Nowa Europa Wschodnia

Nowa Europa Wschodnia przybliża i odczarowuje "Wschód". Ten cudzysłów został użyty celowo, bo obszar tematyczny, o którym opowiadamy, jest bardzo umownie określony, zróżnicowany pod każdym możliwym względem, a przede wszystkim – ogromny.


Odcinki od najnowszych:

Jesteśmy zakładnikami uzbrojonego wariata
2021-10-03 09:00:00

- Człowiek nosi swoje niebo ze sobą, mówi bohater książki białoruskiego pisarza, Władimira Kratkiewicza. Każdy Białorusin nosi swoją Białoruś ze sobą na tyle, na ile może – podkreśla Andriej Chadanowicz, pisarz, tłumacz, który między innymi, przetłumaczył na język białoruski piosenkę Mury w Polsce znaną z wykonań Jacka Kaczmarskiego. – Niezależnie od tego ma ją ze sobą w Kijowie, we Lwowie, w Wilnie, Berlinie, w Krakowie. Z tego nie powstanie niepodległa Białoruś jako państwo, ale uchodząc przed fizycznym zniszczeniem mnożymy i powielamy Białoruś tam, gdzie jesteśmy – dodaje. Chadanowicz zastanawia się nad tym, jak powinna wyglądać Białoruś „dzień po” i kim jest Białorusin. Z radości jego rodacy wykupią cały zapas szampana ze sklepów, a ulice Mińska zablokują samochody świętujących. To odpowiedź anegdotyczna, ale ma świadomość, że sytuacja nie będzie prosta i natychmiast wybuchnie spór o kształt demokracji. Wielojęzyczność i zróżnicowanie, czyli to, w czym wielu widzi problem, dla pisarza jest jednak siłą społeczeństwa.  Dla Chadanowicza nie jest ważne, czy ktoś pisze książki po białorusku, rosyjsku czy po ukraińsku . Nadal jest pisarzem białoruskim z kraju, w którym obok siebie stać będą cerkiew, kościół, synagoga i pomnik Lenina. Artysta podkreśla, że siła jego rodaków leży gdzie indziej. Jej źródłem są cierpliwości i metodyczne działanie.  Ukraińcy są Białorusinom najbliżsi spośród sąsiadów, jednak już na pierwszy rzut oka widać różnice. Białorusin ludzi wiedzieć, co będzie się działo jutro, a znając, co przyniesie pojutrze czuł się będzie jeszcze lepiej. Chadanowicz zaznacza, że jego rodacy nie są skorzy do przemocy czy publicznego dawania upustu emocjom.  Co prawda reżim Alaksandra Łukaszenki teraz wykorzystuje to przywiązanie do pokoju i praworządności i brutalnie tłumi wszelką krytykę. Zdaniem artysty, jest jak wariat z bronią, który terroryzuje cały kraj, ale i to przeminie. - Nasz wariat zrozumiał, że nikt go już nie lubi – mówi Chadanowicz. Artysta uważa, że właśnie utrata zaufania oraz fakt, że na ulice wychodziły kobiety i nikt nie rzucał kamieniami w OMON świadczy o determinacji jego rodaków, którym droga do wolności zajmie więcej czasu, niż Ukraińcom, ale z niej już nie zawrócą.  Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

- Człowiek nosi swoje niebo ze sobą, mówi bohater książki białoruskiego pisarza, Władimira Kratkiewicza. Każdy Białorusin nosi swoją Białoruś ze sobą na tyle, na ile może – podkreśla Andriej Chadanowicz, pisarz, tłumacz, który między innymi, przetłumaczył na język białoruski piosenkę Mury w Polsce znaną z wykonań Jacka Kaczmarskiego. – Niezależnie od tego ma ją ze sobą w Kijowie, we Lwowie, w Wilnie, Berlinie, w Krakowie. Z tego nie powstanie niepodległa Białoruś jako państwo, ale uchodząc przed fizycznym zniszczeniem mnożymy i powielamy Białoruś tam, gdzie jesteśmy – dodaje.

Chadanowicz zastanawia się nad tym, jak powinna wyglądać Białoruś „dzień po” i kim jest Białorusin. Z radości jego rodacy wykupią cały zapas szampana ze sklepów, a ulice Mińska zablokują samochody świętujących. To odpowiedź anegdotyczna, ale ma świadomość, że sytuacja nie będzie prosta i natychmiast wybuchnie spór o kształt demokracji. Wielojęzyczność i zróżnicowanie, czyli to, w czym wielu widzi problem, dla pisarza jest jednak siłą społeczeństwa. 

Dla Chadanowicza nie jest ważne, czy ktoś pisze książki po białorusku, rosyjsku czy po ukraińsku . Nadal jest pisarzem białoruskim z kraju, w którym obok siebie stać będą cerkiew, kościół, synagoga i pomnik Lenina. Artysta podkreśla, że siła jego rodaków leży gdzie indziej. Jej źródłem są cierpliwości i metodyczne działanie. 

Ukraińcy są Białorusinom najbliżsi spośród sąsiadów, jednak już na pierwszy rzut oka widać różnice. Białorusin ludzi wiedzieć, co będzie się działo jutro, a znając, co przyniesie pojutrze czuł się będzie jeszcze lepiej. Chadanowicz zaznacza, że jego rodacy nie są skorzy do przemocy czy publicznego dawania upustu emocjom. 

Co prawda reżim Alaksandra Łukaszenki teraz wykorzystuje to przywiązanie do pokoju i praworządności i brutalnie tłumi wszelką krytykę. Zdaniem artysty, jest jak wariat z bronią, który terroryzuje cały kraj, ale i to przeminie.

- Nasz wariat zrozumiał, że nikt go już nie lubi – mówi Chadanowicz. Artysta uważa, że właśnie utrata zaufania oraz fakt, że na ulice wychodziły kobiety i nikt nie rzucał kamieniami w OMON świadczy o determinacji jego rodaków, którym droga do wolności zajmie więcej czasu, niż Ukraińcom, ale z niej już nie zawrócą. 

Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Finlandia przygotowuje się do obrony granic
2021-09-30 12:27:51

Finlandia nie jest członkiem NATO, ale w nowej strategii obronnej powtórzono, że Helsinki zastrzegają sobie prawo do przystąpienia do Sojuszu. Na razie jednak nie takie działania nie zostaną podjęte. Większość Finów jest co do tego zgodna. Obecnie Helsinki stawiają na współpracę wojskową głównie  ze Szwecją, Norwegią i Stanami Zjednoczonymi. Wynika to z tego, że Finlandia przede wszystkim obawia się rywalizacji o Arktykę oraz w basenie Morza Bałtyckiego, co wyraźnie wskazuje na Rosję, jako na źródło zagrożenia.  - Strategia odnotowuje pogarszające się środowisko bezpieczeństwa Finlandii - zaznaczył Piotr Szymański z Ośrodka Studiów Wschodnich.  Fińskie siły zbrojne oparte są na poborze, co pozwala  krajowi posiadającemu nieco ponad 5,5 mln mieszkańców stworzyć armię liczącą nawet  280 tysięcy żołnierzy. Na co dzień, w czasie pokoju, służbę pełni ok. 8 tys. żołnierzy zawodowych. Nowa strategia także w tym obszarze wprowadza istotne zmiany  organizacyjne.  Więcej na temat zmian w fińskich siłach zbrojnych, przede wszystkim, ogromnych inwestycjach w marynarce wojennej w rozmowie Piotra Pogorzelskiego.  Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem  Nowa Europa Wschodnia . Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na  Patronite .

Finlandia nie jest członkiem NATO, ale w nowej strategii obronnej powtórzono, że Helsinki zastrzegają sobie prawo do przystąpienia do Sojuszu. Na razie jednak nie takie działania nie zostaną podjęte. Większość Finów jest co do tego zgodna. Obecnie Helsinki stawiają na współpracę wojskową głównie  ze Szwecją, Norwegią i Stanami Zjednoczonymi. Wynika to z tego, że Finlandia przede wszystkim obawia się rywalizacji o Arktykę oraz w basenie Morza Bałtyckiego, co wyraźnie wskazuje na Rosję, jako na źródło zagrożenia. 

- Strategia odnotowuje pogarszające się środowisko bezpieczeństwa Finlandii - zaznaczył Piotr Szymański z Ośrodka Studiów Wschodnich. 

Fińskie siły zbrojne oparte są na poborze, co pozwala  krajowi posiadającemu nieco ponad 5,5 mln mieszkańców stworzyć armię liczącą nawet  280 tysięcy żołnierzy. Na co dzień, w czasie pokoju, służbę pełni ok. 8 tys. żołnierzy zawodowych. Nowa strategia także w tym obszarze wprowadza istotne zmiany  organizacyjne. 

Więcej na temat zmian w fińskich siłach zbrojnych, przede wszystkim, ogromnych inwestycjach w marynarce wojennej w rozmowie Piotra Pogorzelskiego. 

Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite.

NEWs: Koniec ery Merkel w niemieckiej polityce wschodniej
2021-09-29 15:09:49

Co zmieni odejście Angeli Merkel w polityce wschodniej Niemiec? Czy kończy się okres wyrozumiałości Berlina dla Warszawy czy Budapesztu? Czy politycy SPD są naturalnymi sojusznikami Rosji? Jak w czasie 16 lat rządów Angeli Merkel zmieniło się patrzenie Niemców na Rosję? Na pytania Michała Żakowskiego odpowiada Agnieszka Łada-Konefał, Wicedyrektorka Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt.
Co zmieni odejście Angeli Merkel w polityce wschodniej Niemiec? Czy kończy się okres wyrozumiałości Berlina dla Warszawy czy Budapesztu? Czy politycy SPD są naturalnymi sojusznikami Rosji? Jak w czasie 16 lat rządów Angeli Merkel zmieniło się patrzenie Niemców na Rosję? Na pytania Michała Żakowskiego odpowiada Agnieszka Łada-Konefał, Wicedyrektorka Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt.

Z pandemią można sobie poradzić. Trzeba zacząć myśleć racjonalnie
2021-09-26 11:00:00

Jesienią, wraz ochłodzeniem, przyszła kolejna fala pandemii. Wiele czynników powoduje, że epidemia w różny sposób przebiega niejednakowo. Prof. Krzysztof Simon,  kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zaznacza, że wynika to, między innymi, ze sposobów podróżowania czy stosowania lockdownów, które były katastrofalne dla gospodarki, ale zahamowały choroby. Tak było w Polsce jesienią ubiegłego roku, gdy nastąpił szczyt zachorowań i umieralności. Teraz sytuacja się powtarza i zdaniem eksperta, nie jest to nic nadzwyczajnego bo wynika z reakcji na ochłodzenie. - Teraz nie będzie takiego nieszczęścia, bo połowa kraju jest w miarę zaszczepiona, ileś osób przechorowało lub zmarło, to jest ubytek dodatkowych 100 tys. ludzi, nie wiemy ile osób przechorowało bezobjawowo – mówi prof. Simon. – Więc grupa, która potencjalnie mogłaby się zakazić jest zdecydowanie mniejsze. W tej grupie więcej jest młodych niż starych, bo ci po pięćdziesiątce się jednak się zaszczepiło. Skok będzie, choć moim zdaniem nie doprowadzi do ruiny służby zdrowia – dodaje. Trwanie pandemii zależy od mutacji, które są uzależnione od liczby chorych. Ona skończyłaby się, gdyby wszyscy nosili maski, myli ręce, trzymali dystans, stosowali pewne lockdowny i się szczepili. Wirus zostałby wyeliminowany. Prof. Simon uważa, że współpraca z ministerstwem zdrowia układa się dobrze, natomiast rady specjalistów przechodzą przez opinie ekonomiczne i polityczne, czego skutkami niekiedy są „niezrozumiałe potworki”. Jednak niektóre decyzje, takie jak wprowadzenie trzeciej dawki szczepień dla osób po 50-tce, są słuszne.  - Ludzie, którzy mają kontakt z nowymi wariantami wirusa muszą być zabezpieczeni – podkreśla prof. Simon i dodaje, że szczepionki nie są idealne dla wszystkich mutacji, jednak trzeba je stosować.  Specjalista podkreśla, że technologie produkcji stosowanych obecnie szczepionek mRNA nie są nowe. Powstały ponad 20 lat temu w czasie pandemii Sars-1, którą jednak udało się zatrzymać. Prof. Simon podkreśla, że nie są to szczepionki genetyczne, a odporność nie jest dziedziczona. Zdaniem lekarza szczepionki mRNA są przyszłości ze względu na szybkość dostosowywania ich do kolejnych wariantów chorób. Dzięki tej technologii nową szczepionkę można wyprodukować w ciągu 4-6 tygodni od rozpoznania takiej potrzeby.  Prof. Simon ostrzega przed możliwością wykorzystania chorób, takich jak Covid-19 jako broni. Jego zdaniem agresor może zaszczepić swoich, potrzebnych ludzi, wywołać masowe zachorowania w kraju sąsiednim, połączyć to z propagandą i szerzeniem dezinformacji, na przykład o szkodliwości masek, i wygrać wojnę. To szybka metoda zniszczenia przeciwnika. Z perspektywy lekarza, wcześniej czy później ktoś takiej metody użyje, bo jest znacznie tańsza od prowadzenia wojny metodami klasycznymi. Jedyną metodą obrony jest racjonalne myślenie i edukacja. Prof. Simon chciałby także widzieć „normalnych, wykształconych przywódców, którzy mogą się różnić, wykształcone społeczeństwo. Podcast został sfinansowany z grantu przyznanego przez Departament Stanu USA. Opinie, stwierdzenia i wnioski zawarte w tym podcaście należą do jego autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Departamentu Stanu USA.

Jesienią, wraz ochłodzeniem, przyszła kolejna fala pandemii. Wiele czynników powoduje, że epidemia w różny sposób przebiega niejednakowo. Prof. Krzysztof Simon,  kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zaznacza, że wynika to, między innymi, ze sposobów podróżowania czy stosowania lockdownów, które były katastrofalne dla gospodarki, ale zahamowały choroby. Tak było w Polsce jesienią ubiegłego roku, gdy nastąpił szczyt zachorowań i umieralności. Teraz sytuacja się powtarza i zdaniem eksperta, nie jest to nic nadzwyczajnego bo wynika z reakcji na ochłodzenie.

- Teraz nie będzie takiego nieszczęścia, bo połowa kraju jest w miarę zaszczepiona, ileś osób przechorowało lub zmarło, to jest ubytek dodatkowych 100 tys. ludzi, nie wiemy ile osób przechorowało bezobjawowo – mówi prof. Simon. – Więc grupa, która potencjalnie mogłaby się zakazić jest zdecydowanie mniejsze. W tej grupie więcej jest młodych niż starych, bo ci po pięćdziesiątce się jednak się zaszczepiło. Skok będzie, choć moim zdaniem nie doprowadzi do ruiny służby zdrowia – dodaje.

Trwanie pandemii zależy od mutacji, które są uzależnione od liczby chorych. Ona skończyłaby się, gdyby wszyscy nosili maski, myli ręce, trzymali dystans, stosowali pewne lockdowny i się szczepili. Wirus zostałby wyeliminowany.

Prof. Simon uważa, że współpraca z ministerstwem zdrowia układa się dobrze, natomiast rady specjalistów przechodzą przez opinie ekonomiczne i polityczne, czego skutkami niekiedy są „niezrozumiałe potworki”. Jednak niektóre decyzje, takie jak wprowadzenie trzeciej dawki szczepień dla osób po 50-tce, są słuszne. 

- Ludzie, którzy mają kontakt z nowymi wariantami wirusa muszą być zabezpieczeni – podkreśla prof. Simon i dodaje, że szczepionki nie są idealne dla wszystkich mutacji, jednak trzeba je stosować. 

Specjalista podkreśla, że technologie produkcji stosowanych obecnie szczepionek mRNA nie są nowe. Powstały ponad 20 lat temu w czasie pandemii Sars-1, którą jednak udało się zatrzymać. Prof. Simon podkreśla, że nie są to szczepionki genetyczne, a odporność nie jest dziedziczona. Zdaniem lekarza szczepionki mRNA są przyszłości ze względu na szybkość dostosowywania ich do kolejnych wariantów chorób. Dzięki tej technologii nową szczepionkę można wyprodukować w ciągu 4-6 tygodni od rozpoznania takiej potrzeby. 

Prof. Simon ostrzega przed możliwością wykorzystania chorób, takich jak Covid-19 jako broni. Jego zdaniem agresor może zaszczepić swoich, potrzebnych ludzi, wywołać masowe zachorowania w kraju sąsiednim, połączyć to z propagandą i szerzeniem dezinformacji, na przykład o szkodliwości masek, i wygrać wojnę. To szybka metoda zniszczenia przeciwnika.

Z perspektywy lekarza, wcześniej czy później ktoś takiej metody użyje, bo jest znacznie tańsza od prowadzenia wojny metodami klasycznymi. Jedyną metodą obrony jest racjonalne myślenie i edukacja. Prof. Simon chciałby także widzieć „normalnych, wykształconych przywódców, którzy mogą się różnić, wykształcone społeczeństwo.

Podcast został sfinansowany z grantu przyznanego przez Departament Stanu USA. Opinie, stwierdzenia i wnioski zawarte w tym podcaście należą do jego autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Departamentu Stanu USA.

Co zrobić z talibami?
2021-09-21 18:59:49

W rozmowie z Piotrem Pogorzelskim w podcaście Po prostu Wschód  dr Ludwika Włodek ze Studium Europy Wschodniej i  Azji Centralnej Uniwersytetu Warszawskiego przypomniała, że najbardziej zdecydowaną pozycję zajmuje Tadżykistan.  - Można powiedzieć, że dzięki temu wzrosła popularność samego prezydenta Tadżykistanu, który wspiera antytalibańską  opozycję [...] On miał zawsze na pieńku z talibami i władze Duszanbe są chyba jedynymi w Azji Środkowej, które nie rozpoczęły flirtu z nowymi władzami afgańskimi - mówi.  Swoją rolę odgrywa też Rosja, która od wielu lat ma kontakty z talibami. Z drugiej strony, wspiera stanowisko Tadżykistanu.  - To jest charakterystyczna polityka Moskwy żeby być w regionie w dobrych stosunkach z dwoma stronami - dodaje.  Nie do końca jest jasne też stanowisko Uzbekistanu, który wysyła sprzeczne sygnały.  Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu podcastu.  Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite .    

W rozmowie z Piotrem Pogorzelskim w podcaście Po prostu Wschód  dr Ludwika Włodek ze Studium Europy Wschodniej i  Azji Centralnej Uniwersytetu Warszawskiego przypomniała, że najbardziej zdecydowaną pozycję zajmuje Tadżykistan. 

- Można powiedzieć, że dzięki temu wzrosła popularność samego prezydenta Tadżykistanu, który wspiera antytalibańską  opozycję [...] On miał zawsze na pieńku z talibami i władze Duszanbe są chyba jedynymi w Azji Środkowej, które nie rozpoczęły flirtu z nowymi władzami afgańskimi - mówi. 

Swoją rolę odgrywa też Rosja, która od wielu lat ma kontakty z talibami. Z drugiej strony, wspiera stanowisko Tadżykistanu. 

- To jest charakterystyczna polityka Moskwy żeby być w regionie w dobrych stosunkach z dwoma stronami - dodaje. 

Nie do końca jest jasne też stanowisko Uzbekistanu, który wysyła sprzeczne sygnały.  Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu podcastu. 

Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite.

 

 

Zapad-2021. Demonstracja siły to część gry
2021-09-19 12:47:18

Ćwiczenia Zapad-2021 zaczęły się dużo wcześniej, niż zakończona niedawno „dynamiczna część” manewrów prowadzona przez kilkanaście tysięcy żołnierzy z Rosji i Białorusi. Skala przedsięwzięcia robi wrażenie. Zdaniem gen. rez. Mirosława Różańskiego, prezesa fundacji Stratpoints, ta demonstracja siły była konsekwencja ekspansywnej polityki Rosji.  Jednym z wniosków płynących z obserwacji ćwiczeń jest iluzoryczna niezależność sił zbrojnych Białorusi. Zdaniem Różańskiego armia Białorusi w praktyce jest częścią sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, co pokazuje nie tylko wyposażenie, ale także procedury. Z tego powodu wojska modelowane i kierowane z Kremla przy naszej wschodniej granicy muszą budzić niepokój, jednak prezes Stratpoints zachęca do racjonalnego, a nie emocjonalnego patrzenia na rzeczywistość.  Z tego powodu pamiętać należy że Rosja prowadzi grę globalną, od Bliskiego Wschodu po Biegun Północny i od Chin po Unię Europejską. Także uczestniczy w wyścigu kosmicznym. Zdaniem Różańskiego plan Kremla wobec Europy nie jest militarny militarny i nie należy spodziewać się prób przesuwania granic przez połączone siły rosyjsko-białoruskie. Celem Moskwy na Starym Kontynencie przede wszystkim jest osłabianie Unii Europejskiej, a temu służą, między innymi, narzędzia i metody dostępne w cyberprzestrzeni, szerzenie dezinformacji czy wpływanie na społeczeństwa lub ingerencja w systemy bankowe, energetyczne i inne. Różański podkreśla, że przyszłe agresje nie będą opierać się na artylerii czy zagonach pancernych, tylko na wrogim wykorzystaniu czy wykradaniu informacji. Także ćwiczenia Zapad-2021 można analizować pod tym kontem. To była bardzo skuteczna demonstracja siły zarówno na użytek wewnętrzny Rosji i Białorusi, ale także jako metoda oddziaływania na międzynarodową opinię publiczną. Na przykład niemal każdy wie, że ćwiczyło 200 tys. żołnierzy, czyli prawie dwukrotnie więcej niż liczy armia polska. Co więcej, Rosja pokazała, że nie musi liczyć się z kosztami  i potrafi przeprowadzić wielkie manewry, które są znacznie większe niż jakiekolwiek ćwiczenia Sojuszu Północnoatlantyckiego. Zorganizowanie ćwiczeń przez NATO wymaga wielomiesięcznych uzgodnień międzypaństwowych uwzględniających opinie i interesy każdego z uczestników.  Różański podkreśla, że na ostateczną ocenę Zapad-2021 należy poczekać i przestrzega przed pochopnymi wnioskami. Dodanej, że takie ćwiczenia takie są szansą gromadzenia informacji i potwierdzania wiedzy na temat organizacji i działania wojsk rosyjskich i białoruskich. Podczas Zapad-2021 mowa była  o przesuwaniu jednostek wojskowych w Polsce w kierunku granicy, a nie o aktywowaniu zdolności rozpoznawczych. Stąd Różański ubolewa, uwzględniając wrażliwy charakter takich informacji, że Polska nie wykorzystała szansy, którą stwarzały ćwiczenia Zapad-2021. Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Ćwiczenia Zapad-2021 zaczęły się dużo wcześniej, niż zakończona niedawno „dynamiczna część” manewrów prowadzona przez kilkanaście tysięcy żołnierzy z Rosji i Białorusi. Skala przedsięwzięcia robi wrażenie. Zdaniem gen. rez. Mirosława Różańskiego, prezesa fundacji Stratpoints, ta demonstracja siły była konsekwencja ekspansywnej polityki Rosji. 

Jednym z wniosków płynących z obserwacji ćwiczeń jest iluzoryczna niezależność sił zbrojnych Białorusi. Zdaniem Różańskiego armia Białorusi w praktyce jest częścią sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, co pokazuje nie tylko wyposażenie, ale także procedury. Z tego powodu wojska modelowane i kierowane z Kremla przy naszej wschodniej granicy muszą budzić niepokój, jednak prezes Stratpoints zachęca do racjonalnego, a nie emocjonalnego patrzenia na rzeczywistość. 

Z tego powodu pamiętać należy że Rosja prowadzi grę globalną, od Bliskiego Wschodu po Biegun Północny i od Chin po Unię Europejską. Także uczestniczy w wyścigu kosmicznym. Zdaniem Różańskiego plan Kremla wobec Europy nie jest militarny militarny i nie należy spodziewać się prób przesuwania granic przez połączone siły rosyjsko-białoruskie. Celem Moskwy na Starym Kontynencie przede wszystkim jest osłabianie Unii Europejskiej, a temu służą, między innymi, narzędzia i metody dostępne w cyberprzestrzeni, szerzenie dezinformacji czy wpływanie na społeczeństwa lub ingerencja w systemy bankowe, energetyczne i inne.

Różański podkreśla, że przyszłe agresje nie będą opierać się na artylerii czy zagonach pancernych, tylko na wrogim wykorzystaniu czy wykradaniu informacji. Także ćwiczenia Zapad-2021 można analizować pod tym kontem. To była bardzo skuteczna demonstracja siły zarówno na użytek wewnętrzny Rosji i Białorusi, ale także jako metoda oddziaływania na międzynarodową opinię publiczną. Na przykład niemal każdy wie, że ćwiczyło 200 tys. żołnierzy, czyli prawie dwukrotnie więcej niż liczy armia polska. Co więcej, Rosja pokazała, że nie musi liczyć się z kosztami  i potrafi przeprowadzić wielkie manewry, które są znacznie większe niż jakiekolwiek ćwiczenia Sojuszu Północnoatlantyckiego. Zorganizowanie ćwiczeń przez NATO wymaga wielomiesięcznych uzgodnień międzypaństwowych uwzględniających opinie i interesy każdego z uczestników. 

Różański podkreśla, że na ostateczną ocenę Zapad-2021 należy poczekać i przestrzega przed pochopnymi wnioskami. Dodanej, że takie ćwiczenia takie są szansą gromadzenia informacji i potwierdzania wiedzy na temat organizacji i działania wojsk rosyjskich i białoruskich. Podczas Zapad-2021 mowa była  o przesuwaniu jednostek wojskowych w Polsce w kierunku granicy, a nie o aktywowaniu zdolności rozpoznawczych. Stąd Różański ubolewa, uwzględniając wrażliwy charakter takich informacji, że Polska nie wykorzystała szansy, którą stwarzały ćwiczenia Zapad-2021.

Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Religijna zasłona dymna w Czarnogórze
2021-09-15 13:41:52

W rozmowie z Piotrem Pogorzelskim w podcaście Po prostu Wschód  ekspertka podkreśliła, że prezydent Milo Đukanović, którego ugrupowanie do zeszłego roku kontrolowało władzę w Czarnogórze, bardzo obawia się możliwych rozliczeń związanych ze swoimi rządami. Niektórzy analitycy określają je, jako kleptokrację z rozwiniętą na dużą skalę korupcją. Dlatego obecnie, aby pokazać swoją siłę Milo Đukanović przedstawia się, jako patriota i obrońca Czarnogóry.  - To jest karta, jaką chętnie gra. On przedstawia obecny rząd i cerkiew, jako agentów, którzy działają przeciwko Czarnogórze - dodaje.  Marta Szpala zaznacza przy tym, że rzeczywiście w ostatnich latach pojawia się coraz więcej pytań o rolę Serbskiej Cerkwi Prawosławnej w Czarnogórze, na przykład we wspieraniu antyzachodnich tendencji.  Czarnogóra odłączyła się od Serbii i stała się niepodległym państwem w 2006 roku. Prawie jedna trzecia  ludności identyfikuje się jako Serbowie. Cały czas trwają dyskusje, czym jest tożsamość czarnogórska i na czym się ona opiera.  Do Serbskiej Cerkwi Prawosławnej należy znaczna większość prawosławnych mieszkańców kraju.  Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite .

W rozmowie z Piotrem Pogorzelskim w podcaście Po prostu Wschód  ekspertka podkreśliła, że prezydent Milo Đukanović, którego ugrupowanie do zeszłego roku kontrolowało władzę w Czarnogórze, bardzo obawia się możliwych rozliczeń związanych ze swoimi rządami. Niektórzy analitycy określają je, jako kleptokrację z rozwiniętą na dużą skalę korupcją. Dlatego obecnie, aby pokazać swoją siłę Milo Đukanović przedstawia się, jako patriota i obrońca Czarnogóry. 

- To jest karta, jaką chętnie gra. On przedstawia obecny rząd i cerkiew, jako agentów, którzy działają przeciwko Czarnogórze - dodaje. 

Marta Szpala zaznacza przy tym, że rzeczywiście w ostatnich latach pojawia się coraz więcej pytań o rolę Serbskiej Cerkwi Prawosławnej w Czarnogórze, na przykład we wspieraniu antyzachodnich tendencji. 

Czarnogóra odłączyła się od Serbii i stała się niepodległym państwem w 2006 roku. Prawie jedna trzecia  ludności identyfikuje się jako Serbowie. Cały czas trwają dyskusje, czym jest tożsamość czarnogórska i na czym się ona opiera. 

Do Serbskiej Cerkwi Prawosławnej należy znaczna większość prawosławnych mieszkańców kraju. 

Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite.

Covid-19 nie zniknie. Infodemia jest niebezpieczna jak wirus
2021-09-12 12:32:53

W różnych częściach świata choroby, w tym covid-19 przebiegają w sposób odmienny i w nierównomiernym tempie. Stąd fale pandemii wirusa, który lepiej się rozprzestrzenia w miesiącach chłodnych, uzależnione są od zmian pór roku na poszczególnych kontynentach. Intensywność pandemii zależy także od mobilności ludzi i interakcji między nimi.  Kluczowe znaczenie mają próby zaburzania naturalnego cyklu krążenia wirusa w środowisku. Szczepienia, maseczki i lockdowny skutecznie spowalniają rozprzestrzenianie się choroby, choć jej nie eliminują. W miejscach, w których wirus intensywnie się namnaża, zaczyna się zmieniać i mutować w sposób często niemożliwy do przewidzenia.  Ludzkość odzwyczaiła się od zagrożeń. Ludzie oczekują, że wszystko będzie miało swój początek i koniec. Pandemia tak nie przebiega i możliwe, że trzeba przygotować się na długą obecność wirusa w naszym otoczeniu. O ile początek pandemii wyglądał stosunkowo optymistycznie dzięki szybkiemu wynalezieniu szczepionek, to nowe warianty wirusa częściowo przełamują odporność poszczepienną. To zwiększa niepewność wśród ludzi, którzy niejednokrotnie otrzymują sprzeczne komunikaty od władz i ekspertów. - Z tego powodu wiele osób odrzuca naukę, bo ktoś, kto tyle razy zmienia zdanie w krótkim czasie, traci wiarygodność – mówi Paweł Grzesiowski. – Cały czas musimy mówić o tym, że wiarygodnym jest tylko ten, kto modyfikuje swoje zdanie w świetle faktów. Zdaniem eksperta, Sars-CoV-2 jest młodym wirusem, który z łatwością mutuje, a nowe warianty są roznoszone po całym świecie w wyniku ruchu ludności. Stąd szybie rozprzestrzenienie się wariantu Dela pochodzącego z Indii i szansa, że wariant Mu z Ameryki Południowej, czy niebezpieczny wariant C1 zaobserwowany w RPA, nie uzyska zasięgu globalnego. Jest szansa, że z czasem, w miarę nabywania odporności przez ludzi, którzy chorowali lub się zaszczepili, Covid-19 stanie się stosunkowo łagodną chorobą dziecięcą, podobnie do innych koronawirusów. Grzesiowski przestrzega, że nie można mieć pewności, że tak się stanie, bo zawsze może pojawić się nowy, groźny wariant nieznany dla pamięci immunologicznej. O ile w przypadku grypy istnieje system przewidywania, jaki wariant może dominować w kolejnym sezonie, co pozwala na dostosowywanie szczepionek, to w przypadku Sars-CoV-2 taki mechanizm nie istnieje. Także żadna z koncepcji walki z chorobą nie przyniosła dotychczas pełnego sukcesu, jednak poszczególnym krajom udaje się zmniejszyć liczbę zachorowań. Dlatego dla spowolnienia pandemii konieczna jest ścisła ochrona granic obejmująca kwarantannę, testy czy paszporty covidowe. Nie chodzi o zamykanie granic, ale o kontrolowanie zdrowia podróżnych, jak Tajwan czy Nowa Zelandia. Grzesiowski podkreśla, że ważnym elementem ochrony osobistej jest oddychanie powietrzem filtrowanym przez maski medyczne. Ponadto niezwykle istotne są szczepienia ograniczające ciężkie zachorowania. Obecne szczepionki nie są w pełni skuteczne, lecz zaszczepieni chorują lżej i krócej, dzięki czemu wirus słabiej mutuje. Z kolei powszechne, bezpłatne i częste testowanie pozwoli sprawne izolować chorych jeszcze bardziej zmniejszając ryzyko mutacji wirusa. Najmniej medycznym, lecz nie mniej ważnym, elementem walki z pandemią jest informacja, a przeciwdziałanie dezinformacji jest równie ważne, jak pozostałe metody walki z pandemią, czyli kontrola granic, maseczki, szczepienia i testy.  - Dezinformacja, infodemia jest równie niebezpieczna, a może wręcz bardziej niebezpieczna niż sama pandemia, a fałszywe informacje powodują wśród ludzi straszne szkody – mówi Grzesiowski. – Ludzie wierząc w fałszywe informacje mogą sobie bardziej zaszkodzić, niż gdyby w ogóle Internetu nie czytali. Pandemia jest testem współpracy i myślenia globalnego. Zdaniem Grzesiowskiego choroba pokazała, że ludzie pozbawieni wyobraźni i wiedzy, ale posiadający władzę, potrafią spowodować ogromne szkody w miejscach, w których medycyna i nauka stały się zakładnikami celów politycznych. Poleganie na Świtowej Organizacji Zdrowia (WHO) i organizowanej przez nią wymianie informacji to za mało. Świat potrzebuje ujednoliconej niepodważalnej strategii, która nie jest podporządkowana lokalnym i doraźnym celom politycznym. Tymczasem ludzkość jest rozproszona i zagubiona w działaniach, których cele często nie są czyste.  - Róbmy swoje, bądźmy przygotowani, dbajmy o swoje otoczenie – mówi Grzesiowski. - To jest bardzo ważne, choć dotyczy skali mikro. W skali globalnej te działania indywidualne niewiele dadzą, a decyzje muszą zapadać na zupełnie innym szczeblu. Pandemia pokazała, że jesteśmy słabi jako gatunek, bo rezygnujemy ze skutecznych środków walki z zagrożeniem, czego przykładem jest infodemia i niepohamowany zalew dezinformacji czy antynauki na całym świecie - dodaje.  Podcast został sfinansowany z grantu przyznanego przez Departament Stanu USA. Opinie, stwierdzenia i wnioski zawarte w tym podcaście należą do jego autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Departamentu Stanu USA.

W różnych częściach świata choroby, w tym covid-19 przebiegają w sposób odmienny i w nierównomiernym tempie. Stąd fale pandemii wirusa, który lepiej się rozprzestrzenia w miesiącach chłodnych, uzależnione są od zmian pór roku na poszczególnych kontynentach. Intensywność pandemii zależy także od mobilności ludzi i interakcji między nimi. 

Kluczowe znaczenie mają próby zaburzania naturalnego cyklu krążenia wirusa w środowisku. Szczepienia, maseczki i lockdowny skutecznie spowalniają rozprzestrzenianie się choroby, choć jej nie eliminują. W miejscach, w których wirus intensywnie się namnaża, zaczyna się zmieniać i mutować w sposób często niemożliwy do przewidzenia. 

Ludzkość odzwyczaiła się od zagrożeń. Ludzie oczekują, że wszystko będzie miało swój początek i koniec. Pandemia tak nie przebiega i możliwe, że trzeba przygotować się na długą obecność wirusa w naszym otoczeniu. O ile początek pandemii wyglądał stosunkowo optymistycznie dzięki szybkiemu wynalezieniu szczepionek, to nowe warianty wirusa częściowo przełamują odporność poszczepienną. To zwiększa niepewność wśród ludzi, którzy niejednokrotnie otrzymują sprzeczne komunikaty od władz i ekspertów.

- Z tego powodu wiele osób odrzuca naukę, bo ktoś, kto tyle razy zmienia zdanie w krótkim czasie, traci wiarygodność – mówi Paweł Grzesiowski. – Cały czas musimy mówić o tym, że wiarygodnym jest tylko ten, kto modyfikuje swoje zdanie w świetle faktów.

Zdaniem eksperta, Sars-CoV-2 jest młodym wirusem, który z łatwością mutuje, a nowe warianty są roznoszone po całym świecie w wyniku ruchu ludności. Stąd szybie rozprzestrzenienie się wariantu Dela pochodzącego z Indii i szansa, że wariant Mu z Ameryki Południowej, czy niebezpieczny wariant C1 zaobserwowany w RPA, nie uzyska zasięgu globalnego. Jest szansa, że z czasem, w miarę nabywania odporności przez ludzi, którzy chorowali lub się zaszczepili, Covid-19 stanie się stosunkowo łagodną chorobą dziecięcą, podobnie do innych koronawirusów. Grzesiowski przestrzega, że nie można mieć pewności, że tak się stanie, bo zawsze może pojawić się nowy, groźny wariant nieznany dla pamięci immunologicznej.

O ile w przypadku grypy istnieje system przewidywania, jaki wariant może dominować w kolejnym sezonie, co pozwala na dostosowywanie szczepionek, to w przypadku Sars-CoV-2 taki mechanizm nie istnieje. Także żadna z koncepcji walki z chorobą nie przyniosła dotychczas pełnego sukcesu, jednak poszczególnym krajom udaje się zmniejszyć liczbę zachorowań. Dlatego dla spowolnienia pandemii konieczna jest ścisła ochrona granic obejmująca kwarantannę, testy czy paszporty covidowe. Nie chodzi o zamykanie granic, ale o kontrolowanie zdrowia podróżnych, jak Tajwan czy Nowa Zelandia.

Grzesiowski podkreśla, że ważnym elementem ochrony osobistej jest oddychanie powietrzem filtrowanym przez maski medyczne. Ponadto niezwykle istotne są szczepienia ograniczające ciężkie zachorowania. Obecne szczepionki nie są w pełni skuteczne, lecz zaszczepieni chorują lżej i krócej, dzięki czemu wirus słabiej mutuje. Z kolei powszechne, bezpłatne i częste testowanie pozwoli sprawne izolować chorych jeszcze bardziej zmniejszając ryzyko mutacji wirusa.

Najmniej medycznym, lecz nie mniej ważnym, elementem walki z pandemią jest informacja, a przeciwdziałanie dezinformacji jest równie ważne, jak pozostałe metody walki z pandemią, czyli kontrola granic, maseczki, szczepienia i testy. 

- Dezinformacja, infodemia jest równie niebezpieczna, a może wręcz bardziej niebezpieczna niż sama pandemia, a fałszywe informacje powodują wśród ludzi straszne szkody – mówi Grzesiowski. – Ludzie wierząc w fałszywe informacje mogą sobie bardziej zaszkodzić, niż gdyby w ogóle Internetu nie czytali.

Pandemia jest testem współpracy i myślenia globalnego. Zdaniem Grzesiowskiego choroba pokazała, że ludzie pozbawieni wyobraźni i wiedzy, ale posiadający władzę, potrafią spowodować ogromne szkody w miejscach, w których medycyna i nauka stały się zakładnikami celów politycznych. Poleganie na Świtowej Organizacji Zdrowia (WHO) i organizowanej przez nią wymianie informacji to za mało. Świat potrzebuje ujednoliconej niepodważalnej strategii, która nie jest podporządkowana lokalnym i doraźnym celom politycznym. Tymczasem ludzkość jest rozproszona i zagubiona w działaniach, których cele często nie są czyste. 

- Róbmy swoje, bądźmy przygotowani, dbajmy o swoje otoczenie – mówi Grzesiowski. - To jest bardzo ważne, choć dotyczy skali mikro. W skali globalnej te działania indywidualne niewiele dadzą, a decyzje muszą zapadać na zupełnie innym szczeblu. Pandemia pokazała, że jesteśmy słabi jako gatunek, bo rezygnujemy ze skutecznych środków walki z zagrożeniem, czego przykładem jest infodemia i niepohamowany zalew dezinformacji czy antynauki na całym świecie - dodaje. 

Podcast został sfinansowany z grantu przyznanego przez Departament Stanu USA. Opinie, stwierdzenia i wnioski zawarte w tym podcaście należą do jego autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska Departamentu Stanu USA.

Węgrzy stawiają na gaz z Rosji
2021-09-08 15:00:00

Poprzednie długoterminowe porozumienie o kupnie gazu między Węgrami i Rosją zostało zawarte w 1995 roku i właśnie teraz wygasa. Nowe ma obejmować 10 plus 5 lat, co oznacza, że po 10 latach nastąpi zmniejszanie zakupionej ilości, która początkowo ma wynosić 4,5 mld m sześciennych rocznie. Dr Dominik Hejj z Instytutu Europy Środkowej zwrócił uwagę w rozmowie z Piotrem Pogorzelskim  w podcaście Po prostu Wschód [], że Węgrzy rozumieją bezpieczeństwo energetyczne inaczej niż Polska. Chodzi głównie o ciągłość dostaw błękitnego paliwa z Rosji.  Nie jest wykluczone przy tym, że gaz trafi na Węgry za pomocą gazociągu Nord Stream 2. Paradoksalnie, jak zauważył Dominik Hejj, Budapeszt może stracić w wyniku jego uruchomienia, ponieważ gaz, który przepływa przez Ukrainę, jest później transportowany częściowo przez Węgry. Ekspert dodał przy tym, że w Budapeszcie niemal nie ma dyskusji na temat dywersyfikacji źródeł importu surowców energetycznych. Swoich propozycji w tej sferze nie przedstawia nawet węgierska opozycja. Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite .

Poprzednie długoterminowe porozumienie o kupnie gazu między Węgrami i Rosją zostało zawarte w 1995 roku i właśnie teraz wygasa. Nowe ma obejmować 10 plus 5 lat, co oznacza, że po 10 latach nastąpi zmniejszanie zakupionej ilości, która początkowo ma wynosić 4,5 mld m sześciennych rocznie.

Dr Dominik Hejj z Instytutu Europy Środkowej zwrócił uwagę w rozmowie z Piotrem Pogorzelskim  w podcaście Po prostu Wschód [], że Węgrzy rozumieją bezpieczeństwo energetyczne inaczej niż Polska. Chodzi głównie o ciągłość dostaw błękitnego paliwa z Rosji. 

Nie jest wykluczone przy tym, że gaz trafi na Węgry za pomocą gazociągu Nord Stream 2. Paradoksalnie, jak zauważył Dominik Hejj, Budapeszt może stracić w wyniku jego uruchomienia, ponieważ gaz, który przepływa przez Ukrainę, jest później transportowany częściowo przez Węgry. Ekspert dodał przy tym, że w Budapeszcie niemal nie ma dyskusji na temat dywersyfikacji źródeł importu surowców energetycznych. Swoich propozycji w tej sferze nie przedstawia nawet węgierska opozycja.

Podcast został udostępniony bezpłatnie w ramach współpracy pomiędzy autorem i portalem Nowa Europa Wschodnia. Projekt "Po prostu Wschód" można wesprzeć na Patronite.

Obraz przyduszonej rewolty
2021-09-05 09:14:39

Agresją i terrorem Aleksandr Łukaszenka przytłumił rewoltę. Ludzie są zastraszeni, a kraj ociera się o totalitaryzm. Represje grożą za wpisy w Internecie czy wieszanie symboli w oknach i na balkonach. Kamil Kłysiński, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich specjalizujący  się w Białorusi podkreśla, że „ludzie są zastraszeni, ale w serach mają poglądy prodemokratycznie i nie dadzą się przekonać do Łukaszenki”. Wyraźnie osłabienie „Białoruskiego przebudzenia” nie oznacza, że władza Łukaszenki jest bezpieczna. Reżim polega wyłącznie na uprzywilejowanym i rozbudowanym systemie bezpieczeństwa, co powoduje, że nie można go uważać za „stabilną dyktaturę z przyszłością” zwłaszcza, że gospodarka jest coraz słabsza. Sankcje wprowadzone przez Unię Europejską i USA wyraźnie uderzają w Mińsk. Nawet Chiny wycofały się i przyjęły bierną postawę rozczarowane destabilizacją kraju, który miał odgrywać istotną rolę tranzytową w globalnym projekcie gospodarczym Pekinu. W rezultacie Łukaszence została już tylko Rosja, która jednak jest dla niego zagrożeniem, a nie szansą.  Niezależność Łukaszenki była powiązana z niepodległością Białorusi. Teraz, by zostać u władzy w coraz większym stopniu uzależnia się od Rosji tracąc możliwość grania relacjami z innymi krajami. Ekspert podkreśla, że toczą się negocjacje nad stopniem uzależnienia Białorusi od Rosji. Szczegóły są utajnione, ale jego zdaniem nie chodzi o aneksję. Uważa, że pojawić może się wspólny, rosyjski system podatkowy, wspólny system wizowy, a może także wspólna walut. Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku Łukaszenka będzie musiał podpisać jakieś porozumienie pogłębiające uzależnienie od Rosji. Rosja mogłaby zmienić głowę białoruskiego reżimu. Kłysiński uważa, że wystarczyłby sygnał do przedstawicieli sektora siłowego w Mińsku, którzy, z nielicznymi wyjątkami, przeszliby na stronę nowego lidera wskazanego przez Kreml. Jednak władze rosyjskie nie ufają i boją się swojej ulicy podobnie jak białoruskie. Dlatego Moskwa nie chce doprowadzić do sytuacji, w której będzie można odnieść wrażenie, że głos ulicy przeważył i doprowadził do usunięcia Łukaszenki. Wśród Białorusinów widać rozczarowanie i niechęć wobec Władimira Putina, który broni Łukaszenki. Nie znaczy to jednak, że odwrócą się od „rosyjskich braci”, z którymi bardzo wiele ich wiąże. Nie mniej przechodzą „przyspieszony proces wychodzenia z uśpienia narodowego”, na co Rosjanie reagują histerycznie, nie rozumieją go i się obawiają. Ekspert uważa, że na razie Białorusinie mierzą się z Łukaszenką, ale w przyszłości będą musieli stawić czoła rosyjskiemu imperializmowi i odpowiedzieć na pytania o tożsamość narodową, symbole.  Zachód, w tym Polska, powinien wspierać białoruskie społeczeństwo obywatelskie, pomagać represjonowanym, ale także dostarczać informacje na Białoruś. Zdaniem Kłysińskiego bardzo ważne jest pokazywanie Białorusinom, że nie są sami, a świat o nich nie zapomniał. Zacząć przy tym należy od wspierania tych, którzy już z kraju wyjechali, zwłaszcza że organizacje działające na emigracji najlepiej znają realia i wiedzą co robić. Równocześnie białoruscy opozycjoniści powinni uporządkować swoje działania, lepiej je koordynować działania, nie kłócić się i unikać sytuacji, w których politycy chcący wspierać Białorusinów nie wiedzą z kim mają rozmawiać.  Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Agresją i terrorem Aleksandr Łukaszenka przytłumił rewoltę. Ludzie są zastraszeni, a kraj ociera się o totalitaryzm. Represje grożą za wpisy w Internecie czy wieszanie symboli w oknach i na balkonach. Kamil Kłysiński, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich specjalizujący  się w Białorusi podkreśla, że „ludzie są zastraszeni, ale w serach mają poglądy prodemokratycznie i nie dadzą się przekonać do Łukaszenki”.

Wyraźnie osłabienie „Białoruskiego przebudzenia” nie oznacza, że władza Łukaszenki jest bezpieczna. Reżim polega wyłącznie na uprzywilejowanym i rozbudowanym systemie bezpieczeństwa, co powoduje, że nie można go uważać za „stabilną dyktaturę z przyszłością” zwłaszcza, że gospodarka jest coraz słabsza. Sankcje wprowadzone przez Unię Europejską i USA wyraźnie uderzają w Mińsk. Nawet Chiny wycofały się i przyjęły bierną postawę rozczarowane destabilizacją kraju, który miał odgrywać istotną rolę tranzytową w globalnym projekcie gospodarczym Pekinu. W rezultacie Łukaszence została już tylko Rosja, która jednak jest dla niego zagrożeniem, a nie szansą. 

Niezależność Łukaszenki była powiązana z niepodległością Białorusi. Teraz, by zostać u władzy w coraz większym stopniu uzależnia się od Rosji tracąc możliwość grania relacjami z innymi krajami. Ekspert podkreśla, że toczą się negocjacje nad stopniem uzależnienia Białorusi od Rosji. Szczegóły są utajnione, ale jego zdaniem nie chodzi o aneksję. Uważa, że pojawić może się wspólny, rosyjski system podatkowy, wspólny system wizowy, a może także wspólna walut. Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku Łukaszenka będzie musiał podpisać jakieś porozumienie pogłębiające uzależnienie od Rosji.

Rosja mogłaby zmienić głowę białoruskiego reżimu. Kłysiński uważa, że wystarczyłby sygnał do przedstawicieli sektora siłowego w Mińsku, którzy, z nielicznymi wyjątkami, przeszliby na stronę nowego lidera wskazanego przez Kreml. Jednak władze rosyjskie nie ufają i boją się swojej ulicy podobnie jak białoruskie. Dlatego Moskwa nie chce doprowadzić do sytuacji, w której będzie można odnieść wrażenie, że głos ulicy przeważył i doprowadził do usunięcia Łukaszenki.

Wśród Białorusinów widać rozczarowanie i niechęć wobec Władimira Putina, który broni Łukaszenki. Nie znaczy to jednak, że odwrócą się od „rosyjskich braci”, z którymi bardzo wiele ich wiąże. Nie mniej przechodzą „przyspieszony proces wychodzenia z uśpienia narodowego”, na co Rosjanie reagują histerycznie, nie rozumieją go i się obawiają. Ekspert uważa, że na razie Białorusinie mierzą się z Łukaszenką, ale w przyszłości będą musieli stawić czoła rosyjskiemu imperializmowi i odpowiedzieć na pytania o tożsamość narodową, symbole. 

Zachód, w tym Polska, powinien wspierać białoruskie społeczeństwo obywatelskie, pomagać represjonowanym, ale także dostarczać informacje na Białoruś. Zdaniem Kłysińskiego bardzo ważne jest pokazywanie Białorusinom, że nie są sami, a świat o nich nie zapomniał. Zacząć przy tym należy od wspierania tych, którzy już z kraju wyjechali, zwłaszcza że organizacje działające na emigracji najlepiej znają realia i wiedzą co robić. Równocześnie białoruscy opozycjoniści powinni uporządkować swoje działania, lepiej je koordynować działania, nie kłócić się i unikać sytuacji, w których politycy chcący wspierać Białorusinów nie wiedzą z kim mają rozmawiać. 

Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie