Znacie? To posłuchajcie!

Głosy, głosy, głosy...


Odcinki od najnowszych:

Prasówka z 25 maja 2025 r. (20/2025)
2025-05-25 13:06:00

W Warszawie marsz i kontrmarsz. Idą w przeciwnych kierunkach, co niesie za sobą łatwą do zrozumienia symbolikę. Za tydzień będą trwała II tura wyborów, a później wszystko się pokaże. Po ostatnim sondażu prowadzi Nawrocki, ale przeciwnicy polityczni wyciągnęli mu z rękawa snus i piłują go tym, że nie był w stanie wytrzymać nawet dwóch godzin debaty. Snus jest bardzo popularny w Skandynawii, choć skutki jego używania to przetoki, więc nic przyjemnego. W Polsce, w której alkohol leje się strumieniami, nikt nie jest jednak gotów na akceptację takiego sposobu walki ze męczeniem. Przeciwko pokazywaniu przed godz. 22:00 w telewizji Trzaskowskiego popijającego piwko z Menzenem w towarzystwie Sikorskiego jakoś nikt nie protestuje. Cóż to jednak znaczy w obliczu, gdy kraj w potrzebie a tamci chcą go zniszczyć. Marsz chochołów tak długo już trwa. Niech się kołyszą w swoim straceńczym tańcu na ulicach, niosą sztandary i dosadne hasła na transparentach, rwą bruk, zwalają pomniki i te symboliczne i te prawdziwe, i śpią dalej.

W Warszawie marsz i kontrmarsz. Idą w przeciwnych kierunkach, co niesie za sobą łatwą do zrozumienia symbolikę. Za tydzień będą trwała II tura wyborów, a później wszystko się pokaże.

Po ostatnim sondażu prowadzi Nawrocki, ale przeciwnicy polityczni wyciągnęli mu z rękawa snus i piłują go tym, że nie był w stanie wytrzymać nawet dwóch godzin debaty. Snus jest bardzo popularny w Skandynawii, choć skutki jego używania to przetoki, więc nic przyjemnego. W Polsce, w której alkohol leje się strumieniami, nikt nie jest jednak gotów na akceptację takiego sposobu walki ze męczeniem. Przeciwko pokazywaniu przed godz. 22:00 w telewizji Trzaskowskiego popijającego piwko z Menzenem w towarzystwie Sikorskiego jakoś nikt nie protestuje. Cóż to jednak znaczy w obliczu, gdy kraj w potrzebie a tamci chcą go zniszczyć.

Marsz chochołów tak długo już trwa. Niech się kołyszą w swoim straceńczym tańcu na ulicach, niosą sztandary i dosadne hasła na transparentach, rwą bruk, zwalają pomniki i te symboliczne i te prawdziwe, i śpią dalej.

Prasówka z 18 maja 2025 r. (19/2025)
2025-05-19 12:41:03

Można by rzec, że niespodzianki nie było. Wygrał Rafał Trzaskowski (31,36 proc. głosów), który w drugiej turze zmierzy się z Karolem Nawrockim (29,54 proc. głosów). Nie było też niespodzianki w tym, że różnica między nimi wyniosła zaledwie 1,82 pkt. procentowego. Sławomira Mentzena na trzeciej pozycji z wynikiem 14,81 proc. też można się było spodziewać. Nikt się jednak nie przypuszczał, że na czwartej znajdzie się Grzegorz Braun. Co prawda od poprzednika dzieli go spory dystans, to jednak jego 6,34 proc. dało mu przewagę nad Szymonem Hołownią i lewicowymi Zandbergiem i Biejat. A to wszystko przy wysokiej frekwencji 67,31 proc. Minimalna, a jednak przewaga z "kosmetyczną różnicą głosów", niewiele w tym momencie znaczy. Co prawda kilka godzin po ogłoszeniu przybliżonych wyników wyborów sondażownia Opinia24, która przeprowadziła badanie na zlecenie stacji TVN24, prognozowała 46 proc. głosów dla Rafała Trzaskowskiego i 44 dla Karola Nawrockiego w II turze wyborów prezydenckich, jednak różnica punktów procentowych okazuje się być zbliżona w tym badaniu do tych z I tury, żeby nie powiedzieć, że identyczna. W związku z tym mam poważne wątpliwości, czy badanie wyników II tury, prowadzone niemal w tym samym czasie, co głosowanie w I turze, ma jakiekolwiek znaczenie oprócz marketingowego dla stacji TVN24? Po pierwsze badani mentalnie i emocjonalnie byli jeszcze w I turze, po wtóre nie wiadomo co zdarzy się w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Znacznie więcej można odkryć, przyglądając się elektoratowi kandydatów, którzy nie weszli do II tury. Czy pójdą na głosowanie, a jeśli tak, to kogo poprą, no i jaka będzie frekwencja? Gdyby tak się zdarzyło, że wszyscy ci, którzy głosowali w I turze pójdą głosować w drugiej turze, a poparcie jednego bądź drugiego kandydata będzie zgodne z podziałem sceny politycznej na prawicę i lewicę, to gołym okiem widać znaczną przewagę Karola Nawrockiego. Czy uda się jednak Nawrockiemu przekonać wszystkich kandydatów Mentzena do siebie? Czy ci od Hołowni, Zandberga i Biejat, zdecydują się zagłosować na "mniejsze zło"? No i jest jeszcze elektorat Brauna, który zdaje się bardziej przekonany do pozostania w domu niż sprzeniewierzenia się własnym poglądom. Jak zwykle zdecyduje zapewne frekwencja. Wysoka może dać zwycięstwo Trzaskowskiemu, niska Nawrockiemu. Czy jednak temu pierwszemu uda się zniwelować znaczną przewagę w oparciu o wyniki I tury i podział sceny politycznej na prawicę i lewicę, nie wiadomo. I to właśnie jest najlepsze po wyborach. Okaże się 1 czerwca i wtedy zaczniemy się martwić albo znaczą koncentracją władzy w jednym ręku, lub jej dekoncentracją, która w wykonaniu kandydata "niezależnego" będzie wstydliwa i destrukcyjna.

Można by rzec, że niespodzianki nie było. Wygrał Rafał Trzaskowski (31,36 proc. głosów), który w drugiej turze zmierzy się z Karolem Nawrockim (29,54 proc. głosów). Nie było też niespodzianki w tym, że różnica między nimi wyniosła zaledwie 1,82 pkt. procentowego. Sławomira Mentzena na trzeciej pozycji z wynikiem 14,81 proc. też można się było spodziewać. Nikt się jednak nie przypuszczał, że na czwartej znajdzie się Grzegorz Braun. Co prawda od poprzednika dzieli go spory dystans, to jednak jego 6,34 proc. dało mu przewagę nad Szymonem Hołownią i lewicowymi Zandbergiem i Biejat. A to wszystko przy wysokiej frekwencji 67,31 proc.

Minimalna, a jednak przewaga z "kosmetyczną różnicą głosów", niewiele w tym momencie znaczy. Co prawda kilka godzin po ogłoszeniu przybliżonych wyników wyborów sondażownia Opinia24, która przeprowadziła badanie na zlecenie stacji TVN24, prognozowała 46 proc. głosów dla Rafała Trzaskowskiego i 44 dla Karola Nawrockiego w II turze wyborów prezydenckich, jednak różnica punktów procentowych okazuje się być zbliżona w tym badaniu do tych z I tury, żeby nie powiedzieć, że identyczna. W związku z tym mam poważne wątpliwości, czy badanie wyników II tury, prowadzone niemal w tym samym czasie, co głosowanie w I turze, ma jakiekolwiek znaczenie oprócz marketingowego dla stacji TVN24? Po pierwsze badani mentalnie i emocjonalnie byli jeszcze w I turze, po wtóre nie wiadomo co zdarzy się w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Znacznie więcej można odkryć, przyglądając się elektoratowi kandydatów, którzy nie weszli do II tury. Czy pójdą na głosowanie, a jeśli tak, to kogo poprą, no i jaka będzie frekwencja?

Gdyby tak się zdarzyło, że wszyscy ci, którzy głosowali w I turze pójdą głosować w drugiej turze, a poparcie jednego bądź drugiego kandydata będzie zgodne z podziałem sceny politycznej na prawicę i lewicę, to gołym okiem widać znaczną przewagę Karola Nawrockiego. Czy uda się jednak Nawrockiemu przekonać wszystkich kandydatów Mentzena do siebie? Czy ci od Hołowni, Zandberga i Biejat, zdecydują się zagłosować na "mniejsze zło"? No i jest jeszcze elektorat Brauna, który zdaje się bardziej przekonany do pozostania w domu niż sprzeniewierzenia się własnym poglądom.

Jak zwykle zdecyduje zapewne frekwencja. Wysoka może dać zwycięstwo Trzaskowskiemu, niska Nawrockiemu. Czy jednak temu pierwszemu uda się zniwelować znaczną przewagę w oparciu o wyniki I tury i podział sceny politycznej na prawicę i lewicę, nie wiadomo. I to właśnie jest najlepsze po wyborach. Okaże się 1 czerwca i wtedy zaczniemy się martwić albo znaczą koncentracją władzy w jednym ręku, lub jej dekoncentracją, która w wykonaniu kandydata "niezależnego" będzie wstydliwa i destrukcyjna.

Prasówka z 11 maja 2025 r. (18/2025)
2025-05-11 13:34:47

Już za niecały tydzień czeka nas wybór między złem a większym złem, co otwarcie przyznają nawet zwolennicy Rafała Trzaskowskiego. Zdają się mówić, jak ta Szydło swego czasu "zamknijcie oczy i głosujcie na swoich". Pierwsze zło, to skrajny nacjonalizm, układy i okradanie Polski, wyjście z UE i brak bezpieczeństwa państwa, drugie, to liberalizm, oszukiwanie narodu i utrata suwerenności. Tak siebie przedstawiają nawzajem przedstawiciele dwóch partii, których kandydaci mają największe szanse w wyborach prezydenckich.  Być może jestem nie po linii i nie na bazie, jak się mawiało za św. pamięci nieboszczki PZPR, ale wybór między mniejszym a większym złem w imię raison d'État i to w kardynalskim wydaniu Armanda-Jeana du Plessis de Richelieu jakoś mi nie leży, zwłaszcza po aferze mieszkaniowej. Co do kręgosłupa moralnego samego prezesa i otaczających go ludzi z PiS-u nigdy nie miałem wątpliwości, jednak w przypadku jego przeciwników, którzy tak licznie zebrali się wokół Donalda Tuska, wahałem się.  Wydarzenia związane z przejęciem mieszkania pana Jerzego przez Karola Nawrockiego odarło zapewne ze złudzeń nie tylko mnie. Grillowanie przeciwnika politycznego i jego obrona przez wspierającą go frakcję polityczną, to widowisko obrzydliwe przynajmniej dla mnie. Nie chcę w czymś takim uczestniczyć absolutnie. Fundowanie elektoratowi z wyborów na wybory narastającego ścieku podłości i wzajemnej międzypartyjnej nienawiści, a nie szlachetna potyczka na argumenty, są już zwyczajnie męczące, żeby nie powiedzieć nudne. Wszystko już było. Nadzieja, że to się zmieni we mnie przynajmniej umarła, a nie umiem przywyknąć.  W tej przedwyborczej bitwie nie da się uczestniczyć w pojedynkę, a co za tym idzie pretensje do jednej tylko partii, są przejawem hipokryzji, a nie rozsądku. Wybór między złem a złem, nawet z poprzedzającym ten wyraz przymiotnikiem, jest wyborem zła. Na kogo zatem głosować? Nie mam zielonego pojęcia. Jeśli nie brzydkie zabawy, to propozycja nacjonalizmu i rozprawy z uchodźcami, jeśli już jakiś rozsądek, to ciąży odium złej przeszłości.  Powiadają, że trzeba iść na wybory, bo wybiorą za ciebie. Frekwencja, to też jeden ze wskaźników wyborczych, brany pod uwagę w analizach politologicznych. Najczęściej absencja wyborcza tłumaczona jest obojętnością i postawą nieobywatelską. Czas to zmienić. Nieuczestniczenie w wyborach między złem a złem może oznaczać sprzeciw właśnie obywatelski i przejaw niepokoju. Ci, którzy wytłumaczą to tak, jak dotychczas będą się mylić, nie zaś ci, którzy podjęli świadomie taką decyzję. 

Już za niecały tydzień czeka nas wybór między złem a większym złem, co otwarcie przyznają nawet zwolennicy Rafała Trzaskowskiego. Zdają się mówić, jak ta Szydło swego czasu "zamknijcie oczy i głosujcie na swoich". Pierwsze zło, to skrajny nacjonalizm, układy i okradanie Polski, wyjście z UE i brak bezpieczeństwa państwa, drugie, to liberalizm, oszukiwanie narodu i utrata suwerenności. Tak siebie przedstawiają nawzajem przedstawiciele dwóch partii, których kandydaci mają największe szanse w wyborach prezydenckich. 

Być może jestem nie po linii i nie na bazie, jak się mawiało za św. pamięci nieboszczki PZPR, ale wybór między mniejszym a większym złem w imię raison d'État i to w kardynalskim wydaniu Armanda-Jeana du Plessis de Richelieu jakoś mi nie leży, zwłaszcza po aferze mieszkaniowej. Co do kręgosłupa moralnego samego prezesa i otaczających go ludzi z PiS-u nigdy nie miałem wątpliwości, jednak w przypadku jego przeciwników, którzy tak licznie zebrali się wokół Donalda Tuska, wahałem się. 

Wydarzenia związane z przejęciem mieszkania pana Jerzego przez Karola Nawrockiego odarło zapewne ze złudzeń nie tylko mnie. Grillowanie przeciwnika politycznego i jego obrona przez wspierającą go frakcję polityczną, to widowisko obrzydliwe przynajmniej dla mnie. Nie chcę w czymś takim uczestniczyć absolutnie. Fundowanie elektoratowi z wyborów na wybory narastającego ścieku podłości i wzajemnej międzypartyjnej nienawiści, a nie szlachetna potyczka na argumenty, są już zwyczajnie męczące, żeby nie powiedzieć nudne. Wszystko już było. Nadzieja, że to się zmieni we mnie przynajmniej umarła, a nie umiem przywyknąć. 

W tej przedwyborczej bitwie nie da się uczestniczyć w pojedynkę, a co za tym idzie pretensje do jednej tylko partii, są przejawem hipokryzji, a nie rozsądku. Wybór między złem a złem, nawet z poprzedzającym ten wyraz przymiotnikiem, jest wyborem zła. Na kogo zatem głosować? Nie mam zielonego pojęcia. Jeśli nie brzydkie zabawy, to propozycja nacjonalizmu i rozprawy z uchodźcami, jeśli już jakiś rozsądek, to ciąży odium złej przeszłości. 

Powiadają, że trzeba iść na wybory, bo wybiorą za ciebie. Frekwencja, to też jeden ze wskaźników wyborczych, brany pod uwagę w analizach politologicznych. Najczęściej absencja wyborcza tłumaczona jest obojętnością i postawą nieobywatelską. Czas to zmienić. Nieuczestniczenie w wyborach między złem a złem może oznaczać sprzeciw właśnie obywatelski i przejaw niepokoju. Ci, którzy wytłumaczą to tak, jak dotychczas będą się mylić, nie zaś ci, którzy podjęli świadomie taką decyzję. 

Prasówka z 4 maja 2025 r. (17/2025)
2025-05-04 14:01:04

Ludzie, ludzie, posłuchajcie o Dudzie... i innych "artystach" polskiej polityki. Wszystko w krzywym zwierciadle Tamary Olszewskiej.

Ludzie, ludzie, posłuchajcie o Dudzie... i innych "artystach" polskiej polityki. Wszystko w krzywym zwierciadle Tamary Olszewskiej.

Prasówka z 13 kwietnia 2025 r. (15/2025)
2025-04-13 21:11:06

W dwudziestowiecznych państwach totalitarnych przywódcy nie tylko chcieli budować nowy świat, ale go również objaśniać. W imię mrzonki dopuszczali się nadużyć a często również i zbrodni na wielką skalę. Dbali nie tylko o to, co obywatele mają myśleć ale także o to czego mają nie myśleć. Wszelkie odstępstwa były surowo karane. Propaganda sączyła się z mediów, które spoczywały wówczas w ich rękach. Trudno było im się przeciwstawić na równie masową skalę. W XXI w. gdy media rozwinęły się na niespotykaną wcześniej skalę a dostęp do nich stał się powszechny próba dotarcia do rzetelnej i prawdziwej informacji jest utrudniona a nawet niemożliwa, jak kiedyś. Aparat propagandy, kontrolowany przez państwo przekształcił się w aparat dezinformacji i fake newsów. Trudno się odnaleźć w zalewie informacji, dezinformacji, manipulacji i bazujących na emocjach próbach oczarowania odbiorców. Nie już o prawdę bądź jej ukrycie, chodzi o postprawdę, czyli to, w co społeczeństwo uwierzy. Nie inaczej stało się po debacie przedwyborczej kandydatów na prezydenta w Końskich. Sztaby ogłosiły zwycięstwa swoich kandydatów, kontrolowane przez nie media bezrefleksyjnie podają dalej te rewelacje. Gdzie znaleźć bezstronną analizę tej debaty, ze wskazaniem mocnych i słabych wypowiedzi jej uczestników, i wskazanie kto był najsilniejszy a kto najsłabszy? Kiedyś politycy nie oceniali sami siebie. Czekali na artykuły w opiniotwórczych gazetach i magazynach. Pozytywna enuncjacja była powodem do dumy, negatywna skłaniała do przemyśleń i zmiany. Teraz politycy wzięli się również za publicystykę, tyle że ma ona niewiele wspólnego z najzwyklejszą przyzwoitością. 7 maja br. wszedł w życie nowy unijny akt prawny regulujący sektor mediów. Jest to Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2024/1083 z dnia 11 kwietnia 2024 r. w sprawie ustanowienia wspólnych ram dla usług medialnych na rynku wewnętrznym -- EMFA. Podstawowym celem EMFA jest harmonizacja niektórych aspektów przepisów krajowych związanych z pluralizmem mediów i niezależnością redakcyjną. Krótko mówiąc regulacja ma ukrócić zapędy polityków, którzy wchodzą w rolę dziennikarzy. Zabronione ma być tworzenie własnych mediów przez samorządy. Z definicji, media finansowane przez miasto, powiat, gminę są od nich zależne. Praktyka pokazała, że chwalą mocodawców i pomijają niewygodne dla nich tematy. Dopóki politycy nie odczepią się od mediów na każdym poziomie władzy, dopóty szum informacyjny będzie utrudniał zrozumienie nam naszego świata. Politycy nie są dziennikarzami, chociaż często zdarza się, że dziennikarze zostają politykami. Jest to jednak droga w jedną stronę. Powrotów nie ma.

W dwudziestowiecznych państwach totalitarnych przywódcy nie tylko chcieli budować nowy świat, ale go również objaśniać. W imię mrzonki dopuszczali się nadużyć a często również i zbrodni na wielką skalę. Dbali nie tylko o to, co obywatele mają myśleć ale także o to czego mają nie myśleć. Wszelkie odstępstwa były surowo karane. Propaganda sączyła się z mediów, które spoczywały wówczas w ich rękach. Trudno było im się przeciwstawić na równie masową skalę. W XXI w. gdy media rozwinęły się na niespotykaną wcześniej skalę a dostęp do nich stał się powszechny próba dotarcia do rzetelnej i prawdziwej informacji jest utrudniona a nawet niemożliwa, jak kiedyś. Aparat propagandy, kontrolowany przez państwo przekształcił się w aparat dezinformacji i fake newsów. Trudno się odnaleźć w zalewie informacji, dezinformacji, manipulacji i bazujących na emocjach próbach oczarowania odbiorców. Nie już o prawdę bądź jej ukrycie, chodzi o postprawdę, czyli to, w co społeczeństwo uwierzy.

Nie inaczej stało się po debacie przedwyborczej kandydatów na prezydenta w Końskich. Sztaby ogłosiły zwycięstwa swoich kandydatów, kontrolowane przez nie media bezrefleksyjnie podają dalej te rewelacje. Gdzie znaleźć bezstronną analizę tej debaty, ze wskazaniem mocnych i słabych wypowiedzi jej uczestników, i wskazanie kto był najsilniejszy a kto najsłabszy?

Kiedyś politycy nie oceniali sami siebie. Czekali na artykuły w opiniotwórczych gazetach i magazynach. Pozytywna enuncjacja była powodem do dumy, negatywna skłaniała do przemyśleń i zmiany. Teraz politycy wzięli się również za publicystykę, tyle że ma ona niewiele wspólnego z najzwyklejszą przyzwoitością.

7 maja br. wszedł w życie nowy unijny akt prawny regulujący sektor mediów. Jest to Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2024/1083 z dnia 11 kwietnia 2024 r. w sprawie ustanowienia wspólnych ram dla usług medialnych na rynku wewnętrznym -- EMFA. Podstawowym celem EMFA jest harmonizacja niektórych aspektów przepisów krajowych związanych z pluralizmem mediów i niezależnością redakcyjną.

Krótko mówiąc regulacja ma ukrócić zapędy polityków, którzy wchodzą w rolę dziennikarzy. Zabronione ma być tworzenie własnych mediów przez samorządy. Z definicji, media finansowane przez miasto, powiat, gminę są od nich zależne. Praktyka pokazała, że chwalą mocodawców i pomijają niewygodne dla nich tematy.

Dopóki politycy nie odczepią się od mediów na każdym poziomie władzy, dopóty szum informacyjny będzie utrudniał zrozumienie nam naszego świata. Politycy nie są dziennikarzami, chociaż często zdarza się, że dziennikarze zostają politykami. Jest to jednak droga w jedną stronę. Powrotów nie ma.

Prasówka z 6 kwietnia 2025 r. (14/2025)
2025-04-06 13:09:10

Kaczyński oszalał po raz drugi. Nie walił pięścią w mównicę sejmową. Wraz z kolesiami obsiedli mównicę i krzyczeli do przemawiającego właśnie Romana Giertycha "złaź morderco" i inne nienawistne hasła. Prowodyrem był oczywiście wariatuńcio Kaczyński. Awantura jednak wyglądał na przygotowaną z premedytacją ustawkę. Rzecz trzeba nazwać po imieniu, to bandytyzm polityczny. Do fizycznej konfrontacji było niedaleko. Kiedyś komuś nie wytrzymają nerwy i obrady polskiego Sejmu będą przypominały parlamenty krajów, gdzie sprawy załatwia się biciem w mordę. Co zrobić z krewkimi pisowskimi chuliganami politycznymi łącznie ze zblazowanym Kaczyńskim? Jak to rozliczyć? Czy karać? Czy zakazać działalności partii PiS, czy tolerować wybryki polityków tego ugrupowania? Czy czekać aż w naturalny sposób ich guru zakończy swój haniebny żywot, co zdaje się rozwiąże sprawę? Jeśli rubikon zostanie przekroczony, to i to nie pomoże. Wygląda na to, że, cytując klasykę gatunku "taki mamy klimat"... Polityczny!

Kaczyński oszalał po raz drugi. Nie walił pięścią w mównicę sejmową. Wraz z kolesiami obsiedli mównicę i krzyczeli do przemawiającego właśnie Romana Giertycha "złaź morderco" i inne nienawistne hasła. Prowodyrem był oczywiście wariatuńcio Kaczyński. Awantura jednak wyglądał na przygotowaną z premedytacją ustawkę.

Rzecz trzeba nazwać po imieniu, to bandytyzm polityczny. Do fizycznej konfrontacji było niedaleko. Kiedyś komuś nie wytrzymają nerwy i obrady polskiego Sejmu będą przypominały parlamenty krajów, gdzie sprawy załatwia się biciem w mordę.

Co zrobić z krewkimi pisowskimi chuliganami politycznymi łącznie ze zblazowanym Kaczyńskim? Jak to rozliczyć? Czy karać? Czy zakazać działalności partii PiS, czy tolerować wybryki polityków tego ugrupowania? Czy czekać aż w naturalny sposób ich guru zakończy swój haniebny żywot, co zdaje się rozwiąże sprawę? Jeśli rubikon zostanie przekroczony, to i to nie pomoże. Wygląda na to, że, cytując klasykę gatunku "taki mamy klimat"... Polityczny!

Prasówka z 30 marca 2025 roku (13/2025)
2025-03-30 13:04:22

Niejaki Menzen dorobił się ksywki "polski talib". Ciężko na to pracował w ostatnim czasie. Podpadł kobietom, mówiąc, że dziecko nie może być zabijane, bo jego poczęcie związane było z "pewną nieprzyjemnością". Podpadł młodym i ich rodzicom, bo raczył był oznajmić, że jeśli studia, to tylko płatne. Oberwało się też Trzaskowskiemu, którego wyzwał od tchórzy! No i podpadł dziennikarzom, bo stwierdził, że to taki sam zawód jak prostytucja. Wydawało się dotąd, że to Duda spadł na samo dno polityczne, jednak Menzen w tej roli byłby jeszcze gorszy. W przypadku koalicji PiS-Konfederacja, po ewentualnych wygranych wyborach parlamentarnych za dwa lata, Polska stałaby się piekłem z Kaczyńskim w roli Belzebuba i Menzenem w roli Mefista. Zastanawiające, że ma poparcie wśród młodych ludzi, że powstają koła kobiet Konfederacji, występujące pod hasłem "Kobiety murem za Menzenetm". Obrzucanie przeciwników politycznych błotem a w tym przypadku wyzywanie od tchórzy, to żadna politya a chuligaństwo. Komu to się podoba? Mainstreamowe media z kolei napędzają mu zwolenników poprzez ciągłe informowanie o jego wygłupach, oraz rosnących słupkach poparcia. Rozumiem, że są różne motywacje i dewiacje, ale żeby w takiej skali?! Informacja to jedno, ale publicystyka, to już wybór autora. I jeszcze jedno. Panie Menzen, być może część środowiska dziennikarskiego nie zasługuje na szacunek, znam kilku łajdaków, psychopatów i karierowiczów. Są wszędzie, w każdej grupie zawodowej, generalizowanie jednak to nadużycie. Większość dziennikarzy, to ludzie uczciwi, ciężko pracujący za marne grosze, często na śmieciówkach, tylko dlatego, że wierzą w swoją misję. Gdzie indziej zarobiliby dużo więcej. Coraz większą część tej grupy tworzą dziennikarze obywatelscy, którzy nie pobierają żadnego wynagrodzenia. Pełnią misję publiczną w imię niezależności i lepszej przyszłości. Nie zadziera się z dziennikarzami, bo lepiej mieć dobrą niż złą prasą, ewentualnie nie mieć jej wcale... jak terroryści!

Niejaki Menzen dorobił się ksywki "polski talib". Ciężko na to pracował w ostatnim czasie. Podpadł kobietom, mówiąc, że dziecko nie może być zabijane, bo jego poczęcie związane było z "pewną nieprzyjemnością". Podpadł młodym i ich rodzicom, bo raczył był oznajmić, że jeśli studia, to tylko płatne. Oberwało się też Trzaskowskiemu, którego wyzwał od tchórzy! No i podpadł dziennikarzom, bo stwierdził, że to taki sam zawód jak prostytucja.

Wydawało się dotąd, że to Duda spadł na samo dno polityczne, jednak Menzen w tej roli byłby jeszcze gorszy. W przypadku koalicji PiS-Konfederacja, po ewentualnych wygranych wyborach parlamentarnych za dwa lata, Polska stałaby się piekłem z Kaczyńskim w roli Belzebuba i Menzenem w roli Mefista.

Zastanawiające, że ma poparcie wśród młodych ludzi, że powstają koła kobiet Konfederacji, występujące pod hasłem "Kobiety murem za Menzenetm". Obrzucanie przeciwników politycznych błotem a w tym przypadku wyzywanie od tchórzy, to żadna politya a chuligaństwo. Komu to się podoba? Mainstreamowe media z kolei napędzają mu zwolenników poprzez ciągłe informowanie o jego wygłupach, oraz rosnących słupkach poparcia. Rozumiem, że są różne motywacje i dewiacje, ale żeby w takiej skali?! Informacja to jedno, ale publicystyka, to już wybór autora.

I jeszcze jedno. Panie Menzen, być może część środowiska dziennikarskiego nie zasługuje na szacunek, znam kilku łajdaków, psychopatów i karierowiczów. Są wszędzie, w każdej grupie zawodowej, generalizowanie jednak to nadużycie. Większość dziennikarzy, to ludzie uczciwi, ciężko pracujący za marne grosze, często na śmieciówkach, tylko dlatego, że wierzą w swoją misję. Gdzie indziej zarobiliby dużo więcej. Coraz większą część tej grupy tworzą dziennikarze obywatelscy, którzy nie pobierają żadnego wynagrodzenia. Pełnią misję publiczną w imię niezależności i lepszej przyszłości.

Nie zadziera się z dziennikarzami, bo lepiej mieć dobrą niż złą prasą, ewentualnie nie mieć jej wcale... jak terroryści!

Prasówka z 23 marca 2025 r. (12/2025)
2025-03-23 14:36:54

Tamara Olszewska zaprasza do wysłuchania najnowszego odcinka "Prasówki tygodniówki". Czyta Janusz Wiertel.

Tamara Olszewska zaprasza do wysłuchania najnowszego odcinka "Prasówki tygodniówki". Czyta Janusz Wiertel.

Prasówka z 16 marca 2025 r. (11/2025)
2025-03-16 14:23:56

Trzeba zgodzić się z Władysławem Frasyniukiem, że wszelkie ograniczanie praw obywatelskich jest niedopuszczalne. Prawa te są fundamentem demokracji. A chodzi o prawo do azylu. Niby nie dotyczy ono bezpośrednio obywateli Polski, jednak, jak dowodzi opozycjonista, taki precedens otwiera drogę do podobnych regulacji w tym obszarze w przyszłości. Koalicja Obywatelska rozczarowuje coraz bardziej, warto więc zadać pytanie, czy wzmocnienie tej partii poprzez wybór Prezydenta z tego ugrupowania jest dobrym pomysłem? Demokracja, to ustój, który charakteryzuje się dążeniem do dekoncentracji władzy i przekazywaniem jej obywatelom. Przykład ograniczania praw obywatelskich powinien więc skłaniać do większej ostrożności, rozważenia, na kandydata którego ugrupowania zagłosować w nadchodzących wyborach prezydenckich, bo być może ludzie u władzy poczuli piracki wiatr w czarnych żaglach. Nawrocki i Mentzen, to nie jedyna opcja i z klucza dla wyborców centrum i centrolewicowych nie do zaakceptowania. Nie jest jednak tak, że nie ma na kogo zagłosować. Są jeszcze Hołownia i Biejat. Wokół tego pierwszego od jakiegoś czasu przeciwnicy polityczni tworzą negatywną aurę, ma on jednak swoją wizję rządzenia, która jest akceptowalna. Magdalena Biejat z kolei, wydaje się nie do końca wierzyć w wygraną. Ciągnie się także za nią zła sława lewicy, wciąż kojarzonej z PZPR-em. Jest jednak kompetentna i sprawia wrażenie, że jej prezydentura byłaby rozważna i spokojna. Ma również swoją wizję na poprawę sytuacji kobiet. Warto rozważyć te kandydatury, bo czas już najwyższy na zmianę.

Trzeba zgodzić się z Władysławem Frasyniukiem, że wszelkie ograniczanie praw obywatelskich jest niedopuszczalne. Prawa te są fundamentem demokracji. A chodzi o prawo do azylu. Niby nie dotyczy ono bezpośrednio obywateli Polski, jednak, jak dowodzi opozycjonista, taki precedens otwiera drogę do podobnych regulacji w tym obszarze w przyszłości.

Koalicja Obywatelska rozczarowuje coraz bardziej, warto więc zadać pytanie, czy wzmocnienie tej partii poprzez wybór Prezydenta z tego ugrupowania jest dobrym pomysłem?

Demokracja, to ustój, który charakteryzuje się dążeniem do dekoncentracji władzy i przekazywaniem jej obywatelom. Przykład ograniczania praw obywatelskich powinien więc skłaniać do większej ostrożności, rozważenia, na kandydata którego ugrupowania zagłosować w nadchodzących wyborach prezydenckich, bo być może ludzie u władzy poczuli piracki wiatr w czarnych żaglach.

Nawrocki i Mentzen, to nie jedyna opcja i z klucza dla wyborców centrum i centrolewicowych nie do zaakceptowania. Nie jest jednak tak, że nie ma na kogo zagłosować. Są jeszcze Hołownia i Biejat. Wokół tego pierwszego od jakiegoś czasu przeciwnicy polityczni tworzą negatywną aurę, ma on jednak swoją wizję rządzenia, która jest akceptowalna. Magdalena Biejat z kolei, wydaje się nie do końca wierzyć w wygraną. Ciągnie się także za nią zła sława lewicy, wciąż kojarzonej z PZPR-em. Jest jednak kompetentna i sprawia wrażenie, że jej prezydentura byłaby rozważna i spokojna. Ma również swoją wizję na poprawę sytuacji kobiet.

Warto rozważyć te kandydatury, bo czas już najwyższy na zmianę.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie