Stan Wyjątkowy

"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.


Odcinki od najnowszych:

Kaczyński walczy z seksualizacją. Ziobro poniżany przez PiS. Wojna na haki w Trybunale Przyłębskiej #OnetAudio
2023-05-06 19:14:46

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Przyznajemy — nieco się o prezesa martwimy. By użyć popularnych ostatnio w obozie władzy analogii do I Rzeczpospolitej — ewidentnie prezes padł ofiarą politycznej zasady „nihil novi”. W trwającej kampanii Jarosław Kaczyński stawia na wyłącznie na te rozwiązania, które już nie raz się sprawdziły: szczuje na Unię Europejską, wyzywa opozycję i obsadza Donalda Tuska w roli niemieckiego parobka, jednocześnie zapowiadając szukanie — poprzez specjalnie utworzoną komisję — jego kremlowskich ciągot. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — zauważają, że w tym podręcznym prezesowskim pakieciku jątrzenia nie ma zupełnie nic nowego, żadnej nowej obietnicy, nowej oferty, a nawet nowego konfliktu. Do niedawna brakowało nam tylko prezesowskiego nalotu na mniejszości LGBT — na tym paliwie PiS wygrało ostatnie wybory europejskie, a i w prezydenckich wpadło parę ważnych punktów. Ale i ten brak prezes właśnie nadrobił — oznajmił otóż, że poprze „obywatelski” projekt ustawy walczącej z „seksualizacją dzieci”. Jego hasłem staje się więc znów przegonienie ze szkół organizacji LGBT — jak w każdych wyborach. Nie bardzo wiadomo, jak Kaczyński definiuje seksualizację, z którą chce walczyć — ale nie o prawo tu chodzi, tylko o politykę. Bo ów „obywatelski” projekt to po prostu pomysł PiS. Kaczyński nie chce jednak wnosić go do Sejmu jako projekt partyjny. Woli zbierać pod nim podpisy wyborców, bo rozdmuchać zagrożenie „seksualizacją” i zmobilizować elektorat konserwatywny do głosowania na PiS. „Nihil novi”. Nic nowego także w negocjacjach Kaczyńskiego ze Zbigniewem Ziobrą o wspólnym starcie ich partii. Aż nam żal pana Zbyszka — nikt we władzach PiS nie traktuje poważnie jego gróźb, że Solidarna Polska jest silna, zwarta i gotowa wystartować samodzielnie i odbić PiS parę punktów. Ziobro zrobił nawet w Warszawie kongres swej partii — przyjechało jakieś 2 tys ludzi. Na nasze oko to cała partia Ziobry, w tym leśnicy z kontrolowanych przez ziobrystów Lasów Państwowych oraz beneficjenci Funduszu Sprawiedliwości, czyli partyjni cwaniacy opłacani przez Ziobrę z pieniędzy należnych ofiarom przestępstw. Co uradzili na tym wiekopomnym zlocie? Zaśpiewali wszystkie zwrotki hymnu, pomodlili się, trochę poszczypali PiS, opluli Unię Europejską i zmienili nazwę na Suwerenna Polska, żeby uciec od problemów finansowych. Bali się nawet zasugerować, że wystartują w wyborach bez Kaczyńskiego. Prezes czuje słabość Ziobry. Nie tylko go upokarza, odwlekając negocjacje o listach wyborczych. Rzuca na stół jeszcze jeden projekt — chce wprowadzić w Trybunale Konstytucyjnym takie zmiany, aby ubezwłasnowolnić kilku zbuntowanych sędziów, którzy wypowiedzieli wojnę jego namiestniczce Julii Przyłębskiej. Tych 5-6 sędziów uważanych jest za stronników Ziobry. Niecierpliwie czekamy, czy Ziobro zagłosuje za prawną kastracją swoich ludzi. Prezes też czeka.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Przyznajemy — nieco się o prezesa martwimy. By użyć popularnych ostatnio w obozie władzy analogii do I Rzeczpospolitej — ewidentnie prezes padł ofiarą politycznej zasady „nihil novi”. W trwającej kampanii Jarosław Kaczyński stawia na wyłącznie na te rozwiązania, które już nie raz się sprawdziły: szczuje na Unię Europejską, wyzywa opozycję i obsadza Donalda Tuska w roli niemieckiego parobka, jednocześnie zapowiadając szukanie — poprzez specjalnie utworzoną komisję — jego kremlowskich ciągot. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — zauważają, że w tym podręcznym prezesowskim pakieciku jątrzenia nie ma zupełnie nic nowego, żadnej nowej obietnicy, nowej oferty, a nawet nowego konfliktu. Do niedawna brakowało nam tylko prezesowskiego nalotu na mniejszości LGBT — na tym paliwie PiS wygrało ostatnie wybory europejskie, a i w prezydenckich wpadło parę ważnych punktów. Ale i ten brak prezes właśnie nadrobił — oznajmił otóż, że poprze „obywatelski” projekt ustawy walczącej z „seksualizacją dzieci”. Jego hasłem staje się więc znów przegonienie ze szkół organizacji LGBT — jak w każdych wyborach. Nie bardzo wiadomo, jak Kaczyński definiuje seksualizację, z którą chce walczyć — ale nie o prawo tu chodzi, tylko o politykę. Bo ów „obywatelski” projekt to po prostu pomysł PiS. Kaczyński nie chce jednak wnosić go do Sejmu jako projekt partyjny. Woli zbierać pod nim podpisy wyborców, bo rozdmuchać zagrożenie „seksualizacją” i zmobilizować elektorat konserwatywny do głosowania na PiS. „Nihil novi”.
Nic nowego także w negocjacjach Kaczyńskiego ze Zbigniewem Ziobrą o wspólnym starcie ich partii. Aż nam żal pana Zbyszka — nikt we władzach PiS nie traktuje poważnie jego gróźb, że Solidarna Polska jest silna, zwarta i gotowa wystartować samodzielnie i odbić PiS parę punktów. Ziobro zrobił nawet w Warszawie kongres swej partii — przyjechało jakieś 2 tys ludzi. Na nasze oko to cała partia Ziobry, w tym leśnicy z kontrolowanych przez ziobrystów Lasów Państwowych oraz beneficjenci Funduszu Sprawiedliwości, czyli partyjni cwaniacy opłacani przez Ziobrę z pieniędzy należnych ofiarom przestępstw.
Co uradzili na tym wiekopomnym zlocie? Zaśpiewali wszystkie zwrotki hymnu, pomodlili się, trochę poszczypali PiS, opluli Unię Europejską i zmienili nazwę na Suwerenna Polska, żeby uciec od problemów finansowych. Bali się nawet zasugerować, że wystartują w wyborach bez Kaczyńskiego.
Prezes czuje słabość Ziobry. Nie tylko go upokarza, odwlekając negocjacje o listach wyborczych. Rzuca na stół jeszcze jeden projekt — chce wprowadzić w Trybunale Konstytucyjnym takie zmiany, aby ubezwłasnowolnić kilku zbuntowanych sędziów, którzy wypowiedzieli wojnę jego namiestniczce Julii Przyłębskiej. Tych 5-6 sędziów uważanych jest za stronników Ziobry. Niecierpliwie czekamy, czy Ziobro zagłosuje za prawną kastracją swoich ludzi. Prezes też czeka.

Hołownia w ramionach Kosiniaka. Kaczyński tresuje Ziobrę. Ludzie Morawieckiego „odkurzają” TVP #OnetAudio
2023-04-29 18:32:28

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Na pierwszy rzut oka to przełom — Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosili, że ich partie pójdą razem do wyborów. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — nie będą małostkowo wypominać, że ten celebrycko-chłopski serial trwał dobre pół roku. Dziś politycznie istotne jest to, że zaczyna się wyłaniać konfiguracja, w jakiej opozycja pójdzie do wyborów. Czy to znaczy, że wspólny start Polski 2050 oraz PSL to pewnik i teraz należy czekać na dalsze decyzje Platformy oraz Lewicy? Co to, to nie. Rzeczywiście Hołownia i Kosiniak zapewne pójdą w jednym bloku. Ale nie jest wykluczone, że będzie to blok szerszy. Ba, nie jest wykluczone, że będzie to koalicja tworzona przez Donalda Tuska. Wśród liderów PO i Lewicy panuje bowiem przekonanie, że Hołownia i Kosiniak będą do wakacji nerwowo patrzeć na sondaże, kalkulując, czy dostali od wyborców premię za wspólny start, czy też raczej na wspólnym starcie sondażowo tracą. Jeśli nie będzie bonusu, a tym bardziej jeśli przyjdzie sondażowe manko, to — słyszą twórcy „Stanu Wyjątkowego” — w wakacje Hołownia i Kosiniak mogą się udać z proszalną misją do Tuska, by ich ukoił i przytulił, gwarantując miejsca na listach. Tak, to prawda — opozycja jest skłócona, nawet jeśli udaje, że tak nie jest. Ale, Szanowni Wyborcy, władza jest nie lepsza. Szef PiS Jarosław Kaczyński przez dwie kadencje używał Zbigniewa Ziobry jako tarana, by podbić prokuraturę, sądy i — wiemy, że to groteska — Lasy Państwowe. A teraz — aż nam się łza się w oku kręci — zachowuje się, jakby gotów jest ów stępiony, zużyty już częściowo i zamortyzowany taran po prostu porzucić. Otóż negocjacje w sprawie wspólnego startu Ziobrowej Solidarnej Polski z PiS utknęły w martwym punkcie, bo Kaczyński nie chce być zakładnikiem ziobrystów — tak jak to jest w tej chwili. Co prawda proponuje Ziobrze i paru jego ludziom miejsca na listach, ale tylko tyle, by po wyborach nie mogli stworzyć samodzielnego klubu w Sejmie — dziś mają taką możliwość. Ziobro macha szabelką, przekonując, że on sobie bez Kaczyńskiego da radę. Zwołuje kongres swej partii i zmienia jej nazwę na Suwerenna Polska. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” nie widzą w tym żadnej wielkiej strategii, tylko strach Ziobry. A to znaczy, że na pewno będziemy się dobrze bawić. Swoją drogą ta zabawa właśnie rusza: Ziobrowa prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprzed 10 lat. To doniesienie biznesmena Marka Falenty bohatera „afery taśmowej” — czyli nagrań kelnerów, które przyczyniły się do utraty władzy przez Platformę. Prokuratura bada otóż, czy Donald Tusk jako premier przekroczył uprawnienia kontrolując należącą do Falenty spółkę Składy Węgla, która handlowała rosyjskim węglem. Brzmi to logicznie? No właśnie: niezbyt. Po co PiS miałoby odpalać śledztwo, które raczej Tuskowi przysporzy chwały niż napyta biedy? Twórcy „Stanu Wyjątkowego” patrzą na tę sprawę inaczej. Wszak Falenta przed wybuchem afery dostarczył nagrania prominentnym ludziom w PiS, a potem próbował ich tym szantażować, gdy został skazany za odsiadkę za zlecanie podsłuchów. W dodatku jednym z nagranych jest Mateusz Morawiecki — bo dekadę temu jako prezes zagranicznego banku był doradcą Donalda Tuska. Jak dotąd znamy jedną taśmę Morawieckiego — którą ujawnił Onet. Jest niesmaczna i pokazuje cynizm Morawieckiego, który wychwalał wówczas Angelę Merkel, obnosił się audiencjami nawet u poślednich ministrów Platformy i marzył o obniżaniu oczekiwań społecznych, rzewnie wspominając, że gospodarka kwitła „jak ludzie ci zapier***li za miskę ryżu”. Ale Onet ujawnił także zeznania kelnerów, według których jest jeszcze jedna taśma, o wiele bardziej dla Morawieckiego niebezpieczna. Według kelnerów na jednej z taśm Morawiecki miał dyskutować o zakupie nieruchomości na tzw. słupy, czyli przez podstawione osoby. Zabawmy się w teorie spiskowe. A jeśli śledztwo w sprawie Tuska nie jest wcale śledztwem w sprawie Tuska? Tak tylko pytamy.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Na pierwszy rzut oka to przełom — Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosili, że ich partie pójdą razem do wyborów. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — nie będą małostkowo wypominać, że ten celebrycko-chłopski serial trwał dobre pół roku. Dziś politycznie istotne jest to, że zaczyna się wyłaniać konfiguracja, w jakiej opozycja pójdzie do wyborów. Czy to znaczy, że wspólny start Polski 2050 oraz PSL to pewnik i teraz należy czekać na dalsze decyzje Platformy oraz Lewicy? Co to, to nie. Rzeczywiście Hołownia i Kosiniak zapewne pójdą w jednym bloku. Ale nie jest wykluczone, że będzie to blok szerszy. Ba, nie jest wykluczone, że będzie to koalicja tworzona przez Donalda Tuska. Wśród liderów PO i Lewicy panuje bowiem przekonanie, że Hołownia i Kosiniak będą do wakacji nerwowo patrzeć na sondaże, kalkulując, czy dostali od wyborców premię za wspólny start, czy też raczej na wspólnym starcie sondażowo tracą. Jeśli nie będzie bonusu, a tym bardziej jeśli przyjdzie sondażowe manko, to — słyszą twórcy „Stanu Wyjątkowego” — w wakacje Hołownia i Kosiniak mogą się udać z proszalną misją do Tuska, by ich ukoił i przytulił, gwarantując miejsca na listach.
Tak, to prawda — opozycja jest skłócona, nawet jeśli udaje, że tak nie jest. Ale, Szanowni Wyborcy, władza jest nie lepsza. Szef PiS Jarosław Kaczyński przez dwie kadencje używał Zbigniewa Ziobry jako tarana, by podbić prokuraturę, sądy i — wiemy, że to groteska — Lasy Państwowe. A teraz — aż nam się łza się w oku kręci — zachowuje się, jakby gotów jest ów stępiony, zużyty już częściowo i zamortyzowany taran po prostu porzucić. Otóż negocjacje w sprawie wspólnego startu Ziobrowej Solidarnej Polski z PiS utknęły w martwym punkcie, bo Kaczyński nie chce być zakładnikiem ziobrystów — tak jak to jest w tej chwili. Co prawda proponuje Ziobrze i paru jego ludziom miejsca na listach, ale tylko tyle, by po wyborach nie mogli stworzyć samodzielnego klubu w Sejmie — dziś mają taką możliwość. Ziobro macha szabelką, przekonując, że on sobie bez Kaczyńskiego da radę. Zwołuje kongres swej partii i zmienia jej nazwę na Suwerenna Polska. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” nie widzą w tym żadnej wielkiej strategii, tylko strach Ziobry. A to znaczy, że na pewno będziemy się dobrze bawić. Swoją drogą ta zabawa właśnie rusza: Ziobrowa prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprzed 10 lat. To doniesienie biznesmena Marka Falenty bohatera „afery taśmowej” — czyli nagrań kelnerów, które przyczyniły się do utraty władzy przez Platformę. Prokuratura bada otóż, czy Donald Tusk jako premier przekroczył uprawnienia kontrolując należącą do Falenty spółkę Składy Węgla, która handlowała rosyjskim węglem.
Brzmi to logicznie? No właśnie: niezbyt. Po co PiS miałoby odpalać śledztwo, które raczej Tuskowi przysporzy chwały niż napyta biedy? Twórcy „Stanu Wyjątkowego” patrzą na tę sprawę inaczej. Wszak Falenta przed wybuchem afery dostarczył nagrania prominentnym ludziom w PiS, a potem próbował ich tym szantażować, gdy został skazany za odsiadkę za zlecanie podsłuchów. W dodatku jednym z nagranych jest Mateusz Morawiecki — bo dekadę temu jako prezes zagranicznego banku był doradcą Donalda Tuska. Jak dotąd znamy jedną taśmę Morawieckiego — którą ujawnił Onet. Jest niesmaczna i pokazuje cynizm Morawieckiego, który wychwalał wówczas Angelę Merkel, obnosił się audiencjami nawet u poślednich ministrów Platformy i marzył o obniżaniu oczekiwań społecznych, rzewnie wspominając, że gospodarka kwitła „jak ludzie ci zapier***li za miskę ryżu”.
Ale Onet ujawnił także zeznania kelnerów, według których jest jeszcze jedna taśma, o wiele bardziej dla Morawieckiego niebezpieczna. Według kelnerów na jednej z taśm Morawiecki miał dyskutować o zakupie nieruchomości na tzw. słupy, czyli przez podstawione osoby.
Zabawmy się w teorie spiskowe. A jeśli śledztwo w sprawie Tuska nie jest wcale śledztwem w sprawie Tuska? Tak tylko pytamy.

Kaczyński twierdzi, że Putin zamordował mu brata. Tusk źle znosi plotki, że zastąpi go Trzaskowski #OnetAudio
2023-04-22 18:58:14

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To ma być prawdziwy cios wymierzony w smoleńskich sceptyków, którzy nie wierzą w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Oto w 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej szef PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział złożenie do prokuratury doniesienia o zamordowaniu prezydenta, jasno wskazując, że w roli zleceniodawcy widzi Władimira Putina. W ten sposób po 13 latach — w ciągu których szef PiS czasem mówił o zamachu, by potem mówić, że wcale tak nie mówił — wreszcie mamy klarowną linię polityczną PiS: Kreml zabił Lecha Kaczyńskiego, który integrował Europę Środkowo-Wschodnią, niwecząc mocarstwowe plany Putina. Rzecz jasna doniesienie w imieniu prezesa Kaczyńskiego złożył jego smoleński powiernik Antoni Macierewicz. Jakie to doniesienie ma znaczenie prawne? Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) mówią wprost: żadnego. Wszak prokuratura od dnia katastrofy 10 kwietnia 2010 r. prowadzi śledztwo w sprawie wszystkich jej okoliczności. Co więcej — gdy PiS przejęło władzę i podporządkowało sobie organa ścigania, w prokuraturze powstał speczespół smoleński, który przejął śledztwo i zaczął dogłębnie analizować teorię zamachu Putina — jak dotąd bez żadnych rezultatów. Na tym tle dochodziło przez lata do tarć prokuratorów smoleńskich z Macierewiczem. Oni żądali od niego dowodów na kolejne teorie zamachowe, a on nigdy im nic nie dał, obawiając się prawnej weryfikacji swych fantastycznych zarzutów. Właśnie po to jest doniesienie. Oto po 13 latach rządów Jarosław Kaczyński podniósł smoleński zamach do rangi jedynie słusznej doktryny partii i państwa. Ministrowie — zarówno wierzący w zamach, jak i smoleńscy ateiści — muszą karnie słuchać i entuzjastycznie klaskać, gdy Kaczyński mówi o mordzie smoleńskim. Wszystkie instytucje państwa PiS budują mit zamachowy — od mediów państwowych po wspierający władzę Kościół. Media niezależne, obnażające kłamstwa Macierewicza, objęte są karnym postępowaniem Krajowej rady Radiofonii i Telewizji, kierowanej przez radykalnego partyjnego towarzysza Macieja Świrskiego. Do pełnego uznania Smoleńska za mord Putina na Lechu Kaczyńskim brakuje tego jednego — decyzji prokuratury, że katastrofa była zamachem. Stąd doniesienie — nie chodzi w nim o prawo, a o polityczny nacisk. Ponieważ prokuratura nie chce uznać zamachu w ramach standardowego smoleńskiego śledztwa, dostała teraz konkretne zamówienie — ma wszcząć śledztwo z doniesienia Kaczyńskiego i Macierewicza, potwierdzić ich teorie zamachowe oraz wystawić list gończy za włodarzem Kremla. Twardzi wyborcy PiS muszą być wniebowzięci, że prezes wraca do formy po wielomiesięcznej rekonwalescencji kolana. W ciągu raptem kilku dni aktywności Kaczyński zdążył już wygłosić parę ważkich przemówień — nie tylko ogłosił zamach w Smoleńsku, ale także całkowicie wstrzymał import żywności z Ukrainy, o wyzwiskach pod adresem opozycji nie wspominając. Ale opozycja też się zbroi. Donald Tusk i Rafał Trzaskowski wystąpili wspólnie na wiecu wyborczym Platformy, by przeciąć plotki, że w ich politycznym związku się nie układa, że mają ciche dni, a może wręcz, że grozi im separacja. Moment nie jest przypadkowy — w politycznym światku furorę zrobiła plotka, wedle której Trzaskowski zastąpi Tuska przed wyborami jako kandydat opozycji na premiera. Szef Platformy źle znosi plotki, które pozbawiają go roli lidera opozycji i głównego kandydata do walki z Kaczyńskim. Trzaskowski to rozumie — dlatego zadeklarował, że będzie wspierać Tuska w kampanii. Ale w tym tandemie nie ma nic za darmo — Trzaskowski chce dostać od Tuska obietnicę startu w wyborach prezydenckich lub wyjazdu do Brukseli na komisarza UE. Tyle, że ludzie Tuska nie są pewni, jak długo Trzaskowski wytrwa w postanowieniu grania na lidera PO, a nie na siebie.
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
To ma być prawdziwy cios wymierzony w smoleńskich sceptyków, którzy nie wierzą w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Oto w 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej szef PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział złożenie do prokuratury doniesienia o zamordowaniu prezydenta, jasno wskazując, że w roli zleceniodawcy widzi Władimira Putina. W ten sposób po 13 latach — w ciągu których szef PiS czasem mówił o zamachu, by potem mówić, że wcale tak nie mówił — wreszcie mamy klarowną linię polityczną PiS: Kreml zabił Lecha Kaczyńskiego, który integrował Europę Środkowo-Wschodnią, niwecząc mocarstwowe plany Putina. Rzecz jasna doniesienie w imieniu prezesa Kaczyńskiego złożył jego smoleński powiernik Antoni Macierewicz. Jakie to doniesienie ma znaczenie prawne? Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) mówią wprost: żadnego. Wszak prokuratura od dnia katastrofy 10 kwietnia 2010 r. prowadzi śledztwo w sprawie wszystkich jej okoliczności. Co więcej — gdy PiS przejęło władzę i podporządkowało sobie organa ścigania, w prokuraturze powstał speczespół smoleński, który przejął śledztwo i zaczął dogłębnie analizować teorię zamachu Putina — jak dotąd bez żadnych rezultatów. Na tym tle dochodziło przez lata do tarć prokuratorów smoleńskich z Macierewiczem. Oni żądali od niego dowodów na kolejne teorie zamachowe, a on nigdy im nic nie dał, obawiając się prawnej weryfikacji swych fantastycznych zarzutów. Właśnie po to jest doniesienie. Oto po 13 latach rządów Jarosław Kaczyński podniósł smoleński zamach do rangi jedynie słusznej doktryny partii i państwa. Ministrowie — zarówno wierzący w zamach, jak i smoleńscy ateiści — muszą karnie słuchać i entuzjastycznie klaskać, gdy Kaczyński mówi o mordzie smoleńskim. Wszystkie instytucje państwa PiS budują mit zamachowy — od mediów państwowych po wspierający władzę Kościół. Media niezależne, obnażające kłamstwa Macierewicza, objęte są karnym postępowaniem Krajowej rady Radiofonii i Telewizji, kierowanej przez radykalnego partyjnego towarzysza Macieja Świrskiego. Do pełnego uznania Smoleńska za mord Putina na Lechu Kaczyńskim brakuje tego jednego — decyzji prokuratury, że katastrofa była zamachem. Stąd doniesienie — nie chodzi w nim o prawo, a o polityczny nacisk. Ponieważ prokuratura nie chce uznać zamachu w ramach standardowego smoleńskiego śledztwa, dostała teraz konkretne zamówienie — ma wszcząć śledztwo z doniesienia Kaczyńskiego i Macierewicza, potwierdzić ich teorie zamachowe oraz wystawić list gończy za włodarzem Kremla. Twardzi wyborcy PiS muszą być wniebowzięci, że prezes wraca do formy po wielomiesięcznej rekonwalescencji kolana. W ciągu raptem kilku dni aktywności Kaczyński zdążył już wygłosić parę ważkich przemówień — nie tylko ogłosił zamach w Smoleńsku, ale także całkowicie wstrzymał import żywności z Ukrainy, o wyzwiskach pod adresem opozycji nie wspominając. Ale opozycja też się zbroi. Donald Tusk i Rafał Trzaskowski wystąpili wspólnie na wiecu wyborczym Platformy, by przeciąć plotki, że w ich politycznym związku się nie układa, że mają ciche dni, a może wręcz, że grozi im separacja. Moment nie jest przypadkowy — w politycznym światku furorę zrobiła plotka, wedle której Trzaskowski zastąpi Tuska przed wyborami jako kandydat opozycji na premiera. Szef Platformy źle znosi plotki, które pozbawiają go roli lidera opozycji i głównego kandydata do walki z Kaczyńskim. Trzaskowski to rozumie — dlatego zadeklarował, że będzie wspierać Tuska w kampanii. Ale w tym tandemie nie ma nic za darmo — Trzaskowski chce dostać od Tuska obietnicę startu w wyborach prezydenckich lub wyjazdu do Brukseli na komisarza UE. Tyle, że ludzie Tuska nie są pewni, jak długo Trzaskowski wytrwa w postanowieniu grania na lidera PO, a nie na siebie.

Kaczyński rzuca się na pomoc PiS. Prokuratura bada leczenie męża Witek. Kukiz ma wreszcie miliony #OnetAudio
2023-04-15 19:21:19

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Prezes wrócił. Jarosław Kaczyński został zmuszony do przerwania rekonwalescencji po operacji kolana, by ratować swą partię. Rząd PiS znalazł się w najpoważniejszych tarapatach od przejęcia władzy 8 lat temu — błędy popełnione przez premiera i ministra rolnictwa w ciągu ostatniego roku doprowadziły do zalania Polski tanią, niskiej jakości żywnością z Ukrainy, przez co polscy rolnicy stracili możliwość sprzedaży swoich produktów. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — zauważają, że na wsi od kilku miesięcy trwa bunt, który właśnie przeradza się w rebelię. Wojowniczych nastrojów rolników, którzy stracili źródło utrzymania, nie uspokoiła nawet niedawna dymisja ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, który miesiącami zapewniał, że ma import pod kontrolą. Tym bardziej, że była to dymisja w stylu PiS: władza nie tylko nie przyznała się do odpowiedzialności za rolną katastrofę, ale wręcz pozostawiła Kowalczykowi insygnia wicepremiera i dołożyła posadę szefa Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, tak jakby na poprzednim stołku wykazał się gospodarskim myśleniem. Ponieważ wściekłość na wsi jeszcze się wzmogła po powołaniu na nowego ministra Roberta Telusa — posła PiS, który także miesiącami twierdził, że import z Ukrainy jest pod kontrolą — Kaczyński uznał, że musi odrzucić kule na bok i wziąć sprawy w swoje ręce. Zwołał konwencję rolną PiS i ogłosił drastyczne kroki — wprowadzenie zakazu przywożenia do Polski zboża i dziesiątków innych rodzajów żywności z Ukrainy oraz powszechny skup ukraińskiego zboża już zalegającego w polskich silosach i magazynach. Nie ma co jednak obsadzać Kaczyńskiego w roli Mesjasza polskiej wsi. Kaczyński rzuca się na pomoc własnej partii w sytuacji, gdy zasadniczą przyczyną błędów był on sam. Przez rok wyzywał od ruskich agentów tych wszystkich, którzy ostrzegali, że ukraińska żywność rozlewa się bez kontroli. Nagłe pojawienie się prezesa to jasny dowód na to, że wewnętrzne badania Nowogrodzkiej pokazały, iż ostry bunt na wsi dramatycznie zagraża poparciu dla PiS — a zatem, że władza może przegrać wybory. Na wszystkie inne kryzysy w ostatnim czasie Kaczyński nie reagował wcale, albo co najwyżej wydawał gromkie oświadczenia, gdy zakładał, że mogą być kosztowne politycznie. Tak było chociażby po głośnej publikacji Radia Zet, które ujawniło, że do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące śmierci pacjentki Jaworskiego Centrum Medycznego w Jaworze. Córka zmarłej twierdzi, że jej matka nie żyje dlatego, że nie było dla niej miejsca na OIOM-ie szpitala w pobliskiej Legnicy. A nie było jej zdaniem dlatego, że od 2,5 roku na legnickim OIOM-ie leży mąż marszałek Sejmu Elżbiety Witek. „Czynienie zarzutu z powodu tego, iż pani marszałek Elżbieta Witek, jako kochająca żona od dłuższego czasu walczy o życie i zdrowie swojego ciężko chorego męża, i wykorzystywanie tych informacji do walki politycznej jest po prostu działaniem niegodnym i zasługującym na najtwardsze słowa potępienia” — stwierdził Kaczyński. Prezes PiS wie, że ta historia także może zaszkodzić PiS. Z jednej strony, po ludzku, każdy Witek współczuje — ratowanie bliskich za wszelką cenę to szlachetna normalność. Ale jednocześnie wszyscy ludzie mają własne doświadczenia ze służbą zdrowia, w tym niestety historie z pogranicza życia i śmierci. I ciężko ich będzie przekonać, że też mogliby liczyć na całodobową, drogą opiekę na OIOM dla swych bliskich przez 2,5 roku.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Prezes wrócił. Jarosław Kaczyński został zmuszony do przerwania rekonwalescencji po operacji kolana, by ratować swą partię. Rząd PiS znalazł się w najpoważniejszych tarapatach od przejęcia władzy 8 lat temu — błędy popełnione przez premiera i ministra rolnictwa w ciągu ostatniego roku doprowadziły do zalania Polski tanią, niskiej jakości żywnością z Ukrainy, przez co polscy rolnicy stracili możliwość sprzedaży swoich produktów.
Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — zauważają, że na wsi od kilku miesięcy trwa bunt, który właśnie przeradza się w rebelię. Wojowniczych nastrojów rolników, którzy stracili źródło utrzymania, nie uspokoiła nawet niedawna dymisja ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, który miesiącami zapewniał, że ma import pod kontrolą. Tym bardziej, że była to dymisja w stylu PiS: władza nie tylko nie przyznała się do odpowiedzialności za rolną katastrofę, ale wręcz pozostawiła Kowalczykowi insygnia wicepremiera i dołożyła posadę szefa Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, tak jakby na poprzednim stołku wykazał się gospodarskim myśleniem. Ponieważ wściekłość na wsi jeszcze się wzmogła po powołaniu na nowego ministra Roberta Telusa — posła PiS, który także miesiącami twierdził, że import z Ukrainy jest pod kontrolą — Kaczyński uznał, że musi odrzucić kule na bok i wziąć sprawy w swoje ręce. Zwołał konwencję rolną PiS i ogłosił drastyczne kroki — wprowadzenie zakazu przywożenia do Polski zboża i dziesiątków innych rodzajów żywności z Ukrainy oraz powszechny skup ukraińskiego zboża już zalegającego w polskich silosach i magazynach.
Nie ma co jednak obsadzać Kaczyńskiego w roli Mesjasza polskiej wsi. Kaczyński rzuca się na pomoc własnej partii w sytuacji, gdy zasadniczą przyczyną błędów był on sam. Przez rok wyzywał od ruskich agentów tych wszystkich, którzy ostrzegali, że ukraińska żywność rozlewa się bez kontroli.
Nagłe pojawienie się prezesa to jasny dowód na to, że wewnętrzne badania Nowogrodzkiej pokazały, iż ostry bunt na wsi dramatycznie zagraża poparciu dla PiS — a zatem, że władza może przegrać wybory. Na wszystkie inne kryzysy w ostatnim czasie Kaczyński nie reagował wcale, albo co najwyżej wydawał gromkie oświadczenia, gdy zakładał, że mogą być kosztowne politycznie.
Tak było chociażby po głośnej publikacji Radia Zet, które ujawniło, że do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące śmierci pacjentki Jaworskiego Centrum Medycznego w Jaworze. Córka zmarłej twierdzi, że jej matka nie żyje dlatego, że nie było dla niej miejsca na OIOM-ie szpitala w pobliskiej Legnicy. A nie było jej zdaniem dlatego, że od 2,5 roku na legnickim OIOM-ie leży mąż marszałek Sejmu Elżbiety Witek. „Czynienie zarzutu z powodu tego, iż pani marszałek Elżbieta Witek, jako kochająca żona od dłuższego czasu walczy o życie i zdrowie swojego ciężko chorego męża, i wykorzystywanie tych informacji do walki politycznej jest po prostu działaniem niegodnym i zasługującym na najtwardsze słowa potępienia” — stwierdził Kaczyński. Prezes PiS wie, że ta historia także może zaszkodzić PiS. Z jednej strony, po ludzku, każdy Witek współczuje — ratowanie bliskich za wszelką cenę to szlachetna normalność. Ale jednocześnie wszyscy ludzie mają własne doświadczenia ze służbą zdrowia, w tym niestety historie z pogranicza życia i śmierci. I ciężko ich będzie przekonać, że też mogliby liczyć na całodobową, drogą opiekę na OIOM dla swych bliskich przez 2,5 roku.

Co ze zdrowiem Jarosława Kaczyńskiego i kto w obozie władzy wykorzystuje słabość prezesa PiS? | TEASER #OnetAudio
2023-04-08 16:00:00

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest wyjątkowe wydanie „Stanu Wyjątkowego”. Wszyscy prowadzący — Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka — spotykają się razem w studiu, by politycznie podsumować sytuację polityczną na półmetku kampanii wyborczej. Na pierwszy ogień idzie obóz władzy. Cały odcinek "Stanu Wyjątkowego" dostępny jest w serwisie Onet.pl dla abonentów Onet Premium (wersja wideo) oraz w aplikacji Onet Audio (wersja audio).  Pełną wersję wideo możesz obejrzeć tu:  https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Premiera części pierwszej w świąteczną Niedzielę o 12.00. Część druga - która dotyczy sytuacji opozycji - dostępna będzie od południa w Poniedziałek Wielkanocny.
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
To jest wyjątkowe wydanie „Stanu Wyjątkowego”. Wszyscy prowadzący — Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka — spotykają się razem w studiu, by politycznie podsumować sytuację polityczną na półmetku kampanii wyborczej. Na pierwszy ogień idzie obóz władzy. Cały odcinek "Stanu Wyjątkowego" dostępny jest w serwisie Onet.pl dla abonentów Onet Premium (wersja wideo) oraz w aplikacji Onet Audio (wersja audio).  Pełną wersję wideo możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Premiera części pierwszej w świąteczną Niedzielę o 12.00. Część druga - która dotyczy sytuacji opozycji - dostępna będzie od południa w Poniedziałek Wielkanocny.

Konfederacja bez Żydów i gejów. Kaczyński grozi wrogom Przyłębskiej. Weselne przygody szefa policji #OnetAudio
2023-04-01 19:00:00

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Nie ma co do tego wątpliwości — Konfederacja to polityczny projekt z pełną premedytacją budowany na ekstremalnych postulatach i radykalnych teoriach. Batożyć gejów? Czemu nie! Straszyć Żydami, którzy odbiorą Polakom ziemię? A jakże! Grozić kobietom dokonującym aborcji 10-letnią odsiadką? Oczywiście! Do tego poszczekać na Unię Europejską i obiecać likwidację podatków — i oto cały program Konfederacji. Tak to przynajmniej wyłożył jeden z liderów tej formacji Sławomir Mentzen, gdy 4 lata temu współtworzył Konfederację. Dziś nagranie z wykładu Mentzena — które prezentują autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — jest dla konfederatów niewygodne, bo pokazuje ich cyniczną grę na emocjach. Ale wykład ów — czy też raczej biznesplan na zrobienie partii — otwiera oczy na cynizm Konfederacji. Nie, to nie jest niespodzianka. Wszak Konfederacja to sojusz dwóch środowisk politycznych, które samodzielnie nie byłyby w stanie dostać się do Sejmu. Do korwinistów latami zrażał sam ich lider Janusz Korwin-Mikke, plujący na kobiety i mniejszości, szukający za to dobrych stron w pedofilii i putinizmie. Od narodowców odstręczały wygolone karki i czarne koszule ich najwierniejszych szwadronów. Po stworzeniu sojuszu obu partyjek, schowaniu Korwina i czarnych karków, Konfederacja osiągnęła wyborczy sukces — oba elektoraty dodały się z nawiązką. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) opisują, jak Konfederaci wspięli się na polityczny szczyt. W niektórych sondażach są już trzecią siłą, z poparciem sięgającym kilkunastu procent. Czy to efekt rządów Kaczyńskiego, który wypromował modę na walkę z Brukselą i rechotanie z mniejszości? Czy może skutek zaniedbań Tuska, który walcząc z PiS o elektorat socjalny, porzucił liberalne gospodarczo postulaty, zostawiając je potomkom Korwina? A może to błędy Hołowni, który jako polityczna nowalijka zgarnął elektorat antysystemowy, a potem współpracą z systemowym PSL go zawiódł i popchnął w kierunku konfederatów? W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Andrzej Stankiewicz rozmawiają także o kondycji Jarosława Kaczyńskiego, który przerwał bolesną rekonwalescencję ortopedyczną, by dać odpór wrogom Julii Przyłębskiej w Trybunale Konstytucyjnym. Ci źli ludzie — tłumaczymy prezesa — dybią na jej wyjątkową fuchę, która nierozerwalnie związana jest ze szczególną pozycją w jego rankingu. Zazdrośnicy chcą panią Julię wysadzić z siodła, by zająć jej miejsce w TK i prezesowskim rankingu. Prezes powiedział wichrzycielom twarde „nie”, gdyż nie jest gotów do zmian towarzyskich w swym życiu. Ale to „nie” znaczy niewiele — bo prezes stracił kontrolę nad Trybunałem. A to bardziej bolesne, niż kontuzja kolana. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” zastanawiają się również, czy kontrolę nad własnym życiem i rodziną ma jeszcze generał Jarosław Szymczyk, szef policji. Córka generała kumplowała się z żoną gangstera i kibola — zaprosiła ich nawet na swe wesele. Młodzian ów śpiewał rapy o nienawiści do policjantów i policyjnych donosicieli — by po zatrzymaniu samemu zostać kapusiem i prosić córkę generała o wstawiennictwo u papy. Generał nie widzi w tym nic zdrożnego. Po prostu rzekł latorośli, by się nie interesowała jego pracą. My za to doceniamy humanitarną postawę generalskiej córy. Na pewno dziewczyna ma dobre serce. Ewentualnie — lubi ostry rap o podwładnych papy.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Nie ma co do tego wątpliwości — Konfederacja to polityczny projekt z pełną premedytacją budowany na ekstremalnych postulatach i radykalnych teoriach. Batożyć gejów? Czemu nie! Straszyć Żydami, którzy odbiorą Polakom ziemię? A jakże! Grozić kobietom dokonującym aborcji 10-letnią odsiadką? Oczywiście! Do tego poszczekać na Unię Europejską i obiecać likwidację podatków — i oto cały program Konfederacji. Tak to przynajmniej wyłożył jeden z liderów tej formacji Sławomir Mentzen, gdy 4 lata temu współtworzył Konfederację. Dziś nagranie z wykładu Mentzena — które prezentują autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — jest dla konfederatów niewygodne, bo pokazuje ich cyniczną grę na emocjach. Ale wykład ów — czy też raczej biznesplan na zrobienie partii — otwiera oczy na cynizm Konfederacji. Nie, to nie jest niespodzianka. Wszak Konfederacja to sojusz dwóch środowisk politycznych, które samodzielnie nie byłyby w stanie dostać się do Sejmu. Do korwinistów latami zrażał sam ich lider Janusz Korwin-Mikke, plujący na kobiety i mniejszości, szukający za to dobrych stron w pedofilii i putinizmie. Od narodowców odstręczały wygolone karki i czarne koszule ich najwierniejszych szwadronów. Po stworzeniu sojuszu obu partyjek, schowaniu Korwina i czarnych karków, Konfederacja osiągnęła wyborczy sukces — oba elektoraty dodały się z nawiązką. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) opisują, jak Konfederaci wspięli się na polityczny szczyt. W niektórych sondażach są już trzecią siłą, z poparciem sięgającym kilkunastu procent. Czy to efekt rządów Kaczyńskiego, który wypromował modę na walkę z Brukselą i rechotanie z mniejszości? Czy może skutek zaniedbań Tuska, który walcząc z PiS o elektorat socjalny, porzucił liberalne gospodarczo postulaty, zostawiając je potomkom Korwina? A może to błędy Hołowni, który jako polityczna nowalijka zgarnął elektorat antysystemowy, a potem współpracą z systemowym PSL go zawiódł i popchnął w kierunku konfederatów?
W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Andrzej Stankiewicz rozmawiają także o kondycji Jarosława Kaczyńskiego, który przerwał bolesną rekonwalescencję ortopedyczną, by dać odpór wrogom Julii Przyłębskiej w Trybunale Konstytucyjnym. Ci źli ludzie — tłumaczymy prezesa — dybią na jej wyjątkową fuchę, która nierozerwalnie związana jest ze szczególną pozycją w jego rankingu. Zazdrośnicy chcą panią Julię wysadzić z siodła, by zająć jej miejsce w TK i prezesowskim rankingu. Prezes powiedział wichrzycielom twarde „nie”, gdyż nie jest gotów do zmian towarzyskich w swym życiu. Ale to „nie” znaczy niewiele — bo prezes stracił kontrolę nad Trybunałem. A to bardziej bolesne, niż kontuzja kolana.
Autorzy „Stanu Wyjątkowego” zastanawiają się również, czy kontrolę nad własnym życiem i rodziną ma jeszcze generał Jarosław Szymczyk, szef policji. Córka generała kumplowała się z żoną gangstera i kibola — zaprosiła ich nawet na swe wesele. Młodzian ów śpiewał rapy o nienawiści do policjantów i policyjnych donosicieli — by po zatrzymaniu samemu zostać kapusiem i prosić córkę generała o wstawiennictwo u papy.
Generał nie widzi w tym nic zdrożnego. Po prostu rzekł latorośli, by się nie interesowała jego pracą. My za to doceniamy humanitarną postawę generalskiej córy. Na pewno dziewczyna ma dobre serce. Ewentualnie — lubi ostry rap o podwładnych papy.

Kaczyński rozwścieczył rolników. Trzaskowski czarnym koniem wyborów. Schody Sasina gwarancją kariery #OnetAudio
2023-03-25 18:30:00

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Coś pęka, coś się kończy. Na naszych oczach kruszy się twardy dotąd sojusz między PiS a rolnikami, który pozwalał Jarosławowi Kaczyńskiemu wygrywać wszystkie wybory od niemal dekady. Właśnie świadoma decyzja prezesa PiS sprzed lat o przekształceniu PiS w partię rolniczą i wiejską miała kluczowe polityczne znaczenie. Pozwoliła Kaczyńskiemu nie tylko zdobyć władzę, ale i przeprowadzić masę kontrowersyjnych zmian, polegających głównie na przejmowaniu kontroli nad wszystkimi możliwymi instytucjami i ich pieniędzmi, po to by zaprząc je do umacniania władzy PiS. Akurat dla rolników i mieszkańców wsi pazerność PiS na prokuraturę, sądy, media, samorządy, spółki nie robiła latami wrażenia. Nie przeszkadzał im nepotyzm i dojenie państwa. Wręcz przeciwnie. W środowisku, w którym ważne są więzi rodzinne i klanowe, skuteczność i finansowy spryt, Kaczyński uważany był latami za Politycznego Guru, Nieomylnego Wizjonera i Wielkiego Sternika. Dziś w ludzi prezesa rolnicy rzucają jajkami, wykrzykując najbardziej pierwotne antykaczyńskie hasło „sp***aj dziadu”, dorzucając biblijnych „judaszy”, oraz kosmopolitycznych „złodziei”. Ten nagły zwrot to konsekwencja błędów popełnionych przez władzę po wybuchu wojny w Ukrainie. Tak się składa, że Ukraina to jeden z największych na świecie producentów zbóż. Rząd PiS chcąc pomóc Ukraińcom, zgodził się na eksport ich zboża przez Polskę. Polscy rolnicy obawiali się, że część ukraińskiego zboża pozostanie w naszym kraju, obniżając ceny skupu — politycy PiS przekonywali jednak, że tak się nie stanie. No i się stało. Dlatego rolnicy wykrzykują antypisowskie hasła i rzucają jajkami w ludzi prezesa. Ta sytuacja może mieć gigantyczne polityczne reperkusje — PiS wygrywa wybory tylko wtedy, gdy zdecydowanie zwycięża na wsi. A w tej chwili Kaczyński nie ma dobrego pomysłu, jak pomóc polskim rolnikom, którzy nie są w stanie sprzedać swego zboża. Kampania wyborcza staje się nieprzewidywalna dla PiS także dlatego, że możliwa jest nagła zmiana po stronie opozycji — spekuluje się, że na ostatniej prostej Donald Tusk mógłby wysunąć Rafała Trzaskowskiego jako kandydata opozycji na premiera. Widać wyraźnie, że windując notowania Koalicji Obywatelskiej pod 30 proc., Tusk sięgnął szklanego sufitu — raczej wiele więcej nie wywalczy, zohydzany każdego dnia przez TVP. Trzaskowski też dostaje ciosy od telewizji pisowskiej, ale jednocześnie ma w porównaniu z Tuskiem kilka zalet. Przede wszystkim — jest młodszy i dotąd nie rządził, co daje mu większe szanse na zdobycie nowych wyborców. W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” jego twórcy, dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka pochylają się także nad sensacyjnym sondażem dowodzącym, że jedna lista wyborcza opozycji miałaby wgnieść w ziemię PiS. Może to możliwe. Na razie jednak to ów sondaż służy Tuskowi do tego, by wgniatać w ziemię Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy nie chcą iść na wybory z Platformą. Stankiewicz i Dziubka zajmują się także Puszczą Karpacką, w której kontrolowane przez ziobrystów Lasy Państwowe rżną drzewa na potęgę, twierdząc jednocześnie, że takiej puszczy nie ma. Jednocześnie dziennikarze Onetu odpowiadają na wezwanie byłego rzecznika PiS, by powiedzieć, za co młodzież nienawidzi PiS. Wreszcie przyglądają się karierze budowlanego sponsora Jacka Sasina. Biznesmen, który pożyczał wicepremierowi kasę na drewniane schody w jego willi, właśnie szturmem przejmuje Polski Komitet Olimpijski, który sponsorują spółki podlegające Sasinowi. Dla wszystkich marzących o karierze w spółkach skarbu i organizacjach sportowych Stankiewicz i Dziubka mają podniecającą plotkę. Podobno Sasin buduje nowy dom na Podlasiu. A nuż potrzebuje na schody?

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Coś pęka, coś się kończy. Na naszych oczach kruszy się twardy dotąd sojusz między PiS a rolnikami, który pozwalał Jarosławowi Kaczyńskiemu wygrywać wszystkie wybory od niemal dekady. Właśnie świadoma decyzja prezesa PiS sprzed lat o przekształceniu PiS w partię rolniczą i wiejską miała kluczowe polityczne znaczenie. Pozwoliła Kaczyńskiemu nie tylko zdobyć władzę, ale i przeprowadzić masę kontrowersyjnych zmian, polegających głównie na przejmowaniu kontroli nad wszystkimi możliwymi instytucjami i ich pieniędzmi, po to by zaprząc je do umacniania władzy PiS. Akurat dla rolników i mieszkańców wsi pazerność PiS na prokuraturę, sądy, media, samorządy, spółki nie robiła latami wrażenia. Nie przeszkadzał im nepotyzm i dojenie państwa. Wręcz przeciwnie. W środowisku, w którym ważne są więzi rodzinne i klanowe, skuteczność i finansowy spryt, Kaczyński uważany był latami za Politycznego Guru, Nieomylnego Wizjonera i Wielkiego Sternika.
Dziś w ludzi prezesa rolnicy rzucają jajkami, wykrzykując najbardziej pierwotne antykaczyńskie hasło „sp***aj dziadu”, dorzucając biblijnych „judaszy”, oraz kosmopolitycznych „złodziei”.
Ten nagły zwrot to konsekwencja błędów popełnionych przez władzę po wybuchu wojny w Ukrainie. Tak się składa, że Ukraina to jeden z największych na świecie producentów zbóż. Rząd PiS chcąc pomóc Ukraińcom, zgodził się na eksport ich zboża przez Polskę. Polscy rolnicy obawiali się, że część ukraińskiego zboża pozostanie w naszym kraju, obniżając ceny skupu — politycy PiS przekonywali jednak, że tak się nie stanie. No i się stało. Dlatego rolnicy wykrzykują antypisowskie hasła i rzucają jajkami w ludzi prezesa. Ta sytuacja może mieć gigantyczne polityczne reperkusje — PiS wygrywa wybory tylko wtedy, gdy zdecydowanie zwycięża na wsi. A w tej chwili Kaczyński nie ma dobrego pomysłu, jak pomóc polskim rolnikom, którzy nie są w stanie sprzedać swego zboża.
Kampania wyborcza staje się nieprzewidywalna dla PiS także dlatego, że możliwa jest nagła zmiana po stronie opozycji — spekuluje się, że na ostatniej prostej Donald Tusk mógłby wysunąć Rafała Trzaskowskiego jako kandydata opozycji na premiera. Widać wyraźnie, że windując notowania Koalicji Obywatelskiej pod 30 proc., Tusk sięgnął szklanego sufitu — raczej wiele więcej nie wywalczy, zohydzany każdego dnia przez TVP. Trzaskowski też dostaje ciosy od telewizji pisowskiej, ale jednocześnie ma w porównaniu z Tuskiem kilka zalet. Przede wszystkim — jest młodszy i dotąd nie rządził, co daje mu większe szanse na zdobycie nowych wyborców.
W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” jego twórcy, dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka pochylają się także nad sensacyjnym sondażem dowodzącym, że jedna lista wyborcza opozycji miałaby wgnieść w ziemię PiS. Może to możliwe. Na razie jednak to ów sondaż służy Tuskowi do tego, by wgniatać w ziemię Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy nie chcą iść na wybory z Platformą.
Stankiewicz i Dziubka zajmują się także Puszczą Karpacką, w której kontrolowane przez ziobrystów Lasy Państwowe rżną drzewa na potęgę, twierdząc jednocześnie, że takiej puszczy nie ma. Jednocześnie dziennikarze Onetu odpowiadają na wezwanie byłego rzecznika PiS, by powiedzieć, za co młodzież nienawidzi PiS. Wreszcie przyglądają się karierze budowlanego sponsora Jacka Sasina. Biznesmen, który pożyczał wicepremierowi kasę na drewniane schody w jego willi, właśnie szturmem przejmuje Polski Komitet Olimpijski, który sponsorują spółki podlegające Sasinowi. Dla wszystkich marzących o karierze w spółkach skarbu i organizacjach sportowych Stankiewicz i Dziubka mają podniecającą plotkę. Podobno Sasin buduje nowy dom na Podlasiu. A nuż potrzebuje na schody?

Tusk odgraża się PiS za śmierć Mikołaja Filiksa. Kaczyński nie jest w stanie prowadzić kampanii #OnetAudio
2023-03-18 19:15:48

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Lider Platformy Donald Tusk podczas spotkań z wyborcami otwarcie oskarża PiS o odpowiedzialność za śmierć Mikołaja Filiksa, syna posłanki PO Magdaleny Filiks. Media państwowe wspierane przez polityków obozu władzy ujawniły informacje ze śledztwa przeciwko pedofilowi, który był związany z zachodniopomorską Platformą. Państwowe radio oraz TVP podały jednak tak wiele szczegółów sprawy, że stało się jasne, iż syn posłanki był jedną z ofiar pedofila. Tusk przedstawia wyborcom wywód, w którym przypisuje władzy odpowiedzialność za to, że Mikołaj popełnił samobójstwo. Powtarza także, że ma dla liderów PiS i Solidarnej Polski program „Cela Plus”. To pokazuje, że stawką wyborów przestała być gra o władzę — to gra o wszystko. Tym razem Tusk nie żartuje o rozliczeniach z Kaczyńskim i Ziobrą, tak jak to robił w 2007 r., gdy odsunął PiS od władzy po raz pierwszy. Wtedy ściganie PiS pozorował, dziś naprawdę pała żądzą zemsty — sprawa śmierci Mikołaja Filiksa jest najnowszą kartą w długim rachunku rozliczeń, gdzie poczesne miejsce zajmują także działania obozu władzy wobec rodziny Tuska. Politycy PiS jak mogą unikają komentowania samobójstwa Mikołaja Filiksa i dość podłej roli mediów przez nich kontrolowanych w ujawnieniu jego danych jako ofiary pedofila. To dla nich niewygodna sprawa. Zostawiają ją w pełni swej partyjnej szczekaczce, czyli TVP, która łże, łże, łże. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) zauważają, że kierownicy propagandy z TVP pojechali się skarżyć na ataki Tuska do samej Brukseli. Czyli, używając ich dotychczasowej, retoryki — bezwstydnie donoszą na Polskę. Politycy PiS czują, że objazd Tuska pomaga Platformie. Dlatego tygodniami czekali z niecierpliwością, aż wykuruje się Jarosław Kaczyński i wróci do spotkań w powiatach. Jednak prezes po operacji nogi wciąż niedomaga i nie ma szans, by ruszył w Polskę przed początkiem kwietnia. W związku z tym w trybie awaryjnym w teren ruszył premier Mateusz Morawiecki. Ale, umówmy się, widać, że to nie jest to. Nawet na Podkarpaciu, nawet przy starannym doborze uczestników spotkań i mocnej choreografii, Morawiecki wypada blado — nie szczuje na LGBT i nie krytykuje Unii Europejskiej. Jedyne co ma do powiedzenia, to „Tusk i Platforma” — powtarzane dziesiątki razy. My to rozumiemy. Skoro gość był Tuskowym podwładnym całymi latami, to ma tego Tuska wdrukowanego w głowę. Ze zdrowotnej słabości Kaczyńskiego korzysta Ziobro. Po pierwsze, odgrzewa wojnę z Morawieckim. Po drugie — zaczyna twardą kampanię ideologiczną. Ziobro paraduje ze spluwą za paskiem spodni, jego prokuratura doprowadza do skazania proaborcyjnej aktywistki, w Sejmie procedowana jest jego ustawa karząca więzieniem za krytykę Kościoła, a ze śledztw ciekną kwity niekorzystne dla PiS. Takie negocjacje koalicyjne to lubimy. Panie Jarosławie, panie Zbigniewie, ale przecież w końcu i tak się dogadacie. Inaczej przecież Tusk tym razem naprawdę was posadzi. Choć może nie razem.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Lider Platformy Donald Tusk podczas spotkań z wyborcami otwarcie oskarża PiS o odpowiedzialność za śmierć Mikołaja Filiksa, syna posłanki PO Magdaleny Filiks. Media państwowe wspierane przez polityków obozu władzy ujawniły informacje ze śledztwa przeciwko pedofilowi, który był związany z zachodniopomorską Platformą. Państwowe radio oraz TVP podały jednak tak wiele szczegółów sprawy, że stało się jasne, iż syn posłanki był jedną z ofiar pedofila. Tusk przedstawia wyborcom wywód, w którym przypisuje władzy odpowiedzialność za to, że Mikołaj popełnił samobójstwo. Powtarza także, że ma dla liderów PiS i Solidarnej Polski program „Cela Plus”. To pokazuje, że stawką wyborów przestała być gra o władzę — to gra o wszystko. Tym razem Tusk nie żartuje o rozliczeniach z Kaczyńskim i Ziobrą, tak jak to robił w 2007 r., gdy odsunął PiS od władzy po raz pierwszy. Wtedy ściganie PiS pozorował, dziś naprawdę pała żądzą zemsty — sprawa śmierci Mikołaja Filiksa jest najnowszą kartą w długim rachunku rozliczeń, gdzie poczesne miejsce zajmują także działania obozu władzy wobec rodziny Tuska. Politycy PiS jak mogą unikają komentowania samobójstwa Mikołaja Filiksa i dość podłej roli mediów przez nich kontrolowanych w ujawnieniu jego danych jako ofiary pedofila. To dla nich niewygodna sprawa. Zostawiają ją w pełni swej partyjnej szczekaczce, czyli TVP, która łże, łże, łże. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) zauważają, że kierownicy propagandy z TVP pojechali się skarżyć na ataki Tuska do samej Brukseli. Czyli, używając ich dotychczasowej, retoryki — bezwstydnie donoszą na Polskę. Politycy PiS czują, że objazd Tuska pomaga Platformie. Dlatego tygodniami czekali z niecierpliwością, aż wykuruje się Jarosław Kaczyński i wróci do spotkań w powiatach. Jednak prezes po operacji nogi wciąż niedomaga i nie ma szans, by ruszył w Polskę przed początkiem kwietnia. W związku z tym w trybie awaryjnym w teren ruszył premier Mateusz Morawiecki. Ale, umówmy się, widać, że to nie jest to. Nawet na Podkarpaciu, nawet przy starannym doborze uczestników spotkań i mocnej choreografii, Morawiecki wypada blado — nie szczuje na LGBT i nie krytykuje Unii Europejskiej. Jedyne co ma do powiedzenia, to „Tusk i Platforma” — powtarzane dziesiątki razy. My to rozumiemy. Skoro gość był Tuskowym podwładnym całymi latami, to ma tego Tuska wdrukowanego w głowę. Ze zdrowotnej słabości Kaczyńskiego korzysta Ziobro. Po pierwsze, odgrzewa wojnę z Morawieckim. Po drugie — zaczyna twardą kampanię ideologiczną. Ziobro paraduje ze spluwą za paskiem spodni, jego prokuratura doprowadza do skazania proaborcyjnej aktywistki, w Sejmie procedowana jest jego ustawa karząca więzieniem za krytykę Kościoła, a ze śledztw ciekną kwity niekorzystne dla PiS. Takie negocjacje koalicyjne to lubimy. Panie Jarosławie, panie Zbigniewie, ale przecież w końcu i tak się dogadacie. Inaczej przecież Tusk tym razem naprawdę was posadzi. Choć może nie razem.

Kaczyński rusza na odsiecz papieżowi. Mikołaj Filiks zaszczuty przez TVP. Bielan sponsorem złodziei #OnetAudio
2023-03-11 19:23:48

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Jarosław Kaczyński może wreszcie odetchnąć. Po reportażu telewizji TVN24, która obciążyła Jana Pawła II odpowiedzialnością za tolerowanie pedofilów w sutannach, obóz władzy dostał zupełnie nowe paliwo polityczne. Prezes podjął decyzję, że z obrony JP2 zrobi nowy dogmat wyborczy PiS. Dlatego reakcja na reportaż TVN24 jest wyjątkowa. Na pierwszy rzut oka — brutalna, histeryczna i groteskowa. Ale to pozory. To bowiem świadoma operacja rozdmuchania przez PiS doniesień TVN24, ich przeinaczenia i dyskredytowania, by maksymalnie zmobilizować własny elektorat. Przyciśnięty drożyzną i zniesmaczeni aferami wyborcy PiS mogliby jesienią zostać w domach — to największe niebezpieczeństwo dla Kaczyńskiego. Rozbudzenie ich emocji wokół „obrony” Jana Pawła II przed „komunistami”, nazywanie doniesień dziennikarskich „drugim zamachem”, wpisywanie papieża w panteon nietykalnych polskich symboli narodowych — na równi z białym orłem, flagą narodową oraz jasnogórską Madonną — to wszystko jest starannie zaplanowaną operacją polityczną. Chodzi zapędzenie ludzi do urn, by głosowali za obroną papieża — czyli na PiS. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — zauważają, że Kaczyński robi to, co kocha robić: zmusza scenę polityczną do podzielenia się w takich sposób, by to on na tym zyskał. Dlatego też szybko PiS wysmażyło radykalną uchwałę w Sejmie, by postawić centrową opozycję w trudnej sytuacji. No bo jak to, twardzi katolicy Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia, a nawet katolik light Donald Tusk nie przyłączą się do „obrony” Polskiego Papieża? Toż to z miejsca zapisanie się do obozu wrogów Polski. Robienie polityki na papieżu właśnie w tej chwili jest dla PiS wyjątkowo użyteczne, bo obóz władzy znajduje się w poważnym kryzysie. Samobójstwo Mikołaja Filiksa — syna posłanki PO Magdaleny Filiks — na nowo zwróciło uwagę na łajdactwa kontrolowanej przez władzę Telewizji Polskiej. Pod koniec grudnia TVP twarzami swoich „gwiazd” i „gwiazdeczek” — opłacanych dziesiątkami tysięcy miesięcznie z publicznych środków — przyczyniła się do ujawnienia, że syn Filiks był ofiarą pedofila. Po jego śmierci kilkanaście dni temu te same „gwiazdy” i „gwiazdeczki” TVP rozpoczęły operację rozmywania swej odpowiedzialności i przerzucania winy za tę śmierć na opozycję. Obrona papieża na pewno pomoże przykryć atak na rodzinę posłanki Filiks. Obrona papieża ma także przykryć najnowsze machlojki finansowe w Zjednoczonej Prawicy. Chodzi o czyste, wysokiej próby złodziejstwo, jakiego dopuszczali się ludzie Adama Bielana i jego Partii Republikańskiej w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, skąd lekką ręką miało wypłynąć prawie 200 mln zł. Ponieważ złodziejstwa nie dało się już ukryć, z rządu wyrzucony został wiceminister Jacek Żalek, który odpowiadał za nadzór nad NCBiR. Ale Żalek sam tonąć nie zamierza — zaniósł do prokuratury stenogramy i opisy nagrań ludzi Partii Republikańskiej, w których Bielan nazywany jest „sponsorem”, który ma własne „projekty”, z których fundamentalny — niezła komedia — zwie się „Czarny Węgiel”. Nie, nie jest to spóźniony projekt zaopatrzenia Polaków w węgiel na zimę. Chodzi o takie ustawienie się w spółkach energetycznych, by w dobrym zdrowiu i z pełną sakiewką przetrwać przegraną PiS i zmianę władzy. Sprawę pokrzyżowali dziennikarze, a potem politycy opozycji, ujawniając „pajęczynę Bielana” w NCBiR. W efekcie nie ma 200 baniek na firmy kumpli, nie ma „Czarnego Węgla”, za to są taśmy i CBA. Panie Adamie, chyba została panu już tylko modlitwa. Tylko proszę w to nie mieszać papieża. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” zalecają modlitwę do prezesa.
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Jarosław Kaczyński może wreszcie odetchnąć. Po reportażu telewizji TVN24, która obciążyła Jana Pawła II odpowiedzialnością za tolerowanie pedofilów w sutannach, obóz władzy dostał zupełnie nowe paliwo polityczne. Prezes podjął decyzję, że z obrony JP2 zrobi nowy dogmat wyborczy PiS. Dlatego reakcja na reportaż TVN24 jest wyjątkowa. Na pierwszy rzut oka — brutalna, histeryczna i groteskowa. Ale to pozory. To bowiem świadoma operacja rozdmuchania przez PiS doniesień TVN24, ich przeinaczenia i dyskredytowania, by maksymalnie zmobilizować własny elektorat. Przyciśnięty drożyzną i zniesmaczeni aferami wyborcy PiS mogliby jesienią zostać w domach — to największe niebezpieczeństwo dla Kaczyńskiego. Rozbudzenie ich emocji wokół „obrony” Jana Pawła II przed „komunistami”, nazywanie doniesień dziennikarskich „drugim zamachem”, wpisywanie papieża w panteon nietykalnych polskich symboli narodowych — na równi z białym orłem, flagą narodową oraz jasnogórską Madonną — to wszystko jest starannie zaplanowaną operacją polityczną. Chodzi zapędzenie ludzi do urn, by głosowali za obroną papieża — czyli na PiS. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — zauważają, że Kaczyński robi to, co kocha robić: zmusza scenę polityczną do podzielenia się w takich sposób, by to on na tym zyskał. Dlatego też szybko PiS wysmażyło radykalną uchwałę w Sejmie, by postawić centrową opozycję w trudnej sytuacji. No bo jak to, twardzi katolicy Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia, a nawet katolik light Donald Tusk nie przyłączą się do „obrony” Polskiego Papieża? Toż to z miejsca zapisanie się do obozu wrogów Polski. Robienie polityki na papieżu właśnie w tej chwili jest dla PiS wyjątkowo użyteczne, bo obóz władzy znajduje się w poważnym kryzysie. Samobójstwo Mikołaja Filiksa — syna posłanki PO Magdaleny Filiks — na nowo zwróciło uwagę na łajdactwa kontrolowanej przez władzę Telewizji Polskiej. Pod koniec grudnia TVP twarzami swoich „gwiazd” i „gwiazdeczek” — opłacanych dziesiątkami tysięcy miesięcznie z publicznych środków — przyczyniła się do ujawnienia, że syn Filiks był ofiarą pedofila. Po jego śmierci kilkanaście dni temu te same „gwiazdy” i „gwiazdeczki” TVP rozpoczęły operację rozmywania swej odpowiedzialności i przerzucania winy za tę śmierć na opozycję. Obrona papieża na pewno pomoże przykryć atak na rodzinę posłanki Filiks. Obrona papieża ma także przykryć najnowsze machlojki finansowe w Zjednoczonej Prawicy. Chodzi o czyste, wysokiej próby złodziejstwo, jakiego dopuszczali się ludzie Adama Bielana i jego Partii Republikańskiej w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, skąd lekką ręką miało wypłynąć prawie 200 mln zł. Ponieważ złodziejstwa nie dało się już ukryć, z rządu wyrzucony został wiceminister Jacek Żalek, który odpowiadał za nadzór nad NCBiR. Ale Żalek sam tonąć nie zamierza — zaniósł do prokuratury stenogramy i opisy nagrań ludzi Partii Republikańskiej, w których Bielan nazywany jest „sponsorem”, który ma własne „projekty”, z których fundamentalny — niezła komedia — zwie się „Czarny Węgiel”. Nie, nie jest to spóźniony projekt zaopatrzenia Polaków w węgiel na zimę. Chodzi o takie ustawienie się w spółkach energetycznych, by w dobrym zdrowiu i z pełną sakiewką przetrwać przegraną PiS i zmianę władzy. Sprawę pokrzyżowali dziennikarze, a potem politycy opozycji, ujawniając „pajęczynę Bielana” w NCBiR. W efekcie nie ma 200 baniek na firmy kumpli, nie ma „Czarnego Węgla”, za to są taśmy i CBA. Panie Adamie, chyba została panu już tylko modlitwa. Tylko proszę w to nie mieszać papieża. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” zalecają modlitwę do prezesa.

Ziobro negocjuje z Kaczyńskim za pomocą prokuratury. Kamiński i Wąsik mogą pójść do więzienia #OnetAudio
2023-03-04 18:41:21

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka z dużym zadowoleniem przyjęli sygnały świadczące o przyspieszeniu negocjacji koalicyjnych wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Decyzja prokuratora generalnego i lidera Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry o odpaleniu śledztwa w sprawie łamania tajemnicy państwowej przez ministra Michała Dworczyka (PiS) — zausznika premiera, zaciekłego wroga ziobrystów — wskazuje na to, że negocjacje te są owocne i niechybnie zmierzają do pozytywnego finału. Dawny nielegalny kolekcjoner materiałów wybuchowych Dworczyk jako szef Kancelarii Premiera był konkurentem szefa MON Mariusza Błaszczaka. Przez prywatną skrzynkę Dworczyka, założoną na darmowym serwerze, przepływała masa wojskowych dokumentów. Podejrzana jest zwłaszcza korespondencja Dworczyka z jego „doradcą ds. obronności” pułkownikiem Krzysztofem Gajem, który chełpi się pokątnym kopiowaniem tajemnych dokumentów, w tym analiz NATO. Pan Zbyszek gra wysoko. Wszak to także subtelne zwrócenie uwagi, że kluczowy doradca Dworczyka — od lat specjalizującego się we Wschodzie — jest mocno antyukraiński i prorosyjski, popierał  m.in . zajęcie Krymu przez Putina. My się subtelnościom pana Zbyszka nie dziwimy. Czas leci, wybory za pasem, a jego partyjka wciąż żyje w niepewności. Nie wiadomo na jakich warunkach Kaczyński weźmie Solidarną Polskę na listy. Ba, wypuszcza swego czołowego psa obronnego wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, by trochę powarczał, że PiS nie potrzebuje ziobrystów. Śledztwo w sprawie Dworczyka to przypomnienie, że prokuratura od lat przygląda się prominentnym politykom PiS i biznesmenom z kręgu władzy. Mogą się one skończyć różnie, by nie rzec — ich finał wprost zależy od pomyślności rokowań koalicyjnych. W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” redaktorzy Dziuba i Stankiewicz ujawniają także kulisy wojny w Trybunale Konstytucyjnym. Wygląda na to, że przy wsparciu szefa PiS kierowniczka TK Julia Przyłębska obroniła swój stołek — prośbą, groźbą i politycznym przekupstwem. Ale jest mało prawdopodobne, że skłócony Trybunał — zgodnie z zaleceniem Kaczyńskiego — zatwierdzi kompromis z Brukselą w sprawie zmian w sądownictwie, tak by przed wyborami dotarły do Polski pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Jest jeszcze jeden kłopot. Kierowniczka TK Julia Przyłębska zajęta zaciekłą obroną swego stołka — z którym wiążą się takie przywileje jak biesiady z Kaczyńskim, auto z kierowcą, ochrona, apartament i wyszynk na koszt państwa — przez 6 lat zapomniała wydać ważne dla PiS orzeczenie. Miała ochronić szefów MSWiA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika przed odsiadką, na którą zostali skazani za przekroczenie uprawnień podczas korupcyjnego polowania na szefa Samoobrony Andrzeja Leppera. Wobec nieróbstwa Przyłębskiej szefami MSWiA postanowiła się zająć Izba Karna Sądu Najwyższego. A to im nie wróży najlepiej.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka z dużym zadowoleniem przyjęli sygnały świadczące o przyspieszeniu negocjacji koalicyjnych wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Decyzja prokuratora generalnego i lidera Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry o odpaleniu śledztwa w sprawie łamania tajemnicy państwowej przez ministra Michała Dworczyka (PiS) — zausznika premiera, zaciekłego wroga ziobrystów — wskazuje na to, że negocjacje te są owocne i niechybnie zmierzają do pozytywnego finału.
Dawny nielegalny kolekcjoner materiałów wybuchowych Dworczyk jako szef Kancelarii Premiera był konkurentem szefa MON Mariusza Błaszczaka. Przez prywatną skrzynkę Dworczyka, założoną na darmowym serwerze, przepływała masa wojskowych dokumentów. Podejrzana jest zwłaszcza korespondencja Dworczyka z jego „doradcą ds. obronności” pułkownikiem Krzysztofem Gajem, który chełpi się pokątnym kopiowaniem tajemnych dokumentów, w tym analiz NATO.
Pan Zbyszek gra wysoko. Wszak to także subtelne zwrócenie uwagi, że kluczowy doradca Dworczyka — od lat specjalizującego się we Wschodzie — jest mocno antyukraiński i prorosyjski, popierał m.in. zajęcie Krymu przez Putina.
My się subtelnościom pana Zbyszka nie dziwimy. Czas leci, wybory za pasem, a jego partyjka wciąż żyje w niepewności. Nie wiadomo na jakich warunkach Kaczyński weźmie Solidarną Polskę na listy. Ba, wypuszcza swego czołowego psa obronnego wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, by trochę powarczał, że PiS nie potrzebuje ziobrystów. Śledztwo w sprawie Dworczyka to przypomnienie, że prokuratura od lat przygląda się prominentnym politykom PiS i biznesmenom z kręgu władzy. Mogą się one skończyć różnie, by nie rzec — ich finał wprost zależy od pomyślności rokowań koalicyjnych.
W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” redaktorzy Dziuba i Stankiewicz ujawniają także kulisy wojny w Trybunale Konstytucyjnym. Wygląda na to, że przy wsparciu szefa PiS kierowniczka TK Julia Przyłębska obroniła swój stołek — prośbą, groźbą i politycznym przekupstwem. Ale jest mało prawdopodobne, że skłócony Trybunał — zgodnie z zaleceniem Kaczyńskiego — zatwierdzi kompromis z Brukselą w sprawie zmian w sądownictwie, tak by przed wyborami dotarły do Polski pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy.
Jest jeszcze jeden kłopot. Kierowniczka TK Julia Przyłębska zajęta zaciekłą obroną swego stołka — z którym wiążą się takie przywileje jak biesiady z Kaczyńskim, auto z kierowcą, ochrona, apartament i wyszynk na koszt państwa — przez 6 lat zapomniała wydać ważne dla PiS orzeczenie. Miała ochronić szefów MSWiA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika przed odsiadką, na którą zostali skazani za przekroczenie uprawnień podczas korupcyjnego polowania na szefa Samoobrony Andrzeja Leppera. Wobec nieróbstwa Przyłębskiej szefami MSWiA postanowiła się zająć Izba Karna Sądu Najwyższego. A to im nie wróży najlepiej.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie