Podcast Kryminalny

W małych miasteczkach strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
A wśród nich zbrodnie. Jedne popełniane z żądzy pieniądza, inne z pożądania lędźwi. W miasteczkach wszyscy szepcą, a nikt nie wie. Gadają, podjudzają jednych na drugich. Plują na zdradę, sami zdradzając, wzdrygają się na inność, sami uważając się za lepszych.
Lachno jest takim miasteczkiem. Tam zbrodnia nie jest codziennością, ale kiedy się wydarza, jest rodzinną tragedią.
Leon Pawlak, dziś sierżant, a wtedy początkujący posterunkowy uczący się fachu, opowiada o swojej codziennej służbie.
Jeśli masz ochotę na dreszczyk, posłuchaj

Kategorie:
Kryminalne

Odcinki od najnowszych:

Samozwańczy KRÓL ŻYCIA - Pershing i grupa ożarowska
2023-12-13 04:15:26

10 sierpnia 1994 roku. Gorąca letnia noc. Na granatowym niebie, upstrzonym migotliwymi gwiazdami, świeci srebrzyście sierp księżyca. Fale nieprzenikliwie czarnego morza rozbijają z głuchym łoskotem o pale, na których trzyma się sopockie molo. Z oddali dochodzą stłumione dźwięki nocnych uciech, radosny gwar rozmów, taneczna muzyka disco polo, śmiechy młodzieży i elektroniczne dźwięki maszyn do gier. Na molo nie ma zakochanych par, które chciały popatrzeć w nieodgadnioną toń czarnej wody, nie ma spacerujących emerytów, nie ma też bawiącej się młodzieży. Wszystkich ich przegonili chłopaki z miasta, bo chcą tu ubić interes. Co ciekawe nie są to chłopaki z Wybrzeża, to chłopaki ze stolicy. Jest ich ze dwudziestu. Każdy z nich przypomina tura ogolonego na łyso, choć na niektórych głowach lśni żel, wklepany we włosy. Lśnią też łańcuchy na szyjach i na nadgarstkach. W niektórych pięściach lśnią klingi, na innych kastety, za pasem jednego tkwi ukryta giwera. W grupie są też sportowcy, którzy zabrali ze sobą swoje kije bejsbolowe. Wśród tej wesołej ekipy, przynajmniej jeśli wierzyć mediom, znajdują się takie postaci jak Ryszard zwany Kajtkiem, Wojtek Budzik, Darek Bysio i ten najważniejszy – Andrzej Kolikowski czyli Pershing. Chłopaki, ewidentnie, przyjechali tutaj na jakąś konfrontację. Ale czas mija, a ziomów z Trójmiasta nie widać. A zbliża się już wpół do drugiej. Aż tu nagle, znikąd jak w amerykańskim filmie, pojawiły się światła, koguty i grupa uzbrojonych kominiarzy, którzy w mgnieniu oka zakuli turystów z Warszawy. Bandyci nie zdążyli się nawet bronić, tak bardzo byli zaskoczeni tą zasadzką. Przecież nikt poza Nikosiem nie wiedział, że przyjeżdżają jacyś kozacy ze stolicy.

10 sierpnia 1994 roku. Gorąca letnia noc. Na granatowym niebie, upstrzonym migotliwymi gwiazdami, świeci srebrzyście sierp księżyca. Fale nieprzenikliwie czarnego morza rozbijają z głuchym łoskotem o pale, na których trzyma się sopockie molo. Z oddali dochodzą stłumione dźwięki nocnych uciech, radosny gwar rozmów, taneczna muzyka disco polo, śmiechy młodzieży i elektroniczne dźwięki maszyn do gier. Na molo nie ma zakochanych par, które chciały popatrzeć w nieodgadnioną toń czarnej wody, nie ma spacerujących emerytów, nie ma też bawiącej się młodzieży. Wszystkich ich przegonili chłopaki z miasta, bo chcą tu ubić interes. Co ciekawe nie są to chłopaki z Wybrzeża, to chłopaki ze stolicy. Jest ich ze dwudziestu. Każdy z nich przypomina tura ogolonego na łyso, choć na niektórych głowach lśni żel, wklepany we włosy. Lśnią też łańcuchy na szyjach i na nadgarstkach. W niektórych pięściach lśnią klingi, na innych kastety, za pasem jednego tkwi ukryta giwera. W grupie są też sportowcy, którzy zabrali ze sobą swoje kije bejsbolowe. Wśród tej wesołej ekipy, przynajmniej jeśli wierzyć mediom, znajdują się takie postaci jak Ryszard zwany Kajtkiem, Wojtek Budzik, Darek Bysio i ten najważniejszy – Andrzej Kolikowski czyli Pershing. Chłopaki, ewidentnie, przyjechali tutaj na jakąś konfrontację. Ale czas mija, a ziomów z Trójmiasta nie widać. A zbliża się już wpół do drugiej. Aż tu nagle, znikąd jak w amerykańskim filmie, pojawiły się światła, koguty i grupa uzbrojonych kominiarzy, którzy w mgnieniu oka zakuli turystów z Warszawy. Bandyci nie zdążyli się nawet bronić, tak bardzo byli zaskoczeni tą zasadzką. Przecież nikt poza Nikosiem nie wiedział, że przyjeżdżają jacyś kozacy ze stolicy.

Czy koniec gangsterów w Polsce? Pershing. 5 grudnia 1999. Zakopane]
2023-12-05 21:42:46

Jest 5 grudnia 1999 roku. Za niecały miesiąc rozleje się pluskwa milenijna, przestaną działać komputery i cały świat pogrąży się w chaosie. Tego dnia w Zakopanem bawi się 46-letni Andrzej Kolikowski, zwany szerzej jako Pershing.20 lat później panowie Filip Czerwiński i Piotr Szatkowski napiszą o nim „Król Życia”. Nawet jeśli rzeczywiście nim był, jego panowanie nie trwało długo, a zakończyło się właśnie 5 grudnia 1999 pod stokiem narciarskim. Był już zmierzch, kiedy Pershing zjechał ze stoku. Łuny świateł rozświetlały niebo i przybrało ono brudnopomarańczwy kolor, jakby chmury płonęły od wewnątrz. Przyjaciel Pershinga, Krzysztof Jackowski, mógłby skojarzyć to z jakimś niebezpieczeństwem albo złym omenem. Ale jego wtedy nie było na miejscu. Widzieli się z Andrzejem kilka dni przed wyjazdem do Zakopanego. Pod koniec listopada byli w Atlantic City na walce Andrzeja Gołoty, któremu z ogromnym zaangażowaniem Pershing kibicował, a później pojechali do Las Vegas. Pershing nie mógł się jednak wyluzować, ciągle chodził spięty, odbierał jakieś niepokojące telefony, zbladł i nie chciał jeść, ani się bawić. Już wtedy mówiło się na mieście, że traci wpływy w Warszawie, że są ludzie, którzy życzą mu źle i dybią na jego życie. Niektórzy znajomi radzili mu nawet, aby został w Stanach, nie wracał do Polski, bo teraz to bardzo niebezpiecznie. Dwa tygodnie przed wyjazdem do Stanów ktoś wysadził w powietrze samochód Florka – osobistego kierowcy Pershinga, który nie tylko go wszędzie woził, ale i wziął na siebie kilka kul za swojego szefa (ale o tym później).

Jest 5 grudnia 1999 roku. Za niecały miesiąc rozleje się pluskwa milenijna, przestaną działać komputery i cały świat pogrąży się w chaosie. Tego dnia w Zakopanem bawi się 46-letni Andrzej Kolikowski, zwany szerzej jako Pershing.20 lat później panowie Filip Czerwiński i Piotr Szatkowski napiszą o nim „Król Życia”.

Nawet jeśli rzeczywiście nim był, jego panowanie nie trwało długo, a zakończyło się właśnie 5 grudnia 1999 pod stokiem narciarskim.

Był już zmierzch, kiedy Pershing zjechał ze stoku. Łuny świateł rozświetlały niebo i przybrało ono brudnopomarańczwy kolor, jakby chmury płonęły od wewnątrz. Przyjaciel Pershinga, Krzysztof Jackowski, mógłby skojarzyć to z jakimś niebezpieczeństwem albo złym omenem. Ale jego wtedy nie było na miejscu.

Widzieli się z Andrzejem kilka dni przed wyjazdem do Zakopanego. Pod koniec listopada byli w Atlantic City na walce Andrzeja Gołoty, któremu z ogromnym zaangażowaniem Pershing kibicował, a później pojechali do Las Vegas. Pershing nie mógł się jednak wyluzować, ciągle chodził spięty, odbierał jakieś niepokojące telefony, zbladł i nie chciał jeść, ani się bawić.

Już wtedy mówiło się na mieście, że traci wpływy w Warszawie, że są ludzie, którzy życzą mu źle i dybią na jego życie. Niektórzy znajomi radzili mu nawet, aby został w Stanach, nie wracał do Polski, bo teraz to bardzo niebezpiecznie. Dwa tygodnie przed wyjazdem do Stanów ktoś wysadził w powietrze samochód Florka – osobistego kierowcy Pershinga, który nie tylko go wszędzie woził, ale i wziął na siebie kilka kul za swojego szefa (ale o tym później).


GRUPA PRUSZKOWSKA – Na początku był BARABASZ
2023-12-01 09:48:42

zanim rozpoczniemy zgłębianie okołopruszkowskich klimatów, przyjrzyjmy się najpierw najbardziej tajemniczemu dla opinii publicznej prawilniakowi, który miał podłożyć podwaliny pod gangi lat 90., choć sam pod koniec swojego życia został od nich odsunięty. Stał się persona non grata, oskarżano go o strzelanie z ucha i donoszenie na innych. Zacznijmy od kilku cytatów na jego temat: "Otwierał nam wszystkie drzwi. Jak uderzył pięścią, to leciały z framug. Bicie to była jedyna rzecz, którą robił naprawdę dobrze, więc tłukł z całego serca" — mówił Jarosław Sokołowski w książce "Masa o bossach polskiej mafii". „Trzymał się grypserskich zasad, zgodnie z którymi w ferajnie obowiązywała swoista lojalność i sprawiedliwość. Główna zasada brzmiała: kto kapuje, ten nie żyje. Ale w rzeczywistości był to dość podły typek, a do tego ponoć miał zwyczaj kapować na kumpli.” „Śmieszy mnie, kiedy wspomina się tego śmiecia Barabasza. W roku 1978 ta już zdechła szmata sprzedała Parasola, Alego, Dzikusa, Liska, Sorka, Kajtka i wielu innych. To było grube bydlę mające 4 klasy szkoły podstawowej. Nawet pisać nie potrafił.” Marek D.B. „Troglodyta, prymitywny kryminalista.” Ireneusz P., czyli Barabasz (lub Barabas), urodzony w latach 50. na Żbikowie, Pruszków, jest legendą Pruszkowa. Dziś już nieco zakurzoną, nieszanowaną, a być może i zupełnie zapomnianą. Ale jednak postacią, przy której przestępczego fachu uczyli się późniejsi bossowie polskiej mafii: Zbigniew K. Ali, Wojciech Kiełbiński Kiełbacha, Czesław B. Dzikus, Ryszard Sz. Kajtek, Ryszard P. Krzyś, Dariusz Ś. Śledź,

zanim rozpoczniemy zgłębianie okołopruszkowskich klimatów, przyjrzyjmy się najpierw najbardziej tajemniczemu dla opinii publicznej prawilniakowi, który miał podłożyć podwaliny pod gangi lat 90., choć sam pod koniec swojego życia został od nich odsunięty. Stał się persona non grata, oskarżano go o strzelanie z ucha i donoszenie na innych.

Zacznijmy od kilku cytatów na jego temat:

"Otwierał nam wszystkie drzwi. Jak uderzył pięścią, to leciały z framug. Bicie to była jedyna rzecz, którą robił naprawdę dobrze, więc tłukł z całego serca" — mówił Jarosław Sokołowski w książce "Masa o bossach polskiej mafii".

„Trzymał się grypserskich zasad, zgodnie z którymi w ferajnie obowiązywała swoista lojalność i sprawiedliwość. Główna zasada brzmiała: kto kapuje, ten nie żyje. Ale w rzeczywistości był to dość podły typek, a do tego ponoć miał zwyczaj kapować na kumpli.”

„Śmieszy mnie, kiedy wspomina się tego śmiecia Barabasza. W roku 1978 ta już zdechła szmata sprzedała Parasola, Alego, Dzikusa, Liska, Sorka, Kajtka i wielu innych. To było grube bydlę mające 4 klasy szkoły podstawowej. Nawet pisać nie potrafił.” Marek D.B.

„Troglodyta, prymitywny kryminalista.”

Ireneusz P., czyli Barabasz (lub Barabas), urodzony w latach 50. na Żbikowie, Pruszków, jest legendą Pruszkowa. Dziś już nieco zakurzoną, nieszanowaną, a być może i zupełnie zapomnianą. Ale jednak postacią, przy której przestępczego fachu uczyli się późniejsi bossowie polskiej mafii:

Zbigniew K. Ali, Wojciech Kiełbiński Kiełbacha, Czesław B. Dzikus, Ryszard Sz. Kajtek, Ryszard P. Krzyś, Dariusz Ś. Śledź,


Czterech niewinnych chłopców i bestia – Mariusz Trynkiewicz – czy porażka polskiego wymiaru sprawiedliwości?
2023-11-20 14:42:10

Na wschodniej krawędzi Piotrkowa Trybunalskiego, na osiedlu Wierzeje, znajduje się jezioro Bugaj, które od dekad w okresie wakacyjnym nawiedzane jest przez rzesze piotrkowian i mieszkańców pobliskich miejscowości. Na zachód od jeziora, za niewielką łąką znajduje się stadion Polonii – piotrkowskiego klubu piłkarskiego, a kawałek dalej rodzinne ogródki działkowe. W poniedziałek 4 lipca 1988 13-letni Wojtek Pryczek był z mamą na działce. W pewnym momencie stwierdził, że pójdzie nad Bugaj się wykąpać. Nie był to pierwszy raz, kiedy samemu szedł tam popływać. Zwłaszcza że zawsze było tam wielu znajomych, kolegów ze szkoły, czy z ulicy. A z działki nad jezioro jest nieco ponad kilometr, a na skróty nawet mniej. – Cały czas mam tę chwilę przed oczyma – wspominała pani Zofia, mama Wojtka wiele lat później. – Wojtuś powiedział: mamo idę się wykąpać. I poleciał. Pamiętam, jak wybiega w koszulce na ramiączkach, przepasany bluzeczką, w ulubionych spodenkach – takich ciemnych, w jakich chodził na wuef. I te jego trampki pamiętam. Nawet latem nie chciał zakładać sandałów, tylko ubierał wiązane buty.

Na wschodniej krawędzi Piotrkowa Trybunalskiego, na osiedlu Wierzeje, znajduje się jezioro Bugaj, które od dekad w okresie wakacyjnym nawiedzane jest przez rzesze piotrkowian i mieszkańców pobliskich miejscowości. Na zachód od jeziora, za niewielką łąką znajduje się stadion Polonii – piotrkowskiego klubu piłkarskiego, a kawałek dalej rodzinne ogródki działkowe.

W poniedziałek 4 lipca 1988 13-letni Wojtek Pryczek był z mamą na działce. W pewnym momencie stwierdził, że pójdzie nad Bugaj się wykąpać. Nie był to pierwszy raz, kiedy samemu szedł tam popływać. Zwłaszcza że zawsze było tam wielu znajomych, kolegów ze szkoły, czy z ulicy. A z działki nad jezioro jest nieco ponad kilometr, a na skróty nawet mniej.

– Cały czas mam tę chwilę przed oczyma – wspominała pani Zofia, mama Wojtka wiele lat później. – Wojtuś powiedział: mamo idę się wykąpać. I poleciał. Pamiętam, jak wybiega w koszulce na ramiączkach, przepasany bluzeczką, w ulubionych spodenkach – takich ciemnych, w jakich chodził na wuef. I te jego trampki pamiętam. Nawet latem nie chciał zakładać sandałów, tylko ubierał wiązane buty.


SZATAN z Piotrkowa albo NAUCZYCIEL z siódmej klasy – Mariusz Trynkiewicz
2023-10-31 06:59:56

Osiem lat temu, 30 października 2015 roku, w ośrodku w Gostyninie, Mariusz Trynkiewicz poślubił kobietę, która mimo jego ponurej przeszłości postanowiła zostać jego żoną. To wydarzenie wywołało powszechne oburzenie opinii publicznej, bo kto nie zna Mariusza Trynkiewicza? Przez ostatnie 35 lat, od kiedy popełnił cztery najstraszniejsze zbrodnie, powstały o nim setki artykułów, napisane zostały książki i nagrane reportaże oraz oczywiście podcasty. Można by rzec, że wszystko zostało o nim powiedziane. Ale czy na pewno? Przecież nadal nie wiemy, co tak naprawdę popchnęło go do tej katastrofalnej w swoich skutkach zbrodni. Kim tak naprawdę jest ten człowiek, który w chwili popełnienia czterech mor*** był zaledwie 26-letnim chuderlakiem? Czy to nauczyciel szkoły podstawowej, który, jak sam twierdzi, kocha dzieci? Czy też Szatan, jak okrzyknęły go media, który bez mrugnięcia okiem potrafi zam***ć trzech chłopców na raz? Sąsiedzi mówili o nim, że był cichy i spokojny. Koledzy z pracy nazywali go kulturalnym i koleżeńskim, choć nieśmiałym flegmatykiem. Koledzy ze studiów zapamiętali go jako introwertyka i samotnika. Zaś psychologowie i psychiatrzy dostrzegali u niego rozgoryczenie i gniew na otoczenie. Widzieli w nim irytację, porywczość i wreszcie wrogość wobec innych. W opinii dla sądu, biegli napisali między innymi, że: „Pacjent ma zdolność planowania, jest jednostką o sporych ambicjach i potrzebie prestiżu. Uczuciowość pacjenta jest silnie egocentryczna, w małej mierze kontrolowana intelektem. O ile jego uczucia pozytywne, takie jak dzielenie się z innymi, są powierzchowne, o słabej intensywności, o tyle negatywne są bardzo silne, o dużym ładunku agresji do świata.” Profesor Lew-Starowicz nazwał jego zbrodnię mor*** z lubieżności, który wynikać miał z wypierania i tłumienia jego potrzeb. Spróbujmy raz jeszcze zajrzeć w duszę Mariusza Trynkiewicza. Może dostrzeżemy coś, co do tej pory nam umykało.

Osiem lat temu, 30 października 2015 roku, w ośrodku w Gostyninie, Mariusz Trynkiewicz poślubił kobietę, która mimo jego ponurej przeszłości postanowiła zostać jego żoną.

To wydarzenie wywołało powszechne oburzenie opinii publicznej, bo kto nie zna Mariusza Trynkiewicza?

Przez ostatnie 35 lat, od kiedy popełnił cztery najstraszniejsze zbrodnie, powstały o nim setki artykułów, napisane zostały książki i nagrane reportaże oraz oczywiście podcasty.

Można by rzec, że wszystko zostało o nim powiedziane.

Ale czy na pewno?

Przecież nadal nie wiemy, co tak naprawdę popchnęło go do tej katastrofalnej w swoich skutkach zbrodni.

Kim tak naprawdę jest ten człowiek, który w chwili popełnienia czterech mor*** był zaledwie 26-letnim chuderlakiem? Czy to nauczyciel szkoły podstawowej, który, jak sam twierdzi, kocha dzieci? Czy też Szatan, jak okrzyknęły go media, który bez mrugnięcia okiem potrafi zam***ć trzech chłopców na raz?


Sąsiedzi mówili o nim, że był cichy i spokojny. Koledzy z pracy nazywali go kulturalnym i koleżeńskim, choć nieśmiałym flegmatykiem. Koledzy ze studiów zapamiętali go jako introwertyka i samotnika. Zaś psychologowie i psychiatrzy dostrzegali u niego rozgoryczenie i gniew na otoczenie. Widzieli w nim irytację, porywczość i wreszcie wrogość wobec innych.

W opinii dla sądu, biegli napisali między innymi, że:

„Pacjent ma zdolność planowania, jest jednostką o sporych ambicjach i potrzebie prestiżu. Uczuciowość pacjenta jest silnie egocentryczna, w małej mierze kontrolowana intelektem. O ile jego uczucia pozytywne, takie jak dzielenie się z innymi, są powierzchowne, o słabej intensywności, o tyle negatywne są bardzo silne, o dużym ładunku agresji do świata.”

Profesor Lew-Starowicz nazwał jego zbrodnię mor*** z lubieżności, który wynikać miał z wypierania i tłumienia jego potrzeb.


Spróbujmy raz jeszcze zajrzeć w duszę Mariusza Trynkiewicza. Może dostrzeżemy coś, co do tej pory nam umykało.


PANDORA GATE w realu, czyli Czy tylko STUU? DUBIEL? BOXDEL? FAGATA? A może ktoś jeszcze? – ze świata poza internetem. #pandoragate
2023-10-13 07:12:23

Co najmniej od dwóch tygodni, a może i dłużej, polskie media huczą od plotek, faktów, niby faktów i podejrzeń na temat znanego, zwłaszcza młodszej widowni, youtubera o ksywie Stuu, który to miał się dopuścić co najmniej niewybrednych propozycji wobec młodych dziewcząt. Być może bawet propozycji, które stały się czynami. A niektóre z tych dziewcząt nie miały nawet ukończonych 13 lat. Pierwszy film w tym temacie nagrał Sylwester Wardęga i jego Wataha, ostatnio Konopskyy rozszerzył temat o kolejne fakty, wypowiadali się w tym temacie naczelni komentatorzy polskiego internetu czyli Gimper i Revo, a poza wspomnianym Stuu w całej tej aferze padają takie nazwiska i ksywy jak Marcin Dubiel, Fagata, Boxdel, a w nieco innym, choć podobnym kontekście: Gargamel czy nawet Gonciarz, który przez niemal wszystkich był uważany za postać wręcz wzorową. Sprawa stała się tak głośna, że wypowiedział się w niej sam premier Mateusz Morawiecki, a nawet Karolina Korwin-Piotrowska. Maciej Dąbrowski vel Człowiek Warga z Dvpy pojawił się nawet w RMF FM u Roberta Mazurka, aby przedstawić tę racjonalną, jaśniejszą stronę polskiego Youtube’a. Ale jeszcze tego samego dnia on sam został scancellowany przez Krzysztofa Stanowskiego: [Stano] Jednym słowem: Zawrzało. I jako że każdy znaczący i nieznaczący Youtuber wypowiedział się w tym temacie, ja nie będę już powielał rzeczy, które albo Państwo wiecie, albo możecie posłuchać u innych, o wiele większych ode mnie twórców. Ja zajmę się co do materii taką samą kwestią, ale w jakiś sposób mniej medialną, nie chcę powiedzieć: zamiataną pod dywan. A chodzi też o wielokrotnego gwał*** i pedo*** – przynajmniej tak wynikałoby z zeznań poszkodowanych, a któremu do tej pory dziwnymi meandrami udaje się uniknąć sprawiedliwości.

Co najmniej od dwóch tygodni, a może i dłużej, polskie media huczą od plotek, faktów, niby faktów i podejrzeń na temat znanego, zwłaszcza młodszej widowni, youtubera o ksywie Stuu, który to miał się dopuścić co najmniej niewybrednych propozycji wobec młodych dziewcząt. Być może bawet propozycji, które stały się czynami. A niektóre z tych dziewcząt nie miały nawet ukończonych 13 lat.

Pierwszy film w tym temacie nagrał Sylwester Wardęga i jego Wataha, ostatnio Konopskyy rozszerzył temat o kolejne fakty, wypowiadali się w tym temacie naczelni komentatorzy polskiego internetu czyli Gimper i Revo, a poza wspomnianym Stuu w całej tej aferze padają takie nazwiska i ksywy jak Marcin Dubiel, Fagata, Boxdel, a w nieco innym, choć podobnym kontekście: Gargamel czy nawet Gonciarz, który przez niemal wszystkich był uważany za postać wręcz wzorową.

Sprawa stała się tak głośna, że wypowiedział się w niej sam premier Mateusz Morawiecki, a nawet Karolina Korwin-Piotrowska. Maciej Dąbrowski vel Człowiek Warga z Dvpy pojawił się nawet w RMF FM u Roberta Mazurka, aby przedstawić tę racjonalną, jaśniejszą stronę polskiego Youtube’a. Ale jeszcze tego samego dnia on sam został scancellowany przez Krzysztofa Stanowskiego:

[Stano]

Jednym słowem: Zawrzało.

I jako że każdy znaczący i nieznaczący Youtuber wypowiedział się w tym temacie, ja nie będę już powielał rzeczy, które albo Państwo wiecie, albo możecie posłuchać u innych, o wiele większych ode mnie twórców.

Ja zajmę się co do materii taką samą kwestią, ale w jakiś sposób mniej medialną, nie chcę powiedzieć: zamiataną pod dywan. A chodzi też o wielokrotnego gwał*** i pedo*** – przynajmniej tak wynikałoby z zeznań poszkodowanych, a któremu do tej pory dziwnymi meandrami udaje się uniknąć sprawiedliwości.


Piwniczne Kaszuby – Polski Fritzl – czyli historia okrucieństwa cz.2.
2023-09-24 08:00:00

97 tygodni, czyli prawie dwa lata Ewa spędziła w piwnicy. Żyła tam o chlebie i wodzie, załatwiała się w kącie i spała na starym stole, przykrywając się stęchłymi płaszczami z poprzedniej epoki. Jedynym oknem na świat był niewielki lufcik pod sufitem, przez który z rzadka widziała słońce. Jej jedynym przyjacielem był szczur, z którym czasem rozmawiała i który bronił ją przed myszami. Kiedy się stamtąd wydostała, ważyła 39 kg. Ale to wszystko, to tylko tło tej historii. Prawdziwy dramat zaczynał się wtedy, kiedy słyszała otwierające się drzwi i kroki po trzeszczących schodach. Potem głosy. Dwa, trzy, czasem cztery.     Źródła: https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21964507,maz-wiezil-ewe-w-piwnicy-bil-gwalcil-i-glodzil-prokuratura.html?_gl=1*ee5vt9*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjAuMTY5NDU3NDMxMy4wLjAuMA..&_ga=2.199360622.1547031176.1694574314-254751324.1694574313#S.embed_link-K.C-B.1-L.1.zw https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,26095813,jest-wyrok-w-sprawie-braci-polskiego-fritzla-gwalcili-gdy.html?_gl=1*sv855q*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjEuMTY5NDU3NDQwNC4wLjAuMA..&_ga=2.196693228.1547031176.1694574314-254751324.1694574313 https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,24285330,sprawa-polskiego-fritzla-pozostali-gwalciciele-ewy-stana.html?_gl=1*3173ip*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjEuMTY5NDU3NDQwNC4wLjAuMA..&_ga=2.194783725.1547031176.1694574314-254751324.1694574313 https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,22782311,sad-utrzymal-25-lat-wiezienia-dla-polskiego-fritzla-urzadzil.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.3.zw https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,27360057,12-5-oraz-12-lat-wiezienia-dla-braci-polsk https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,23181452,zapach-gwalciciela-prokuratura-zatrzymala-braci-polskiego.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.2.zwiego-fritzla-za.html https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,22787264,ewa-ofiara-polskiego-fritzla-ciesze-sie-ze-go-jednak-nie.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.2.zw

97 tygodni, czyli prawie dwa lata Ewa spędziła w piwnicy. Żyła tam o chlebie i wodzie, załatwiała się w kącie i spała na starym stole, przykrywając się stęchłymi płaszczami z poprzedniej epoki.

Jedynym oknem na świat był niewielki lufcik pod sufitem, przez który z rzadka widziała słońce. Jej jedynym przyjacielem był szczur, z którym czasem rozmawiała i który bronił ją przed myszami.

Kiedy się stamtąd wydostała, ważyła 39 kg.

Ale to wszystko, to tylko tło tej historii. Prawdziwy dramat zaczynał się wtedy, kiedy słyszała otwierające się drzwi i kroki po trzeszczących schodach. Potem głosy. Dwa, trzy, czasem cztery.

 

 

Źródła:

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21964507,maz-wiezil-ewe-w-piwnicy-bil-gwalcil-i-glodzil-prokuratura.html?_gl=1*ee5vt9*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjAuMTY5NDU3NDMxMy4wLjAuMA..&_ga=2.199360622.1547031176.1694574314-254751324.1694574313#S.embed_link-K.C-B.1-L.1.zw

https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,26095813,jest-wyrok-w-sprawie-braci-polskiego-fritzla-gwalcili-gdy.html?_gl=1*sv855q*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjEuMTY5NDU3NDQwNC4wLjAuMA..&_ga=2.196693228.1547031176.1694574314-254751324.1694574313

https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,24285330,sprawa-polskiego-fritzla-pozostali-gwalciciele-ewy-stana.html?_gl=1*3173ip*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjEuMTY5NDU3NDQwNC4wLjAuMA..&_ga=2.194783725.1547031176.1694574314-254751324.1694574313

https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,22782311,sad-utrzymal-25-lat-wiezienia-dla-polskiego-fritzla-urzadzil.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.3.zw

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,27360057,12-5-oraz-12-lat-wiezienia-dla-braci-polsk https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,23181452,zapach-gwalciciela-prokuratura-zatrzymala-braci-polskiego.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.2.zwiego-fritzla-za.html

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,22787264,ewa-ofiara-polskiego-fritzla-ciesze-sie-ze-go-jednak-nie.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.2.zw

Piwniczne Kaszuby – Polski Fritzl – czyli historia okrucieństwa cz.1.
2023-09-17 08:00:00

97 tygodni, czyli prawie dwa lata Ewa spędziła w piwnicy. Żyła tam o chlebie i wodzie, załatwiała się w kącie i spała na starym stole, przykrywając się stęchłymi płaszczami z poprzedniej epoki. Jedynym oknem na świat był niewielki lufcik pod sufitem, przez który z rzadka widziała słońce. Jej jedynym przyjacielem był szczur, z którym czasem rozmawiała i który bronił ją przed myszami. Kiedy się stamtąd wydostała, ważyła 39 kg. Ale to wszystko, to tylko tło tej historii. Prawdziwy dramat zaczynał się wtedy, kiedy słyszała otwierające się drzwi i kroki po trzeszczących schodach. Potem głosy. Dwa, trzy, czasem cztery.     Źródła: https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21964507,maz-wiezil-ewe-w-piwnicy-bil-gwalcil-i-glodzil-prokuratura.html?_gl=1*ee5vt9*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjAuMTY5NDU3NDMxMy4wLjAuMA..&_ga=2.199360622.1547031176.1694574314-254751324.1694574313#S.embed_link-K.C-B.1-L.1.zw https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,26095813,jest-wyrok-w-sprawie-braci-polskiego-fritzla-gwalcili-gdy.html?_gl=1*sv855q*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjEuMTY5NDU3NDQwNC4wLjAuMA..&_ga=2.196693228.1547031176.1694574314-254751324.1694574313 https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,24285330,sprawa-polskiego-fritzla-pozostali-gwalciciele-ewy-stana.html?_gl=1*3173ip*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjEuMTY5NDU3NDQwNC4wLjAuMA..&_ga=2.194783725.1547031176.1694574314-254751324.1694574313 https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,22782311,sad-utrzymal-25-lat-wiezienia-dla-polskiego-fritzla-urzadzil.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.3.zw https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,27360057,12-5-oraz-12-lat-wiezienia-dla-braci-polsk https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,23181452,zapach-gwalciciela-prokuratura-zatrzymala-braci-polskiego.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.2.zwiego-fritzla-za.html https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,22787264,ewa-ofiara-polskiego-fritzla-ciesze-sie-ze-go-jednak-nie.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.2.zw

97 tygodni, czyli prawie dwa lata Ewa spędziła w piwnicy. Żyła tam o chlebie i wodzie, załatwiała się w kącie i spała na starym stole, przykrywając się stęchłymi płaszczami z poprzedniej epoki.

Jedynym oknem na świat był niewielki lufcik pod sufitem, przez który z rzadka widziała słońce. Jej jedynym przyjacielem był szczur, z którym czasem rozmawiała i który bronił ją przed myszami.

Kiedy się stamtąd wydostała, ważyła 39 kg.

Ale to wszystko, to tylko tło tej historii. Prawdziwy dramat zaczynał się wtedy, kiedy słyszała otwierające się drzwi i kroki po trzeszczących schodach. Potem głosy. Dwa, trzy, czasem cztery.

 

 

Źródła:

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21964507,maz-wiezil-ewe-w-piwnicy-bil-gwalcil-i-glodzil-prokuratura.html?_gl=1*ee5vt9*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjAuMTY5NDU3NDMxMy4wLjAuMA..&_ga=2.199360622.1547031176.1694574314-254751324.1694574313#S.embed_link-K.C-B.1-L.1.zw

https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,26095813,jest-wyrok-w-sprawie-braci-polskiego-fritzla-gwalcili-gdy.html?_gl=1*sv855q*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjEuMTY5NDU3NDQwNC4wLjAuMA..&_ga=2.196693228.1547031176.1694574314-254751324.1694574313

https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,24285330,sprawa-polskiego-fritzla-pozostali-gwalciciele-ewy-stana.html?_gl=1*3173ip*_gcl_au*ODg0MDYzNDc4LjE2OTM0OTEwODI.*_ga*MjU0NzUxMzI0LjE2OTQ1NzQzMTM.*_ga_6R71ZMJ3KN*MTY5NDU3NDMxMy44LjEuMTY5NDU3NDQwNC4wLjAuMA..&_ga=2.194783725.1547031176.1694574314-254751324.1694574313

https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,22782311,sad-utrzymal-25-lat-wiezienia-dla-polskiego-fritzla-urzadzil.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.3.zw

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,27360057,12-5-oraz-12-lat-wiezienia-dla-braci-polsk https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,23181452,zapach-gwalciciela-prokuratura-zatrzymala-braci-polskiego.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.2.zwiego-fritzla-za.html

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,22787264,ewa-ofiara-polskiego-fritzla-ciesze-sie-ze-go-jednak-nie.html#S.embed_link-K.C-B.1-L.2.zw

Chodźcie no tu, dziewczynki! – Tadeusz Ensztajn – rzekomy Wampir z Łowicza
2023-09-06 19:33:05

Kto z słuchaczy podcastów true crime nie słyszał o Wampirze z Łowicza? O bestii, która odebrała cnotę, ale i życie siedmiu, a może i dziesięciu kobietom! O cynicznym potworze, który zręcznie unikał władz II RP? Kto wreszcie z Państwa nie słyszał o fortelu, jaki zastosował sąd, przebierając wampira w łachmany, dzięki czemu świadkowie go wreszcie rozpoznali? Lecz, czy aby na pewno to wszystko miało w ogóle miejsce? Czy też może rzekomy wampir jest tylko wymysłem prasy lat 30? Może Tadeusz Ensztajn (Einstein? Ensztejn?) nie miał z tymi zbrodniami nic wspólnego, a zatrzymany został przez policję na skutek zbiegu okoliczności, ogólnej psychozy, którą rozdmuchała prasa, i zemsty dziewczynki, którą unieszczęśliwił? Dziś zdekonstruujemy media lat 30, które tak bardzo przypominają współczesne media z krzykliwymi tytułami, cklickbaitami i szczątkowymi informacjami, z których można wyciągnąć wnioski jakie się chce. Mam zatem nadzieję, że znacie Państwo tę historię z innych źródeł, bo wtedy dekonstrukcja wyjdzie najlepiej. Więc jeśli jesteście Państwo zainteresowani tą historią i chcecie posłuchać, jak działają portale plotkarskie, zapraszam do wysłuchania odcinka.

Kto z słuchaczy podcastów true crime nie słyszał o Wampirze z Łowicza? O bestii, która odebrała cnotę, ale i życie siedmiu, a może i dziesięciu kobietom! O cynicznym potworze, który zręcznie unikał władz II RP? Kto wreszcie z Państwa nie słyszał o fortelu, jaki zastosował sąd, przebierając wampira w łachmany, dzięki czemu świadkowie go wreszcie rozpoznali?

Lecz, czy aby na pewno to wszystko miało w ogóle miejsce?

Czy też może rzekomy wampir jest tylko wymysłem prasy lat 30?

Może Tadeusz Ensztajn (Einstein? Ensztejn?) nie miał z tymi zbrodniami nic wspólnego, a zatrzymany został przez policję na skutek zbiegu okoliczności, ogólnej psychozy, którą rozdmuchała prasa, i zemsty dziewczynki, którą unieszczęśliwił?

Dziś zdekonstruujemy media lat 30, które tak bardzo przypominają współczesne media z krzykliwymi tytułami, cklickbaitami i szczątkowymi informacjami, z których można wyciągnąć wnioski jakie się chce.

Mam zatem nadzieję, że znacie Państwo tę historię z innych źródeł, bo wtedy dekonstrukcja wyjdzie najlepiej.

Więc jeśli jesteście Państwo zainteresowani tą historią i chcecie posłuchać, jak działają portale plotkarskie, zapraszam do wysłuchania odcinka.

Szczery gangster. Ale czy skruszony? - Krzysztof M. Bajbus, Grupa Mokotowska || Podcast Kryminalny
2023-08-20 08:48:14

Redaktor tygodnika Polityka Piotr Pytlakowski zaczyna swój artykuł pt. Dramat skruszonego gangstera następującymi słowami: „Krzysztof M. ps. Bajbus to sprawca i ofiara. On za swoje przestępstwa odpokutował, ale ci, którzy zabili mu żonę, pozostają bezkarni.” I owszem, Bajbus jest postacią niejednoznaczną. Choć chciałoby się potępić go w czambuł, to tłumaczy swoje zachowania z pewną logiką, z którą ciężko dyskutować. I choć wiadomo, że będzie się wybielał, bo taka jest nasza ludzka natura, to jednak kłamstwa zarzucić mu chyba nie można. W swoich wypowiedziach zdaje się być szczerym, choć często sam nie rozumie, że świadczy przeciwko sobie. Bo z jednej strony opowiada o tym, że napadał tylko na złodziei, „nie gnębiłem uczciwych” – mówi, a jednak dokonywał tych zbrodni i, choć pośrednio, zarabiał na tym, że ktoś inny coś ukradł. Niejasna jest też weryfikacja, na podstawie której Bajbus wiedział, czy okrada uczciwego człowieka, czy też złodzieja. Posłuchajmy najpierw co do powiedzenia na temat Bajbusa ma Andrzej H. ps. Korek, czyli facet, który przez lata uważany był za głównego, jeśli nie jedynego szefa grupy mokotowskiej. – Przyjął go do pracy Żyd. To było w 1998 roku, wszystko legalnie, wziąłem Bajbusa do maszyn. Jego żona prowadziła mały pub, gdzie można było wstawić kilka automatów do gier. […] Do 2004 roku, czyli przez 6 lat, Bajbus był w mojej firmie operatorem maszyn. Nawet kiedy mnie zamknęli, wszyscy kojarzyli go ze mną. Nikt mu maszyn nie psuł, bo „był od Korka”[…]. Rozwinął skrzydła, gdy już byłem w więzieniu. W życiu bym przecież nie dopuścił, aby tak urósł! Nadawał się wyłącznie do przenoszenia maszyn. Na prokuraturze Bajbus zeznawał, że widywał się z Korkiem codziennie. – Zapomniał dodać, że od zaplecza firmy mnie widywał – oburza się Korek. – Jako operator maszyn przebywał z robolami. „Cześć, nieroby, próżniaki” – krzyczałem na ich widok z daleka, gdy przyjeżdżałem do firmy. „Dzień dobry, panie Andrzeju” – odpowiadał Bajbus, wyciągając ręce z kieszeni. Taka to była znajomość. Posłuchajmy jeszcze, co w temacie Bajbusa miał do powiedzenia posterunkowy Steryd, policjant, który był na pasku gangusów, w zeznaniach wypowiadał się następująco: „Grupa Krzysztofa M. Bajbusa wchodziła w skład szeroko rozumianej grupy mokotowskiej. Początkowo wydawało się, że była ona kontrolowana przez Korka, ale zmieniło się to po wyjściu Bajbusa z więzienia w połowie 2005 roku. Wówczas Bajbus zapragnął samodzielności. Był to bardzo mądry człowiek, bezwzględny, silny, wszyscy się go bali. Zawsze chciał pokazać, że to on rządzi, i oczekiwał od wszystkich nadzwyczajnego posłuszeństwa. Lubił się przechwalać, jak bardzo jest mocny w świecie przestępczym, ilu to ludzi mu się opłaca. Władza Krzysztofa M. Bajbusa nad pozostałymi członkami grupy polegała na tym, że musiał on być o wszystkim informowany”. Źródła: Ewa Ornacka, Kombinat zbrodni. Grupa Mokotowska, Poznań 2017 https://archiwum.rp.pl/artykul/665493-Zabojstwo-gangstera.html https://classic.wyborcza.pl/archiwumGW/4593426/MIASTO https://forum.gazeta.pl/forum/w,51,57911470,57911470,Policja_zatrzymala_Daxa_szefa_gangu_Mokotowskiego.html https://tvn24.pl/polska/zastrzelono-zone-gangstera-o-pseudonimie-bajbus-ra45855-285 https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/spowiedz-bajbusa/zpspwx https://www.policja.pl/pol/aktualnosci/689,KSP-Grupa-Bajbusa-rozbita.html https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1571479,1,dramat-skruszonego-gangstera.read https://www.rp.pl/kraj/art16385251-cztery-kule-w-plecy-dla-zony-gangstera https://www.tvp.info/12593091/bajbus-zabili-mi-zone-za-wspolprace-z-prokuratura https://www.wprost.pl/tygodnik/102880/Scigani-niescigani.html Wideo: https://polsatgo.pl/wideo/programy/tajemnice-polskiej-mafii/5024663/tajemnice-polskiej-mafii-gang-bajbusa/3b838e13e857f631b391300b6464ba40 https://vod.tvp.pl/informacje-i-publicystyka,205/miasto-gniewu-odcinki,280150/odcinek-26,S01E26,287141 https://www.youtube.com/watch?v=RrvOEKzYd_E #podcast #crime #life

Redaktor tygodnika Polityka Piotr Pytlakowski zaczyna swój artykuł pt. Dramat skruszonego gangstera następującymi słowami: „Krzysztof M. ps. Bajbus to sprawca i ofiara. On za swoje przestępstwa odpokutował, ale ci, którzy zabili mu żonę, pozostają bezkarni.” I owszem, Bajbus jest postacią niejednoznaczną. Choć chciałoby się potępić go w czambuł, to tłumaczy swoje zachowania z pewną logiką, z którą ciężko dyskutować. I choć wiadomo, że będzie się wybielał, bo taka jest nasza ludzka natura, to jednak kłamstwa zarzucić mu chyba nie można. W swoich wypowiedziach zdaje się być szczerym, choć często sam nie rozumie, że świadczy przeciwko sobie. Bo z jednej strony opowiada o tym, że napadał tylko na złodziei, „nie gnębiłem uczciwych” – mówi, a jednak dokonywał tych zbrodni i, choć pośrednio, zarabiał na tym, że ktoś inny coś ukradł. Niejasna jest też weryfikacja, na podstawie której Bajbus wiedział, czy okrada uczciwego człowieka, czy też złodzieja. Posłuchajmy najpierw co do powiedzenia na temat Bajbusa ma Andrzej H. ps. Korek, czyli facet, który przez lata uważany był za głównego, jeśli nie jedynego szefa grupy mokotowskiej. – Przyjął go do pracy Żyd. To było w 1998 roku, wszystko legalnie, wziąłem Bajbusa do maszyn. Jego żona prowadziła mały pub, gdzie można było wstawić kilka automatów do gier. […] Do 2004 roku, czyli przez 6 lat, Bajbus był w mojej firmie operatorem maszyn. Nawet kiedy mnie zamknęli, wszyscy kojarzyli go ze mną. Nikt mu maszyn nie psuł, bo „był od Korka”[…]. Rozwinął skrzydła, gdy już byłem w więzieniu. W życiu bym przecież nie dopuścił, aby tak urósł! Nadawał się wyłącznie do przenoszenia maszyn. Na prokuraturze Bajbus zeznawał, że widywał się z Korkiem codziennie. – Zapomniał dodać, że od zaplecza firmy mnie widywał – oburza się Korek. – Jako operator maszyn przebywał z robolami. „Cześć, nieroby, próżniaki” – krzyczałem na ich widok z daleka, gdy przyjeżdżałem do firmy. „Dzień dobry, panie Andrzeju” – odpowiadał Bajbus, wyciągając ręce z kieszeni. Taka to była znajomość. Posłuchajmy jeszcze, co w temacie Bajbusa miał do powiedzenia posterunkowy Steryd, policjant, który był na pasku gangusów, w zeznaniach wypowiadał się następująco: „Grupa Krzysztofa M. Bajbusa wchodziła w skład szeroko rozumianej grupy mokotowskiej. Początkowo wydawało się, że była ona kontrolowana przez Korka, ale zmieniło się to po wyjściu Bajbusa z więzienia w połowie 2005 roku. Wówczas Bajbus zapragnął samodzielności. Był to bardzo mądry człowiek, bezwzględny, silny, wszyscy się go bali. Zawsze chciał pokazać, że to on rządzi, i oczekiwał od wszystkich nadzwyczajnego posłuszeństwa. Lubił się przechwalać, jak bardzo jest mocny w świecie przestępczym, ilu to ludzi mu się opłaca. Władza Krzysztofa M. Bajbusa nad pozostałymi członkami grupy polegała na tym, że musiał on być o wszystkim informowany”. Źródła: Ewa Ornacka, Kombinat zbrodni. Grupa Mokotowska, Poznań 2017 https://archiwum.rp.pl/artykul/665493-Zabojstwo-gangstera.html https://classic.wyborcza.pl/archiwumGW/4593426/MIASTO https://forum.gazeta.pl/forum/w,51,57911470,57911470,Policja_zatrzymala_Daxa_szefa_gangu_Mokotowskiego.html https://tvn24.pl/polska/zastrzelono-zone-gangstera-o-pseudonimie-bajbus-ra45855-285 https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/spowiedz-bajbusa/zpspwx https://www.policja.pl/pol/aktualnosci/689,KSP-Grupa-Bajbusa-rozbita.html https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1571479,1,dramat-skruszonego-gangstera.read https://www.rp.pl/kraj/art16385251-cztery-kule-w-plecy-dla-zony-gangstera https://www.tvp.info/12593091/bajbus-zabili-mi-zone-za-wspolprace-z-prokuratura https://www.wprost.pl/tygodnik/102880/Scigani-niescigani.html Wideo: https://polsatgo.pl/wideo/programy/tajemnice-polskiej-mafii/5024663/tajemnice-polskiej-mafii-gang-bajbusa/3b838e13e857f631b391300b6464ba40 https://vod.tvp.pl/informacje-i-publicystyka,205/miasto-gniewu-odcinki,280150/odcinek-26,S01E26,287141 https://www.youtube.com/watch?v=RrvOEKzYd_E #podcast #crime #life

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie