Ekonomia i cała reszta

Kamil Fejfer z wykształcenia jest politologiem, a z zawodu dziennikarzem piszącym o ekonomii i gospodarce. Współpracuje z Pismem, Miesięcznikiem Znak, Gazetą Wyborczą, Krytyką Polityczną, NOIZZem, Dwutygodnikiem. Autor książek „O kobiecie pracującej” oraz „Zawód”.


Łukasz Komuda to ekonomista, który po 17 latach pisania i redagowania tekstów o biznesie przeniósł się do sektora pozarządowego, by zajmować się tematyką rynku pracy oraz ekonomii społecznej. Przełożył z angielskiego dwie książki zajmujące się źródłami kryzysu finansowego - w tym tymi aksjologicznymi.


Razem rozmawiamy o rzeczach ciekawych, na które w mediach głównego nurtu jest za mało miejsca. Które są mało zrozumiałe dla większości odbiorców. Dla których powstało sporo mitów, nadmiernych uproszczeń lub niepotrzebnych uprzedzeń. Wszystko to z obszaru ekonomii i powiązanej z nią ściśle socjologii, psychologii, demografii, etnografii, antropologii, nauk politycznych, a nawet neurobiologii i paru innych dziedzin.


Bo wszystko jest powiązane i zwykle bardziej skomplikowane, niż sądzimy. A w życiu pewne są dwie rzeczy: ekonomia i cała reszta.

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.


Odcinki od najnowszych:

Piguła 48: Społeczeństwa wierzące w potężnych bogów częściej dyskryminują mniejszości
2023-05-04 09:54:06

Możesz nas wesprzeć na portalu Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8... Są całe biblioteki badań pokazujące dobroczynny dla społeczeństwa oraz psychiki człowieka wpływ aktywnego uczestnictwa w życiu religijnym i duchowym. Ale dwójka skandynawskich profesorów postanowiła poszukać relacji pomiędzy nierównościami oraz dystrybucją władzy a wierzeniami. W tym celu uszeregowali oni 1265 systemów religijnych dawnych społeczeństw oraz przeanalizowali porządki prawne 176 krajów poszukując religijnych fundamentów. Okazało się, że w społeczeństwach o dużych różnicach klasowych w porównaniu do bardziej równych występuje o 30% wyższe prawdopodobieństwo obecności bogów moralizujących. Drugie odkrycie, to fakt, że w autokracjach, gdzie władza jest skoncentrowana w rękach jednej osoby lub bardzo małej grupy, istnieje wyraźna tendencja do instytucjonalizacji religii. A autokrata częściej legitymizuje swoją władzę, odwołując się do boskości np. poprzez boskie pochodzenie lub boskie namaszczenie do sprawowania władzy. Mandat władzy nie zależy zatem od woli społeczności – nie wymaga żadnego wspólnotowej akceptacji czy poparcia. Po trzecie społeczeństwa oddające cześć wielkim bogom – takim o potężnych mocach – częściej wprowadzały prawa dyskryminujące lub defaworyzujące określone grupy społeczne np. kobiety i osoby nieheteronormatywne. Wielcy bogowie to także większa szansa na regulacje dotyczące obrazy uczuć religijnych i przywilejów dla organizacji religijnych. == Bibliografia: Jeanet Sinding Bentzen i Gunes Gokmen, The power of religion, Journal of Economic Growth https://link.springer.com/article/10.... Legislation FactSheet: Blasphemy, United States Commission on International Religious Freedom https://www.uscirf.gov/sites/default/... Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Możesz nas wesprzeć na portalu Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8...


Są całe biblioteki badań pokazujące dobroczynny dla społeczeństwa oraz psychiki człowieka wpływ aktywnego uczestnictwa w życiu religijnym i duchowym. Ale dwójka skandynawskich profesorów postanowiła poszukać relacji pomiędzy nierównościami oraz dystrybucją władzy a wierzeniami. W tym celu uszeregowali oni 1265 systemów religijnych dawnych społeczeństw oraz przeanalizowali porządki prawne 176 krajów poszukując religijnych fundamentów.


Okazało się, że w społeczeństwach o dużych różnicach klasowych w porównaniu do bardziej równych występuje o 30% wyższe prawdopodobieństwo obecności bogów moralizujących.


Drugie odkrycie, to fakt, że w autokracjach, gdzie władza jest skoncentrowana w rękach jednej osoby lub bardzo małej grupy, istnieje wyraźna tendencja do instytucjonalizacji religii. A autokrata częściej legitymizuje swoją władzę, odwołując się do boskości np. poprzez boskie pochodzenie lub boskie namaszczenie do sprawowania władzy. Mandat władzy nie zależy zatem od woli społeczności – nie wymaga żadnego wspólnotowej akceptacji czy poparcia.


Po trzecie społeczeństwa oddające cześć wielkim bogom – takim o potężnych mocach – częściej wprowadzały prawa dyskryminujące lub defaworyzujące określone grupy społeczne np. kobiety i osoby nieheteronormatywne. Wielcy bogowie to także większa szansa na regulacje dotyczące obrazy uczuć religijnych i przywilejów dla organizacji religijnych.


==

Bibliografia:

Jeanet Sinding Bentzen i Gunes Gokmen, The power of religion, Journal of Economic Growth

https://link.springer.com/article/10....


Legislation FactSheet: Blasphemy, United States Commission on International Religious Freedom

https://www.uscirf.gov/sites/default/...

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Piguła 47: Co robią politycy, kiedy złapie się ich na kłamstwie?
2023-04-26 04:20:43

Wesprzyj nas na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%82areszta Myśleliście, że fact-checking to zabawa dla grupki pasjonatów, która zupełnie nie wpływa na to, co robią politycy? Okazuje się, że sprawdzanie wypowiedzi polityków przekłada się na to, jak często kłamią. Chcieliśmy powiedzieć: mijają się z prawdą. Niestety, efektem ubocznym takiego korygowania zachowania jest mowa-trawa: w wypowiedziach używają więcej ogólników i niekonkretnych sformułowań. Bibliografia: Politicians’ response to fact-checking: Evidence from a randomised experiment with a leading fact-checking company – Andrea Mattozzi , Samuela Nocito, Francesco Sobrio, https://cepr.org/voxeu/columns/politicians-response-fact-checking-evidence-randomised-experiment-leading-fact Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Wesprzyj nas na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%82areszta


Myśleliście, że fact-checking to zabawa dla grupki pasjonatów, która zupełnie nie wpływa na to, co robią politycy? Okazuje się, że sprawdzanie wypowiedzi polityków przekłada się na to, jak często kłamią. Chcieliśmy powiedzieć: mijają się z prawdą. Niestety, efektem ubocznym takiego korygowania zachowania jest mowa-trawa: w wypowiedziach używają więcej ogólników i niekonkretnych sformułowań.


Bibliografia:


Politicians’ response to fact-checking: Evidence from a randomised experiment with a leading fact-checking company – Andrea Mattozzi , Samuela Nocito, Francesco Sobrio, https://cepr.org/voxeu/columns/politicians-response-fact-checking-evidence-randomised-experiment-leading-fact

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Piguła 46: Mentzen obiecuje: dom, dwa samochody i wakacje. Sprawdzamy czy to możliwe
2023-04-19 10:39:31

Wesprzyj nas na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%82areszta Doktor nauk ekonomicznych, Sławomir Mentzen, jeden z liderów Konfederacji, zapewnił ostatnio, że wystarczyłoby zmniejszyć podatki, abyśmy mogli sobie pozwolić na dom, dwa samochody i wakacje. Trudno to oczywiście traktować inaczej, jak pusty slogan wyborczy, do którego można byłoby dopisać jeszcze jacht i pizzę hawajską. Ale weźmy kalkulator, ołówek i policzmy. Ile kosztuje dom? Przyjmijmy, że celujemy w mniejszy, tańszy, raczej nie w dużym mieście: 100 metrów kwadratowych po 6 tys. zł za metr. Wychodzi 600 tys. zł. Przeciętna cena zakupu nowego auta w ubiegłym roku to 155 tys. zł, a używanego 25 tys. zł – razem 180 tys. zł. A coroczne wakacje zagraniczne – przyjmijmy 2,4 tys. zł. Wyobraźmy sobie, że chcemy to wszystko nabyć dzięki cięciom podatkowym. Roboczo przyjmijmy, że państwo we wszelkich podatkach, składkach i opłatach zabiera nam połowę dochodu. Zetnijmy więc wszystkie obciążenia podatkowe o połowę. A to oznacza, że nasze dochody rozporządzalne o połowę wzrosną. Średnia pensja dzisiaj to 5150 zł na rękę. Dodatkowe 50% (tzw. Górka Mentzena) to 2575 zł miesięcznie. Wspomniany dom, dwa auta i coroczne wakacje wymagają odkładania jej przez… 27 lat. Gdyby te cele miały zostać osiągnięte przez dekadę, to Jan Nowak musiałby na rękę zarabiać ponad 12 tys. zł miesięcznie i należeć do 5% najlepiej zarabiających. Liczby te uzmysławiają, dlaczego politycy tak niechętnie rzucają konkretne dane. Ale popatrzmy na drugą stronę równania. Państwo traci połowę wpływów. Ile przyniosłoby zamknięcie wszystkich urzędów i zwolnienie wszystkich urzędników? 6% wpływów podatkowych państwa. Co mielibyśmy w takim razie przyciąć? Bezpieczeństwo np. armię i policję? (9%) Szkoły i uczelnie wyższe? (13%) Szpitale i przychodnie? (13%) Drogi i kolej? (11%) Jak widać – trudno wybrać. Może najlepiej byłoby przestać wypłacać wszystkie świadczenia emerytalno-rentowe, bo to stanowi 1/3 wydatków sektora finansów publicznych? A gdyby zmniejszyć wpływy państwa „tylko” o 20%, o tyle samo podnosząc dochody podatników? Górka Mentzena od średniego wynagrodzenia wyniosłaby wówczas 1030 zł miesięcznie, więc na dom oraz samochody trzeba byłoby ją odkładać przez 63 lata (wakacji w rachunku nie uwzględniamy, bo martwi ich nie potrzebują). Politycy nie traktują nas poważnie i trudno oczekiwać tego od Sławomira Mentzena, a już szczególnie w poście zamieszczonym na FB. Ale jego wypowiedź to albo dowód niewiedzy, albo manipulacja. Trzeba jednak przyznać, że dobrze trafia w jądro potrzeb i aspiracji młodych Polaków, zwłaszcza mężczyzn, których znaczna część w aucie, domu i regularnych wypadach wakacyjnych widzi podstawowe elementy życiowego sukcesu, spełnienia, oczekiwanego standardu życia. Powinniśmy rozmawiać o podatkach i składkach ubezpieczeń społecznych. O tym, jak obciążają różne grupy podatników: przedsiębiorców, pracowników, emerytów i rolników; dolne, środkowe i górne decyle dochodowe. Dlaczego mamy tyle różnych ulg, czy system można uprościć i kto na tym skorzysta. Na co podatki nakładamy (konsumpcja, dochód, majątek). Jak skutecznie je ściągamy. I przede wszystkim: na co i z jaką efektywnością wydajemy publiczny grosz. Wpływy podatkowe państwa można obniżyć w relacji do dochodów obywateli czy PKB, a jednocześnie osiągnąć lepsze rezultaty ich pożytkowania, skuteczniej poprawiając jakość życia i mocniej rozbudowując fundamenty pod dalszy rozwój gospodarczy. Ale nie dojdziemy do tego celu bez kalkulatora, ołówka, danych i zrozumienia złożoności systemu składkowo-podatkowego oraz tego, że jego zmiany to gra interesów różnych grup. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Wesprzyj nas na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%82areszta


Doktor nauk ekonomicznych, Sławomir Mentzen, jeden z liderów Konfederacji, zapewnił ostatnio, że wystarczyłoby zmniejszyć podatki, abyśmy mogli sobie pozwolić na dom, dwa samochody i wakacje. Trudno to oczywiście traktować inaczej, jak pusty slogan wyborczy, do którego można byłoby dopisać jeszcze jacht i pizzę hawajską.


Ale weźmy kalkulator, ołówek i policzmy. Ile kosztuje dom? Przyjmijmy, że celujemy w mniejszy, tańszy, raczej nie w dużym mieście: 100 metrów kwadratowych po 6 tys. zł za metr. Wychodzi 600 tys. zł. Przeciętna cena zakupu nowego auta w ubiegłym roku to 155 tys. zł, a używanego 25 tys. zł – razem 180 tys. zł. A coroczne wakacje zagraniczne – przyjmijmy 2,4 tys. zł.


Wyobraźmy sobie, że chcemy to wszystko nabyć dzięki cięciom podatkowym. Roboczo przyjmijmy, że państwo we wszelkich podatkach, składkach i opłatach zabiera nam połowę dochodu. Zetnijmy więc wszystkie obciążenia podatkowe o połowę. A to oznacza, że nasze dochody rozporządzalne o połowę wzrosną. Średnia pensja dzisiaj to 5150 zł na rękę. Dodatkowe 50% (tzw. Górka Mentzena) to 2575 zł miesięcznie. Wspomniany dom, dwa auta i coroczne wakacje wymagają odkładania jej przez… 27 lat. Gdyby te cele miały zostać osiągnięte przez dekadę, to Jan Nowak musiałby na rękę zarabiać ponad 12 tys. zł miesięcznie i należeć do 5% najlepiej zarabiających. Liczby te uzmysławiają, dlaczego politycy tak niechętnie rzucają konkretne dane.


Ale popatrzmy na drugą stronę równania. Państwo traci połowę wpływów. Ile przyniosłoby zamknięcie wszystkich urzędów i zwolnienie wszystkich urzędników? 6% wpływów podatkowych państwa. Co mielibyśmy w takim razie przyciąć? Bezpieczeństwo np. armię i policję? (9%) Szkoły i uczelnie wyższe? (13%) Szpitale i przychodnie? (13%) Drogi i kolej? (11%) Jak widać – trudno wybrać. Może najlepiej byłoby przestać wypłacać wszystkie świadczenia emerytalno-rentowe, bo to stanowi 1/3 wydatków sektora finansów publicznych? A gdyby zmniejszyć wpływy państwa „tylko” o 20%, o tyle samo podnosząc dochody podatników? Górka Mentzena od średniego wynagrodzenia wyniosłaby wówczas 1030 zł miesięcznie, więc na dom oraz samochody trzeba byłoby ją odkładać przez 63 lata (wakacji w rachunku nie uwzględniamy, bo martwi ich nie potrzebują).


Politycy nie traktują nas poważnie i trudno oczekiwać tego od Sławomira Mentzena, a już szczególnie w poście zamieszczonym na FB. Ale jego wypowiedź to albo dowód niewiedzy, albo manipulacja. Trzeba jednak przyznać, że dobrze trafia w jądro potrzeb i aspiracji młodych Polaków, zwłaszcza mężczyzn, których znaczna część w aucie, domu i regularnych wypadach wakacyjnych widzi podstawowe elementy życiowego sukcesu, spełnienia, oczekiwanego standardu życia.


Powinniśmy rozmawiać o podatkach i składkach ubezpieczeń społecznych. O tym, jak obciążają różne grupy podatników: przedsiębiorców, pracowników, emerytów i rolników; dolne, środkowe i górne decyle dochodowe. Dlaczego mamy tyle różnych ulg, czy system można uprościć i kto na tym skorzysta. Na co podatki nakładamy (konsumpcja, dochód, majątek). Jak skutecznie je ściągamy. I przede wszystkim: na co i z jaką efektywnością wydajemy publiczny grosz.

Wpływy podatkowe państwa można obniżyć w relacji do dochodów obywateli czy PKB, a jednocześnie osiągnąć lepsze rezultaty ich pożytkowania, skuteczniej poprawiając jakość życia i mocniej rozbudowując fundamenty pod dalszy rozwój gospodarczy. Ale nie dojdziemy do tego celu bez kalkulatora, ołówka, danych i zrozumienia złożoności systemu składkowo-podatkowego oraz tego, że jego zmiany to gra interesów różnych grup.

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

#35 To fuks, a nie IQ ma największy wpływ na naprawdę wysokie zarobki
2023-04-12 10:17:30

Wesprzyj nas na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8... == To nie prawda, że testy na IQ mierzą tylko zdolność rozwiązywania testów na IQ. Ich wynik, podobnie jak wynik innych pomiarów tego, co nazywamy inteligencją, koreluje z późniejszymi wynikami w szkole, zarobkami, majątkiem, długością życia. Wśród par rodzeństwa, gdzie jedno ma iloraz inteligencji w granicach mediany, a drugie albo ma IQ zauważalnie wyższe, albo zauważalnie niższe, statystycznie to drugie z pary zarabia zauważalnie mniej (jeśli ma mniejszy potencjał intelektualny) lub zauważalnie więcej (jeżeli ma wyższy). Na to wszystko nakłada się oczywiście kwestia klasy społecznej. Mówiąc w skrócie - bogaci rodzice mogą zapewnić pełen rozwój potencjału intelektualnego dziecka dzięki inwestycjom w naukę oraz wspieranie zainteresowań. Klasowe otoczenie wpływa również na życiowe trajektorie (tu chyba zdziwienia nie będzie) przez kapitał kulturowy i społeczny. Innymi słowy "dobre urodzenie" może rekompensować braki w inteligencji przez znajomości oraz uczenie dzieci tego, w jaki sposób myśleć o karierze. Mimo wszystko - na co wskazują badania ze Szwecji - naprawdę bogaci ludzie są naprawdę inteligentni. Ale wśród kilku procent najbogatszych to nie inteligencja decyduje o zarobkach. A co? Fuks! To właśnie szczęście odgrywa najważniejszą rolę w budowaniu największych fortun. Pamiętajcie o tym! == Bibliografia: Paul solman, Analysis: How poverty can drive down intelligence, https://www.pbs.org/newshour/economy/... Marc Keuschnigg, Arnout van de Rijt, Thijs Bol, The plateauing of cognitive ability among top earners, European Sociological Review, https://academic.oup.com/esr/advance-... Jay L. Zagorsky Boston University, Do you have to be smart to be rich? The impact of IQ on wealth, income and financial distress, Intelligence, September 2007 https://www.researchgate.net/publicat... Pozostałe pozycje bibliografii można znaleźć w opisie odcinka na portalu YouTube. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Wesprzyj nas na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8...


==


To nie prawda, że testy na IQ mierzą tylko zdolność rozwiązywania testów na IQ. Ich wynik, podobnie jak wynik innych pomiarów tego, co nazywamy inteligencją, koreluje z późniejszymi wynikami w szkole, zarobkami, majątkiem, długością życia. Wśród par rodzeństwa, gdzie jedno ma iloraz inteligencji w granicach mediany, a drugie albo ma IQ zauważalnie wyższe, albo zauważalnie niższe, statystycznie to drugie z pary zarabia zauważalnie mniej (jeśli ma mniejszy potencjał intelektualny) lub zauważalnie więcej (jeżeli ma wyższy).


Na to wszystko nakłada się oczywiście kwestia klasy społecznej. Mówiąc w skrócie - bogaci rodzice mogą zapewnić pełen rozwój potencjału intelektualnego dziecka dzięki inwestycjom w naukę oraz wspieranie zainteresowań. Klasowe otoczenie wpływa również na życiowe trajektorie (tu chyba zdziwienia nie będzie) przez kapitał kulturowy i społeczny. Innymi słowy "dobre urodzenie" może rekompensować braki w inteligencji przez znajomości oraz uczenie dzieci tego, w jaki sposób myśleć o karierze.


Mimo wszystko - na co wskazują badania ze Szwecji - naprawdę bogaci ludzie są naprawdę inteligentni. Ale wśród kilku procent najbogatszych to nie inteligencja decyduje o zarobkach. A co? Fuks! To właśnie szczęście odgrywa najważniejszą rolę w budowaniu największych fortun. Pamiętajcie o tym!


==


Bibliografia:

Paul solman, Analysis: How poverty can drive down intelligence, https://www.pbs.org/newshour/economy/...

Marc Keuschnigg, Arnout van de Rijt, Thijs Bol, The plateauing of cognitive ability among top earners, European Sociological Review, https://academic.oup.com/esr/advance-...

Jay L. Zagorsky Boston University, Do you have to be smart to be rich? The impact of IQ on wealth, income and financial distress, Intelligence, September 2007 https://www.researchgate.net/publicat...


Pozostałe pozycje bibliografii można znaleźć w opisie odcinka na portalu YouTube.

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Piguła 45: Dlaczego ludzie rozpowszechniają fejk-niusy?
2023-04-06 11:10:53

Możesz nas wesprzeć na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8... == Jeśli jesteś aktywna/aktywny w mediach społecznościowych, to prawdopodobnie zdarzyło Ci się rozprzestrzenić nieprawdziwe informacje. Mem, cytat, fragment cudzej wypowiedzi wyglądał wiarygodnie, ale przede wszystkim trafiał w jakąś czułą strunę, wywołał reakcję emocjonalną, która doprowadziła do dalszego kolportowania bzdury, kłamstwa, manipulacji. Ale nie żyjemy w próżni i chodzi nie tylko o to, jak indywidualnie odbieramy rzeczywistość, ale też jak odbieramy ją w kontekście naszego otoczenia, naszej społecznej, środowiskowej bańki. Uczestnictwo w powielaniu takich treści jest rodzajem testu lojalności wobec grupy, czyli ćwiczeniem z konformizmu. Z jednej strony, osoba kolportująca nieprawdziwe treści zgodne z poglądami swojej bańki otrzymuje dodatkową, większą niż w innych przypadkach aprobatę wyrażoną w komentarzach lub lajkach, To jest marchewka. A z drugiej - osoba taka unika wykluczenia, jakie badacze obserwują w przypadku tych, którzy nie włączyli się do zabawy w powielanie fejk-niusów, czyli nie poszły za owczym pędem. Takie zagrożenie wykluczeniem można traktować jako kij. == Bibliografia: American Psychological Association, Americans share fake news to fit in with social circles, find researchers, https://phys.org/news/2023-03-americans-fake-news-social-circles.html M. Asher Lawson, Shikhar Anand , Hemant Kakka, Tribalism and Tribulations: The Social Costs of Not Sharing Fake News, http://apa.org/pubs/journals/releases/xge-xge0001374.pdf Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Możesz nas wesprzeć na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8...


==


Jeśli jesteś aktywna/aktywny w mediach społecznościowych, to prawdopodobnie zdarzyło Ci się rozprzestrzenić nieprawdziwe informacje. Mem, cytat, fragment cudzej wypowiedzi wyglądał wiarygodnie, ale przede wszystkim trafiał w jakąś czułą strunę, wywołał reakcję emocjonalną, która doprowadziła do dalszego kolportowania bzdury, kłamstwa, manipulacji. Ale nie żyjemy w próżni i chodzi nie tylko o to, jak indywidualnie odbieramy rzeczywistość, ale też jak odbieramy ją w kontekście naszego otoczenia, naszej społecznej, środowiskowej bańki. Uczestnictwo w powielaniu takich treści jest rodzajem testu lojalności wobec grupy, czyli ćwiczeniem z konformizmu. Z jednej strony, osoba kolportująca nieprawdziwe treści zgodne z poglądami swojej bańki otrzymuje dodatkową, większą niż w innych przypadkach aprobatę wyrażoną w komentarzach lub lajkach, To jest marchewka. A z drugiej - osoba taka unika wykluczenia, jakie badacze obserwują w przypadku tych, którzy nie włączyli się do zabawy w powielanie fejk-niusów, czyli nie poszły za owczym pędem. Takie zagrożenie wykluczeniem można traktować jako kij.


==


Bibliografia:

American Psychological Association, Americans share fake news to fit in with social circles, find researchers, https://phys.org/news/2023-03-americans-fake-news-social-circles.html

M. Asher Lawson, Shikhar Anand , Hemant Kakka, Tribalism and Tribulations: The Social Costs of Not Sharing Fake News, http://apa.org/pubs/journals/releases/xge-xge0001374.pdf

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Piguła 44: PiS miał doprowadzić Polskę na skraj ruiny gospodarczej. Czy tak się naprawdę stało?
2023-03-29 10:59:16

Możesz nas wesprzeć na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8... == Zazwyczaj rządy populistów na świecie powodują gospodarcze straty. Według analizy z 2020 roku badającej trajektorie gospodarcze krajów na przestrzeni lat 1900-2018, w państwach gdzie rządzili populiści PKB i konsumpcja na mieszkańca po 15 latach od początku ich rządów były średnio o 10 proc. niższe niż w przypadku gdyby państwa te były zarządzane przez inne władze. To, jak sprawy mają się w przypadku Polski zbadali Michał Brzeziński i Katarzyna Sałach-Dróżdż. Naukowcy zaznaczają, że PiS po wygranych wyborach zabrał się za demontaż rządów prawa, osłabił niezależność sądów i sędziów, przejął media publiczne, spowodował erozję trójpodziału władzy oraz ograniczenie swobód obywatelskich. Co natomiast stało się z gospodarką? Wbrew katastroficznym zapowiedziom okazało się, że gospodarka pod rządami w latach 2016-2019 PiS urosła o 8 proc. w porównaniu do "kontrfaktycznej Polski" (czyli takiej, w której nie rządzi partia Jarosława Kaczyńskiego). Dodatkowo znacznie spadło ubóstwo, zwłaszcza wśród dzieci i zmniejszyło się rozwarstwienie dochodowe. Badacze zaznaczają również, że rządy polskich populistów nie miały wpływu na inflację, a dług publiczny w stosunku do PKB spadł. Trzeba jednak zauważyć, że większość badań ekonomicznych skutków rządów populistów ujawniało negatywne efekty po 10-15 lat od przejęcia władzy, a nie po czterech latach. Z drugiej strony: w latach 2016-19 nie dało się dostrzec sygnałów powstania kluczowego mechanizmu prowadzącego do klęski niemal wszystkich populistycznych projektów: skokowego wzrostu inflacji i długu na skutek dodatkowej konsumpcji pokrywanej z redystrybucji i zadłużenia, której nie jest w stanie zaspokoić rynek przez wzrost podaży. Inflacja w kolejnych latach (globalna!) to w większym stopniu efekt pandemii (w tym tarcz antykryzysowych!), wojny, drożenia surowców energetycznych itd., niż efekt trzynastej emerytury i zasiłku na dziecko, którego wartość zdążyła się skurczyć do niewiele ponad 1/10 średniego wynagrodzenia. == Bibliografia: Michal Brzezinski, Katarzyna Sałach-Dróżdż, Prudent Populists? the Short-Term Macroeconomic Impact of Populist Policies in Poland, https://www.researchgate.net/publicat... Sergei Guriev, Elias Papaioannou,The Political Economy of Populism, JOURNAL OF ECONOMIC LITERATURE VOL. 60, NO. 3, SEPTEMBER 2022, https://www.hks.harvard.edu/sites/def... Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Możesz nas wesprzeć na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8...


==


Zazwyczaj rządy populistów na świecie powodują gospodarcze straty. Według analizy z 2020 roku badającej trajektorie gospodarcze krajów na przestrzeni lat 1900-2018, w państwach gdzie rządzili populiści PKB i konsumpcja na mieszkańca po 15 latach od początku ich rządów były średnio o 10 proc. niższe niż w przypadku gdyby państwa te były zarządzane przez inne władze.


To, jak sprawy mają się w przypadku Polski zbadali Michał Brzeziński i Katarzyna Sałach-Dróżdż. Naukowcy zaznaczają, że PiS po wygranych wyborach zabrał się za demontaż rządów prawa, osłabił niezależność sądów i sędziów, przejął media publiczne, spowodował erozję trójpodziału władzy oraz ograniczenie swobód obywatelskich. Co natomiast stało się z gospodarką? Wbrew katastroficznym zapowiedziom okazało się, że gospodarka pod rządami w latach 2016-2019 PiS urosła o 8 proc. w porównaniu do "kontrfaktycznej Polski" (czyli takiej, w której nie rządzi partia Jarosława Kaczyńskiego). Dodatkowo znacznie spadło ubóstwo, zwłaszcza wśród dzieci i zmniejszyło się rozwarstwienie dochodowe. Badacze zaznaczają również, że rządy polskich populistów nie miały wpływu na inflację, a dług publiczny w stosunku do PKB spadł.


Trzeba jednak zauważyć, że większość badań ekonomicznych skutków rządów populistów ujawniało negatywne efekty po 10-15 lat od przejęcia władzy, a nie po czterech latach. Z drugiej strony: w latach 2016-19 nie dało się dostrzec sygnałów powstania kluczowego mechanizmu prowadzącego do klęski niemal wszystkich populistycznych projektów: skokowego wzrostu inflacji i długu na skutek dodatkowej konsumpcji pokrywanej z redystrybucji i zadłużenia, której nie jest w stanie zaspokoić rynek przez wzrost podaży. Inflacja w kolejnych latach (globalna!) to w większym stopniu efekt pandemii (w tym tarcz antykryzysowych!), wojny, drożenia surowców energetycznych itd., niż efekt trzynastej emerytury i zasiłku na dziecko, którego wartość zdążyła się skurczyć do niewiele ponad 1/10 średniego wynagrodzenia.



==


Bibliografia:


Michal Brzezinski, Katarzyna Sałach-Dróżdż, Prudent Populists? the Short-Term Macroeconomic Impact of Populist Policies in Poland, https://www.researchgate.net/publicat...


Sergei Guriev, Elias Papaioannou,The Political Economy of Populism, JOURNAL OF ECONOMIC LITERATURE VOL. 60, NO. 3, SEPTEMBER 2022, https://www.hks.harvard.edu/sites/def...

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Piguła 43: Czy od jedzenia mięsa można odstraszyć jak od palenia papierosów?
2023-03-22 08:00:44

Istnieje sporo powodów, żeby ograniczać spożycie mięsa w krajach rozwiniętych. Pierwszym z nich są kwestie etyczne. Drugim są kwestie zdrowotne. Trzeci powód to sprawa klimatu. Hodowla zwierząt globalnie generuje ogromne ilości gazów cieplarnianych. W dającej się przewidzieć przyszłości trudno sobie jednak wyobrazić wprowadzenie zakazu spożywania mięsa. Możemy się jednak spodziewać wdrażania rozwiązań, które będą do takiej konsumpcji zniechęcać. Jednym z pomysłów na taką politykę jest opatrywanie opakowań mięsa „zawstydzającymi” lub emocjonalnymi komunikatami, które będą odwodzić konsumentów od nabywania tego typu produktów. Podobne rozwiązania są już stosowane na szeroką skalę w odniesieniu do innych dóbr. W blisko połowie państw na świecie istnieje przepis nakazujący sprzedaż papierosów w opakowaniach opatrzonych grafikami odstraszającymi od palenia przez pokazywanie w efektowny sposób spustoszenia, jakie tytoń może spowodować w organizmach palaczy. Wiemy, że takie oznaczenia rzeczywiście zniechęcają do kupna przynajmniej część potencjalnych konsumentów. Chodzi o palaczy o niskim poziomie uzależnienia i osoby palące okazjonalnie. Czy takie rozwiązanie ma szansę zadziałać również na konsumentów mięsa? Okazuje się, że tak, czego dowiedli naukowcy z niemieckiego Brand University of Applied Science w Hamburgu oraz niderlandzkiego Uniwersytetu Technicznego w Delfcie. Udowodnili oni, że chęć zakupu mięsa spada pod wpływem kontaktu z opakowaniami opatrzonymi „zawstydzającymi” etykietami. Czy to rozwiąże problem śladu węglowego przemysłu mięsnego? Z pewnością nie, ale może to być jedno z tysięcy rozwiązań instytucjonalnych na drodze do zera globalnych emisji netto. == Bibliografia: Seth M. Noar, Jacob A. Rohde, Joshua O. Barker, Marissa G. Hall, Noel T. Brewer, “Pictorial Cigarette Pack Warnings Increase Some Risk Appraisals But Not Risk Beliefs: A Meta-Analysis”, Human Communication Research, Volume 46, Issue 2-3, kwiecień-lipiec 2020 https://tobaccocontrol.bmj.com/conten... Anne-Madeleine Kranzbühler i Hendrik N.J. Schifferstein, “The effect of meat-shaming on meat eaters’ emotions and intentions to adapt behavior”, Food Quality and Preference, Volume 107, kwiecień 2023 Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Istnieje sporo powodów, żeby ograniczać spożycie mięsa w krajach rozwiniętych. Pierwszym z nich są kwestie etyczne. Drugim są kwestie zdrowotne. Trzeci powód to sprawa klimatu. Hodowla zwierząt globalnie generuje ogromne ilości gazów cieplarnianych. W dającej się przewidzieć przyszłości trudno sobie jednak wyobrazić wprowadzenie zakazu spożywania mięsa. Możemy się jednak spodziewać wdrażania rozwiązań, które będą do takiej konsumpcji zniechęcać. Jednym z pomysłów na taką politykę jest opatrywanie opakowań mięsa „zawstydzającymi” lub emocjonalnymi komunikatami, które będą odwodzić konsumentów od nabywania tego typu produktów. Podobne rozwiązania są już stosowane na szeroką skalę w odniesieniu do innych dóbr.


W blisko połowie państw na świecie istnieje przepis nakazujący sprzedaż papierosów w opakowaniach opatrzonych grafikami odstraszającymi od palenia przez pokazywanie w efektowny sposób spustoszenia, jakie tytoń może spowodować w organizmach palaczy. Wiemy, że takie oznaczenia rzeczywiście zniechęcają do kupna przynajmniej część potencjalnych konsumentów. Chodzi o palaczy o niskim poziomie uzależnienia i osoby palące okazjonalnie. Czy takie rozwiązanie ma szansę zadziałać również na konsumentów mięsa? Okazuje się, że tak, czego dowiedli naukowcy z niemieckiego Brand University of Applied Science w Hamburgu oraz niderlandzkiego Uniwersytetu Technicznego w Delfcie.


Udowodnili oni, że chęć zakupu mięsa spada pod wpływem kontaktu z opakowaniami opatrzonymi „zawstydzającymi” etykietami. Czy to rozwiąże problem śladu węglowego przemysłu mięsnego? Z pewnością nie, ale może to być jedno z tysięcy rozwiązań instytucjonalnych na drodze do zera globalnych emisji netto.


==

Bibliografia:

Seth M. Noar, Jacob A. Rohde, Joshua O. Barker, Marissa G. Hall, Noel T. Brewer, “Pictorial Cigarette Pack Warnings Increase Some Risk Appraisals But Not Risk Beliefs: A Meta-Analysis”, Human Communication Research, Volume 46, Issue 2-3, kwiecień-lipiec 2020 https://tobaccocontrol.bmj.com/conten...

Anne-Madeleine Kranzbühler i Hendrik N.J. Schifferstein, “The effect of meat-shaming on meat eaters’ emotions and intentions to adapt behavior”, Food Quality and Preference, Volume 107, kwiecień 2023

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

#34 To pieniądze jednak dają szczęście?
2023-03-15 06:00:06

Możesz nas wesprzeć na portal Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8... Prawo malejącej użyteczności mówi, że każda następna porcja towaru czy usługi, po jaką sięgamy, przynosi nam mniej korzyści. Gdy mamy ochotę na pizzę, to konsumpcja pierwszej da nam wiele satysfakcji, nasyci nas i wprawi w dobry humor. Druga, jedzona zaraz po pierwszej zapewne zostanie przyjęta z mniejszym entuzjazmem, a trzeciej możemy (i powinniśmy) odmówić. Skoro tak jest praktycznie ze wszystkim, co konsumujemy – to intuicja podpowiada, że podobnie powinno być z pieniędzmi, których siła nabywcza odnosi się przecież do wszystkich dostępnych dóbr. Ponad dekadę temu zbadali to nobliści Daniel Kahneman i Angus Deaton, pokazując, że w Stanach Zjednoczonych gdzieś w okolicach 75 tys. dolarów rocznego dochodu pojawiał się punkt wysycenia. Dobrostan badanych przestawał rosnąć z kolejnymi dziesiątkami tysięcy dolarów. Analiza ta była przyniosła akademikom splendor i stała się punktem odniesienia dla świata nauki, ale też polityków i ekonomistów, dyskutujących o podatkowej progresji. Przybywało badań, które potwierdzały wnioski Kahnemana i Deatona, kalkulując „punkty nasycenia” w różnych regionach geograficznych i krajach. Aż tu nagle harvardzki psycholog Matthew Killingsworth rzucił rękawicę gigantom i wykorzystując techniczne możliwości niedostępne poprzednikom, zbadał problem inaczej. To już nie były ankiety i odpytywanie o wczorajszy stan ducha, ale losowe zaczepki przez apkę „jak się teraz czujesz?”, pojawiające się z losową częstotliwością o losowych porach dnia. 1,7 mln zapisów danych zgromadzonych od ponad 30 tys. dorosłych Amerykanów pozwoliły badaczowi szczęścia powiedzieć: nie ma czegoś takiego jak dochodowe plateau dobrostanu psychicznego. Nie pojawia się punkt nasycenia, po którym pieniądze pozostają bez wpływu na nasz nastrój. Kolejne poziomy „uszczęśliwienia” wymagają oczywiście wykładniczego wzrostu dochodów, ale każde podwojenie zarobków statystycznie koreluje z wzrostem poziomu zadowolenia z życia. Póki nie rozszerzymy badań o grupę osób o bardzo wysokich i niedorzecznie wysokich dochodach, nie można wykluczyć, że gdzieś punkt nasycenia się pojawi. Ale dla 99% populacji powiedzenie „pieniądze szczęścia nie dają” zdaje się być nieprawdziwe. Tak długo, póki ktoś nie zbada problemu w jeszcze lepszy, bardziej przekonujący i metodologicznie bezbłędny sposób. Bibliografia: Daniel Kahneman and Angus Deaton, High income improves evaluation of life but not emotional well-being, Proceedings of the National Academy of Sciences, September 7, 2010 107 (38)  https://www.pnas.org/content/107/38/16489 Matthew A. Killingsworth, Experienced well-being rises with income, even above $75,000 per year [w:], Proceedings of the National Academy of Sciences, Vol. 118 | No. 4, https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2016976118 Money matters to happiness—perhaps more than previously thought, Penn Today https://penntoday.upenn.edu/news/money-matters-to-happiness-perhaps-more-than-previously-thought Kompletną bibliografię można znaleźć w opisie odcinka na YouTube. Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Możesz nas wesprzeć na portal Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8...


Prawo malejącej użyteczności mówi, że każda następna porcja towaru czy usługi, po jaką sięgamy, przynosi nam mniej korzyści. Gdy mamy ochotę na pizzę, to konsumpcja pierwszej da nam wiele satysfakcji, nasyci nas i wprawi w dobry humor. Druga, jedzona zaraz po pierwszej zapewne zostanie przyjęta z mniejszym entuzjazmem, a trzeciej możemy (i powinniśmy) odmówić. Skoro tak jest praktycznie ze wszystkim, co konsumujemy – to intuicja podpowiada, że podobnie powinno być z pieniędzmi, których siła nabywcza odnosi się przecież do wszystkich dostępnych dóbr.


Ponad dekadę temu zbadali to nobliści Daniel Kahneman i Angus Deaton, pokazując, że w Stanach Zjednoczonych gdzieś w okolicach 75 tys. dolarów rocznego dochodu pojawiał się punkt wysycenia. Dobrostan badanych przestawał rosnąć z kolejnymi dziesiątkami tysięcy dolarów. Analiza ta była przyniosła akademikom splendor i stała się punktem odniesienia dla świata nauki, ale też polityków i ekonomistów, dyskutujących o podatkowej progresji. Przybywało badań, które potwierdzały wnioski Kahnemana i Deatona, kalkulując „punkty nasycenia” w różnych regionach geograficznych i krajach.


Aż tu nagle harvardzki psycholog Matthew Killingsworth rzucił rękawicę gigantom i wykorzystując techniczne możliwości niedostępne poprzednikom, zbadał problem inaczej. To już nie były ankiety i odpytywanie o wczorajszy stan ducha, ale losowe zaczepki przez apkę „jak się teraz czujesz?”, pojawiające się z losową częstotliwością o losowych porach dnia. 1,7 mln zapisów danych zgromadzonych od ponad 30 tys. dorosłych Amerykanów pozwoliły badaczowi szczęścia powiedzieć: nie ma czegoś takiego jak dochodowe plateau dobrostanu psychicznego. Nie pojawia się punkt nasycenia, po którym pieniądze pozostają bez wpływu na nasz nastrój. Kolejne poziomy „uszczęśliwienia” wymagają oczywiście wykładniczego wzrostu dochodów, ale każde podwojenie zarobków statystycznie koreluje z wzrostem poziomu zadowolenia z życia.


Póki nie rozszerzymy badań o grupę osób o bardzo wysokich i niedorzecznie wysokich dochodach, nie można wykluczyć, że gdzieś punkt nasycenia się pojawi. Ale dla 99% populacji powiedzenie „pieniądze szczęścia nie dają” zdaje się być nieprawdziwe. Tak długo, póki ktoś nie zbada problemu w jeszcze lepszy, bardziej przekonujący i metodologicznie bezbłędny sposób.


Bibliografia:

Daniel Kahneman and Angus Deaton, High income improves evaluation of life but not emotional well-being, Proceedings of the National Academy of Sciences, September 7, 2010 107 (38) https://www.pnas.org/content/107/38/16489

Matthew A. Killingsworth, Experienced well-being rises with income, even above $75,000 per year [w:], Proceedings of the National Academy of Sciences, Vol. 118 | No. 4, https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2016976118

Money matters to happiness—perhaps more than previously thought, Penn Today https://penntoday.upenn.edu/news/money-matters-to-happiness-perhaps-more-than-previously-thought


Kompletną bibliografię można znaleźć w opisie odcinka na YouTube.

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Piguła 42: A jednak milionerzy różnią się od normalsów!
2023-03-08 09:46:39

Możesz nas wspierać na Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8... == Czy milionerzy wcześnie wstają, czytają książki, mają ciekawych przyjaciół i uprawiają jogging? Może, ale bardzo dyskusyjne czy to właśnie te cechy czynią ich milionerami. Tymczasem badacze Marius Leckelt, Johannes König, David Richter, Mitja Back i Carsten Schröder przyjrzeli się ponad tysiącowi niemieckich majątkowych milionerów i porównali ich cechy osobowości do reprezentatywnej grupy osób o majątku mniejszym niż 800 tys. euro. Obie grupy, czyli bogatych i niebogatych, przepytali pod kątem ich przeszłości, źródeł dochodów, metody nabycia posiadanych mieszkań i domów, faktów odziedziczenia kapitału lub otrzymania go od członków rodziny (rodziców, dziadków, małżonków) itd. Podzielili dzięki temu populację na: self-made manów (tych, którzy większość majątku osiągnęli własnymi wysiłkami), dziedziców (tych, którzy większość majątku otrzymali, uzyskali w spadku lub np. wygrali na loterii) oraz kategorię mieszaną . Okazało się, że self-made mani, których w grupie najzamożniejszych było około 46%, wyróżniali się niskim neurotyzmem, a za to nadprzeciętną otwartością, sumiennością, ekstrawersją i wysoką tolerancją na ryzyko. Z kolei dziedzice (12%) osobowościowo byli znacznie bliżsi społecznej średniej. To oczywiście nie znaczy, że te cechy gwarantują bycie milionerem. Jednak biorąc pod uwagę różnice w osobowościach samych najzamożniejszych można zaryzykować stwierdzenie, że wysoka tolerancja ryzyka, ekstrawersja, sumienność i otwartość oraz niski neurotyzm zwiększają szanse na zostanie BOGACZEM. == Bibliografia: Marius Leckelt, Johannes König, David Richter, Mitja D. Back & Carsten Schröder , The personality traits of self-made and inherited millionaires, Humanities and Social Sciences Communications, https://www.nature.com/articles/s4159... Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Możesz nas wspierać na Patronite:https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8...


==


Czy milionerzy wcześnie wstają, czytają książki, mają ciekawych przyjaciół i uprawiają jogging? Może, ale bardzo dyskusyjne czy to właśnie te cechy czynią ich milionerami. Tymczasem badacze Marius Leckelt, Johannes König, David Richter, Mitja Back i Carsten Schröder przyjrzeli się ponad tysiącowi niemieckich majątkowych milionerów i porównali ich cechy osobowości do reprezentatywnej grupy osób o majątku mniejszym niż 800 tys. euro. Obie grupy, czyli bogatych i niebogatych, przepytali pod kątem ich przeszłości, źródeł dochodów, metody nabycia posiadanych mieszkań i domów, faktów odziedziczenia kapitału lub otrzymania go od członków rodziny (rodziców, dziadków, małżonków) itd. Podzielili dzięki temu populację na: self-made manów (tych, którzy większość majątku osiągnęli własnymi wysiłkami), dziedziców (tych, którzy większość majątku otrzymali, uzyskali w spadku lub np. wygrali na loterii) oraz kategorię mieszaną.


Okazało się, że self-made mani, których w grupie najzamożniejszych było około 46%, wyróżniali się niskim neurotyzmem, a za to nadprzeciętną otwartością, sumiennością, ekstrawersją i wysoką tolerancją na ryzyko. Z kolei dziedzice (12%) osobowościowo byli znacznie bliżsi społecznej średniej. To oczywiście nie znaczy, że te cechy gwarantują bycie milionerem. Jednak biorąc pod uwagę różnice w osobowościach samych najzamożniejszych można zaryzykować stwierdzenie, że wysoka tolerancja ryzyka, ekstrawersja, sumienność i otwartość oraz niski neurotyzm zwiększają szanse na zostanie BOGACZEM.


==


Bibliografia:

Marius Leckelt, Johannes König, David Richter, Mitja D. Back & Carsten Schröder , The personality traits of self-made and inherited millionaires, Humanities and Social Sciences Communications, https://www.nature.com/articles/s4159...

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Piguła 41: Czy na majątek większy wpływ mają geny, czy klasa społeczna?
2023-03-01 09:53:30

Możesz nas wesprzeć na portal Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8... == Sukces ekonomiczny jednostki i idący za nim rosnący majątek wynikać może z wielu okoliczności: jej wiedzy, zdolności kognitywnych, sprytu, ale też pewności siebie, odwagi, samodyscypliny i wielu innych. Wiemy, że przynajmniej część tych cech może być w pewnym stopniu dziedziczona. Ale czy geny mają większe znaczenie niż troska rodziców, ich kapitał kulturowy, znajomości oraz w końcu – ich zamożność, z której może wynikać zapewnienie potomstwu lepszej edukacji, mocniejsze wspieranie rozwijanych pasji, a także pierwsze małe mieszkanie, samochód, pieniądze na start własnego biznesu? Na to pytanie odpowiedziała czwórka badaczy, analizujących dane zgromadzone na temat szwedzkich rodziców – tych biologicznych, którzy oddali dzieci do adopcji lub którym dzieci zostały odebrane przez szwedzką opiekę społeczną. I tych adopcyjnych, które przeszli odpowiednie procedury i powiększyli swoje rodziny przyjmując te dzieci pod swój dach. Naukowcy zgromadzili dane na temat dzieci adopcyjnych urodzonych w latach 1950-70 i określili ich zamożność w roku 2019. A następnie zamożność ich rodziców – tak tych biologicznych, jak adopcyjnych. Wynik? Korelacja między zamożnością adopcyjnych dzieci (mających w chwili badania 50-70 lat), a zamożnością adopcyjnych rodziców (w mniej więcej w podobnym wieku) była blisko 2,5-krotnie wyższa niż korelacja zamożności tych dzieci z zamożnością rodziców biologicznych. Wpływ genów istnieje. Ale otoczenie, kapitał kulturowy, znajomości, opieka rodziców i ich hojność w stosunku do dzieci ma wyraźnie większe znaczenie niż geny. == Bibliografia: Kaveh Majlesi, Paul J. Devereux, Petter Lundborg, Sandra Black / 16 May 2019, The role of nature versus nurture in wealth and other economic outcomes and behaviours Kaveh https://cepr.org/voxeu/columns/role-n... Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Możesz nas wesprzeć na portal Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8...


==


Sukces ekonomiczny jednostki i idący za nim rosnący majątek wynikać może z wielu okoliczności: jej wiedzy, zdolności kognitywnych, sprytu, ale też pewności siebie, odwagi, samodyscypliny i wielu innych.


Wiemy, że przynajmniej część tych cech może być w pewnym stopniu dziedziczona. Ale czy geny mają większe znaczenie niż troska rodziców, ich kapitał kulturowy, znajomości oraz w końcu – ich zamożność, z której może wynikać zapewnienie potomstwu lepszej edukacji, mocniejsze wspieranie rozwijanych pasji, a także pierwsze małe mieszkanie, samochód, pieniądze na start własnego biznesu?


Na to pytanie odpowiedziała czwórka badaczy, analizujących dane zgromadzone na temat szwedzkich rodziców – tych biologicznych, którzy oddali dzieci do adopcji lub którym dzieci zostały odebrane przez szwedzką opiekę społeczną. I tych adopcyjnych, które przeszli odpowiednie procedury i powiększyli swoje rodziny przyjmując te dzieci pod swój dach. Naukowcy zgromadzili dane na temat dzieci adopcyjnych urodzonych w latach 1950-70 i określili ich zamożność w roku 2019. A następnie zamożność ich rodziców – tak tych biologicznych, jak adopcyjnych.


Wynik? Korelacja między zamożnością adopcyjnych dzieci (mających w chwili badania 50-70 lat), a zamożnością adopcyjnych rodziców (w mniej więcej w podobnym wieku) była blisko 2,5-krotnie wyższa niż korelacja zamożności tych dzieci z zamożnością rodziców biologicznych. Wpływ genów istnieje. Ale otoczenie, kapitał kulturowy, znajomości, opieka rodziców i ich hojność w stosunku do dzieci ma wyraźnie większe znaczenie niż geny.


==


Bibliografia:

Kaveh Majlesi, Paul J. Devereux, Petter Lundborg, Sandra Black / 16 May 2019, The role of nature versus nurture in wealth and other economic outcomes and behaviours Kaveh https://cepr.org/voxeu/columns/role-n...

Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie