Nowa Europa Wschodnia

Nowa Europa Wschodnia przybliża i odczarowuje "Wschód". Ten cudzysłów został użyty celowo, bo obszar tematyczny, o którym opowiadamy, jest bardzo umownie określony, zróżnicowany pod każdym możliwym względem, a przede wszystkim – ogromny.


Odcinki od najnowszych:

Covid-19 w Chicago. Antyszczepionkowcy, polityka i pokiereszowana gospodarka
2021-10-24 09:30:00

- Chicago dostało białej gorączki z powodu Covid-19, a ludzie przestali być normalni – mówi Zbyszek Kruczalak, polski księgarz i dziennikarz z Chicago. Mówi o wielu upadłościach, w szczególności małych restauracyjnego, takich jak lubiany przez niego lokal meksykański niedaleko Domu Książki. Daje, że wielkie sieci sobie poradziły, choć część mniejszych biznesów ogłosiła upadłość, żeby w ten sposób poradzić sobie z gospodarczym kryzysem. Kruczalak podkreśla, że koronawirus poważnie pokiereszował Amerykę pomimo znaczących programów pomocowych. Jednocześnie zwraca uwagę na ciekawe i dotychczas niewyjaśnione zjawisko, jakim jest brak miejsc do pracy. Gospodarka rusza, ale ludzie, zwłaszcza młodzi, nie garną się do wyjścia z domów i wzięcia się do pracy. Finansowany przez władze federalne program szczepień, w tym w niektórych przypadkach dawką trzecią, uważany jest za metodę powrotu do normalności. Do przyjmowania szczepionek zachęcają zarówno władze federalne, jak i stanowe. Antyszczepionkowców jednak nie brakuje, choć to głównie oni ciężko chorują i znacznie częściej umierają niż osoby zaszczepione.   Polak podkreśla, że „oszalali antyszczepionkowcy” są słyszalni i powtarzają w USA te same teorie spiskowe, co w innych częściach świata, nawet jeśli wiadomo, że prawdziwe nie są. Przypomina, że w bardzo podobnej sytuacji był Lois Pasteur oskarżany swego czasu przez francuską Akademię Nauk o morderstwo w związku z wynalezieniem szczepionki na wściekliznę. - Produkcja szajby jest niesamowita – mówi Kruczalak i podkreśla, że ludziom, którzy mówią, że się nie zaszczepią bo to szkodzi zdrowiu, nie przeszkadza chorobliwe tycie na skutek spożywania żywności modyfikowanej genetycznie. Dodaje, że ponad połowa obywateli USA jest otyła, a to niesie ze sobą całą gamę bardzo poważnych chorób i dolegliwości. W Stanach Zjednoczonych trwa też dyskusja na temat szczepień obowiązkowych dla pracowników federalnych czy osób wykonujących szczególnie niebezpieczne zawody. W Chicago przełożyło się to na debatę polityczną i spór między związkami zawodowymi policjantów a burmistrzynią miasta Lori Lightfoot wywodzącą się ze społeczności afroamerykańskiej borykającej się z rasizmem ze strony funkcjonariuszy. Odmowa zgody na szczepienie jest kolejnym elementem batalii między polityczką walczącą z utartymi, dyskryminacyjnymi praktykami w mieście, a policją pochłaniającą około połowy budżetu Chicago. Kruczalak zaznacza przy tym, że w USA istnieje długa tradycja obowiązkowych szczepień, czego najlepszym przykładem był gen. George Washington, który rozkazał swoim żołnierzom szczepić się przeciwko ospie. W ten sposób opanował chorobę dziesiątkującą szeregi jego armii. Podcast został sfinansowany z grantu przyznanego przez Departament Stanu USA. Opinie, stwierdzenia i wnioski zawarte w tym podcaście należą do jego autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Departamentu Stanu USA.

- Chicago dostało białej gorączki z powodu Covid-19, a ludzie przestali być normalni – mówi Zbyszek Kruczalak, polski księgarz i dziennikarz z Chicago. Mówi o wielu upadłościach, w szczególności małych restauracyjnego, takich jak lubiany przez niego lokal meksykański niedaleko Domu Książki. Daje, że wielkie sieci sobie poradziły, choć część mniejszych biznesów ogłosiła upadłość, żeby w ten sposób poradzić sobie z gospodarczym kryzysem.

Kruczalak podkreśla, że koronawirus poważnie pokiereszował Amerykę pomimo znaczących programów pomocowych. Jednocześnie zwraca uwagę na ciekawe i dotychczas niewyjaśnione zjawisko, jakim jest brak miejsc do pracy. Gospodarka rusza, ale ludzie, zwłaszcza młodzi, nie garną się do wyjścia z domów i wzięcia się do pracy.

Finansowany przez władze federalne program szczepień, w tym w niektórych przypadkach dawką trzecią, uważany jest za metodę powrotu do normalności. Do przyjmowania szczepionek zachęcają zarówno władze federalne, jak i stanowe. Antyszczepionkowców jednak nie brakuje, choć to głównie oni ciężko chorują i znacznie częściej umierają niż osoby zaszczepione.  

Polak podkreśla, że „oszalali antyszczepionkowcy” są słyszalni i powtarzają w USA te same teorie spiskowe, co w innych częściach świata, nawet jeśli wiadomo, że prawdziwe nie są. Przypomina, że w bardzo podobnej sytuacji był Lois Pasteur oskarżany swego czasu przez francuską Akademię Nauk o morderstwo w związku z wynalezieniem szczepionki na wściekliznę.

- Produkcja szajby jest niesamowita – mówi Kruczalak i podkreśla, że ludziom, którzy mówią, że się nie zaszczepią bo to szkodzi zdrowiu, nie przeszkadza chorobliwe tycie na skutek spożywania żywności modyfikowanej genetycznie. Dodaje, że ponad połowa obywateli USA jest otyła, a to niesie ze sobą całą gamę bardzo poważnych chorób i dolegliwości.

W Stanach Zjednoczonych trwa też dyskusja na temat szczepień obowiązkowych dla pracowników federalnych czy osób wykonujących szczególnie niebezpieczne zawody. W Chicago przełożyło się to na debatę polityczną i spór między związkami zawodowymi policjantów a burmistrzynią miasta Lori Lightfoot wywodzącą się ze społeczności afroamerykańskiej borykającej się z rasizmem ze strony funkcjonariuszy. Odmowa zgody na szczepienie jest kolejnym elementem batalii między polityczką walczącą z utartymi, dyskryminacyjnymi praktykami w mieście, a policją pochłaniającą około połowy budżetu Chicago.

Kruczalak zaznacza przy tym, że w USA istnieje długa tradycja obowiązkowych szczepień, czego najlepszym przykładem był gen. George Washington, który rozkazał swoim żołnierzom szczepić się przeciwko ospie. W ten sposób opanował chorobę dziesiątkującą szeregi jego armii.

Podcast został sfinansowany z grantu przyznanego przez Departament Stanu USA. Opinie, stwierdzenia i wnioski zawarte w tym podcaście należą do jego autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Departamentu Stanu USA.

UE-Ukraina. Otwarte niebo
2021-10-21 12:07:06

XXIII szczyt Ukraina - UE nie był przełomowy dla stosunków Brukseli i Kijowa. Jak podkreśla jednak w podcaście Po prostu Wschód Piotra Pogorzelskiego Krzysztof Nieczypor z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jednak zapadły tam decyzje, które zbliżą mieszkańców Wspólnoty i Ukrainy.  Chodzi przede wszystkim o porozumienie o tzw. otwartym niebie, dzięki któremu na Ukrainę może zacząć latać więcej niskobudżtowych linii. - Ono ma fundamentalne znaczenie dla rynku lotniczego. [...] Ukraińscy politycy twierdzą, że dzięki przyjęciu odpowiednich dokumentów Ukraina w tej sferze już stała się częścią Unii Europejskiej - podkreślił Krzysztof Nieczypor.  Dodał, że umowa oznacza zwiększenie liczby nie tylko przewozów pasażerskich, ale też towarowych. W konsekwencji zwiększy się też wymiana handlowa.  Kijów chce przy tym renegocjacji umowy o wolnym handlu, która została podpisana w 2014 roku. Jak zwrócił uwagę Krzysztof Nieczypor, zarówno na Ukrainie, jak i w Unii Europejskiej zmieniła się gospodarka, na przykład rozwinęła się cyfryzacja.  - Ta umowa siłą rzeczy, w naturalny sposób, powinna być renegocjowana - dodał.  Ekspert OSW zaznaczył, że dla Kijowa bardzo istotne jest wprowadzenie “bezwizowego reżimu przemysłowego”, który ułatwi dostęp ukraińskich towarów na unijne rynki.  Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite .

XXIII szczyt Ukraina - UE nie był przełomowy dla stosunków Brukseli i Kijowa. Jak podkreśla jednak w podcaście Po prostu Wschód Piotra Pogorzelskiego Krzysztof Nieczypor z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jednak zapadły tam decyzje, które zbliżą mieszkańców Wspólnoty i Ukrainy. 

Chodzi przede wszystkim o porozumienie o tzw. otwartym niebie, dzięki któremu na Ukrainę może zacząć latać więcej niskobudżtowych linii.

- Ono ma fundamentalne znaczenie dla rynku lotniczego. [...] Ukraińscy politycy twierdzą, że dzięki przyjęciu odpowiednich dokumentów Ukraina w tej sferze już stała się częścią Unii Europejskiej - podkreślił Krzysztof Nieczypor. 

Dodał, że umowa oznacza zwiększenie liczby nie tylko przewozów pasażerskich, ale też towarowych. W konsekwencji zwiększy się też wymiana handlowa. 

Kijów chce przy tym renegocjacji umowy o wolnym handlu, która została podpisana w 2014 roku. Jak zwrócił uwagę Krzysztof Nieczypor, zarówno na Ukrainie, jak i w Unii Europejskiej zmieniła się gospodarka, na przykład rozwinęła się cyfryzacja. 

- Ta umowa siłą rzeczy, w naturalny sposób, powinna być renegocjowana - dodał. 

Ekspert OSW zaznaczył, że dla Kijowa bardzo istotne jest wprowadzenie “bezwizowego reżimu przemysłowego”, który ułatwi dostęp ukraińskich towarów na unijne rynki. 

Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite.

NEWs: NATO i Rosja wymieniają ciosy. Dyplomatycznie
2021-10-20 12:43:44

Dlaczego teraz i co to ma wspólnego z wydaleniem 8 rosyjskich dyplomatów z misji przy NATO w Brukseli pod zarzutem działalności wywiadowczej? Mocne słowa sekretarza generalnego Sojuszu dla Financial Times i co zmienia się w postrzeganiu Rosji i Chin w oczach Zachodu? Czy to początek wymiany ostrzejszych ciosów dyplomatycznych i politycznych z Rosją w nadchodzących miesiącach?
Dlaczego teraz i co to ma wspólnego z wydaleniem 8 rosyjskich dyplomatów z misji przy NATO w Brukseli pod zarzutem działalności wywiadowczej? Mocne słowa sekretarza generalnego Sojuszu dla Financial Times i co zmienia się w postrzeganiu Rosji i Chin w oczach Zachodu? Czy to początek wymiany ostrzejszych ciosów dyplomatycznych i politycznych z Rosją w nadchodzących miesiącach?

Migranci na granicy. Bezpieczeństwo i człowieczeństwo nie wykluczają się
2021-10-17 10:04:15

Polska Straż Graniczna informuje o kolejnych próbach forsowania granicy z Białorusią przez migrantów. Nadchodzi zima, zdarzają się już przymrozki, co dla ludzi, niekiedy całych rodzin z dziećmi, chowających się po lasach to śmiertelnie niebezpieczne. Równocześnie pojawiają się doniesienia o przemytnikach zabierających samochodami migrantów spod granicy. Dr Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej ( PCPM ), który od lat zajmuje się migracjami i kryzysami humanitarnymi, wyjaśnia, że wśród migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę w poszukiwaniu lepszego życia w Europie są też uchodźcy. To szczególna grupa ludzi, którzy uciekają przed prześladowaniami w krajach takich, jak Afganistan czy Syria. Ekspert podkreśla jednak, że zgodnie z prawem humanitarnym, każdy człowiek ubiegających się o azyl, czyli o ochronę międzynarodową, musi udowodnić, że w kraju pochodzenia grozi mu prześladowanie. W przeciwnym wypadku może zostać deportowany. Wilk zaznacza, że potencjalni uchodźcy napotykają w Polsce praktyczne przeszkody w złożeniu wniosku azylowego, bo nie zawsze trafiają do jednostek Straży Granicznej, gdzie mogliby to zrobić zgodnie z prawem polskim. Z drugiej strony, część z nich woli nie prosić o ochronę międzynarodową w Polsce, tylko przedostać się do Niemiec i tam złożyć wniosek. Uchodźca jest formalnie związany z pierwszym krajek, w którym prosił o ochronę, a w Niemczech łatwiej jest ją uzyskać niż w Polsce, nie mówiąc już o znacznie lepszym poziomie opieki socjalnej. Prezes PCPM podkreśla dwa sposoby postrzegania kryzysu na granicy polsko – białoruskiej. Z jednej strony konieczna jest ochrona nienaruszalności rubieży państwa i Unii Europejskiej. Nie można pozwolić ani na swobody przepływ migrantów, wśród których mogą być także ludzie niebezpieczni, ani na wjazd osób nie posiadających żadnych dokumentów. Zaznacza, że migranci przejeżdżający przez Białoruś muszą mieć paszporty i wizy, w przeciwnym wypadku Mińsk by ich nie przepuścił. Co więcej, także osoby docierający lotami z Damaszku są sprawdzani przez syryjskie służby, a to wymaga nie tylko dokumentów, ale także praktycznie wyklucza prześladowanie danego człowieka.   Drugim, nie mniej istotnym punktem widzenia, jest przestrzeganie prawa międzynarodowego i postępowanie zgodnie z zasadami humanitaryzmu. W czasie drugiej wojny światowej, ale także w czasach Solidarności, czyli w niezbyt odległej przeszłości, Polacy także korzystali z opieki innych państw. Zrozumiałym i logicznym byłoby więc udzielenia podobnej pomocy ludziom, którzy uciekają przed prześladowaniami w swoich krajach i mogą to udowodnić. Zdaniem Wilka, oba te podejścia się nie wykluczają, a punktem wyjścia powinny być trzy rodzaje działań. Po pierwsze, osoby usiłujące przekroczyć granicę, powinny mieć możliwość ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce. Każdy taki wniosek wymaga indywidualnego rozpatrzenia, a osoby nieuprawnione mogą być wydalane z kraju. Po drugie, konieczne jest udzielanie pomocy osobom szczególnie zagrożonym, co przede wszystkim obejmuje dzieci czy kobiety w ciąży. Trzecim postulatem jest zorganizowanie systemu ratownictwa, w tym ratownictwa medycznego, wzdłuż granicy, który przede wszystkim umożliwiłby profesjonalne ratowanie życia ludzi, zwłaszcza w obliczu nadchodzącej zimy.   Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Polska Straż Graniczna informuje o kolejnych próbach forsowania granicy z Białorusią przez migrantów. Nadchodzi zima, zdarzają się już przymrozki, co dla ludzi, niekiedy całych rodzin z dziećmi, chowających się po lasach to śmiertelnie niebezpieczne. Równocześnie pojawiają się doniesienia o przemytnikach zabierających samochodami migrantów spod granicy.

Dr Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), który od lat zajmuje się migracjami i kryzysami humanitarnymi, wyjaśnia, że wśród migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę w poszukiwaniu lepszego życia w Europie są też uchodźcy. To szczególna grupa ludzi, którzy uciekają przed prześladowaniami w krajach takich, jak Afganistan czy Syria. Ekspert podkreśla jednak, że zgodnie z prawem humanitarnym, każdy człowiek ubiegających się o azyl, czyli o ochronę międzynarodową, musi udowodnić, że w kraju pochodzenia grozi mu prześladowanie. W przeciwnym wypadku może zostać deportowany.

Wilk zaznacza, że potencjalni uchodźcy napotykają w Polsce praktyczne przeszkody w złożeniu wniosku azylowego, bo nie zawsze trafiają do jednostek Straży Granicznej, gdzie mogliby to zrobić zgodnie z prawem polskim. Z drugiej strony, część z nich woli nie prosić o ochronę międzynarodową w Polsce, tylko przedostać się do Niemiec i tam złożyć wniosek. Uchodźca jest formalnie związany z pierwszym krajek, w którym prosił o ochronę, a w Niemczech łatwiej jest ją uzyskać niż w Polsce, nie mówiąc już o znacznie lepszym poziomie opieki socjalnej.

Prezes PCPM podkreśla dwa sposoby postrzegania kryzysu na granicy polsko – białoruskiej. Z jednej strony konieczna jest ochrona nienaruszalności rubieży państwa i Unii Europejskiej. Nie można pozwolić ani na swobody przepływ migrantów, wśród których mogą być także ludzie niebezpieczni, ani na wjazd osób nie posiadających żadnych dokumentów. Zaznacza, że migranci przejeżdżający przez Białoruś muszą mieć paszporty i wizy, w przeciwnym wypadku Mińsk by ich nie przepuścił. Co więcej, także osoby docierający lotami z Damaszku są sprawdzani przez syryjskie służby, a to wymaga nie tylko dokumentów, ale także praktycznie wyklucza prześladowanie danego człowieka.  

Drugim, nie mniej istotnym punktem widzenia, jest przestrzeganie prawa międzynarodowego i postępowanie zgodnie z zasadami humanitaryzmu. W czasie drugiej wojny światowej, ale także w czasach Solidarności, czyli w niezbyt odległej przeszłości, Polacy także korzystali z opieki innych państw. Zrozumiałym i logicznym byłoby więc udzielenia podobnej pomocy ludziom, którzy uciekają przed prześladowaniami w swoich krajach i mogą to udowodnić.

Zdaniem Wilka, oba te podejścia się nie wykluczają, a punktem wyjścia powinny być trzy rodzaje działań. Po pierwsze, osoby usiłujące przekroczyć granicę, powinny mieć możliwość ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce. Każdy taki wniosek wymaga indywidualnego rozpatrzenia, a osoby nieuprawnione mogą być wydalane z kraju. Po drugie, konieczne jest udzielanie pomocy osobom szczególnie zagrożonym, co przede wszystkim obejmuje dzieci czy kobiety w ciąży. Trzecim postulatem jest zorganizowanie systemu ratownictwa, w tym ratownictwa medycznego, wzdłuż granicy, który przede wszystkim umożliwiłby profesjonalne ratowanie życia ludzi, zwłaszcza w obliczu nadchodzącej zimy.  

Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

NEWs: Czesi zmieniają władzę
2021-10-13 14:07:11

Dotychczasowy premier Czech żegna się z władzą. Jego partia ANO przegrała wybory. Czy to duże zaskoczenie na scenie politycznej naszych sąsiadów? Dlaczego tak się stało i czy jest to po prostu brak politycznego szczęścia? Jak na sytuację powyborczą wpływa zły stan zdrowia prezydenta tego kraju i co może się zmienić w polityce Czech w nadchodzących dniach? Na te pytania Michała Żakowskiego odpowiada Michał Potocki, Dziennik Gazeta Prawna, który obserwował głosowanie w Pradze.
Dotychczasowy premier Czech żegna się z władzą. Jego partia ANO przegrała wybory. Czy to duże zaskoczenie na scenie politycznej naszych sąsiadów? Dlaczego tak się stało i czy jest to po prostu brak politycznego szczęścia? Jak na sytuację powyborczą wpływa zły stan zdrowia prezydenta tego kraju i co może się zmienić w polityce Czech w nadchodzących dniach? Na te pytania Michała Żakowskiego odpowiada Michał Potocki, Dziennik Gazeta Prawna, który obserwował głosowanie w Pradze.

Więzienie zamiast triumfu. Saakaszwili wrócił do Gruzji
2021-10-12 16:34:11

Jeszcze 1 października Micheil Saakaszwili, który rządził Gruzją w latach 2004-2013 publikował entuzjastyczne filmy z Batumi, gdzie witał się ze swoją ojczyzną i zachęcał do oddania głosu w wyborach lokalnych na ugrupowanie, którego do niedawna był przewodniczącym, Zjednoczony Ruch Narodowy. Tego samego wieczoru pojawiła się informacja o jego zatrzymaniu w związku z postawionymi mu zarzutami dotyczącymi nadużywania władzy i nielegalnego przekroczenia granicy. W sobotę późnym wieczorem okazało się, że partia związana z Micheilem Saakaszwilim zajęła w wyborach drugie miejsce zdobywając jednak całkiem niezły wynik, czyli ponad 30 procent głosów.   - On pewnie zaimponował części wyborców, że nie bojąc się więzienia wrócił do kraju. Spełnił swoje obietnice bo o powrocie mówił już kilkukrotnie  - podkreśla Wojciech Górecki.   Ekspert OSW przypomniał, że głosowanie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, w tym Zachodu ponieważ po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych doszło do politycznego patu. Opozycja bojkotowała bowiem nowy parlament. W końcu po mediacji Unii Europejskiej, doszło w kwietniu do porozumienia: Gruzińskie Marzenie zgodziło się na to, że w przypadku uzyskania mniej niż 43 procent głosów w wyborach lokalnych, rozpisze przedterminowe wybory do parlamentu. Później wycofała się z tego porozumienia, które zawarto przy mediacji UE. Niemniej jednak w wyborach lokalnych GM zdobyło prawie 47 procent.   Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite .  

Jeszcze 1 października Micheil Saakaszwili, który rządził Gruzją w latach 2004-2013 publikował entuzjastyczne filmy z Batumi, gdzie witał się ze swoją ojczyzną i zachęcał do oddania głosu w wyborach lokalnych na ugrupowanie, którego do niedawna był przewodniczącym, Zjednoczony Ruch Narodowy. Tego samego wieczoru pojawiła się informacja o jego zatrzymaniu w związku z postawionymi mu zarzutami dotyczącymi nadużywania władzy i nielegalnego przekroczenia granicy. W sobotę późnym wieczorem okazało się, że partia związana z Micheilem Saakaszwilim zajęła w wyborach drugie miejsce zdobywając jednak całkiem niezły wynik, czyli ponad 30 procent głosów.  

- On pewnie zaimponował części wyborców, że nie bojąc się więzienia wrócił do kraju. Spełnił swoje obietnice bo o powrocie mówił już kilkukrotnie  - podkreśla Wojciech Górecki.  

Ekspert OSW przypomniał, że głosowanie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, w tym Zachodu ponieważ po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych doszło do politycznego patu. Opozycja bojkotowała bowiem nowy parlament. W końcu po mediacji Unii Europejskiej, doszło w kwietniu do porozumienia: Gruzińskie Marzenie zgodziło się na to, że w przypadku uzyskania mniej niż 43 procent głosów w wyborach lokalnych, rozpisze przedterminowe wybory do parlamentu. Później wycofała się z tego porozumienia, które zawarto przy mediacji UE. Niemniej jednak w wyborach lokalnych GM zdobyło prawie 47 procent.  

Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite.

 

Izraelczycy mają dość Covid-19
2021-10-10 09:33:09

Izraelczycy są zwyczajnie zmęczeni kolejnymi falami koronawirusa i związanym z tym rygorem. Państwo żydowskie jako pierwsze na świecie wprowadziło drakońskie obostrzenia już w 2020 r., a następnie było pierwszym, które rozpoczęło masowe szczepienia. Teraz rząd w Jerozolimie znowu jest w czołówce i jako pierwszy przestał uznawać dwie dawki jako pełną ochronę przeciw Covid-19. W tej chwili tzw. zielona karta, czy paszport covidowy jest ważny wyłącznie dla osób zaszczepionych trzy razy lub takich, które dawkę drugą przyjęły mniej niż sześć miesięcy temu. Niezaszczepieni muszą się testować co dwa dni, co dotyczy także dzieci. Esther Fuerster-Ashkenazi, Izraelka urodzona w Polsce i mieszkająca w Jerozolimie, opowiada o realiach życia w Izraelu i o podejściu mieszkańców tego kraju. Kluczem jest tutaj hebrajskie stwierdzenie „Je beseder”, będzie w porządku, wyrażające podejście mieszkańców tego kraju do trudności. Izraelczycy nie bardzo ufają swojemu rządowi, ale gotowi są podporządkować się wymaganiom rozumiejąc, że jest to jedyny sposób na powstrzymanie choroby i powrót do normalności. Dlatego powszechnie noszą maseczki i szczepią się, gdy mogą. W przypadku pracowników sektora publicznego nie ma wielkiego wyboru. Mąż Esther Fuerster-Ashkenazi jest pracownikiem publicznym i żeby dalej wykonywać swoje obowiązki po prostu musiał przyjąć trzecią dawkę. Dużymi obostrzeniami obwarowany jest także powrót dzieci do szkół. Co dwa dni uczniowie muszą się testować, a stwierdzenie u jednego z nich choroby powoduje, że cała klasa trafia na kwarantannę, podobnie jak rodzice zarażonego dziecka. Obostrzenia są przestrzegane w urzędach, szkołach, centrach handlowych i w większości miejsc publicznych. Zwłaszcza w sklepach są osoby, które zwracają uwagę na potrzebę założenia maseczki. Wyjątkiem są przede wszystkim restauratorzy, którzy już w przeszłości otwarcie buntowali się przeciwko lockdawnowi i polityce rządu. Także teraz, wielu ryzykując mandaty, starają się omijać ograniczenia i prowadzić biznesy uciekając przed bankructwem. Izraelczyków motywuje także poczucie odpowiedzialności za ludzi wokół nich. Za społeczeństwo. To jedno z najważniejszych tłumaczeń ich zachowania, które wynika także z długiej historii zmagań o bezpieczeństwo. Niezależnie od tego, czy jest to zagrożenie terrorem czy chorobą, mieszkańcy państwa żydowskiego mobilizują się, działają solidarnie i gotowi są podejmować duże wyzwania oraz znosić trudności dla wspólnego dobra. Stąd przeświadczenie, że tylko wspólnie i solidarnie działając będą w stanie poradzić sobie z pandemią paraliżującą normalne życie. Co więcej, rozumieją, że pomimo sukcesów, pojawiać się będą kolejne fale mutującego wirusa, a walka z Covid-19 trwać może jeszcze kilka lat.   Podcast został sfinansowany z grantu przyznanego przez Departament Stanu USA. Opinie, stwierdzenia i wnioski zawarte w tym podcaście należą do jego autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Departamentu Stanu USA.

Izraelczycy są zwyczajnie zmęczeni kolejnymi falami koronawirusa i związanym z tym rygorem. Państwo żydowskie jako pierwsze na świecie wprowadziło drakońskie obostrzenia już w 2020 r., a następnie było pierwszym, które rozpoczęło masowe szczepienia. Teraz rząd w Jerozolimie znowu jest w czołówce i jako pierwszy przestał uznawać dwie dawki jako pełną ochronę przeciw Covid-19. W tej chwili tzw. zielona karta, czy paszport covidowy jest ważny wyłącznie dla osób zaszczepionych trzy razy lub takich, które dawkę drugą przyjęły mniej niż sześć miesięcy temu. Niezaszczepieni muszą się testować co dwa dni, co dotyczy także dzieci.

Esther Fuerster-Ashkenazi, Izraelka urodzona w Polsce i mieszkająca w Jerozolimie, opowiada o realiach życia w Izraelu i o podejściu mieszkańców tego kraju. Kluczem jest tutaj hebrajskie stwierdzenie „Je beseder”, będzie w porządku, wyrażające podejście mieszkańców tego kraju do trudności. Izraelczycy nie bardzo ufają swojemu rządowi, ale gotowi są podporządkować się wymaganiom rozumiejąc, że jest to jedyny sposób na powstrzymanie choroby i powrót do normalności. Dlatego powszechnie noszą maseczki i szczepią się, gdy mogą.

W przypadku pracowników sektora publicznego nie ma wielkiego wyboru. Mąż Esther Fuerster-Ashkenazi jest pracownikiem publicznym i żeby dalej wykonywać swoje obowiązki po prostu musiał przyjąć trzecią dawkę. Dużymi obostrzeniami obwarowany jest także powrót dzieci do szkół. Co dwa dni uczniowie muszą się testować, a stwierdzenie u jednego z nich choroby powoduje, że cała klasa trafia na kwarantannę, podobnie jak rodzice zarażonego dziecka.

Obostrzenia są przestrzegane w urzędach, szkołach, centrach handlowych i w większości miejsc publicznych. Zwłaszcza w sklepach są osoby, które zwracają uwagę na potrzebę założenia maseczki. Wyjątkiem są przede wszystkim restauratorzy, którzy już w przeszłości otwarcie buntowali się przeciwko lockdawnowi i polityce rządu. Także teraz, wielu ryzykując mandaty, starają się omijać ograniczenia i prowadzić biznesy uciekając przed bankructwem.

Izraelczyków motywuje także poczucie odpowiedzialności za ludzi wokół nich. Za społeczeństwo. To jedno z najważniejszych tłumaczeń ich zachowania, które wynika także z długiej historii zmagań o bezpieczeństwo. Niezależnie od tego, czy jest to zagrożenie terrorem czy chorobą, mieszkańcy państwa żydowskiego mobilizują się, działają solidarnie i gotowi są podejmować duże wyzwania oraz znosić trudności dla wspólnego dobra. Stąd przeświadczenie, że tylko wspólnie i solidarnie działając będą w stanie poradzić sobie z pandemią paraliżującą normalne życie. Co więcej, rozumieją, że pomimo sukcesów, pojawiać się będą kolejne fale mutującego wirusa, a walka z Covid-19 trwać może jeszcze kilka lat.  

Podcast został sfinansowany z grantu przyznanego przez Departament Stanu USA. Opinie, stwierdzenia i wnioski zawarte w tym podcaście należą do jego autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Departamentu Stanu USA.

Najemnicy rosyjscy zamiast Francuzów w Mali
2021-10-07 10:53:11

Sytuacja w 20-milionowym Mali nie poprawia się pomimo tego, że od 2013 r. w kraju stacjonują oddziały francuskie. Odpowiedzią na chroniczną niestabilność mają być członkowie tzw. Grupy Wagnera, czyli prywatnej firmy wojskowej ściśle powiązanej z Ministerstwem Obrony w Moskwie.  - To próba innego, odmiennego podejścia władz Mali do tej kwestii, do zagrożeń, które w tym kraju są od lat - powiedział afrykanista, dr Cyprian Kozera, w podcaście Po prostu Wschód Piotra Pogorzelskiego. Teraz Francja zapowiada zmniejszenie liczebności swojego kontyngentu w Mali o połowę, do 2,5 tysiąca żołnierzy. Jednocześnie Paryż wyraża głośno niezadowolenie z powodu zaproszenia Rosjan przez rząd w Bamako. Dr Kozera zwraca uwagę, że już sama zapowiedź ewentualnego przyjazdu Grupy Wagnera wywołała głęboki kryzys między Francją a Mali, co samo w sobie jest pewnym sukcesem Rosjan. Moskwa  bowiem systematycznie  dąży do osłabiania więzi różnych państw na świecie z Zachodem.  "Grupa Wagnera" to nieoficjalna nazwa formacji, która - według światowych mediów i ekspertów - brała udział w walkach w ukraińskim Zagłębiu Donieckim (po stronie prorosyjskich separatystów), czy w Syrii (po stronie prezydenta Baszara Asada). Wagnerowcy od lat działają także w Afryce, od Libii na północy, przez Republikę Środkowoafrykańską i Sudan  po Madagaskar na południu kontynentu. Specjaliści wiążą "prywatną firmę wojskową" ze zbliżonym do Kremla biznesmenem Jewgienijem Prigożynem obłożonym sakcjami przez USA za rolę w wojnie w Ukrainie. Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite .

Sytuacja w 20-milionowym Mali nie poprawia się pomimo tego, że od 2013 r. w kraju stacjonują oddziały francuskie. Odpowiedzią na chroniczną niestabilność mają być członkowie tzw. Grupy Wagnera, czyli prywatnej firmy wojskowej ściśle powiązanej z Ministerstwem Obrony w Moskwie. 

- To próba innego, odmiennego podejścia władz Mali do tej kwestii, do zagrożeń, które w tym kraju są od lat - powiedział afrykanista, dr Cyprian Kozera, w podcaście Po prostu Wschód Piotra Pogorzelskiego.

Teraz Francja zapowiada zmniejszenie liczebności swojego kontyngentu w Mali o połowę, do 2,5 tysiąca żołnierzy. Jednocześnie Paryż wyraża głośno niezadowolenie z powodu zaproszenia Rosjan przez rząd w Bamako. Dr Kozera zwraca uwagę, że już sama zapowiedź ewentualnego przyjazdu Grupy Wagnera wywołała głęboki kryzys między Francją a Mali, co samo w sobie jest pewnym sukcesem Rosjan. Moskwa  bowiem systematycznie  dąży do osłabiania więzi różnych państw na świecie z Zachodem. 

"Grupa Wagnera" to nieoficjalna nazwa formacji, która - według światowych mediów i ekspertów - brała udział w walkach w ukraińskim Zagłębiu Donieckim (po stronie prorosyjskich separatystów), czy w Syrii (po stronie prezydenta Baszara Asada). Wagnerowcy od lat działają także w Afryce, od Libii na północy, przez Republikę Środkowoafrykańską i Sudan  po Madagaskar na południu kontynentu. Specjaliści wiążą "prywatną firmę wojskową" ze zbliżonym do Kremla biznesmenem Jewgienijem Prigożynem obłożonym sakcjami przez USA za rolę w wojnie w Ukrainie.

Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite.

NEWs: Pandora Papers w Czechach
2021-10-06 11:14:03

Dlaczego Czesi nie przywiązują wagi do informacji na temat „dziwnych” milionów euro wydanych przez premiera? Lider partii ANO jest jednocześnie jednym z najbogatszych obywateli Czech. Czy twarda polityka wobec Rosjan podoba się jego wyborcom? Andrej Babiš i Viktor Orbán – o co chodzi w tym najnowszym europejskim politycznym romansie i jak on może wpływać na decyzje wyborcze Czechów? Na pytania Michała Żakowskiego odpowiada Mateusz Gniazdowski, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.
Dlaczego Czesi nie przywiązują wagi do informacji na temat „dziwnych” milionów euro wydanych przez premiera? Lider partii ANO jest jednocześnie jednym z najbogatszych obywateli Czech. Czy twarda polityka wobec Rosjan podoba się jego wyborcom? Andrej Babiš i Viktor Orbán – o co chodzi w tym najnowszym europejskim politycznym romansie i jak on może wpływać na decyzje wyborcze Czechów? Na pytania Michała Żakowskiego odpowiada Mateusz Gniazdowski, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.

Babi Jar - Wojna o pamięć
2021-10-04 09:00:00

Na placu między wysokimi drzewami w kijowskim parku stoi, wysoka na półtora metra, menora wykonana z czarnego żelaza. U jej podnóża, na dwóch kamiennych tablicach zapisano jedno zdanie, po hebrajsku i ukraińsku „Głos krwi brata twego woła do mnie z ziemi". Wokół z głośników rozbrzmiewają hebrajskie lamenty.  Niedaleko, na skarpie, stoi niewielka drewniana synagoga o nietypowej, na wpół otwartej konstrukcji. Jej sufit pokazuje symboliczne, rozgwieżdżone niebo nad Kijowem 29 września 1941 r. Wtedy, w najświętszy dzień judaizmu, Jom Kipur, Niemcy rozpoczęli masowe rozstrzeliwania Żydów w Babim Jarze. W ciągu dwóch dni zamordowano tutaj 33 771 osób. Babi Jar jest symbolem Holokaustu w Ukrainie. Chociaż od masakry minęło osiemdziesiąt lat, wciąż toczy się walka o to, jak upamiętnić zbrodnię, a co za tym idzie, odpowiedzieć na pytania o sposób upamiętniania historii w kraju, który nadal walczy o swoją przyszłość. Pamięć o Babim Jarze zawsze była tu problematyczna, a teraz pobrzmiewają w niej nawet echa trwającej wojny z Rosją. Współczesny park nie przypomina piaszczystego parowu sprzed osiemdziesięciu lat, w którym w czasie wojny Niemcy zamordowali prawie 100 tys. ludzi, w większości Żydów, choć także sowieckich jeńców wojennych i partyzantów, ludzi chorych psychicznych, zwykłych, aresztowanych Kijowian i ukraińskich nacjonalistów. Po wojnie milicja nie pozwalała upamiętniać tutaj ofiar, a do wąwozu odprowadzano szlam z pobliskiej cegielni. W 1961 r. doszło do katastrofy i błoto wymieszane z ludzkimi kośćmi zalało okolicę grzebiąc setki ludzi.  Jar zasypano, a władze komunistyczne postawiły monument, który nawet nie wspominał o Żydach. Teraz znajduje się tu park i wiele różnych instalacji i pomników poświęconych ofiarom. O utworzenie nowoczesnego, godnego miejsca pamięci konkurują dwie instytucje. Jedna, wspierana przez oligarchów, krytykowana jest za wpisywanie się w rosyjską politykę historyczną i plany stworzenia "Disneylandem Holocaustu”. Jej twórcy stanowczo te oskarżenia odrzucają podkreślając potrzebę przemawiania do odwiedzających w sposób współczesny. Historycy, intelektualiści i aktywiści, którzy nie podzielają tej multimedialnej, „produktowej” wizji pamięci cierpią jednak na brak środków na realizację własnych pomysłów.  - Dla mnie bardzo ważne jest to by powstała ukraińska polityka pamięci, nie rosyjska, nie amerykańska, czy nawet polska – mówi Josyf Zisels, przewodniczący związku gmin i organizacji żydowskich w Ukrainie. - Powinna być to ukraińska polityka pamięci, która wyrosła z ukraińskiej kultury pamięci. Oznacza to wypracowany przez naród ukraiński punkt widzenia na obecność Żydów w ich kraju, na II wojnę światową, na Holocaust i na Babi Jar. To jednak wymaga jedności, której w Ukrainie nie ma, a nawet poglądy na upamiętnianie Holokaustu są powodem podejrzeń o udział w rosyjskiej wojnie hybrydowej. Bez wątpienia pamięć o przeszłości jest niezwykle istotna dla umacniania młodego państwa, a tragedia Babiego Jaru stała się jednym z symbolicznych pól bitewnych, na których trwa walka o tożsamość narodową Ukraińców. Podcast został zrealizowany przez Jerzego Sobottę i Aleksandra Ralikota dla Bayerischer Rundfunk. Adaptacja na język polski - Free Range Productions.

Na placu między wysokimi drzewami w kijowskim parku stoi, wysoka na półtora metra, menora wykonana z czarnego żelaza. U jej podnóża, na dwóch kamiennych tablicach zapisano jedno zdanie, po hebrajsku i ukraińsku „Głos krwi brata twego woła do mnie z ziemi". Wokół z głośników rozbrzmiewają hebrajskie lamenty. 

Niedaleko, na skarpie, stoi niewielka drewniana synagoga o nietypowej, na wpół otwartej konstrukcji. Jej sufit pokazuje symboliczne, rozgwieżdżone niebo nad Kijowem 29 września 1941 r. Wtedy, w najświętszy dzień judaizmu, Jom Kipur, Niemcy rozpoczęli masowe rozstrzeliwania Żydów w Babim Jarze. W ciągu dwóch dni zamordowano tutaj 33 771 osób.

Babi Jar jest symbolem Holokaustu w Ukrainie. Chociaż od masakry minęło osiemdziesiąt lat, wciąż toczy się walka o to, jak upamiętnić zbrodnię, a co za tym idzie, odpowiedzieć na pytania o sposób upamiętniania historii w kraju, który nadal walczy o swoją przyszłość. Pamięć o Babim Jarze zawsze była tu problematyczna, a teraz pobrzmiewają w niej nawet echa trwającej wojny z Rosją.

Współczesny park nie przypomina piaszczystego parowu sprzed osiemdziesięciu lat, w którym w czasie wojny Niemcy zamordowali prawie 100 tys. ludzi, w większości Żydów, choć także sowieckich jeńców wojennych i partyzantów, ludzi chorych psychicznych, zwykłych, aresztowanych Kijowian i ukraińskich nacjonalistów. Po wojnie milicja nie pozwalała upamiętniać tutaj ofiar, a do wąwozu odprowadzano szlam z pobliskiej cegielni. W 1961 r. doszło do katastrofy i błoto wymieszane z ludzkimi kośćmi zalało okolicę grzebiąc setki ludzi. 

Jar zasypano, a władze komunistyczne postawiły monument, który nawet nie wspominał o Żydach. Teraz znajduje się tu park i wiele różnych instalacji i pomników poświęconych ofiarom. O utworzenie nowoczesnego, godnego miejsca pamięci konkurują dwie instytucje. Jedna, wspierana przez oligarchów, krytykowana jest za wpisywanie się w rosyjską politykę historyczną i plany stworzenia "Disneylandem Holocaustu”. Jej twórcy stanowczo te oskarżenia odrzucają podkreślając potrzebę przemawiania do odwiedzających w sposób współczesny. Historycy, intelektualiści i aktywiści, którzy nie podzielają tej multimedialnej, „produktowej” wizji pamięci cierpią jednak na brak środków na realizację własnych pomysłów. 

- Dla mnie bardzo ważne jest to by powstała ukraińska polityka pamięci, nie rosyjska, nie amerykańska, czy nawet polska – mówi Josyf Zisels, przewodniczący związku gmin i organizacji żydowskich w Ukrainie. - Powinna być to ukraińska polityka pamięci, która wyrosła z ukraińskiej kultury pamięci. Oznacza to wypracowany przez naród ukraiński punkt widzenia na obecność Żydów w ich kraju, na II wojnę światową, na Holocaust i na Babi Jar.

To jednak wymaga jedności, której w Ukrainie nie ma, a nawet poglądy na upamiętnianie Holokaustu są powodem podejrzeń o udział w rosyjskiej wojnie hybrydowej. Bez wątpienia pamięć o przeszłości jest niezwykle istotna dla umacniania młodego państwa, a tragedia Babiego Jaru stała się jednym z symbolicznych pól bitewnych, na których trwa walka o tożsamość narodową Ukraińców.

Podcast został zrealizowany przez Jerzego Sobottę i Aleksandra Ralikota dla Bayerischer Rundfunk. Adaptacja na język polski - Free Range Productions.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie