Leszek Prawie.PRO

Leszek Prawie.PRO
O tym jak sport, kolarstwo, triathlon odmienił i odmienia mnie oraz moje życie. Opowiadam o zmianach fizycznych i mentalnych jakie przeszedłem i przechodzę. Każdego dnia. Chcę dzielić się swoją największą pasją i pomagać także tym, którzy są na początku swojej drogi do przemiany.

Chcesz mnie wesprzeć? Sklep Prawie.PRO: https://Prawie.PRO
Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/


Odcinki od najnowszych:

Perfekcjonizm. Wszystko albo nic. Jak z tym walczyć w sporcie, domu i pracy? (38)
2021-07-12 16:56:30

Znacie to? Ja walczę od lat z perfekcjonizmem. Zostałem wychowany na perfekcjonistę, jednak to nic dobrego. Najważniejszy jest balans pomiędzy dążeniem do perfekcji a ignorancją. To dotyczy także sportu jak i pracy. Zdecydowałem walczyć z tą swoja wadą, zaoszczędzony czas, siły i myśli angażując w Prawie.PRO, sport, większą spontaniczność i radość z życia. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram:  https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj na tapetę bierzemy perfekcjonizm i w ramach tego perfekcjonizmu, ten podcast nie będzie perfekcyjny , ponieważ podczas jego nagrywania przemieszczam się po moim biurze, w którym sobie urzęduję. To jest chociażby, taki bardzo prosty przykład – nie zawsze wszystko musi być idealnie. Czasami dążenie do perfekcji jest tak obciążające, że przesłania nam sens i radość z życia, bo nie potrafimy się cieszyć z tego, że przejechaliśmy 90 km, bo 100 km dużo lepiej by wyglądało, a 90 km, to jest 90% sukcesu, zabrakło nam tylko 10. Podobnie jest z miejscem czwartym, i podobnie jest z noszeniem skarpetek nie do pary, co też jest świetnym ćwiczeniem dla tych, którzy boją się, w jaki sposób będą postrzegani przez innych. Jeżeli nie będą perfekcyjni to nie będą akceptowani, czyli nie będą kochani. Wiele osób się z tym mierzy, ale sporo osób nie zdaje sobie z tego sprawy, jaka jest geneza bycia perfekcjonistą i w jaki sposób jestem w stanie znaleźć wspólny mianownik do sportu, wyglądu, pracy czy życia osobistego. Wydaje mi się, że właśnie w tym miejscu, w sporcie, bardzo często perfekcjoniści mają pod górkę, dlaczego? Ponieważ sam jestem perfekcjonistą, ale takim, który już osiągnął pierwszy sukces – zdałem sobie sprawę, że tak jest. Mówiąc to, patrzę na ułożone skarpetki, które widzę, że też nie są idealne, tak jak należy i być może, za chwilę, nawet to poprawię. Z drugiego punktu widzenia, chociażby Waszego, nie będzie to miało aż tak dużego znaczenia, czy u mnie te skarpetki równo są poukładane, bo dużo istotniejsze dla Was będzie, to, jaka jest ich, jakość. Czasami niektóre detale, będące tymi 10%, czy też 5%, warto jest zignorować, po to, żeby wykonać kolejne zadanie na 90%, może 95% czasem się uda, ale żeby iść dalej. Czasami tak jest z osobami, które zajmą czwartą pozycję na jakichś zawodach, gdzie mówi się, że jest to najgorsza lokata – owszem, patrząc z punktu widzenia takiej rodzicielskiej, szkolnej interpretacji naszych ocen, to podobnie mogłoby być i z czwórką z +. Dlaczego nie piątka? 4+ też jest dobra, tylko trzeba umieć to docenić i trzeba też zdawać sobie z tego sprawę, że nie zawsze musi być wszystko idealnie. Bez względu na to, czy brak perfekcji to jest wynik braku sił, braku umiejętności, braku formy, czy też gorszego dnia i wydaje mi się, że każdy ma do tego prawo, żeby nie był idealny, ponieważ nie każdy z nas taki jest. Ba. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nikt nie jest idealny . Często my, patrząc na innych, podświadomie mówimy sobie, że ci inni są lepsi – nieprawda. Każdy z nas jest bardzo podobny. A to, że my inny uważamy za lepszych, to jest wynik tego, że my siebie uważamy za gorszych. Wydaje mi się, że najfajniej jest znaleźć sobie taki zdrowy balans. Ja się też musiałem nauczyć pewne rzeczy olewać, przez co, po prostu, jestem szczęśliwszy. Nie myliłbym tego, oczywiście, z brakiem odpowiedzialności, bo to już jest przeginanie w drugą stronę. Stąd właśnie podkreślam słowo BALANS. Rozwijajmy się, dążmy do tego, żeby być coraz lepszymi, ale nie po trupach. Nie kosztem tego, że nie będziemy w stanie spać po nocach tylko i wyłącznie, dlatego, że zajęliśmy gorszą pozycję, albo tylko i wyłącznie z tego względu, że

Znacie to? Ja walczę od lat z perfekcjonizmem. Zostałem wychowany na perfekcjonistę, jednak to nic dobrego. Najważniejszy jest balans pomiędzy dążeniem do perfekcji a ignorancją. To dotyczy także sportu jak i pracy. Zdecydowałem walczyć z tą swoja wadą, zaoszczędzony czas, siły i myśli angażując w Prawie.PRO, sport, większą spontaniczność i radość z życia.

Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

Cześć.

Tutaj Leszek.

Dzisiaj na tapetę bierzemy perfekcjonizm i w ramach tego perfekcjonizmu, ten podcast nie będzie perfekcyjny, ponieważ podczas jego nagrywania przemieszczam się po moim biurze, w którym sobie urzęduję. To jest chociażby, taki bardzo prosty przykład – nie zawsze wszystko musi być idealnie. Czasami dążenie do perfekcji jest tak obciążające, że przesłania nam sens i radość z życia, bo nie potrafimy się cieszyć z tego, że przejechaliśmy 90 km, bo 100 km dużo lepiej by wyglądało, a 90 km, to jest 90% sukcesu, zabrakło nam tylko 10. Podobnie jest z miejscem czwartym, i podobnie jest z noszeniem skarpetek nie do pary, co też jest świetnym ćwiczeniem dla tych, którzy boją się, w jaki sposób będą postrzegani przez innych. Jeżeli nie będą perfekcyjni to nie będą akceptowani, czyli nie będą kochani.

Wiele osób się z tym mierzy, ale sporo osób nie zdaje sobie z tego sprawy, jaka jest geneza bycia perfekcjonistą i w jaki sposób jestem w stanie znaleźć wspólny mianownik do sportu, wyglądu, pracy czy życia osobistego. Wydaje mi się, że właśnie w tym miejscu, w sporcie, bardzo często perfekcjoniści mają pod górkę, dlaczego? Ponieważ sam jestem perfekcjonistą, ale takim, który już osiągnął pierwszy sukces – zdałem sobie sprawę, że tak jest. Mówiąc to, patrzę na ułożone skarpetki, które widzę, że też nie są idealne, tak jak należy i być może, za chwilę, nawet to poprawię. Z drugiego punktu widzenia, chociażby Waszego, nie będzie to miało aż tak dużego znaczenia, czy u mnie te skarpetki równo są poukładane, bo dużo istotniejsze dla Was będzie, to, jaka jest ich, jakość. Czasami niektóre detale, będące tymi 10%, czy też 5%, warto jest zignorować, po to, żeby wykonać kolejne zadanie na 90%, może 95% czasem się uda, ale żeby iść dalej. Czasami tak jest z osobami, które zajmą czwartą pozycję na jakichś zawodach, gdzie mówi się, że jest to najgorsza lokata – owszem, patrząc z punktu widzenia takiej rodzicielskiej, szkolnej interpretacji naszych ocen, to podobnie mogłoby być i z czwórką z +. Dlaczego nie piątka? 4+ też jest dobra, tylko trzeba umieć to docenić i trzeba też zdawać sobie z tego sprawę, że nie zawsze musi być wszystko idealnie.

Bez względu na to, czy brak perfekcji to jest wynik braku sił, braku umiejętności, braku formy, czy też gorszego dnia i wydaje mi się, że każdy ma do tego prawo, żeby nie był idealny, ponieważ nie każdy z nas taki jest. Ba. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nikt nie jest idealny. Często my, patrząc na innych, podświadomie mówimy sobie, że ci inni są lepsi – nieprawda. Każdy z nas jest bardzo podobny. A to, że my inny uważamy za lepszych, to jest wynik tego, że my siebie uważamy za gorszych. Wydaje mi się, że najfajniej jest znaleźć sobie taki zdrowy balans. Ja się też musiałem nauczyć pewne rzeczy olewać, przez co, po prostu, jestem szczęśliwszy. Nie myliłbym tego, oczywiście, z brakiem odpowiedzialności, bo to już jest przeginanie w drugą stronę.

Stąd właśnie podkreślam słowo BALANS. Rozwijajmy się, dążmy do tego, żeby być coraz lepszymi, ale nie po trupach. Nie kosztem tego, że nie będziemy w stanie spać po nocach tylko i wyłącznie, dlatego, że zajęliśmy gorszą pozycję, albo tylko i wyłącznie z tego względu, że

Wracam po obozie Prawie.PRO Tour i zawodach triathlonowych. Jak wrażenia? (37)
2021-07-09 16:01:49

Opowiadam o swoich wrażeniach po ostatnich dwóch imprezach w których brałem udział. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram:  https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Raportuję realizację wakacji, sezonu letniego, w sposób absolutnie wyjątkowy, taki, o jakim marzyłem przez ostatnie trzy lata. Wiem, że mam przez to zaległości na podcaście, mam też odrobinę zaległości na You Tubie, ale co najmniej raz na tydzień staram się wrzucać nowe wideo, które, tak jakby ze mną, uczestniczy w tym, co aktualnie się u mnie dzieje. Zapomniałem się Wam pochwalić, właśnie tutaj, gdziekolwiek mnie słuchacie, tym, że mieliśmy okazję wspólnie, bardzo fajną, dziesięcioosobową grupą pojechać do Rytra, jeździć przez trzy dni po górach, gdzie na zmianę było słońce i deszcz, zjazdy i podjazdy. Okazało się, że jednak góry to jest fantastyczne miejsce do szlifowania formy, tym bardziej, jeżeli robimy to w gronie ludzi, którzy, chyba jak zawsze, przy okazji każdego Prawie.Pro Touru, tego wyjazdowego i tego nie wyjazdowego, jednodniowego, są jak grupa najlepszych przyjaciół, i to po kilku minutach. To jest niesamowite, że wszyscy nadajemy na jednych falach i dlatego strasznie się cieszę, że udaje nam się budować taką społeczność, która jest zupełnie inaczej kojarzona niż w przypadku, takiego ortodoksyjnego kolarstwa szosowego, czy takiego ortodoksyjnego triathlonu, gdzie to bardzo często ludzi się porównuje, wytyka za wygląd, umiejętności, poziom doświadczenia czy też mocy. Tymi wszystkimi działaniami, chcę udowadniać przez cały czas to, że w sporcie, przynajmniej moim zdaniem, najważniejsze jest głowa i serce a dopiero potem cała reszta. Potem będzie siła generowana w nogach, potem będzie wygląd, potem będzie klasa roweru, bo to nie jest najważniejsze w tym wszystkim. Mam też często wrażenie, że wspólnym mianownikiem każdego z nas jest właśnie, takie emocjonalne podejście do sportu i do kolarstwa szosowego, i że nie jest najważniejsze to, jakimi liczbami możemy się pochwalić na Stravie. Próbować każdy może i nikt nie będzie ganiony za to, że próbuje. To też jest fajne miejsce do wymiany różnych doświadczeń. Każdy taki wyjazd, każde takie spotkanie, każda taka ustawka, bez względu na to, czy jest organizowana w Warszawie, w Rytrze, w Bydgoszczy czy, także wkrótce, w północnej Polsce oraz Gliwicach, to jest poligon wymiany doświadczeń. Każde takie spotkanie, dla każdej osoby to będzie nauczenie się czegoś zupełnie nowego, jakiejś jednej, choćby najmniejszej rzeczy. Coś można u kogoś podpatrzeć, można mieć kolejne fantastyczne doświadczenia z zakresu, chociażby, trenowania techniki jazdy, można ewentualnie wychwycić, jakie błędy my sami popełniamy. Każdy je popełnia, bez względu na lata i kilometry doświadczenia. Ja się zawsze strasznie cieszę na każde takie spotkanie, bo wiem, że zawsze jest fantastycznie, po prostu, jeżeli chodzi o atmosferę. Z całą resztą sami sobie poradzimy, nawet, jeżeli to będzie chociażby, zerwany łańcuch na jakimś podjeździe trochę z dala od cywilizacji w sobotę o 13.00 – przykładowo. Mieliśmy taką sytuację – to było niesamowite. Tomek – jeden z uczestników Prawie.PRO Touru, miał to nieszczęście, że złamał łańcuch w trakcie operowania biegami. Pierwsza moja myśl była: kurcze, co my zrobimy teraz? Co my zrobimy? Potem pomyślałem sobie, że, OK, mogło być dużo gorzej, a potem żałowałem, że nie mam ze sobą łańcucha, który wożę w samochodzie, właśnie na taką okoliczność. Potem zacząłem się zastanawiać, jak daleko jest do najbliższego sklepu rowerowego, i czy będzie dało się w nim kupić łańcuch 11 rzędowy, bo to nie jest wcale takie oczywiste. Okazało się, że 8 km od n

Opowiadam o swoich wrażeniach po ostatnich dwóch imprezach w których brałem udział.

Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

Cześć.

Tutaj Leszek.

Raportuję realizację wakacji, sezonu letniego, w sposób absolutnie wyjątkowy, taki, o jakim marzyłem przez ostatnie trzy lata. Wiem, że mam przez to zaległości na podcaście, mam też odrobinę zaległości na You Tubie, ale co najmniej raz na tydzień staram się wrzucać nowe wideo, które, tak jakby ze mną, uczestniczy w tym, co aktualnie się u mnie dzieje.

Zapomniałem się Wam pochwalić, właśnie tutaj, gdziekolwiek mnie słuchacie, tym, że mieliśmy okazję wspólnie, bardzo fajną, dziesięcioosobową grupą pojechać do Rytra, jeździć przez trzy dni po górach, gdzie na zmianę było słońce i deszcz, zjazdy i podjazdy. Okazało się, że jednak góry to jest fantastyczne miejsce do szlifowania formy, tym bardziej, jeżeli robimy to w gronie ludzi, którzy, chyba jak zawsze, przy okazji każdego Prawie.Pro Touru, tego wyjazdowego i tego nie wyjazdowego, jednodniowego, są jak grupa najlepszych przyjaciół, i to po kilku minutach. To jest niesamowite, że wszyscy nadajemy na jednych falach i dlatego strasznie się cieszę, że udaje nam się budować taką społeczność, która jest zupełnie inaczej kojarzona niż w przypadku, takiego ortodoksyjnego kolarstwa szosowego, czy takiego ortodoksyjnego triathlonu, gdzie to bardzo często ludzi się porównuje, wytyka za wygląd, umiejętności, poziom doświadczenia czy też mocy.

Tymi wszystkimi działaniami, chcę udowadniać przez cały czas to, że w sporcie, przynajmniej moim zdaniem, najważniejsze jest głowa i serce a dopiero potem cała reszta. Potem będzie siła generowana w nogach, potem będzie wygląd, potem będzie klasa roweru, bo to nie jest najważniejsze w tym wszystkim. Mam też często wrażenie, że wspólnym mianownikiem każdego z nas jest właśnie, takie emocjonalne podejście do sportu i do kolarstwa szosowego, i że nie jest najważniejsze to, jakimi liczbami możemy się pochwalić na Stravie. Próbować każdy może i nikt nie będzie ganiony za to, że próbuje. To też jest fajne miejsce do wymiany różnych doświadczeń. Każdy taki wyjazd, każde takie spotkanie, każda taka ustawka, bez względu na to, czy jest organizowana w Warszawie, w Rytrze, w Bydgoszczy czy, także wkrótce, w północnej Polsce oraz Gliwicach, to jest poligon wymiany doświadczeń. Każde takie spotkanie, dla każdej osoby to będzie nauczenie się czegoś zupełnie nowego, jakiejś jednej, choćby najmniejszej rzeczy. Coś można u kogoś podpatrzeć, można mieć kolejne fantastyczne doświadczenia z zakresu, chociażby, trenowania techniki jazdy, można ewentualnie wychwycić, jakie błędy my sami popełniamy. Każdy je popełnia, bez względu na lata i kilometry doświadczenia.

Ja się zawsze strasznie cieszę na każde takie spotkanie, bo wiem, że zawsze jest fantastycznie, po prostu, jeżeli chodzi o atmosferę. Z całą resztą sami sobie poradzimy, nawet, jeżeli to będzie chociażby, zerwany łańcuch na jakimś podjeździe trochę z dala od cywilizacji w sobotę o 13.00 – przykładowo. Mieliśmy taką sytuację – to było niesamowite. Tomek – jeden z uczestników Prawie.PRO Touru, miał to nieszczęście, że złamał łańcuch w trakcie operowania biegami. Pierwsza moja myśl była: kurcze, co my zrobimy teraz? Co my zrobimy? Potem pomyślałem sobie, że, OK, mogło być dużo gorzej, a potem żałowałem, że nie mam ze sobą łańcucha, który wożę w samochodzie, właśnie na taką okoliczność. Potem zacząłem się zastanawiać, jak daleko jest do najbliższego sklepu rowerowego, i czy będzie dało się w nim kupić łańcuch 11 rzędowy, bo to nie jest wcale takie oczywiste. Okazało się, że 8 km od n

Jak nauczyłem się cieszyć każdym jednym dniem ze sportem (36)
2021-06-21 18:22:46

Nauczyłem się cieszyć każdym jednym dniem i żyć z dnia na dzień. Zwłaszcza latem. Przeorganizowałem całe swoje życie dla realizacji swoich pasji. A wszystko to wynik determinacji i odrobiny szczęścia. Mówię o tym, nie po to aby bić mi brawa. Po to, aby czerpać z tego przykład. Dlatego trzeba próbować, pomimo, iż czasami możemy odnosić porażki i robić krok wstecz. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram:  https://www.instagram.com/prawie_pro/ Dzień dobry na podcaście Prawie.PRO. Bardzo Wam dziękuję za Waszą cierpliwość Ostatnio pojawiło się trochę nowych rzeczy na kanale na You Tubie, do którego odsyłam. To wszystko, co na bieżąco – jest na Instagramie. W opisie podcastu zamieszczam linki, żebyście mogli, również tam, do mnie dołączyć. Za mną wspaniały weekend. Warto jest się cieszyć, moim zdaniem, każdą jedną chwilą, każdym jednym dniem, kiedy świeci słońce, kiedy nie jest listopad, kiedy nie lecą liście z drzew jednocześnie z kroplami deszczu i niskimi temperaturami, których, po prostu, nie cierpię. Kocham upały. Zakochałem się w upałach, choć dawniej ich nienawidziłem. Przemodelowałem wiele rzeczy w moim życiu właśnie po to, aby zwłaszcza w sezonie, znaleźć czas na to, żeby cieszyć się słońcem, naprawdę, każdym jednym dniem. Żyć, niemalże, z dnia na dzień, choć oczywiście czasami myślę, że ja na to wszystko nie zasłużyłem. Na to, żeby być na utrzymaniu moich widzów i słuchaczy. Często to powtarzam, bo często ta myśl wraca. Staram się być szczery i otwarty na tyle, na ile starczy Wam cierpliwości na to, żeby mnie słuchać, czy też oglądać. Przez ostatni weekend, nieco przedłużany, na szczęście, miałem okazję zwiedzać Małopolskę na rowerze – niezwykle piękne tereny, między innymi Puszcza Niepołomicka. Zahaczyłem o nieco odleglejsze rejony południowe walcząc z górami, co daje mi ogromną satysfakcję nawet w upale, nawet wtedy kiedy leje się ze mnie pot; zwłaszcza wtedy, kiedy muszę przyjmować tabletki na alergię, które jeszcze bardziej uwydatniają nadpotliwość. Nie mniej, każda kropla potu to dla mnie jest spełnienie marzeń. Ja to po prostu uwielbiam, i sam nie wierzę, że człowiek taki jak ja, który w przeszłości był bardzo zamknięty, dosłownie, który ograniczał się do krzesła w pracy i do kanapy w domu, który nigdy nie miał żadnej opalenizny dzisiaj spieszy się do tego, żeby cieszyć się każdym jednym dniem. Nie za bardzo wybiegam w przyszłość i nie wracam do przeszłości zbyt często i wyciągam tylko mądre przemyślenia na podstawie moich różnych błędów, które miałem okazję popełnić. Jednocześnie nabieram świadomości jak kierować swoim życiem każdego dnia, żebym czuł się bardziej szczęśliwy, pomimo wielu problemów, których doświadcza każdy z nas. Taka wspaniała pogoda i każdy jeden promyk słońca pozwala czuć się psychicznie i fizycznie, dużo lepiej. Dla mnie nie ma wspanialszego uczucia, jak pół dnia spędzonego na rowerze, jak pogłębianie tej mojej, bardzo śmiesznej kolarskiej opalenizny, na tzw. żyletkę, która kiedyś mi przeszkadzała a dzisiaj dla mnie jest czymś, co jest związane bardzo, z przyjemnym stanem upojenia latem. Tak bym to określił. To wszystko jest oczywiście związane z tym, że ja musiałem bardzo dużo swoich codziennych schematów zmienić. Nie brakowało we mnie determinacji do tego, żeby, między innymi, zmienić swoje życie zawodowe, żeby mieć więcej czasu. Być może być biedniejszym, ale szczęśliwszym. Organizując różne wyjazdy, spotykając się z Wami, właśnie spełniam te swoje marzenia, związane z takim prostym życzeniem: aby większość rzeczy, które robię, były związane ze sportem, z poznawaniem nowych ludzi – ludzi wyjątkowych. Nie mogę wyjś

Nauczyłem się cieszyć każdym jednym dniem i żyć z dnia na dzień. Zwłaszcza latem. Przeorganizowałem całe swoje życie dla realizacji swoich pasji. A wszystko to wynik determinacji i odrobiny szczęścia. Mówię o tym, nie po to aby bić mi brawa. Po to, aby czerpać z tego przykład. Dlatego trzeba próbować, pomimo, iż czasami możemy odnosić porażki i robić krok wstecz.

Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

Dzień dobry na podcaście Prawie.PRO.

Bardzo Wam dziękuję za Waszą cierpliwość

Ostatnio pojawiło się trochę nowych rzeczy na kanale na You Tubie, do którego odsyłam. To wszystko, co na bieżąco – jest na Instagramie. W opisie podcastu zamieszczam linki, żebyście mogli, również tam, do mnie dołączyć.

Za mną wspaniały weekend. Warto jest się cieszyć, moim zdaniem, każdą jedną chwilą, każdym jednym dniem, kiedy świeci słońce, kiedy nie jest listopad, kiedy nie lecą liście z drzew jednocześnie z kroplami deszczu i niskimi temperaturami, których, po prostu, nie cierpię. Kocham upały. Zakochałem się w upałach, choć dawniej ich nienawidziłem. Przemodelowałem wiele rzeczy w moim życiu właśnie po to, aby zwłaszcza w sezonie, znaleźć czas na to, żeby cieszyć się słońcem, naprawdę, każdym jednym dniem. Żyć, niemalże, z dnia na dzień, choć oczywiście czasami myślę, że ja na to wszystko nie zasłużyłem. Na to, żeby być na utrzymaniu moich widzów i słuchaczy. Często to powtarzam, bo często ta myśl wraca. Staram się być szczery i otwarty na tyle, na ile starczy Wam cierpliwości na to, żeby mnie słuchać, czy też oglądać.

Przez ostatni weekend, nieco przedłużany, na szczęście, miałem okazję zwiedzać Małopolskę na rowerze – niezwykle piękne tereny, między innymi Puszcza Niepołomicka. Zahaczyłem o nieco odleglejsze rejony południowe walcząc z górami, co daje mi ogromną satysfakcję nawet w upale, nawet wtedy kiedy leje się ze mnie pot; zwłaszcza wtedy, kiedy muszę przyjmować tabletki na alergię, które jeszcze bardziej uwydatniają nadpotliwość. Nie mniej, każda kropla potu to dla mnie jest spełnienie marzeń. Ja to po prostu uwielbiam, i sam nie wierzę, że człowiek taki jak ja, który w przeszłości był bardzo zamknięty, dosłownie, który ograniczał się do krzesła w pracy i do kanapy w domu, który nigdy nie miał żadnej opalenizny dzisiaj spieszy się do tego, żeby cieszyć się każdym jednym dniem. Nie za bardzo wybiegam w przyszłość i nie wracam do przeszłości zbyt często i wyciągam tylko mądre przemyślenia na podstawie moich różnych błędów, które miałem okazję popełnić. Jednocześnie nabieram świadomości jak kierować swoim życiem każdego dnia, żebym czuł się bardziej szczęśliwy, pomimo wielu problemów, których doświadcza każdy z nas. Taka wspaniała pogoda i każdy jeden promyk słońca pozwala czuć się psychicznie i fizycznie, dużo lepiej. Dla mnie nie ma wspanialszego uczucia, jak pół dnia spędzonego na rowerze, jak pogłębianie tej mojej, bardzo śmiesznej kolarskiej opalenizny, na tzw. żyletkę, która kiedyś mi przeszkadzała a dzisiaj dla mnie jest czymś, co jest związane bardzo, z przyjemnym stanem upojenia latem. Tak bym to określił.

To wszystko jest oczywiście związane z tym, że ja musiałem bardzo dużo swoich codziennych schematów zmienić. Nie brakowało we mnie determinacji do tego, żeby, między innymi, zmienić swoje życie zawodowe, żeby mieć więcej czasu. Być może być biedniejszym, ale szczęśliwszym. Organizując różne wyjazdy, spotykając się z Wami, właśnie spełniam te swoje marzenia, związane z takim prostym życzeniem: aby większość rzeczy, które robię, były związane ze sportem, z poznawaniem nowych ludzi – ludzi wyjątkowych. Nie mogę wyjś

Sprawianie sobie małych przyjemności. Co robić, aby unikać jedzenia i picia (35)
2021-05-31 19:33:03

Dzisiaj o alternatywnych małych przyjemnościach zamiast rzucania się do lodówki. Szczęścia w niej nie znajdziemy. Wręcz przeciwnie. Gdzie ja znajduję ukojenie? Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram:  https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Wracam do nagrywania podcastów i już od pewnego czasu, przez myśl przewija mi się taki temat, do którego bardzo często wracacie w pytaniach wysyłanych do mnie, zarówno na Facebooku, jak i na Instagramie. Odpowiadam na swoich social mediach na Wasze pytania. Jakiś czas temu mówiłem o tym, że jest to moja forma rekompensaty, albo sposobu odwdzięczenia się za to, że dzięki Prawie.PRO, i dzięki Wam, mogę się utrzymywać. To jest moja praca. Być może górnolotnie powiem, że nawet misja – wprowadzanie początkujących, albo tych, którzy mają jakieś wątpliwości, które ja potrafię rozwiać z perspektywy różnych swoich doświadczeń, choć oczywiście ktoś powie, że one nie są zbyt rozbudowane. Tym tematem, tym podmiotem lirycznym jest alkohol, do którego wiele osób wraca, nie tylko w narracji kierowanej do mnie, ale także w swoim codziennym życiu. Wielu z nas ma rytuały. Ja też je miałem. Celowo nie mówię tutaj o alkoholiźmie, bo to być może jeszcze nie jest taki etap, w którym należy bardzo głośno bić na alarm. To są właśnie, wspomniane już, nawyki. Podobnie, jak złym nawykiem może być, przykładowo, codzienne spożywanie słodyczy, podobnie może być spożywanie alkoholu podczas każdego letniego wieczoru, czy też każdego weekendu. Znam kilka osób, które mają tego typu problem. Ostatnio pisał do mnie chłopak, który powiedział, że rozpoczyna proces odchudzania i jakie ja bym mu dał, wypisane od myślników, rady dotyczące redukcji masy, tak, żeby mógł stracić do najbliższych wakacji, do najbliższego górskiego wyjazdu, te 10 kg. Ja mu napisałem w bardzo prosty sposób: słuchaj, odrzucasz wszystkie niepotrzebne węglowodany proste, odrzucasz alkohol a eliminując te dwie różne rzeczy, dochodzisz w pewnym momencie do wniosku, że musisz jeść zdecydowanie więcej warzyw. Ale co z tym alkoholem? Jeju, dlaczego alkohol NIE? Dlaczego mówisz, że nie piłeś przez pół roku w zupełności alkoholu, wtedy, kiedy byłeś na ostatniej prostej do wymarzonej sylwetki, albo wymarzonej wagi, bo sylwetka moja nie jest wymarzona – jeszcze. Alkohol, to jest bomba kaloryczna – musicie sobie uświadomić, że czysty etanol ma taką samą dawkę energii jak czysty tłuszcz. To jest dla mnie bardzo obrazowe. I wiem, że jedno piwo to jest 250 może 300 kalorii, ale jeżeli przemnożymy to razy 5, to w ciągu tygodnia spożywamy bardzo dużo tych kalorii. Już nie mówiąc o tym, że alkohol wzmacnia apetyt. Już nie mówiąc o tym, że mało, kto pije jedno piwo, nie mówiąc już o tym, że niektórzy w weekend wypijają 5 piw, albo robią 0,5 litra, bądź też wypijają wino a nie piwo, bo jest mniej kaloryczne. Owszem, jest mniej kaloryczne, ale o 50 – 100 kalorii? Nie da się, moim zdaniem, chudnąć bez odrzucenia właśnie tego nawyku, schematu picia alkoholu w sposób regularny, bez względu na to, czy pijemy raz w tygodniu do upadłego, czy trzy razy po troszku. Takie przynajmniej jest moje zdanie na ten temat. Wiele osób zapomina o tym, że alkohol stoi u podstaw wszystkich zaburzeń dotyczących odżywiania się, nieprawidłowego wyglądy, czy też nadwagi – bo tego się nie liczy. Nie liczy się, bardzo często, kaloryczności samego alkoholu. Mówi się tylko, że piwo jest nieco bardziej kaloryczne, bo do tego dochodzą jeszcze węglowodany, które są zawarte, chociażby, w samym jęczmieniu, ale nie liczy się właśnie tego etanolu, który znajduje się w każdym jednym napoju alkoholowym, czy też w każdym je

Dzisiaj o alternatywnych małych przyjemnościach zamiast rzucania się do lodówki. Szczęścia w niej nie znajdziemy. Wręcz przeciwnie. Gdzie ja znajduję ukojenie? Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

Cześć.

Tutaj Leszek.

Wracam do nagrywania podcastów i już od pewnego czasu, przez myśl przewija mi się taki temat, do którego bardzo często wracacie w pytaniach wysyłanych do mnie, zarówno na Facebooku, jak i na Instagramie. Odpowiadam na swoich social mediach na Wasze pytania.

Jakiś czas temu mówiłem o tym, że jest to moja forma rekompensaty, albo sposobu odwdzięczenia się za to, że dzięki Prawie.PRO, i dzięki Wam, mogę się utrzymywać. To jest moja praca. Być może górnolotnie powiem, że nawet misja – wprowadzanie początkujących, albo tych, którzy mają jakieś wątpliwości, które ja potrafię rozwiać z perspektywy różnych swoich doświadczeń, choć oczywiście ktoś powie, że one nie są zbyt rozbudowane.

Tym tematem, tym podmiotem lirycznym jest alkohol, do którego wiele osób wraca, nie tylko w narracji kierowanej do mnie, ale także w swoim codziennym życiu.

Wielu z nas ma rytuały. Ja też je miałem. Celowo nie mówię tutaj o alkoholiźmie, bo to być może jeszcze nie jest taki etap, w którym należy bardzo głośno bić na alarm. To są właśnie, wspomniane już, nawyki. Podobnie, jak złym nawykiem może być, przykładowo, codzienne spożywanie słodyczy, podobnie może być spożywanie alkoholu podczas każdego letniego wieczoru, czy też każdego weekendu. Znam kilka osób, które mają tego typu problem. Ostatnio pisał do mnie chłopak, który powiedział, że rozpoczyna proces odchudzania i jakie ja bym mu dał, wypisane od myślników, rady dotyczące redukcji masy, tak, żeby mógł stracić do najbliższych wakacji, do najbliższego górskiego wyjazdu, te 10 kg. Ja mu napisałem w bardzo prosty sposób: słuchaj, odrzucasz wszystkie niepotrzebne węglowodany proste, odrzucasz alkohol a eliminując te dwie różne rzeczy, dochodzisz w pewnym momencie do wniosku, że musisz jeść zdecydowanie więcej warzyw. Ale co z tym alkoholem? Jeju, dlaczego alkohol NIE? Dlaczego mówisz, że nie piłeś przez pół roku w zupełności alkoholu, wtedy, kiedy byłeś na ostatniej prostej do wymarzonej sylwetki, albo wymarzonej wagi, bo sylwetka moja nie jest wymarzona – jeszcze. Alkohol, to jest bomba kaloryczna – musicie sobie uświadomić, że czysty etanol ma taką samą dawkę energii jak czysty tłuszcz. To jest dla mnie bardzo obrazowe. I wiem, że jedno piwo to jest 250 może 300 kalorii, ale jeżeli przemnożymy to razy 5, to w ciągu tygodnia spożywamy bardzo dużo tych kalorii. Już nie mówiąc o tym, że alkohol wzmacnia apetyt. Już nie mówiąc o tym, że mało, kto pije jedno piwo, nie mówiąc już o tym, że niektórzy w weekend wypijają 5 piw, albo robią 0,5 litra, bądź też wypijają wino a nie piwo, bo jest mniej kaloryczne. Owszem, jest mniej kaloryczne, ale o 50 – 100 kalorii? Nie da się, moim zdaniem, chudnąć bez odrzucenia właśnie tego nawyku, schematu picia alkoholu w sposób regularny, bez względu na to, czy pijemy raz w tygodniu do upadłego, czy trzy razy po troszku. Takie przynajmniej jest moje zdanie na ten temat.

Wiele osób zapomina o tym, że alkohol stoi u podstaw wszystkich zaburzeń dotyczących odżywiania się, nieprawidłowego wyglądy, czy też nadwagi – bo tego się nie liczy. Nie liczy się, bardzo często, kaloryczności samego alkoholu. Mówi się tylko, że piwo jest nieco bardziej kaloryczne, bo do tego dochodzą jeszcze węglowodany, które są zawarte, chociażby, w samym jęczmieniu, ale nie liczy się właśnie tego etanolu, który znajduje się w każdym jednym napoju alkoholowym, czy też w każdym je

Nie możesz schudnąć? A ile pijesz alkoholu tygodniowo? (34)
2021-05-11 14:45:16

Wiele osób moim zdaniem zapomina o alkoholu w bilansie kalorii. Piwo, łiskacz, wino albo wóda napędza też apetyt przez co niweczymy wszystkie wypracowane efekty na talerzu oraz na rowerze. Warto też zadać sobie pytanie po co pijemy? Dla smaku? A może dlatego, bo zapijamy jakiś problem, który powinniśmy przepracować w inny sposób. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram:  https://www.instagram.com/prawie_pro/

Wiele osób moim zdaniem zapomina o alkoholu w bilansie kalorii. Piwo, łiskacz, wino albo wóda napędza też apetyt przez co niweczymy wszystkie wypracowane efekty na talerzu oraz na rowerze. Warto też zadać sobie pytanie po co pijemy? Dla smaku? A może dlatego, bo zapijamy jakiś problem, który powinniśmy przepracować w inny sposób. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

Dopadł mnie wirus, choć objawy były dziwne (33)
2021-04-27 12:06:51

Dostałem pozytywny wynik, ale nie mam zamiaru zgrywać ofiary. Opowiadam o początkowych objawach, które zignorowałem. O rozwoju infekcji i kilku wioskach. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na  https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj nie z kwarantanny, tylko z izolacji. Osoby, które dopadł ten wirus, są poddawane dziesięciodniowej izolacji. Ja, o tym, że jestem chory, dowiedziałem się trochę przez przypadek, trochę za namową znajomych, i byłem w szoku, że to także będzie mnie dotyczyć. To zawsze tak jest, w przypadku chorób albo rzeczy nieprzyjemnych, że podświadomie łudzimy się, że temat nas nie dotyczy albo nie będzie dotyczył. Ja jeszcze mam dodatkowo takie szczęście, że to u schyłku, mam nadzieję, ostatniej fali tego choróbska, i że na jesieni nie będzie nawrotu ze względu na, być może, już osiąganą zbiorową odporność w Polsce. Pewnie będziecie ciekawi, jakich objawów ja doświadczyłem, i jakich nadal doświadczam z punktu widzenia tej choroby. Pamiętam, że w środę, poprzedzającą moją infekcję, zrobiłem dwa, dosyć ostre treningi. Zrobiłem 40 km tak prawie, że na czas. Pojechałem to niemalże na maksa, a potem zrobiłem jeszcze zakładkę biegową, z myślą o zawodach, które będę miał w niedzielę. Pomyślałem sobie, że to będzie środowy, taki ostatni mocniejszy akcent, po to, żeby kolejne dwa dni zrobić sobie taki luźne jazdy i luźne wybiegania przygotowując się do duathlonu, który będzie w niedzielę w Rumii. Gdybym tylko wiedział, że nigdzie ni pojadę. Na następny dzień poczułem, że zaczyna coś mnie pobolewać gardło, ale to było tak na granicy takiego bólu, który jest przejściowy, a na granicy takiego bólu, który zwiastuje u mnie wirusowe zapalenie gardła, które trwa 3 – 4 dni, i które jest bardzo dokuczliwe i wymaga ode mnie płukania gardła Glimbaxem. To mi się zdarzyło trzy lata temu, kiedy byłem przeziębiony, w taki sposób, że faktycznie leżałem 3 albo 4 dni w łóżku i od tego czasu nie było mi nic – nawet kataru nie miałem. Od kiedy uprawiam dosyć intensywnie sport i od kiedy schudłem, to naprawdę zdarzają mi się bardzo rzadko jakiekolwiek infekcje, i do tego jest jeszcze sauna i także często obcowanie z niekorzystnymi warunkami, bym powiedział; chociażby w zimie jazda na trenażerze przy na maksa otwartym oknie, na maksa będąc spoconym i na maksa włączonym wentylatorem, to nie jest coś, co zalecają nasze babcie. Powiedziałyby, że jutro skończycie z zapaleniem płuc, jednak to wszystko to są mity i to jest jednocześnie kolejny dowód na to, że te wszystkie babcine poglądy na temat tego, żeby nie wychodzić z domu z mokrą głową, bo będziemy chorzy, są zgodne z rzeczywistością. Moim zdaniem nie, bo to nie zimno przeziębia, to nie zimno powoduje wszelkie infekcje wirusowe, tylko; po pierwsze – kontakt z patogenem, po drugie – jakieś tam osłabienie, które będzie spowodowane brakiem snu albo brakiem higieny życia, czy też stresem i wtedy mamy predyspozycje do tego, żeby złapać wszystko, co jest tylko możliwe. Do tego wszystkiego jeszcze położyłbym spory akcent na stres. Silna sytuacja stresowa bardzo gwałtownie obniża Waszą odporność. Zawsze wtedy, kiedy byłem chory, na przestrzenie ostatnich 10 lat było to poprzedzone jakąś silną sytuacją stresową. Bardzo podobnie było podczas tej choroby. Na dwa dni przed tą chorobą, bym powiedział, też byłem poddany bardzo silnemu stresowi, ze względu na sytuację rodzinną i to właśnie powoduje, przynajmniej u mnie, predyspozycje do tego, żeby łapać infekcje. Być może, w jakiś sposób wiąże to się z tym, że złapałem, albo byłem bardziej podatny do tego, żeby akurat teraz złapać infekcję covidową. Z drugiej strony zastanawiam się nad tym, jak duży wpływ ma odporność n

Dostałem pozytywny wynik, ale nie mam zamiaru zgrywać ofiary. Opowiadam o początkowych objawach, które zignorowałem. O rozwoju infekcji i kilku wioskach. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć.

Tutaj Leszek.

Dzisiaj nie z kwarantanny, tylko z izolacji. Osoby, które dopadł ten wirus, są poddawane dziesięciodniowej izolacji. Ja, o tym, że jestem chory, dowiedziałem się trochę przez przypadek, trochę za namową znajomych, i byłem w szoku, że to także będzie mnie dotyczyć. To zawsze tak jest, w przypadku chorób albo rzeczy nieprzyjemnych, że podświadomie łudzimy się, że temat nas nie dotyczy albo nie będzie dotyczył. Ja jeszcze mam dodatkowo takie szczęście, że to u schyłku, mam nadzieję, ostatniej fali tego choróbska, i że na jesieni nie będzie nawrotu ze względu na, być może, już osiąganą zbiorową odporność w Polsce. Pewnie będziecie ciekawi, jakich objawów ja doświadczyłem, i jakich nadal doświadczam z punktu widzenia tej choroby.

Pamiętam, że w środę, poprzedzającą moją infekcję, zrobiłem dwa, dosyć ostre treningi. Zrobiłem 40 km tak prawie, że na czas. Pojechałem to niemalże na maksa, a potem zrobiłem jeszcze zakładkę biegową, z myślą o zawodach, które będę miał w niedzielę. Pomyślałem sobie, że to będzie środowy, taki ostatni mocniejszy akcent, po to, żeby kolejne dwa dni zrobić sobie taki luźne jazdy i luźne wybiegania przygotowując się do duathlonu, który będzie w niedzielę w Rumii. Gdybym tylko wiedział, że nigdzie ni pojadę. Na następny dzień poczułem, że zaczyna coś mnie pobolewać gardło, ale to było tak na granicy takiego bólu, który jest przejściowy, a na granicy takiego bólu, który zwiastuje u mnie wirusowe zapalenie gardła, które trwa 3 – 4 dni, i które jest bardzo dokuczliwe i wymaga ode mnie płukania gardła Glimbaxem. To mi się zdarzyło trzy lata temu, kiedy byłem przeziębiony, w taki sposób, że faktycznie leżałem 3 albo 4 dni w łóżku i od tego czasu nie było mi nic – nawet kataru nie miałem. Od kiedy uprawiam dosyć intensywnie sport i od kiedy schudłem, to naprawdę zdarzają mi się bardzo rzadko jakiekolwiek infekcje, i do tego jest jeszcze sauna i także często obcowanie z niekorzystnymi warunkami, bym powiedział; chociażby w zimie jazda na trenażerze przy na maksa otwartym oknie, na maksa będąc spoconym i na maksa włączonym wentylatorem, to nie jest coś, co zalecają nasze babcie. Powiedziałyby, że jutro skończycie z zapaleniem płuc, jednak to wszystko to są mity i to jest jednocześnie kolejny dowód na to, że te wszystkie babcine poglądy na temat tego, żeby nie wychodzić z domu z mokrą głową, bo będziemy chorzy, są zgodne z rzeczywistością. Moim zdaniem nie, bo to nie zimno przeziębia, to nie zimno powoduje wszelkie infekcje wirusowe, tylko; po pierwsze – kontakt z patogenem, po drugie – jakieś tam osłabienie, które będzie spowodowane brakiem snu albo brakiem higieny życia, czy też stresem i wtedy mamy predyspozycje do tego, żeby złapać wszystko, co jest tylko możliwe. Do tego wszystkiego jeszcze położyłbym spory akcent na stres. Silna sytuacja stresowa bardzo gwałtownie obniża Waszą odporność. Zawsze wtedy, kiedy byłem chory, na przestrzenie ostatnich 10 lat było to poprzedzone jakąś silną sytuacją stresową.

Bardzo podobnie było podczas tej choroby. Na dwa dni przed tą chorobą, bym powiedział, też byłem poddany bardzo silnemu stresowi, ze względu na sytuację rodzinną i to właśnie powoduje, przynajmniej u mnie, predyspozycje do tego, żeby łapać infekcje. Być może, w jakiś sposób wiąże to się z tym, że złapałem, albo byłem bardziej podatny do tego, żeby akurat teraz złapać infekcję covidową. Z drugiej strony zastanawiam się nad tym, jak duży wpływ ma odporność n

Dlaczego warto jednak zainwestować pieniądze w sport (32)
2021-03-30 15:48:29

O tym, że kasa wydana w rower, ciuchy, buty i 10 kasków to najlepiej zainwestowane pieniądze w nas samych. W nasze zdrowie i szczęście. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na  https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/pro. Cześć. Tutaj Leszek. Ja staram się nie być piewcą złych informacji, bowiem, w tej roli występują media mniej więcej od roku, mówiąc cały czas o rzeczach złych. Zresztą, ja czasami też mówię o tym co mnie boli, i siłą rzeczy, nie są to rzeczy pozytywne. Opowiadałem Wam o tym, chociażby, że spalił się serwer i backupy mojego sklepu. Opowiadałem Wam wielokrotnie, o swoich porażkach, o braku poczucia własnej wartości, przez co wykształca się w mnie takie poczucie wiecznego zagrożenia. Jeżeli ja, przez cały czas jestem przesiąknięty negatywnymi komunikatami , które płyną z mediów albo z, nieco toksycznych, różnych znajomości ludzi, którzy są przez cały czas negatywnie do wszystkiego nastawieni, to my, siłą rzeczy, podświadomie, w taki sam sposób zaczynamy postrzegać świat , że za chwilę nastąpi jakaś katastrofa. Ja sobie nie zdaję z tego sprawy, że mam bardzo niskie poczucie własnej wartości, uważam, że ja na nic nie zasługuję, zwłaszcza dziś, w tych czasach; ja nie zasługuję na to, żeby inwestować w hobby albo w swój własny sprzęt, bo na pewno, za chwilkę, nastąpi jakiś dramat – nie będę miał pieniędzy; świat się zawali. Powiem Wam, że dosyć miłą niespodziankę zrobili mi moi rodzice na urodziny, pytając mnie: o jakim to ja sobie rowerze marzyłem? No to pokazałem i usłyszałem: OK, to ile mamy przelać na ten rower? Fantastyczne. W pierwszym odruchu też tak sobie pomyślałem: przecież ja na to nie zasłużyłem.  Z drugiej strony powinienem być oszczędny w niepewnych czasach, więc wybrałem kompromis: nie nowy rower – a używany i bez, kół, bo koła już mam, nie 20 000 zł, a 9 000 zł – efekt ten sam. Czuję się o wiele szczęśliwszy przez to, że mogę z jeszcze większym zaangażowaniem realizować swoją pasję i wiem, że to będzie sprzęt, który będzie mi służyć przez najbliższe 2, być może 3 lata, i który będzie podmiotem lirycznym wielu różnych pozytywnych myśli, kiedy jest mi źle. Kiedy siedzę w pracy i nic mi się nie chce, albo odniosę jakąś porażkę, to sobie pomyślę: OK. I   za chwilę będę mógł to rzucić i przynajmniej na kilka godzin odreagować te złe emocje, chociażby, na rowerze; albo szosa, albo czasówka. Dwie maszyny – to tylko rowery, ale jak wiele dające mi, w trakcie sezonu, i jak wiele godzin na nich spędzam w ciągu roku. To jest niesamowite i dlatego, kiedyś, jak jeszcze nie miałem nic wspólnego z ciuchami kolarskimi, to sobie mówiłem: OK, mogę wydać więcej na gacie kolarskie, bo ja w tych gaciach kolarskich spędzam więcej czasu niż w jeansach za biurkiem. Taka jest prawda. To wszystko musiałem sobie tłumaczyć. Nie mówię tego, oczywiście, przez pryzmat ciuchów, czy przez pryzmat roweru, tylko chciałem poddać dzisiaj pod refleksje, to, czy przypadkiem nie żyjemy zbyt skromnie, pomimo tego, że nie musimy. Ograniczmy swój potencjał przez to, że ponieważ non stop oszczędzamy, non stop samych siebie karzemy za to, ponieważ uważamy, że nie zasługujemy. Moim zdaniem, większość z nas zasługuje na o wiele więcej, niż im się wydaje, że zasługują w rzeczywistości. To jest sport, to jest coś, co służy nam, oraz naszym bliskim, bo dzięki temu jesteśmy zupełnie innymi ludźmi, którzy będą żyli o wiele dłużej przez to, że mają właśnie taką pasję – bez względu na to, czy jest to triathlon, czy jest to kolarstwo szosowe, czy wędkarstwo – jest to coś, co jest dla nas taką bezpieczną przystanią, do której możemy przybić wtedy, kiedy będzie nam źle. To jest też sposób odreagowania psychicznego.

O tym, że kasa wydana w rower, ciuchy, buty i 10 kasków to najlepiej zainwestowane pieniądze w nas samych. W nasze zdrowie i szczęście.

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/pro.

Cześć.

Tutaj Leszek.

Ja staram się nie być piewcą złych informacji, bowiem, w tej roli występują media mniej więcej od roku, mówiąc cały czas o rzeczach złych. Zresztą, ja czasami też mówię o tym co mnie boli, i siłą rzeczy, nie są to rzeczy pozytywne. Opowiadałem Wam o tym, chociażby, że spalił się serwer i backupy mojego sklepu. Opowiadałem Wam wielokrotnie, o swoich porażkach, o braku poczucia własnej wartości, przez co wykształca się w mnie takie poczucie wiecznego zagrożenia. Jeżeli ja, przez cały czas jestem przesiąknięty negatywnymi komunikatami, które płyną z mediów albo z, nieco toksycznych, różnych znajomości ludzi, którzy są przez cały czas negatywnie do wszystkiego nastawieni, to my, siłą rzeczy, podświadomie, w taki sam sposób zaczynamy postrzegać świat, że za chwilę nastąpi jakaś katastrofa. Ja sobie nie zdaję z tego sprawy, że mam bardzo niskie poczucie własnej wartości, uważam, że ja na nic nie zasługuję, zwłaszcza dziś, w tych czasach; ja nie zasługuję na to, żeby inwestować w hobby albo w swój własny sprzęt, bo na pewno, za chwilkę, nastąpi jakiś dramat – nie będę miał pieniędzy; świat się zawali.

Powiem Wam, że dosyć miłą niespodziankę zrobili mi moi rodzice na urodziny, pytając mnie: o jakim to ja sobie rowerze marzyłem? No to pokazałem i usłyszałem: OK, to ile mamy przelać na ten rower? Fantastyczne. W pierwszym odruchu też tak sobie pomyślałem: przecież ja na to nie zasłużyłem.  Z drugiej strony powinienem być oszczędny w niepewnych czasach, więc wybrałem kompromis: nie nowy rower – a używany i bez, kół, bo koła już mam, nie 20 000 zł, a 9 000 zł – efekt ten sam. Czuję się o wiele szczęśliwszy przez to, że mogę z jeszcze większym zaangażowaniem realizować swoją pasję i wiem, że to będzie sprzęt, który będzie mi służyć przez najbliższe 2, być może 3 lata, i który będzie podmiotem lirycznym wielu różnych pozytywnych myśli, kiedy jest mi źle. Kiedy siedzę w pracy i nic mi się nie chce, albo odniosę jakąś porażkę, to sobie pomyślę: OK. I za chwilę będę mógł to rzucić i przynajmniej na kilka godzin odreagować te złe emocje, chociażby, na rowerze; albo szosa, albo czasówka. Dwie maszyny – to tylko rowery, ale jak wiele dające mi, w trakcie sezonu, i jak wiele godzin na nich spędzam w ciągu roku.

To jest niesamowite i dlatego, kiedyś, jak jeszcze nie miałem nic wspólnego z ciuchami kolarskimi, to sobie mówiłem: OK, mogę wydać więcej na gacie kolarskie, bo ja w tych gaciach kolarskich spędzam więcej czasu niż w jeansach za biurkiem. Taka jest prawda. To wszystko musiałem sobie tłumaczyć. Nie mówię tego, oczywiście, przez pryzmat ciuchów, czy przez pryzmat roweru, tylko chciałem poddać dzisiaj pod refleksje, to, czy przypadkiem nie żyjemy zbyt skromnie, pomimo tego, że nie musimy. Ograniczmy swój potencjał przez to, że ponieważ non stop oszczędzamy, non stop samych siebie karzemy za to, ponieważ uważamy, że nie zasługujemy.

Moim zdaniem, większość z nas zasługuje na o wiele więcej, niż im się wydaje, że zasługują w rzeczywistości. To jest sport, to jest coś, co służy nam, oraz naszym bliskim, bo dzięki temu jesteśmy zupełnie innymi ludźmi, którzy będą żyli o wiele dłużej przez to, że mają właśnie taką pasję – bez względu na to, czy jest to triathlon, czy jest to kolarstwo szosowe, czy wędkarstwo – jest to coś, co jest dla nas taką bezpieczną przystanią, do której możemy przybić wtedy, kiedy będzie nam źle. To jest też sposób odreagowania psychicznego.

Upadłem, ale się podnoszę (31)
2021-03-16 22:19:13

Każdy z nas czasem odnosi porażki. Moja droga to mnóstwo upadków. Jednak najważniejsze jest, aby wyciągać wioski i jednak mimo wszystko iść dalej. Podobnie było w przypadku pożaru serwera wraz ze wszystkimi backupami. Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na  https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć – a w zasadzie – dobry wieczór. Tutaj Leszek. Jest dokładnie 22.00, 16.03.2021 r. jak nagrywam ten podcast dla Was, siedząc jednocześnie przy komputerze. To jest końcówka dosyć trudnego etapu, o którym, być może już słyszeliście na moim Instagramie, który jest zwieńczeniem procesu uruchamianiu sklepu zupełnie od zera, na nowo, na skutek pożaru, można powiedzieć, KATASTROFY, która miała miejsce 10.03.2021 r . we Francji, w firmie OVH. To jest największa firma hostingowa i dzierżawiąca serwery w Europie, posiadająca 15 różnych data center, na terenie Europy i świata. I właśnie, jedna z tych serwerowni poszła z dymem, niespełna tydzień temu. Dokładnie w dniu pierwszych urodzin Prawie.PRO , co było niespodzianką dosyć niemiłą, za sprawą, której, musiałem zrezygnować z opublikowania materiału wideo, na tę pierwszą rocznicę, w formie takiego podziękowania dla Was. Właśnie teraz je renderuję na nowo, po dołączeniu na początku, takiego specjalnego disclaimera, informacji, dlaczego to wideo nie pojawiło się 10.03. Postanowiłem nic nie przerabiać w środku, dodać jedynie kilka zdań tłumaczących, co się działo w tzw. międzyczasie i jak „symboliczne” było to wydarzenie. Z drugiej strony, na swoim Instagramie i Facebooku śmiałem się, że skoro w dniu startu tego sklepu, w 2020 r. ogłoszono kwarantannę narodową, w pierwsze urodziny spłonęła cała serwerownia, to, co będzie na drugie? Ktoś odpisał : Leszek – pozabijasz nas. Wideo wyrenderowane i wrzucam je właśnie na You Tuba planując publikację na jutro, czyli 17.03, czyli też, z różnych względów, dla mnie symboliczna data i symboliczny dzień w ciągu całego roku. Myślę, że będzie się cieszyć dosyć sporym zainteresowaniem i powodzeniem. To jest niesamowite, ile różnych emocji towarzyszy mnie w związku z tym, co robimy razem; mam na myśli całe Prawie.PRO, będące nie tylko moim kanałem na You Tubie czy tutaj, na kanale podcastowym. To jest niesamowite, to, co się udało zrobić właśnie pod tym szyldem. Teraz jeszcze muszę sobie przekopiować ze starego filmu, z poprzedniej wersji, która jest niepubliczna i nie zostanie już nigdy opublikowana tytuł oraz opis, to będzie za chwilkę, dla mnie, bardzo przydatne. Już wracam do Was. Jeszcze muszę pobrać miniaturę, która ma hasło: ”rzucić wszystko i iść na rower” i to jest moja doktryna, którą wspólnie realizujemy, czyli żyć z miłości do sportu i miłością do sportu. To są takie ważne dla mnie przyrzeczenia, których się trzymam i sprawiają, że czuję się człowiekiem bardziej szczęśliwym, pomimo tego, że pewne rzeczy, pewne plany, czasami realizuje się z zaciśniętymi zębami. Nie raz doświadczamy totalnych katastrof i totalnych porażek, ale trzeba znajdować w sobie siłę żeby walczyć ze wszystkimi przeciwnościami losu. Właśnie dowodem na to, także dla mnie samego, były ostatnie wydarzenia kiedy, naprawdę ciężko się było mi podnieść, bo ten pożar był moim upadkiem. Ja też popełniłem błąd; zaufałem firmie, która okazała się być zawodna. Nie obarczam jej oczywiście całą odpowiedzialnością, za to, co się stało, absolutnie. Moim ogromnym, i najbardziej podstawowym błędem, jest to, że nie miałem tzw. disaster recovery plan, który mówi nie tylko o katastrofach naturalnych, ale także o wszystkich innych rzeczach, które są niezależne. A takim disaster recovery plan powinno być regularne wykonywanie także

Każdy z nas czasem odnosi porażki. Moja droga to mnóstwo upadków. Jednak najważniejsze jest, aby wyciągać wioski i jednak mimo wszystko iść dalej. Podobnie było w przypadku pożaru serwera wraz ze wszystkimi backupami.

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć – a w zasadzie – dobry wieczór.

Tutaj Leszek.

Jest dokładnie 22.00, 16.03.2021 r. jak nagrywam ten podcast dla Was, siedząc jednocześnie przy komputerze. To jest końcówka dosyć trudnego etapu, o którym, być może już słyszeliście na moim Instagramie, który jest zwieńczeniem procesu uruchamianiu sklepu zupełnie od zera, na nowo, na skutek pożaru, można powiedzieć, KATASTROFY, która miała miejsce 10.03.2021 r. we Francji, w firmie OVH. To jest największa firma hostingowa i dzierżawiąca serwery w Europie, posiadająca 15 różnych data center, na terenie Europy i świata. I właśnie, jedna z tych serwerowni poszła z dymem, niespełna tydzień temu. Dokładnie w dniu pierwszych urodzin Prawie.PRO, co było niespodzianką dosyć niemiłą, za sprawą, której, musiałem zrezygnować z opublikowania materiału wideo, na tę pierwszą rocznicę, w formie takiego podziękowania dla Was. Właśnie teraz je renderuję na nowo, po dołączeniu na początku, takiego specjalnego disclaimera, informacji, dlaczego to wideo nie pojawiło się 10.03.

Postanowiłem nic nie przerabiać w środku, dodać jedynie kilka zdań tłumaczących, co się działo w tzw. międzyczasie i jak „symboliczne” było to wydarzenie. Z drugiej strony, na swoim Instagramie i Facebooku śmiałem się, że skoro w dniu startu tego sklepu, w 2020 r. ogłoszono kwarantannę narodową, w pierwsze urodziny spłonęła cała serwerownia, to, co będzie na drugie? Ktoś odpisał: Leszek – pozabijasz nas.

Wideo wyrenderowane i wrzucam je właśnie na You Tuba planując publikację na jutro, czyli 17.03, czyli też, z różnych względów, dla mnie symboliczna data i symboliczny dzień w ciągu całego roku. Myślę, że będzie się cieszyć dosyć sporym zainteresowaniem i powodzeniem.

To jest niesamowite, ile różnych emocji towarzyszy mnie w związku z tym, co robimy razem; mam na myśli całe Prawie.PRO, będące nie tylko moim kanałem na You Tubie czy tutaj, na kanale podcastowym. To jest niesamowite, to, co się udało zrobić właśnie pod tym szyldem. Teraz jeszcze muszę sobie przekopiować ze starego filmu, z poprzedniej wersji, która jest niepubliczna i nie zostanie już nigdy opublikowana tytuł oraz opis, to będzie za chwilkę, dla mnie, bardzo przydatne. Już wracam do Was. Jeszcze muszę pobrać miniaturę, która ma hasło: ”rzucić wszystko i iść na rower” i to jest moja doktryna, którą wspólnie realizujemy, czyli żyć z miłości do sportu i miłością do sportu. To są takie ważne dla mnie przyrzeczenia, których się trzymam i sprawiają, że czuję się człowiekiem bardziej szczęśliwym, pomimo tego, że pewne rzeczy, pewne plany, czasami realizuje się z zaciśniętymi zębami.

Nie raz doświadczamy totalnych katastrof i totalnych porażek, ale trzeba znajdować w sobie siłę żeby walczyć ze wszystkimi przeciwnościami losu. Właśnie dowodem na to, także dla mnie samego, były ostatnie wydarzenia kiedy, naprawdę ciężko się było mi podnieść, bo ten pożar był moim upadkiem. Ja też popełniłem błąd; zaufałem firmie, która okazała się być zawodna. Nie obarczam jej oczywiście całą odpowiedzialnością, za to, co się stało, absolutnie. Moim ogromnym, i najbardziej podstawowym błędem, jest to, że nie miałem tzw. disaster recovery plan, który mówi nie tylko o katastrofach naturalnych, ale także o wszystkich innych rzeczach, które są niezależne. A takim disaster recovery plan powinno być regularne wykonywanie także

Po roku życia z tą cholerną pandemią (30)
2021-03-04 13:30:48

Ten cholerny wirus to nie tylko same ograniczenia i utracone szanse. To zyskane nowe szanse. Ja je wykorzystałem, a pomogli mi w tym moi Widzowie i Słuchacze. Pandemia odmieniła moje życie. Na dobre! Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na  https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. I tutaj mój nietypowy podcast w pierwsze urodziny pandemii. A to też jest jednocześnie przykład tego, że nie warto jest odwlekać niektórych decyzji i nie warto jest się poddawać nawet wtedy, kiedy wszystko wokół zmawia się przeciwko nam. Ja też miałem takie wrażenie, ale tak naprawdę ryzykowna decyzja, uchroniła mnie przed totalną katastrofą finansową i być może, przed totalną katastrofą mentalną. We współczesnym świecie to jest, niestety, bardzo ze sobą powiązane a także satysfakcja z wykonywanej pracy, czy to, jaka jest Wasza sytuacja finansowa, absolutnie bez dwóch zdań. Gdyby nie Prawie.PRO, gdyby nie to moje pełne zaangażowanie, czasami przez łzy, to byłoby naprawdę bardzo ciężko. Najprawdopodobniej nie nagrywałbym tego podcastu, bo właśnie teraz nie byłoby mnie w Polsce, albo nie poradziłbym sobie, po prostu z tym. I to jest straszne. Ten rok dla mnie był, z jednej strony najtrudniejszym, tak jak dla wielu innych ludzi, nie tylko w Polsce, ale także na świecie, ale z drugiej strony, niesamowitym, pod względem wielkości różnych przemian, wielu różnych decyzji, kroków , które poczyniłem za sprawą pandemii i ona, tak jakby, dała mi potężnego kopa do tego, żeby podjąć niektóre z nich. Mam tutaj na myśli, chociażby zmianę swojego stylu pracy, tylu życia; ja jestem niestety pracoholikiem, ale też wykonywałem, jeszcze przed pandemią, wiele różnych frustrujących mnie zajęć, często niewdzięcznych, do których nie chcę wracać myślami. Pandemia pozwoliła mi, za sprawą Prawie.PRO, zrezygnować z części obowiązków, którymi się zajmowałem i oddelegować je komuś innemu, bo mnie, po raz pierwszy w życiu, zaczęło być na to stać, żeby móc zatrudnić dodatkową osobę do mojej drugiej firmy, która mnie odciąży, od wielu różnych, dosyć ciężkich zadań, które są związane, między innymi z obsługą klienta. Albo zrezygnowanie z niektórych klientów, którzy okazywali się być na tyle toksyczni, że wysysali ze mnie bardzo duże pokłady energii – i z tego też sobie zdałem sprawę, jak wielu różnych ludzi, których spotykałem na swojej drodze zawodowej, negatywnie wpływało na to jak się czuję, generalnie. Różne ciężkie sytuacje w pracy wpływają na całe nasze życie, także na to, co się dzieje pod naszą głową, wtedy kiedy jesteśmy w domu, albo co się dzieje podczas weekendu, stąd też u mnie wziął się sport, bo zauważyłem, że podczas treningów nie myślę – ja się skupiam tylko i wyłącznie na wykonaniu danego zadania, danego celu – i to jest fantastyczne. To jest moje oderwanie, to jest moja enklawa, o której wielokrotnie Wam mówiłem. Właśnie ten rok życia z pandemią sprawił, że zacząłem bardziej żyć ze sportu. Pasja okazała się być jednocześnie moją pracą. Czymś, co przynosi mi pieniądze, pozwala mi żyć, funkcjonować, i to jest naprawdę wspaniałe, i za to dziękuję, bo bez wsparcia moich widzów, czy też moich słuchaczy, to oczywiście by się nie udało. Ja mówiłem bardzo otwarcie, za co samemu sobie jestem wdzięczny, w kwietniu, chociażby, tamtego roku, kiedy była sytuacja najcięższa ekonomicznie, że : słuchajcie, sprawa wygląda tak, że ja, być może, za chwilę nie będę miał za co żyć – i wtedy ludzie rzucili się bezinteresownie do mojego sklepu – i to było najwspanialsze, że na największe wsparcie mogłem liczyć od ludzi, których nie znam. To jest fenomenalne i to, w kwietniu i m

Ten cholerny wirus to nie tylko same ograniczenia i utracone szanse. To zyskane nowe szanse. Ja je wykorzystałem, a pomogli mi w tym moi Widzowie i Słuchacze. Pandemia odmieniła moje życie. Na dobre!

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć.

Tutaj Leszek.

I tutaj mój nietypowy podcast w pierwsze urodziny pandemii.

A to też jest jednocześnie przykład tego, że nie warto jest odwlekać niektórych decyzji i nie warto jest się poddawać nawet wtedy, kiedy wszystko wokół zmawia się przeciwko nam. Ja też miałem takie wrażenie, ale tak naprawdę ryzykowna decyzja, uchroniła mnie przed totalną katastrofą finansową i być może, przed totalną katastrofą mentalną. We współczesnym świecie to jest, niestety, bardzo ze sobą powiązane a także satysfakcja z wykonywanej pracy, czy to, jaka jest Wasza sytuacja finansowa, absolutnie bez dwóch zdań. Gdyby nie Prawie.PRO, gdyby nie to moje pełne zaangażowanie, czasami przez łzy, to byłoby naprawdę bardzo ciężko. Najprawdopodobniej nie nagrywałbym tego podcastu, bo właśnie teraz nie byłoby mnie w Polsce, albo nie poradziłbym sobie, po prostu z tym. I to jest straszne.

Ten rok dla mnie był, z jednej strony najtrudniejszym, tak jak dla wielu innych ludzi, nie tylko w Polsce, ale także na świecie, ale z drugiej strony, niesamowitym, pod względem wielkości różnych przemian, wielu różnych decyzji, kroków, które poczyniłem za sprawą pandemii i ona, tak jakby, dała mi potężnego kopa do tego, żeby podjąć niektóre z nich. Mam tutaj na myśli, chociażby zmianę swojego stylu pracy, tylu życia; ja jestem niestety pracoholikiem, ale też wykonywałem, jeszcze przed pandemią, wiele różnych frustrujących mnie zajęć, często niewdzięcznych, do których nie chcę wracać myślami. Pandemia pozwoliła mi, za sprawą Prawie.PRO, zrezygnować z części obowiązków, którymi się zajmowałem i oddelegować je komuś innemu, bo mnie, po raz pierwszy w życiu, zaczęło być na to stać, żeby móc zatrudnić dodatkową osobę do mojej drugiej firmy, która mnie odciąży, od wielu różnych, dosyć ciężkich zadań, które są związane, między innymi z obsługą klienta. Albo zrezygnowanie z niektórych klientów, którzy okazywali się być na tyle toksyczni, że wysysali ze mnie bardzo duże pokłady energii – i z tego też sobie zdałem sprawę, jak wielu różnych ludzi, których spotykałem na swojej drodze zawodowej, negatywnie wpływało na to jak się czuję, generalnie.

Różne ciężkie sytuacje w pracy wpływają na całe nasze życie, także na to, co się dzieje pod naszą głową, wtedy kiedy jesteśmy w domu, albo co się dzieje podczas weekendu, stąd też u mnie wziął się sport, bo zauważyłem, że podczas treningów nie myślę – ja się skupiam tylko i wyłącznie na wykonaniu danego zadania, danego celu – i to jest fantastyczne. To jest moje oderwanie, to jest moja enklawa, o której wielokrotnie Wam mówiłem.

Właśnie ten rok życia z pandemią sprawił, że zacząłem bardziej żyć ze sportu. Pasja okazała się być jednocześnie moją pracą. Czymś, co przynosi mi pieniądze, pozwala mi żyć, funkcjonować, i to jest naprawdę wspaniałe, i za to dziękuję, bo bez wsparcia moich widzów, czy też moich słuchaczy, to oczywiście by się nie udało. Ja mówiłem bardzo otwarcie, za co samemu sobie jestem wdzięczny, w kwietniu, chociażby, tamtego roku, kiedy była sytuacja najcięższa ekonomicznie, że: słuchajcie, sprawa wygląda tak, że ja, być może, za chwilę nie będę miał za co żyć – i wtedy ludzie rzucili się bezinteresownie do mojego sklepu – i to było najwspanialsze, że na największe wsparcie mogłem liczyć od ludzi, których nie znam. To jest fenomenalne i to, w kwietniu i m

Moje największe marzenie na sezon 2021 (29)
2021-02-16 18:42:43

Moje marzenia są bardzo przyziemne a jednocześnie utopijne. Dlaczego i skąd takie postanowienia? Jak chce je zrealizować? Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na  https://prawie.pro . Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jest 16.02.2021 r. jak nagrywam ten podcast i tak sobie pomyślałem, że czas najwyższy, żeby porozmawiać z Wami na temat postanowień noworocznych. Śmieję się. Nienawidzę postanowień noworocznych, bo one zawsze mi się kojarzą z niespełnionymi celami i trochę się podśmiewam sam z siebie, ale też niezwykle często tłumaczę innym, że nie ma sensu zwlekać z celami na „za miesiąc”, czy na „ za dwa” tylko je trzeba realizować tu i teraz. Jeżeli brakuje nam determinacji do tego, żeby zacząć realizować dany scenariusz dzisiaj, to znaczy, że, moim zdaniem, tak naprawdę, nie chcemy go wykonać. I tak jest ze wszystkim; z żywieniem, ze sportem, ze zmianą stylu życia czy poprawą jego higieny w sposób, rzecz jasna, nie dosłowny. To wszystko, o czym ja Wam mówię, to są moje doświadczenia i moje niewypały z przeszłości, ale abstrahując w zupełności od tego, to ostatnio czuję się zmęczony, głównie pracą. Powiem Wam, że zazwyczaj jest tak, że przed startem nowego sezonu mam kumulację różnych przygotowań, które są związane z marcem, z kwietniem. Już teraz muszę robić pewne rzeczy z bardzo dużym wyprzedzeniem, a w tym roku zwłaszcza, ponieważ będzie to chyba pierwszy taki sezon, podczas którego nie chcę się w zupełności udzielać w swojej drugiej pracy, od strony, od której mnie troszeczkę mniej znacie, o czym też nie opowiadam, bo nie chcę mieszać dwóch, różnych w zupełności, światów. Za cel obrałem osobie, w sezonie 2021, tym rowerowym, mieć więcej czasu na to, żeby spędzać ten czas tak jak ja chcę a nie tak jak muszę, choć koszty tego będą bardzo duże, w sensie dosłownym i nie dosłownym, bo wiązało się to, i wiąże z reorganizacją w mojej firmie, z zatrudnieniem jeszcze jednej, dodatkowej osoby, tak, żeby moje wycofanie się z niej, nie było bolesne, z punktu widzenia kondycji i sprawności działania tej firmy. Ten czas, który sobie de facto kupuję, za żywe pieniądze, chcę poświęcić na spełnienie swojego marzenia, jakim jest: wstać rano w pewien majowy poranek, zobaczyć, że jest zarąbista pogoda, wypić w wannie kawę, wziąć rower, podjechać do kawiarni, tam usiąść przy kolejnej kawie i nic nie robić – to jest takie moje małe marzenie. Nie wiem czy uwierzycie, ale pracuję intensywnie od 16 roku życia. Równocześnie się uczyłem i pracowałem w radiu będąc nastolatkiem i na początku byłem na bezpłatnym stażu, jednym, drugim. Potem pracowałem za 200 zł przez kolejne dwa lata i przez całe liceum, pod koniec, którego dostałem chyba pierwsze pół etatu. Po maturze dostałem pełen etat. Cały czas pracowałem na 100%, zawsze pracowałem na 100%. Do maja ubiegłego roku praktycznie nic się nie zmieniało, bo jeszcze jak była pierwsza narodowa kwarantanna i ta cała panika, to przez 16 godzin nie odchodziłem od biurka, i miałem naprawdę spory problem z organizacją czasu na wyjście do łazienki, żeby się wysikać – mówię serio. To był taki zapieprz. Jak tylko w maju ogarnąłem scenariusz na przeżycie, na przetrwanie: wtedy się rzuciłem w Prawie.PRO i ten swój sklep internetowy, i dlatego siedziałem tyle w pracy, bo musiałem za coś móc przeżyć, bo tych oszczędności naprawdę nie było zbyt wiele i tego bufora finansowego. Nie ważne. W tamtym roku, wtedy, kiedy była taka patologiczna sytuacja, która z resztą troszeczkę trwa do dziś w Polsce i na świecie, uświadomiłem sobie, że ja nigdy nie byłem na urlopie. Absolutnie uwierzcie mi, że ja od 16 roku życia, od kiedy zacząłem pierwszą pracę w radiu, do tera

Moje marzenia są bardzo przyziemne a jednocześnie utopijne. Dlaczego i skąd takie postanowienia? Jak chce je zrealizować?

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć.

Tutaj Leszek.

Jest 16.02.2021 r. jak nagrywam ten podcast i tak sobie pomyślałem, że czas najwyższy, żeby porozmawiać z Wami na temat postanowień noworocznych. Śmieję się. Nienawidzę postanowień noworocznych, bo one zawsze mi się kojarzą z niespełnionymi celami i trochę się podśmiewam sam z siebie, ale też niezwykle często tłumaczę innym, że nie ma sensu zwlekać z celami na „za miesiąc”, czy na „ za dwa” tylko je trzeba realizować tu i teraz. Jeżeli brakuje nam determinacji do tego, żeby zacząć realizować dany scenariusz dzisiaj, to znaczy, że, moim zdaniem, tak naprawdę, nie chcemy go wykonać. I tak jest ze wszystkim; z żywieniem, ze sportem, ze zmianą stylu życia czy poprawą jego higieny w sposób, rzecz jasna, nie dosłowny.

To wszystko, o czym ja Wam mówię, to są moje doświadczenia i moje niewypały z przeszłości, ale abstrahując w zupełności od tego, to ostatnio czuję się zmęczony, głównie pracą. Powiem Wam, że zazwyczaj jest tak, że przed startem nowego sezonu mam kumulację różnych przygotowań, które są związane z marcem, z kwietniem. Już teraz muszę robić pewne rzeczy z bardzo dużym wyprzedzeniem, a w tym roku zwłaszcza, ponieważ będzie to chyba pierwszy taki sezon, podczas którego nie chcę się w zupełności udzielać w swojej drugiej pracy, od strony, od której mnie troszeczkę mniej znacie, o czym też nie opowiadam, bo nie chcę mieszać dwóch, różnych w zupełności, światów. Za cel obrałem osobie, w sezonie 2021, tym rowerowym, mieć więcej czasu na to, żeby spędzać ten czas tak jak ja chcę a nie tak jak muszę, choć koszty tego będą bardzo duże, w sensie dosłownym i nie dosłownym, bo wiązało się to, i wiąże z reorganizacją w mojej firmie, z zatrudnieniem jeszcze jednej, dodatkowej osoby, tak, żeby moje wycofanie się z niej, nie było bolesne, z punktu widzenia kondycji i sprawności działania tej firmy. Ten czas, który sobie de facto kupuję, za żywe pieniądze, chcę poświęcić na spełnienie swojego marzenia, jakim jest: wstać rano w pewien majowy poranek, zobaczyć, że jest zarąbista pogoda, wypić w wannie kawę, wziąć rower, podjechać do kawiarni, tam usiąść przy kolejnej kawie i nic nie robić – to jest takie moje małe marzenie.

Nie wiem czy uwierzycie, ale pracuję intensywnie od 16 roku życia. Równocześnie się uczyłem i pracowałem w radiu będąc nastolatkiem i na początku byłem na bezpłatnym stażu, jednym, drugim. Potem pracowałem za 200 zł przez kolejne dwa lata i przez całe liceum, pod koniec, którego dostałem chyba pierwsze pół etatu. Po maturze dostałem pełen etat. Cały czas pracowałem na 100%, zawsze pracowałem na 100%. Do maja ubiegłego roku praktycznie nic się nie zmieniało, bo jeszcze jak była pierwsza narodowa kwarantanna i ta cała panika, to przez 16 godzin nie odchodziłem od biurka, i miałem naprawdę spory problem z organizacją czasu na wyjście do łazienki, żeby się wysikać – mówię serio. To był taki zapieprz. Jak tylko w maju ogarnąłem scenariusz na przeżycie, na przetrwanie: wtedy się rzuciłem w Prawie.PRO i ten swój sklep internetowy, i dlatego siedziałem tyle w pracy, bo musiałem za coś móc przeżyć, bo tych oszczędności naprawdę nie było zbyt wiele i tego bufora finansowego. Nie ważne. W tamtym roku, wtedy, kiedy była taka patologiczna sytuacja, która z resztą troszeczkę trwa do dziś w Polsce i na świecie, uświadomiłem sobie, że ja nigdy nie byłem na urlopie. Absolutnie uwierzcie mi, że ja od 16 roku życia, od kiedy zacząłem pierwszą pracę w radiu, do tera

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie