Stan Wyjątkowy

"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.


Odcinki od najnowszych:

Tusk przyspiesza. Morawiecki prowadzi łapankę. A sędzia TK ucieka przed alkomatem #OnetAudio
2023-11-21 18:25:33

Kiedy Donald Tusk przyspiesza i zapowiada powołanie trzech komisji śledczych wymierzonych w Prawo i Sprawiedliwość, premier Mateusz Morawiecki wciąż udaje, że tworzy rząd. To o tyle ciekawe, że o tym, jak właściwie wygląda ten proces, nie wiedzą nawet… ministrowie jego obecnego rządu, który formalnie od tygodnia jest w dymisji. Taki minister Czarnek na przykład twierdzi, że szef rządu o niczym z nim nie rozmawiał, ale jak będzie trzeba, to weźmie udział w tym spektaklu. Bo sam pan minister edukacji otwarcie mówi, że wie, jak to się skończy. A skończy się tak, że Mateusz Morawiecki w Sejmie przerżnie głosowanie w sprawie wotum nieufności. I nie pomogą propozycje, które – jak twierdzi pan premier – są kompilacją postulatów programowych partii, z których Morawiecki chce wyrywać posłów. Nie do końca wiemy, dlaczego politycy PSL, Polski 2050, Lewicy, tudzież Konfederacji mieliby chcieć realizować swój program razem z premierem rządu PiS, ale na to pytanie powinien odpowiedzieć chyba on sam. Być może usłyszy takie pytanie w trakcie spotkania z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią, do którego – jak zresztą sam przyznaje – trochę wpycha się na spotkanie. Hołownia, który Mateusza Morawieckiego nazywa pieszczotliwie premierem Schroedingera, który jest, ale jakby go nie ma, obiecuje, że znajdzie jakieś okienko w swoim kalendarzu, ale dopiero jak ten sformuje swój nowy rząd. Zatem najwcześniej za tydzień. Ale marszałek Sejmu ma do Morawieckiego więcej pytań. Na przykład takie, dlaczego rząd PiS nie zapisał w budżecie, że VAT na żywność w przyszłym roku wyniesie 0%, a teraz składa projekt ustawy, który to właśnie przewiduje? No i co robił latem rząd, że teraz nagle trzeba nowelizować ustawę o handlu w niedzielę, bo w niedzielę właśnie wypada tegoroczna Wigilia? Musielibyśmy też zapytać, od kiedy znany jest kalendarz na 2023 rok, ale ktoś mógłby uznać, że jesteśmy małostkowi. Zadamy zatem inne pytanie: panie premierze, co pan robił, kiedy pana partia likwidowała rządowy program finansowania in vitro? Proszę tylko nie mówić, że nie był pan posłem, bo był pan wicepremierem tego rządu. Oczywiście można założyć, że wziął pan sobie do serca słowa Jarosława Kaczyńskiego z 2012 r., kiedy ten mówił, iż dla niego in vitro to właściwie jak aborcja. Załóżmy, że tak właśnie było. No to zapnijcie państwo pasy. Dziś pan premier chce sfinansować bon o wartości 10-20 tys. zł, który można przeznaczyć na procedurę in vitro. Słabo? Słabo o tyle, że tego bonu nie będzie, bo nowa większość właśnie zaczyna pracować nad obywatelskim projektem ustawy ws. finansowania z budżetu państwa in vitro. To ten sam projekt, od którym zebrano pół miliona podpisów i który pani marszałek Witek włożyła do sejmowej zamrażarki. I będzie to pierwszy projekt ustawy, którym zajmie się nowy Sejm. Pytanie oczywiście, jak zachowa się pan prezydent, który na biurku niedługo znajdzie tę ustawę. Trochę nie chce nam się wierzyć, że ją zawetuje, bo mamy wrażenie, że nowa większość tylko na to czeka. A skoro przy nowej większości jesteśmy, to odżyła giełda kandydatów do rządu Donalda Tuska. Coraz głośniej mówi się, że szefem dyplomacji zostanie Radosław Sikorski. Byłby to powrót po latach, choć – bądźmy szczerzy – mocniejszej postaci z tego zakresu kompetencji lider Platformy po prostu nie ma. Nie ma też wątpliwości, że kandydatów na to stanowisko jest więcej. W przeciwieństwie do teki ministra zdrowia. Z informacji Onetu wynika, że największe szanse na tę funkcję ma Joanna Mucha, była minister sportu w latach 2011-2013, która jednakowoż pisała pracę doktorską na temat finansowania publicznej służby zdrowia w Polsce. Do tej pory najczęściej mówiło się w kontekście tej posady o Izabeli Leszczynie, jednak ta ponoć broni się przed tym rękami i nogami. Podobno Donald Tusk myślał o niej jako o nowej szefowej klubu parlamentarnego, jednak tutaj koncepcji ma być więcej. Ciekawa rozgrywka toczy się o fotel ministra sprawiedliwości. Tu najczęściej ostatnio pada nazwisko byłego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. On sam unika deklaracji na ten temat. Niektórzy twierdzą, że nie jest on wystarczająco twardy, ale ci, którzy go znają, twierdzą, że to krzywdzące opinie. Z pewnością jednym z najważniejszych zadań tego, który zastąpi w gabinecie Zbigniewa Ziobrę, będzie rozprawa z Prokuratorem Krajowym Dariuszem Barskim, który w myśl niedawno znowelizowanych przepisów jest nie do ruszenia, chyba że zgodzi się na to prezydent. Nasi rozmówcy po stronie nowej większości twierdzą jednak, że ustawa jest – brzydko mówiąc – spartolona i Barskiego usunąć można dość łatwo. A na pewno tak mu uprzykrzyć życie, że sam z tej funkcji zrezygnuje.

Kiedy Donald Tusk przyspiesza i zapowiada powołanie trzech komisji śledczych wymierzonych w Prawo i Sprawiedliwość, premier Mateusz Morawiecki wciąż udaje, że tworzy rząd. To o tyle ciekawe, że o tym, jak właściwie wygląda ten proces, nie wiedzą nawet… ministrowie jego obecnego rządu, który formalnie od tygodnia jest w dymisji.

Taki minister Czarnek na przykład twierdzi, że szef rządu o niczym z nim nie rozmawiał, ale jak będzie trzeba, to weźmie udział w tym spektaklu. Bo sam pan minister edukacji otwarcie mówi, że wie, jak to się skończy. A skończy się tak, że Mateusz Morawiecki w Sejmie przerżnie głosowanie w sprawie wotum nieufności.

I nie pomogą propozycje, które – jak twierdzi pan premier – są kompilacją postulatów programowych partii, z których Morawiecki chce wyrywać posłów. Nie do końca wiemy, dlaczego politycy PSL, Polski 2050, Lewicy, tudzież Konfederacji mieliby chcieć realizować swój program razem z premierem rządu PiS, ale na to pytanie powinien odpowiedzieć chyba on sam.

Być może usłyszy takie pytanie w trakcie spotkania z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią, do którego – jak zresztą sam przyznaje – trochę wpycha się na spotkanie. Hołownia, który Mateusza Morawieckiego nazywa pieszczotliwie premierem Schroedingera, który jest, ale jakby go nie ma, obiecuje, że znajdzie jakieś okienko w swoim kalendarzu, ale dopiero jak ten sformuje swój nowy rząd. Zatem najwcześniej za tydzień.

Ale marszałek Sejmu ma do Morawieckiego więcej pytań. Na przykład takie, dlaczego rząd PiS nie zapisał w budżecie, że VAT na żywność w przyszłym roku wyniesie 0%, a teraz składa projekt ustawy, który to właśnie przewiduje? No i co robił latem rząd, że teraz nagle trzeba nowelizować ustawę o handlu w niedzielę, bo w niedzielę właśnie wypada tegoroczna Wigilia? Musielibyśmy też zapytać, od kiedy znany jest kalendarz na 2023 rok, ale ktoś mógłby uznać, że jesteśmy małostkowi.

Zadamy zatem inne pytanie: panie premierze, co pan robił, kiedy pana partia likwidowała rządowy program finansowania in vitro? Proszę tylko nie mówić, że nie był pan posłem, bo był pan wicepremierem tego rządu. Oczywiście można założyć, że wziął pan sobie do serca słowa Jarosława Kaczyńskiego z 2012 r., kiedy ten mówił, iż dla niego in vitro to właściwie jak aborcja.

Załóżmy, że tak właśnie było. No to zapnijcie państwo pasy. Dziś pan premier chce sfinansować bon o wartości 10-20 tys. zł, który można przeznaczyć na procedurę in vitro. Słabo? Słabo o tyle, że tego bonu nie będzie, bo nowa większość właśnie zaczyna pracować nad obywatelskim projektem ustawy ws. finansowania z budżetu państwa in vitro.

To ten sam projekt, od którym zebrano pół miliona podpisów i który pani marszałek Witek włożyła do sejmowej zamrażarki. I będzie to pierwszy projekt ustawy, którym zajmie się nowy Sejm. Pytanie oczywiście, jak zachowa się pan prezydent, który na biurku niedługo znajdzie tę ustawę. Trochę nie chce nam się wierzyć, że ją zawetuje, bo mamy wrażenie, że nowa większość tylko na to czeka.

A skoro przy nowej większości jesteśmy, to odżyła giełda kandydatów do rządu Donalda Tuska. Coraz głośniej mówi się, że szefem dyplomacji zostanie Radosław Sikorski. Byłby to powrót po latach, choć – bądźmy szczerzy – mocniejszej postaci z tego zakresu kompetencji lider Platformy po prostu nie ma.

Nie ma też wątpliwości, że kandydatów na to stanowisko jest więcej. W przeciwieństwie do teki ministra zdrowia. Z informacji Onetu wynika, że największe szanse na tę funkcję ma Joanna Mucha, była minister sportu w latach 2011-2013, która jednakowoż pisała pracę doktorską na temat finansowania publicznej służby zdrowia w Polsce. Do tej pory najczęściej mówiło się w kontekście tej posady o Izabeli Leszczynie, jednak ta ponoć broni się przed tym rękami i nogami. Podobno Donald Tusk myślał o niej jako o nowej szefowej klubu parlamentarnego, jednak tutaj koncepcji ma być więcej.

Ciekawa rozgrywka toczy się o fotel ministra sprawiedliwości. Tu najczęściej ostatnio pada nazwisko byłego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. On sam unika deklaracji na ten temat. Niektórzy twierdzą, że nie jest on wystarczająco twardy, ale ci, którzy go znają, twierdzą, że to krzywdzące opinie.

Z pewnością jednym z najważniejszych zadań tego, który zastąpi w gabinecie Zbigniewa Ziobrę, będzie rozprawa z Prokuratorem Krajowym Dariuszem Barskim, który w myśl niedawno znowelizowanych przepisów jest nie do ruszenia, chyba że zgodzi się na to prezydent.

Nasi rozmówcy po stronie nowej większości twierdzą jednak, że ustawa jest – brzydko mówiąc – spartolona i Barskiego usunąć można dość łatwo. A na pewno tak mu uprzykrzyć życie, że sam z tej funkcji zrezygnuje.

Kaczyński upokorzony przez Hołownię. Ziobro boi się rozliczeń. A Konfederacja ośmiesza się w Sejmie #OnetAudio
2023-11-18 18:11:06

Jak by nie patrzeć, Szymon Hołownia ma swój czas. Ostatnie dni to dla lidera Polski 2050 najlepszy okres, jaki trafił mu się w polityce. Nowy marszałek Sejmu do maksimum wykorzystuje swe okienko w burzliwej rzeczywistości powyborczej. Z jednej strony ustępujący premier Mateusz Morawiecki jeszcze walczy o władzę, ale to zrywy coraz bardziej cherlawe — wiadomo, jak skończy się jego misja. Z drugiej przyszły premier Donald Tusk usunął się w cień, w ciszy przygotowując koncepcję totalnej wycinki pisowców z wszystkich instytucji państwa, którą rozpocznie po przejęciu władzy za niespełna miesiąc. Z tego swoistego interregnum — gdy namiestnik Kaczyńskiego w konwulsjach żegna się z władzą, a nowy hegemon jeszcze nie objął urzędu — korzysta właśnie Hołownia, jako pierwszy nominat nowej koalicji. Najpierw zręcznie poprowadził pierwsze posiedzenie Sejmu — dając sobie radę z takimi zawodnikami jak Zbigniew Ziobro czy Przemysław Czarnek, których talent estradowy wykracza daleko poza umiejętności najbardziej charyzmatycznych uczestników „Mam talent”, dawnego show Hołowni w telewizji TVN. Potem nowy marszałek wygłosił orędzie, w którym uspokajał wyborców PiS, że to nie jest koniec ich świata. Wreszcie spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą — jako, bądź co bądź, druga osoba w państwie, która ma zresztą ambicje, by za dwa lata stać się osobą nr 1. Jednocześnie Hołownia upokorzył Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS przez ostatnie 8 lat wchodził na sejmową mównicę jak do swego gabinetu na Nowogrodzkiej — „bez żadnego trybu”, jak sam mawiał. Tym razem też tak chciał, gdy Sejm prowadził pierwszą gorącą debatę dotyczącą sądownictwa. Hołownia mu odmówił — to był symboliczny kres rządów Kaczyńskiego w Sejmie. Debata sądowa wywołała ogromne emocje szczególnie u Ziobry — który popiskiwał na polityków nowej ekipy i wyśmiewał ich, wyzywając od „fujar”. Przestrzegał też, że żadna władza nie jest wieczna, a rozliczenia w przyszłości dotknąć też ich. To był wyraźny dowód na to, że Ziobro boi się rozliczeń, zapisanych przez nową koalicję w umowie o tworzeniu rządu. Gdyby autorzy „Stanu Wyjątkowego” Kamil Dziubka i Renata Grochal mieli obstawiać top polityków PiS, którymi zajmie się Tusk po przejęciu władzy, to rzeczywiście pan Zbyszek znajdzie się wysoko. Listę rzecz jasna otworzy Kaczyński, ale Ziobro to pewny numer 2, zaś trzecią lokatę zajmuje Jacek Kurski, którego Tusk spróbuje odwołać z lukratywnej — i pozornie bezpiecznej — posady w Banku Światowym w Waszyngtonie, by mogła się nim zająć prokuratura. Właśnie przed prokuraturą Tusk chce postawić Kurskiego za to, że całkowicie sprostytuował TVP, czyniąc z niej kanał tępej propagandy i narzędzie brutalnej walki z opozycją wobec PiS.
Jak by nie patrzeć, Szymon Hołownia ma swój czas. Ostatnie dni to dla lidera Polski 2050 najlepszy okres, jaki trafił mu się w polityce. Nowy marszałek Sejmu do maksimum wykorzystuje swe okienko w burzliwej rzeczywistości powyborczej. Z jednej strony ustępujący premier Mateusz Morawiecki jeszcze walczy o władzę, ale to zrywy coraz bardziej cherlawe — wiadomo, jak skończy się jego misja. Z drugiej przyszły premier Donald Tusk usunął się w cień, w ciszy przygotowując koncepcję totalnej wycinki pisowców z wszystkich instytucji państwa, którą rozpocznie po przejęciu władzy za niespełna miesiąc. Z tego swoistego interregnum — gdy namiestnik Kaczyńskiego w konwulsjach żegna się z władzą, a nowy hegemon jeszcze nie objął urzędu — korzysta właśnie Hołownia, jako pierwszy nominat nowej koalicji. Najpierw zręcznie poprowadził pierwsze posiedzenie Sejmu — dając sobie radę z takimi zawodnikami jak Zbigniew Ziobro czy Przemysław Czarnek, których talent estradowy wykracza daleko poza umiejętności najbardziej charyzmatycznych uczestników „Mam talent”, dawnego show Hołowni w telewizji TVN. Potem nowy marszałek wygłosił orędzie, w którym uspokajał wyborców PiS, że to nie jest koniec ich świata. Wreszcie spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą — jako, bądź co bądź, druga osoba w państwie, która ma zresztą ambicje, by za dwa lata stać się osobą nr 1. Jednocześnie Hołownia upokorzył Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS przez ostatnie 8 lat wchodził na sejmową mównicę jak do swego gabinetu na Nowogrodzkiej — „bez żadnego trybu”, jak sam mawiał. Tym razem też tak chciał, gdy Sejm prowadził pierwszą gorącą debatę dotyczącą sądownictwa. Hołownia mu odmówił — to był symboliczny kres rządów Kaczyńskiego w Sejmie. Debata sądowa wywołała ogromne emocje szczególnie u Ziobry — który popiskiwał na polityków nowej ekipy i wyśmiewał ich, wyzywając od „fujar”. Przestrzegał też, że żadna władza nie jest wieczna, a rozliczenia w przyszłości dotknąć też ich. To był wyraźny dowód na to, że Ziobro boi się rozliczeń, zapisanych przez nową koalicję w umowie o tworzeniu rządu. Gdyby autorzy „Stanu Wyjątkowego” Kamil Dziubka i Renata Grochal mieli obstawiać top polityków PiS, którymi zajmie się Tusk po przejęciu władzy, to rzeczywiście pan Zbyszek znajdzie się wysoko. Listę rzecz jasna otworzy Kaczyński, ale Ziobro to pewny numer 2, zaś trzecią lokatę zajmuje Jacek Kurski, którego Tusk spróbuje odwołać z lukratywnej — i pozornie bezpiecznej — posady w Banku Światowym w Waszyngtonie, by mogła się nim zająć prokuratura. Właśnie przed prokuraturą Tusk chce postawić Kurskiego za to, że całkowicie sprostytuował TVP, czyniąc z niej kanał tępej propagandy i narzędzie brutalnej walki z opozycją wobec PiS.

PiS rozbity i upokorzony w Sejmie. Kaczyński wyzywa Tuska od chamów i lumpów. Duda gra swoją grę #OnetAudio
2023-11-14 18:35:16

To było przejmujące. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu po wyborach wraz z każdą kolejną uchwalaną decyzją, Jarosław Kaczyński tracił fragment swego imperium władzy, które pieczołowicie budował przez dwie kadencje. Lider PiS wyraźnie nie mógł się odnaleźć w parlamencie, który przestał pracować pod jego dyktando i zgodnie z rytmem jego dnia. Dość powiedzieć, że prezes PiS spóźnił się na początek obrad, a orkiestra tym razem nie poczekała — i hymn musiał odśpiewać na schodach w sali plenarnej. Nie wiemy, czy prezes uznał to za spisek — bo prezes widzi teraz rękę Donalda Tuska wszędzie, gdzie PiS traci wpływy.   W jednym z prezesem jesteśmy zgodni. Na tym pierwszym posiedzeniu jego partia została celowo przez Tuska poniżona i upokorzona. Lider Platformy wyraźnie mści się za 8 lat rządów Kaczyńskiego, który ubliżał opozycji i marginalizował ją w Sejmie. Teraz rolę się zmieniły, a Kaczyński przypomina sobie — z dużym trudnem — jak wygląda bezsilność marginalizowanej opozycji. Dlatego ubliża Tuskowi i jego partii słowami w swym słowniku najgorszymi — wyzywa ich od lumpów i chamów. A także — rzecz jasna — Niemców.   Kandydatka PiS na wicemarszałka Sejmu Elżbieta Witek została utrącona w wyborach — Tusk postawił sobie za punkt honoru, aby przekonać do takiego głosowania wszystkich swych koalicjantów. Także Trzecią Drogę, która się wahała, uznając, że największa partia w Sejmie — czyli PiS — musi mieć marszałka. Tusk uznał, że już na początku prac Sejmu musi pokazać elektoratowi oczekującemu rewanżu, że obietnicę rozliczeń traktuje poważnie — stąd jego gra na utrącenie Witek, która była narzędziem opresji Kaczyńskiego w minionej kadencji. Teraz wszechmocna do niedawna marszałek Sejmu będzie szeregowym posłem. Tusk nie przejął się nawet wezwaniami prezydenta w tej sprawie — co pokazuje, że inne przestrogi wygłoszone przez Andrzeja Dudę podczas wystąpienia na pierwszym posiedzeniu Sejmu traktuje równie swobodnie.   W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Dominika Długosz i Andrzej Stankiewicz szczegółowo omawiają sejmową rozgrywkę głównych graczy, analizując, co będzie się dziać dalej w Sejmie, w którym Kaczyński i Tusk potykają się bezpośrednio po raz pierwszy od 9 lat.
To było przejmujące. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu po wyborach wraz z każdą kolejną uchwalaną decyzją, Jarosław Kaczyński tracił fragment swego imperium władzy, które pieczołowicie budował przez dwie kadencje. Lider PiS wyraźnie nie mógł się odnaleźć w parlamencie, który przestał pracować pod jego dyktando i zgodnie z rytmem jego dnia. Dość powiedzieć, że prezes PiS spóźnił się na początek obrad, a orkiestra tym razem nie poczekała — i hymn musiał odśpiewać na schodach w sali plenarnej. Nie wiemy, czy prezes uznał to za spisek — bo prezes widzi teraz rękę Donalda Tuska wszędzie, gdzie PiS traci wpływy.   W jednym z prezesem jesteśmy zgodni. Na tym pierwszym posiedzeniu jego partia została celowo przez Tuska poniżona i upokorzona. Lider Platformy wyraźnie mści się za 8 lat rządów Kaczyńskiego, który ubliżał opozycji i marginalizował ją w Sejmie. Teraz rolę się zmieniły, a Kaczyński przypomina sobie — z dużym trudnem — jak wygląda bezsilność marginalizowanej opozycji. Dlatego ubliża Tuskowi i jego partii słowami w swym słowniku najgorszymi — wyzywa ich od lumpów i chamów. A także — rzecz jasna — Niemców.   Kandydatka PiS na wicemarszałka Sejmu Elżbieta Witek została utrącona w wyborach — Tusk postawił sobie za punkt honoru, aby przekonać do takiego głosowania wszystkich swych koalicjantów. Także Trzecią Drogę, która się wahała, uznając, że największa partia w Sejmie — czyli PiS — musi mieć marszałka. Tusk uznał, że już na początku prac Sejmu musi pokazać elektoratowi oczekującemu rewanżu, że obietnicę rozliczeń traktuje poważnie — stąd jego gra na utrącenie Witek, która była narzędziem opresji Kaczyńskiego w minionej kadencji. Teraz wszechmocna do niedawna marszałek Sejmu będzie szeregowym posłem. Tusk nie przejął się nawet wezwaniami prezydenta w tej sprawie — co pokazuje, że inne przestrogi wygłoszone przez Andrzeja Dudę podczas wystąpienia na pierwszym posiedzeniu Sejmu traktuje równie swobodnie.   W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Dominika Długosz i Andrzej Stankiewicz szczegółowo omawiają sejmową rozgrywkę głównych graczy, analizując, co będzie się dziać dalej w Sejmie, w którym Kaczyński i Tusk potykają się bezpośrednio po raz pierwszy od 9 lat.

Tusk dopiął koalicję. Kaczyński stawia na wojnę z Unią. Glapiński boi się odwołania i grozi odwetem #OnetAudio
2023-11-11 18:04:46

Zrobili tak, jak chciał prezydent — liderzy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy jeszcze przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu podpisali umowę koalicyjną. Podczas niedawnych konsultacji powyborczych Andrzej Duda sugerował, że brak umowy może oznaczać, że rząd Donalda Tuska wcale nie musi mieć większości. Teraz prezydent dostał dowód na to, że większość jest. Rzecz jasna, cała rozgrywka Dudy na kwestionowanie koalicji była tylko wybiegiem. Prezydent chciał mieć pretekst, by powierzyć misję tworzenia rządu przedstawicielowi PiS, obecnemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Przeczuwając, że Tusk jeszcze przed pierwszym posiedzeniem Sejmu dopnie umowę i pomacha nią Morawieckiemu przed nosem, prezydent nie czekał i już kilka dni temu zapowiedział, że i tak to Morawiecki dostanie misję tworzenia rządu. Misję z góry skazaną na porażkę — PiS musiałoby przekonać do koalicji PSL albo kupić co najmniej 30 posłów. A to jest nierealne. W rzeczywistości rząd PiS upada i za kilka tygodni odda władzę — dlatego autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal obserwują wzbierającą falę odejść ludzi PiS z instytucji państwowych i służb. Nawet butny zazwyczaj wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki spakował swój hippisowski dobytek w reklamówkę i listonoszkę, zwalniając sejmowy gabinet dla wybrańców nowej koalicji. Skala porażki zaczyna docierać do Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS po wyborach zniknął na kilkanaście dni, ale teraz powoli dochodzi do siebie — i próbuje pokazać, że panuje nad sytuacją i ma pomysł, jaką drogą poprowadzić PiS do zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach samorządowych oraz europejskich. Na razie jednak to robienie dobrej miny do złej gry — jedynym politycznym pomysłem Kaczyńskiego jest atak na Unię Europejską i przekonywanie, że Berlin — rękami Brukseli — chce zabrać Polsce suwerenność i doprowadzić do, tu cytat, „anihilacji polskiego państwa”. Jednym słowem, pomysłem Kaczyńskiego na wyjście z impasu po nieudanej kampanii wyborczej, jest danie wyborcom jeszcze więcej tego, co było esencją jego kampanii wyborczej — ataku na Unię. Swoją drogą, z doświadczenia wiemy, że gdy prezes mówi o anihilacji czegokolwiek, to jest to dowód na to, że nie ma innego pomysłu na mobilizację elektoratu. „ Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie „Podcast roku”. Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy":  Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku – konkurs im. redaktora Janusza Majki .

Zrobili tak, jak chciał prezydent — liderzy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy jeszcze przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu podpisali umowę koalicyjną. Podczas niedawnych konsultacji powyborczych Andrzej Duda sugerował, że brak umowy może oznaczać, że rząd Donalda Tuska wcale nie musi mieć większości. Teraz prezydent dostał dowód na to, że większość jest. Rzecz jasna, cała rozgrywka Dudy na kwestionowanie koalicji była tylko wybiegiem. Prezydent chciał mieć pretekst, by powierzyć misję tworzenia rządu przedstawicielowi PiS, obecnemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Przeczuwając, że Tusk jeszcze przed pierwszym posiedzeniem Sejmu dopnie umowę i pomacha nią Morawieckiemu przed nosem, prezydent nie czekał i już kilka dni temu zapowiedział, że i tak to Morawiecki dostanie misję tworzenia rządu. Misję z góry skazaną na porażkę — PiS musiałoby przekonać do koalicji PSL albo kupić co najmniej 30 posłów. A to jest nierealne. W rzeczywistości rząd PiS upada i za kilka tygodni odda władzę — dlatego autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal obserwują wzbierającą falę odejść ludzi PiS z instytucji państwowych i służb. Nawet butny zazwyczaj wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki spakował swój hippisowski dobytek w reklamówkę i listonoszkę, zwalniając sejmowy gabinet dla wybrańców nowej koalicji. Skala porażki zaczyna docierać do Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS po wyborach zniknął na kilkanaście dni, ale teraz powoli dochodzi do siebie — i próbuje pokazać, że panuje nad sytuacją i ma pomysł, jaką drogą poprowadzić PiS do zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach samorządowych oraz europejskich. Na razie jednak to robienie dobrej miny do złej gry — jedynym politycznym pomysłem Kaczyńskiego jest atak na Unię Europejską i przekonywanie, że Berlin — rękami Brukseli — chce zabrać Polsce suwerenność i doprowadzić do, tu cytat, „anihilacji polskiego państwa”. Jednym słowem, pomysłem Kaczyńskiego na wyjście z impasu po nieudanej kampanii wyborczej, jest danie wyborcom jeszcze więcej tego, co było esencją jego kampanii wyborczej — ataku na Unię. Swoją drogą, z doświadczenia wiemy, że gdy prezes mówi o anihilacji czegokolwiek, to jest to dowód na to, że nie ma innego pomysłu na mobilizację elektoratu.

Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie „Podcast roku”. Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy": Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku – konkurs im. redaktora Janusza Majki.

Ostatni miesiąc Morawieckiego. Kosiniak-Kamysz dał kosza Dudzie. A prezes Kaczyński zniknął #OnetAudio
2023-11-07 18:26:37

To jest "Stan Wyjątkowy" — powyborcze wydanie słuchowiska politycznego, które przygotowują Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Renata Grochal. W tym wydaniu omawiamy kulisy decyzji prezydenta, który powierzył misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, mimo że PiS nie ma w Sejmie większości. Oczywiście — to nie jest tak, że Duda nie umie liczyć. Prezydent wie, że Morawiecki nie zbuduje koalicji i najdalej za miesiąc odejdzie. Tyle że Andrzej Duda liczy nie matematycznie, a politycznie. Jednym z powodów powołania Morawieckiego jest to, że otoczenie prezydenta popycha go do gry o władzę w PiS po Kaczyńskim. Dlatego Duda nie chciał dziś zrażać do siebie ponad 7,5 miliona wyborców PiS, którym trudno byłoby pojąć, że oddaje władzę na tacy znienawidzonemu przez nich Donaldowi Tuskowi. W scenariuszu walki o władzę w PiS kluczowe będą wybory prezydenckie 2025 r. Z jednej strony Kaczyński ryzykuje, że w partii dojdzie do podziałów przy okazji wyłaniania kandydata. Z drugiej — po wyborach prezydenckich Duda będzie młodym emerytem. Jeśli nie znajdzie pracy za granicą — a to niepewny scenariusz — będzie miał dużo czasu i może się włączyć do rozgrywki o władzę na prawicy. Ludzie prezydenta — szef gabinetu Marcin Mastalerek oraz poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski — już wysyłają Kaczyńskiego w stan spoczynku. Na razie prezes zniknął. Po wyborach pojawił się tylko raz, na stypie „Gazety Polskiej” w Spale, gdzie dokonał egzegezy klęski. I częściowo obwinił za nią prezydenta, który wetował co bardziej radykalne pomysły PiS — takie jak czystki w sądach. Swoją drogą, myśląc o nowym rozdaniu na prawicy, Duda szuka możliwości współpracy z PSL — dlatego intensywnie namawiał szefa ludowców Władysława Kosiniaka-Kamysza, by to on przyjął nominację na premiera. Bezskutecznie. Współpracownicy Dudy z rozżaleniem konstatują, że lider ludowców jest lojalny wobec Tuska. Ale może chociaż — to kolejne marzenie Dudy — Kosiniak-Kamysz zostanie ministrem obrony? To stanowisko szczególnie istotne w relacjach rządu z prezydentem, więc WKK i PAD mogliby się częściej spotykać, nie budząc podejrzeń.  „ Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie „Podcast roku”. Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy":  Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku – konkurs im. redaktora Janusza Majki .

To jest "Stan Wyjątkowy" — powyborcze wydanie słuchowiska politycznego, które przygotowują Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Renata Grochal. W tym wydaniu omawiamy kulisy decyzji prezydenta, który powierzył misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, mimo że PiS nie ma w Sejmie większości. Oczywiście — to nie jest tak, że Duda nie umie liczyć. Prezydent wie, że Morawiecki nie zbuduje koalicji i najdalej za miesiąc odejdzie.
Tyle że Andrzej Duda liczy nie matematycznie, a politycznie. Jednym z powodów powołania Morawieckiego jest to, że otoczenie prezydenta popycha go do gry o władzę w PiS po Kaczyńskim. Dlatego Duda nie chciał dziś zrażać do siebie ponad 7,5 miliona wyborców PiS, którym trudno byłoby pojąć, że oddaje władzę na tacy znienawidzonemu przez nich Donaldowi Tuskowi.
W scenariuszu walki o władzę w PiS kluczowe będą wybory prezydenckie 2025 r. Z jednej strony Kaczyński ryzykuje, że w partii dojdzie do podziałów przy okazji wyłaniania kandydata. Z drugiej — po wyborach prezydenckich Duda będzie młodym emerytem. Jeśli nie znajdzie pracy za granicą — a to niepewny scenariusz — będzie miał dużo czasu i może się włączyć do rozgrywki o władzę na prawicy. Ludzie prezydenta — szef gabinetu Marcin Mastalerek oraz poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski — już wysyłają Kaczyńskiego w stan spoczynku. Na razie prezes zniknął. Po wyborach pojawił się tylko raz, na stypie „Gazety Polskiej” w Spale, gdzie dokonał egzegezy klęski. I częściowo obwinił za nią prezydenta, który wetował co bardziej radykalne pomysły PiS — takie jak czystki w sądach.
Swoją drogą, myśląc o nowym rozdaniu na prawicy, Duda szuka możliwości współpracy z PSL — dlatego intensywnie namawiał szefa ludowców Władysława Kosiniaka-Kamysza, by to on przyjął nominację na premiera. Bezskutecznie. Współpracownicy Dudy z rozżaleniem konstatują, że lider ludowców jest lojalny wobec Tuska. Ale może chociaż — to kolejne marzenie Dudy — Kosiniak-Kamysz zostanie ministrem obrony? To stanowisko szczególnie istotne w relacjach rządu z prezydentem, więc WKK i PAD mogliby się częściej spotykać, nie budząc podejrzeń. 

Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie „Podcast roku”. Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy": Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku – konkurs im. redaktora Janusza Majki.

Ostatni skok PiS na kasę. Spór o posadę marszałka Sejmu. Kosiniak-Kamysz chce być szefem MON #OnetAudio
2023-11-04 18:12:00

„ Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie "Podcast roku". Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy": Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku - konkurs im. redaktora Janusza Majki.”   Przez Polskę idzie fala. To fala działaczy PiS, którzy pospiesznie ewakuują się z państwowych instytucji. To ucieczka przed nową władzą, która jasno zapowiada, że wyrzuci nominatów PiS ze spółek skarbu państwa, TVP, prokuratury i sądów. Politycy PiS butnie przekonują, że oni tu z PSL — drodzy państwo — zrobią koalicję i ocalą Polskę przed Tuskiem. Ale wystarczy przeanalizować masowy eksodus ludzi PiS, zajmujących gorące stołki oraz przeliczyć przyznawane na ostatnią chwilę podwyżki i odprawy, by zrozumieć, że to kompletne bzdury. Uciekają, bo już jest koniec — a prezes nie ma dla nich nic. Funkcjonariusze i politycy PiS na szybko zabezpieczają się przed nadchodzącymi chudymi latami. W każdej niemal instytucji od spółek Skarbu Państwa po media, trwa żonglowanie kontraktami i ściąganie ostatnich pieniędzy. Resorty rozpisują kolejne konkursy, które zostaną rozstrzygnięte jeszcze przed wejściem do resortów nowych ministrów, a wszędzie, gdzie się da pracują niszczarki i kopiarki. Jednocześnie. Trwa też niezwykły ruch, jeśli chodzi o zatrudnienie w różnych instytucjach. Premier Mateusz Morawiecki postanowił obsadzić Komisję Nadzoru Finansowego swoim człowiekiem. Ale to budzi największą dyskusję w samym PiS, bo pisowcy nagle zorientowali się, że KNF to w sumie 1400 etatów dla swoich i naprawdę sporo pieniędzy. A nie wszyscy przecież dostali złote spadochrony do partii i też chcieliby coś ze sobą zrobić. Z kolei opozycja cały czas rozmawia. Non stop ktoś z kimś się spotyka, ktoś coś proponuje i ktoś czegoś chce. Wyciekł pomysł, żeby marszałek Sejmu był rotacyjny - dwa lata Szymon Hołownia i dwa lata Włodzimierz Czarzasty. Ale ten bliski Lewicy pomysł nie podoba się w Trzeciej Drodze. Ludowcy złośliwie mówią, że rotacyjna to może być kosiarka.Twórców „Stanu Wyjątkowego” - Dominikę Długosz („Newsweek”) oraz Kamila Dziubkę (ONET) bawi to, że liderzy PiS wciąż przekonują, iż są w stanie zbudować większość w Sejmie - z PSL. Pisowcy pokochali ludowców miłością wręcz masochistyczną. Premier posunął się nawet do twierdzeń, że mógłby być wicepremierem u premiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, co już zalatuje dużą desperacją. Lider ludowców jest potrzebny wszędzie. W rządzie Donalda Tuska mógłby na przykład objąć resort obrony chociaż do tej pory nie wykazywał absolutnie żadnego zainteresowania wojskiem.
„Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie "Podcast roku". Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy": Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku - konkurs im. redaktora Janusza Majki.”  Przez Polskę idzie fala. To fala działaczy PiS, którzy pospiesznie ewakuują się z państwowych instytucji. To ucieczka przed nową władzą, która jasno zapowiada, że wyrzuci nominatów PiS ze spółek skarbu państwa, TVP, prokuratury i sądów. Politycy PiS butnie przekonują, że oni tu z PSL — drodzy państwo — zrobią koalicję i ocalą Polskę przed Tuskiem. Ale wystarczy przeanalizować masowy eksodus ludzi PiS, zajmujących gorące stołki oraz przeliczyć przyznawane na ostatnią chwilę podwyżki i odprawy, by zrozumieć, że to kompletne bzdury. Uciekają, bo już jest koniec — a prezes nie ma dla nich nic. Funkcjonariusze i politycy PiS na szybko zabezpieczają się przed nadchodzącymi chudymi latami. W każdej niemal instytucji od spółek Skarbu Państwa po media, trwa żonglowanie kontraktami i ściąganie ostatnich pieniędzy. Resorty rozpisują kolejne konkursy, które zostaną rozstrzygnięte jeszcze przed wejściem do resortów nowych ministrów, a wszędzie, gdzie się da pracują niszczarki i kopiarki. Jednocześnie. Trwa też niezwykły ruch, jeśli chodzi o zatrudnienie w różnych instytucjach. Premier Mateusz Morawiecki postanowił obsadzić Komisję Nadzoru Finansowego swoim człowiekiem. Ale to budzi największą dyskusję w samym PiS, bo pisowcy nagle zorientowali się, że KNF to w sumie 1400 etatów dla swoich i naprawdę sporo pieniędzy. A nie wszyscy przecież dostali złote spadochrony do partii i też chcieliby coś ze sobą zrobić. Z kolei opozycja cały czas rozmawia. Non stop ktoś z kimś się spotyka, ktoś coś proponuje i ktoś czegoś chce. Wyciekł pomysł, żeby marszałek Sejmu był rotacyjny - dwa lata Szymon Hołownia i dwa lata Włodzimierz Czarzasty. Ale ten bliski Lewicy pomysł nie podoba się w Trzeciej Drodze. Ludowcy złośliwie mówią, że rotacyjna to może być kosiarka.Twórców „Stanu Wyjątkowego” - Dominikę Długosz („Newsweek”) oraz Kamila Dziubkę (ONET) bawi to, że liderzy PiS wciąż przekonują, iż są w stanie zbudować większość w Sejmie - z PSL. Pisowcy pokochali ludowców miłością wręcz masochistyczną. Premier posunął się nawet do twierdzeń, że mógłby być wicepremierem u premiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, co już zalatuje dużą desperacją. Lider ludowców jest potrzebny wszędzie. W rządzie Donalda Tuska mógłby na przykład objąć resort obrony chociaż do tej pory nie wykazywał absolutnie żadnego zainteresowania wojskiem.

Rozliczenie PiS elementem umowy koalicyjnej rządu Tuska. Prezydent ma kandydata na marszałka seniora #OnetAudio
2023-10-31 18:30:46

To jest "Stan Wyjątkowy na wybory" — powyborcze wydanie słuchowiska politycznego, które przygotowują Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Renata Grochal. W tym wydaniu omawiamy kulisy negocjacji między KO, Trzecią Drogą i Lewicą, które w ciągu kilku dni skończą się podpisaniem umowy koalicyjnej. Jej elementem będą twarde rozliczenia z PiS. Nowa koalicja naciska w związku z tym na prezydenta, aby to jej wspólny kandydat Donald Tusk dostał misję tworzenia rządu. Prezydent wciąż się waha, bo z kolei PiS naciska, aby to Mateusz Morawiecki jako kandydat zwycięskiej partii dostał misję tworzenia rządu. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” pokazują na konkretnych przykładach, że politycy PiS wcale nie wierzą, że uda się im stworzyć rząd. Grają na czas, by przygotować sobie złote, ewakuacyjne spadochrony. Działy kadr instytucji i spółek kontrolowanych przez PiS mają pełne ręce roboty — niektórzy uciekają na emerytury i w stan spoczynku, inni odbierają ostatnie podwyżki, dzięki którym wzrosną ich odprawy. To, czy Duda powierzy misję premierowską Morawieckiemu nie ma praktycznego znaczenia — tylko przedłuży rządową agonię PiS. Prezydent nie ma instrumentów, aby zablokować powołanie rządu Tuska — może je tylko opóźniać. Choć — to teoria spiskowa — jest jedna taka możliwość. Chodzi o formalny trik. Otóż spośród sędziwych posłów Duda wskazuje marszałka-seniora — czyli posła otwierającego pierwsze posiedzenie nowego Sejmu, odbierającego przyrzeczenia od posłów i przeprowadzającego głosowanie nad wyborem nowego marszałka. Nowego marszałka wskaże większość, a zatem to będzie pierwszy test dla koalicji KO-3D-Lewica, która po wyborze przejmie kontrolę nad Sejmem. No to, ale co się stanie, jeśli senior otworzy posiedzenie, odbierze przyrzeczenia i przerwie obrady bez wyboru marszałka? Nazwiska seniorów zaproponowane przez Państwową Komisję Wyborczą prezydentowi pobudzają wyobraźnię, bo są tam m.in. Jarosław Kaczyński (74 l.) i Antoni Macierewicz (75 l.), którzy w swym politycznym życiu już niejedne proceduralny numer wywinęli. Ale — jak się dowiadują twórcy „Stanu Wyjątkowego” — prezydent ma inne pomysł na marszałka-seniora. To marszałkini-seniora. Czy dawna minister rządu Morawieckiego, sojuszniczka Beaty Szydło gotowa jest zablokować nową koalicję?

To jest "Stan Wyjątkowy na wybory" — powyborcze wydanie słuchowiska politycznego, które przygotowują Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Renata Grochal.

W tym wydaniu omawiamy kulisy negocjacji między KO, Trzecią Drogą i Lewicą, które w ciągu kilku dni skończą się podpisaniem umowy koalicyjnej. Jej elementem będą twarde rozliczenia z PiS. Nowa koalicja naciska w związku z tym na prezydenta, aby to jej wspólny kandydat Donald Tusk dostał misję tworzenia rządu. Prezydent wciąż się waha, bo z kolei PiS naciska, aby to Mateusz Morawiecki jako kandydat zwycięskiej partii dostał misję tworzenia rządu.
Autorzy „Stanu Wyjątkowego” pokazują na konkretnych przykładach, że politycy PiS wcale nie wierzą, że uda się im stworzyć rząd. Grają na czas, by przygotować sobie złote, ewakuacyjne spadochrony. Działy kadr instytucji i spółek kontrolowanych przez PiS mają pełne ręce roboty — niektórzy uciekają na emerytury i w stan spoczynku, inni odbierają ostatnie podwyżki, dzięki którym wzrosną ich odprawy.
To, czy Duda powierzy misję premierowską Morawieckiemu nie ma praktycznego znaczenia — tylko przedłuży rządową agonię PiS. Prezydent nie ma instrumentów, aby zablokować powołanie rządu Tuska — może je tylko opóźniać.
Choć — to teoria spiskowa — jest jedna taka możliwość. Chodzi o formalny trik. Otóż spośród sędziwych posłów Duda wskazuje marszałka-seniora — czyli posła otwierającego pierwsze posiedzenie nowego Sejmu, odbierającego przyrzeczenia od posłów i przeprowadzającego głosowanie nad wyborem nowego marszałka. Nowego marszałka wskaże większość, a zatem to będzie pierwszy test dla koalicji KO-3D-Lewica, która po wyborze przejmie kontrolę nad Sejmem.
No to, ale co się stanie, jeśli senior otworzy posiedzenie, odbierze przyrzeczenia i przerwie obrady bez wyboru marszałka? Nazwiska seniorów zaproponowane przez Państwową Komisję Wyborczą prezydentowi pobudzają wyobraźnię, bo są tam m.in. Jarosław Kaczyński (74 l.) i Antoni Macierewicz (75 l.), którzy w swym politycznym życiu już niejedne proceduralny numer wywinęli.
Ale — jak się dowiadują twórcy „Stanu Wyjątkowego” — prezydent ma inne pomysł na marszałka-seniora. To marszałkini-seniora. Czy dawna minister rządu Morawieckiego, sojuszniczka Beaty Szydło gotowa jest zablokować nową koalicję?

Prezydent może powołać Tuska na premiera. Kaczyński przeprowadza czystki w PiS. Buzuje na lewicy #OnetAudio
2023-10-28 17:29:16

To jest czas jego życia. Zwycięska porażka PiS i degradacja politycznego znaczenia Jarosława Kaczyńskiego otworzyły zupełnie nowe możliwości przed prezydentem. Andrzej Duda promienieje jako gospodarz rozmów o tworzeniu przyszłego rządu. Mówi nawet ciepło o trosce o państwo, którą czuje u wszystkich uczestników rozmów — a zatem także u Donalda Tuska, którego PiS oskarżało w kampanii o reprezentowanie interesów Niemiec i Rosji jednocześnie. W PiS panowało do niedawna przekonanie, że prezydent na pewno powierzy premierowską misję Mateuszowi Morawieckiemu, mimo że opozycja jasno deklaruje, iż to ona ma większość, by stworzyć rząd z Tuskiem na czele. Powołanie Morawieckiego miało być — wedle myślenia w PiS — gestem prezydenta wobec jego dawnej partii. Rząd Zjednoczonej Prawicy zyskałby czas na przygotowanie swego odejścia — inna rzecz, że opozycja twierdzi, iż byłby to czas niszczenia dokumentów i przelewania państwowych pieniędzy do swoich ludzi. Morawiecki robi dobrą minę do złej gry — podczas konsultacji prezydenta ze wszystkimi ugrupowaniami politycznymi przekonywał nawet, że może zbudować większość w Sejmie. Nie może — liderzy Trzeciej Drogi Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia jasno deklarują, że ich kandydatem na premiera jest Tusk. A bez głosów 3D Morawiecki może zapomnieć o misji premiera, zaś PiS — o dalszych rządach. W tej sytuacji prezydent zaczął się wahać. Dobrze wie, że powierzenie Morawieckiemu misji tworzenia rządu może się skończyć groteskowo — nikt nie będzie chciał z nim rozmawiać o koalicji i nikt nie będzie słuchać jego expose. Ta śmieszność uderzyłaby także w Dudę. Dlatego prezydent poważnie rozważa powierzenie misji tworzenia rządu Tuskowi. Decyzję podejmie po pierwszym posiedzeniu Sejmu, który zbierze się 13 listopada. Jeśli koalicja KO/3D/Lewica wybierze swego marszałka Sejmu — o tej posadzie marzy Szymon Hołownia — to Duda dostanie dowód, że pisowcom nie udało się podkupić posłów opozycji i nowa koalicja rzeczywiście ma większość. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka wcale by się nie zdziwili, gdyby w tej sytuacji Duda postawił na Tuska. Tym bardziej że Kaczyński w ramach powyborczych rozliczeń coraz bardziej otwarcie zahacza prezydenta. Sugeruje, że to on swymi decyzjami — takimi jak wetowanie najbardziej radykalnych ustaw sądowych autorstwa Ziobry — przygasił promień pisowskiej rewolucji tak skutecznie, by w finale żar ów zupełnie zgasł. Inna rzecz, że Kaczyński mówi także o „urojonej rzeczywistości”, w jakiej żyją wyborcy opozycji, o moskiewskich korzeniach partii Hołowni oraz o budowaniu frontu obrony narodu. Wspomina także o końcu Polski. A właściwie, jak mówi, o „Finis Poloniae”. Jak wiadomo zawsze, gdy Kaczyński oddaje władzę, Polska się kończy. Czekamy, kiedy prezes na nowo — jak przed przejęciem władzy — zacznie śpiewać „Boże, coś Polskę” w wersji z czasów rozbiorów, okupacji niemieckiej i czasów PRL, z wersem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” zamiast „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”.

To jest czas jego życia. Zwycięska porażka PiS i degradacja politycznego znaczenia Jarosława Kaczyńskiego otworzyły zupełnie nowe możliwości przed prezydentem. Andrzej Duda promienieje jako gospodarz rozmów o tworzeniu przyszłego rządu. Mówi nawet ciepło o trosce o państwo, którą czuje u wszystkich uczestników rozmów — a zatem także u Donalda Tuska, którego PiS oskarżało w kampanii o reprezentowanie interesów Niemiec i Rosji jednocześnie. W PiS panowało do niedawna przekonanie, że prezydent na pewno powierzy premierowską misję Mateuszowi Morawieckiemu, mimo że opozycja jasno deklaruje, iż to ona ma większość, by stworzyć rząd z Tuskiem na czele. Powołanie Morawieckiego miało być — wedle myślenia w PiS — gestem prezydenta wobec jego dawnej partii. Rząd Zjednoczonej Prawicy zyskałby czas na przygotowanie swego odejścia — inna rzecz, że opozycja twierdzi, iż byłby to czas niszczenia dokumentów i przelewania państwowych pieniędzy do swoich ludzi. Morawiecki robi dobrą minę do złej gry — podczas konsultacji prezydenta ze wszystkimi ugrupowaniami politycznymi przekonywał nawet, że może zbudować większość w Sejmie.
Nie może — liderzy Trzeciej Drogi Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia jasno deklarują, że ich kandydatem na premiera jest Tusk. A bez głosów 3D Morawiecki może zapomnieć o misji premiera, zaś PiS — o dalszych rządach. W tej sytuacji prezydent zaczął się wahać. Dobrze wie, że powierzenie Morawieckiemu misji tworzenia rządu może się skończyć groteskowo — nikt nie będzie chciał z nim rozmawiać o koalicji i nikt nie będzie słuchać jego expose. Ta śmieszność uderzyłaby także w Dudę. Dlatego prezydent poważnie rozważa powierzenie misji tworzenia rządu Tuskowi. Decyzję podejmie po pierwszym posiedzeniu Sejmu, który zbierze się 13 listopada. Jeśli koalicja KO/3D/Lewica wybierze swego marszałka Sejmu — o tej posadzie marzy Szymon Hołownia — to Duda dostanie dowód, że pisowcom nie udało się podkupić posłów opozycji i nowa koalicja rzeczywiście ma większość.
Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka wcale by się nie zdziwili, gdyby w tej sytuacji Duda postawił na Tuska. Tym bardziej że Kaczyński w ramach powyborczych rozliczeń coraz bardziej otwarcie zahacza prezydenta. Sugeruje, że to on swymi decyzjami — takimi jak wetowanie najbardziej radykalnych ustaw sądowych autorstwa Ziobry — przygasił promień pisowskiej rewolucji tak skutecznie, by w finale żar ów zupełnie zgasł.
Inna rzecz, że Kaczyński mówi także o „urojonej rzeczywistości”, w jakiej żyją wyborcy opozycji, o moskiewskich korzeniach partii Hołowni oraz o budowaniu frontu obrony narodu.
Wspomina także o końcu Polski. A właściwie, jak mówi, o „Finis Poloniae”. Jak wiadomo zawsze, gdy Kaczyński oddaje władzę, Polska się kończy. Czekamy, kiedy prezes na nowo — jak przed przejęciem władzy — zacznie śpiewać „Boże, coś Polskę” w wersji z czasów rozbiorów, okupacji niemieckiej i czasów PRL, z wersem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” zamiast „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”.

Sensacyjny plan Tuska. Opozycja mówi jednym głosem. Prezydent w trudnej sytuacji #OnetAudio
2023-10-24 18:44:03

Opozycja mówi dość tych gierek i idzie do prezydenta w sprawie utworzenia nowego rządu. Andrzej Duda chyba jeszcze do końca nie wie, co ostatecznie zrobi, ale wie, że politycznie nie jest w najłatwiejszej sytuacji. Czarzasty, Hołownia i Kosiniak-Kamysz i Tusk mówią jasno: mamy większość, powołamy marszałka Sejmu i przede wszystkim damy wotum zaufania rządowi pod kierownictwem lidera Platformy. Wydarzenie historyczne, bo pierwszy raz od lat na żywo transmitowano wystąpienie najważniejszych polityków formacji z obozu anty-PiS. Wygłaszając oświadczenie, opozycja, a zwłaszcza Trzecia Droga chce uciąć spekulacje o tym, że w przyszłym Sejmie mogłaby powstać jakakolwiek inna większość niż ta wywodząca się z KO, Lewicy i Trzeciej Drogi. Bo do dziś politycy Prawa i Sprawiedliwości wręcz nachalnie smalili cholewki zwłaszcza do polityków PSL. Przemysław Czarnek odkrył w sobie Ludowca, a Marek Suski ciepło wypowiadał się na temat byłego posła stronnictwa Eugeniusza Kłopotka w obecności Agnieszki Kłopotek. Suski myślał, że świeżo upieczona parlamentarzysta PSL jest córką Eugeniusza. Dziwnym trafem nie zorientował się, że jest jednak jego żoną. Tak czy inaczej na razie bardziej prawdopodobne jest, że w tzw. pierwszym kroku konstytucyjnym prezydent powierzy misję tworzenia rządu politykowi PiS. Chodzi o przedłużenie obecności pisowców w ministerstwach i spółkach, ale też o zorganizowanie uroczystości Święta Niepodległości 11 listopada. Wracając do rządowych układanek… Dopiero dziś wszystkie partie przyszłej koalicji wykładają karty na stół. Każda ma swoje autorskie propozycje. Tak jak Donald Tusk, który – jak donosi Andrzej Stankiewicz – przygotował plan wręcz sensacyjny. Wynikałoby z tego, że przewodniczący PO chce stworzyć osobisty rząd i nie zamierza zaoferować koalicjantom zbyt wielu stanowisk ministerialnych. W jego założeniu kluczowe resorty obejmą przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, najczęściej ludzie, z którymi pracuje od wielu lat. Chodzi m.in. o Mateusza Szczurka, który miałby pełnić funkcję ministra finansów (tak jak w latach 2013-2015), Bartłomieja Sienkiewicza (były szef MSW, teraz miałby być szefem resortu aktywów państwowych), czy byłą wicepremier i szefową resortu infrastruktury i rozwoju Elżbietę Bieńkowską. To jednak nie koniec. Tusk miał złożyć propozycję objęcia szefostwa resortu spraw zagranicznych Barbarze Nowackiej. Adam Szłapka ma zostać ministrem obrony, a Krzysztof Brejza ministrem sprawiedliwości. Lider PO wolałby też w roli marszałka Sejmu Borysa Budkę zamiast Szymona Hołowni, ale wygląda na to, że szef Polski 2050 bardzo chce kierować izbą niższą parlamentu. Niektórzy w PO obawiają się, że Hołownia jako marszałek może dawać politykom PiS zbyt wiele przestrzeni. To jednak właśnie on wygłosił dziś w Sejmie najostrzejsze przemówienie uderzające w ustępującą władzę. Być może zdecydowały o tym doniesienia na temat możliwej inwigilacji polityków opozycji (a zwłaszcza Trzeciej Drogi). Decyzja o tym miała zapaść krótko przed wyborami na naradzie kierownictwa służb w Lucieniu. Służby zaprzeczają, ale opozycja już głośno powtarza postulaty o likwidacji CBA. Nie ma wątpliwości, że po przejęciu władzy przez nową większość służby zostaną przeorane.

Opozycja mówi dość tych gierek i idzie do prezydenta w sprawie utworzenia nowego rządu. Andrzej Duda chyba jeszcze do końca nie wie, co ostatecznie zrobi, ale wie, że politycznie nie jest w najłatwiejszej sytuacji. Czarzasty, Hołownia i Kosiniak-Kamysz i Tusk mówią jasno: mamy większość, powołamy marszałka Sejmu i przede wszystkim damy wotum zaufania rządowi pod kierownictwem lidera Platformy.
Wydarzenie historyczne, bo pierwszy raz od lat na żywo transmitowano wystąpienie najważniejszych polityków formacji z obozu anty-PiS. Wygłaszając oświadczenie, opozycja, a zwłaszcza Trzecia Droga chce uciąć spekulacje o tym, że w przyszłym Sejmie mogłaby powstać jakakolwiek inna większość niż ta wywodząca się z KO, Lewicy i Trzeciej Drogi.
Bo do dziś politycy Prawa i Sprawiedliwości wręcz nachalnie smalili cholewki zwłaszcza do polityków PSL. Przemysław Czarnek odkrył w sobie Ludowca, a Marek Suski ciepło wypowiadał się na temat byłego posła stronnictwa Eugeniusza Kłopotka w obecności Agnieszki Kłopotek. Suski myślał, że świeżo upieczona parlamentarzysta PSL jest córką Eugeniusza. Dziwnym trafem nie zorientował się, że jest jednak jego żoną.
Tak czy inaczej na razie bardziej prawdopodobne jest, że w tzw. pierwszym kroku konstytucyjnym prezydent powierzy misję tworzenia rządu politykowi PiS. Chodzi o przedłużenie obecności pisowców w ministerstwach i spółkach, ale też o zorganizowanie uroczystości Święta Niepodległości 11 listopada.
Wracając do rządowych układanek… Dopiero dziś wszystkie partie przyszłej koalicji wykładają karty na stół. Każda ma swoje autorskie propozycje. Tak jak Donald Tusk, który – jak donosi Andrzej Stankiewicz – przygotował plan wręcz sensacyjny.
Wynikałoby z tego, że przewodniczący PO chce stworzyć osobisty rząd i nie zamierza zaoferować koalicjantom zbyt wielu stanowisk ministerialnych. W jego założeniu kluczowe resorty obejmą przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, najczęściej ludzie, z którymi pracuje od wielu lat.
Chodzi m.in. o Mateusza Szczurka, który miałby pełnić funkcję ministra finansów (tak jak w latach 2013-2015), Bartłomieja Sienkiewicza (były szef MSW, teraz miałby być szefem resortu aktywów państwowych), czy byłą wicepremier i szefową resortu infrastruktury i rozwoju Elżbietę Bieńkowską.
To jednak nie koniec. Tusk miał złożyć propozycję objęcia szefostwa resortu spraw zagranicznych Barbarze Nowackiej. Adam Szłapka ma zostać ministrem obrony, a Krzysztof Brejza ministrem sprawiedliwości.
Lider PO wolałby też w roli marszałka Sejmu Borysa Budkę zamiast Szymona Hołowni, ale wygląda na to, że szef Polski 2050 bardzo chce kierować izbą niższą parlamentu. Niektórzy w PO obawiają się, że Hołownia jako marszałek może dawać politykom PiS zbyt wiele przestrzeni.
To jednak właśnie on wygłosił dziś w Sejmie najostrzejsze przemówienie uderzające w ustępującą władzę. Być może zdecydowały o tym doniesienia na temat możliwej inwigilacji polityków opozycji (a zwłaszcza Trzeciej Drogi). Decyzja o tym miała zapaść krótko przed wyborami na naradzie kierownictwa służb w Lucieniu.
Służby zaprzeczają, ale opozycja już głośno powtarza postulaty o likwidacji CBA. Nie ma wątpliwości, że po przejęciu władzy przez nową większość służby zostaną przeorane.

Opozycja negocjuje skład rządu. Kaczyński rozpamiętuje swój upadek. Czarnek nagle zakochał się w PSL #OnetAudio
2023-10-21 17:54:19

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Jest. Wreszcie się odezwał. Po pięciu dniach niezwyczajnej jak na niego ciszy powiedział wreszcie, jak jest. Gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Prezes PiS Jarosław Kaczyński — największy przegrany wyborów — robi dobrą minę do złej gry. Stara się pokazać, że wszystko rozumie i nad wszystkim panuje. Nie, prezesie. Niczego nie rozumiesz i nad niczym nie panujesz — czego dowodem była brutalna kampania wyborcza, którą sam zaprojektowałaś na swe podobieństwo. I na swą zgubę. Na pierwsze wystąpienie po ogłoszeniu oficjalnych wyborczych wyników Kaczyński wybrał zlot klubów „Gazety Polskiej” w Spale. To najwierniejsi wyznawcy PiS, najtwardsi z twardych, którzy nigdy nie wątpią w geniusz prezesa — za co on przez ostatnie lata odpłacał się „Gazecie Polskiej” szeroko otwartą sakiewką. Kilkudziesięciominutowa analiza porażki PiS wykonana dla pisowskich twardzieli pokazuje, że prezes nie wyciągnął z porażki ani jednego wniosku. Znów naród głosował przez pomyłkę — jak zawsze, gdy Kaczyński przegrywał z Tuskiem w latach 2007-2014. Znów suweren nie docenił, że Kaczyński dał mu kasę — jakby pieniądze miały być jedynym czynnikiem wpływającym na decyzje wyborcze. Znów w tle były Niemcy i Rosja — okazuje się bowiem, że to właśnie ciemne siły wrogich mocarstw stoją za partią Szymona Hołowni, która wraz z PSL stworzyła Trzecią Drogę, odbierając wyborców Kaczyńskiemu. Występ w Spale — już przecież niekampanijny — pokazał, że Kaczyński niestety sam wierzy w swą propagandę, którą przez ostatnie 2 lata sączył wyborcom na spotkaniach w terenie. Szkopuł w tym, że wiara we własną propagandę zawsze, ale to zawsze prowadzi do klęski. Dziś poza słowami Kaczyński niewiele może. Najdalej w ciągu półtora miesiąca państwo wyśliźnie mu się z rąk. Tak, obserwujemy żenujące zabiegi pisowców o względy PSL, z którym mogliby zbudować większościową koalicję. Przoduje w tym desperado Przemysław Czarnek, który marzył po wyborach o posadzie premiera, a teraz zostanie szarym posłem. W dodatku na karku będzie miał dochodzenie w sprawie finansowania publicznymi milionami zakupu nieruchomości przez związane z PiS fundacje w ramach programu zwanego „Willa Plus”. Panie Przemku, pan się nie wygłupia. Zieloni pana nie chcą. W rozpaleniu politycznego uczucia nie pomaga to, że wyzywał ich pan tuż przed wyborami od zdrajców Polski. Ludowcy jednoznacznie prą w kierunku koalicji z Tuskiem i Czarzastym. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) — ujawniają kulisy negocjacji, w tym pierwsze typy na nowych ministrów rządu KO-3D-Lewica.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Jest. Wreszcie się odezwał. Po pięciu dniach niezwyczajnej jak na niego ciszy powiedział wreszcie, jak jest. Gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Prezes PiS Jarosław Kaczyński — największy przegrany wyborów — robi dobrą minę do złej gry. Stara się pokazać, że wszystko rozumie i nad wszystkim panuje. Nie, prezesie. Niczego nie rozumiesz i nad niczym nie panujesz — czego dowodem była brutalna kampania wyborcza, którą sam zaprojektowałaś na swe podobieństwo. I na swą zgubę. Na pierwsze wystąpienie po ogłoszeniu oficjalnych wyborczych wyników Kaczyński wybrał zlot klubów „Gazety Polskiej” w Spale. To najwierniejsi wyznawcy PiS, najtwardsi z twardych, którzy nigdy nie wątpią w geniusz prezesa — za co on przez ostatnie lata odpłacał się „Gazecie Polskiej” szeroko otwartą sakiewką.
Kilkudziesięciominutowa analiza porażki PiS wykonana dla pisowskich twardzieli pokazuje, że prezes nie wyciągnął z porażki ani jednego wniosku. Znów naród głosował przez pomyłkę — jak zawsze, gdy Kaczyński przegrywał z Tuskiem w latach 2007-2014. Znów suweren nie docenił, że Kaczyński dał mu kasę — jakby pieniądze miały być jedynym czynnikiem wpływającym na decyzje wyborcze. Znów w tle były Niemcy i Rosja — okazuje się bowiem, że to właśnie ciemne siły wrogich mocarstw stoją za partią Szymona Hołowni, która wraz z PSL stworzyła Trzecią Drogę, odbierając wyborców Kaczyńskiemu.
Występ w Spale — już przecież niekampanijny — pokazał, że Kaczyński niestety sam wierzy w swą propagandę, którą przez ostatnie 2 lata sączył wyborcom na spotkaniach w terenie. Szkopuł w tym, że wiara we własną propagandę zawsze, ale to zawsze prowadzi do klęski.
Dziś poza słowami Kaczyński niewiele może. Najdalej w ciągu półtora miesiąca państwo wyśliźnie mu się z rąk. Tak, obserwujemy żenujące zabiegi pisowców o względy PSL, z którym mogliby zbudować większościową koalicję. Przoduje w tym desperado Przemysław Czarnek, który marzył po wyborach o posadzie premiera, a teraz zostanie szarym posłem. W dodatku na karku będzie miał dochodzenie w sprawie finansowania publicznymi milionami zakupu nieruchomości przez związane z PiS fundacje w ramach programu zwanego „Willa Plus”.
Panie Przemku, pan się nie wygłupia. Zieloni pana nie chcą. W rozpaleniu politycznego uczucia nie pomaga to, że wyzywał ich pan tuż przed wyborami od zdrajców Polski.
Ludowcy jednoznacznie prą w kierunku koalicji z Tuskiem i Czarzastym. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) — ujawniają kulisy negocjacji, w tym pierwsze typy na nowych ministrów rządu KO-3D-Lewica.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie