Stan Wyjątkowy

"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.


Odcinki od najnowszych:

#109 - „Stan po Burzy” nurkuje w szambie z Kamińskim i Błaszczakiem. Czyta raport Jakiego, którego sam Jaki nie przeczytał. I radzi, co wpisać do CV, by dostać robotę w spółkach skarbu
2021-10-02 17:45:58

Dwaj najważniejsi ministrowie odpowiedzialni za nasze bezpieczeństwo — szef MSWiA Mariusz Kamiński oraz minister obrony Mariusz Błaszczak — zorganizowali efektowną konferencję prasową. Otóż postanowili w przystępny sposób pokazać nam, że imigranci, którzy próbują się nielegalnie dostać do Polski są dewiantami seksualnymi, zoofilami i pedofilami, ewentualnie terrorystami, a najlepszym razie — mieszkali w Rosji. Zaiste, Putin z Łukaszenką organizując szmugiel ludzi z Bliskiego Wschodu do Polski musieli rozpisać specyficzny casting. Musieli być przy okazji skrajnymi idiotami, wysyłając na teren Unii ludzi, którzy takie materiały mają lub kiedykolwiek mieli w telefonach. Błaszczak z Kamińskim zmuszają nas do obrzydliwej egzegezy — skąd pochodzą materiały i czy naprawdę są na nich złapani w Polsce uchodźcy, jak wrzeszczy rządowa propaganda. Dlatego „Stan po Burzy” czuje, jakby nurkował w szambie z Kamińskim i Błaszczakiem. Egzegeza to w tym wydaniu „Stanu po Burzy” słowo klucz. Mamy wrażenie, że nikt poważnie nie potraktował raportu gwiazdora Solidarnej Polski, europosła Patryka Jakiego. A to błąd. Doktor więziennictwa dowodzi w nim autorytatywnie, iż Polska straciła na członkostwie w Unii Europejskiej lekko licząc pół biliona złotych. PÓŁ BILIONA. Czytamy raport Jakiego z podziałem na role, by w finale dowiedzieć się, że Jaki nie tylko go nie napisał, ale nawet nie przeczytał. Niestety, mimo to wiarygodność tych obliczeń nie rośnie. Bo sprawdziliśmy, kto raport naprawdę napisał. Jest w tym duecie odwieczny, twardy przeciwnik Unii, jest i specjalista od ryzyka w budowlance oraz religijnego męczeństwa. „Stan po Burzy” ma też swoją działkę w projekcie „Partia i Spółki” — to głośna egzegeza politycznego nepotyzmu w państwowych firmach. Uzbrojeni w wiedzę wyniesioną z tego projektu radzimy: chcesz zarobić miliony, zapisz się do PiS.

Dwaj najważniejsi ministrowie odpowiedzialni za nasze bezpieczeństwo — szef MSWiA Mariusz Kamiński oraz minister obrony Mariusz Błaszczak — zorganizowali efektowną konferencję prasową. Otóż postanowili w przystępny sposób pokazać nam, że imigranci, którzy próbują się nielegalnie dostać do Polski są dewiantami seksualnymi, zoofilami i pedofilami, ewentualnie terrorystami, a najlepszym razie — mieszkali w Rosji. Zaiste, Putin z Łukaszenką organizując szmugiel ludzi z Bliskiego Wschodu do Polski musieli rozpisać specyficzny casting. Musieli być przy okazji skrajnymi idiotami, wysyłając na teren Unii ludzi, którzy takie materiały mają lub kiedykolwiek mieli w telefonach. Błaszczak z Kamińskim zmuszają nas do obrzydliwej egzegezy — skąd pochodzą materiały i czy naprawdę są na nich złapani w Polsce uchodźcy, jak wrzeszczy rządowa propaganda. Dlatego „Stan po Burzy” czuje, jakby nurkował w szambie z Kamińskim i Błaszczakiem. Egzegeza to w tym wydaniu „Stanu po Burzy” słowo klucz. Mamy wrażenie, że nikt poważnie nie potraktował raportu gwiazdora Solidarnej Polski, europosła Patryka Jakiego. A to błąd. Doktor więziennictwa dowodzi w nim autorytatywnie, iż Polska straciła na członkostwie w Unii Europejskiej lekko licząc pół biliona złotych. PÓŁ BILIONA. Czytamy raport Jakiego z podziałem na role, by w finale dowiedzieć się, że Jaki nie tylko go nie napisał, ale nawet nie przeczytał. Niestety, mimo to wiarygodność tych obliczeń nie rośnie. Bo sprawdziliśmy, kto raport naprawdę napisał. Jest w tym duecie odwieczny, twardy przeciwnik Unii, jest i specjalista od ryzyka w budowlance oraz religijnego męczeństwa. „Stan po Burzy” ma też swoją działkę w projekcie „Partia i Spółki” — to głośna egzegeza politycznego nepotyzmu w państwowych firmach. Uzbrojeni w wiedzę wyniesioną z tego projektu radzimy: chcesz zarobić miliony, zapisz się do PiS.

#108 - Dokąd wy teraz biedacy — ministrowie, wiceministrowie, posłowie — pójdziecie się razem gorzałki napić? No i gdzie się wysikacie?
2021-09-25 21:07:02

Po imprezowych wyczynach swoich podwładnych Donald Tusk wpadł w szał. Pijący z ministrami PiS posłowie Platformy Borys Budka, Sławomir Neumann i Tomasz Siemoniak mogą nawet stracić stanowiska w kierownictwie partii. Tusk chce pokazać wyborcom opozycji, że walka z PiS toczy się na poważnie, że nie stanowi marnego teatru, w którego kulisach gorzałka towarzyszy wspólnej zabawie. Tusk dodatkowo upokorzył imprezowiczów, sugerując, że przed egzekucją ocaliła ich jego teściowa. Były szef Platformy Budka, były minister obrony Siemoniak i były szef klubu PO Neumann zbawieni przez teściową Tuska — to dodatkowa groteska tej sytuacji. Prezydent Andrzej Duda też ma niełatwo. Pojechał do USA na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ i nie spotkał się tam z Joe Bidenem. Ten brak dwustronnych spotkań zaczyna być dla Dudy coraz bardziej poniżający. Duda spotkał się za to w Ameryce z prezydentem Mongolii, Uchnaagijnem Churelsuchem. Podkreślał wagę stosunków z Mongolią i rzucił brawurowy pomysł ich zacieśnienia. Brak spotkań Dudy w Białym Domu przypomina sytuację z 2018 roku. Wówczas Zjednoczona Prawica uchwaliła kontrowersyjną ustawę o IPN — ci, którzy pomawiali naród polski lub państwo polskie o współodpowiedzialność za zbrodnie niemieckie z czasów II wojny światowej, mieli być ścigani na całym świecie. Amerykanie zareagowali bardzo ostro, uznając, że stoi za tym plan uderzenia w badaczy Holokaustu. Dziennikarze Onetu napisali serię tekstów, pokazując, że USA wprowadziły nieformalne sankcje wobec Dudy. Z notatki polskiej ambasady w USA wynikało, że do czasu uchylenia ustawy o IPN prezydent miał zakaz spotkań w Białym Domu. Obóz władzy brutalnie zaatakował naszych dziennikarzy. Politycy PiS twierdzili, że taki dokument w ogóle nie istnieje. Andrzej Stankiewicz trafił w mijającym tygodniu przed oblicze prokuratora. Po 3 latach okazało się, że trwa tajne śledztwo w sprawie wycieku dokumentów, które zdaniem polityków PiS nigdy nie istniały. Oczywiście, wszystkie opisane przez Onet materiały są w aktach. Stankiewicz nazwisko po nazwisku wymienia polityków PiS, którzy w 2018 r. zaprzeczali istnieniu opisywanych przez Onet dokumentów. I nazwisko po nazwisku nazywa ich kłamcami. O tym wszystkim posłuchają Państwo w najnowszym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan po Burzy”, które wraz z Andrzejem Stankiewiczem prowadzi Agnieszka Burzyńska, dziennikarka „Faktu”.

Po imprezowych wyczynach swoich podwładnych Donald Tusk wpadł w szał. Pijący z ministrami PiS posłowie Platformy Borys Budka, Sławomir Neumann i Tomasz Siemoniak mogą nawet stracić stanowiska w kierownictwie partii. Tusk chce pokazać wyborcom opozycji, że walka z PiS toczy się na poważnie, że nie stanowi marnego teatru, w którego kulisach gorzałka towarzyszy wspólnej zabawie. Tusk dodatkowo upokorzył imprezowiczów, sugerując, że przed egzekucją ocaliła ich jego teściowa. Były szef Platformy Budka, były minister obrony Siemoniak i były szef klubu PO Neumann zbawieni przez teściową Tuska — to dodatkowa groteska tej sytuacji.
Prezydent Andrzej Duda też ma niełatwo. Pojechał do USA na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ i nie spotkał się tam z Joe Bidenem. Ten brak dwustronnych spotkań zaczyna być dla Dudy coraz bardziej poniżający. Duda spotkał się za to w Ameryce z prezydentem Mongolii, Uchnaagijnem Churelsuchem. Podkreślał wagę stosunków z Mongolią i rzucił brawurowy pomysł ich zacieśnienia.
Brak spotkań Dudy w Białym Domu przypomina sytuację z 2018 roku. Wówczas Zjednoczona Prawica uchwaliła kontrowersyjną ustawę o IPN — ci, którzy pomawiali naród polski lub państwo polskie o współodpowiedzialność za zbrodnie niemieckie z czasów II wojny światowej, mieli być ścigani na całym świecie. Amerykanie zareagowali bardzo ostro, uznając, że stoi za tym plan uderzenia w badaczy Holokaustu. Dziennikarze Onetu napisali serię tekstów, pokazując, że USA wprowadziły nieformalne sankcje wobec Dudy. Z notatki polskiej ambasady w USA wynikało, że do czasu uchylenia ustawy o IPN prezydent miał zakaz spotkań w Białym Domu. Obóz władzy brutalnie zaatakował naszych dziennikarzy. Politycy PiS twierdzili, że taki dokument w ogóle nie istnieje.
Andrzej Stankiewicz trafił w mijającym tygodniu przed oblicze prokuratora. Po 3 latach okazało się, że trwa tajne śledztwo w sprawie wycieku dokumentów, które zdaniem polityków PiS nigdy nie istniały. Oczywiście, wszystkie opisane przez Onet materiały są w aktach. Stankiewicz nazwisko po nazwisku wymienia polityków PiS, którzy w 2018 r. zaprzeczali istnieniu opisywanych przez Onet dokumentów. I nazwisko po nazwisku nazywa ich kłamcami. O tym wszystkim posłuchają Państwo w najnowszym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan po Burzy”, które wraz z Andrzejem Stankiewiczem prowadzi Agnieszka Burzyńska, dziennikarka „Faktu”.

#107 - Jak ona się wkradła w łaski prezesa Kaczyńskiego? Dzięki wyciekowi e-maili konszachty Julii Przyłębskiej z PiS zostały obnażone
2021-09-18 17:29:18

Działała w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich, jej mąż został zarejestrowany przez bezpiekę jako TW „Wolfgang”, zaś jej ojciec był wieloletnim działaczem PZPR. Julia Przyłębska brawurowo wtargnęła na salony, gdy PiS doszło do władzy w 2015 r. Od tego momentu jako szefowa Trybunału Konstytucyjnego robi wszystko to, czego oczekuje od niej prezes Kaczyński. Szef PiS jest tak kontent z jej zapału, że dopuścił ją do swego rachitycznego kręgu towarzyskiego, zwąc swym „odkryciem” i wychwalając talenty kulinarne. Przyłębska przez lata przekonywała, że jest całkowicie niezależną szefową TK. Jednak kolejny wyciek maili szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka pokazuje, że pani Julia znajduje się w — jak to zostało ujęte — „naszym obozie”. Pani Julio, to koniec wieku udawanej niewinności! Przyłębska ma szczególną rolę w obozie władzy także dlatego, że to w jej sejfie leży wniosek PiS o nadanie polskim ustawom prymatu nad prawem unijnym. Z tego powodu Bruksela wstrzymuje wypłatę miliardów euro przeznaczonych na pomoc po pandemii — chodzi o Krajowy Plan Odbudowy. Jeśli pani Julia z „naszego obozu” uzna wyższość ustaw „naszego obozu” nad prawem unijnym i w dodatku jako szefowa TK będzie potem te ustawy interpretować w zależności od potrzeb szefa „naszego obozu” Jarosława Kaczyńskiego, to „nasz obóz” będzie mógł robić, co chce — a Bruksela nie ma zamiaru tego finansować. Na razie odkrywca pani Julii w swym stylu miota gromy pod adresem UE, zwłaszcza, że po powrocie z urlopu ma na to dużo siły. Ale to tylko gra pozorów. Bo po cichu szef PiS kombinuje, jak złagodzić konflikt z UE, by dostać upragnioną kasę — bez niej nie będzie Polskiego Ładu, a dalsze rządy „naszego obozu” będą zagrożone. Doszło już nawet do tego, że odpowiedzialny za Krajowy Plan Odbudowy minister Waldemar Buda z PiS naciska na samorządy kontrolowane przez PiS, by wycofały się z uchwał anty-LGBT, bo bez tego nie będzie kasy. Cóż za pragmatyzm władz PiS, które wcześniej inspirowały przyjmowanie takich uchwał. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.

Działała w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich, jej mąż został zarejestrowany przez bezpiekę jako TW „Wolfgang”, zaś jej ojciec był wieloletnim działaczem PZPR. Julia Przyłębska brawurowo wtargnęła na salony, gdy PiS doszło do władzy w 2015 r. Od tego momentu jako szefowa Trybunału Konstytucyjnego robi wszystko to, czego oczekuje od niej prezes Kaczyński. Szef PiS jest tak kontent z jej zapału, że dopuścił ją do swego rachitycznego kręgu towarzyskiego, zwąc swym „odkryciem” i wychwalając talenty kulinarne.
Przyłębska przez lata przekonywała, że jest całkowicie niezależną szefową TK. Jednak kolejny wyciek maili szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka pokazuje, że pani Julia znajduje się w — jak to zostało ujęte — „naszym obozie”. Pani Julio, to koniec wieku udawanej niewinności! Przyłębska ma szczególną rolę w obozie władzy także dlatego, że to w jej sejfie leży wniosek PiS o nadanie polskim ustawom prymatu nad prawem unijnym. Z tego powodu Bruksela wstrzymuje wypłatę miliardów euro przeznaczonych na pomoc po pandemii — chodzi o Krajowy Plan Odbudowy. Jeśli pani Julia z „naszego obozu” uzna wyższość ustaw „naszego obozu” nad prawem unijnym i w dodatku jako szefowa TK będzie potem te ustawy interpretować w zależności od potrzeb szefa „naszego obozu” Jarosława Kaczyńskiego, to „nasz obóz” będzie mógł robić, co chce — a Bruksela nie ma zamiaru tego finansować.
Na razie odkrywca pani Julii w swym stylu miota gromy pod adresem UE, zwłaszcza, że po powrocie z urlopu ma na to dużo siły. Ale to tylko gra pozorów. Bo po cichu szef PiS kombinuje, jak złagodzić konflikt z UE, by dostać upragnioną kasę — bez niej nie będzie Polskiego Ładu, a dalsze rządy „naszego obozu” będą zagrożone. Doszło już nawet do tego, że odpowiedzialny za Krajowy Plan Odbudowy minister Waldemar Buda z PiS naciska na samorządy kontrolowane przez PiS, by wycofały się z uchwał anty-LGBT, bo bez tego nie będzie kasy. Cóż za pragmatyzm władz PiS, które wcześniej inspirowały przyjmowanie takich uchwał. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.

#106 - Rzecznik prezydenta wybiera się do Orlenu. To gra o milionową gażę
2021-09-12 13:14:01

Kolejni współpracownicy chcą opuścić Andrzeja Dudę. Prezydencki minister Adam Kwiatkowski zostanie ambasadorem w Watykanie, pozbawiając tym samym wieloletnich marzeń Beatę Kempę, która pragnęła reprezentować Polskę przy papieżu. Ale jeszcze bardziej sensacyjny transfer szykuje prezydencki rzecznik Błażej Spychalski, który intensywnie zabiega o posadę w zarządzie Orlenu. Płaca - około miliona złotych rocznie. Spychalski mógłby się dzięki temu odkuć po finansowym poście u boku Andrzeja Dudy. Więcej zarabiał nawet jako szef wodociągów w Tomaszowie Mazowieckim. Rekonstrukcja w Kancelarii Prezydenta wyprzedziła planowaną wcześniej rekonstrukcję rządu. To dlatego, że prezes Jarosław Kaczyński ma dziś na głowie większy problem, niż wymiana ministrów. Oto Komisja Europejska wstrzymała środki pomocowe dla rządu PiS przeznaczone na odbudowę kraju po pandemii. To jedyny zrozumiały dla PiS - bo niebezpieczny politycznie i gospodarczo - środek nacisku ze strony Brukseli. Czy Kaczyński, który dramatycznie potrzebuje pieniędzy, pójdzie na kompromis z Unią? Na razie prezes PiS spuścił ze smyczy swe polityczne ratlerki, które obszczekują Unię i próbują ją kąsać. Autorzy „Stanu po Burzy” Agnieszka Burzyńska i Andrzej Stankiewicz z lubością analizują rodowody owych prezesowskich pupili. Oj, będzie się działo

Kolejni współpracownicy chcą opuścić Andrzeja Dudę. Prezydencki minister Adam Kwiatkowski zostanie ambasadorem w Watykanie, pozbawiając tym samym wieloletnich marzeń Beatę Kempę, która pragnęła reprezentować Polskę przy papieżu. Ale jeszcze bardziej sensacyjny transfer szykuje prezydencki rzecznik Błażej Spychalski, który intensywnie zabiega o posadę w zarządzie Orlenu. Płaca - około miliona złotych rocznie. Spychalski mógłby się dzięki temu odkuć po finansowym poście u boku Andrzeja Dudy. Więcej zarabiał nawet jako szef wodociągów w Tomaszowie Mazowieckim. Rekonstrukcja w Kancelarii Prezydenta wyprzedziła planowaną wcześniej rekonstrukcję rządu. To dlatego, że prezes Jarosław Kaczyński ma dziś na głowie większy problem, niż wymiana ministrów. Oto Komisja Europejska wstrzymała środki pomocowe dla rządu PiS przeznaczone na odbudowę kraju po pandemii. To jedyny zrozumiały dla PiS - bo niebezpieczny politycznie i gospodarczo - środek nacisku ze strony Brukseli. Czy Kaczyński, który dramatycznie potrzebuje pieniędzy, pójdzie na kompromis z Unią? Na razie prezes PiS spuścił ze smyczy swe polityczne ratlerki, które obszczekują Unię i próbują ją kąsać. Autorzy „Stanu po Burzy” Agnieszka Burzyńska i Andrzej Stankiewicz z lubością analizują rodowody owych prezesowskich pupili. Oj, będzie się działo

#105 -Rząd straszy imigrantami i Putinem. Stan wyjątkowy ma poprawić notowania PiS
2021-09-04 16:25:58

W czwartek wieczorem w Dzienniku Ustaw opublikowane zostało rozporządzenie rządu w sprawie ograniczeń wolności i praw w związku w wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Obostrzenia obejmują 183 miejscowości przy granicy polsko-białoruskiej. Rząd zabronił wjazdu na ten teren i ograniczył dostęp do informacji o działaniach służb. Zakazał też „utrwalania, nagrywania i fotografowania obiektów i obszarów obejmujących infrastrukturę graniczną, w tym również wizerunku funkcjonariuszy Straży Granicznej, policji i żołnierzy”. Wyrzuceni zostali dziennikarze, działacze organizacji pozarządowych, prawnicy i wszyscy ci, którzy interesowali się sytuacją imigrantów na granicy polsko-białoruskiej. Tą jedną decyzją rząd pozbył się politycznego kłopotu. Choć PiS co do zasady zyskuje na antyimigracyjnej retoryce, to akurat obrazki tej jednej, nielicznej grupki uchodźców — głodnych i zziębniętych — stanowiły dla władzy coraz poważniejszy problem wizerunkowy. Żeby rozwiązać ten problem, rząd sięgnął po rozwiązania radykalne — właśnie wprowadzenie stanu wyjątkowego. Pretekstem są planowane rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe. Szkopuł w tym, że Putin z Łukaszenką regularnie, co roku musztrują przy naszych granicach swe oddziały. I nigdy dotąd żaden rząd, w tym rząd PiS, nie urządzał z tego powodu alarmu. Bardziej więc chodzi o uchodźców, nie zaś o spadkobierców Armii Czerwonej. Symptomatyczne jest zresztą to, że w rozporządzeniu o stanie wyjątkowym o wschodnich manewrach nie ma ani słowa. To, że chodzi przede wszystkim o ukrycie imigracyjnego kłopotu, potwierdzają pierwsze działania władz — dwóch dziennikarzy Onetu już dostało zarzuty za relacjonowanie sytuacji imigracyjnej na pograniczu. Rząd PiS chce wyrzucić media z terenu objętego stanem wyjątkowym, choć przecież nawet wojny są przez dziennikarzy relacjonowane. Biorąc pod uwagę sytuację w kraju, w kompletną próżnię trafił Campus Polska Przyszłości, który w Olsztynie zorganizował Rafał Trzaskowski. Gdy PiS elektryzuje opinię publiczną wizją tabunów nieprzewidywalnych imigrantów i ruskich tanków pod naszą granicą, goście Trzaskowskiego debatowali o związkach partnerskich i pozbawianiu Kościoła przywilejów. Wynik tego korespondencyjnego pojedynku może być tylko jeden — to PiS uchodzi za formację twardo stąpającą po ziemi, a Platforma za lekkoduchów. Rząd umiejętnie kreuje atmosferę strachu i jednocześnie prezentuje się jako gwarant bezpieczeństwa. Ten stary jak świat polityczny trik działa — sondaże pokazują, że większość Polaków popiera działania rządu w sprawie imigrantów, a krytykuje przygraniczne happeningi opozycji. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.  

W czwartek wieczorem w Dzienniku Ustaw opublikowane zostało rozporządzenie rządu w sprawie ograniczeń wolności i praw w związku w wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Obostrzenia obejmują 183 miejscowości przy granicy polsko-białoruskiej. Rząd zabronił wjazdu na ten teren i ograniczył dostęp do informacji o działaniach służb. Zakazał też „utrwalania, nagrywania i fotografowania obiektów i obszarów obejmujących infrastrukturę graniczną, w tym również wizerunku funkcjonariuszy Straży Granicznej, policji i żołnierzy”. Wyrzuceni zostali dziennikarze, działacze organizacji pozarządowych, prawnicy i wszyscy ci, którzy interesowali się sytuacją imigrantów na granicy polsko-białoruskiej. Tą jedną decyzją rząd pozbył się politycznego kłopotu. Choć PiS co do zasady zyskuje na antyimigracyjnej retoryce, to akurat obrazki tej jednej, nielicznej grupki uchodźców — głodnych i zziębniętych — stanowiły dla władzy coraz poważniejszy problem wizerunkowy. Żeby rozwiązać ten problem, rząd sięgnął po rozwiązania radykalne — właśnie wprowadzenie stanu wyjątkowego. Pretekstem są planowane rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe. Szkopuł w tym, że Putin z Łukaszenką regularnie, co roku musztrują przy naszych granicach swe oddziały. I nigdy dotąd żaden rząd, w tym rząd PiS, nie urządzał z tego powodu alarmu. Bardziej więc chodzi o uchodźców, nie zaś o spadkobierców Armii Czerwonej. Symptomatyczne jest zresztą to, że w rozporządzeniu o stanie wyjątkowym o wschodnich manewrach nie ma ani słowa. To, że chodzi przede wszystkim o ukrycie imigracyjnego kłopotu, potwierdzają pierwsze działania władz — dwóch dziennikarzy Onetu już dostało zarzuty za relacjonowanie sytuacji imigracyjnej na pograniczu. Rząd PiS chce wyrzucić media z terenu objętego stanem wyjątkowym, choć przecież nawet wojny są przez dziennikarzy relacjonowane.
Biorąc pod uwagę sytuację w kraju, w kompletną próżnię trafił Campus Polska Przyszłości, który w Olsztynie zorganizował Rafał Trzaskowski. Gdy PiS elektryzuje opinię publiczną wizją tabunów nieprzewidywalnych imigrantów i ruskich tanków pod naszą granicą, goście Trzaskowskiego debatowali o związkach partnerskich i pozbawianiu Kościoła przywilejów. Wynik tego korespondencyjnego pojedynku może być tylko jeden — to PiS uchodzi za formację twardo stąpającą po ziemi, a Platforma za lekkoduchów. Rząd umiejętnie kreuje atmosferę strachu i jednocześnie prezentuje się jako gwarant bezpieczeństwa. Ten stary jak świat polityczny trik działa — sondaże pokazują, że większość Polaków popiera działania rządu w sprawie imigrantów, a krytykuje przygraniczne happeningi opozycji. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu. 

#104 - Szalone wakacje Kaczyńskiego — jak co roku po powrocie z urlopu prezes PiS będzie wyrzucał ministrów. Trwa ostra walka o stołki
2021-08-28 17:10:13

To już niemal polityczna tradycja — podczas wakacji Jarosław Kaczyński dochodzi do wniosku, że jest potrzebna rekonstrukcja rządu i powrocie na Nowogrodzką hurtowo wyrzuca ministrów. Tak będzie i tym razem. Podczas urlopu nad morzem Kaczyński nabrał sił i przygotował wstępną listę dymisji oraz awansów. Jak zwykle, wielu było podpowiadaczy, którzy chcą awansować swoich ludzi i wyciąć partyjnych konkurentów. Najbardziej sensacyjnym kandydatem do dymisji jest szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Według informacji „Stanu po Burzy” możliwa dymisja to mocno spóźniony efekt „afery mailowej”, czyli hakerskiego włamania na prywatną skrzynkę e-mailową Dworczyka, przez którą przepuszczał dokumenty państwowe. Wcześniej, gdy w Internecie hulały niejawne dokumenty wykradzione ze skrzynki Dworczyka, jego dymisja nie była rozpatrywana. Ale gdy pojawiły się plotki, że ktoś z ludzi Dworczyka śmiał napisać parę epitetów o Kaczyńskim, przyszłość ministra zawisła na włosku. Stanowisko na pewno straci minister klimatu Michał Kurtyka — to kara za kompromitujący spór z Czechami o kopalnię w Turowie. Na wylocie jest też minister rolnictwa Grzegorz Puda, bo w PiS panuje przekonanie, że nie radzi sobie na stanowisku, a na wsi rośnie gniew. Nowym ministrem rozwoju może zostać Marcin Ociepa — to nagroda za to, że zdradził Jarosława Gowina. Takich ludzi jak Ociepa PiS musi sowicie wynagradzać, bo koalicja ma w Sejmie kruchą, kilkuosobową większość. Jednym z jej mało znanych filarów — czy też raczej filarków — jest nowy poseł Łukasz Mejza. Choć wybrany z list PSL, to głosuje zawsze z PiS, co gwarantuje rządowi większość. Dlatego, gdy okazało się, że Mejza — który mimo młodego wieku jest milionerem — nie chce złożyć szczegółowego oświadczenia majątkowego, politycy PiS nie wyrazili szczególnego oburzenia. Ich zdaniem... to luka w prawie. Przekonują, że CBA może zbadać tylko majątek posła, który złożył oświadczenie. A tego, który nie złożył — nie. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.

To już niemal polityczna tradycja — podczas wakacji Jarosław Kaczyński dochodzi do wniosku, że jest potrzebna rekonstrukcja rządu i powrocie na Nowogrodzką hurtowo wyrzuca ministrów. Tak będzie i tym razem. Podczas urlopu nad morzem Kaczyński nabrał sił i przygotował wstępną listę dymisji oraz awansów. Jak zwykle, wielu było podpowiadaczy, którzy chcą awansować swoich ludzi i wyciąć partyjnych konkurentów.
Najbardziej sensacyjnym kandydatem do dymisji jest szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Według informacji „Stanu po Burzy” możliwa dymisja to mocno spóźniony efekt „afery mailowej”, czyli hakerskiego włamania na prywatną skrzynkę e-mailową Dworczyka, przez którą przepuszczał dokumenty państwowe. Wcześniej, gdy w Internecie hulały niejawne dokumenty wykradzione ze skrzynki Dworczyka, jego dymisja nie była rozpatrywana. Ale gdy pojawiły się plotki, że ktoś z ludzi Dworczyka śmiał napisać parę epitetów o Kaczyńskim, przyszłość ministra zawisła na włosku.
Stanowisko na pewno straci minister klimatu Michał Kurtyka — to kara za kompromitujący spór z Czechami o kopalnię w Turowie. Na wylocie jest też minister rolnictwa Grzegorz Puda, bo w PiS panuje przekonanie, że nie radzi sobie na stanowisku, a na wsi rośnie gniew.
Nowym ministrem rozwoju może zostać Marcin Ociepa — to nagroda za to, że zdradził Jarosława Gowina.
Takich ludzi jak Ociepa PiS musi sowicie wynagradzać, bo koalicja ma w Sejmie kruchą, kilkuosobową większość. Jednym z jej mało znanych filarów — czy też raczej filarków — jest nowy poseł Łukasz Mejza. Choć wybrany z list PSL, to głosuje zawsze z PiS, co gwarantuje rządowi większość. Dlatego, gdy okazało się, że Mejza — który mimo młodego wieku jest milionerem — nie chce złożyć szczegółowego oświadczenia majątkowego, politycy PiS nie wyrazili szczególnego oburzenia. Ich zdaniem... to luka w prawie.
Przekonują, że CBA może zbadać tylko majątek posła, który złożył oświadczenie. A tego, który nie złożył — nie.
O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.

#103 - Szczęśliwa emerytura prezydenta zależy od „lex TVN”. Czy Andrzej Duda postawi na Jarosława Kaczyńskiego czy na Amerykanów?
2021-08-22 12:43:38

Prezydent zamierza zawetować kontrowersyjną ustawę wymierzoną w telewizję TVN — taki jasny sygnał otoczenie Andrzeja Dudy przekazało PiS. Duda obawia się, że uderzenie w tę kontrolowaną przez Amerykanów stację pogorszy relacje z USA. Z Waszyngtonu już dobiegają ostrzeżenia, że w razie uchwalenia „lex TVN” Duda i Kaczyński wraz ze swymi dworzanami dostaną zakaz spotkań na najwyższym szczeblu w Waszyngtonie, a może wręcz przestaną być wpuszczani do USA. Dla Kaczyńskiego, który praktycznie nie jeździ za granicę — zwłaszcza, gdyby musiał lecieć samolotem — to nie problem. Ale dla prezydenta to problem fundamentalny. Bo to nie tylko oznacza, że Andrzej Duda do końca kadencji nie spotka się z Joe Bidenem. To także kłopot z prezydencką emeryturą — jeśli Duda podpisze „lex TVN”, to Amerykanie zablokują wszystkie jego starania o zagraniczną posadę po zakończeniu kadencji w 2025 r. Duda jest jedynym politykiem PiS, który może spróbować zablokować nową doktrynę polityczną Kaczyńskiego. Na jednej z niedawnych narad szefostwa Zjednoczonej Prawicy Kaczyński zaatakował USA, czyli ostatniego strategicznego partnera Polski, z którym PiS nie wszczął jeszcze dyplomatycznej wojny. Kaczyński oznajmił, że administracja Bidena jest Polsce wroga. I że Amerykanom nie można ufać, bo Afganistan pokazuje, że zdradzają swoich sojuszników. W tej sytuacji — oznajmił — należy postawić na „izolacjonizm” Polski. Zaraz potem ruszyła wojna z USA o „lex TVN”. Przeciwko starciu z Amerykanami jest duża grupa polityków PiS na czele z premierem — ale są zbyt słabi, by odwieść prezesa od otwierania kolejnego frontu. W sprawie „lex TVN” Kaczyński jest skuteczny nie tylko dlatego, że trzyma w ryzach swoją partię. Pomagają mu posłowie mniejszych formacji, za których poparcie płaci w różnej walucie. Kluczowa jest postawa Pawła Kukiza i niedobitków po jego formacji Kukiz'15. Gdy w ostatnim „Stanie po Burzy” Agnieszka Burzyńska i Andrzej Stankiewicz opisali kulisy kupowania poparcia kukizowców przez Kaczyńskiego, Paweł Kukiz zwyzywał ich w mediach społecznościowych i zagroził pozwem. Oczekując na sądowe wezwanie, autorzy „Stanu po Burzy” odpowiadają na zarzuty Kukiza. I pytają, czy niejawnym elementem „dilu” z Kaczyńskim, jest start Kukiza z list PiS w kolejnych wyborach — bo takie mają informacje.

Prezydent zamierza zawetować kontrowersyjną ustawę wymierzoną w telewizję TVN — taki jasny sygnał otoczenie Andrzeja Dudy przekazało PiS. Duda obawia się, że uderzenie w tę kontrolowaną przez Amerykanów stację pogorszy relacje z USA. Z Waszyngtonu już dobiegają ostrzeżenia, że w razie uchwalenia „lex TVN” Duda i Kaczyński wraz ze swymi dworzanami dostaną zakaz spotkań na najwyższym szczeblu w Waszyngtonie, a może wręcz przestaną być wpuszczani do USA.
Dla Kaczyńskiego, który praktycznie nie jeździ za granicę — zwłaszcza, gdyby musiał lecieć samolotem — to nie problem. Ale dla prezydenta to problem fundamentalny. Bo to nie tylko oznacza, że Andrzej Duda do końca kadencji nie spotka się z Joe Bidenem. To także kłopot z prezydencką emeryturą — jeśli Duda podpisze „lex TVN”, to Amerykanie zablokują wszystkie jego starania o zagraniczną posadę po zakończeniu kadencji w 2025 r.
Duda jest jedynym politykiem PiS, który może spróbować zablokować nową doktrynę polityczną Kaczyńskiego. Na jednej z niedawnych narad szefostwa Zjednoczonej Prawicy Kaczyński zaatakował USA, czyli ostatniego strategicznego partnera Polski, z którym PiS nie wszczął jeszcze dyplomatycznej wojny. Kaczyński oznajmił, że administracja Bidena jest Polsce wroga. I że Amerykanom nie można ufać, bo Afganistan pokazuje, że zdradzają swoich sojuszników.
W tej sytuacji — oznajmił — należy postawić na „izolacjonizm” Polski. Zaraz potem ruszyła wojna z USA o „lex TVN”. Przeciwko starciu z Amerykanami jest duża grupa polityków PiS na czele z premierem — ale są zbyt słabi, by odwieść prezesa od otwierania kolejnego frontu.
W sprawie „lex TVN” Kaczyński jest skuteczny nie tylko dlatego, że trzyma w ryzach swoją partię. Pomagają mu posłowie mniejszych formacji, za których poparcie płaci w różnej walucie. Kluczowa jest postawa Pawła Kukiza i niedobitków po jego formacji Kukiz'15. Gdy w ostatnim „Stanie po Burzy” Agnieszka Burzyńska i Andrzej Stankiewicz opisali kulisy kupowania poparcia kukizowców przez Kaczyńskiego, Paweł Kukiz zwyzywał ich w mediach społecznościowych i zagroził pozwem. Oczekując na sądowe wezwanie, autorzy „Stanu po Burzy” odpowiadają na zarzuty Kukiza. I pytają, czy niejawnym elementem „dilu” z Kaczyńskim, jest start Kukiza z list PiS w kolejnych wyborach — bo takie mają informacje.

#102 - Kulisy dealu Kukiza z Kaczyńskim. Tak władza korumpuje posłów, by pacyfikować media
2021-08-13 09:47:30

Po raz pierwszy w wolnej Polsce władza chce zamykać wolne media, które patrzą jej na ręce. Nie ma wątpliwości, że po ataku na TVN i TVN24 przyjdzie czas na uderzenie w inne niezależne redakcje. Cel jest jeden — do wyborców mają przestać docierać informacje o błędach i aferach rządów PiS. To zwiększy szanse Jarosława Kaczyńskiego na kolejną wyborczą wygraną. Przeszkodą w tym planie był wicepremier Jarosław Gowin — dlatego został wyrzucony z rządu. Rządzący podjęli decyzję o pozbyciu się Gowina dopiero wtedy, gdy udało im się przekupić pięciu jego posłów. Chcieli mieć gwarancje, że pozbycie się Gowina i jego ludzi nie spowoduje utraty większości. Czasy są dziś takie, że prezes PiS gotów jest dziś zapłacić dowolną cenę za każdy dodatkowy głos w Sejmie. W cenniku są prestiżowe stanowiska w parlamencie, warte dziesiątki tysięcy miesięcznie posady w spółkach skarbu, przychylność instytucji państwowych. Tak rozbudowanej korupcji politycznej nie było w polskim Sejmie nigdy dotąd. A wchodzimy właśnie w okres, gdy Jarosław Kaczyński będzie musiał coraz więcej płacić za utrzymanie władzy — pokazały to głosowania nad ustawą anty-TVN. Na liście płac Kaczyńskiego właśnie zameldowali się kukizowcy. Tylko dzięki nim ustawa wymierzona w TVN została uchwalona. W ten sposób Paweł Kukiz — punkowy muzyk, kiedyś piewca wolności, ostry krytyk prawicy, autor antydyskryminacyjnej „Skóry” — dopełnił swej przemiany w politycznego cynika. Agnieszka Burzyńska z „Faktu” i Andrzej Stankiewicz z Onetu — autorzy „Stanu po Burzy” — dedykują Kukizowi jeden z jego dawnych utworów: „To wszystko czego się dotkniecie / Od razu obracacie w pył / Szarańcza przy was to jest bajka / Bo cały kraj już zgnił“.

Po raz pierwszy w wolnej Polsce władza chce zamykać wolne media, które patrzą jej na ręce. Nie ma wątpliwości, że po ataku na TVN i TVN24 przyjdzie czas na uderzenie w inne niezależne redakcje. Cel jest jeden — do wyborców mają przestać docierać informacje o błędach i aferach rządów PiS. To zwiększy szanse Jarosława Kaczyńskiego na kolejną wyborczą wygraną. Przeszkodą w tym planie był wicepremier Jarosław Gowin — dlatego został wyrzucony z rządu. Rządzący podjęli decyzję o pozbyciu się Gowina dopiero wtedy, gdy udało im się przekupić pięciu jego posłów. Chcieli mieć gwarancje, że pozbycie się Gowina i jego ludzi nie spowoduje utraty większości.
Czasy są dziś takie, że prezes PiS gotów jest dziś zapłacić dowolną cenę za każdy dodatkowy głos w Sejmie. W cenniku są prestiżowe stanowiska w parlamencie, warte dziesiątki tysięcy miesięcznie posady w spółkach skarbu, przychylność instytucji państwowych. Tak rozbudowanej korupcji politycznej nie było w polskim Sejmie nigdy dotąd. A wchodzimy właśnie w okres, gdy Jarosław Kaczyński będzie musiał coraz więcej płacić za utrzymanie władzy — pokazały to głosowania nad ustawą anty-TVN.
Na liście płac Kaczyńskiego właśnie zameldowali się kukizowcy. Tylko dzięki nim ustawa wymierzona w TVN została uchwalona. W ten sposób Paweł Kukiz — punkowy muzyk, kiedyś piewca wolności, ostry krytyk prawicy, autor antydyskryminacyjnej „Skóry” — dopełnił swej przemiany w politycznego cynika. Agnieszka Burzyńska z „Faktu” i Andrzej Stankiewicz z Onetu — autorzy „Stanu po Burzy” — dedykują Kukizowi jeden z jego dawnych utworów: „To wszystko czego się dotkniecie / Od razu obracacie w pył / Szarańcza przy was to jest bajka / Bo cały kraj już zgnił“.

#101 - Gowin występuje przeciwko Kaczyńskiemu. Rozpad Zjednoczonej Prawicy jest już tylko kwestią czasu
2021-08-07 18:14:40

Powiedzmy to sobie wprost — koniec koalicji zbliża się wielkimi krokami. Partia Jarosława Gowina postawiła PiS ultimatum, od którego uzależnia dalszą współpracę. Gowin chce od Jarosława Kaczyńskiego m.in. ustępstw w sprawie podwyżek podatków zapowiedzianych w „Polskim Ładzie” oraz odstąpienia od ataku na telewizję TVN. W praktyce to tylko gra na czas, bo Gowin wie, że Kaczyński nie ustąpi. Dlatego szef Porozumienia już podjął strategiczną decyzję, że jego partia wychodzi z koalicji. Czeka tylko na odpowiedni moment. Uznał, że wakacje — gdy większość Polaków wypoczywa — to nie jest czas na polityczne przesilenie. A Gowin potrzebuje atencji wyborców, bo chce się z PiS rozstać z hukiem. Ważny jest też pretekst do rozwodu. Gowin chce doprowadzić do starcia o podwyżki podatków, które zamierza wprowadzić PiS. Wicepremier i jego ludzie uważają, że się jako przeciwnicy podwyżek, politycznie na takim odejściu z koalicji zyskają.  Ale nie tylko Gowin wierzga Kaczyńskiemu. Coraz ostrzej atakuje PiS także drugi koalicjant — Zbigniew Ziobro. Lider Solidarnej Polski przybrał ostry kurs, po raz pierwszy oficjalnie ogłaszając, że gotów jest wyprowadzić Polskę z UE. Jednocześnie zaatakował tych przedstawicieli koalicji, którzy chcą się wycofać ze zmian w sądach, które zakwestionowała Unia. A zmiany w sądach poparł sam Kaczyński. Jeśli wierzyć w polityczne plotki, to szef PiS ma plan oparty na trzech filarach. Po pierwsze, przepędzenie Amerykanów z telewizji TVN, zamknięcie jej lub przejęcie nad nią kontroli. Po wtóre, usunięcie zbuntowanego szefa NIK Mariana Banasia, który serią kontroli będzie obnażał defekty i afery rządów PiS w kluczowych obszarach. Po trzecie, jak najszybsze uchwalenie podatkowych ustaw Polskiego Ładu, by pieniędzmi ściągniętymi od klasy średniej kupić sobie poparcie w elektoracie socjalnym. W finale tego planu są wiosenne wybory parlamentarne, coraz bardziej prawdopodobne, biorąc pod uwagę stopień rozkładu koalicji oraz obawy PiS, że Donald Tusk skonsoliduje opozycję. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.

Powiedzmy to sobie wprost — koniec koalicji zbliża się wielkimi krokami. Partia Jarosława Gowina postawiła PiS ultimatum, od którego uzależnia dalszą współpracę. Gowin chce od Jarosława Kaczyńskiego m.in. ustępstw w sprawie podwyżek podatków zapowiedzianych w „Polskim Ładzie” oraz odstąpienia od ataku na telewizję TVN.

W praktyce to tylko gra na czas, bo Gowin wie, że Kaczyński nie ustąpi. Dlatego szef Porozumienia już podjął strategiczną decyzję, że jego partia wychodzi z koalicji. Czeka tylko na odpowiedni moment. Uznał, że wakacje — gdy większość Polaków wypoczywa — to nie jest czas na polityczne przesilenie. A Gowin potrzebuje atencji wyborców, bo chce się z PiS rozstać z hukiem. Ważny jest też pretekst do rozwodu. Gowin chce doprowadzić do starcia o podwyżki podatków, które zamierza wprowadzić PiS. Wicepremier i jego ludzie uważają, że się jako przeciwnicy podwyżek, politycznie na takim odejściu z koalicji zyskają. 

Ale nie tylko Gowin wierzga Kaczyńskiemu. Coraz ostrzej atakuje PiS także drugi koalicjant — Zbigniew Ziobro. Lider Solidarnej Polski przybrał ostry kurs, po raz pierwszy oficjalnie ogłaszając, że gotów jest wyprowadzić Polskę z UE. Jednocześnie zaatakował tych przedstawicieli koalicji, którzy chcą się wycofać ze zmian w sądach, które zakwestionowała Unia. A zmiany w sądach poparł sam Kaczyński.

Jeśli wierzyć w polityczne plotki, to szef PiS ma plan oparty na trzech filarach. Po pierwsze, przepędzenie Amerykanów z telewizji TVN, zamknięcie jej lub przejęcie nad nią kontroli. Po wtóre, usunięcie zbuntowanego szefa NIK Mariana Banasia, który serią kontroli będzie obnażał defekty i afery rządów PiS w kluczowych obszarach. Po trzecie, jak najszybsze uchwalenie podatkowych ustaw Polskiego Ładu, by pieniędzmi ściągniętymi od klasy średniej kupić sobie poparcie w elektoracie socjalnym. W finale tego planu są wiosenne wybory parlamentarne, coraz bardziej prawdopodobne, biorąc pod uwagę stopień rozkładu koalicji oraz obawy PiS, że Donald Tusk skonsoliduje opozycję. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.

#100 - Poufna analiza dla Banasia: „Celem Ziobry jest zostanie liderem prawicy. Ziobro wie, że Kaczyński w niedalekiej perspektywie umrze.”
2021-07-31 15:51:58

Znów gorąco wokół Mariana Banasia. Prokuratura zatrzymała jego syna, wysyłając po niego zbrojny konwój i zamykając na policyjnym „dołku”. Prokuratura skierowała też do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu szefowi Najwyższej Izby Kontroli. To koniec marzeń Banasia o sojuszu ze Zbigniewem Ziobrą przeciwko PiS. A są dowody na to, że Banaś i jego otoczenie snuli takie plany. Jednym z nich jest poufna analiza polityczna, przygotowana w otoczeniu Banasia. Są w niej skrupulatnie zanalizowani gracze w obozie władzy pod kątem możliwego sojuszu z Banasiem. Korzyści ze współpracy Ziobrą analitycy Banasia uznawali za „wielkie”, znacznie większe od sojuszu z prezydentem czy Jarosławem Gowinem. Ostatnie dni pokazały, że Ziobro z Banasiem dogadywać się nie zamierza — stąd zbrojne zastępy wysłane po jego syna. Minister sprawiedliwości rozpoczął jednocześnie kolejną fazę intensywnego sporu z premierem. Szef rządu i spora część polityków PiS coraz częściej atakują Ziobrę za fiasko reformy wymiaru sprawiedliwości. Mateusz Morawiecki obarcza też Ziobrę odpowiedzialnością za przegrane spory z sądami europejskimi w tej kwestii. Ziobro nie zamierza nastawiać drugiego policzka. Jego ludzie odpowiadają atakiem, obwiniając Morawieckiego za nieudane negocjacje z instytucjami unijnymi w sprawie sądów. Jednocześnie Ziobro kieruje do Trybunału Konstytucyjnego kluczową europejską konwencję dotyczącą praw człowieka. Chce ją unieważnić tylko dlatego, że posłużyła do podważenia legalności składu tegoż Trybunału Konstytucyjnego, składającego się prawie wyłącznie z ludzi PiS i dowodzonego przez usłużną władzy Julią Przyłębską. A że wedle pomysłu Ziobry TK będzie sądził w swej własnej sprawie? Kogóż to w obozie władzy interesuje. Wyrok jest z góry znany. Zresztą Julia Przyłębska, zwana przez część polityków PiS „Wolfgangową” — od pseudonimu pod jakim komunistyczna bezpieka zarejestrowała jej męża — może mieć w najbliższych miesiącach więcej politycznej roboty. Otóż, PiS może potrzebować jej Trybunału do rozprawy z telewizją TVN. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego „Stan po Burzy”, który prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.

Znów gorąco wokół Mariana Banasia. Prokuratura zatrzymała jego syna, wysyłając po niego zbrojny konwój i zamykając na policyjnym „dołku”. Prokuratura skierowała też do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu szefowi Najwyższej Izby Kontroli. To koniec marzeń Banasia o sojuszu ze Zbigniewem Ziobrą przeciwko PiS. A są dowody na to, że Banaś i jego otoczenie snuli takie plany. Jednym z nich jest poufna analiza polityczna, przygotowana w otoczeniu Banasia. Są w niej skrupulatnie zanalizowani gracze w obozie władzy pod kątem możliwego sojuszu z Banasiem. Korzyści ze współpracy Ziobrą analitycy Banasia uznawali za „wielkie”, znacznie większe od sojuszu z prezydentem czy Jarosławem Gowinem.
Ostatnie dni pokazały, że Ziobro z Banasiem dogadywać się nie zamierza — stąd zbrojne zastępy wysłane po jego syna. Minister sprawiedliwości rozpoczął jednocześnie kolejną fazę intensywnego sporu z premierem. Szef rządu i spora część polityków PiS coraz częściej atakują Ziobrę za fiasko reformy wymiaru sprawiedliwości. Mateusz Morawiecki obarcza też Ziobrę odpowiedzialnością za przegrane spory z sądami europejskimi w tej kwestii. Ziobro nie zamierza nastawiać drugiego policzka. Jego ludzie odpowiadają atakiem, obwiniając Morawieckiego za nieudane negocjacje z instytucjami unijnymi w sprawie sądów. Jednocześnie Ziobro kieruje do Trybunału Konstytucyjnego kluczową europejską konwencję dotyczącą praw człowieka. Chce ją unieważnić tylko dlatego, że posłużyła do podważenia legalności składu tegoż Trybunału Konstytucyjnego, składającego się prawie wyłącznie z ludzi PiS i dowodzonego przez usłużną władzy Julią Przyłębską. A że wedle pomysłu Ziobry TK będzie sądził w swej własnej sprawie? Kogóż to w obozie władzy interesuje. Wyrok jest z góry znany.
Zresztą Julia Przyłębska, zwana przez część polityków PiS „Wolfgangową” — od pseudonimu pod jakim komunistyczna bezpieka zarejestrowała jej męża — może mieć w najbliższych miesiącach więcej politycznej roboty. Otóż, PiS może potrzebować jej Trybunału do rozprawy z telewizją TVN. O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska politycznego „Stan po Burzy”, który prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie