Rzecz w tym

Rzecz W Tym to codzienny podcast "Rzeczpospolitej" ukazujący się od poniedziałku do czwartku o g. 17:00. Dziennikarze i publicyści "Rzeczpospolitej" zapewnią Państwu rzetelną dawkę informacji, o wydarzeniach politycznych, społecznych i ekonomicznych. Prowadzą Marzena Tabor-Olszewska, Bogusław Chrabota, Michał Płociński i Michał Szułdrzyński.

Kategorie:
Wiadomości

Odcinki od najnowszych:

Krzysztof Izdebski: PKW nie ma podstaw do odrzucenia sprawozdania PIS. Ale to nie oznacza, że kampania w 2023 r. była przejrzysta. Wykorzystano środki publiczne
2024-07-31 17:08:33

Zdaniem prawnika z Fundacji Batorego dzisiejsze przepisy dotyczące kampanii wyborczej, nie dają Państwowej Komisji Wyborczej realnej kontroli kampanii prowadzonej przez partie. – PKW bada papierowe faktury i sprawozdanie finansowe, a nie to, co działo się np. w mediach społecznościowych.   Za co partia polityczna może stracić środki z budżetu państwa? Czym się różni dotacja od subwencji? Czy przepisy o finansowaniu partii politycznych odpowiadają rzeczywistości? – na takie pytania odpowiadał w podcaście „Rzecz w tym” Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego zajmujący się jawnością finansowania polityki. Jak wyjaśniał ekspert, z jednej strony przepisy są bardzo szczegółowe, przez co partie tracą są karane za pomyłki w sprawozdaniu. Ale równocześnie PKW nie jest w stanie kontrolować aktywności partii w mediach społecznościowych. – Przekazywanie wozu strażackiego do remizy w okręgu wyborczym danego posła zwiększa jego szanse w wyborach – twierdzi pytany w kontekście afery w Funduszu Sprawiedliwości. Zaznaczył jednak, że by udowodnić złamanie przepisów przez partię, należy uprawdopodobnić, że wiedzieli o danym procederze pełnomocnicy wyborczy i liderzy partii i czy wyrazili na to zgodę. – W tym kontekście można rozpatrywać list Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobry z 2019 r. – mówił Izdebski. Dodał jednak, że PKW nie może dziś wrócić do rozliczenia tamtej kampanii wyborczej. Przepisy pozwalają jej wyłącznie oceniać sprawozdanie za 2023 rok. Ekspert nie ma wątpliwości – bez względu na to, czy PKW przyjmie czy odrzuci sprawozdanie PiS – że w kampanii z 2023 r. PiS używał środków publicznych w swej kampanii wyborczej. – Nawet pozytywna decyzja PKW nie oznacza, że wszystko było ok – mówi. W ocenie Izdebskiego jednak obecne przepisy nie pozwalają na odrzucenie sprawozdania Prawa i Sprawiedliwości. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.


Zdaniem prawnika z Fundacji Batorego dzisiejsze przepisy dotyczące kampanii wyborczej, nie dają Państwowej Komisji Wyborczej realnej kontroli kampanii prowadzonej przez partie. – PKW bada papierowe faktury i sprawozdanie finansowe, a nie to, co działo się np. w mediach społecznościowych.

 

Za co partia polityczna może stracić środki z budżetu państwa? Czym się różni dotacja od subwencji? Czy przepisy o finansowaniu partii politycznych odpowiadają rzeczywistości? – na takie pytania odpowiadał w podcaście „Rzecz w tym” Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego zajmujący się jawnością finansowania polityki.

Jak wyjaśniał ekspert, z jednej strony przepisy są bardzo szczegółowe, przez co partie tracą są karane za pomyłki w sprawozdaniu. Ale równocześnie PKW nie jest w stanie kontrolować aktywności partii w mediach społecznościowych.

– Przekazywanie wozu strażackiego do remizy w okręgu wyborczym danego posła zwiększa jego szanse w wyborach – twierdzi pytany w kontekście afery w Funduszu Sprawiedliwości.

Zaznaczył jednak, że by udowodnić złamanie przepisów przez partię, należy uprawdopodobnić, że wiedzieli o danym procederze pełnomocnicy wyborczy i liderzy partii i czy wyrazili na to zgodę. – W tym kontekście można rozpatrywać list Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobry z 2019 r. – mówił Izdebski. Dodał jednak, że PKW nie może dziś wrócić do rozliczenia tamtej kampanii wyborczej. Przepisy pozwalają jej wyłącznie oceniać sprawozdanie za 2023 rok.

Ekspert nie ma wątpliwości – bez względu na to, czy PKW przyjmie czy odrzuci sprawozdanie PiS – że w kampanii z 2023 r. PiS używał środków publicznych w swej kampanii wyborczej. – Nawet pozytywna decyzja PKW nie oznacza, że wszystko było ok – mówi. W ocenie Izdebskiego jednak obecne przepisy nie pozwalają na odrzucenie sprawozdania Prawa i Sprawiedliwości.


Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Mirosław Żukowski: Podpisałbym apel do TVP ws. Przemysława Babiarza
2024-07-30 17:18:37

Obrażali katolików, czy nie? Świat jest podzielony w ocenie intencji twórców kontrowersyjnej inauguracji igrzysk w Paryżu. Dla jednych to obrazoburstwo, dla drugich obrona laickich wartości, które współtworzą francuską cywilizację. Redaktor Mirosław Żukowski, znawca sportu i wielbiciel Francji nie podziela jednak tego poglądu: Francuzi zmarnowali szansę, by podzielić się ze światem swoją historią i kulturą. Przesadzili. Przesadził również w swoim komentarzu o piosence Lennona Przemysław Babiarz. Nie powinien być jednak za to zawieszany, bo choć jego interpretacja Imagine Johna Lennona jest jednostronna, miał do niej prawo. Zapytany o to, czy podpisał by list solidaryzujących się z Babiarzem, odpowiada, że tak. Te i inne komentarze Mirosława Żukowskiego do burzliwego początku paryskich igrzysk w podkaście Rzecz w tym, Bogusław Chrabota zapraszam. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Obrażali katolików, czy nie? Świat jest podzielony w ocenie intencji twórców kontrowersyjnej inauguracji igrzysk w Paryżu. Dla jednych to obrazoburstwo, dla drugich obrona laickich wartości, które współtworzą francuską cywilizację.


Redaktor Mirosław Żukowski, znawca sportu i wielbiciel Francji nie podziela jednak tego poglądu: Francuzi zmarnowali szansę, by podzielić się ze światem swoją historią i kulturą. Przesadzili. Przesadził również w swoim komentarzu o piosence Lennona Przemysław Babiarz. Nie powinien być jednak za to zawieszany, bo choć jego interpretacja Imagine Johna Lennona jest jednostronna, miał do niej prawo.


Zapytany o to, czy podpisał by list solidaryzujących się z Babiarzem, odpowiada, że tak. Te i inne komentarze Mirosława Żukowskiego do burzliwego początku paryskich igrzysk w podkaście Rzecz w tym, Bogusław Chrabota zapraszam.


Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Jacek Cieślak: Reinterpretacja obrazu, czy obraza chrześcijaństwa. Co wydarzyło się w Paryżu?
2024-07-29 16:16:38

- Wszyscy byli zaskoczeni skalą tego widowiska. Nic nie wskazywało na to, że coś tak spektakularnego wydarzy się w Paryżu. Dotychczas te gale były zdecydowanie skromniejsze – mówi w podcaście Rzecz w tym Jacek Cieślak – dziennikarz serwisu Kultura Rzeczpospolitej. - To co się stało wokół „Imagine” Johna Lennona, wszystkich nas poruszyło. Mam nadzieję, że to będzie dla wszystkich lekcja odpowiedzialności za to co mówimy. Kiedy w Polsce myślimy o „komunizmie” to mamy na myśli zbrodniczy system, prześladowania, więzienie, wyroki śmierci. Jeśli ktoś jednak nazywa Johna Lennona komunistą – to powinien sięgnąć do źródeł, a tym źródłem powinien być ostatni wywiad Lennona, w którym mówił on o chrześcijańskiej inspiracji, która skłoniła go do napisania „Imagine” – mówi Jacek Cieślak. - Drugim punktem zapalnym była – jak niektórzy twierdzą – reinterpretacja obrazu „Ostatnia wieczerza”, dla innych była to obraza najważniejszego momentu chrześcijaństwa – mówi Cieślak, nadmieniając, że pozostawia widowni ocenę tego „artefaktu”.  - Kiedy oglądałem widowisko bardzo mnie zabolała nieporadność komentatorów w telewizji. Sztuka ma pewien język, ma swoich specjalistów. Warto było przygotować się do komentowania otwarcia igrzysk, do odczytania tych wszystkich kodów. Niestety mieliśmy tu do czynienia z niedowartościowaniem kultury – ocenia Cieślak.  W piątek oczy całego świata skierowane były na Paryż - miasto kultury, a od piątku miasto sportu. W podcaście "Rzecz w tym" wspominamy otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.  Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

- Wszyscy byli zaskoczeni skalą tego widowiska. Nic nie wskazywało na to, że coś tak spektakularnego wydarzy się w Paryżu. Dotychczas te gale były zdecydowanie skromniejsze – mówi w podcaście Rzecz w tym Jacek Cieślak – dziennikarz serwisu Kultura Rzeczpospolitej.


- To co się stało wokół „Imagine” Johna Lennona, wszystkich nas poruszyło. Mam nadzieję, że to będzie dla wszystkich lekcja odpowiedzialności za to co mówimy. Kiedy w Polsce myślimy o „komunizmie” to mamy na myśli zbrodniczy system, prześladowania, więzienie, wyroki śmierci. Jeśli ktoś jednak nazywa Johna Lennona komunistą – to powinien sięgnąć do źródeł, a tym źródłem powinien być ostatni wywiad Lennona, w którym mówił on o chrześcijańskiej inspiracji, która skłoniła go do napisania „Imagine” – mówi Jacek Cieślak.


- Drugim punktem zapalnym była – jak niektórzy twierdzą – reinterpretacja obrazu „Ostatnia wieczerza”, dla innych była to obraza najważniejszego momentu chrześcijaństwa – mówi Cieślak, nadmieniając, że pozostawia widowni ocenę tego „artefaktu”. 


- Kiedy oglądałem widowisko bardzo mnie zabolała nieporadność komentatorów w telewizji. Sztuka ma pewien język, ma swoich specjalistów. Warto było przygotować się do komentowania otwarcia igrzysk, do odczytania tych wszystkich kodów. Niestety mieliśmy tu do czynienia z niedowartościowaniem kultury – ocenia Cieślak. 


W piątek oczy całego świata skierowane były na Paryż - miasto kultury, a od piątku miasto sportu. W podcaście "Rzecz w tym" wspominamy otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. 


Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

"Zmiana definicji gwałtu wszędzie rodziła obawy, ale nigdzie się one nie sprawdziły"
2024-07-25 16:04:26

– Tego typu regulacje zostały przyjęte chyba w 17 państwach europejskich i kilku na świecie. I wszędzie, może w różnym stopniu, te obawy się jakoś tam pojawiały, ale nie widać, żeby potem się sprawdzały. A nie sądzę, by polskie kobiety były bardziej zawistne od np. Hiszpanek czy Dunek – mówi Piotr Szymaniak, dziennikarz działu prawnego "Rzeczpospolitej".   Nowelizacja Kodeksu karnego zmieniająca definicję zgwałcenia wraca do Sejmu. Senat odrzucił kontrowersyjną poprawkę nazwaną „prawem Romea i Julii”. Co się kryje pod tą nazwą? I czy zmiana definicji gwałtu jest potrzebna – o tym w codziennym podcaście „Rzecz w tym” Michał Płociński rozmawia z Piotrem Szymaniakiem z działu prawnego "Rz". Dlaczego w ogóle postanowiono zmienić definicję zgwałcenia? – Istnieją dwa powody. Pierwszy wynika z uregulowań międzynarodowych, w szczególności z Konwencji stambulskiej, która wymaga, aby państwa sygnatariusze tak uregulowały swoje przepisy dotyczące zgwałcenia, żeby obejmowały one każdy niekonsensualny akt seksualny – wyjaśnia Piotr Szymaniak. – A drugim powodem jest obowiązująca praktyka, która się wykształciła w polskim orzecznictwie, polegająca na tym, że z reguły bardzo trudno jest ofiarom wykazać, że do stosunku doszło pod wpływem jakiejś przemocy. Czy to już na etapie zgłaszania takiego przestępstwa na policji, w prokuraturze, czy później w sądzie kobiety stykają się z zarzutem „być może za słabo pani się broniła…”. – Gdyby ofiara jasno dała znać oprawcy werbalnie, że „nie chce”, to podejrzewam, że sąd nie uznałby tego za gwałt – ocenia Szymaniak. – Mogę się posłużyć dość szokującym przykładem, jak w jednym z orzeczeń, w którym Sąd Najwyższy odrzucił kasację na niekorzyść pokrzywdzonej, stwierdził tak: „Zachowanie pokrzywdzonej, to jest odpychanie rąk oskarżonego, gdy był nad nią oparty, płacz oraz słowa, by ją zostawił, nie przekonuje w zestawieniu z działaniami, które w tym czasie podejmował oskarżony, w tym odwracaniem pokrzywdzonej, rozszerzaniem jej nóg, zdejmowaniem bielizny oraz dokonywaniem czynności o charakterze seksualnym, by pokrzywdzona stawiała opór”… Tylko czy to na pewno jest to problem niedobrego prawa, czy może jednak nieżyciowej praktyki prokuratorów i sędziów? – Gdybym ja miał odpowiedzieć na to pytanie, to powiedziałbym, że problem nie leży w przepisach. Gdyby chcieć, każdą taką sytuację można by podciągnąć pod choćby podstęp, nawet jeżeli nie było przemocy, groźby itd. Natomiast prawda jest taka, że zmiana praktyki często wymaga właśnie zmiany przepisów. Można oczywiście robić to metodami miękkimi poprzez różnego rodzaju szkolenia dla policjantów, prokuratorów, sędziów itd., tylko to zajmuje bardzo dużo czasu, a efekty nie są pewne. Z reguły zmiana prawa szybciej zmienia praktykę – wyjaśnia. Czyli potrzeba wstrząsu, zdecydowanego pokazania sędziom i prokuratorom, że czas na zmiany? – Niestety trochę tak – odpowiada rozmówca. A co z tzw. prawem Romea i Julii – jak prof. Monika Płatek określiła poprawkę mającą dotyczyć stosunków seksualnych między nastolatkami, która to w efekcie mogłaby zmniejszyć kary dla pedofilów? Sprawa ta w ostatnich dniach szczególnie mocno rozgrzała internautów, pojawiły się nawet zarzutów, że senatorzy próbują w dziwny sposób przemycić do nowelizacji właśnie ochronę pedofilów. – Na tyle, na ile obserwuję prace nad stanowieniem prawa, to wydaje mi się, że to byłby zbyt duży komplement dla parlamentarzystów, bo takie działanie wymagałoby pewnego rodzaju przebiegłości, podstępu itd. A zwykle to jest tak, że takie poprawki są po prostu nieprzemyślane, posłowie często głosują nad rzeczami, na których się nie do końca znają, nie rozumieją konotacji między różnymi przepisami. Zresztą trudno podejrzewać o takie działanie rzecznika praw dziecka, który był autorem tej poprawki – ocenia Piotr Szymaniak. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

– Tego typu regulacje zostały przyjęte chyba w 17 państwach europejskich i kilku na świecie. I wszędzie, może w różnym stopniu, te obawy się jakoś tam pojawiały, ale nie widać, żeby potem się sprawdzały. A nie sądzę, by polskie kobiety były bardziej zawistne od np. Hiszpanek czy Dunek – mówi Piotr Szymaniak, dziennikarz działu prawnego "Rzeczpospolitej".

 

Nowelizacja Kodeksu karnego zmieniająca definicję zgwałcenia wraca do Sejmu. Senat odrzucił kontrowersyjną poprawkę nazwaną „prawem Romea i Julii”. Co się kryje pod tą nazwą? I czy zmiana definicji gwałtu jest potrzebna – o tym w codziennym podcaście „Rzecz w tym” Michał Płociński rozmawia z Piotrem Szymaniakiem z działu prawnego "Rz".

Dlaczego w ogóle postanowiono zmienić definicję zgwałcenia? – Istnieją dwa powody. Pierwszy wynika z uregulowań międzynarodowych, w szczególności z Konwencji stambulskiej, która wymaga, aby państwa sygnatariusze tak uregulowały swoje przepisy dotyczące zgwałcenia, żeby obejmowały one każdy niekonsensualny akt seksualny – wyjaśnia Piotr Szymaniak. – A drugim powodem jest obowiązująca praktyka, która się wykształciła w polskim orzecznictwie, polegająca na tym, że z reguły bardzo trudno jest ofiarom wykazać, że do stosunku doszło pod wpływem jakiejś przemocy. Czy to już na etapie zgłaszania takiego przestępstwa na policji, w prokuraturze, czy później w sądzie kobiety stykają się z zarzutem „być może za słabo pani się broniła…”.

– Gdyby ofiara jasno dała znać oprawcy werbalnie, że „nie chce”, to podejrzewam, że sąd nie uznałby tego za gwałt – ocenia Szymaniak. – Mogę się posłużyć dość szokującym przykładem, jak w jednym z orzeczeń, w którym Sąd Najwyższy odrzucił kasację na niekorzyść pokrzywdzonej, stwierdził tak: „Zachowanie pokrzywdzonej, to jest odpychanie rąk oskarżonego, gdy był nad nią oparty, płacz oraz słowa, by ją zostawił, nie przekonuje w zestawieniu z działaniami, które w tym czasie podejmował oskarżony, w tym odwracaniem pokrzywdzonej, rozszerzaniem jej nóg, zdejmowaniem bielizny oraz dokonywaniem czynności o charakterze seksualnym, by pokrzywdzona stawiała opór”…

Tylko czy to na pewno jest to problem niedobrego prawa, czy może jednak nieżyciowej praktyki prokuratorów i sędziów? – Gdybym ja miał odpowiedzieć na to pytanie, to powiedziałbym, że problem nie leży w przepisach. Gdyby chcieć, każdą taką sytuację można by podciągnąć pod choćby podstęp, nawet jeżeli nie było przemocy, groźby itd. Natomiast prawda jest taka, że zmiana praktyki często wymaga właśnie zmiany przepisów. Można oczywiście robić to metodami miękkimi poprzez różnego rodzaju szkolenia dla policjantów, prokuratorów, sędziów itd., tylko to zajmuje bardzo dużo czasu, a efekty nie są pewne. Z reguły zmiana prawa szybciej zmienia praktykę – wyjaśnia. Czyli potrzeba wstrząsu, zdecydowanego pokazania sędziom i prokuratorom, że czas na zmiany? – Niestety trochę tak – odpowiada rozmówca.


A co z tzw. prawem Romea i Julii – jak prof. Monika Płatek określiła poprawkę mającą dotyczyć stosunków seksualnych między nastolatkami, która to w efekcie mogłaby zmniejszyć kary dla pedofilów? Sprawa ta w ostatnich dniach szczególnie mocno rozgrzała internautów, pojawiły się nawet zarzutów, że senatorzy próbują w dziwny sposób przemycić do nowelizacji właśnie ochronę pedofilów. – Na tyle, na ile obserwuję prace nad stanowieniem prawa, to wydaje mi się, że to byłby zbyt duży komplement dla parlamentarzystów, bo takie działanie wymagałoby pewnego rodzaju przebiegłości, podstępu itd. A zwykle to jest tak, że takie poprawki są po prostu nieprzemyślane, posłowie często głosują nad rzeczami, na których się nie do końca znają, nie rozumieją konotacji między różnymi przepisami. Zresztą trudno podejrzewać o takie działanie rzecznika praw dziecka, który był autorem tej poprawki – ocenia Piotr Szymaniak.


Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Kamil Kołsut: koła olimpijskie zaciskają się wokół szyi paryżan
2024-07-24 16:34:39

- Francuzi rozstawili 44 tysiące barierek w Paryżu. Można zatem powiedzieć, że koła olimpijskie zaciskają się wokół szyi paryżan, którzy narzekają na poruszanie się po mieście. Narzekają mieszkańcy, restauratorzy, ale też czekają na te kilkanaście milionów kibiców – mówi Kamil Kołsut, szef redakcji sportowej rp.pl w podcaście Rzecz w tym. Kołsut jest wysłannikiem redakcji Rzeczpospolitej do Paryża, a dzisiaj był gościem Marzeny Tabor-Olszewskiej w codziennym podcaście. Pomimo, że ceremonia otwarcie Igrzysk Olimpijskich odbędzie się dopiero w piątek, to już dzisiaj toczą się pierwsze rozgrywki. – Grają piłkarze, grają rugbiści – mówi gość Rzecz w tym.
Kamil Kołsut łączył się w podcaście z Paris Media Center, opowiadając jaka atmosfera panuje w Paryżu. – Mamy nadzieję, że to będzie wielkie święto sportu, ale też wielkie święto Paryża. Emmanuel Macron chce żeby świat ponownie zachwycił się Francją, francuską kulturą i francuską kuchnią. - Każde ujęcie z tych rozgrywek w telewizji będzie ikoniczne. Wydarzenia sportowe będą się toczyć pod Wieżą Eiflla, na Polach Marsowych, w wielu wspaniałych miejscach – relacjonuje Kołsut. - Na każdym kroku w Paryżu czujemy się bezpiecznie. To nie jest miasto dla turystów, ani dla mieszkańców – to jest miasto zorganizowane w celu bezpiecznego przeprowadzenia rozgrywek sportowych – podsumowuje gość Tabor-Olszewskiej. - Ja się czuję jak w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. Gdziekolwiek nie pójdę, w zasięgu wzroku mam policjanta – mówi dziennikarz serwisu sport.rp.pl. Organizatorzy informują, że sprzedali 8,8 mln biletów, a do ochrony igrzysk zatrudniono 18 tys. żołnierzy, 22 tys. prywatnych ochroniarzy oraz 35 tys. policjantów i żandarmów. - Bezpieczeństwo to nasza obsesja – zapewnia prezydent Emmanuel Macron. Francuskie media piszą dzisiaj o wykorzystaniu sztucznej inteligencji w celu rozpoznawania niebezpiecznych sytuacji podczas Igrzysk. - Sztuczna inteligencja nie podejmuje jednak decyzji, a zajmuje się jedynie analizą danych – uspokaja Kołsut, cytując Le Monde. Le Parisien pisze z kolei o możliwym udziale gwiazd w ceremonii otwarcia Igrzysk. Mówi się o Celine Dion oraz o Lady Gadze. L’Equipe prognozuje dla Polski 11 medali. - Wydaje się to racjonalnym założeniem – komentuje Kołsut. Letnie Igrzyska Olimpijskie w Paryżu rozpoczną się w piątek 26 lipca i zakończą w niedzielę 11 sierpnia. Będzie to 33. edycja nowożytnej olimpiady. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

- Francuzi rozstawili 44 tysiące barierek w Paryżu. Można zatem powiedzieć, że koła olimpijskie zaciskają się wokół szyi paryżan, którzy narzekają na poruszanie się po mieście. Narzekają mieszkańcy, restauratorzy, ale też czekają na te kilkanaście milionów kibiców – mówi Kamil Kołsut, szef redakcji sportowej rp.pl w podcaście Rzecz w tym. Kołsut jest wysłannikiem redakcji Rzeczpospolitej do Paryża, a dzisiaj był gościem Marzeny Tabor-Olszewskiej w codziennym podcaście.

Pomimo, że ceremonia otwarcie Igrzysk Olimpijskich odbędzie się dopiero w piątek, to już dzisiaj toczą się pierwsze rozgrywki. – Grają piłkarze, grają rugbiści – mówi gość Rzecz w tym.
Kamil Kołsut łączył się w podcaście z Paris Media Center, opowiadając jaka atmosfera panuje w Paryżu. – Mamy nadzieję, że to będzie wielkie święto sportu, ale też wielkie święto Paryża. Emmanuel Macron chce żeby świat ponownie zachwycił się Francją, francuską kulturą i francuską kuchnią.

- Każde ujęcie z tych rozgrywek w telewizji będzie ikoniczne. Wydarzenia sportowe będą się toczyć pod Wieżą Eiflla, na Polach Marsowych, w wielu wspaniałych miejscach – relacjonuje Kołsut.

- Na każdym kroku w Paryżu czujemy się bezpiecznie. To nie jest miasto dla turystów, ani dla mieszkańców – to jest miasto zorganizowane w celu bezpiecznego przeprowadzenia rozgrywek sportowych – podsumowuje gość Tabor-Olszewskiej.

- Ja się czuję jak w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. Gdziekolwiek nie pójdę, w zasięgu wzroku mam policjanta – mówi dziennikarz serwisu sport.rp.pl.

Organizatorzy informują, że sprzedali 8,8 mln biletów, a do ochrony igrzysk zatrudniono 18 tys. żołnierzy, 22 tys. prywatnych ochroniarzy oraz 35 tys. policjantów i żandarmów. - Bezpieczeństwo to nasza obsesja – zapewnia prezydent Emmanuel Macron.

Francuskie media piszą dzisiaj o wykorzystaniu sztucznej inteligencji w celu rozpoznawania niebezpiecznych sytuacji podczas Igrzysk. - Sztuczna inteligencja nie podejmuje jednak decyzji, a zajmuje się jedynie analizą danych – uspokaja Kołsut, cytując Le Monde. Le Parisien pisze z kolei o możliwym udziale gwiazd w ceremonii otwarcia Igrzysk. Mówi się o Celine Dion oraz o Lady Gadze.

L’Equipe prognozuje dla Polski 11 medali. - Wydaje się to racjonalnym założeniem – komentuje Kołsut.

Letnie Igrzyska Olimpijskie w Paryżu rozpoczną się w piątek 26 lipca i zakończą w niedzielę 11 sierpnia. Będzie to 33. edycja nowożytnej olimpiady.


Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Emerytura abp. Marka Jędraszewskiego. Czy polski Kościół czeka rewolucja?
2024-07-23 17:25:35

We środę 24 lipca abp. Marek Jędraszewski, stojący od sześciu lat na czele Kościoła w Krakowie, skończy 75 lat. Zgodnie z prawem kościelnym 75-letni biskup musi złożyć rezygnację na ręce Papieża. – Bilans jego urzędowania jest bardzo słaby - komentował w podcaście "Rzecz w tym" Tomasz Krzyżak. W ciągu ostatnich 10 lat aż w 23 diecezjach w Polsce zmienił się biskup. Część przeszła na emeryturę, ale 11 odeszło z innych powodów. W najbliższym czasie w czterech diecezjach biskupi osiągną wiek emerytalny. To Warszawa, (kard. Kazimierz Nycz - w lutym 2025 r.), Elbląg (bp Jacek Jezierski - w grudniu), Poznań (abp Stanisław Gądecki - w październiku) i Kraków (abp Marek Jędraszewski, który 75 lat kończy kończy w środę, 24 lipca). Kilka dni temu w Krakowie gruchnęła informacja, że papież przyjął rezygnację abp. Jędraszewskiego, ale poprosił go o pozostanie w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich do chwili powołania jego następcy. O co chodzi w tej historii, opowiadał a w podcaście "Rzecz w tym" Tomasz Krzyżak, szef działu krajowego "Rzeczpospolitej" i autor książek i artykułów na temat historii Kościoła w Polsce. Abp. Jędraszewski zbierał wówczas podpisy księży pod listami w obronie Paetza. Zdaniem Krzyżaka, abp. Jędraszewski pozostawia diecezję „bardzo skłóconą”. Papież właśnie przyjął odwołanie od dwóch decyzji arcybiskupa. Jedna dotyczyła parafii Mariackiej, a druga kapituły katedralnej. - Bilans jego bardzo słaby - uważa Krzyżak. Z jednej strony to intelektualista, profesor, odnosił sukcesy akademickie. - Ale ciąży na nim sprawa abp. Paetza - przypomniał Krzyżak, odwołując się do ujawnionego przed laty przez "Rzeczpospolitą" aferę z molestowaniami poznańskich kleryków przez abp. Paetza. – To był człowiek, który krył przestępcę – uważa Krzyżak. – A później stał się po prostu kapelanem Prawa i Sprawiedliwości. - W najbliższych miesiącach może się zmieniać nawet 12 biskupów – zauważył Krzyżak. - Faworyci na giełdzie nazwisk nowych ordynariuszy kojarzą się z Kościołem bardziej otwartym na świat, nie szukających wszędzie wrogów – mówił Krzyżak. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

We środę 24 lipca abp. Marek Jędraszewski, stojący od sześciu lat na czele Kościoła w Krakowie, skończy 75 lat. Zgodnie z prawem kościelnym 75-letni biskup musi złożyć rezygnację na ręce Papieża. – Bilans jego urzędowania jest bardzo słaby - komentował w podcaście "Rzecz w tym" Tomasz Krzyżak.

W ciągu ostatnich 10 lat aż w 23 diecezjach w Polsce zmienił się biskup. Część przeszła na emeryturę, ale 11 odeszło z innych powodów. W najbliższym czasie w czterech diecezjach biskupi osiągną wiek emerytalny. To Warszawa, (kard. Kazimierz Nycz - w lutym 2025 r.), Elbląg (bp Jacek Jezierski - w grudniu), Poznań (abp Stanisław Gądecki - w październiku) i Kraków (abp Marek Jędraszewski, który 75 lat kończy kończy w środę, 24 lipca).

Kilka dni temu w Krakowie gruchnęła informacja, że papież przyjął rezygnację abp. Jędraszewskiego, ale poprosił go o pozostanie w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich do chwili powołania jego następcy. O co chodzi w tej historii, opowiadał a w podcaście "Rzecz w tym" Tomasz Krzyżak, szef działu krajowego "Rzeczpospolitej" i autor książek i artykułów na temat historii Kościoła w Polsce. Abp. Jędraszewski zbierał wówczas podpisy księży pod listami w obronie Paetza.

Zdaniem Krzyżaka, abp. Jędraszewski pozostawia diecezję „bardzo skłóconą”. Papież właśnie przyjął odwołanie od dwóch decyzji arcybiskupa. Jedna dotyczyła parafii Mariackiej, a druga kapituły katedralnej.

- Bilans jego bardzo słaby - uważa Krzyżak. Z jednej strony to intelektualista, profesor, odnosił sukcesy akademickie. - Ale ciąży na nim sprawa abp. Paetza - przypomniał Krzyżak, odwołując się do ujawnionego przed laty przez "Rzeczpospolitą" aferę z molestowaniami poznańskich kleryków przez abp. Paetza. – To był człowiek, który krył przestępcę – uważa Krzyżak. – A później stał się po prostu kapelanem Prawa i Sprawiedliwości.

- W najbliższych miesiącach może się zmieniać nawet 12 biskupów – zauważył Krzyżak. - Faworyci na giełdzie nazwisk nowych ordynariuszy kojarzą się z Kościołem bardziej otwartym na świat, nie szukających wszędzie wrogów – mówił Krzyżak.



Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Mateusz Piotrowski: z bólem serca, ale postawiłbym dzisiaj na Donalda Trumpa
2024-07-22 16:54:31

Pod presją przedstawicieli własnej partii, świata mediów, a nawet celebrytów prezydent Joe Biden wycofał się z wyścigu o drugą kadencję w Białym Domu. Demokraci mają teraz niewiele czasu na decyzję kto powinien być ich kandydatem lub kandydatką. O konsekwencjach ruchu Joe Bidena Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z amerykanistą i ekspertem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Mateuszem Piotrowskim. Mateusz Piotrowski tłumaczy w podcaście Rzecz w Tym dlaczego, gdyby miał dzisiaj postawić sto tysięcy dolarów na to kto wygra wybory prezydenckie w USA, postawiłby na Donalda Trumpa. Odpowiada też na pytanie czy Ameryka jest gotowa na kobietę prezydentkę i tłumaczy, że kluczową postacią będzie osoba wybrana na kandydata lub kandydatkę na urząd wiceprezydenta Partii Demokratycznej. - Zamach na Donalda Trumpa to był moment dla niego wzmacniający. Daleki jestem jednak od oceny, że ten zamach zapewnił mu zwycięstwo. – mówi Piotrowski. – Partia Republikańska po zamachu została całkowicie zjednoczona wokół Donalda Trumpa. Ekspert ds. polityki Stanów Zjednoczonych tłumaczy dlaczego – gdyby miał postawić 100 tysięcy dolarów na wynik wyborów w USA – postawiłby na Donalda Trumpa. - Moment wycofania się Joe Bidena z wyścigu o Biały Dom jest momentem resetu, ale Donald Trump i jego kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance mają w swoich rękach argumenty polityczne aby wygrać te wybory. Dlatego z bólem serca, ale postawiłbym dzisiaj na Donalda Trumpa. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Pod presją przedstawicieli własnej partii, świata mediów, a nawet celebrytów prezydent Joe Biden wycofał się z wyścigu o drugą kadencję w Białym Domu. Demokraci mają teraz niewiele czasu na decyzję kto powinien być ich kandydatem lub kandydatką. O konsekwencjach ruchu Joe Bidena Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z amerykanistą i ekspertem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Mateuszem Piotrowskim.


Mateusz Piotrowski tłumaczy w podcaście Rzecz w Tym dlaczego, gdyby miał dzisiaj postawić sto tysięcy dolarów na to kto wygra wybory prezydenckie w USA, postawiłby na Donalda Trumpa. Odpowiada też na pytanie czy Ameryka jest gotowa na kobietę prezydentkę i tłumaczy, że kluczową postacią będzie osoba wybrana na kandydata lub kandydatkę na urząd wiceprezydenta Partii Demokratycznej.


- Zamach na Donalda Trumpa to był moment dla niego wzmacniający. Daleki jestem jednak od oceny, że ten zamach zapewnił mu zwycięstwo. – mówi Piotrowski. – Partia Republikańska po zamachu została całkowicie zjednoczona wokół Donalda Trumpa.


Ekspert ds. polityki Stanów Zjednoczonych tłumaczy dlaczego – gdyby miał postawić 100 tysięcy dolarów na wynik wyborów w USA – postawiłby na Donalda Trumpa.

- Moment wycofania się Joe Bidena z wyścigu o Biały Dom jest momentem resetu, ale Donald Trump i jego kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance mają w swoich rękach argumenty polityczne aby wygrać te wybory. Dlatego z bólem serca, ale postawiłbym dzisiaj na Donalda Trumpa.


Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Von der Leyen znowu w KE. „Nawet jak zagłosujemy przeciw, to jaka jest alternatywa?”
2024-07-18 17:09:19

– Nawet Terry Reintke, przewodnicząca Zielonych to przyznała, mówiąc coś takiego: „Czy von der Leyen jest zieloną kandydatką? Nie jest. Czy jej program jest zielony? Nie jest. Ale jakiś kompromis wypracowaliśmy, a najważniejsze, żeby stawić tamę skrajnej prawicy” – opowiada prosto ze Strasburga korespondentka Anna Słojewska w podcaście „Rzecz w tym”.    Nową starą przewodniczącą Komisji Europejskiej została Ursula von der Leyen, zdobywając w Parlamencie Europejskim aż 401 głosów, czyli sporo ponad 361 wymaganych. Jak ten wynik odebrano w samym PE i co się mówi w kuluarach w Strasburgu, Michałowi Płocińskiemu opowiada tuż po kluczowym głosowaniu korespondentka „Rzeczpospolitej” Anna Słojewska. – Z tego, co mówi się w Strasburgu, oficjalnie i nieoficjalnie, widać, że poparła ją szeroka proeuropejska koalicja chadeków, socjalistów, liberałów i Zielonych – ocenia Słojewska tajne głosowanie. – Dostała 41 głosów więcej ponad wymaganą większość. Przypomnę, że pięć lat temu miała zaledwie dziewięć głosów więcej. To pokazuje, moim zdaniem, że zwyciężył strach przed skrajną prawicą. – Nawet Terry Reintke, przewodnicząca Zielonych to przyznała, mówiąc coś takiego: „Czy von der Leyen jest zieloną kandydatką? Nie jest. Czy jej program jest zielony? Nie jest. Ale jakiś kompromis wypracowaliśmy, a najważniejsze, żeby stawić tamę skrajnej prawicy” – opowiada Słojewska. – Zwyciężyło takie przekonanie, że von der Leyen jednak ma osiągnięcia i to bardzo duże osiągnięcia. Możemy tej czy innej rzeczy się przyczepić, ale okazała się bardzo skuteczną polityczką w czasach bardzo dla Unii trudnych: pandemii, agresji Rosji na Ukrainę i wywołanego nią też kryzysu energetycznego czy w ogóle gospodarczego. – Myślę, że Zieloni czy część lewicy pomyśleli sobie: Nawet jak zagłosujemy przeciw, to jaka jest lepsza alternatywa? Przecież to i tak chadecja wskaże kolejnego kandydata Bo to ona wygrała wybory. A jak na chadecję to Ursula von der Leyen ma dość centrolewicowe poglądy na wiele spraw, więc z tego punktu widzenia dla lewicy jest ona bardziej do przyjęcia niż mocniej prawicowi grecki premier Mitsotakis czy chorwacki premier Plenković, o których wspominano jako innych potencjalnych kandydatach – tłumaczy korespondentka „Rzeczpospolitej”. Już w najbliższych dniach Ursula von der Leyen zacznie kompletować zespół Komisji Europejskiej, czyli rozdzielać funkcje poszczególnych komisarzy. Wyśle do wszystkich przywódców listy z prośbą o przesłanie dwóch nazwisk kandydatów – kobiety i mężczyzny. Na jaką tekę szansę ma rząd Donalda Tuska? – Wydaje mi się, że Polska powinna walczyć o jakąś bardzo dobrą tekę, bo ma do tego, mówiąc kolokwialnie, papiery. Donald Tusk jest premierem piątego co wielkości kraju Unii, a do tego jest w rodzinnej partii pani von der Leyen, czyli Europejskiej Partii Ludowej, która jest największą grupą polityczną w Unii Europejskiej. I Tusk obecnie jest w tej partii najważniejszym politykiem, bo jest premierem największego kraju spośród tych, w których rządzą jej przedstawiciele. Tusk jest więc najsilniejszym chadekiem. Może więc na bardzo dużo liczyć ze strony von der Leyen. I nie jest to wyraz żadnej łaski czy wdzięczności – mówi Anna Słojewska. Jakie konkretnie może to być stanowisko? – Polska powinna dostać dobrą tekę gospodarczą, na przykład energię czy wspólny rynek. Ale mówi się też o tece dotyczącej rozszerzenia, bo teraz, gdy proces integracji ruszył z kopyta, to też będzie ważne stanowisko. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

– Nawet Terry Reintke, przewodnicząca Zielonych to przyznała, mówiąc coś takiego: „Czy von der Leyen jest zieloną kandydatką? Nie jest. Czy jej program jest zielony? Nie jest. Ale jakiś kompromis wypracowaliśmy, a najważniejsze, żeby stawić tamę skrajnej prawicy” – opowiada prosto ze Strasburga korespondentka Anna Słojewska w podcaście „Rzecz w tym”.

 

 Nową starą przewodniczącą Komisji Europejskiej została Ursula von der Leyen, zdobywając w Parlamencie Europejskim aż 401 głosów, czyli sporo ponad 361 wymaganych. Jak ten wynik odebrano w samym PE i co się mówi w kuluarach w Strasburgu, Michałowi Płocińskiemu opowiada tuż po kluczowym głosowaniu korespondentka „Rzeczpospolitej” Anna Słojewska.


– Z tego, co mówi się w Strasburgu, oficjalnie i nieoficjalnie, widać, że poparła ją szeroka proeuropejska koalicja chadeków, socjalistów, liberałów i Zielonych – ocenia Słojewska tajne głosowanie. – Dostała 41 głosów więcej ponad wymaganą większość. Przypomnę, że pięć lat temu miała zaledwie dziewięć głosów więcej. To pokazuje, moim zdaniem, że zwyciężył strach przed skrajną prawicą.


– Nawet Terry Reintke, przewodnicząca Zielonych to przyznała, mówiąc coś takiego: „Czy von der Leyen jest zieloną kandydatką? Nie jest. Czy jej program jest zielony? Nie jest. Ale jakiś kompromis wypracowaliśmy, a najważniejsze, żeby stawić tamę skrajnej prawicy” – opowiada Słojewska. – Zwyciężyło takie przekonanie, że von der Leyen jednak ma osiągnięcia i to bardzo duże osiągnięcia. Możemy tej czy innej rzeczy się przyczepić, ale okazała się bardzo skuteczną polityczką w czasach bardzo dla Unii trudnych: pandemii, agresji Rosji na Ukrainę i wywołanego nią też kryzysu energetycznego czy w ogóle gospodarczego.

– Myślę, że Zieloni czy część lewicy pomyśleli sobie: Nawet jak zagłosujemy przeciw, to jaka jest lepsza alternatywa? Przecież to i tak chadecja wskaże kolejnego kandydata Bo to ona wygrała wybory. A jak na chadecję to Ursula von der Leyen ma dość centrolewicowe poglądy na wiele spraw, więc z tego punktu widzenia dla lewicy jest ona bardziej do przyjęcia niż mocniej prawicowi grecki premier Mitsotakis czy chorwacki premier Plenković, o których wspominano jako innych potencjalnych kandydatach – tłumaczy korespondentka „Rzeczpospolitej”.


Już w najbliższych dniach Ursula von der Leyen zacznie kompletować zespół Komisji Europejskiej, czyli rozdzielać funkcje poszczególnych komisarzy. Wyśle do wszystkich przywódców listy z prośbą o przesłanie dwóch nazwisk kandydatów – kobiety i mężczyzny. Na jaką tekę szansę ma rząd Donalda Tuska?

– Wydaje mi się, że Polska powinna walczyć o jakąś bardzo dobrą tekę, bo ma do tego, mówiąc kolokwialnie, papiery. Donald Tusk jest premierem piątego co wielkości kraju Unii, a do tego jest w rodzinnej partii pani von der Leyen, czyli Europejskiej Partii Ludowej, która jest największą grupą polityczną w Unii Europejskiej. I Tusk obecnie jest w tej partii najważniejszym politykiem, bo jest premierem największego kraju spośród tych, w których rządzą jej przedstawiciele. Tusk jest więc najsilniejszym chadekiem. Może więc na bardzo dużo liczyć ze strony von der Leyen. I nie jest to wyraz żadnej łaski czy wdzięczności – mówi Anna Słojewska.


Jakie konkretnie może to być stanowisko? – Polska powinna dostać dobrą tekę gospodarczą, na przykład energię czy wspólny rynek. Ale mówi się też o tece dotyczącej rozszerzenia, bo teraz, gdy proces integracji ruszył z kopyta, to też będzie ważne stanowisko.


Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Wyborcy oczekują rozwoju i rozliczeń. Dlaczego Tusk tłumaczy się z wypuszczenia Romanowskiego
2024-07-17 16:08:55

– Wyborcy oczekują od Koalicji Obywatelskiej realizacji wielkich inwestycji dających rozwój, spełniania obietnic i rozliczenia PiS. Dlatego ucieszyła ich deklaracja Donalda Tuska o CPK. Niepokoi zaś przegrana w Sejmie w sprawie aborcji i wypuszczenie Marcina Romanowskiego – mówił w podcaście "Rzecz w tym" Marcin Duma, szef IBRIS Sceny jak z gangsterskiego filmu. Podejrzany wychodzi z aresztu dzięki prawnym kruczkom, zasłaniając się wątpliwym immunitetem. Na stróży prawa spada lawina krytyki, publiczność jest rozczarowana. W walce z przestępczością zdarzają się i takie momenty – tak premier Donald Tusk skomentował nocną decyzję sądu, który zdecydował o wypuszczeniu na wolność Marcina Romanowskiego, byłego zastępcy Zbigniewa Ziobro, który nadzorował Fundusz Sprawiedliwości. Według gościa Podcastu „Rzecz w tym”, Marcina Dumy, szefa IBRiS, premier musiał się odnieść do decyzji sądu, ponieważ rozliczenie PiS było jedną z obietnic Koalicji Obywatelskiej. – W debacie publicznej aresztowanie i wyrok więzienia są często mylone. Premier więc pisze, że prokuratura zrobiła, co trzeba, że sprawiedliwości stanie się zadość – twierdzi Duma. Jego zdaniem premier wziął w obronę też ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który jest prokuratorem generalnym. Dał tym samym sygnał krytykom Bodnara wewnątrz Koalicji Obywatelskiej, że nie zamierza go odwołać, a krytykom, m. in. Romanowi Giertychowi, pogroził tym samym palcem. Zdaniem Dumy wyborcy oczekują od Koalicji Obywatelskiej zarówno kontynuowania rozwoju, spełniania obietnic i rozliczania PiS. – Pod koniec czerwca premier ogłosił decyzję w sprawie CPK. Wyborcy dostali syugnał, nie będzie tylko ciepłej wody w kranie, wyborcy chcą więcej i to dostaną, kluczowe inwestycje będą kontynuowane – mówił Duma. Drugim punktem miała być ustawa depenalizująca aborcję. W piątek Koalicja przegrała w tej sprawie głosowanie w Sejmie. We wtorek zaś sąd nie zgodził się na areszt Romanowskiego, czego domagała się prokuratura. – To trzecia część triady, nie udało się z rozliczeniami – zauważa Duma. Szef IBRiS zauważył też, jak różni się reakcja obecnej władzy od tego, co robiła poprzednia. – Nie było ataku na sędziego, który podjął niekorzystną dla władzy decyzję. Nie było lustrowania jego przeszłości ani rodziny – mówi Duma. I choć premier mówi o „gangsterskim filmie”, zdaniem Dumy „standardy są zupełnie inne”. – Prokurator Krajowy Dariusz Korneluk ogłosił, że jest gotów ponieść konsekwencje tej sytuacji – zauważa szef IBRIS. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

– Wyborcy oczekują od Koalicji Obywatelskiej realizacji wielkich inwestycji dających rozwój, spełniania obietnic i rozliczenia PiS. Dlatego ucieszyła ich deklaracja Donalda Tuska o CPK. Niepokoi zaś przegrana w Sejmie w sprawie aborcji i wypuszczenie Marcina Romanowskiego – mówił w podcaście "Rzecz w tym" Marcin Duma, szef IBRIS


Sceny jak z gangsterskiego filmu. Podejrzany wychodzi z aresztu dzięki prawnym kruczkom, zasłaniając się wątpliwym immunitetem. Na stróży prawa spada lawina krytyki, publiczność jest rozczarowana. W walce z przestępczością zdarzają się i takie momenty – tak premier Donald Tusk skomentował nocną decyzję sądu, który zdecydował o wypuszczeniu na wolność Marcina Romanowskiego, byłego zastępcy Zbigniewa Ziobro, który nadzorował Fundusz Sprawiedliwości.


Według gościa Podcastu „Rzecz w tym”, Marcina Dumy, szefa IBRiS, premier musiał się odnieść do decyzji sądu, ponieważ rozliczenie PiS było jedną z obietnic Koalicji Obywatelskiej. – W debacie publicznej aresztowanie i wyrok więzienia są często mylone. Premier więc pisze, że prokuratura zrobiła, co trzeba, że sprawiedliwości stanie się zadość – twierdzi Duma. Jego zdaniem premier wziął w obronę też ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który jest prokuratorem generalnym. Dał tym samym sygnał krytykom Bodnara wewnątrz Koalicji Obywatelskiej, że nie zamierza go odwołać, a krytykom, m. in. Romanowi Giertychowi, pogroził tym samym palcem.

Zdaniem Dumy wyborcy oczekują od Koalicji Obywatelskiej zarówno kontynuowania rozwoju, spełniania obietnic i rozliczania PiS. – Pod koniec czerwca premier ogłosił decyzję w sprawie CPK. Wyborcy dostali syugnał, nie będzie tylko ciepłej wody w kranie, wyborcy chcą więcej i to dostaną, kluczowe inwestycje będą kontynuowane – mówił Duma. Drugim punktem miała być ustawa depenalizująca aborcję. W piątek Koalicja przegrała w tej sprawie głosowanie w Sejmie. We wtorek zaś sąd nie zgodził się na areszt Romanowskiego, czego domagała się prokuratura. – To trzecia część triady, nie udało się z rozliczeniami – zauważa Duma.


Szef IBRiS zauważył też, jak różni się reakcja obecnej władzy od tego, co robiła poprzednia. – Nie było ataku na sędziego, który podjął niekorzystną dla władzy decyzję. Nie było lustrowania jego przeszłości ani rodziny – mówi Duma. I choć premier mówi o „gangsterskim filmie”, zdaniem Dumy „standardy są zupełnie inne”. – Prokurator Krajowy Dariusz Korneluk ogłosił, że jest gotów ponieść konsekwencje tej sytuacji – zauważa szef IBRIS.


Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Areszt dla Romanowskiego. „Gdyby chciał mataczyć, to mógł to zrobić już sto razy”
2024-07-16 16:47:14

Czy Marcin Romanowski ma immunitet z Rady Europy? „Są dwie interpretacje, które się wzajemnie wykluczają” – mówi Tomasz Pietryga w podcaście „Rzecz w tym”. A co z opiniami prawnymi na ten temat, na które powołuje się prokuratura? „To jest dziwne, zastanawiające, a nawet troszeczkę skandaliczne ze strony prokuratury, że nie ujawniła ich od razu”. Marcin Romanowski został aresztowany. Zarzuty dotyczą nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, byłemu wiceministrowi grozi 15 lat pozbawienia wolności. Sejm uchylił mu immunitet, tyle że Romanowski jest także członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i z tego powodu także jest chroniony. Pytanie tylko, w jakiej mierze? Czy mógł zostać zatrzymany przez ABW? O tym Michał Płociński – Od dobrych kilku lat w Polsce dominuje polityczna wykładnia prawa. To znaczy: jak prawo jest interpretowane, dyktuje silniejszy. Ten, który ma większą moc sprawczą. To działo się za czasów PiS-u i dzieje się teraz – mówi Michałowi Płocińskiemu zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” i szef działu prawnego Tomasz Pietryga. – Są dwie interpretacje, które się wzajemnie wykluczają. Jest interpretacja, która mówi, że ten immunitet Romanowski ma i nie powinien być w ogóle zatrzymany. I każda godzina jego zatrzymania to jest nadużycie, złamanie prawa międzynarodowego itd. I są opinie, na które powołuje się prokuratora, że tak nie jest i ten immunitet nie jest taki szeroki. Czy poznamy te opinie? – To jest dziwne, zastanawiające, a nawet troszeczkę skandaliczne ze strony prokuratury, że nie ujawniła ich od razu. To nie jest materiał ze śledztwa, to nie są dowody, których nie można ujawnić. To opinie prawne, które mają moc informacji publicznej. I mówienie: mamy je, ale ich nie pokażemy, jest przedziwne. W takiej sprawie, która ma charakter polityczny i za którą kryje się duża emocja społeczna, jest jakiś spór prawno-polityczny wokół tego, to się powinno natychmiast pojawić i prokuratura powinna pokazać, że tu nie ma żadnych wątpliwości – twierdzi Tomasz Pietryga. Wątpliwości dotyczą nie tylko kwestii immunitetu, ale także aresztu tymczasowego, o jaki wnioskuje prokuratura. Czy w sprawie Funduszu Sprawiedliwości taki areszt jest zasadny? – Areszt tymczasowy czemuś służy. Ta izolacja jest po to, by oskarżony nie mataczył, by nie uciekł z kraju, nie zacierał śladów. A Romanowskiemu groził ten areszt od dłuższego czasu. On o tym wiedział, była przecież procedura uchylania immunitetu. Gdyby Romanowski chciał mataczyć i zatrzeć ślady, to mógł to zrobić już sto razy – ocenia zastępca redaktora naczelnego „Rz”. I tłumaczy: – Od wielu dekad sądy zbyt łatwo ulegają argumentacji prokuratury o tymczasowy areszt. Proszę sobie wyobrazić, że odsetek pozytywnych zgód na areszt w Polsce jest wyższy niż na Białorusi i w Rosji. To jest coś niesamowitego. Polityka sędziów jest taka, że po prostu akceptują oni wnioski o tymczasowy areszt, bezgranicznie ufając prokuraturze. – Przykre jest to, że Adam Bodnar, który jest prokuratorem generalnym, był rzecznikiem praw obywatelskich i całe życie mówił o standardach Konwencji praw człowieka i nadużywaniu tymczasowego aresztowania. A teraz trafia się sprawa, kiedy on ma siłę sprawczą, by ten standard zmienić. Standard, który jest ewidentnie zły. Do tego sprawa tak naprawdę polityczna – dodaje Pietryga. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Czy Marcin Romanowski ma immunitet z Rady Europy? „Są dwie interpretacje, które się wzajemnie wykluczają” – mówi Tomasz Pietryga w podcaście „Rzecz w tym”. A co z opiniami prawnymi na ten temat, na które powołuje się prokuratura? „To jest dziwne, zastanawiające, a nawet troszeczkę skandaliczne ze strony prokuratury, że nie ujawniła ich od razu”.

Marcin Romanowski został aresztowany. Zarzuty dotyczą nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, byłemu wiceministrowi grozi 15 lat pozbawienia wolności. Sejm uchylił mu immunitet, tyle że Romanowski jest także członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i z tego powodu także jest chroniony. Pytanie tylko, w jakiej mierze? Czy mógł zostać zatrzymany przez ABW? O tym Michał Płociński

– Od dobrych kilku lat w Polsce dominuje polityczna wykładnia prawa. To znaczy: jak prawo jest interpretowane, dyktuje silniejszy. Ten, który ma większą moc sprawczą. To działo się za czasów PiS-u i dzieje się teraz – mówi Michałowi Płocińskiemu zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” i szef działu prawnego Tomasz Pietryga.

– Są dwie interpretacje, które się wzajemnie wykluczają. Jest interpretacja, która mówi, że ten immunitet Romanowski ma i nie powinien być w ogóle zatrzymany. I każda godzina jego zatrzymania to jest nadużycie, złamanie prawa międzynarodowego itd. I są opinie, na które powołuje się prokuratora, że tak nie jest i ten immunitet nie jest taki szeroki.

Czy poznamy te opinie? – To jest dziwne, zastanawiające, a nawet troszeczkę skandaliczne ze strony prokuratury, że nie ujawniła ich od razu. To nie jest materiał ze śledztwa, to nie są dowody, których nie można ujawnić. To opinie prawne, które mają moc informacji publicznej. I mówienie: mamy je, ale ich nie pokażemy, jest przedziwne. W takiej sprawie, która ma charakter polityczny i za którą kryje się duża emocja społeczna, jest jakiś spór prawno-polityczny wokół tego, to się powinno natychmiast pojawić i prokuratura powinna pokazać, że tu nie ma żadnych wątpliwości – twierdzi Tomasz Pietryga.

Wątpliwości dotyczą nie tylko kwestii immunitetu, ale także aresztu tymczasowego, o jaki wnioskuje prokuratura. Czy w sprawie Funduszu Sprawiedliwości taki areszt jest zasadny? – Areszt tymczasowy czemuś służy. Ta izolacja jest po to, by oskarżony nie mataczył, by nie uciekł z kraju, nie zacierał śladów. A Romanowskiemu groził ten areszt od dłuższego czasu. On o tym wiedział, była przecież procedura uchylania immunitetu. Gdyby Romanowski chciał mataczyć i zatrzeć ślady, to mógł to zrobić już sto razy – ocenia zastępca redaktora naczelnego „Rz”. I tłumaczy: – Od wielu dekad sądy zbyt łatwo ulegają argumentacji prokuratury o tymczasowy areszt. Proszę sobie wyobrazić, że odsetek pozytywnych zgód na areszt w Polsce jest wyższy niż na Białorusi i w Rosji. To jest coś niesamowitego. Polityka sędziów jest taka, że po prostu akceptują oni wnioski o tymczasowy areszt, bezgranicznie ufając prokuraturze.

– Przykre jest to, że Adam Bodnar, który jest prokuratorem generalnym, był rzecznikiem praw obywatelskich i całe życie mówił o standardach Konwencji praw człowieka i nadużywaniu tymczasowego aresztowania. A teraz trafia się sprawa, kiedy on ma siłę sprawczą, by ten standard zmienić. Standard, który jest ewidentnie zły. Do tego sprawa tak naprawdę polityczna – dodaje Pietryga.




Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie