Podcast Kryminalny

W małych miasteczkach strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
A wśród nich zbrodnie. Jedne popełniane z żądzy pieniądza, inne z pożądania lędźwi. W miasteczkach wszyscy szepcą, a nikt nie wie. Gadają, podjudzają jednych na drugich. Plują na zdradę, sami zdradzając, wzdrygają się na inność, sami uważając się za lepszych.
Lachno jest takim miasteczkiem. Tam zbrodnia nie jest codziennością, ale kiedy się wydarza, jest rodzinną tragedią.
Leon Pawlak, dziś sierżant, a wtedy początkujący posterunkowy uczący się fachu, opowiada o swojej codziennej służbie.
Jeśli masz ochotę na dreszczyk, posłuchaj

Kategorie:
Kryminalne

Odcinki od najnowszych:

Kto zabił rodziców nastolatki? Zbrodnia w sąsiedztwie
2021-03-19 06:00:00

Dobry wieczór drogie słuchaczki i drodzy słuchacze, Dziś wracamy na Lachnieńskie podwórko i do rodzimej zbrodni. Wspominałem już pewnie, że najgorsze są sprawy, których nie udało się nam rozwiązać. Jeszcze gorsze, to takie, które niby rozwiązaliśmy, niby wiedzieliśmy kto jest sprawcą, ale zabrakło dowodów na skazanie podejrzanego, czy też później oskarżonego. A takie sprawy nie zdarzają się wcale rzadko. My łapiemy, a sądy nie mają wystarczających dowodów, aby kogoś zamknąć. No i są sprawy takie, jak ta, którą zaraz usłyszycie, gdzie nic nie jest jasne i które pozostały w mojej głowie po dziś dzień i wciąż nie znajduje jednoznaczniej odpowiedzi. Ci, którzy znają moje poprzednie historie, takie jak choćby Dramat w czterech ścianach (https://youtu.be/EUZXjk8g1-k) czy Groźnej pani (https://youtu.be/8B8KnC7YXtI), wiedzą, że ulica Matejki W Lachnie to zakazane miejsce, siedlisko meneli, pijaków i drobnych przestępców. Zapadające się, obskurne kamienice, ciemne bramy, powybijane szyby w oknach. To tam najczęściej dochodzi do rodzinnych awantur i zbrodni i to tam najmniej chętnie jedziemy na interwencje. Nie raz zdarzało się nam uciekać przed pijanymi nastolatkami, albo bronić ekipy karetki pogotowia przed jakimś oszołomem, który ściga ich ze sztachetą. W tej opowieści przeniesiemy się jednak na osiedle Nadziei, gdzie mieszkała, wraz z rodzicami Weronika, którą możecie pamiętać z odcinka „Zbrodnie miłości” (https://youtu.be/-y8f4mEc1VM), nieopodal mieszkała także Agnieszka z odcinka „Naiwność w sieci” (https://youtu.be/uueEWAc0u3k). To osiedle dość nowe, bogate, gdzie od lat wyrastają nowoczesne wille, ogrodzone tujami, z basenem w ogródku, z automatyczną bramą i monitoringiem. Tutaj też mieszkała Natalia Romańska ze swoimi rodzicami. Aż do dnia, czy też lepiej powiedzieć nocy, kiedy to przerażona i w piżamie wybiegła ze swojego domu, robiąc hałasu na całą dzielnicę i dzwoniąc do drzwi najbliższego domu.

Dobry wieczór drogie słuchaczki i drodzy słuchacze,

Dziś wracamy na Lachnieńskie podwórko i do rodzimej zbrodni.

Wspominałem już pewnie, że najgorsze są sprawy, których nie udało się nam rozwiązać. Jeszcze gorsze, to takie, które niby rozwiązaliśmy, niby wiedzieliśmy kto jest sprawcą, ale zabrakło dowodów na skazanie podejrzanego, czy też później oskarżonego. A takie sprawy nie zdarzają się wcale rzadko. My łapiemy, a sądy nie mają wystarczających dowodów, aby kogoś zamknąć.

No i są sprawy takie, jak ta, którą zaraz usłyszycie, gdzie nic nie jest jasne i które pozostały w mojej głowie po dziś dzień i wciąż nie znajduje jednoznaczniej odpowiedzi.

Ci, którzy znają moje poprzednie historie, takie jak choćby Dramat w czterech ścianach (https://youtu.be/EUZXjk8g1-k) czy Groźnej pani (https://youtu.be/8B8KnC7YXtI), wiedzą, że ulica Matejki W Lachnie to zakazane miejsce, siedlisko meneli, pijaków i drobnych przestępców. Zapadające się, obskurne kamienice, ciemne bramy, powybijane szyby w oknach. To tam najczęściej dochodzi do rodzinnych awantur i zbrodni i to tam najmniej chętnie jedziemy na interwencje. Nie raz zdarzało się nam uciekać przed pijanymi nastolatkami, albo bronić ekipy karetki pogotowia przed jakimś oszołomem, który ściga ich ze sztachetą.

W tej opowieści przeniesiemy się jednak na osiedle Nadziei, gdzie mieszkała, wraz z rodzicami Weronika, którą możecie pamiętać z odcinka „Zbrodnie miłości” (https://youtu.be/-y8f4mEc1VM), nieopodal mieszkała także Agnieszka z odcinka „Naiwność w sieci” (https://youtu.be/uueEWAc0u3k). To osiedle dość nowe, bogate, gdzie od lat wyrastają nowoczesne wille, ogrodzone tujami, z basenem w ogródku, z automatyczną bramą i monitoringiem.

Tutaj też mieszkała Natalia Romańska ze swoimi rodzicami. Aż do dnia, czy też lepiej powiedzieć nocy, kiedy to przerażona i w piżamie wybiegła ze swojego domu, robiąc hałasu na całą dzielnicę i dzwoniąc do drzwi najbliższego domu.

Jak (nie) uniknąć zabójstwa przez nieznajomego spotkanego w irlandzkim pubie w St. Patrick's day?
2021-03-17 16:00:00

Dobry wieczór drogie słuchaczki i drodzy słuchacze. Dzisiaj odcinek specjalny, bonusowy, zielony, jak wyspa, na której się znajdziemy. Od razu przestrzegam, że będzie on nieco inny od poprzednich, ale liczę na ciepłe jego przyjęcie. Bohaterem dzisiejszego odcinka specjalnego Kroniki Kryminalnej jest człowiek, którego wolelibyśmy nie spotkać na ulicy albo w pubie. Polska Policja, a w zasadzie detektyw Logan z Poznania, złapał go kilka lat po wydarzeniach, które zaraz przetoczę. Tę historię, w której nie uczestniczyłem, bo wtedy nie byłem jeszcze nawet policjantem, znam dzięki uprzejmości wymienionego detektywa Logana. Dziękuję panu w tym miejscu i publicznie obiecuję, że spiszemy całą tę historię od pierwszej zbrodni naszego dzisiejszego antybohatera, aż do momentu, kiedy pan go złapał. A dlaczego tę akurat historię chciałem dzisiaj przestawić? Bo dzieję się w Irlandii, w Dublinie, jeśli mam być drobiazgowy, a dziś mamy 17 marca, dzień świętego Patryka. Jako że mam osobiście sentyment do Irlandii, do jej kultury, do Jamesa Joyce’a, a także do piwa (tu ukłon w stronę potencjalnych sponsorów), postanowiłem z tej okazji opowiedzieć Wam tę historię. Co ciekawe, miała ona miejsce także 17 marca.

Dobry wieczór drogie słuchaczki i drodzy słuchacze.

Dzisiaj odcinek specjalny, bonusowy, zielony, jak wyspa, na której się znajdziemy.

Od razu przestrzegam, że będzie on nieco inny od poprzednich, ale liczę na ciepłe jego przyjęcie.

Bohaterem dzisiejszego odcinka specjalnego Kroniki Kryminalnej jest człowiek, którego wolelibyśmy nie spotkać na ulicy albo w pubie. Polska Policja, a w zasadzie detektyw Logan z Poznania, złapał go kilka lat po wydarzeniach, które zaraz przetoczę.

Tę historię, w której nie uczestniczyłem, bo wtedy nie byłem jeszcze nawet policjantem, znam dzięki uprzejmości wymienionego detektywa Logana. Dziękuję panu w tym miejscu i publicznie obiecuję, że spiszemy całą tę historię od pierwszej zbrodni naszego dzisiejszego antybohatera, aż do momentu, kiedy pan go złapał.

A dlaczego tę akurat historię chciałem dzisiaj przestawić? Bo dzieję się w Irlandii, w Dublinie, jeśli mam być drobiazgowy, a dziś mamy 17 marca, dzień świętego Patryka. Jako że mam osobiście sentyment do Irlandii, do jej kultury, do Jamesa Joyce’a, a także do piwa (tu ukłon w stronę potencjalnych sponsorów), postanowiłem z tej okazji opowiedzieć Wam tę historię.

Co ciekawe, miała ona miejsce także 17 marca.

Groźna pani czyli Zbrodnia jakiej kobieta powinna się wstydzić - Kronika Kryminalna #6
2021-03-12 16:00:00

Dobry wieczór drogie słuchaczki, drodzy słuchacze. Zauważyłem taką prawidłowość, że w moich słuchowiskach najczęściej mężczyźni są sprawcami zbrodni, a kobiety ofiarami. Dziś będzie inaczej i opowiem Wam o prawdziwie groźnej pani. Dzisiejsze słuchowisko miało się nigdy w tej formie nie pojawić, bo notatki z interwencji, którą Wam zaraz przetoczę, odłożyłem sobie z myślą o powieści, nad którą pracuję. Ale jako że nie wiadomo, kiedy się ona ukaże, a temat jest pilny, wykorzystamy tę historię dziś. Gwoli jasności: trzeba Wam wiedzieć, że praca w policji to nie tylko strzelaniny, pościgi i martwe ciała. To czasem bardziej przyziemne interwencje. A jednak i one potrafią pozostawić w człowieku blizny. Taką historię zaprezentuję Wam tego wieczora w Kronice Kryminalnej. I cytując pewnego prezydenta, będącego dziś obiektem memów na temat swej nieomylności, powiem „Nie chcem, ale muszem”. Nie chcem, bo miałem inny plan na dzisiejsze słuchowisko, ale muszem, bo… mam poczucie deja vu… Wydarzyło się to w listopadzie 2018 roku, kiedy komisarz Bagieta był już na emeryturze, a ja miałem nowego partnera, świeżo upieczonego starszego sierżanta Smyczka, który, dzięki swojej ambicji i bezkompromisowości, szybko wspinał się po szczeblach kariery. Był niedzielny poranek, staliśmy w gabinecie komendanta Misieckiego i składaliśmy mu raport z poprzedniego dnia, kiedy to w Lachnie mieliśmy ważną uroczystość, na której gościł sam minister Prawy. Komendant Misiecki nie był jednak zadowolony z przebiegu tej imprezy. Siedział zapadnięty w swoim fotelu, przed dużym, zniszczonym biurkiem. Oświetlało go bzyczące światło białej jarzeniówki, które kontrastowało z ciemną szarzyzną niedzielnego poranka za oknem. Brwi, na jego nalanej, czerwonej twarzy były ściągnięte, nos zmarszczony. Na jego czole perlił się pot, wyglądający jak krople wosku na świecy. Oczy miał łzawe i podkrążone po wczorajszej afterparty z oficjelami, która najwyraźniej przeciągnęła się do późnych godzin nocnych. Stukał palcem wskazującym w blat biurka i kręcił głową.

Dobry wieczór drogie słuchaczki, drodzy słuchacze.

Zauważyłem taką prawidłowość, że w moich słuchowiskach najczęściej mężczyźni są sprawcami zbrodni, a kobiety ofiarami. Dziś będzie inaczej i opowiem Wam o prawdziwie groźnej pani.

Dzisiejsze słuchowisko miało się nigdy w tej formie nie pojawić, bo notatki z interwencji, którą Wam zaraz przetoczę, odłożyłem sobie z myślą o powieści, nad którą pracuję. Ale jako że nie wiadomo, kiedy się ona ukaże, a temat jest pilny, wykorzystamy tę historię dziś.

Gwoli jasności: trzeba Wam wiedzieć, że praca w policji to nie tylko strzelaniny, pościgi i martwe ciała. To czasem bardziej przyziemne interwencje. A jednak i one potrafią pozostawić w człowieku blizny. Taką historię zaprezentuję Wam tego wieczora w Kronice Kryminalnej.

I cytując pewnego prezydenta, będącego dziś obiektem memów na temat swej nieomylności, powiem „Nie chcem, ale muszem”. Nie chcem, bo miałem inny plan na dzisiejsze słuchowisko, ale muszem, bo… mam poczucie deja vu…

Wydarzyło się to w listopadzie 2018 roku, kiedy komisarz Bagieta był już na emeryturze, a ja miałem nowego partnera, świeżo upieczonego starszego sierżanta Smyczka, który, dzięki swojej ambicji i bezkompromisowości, szybko wspinał się po szczeblach kariery.

Był niedzielny poranek, staliśmy w gabinecie komendanta Misieckiego i składaliśmy mu raport z poprzedniego dnia, kiedy to w Lachnie mieliśmy ważną uroczystość, na której gościł sam minister Prawy.

Komendant Misiecki nie był jednak zadowolony z przebiegu tej imprezy. Siedział zapadnięty w swoim fotelu, przed dużym, zniszczonym biurkiem. Oświetlało go bzyczące światło białej jarzeniówki, które kontrastowało z ciemną szarzyzną niedzielnego poranka za oknem. Brwi, na jego nalanej, czerwonej twarzy były ściągnięte, nos zmarszczony. Na jego czole perlił się pot, wyglądający jak krople wosku na świecy. Oczy miał łzawe i podkrążone po wczorajszej afterparty z oficjelami, która najwyraźniej przeciągnęła się do późnych godzin nocnych. Stukał palcem wskazującym w blat biurka i kręcił głową.

Makabryczne Święto Kobiet – z okazji Dnia Kobiet sfeminizowana zbrodnia sprzed wieku – Kronika Kryminalna #5
2021-03-05 15:26:34

Dzień dobry, tradycją Kroniki Kryminalnej staje się powoli, że zalicza ona falstart w stosunku do jakiegoś święta. Tak było w przypadku Walentynek i słuchowiska Zbrodnie Miłości, który pojawił się kilka dni wcześniej i nie inaczej będzie tym razem, kiedy moje opowiadanie krążyć będzie wokół Dnia Kobiet. No ale nic na to nie poradzę, bo kolejne słuchowiska pojawiają się w piątki o siedemnastej, a święta jakoś nie chcą się dopasować do mojej agendy. Niemniej, mimo że trochę przedwcześnie (chyba że akurat słuchacie w poniedziałek 8 marca) składam wszystkim paniom najserdeczniejsze życzenia, zwłaszcza zdrowia, dużo miłości i serdeczności na każdym kroku. No i zapraszam do posłuchania kolejnego odcinka Kroniki Kryminalnej, pt. Makabryczne Święto Kobiet. Kiedy byliśmy dzieciakami, chodziliśmy za jezioro, przechodziliśmy przez gęsty las (a przynajmniej nam się wtedy wydawał on gęsty i ciemny) i docieraliśmy do pozostałości po jakiejś wsi. Była to dla nas niesamowita przygoda, kiedy eksplorowaliśmy te pradawne rumowiska spalonych domostw z zapadniętymi dachami, butwiejące zgliszcza po stodołach i wychodkach, porośnięte mchem gruzowiska cegieł. W tych wyrwach po stojących tu niegdyś chatach, nie było już nic wartościowego, bo już lata temu wypatroszone zostały z resztek metali, z kabli, z klamek, a nawet z zawiasów przez zbieraczy złomu, poszukiwaczy skarbów i wszelkiego rodzaju samozwańczych archeologów. Dla nas była to wieś-widmo, pradawna, magiczna osada, pełna zakamarków, ukrytych tajemnic, groźnych pułapek, które czyhały na nas na każdym rogu. Nic dziwnego, że rodzice zabraniali nam tam chodzić. Z perspektywy czasu widzę, jak niebezpieczne dla kilkunastoletniego szczeniaka było włóczenie się po tym niestabilnym miejscu, gdzie znaleźć można było przysypane piwnice, jakieś zarośnięte studnie, chybotliwe resztki dachów i kawałki rozbitego szkła. A jednak… W zamglonych zakamarkach pamięci przypominam sobie, że dziadkowie mówili o jakiejś klątwie, o złu, którym wieś była zakażona. A czy coś mogłoby bardziej ekscytować umysł młodego człowieka, niż ruiny tajemniczej wsi, nad którą swego czasu zawisło jakieś mityczne zło? Za dzieciaka ważniejsza od faktów była tajemnica, więc zasłyszane tu i ówdzie faktyczne zdarzenia wpadały jednym uchem, a drugim wypadały. Starsi mieszkańcy Lachna opowiadali między sobą, że przed pierwszą wojną światową, kiedy Lachno i jego okolice należały jeszcze do zaboru niemieckiego, miały tam miejsce jakieś tajemnicze wydarzenia, które nasiliły się w międzywojniu, i które doprowadziły w tej wsi do despotycznych rządów kobiet. A kiedy Niemcy wrócili na te ziemie w trzydziestym dziewiątym, byli tak przerażeni tym, co znaleźli, że zastałą tam resztkę mieszkańców wywieźli do obozów, a wieś spalili do gruntu. O tej wsi przypomniałem sobie, kiedy wiele lat później, będąc już debiutującym policjantem, przeczytałem w Gazecie artykuł, opowiadający dość podobną historię, mającą jednak miejsce gdzieś na Węgrzech. Zainspirował mnie jednak do tego, aby zajrzeć do archiwum policyjnego, a nawet pogrzebać w kronikach Lachna, licząc na to, że się dowiem, co takiego wydarzyło się naprawdę we wsi za lasem. Na podstawie notatek i artykułów, które w tym temacie znalazłem, spróbuję Wam opowiedzieć tę historię możliwie chronologicznie i możliwie rzetelnie. Tekst powstał między innymi na podstawie poniższego artykułu: https://wyborcza.pl/alehistoria/1,121681,15935045,Mscicielki_z_Nagyreva.html

Dzień dobry, tradycją Kroniki Kryminalnej staje się powoli, że zalicza ona falstart w stosunku do jakiegoś święta. Tak było w przypadku Walentynek i słuchowiska Zbrodnie Miłości, który pojawił się kilka dni wcześniej i nie inaczej będzie tym razem, kiedy moje opowiadanie krążyć będzie wokół Dnia Kobiet. No ale nic na to nie poradzę, bo kolejne słuchowiska pojawiają się w piątki o siedemnastej, a święta jakoś nie chcą się dopasować do mojej agendy.

Niemniej, mimo że trochę przedwcześnie (chyba że akurat słuchacie w poniedziałek 8 marca) składam wszystkim paniom najserdeczniejsze życzenia, zwłaszcza zdrowia, dużo miłości i serdeczności na każdym kroku. No i zapraszam do posłuchania kolejnego odcinka Kroniki Kryminalnej, pt. Makabryczne Święto Kobiet.

Kiedy byliśmy dzieciakami, chodziliśmy za jezioro, przechodziliśmy przez gęsty las (a przynajmniej nam się wtedy wydawał on gęsty i ciemny) i docieraliśmy do pozostałości po jakiejś wsi. Była to dla nas niesamowita przygoda, kiedy eksplorowaliśmy te pradawne rumowiska spalonych domostw z zapadniętymi dachami, butwiejące zgliszcza po stodołach i wychodkach, porośnięte mchem gruzowiska cegieł. W tych wyrwach po stojących tu niegdyś chatach, nie było już nic wartościowego, bo już lata temu wypatroszone zostały z resztek metali, z kabli, z klamek, a nawet z zawiasów przez zbieraczy złomu, poszukiwaczy skarbów i wszelkiego rodzaju samozwańczych archeologów.

Dla nas była to wieś-widmo, pradawna, magiczna osada, pełna zakamarków, ukrytych tajemnic, groźnych pułapek, które czyhały na nas na każdym rogu. Nic dziwnego, że rodzice zabraniali nam tam chodzić. Z perspektywy czasu widzę, jak niebezpieczne dla kilkunastoletniego szczeniaka było włóczenie się po tym niestabilnym miejscu, gdzie znaleźć można było przysypane piwnice, jakieś zarośnięte studnie, chybotliwe resztki dachów i kawałki rozbitego szkła.

A jednak… W zamglonych zakamarkach pamięci przypominam sobie, że dziadkowie mówili o jakiejś klątwie, o złu, którym wieś była zakażona. A czy coś mogłoby bardziej ekscytować umysł młodego człowieka, niż ruiny tajemniczej wsi, nad którą swego czasu zawisło jakieś mityczne zło?

Za dzieciaka ważniejsza od faktów była tajemnica, więc zasłyszane tu i ówdzie faktyczne zdarzenia wpadały jednym uchem, a drugim wypadały. Starsi mieszkańcy Lachna opowiadali między sobą, że przed pierwszą wojną światową, kiedy Lachno i jego okolice należały jeszcze do zaboru niemieckiego, miały tam miejsce jakieś tajemnicze wydarzenia, które nasiliły się w międzywojniu, i które doprowadziły w tej wsi do despotycznych rządów kobiet.

A kiedy Niemcy wrócili na te ziemie w trzydziestym dziewiątym, byli tak przerażeni tym, co znaleźli, że zastałą tam resztkę mieszkańców wywieźli do obozów, a wieś spalili do gruntu.

O tej wsi przypomniałem sobie, kiedy wiele lat później, będąc już debiutującym policjantem, przeczytałem w Gazecie artykuł, opowiadający dość podobną historię, mającą jednak miejsce gdzieś na Węgrzech. Zainspirował mnie jednak do tego, aby zajrzeć do archiwum policyjnego, a nawet pogrzebać w kronikach Lachna, licząc na to, że się dowiem, co takiego wydarzyło się naprawdę we wsi za lasem.

Na podstawie notatek i artykułów, które w tym temacie znalazłem, spróbuję Wam opowiedzieć tę historię możliwie chronologicznie i możliwie rzetelnie.

Tekst powstał między innymi na podstawie poniższego artykułu:

https://wyborcza.pl/alehistoria/1,121681,15935045,Mscicielki_z_Nagyreva.html

Naiwność w sieci - podcast kryminalny - Kronika Kryminalna #4
2021-02-26 16:00:00

Drogie słuchaczki i drodzy słuchacze Kronik Kryminalnych. Jak doskonale wiecie, bo jesteście tu nie po raz pierwszy, lub się domyślacie, bo zwabił Was tu tytuł tego podcastu, większość opowiedzianych tu historii to rzeczy przykre, nierzadko tragiczne. Można by sądzić, że po latach obcowania z takimi wydarzeniami, człowiek się przyzwyczaja, usypia swoją empatię i uzbraja się w twardszą skórę. Jednak nie zawsze jest to zasadą. W moim przypadku, mam wrażenie, że im starszy się robię, tym bardziej przejmuje się zbrodnią i jej ofiarami. Z wiekiem przypominam sobie też sprawy, które prowadziłem przed laty, a zwłaszcza te, których nie mogłem doprowadzić do końca. One bolą najbardziej i pojawiają się czasem w najmniej spodziewanych momentach, nawiedzają mnie w snach albo podczas sobotniego popołudnia, kiedy chcę sobie odpocząć przy jakimś filmie i zimnym piwie. Ta historia, którą zaraz usłyszycie, należy do tych niedokończonych przed laty, które wracają jak niechciany gość i mącą mój spokój. I jako że po zakończeniu tej opowieści, nie będę miał na pewno nastroju na to, aby reklamować ten kanał, pozwolę sobie krótko przypomnieć, że jeśli nie chcielibyście, aby ominęły Was kolejne odcinki Kroniki Kryminalnej, zasukrybujcie (Kronika Kryminalna na youtube) ten kanał i pozostawcie też proszę jakiś komentarz, żebym miał od Was feedback.

Drogie słuchaczki i drodzy słuchacze Kronik Kryminalnych. Jak doskonale wiecie, bo jesteście tu nie po raz pierwszy, lub się domyślacie, bo zwabił Was tu tytuł tego podcastu, większość opowiedzianych tu historii to rzeczy przykre, nierzadko tragiczne. Można by sądzić, że po latach obcowania z takimi wydarzeniami, człowiek się przyzwyczaja, usypia swoją empatię i uzbraja się w twardszą skórę. Jednak nie zawsze jest to zasadą.

W moim przypadku, mam wrażenie, że im starszy się robię, tym bardziej przejmuje się zbrodnią i jej ofiarami. Z wiekiem przypominam sobie też sprawy, które prowadziłem przed laty, a zwłaszcza te, których nie mogłem doprowadzić do końca. One bolą najbardziej i pojawiają się czasem w najmniej spodziewanych momentach, nawiedzają mnie w snach albo podczas sobotniego popołudnia, kiedy chcę sobie odpocząć przy jakimś filmie i zimnym piwie.

Ta historia, którą zaraz usłyszycie, należy do tych niedokończonych przed laty, które wracają jak niechciany gość i mącą mój spokój. I jako że po zakończeniu tej opowieści, nie będę miał na pewno nastroju na to, aby reklamować ten kanał, pozwolę sobie krótko przypomnieć, że jeśli nie chcielibyście, aby ominęły Was kolejne odcinki Kroniki Kryminalnej, zasukrybujcie (Kronika Kryminalna na youtube) ten kanał i pozostawcie też proszę jakiś komentarz, żebym miał od Was feedback.

Stara Baśń – Pierwsza udokumentowana zbrodnia RP – podcast kryminalny (tak prawie)
2021-02-23 15:45:34

Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami, na wschodnich terenach Pojezierza Wielkopolskiego, gdzieś między Wartą, Notecią a Wisłą, żył sobie książę Popiel, zwany Chwostkiem. Część legend umiejscawia gród księcia Popiela w Kruszwicy, nad jeziorem Gopło, lecz ostatnie wykopaliska udowadniają wręcz bez cienia wątpliwości, że gród ten leżał na terenach dzisiejszego Lachna, nad jeziorem Lachnieńskim, co znajduje także potwierdzenie w wielu tekstach źródłowych, gdzie Lachno w jego mnogości odmian pojawia się wielokrotnie. Były to czasy, w których chrześcijańska cywilizacja, reprezentowana przez Święte Cesarstwo Rzymskie, kończyła się na Marchii Saskiej (dzisiejsze tereny Brandenburgii), granicząc z barbarzyńskimi plemionami Wieletów, Drzewian, Pyrzyczan, Wolinian i Polan, zwanych także, z racji legend o księciu Popiele, Goplanami.  Książę Popiel, inaczej książę Chwostek panował w tamtym okresie nad największą liczbą grodów. Z racji urodzenia, z powodu przedwczesnych tragicznych śmierci swoich kuzynów i wujów, przejmował chwilowe panowanie nad ich grodami, a później się go nie zrzekał. Nie była to zbyt popularna taktyka, ale bardzo efektywna, gdyż w niedługim czasie Chwostek stał się jednym z najpotężniejszych władców Polan. Choć sam, przyznać to trzeba, żył skromnie, a wręcz ubogo. Władza zdawała się interesować go jedynie dla władzy, a nie doczesnego zbytku. A jednak wśród pospólstwa, wśród chłopów, zbieraczy i łowczych nie był to popularny władca, gdyż narzucał swoim poddanym wysokie daniny, wcielał młodych chłopców siłą do armii i żądał nad swoimi ludźmi pełnej kontroli. A przyzwyczajeni do wolności Polanie nie chcieli się na to godzić... Jeśli masz ochotę na dreszczyk z rodzaju treu crime story, posłuchaj podcastu.  A jeśli znajdziecie chwilę czasu, a zwłaszcza ochoty, zajrzyjcie na facebooka:  Na stronę Kroniki Kryminalnej: https://www.facebook.com/Kronika-Kryminalna-110995347496398 Na moją stronę: https://www.facebook.com/GDMazan A także na Instagram: https://www.instagram.com/gautama_de_mazan/ #podcast #lektura #gautamademazan

Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami, na wschodnich terenach Pojezierza Wielkopolskiego, gdzieś między Wartą, Notecią a Wisłą, żył sobie książę Popiel, zwany Chwostkiem.

Część legend umiejscawia gród księcia Popiela w Kruszwicy, nad jeziorem Gopło, lecz ostatnie wykopaliska udowadniają wręcz bez cienia wątpliwości, że gród ten leżał na terenach dzisiejszego Lachna, nad jeziorem Lachnieńskim, co znajduje także potwierdzenie w wielu tekstach źródłowych, gdzie Lachno w jego mnogości odmian pojawia się wielokrotnie.

Były to czasy, w których chrześcijańska cywilizacja, reprezentowana przez Święte Cesarstwo Rzymskie, kończyła się na Marchii Saskiej (dzisiejsze tereny Brandenburgii), granicząc z barbarzyńskimi plemionami Wieletów, Drzewian, Pyrzyczan, Wolinian i Polan, zwanych także, z racji legend o księciu Popiele, Goplanami.  Książę Popiel, inaczej książę Chwostek panował w tamtym okresie nad największą liczbą grodów. Z racji urodzenia, z powodu przedwczesnych tragicznych śmierci swoich kuzynów i wujów, przejmował chwilowe panowanie nad ich grodami, a później się go nie zrzekał.

Nie była to zbyt popularna taktyka, ale bardzo efektywna, gdyż w niedługim czasie Chwostek stał się jednym z najpotężniejszych władców Polan. Choć sam, przyznać to trzeba, żył skromnie, a wręcz ubogo. Władza zdawała się interesować go jedynie dla władzy, a nie doczesnego zbytku. A jednak wśród pospólstwa, wśród chłopów, zbieraczy i łowczych nie był to popularny władca, gdyż narzucał swoim poddanym wysokie daniny, wcielał młodych chłopców siłą do armii i żądał nad swoimi ludźmi pełnej kontroli. A przyzwyczajeni do wolności Polanie nie chcieli się na to godzić...

Jeśli masz ochotę na dreszczyk z rodzaju treu crime story, posłuchaj podcastu. 

A jeśli znajdziecie chwilę czasu, a zwłaszcza ochoty, zajrzyjcie na facebooka: 

Na stronę Kroniki Kryminalnej: https://www.facebook.com/Kronika-Kryminalna-110995347496398

Na moją stronę: https://www.facebook.com/GDMazan

A także na Instagram: https://www.instagram.com/gautama_de_mazan/

#podcast #lektura #gautamademazan

Zbrodnie Miłości | Walentynkowy podcast kryminalny | Kronika Kryminalna #3
2021-02-12 22:30:14

Miłość ma wiele twarzy, kryje się pod wieloma maskami i przybiera przeróżne formy. Można by chcieć pokusić się o takie stwierdzenie, że tyle odcieni miłości, ile ludzi na świecie. Bo przecież nie ma chyba niczego równie pospolitego, a zarazem indywidualnego jak właśnie miłość. Każdy kocha na swój, niepowtarzalny i intymny sposób. Historia, którą dziś wam opowiem zaczęła się od domniemanego samobójstwa. Jednak im więcej w tej sprawie drążyliśmy, tym bardziej zagłębialiśmy się w osobiste dziwactwa, a może i perwersje mieszkańców Lachna, które przypisuje się wielkomiejskim bogaczom i nie spodziewa spotkać na prowincji. A jednak wszędzie ludzie są tacy sami, noszą te same maski i zmagają się z tymi samymi pokusami, pragnieniami, a może po prostu przyjemnościami. Suspensu tej historii nie powstydziłby się ani Septagon, ani Trudne sprawy, ani nawet Lombard – życie pod zastaw. Jeśli zatem jesteście ciekawi, jakie wstydliwe tajemnice chowają mieszkańcy Lachna w swoich sypialniach, zapraszam do posłuchania dzisiejszych Zbrodni Miłości. Usiądźcie wygodnie, zasubskrybujcie kanał, żeby nie ominęły Was kolejne true crime story z Kroniki Kryminalnej, zaparzcie sobie herbaty i posłuchajcie podcastu.  A jeśli znajdziecie chwilę czasu, a zwłaszcza ochoty, zajrzyjcie na facebooka:  Na stronę Kroniki Kryminalnej:  https://www.facebook.com/Kronika-Kryminalna-110995347496398 Na moją stronę: https://www.facebook.com/GDMazan A także na Instagram:  https://www.instagram.com/gautama_de_mazan/ #truecrime #podcast #gautama_de_mazan

Miłość ma wiele twarzy, kryje się pod wieloma maskami i przybiera przeróżne formy. Można by chcieć pokusić się o takie stwierdzenie, że tyle odcieni miłości, ile ludzi na świecie. Bo przecież nie ma chyba niczego równie pospolitego, a zarazem indywidualnego jak właśnie miłość. Każdy kocha na swój, niepowtarzalny i intymny sposób.

Historia, którą dziś wam opowiem zaczęła się od domniemanego samobójstwa. Jednak im więcej w tej sprawie drążyliśmy, tym bardziej zagłębialiśmy się w osobiste dziwactwa, a może i perwersje mieszkańców Lachna, które przypisuje się wielkomiejskim bogaczom i nie spodziewa spotkać na prowincji.

A jednak wszędzie ludzie są tacy sami, noszą te same maski i zmagają się z tymi samymi pokusami, pragnieniami, a może po prostu przyjemnościami.

Suspensu tej historii nie powstydziłby się ani Septagon, ani Trudne sprawy, ani nawet Lombard – życie pod zastaw. Jeśli zatem jesteście ciekawi, jakie wstydliwe tajemnice chowają mieszkańcy Lachna w swoich sypialniach, zapraszam do posłuchania dzisiejszych Zbrodni Miłości.

Usiądźcie wygodnie, zasubskrybujcie kanał, żeby nie ominęły Was kolejne true crime story z Kroniki Kryminalnej, zaparzcie sobie herbaty i posłuchajcie podcastu. 

A jeśli znajdziecie chwilę czasu, a zwłaszcza ochoty, zajrzyjcie na facebooka: 

Na stronę Kroniki Kryminalnej: 

https://www.facebook.com/Kronika-Kryminalna-110995347496398

Na moją stronę:

https://www.facebook.com/GDMazan

A także na Instagram: 

https://www.instagram.com/gautama_de_mazan/ #truecrime #podcast #gautama_de_mazan

Szort Kryminalny - Elektra Sofoklesa - lektura
2021-02-07 21:03:44

Moje drogie Słuchaczki, moi drodzy Słuchacze, Kronika kryminalna to w swoim założeniu opowieści sierżanta Leona Pawlaka o jego służbie w Lachnie u boku doświadczonego komisarza Bagiety. Jako że, jak się okazuje, nie jestem w stanie dowozić co tydzień oryginalnych treści z historii sierżanta, a bardzo bym chciał, aby na kanale pojawiały się regularnie moje podcasty, zdecydowałem się na mały kryminalny eksperyment. Otóż co drugi tydzień zamiast opowiadań sierżanta Pawlaka na Kronice Kryminalnej pojawiać się będą… No właśnie… Może zacznę eksperyment, a wyjaśnię na samym końcu. Zapraszam zatem do audiolektury bardzo elekryzującej opowieści Dlaczego elektryzującej? Gdyż jest autorską adaptacją podcastową Elektry Sofoklesa, greckiego dramaturga, tragediopisarza, autora Antygony i Króla Edypa.

Moje drogie Słuchaczki, moi drodzy Słuchacze,

Kronika kryminalna to w swoim założeniu opowieści sierżanta Leona Pawlaka o jego służbie w Lachnie u boku doświadczonego komisarza Bagiety.

Jako że, jak się okazuje, nie jestem w stanie dowozić co tydzień oryginalnych treści z historii sierżanta, a bardzo bym chciał, aby na kanale pojawiały się regularnie moje podcasty, zdecydowałem się na mały kryminalny eksperyment.

Otóż co drugi tydzień zamiast opowiadań sierżanta Pawlaka na Kronice Kryminalnej pojawiać się będą… No właśnie… Może zacznę eksperyment, a wyjaśnię na samym końcu.

Zapraszam zatem do audiolektury bardzo elekryzującej opowieści

Dlaczego elektryzującej? Gdyż jest autorską adaptacją podcastową Elektry Sofoklesa, greckiego dramaturga, tragediopisarza, autora Antygony i Króla Edypa.

Dramat w czterech ścianach
2021-01-31 17:00:00

W małych miasteczkach strasznie mieszkają straszni mieszczanie. A wśród nich zbrodnie. Jedne popełniane z żądzy pieniądza, inne z pożądania lędźwi. W miasteczkach wszyscy szepcą, a nikt nie wie. Gadają, podjudzają jednych na drugich. Plują na zdradę, sami zdradzając, wzdrygają się na inność, sami uważając się za lepszych. Lachno jest takim miasteczkiem. Tam zbrodnia nie jest codziennością, ale kiedy się wydarza, jest rodzinną tragedią. Leon Pawlak, dziś sierżant, a wtedy początkujący posterunkowy uczący się fachu, opowiada o swojej codziennej służbie. Jeśli masz ochotę na dreszczyk, posłuchaj.

W małych miasteczkach strasznie mieszkają straszni mieszczanie.

A wśród nich zbrodnie. Jedne popełniane z żądzy pieniądza, inne z pożądania lędźwi. W miasteczkach wszyscy szepcą, a nikt nie wie. Gadają, podjudzają jednych na drugich. Plują na zdradę, sami zdradzając, wzdrygają się na inność, sami uważając się za lepszych.

Lachno jest takim miasteczkiem. Tam zbrodnia nie jest codziennością, ale kiedy się wydarza, jest rodzinną tragedią.

Leon Pawlak, dziś sierżant, a wtedy początkujący posterunkowy uczący się fachu, opowiada o swojej codziennej służbie.

Jeśli masz ochotę na dreszczyk, posłuchaj.

U podnóża schodów
2021-01-24 18:43:58

W niewielkich miejscowościach takich jak Lachno, zbrodnie nie są tak anonimowe jak w dużych miastach i łączą się często z osobistą tragedią. Nie inaczej miało być przy mojej pierwszej poważnej sprawie. Mężczyzna rzekomo pośliznął się na schodach do piwnicy i niefortunnie z nich spadł. Tak zeznała żona, kiedy zadzwoniła na numer alarmowy. W głębi serca liczyłem jednak na to, że będzie to zbrodnia, a nie nieszczęśliwy wypadek. Później tego żałowałem.

W niewielkich miejscowościach takich jak Lachno, zbrodnie nie są tak anonimowe jak w dużych miastach i łączą się często z osobistą tragedią.

Nie inaczej miało być przy mojej pierwszej poważnej sprawie. Mężczyzna rzekomo pośliznął się na schodach do piwnicy i niefortunnie z nich spadł. Tak zeznała żona, kiedy zadzwoniła na numer alarmowy. W głębi serca liczyłem jednak na to, że będzie to zbrodnia, a nie nieszczęśliwy wypadek. Później tego żałowałem.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie