Stan Wyjątkowy

"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.


Odcinki od najnowszych:

Kaczyński jak błogosławiony. Kłamstwa ministrów w sprawie Odry. Błękitne kulki Manowskiej #OnetAudio
2022-10-19 01:10:00

Tak, przyznajemy się: brakowało nam prezesa. Ku naszej rozpaczy Jarosław Kaczyński zawiesił tournée po kraju, udając się na wakacje — czym zapewne po raz pierwszy w życiu przedłożył interes własny nad dobro Polski. Ale żeby nam nie było smutno, prezes udzielił wywiadu sponsorowanej przez spółki państwowe — czyli z naszych kieszeni — gazetce „Sieci”. W „Stanie po Burzy” oddajemy się swemu ulubionemu zajęciu: egzegezie słów prezesa. Nie powiemy, prezes jest w formie. Widać wyraźnie, że Kaczyński zakłada, że Bruksela na stałe przykręciła kurek z pieniędzmi dla Polski — chodzi nie tylko o Krajowy Plan Odbudowy, ale cały 7-letni budżet UE. A ponieważ dla niego Unia to tylko i wyłącznie bankomat, zatem nasze członkostwo w UE bez pieniędzy nie ma dla niego sensu. To oznacza, że w ciągu najbliższego roku do wyborów, Kaczyński jest gotów rozpętać prawdziwą wojnę z Unią, na końcu której może być nawet wyjście Polski z UE, jeśli PiS ponownie wygra w 2023 r. „Gdybym wiedział, że dadzą nam te główne pieniądze [z budżetu UE], tobym miał inne podejście. Ale jestem przekonany, że chcąc Polskę złamać i zmusić do pełnej uległości wobec Niemiec, zablokują także te fundusze. Znajdą nowe preteksty. Wykazaliśmy maksimum dobrej woli, poszliśmy na kompromisy, ale widać, że nie o to tu chodzi. Jeżeli wygramy, stosunki z Unią Europejską będziemy musieli ułożyć po nowemu” — wieszczy pierwszy urlopowicz. Jest jeszcze jeden element, który zapowiada polityczną radykalizację Kaczyńskiego. To coraz wyraźniejsze dystansowanie się od premiera. To by się zgadzało: to Mateusz Morawiecki i jego ludzie prowadzili w ostatnich latach politykę europejską, oni obiecali Kaczyńskiemu, że ugłaskają Unię wściekłą na PiS za demolkę sądów i szykanowanie sędziów krytycznych wobec działań rządu. Nic z tego — Unia się ugłaskać nie dała. Nawet wojna w Ukrainie — wbrew oczekiwaniom Kaczyńskiego — nie spowodowała zmiany jej krytycznego stanowiska wobec działań PiS. W tej sytuacji prezes musi znaleźć kozła ofiarnego. No a kto zgodził się na budżet UE z klauzulą o wstrzymaniu wypłat w razie naruszenia praworządności? Kto negocjował Krajowy Plan Odbudowy tak, że dotąd kasa świeci pustkami? Kto namawiał na odpuszczenie czystek w sądach, by nie drażnić Brukseli? Tak, tak — pan Mateusz ma u prezesa wyraźnie pod górkę. Rozprawa z nim jest logiczna, biorąc pod uwagę, że w PiS — dryfującym w kierunku antyunijnym — Morawiecki pozostawał głównym politykiem proeuropejskim. Nie przypadkiem, kiełkujący w PiS nurt krytyczny wobec rządów Morawieckiego zyskuje coraz wyraźniejsze poparcie Kaczyńskiego. Premier w ogóle ma ciężki czas. Podlegające mu służby ochrony środowiska opieszale podeszły do dramatycznych apeli mieszkańców terenów nadodrzańskich. Przez niemal 3 tygodnie alarmowali oni, że Odra została ciężko skażona, a ryby i inne zwierzęta padają tonami, wypływając na brzegi rzeki. I co? I długo nic — dopiero teraz rząd się budzi. Gdybyśmy byli małostkowi — a wszak nie jesteśmy — moglibyśmy uznać, że to dlatego, że właśnie teraz skażona woda zbliża się na Pomorze Zachodnie, gdzie swój urlop od walki o lepszą Polskę lubi spędzać Kaczyński. „Stan po Burzy” zauważa, że najbardziej biegli w tropieniu ścieków są politycy Solidarnej Polski, którzy szlify zdobywali w bitwach wokół stołecznej oczyszczalni Czajka. Przed każdymi wyborami poszukiwali tam odchodów, którymi można byłoby obrzucić włodarza stolicy Rafała Trzaskowskiego. Brylował w tym zwłaszcza Patryk Jaki, który w 2019 r. po awarii Czajki atakował: „Przez prawie dobę Trzaskowski ukrywał wyciek ścieków do Wisły. Warszawie grozi katastrofa ekologiczna, zagrożone mogą być unikalne rezerwaty przyrody. A spółka jest pełna zadowolonych z siebie działaczy PO”. Ten sznyt z Jakiego pasuje dziś jak znalazł. Tyle, że ministrowie z PiS ukrywali skażenie Odry tygodniami, katastrofa już jest, a spółki wodne nadal pełne radosnych działaczy Zjednoczonej Prawicy. I tylko pytanie jest, panie Jaki. Czemu tak jak jeździłeś pan pod Czajkę tropić ścieki Trzaskowskiego, teraz nie zbierasz śniętych ryb na swej rodzinnej Opolszczyźnie? Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Tak, przyznajemy się: brakowało nam prezesa. Ku naszej rozpaczy Jarosław Kaczyński zawiesił tournée po kraju, udając się na wakacje — czym zapewne po raz pierwszy w życiu przedłożył interes własny nad dobro Polski. Ale żeby nam nie było smutno, prezes udzielił wywiadu sponsorowanej przez spółki państwowe — czyli z naszych kieszeni — gazetce „Sieci”. W „Stanie po Burzy” oddajemy się swemu ulubionemu zajęciu: egzegezie słów prezesa. Nie powiemy, prezes jest w formie. Widać wyraźnie, że Kaczyński zakłada, że Bruksela na stałe przykręciła kurek z pieniędzmi dla Polski — chodzi nie tylko o Krajowy Plan Odbudowy, ale cały 7-letni budżet UE. A ponieważ dla niego Unia to tylko i wyłącznie bankomat, zatem nasze członkostwo w UE bez pieniędzy nie ma dla niego sensu.
To oznacza, że w ciągu najbliższego roku do wyborów, Kaczyński jest gotów rozpętać prawdziwą wojnę z Unią, na końcu której może być nawet wyjście Polski z UE, jeśli PiS ponownie wygra w 2023 r. „Gdybym wiedział, że dadzą nam te główne pieniądze [z budżetu UE], tobym miał inne podejście. Ale jestem przekonany, że chcąc Polskę złamać i zmusić do pełnej uległości wobec Niemiec, zablokują także te fundusze. Znajdą nowe preteksty. Wykazaliśmy maksimum dobrej woli, poszliśmy na kompromisy, ale widać, że nie o to tu chodzi. Jeżeli wygramy, stosunki z Unią Europejską będziemy musieli ułożyć po nowemu” — wieszczy pierwszy urlopowicz.
Jest jeszcze jeden element, który zapowiada polityczną radykalizację Kaczyńskiego. To coraz wyraźniejsze dystansowanie się od premiera. To by się zgadzało: to Mateusz Morawiecki i jego ludzie prowadzili w ostatnich latach politykę europejską, oni obiecali Kaczyńskiemu, że ugłaskają Unię wściekłą na PiS za demolkę sądów i szykanowanie sędziów krytycznych wobec działań rządu. Nic z tego — Unia się ugłaskać nie dała. Nawet wojna w Ukrainie — wbrew oczekiwaniom Kaczyńskiego — nie spowodowała zmiany jej krytycznego stanowiska wobec działań PiS.
W tej sytuacji prezes musi znaleźć kozła ofiarnego. No a kto zgodził się na budżet UE z klauzulą o wstrzymaniu wypłat w razie naruszenia praworządności? Kto negocjował Krajowy Plan Odbudowy tak, że dotąd kasa świeci pustkami? Kto namawiał na odpuszczenie czystek w sądach, by nie drażnić Brukseli?
Tak, tak — pan Mateusz ma u prezesa wyraźnie pod górkę. Rozprawa z nim jest logiczna, biorąc pod uwagę, że w PiS — dryfującym w kierunku antyunijnym — Morawiecki pozostawał głównym politykiem proeuropejskim. Nie przypadkiem, kiełkujący w PiS nurt krytyczny wobec rządów Morawieckiego zyskuje coraz wyraźniejsze poparcie Kaczyńskiego.
Premier w ogóle ma ciężki czas. Podlegające mu służby ochrony środowiska opieszale podeszły do dramatycznych apeli mieszkańców terenów nadodrzańskich. Przez niemal 3 tygodnie alarmowali oni, że Odra została ciężko skażona, a ryby i inne zwierzęta padają tonami, wypływając na brzegi rzeki. I co? I długo nic — dopiero teraz rząd się budzi. Gdybyśmy byli małostkowi — a wszak nie jesteśmy — moglibyśmy uznać, że to dlatego, że właśnie teraz skażona woda zbliża się na Pomorze Zachodnie, gdzie swój urlop od walki o lepszą Polskę lubi spędzać Kaczyński.
„Stan po Burzy” zauważa, że najbardziej biegli w tropieniu ścieków są politycy Solidarnej Polski, którzy szlify zdobywali w bitwach wokół stołecznej oczyszczalni Czajka. Przed każdymi wyborami poszukiwali tam odchodów, którymi można byłoby obrzucić włodarza stolicy Rafała Trzaskowskiego. Brylował w tym zwłaszcza Patryk Jaki, który w 2019 r. po awarii Czajki atakował: „Przez prawie dobę Trzaskowski ukrywał wyciek ścieków do Wisły. Warszawie grozi katastrofa ekologiczna, zagrożone mogą być unikalne rezerwaty przyrody. A spółka jest pełna zadowolonych z siebie działaczy PO”. Ten sznyt z Jakiego pasuje dziś jak znalazł. Tyle, że ministrowie z PiS ukrywali skażenie Odry tygodniami, katastrofa już jest, a spółki wodne nadal pełne radosnych działaczy Zjednoczonej Prawicy. I tylko pytanie jest, panie Jaki. Czemu tak jak jeździłeś pan pod Czajkę tropić ścieki Trzaskowskiego, teraz nie zbierasz śniętych ryb na swej rodzinnej Opolszczyźnie? Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Marcin Wyrwał o życiu i śmierci na wojnie. Czy Ukraina może ponieść porażkę? #OnetAudio
2022-10-19 01:09:00

Rankiem 24 lutego zrozumieliśmy, że skończył się stary świat, że znaleźliśmy się w kompletnie nowej rzeczywistości. Wojna w Ukrainie trwa już niemal pół roku. Kiedy skończą się cierpienia Ukraińców? Czy Zachód naprawdę pomaga Ukrainie, czy może unika drażnienia Rosji? Co musiałby by się stać, by Ukraina zwyciężyła? Gość specjalnego wydania „Stanu po Burzy” dziennikarz Onetu Marcin Wyrwał to najlepszy adresat takich pytań. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.  

Rankiem 24 lutego zrozumieliśmy, że skończył się stary świat, że znaleźliśmy się w kompletnie nowej rzeczywistości. Wojna w Ukrainie trwa już niemal pół roku. Kiedy skończą się cierpienia Ukraińców? Czy Zachód naprawdę pomaga Ukrainie, czy może unika drażnienia Rosji? Co musiałby by się stać, by Ukraina zwyciężyła? Gość specjalnego wydania „Stanu po Burzy” dziennikarz Onetu Marcin Wyrwał to najlepszy adresat takich pytań. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

 

Kaczyński kontra buntownicy w PiS. Miliony dla sędziów Ziobry. Nagi prokurator za pośrednictwem złodzieja pisze do Dworczyka #OnetAudio
2022-10-19 01:08:00

Szef PiS Jarosław Kaczyński wzorem swego dawnego idola, a dziś zapiekłego wroga Lecha Wałęsy postanowił być za, a nawet przeciw. Niedawno groził polityczną egzekucją buntownikom w PiS, którzy spiskują, żeby wysadzić z siodła Mateusza Morawieckiego. Ba, zasłaniał premiera własną piersią, zakrzykując, że najpierw jego samego musieliby usunąć z rodeo. Teraz Kaczyński przekonuje, że to on w sumie nakazał spiskowcom spiskowanie, a zatem obsadził się w roli inspiratora spisku, który jednocześnie zwalcza. Autorzy tego wydania „Stanu po Burzy” — dziennikarze ONET.PL Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — są od dekad fanami meandrów politycznej strategii prezesa, ale nawet oni się pogubili. Prezesie, skoro dziś ostatni weekend lipca, to inspirujesz spiskowców, czy może ich zwalczasz? Nie ma za to wątpliwości, że prezes chroni szefową Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską, swe odkrycie, towarzyszkę kulinarnych uczt i intelektualnych dysput o sztuce. Przyłębska była w ostatnim czasie mocno rozedrgana, bo maile wykradzione z konta ministra Michała Dworczyka pokazały, jak robiła dobrze władzy kuglując terminami rozpraw TK. W dodatku nawet w obozie władzy pojawiły się interpretacje prawne, zgodnie z którymi pani prezes pod koniec roku zostanie usunięta z posady szefowej Trybunału. Ale stało się to, co przewidywał „Stan po Burzy” —  Nowogrodzka locuta, causa finita . Kaczyński właśnie oznajmił, że Przyłębska pozostanie szefową TK do końca swej kadencji w 2024 r. I pewnie tak będzie, mimo że Donald Tusk się odgraża, że gdy przejmie władzę, to Przyłębska zrobi wypad. Spokojnie spać mogą inni sędziowie — wybrańcy władzy, którzy przez 3,5 roku zasiadali Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Izba ta była wykorzystywana przez Zbigniewa Ziobrę do karania sędziów, którzy krytykowali zaprojektowane przez niego zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Szkopuł w tym, że europejskie sądy uznały Izbę Dyscyplinarną za nielegalną, zaś Komisja Europejska zażądała jej likwidacji, uzależniając od tego wypłatę środków pomocowych. Z dużą niechęcią Kaczyński się na to zgodził, ale oczywiście nie pozwoli nominatom PiS z Izby Dyscyplinarnej zginąć — mogą zostać w Sądzie Najwyższym, albo odejść w stan spoczynku. Spoczynek okazał się bardzo popularny — kilku zmęczonych nieróbstwem 40-latków odejdzie na przyspieszone emeryturki na nasz koszt. Dostaną po 20 tys. miesięcznie, czyli do osiągnięcia prawdziwej emerytury uskłada się ponad 5 mln zł na łebka! Jeden z nielicznych, niepodważalnych sukcesów Izby Dyscyplinarnej to zawieszenie prokuratora, który biegał nago po Świdnicy. Teraz okazuje się, że ten naturysta posadę wychodził sobie u ministra Michała Dworczyka. Nominację prokuratorską dostał od Ziobry w 2016 r., parę miesięcy po tym, jak napisał z prośbą o protekcję do Dworczyka. Pośrednikiem był zaufany człowiek Dworczyka, który ma wyroki m.in. za podrabianie rachunków i okradanie szkoły, której był dyrektorem. Ekshibicjonista prosił złodzieja o protekcję u polityka, żeby zostać prokuratorem i ścigać przestępców. Wbrew pozorom, to dzieje się naprawdę. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Szef PiS Jarosław Kaczyński wzorem swego dawnego idola, a dziś zapiekłego wroga Lecha Wałęsy postanowił być za, a nawet przeciw. Niedawno groził polityczną egzekucją buntownikom w PiS, którzy spiskują, żeby wysadzić z siodła Mateusza Morawieckiego. Ba, zasłaniał premiera własną piersią, zakrzykując, że najpierw jego samego musieliby usunąć z rodeo. Teraz Kaczyński przekonuje, że to on w sumie nakazał spiskowcom spiskowanie, a zatem obsadził się w roli inspiratora spisku, który jednocześnie zwalcza. Autorzy tego wydania „Stanu po Burzy” — dziennikarze ONET.PL Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — są od dekad fanami meandrów politycznej strategii prezesa, ale nawet oni się pogubili. Prezesie, skoro dziś ostatni weekend lipca, to inspirujesz spiskowców, czy może ich zwalczasz?
Nie ma za to wątpliwości, że prezes chroni szefową Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską, swe odkrycie, towarzyszkę kulinarnych uczt i intelektualnych dysput o sztuce. Przyłębska była w ostatnim czasie mocno rozedrgana, bo maile wykradzione z konta ministra Michała Dworczyka pokazały, jak robiła dobrze władzy kuglując terminami rozpraw TK. W dodatku nawet w obozie władzy pojawiły się interpretacje prawne, zgodnie z którymi pani prezes pod koniec roku zostanie usunięta z posady szefowej Trybunału. Ale stało się to, co przewidywał „Stan po Burzy” — Nowogrodzka locuta, causa finita. Kaczyński właśnie oznajmił, że Przyłębska pozostanie szefową TK do końca swej kadencji w 2024 r. I pewnie tak będzie, mimo że Donald Tusk się odgraża, że gdy przejmie władzę, to Przyłębska zrobi wypad.
Spokojnie spać mogą inni sędziowie — wybrańcy władzy, którzy przez 3,5 roku zasiadali Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Izba ta była wykorzystywana przez Zbigniewa Ziobrę do karania sędziów, którzy krytykowali zaprojektowane przez niego zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Szkopuł w tym, że europejskie sądy uznały Izbę Dyscyplinarną za nielegalną, zaś Komisja Europejska zażądała jej likwidacji, uzależniając od tego wypłatę środków pomocowych. Z dużą niechęcią Kaczyński się na to zgodził, ale oczywiście nie pozwoli nominatom PiS z Izby Dyscyplinarnej zginąć — mogą zostać w Sądzie Najwyższym, albo odejść w stan spoczynku. Spoczynek okazał się bardzo popularny — kilku zmęczonych nieróbstwem 40-latków odejdzie na przyspieszone emeryturki na nasz koszt. Dostaną po 20 tys. miesięcznie, czyli do osiągnięcia prawdziwej emerytury uskłada się ponad 5 mln zł na łebka!
Jeden z nielicznych, niepodważalnych sukcesów Izby Dyscyplinarnej to zawieszenie prokuratora, który biegał nago po Świdnicy. Teraz okazuje się, że ten naturysta posadę wychodził sobie u ministra Michała Dworczyka. Nominację prokuratorską dostał od Ziobry w 2016 r., parę miesięcy po tym, jak napisał z prośbą o protekcję do Dworczyka. Pośrednikiem był zaufany człowiek Dworczyka, który ma wyroki m.in. za podrabianie rachunków i okradanie szkoły, której był dyrektorem.
Ekshibicjonista prosił złodzieja o protekcję u polityka, żeby zostać prokuratorem i ścigać przestępców. Wbrew pozorom, to dzieje się naprawdę. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Bajki Kaczyńskiego o cudownym Obajtku. Sasin atakuje Morawieckiego węglem. Chłodnik Przyłębskiej receptą na upały #OnetAudio
2022-10-19 01:07:00

Szef rządu ma nóż na gardle. Wycieki wewnętrznych, rządowych dokumentów pokazują, że po ataku Rosji na Ukrainę Mateusz Morawiecki był ostrzegany, że w Polsce może zabraknąć węgla. Ostrzegali go odpowiedzialny za energetykę wicepremier Jacek Sasin oraz minister klimatu Anna Moskwa, zajmująca się surowcami. Mimo to premier przez wiele miesięcy nic z tym nie zrobił. Rzucił się na poszukiwanie węgla po całym świecie dopiero po tajnym alarmie Sasina z końca czerwca — wicepremier ostrzegał, że Polsce zabraknie węgla na zimę. Dziś Morawiecki robi dobrą minę do złej gry, zapowiadając, że węgla będzie w bród, podobnie zresztą jak gazu, ropy i innych surowców. Na razie to jednak tylko słowa — Morawiecki musi uspokajać nastroje, żeby nie doprowadzić do paniki i dalszych podwyżek cen surowców. Ale wiele wskazuje na to, że podejmując wiosną decyzję o wprowadzeniu embarga na węgiel z Rosji — popieraną zresztą przez opozycję — premier nie przeprowadził analiz, skąd można ściągnąć brakujący surowiec. Wyciek rządowych dokumentów, które świadczą o nonszalancji premiera, to jasny dowód na to, że w obozie władzy trwa szukanie kandydata na kozła ofiarnego. Przeciwnicy Morawieckiego wewnątrz PiS — tacy jak Sasin — chcą zawczasu, jeszcze przed jesiennymi przymrozkami, obciążyć premiera odpowiedzialnością za chłód w domach, szkołach i szpitalach. Morawiecki się broni poprzez atak — zwala odpowiedzialność za sytuację na spółki energetyczne podległe Sasinowi. Także ludzi Sasina wymienia jako akwizytorów, którzy jeżdżąc po świecie, mają znaleźć węgiel, który zastąpi dostawy z Rosji. Zdumiewające jest to, że w tej trudnej sytuacji z rządu niespodziewanie został wyrzucony Piotr Naimski, pełnomocnik do spraw dywersyfikacji źródeł energii. Pal licho, że nie wiadomo, czy będziemy mieli czym grzać zimą. Pal licho, że może zabraknąć energii i będzie wyłączany prąd. Pal licho, że cena benzyny może skoczyć do niebotycznego poziomu. Kluczowe było to, że Naimski sprzeciwiał się fuzji Orlenu z Lotosem — to połączenie firm paliwowych jest marzeniem Jarosława Kaczyńskiego, które obsesyjnie realizuje Daniel Obajtek. Naimski i jego ludzie uważają, że fuzja Orlenu z Lotosem otwiera Rosjanom możliwość wejścia na polski rynek paliwowy. Chodzi o to, że fuzji towarzyszy sprzedaż części Lotosu wybranym przez Obajtka firmom z Arabii Saudyjskiej i Węgier — a Naimski sądzi, że docelowo opchną one wszystko Rosjanom. Czy to do Obajtka Naimski adresuje swoje pożegnanie z rządem? „Nie pierwsza to w moim dość długim już życiu dymisja. Ta przypada 30 lat po obaleniu rządu premiera Jana Olszewskiego, w którym pełniłem funkcję Szefa UOP.” — napisał. Odwołanie się przez Naimskiego do mitu prawicy o obaleniu przez moskiewskich agentów rządu Olszewskiego i to w odniesieniu do przeprowadzanej przez Obajtka fuzji — „Stan po Burzy” widzi, że w obozie władzy robi się naprawdę gorąco. Nie ma wątpliwości — Naimski padł ofiarą Obajtka, który omotał prezesa PiS i jest w tej chwili de facto drugą osobą w państwie. Kaczyński opowiada o cudach Obajtka takie rzeczy, że aż zęby bolą — sam Obajtek musiał mu nawciskać kitu. Sprawdziliśmy choćby wypowiedzi Kaczyńskiego o Pcimiu, który za wójta Obajtka miał płynąć mlekiem i miodem. „Stworzył jedyny do tej pory w Polsce sklep w stylu amerykańskim, gdzie można wjechać samochodem i prosto z samochodu kupować, brać z półek. Zbudował potężną sieć dróg rowerowych, stworzył żłobek i przedszkole w każdej wsi, wykorzystując do tego różne pomieszczenia. Dokonywał, można powiedzieć, niesłychanych rzeczy” — twierdzi szef PiS. W całej gminie nie ma ani jednego żłobka. Przedszkole jest jedno i dodatkowo 3 punkty przedszkolne w trzech kolejnych wsiach. Tras rowerowych jest niewiele ponad 4 km. Jedyny w Polsce sklep drive-thru? Najstarsi pcimianie o nim nie słyszeli. Kim pan jest, panie Obajtek? Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Szef rządu ma nóż na gardle. Wycieki wewnętrznych, rządowych dokumentów pokazują, że po ataku Rosji na Ukrainę Mateusz Morawiecki był ostrzegany, że w Polsce może zabraknąć węgla. Ostrzegali go odpowiedzialny za energetykę wicepremier Jacek Sasin oraz minister klimatu Anna Moskwa, zajmująca się surowcami. Mimo to premier przez wiele miesięcy nic z tym nie zrobił. Rzucił się na poszukiwanie węgla po całym świecie dopiero po tajnym alarmie Sasina z końca czerwca — wicepremier ostrzegał, że Polsce zabraknie węgla na zimę.
Dziś Morawiecki robi dobrą minę do złej gry, zapowiadając, że węgla będzie w bród, podobnie zresztą jak gazu, ropy i innych surowców. Na razie to jednak tylko słowa — Morawiecki musi uspokajać nastroje, żeby nie doprowadzić do paniki i dalszych podwyżek cen surowców. Ale wiele wskazuje na to, że podejmując wiosną decyzję o wprowadzeniu embarga na węgiel z Rosji — popieraną zresztą przez opozycję — premier nie przeprowadził analiz, skąd można ściągnąć brakujący surowiec. Wyciek rządowych dokumentów, które świadczą o nonszalancji premiera, to jasny dowód na to, że w obozie władzy trwa szukanie kandydata na kozła ofiarnego. Przeciwnicy Morawieckiego wewnątrz PiS — tacy jak Sasin — chcą zawczasu, jeszcze przed jesiennymi przymrozkami, obciążyć premiera odpowiedzialnością za chłód w domach, szkołach i szpitalach. Morawiecki się broni poprzez atak — zwala odpowiedzialność za sytuację na spółki energetyczne podległe Sasinowi. Także ludzi Sasina wymienia jako akwizytorów, którzy jeżdżąc po świecie, mają znaleźć węgiel, który zastąpi dostawy z Rosji.
Zdumiewające jest to, że w tej trudnej sytuacji z rządu niespodziewanie został wyrzucony Piotr Naimski, pełnomocnik do spraw dywersyfikacji źródeł energii. Pal licho, że nie wiadomo, czy będziemy mieli czym grzać zimą. Pal licho, że może zabraknąć energii i będzie wyłączany prąd. Pal licho, że cena benzyny może skoczyć do niebotycznego poziomu. Kluczowe było to, że Naimski sprzeciwiał się fuzji Orlenu z Lotosem — to połączenie firm paliwowych jest marzeniem Jarosława Kaczyńskiego, które obsesyjnie realizuje Daniel Obajtek. Naimski i jego ludzie uważają, że fuzja Orlenu z Lotosem otwiera Rosjanom możliwość wejścia na polski rynek paliwowy. Chodzi o to, że fuzji towarzyszy sprzedaż części Lotosu wybranym przez Obajtka firmom z Arabii Saudyjskiej i Węgier — a Naimski sądzi, że docelowo opchną one wszystko Rosjanom.
Czy to do Obajtka Naimski adresuje swoje pożegnanie z rządem? „Nie pierwsza to w moim dość długim już życiu dymisja. Ta przypada 30 lat po obaleniu rządu premiera Jana Olszewskiego, w którym pełniłem funkcję Szefa UOP.” — napisał. Odwołanie się przez Naimskiego do mitu prawicy o obaleniu przez moskiewskich agentów rządu Olszewskiego i to w odniesieniu do przeprowadzanej przez Obajtka fuzji — „Stan po Burzy” widzi, że w obozie władzy robi się naprawdę gorąco.
Nie ma wątpliwości — Naimski padł ofiarą Obajtka, który omotał prezesa PiS i jest w tej chwili de facto drugą osobą w państwie. Kaczyński opowiada o cudach Obajtka takie rzeczy, że aż zęby bolą — sam Obajtek musiał mu nawciskać kitu. Sprawdziliśmy choćby wypowiedzi Kaczyńskiego o Pcimiu, który za wójta Obajtka miał płynąć mlekiem i miodem. „Stworzył jedyny do tej pory w Polsce sklep w stylu amerykańskim, gdzie można wjechać samochodem i prosto z samochodu kupować, brać z półek. Zbudował potężną sieć dróg rowerowych, stworzył żłobek i przedszkole w każdej wsi, wykorzystując do tego różne pomieszczenia. Dokonywał, można powiedzieć, niesłychanych rzeczy” — twierdzi szef PiS.
W całej gminie nie ma ani jednego żłobka. Przedszkole jest jedno i dodatkowo 3 punkty przedszkolne w trzech kolejnych wsiach. Tras rowerowych jest niewiele ponad 4 km. Jedyny w Polsce sklep drive-thru? Najstarsi pcimianie o nim nie słyszeli.
Kim pan jest, panie Obajtek? Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Seksistowski atak Tuska na seniorkę Przyłębską. Kaczyński reklamuje drive-through Obajtka. Człowiek Brudzińskiego w braterskim przymierzu z Armią Czerwoną #OnetAudio
2022-10-19 01:06:00

Wokół szefowej Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej robi się naprawdę gorąco. Najpierw maile wykradzione ze skrzynki szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka pokazały, że Przyłębska spotykała się z politykami PiS, rozmawiając o konkretnych rozprawach Trybunału. Domyślaliśmy się, że pani Julia jest prezeską na telefon, ale wiedzieć — to jedno, a zobaczyć — to drugie. Po tym wycieku Przyłębska wpadła w panikę, bo taka kompromitacja może zostać wykorzystana przez jej przeciwników wewnątrz PiS do usunięcia jej z prezesury Trybunału. Ale to nie był koniec jej kłopotów. To był ledwie początek. Prawdziwe kłopoty zaczęły się, gdy Mariusz Muszyński — wiceszef Trybunału z nadania PiS — wydał oświadczenie, w którym zasugerował, że Przyłębska naciskała na niego w opisywanych w „mailach Dworczyka” sprawach. W ten sposób Muszyński — przez lata najbliższy sojusznik Przyłębskiej — jasno pokazał, że jest gotowy wbić jej nóż w plecy. Nie ulega wątpliwości, że gdyby Muszyński potwierdził, że Przyłębska naciskała na niego w sprawie konkretnych orzeczeń — to w razie zmiany władzy pani Julia może pakować manatki i zapomnieć o sowitej, trybunalskiej emeryturze. Dziś więc Przyłębska musi walczyć na dwa fronty. Po pierwsze — czego nie widać, a co jest kluczowe — we własnym obozie. A po drugie — co dzieje się na naszych oczach — odpiera ataki opozycji, głównie polityków Platformy i Lewicy. Ma już dla nich nową śpiewkę: „Mamy do czynienia z seksistowskim atakiem grupy mężczyzn, którzy postanowili zniszczyć starszą panią, kierującą Trybunałem Konstytucyjnym” — oznajmiła właśnie. Kto jest tym seksistą? Głównie Donald Tusk. Czemu? Bo zapowiedział wyrzucenie Przyłębskiej z TK. Szkopuł w tym, że Tusk (65 l.) jest starszy od Przyłębskiej (63 l.). „Stan po Burzy” — który w tym tygodniu prowadzą Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — nie kupuje tezy pani Julii, że to wojna geriatryczna. Ale idziemy po popcorn. Być może kupimy go na Orlenie u Daniela Obajtka. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jeździ po Polsce i pytany o problemy zwyczajnych Polaków, często za wzór daje im właśnie rzutkość Obajtka. Ostatnio w ten sposób odpowiadał na pytanie o niskie ceny skupu cukinii. Otóż, Kaczyński zachwalał sklep, który Obajtek ponoć wybudował jako wójt Pcimia. To sklep, w którym zakupy można robić bez wysiadania z samochodu — drive-through, choć stroniący od obcych języków prezes nie użył tego sformułowania. Co to ma do cen cukinii? Nie wiemy, ale w tej samej odpowiedzi Kaczyński mówił też o Sorosu i walce Platformy z obchodami rocznic Powstania Warszawskiego. Przy okazji Kaczyński oczyścił Obajtka z oskarżeń o współpracę z gangsterem o w sumie zabawnym pseudonimie „Prezes”. Czujemy się więc w obowiązku wyjaśnić w programie, jak to było z ustawianiem przetargów i korupcją, co zaprowadziło do zatrzymania Obajtka i jego procesu przed sądem. Dla jasności — to Kaczyński zaraz po dojściu PiS do władzy doprowadził do wycofania przez prokuraturę gangstersko-korupcyjnej sprawy Obajtka z sądu. Lustrując kadry obozu władzy „Stan po Burzy” pochyla się także nad ludźmi wiceszefa PiS Joachima Brudzińskiego. Wszyscy skupiają się na golfistce Małgorzacie Jacynie-Witt, która czuje się elitą — co w sumie logiczne, bo kiedyś była w Unii Wolności, współpracowała z Nowoczesną, ludźmi Palikota i działaczami LGBT. My pokazujemy za to nie tak głośnego, ale bardziej frapującego bohatera ze stajni Brudzińskiego — to Michał Jach, szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej. W PRL był zawodowym żołnierzem, szkolonym do walki z NATO. Teczka jego służby, która pewnie kurzy się gdzieś na Łubiance, wpadła także w nasze ręce. Ten kawałek w sprawie postawy ideowej lubimy najbardziej: „Opiniowany angażuje się w problematykę społeczno-polityczną. Pogłębia wiedzę ideologiczną uczęszczając na Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu. Reprezentuje światopogląd materialistyczny. W czasie trwania stanu wojennego, wykonując rożne zadania, wykazał postawę godną oficera Ludowego Wojska Polskiego”. No i zastanawiamy się, czy nadal wiernie trwa w przysiędze, którą złożył 7 września 1969 r. „Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką“. Idealny szef sejmowej komisji obrony na czas rosyjskiej agresji na Ukrainę. Dziękujemy, panie Joachimie. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Wokół szefowej Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej robi się naprawdę gorąco. Najpierw maile wykradzione ze skrzynki szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka pokazały, że Przyłębska spotykała się z politykami PiS, rozmawiając o konkretnych rozprawach Trybunału. Domyślaliśmy się, że pani Julia jest prezeską na telefon, ale wiedzieć — to jedno, a zobaczyć — to drugie. Po tym wycieku Przyłębska wpadła w panikę, bo taka kompromitacja może zostać wykorzystana przez jej przeciwników wewnątrz PiS do usunięcia jej z prezesury Trybunału. Ale to nie był koniec jej kłopotów. To był ledwie początek. Prawdziwe kłopoty zaczęły się, gdy Mariusz Muszyński — wiceszef Trybunału z nadania PiS — wydał oświadczenie, w którym zasugerował, że Przyłębska naciskała na niego w opisywanych w „mailach Dworczyka” sprawach. W ten sposób Muszyński — przez lata najbliższy sojusznik Przyłębskiej — jasno pokazał, że jest gotowy wbić jej nóż w plecy. Nie ulega wątpliwości, że gdyby Muszyński potwierdził, że Przyłębska naciskała na niego w sprawie konkretnych orzeczeń — to w razie zmiany władzy pani Julia może pakować manatki i zapomnieć o sowitej, trybunalskiej emeryturze. Dziś więc Przyłębska musi walczyć na dwa fronty. Po pierwsze — czego nie widać, a co jest kluczowe — we własnym obozie. A po drugie — co dzieje się na naszych oczach — odpiera ataki opozycji, głównie polityków Platformy i Lewicy. Ma już dla nich nową śpiewkę: „Mamy do czynienia z seksistowskim atakiem grupy mężczyzn, którzy postanowili zniszczyć starszą panią, kierującą Trybunałem Konstytucyjnym” — oznajmiła właśnie. Kto jest tym seksistą? Głównie Donald Tusk. Czemu? Bo zapowiedział wyrzucenie Przyłębskiej z TK. Szkopuł w tym, że Tusk (65 l.) jest starszy od Przyłębskiej (63 l.). „Stan po Burzy” — który w tym tygodniu prowadzą Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — nie kupuje tezy pani Julii, że to wojna geriatryczna. Ale idziemy po popcorn.
Być może kupimy go na Orlenie u Daniela Obajtka. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jeździ po Polsce i pytany o problemy zwyczajnych Polaków, często za wzór daje im właśnie rzutkość Obajtka. Ostatnio w ten sposób odpowiadał na pytanie o niskie ceny skupu cukinii. Otóż, Kaczyński zachwalał sklep, który Obajtek ponoć wybudował jako wójt Pcimia. To sklep, w którym zakupy można robić bez wysiadania z samochodu — drive-through, choć stroniący od obcych języków prezes nie użył tego sformułowania.
Co to ma do cen cukinii? Nie wiemy, ale w tej samej odpowiedzi Kaczyński mówił też o Sorosu i walce Platformy z obchodami rocznic Powstania Warszawskiego.
Przy okazji Kaczyński oczyścił Obajtka z oskarżeń o współpracę z gangsterem o w sumie zabawnym pseudonimie „Prezes”. Czujemy się więc w obowiązku wyjaśnić w programie, jak to było z ustawianiem przetargów i korupcją, co zaprowadziło do zatrzymania Obajtka i jego procesu przed sądem. Dla jasności — to Kaczyński zaraz po dojściu PiS do władzy doprowadził do wycofania przez prokuraturę gangstersko-korupcyjnej sprawy Obajtka z sądu.
Lustrując kadry obozu władzy „Stan po Burzy” pochyla się także nad ludźmi wiceszefa PiS Joachima Brudzińskiego. Wszyscy skupiają się na golfistce Małgorzacie Jacynie-Witt, która czuje się elitą — co w sumie logiczne, bo kiedyś była w Unii Wolności, współpracowała z Nowoczesną, ludźmi Palikota i działaczami LGBT. My pokazujemy za to nie tak głośnego, ale bardziej frapującego bohatera ze stajni Brudzińskiego — to Michał Jach, szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej. W PRL był zawodowym żołnierzem, szkolonym do walki z NATO. Teczka jego służby, która pewnie kurzy się gdzieś na Łubiance, wpadła także w nasze ręce. Ten kawałek w sprawie postawy ideowej lubimy najbardziej: „Opiniowany angażuje się w problematykę społeczno-polityczną. Pogłębia wiedzę ideologiczną uczęszczając na Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu. Reprezentuje światopogląd materialistyczny. W czasie trwania stanu wojennego, wykonując rożne zadania, wykazał postawę godną oficera Ludowego Wojska Polskiego”. No i zastanawiamy się, czy nadal wiernie trwa w przysiędze, którą złożył 7 września 1969 r. „Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką“.
Idealny szef sejmowej komisji obrony na czas rosyjskiej agresji na Ukrainę. Dziękujemy, panie Joachimie. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Przyłębska „dwórką” szefa PiS. Tusk obnaża namiętności Glapińskiego. Kaczyński prezesem Tysiąclecia RP #OnetAudio
2022-10-19 01:05:00

Każde posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, na którym podnoszone są stopy procentowe, wywołuje u Jarosława Kaczyńskiego palpitacje serca. Każda podwyżka to niechybny znak, że rekordowa od ćwierćwiecza inflacja wciąż nie powiedziała ostatniego słowa. Choć Kaczyński jeżdżąc po Polsce nawija swoim słuchaczom makaron na uszy, epatując miliardami, które przez 7 lat rządów dało im PiS, to tego boi się najbardziej: że wszystkie programy socjalne PiS ekspresowo stracą polityczny powab wobec drastycznych podwyżek cen chleba i benzyny. Na to właśnie liczy szef Platformy Donald Tusk — on poczuł krew. Nie chyli już czoła wobec 500 plus i niższego wieku emerytalnego, mówi wyłącznie o „pisowskiej drożyźnie”, by wbić wyborcom do głów, że to Kaczyński i jego ludzie w Narodowym Banku Polskim odpowiadają za dramatyczny wzrost cen. Tusk wyraźnie pokazuje, że bohaterem rozpoczynającej się, rekordowo długiej kampanii wyborczej będzie kontrowersyjny szef NBP Adam Glapiński, który spóźnił się z reakcją na rosnące ceny jeszcze przed wojną w Ukrainie. Szczęście Tuska polega na tym, że to niejedyna słabość Glapińskiego, który uwielbia otaczać się dobrze opłacanymi, niekoniecznie kompetentnymi współpracowniczkami. „Dwórki” Glapińskiego to niewygodna sprawa dla PiS, bo partia przez lata nic z tym nie zrobiła. Ale — z drugiej strony — czemu miała zrobić, skoro Kaczyński sam wykorzystuje ten sam mechanizm? Wszak ma „dwórkę” w Trybunale Konstytucyjnym — nawet z nią imprezuje. Maile wykradzione z prywatnej skrzynki szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka pokazują, że szefowa TK Julia Przyłębska konsultowała z przedstawicielami władzy co najmniej terminy rozpraw w sprawach, które miały konsekwencje finansowe dla budżetu państwa. W tym sensie interes władzy był dla niej istotniejszy od sytuacji osób, których dotyczyły rozpatrywane sprawy, choćby kobiet na emeryturach czy odbiorców świadczeń opiekuńczych. „Stan po Burzy” — który w tym tygodniu prowadzą dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — pokazuje analogie między Przyłębską, a sędzią Ryszardem Milewskim, słynnym szefem gdańskiego sądu w czasach rządów Platformy. Milewski został przyłapany na chęci ustawiania terminów rozpraw w sprawie afery Amber Gold pod oczekiwania władzy — nagrał go przedstawiciel „Gazety Polskiej”, podający się za współpracownika Donalda Tuska. Wówczas PiS — kontrolujące „Gazetę Polską” — grzmiało, nazywając Milewskiego „sędzią na telefon”. Milewski stracił posadę prezesa i został przeniesiony do sądu w Białymstoku, gdzie do dziś jest szeregowym sędzią. Przyłapana na chęci ustawiania terminów rozpraw pod oczekiwania władzy Julia Przyłębska to pisowska wersja „sędzi na telefon” — w dodatku wpadła naprawdę, a nie podczas prowokacji dziennikarskiej. Konsekwencje? Dom z (ogrzewanym) basenem pod Warszawą, służbowy apartament w centrum stolicy, samochód z kierowcą i ochrona na nasz koszt. Nasz „sędzia na telefon” jest lepszy od waszego „sędziego na telefon” — „Stan po Burzy” pokazuje mechanizmy, które prezes Kaczyński stosuje wobec swej „dwórki”. Nie ma się co dziwić — bez „Przyłębskiej na telefon”, rządy PiS w obecnej postaci nie byłyby możliwe. To ona zatwierdza i uchyla wszystko, co każe jej Kaczyński — w tym sensie to prezes PiS rękami swej „dwórki” decyduje, co jest zgodne z Konstytucją, a co nie. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Każde posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, na którym podnoszone są stopy procentowe, wywołuje u Jarosława Kaczyńskiego palpitacje serca. Każda podwyżka to niechybny znak, że rekordowa od ćwierćwiecza inflacja wciąż nie powiedziała ostatniego słowa. Choć Kaczyński jeżdżąc po Polsce nawija swoim słuchaczom makaron na uszy, epatując miliardami, które przez 7 lat rządów dało im PiS, to tego boi się najbardziej: że wszystkie programy socjalne PiS ekspresowo stracą polityczny powab wobec drastycznych podwyżek cen chleba i benzyny.
Na to właśnie liczy szef Platformy Donald Tusk — on poczuł krew. Nie chyli już czoła wobec 500 plus i niższego wieku emerytalnego, mówi wyłącznie o „pisowskiej drożyźnie”, by wbić wyborcom do głów, że to Kaczyński i jego ludzie w Narodowym Banku Polskim odpowiadają za dramatyczny wzrost cen. Tusk wyraźnie pokazuje, że bohaterem rozpoczynającej się, rekordowo długiej kampanii wyborczej będzie kontrowersyjny szef NBP Adam Glapiński, który spóźnił się z reakcją na rosnące ceny jeszcze przed wojną w Ukrainie. Szczęście Tuska polega na tym, że to niejedyna słabość Glapińskiego, który uwielbia otaczać się dobrze opłacanymi, niekoniecznie kompetentnymi współpracowniczkami. „Dwórki” Glapińskiego to niewygodna sprawa dla PiS, bo partia przez lata nic z tym nie zrobiła. Ale — z drugiej strony — czemu miała zrobić, skoro Kaczyński sam wykorzystuje ten sam mechanizm? Wszak ma „dwórkę” w Trybunale Konstytucyjnym — nawet z nią imprezuje. Maile wykradzione z prywatnej skrzynki szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka pokazują, że szefowa TK Julia Przyłębska konsultowała z przedstawicielami władzy co najmniej terminy rozpraw w sprawach, które miały konsekwencje finansowe dla budżetu państwa. W tym sensie interes władzy był dla niej istotniejszy od sytuacji osób, których dotyczyły rozpatrywane sprawy, choćby kobiet na emeryturach czy odbiorców świadczeń opiekuńczych. „Stan po Burzy” — który w tym tygodniu prowadzą dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — pokazuje analogie między Przyłębską, a sędzią Ryszardem Milewskim, słynnym szefem gdańskiego sądu w czasach rządów Platformy. Milewski został przyłapany na chęci ustawiania terminów rozpraw w sprawie afery Amber Gold pod oczekiwania władzy — nagrał go przedstawiciel „Gazety Polskiej”, podający się za współpracownika Donalda Tuska. Wówczas PiS — kontrolujące „Gazetę Polską” — grzmiało, nazywając Milewskiego „sędzią na telefon”. Milewski stracił posadę prezesa i został przeniesiony do sądu w Białymstoku, gdzie do dziś jest szeregowym sędzią. Przyłapana na chęci ustawiania terminów rozpraw pod oczekiwania władzy Julia Przyłębska to pisowska wersja „sędzi na telefon” — w dodatku wpadła naprawdę, a nie podczas prowokacji dziennikarskiej. Konsekwencje? Dom z (ogrzewanym) basenem pod Warszawą, służbowy apartament w centrum stolicy, samochód z kierowcą i ochrona na nasz koszt. Nasz „sędzia na telefon” jest lepszy od waszego „sędziego na telefon” — „Stan po Burzy” pokazuje mechanizmy, które prezes Kaczyński stosuje wobec swej „dwórki”. Nie ma się co dziwić — bez „Przyłębskiej na telefon”, rządy PiS w obecnej postaci nie byłyby możliwe. To ona zatwierdza i uchyla wszystko, co każe jej Kaczyński — w tym sensie to prezes PiS rękami swej „dwórki” decyduje, co jest zgodne z Konstytucją, a co nie. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Prezydent ułaskawia seksowną dilerkę. Kaczyński rozbija układy wewnątrz PiS. Morawiecki jest dumny z muru na granicy #OnetAudio
2022-10-19 01:04:00

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wziął się na poważnie do roboty. Z jednej strony intensywnie objeżdża Polskę, starannie jednak unikając spotkań z Polakami — na spotkaniach z Kaczyńskim w rolę zwyczajnych Polaków wcielają się działacze PiS. Prezes ma w związku z tym duży komfort. Nawet gdy w Inowrocławiu oświadczył, że jest we Włocławku, to dostał brawa. Nawet gdy miejscowego prezydenta Ryszarda Brejzę — ojca znanego senatora PO Krzysztofa Brejzy — pomylił z sejmowym aferzystą Łukaszem Mejzą, to aktyw też przyjął to z oklaskami. Może to Mejzie należą się brawa, bo wspiera PiS? Wszak zanim pogrążyły go afery był nawet członkiem rządu — i to jednocześnie z Kaczyńskim. Ale prezes wziął się także za swą własną, oddaną mu partię. Kaczyński uważa, że zbyt wielu działaczy PiS po dwóch niemal kadencjach rządów stało się rozleniwionych, łasych na pieniądze i stanowiska. To w nich wymierzone są ostatnie decyzje prezesa, który zamieszał w strukturach PiS. Po pierwsze, Kaczyński na nowo podzielił okręgi partyjne — zwiększył ich liczbę z 41 do 100 okręgów. Jednocześnie zakazał ministrom i innym notablom zajmowania stanowisk szefów nowych okręgów. Cel? Awansować młodych partyjnych wilczków, głodnych władzy i stanowisk, których nie zdążyli się dochrapać. Ale jednocześnie obawiając się oddania struktur partii w ręce ludzi nieobliczalnych, wprowadził nad nimi kuratelę — każde województwo będzie mieć swego „opiekuna” z centrali PiS. Ta „cudowna szesnastka” to sprawdzeni ludzie Kaczyńskiego — śmietanka partyjno-rządowa. Żeby rozbić partyjne „układy” — a prezes widzi spiski nawet we własnej partii — Kaczyński wielu regionom przydzielił „opiekunów”, którzy nie mają z nimi nic wspólnego. W ten sposób prezes przebudowuje partię w wielopoziomową strukturę ludzi, którzy sobie nie ufają i będą na się donosić. To ma być recepta na pobudzenie PiS przed wyborami. Jak prześledzili autorzy tego wydania „Stanu po Burzy” — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — w tej „cudownej szesnastce” zabrakło ludzi premiera. Poza samym Mateuszem Morawieckim, rzecz jasna — bo premier dostał nadzór nad śląskimi strukturami PiS. Zdegradowany został najbliższy człowiek Morawieckiego Michał Dworczyk, do niedawna szef struktur PiS na Dolnym Śląsku. „Opiekunem” PiS na Dolnym Śląsku została walcząca z Morawieckim i Dworczykiem marszałek Sejmu Elżbieta Witek. To Witek razem z wicepremierem Jackiem Sasinem zorganizowali ostatnio spotkanie posłów krytycznych wobec Morawieckiego z prezesem Kaczyńskim. Znajdujący się w partyjnej defensywie premier dorabia rządowym patosem — właśnie uroczyście otworzył mur na granicy z Białorusią. Premier prężył pod granicą pierś tak intensywnie, jakby zbudowanie muru miało być wielkim wyzwaniem i główną rządową inwestycją za jego władzy. „Stan po Burzy” przypomina więc Morawieckiemu zapowiedzi dotyczące np. budowy nowoczesnych promów. Jeszcze jako wicepremier w 2017 r. Morawiecki kładł stępkę pod budowę pierwszego takiego promu za państwowe pieniądze. Dziś promu nie ma, a stępka została sprzedana na złom. Wśród tych polityków, którzy na początku wakacji nie mają szczęścia, „Stan po Burzy” umieszcza także prezydenta. Okazało się bowiem, że Andrzej Duda nie wyciągnął żadnych wniosków z kontrowersyjnego ułaskawienia pedofila. Równo 2 lata temu niemal kosztowało to Dudę prezydenturę. Teraz „Fakt” ujawnił, że prezydent z niejasnych powodów ułaskawił narkotykową dilerkę, seksbombę, która żyje w luksusie. „Stan po Burzy” rozumie, że Duda już nie wystartuje w wyborach. Ale ułaskawienia dilerki z Instagrama wbrew stanowisku sądu i prokuratury — tego już nie rozumiemy. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wziął się na poważnie do roboty. Z jednej strony intensywnie objeżdża Polskę, starannie jednak unikając spotkań z Polakami — na spotkaniach z Kaczyńskim w rolę zwyczajnych Polaków wcielają się działacze PiS. Prezes ma w związku z tym duży komfort. Nawet gdy w Inowrocławiu oświadczył, że jest we Włocławku, to dostał brawa. Nawet gdy miejscowego prezydenta Ryszarda Brejzę — ojca znanego senatora PO Krzysztofa Brejzy — pomylił z sejmowym aferzystą Łukaszem Mejzą, to aktyw też przyjął to z oklaskami. Może to Mejzie należą się brawa, bo wspiera PiS? Wszak zanim pogrążyły go afery był nawet członkiem rządu — i to jednocześnie z Kaczyńskim.
Ale prezes wziął się także za swą własną, oddaną mu partię. Kaczyński uważa, że zbyt wielu działaczy PiS po dwóch niemal kadencjach rządów stało się rozleniwionych, łasych na pieniądze i stanowiska. To w nich wymierzone są ostatnie decyzje prezesa, który zamieszał w strukturach PiS.
Po pierwsze, Kaczyński na nowo podzielił okręgi partyjne — zwiększył ich liczbę z 41 do 100 okręgów. Jednocześnie zakazał ministrom i innym notablom zajmowania stanowisk szefów nowych okręgów. Cel? Awansować młodych partyjnych wilczków, głodnych władzy i stanowisk, których nie zdążyli się dochrapać. Ale jednocześnie obawiając się oddania struktur partii w ręce ludzi nieobliczalnych, wprowadził nad nimi kuratelę — każde województwo będzie mieć swego „opiekuna” z centrali PiS. Ta „cudowna szesnastka” to sprawdzeni ludzie Kaczyńskiego — śmietanka partyjno-rządowa. Żeby rozbić partyjne „układy” — a prezes widzi spiski nawet we własnej partii — Kaczyński wielu regionom przydzielił „opiekunów”, którzy nie mają z nimi nic wspólnego. W ten sposób prezes przebudowuje partię w wielopoziomową strukturę ludzi, którzy sobie nie ufają i będą na się donosić. To ma być recepta na pobudzenie PiS przed wyborami.
Jak prześledzili autorzy tego wydania „Stanu po Burzy” — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — w tej „cudownej szesnastce” zabrakło ludzi premiera. Poza samym Mateuszem Morawieckim, rzecz jasna — bo premier dostał nadzór nad śląskimi strukturami PiS. Zdegradowany został najbliższy człowiek Morawieckiego Michał Dworczyk, do niedawna szef struktur PiS na Dolnym Śląsku. „Opiekunem” PiS na Dolnym Śląsku została walcząca z Morawieckim i Dworczykiem marszałek Sejmu Elżbieta Witek. To Witek razem z wicepremierem Jackiem Sasinem zorganizowali ostatnio spotkanie posłów krytycznych wobec Morawieckiego z prezesem Kaczyńskim.
Znajdujący się w partyjnej defensywie premier dorabia rządowym patosem — właśnie uroczyście otworzył mur na granicy z Białorusią. Premier prężył pod granicą pierś tak intensywnie, jakby zbudowanie muru miało być wielkim wyzwaniem i główną rządową inwestycją za jego władzy. „Stan po Burzy” przypomina więc Morawieckiemu zapowiedzi dotyczące np. budowy nowoczesnych promów. Jeszcze jako wicepremier w 2017 r. Morawiecki kładł stępkę pod budowę pierwszego takiego promu za państwowe pieniądze. Dziś promu nie ma, a stępka została sprzedana na złom.
Wśród tych polityków, którzy na początku wakacji nie mają szczęścia, „Stan po Burzy” umieszcza także prezydenta. Okazało się bowiem, że Andrzej Duda nie wyciągnął żadnych wniosków z kontrowersyjnego ułaskawienia pedofila. Równo 2 lata temu niemal kosztowało to Dudę prezydenturę. Teraz „Fakt” ujawnił, że prezydent z niejasnych powodów ułaskawił narkotykową dilerkę, seksbombę, która żyje w luksusie. „Stan po Burzy” rozumie, że Duda już nie wystartuje w wyborach. Ale ułaskawienia dilerki z Instagrama wbrew stanowisku sądu i prokuratury — tego już nie rozumiemy. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Kaczyński odchodzi na raty. Duda upokorzony. Posłowie PiS doją PZU #OnetAudio
2022-10-19 01:03:00

Rośnie cena, za jaką szef PiS Jarosław Kaczyński dokupuje sobie posłów. Początkowo stawką były stanowiska wiceministrów i stołki w państwowych spółkach. Teraz po raz pierwszy Kaczyński kupił głosy za posadę ministra konstytucyjnego — tak politycznie skorumpować się dała Agnieszka Ścigaj, kiedyś związana z Kukiz'15 i PSL, a ostatnio szefowa marionetkowego sejmowego kółeczka o dumnej nazwie Polskie Sprawy. Ścigaj została ministrem od pomocy dla Ukraińców w Polsce, choć rząd ma instytucje, które już się tym zajmują na czele z Urzędem ds. Cudzoziemców oraz Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, gdzie jest nawet pełnomocnik rządu ds. uchodźców z Ukrainy. To dowód na to, że sprawa jest banalna — to sztuczna teka ministerialna, stworzona tylko po to, aby zdobyć sejmowy głos Ścigaj i paru jej posłów. Dzięki temu balansujący na granicy większości rząd PiS odetchnie z ulgą. Tyle, że za tę ulgę zapłacimy my — apanażami dla pani minister, paliwem do jej służbowego samochodu i pensją dla jej kierowcy. To strategia polityczna Jarosława Kaczyńskiego jak w soczewce — liczy się nade wszystko większość w Sejmie i nie ma nazbyt wysokiej ceny za ową większość. Rozumiejąc aż za dobrze istotę politycznego cynizmu, autorzy „Stanu po Burzy” Agnieszka Burzyńska („Fakt”) oraz Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) przypominają jednak pani minister Ścigaj epitety, jakie kierowała pod adresem PiS nie dalej jak jesienią minionego roku. Tak, na pewno PiS się zmienił, pani minister. Na pewno. A podoba się Pani gabinet w Kancelarii Premiera? W sumie jednak powinniśmy się cieszyć. Wszak po wielu groźbach, Kaczyński wreszcie odszedł z rządu, a zatem zwolnił gabinet i żołd na poziomie wicepremiera. Przecież gdyby tylko chciał, mógł dać Ścigaj tę fuchę, prawda? Ale aż tak brawurowy prezes nie był. Właściwie to w ogóle nie był brawurowy. Na swego następcę wybrał najnudniejszego polityka PiS — Mariusza Błaszczaka, szefa MON, a wcześniej MSWiA. Ale nie ma co ziewać, bo przy okazji Kaczyński zasugerował, że to może być jego następca w partii. Szef PiS zarzeka się, że odejdzie na emeryturę w 2025 r. Autorów „Stanu po Burzy” ta 1234. deklaracja prezesa dotycząca emerytury rozbawiła po raz 1234. Bo Kaczyński nie odejdzie nigdy. Nawet gdyby się formalnie pozbył wszystkich stanowisk, to będzie kierował PiS dopóki pozwoli mu na to zdrowie. A zatem Błaszczak nie ma na razie co liczyć na zastąpienie prezesa, choć — obok Morawieckiego, Ziobry, Kurskiego, Brudzińskiego czy Szydło — ma takie ambicje, nawet jeśli je starannie ukrywa. Szans na zastąpienie Kaczyńskiego na pewno nie ma Duda. Przy okazji odejścia prezesa z rządu, prezydent został kolejny raz przez niego upokorzony. Kaczyński o dymisji poinformował sam, dodając z przekąsem, że „z tego co wie”, Duda przyjął jego „rezygnację“. A na uroczystości odwołania przez prezydenta starych i powołania nowych ministrów się nie pojawił. Przecież nie będzie mu jakiś Duda dymisji wręczał. W dodatku pewnie chciałby się przy okazji spotkać, a skoro nie rozmawiają od dwóch lat, to o czym mieliby teraz zacząć gadać? Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Rośnie cena, za jaką szef PiS Jarosław Kaczyński dokupuje sobie posłów. Początkowo stawką były stanowiska wiceministrów i stołki w państwowych spółkach. Teraz po raz pierwszy Kaczyński kupił głosy za posadę ministra konstytucyjnego — tak politycznie skorumpować się dała Agnieszka Ścigaj, kiedyś związana z Kukiz'15 i PSL, a ostatnio szefowa marionetkowego sejmowego kółeczka o dumnej nazwie Polskie Sprawy. Ścigaj została ministrem od pomocy dla Ukraińców w Polsce, choć rząd ma instytucje, które już się tym zajmują na czele z Urzędem ds. Cudzoziemców oraz Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, gdzie jest nawet pełnomocnik rządu ds. uchodźców z Ukrainy. To dowód na to, że sprawa jest banalna — to sztuczna teka ministerialna, stworzona tylko po to, aby zdobyć sejmowy głos Ścigaj i paru jej posłów. Dzięki temu balansujący na granicy większości rząd PiS odetchnie z ulgą. Tyle, że za tę ulgę zapłacimy my — apanażami dla pani minister, paliwem do jej służbowego samochodu i pensją dla jej kierowcy. To strategia polityczna Jarosława Kaczyńskiego jak w soczewce — liczy się nade wszystko większość w Sejmie i nie ma nazbyt wysokiej ceny za ową większość. Rozumiejąc aż za dobrze istotę politycznego cynizmu, autorzy „Stanu po Burzy” Agnieszka Burzyńska („Fakt”) oraz Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) przypominają jednak pani minister Ścigaj epitety, jakie kierowała pod adresem PiS nie dalej jak jesienią minionego roku. Tak, na pewno PiS się zmienił, pani minister. Na pewno. A podoba się Pani gabinet w Kancelarii Premiera?
W sumie jednak powinniśmy się cieszyć. Wszak po wielu groźbach, Kaczyński wreszcie odszedł z rządu, a zatem zwolnił gabinet i żołd na poziomie wicepremiera. Przecież gdyby tylko chciał, mógł dać Ścigaj tę fuchę, prawda? Ale aż tak brawurowy prezes nie był. Właściwie to w ogóle nie był brawurowy. Na swego następcę wybrał najnudniejszego polityka PiS — Mariusza Błaszczaka, szefa MON, a wcześniej MSWiA. Ale nie ma co ziewać, bo przy okazji Kaczyński zasugerował, że to może być jego następca w partii. Szef PiS zarzeka się, że odejdzie na emeryturę w 2025 r.
Autorów „Stanu po Burzy” ta 1234. deklaracja prezesa dotycząca emerytury rozbawiła po raz 1234. Bo Kaczyński nie odejdzie nigdy. Nawet gdyby się formalnie pozbył wszystkich stanowisk, to będzie kierował PiS dopóki pozwoli mu na to zdrowie. A zatem Błaszczak nie ma na razie co liczyć na zastąpienie prezesa, choć — obok Morawieckiego, Ziobry, Kurskiego, Brudzińskiego czy Szydło — ma takie ambicje, nawet jeśli je starannie ukrywa.
Szans na zastąpienie Kaczyńskiego na pewno nie ma Duda. Przy okazji odejścia prezesa z rządu, prezydent został kolejny raz przez niego upokorzony. Kaczyński o dymisji poinformował sam, dodając z przekąsem, że „z tego co wie”, Duda przyjął jego „rezygnację“. A na uroczystości odwołania przez prezydenta starych i powołania nowych ministrów się nie pojawił. Przecież nie będzie mu jakiś Duda dymisji wręczał. W dodatku pewnie chciałby się przy okazji spotkać, a skoro nie rozmawiają od dwóch lat, to o czym mieliby teraz zacząć gadać? Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Ziobro chce upić Morawieckiego bimbrem. Stołek Przyłębskiej w Trybunale zagrożony. Kaczyński rozgrzesza agenta, który ma haki na PiS #OnetAudio
2022-10-19 01:02:00

Cechą charakterystyczną rządów PiS jest to, że to Jarosław Kaczyński jednoosobowo decyduje o tym, co jest dobre, a co złe, kto jest patriotą, a kto zdrajcą, kto zostanie milionerem, a kto skończy jak parias. Nie są ważne decyzje instytucji, sądów i trybunałów — w państwie PiS Kaczyński jest ostateczną instancją, która decyduje o ludzkich losach. Wie to dobrze Julia Przyłębska, która dzięki osobistej decyzji Kaczyńskiego z przeciętnego sędziego podrzędnego wydziału poznańskiego sądu stała się wodzirejką Trybunału Konstytucyjnego. Dziś Przyłębska drży — mimo wiernej służby dla PiS, nie może być całkowicie pewna, czy zachowa stanowisko. Na początku swych rządów w latach 2015-16 walcząc o przejęcie kontroli nad TK, obóz władzy wprowadził 6-letnią kadencję na fotelu prezesa Trybunału. A Przyłębskiej 6 lat kończy się w grudniu. Co się zatem stanie? Autorzy „Stanu po Burzy” Agnieszka Burzyńska („Fakt”) oraz Andrzej Stankiewicz (ONET) tłumaczą galimatias prawny, dochodząc do jedynego słusznego wniosku: zdecyduje prezes. Na pewno w najbliższych miesiącach pani Julia będzie się jeszcze bardziej, niż zwykle — czy to w ogóle możliwe? — wysługiwała się prezesowi. Tylko dla niego będą lunche, rauty, biby, biesiady, podwieczorki... i wyroki. Pani Julio, „Stan po Burzy” bieży ze słowami wsparcia i otuchy. Proszę popatrzeć na losy Kazimierza Kujdy, wieloletniego prezesa spółki Srebrna, czyli wehikułu finansowego środowiska PiS. „Stan po Burzy” po przetrząśnięciu komunistycznych archiwów już dwa lata temu doszedł do wniosku, że za komuny Kujda był agentem SB. Po nas takie stanowisko powziął Instytut Pamięci Narodowej, a w finale sąd, który właśnie uznał, że Kujda był kłamcą lustracyjnym, bo zaprzeczał, że współpracował z komunistyczną bezpieką. Co na to Kaczyński? Zaatakował sąd, a jakże. Ktoś taki jak Kujda — finansowy reżyser interesów PiS — nie może być wszak agentem, prawda? A to prezes decyduje, kto jest agentem, a kto nie. Poza pełną kontrolą Kaczyńskiego już dziś bodaj jedna, jedyna rzecz w obozie władzy — wojna Zbigniewa Ziobry z Mateuszem Morawieckim. Lider Solidarnej Polski atakuje premiera, zarzucając mu, że pod naciskiem Brukseli chce doprowadzić do nałożenia nowych opłat i podatków na posiadaczy aut spalinowych. Ziobro jest gotów się nawet z Morawieckim napić za Morawieckiego błędy. Proponuje mu pędzony ze śliwek... nielegalny bimberek. Ministrze sprawiedliwości, pan jesteś naprawdę pijany praworządnością. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Cechą charakterystyczną rządów PiS jest to, że to Jarosław Kaczyński jednoosobowo decyduje o tym, co jest dobre, a co złe, kto jest patriotą, a kto zdrajcą, kto zostanie milionerem, a kto skończy jak parias. Nie są ważne decyzje instytucji, sądów i trybunałów — w państwie PiS Kaczyński jest ostateczną instancją, która decyduje o ludzkich losach. Wie to dobrze Julia Przyłębska, która dzięki osobistej decyzji Kaczyńskiego z przeciętnego sędziego podrzędnego wydziału poznańskiego sądu stała się wodzirejką Trybunału Konstytucyjnego. Dziś Przyłębska drży — mimo wiernej służby dla PiS, nie może być całkowicie pewna, czy zachowa stanowisko. Na początku swych rządów w latach 2015-16 walcząc o przejęcie kontroli nad TK, obóz władzy wprowadził 6-letnią kadencję na fotelu prezesa Trybunału. A Przyłębskiej 6 lat kończy się w grudniu. Co się zatem stanie? Autorzy „Stanu po Burzy” Agnieszka Burzyńska („Fakt”) oraz Andrzej Stankiewicz (ONET) tłumaczą galimatias prawny, dochodząc do jedynego słusznego wniosku: zdecyduje prezes. Na pewno w najbliższych miesiącach pani Julia będzie się jeszcze bardziej, niż zwykle — czy to w ogóle możliwe? — wysługiwała się prezesowi. Tylko dla niego będą lunche, rauty, biby, biesiady, podwieczorki... i wyroki.
Pani Julio, „Stan po Burzy” bieży ze słowami wsparcia i otuchy. Proszę popatrzeć na losy Kazimierza Kujdy, wieloletniego prezesa spółki Srebrna, czyli wehikułu finansowego środowiska PiS. „Stan po Burzy” po przetrząśnięciu komunistycznych archiwów już dwa lata temu doszedł do wniosku, że za komuny Kujda był agentem SB. Po nas takie stanowisko powziął Instytut Pamięci Narodowej, a w finale sąd, który właśnie uznał, że Kujda był kłamcą lustracyjnym, bo zaprzeczał, że współpracował z komunistyczną bezpieką. Co na to Kaczyński? Zaatakował sąd, a jakże. Ktoś taki jak Kujda — finansowy reżyser interesów PiS — nie może być wszak agentem, prawda? A to prezes decyduje, kto jest agentem, a kto nie.
Poza pełną kontrolą Kaczyńskiego już dziś bodaj jedna, jedyna rzecz w obozie władzy — wojna Zbigniewa Ziobry z Mateuszem Morawieckim. Lider Solidarnej Polski atakuje premiera, zarzucając mu, że pod naciskiem Brukseli chce doprowadzić do nałożenia nowych opłat i podatków na posiadaczy aut spalinowych. Ziobro jest gotów się nawet z Morawieckim napić za Morawieckiego błędy. Proponuje mu pędzony ze śliwek... nielegalny bimberek. Ministrze sprawiedliwości, pan jesteś naprawdę pijany praworządnością. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Morawiecki zarabia na inflacji. Trzaskowski opowiada duperele. Ludzie Bielana w natarciu na pocztę w Pacanowie #OnetAudio
2022-10-19 01:01:00

Podczas rozpoczętego objazdu Polski Jarosław Kaczyński przekonuje, że Zjednoczonej Prawicy żadne trudności są niestraszne. Zbije inflację, znajdzie tani węgiel na opał, opanuje ceny paliw, utrzyma programy socjalne, no i da zdecydowany odpór wrogom Polski. Bo wrogowie w dużej liczbie czają się nie tylko na Wschodzie, ale także na Zachodzie (to już prezesowski standard), oraz (to nowość) zaczynają się wyłaniać na Północy. „Stan po Burzy” zauważa — z pewnym cieniem złośliwości — że spotkania prezesa z suwerenem są w praktyce pokazówkami z działaczami PiS w roli ludu. W dodatku widzimy — już bez złośliwości — że na tych spotkaniach Kaczyński, zazwyczaj mówiący z głowy, ma wynotowany dyżurny ciąg liczb, które mają pokazywać, jak wiele dobrego zrobiły w ciągu 7 lat rządy PiS. Ta kartka to symbol — Kaczyński jeździ w teren z podsumowującą wyliczanką, dlatego, że nie ma w tej chwili niczego nowego, co mógłby zaoferować wyborcom. Pojawiały się co prawda pogłoski o podniesieniu 500 plus do 700 zł, a nawet do 1000 zł miesięcznie. Miały być dłuższe o 5 dni urlopy. Wreszcie — 14. emerytura miała być na stałe. Nic z tego — żadnej takiej obietnicy Kaczyński nie złożył. I w ciągu najbliższych miesięcy nie złoży. Powód jest prosty. Wbrew opowieściom prezesa — nie ma na to pieniędzy. Zabawne jest zresztą to, że podczas spotkań prezes najpierw peroruje o opływających w kasę rządach PiS, by potem utyskiwać na rosnące oprocentowanie polskich obligacji, co w praktyce oznacza, że rząd się zadłuża i musi drożej płacić za pożyczanie pieniędzy na rynkach finansowych. Jednym z beneficjentów tej sytuacji jest premier Mateusz Morawiecki, który w ostatnim roku polikwidował swe liczne lokaty bankowe i za ponad 4,6 mln zł kupił obligacje skarbu państwa. Premier mówi, że jest dumny, bo w ten sposób wspomaga Polskę. Szkopuł w tym, że Morawiecki zarabia na inflacji, która innych — nie posiadających milionowego majątku — dobija. Morawiecki kluczy w sprawie obligacji. Występując w Sejmie, nie rozwiał żadnych wątpliwości co do swego majątku. Próbował za to odwrócić uwagę od swego majątku, atakując Rafała Trzaskowskiego. Prezydent stolicy dał premierowi pretekst. Wywołał skandal, gdy jako gość podcastu WojewódzkiKędzierski w Onecie dumnie oświadczył, że w młodości był — tu cytat — „dupiarzem”. BurzyńskaStankiewicz zapraszają Trzaskowskiego na dogrywkę. Prezydencie, wpadnij do nas i wytłumacz, czy miałeś na myśli swe podboje erotyczne, czy też to, że byłeś „dupowaty”. Bo wszyscy myślą o testosteronie, a my obstawiamy szczenięce kompleksy. Testosteron podszyty kompleksami w dodatku podczas wizyty na poczcie — to nie wróży dobrze. Minister Michał Cieślak z Kancelarii Premiera latami robił wszystko, by nikt o nim nie słyszał — czyli nie robił nic. I nagle postanowił odwiedzić pocztę w Pacanowie. Tam rzutka kierowniczka nawciskała mu za drożyznę, pokazując, że sielskie życie ministra ma się nijak do kłopotów suwerena. Cieślak zadzwonił do swego partyjnego kolegi, kierującego pocztą w Kielcach, żeby kierowniczkę wyrzucił na zbity pysk. I pewnie tak by się skończyło, gdyby nie złe — czyli niezależne od PiS — media, na które tak narzeka Kaczyński podczas swego objazdu. Gdy dziennikarze opisali pacanowską tyradę Cieślaka, szef PiS był zmuszony wyrzucić go z rządu. Żegnamy bez żalu, ministrze. Możesz wrócić do nicnierobienia. Dla Polski, rzecz jasna. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Podczas rozpoczętego objazdu Polski Jarosław Kaczyński przekonuje, że Zjednoczonej Prawicy żadne trudności są niestraszne. Zbije inflację, znajdzie tani węgiel na opał, opanuje ceny paliw, utrzyma programy socjalne, no i da zdecydowany odpór wrogom Polski. Bo wrogowie w dużej liczbie czają się nie tylko na Wschodzie, ale także na Zachodzie (to już prezesowski standard), oraz (to nowość) zaczynają się wyłaniać na Północy. „Stan po Burzy” zauważa — z pewnym cieniem złośliwości — że spotkania prezesa z suwerenem są w praktyce pokazówkami z działaczami PiS w roli ludu. W dodatku widzimy — już bez złośliwości — że na tych spotkaniach Kaczyński, zazwyczaj mówiący z głowy, ma wynotowany dyżurny ciąg liczb, które mają pokazywać, jak wiele dobrego zrobiły w ciągu 7 lat rządy PiS. Ta kartka to symbol — Kaczyński jeździ w teren z podsumowującą wyliczanką, dlatego, że nie ma w tej chwili niczego nowego, co mógłby zaoferować wyborcom. Pojawiały się co prawda pogłoski o podniesieniu 500 plus do 700 zł, a nawet do 1000 zł miesięcznie. Miały być dłuższe o 5 dni urlopy. Wreszcie — 14. emerytura miała być na stałe. Nic z tego — żadnej takiej obietnicy Kaczyński nie złożył. I w ciągu najbliższych miesięcy nie złoży. Powód jest prosty. Wbrew opowieściom prezesa — nie ma na to pieniędzy. Zabawne jest zresztą to, że podczas spotkań prezes najpierw peroruje o opływających w kasę rządach PiS, by potem utyskiwać na rosnące oprocentowanie polskich obligacji, co w praktyce oznacza, że rząd się zadłuża i musi drożej płacić za pożyczanie pieniędzy na rynkach finansowych.

Jednym z beneficjentów tej sytuacji jest premier Mateusz Morawiecki, który w ostatnim roku polikwidował swe liczne lokaty bankowe i za ponad 4,6 mln zł kupił obligacje skarbu państwa. Premier mówi, że jest dumny, bo w ten sposób wspomaga Polskę. Szkopuł w tym, że Morawiecki zarabia na inflacji, która innych — nie posiadających milionowego majątku — dobija. Morawiecki kluczy w sprawie obligacji. Występując w Sejmie, nie rozwiał żadnych wątpliwości co do swego majątku. Próbował za to odwrócić uwagę od swego majątku, atakując Rafała Trzaskowskiego. Prezydent stolicy dał premierowi pretekst. Wywołał skandal, gdy jako gość podcastu WojewódzkiKędzierski w Onecie dumnie oświadczył, że w młodości był — tu cytat — „dupiarzem”. BurzyńskaStankiewicz zapraszają Trzaskowskiego na dogrywkę. Prezydencie, wpadnij do nas i wytłumacz, czy miałeś na myśli swe podboje erotyczne, czy też to, że byłeś „dupowaty”. Bo wszyscy myślą o testosteronie, a my obstawiamy szczenięce kompleksy. Testosteron podszyty kompleksami w dodatku podczas wizyty na poczcie — to nie wróży dobrze. Minister Michał Cieślak z Kancelarii Premiera latami robił wszystko, by nikt o nim nie słyszał — czyli nie robił nic. I nagle postanowił odwiedzić pocztę w Pacanowie. Tam rzutka kierowniczka nawciskała mu za drożyznę, pokazując, że sielskie życie ministra ma się nijak do kłopotów suwerena. Cieślak zadzwonił do swego partyjnego kolegi, kierującego pocztą w Kielcach, żeby kierowniczkę wyrzucił na zbity pysk. I pewnie tak by się skończyło, gdyby nie złe — czyli niezależne od PiS — media, na które tak narzeka Kaczyński podczas swego objazdu. Gdy dziennikarze opisali pacanowską tyradę Cieślaka, szef PiS był zmuszony wyrzucić go z rządu. Żegnamy bez żalu, ministrze. Możesz wrócić do nicnierobienia. Dla Polski, rzecz jasna. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie