Historia Jakiej Nie Znacie

https://podcasters.spotify.com/pod/show/historia-jakiejnieznacie/subscribe

Czy program nauczania historii przypadkiem nie pomija najciekawszych faktów i ważnych procesów skupiając się tylko na końcowych efektach w postaci wojen i bitew. W naszym podcaście staramy się poruszać szerzej nieznane tematy, odpowiadać na kontrowersyjne pytania, czy także prezentować wyjątkowe postaci i przełomy technologiczne. To podcast największego na polskim Facebooku fanpage historycznego. Możecie nas słuchać na wszystkich dostępnych platformach. Będzie świetnie jeżeli podzielicie się komentarzem, zasubskrybujecie nasz kanał albo wystawicie pozytywną recenzję choćby na Apple Podcast.

Kategorie:
Historia

Odcinki od najnowszych:

Orzeł i ostatni patrol. Nasz okręt został zatopiony przez RAF?
2021-05-15 09:57:11

Zaginięcie polskiego okrętu podwodnego ORP Orzeł w czerwcu 1940 roku do dziś stanowi największą zagadkę związaną z udziałem Polaków w II wojnie światowej. Najnowsze hipotezy poszukiwaczy wraku wskazują, że nasza jednostka mogła zostać zatopiona omyłkowo przez samolot RAF. ORP Orzeł wyjątkowo zapisał się w historii II wojny światowej.  Najpierw przez brawurową ucieczkę załogi z internowana w porcie w estońskim Tallinie, a następnie biorąc udział w historycznym wydarzeniu, gdy nasza załoga zatopiła cywilny statek w którym Wehrmacht przewoził żołnierzy do inwazji na Norwegię. Niestety załoga Orła nie zdołała dotrwać do końca wojny. W czerwcu 1940 w niewiadomych i niewyjaśnionych do dziś okolicznościach okręt podwodny zniknął z radarów. Dzisiejsze hipotezy, głównie przedstawiane przez znanego polskiego poszukiwacza wraków dr Huberta Jando wskazują, że najbardziej prawdopodobne jest zatopienie jednostki przez samolot RAF.
Zaginięcie polskiego okrętu podwodnego ORP Orzeł w czerwcu 1940 roku do dziś stanowi największą zagadkę związaną z udziałem Polaków w II wojnie światowej. Najnowsze hipotezy poszukiwaczy wraku wskazują, że nasza jednostka mogła zostać zatopiona omyłkowo przez samolot RAF. ORP Orzeł wyjątkowo zapisał się w historii II wojny światowej.  Najpierw przez brawurową ucieczkę załogi z internowana w porcie w estońskim Tallinie, a następnie biorąc udział w historycznym wydarzeniu, gdy nasza załoga zatopiła cywilny statek w którym Wehrmacht przewoził żołnierzy do inwazji na Norwegię. Niestety załoga Orła nie zdołała dotrwać do końca wojny. W czerwcu 1940 w niewiadomych i niewyjaśnionych do dziś okolicznościach okręt podwodny zniknął z radarów. Dzisiejsze hipotezy, głównie przedstawiane przez znanego polskiego poszukiwacza wraków dr Huberta Jando wskazują, że najbardziej prawdopodobne jest zatopienie jednostki przez samolot RAF.

Z Wehrmachtu do Armii Andersa
2021-05-08 19:00:00

Polskie Siły Zbrojne walczące w 1944 i 1945 roku na zachodzie Europy i we Włoszech miały w swoich szeregach 90 tysięcy żołnierzy, którzy byli jeńcami lub dezerterami z Wehrmachtu. Ponad 375 tysięcy Polaków zostało w czasie wojny przymusowo wcielonych do Wehrmachtu, kolejne dziesiątki tysięcy do innych sił zbrojnych hitlerowskich Niemiec. Zginęło na froncie ponad 220 tysięcy. Aż 90 tysięcy Polaków, którzy zostało jeńcami lub dezerterowało na froncie trafiał od 1943 r. do wojska polskiego. Pod koniec wojny byli żołnierze Wehrmachtu stanowili najliczniejszą grupę Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, liczniejszą nawet od żołnierzy wyprowadzonych przez gen. Andersa ze Związku Sowieckiego. Wcześniej obywatele przedwojennej II RP byli wcielani do niemieckiego wojska ze względu na anektowanie części Polski jako terenu III Rzeszy.  Dramat rodzin i samych Polaków wcielanych w szeregi armii niemieckiej zaczął się praktycznie już w roku 1940 i miał uzasadnienie w polityce narodowościowej III Rzeszy na terenach podbitych.  Porażka Polski w wojnie obronnej roku 1939 przyniosła nie tylko podział dotychczasowego terytorium II Rzeczypospolitej pomiędzy dwóch agresorów: III Rzeszę i ZSRR, ale także dwie kategorie terenów podbitych przez Niemcy. Część włączono do państwa niemieckiego, a część traktowano jako teren okupowany. Już jesienią roku 1939. Górny Śląsk, Pomorze i Wielkopolska zostały inkorporowane do państwa niemieckiego, podobnie jak tereny daleko wykraczające poza granicę rozbioru z roku 1914. Od października 1939 w Trzeciej Rzeszy formalnie znalazły się również takie obszary jak Mazowsze z Ciechanowem, Łódź, ale także Zagłębie Dąbrowskie czy część Małopolski. Na Górnym Śląsku polityka okupanta oznaczała nakłanianie miejscowej ludności do podpisywania tzw. Volkslisty. Następnie, po weryfikacji przydzielanie ich do jednej kategorii Niemieckiej Listy Narodowej. Do końca roku 1942 na Górnym Śląsku trafiło na nią ponad 1 milion 400 tysięcy osób, na terenie tzw. Gdańska-Prus Zachodnich 1 milion 153 tysiące, w sumie ponad 3 miliony przedwojennych obywateli II Rzeczypospolitej, z których raptem 1/6 była faktycznie przedwojenną mniejszością niemiecką. Tymczasem po rozpoczęciu działań lądowych w Północnej Afryce okazywało się, że znaczną część niemieckich żołnierzy stanową stanowili Polacy, którzy siłą zostali wcieleni do Wehrmachtu. Wkrótce mieli oni możliwość dołączenia Polskich Sił Zbrojnych, brygady pancernej gen. Maczka oraz wojsk 2 Korpusu gen. Andersa. Praktycznie dzięki jeńcom i dezerterom z Wehrmachtu można było znacznie rozbudować Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie. Tego typu przypadki miały miejsce i po lądowaniu aliantów w Normandii, jak i we Włoszech. Polskie wojsko miało ze sobą nawet dodatkowe komplety umundurowania przeznaczanie dla rodaków, którzy zrzucali mundur Wehrmachtu już na linii frontu.  Między innymi dzięki temu udało się sformować trzecie brygady w obu dywizjach piechoty. Ślązacy czy Pomorzanie, którzy przechodzili na naszą stronę służyli pod obcym nazwiskiem, gdyż w przypadku trafienia do niewoli groziła im śmierć i represje rodzin, które zostały na terenach Polski włączonych do III Rzeszy.

Polskie Siły Zbrojne walczące w 1944 i 1945 roku na zachodzie Europy i we Włoszech miały w swoich szeregach 90 tysięcy żołnierzy, którzy byli jeńcami lub dezerterami z Wehrmachtu.

Ponad 375 tysięcy Polaków zostało w czasie wojny przymusowo wcielonych do Wehrmachtu, kolejne dziesiątki tysięcy do innych sił zbrojnych hitlerowskich Niemiec. Zginęło na froncie ponad 220 tysięcy. Aż 90 tysięcy Polaków, którzy zostało jeńcami lub dezerterowało na froncie trafiał od 1943 r. do wojska polskiego. Pod koniec wojny byli żołnierze Wehrmachtu stanowili najliczniejszą grupę Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, liczniejszą nawet od żołnierzy wyprowadzonych przez gen. Andersa ze Związku Sowieckiego.

Wcześniej obywatele przedwojennej II RP byli wcielani do niemieckiego wojska ze względu na anektowanie części Polski jako terenu III Rzeszy.  Dramat rodzin i samych Polaków wcielanych w szeregi armii niemieckiej zaczął się praktycznie już w roku 1940 i miał uzasadnienie w polityce narodowościowej III Rzeszy na terenach podbitych.  Porażka Polski w wojnie obronnej roku 1939 przyniosła nie tylko podział dotychczasowego terytorium II Rzeczypospolitej pomiędzy dwóch agresorów: III Rzeszę i ZSRR, ale także dwie kategorie terenów podbitych przez Niemcy. Część włączono do państwa niemieckiego, a część traktowano jako teren okupowany. Już jesienią roku 1939. Górny Śląsk, Pomorze i Wielkopolska zostały inkorporowane do państwa niemieckiego, podobnie jak tereny daleko wykraczające poza granicę rozbioru z roku 1914. Od października 1939 w Trzeciej Rzeszy formalnie znalazły się również takie obszary jak Mazowsze z Ciechanowem, Łódź, ale także Zagłębie Dąbrowskie czy część Małopolski.

Na Górnym Śląsku polityka okupanta oznaczała nakłanianie miejscowej ludności do podpisywania tzw. Volkslisty. Następnie, po weryfikacji przydzielanie ich do jednej kategorii Niemieckiej Listy Narodowej. Do końca roku 1942 na Górnym Śląsku trafiło na nią ponad 1 milion 400 tysięcy osób, na terenie tzw. Gdańska-Prus Zachodnich 1 milion 153 tysiące, w sumie ponad 3 miliony przedwojennych obywateli II Rzeczypospolitej, z których raptem 1/6 była faktycznie przedwojenną mniejszością niemiecką.

Tymczasem po rozpoczęciu działań lądowych w Północnej Afryce okazywało się, że znaczną część niemieckich żołnierzy stanową stanowili Polacy, którzy siłą zostali wcieleni do Wehrmachtu. Wkrótce mieli oni możliwość dołączenia Polskich Sił Zbrojnych, brygady pancernej gen. Maczka oraz wojsk 2 Korpusu gen. Andersa. Praktycznie dzięki jeńcom i dezerterom z Wehrmachtu można było znacznie rozbudować Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie. Tego typu przypadki miały miejsce i po lądowaniu aliantów w Normandii, jak i we Włoszech. Polskie wojsko miało ze sobą nawet dodatkowe komplety umundurowania przeznaczanie dla rodaków, którzy zrzucali mundur Wehrmachtu już na linii frontu.  Między innymi dzięki temu udało się sformować trzecie brygady w obu dywizjach piechoty. Ślązacy czy Pomorzanie, którzy przechodzili na naszą stronę służyli pod obcym nazwiskiem, gdyż w przypadku trafienia do niewoli groziła im śmierć i represje rodzin, które zostały na terenach Polski włączonych do III Rzeszy.

Poniatowski i "czarna legenda" ostatniego króla Polski
2021-04-28 09:39:45

Dlatego dziś mamy dwóch Poniatowskich, z których jeden Józef jest wielkim patronem walki o niepodległość, a drugi jego stryj Stanisław August symbolem uległości wobec najeźdźcy. Ocena dokonań Stanisława Augusta Poniatowskiego na papierze może być bardzo prosta. Obejmował tron jako władca jednego z największych krajów w Europie, liczącego dziesięć milionów mieszkańców z powierzchnią ponad 700 tys. km kwadratowych. Kończył jako żałosny monarcha państwa, które zniknęło z mapy Europy. Jego osiągnięcia były umniejszane jeszcze przed trzecim rozbiorem. Ostatni Król był dla wszystkich wygodnym kozłem ofiarnym, na którego można było zrzucić winę. Już w wydanej na emigracji broszurze O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 maja autorzy Hugo Kołłątaj i Ignacy Potocki, niedawni współpracownicy króla i współtwórcy   zupełnie minimalizowali jego udział w tworzeniu konstytucji, rozsiewając tą informację w krajach zachodniej Europy. Ostatni król Polski został nad Wisłą potraktowany w wymiarze symbolicznym bardziej surowo niż Ludwik XVI przez Francuzów. Wprawdzie tamtemu ścięto głowę, ale dziś są w Paryżu miejsca noszące jego imię. W Warszawie imieniem Stanisława Augusta jest nazwana malutka uliczka w podwarszawskim Izabelinie. Odchodzi a jakże by inaczej od alejki 3-maja, ale gdzieś między Projektowaną o Słoneczną. Nawet Świątynia Opatrzności Bożej której inicjatorem powstania był Stanisław August jakoś specjalnie nie chwali się kto wmurował kamień węgielny po uchwaleniu Konstytucji. Nie wiemy, gdzie są szczątki króla, a o ich złożeniu na Wawelu nigdy nawet nie było mowy.  W kolejnym odcinku specjalnego cyklu “Historii jakiej nie znacie” opowiemy o czarnej legendzie ostatniego króla Polski. Dlaczego był nam potrzebny w terapii po upadku, do którego sami doprowadziliśmy w XVII wieku. Ekspertami opowiadającymi o schyłku Rzeczpospolitej Obojga Narodów są prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego. Obraz „Król Stanisław August w Petersburgu” przybliży nam dr Sebastian Adamkiewicz.

Dlatego dziś mamy dwóch Poniatowskich, z których jeden Józef jest wielkim patronem walki o niepodległość, a drugi jego stryj Stanisław August symbolem uległości wobec najeźdźcy.

Ocena dokonań Stanisława Augusta Poniatowskiego na papierze może być bardzo prosta. Obejmował tron jako władca jednego z największych krajów w Europie, liczącego dziesięć milionów mieszkańców z powierzchnią ponad 700 tys. km kwadratowych. Kończył jako żałosny monarcha państwa, które zniknęło z mapy Europy. Jego osiągnięcia były umniejszane jeszcze przed trzecim rozbiorem. Ostatni Król był dla wszystkich wygodnym kozłem ofiarnym, na którego można było zrzucić winę. Już w wydanej na emigracji broszurze O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 maja autorzy Hugo Kołłątaj i Ignacy Potocki, niedawni współpracownicy króla i współtwórcy   zupełnie minimalizowali jego udział w tworzeniu konstytucji, rozsiewając tą informację w krajach zachodniej Europy.

Ostatni król Polski został nad Wisłą potraktowany w wymiarze symbolicznym bardziej surowo niż Ludwik XVI przez Francuzów. Wprawdzie tamtemu ścięto głowę, ale dziś są w Paryżu miejsca noszące jego imię. W Warszawie imieniem Stanisława Augusta jest nazwana malutka uliczka w podwarszawskim Izabelinie. Odchodzi a jakże by inaczej od alejki 3-maja, ale gdzieś między Projektowaną o Słoneczną. Nawet Świątynia Opatrzności Bożej której inicjatorem powstania był Stanisław August jakoś specjalnie nie chwali się kto wmurował kamień węgielny po uchwaleniu Konstytucji. Nie wiemy, gdzie są szczątki króla, a o ich złożeniu na Wawelu nigdy nawet nie było mowy.  W kolejnym odcinku specjalnego cyklu “Historii jakiej nie znacie” opowiemy o czarnej legendzie ostatniego króla Polski. Dlaczego był nam potrzebny w terapii po upadku, do którego sami doprowadziliśmy w XVII wieku.

Ekspertami opowiadającymi o schyłku Rzeczpospolitej Obojga Narodów są prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego. Obraz „Król Stanisław August w Petersburgu” przybliży nam dr Sebastian Adamkiewicz.

Targowica. Największa zdrada w historii Polski [1792]
2021-04-28 09:27:14

Konfederacja targowicka [1792] była wręcz zwieńczeniem trwającej kilka dekad degeneracji części magnatów, konszachtów z obcym mocarstwem i stała się impulsem dla wojny i drugiego rozbioru Polski. Czy targowiczan rozliczyła historia? Nie do końca. Wprawdzie w czasie insurekcji kościuszkowskiej wykonano kilka wyroków śmierci, ale główni przywódcy zostali powieszeni in effigie jedynie w formie portretów na szubienicach. Po ostatnim rozbiorze Seweryn Rzewuski żył w Wiedniu. Ksawery Branicki przywdział generalski mundur armii rosyjskiej i mieszkał w swoich majątkach na Ukrainie, a Szczęsny Potocki wybudował dla żony jeden z najbardziej okazałych parków w Europie, czyli Zofiówkę w Humaniu. Polski już nie było na mapie Europy. Jak chyba zdążyliśmy zauważyć, dzieje polskiej historii to od trzech wieków zasadniczo walka o niezależność od Rosji. Germańskie mocarstwa oczywiście też próbowały nas zniewolić, ale Rosja, czy to w formie imperium carskiego, czy bolszewickiego przez ostatnich 300 lat realizowała to wyjątkowo skutecznie i perfidnie. Targowica o której opowiadamy w tym odcinku, była doskonałym wręcz modelowym przykładem takiego działania. Czy Rosjanie w 1792 roku musieli przekupić Polaków i co i przede wszystkim kto motywował zdrajców pisząc scenariusz który doprowadził do drugiego rozbioru.  Co ciekawe na swoim słynnym obrazie wątki targowickie zaznaczył mistrz Jan Matejko. I nie trzeba lupy, by je na jego płótnie znaleźć, są wręcz na pierwszym planie, o czym opowie nam dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. Ekspertami opowiadającymi o schyłku Rzeczpospolitej Obojga Narodów są prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego.

Konfederacja targowicka [1792] była wręcz zwieńczeniem trwającej kilka dekad degeneracji części magnatów, konszachtów z obcym mocarstwem i stała się impulsem dla wojny i drugiego rozbioru Polski. Czy targowiczan rozliczyła historia? Nie do końca. Wprawdzie w czasie insurekcji kościuszkowskiej wykonano kilka wyroków śmierci, ale główni przywódcy zostali powieszeni in effigie jedynie w formie portretów na szubienicach. Po ostatnim rozbiorze Seweryn Rzewuski żył w Wiedniu. Ksawery Branicki przywdział generalski mundur armii rosyjskiej i mieszkał w swoich majątkach na Ukrainie, a Szczęsny Potocki wybudował dla żony jeden z najbardziej okazałych parków w Europie, czyli Zofiówkę w Humaniu. Polski już nie było na mapie Europy.

Jak chyba zdążyliśmy zauważyć, dzieje polskiej historii to od trzech wieków zasadniczo walka o niezależność od Rosji. Germańskie mocarstwa oczywiście też próbowały nas zniewolić, ale Rosja, czy to w formie imperium carskiego, czy bolszewickiego przez ostatnich 300 lat realizowała to wyjątkowo skutecznie i perfidnie. Targowica o której opowiadamy w tym odcinku, była doskonałym wręcz modelowym przykładem takiego działania. Czy Rosjanie w 1792 roku musieli przekupić Polaków i co i przede wszystkim kto motywował zdrajców pisząc scenariusz który doprowadził do drugiego rozbioru. 

Co ciekawe na swoim słynnym obrazie wątki targowickie zaznaczył mistrz Jan Matejko. I nie trzeba lupy, by je na jego płótnie znaleźć, są wręcz na pierwszym planie, o czym opowie nam dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. Ekspertami opowiadającymi o schyłku Rzeczpospolitej Obojga Narodów są prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego.


Konstytucja 3 maja nie była pierwsza w Europie. Kulisy wielkiego mitu [1791]
2021-04-28 09:18:34

Szwecja i Korsyka niestety miały swoje konstytucje zakładające trójpodział władzy, jeszcze zanim Rzeczpospolita Obojga Narodów uchwaliła swoją. Mało tego, nawet swoją "konstytucję" mieli już na początku XVIII wieku Kozacy. Konstytucja Filipa Orlika składa się z preambuły oraz XVI artykułów. Z treści Konstytucji wynika, że autorzy pragnęli nadać jej formę umowy społecznej między Hetmanem, Wojskiem Zaporoskim oraz narodem ukraińskim (ruskim). Mimo wszystko to polska Konstytucja 3 maja, choć nie pierwsza w Europie i druga na świecie - jak przez lata uczono nas w szkołach - była najpełniejszym aktem prawnym XVIII-wiecznej Europy. Wprowadzała rewolucyjne zmiany, bez rewolucji. 230 lat temu, w naprawdę niełatwej sytuacji geopolitycznej sami z siebie wypracowaliśmy rozwiązania ustrojowe wyprzedzające epokę. Degeneracja i chaos miały być zastąpione trójpodziałem władzy, szlachecka anarchia – rządami prawa. W tym odcinku opowiemy o kulisach przyjmowania Konstytucji 3 maja. Czy jednak sama ustawa rządowa z której jesteśmy tak dumni nie była przypadkiem wprowadzona z pominięciem przepisów. I czy tak naprawdę wcale nie była pierwszą czy nawet i drugą w Europie. W rozwiewaniu mitów o Konstytucji 3 maja pomogą nam profesor Zofia Zielińska i profesor Richard Butterwick Pawlikowski. Dzieło sztuki związane z wydarzeniem omawia dla nas dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.

Szwecja i Korsyka niestety miały swoje konstytucje zakładające trójpodział władzy, jeszcze zanim Rzeczpospolita Obojga Narodów uchwaliła swoją. Mało tego, nawet swoją "konstytucję" mieli już na początku XVIII wieku Kozacy. Konstytucja Filipa Orlika składa się z preambuły oraz XVI artykułów. Z treści Konstytucji wynika, że autorzy pragnęli nadać jej formę umowy społecznej między Hetmanem, Wojskiem Zaporoskim oraz narodem ukraińskim (ruskim).

Mimo wszystko to polska Konstytucja 3 maja, choć nie pierwsza w Europie i druga na świecie - jak przez lata uczono nas w szkołach - była najpełniejszym aktem prawnym XVIII-wiecznej Europy. Wprowadzała rewolucyjne zmiany, bez rewolucji. 230 lat temu, w naprawdę niełatwej sytuacji geopolitycznej sami z siebie wypracowaliśmy rozwiązania ustrojowe wyprzedzające epokę. Degeneracja i chaos miały być zastąpione trójpodziałem władzy, szlachecka anarchia – rządami prawa. W tym odcinku opowiemy o kulisach przyjmowania Konstytucji 3 maja. Czy jednak sama ustawa rządowa z której jesteśmy tak dumni nie była przypadkiem wprowadzona z pominięciem przepisów. I czy tak naprawdę wcale nie była pierwszą czy nawet i drugą w Europie. W rozwiewaniu mitów o Konstytucji 3 maja pomogą nam profesor Zofia Zielińska i profesor Richard Butterwick Pawlikowski. Dzieło sztuki związane z wydarzeniem omawia dla nas dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.

Czy w Rzeczpospolitej Obojga Narodów istniało niewolnictwo?
2021-04-28 09:04:47

Czy dziś po blisko 250 latach możemy mówić o tym, że legendarna Rzeczpospolita Obojga Narodów była w istocie państwem, w którym obok wolności szlacheckiej istniało także niewolnictwo chłopów? Rozpiętość poziomu życia i majątku pomiędzy panami i włościanami jest sprawą oczywistą, ale w Rzeczpospolitej Obojga Narodów występowała ona także między szlachcicami najbogatszymi a masami bez ziemi. Magnatów stać było nie tylko na to by fundować budowę okazałych na rezydencji na terenie Korony i Litwy, wydawać tysiące liwrów i dukatów na wytworne towary. Po utracie państwowości rodziny Potockich, Lubomirskich, Czartoryskich czy stawały się właścicielami nieruchomości w Hamburgu, Livorno, Florencji czy Paryżu. Przez lata zachwycaliśmy się okazałymi pałacami magnatów, traktowaliśmy wymienione nazwiska rodowe jako symbol minionej świetności. Źródłem bogactwa była wyjątkowa koniunktura na zboże, która sprawiała, iż żyzne czarnoziemy Ukrainy w XVII wieku nadal były spichlerzem Europy. Majątki rodów kumulowały się przez dobrą strategię matrymonialną, pozyskiwania urzędów, ale także nabywanie dóbr na szlakach komunikacyjnych. Spośród XVII magnatów na szczególnego krezusa wyrósł jeden, późniejszy targowiczanin Szczęsny Potocki dysponujący 30 tys. km kwadratowych ziemi, co dziś odpowiada wielkości naszych największych województw. Liczba poddanych magnata dochodziła do 240 tys. osób a roczny dochód stanowił jedną szóstą dochodów całego państwa. Co ciekawe właśnie późniejszy zdrajca Rzeczypospolitej w swoich majątkach wprowadzał reformy zamieniające pańszczyznę na czynsz. Ekspertami, którzy występują w naszym podcaście są prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego. Ciekawe dzieło sztuki omawia dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. 

Czy dziś po blisko 250 latach możemy mówić o tym, że legendarna Rzeczpospolita Obojga Narodów była w istocie państwem, w którym obok wolności szlacheckiej istniało także niewolnictwo chłopów?

Rozpiętość poziomu życia i majątku pomiędzy panami i włościanami jest sprawą oczywistą, ale w Rzeczpospolitej Obojga Narodów występowała ona także między szlachcicami najbogatszymi a masami bez ziemi. Magnatów stać było nie tylko na to by fundować budowę okazałych na rezydencji na terenie Korony i Litwy, wydawać tysiące liwrów i dukatów na wytworne towary. Po utracie państwowości rodziny Potockich, Lubomirskich, Czartoryskich czy stawały się właścicielami nieruchomości w Hamburgu, Livorno, Florencji czy Paryżu. Przez lata zachwycaliśmy się okazałymi pałacami magnatów, traktowaliśmy wymienione nazwiska rodowe jako symbol minionej świetności.

Źródłem bogactwa była wyjątkowa koniunktura na zboże, która sprawiała, iż żyzne czarnoziemy Ukrainy w XVII wieku nadal były spichlerzem Europy. Majątki rodów kumulowały się przez dobrą strategię matrymonialną, pozyskiwania urzędów, ale także nabywanie dóbr na szlakach komunikacyjnych. Spośród XVII magnatów na szczególnego krezusa wyrósł jeden, późniejszy targowiczanin Szczęsny Potocki dysponujący 30 tys. km kwadratowych ziemi, co dziś odpowiada wielkości naszych największych województw. Liczba poddanych magnata dochodziła do 240 tys. osób a roczny dochód stanowił jedną szóstą dochodów całego państwa. Co ciekawe właśnie późniejszy zdrajca Rzeczypospolitej w swoich majątkach wprowadzał reformy zamieniające pańszczyznę na czynsz.

Ekspertami, którzy występują w naszym podcaście są prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego. Ciekawe dzieło sztuki omawia dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. 

Konfederacja barska. Ostatnia wojna religijna Europy? [1768-1772]
2021-04-28 08:56:30

Chłopskie rozruchy na Ukrainie tzw. koliszczyzna w czasie konfederacji barskiej doprowadziły do śmierci 100 tysięcy katolików. Czy konfederacja barska traktowana dziś jako pierwsze polskie powstanie narodowe była w istocie ostatnią wojną religijną Europy? Zapraszamy do wysłuchania rozdziału specjalnego podcastu „Historii jakiej nie znacie” zrealizowanego na okoliczność 230. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja. Konfederacja barska po 250 latach wzbudza emocje, gdyż w wyniki rzekomego spisku powstańców miał zginąć ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski. Zamiach, czy raczej porwanie miał zlecić Kazimierz Pułaski. 20 lat przed uchwaleniem Konstytucji 3 maja, na warszawskiej ulicy król został napadnięty, uderzony pałaszem w głowę z osmaloną twarzą od wystrzału z pistoletu cudem jednak uniknął śmierci, przekonując porywaczy-zamachowców, że lojalność wobec monarchy jest ważniejsza od przysięgi konfederatów barskich. Rana cięta na głowie nie okazała się groźna, a sam zamach, czy raczej próba porwania posłużyły jako dobry chwyt propagandowy. Do dziś nie wiemy, czy konfederaci barscy i rzekomy przywódca spisku, późniejszy bohater wojny o Niepodległość Stanów Zjednoczonych Puławski tak naprawdę chcieli zamordować władcę? Ekspertami w opowieści o początku czasów stanisławowskich będą prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego. Dzieło sztuki "Pułaski pod Jasną Górą" omawia dla nas dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. 

Chłopskie rozruchy na Ukrainie tzw. koliszczyzna w czasie konfederacji barskiej doprowadziły do śmierci 100 tysięcy katolików. Czy konfederacja barska traktowana dziś jako pierwsze polskie powstanie narodowe była w istocie ostatnią wojną religijną Europy?

Zapraszamy do wysłuchania rozdziału specjalnego podcastu „Historii jakiej nie znacie” zrealizowanego na okoliczność 230. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja.

Konfederacja barska po 250 latach wzbudza emocje, gdyż w wyniki rzekomego spisku powstańców miał zginąć ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski. Zamiach, czy raczej porwanie miał zlecić Kazimierz Pułaski. 20 lat przed uchwaleniem Konstytucji 3 maja, na warszawskiej ulicy król został napadnięty, uderzony pałaszem w głowę z osmaloną twarzą od wystrzału z pistoletu cudem jednak uniknął śmierci, przekonując porywaczy-zamachowców, że lojalność wobec monarchy jest ważniejsza od przysięgi konfederatów barskich. Rana cięta na głowie nie okazała się groźna, a sam zamach, czy raczej próba porwania posłużyły jako dobry chwyt propagandowy. Do dziś nie wiemy, czy konfederaci barscy i rzekomy przywódca spisku, późniejszy bohater wojny o Niepodległość Stanów Zjednoczonych Puławski tak naprawdę chcieli zamordować władcę?

Ekspertami w opowieści o początku czasów stanisławowskich będą prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego. Dzieło sztuki "Pułaski pod Jasną Górą" omawia dla nas dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. 

Stanisław August Poniatowski i nie taka wolna elekcja [1764]
2021-04-28 08:45:15

W specjalnym cyklu “Historii jakiej nie znacie”, który realizujemy na 230. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja sprawdzimy, na ile elekcja Stanisława Augusta była wolna, dlaczego powielamy mity o erotycznych relacjach króla z Katarzyną II. Dlaczego najbardziej oświecony oraz jeden z najbardziej inteligentnych polskich władców był jednocześnie znienawidzony masy szlacheckie. Ekspertami w opowieści o początku czasów stanisławowskich będą prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego.

W specjalnym cyklu “Historii jakiej nie znacie”, który realizujemy na 230. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja sprawdzimy, na ile elekcja Stanisława Augusta była wolna, dlaczego powielamy mity o erotycznych relacjach króla z Katarzyną II. Dlaczego najbardziej oświecony oraz jeden z najbardziej inteligentnych polskich władców był jednocześnie znienawidzony masy szlacheckie. Ekspertami w opowieści o początku czasów stanisławowskich będą prof. Zofia Zielińska z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Richard Butterwick-Pawlikowski z Uniwersytetu Londyńskiego.

Mengele. Anioł Śmierci z Auschwitz
2020-04-01 17:47:04

Gościem odcinka jest Max Czornyj autor książki "Mengele. Anioł Śmierci", napisanej w pierwszej osobie czasu teraźniejszego porażającej biografii niemieckiego oprawcy. W podcaście wysłuchacie także fragmentów książki, która ukazała się nakładem Wydawnictwa FILIA. Josef Mengele stał się  symbolem nazistowskiej medycyny i realizowanych przez Niemców eksperymentów naukowych. Do Auschwitz dość późno, bo dopiero w maju 1943 roku. Nie był ani pierwszy, ani jedyny, poza tym badacze i autorzy kilku biografii zbrodniarza przyznają że w zeznaniach więźniów często z jego nazwiskiem utożsamiano kilku innych SS-manów w kitlach. Liczbę lekarzy przeprowadzających eksperymenty w obozach koncentracyjnych dziś szacuje się na około 400. Realizowano je na zlecenie Instytutu Higieny Waffen SS, instytutów naukowych lub bezpośrednio firm farmaceutycznych. Dlatego ważnym obszarem badań Niemców było realizacja doświadczeń, na które nie mogły pozwolić sobie wcześniejsze pokolenia badaczy, testy nowych leków od razu na ludziach w roli doświadczalnych myszek.  Lekarze SS wyznaczali ludzi przeznaczonych do zarażenia tyfusem, gruźlicą i paciorkowcami i sprawdzali jak działają farmaceutyki. W gruncie rzeczy były nieskuteczne. Niestety tych, którzy przeżywali i także posyłano do komór gazowych lub mordowano w inny sposób do celów wykonania autopsji.  Niemieckich lekarzy szczególnie interesowały bliźnięta. To właśnie one stały się obsesją Mengele. Biorąc pod uwagę, że statystycznie w populacji rodzi się ponad 1 proc. bliźniąt, a za czasów praktyki Anioła Śmierci w Auschwitz trafiło tam 750 tys. ludzi, to miał on potężną grupę badawczą rodzeństw, taką jaką nie dysponował nikt w dziejach medycyny. Przez jego gabinet przewinęło się ponad tysiąc par bliźniąt, przeżyło nie więcej niż 200. Dotąd nikt nie wie, jaki był rzeczywisty cel badań. 
Gościem odcinka jest Max Czornyj autor książki "Mengele. Anioł Śmierci", napisanej w pierwszej osobie czasu teraźniejszego porażającej biografii niemieckiego oprawcy. W podcaście wysłuchacie także fragmentów książki, która ukazała się nakładem Wydawnictwa FILIA. Josef Mengele stał się  symbolem nazistowskiej medycyny i realizowanych przez Niemców eksperymentów naukowych. Do Auschwitz dość późno, bo dopiero w maju 1943 roku. Nie był ani pierwszy, ani jedyny, poza tym badacze i autorzy kilku biografii zbrodniarza przyznają że w zeznaniach więźniów często z jego nazwiskiem utożsamiano kilku innych SS-manów w kitlach. Liczbę lekarzy przeprowadzających eksperymenty w obozach koncentracyjnych dziś szacuje się na około 400. Realizowano je na zlecenie Instytutu Higieny Waffen SS, instytutów naukowych lub bezpośrednio firm farmaceutycznych. Dlatego ważnym obszarem badań Niemców było realizacja doświadczeń, na które nie mogły pozwolić sobie wcześniejsze pokolenia badaczy, testy nowych leków od razu na ludziach w roli doświadczalnych myszek.  Lekarze SS wyznaczali ludzi przeznaczonych do zarażenia tyfusem, gruźlicą i paciorkowcami i sprawdzali jak działają farmaceutyki. W gruncie rzeczy były nieskuteczne. Niestety tych, którzy przeżywali i także posyłano do komór gazowych lub mordowano w inny sposób do celów wykonania autopsji.  Niemieckich lekarzy szczególnie interesowały bliźnięta. To właśnie one stały się obsesją Mengele. Biorąc pod uwagę, że statystycznie w populacji rodzi się ponad 1 proc. bliźniąt, a za czasów praktyki Anioła Śmierci w Auschwitz trafiło tam 750 tys. ludzi, to miał on potężną grupę badawczą rodzeństw, taką jaką nie dysponował nikt w dziejach medycyny. Przez jego gabinet przewinęło się ponad tysiąc par bliźniąt, przeżyło nie więcej niż 200. Dotąd nikt nie wie, jaki był rzeczywisty cel badań. 

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie