Stan Wyjątkowy

"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.


Odcinki od najnowszych:

Wojna w sztabie PiS. Kaczyński straszy imigrantami. Komisja do spraw Tuska pozbawiona zębów #OnetAudio
2023-06-17 20:00:00

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. A taki był fajny, pisowsko-podkarpacki. Nie powiemy: będzie nam brakować europosła Tomasza Poręby, który w piątkowy wieczór w ramach rozrywki i relaksu podał się do dymisji z zacnej posady szefa sztabu wyborczego PiS. Będzie nam brakować Poręby, bo to człowiek sukcesu — nigdy normalnie nie pracował, a milionerem został dzięki partii-matce. A właściwie dzięki ojcu-prezesowi, który wysłał go na sowity żołd do Europarlamentu w nagrodę za inspirujące partyjne donosy. W dodatku — i tego może nam żal nawet bardziej — jegomość ów gwarantował nam sporą porcję politycznej rozrywki podczas obserwowania kampanii PiS. Jakby nie patrzeć Poręba osiągnął wiele. Oto, mimo że Kaczyński obiecał podwyżkę 500 Plus, niższy wiek emerytalny, darmowe leki dla juniorów i seniorów młodszych — rosną wcale nie notowania PiS, tylko Platformy. Zapytaliśmy po tej dymisji jednego z naszych informatorów — głęboko skrytych w pisowskich szeregach — o nastrój prezesa. Bardzo przeklinał, bo tylko w ten sposób był w stanie opisać stan Kaczyńskiego, który generalnie nie przeklina. Prezes jest tak zdesperowany, że nakazał czołowym europosłom PiS powrót do kraju i start do Sejmu, byle tylko uciułać trochę więcej głosów w wyborach. Schedę po Porębie przejmie zapewne wezwany właśnie w tym trybie europoseł Joachim Brudziński, który generalnie głównie przeklina. To jego wulgarne emploi ma być receptą na chaos w sztabie PiS, gdzie okładają się wrogie partyjne frakcje. Innym dowodem na to, że Kaczyński znalazł się w desperacji, jest rzucony właśnie pomysł referendum w sprawie sprowadzania do Polski imigrantów. Prezes liczy, że uda mu się wywołać takie emocje wokół imigracji, jak w kampanii w 2015 r., gdy straszył przenoszonymi przez cudzoziemców pierwotniakami i pasożytami. Tyle że — powtórzymy — jak dotąd pomysły sprzed 8 lat nie działają. W dodatku prezes nie ma najlepszej passy. Ledwo co przepchnął przez Sejm powołanie komisji do spraw rosyjskich wpływów — obliczonej na skazanie Donalda Tuska zakazem zajmowania stanowisk państwowych — a już się musiał wycofać. Komisja została pozbawiona zębów i przekształcona w organ niemal rozrywkowy. To dobra informacja dla miłośników politycznej groteski — takich jak twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”).  

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.

A taki był fajny, pisowsko-podkarpacki. Nie powiemy: będzie nam brakować europosła Tomasza Poręby, który w piątkowy wieczór w ramach rozrywki i relaksu podał się do dymisji z zacnej posady szefa sztabu wyborczego PiS. Będzie nam brakować Poręby, bo to człowiek sukcesu — nigdy normalnie nie pracował, a milionerem został dzięki partii-matce. A właściwie dzięki ojcu-prezesowi, który wysłał go na sowity żołd do Europarlamentu w nagrodę za inspirujące partyjne donosy. W dodatku — i tego może nam żal nawet bardziej — jegomość ów gwarantował nam sporą porcję politycznej rozrywki podczas obserwowania kampanii PiS. Jakby nie patrzeć Poręba osiągnął wiele. Oto, mimo że Kaczyński obiecał podwyżkę 500 Plus, niższy wiek emerytalny, darmowe leki dla juniorów i seniorów młodszych — rosną wcale nie notowania PiS, tylko Platformy. Zapytaliśmy po tej dymisji jednego z naszych informatorów — głęboko skrytych w pisowskich szeregach — o nastrój prezesa. Bardzo przeklinał, bo tylko w ten sposób był w stanie opisać stan Kaczyńskiego, który generalnie nie przeklina. Prezes jest tak zdesperowany, że nakazał czołowym europosłom PiS powrót do kraju i start do Sejmu, byle tylko uciułać trochę więcej głosów w wyborach. Schedę po Porębie przejmie zapewne wezwany właśnie w tym trybie europoseł Joachim Brudziński, który generalnie głównie przeklina. To jego wulgarne emploi ma być receptą na chaos w sztabie PiS, gdzie okładają się wrogie partyjne frakcje. Innym dowodem na to, że Kaczyński znalazł się w desperacji, jest rzucony właśnie pomysł referendum w sprawie sprowadzania do Polski imigrantów. Prezes liczy, że uda mu się wywołać takie emocje wokół imigracji, jak w kampanii w 2015 r., gdy straszył przenoszonymi przez cudzoziemców pierwotniakami i pasożytami. Tyle że — powtórzymy — jak dotąd pomysły sprzed 8 lat nie działają. W dodatku prezes nie ma najlepszej passy. Ledwo co przepchnął przez Sejm powołanie komisji do spraw rosyjskich wpływów — obliczonej na skazanie Donalda Tuska zakazem zajmowania stanowisk państwowych — a już się musiał wycofać. Komisja została pozbawiona zębów i przekształcona w organ niemal rozrywkowy. To dobra informacja dla miłośników politycznej groteski — takich jak twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”).

 

Tusk dogania Kaczyńskiego. Morawiecki grozi opozycji kijem. Koalicja Hołowni z PSL ledwo zipie #OnetAudio
2023-06-10 19:05:12

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Mamy wrażenie, jakby odwróciły się role. Od 2015 r. w każdej kampanii wyborczej to PiS nadawało ton, to sztab na Nowogrodzkiej skutecznie obmyślał, jak dogodzić Polakom, to wreszcie Jarosław Kaczyński był fetowany przez tłumy. A teraz? To Platforma jest w natarciu — po raz pierwszy od utraty władzy. To sztabowcy Platformy z dużą lekkością rozbrajają kolejne pomysły PiS. To wreszcie dla Donalda Tuska do Warszawy przyjechały setki tysięcy ludzi. Kaczyński w tym czasie jeździ po Polsce z wianuszkiem pisowców, prezentuje dawno postawione mury na granicy i otwiera otwarte już drogi, cytując przy tym Golec uOrkiestrę: że niby było ściernisko, a on zrobił San Francisco. Skądinąd SF to miasto przyjazne dla LGBT, co dodatkowo może świadczyć o odwróceniu ról. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — dokonują egzegezy kulejącej kampanii PiS i studiują sondaże po marszu 4 czerwca. Co z nich wynika? Że Tusk zbliża się do Kaczyńskiego na niebezpieczną dla władzy odległość. Nie ma się co dziwić nerwowości premiera, który jeździ po spółkach skarbu i na spotkaniach z załogami udaje swojaka. Udaje tak, jak to liberał z krwi i kości sobie wyobraża — atakuje Platformę za to, że prywatyzowała. Nie dodaje — bo to nie pasuje do imidżu swojaka — że sporą część majątku narodowego wyprzedał on sam jako prezes banku BZ WBK, który pośredniczył w prywatyzacjach, suto na tym zarabiając. Swoją drogą, przy okazji tych wizyt wyjawił kostyczny zazwyczaj Morawiecki swe ukryte pragnienia. Otóż chciałby obijać kijem polityków Platformy odzianych w kufajki lub waciaki. Panie Mateuszu, z tej strony pana nie znaliśmy. Tusk marszem osiągnął coś jeszcze — całkowitą hegemonię po stronie opozycji. Wedle informacji „Stanu Wyjątkowego” najbardziej trzeszczy w koalicji Trzecia Droga. Sondaże tego mezaliansu Hołowni z PSL nie są imponujące. Jeśli tak dalej pójdzie, to kryzys w tym związku — a może nawet zdrada i rozwód — mogą nastąpić jeszcze przed wyborami.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Mamy wrażenie, jakby odwróciły się role. Od 2015 r. w każdej kampanii wyborczej to PiS nadawało ton, to sztab na Nowogrodzkiej skutecznie obmyślał, jak dogodzić Polakom, to wreszcie Jarosław Kaczyński był fetowany przez tłumy. A teraz? To Platforma jest w natarciu — po raz pierwszy od utraty władzy. To sztabowcy Platformy z dużą lekkością rozbrajają kolejne pomysły PiS. To wreszcie dla Donalda Tuska do Warszawy przyjechały setki tysięcy ludzi. Kaczyński w tym czasie jeździ po Polsce z wianuszkiem pisowców, prezentuje dawno postawione mury na granicy i otwiera otwarte już drogi, cytując przy tym Golec uOrkiestrę: że niby było ściernisko, a on zrobił San Francisco. Skądinąd SF to miasto przyjazne dla LGBT, co dodatkowo może świadczyć o odwróceniu ról.
Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — dokonują egzegezy kulejącej kampanii PiS i studiują sondaże po marszu 4 czerwca. Co z nich wynika? Że Tusk zbliża się do Kaczyńskiego na niebezpieczną dla władzy odległość. Nie ma się co dziwić nerwowości premiera, który jeździ po spółkach skarbu i na spotkaniach z załogami udaje swojaka. Udaje tak, jak to liberał z krwi i kości sobie wyobraża — atakuje Platformę za to, że prywatyzowała. Nie dodaje — bo to nie pasuje do imidżu swojaka — że sporą część majątku narodowego wyprzedał on sam jako prezes banku BZ WBK, który pośredniczył w prywatyzacjach, suto na tym zarabiając. Swoją drogą, przy okazji tych wizyt wyjawił kostyczny zazwyczaj Morawiecki swe ukryte pragnienia. Otóż chciałby obijać kijem polityków Platformy odzianych w kufajki lub waciaki. Panie Mateuszu, z tej strony pana nie znaliśmy.
Tusk marszem osiągnął coś jeszcze — całkowitą hegemonię po stronie opozycji. Wedle informacji „Stanu Wyjątkowego” najbardziej trzeszczy w koalicji Trzecia Droga. Sondaże tego mezaliansu Hołowni z PSL nie są imponujące. Jeśli tak dalej pójdzie, to kryzys w tym związku — a może nawet zdrada i rozwód — mogą nastąpić jeszcze przed wyborami.

Po co Kaczyńskiemu komisja ścigająca Tuska? Jakich dokumentów szuka? Czemu Duda jest za i przeciw? #OnetAudio
2023-06-03 16:56:22

Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej. Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link:  https://premium.onet.pl/ Link do rejestracji na wydarzenie:  https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq
Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej. Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link: https://premium.onet.pl/ Link do rejestracji na wydarzenie: https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq

Specjalne wydanie. Długosz, Grochal, Dziubka i Stankiewicz w interaktywnej dyskusji z widzami | Zapowiedź
2023-06-01 09:37:02

Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej. Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link:  https://premium.onet.pl/ Link do rejestracji na wydarzenie:  https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq  

Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej.

Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link: https://premium.onet.pl/

Link do rejestracji na wydarzenie: https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq

 

Kaczyński wystraszył się Tuska. Morawiecki z Ziobrą w oborze. Czarnka napędzają pragnienia #OnetAudio
2023-05-27 19:59:33

Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej. Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link:  https://premium.onet.pl/ Link do rejestracji na wydarzenie:  https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq    

Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej.

Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link: https://premium.onet.pl/

Link do rejestracji na wydarzenie: https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq

 

 

Kaczyński sypie kasę przed wyborami. Morawiecki bambikiem Tuska. Duda ośmiesza Błaszczaka #OnetAudio
2023-05-20 17:39:20

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Co Jarosławowi Kaczyńskiemu wychodzi najlepiej? Zdaniem twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzeja Stankiewicza (ONET.PL) oraz Renaty Grochal („Newsweek”) — rozdawanie publicznych pieniędzy. Gdyby prześledzić wszystkie tzw. wielkie programy społeczne PiS, to okaże się, że wypaliły tylko te, które polegają na prostym rozdawaniu kasy. Za to katastrofą kończą się na naszych oczach te dalekosiężne wizje prezesa, które wymagały większej finezji oraz nieco bardziej wykwintnych zdolności organizacyjnych. Na tej zasadzie sukcesem jest program 500 Plus, które polega na dawaniu wyborcom pieniędzy do ręki, zaś katastrofą — Mieszkanie Plus, czyli budowanie przez państwo tanich mieszkań na wynajem dla tych, których nie stać na kredyt. Kaczyński dobrze zna mocne strony swej formacji i jej defekty. Dlatego też było oczywiste, że w ostatnich miesiącach kampanii postawi na to, co się już sprawdziło — a zatem dosypie kasy na programy społeczne. Prezes doskonale wie, że niewiele więcej może zaoferować, bo jego partia nie jest w stanie wykazać się skutecznością nie tylko w mieszkalnictwie, ale także w innych obszarach ważnych dla obywateli, takich jak służba zdrowia czy edukacja. Dlatego też na dwudniowej konwencji PiS — zorganizowanej wedle analogii do ula, w którym Kaczyński siłą rzeczy był królową-matką — ogłoszony został projekt podniesienia 500 Plus do 800 zł, wprowadzenia darmowych leków dla seniorów powyżej 65. roku życia oraz dla dzieci i młodzieży do 18 roku życia oraz likwidacji opłat na autostradach. Wszystkie te projekty łączy jedno — to po prostu dosypanie ludziom gotówki. W zamian za to wyborcy mają dać Kaczyńskiemu trzecią kadencję. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” opisują nową hierarchię w PiS, którą Kaczyński pokazał podczas kongresu. Na zdecydowany nr 2 w partii wyrasta premier Mateusz Morawiecki — prezes nawet podzielił się z nim owacją za 800 Plus. Na trzecim miejscu jest marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Nadal odsunięta jest była premier Beata Szydło, która — według twórców „Stanu Wyjątkowego” — nawet nie wiedziała, że Kaczyński podniesie 500 Plus, wprowadzone wszak za jej rządów. Morawiecki kuje żelazo póki gorące. Ponieważ Kaczyński wciąż ze względów zdrowotnych nie jest w stanie wrócić do wyborczego objazdu Polski, premier przejął tę rolę. Ma jednak Morawiecki — w odróżnieniu od prezesa — jedną zasadniczą słabość. Otóż lubi otwierać, przecinać i inaugurować. Lubi być dobroczyńcą. Kłopoty są wtedy, kiedy jedzie tam, gdzie nie ma czego otworzyć, przeciąć, ani zainaugurować. Ale wtedy dopiero widać legendarną sprawność premiera. Weźmy wizytę w Tylmanowej pod Nowym Targiem. Tam premier otworzył most, z którego mieszkańcy korzystają już od pół roku. Żeby Morawiecki mógł otworzyć otwarty już most, trzeba go było zamknąć, a przez to odciąć część wsi. Zupełnie nie rozumiemy, czemu Donald Tusk — który wciągał Morawieckiego do polityki, czyniąc go ponad dekadę temu swym doradcą — nazywa z tego powodu premiera „bambikiem”. Jak sprawdziliśmy w słowniku gwary tiktokowej „bambik” to nieudacznik i przegryw. Stanowczo protestujemy, panie Tusk. Wszak otwarcie już otwartego mostu — i to po uprzednim jego zamknięciu — to szczególny talent. Choć z drugiej strony to szkoda, premierze Morawiecki, że „mieszkań plus” pan tak sprawnie nie otwierał. W tej kategorii toś pan rzeczywiście skończony „bambik”.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Co Jarosławowi Kaczyńskiemu wychodzi najlepiej? Zdaniem twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzeja Stankiewicza (ONET.PL) oraz Renaty Grochal („Newsweek”) — rozdawanie publicznych pieniędzy. Gdyby prześledzić wszystkie tzw. wielkie programy społeczne PiS, to okaże się, że wypaliły tylko te, które polegają na prostym rozdawaniu kasy. Za to katastrofą kończą się na naszych oczach te dalekosiężne wizje prezesa, które wymagały większej finezji oraz nieco bardziej wykwintnych zdolności organizacyjnych. Na tej zasadzie sukcesem jest program 500 Plus, które polega na dawaniu wyborcom pieniędzy do ręki, zaś katastrofą — Mieszkanie Plus, czyli budowanie przez państwo tanich mieszkań na wynajem dla tych, których nie stać na kredyt. Kaczyński dobrze zna mocne strony swej formacji i jej defekty. Dlatego też było oczywiste, że w ostatnich miesiącach kampanii postawi na to, co się już sprawdziło — a zatem dosypie kasy na programy społeczne. Prezes doskonale wie, że niewiele więcej może zaoferować, bo jego partia nie jest w stanie wykazać się skutecznością nie tylko w mieszkalnictwie, ale także w innych obszarach ważnych dla obywateli, takich jak służba zdrowia czy edukacja. Dlatego też na dwudniowej konwencji PiS — zorganizowanej wedle analogii do ula, w którym Kaczyński siłą rzeczy był królową-matką — ogłoszony został projekt podniesienia 500 Plus do 800 zł, wprowadzenia darmowych leków dla seniorów powyżej 65. roku życia oraz dla dzieci i młodzieży do 18 roku życia oraz likwidacji opłat na autostradach.
Wszystkie te projekty łączy jedno — to po prostu dosypanie ludziom gotówki. W zamian za to wyborcy mają dać Kaczyńskiemu trzecią kadencję.
Twórcy „Stanu Wyjątkowego” opisują nową hierarchię w PiS, którą Kaczyński pokazał podczas kongresu. Na zdecydowany nr 2 w partii wyrasta premier Mateusz Morawiecki — prezes nawet podzielił się z nim owacją za 800 Plus. Na trzecim miejscu jest marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Nadal odsunięta jest była premier Beata Szydło, która — według twórców „Stanu Wyjątkowego” — nawet nie wiedziała, że Kaczyński podniesie 500 Plus, wprowadzone wszak za jej rządów.
Morawiecki kuje żelazo póki gorące. Ponieważ Kaczyński wciąż ze względów zdrowotnych nie jest w stanie wrócić do wyborczego objazdu Polski, premier przejął tę rolę. Ma jednak Morawiecki — w odróżnieniu od prezesa — jedną zasadniczą słabość. Otóż lubi otwierać, przecinać i inaugurować. Lubi być dobroczyńcą. Kłopoty są wtedy, kiedy jedzie tam, gdzie nie ma czego otworzyć, przeciąć, ani zainaugurować. Ale wtedy dopiero widać legendarną sprawność premiera. Weźmy wizytę w Tylmanowej pod Nowym Targiem. Tam premier otworzył most, z którego mieszkańcy korzystają już od pół roku. Żeby Morawiecki mógł otworzyć otwarty już most, trzeba go było zamknąć, a przez to odciąć część wsi.
Zupełnie nie rozumiemy, czemu Donald Tusk — który wciągał Morawieckiego do polityki, czyniąc go ponad dekadę temu swym doradcą — nazywa z tego powodu premiera „bambikiem”. Jak sprawdziliśmy w słowniku gwary tiktokowej „bambik” to nieudacznik i przegryw. Stanowczo protestujemy, panie Tusk. Wszak otwarcie już otwartego mostu — i to po uprzednim jego zamknięciu — to szczególny talent.
Choć z drugiej strony to szkoda, premierze Morawiecki, że „mieszkań plus” pan tak sprawnie nie otwierał. W tej kategorii toś pan rzeczywiście skończony „bambik”.

Kaczyński królem pszczół. Ziobro odpala śledztwo w sprawie pieniędzy PiS. Błaszczak atakuje wojsko #OnetAudio
2023-05-13 17:45:29

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Prezes PiS Jarosław Kaczyński rozpoczął naglą, dwudniową konwencję PiS porównując ją do ula, w którym uwijają się pracowite pszczółki (w tej roli politycy PiS) produkujące pyszny miodzik (to rzecz jasna program obozu władzy). Mówiąc szczerze, uderzyło nas to porównanie. Zaiste, Kaczyński jak mało kto pasuje do roli królowej-matki. Ale czyżby w tej słodkiej alegorii kryło się także ukryte wskazanie, że w roju są trutnie? Twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) podejrzewają, że tę haniebną rolę Kaczyński przypisuje ziobrystom. Zupełnie się temu nie dziwimy. Wszak ostatnie tygodnie są w ulu wyjątkowo ciężkie. Negocjacje o dalszym wspólnym wytwarzaniu miodu przez PiS i Suwerenną Polskę utknęły w martwym punkcie. Nie ma się zatem co dziwić, że szef trutni Zbigniew Ziobro ujawnił, że prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego finansowania kampanii wyborczej PiS. Prezes jednej ze spółek skarbu państwa z południa Polski miał zbierać od działaczy i sympatyków PiS pieniądze na „szeroko rozumianą działalność polityczną“, która — jak zakładamy — mogla nie być produkcją pysznego miodu. Wpłaty nie były bowiem robione na konto ula, tylko przekazywane z ręki do ręki (ze skrzydełka w skrzydełko?). To śledztwo to gigantyczne ryzyko dla PiS — przepisy o finansowaniu partii są bardzo restrykcyjne. Jeśli partia wykorzystywała podejrzane pieniądze, to ryzykuje odrzucenie sprawozdania finansowego przez Państwową Komisję Wyborczą, a co za tym idzie utratę gigantycznych, wielomilionowych subwencji z budżetu państwa. A to grozi PiS bankructwem. Ostro grają trutnie, prawda? Ich szef Ziobro prowadzi jeszcze kilka innych śledztw, które psują atmosferę w ulu. Tropi na przykład przywóz do Polski marnej jakości żywności z Ukrainy, w czym przodowała jedna z firm drobiarskich, której prezes jest kumplem Mateusza Morawieckiego. Szef trutni poinformował także o śledztwie w sprawie rosyjskiej rakiety, która spadła pod Bydgoszczą. Na szczęście rakieta nie miała ładunku atomowego i na szczęście nie wybuchła. Problem polega na tym, że spadła w grudniu, ale została znaleziona raptem kilkanaście dni temu. Premier mówi, że nie wiedział, iż rakieta spadła w grudniu. Prezydent też nie miał pojęcia. Minister obrony też mówi, że nie wiedział i chce wyrzucić dowódcę operacyjnego armii, który ponoć ukrył informację o tym, że wojsko zgubiło ruską rakietę. Tyle, że szef sztabu mówi, że wojsko o wszystkim władze informowało. Tak, trutnie mogą zacierać ręce. Tyle, że nam ręce opadają.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński rozpoczął naglą, dwudniową konwencję PiS porównując ją do ula, w którym uwijają się pracowite pszczółki (w tej roli politycy PiS) produkujące pyszny miodzik (to rzecz jasna program obozu władzy). Mówiąc szczerze, uderzyło nas to porównanie. Zaiste, Kaczyński jak mało kto pasuje do roli królowej-matki. Ale czyżby w tej słodkiej alegorii kryło się także ukryte wskazanie, że w roju są trutnie? Twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) podejrzewają, że tę haniebną rolę Kaczyński przypisuje ziobrystom. Zupełnie się temu nie dziwimy. Wszak ostatnie tygodnie są w ulu wyjątkowo ciężkie. Negocjacje o dalszym wspólnym wytwarzaniu miodu przez PiS i Suwerenną Polskę utknęły w martwym punkcie. Nie ma się zatem co dziwić, że szef trutni Zbigniew Ziobro ujawnił, że prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego finansowania kampanii wyborczej PiS. Prezes jednej ze spółek skarbu państwa z południa Polski miał zbierać od działaczy i sympatyków PiS pieniądze na „szeroko rozumianą działalność polityczną“, która — jak zakładamy — mogla nie być produkcją pysznego miodu. Wpłaty nie były bowiem robione na konto ula, tylko przekazywane z ręki do ręki (ze skrzydełka w skrzydełko?). To śledztwo to gigantyczne ryzyko dla PiS — przepisy o finansowaniu partii są bardzo restrykcyjne. Jeśli partia wykorzystywała podejrzane pieniądze, to ryzykuje odrzucenie sprawozdania finansowego przez Państwową Komisję Wyborczą, a co za tym idzie utratę gigantycznych, wielomilionowych subwencji z budżetu państwa. A to grozi PiS bankructwem.
Ostro grają trutnie, prawda? Ich szef Ziobro prowadzi jeszcze kilka innych śledztw, które psują atmosferę w ulu. Tropi na przykład przywóz do Polski marnej jakości żywności z Ukrainy, w czym przodowała jedna z firm drobiarskich, której prezes jest kumplem Mateusza Morawieckiego. Szef trutni poinformował także o śledztwie w sprawie rosyjskiej rakiety, która spadła pod Bydgoszczą. Na szczęście rakieta nie miała ładunku atomowego i na szczęście nie wybuchła. Problem polega na tym, że spadła w grudniu, ale została znaleziona raptem kilkanaście dni temu. Premier mówi, że nie wiedział, iż rakieta spadła w grudniu. Prezydent też nie miał pojęcia. Minister obrony też mówi, że nie wiedział i chce wyrzucić dowódcę operacyjnego armii, który ponoć ukrył informację o tym, że wojsko zgubiło ruską rakietę. Tyle, że szef sztabu mówi, że wojsko o wszystkim władze informowało.
Tak, trutnie mogą zacierać ręce. Tyle, że nam ręce opadają.

Kaczyński walczy z seksualizacją. Ziobro poniżany przez PiS. Wojna na haki w Trybunale Przyłębskiej #OnetAudio
2023-05-06 19:14:46

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Przyznajemy — nieco się o prezesa martwimy. By użyć popularnych ostatnio w obozie władzy analogii do I Rzeczpospolitej — ewidentnie prezes padł ofiarą politycznej zasady „nihil novi”. W trwającej kampanii Jarosław Kaczyński stawia na wyłącznie na te rozwiązania, które już nie raz się sprawdziły: szczuje na Unię Europejską, wyzywa opozycję i obsadza Donalda Tuska w roli niemieckiego parobka, jednocześnie zapowiadając szukanie — poprzez specjalnie utworzoną komisję — jego kremlowskich ciągot. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — zauważają, że w tym podręcznym prezesowskim pakieciku jątrzenia nie ma zupełnie nic nowego, żadnej nowej obietnicy, nowej oferty, a nawet nowego konfliktu. Do niedawna brakowało nam tylko prezesowskiego nalotu na mniejszości LGBT — na tym paliwie PiS wygrało ostatnie wybory europejskie, a i w prezydenckich wpadło parę ważnych punktów. Ale i ten brak prezes właśnie nadrobił — oznajmił otóż, że poprze „obywatelski” projekt ustawy walczącej z „seksualizacją dzieci”. Jego hasłem staje się więc znów przegonienie ze szkół organizacji LGBT — jak w każdych wyborach. Nie bardzo wiadomo, jak Kaczyński definiuje seksualizację, z którą chce walczyć — ale nie o prawo tu chodzi, tylko o politykę. Bo ów „obywatelski” projekt to po prostu pomysł PiS. Kaczyński nie chce jednak wnosić go do Sejmu jako projekt partyjny. Woli zbierać pod nim podpisy wyborców, bo rozdmuchać zagrożenie „seksualizacją” i zmobilizować elektorat konserwatywny do głosowania na PiS. „Nihil novi”. Nic nowego także w negocjacjach Kaczyńskiego ze Zbigniewem Ziobrą o wspólnym starcie ich partii. Aż nam żal pana Zbyszka — nikt we władzach PiS nie traktuje poważnie jego gróźb, że Solidarna Polska jest silna, zwarta i gotowa wystartować samodzielnie i odbić PiS parę punktów. Ziobro zrobił nawet w Warszawie kongres swej partii — przyjechało jakieś 2 tys ludzi. Na nasze oko to cała partia Ziobry, w tym leśnicy z kontrolowanych przez ziobrystów Lasów Państwowych oraz beneficjenci Funduszu Sprawiedliwości, czyli partyjni cwaniacy opłacani przez Ziobrę z pieniędzy należnych ofiarom przestępstw. Co uradzili na tym wiekopomnym zlocie? Zaśpiewali wszystkie zwrotki hymnu, pomodlili się, trochę poszczypali PiS, opluli Unię Europejską i zmienili nazwę na Suwerenna Polska, żeby uciec od problemów finansowych. Bali się nawet zasugerować, że wystartują w wyborach bez Kaczyńskiego. Prezes czuje słabość Ziobry. Nie tylko go upokarza, odwlekając negocjacje o listach wyborczych. Rzuca na stół jeszcze jeden projekt — chce wprowadzić w Trybunale Konstytucyjnym takie zmiany, aby ubezwłasnowolnić kilku zbuntowanych sędziów, którzy wypowiedzieli wojnę jego namiestniczce Julii Przyłębskiej. Tych 5-6 sędziów uważanych jest za stronników Ziobry. Niecierpliwie czekamy, czy Ziobro zagłosuje za prawną kastracją swoich ludzi. Prezes też czeka.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Przyznajemy — nieco się o prezesa martwimy. By użyć popularnych ostatnio w obozie władzy analogii do I Rzeczpospolitej — ewidentnie prezes padł ofiarą politycznej zasady „nihil novi”. W trwającej kampanii Jarosław Kaczyński stawia na wyłącznie na te rozwiązania, które już nie raz się sprawdziły: szczuje na Unię Europejską, wyzywa opozycję i obsadza Donalda Tuska w roli niemieckiego parobka, jednocześnie zapowiadając szukanie — poprzez specjalnie utworzoną komisję — jego kremlowskich ciągot. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — zauważają, że w tym podręcznym prezesowskim pakieciku jątrzenia nie ma zupełnie nic nowego, żadnej nowej obietnicy, nowej oferty, a nawet nowego konfliktu. Do niedawna brakowało nam tylko prezesowskiego nalotu na mniejszości LGBT — na tym paliwie PiS wygrało ostatnie wybory europejskie, a i w prezydenckich wpadło parę ważnych punktów. Ale i ten brak prezes właśnie nadrobił — oznajmił otóż, że poprze „obywatelski” projekt ustawy walczącej z „seksualizacją dzieci”. Jego hasłem staje się więc znów przegonienie ze szkół organizacji LGBT — jak w każdych wyborach. Nie bardzo wiadomo, jak Kaczyński definiuje seksualizację, z którą chce walczyć — ale nie o prawo tu chodzi, tylko o politykę. Bo ów „obywatelski” projekt to po prostu pomysł PiS. Kaczyński nie chce jednak wnosić go do Sejmu jako projekt partyjny. Woli zbierać pod nim podpisy wyborców, bo rozdmuchać zagrożenie „seksualizacją” i zmobilizować elektorat konserwatywny do głosowania na PiS. „Nihil novi”.
Nic nowego także w negocjacjach Kaczyńskiego ze Zbigniewem Ziobrą o wspólnym starcie ich partii. Aż nam żal pana Zbyszka — nikt we władzach PiS nie traktuje poważnie jego gróźb, że Solidarna Polska jest silna, zwarta i gotowa wystartować samodzielnie i odbić PiS parę punktów. Ziobro zrobił nawet w Warszawie kongres swej partii — przyjechało jakieś 2 tys ludzi. Na nasze oko to cała partia Ziobry, w tym leśnicy z kontrolowanych przez ziobrystów Lasów Państwowych oraz beneficjenci Funduszu Sprawiedliwości, czyli partyjni cwaniacy opłacani przez Ziobrę z pieniędzy należnych ofiarom przestępstw.
Co uradzili na tym wiekopomnym zlocie? Zaśpiewali wszystkie zwrotki hymnu, pomodlili się, trochę poszczypali PiS, opluli Unię Europejską i zmienili nazwę na Suwerenna Polska, żeby uciec od problemów finansowych. Bali się nawet zasugerować, że wystartują w wyborach bez Kaczyńskiego.
Prezes czuje słabość Ziobry. Nie tylko go upokarza, odwlekając negocjacje o listach wyborczych. Rzuca na stół jeszcze jeden projekt — chce wprowadzić w Trybunale Konstytucyjnym takie zmiany, aby ubezwłasnowolnić kilku zbuntowanych sędziów, którzy wypowiedzieli wojnę jego namiestniczce Julii Przyłębskiej. Tych 5-6 sędziów uważanych jest za stronników Ziobry. Niecierpliwie czekamy, czy Ziobro zagłosuje za prawną kastracją swoich ludzi. Prezes też czeka.

Hołownia w ramionach Kosiniaka. Kaczyński tresuje Ziobrę. Ludzie Morawieckiego „odkurzają” TVP #OnetAudio
2023-04-29 18:32:28

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Na pierwszy rzut oka to przełom — Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosili, że ich partie pójdą razem do wyborów. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — nie będą małostkowo wypominać, że ten celebrycko-chłopski serial trwał dobre pół roku. Dziś politycznie istotne jest to, że zaczyna się wyłaniać konfiguracja, w jakiej opozycja pójdzie do wyborów. Czy to znaczy, że wspólny start Polski 2050 oraz PSL to pewnik i teraz należy czekać na dalsze decyzje Platformy oraz Lewicy? Co to, to nie. Rzeczywiście Hołownia i Kosiniak zapewne pójdą w jednym bloku. Ale nie jest wykluczone, że będzie to blok szerszy. Ba, nie jest wykluczone, że będzie to koalicja tworzona przez Donalda Tuska. Wśród liderów PO i Lewicy panuje bowiem przekonanie, że Hołownia i Kosiniak będą do wakacji nerwowo patrzeć na sondaże, kalkulując, czy dostali od wyborców premię za wspólny start, czy też raczej na wspólnym starcie sondażowo tracą. Jeśli nie będzie bonusu, a tym bardziej jeśli przyjdzie sondażowe manko, to — słyszą twórcy „Stanu Wyjątkowego” — w wakacje Hołownia i Kosiniak mogą się udać z proszalną misją do Tuska, by ich ukoił i przytulił, gwarantując miejsca na listach. Tak, to prawda — opozycja jest skłócona, nawet jeśli udaje, że tak nie jest. Ale, Szanowni Wyborcy, władza jest nie lepsza. Szef PiS Jarosław Kaczyński przez dwie kadencje używał Zbigniewa Ziobry jako tarana, by podbić prokuraturę, sądy i — wiemy, że to groteska — Lasy Państwowe. A teraz — aż nam się łza się w oku kręci — zachowuje się, jakby gotów jest ów stępiony, zużyty już częściowo i zamortyzowany taran po prostu porzucić. Otóż negocjacje w sprawie wspólnego startu Ziobrowej Solidarnej Polski z PiS utknęły w martwym punkcie, bo Kaczyński nie chce być zakładnikiem ziobrystów — tak jak to jest w tej chwili. Co prawda proponuje Ziobrze i paru jego ludziom miejsca na listach, ale tylko tyle, by po wyborach nie mogli stworzyć samodzielnego klubu w Sejmie — dziś mają taką możliwość. Ziobro macha szabelką, przekonując, że on sobie bez Kaczyńskiego da radę. Zwołuje kongres swej partii i zmienia jej nazwę na Suwerenna Polska. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” nie widzą w tym żadnej wielkiej strategii, tylko strach Ziobry. A to znaczy, że na pewno będziemy się dobrze bawić. Swoją drogą ta zabawa właśnie rusza: Ziobrowa prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprzed 10 lat. To doniesienie biznesmena Marka Falenty bohatera „afery taśmowej” — czyli nagrań kelnerów, które przyczyniły się do utraty władzy przez Platformę. Prokuratura bada otóż, czy Donald Tusk jako premier przekroczył uprawnienia kontrolując należącą do Falenty spółkę Składy Węgla, która handlowała rosyjskim węglem. Brzmi to logicznie? No właśnie: niezbyt. Po co PiS miałoby odpalać śledztwo, które raczej Tuskowi przysporzy chwały niż napyta biedy? Twórcy „Stanu Wyjątkowego” patrzą na tę sprawę inaczej. Wszak Falenta przed wybuchem afery dostarczył nagrania prominentnym ludziom w PiS, a potem próbował ich tym szantażować, gdy został skazany za odsiadkę za zlecanie podsłuchów. W dodatku jednym z nagranych jest Mateusz Morawiecki — bo dekadę temu jako prezes zagranicznego banku był doradcą Donalda Tuska. Jak dotąd znamy jedną taśmę Morawieckiego — którą ujawnił Onet. Jest niesmaczna i pokazuje cynizm Morawieckiego, który wychwalał wówczas Angelę Merkel, obnosił się audiencjami nawet u poślednich ministrów Platformy i marzył o obniżaniu oczekiwań społecznych, rzewnie wspominając, że gospodarka kwitła „jak ludzie ci zapier***li za miskę ryżu”. Ale Onet ujawnił także zeznania kelnerów, według których jest jeszcze jedna taśma, o wiele bardziej dla Morawieckiego niebezpieczna. Według kelnerów na jednej z taśm Morawiecki miał dyskutować o zakupie nieruchomości na tzw. słupy, czyli przez podstawione osoby. Zabawmy się w teorie spiskowe. A jeśli śledztwo w sprawie Tuska nie jest wcale śledztwem w sprawie Tuska? Tak tylko pytamy.

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Na pierwszy rzut oka to przełom — Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosili, że ich partie pójdą razem do wyborów. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — nie będą małostkowo wypominać, że ten celebrycko-chłopski serial trwał dobre pół roku. Dziś politycznie istotne jest to, że zaczyna się wyłaniać konfiguracja, w jakiej opozycja pójdzie do wyborów. Czy to znaczy, że wspólny start Polski 2050 oraz PSL to pewnik i teraz należy czekać na dalsze decyzje Platformy oraz Lewicy? Co to, to nie. Rzeczywiście Hołownia i Kosiniak zapewne pójdą w jednym bloku. Ale nie jest wykluczone, że będzie to blok szerszy. Ba, nie jest wykluczone, że będzie to koalicja tworzona przez Donalda Tuska. Wśród liderów PO i Lewicy panuje bowiem przekonanie, że Hołownia i Kosiniak będą do wakacji nerwowo patrzeć na sondaże, kalkulując, czy dostali od wyborców premię za wspólny start, czy też raczej na wspólnym starcie sondażowo tracą. Jeśli nie będzie bonusu, a tym bardziej jeśli przyjdzie sondażowe manko, to — słyszą twórcy „Stanu Wyjątkowego” — w wakacje Hołownia i Kosiniak mogą się udać z proszalną misją do Tuska, by ich ukoił i przytulił, gwarantując miejsca na listach.
Tak, to prawda — opozycja jest skłócona, nawet jeśli udaje, że tak nie jest. Ale, Szanowni Wyborcy, władza jest nie lepsza. Szef PiS Jarosław Kaczyński przez dwie kadencje używał Zbigniewa Ziobry jako tarana, by podbić prokuraturę, sądy i — wiemy, że to groteska — Lasy Państwowe. A teraz — aż nam się łza się w oku kręci — zachowuje się, jakby gotów jest ów stępiony, zużyty już częściowo i zamortyzowany taran po prostu porzucić. Otóż negocjacje w sprawie wspólnego startu Ziobrowej Solidarnej Polski z PiS utknęły w martwym punkcie, bo Kaczyński nie chce być zakładnikiem ziobrystów — tak jak to jest w tej chwili. Co prawda proponuje Ziobrze i paru jego ludziom miejsca na listach, ale tylko tyle, by po wyborach nie mogli stworzyć samodzielnego klubu w Sejmie — dziś mają taką możliwość. Ziobro macha szabelką, przekonując, że on sobie bez Kaczyńskiego da radę. Zwołuje kongres swej partii i zmienia jej nazwę na Suwerenna Polska. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” nie widzą w tym żadnej wielkiej strategii, tylko strach Ziobry. A to znaczy, że na pewno będziemy się dobrze bawić. Swoją drogą ta zabawa właśnie rusza: Ziobrowa prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprzed 10 lat. To doniesienie biznesmena Marka Falenty bohatera „afery taśmowej” — czyli nagrań kelnerów, które przyczyniły się do utraty władzy przez Platformę. Prokuratura bada otóż, czy Donald Tusk jako premier przekroczył uprawnienia kontrolując należącą do Falenty spółkę Składy Węgla, która handlowała rosyjskim węglem.
Brzmi to logicznie? No właśnie: niezbyt. Po co PiS miałoby odpalać śledztwo, które raczej Tuskowi przysporzy chwały niż napyta biedy? Twórcy „Stanu Wyjątkowego” patrzą na tę sprawę inaczej. Wszak Falenta przed wybuchem afery dostarczył nagrania prominentnym ludziom w PiS, a potem próbował ich tym szantażować, gdy został skazany za odsiadkę za zlecanie podsłuchów. W dodatku jednym z nagranych jest Mateusz Morawiecki — bo dekadę temu jako prezes zagranicznego banku był doradcą Donalda Tuska. Jak dotąd znamy jedną taśmę Morawieckiego — którą ujawnił Onet. Jest niesmaczna i pokazuje cynizm Morawieckiego, który wychwalał wówczas Angelę Merkel, obnosił się audiencjami nawet u poślednich ministrów Platformy i marzył o obniżaniu oczekiwań społecznych, rzewnie wspominając, że gospodarka kwitła „jak ludzie ci zapier***li za miskę ryżu”.
Ale Onet ujawnił także zeznania kelnerów, według których jest jeszcze jedna taśma, o wiele bardziej dla Morawieckiego niebezpieczna. Według kelnerów na jednej z taśm Morawiecki miał dyskutować o zakupie nieruchomości na tzw. słupy, czyli przez podstawione osoby.
Zabawmy się w teorie spiskowe. A jeśli śledztwo w sprawie Tuska nie jest wcale śledztwem w sprawie Tuska? Tak tylko pytamy.

Kaczyński twierdzi, że Putin zamordował mu brata. Tusk źle znosi plotki, że zastąpi go Trzaskowski #OnetAudio
2023-04-22 18:58:14

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To ma być prawdziwy cios wymierzony w smoleńskich sceptyków, którzy nie wierzą w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Oto w 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej szef PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział złożenie do prokuratury doniesienia o zamordowaniu prezydenta, jasno wskazując, że w roli zleceniodawcy widzi Władimira Putina. W ten sposób po 13 latach — w ciągu których szef PiS czasem mówił o zamachu, by potem mówić, że wcale tak nie mówił — wreszcie mamy klarowną linię polityczną PiS: Kreml zabił Lecha Kaczyńskiego, który integrował Europę Środkowo-Wschodnią, niwecząc mocarstwowe plany Putina. Rzecz jasna doniesienie w imieniu prezesa Kaczyńskiego złożył jego smoleński powiernik Antoni Macierewicz. Jakie to doniesienie ma znaczenie prawne? Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) mówią wprost: żadnego. Wszak prokuratura od dnia katastrofy 10 kwietnia 2010 r. prowadzi śledztwo w sprawie wszystkich jej okoliczności. Co więcej — gdy PiS przejęło władzę i podporządkowało sobie organa ścigania, w prokuraturze powstał speczespół smoleński, który przejął śledztwo i zaczął dogłębnie analizować teorię zamachu Putina — jak dotąd bez żadnych rezultatów. Na tym tle dochodziło przez lata do tarć prokuratorów smoleńskich z Macierewiczem. Oni żądali od niego dowodów na kolejne teorie zamachowe, a on nigdy im nic nie dał, obawiając się prawnej weryfikacji swych fantastycznych zarzutów. Właśnie po to jest doniesienie. Oto po 13 latach rządów Jarosław Kaczyński podniósł smoleński zamach do rangi jedynie słusznej doktryny partii i państwa. Ministrowie — zarówno wierzący w zamach, jak i smoleńscy ateiści — muszą karnie słuchać i entuzjastycznie klaskać, gdy Kaczyński mówi o mordzie smoleńskim. Wszystkie instytucje państwa PiS budują mit zamachowy — od mediów państwowych po wspierający władzę Kościół. Media niezależne, obnażające kłamstwa Macierewicza, objęte są karnym postępowaniem Krajowej rady Radiofonii i Telewizji, kierowanej przez radykalnego partyjnego towarzysza Macieja Świrskiego. Do pełnego uznania Smoleńska za mord Putina na Lechu Kaczyńskim brakuje tego jednego — decyzji prokuratury, że katastrofa była zamachem. Stąd doniesienie — nie chodzi w nim o prawo, a o polityczny nacisk. Ponieważ prokuratura nie chce uznać zamachu w ramach standardowego smoleńskiego śledztwa, dostała teraz konkretne zamówienie — ma wszcząć śledztwo z doniesienia Kaczyńskiego i Macierewicza, potwierdzić ich teorie zamachowe oraz wystawić list gończy za włodarzem Kremla. Twardzi wyborcy PiS muszą być wniebowzięci, że prezes wraca do formy po wielomiesięcznej rekonwalescencji kolana. W ciągu raptem kilku dni aktywności Kaczyński zdążył już wygłosić parę ważkich przemówień — nie tylko ogłosił zamach w Smoleńsku, ale także całkowicie wstrzymał import żywności z Ukrainy, o wyzwiskach pod adresem opozycji nie wspominając. Ale opozycja też się zbroi. Donald Tusk i Rafał Trzaskowski wystąpili wspólnie na wiecu wyborczym Platformy, by przeciąć plotki, że w ich politycznym związku się nie układa, że mają ciche dni, a może wręcz, że grozi im separacja. Moment nie jest przypadkowy — w politycznym światku furorę zrobiła plotka, wedle której Trzaskowski zastąpi Tuska przed wyborami jako kandydat opozycji na premiera. Szef Platformy źle znosi plotki, które pozbawiają go roli lidera opozycji i głównego kandydata do walki z Kaczyńskim. Trzaskowski to rozumie — dlatego zadeklarował, że będzie wspierać Tuska w kampanii. Ale w tym tandemie nie ma nic za darmo — Trzaskowski chce dostać od Tuska obietnicę startu w wyborach prezydenckich lub wyjazdu do Brukseli na komisarza UE. Tyle, że ludzie Tuska nie są pewni, jak długo Trzaskowski wytrwa w postanowieniu grania na lidera PO, a nie na siebie.
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
To ma być prawdziwy cios wymierzony w smoleńskich sceptyków, którzy nie wierzą w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Oto w 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej szef PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział złożenie do prokuratury doniesienia o zamordowaniu prezydenta, jasno wskazując, że w roli zleceniodawcy widzi Władimira Putina. W ten sposób po 13 latach — w ciągu których szef PiS czasem mówił o zamachu, by potem mówić, że wcale tak nie mówił — wreszcie mamy klarowną linię polityczną PiS: Kreml zabił Lecha Kaczyńskiego, który integrował Europę Środkowo-Wschodnią, niwecząc mocarstwowe plany Putina. Rzecz jasna doniesienie w imieniu prezesa Kaczyńskiego złożył jego smoleński powiernik Antoni Macierewicz. Jakie to doniesienie ma znaczenie prawne? Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) mówią wprost: żadnego. Wszak prokuratura od dnia katastrofy 10 kwietnia 2010 r. prowadzi śledztwo w sprawie wszystkich jej okoliczności. Co więcej — gdy PiS przejęło władzę i podporządkowało sobie organa ścigania, w prokuraturze powstał speczespół smoleński, który przejął śledztwo i zaczął dogłębnie analizować teorię zamachu Putina — jak dotąd bez żadnych rezultatów. Na tym tle dochodziło przez lata do tarć prokuratorów smoleńskich z Macierewiczem. Oni żądali od niego dowodów na kolejne teorie zamachowe, a on nigdy im nic nie dał, obawiając się prawnej weryfikacji swych fantastycznych zarzutów. Właśnie po to jest doniesienie. Oto po 13 latach rządów Jarosław Kaczyński podniósł smoleński zamach do rangi jedynie słusznej doktryny partii i państwa. Ministrowie — zarówno wierzący w zamach, jak i smoleńscy ateiści — muszą karnie słuchać i entuzjastycznie klaskać, gdy Kaczyński mówi o mordzie smoleńskim. Wszystkie instytucje państwa PiS budują mit zamachowy — od mediów państwowych po wspierający władzę Kościół. Media niezależne, obnażające kłamstwa Macierewicza, objęte są karnym postępowaniem Krajowej rady Radiofonii i Telewizji, kierowanej przez radykalnego partyjnego towarzysza Macieja Świrskiego. Do pełnego uznania Smoleńska za mord Putina na Lechu Kaczyńskim brakuje tego jednego — decyzji prokuratury, że katastrofa była zamachem. Stąd doniesienie — nie chodzi w nim o prawo, a o polityczny nacisk. Ponieważ prokuratura nie chce uznać zamachu w ramach standardowego smoleńskiego śledztwa, dostała teraz konkretne zamówienie — ma wszcząć śledztwo z doniesienia Kaczyńskiego i Macierewicza, potwierdzić ich teorie zamachowe oraz wystawić list gończy za włodarzem Kremla. Twardzi wyborcy PiS muszą być wniebowzięci, że prezes wraca do formy po wielomiesięcznej rekonwalescencji kolana. W ciągu raptem kilku dni aktywności Kaczyński zdążył już wygłosić parę ważkich przemówień — nie tylko ogłosił zamach w Smoleńsku, ale także całkowicie wstrzymał import żywności z Ukrainy, o wyzwiskach pod adresem opozycji nie wspominając. Ale opozycja też się zbroi. Donald Tusk i Rafał Trzaskowski wystąpili wspólnie na wiecu wyborczym Platformy, by przeciąć plotki, że w ich politycznym związku się nie układa, że mają ciche dni, a może wręcz, że grozi im separacja. Moment nie jest przypadkowy — w politycznym światku furorę zrobiła plotka, wedle której Trzaskowski zastąpi Tuska przed wyborami jako kandydat opozycji na premiera. Szef Platformy źle znosi plotki, które pozbawiają go roli lidera opozycji i głównego kandydata do walki z Kaczyńskim. Trzaskowski to rozumie — dlatego zadeklarował, że będzie wspierać Tuska w kampanii. Ale w tym tandemie nie ma nic za darmo — Trzaskowski chce dostać od Tuska obietnicę startu w wyborach prezydenckich lub wyjazdu do Brukseli na komisarza UE. Tyle, że ludzie Tuska nie są pewni, jak długo Trzaskowski wytrwa w postanowieniu grania na lidera PO, a nie na siebie.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie