczna też, w wielu sytuacjach jest dobra, niekiedy nawet bardzo dobra; nie jest idealna, ale wystarczająco dobra na tym etapie rozwoju wiedzy, umiejętności i osobistych predyspozycji.

Ja wiem, że w dzieciństwie często nie daje się prawa do popełniania błędów, jednak nie jest to, moim zdaniem, prawidłowe podejście. Należy dawać sobie i innym, także dzieciom, mandat do odnoszenia porażek i przez to się ich nie bać, stopniowo starać się ich unikać. To jest clou, którego nie potrafiłem przez lata zrozumieć, oczekując od siebie wspomnianego już perfekcjonizmu. Nigdy nie zbliżysz się do wyimaginowanego, nieistniejącego w rezultacie ideału, póki nie dasz sobie szans na bycie nie doskonałym. To jest, moim zdaniem, sposób na wybrnięcie z błędnego koła na skutek, którego uparcie z

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie