Dziennik Zmian — Miłka O. Malzahn

Tworzę miniaudycje, aby dotknąć miejsc wrażliwych naszej rzeczywistości; Tak, co jest mega poetyckie. Dziennik Zmian to felietony dźwiękowe, służące zadumie, rozrywce, przyjemności, poszerzaniu horyzontów, otwieraniu oczu poprzez uszy, zauważaniu małych, a wielkich historii. Bywa zaskakująco, bywają frapujący goście i to nie jest tradycyjne podcastowanie. Krótkie formy audio przypominają, że zanim wynaleziono pismo - to wiedzę i wzruszenia przekazywano sobie mową. Rzeczywistość jest naszą przestrzenią dźwiękową, nie wierzysz? A posłuchaj... #podcast artystyczny


Odcinki od najnowszych:

Nie trać wyobraźni, bo... #270
2024-07-23 19:25:24

Hej, nie trać wyobraźni, bo... to wytrych jest do wielu drzwi. Nie trać, bo jest użyteczna na maksa. Nie trać, bo pozwala Ci tworzyć Twój świat. A raczej - Twoje światy ;) *** Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian Wyobraźnia Mam w sobie protest, gdy słyszę takie lekko pogardliwe: „no tylko sobie nie wyobrażaj”, albo: „ten to ma bujną wyobraźnię”, ale z drugiej strony niejedna fascynująca rozmowa zaczyna się od: wyobraź sobie że… Bo bez wyobraźni nie da się funkcjonować To nie tyko nasza wycieczka-ucieczka, to nasza strategia, nasze okno na inne światy, nasze poszerzenie ludzkiego biosu, wsparcie systemu operacyjnego. Nie ma wynalazku, nie ma zobowiązania, życiowego problemu bez uruchomienia tej strefy! A społecznie, tak bardzo mocy wyobraźni nie ufamy. Dlaczego? W ramach zadbania o wyobraźnię – trzeba ćwiczyć, żeby ćwiczyć – trzeba czytać, bo to jest rodzaj magii, która z czarnych znaczków prezentowanych na białym te – tworzy w naszej głowie obrazy, a w całym ciele - emocje. Realnie. Najbardziej realnie. No, w każdym razie zasilanie wyobraźni to podstawa bycia w świecie. – Albert Einstein podobno powiedział tak: Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona. Każdy ma wyobraźnię, chociaż istnieją duże różnice między nami i sposobami na korzystanie z wyobraźni. Jedni wyobraźnię mają obfitszą, inni skuteczniejszą, jeszcze inni żywszą. Kluczem jest użyteczność. To praktycznej strony używania wyobraźni zawsze mocno namawiam. ale teraz o warsztatach, które odbyły się jak co roku , podczas festiwalu Góry Literatury w Nowej Rudzie. Żeby się dostać do grona warsztatowców, trzeba było napisać opowiadanie na zadany temat, nad pomysłem i realizacją tej części wydarzeń – czuwa poeta, prozaik, krytyk literacki, literaturoznawca, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego. Karol Maliszewski. Ja zaś pracuję z pisarzami wpływając, mam nadzieję, na kreatywność związaną z mediami. Bo relacja pisarz- media to tez niełatwa sztuka i wymaga sporej dawki wyobraźni. I przekraczania logiki wydarzeń... niekiedy. Zatem – poprosiłam pisarki biorące w tym roku udział w tych zajęciach i przekroczenie linii czasowej i wyobrażenie sobie, że ich książka, nad którą myślą, pracują, czy której zarys noszą dopiero w sercu – pojawiła się przed nimi i żeby ją światu przedstawiły I tak się stało. Opowiadają: Joanna Strzałko Żaneta Pawlik Marta Kot Zofia Sawicka Jeszcze o nich usłyszymy więcej! :) muzyka purple-music.com Filmy motionstock z serwisu Pixabay https://www.pexels.com/pl-pl/szukaj/videos/ksi%C4%85%C5%BCki/ Film autorstwa Melissa Cofie: https://www.pexels.com/pl-pl/video/staroswiecki-muzyka-retro-mikrofon-6919244/ https://www.pexels.com/pl-pl @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura

Hej, nie trać wyobraźni, bo... to wytrych jest do wielu drzwi. Nie trać, bo jest użyteczna na maksa. Nie trać, bo pozwala Ci tworzyć Twój świat. A raczej - Twoje światy ;) *** Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian Wyobraźnia Mam w sobie protest, gdy słyszę takie lekko pogardliwe: „no tylko sobie nie wyobrażaj”, albo: „ten to ma bujną wyobraźnię”, ale z drugiej strony niejedna fascynująca rozmowa zaczyna się od: wyobraź sobie że… Bo bez wyobraźni nie da się funkcjonować To nie tyko nasza wycieczka-ucieczka, to nasza strategia, nasze okno na inne światy, nasze poszerzenie ludzkiego biosu, wsparcie systemu operacyjnego. Nie ma wynalazku, nie ma zobowiązania, życiowego problemu bez uruchomienia tej strefy! A społecznie, tak bardzo mocy wyobraźni nie ufamy. Dlaczego? W ramach zadbania o wyobraźnię – trzeba ćwiczyć, żeby ćwiczyć – trzeba czytać, bo to jest rodzaj magii, która z czarnych znaczków prezentowanych na białym te – tworzy w naszej głowie obrazy, a w całym ciele - emocje. Realnie. Najbardziej realnie. No, w każdym razie zasilanie wyobraźni to podstawa bycia w świecie. – Albert Einstein podobno powiedział tak: Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona. Każdy ma wyobraźnię, chociaż istnieją duże różnice między nami i sposobami na korzystanie z wyobraźni. Jedni wyobraźnię mają obfitszą, inni skuteczniejszą, jeszcze inni żywszą. Kluczem jest użyteczność. To praktycznej strony używania wyobraźni zawsze mocno namawiam. ale teraz o warsztatach, które odbyły się jak co roku , podczas festiwalu Góry Literatury w Nowej Rudzie. Żeby się dostać do grona warsztatowców, trzeba było napisać opowiadanie na zadany temat, nad pomysłem i realizacją tej części wydarzeń – czuwa poeta, prozaik, krytyk literacki, literaturoznawca, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego. Karol Maliszewski. Ja zaś pracuję z pisarzami wpływając, mam nadzieję, na kreatywność związaną z mediami. Bo relacja pisarz- media to tez niełatwa sztuka i wymaga sporej dawki wyobraźni. I przekraczania logiki wydarzeń... niekiedy. Zatem – poprosiłam pisarki biorące w tym roku udział w tych zajęciach i przekroczenie linii czasowej i wyobrażenie sobie, że ich książka, nad którą myślą, pracują, czy której zarys noszą dopiero w sercu – pojawiła się przed nimi i żeby ją światu przedstawiły I tak się stało. Opowiadają: Joanna Strzałko Żaneta Pawlik Marta Kot Zofia Sawicka Jeszcze o nich usłyszymy więcej! :) muzyka purple-music.com Filmy motionstock z serwisu Pixabay https://www.pexels.com/pl-pl/szukaj/videos/ksi%C4%85%C5%BCki/ Film autorstwa Melissa Cofie: https://www.pexels.com/pl-pl/video/staroswiecki-muzyka-retro-mikrofon-6919244/ https://www.pexels.com/pl-pl @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznatura

Szeptuchy z Białorusi i jeden pan Szeptun cz. 2 #269
2024-07-17 08:28:06

Przywołujemy szeptuchy z Białorusi i jest też jeden pan Szeptun, to cz. 2, w której opowiadamy ja i Urszula Dąbrowska. *** W 2019 roku pojechałyśmy na Białoruś, dwa razy. Miałyśmy wizę na pas przygraniczny, miałyśmy ze dwa kontakty, które mogły nas doprowadzić do Szeptuch. I doprowadziły. I zdarzyło się dużo więcej. Rozmawiałyśmy, słuchałyśmy ludzi, na sobie sprawdzałyśmy to, co wymyśliłyśmy i w sprawach szeptań byłyśmy informowane, przyjmowane , uzdrawiane. Zaraz po powrocie nagrałyśmy taką rozmowę, która miała nam pomóc zatrzymać tę atmosferę choć na chwilę, bo przecież miałyśmy wrócić do naszych Szeptuch, dokończyć te wyjątkowe prywatne badania terenowe. Ale zaczęła gęstnieć polityczna atmosfera coraz bardziej i bardziej, i już nie mogłyśmy wyruszyć na kolejną wyprawę. Pozostała garść refleksji, wrażeń, odkryć oraz enigmatyczne zapisy robione telefonem. Mam takie poczucie, że tamten świat po drugiej stronie granicy już odszedł, i że nikt tak serdecznie, niepolitycznie, kameralnie nie towarzyszył temu procesowi; że teraz jest tam bardzo inaczej, że zrobiłyśmy ostatni rekonesans, przyjmując ich wspomnienia, porady, wzruszenia – z pełną otwartością i zaufaniem w lepsze jutro, w poszerzanie rozumienia rzeczywistości. Z zaufaniem, ze przed nami kolejne spotkania... **** Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. purple-planet.com @milka.malzahn

Przywołujemy szeptuchy z Białorusi i jest też jeden pan Szeptun, to cz. 2, w której opowiadamy ja i Urszula Dąbrowska. *** W 2019 roku pojechałyśmy na Białoruś, dwa razy. Miałyśmy wizę na pas przygraniczny, miałyśmy ze dwa kontakty, które mogły nas doprowadzić do Szeptuch. I doprowadziły. I zdarzyło się dużo więcej. Rozmawiałyśmy, słuchałyśmy ludzi, na sobie sprawdzałyśmy to, co wymyśliłyśmy i w sprawach szeptań byłyśmy informowane, przyjmowane , uzdrawiane. Zaraz po powrocie nagrałyśmy taką rozmowę, która miała nam pomóc zatrzymać tę atmosferę choć na chwilę, bo przecież miałyśmy wrócić do naszych Szeptuch, dokończyć te wyjątkowe prywatne badania terenowe. Ale zaczęła gęstnieć polityczna atmosfera coraz bardziej i bardziej, i już nie mogłyśmy wyruszyć na kolejną wyprawę. Pozostała garść refleksji, wrażeń, odkryć oraz enigmatyczne zapisy robione telefonem. Mam takie poczucie, że tamten świat po drugiej stronie granicy już odszedł, i że nikt tak serdecznie, niepolitycznie, kameralnie nie towarzyszył temu procesowi; że teraz jest tam bardzo inaczej, że zrobiłyśmy ostatni rekonesans, przyjmując ich wspomnienia, porady, wzruszenia – z pełną otwartością i zaufaniem w lepsze jutro, w poszerzanie rozumienia rzeczywistości. Z zaufaniem, ze przed nami kolejne spotkania... **** Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. purple-planet.com @milka.malzahn

Szeptuchy z Białorusi cz 1 #268
2024-07-08 08:03:45

Poznałyśmy fantastyczne Szeptuchy z Białorusi. Były to nasze prywatne, lokalne i kameralne badania terenowe. Z 2019 roku. Tyle potrzebowałyśmy czasu, żeby uznać, że tam teraz nie wrócimy, że nie poznamy całej historii spotkanych przez nas kobiet i jednego Pana Szeptuna. https://buycoffee.to/dziennik.zmian Tęskniłyśmy długo, nie pisałyśmy i nie publikowałyśmy niczego, czekając na możliwość dokończenia rozmów i stworzenia solidnej relacji. Cóż... na razie zatem - decydujemy przedstawić to, co udało nam się pojąć i jakoś utrwalić. *** Dawno, ale i nie tak dawno temu, jeszcze przed wojną, tą niedaleką, podpisano umowę o ruchu turystycznym między Białorusią a Polską. Można było w miarę szybko dostać wizę obowiązującą w pasie granicznym Białorusi. Czym prędzej z Ulą skorzystałyśmy, bo z Białorusią nigdy nie wiadomo i taka okazja mogła się nie trafić. I się nie trafiła. A chciałyśmy bardzo porozmawiać z szeptuchami, po tamtej stronie granicy. To miał być temat reportażu, może książki, tak czy siak chciałyśmy zrobić dokumentacje , sprawdzić czym różnią się , jeśli się różnią - podlaskie szeptuchy i tamtejsze. I, uprzedzę fakty, dotąd nic nie zostało opublikowane, żadne zdjęcie, żadna relacja, bo miałyśmy nadzieję na kontynuację tej przygody. A teraz – mamy mniejszą nadzieję, zatem ponieważ zaraz po przyjedzie, to był 2019, nagrałyśmy rozmowę o tej wyprawie. Nie na podcast, bo wtedy nie myślałam nawet o podcastach. Ot, tak, nagrałyśmy na wszelki wypadek, ewentualnie jako część dokumentacji. Byłyśmy przekonane, że wrócimy do naszych szeptuch i do pana szeptuna. Bo to były niesamowite spotkania. Takie rozpoczęte opowieści. Nie zakończone. Niestety. I z powodu tego „niestety” wyciągnęła z szuflady zapisy naszej rozmowy. Będą to cztery odcinki.

Poznałyśmy fantastyczne Szeptuchy z Białorusi. Były to nasze prywatne, lokalne i kameralne badania terenowe. Z 2019 roku. Tyle potrzebowałyśmy czasu, żeby uznać, że tam teraz nie wrócimy, że nie poznamy całej historii spotkanych przez nas kobiet i jednego Pana Szeptuna.

https://buycoffee.to/dziennik.zmian

Tęskniłyśmy długo, nie pisałyśmy i nie publikowałyśmy niczego, czekając na możliwość dokończenia rozmów i stworzenia solidnej relacji. Cóż... na razie zatem - decydujemy przedstawić to, co udało nam się pojąć i jakoś utrwalić. *** Dawno, ale i nie tak dawno temu, jeszcze przed wojną, tą niedaleką, podpisano umowę o ruchu turystycznym między Białorusią a Polską. Można było w miarę szybko dostać wizę obowiązującą w pasie granicznym Białorusi. Czym prędzej z Ulą skorzystałyśmy, bo z Białorusią nigdy nie wiadomo i taka okazja mogła się nie trafić. I się nie trafiła. A chciałyśmy bardzo porozmawiać z szeptuchami, po tamtej stronie granicy. To miał być temat reportażu, może książki, tak czy siak chciałyśmy zrobić dokumentacje , sprawdzić czym różnią się , jeśli się różnią - podlaskie szeptuchy i tamtejsze. I, uprzedzę fakty, dotąd nic nie zostało opublikowane, żadne zdjęcie, żadna relacja, bo miałyśmy nadzieję na kontynuację tej przygody. A teraz – mamy mniejszą nadzieję, zatem ponieważ zaraz po przyjedzie, to był 2019, nagrałyśmy rozmowę o tej wyprawie. Nie na podcast, bo wtedy nie myślałam nawet o podcastach. Ot, tak, nagrałyśmy na wszelki wypadek, ewentualnie jako część dokumentacji. Byłyśmy przekonane, że wrócimy do naszych szeptuch i do pana szeptuna. Bo to były niesamowite spotkania. Takie rozpoczęte opowieści. Nie zakończone. Niestety. I z powodu tego „niestety” wyciągnęła z szuflady zapisy naszej rozmowy. Będą to cztery odcinki.

Sztuka podejmowania decyzji #267
2024-06-29 13:09:31

Drogi, rozdroża, skrzyżowania, różne ścieżki, trasy na przełaj i na skróty - wymagają sztuki podejmowania decyzji. To w którą stronę?    Załóż proszę, że wybór nie jest po prostu wykluczeniem innej opcji, na zawsze, na konieczność. Jest po prostu ustaleniem kierunku. Czymś łagodnym i naturalnym. To tak, jak z podziwianiem krajobrazu: automatycznie zwracamy się twarzą w stronę pięknego widoku, patrzymy w otwarciu, w zachwycie. Piękno jest harmonijne i łagodne. Tak dokonuje się wyboru. Podejmuj decyzje kierując się pięknem. Tym szeroko pojętym, tym głęboko odczutym.  

Drogi, rozdroża, skrzyżowania, różne ścieżki, trasy na przełaj i na skróty - wymagają sztuki podejmowania decyzji.

To w którą stronę?  

 Załóż proszę, że wybór nie jest po prostu wykluczeniem innej opcji, na zawsze, na konieczność. Jest po prostu ustaleniem kierunku. Czymś łagodnym i naturalnym. To tak, jak z podziwianiem krajobrazu: automatycznie zwracamy się twarzą w stronę pięknego widoku, patrzymy w otwarciu, w zachwycie. Piękno jest harmonijne i łagodne. Tak dokonuje się wyboru. Podejmuj decyzje kierując się pięknem. Tym szeroko pojętym, tym głęboko odczutym.  


Rzym przez pryzmat intymny, niemalże. #266
2024-06-22 07:16:39

Rzym przez pryzmat intymny, niemalże. Patrzę na Rzym przez pryzmat lekcji historii. Nieuniknione w towarzystwie starożytnych kolumn, murów, budowli, wszelki pozostałości. Wciąż działającego głównego akweduktu, dzięki któremu źródlana woda dostępna jest w centrum, lecąc z pięknych, żeliwnych hydrantów. Patrzę na Rzym przez pryzmat temperatur latem, gdy w czerwcu zwykłe 37 st. Celsjusza wyłącza zwoje mózgowe. Zawieszam się równolegle z przegrzanym telefonem. I wtedy jest jedna sensowna rada – wyprawa do Ostii, dzielnicy Rzymu leżącej nad Morzem Tyrreńskim. Wsiada się wtedy w pociąg. Klimatyzowany. I kołysze się delikatnie, sunąc co celu. Morze łaskawe chętnie przyjmuje rozgrzane ciała, chłodzi, przynosi rozrywkę. Patrzę na Rzym przez pryzmat potraw, które nad morzem pachną słono, są wykwintne w swojej prostocie i można jeść w miejscach przewiewnych i w miarę cichych. W mieście – je się jakże smacznie i jest jakże głodno. Słuchanie miasta przez pryzmat natężenia dźwięków - wrażliwych nierzymian może doprowadzić do szału. Patrzę na Rzym przez pryzmat tłumu, który przepływa przez miasto, arteriami szlaków turystycznych, drugim obiegiem rzymskiego życia. Patrzę na Rzym przez pryzmat kościołów i bazylik, miejsc względnej ciszy i zadumy, nie tylko religijnej. Sztuka jest tu. I wędrówka w czasie jest tu Patrzę na Rzym przez pryzmat ciszy w Term Krakalli, monumentalnych łaźni z III  i tak trudnych do wyobrażenia sobie momentu ich świetności. W upale - tylko mewy pędzą z jednego krańca ruin na drugi, ludzie stoją oddychając ciężko, szukają cienia i odpoczywają w każdym zadaszonym fragmencie . Była woda. Były baseny. Było starożytne spa dla 10 tysięcy ludzi. Jest spiekota, pustka, zatrzymanie. Patrzę na Rzym przez pryzmat swoich potrzeb, kilkudniowego wypadu, w którym nie zmieści się żaden ambitny plan, przez zmęczenie moim miastem patrzę, przez potrzebę egzotyki patrzę, przez to wybicie się z mojego rytmu i wpadnięcie w rzymski rytm. Patrzę na Rzym przez pryzmat nocy, gdy taksówka wiezie mnie na lotnisko. Zapada kurtyna. Rzym może się dla mnie nie powtórzyć już nigdy. Biorę to pod uwagę. A ty? Czy dla Ciebie wszystko dogi prowadzą do Rzymu? P.S. Niemieccy eksperci z grupy Moovel Lab postanowili sprawdzić aktualność powiedzenia z czasów starożytnych twierdzącego, że „wszystkie drogi prowadzą to Rzymu”. Wynik eksperymentu jest jednoznaczny – stwierdzenie jest przestarzałe. Do stolicy Włoch obecnie prowadzi niecałe 500 tys. dróg na naszym kontynencie.  mit co prawda nie jest potwierdzony ale pokazuje starożytną potęgę Rzymskiego Cesarstwa. Zbudowało ono sieć drogową, gdzie naprawdę z każdego ówczesnego miasta można było dojechać do stolicy. Przy czym współcześnie Eksperci zauważyli jednak, że miasto o nazwie Rzym można znaleźć na każdym kontynencie.  Co za czasy! Kawa dla Autorki https://buycoffee.to/dziennik.zmian Muz. Purple-music, scenografia dźwiękowa – Miłka +freesound, oraz zdjęcia - Miłka

Rzym przez pryzmat intymny, niemalże.

Patrzę na Rzym przez pryzmat lekcji historii. Nieuniknione w towarzystwie starożytnych kolumn, murów, budowli, wszelki pozostałości. Wciąż działającego głównego akweduktu, dzięki któremu źródlana woda dostępna jest w centrum, lecąc z pięknych, żeliwnych hydrantów.

Patrzę na Rzym przez pryzmat temperatur latem, gdy w czerwcu zwykłe 37 st. Celsjusza wyłącza zwoje mózgowe. Zawieszam się równolegle z przegrzanym telefonem. I wtedy jest jedna sensowna rada – wyprawa do Ostii, dzielnicy Rzymu leżącej nad Morzem Tyrreńskim. Wsiada się wtedy w pociąg. Klimatyzowany. I kołysze się delikatnie, sunąc co celu. Morze łaskawe chętnie przyjmuje rozgrzane ciała, chłodzi, przynosi rozrywkę.

Patrzę na Rzym przez pryzmat potraw, które nad morzem pachną słono, są wykwintne w swojej prostocie i można jeść w miejscach przewiewnych i w miarę cichych. W mieście – je się jakże smacznie i jest jakże głodno. Słuchanie miasta przez pryzmat natężenia dźwięków - wrażliwych nierzymian może doprowadzić do szału.

Patrzę na Rzym przez pryzmat tłumu, który przepływa przez miasto, arteriami szlaków turystycznych, drugim obiegiem rzymskiego życia.

Patrzę na Rzym przez pryzmat kościołów i bazylik, miejsc względnej ciszy i zadumy, nie tylko religijnej. Sztuka jest tu. I wędrówka w czasie jest tu

Patrzę na Rzym przez pryzmat ciszy w Term Krakalli, monumentalnych łaźni z III  i tak trudnych do wyobrażenia sobie momentu ich świetności. W upale - tylko mewy pędzą z jednego krańca ruin na drugi, ludzie stoją oddychając ciężko, szukają cienia i odpoczywają w każdym zadaszonym fragmencie . Była woda. Były baseny. Było starożytne spa dla 10 tysięcy ludzi. Jest spiekota, pustka, zatrzymanie.

Patrzę na Rzym przez pryzmat swoich potrzeb, kilkudniowego wypadu, w którym nie zmieści się żaden ambitny plan, przez zmęczenie moim miastem patrzę, przez potrzebę egzotyki patrzę, przez to wybicie się z mojego rytmu i wpadnięcie w rzymski rytm. Patrzę na Rzym przez pryzmat nocy, gdy taksówka wiezie mnie na lotnisko.

Zapada kurtyna.

Rzym może się dla mnie nie powtórzyć już nigdy. Biorę to pod uwagę.

A ty? Czy dla Ciebie wszystko dogi prowadzą do Rzymu?

P.S. Niemieccy eksperci z grupy Moovel Lab postanowili sprawdzić aktualność powiedzenia z czasów starożytnych twierdzącego, że „wszystkie drogi prowadzą to Rzymu”. Wynik eksperymentu jest jednoznaczny – stwierdzenie jest przestarzałe. Do stolicy Włoch obecnie prowadzi niecałe 500 tys. dróg na naszym kontynencie.  mit co prawda nie jest potwierdzony ale pokazuje starożytną potęgę Rzymskiego Cesarstwa. Zbudowało ono sieć drogową, gdzie naprawdę z każdego ówczesnego miasta można było dojechać do stolicy.

Przy czym współcześnie Eksperci zauważyli jednak, że miasto o nazwie Rzym można znaleźć na każdym kontynencie. 

Co za czasy!

Kawa dla Autorki https://buycoffee.to/dziennik.zmian

Muz. Purple-music, scenografia dźwiękowa – Miłka +freesound, oraz zdjęcia - Miłka

Kobiety z Kiedyś 9. - Miłość, Miasto, Białowieża #265
2024-06-07 11:19:01

Kolejną opowieść cyklu Kobiety z Kiedyś 9. - Miłość, Miasto, Białowieża - dedykuję wszystkim tym, którzy porzucili wygodne duże miasto, na rzecz mniej wygodnej małej wsi. Nie tylko teraz, ale i wczasach przedinternetowych i archaicznych transportowo. Nie, nie będzie to rzecz o puszczy, lecz popatrzymy y na wieś, na Białowieżę z innej trochę perspektywy. W centrum opowieści - Kobita z Kiedyś, - Urszula Niedzielska ale okoliczności, w takiej szerszej perspektywie w jakich spędzała swoje białowieskie życie też mają znaczenie. Aha i nie, nie będzie o Simonie Kossak, chociaż pojawia się tutaj, bo była częścią tego towarzyskiego świata, który powstał po kilku takich przeprowadzkach z miast na tę konkretną wieś W Białowieży do nie było nic nowego, przed wojną przyjezdni to byli urzędnicy lasów państwowych, czy zarządzający firmami zajmujących się pozyskiwaniem drewna. przyjeżdżali robotnicy sezonowi, więc pełna była tzw. obcych. Czasy powojenne – to inny etap, ale Białowieża nadal miała spory potencjał do odkrycia i kilka atutów dla tzw. wówczas inteligencji pracującej. Dlatego przyjeżdżali tu miastowi i zostawali. Tak jak np. moi rodzice, którzy wylądowali tu z Żyrardowie, po ukończeniu warszawskich studiów, pod koniec lat 60 tych. To dlatego ten szlak warszawsko – białowieski przecierali kolejni przybysze i przybyszki. I nie zawsze chodziło o zachwyty nad puszczą. Jak Kobiety z teraz – poradzą sobie z aktualnymi zawirowaniami białowieskimi nie wiadomo, ale to Kobiety z Kiedyś zbudowały koloryt tego naszego świata. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian

Kolejną opowieść cyklu Kobiety z Kiedyś 9. - Miłość, Miasto, Białowieża - dedykuję wszystkim tym, którzy porzucili wygodne duże miasto, na rzecz mniej wygodnej małej wsi. Nie tylko teraz, ale i wczasach przedinternetowych i archaicznych transportowo. Nie, nie będzie to rzecz o puszczy, lecz popatrzymy y na wieś, na Białowieżę z innej trochę perspektywy. W centrum opowieści - Kobita z Kiedyś, - Urszula Niedzielska ale okoliczności, w takiej szerszej perspektywie w jakich spędzała swoje białowieskie życie też mają znaczenie. Aha i nie, nie będzie o Simonie Kossak, chociaż pojawia się tutaj, bo była częścią tego towarzyskiego świata, który powstał po kilku takich przeprowadzkach z miast na tę konkretną wieś W Białowieży do nie było nic nowego, przed wojną przyjezdni to byli urzędnicy lasów państwowych, czy zarządzający firmami zajmujących się pozyskiwaniem drewna. przyjeżdżali robotnicy sezonowi, więc pełna była tzw. obcych. Czasy powojenne – to inny etap, ale Białowieża nadal miała spory potencjał do odkrycia i kilka atutów dla tzw. wówczas inteligencji pracującej. Dlatego przyjeżdżali tu miastowi i zostawali. Tak jak np. moi rodzice, którzy wylądowali tu z Żyrardowie, po ukończeniu warszawskich studiów, pod koniec lat 60 tych. To dlatego ten szlak warszawsko – białowieski przecierali kolejni przybysze i przybyszki. I nie zawsze chodziło o zachwyty nad puszczą. Jak Kobiety z teraz – poradzą sobie z aktualnymi zawirowaniami białowieskimi nie wiadomo, ale to Kobiety z Kiedyś zbudowały koloryt tego naszego świata. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian

Żubr story - stwór z krawędzi światów. #264
2024-06-02 20:07:06

Żubr story - to impresja, w której ten stwór z krawędzi światów przypomina, że historia toczy się dziwnymi ścieżkami. I przez zaskakujące gęstwiny. I bywa sprawą polityczną, bo 1. Białowieża jest strefą buforową. Nieustannie. A teraz , na jakieś czas - ustawowo. Zakazem przebywania ma być objęte — jak oficjalnie wymieniono — część Białowieży i niektóre szlaki turystyczne w parku. Projekt rozporządzenia MSWiA wywołuje obawy samorządowców i wszystkich, którzy żyją z turystyki, ale ten niepokój pewnie niewiele zmieni. 2. żubr był politycznym wabikiem dla przedwojennych, polujących prominentów 3. reprezentował onegdaj moc i sprawczość carów rosyjskich 4. a naziści próbowali stworzyć mu konkurencję na tych terenach - dzikiego pra-pra-tura! 5. różne rządy i wielkie formy powołują się na jego wizerunek. Żubr jako gatunek już raz wyginął. A jednak przetrwał. Czy to nie daje do myślania hm? :) ***Żubr jest niezbędny nam, ludziom, głównie kulturowo, bo już raz żubr wyginął. I gatunek odtworzono. Widocznie bez żubra ani rusz i już. Żubrów jest coraz więcej, a choć są Genetycznie modyfikowane - - żubr niby stary, a jednak nowy. Jakie to .. współczesne, prawda?Kiedy żubry wytrzebione to oczywiście dało się żyć bez żubra, ale co to za ubogie życie było. Bo żubr to symbol dostatku. Między innymi i samo patrzenie na żubra robi dobrze. Inaczej by tylu ludzi nie jeździło do puszczy białowieskiej i w innej miejsca, żeby stanąć wobec tego cudu przyrody. oko w oko. Mniej więcej. Przypominam, że nie podchodzi się do dzikiego zwierza za blisko. napraw jest dziki . I całkiem zwinny. Czasem widzę, jak turyści w tym temacie są bezrefleksyjni, idą na żubra jak w transie. Różne historie się z tego biorą ale - dziś pochylam się nad żubrem, bo znowu Białowieża zostaje zamknięta dla turystów (mamy czerwiec 2024) bo wieś tę ponowną izolację zniesie pewnie źle, bo ileż można? A żubry cóż… pewnie da sobie radę. Może warto się do wielkiego żubrzego ducha zgłosić po poradę? onegdaj Ludzie przypisywali mu magiczne właściwości i szanowali go jako ducha lasu. I słusznie.Wizerunek żubra często pojawiał się na herbach, flagach i pieczęciach. Był symbolem siły, niezależności - i słusznieŻubr zdobił monety, banknoty i znaczki pocztowe. Widać ważny był i ważny jest i słuszne, bo także z estetycznego punktu widzenia, bo żubr to majestat. Nawet ten nieco mniejszy żubrNa hasło żubr, od razu myślimy - Puszcza białowieska. I to jest ze wszech miar słuszne. Bo to tutaj zaczęła się i trwa nadal Odbudowa gatunku żubra. była niezwykłym sukcesem genetycznym a tzw restytucja żubra na terenach puszczy i jego ocalenie od zagłady rozpoczęły się 90 lat temu, a rezerwat pokazowy żubrów w Białowieży był pierwszym krokiem w tym procesie.wtedy wyglądał całkiem inaczej. Potem powstał nowy, w latach 80 chyba, tamten dobrze pamiętam i dzisiejsza wersje pokazowego rezerwatu żubrów jest powszechni znana. Ale chciałam powiedzieć, że siedziba jaką dostały żubry w Kopnej Górze, niedaleko Supraśla to mistrzostwo świataZubrom tam jest dobrze i turystom też naprawdę nie najgorzej. Można podziwiać można zrobić sobie piknik, można zadumać się nad historią. to ostatnie to akurat mi się przytrafiło bo kiedy myślę o tym, że w 1924 roku do Polski trafiły pierwsze pary żubrów, a w 1929 roku polski rząd sfinansował dalsze działania, które zakończyły się białowieskim sukcesem. to nie chce mi się wierzyć. Tak wielkie mam wrażenie że “żubry tu była zawsze” Nie zawsze. w 1929 r. jako pierwsze przywiezione zostały do Białowieży – pochodzący z Danii – żubrobizon Kobold i pochodzący z Niemiec – samiec Borusse, mający według niektórych źródeł domieszkę krwi żubra kaukaskiego

Żubr story - to impresja, w której ten stwór z krawędzi światów przypomina, że historia toczy się dziwnymi ścieżkami. I przez zaskakujące gęstwiny. I bywa sprawą polityczną, bo

1. Białowieża jest strefą buforową. Nieustannie. A teraz , na jakieś czas - ustawowo. Zakazem przebywania ma być objęte — jak oficjalnie wymieniono — część Białowieży i niektóre szlaki turystyczne w parku. Projekt rozporządzenia MSWiA wywołuje obawy samorządowców i wszystkich, którzy żyją z turystyki, ale ten niepokój pewnie niewiele zmieni.

2. żubr był politycznym wabikiem dla przedwojennych, polujących prominentów

3. reprezentował onegdaj moc i sprawczość carów rosyjskich

4. a naziści próbowali stworzyć mu konkurencję na tych terenach - dzikiego pra-pra-tura!

5. różne rządy i wielkie formy powołują się na jego wizerunek. Żubr jako gatunek już raz wyginął. A jednak przetrwał. Czy to nie daje do myślania hm? :)

***Żubr jest niezbędny nam, ludziom, głównie kulturowo, bo już raz żubr wyginął. I gatunek odtworzono. Widocznie bez żubra ani rusz i już. Żubrów jest coraz więcej, a choć są Genetycznie modyfikowane - - żubr niby stary, a jednak nowy. Jakie to .. współczesne, prawda?Kiedy żubry wytrzebione to oczywiście dało się żyć bez żubra, ale co to za ubogie życie było. Bo żubr to symbol dostatku. Między innymi i samo patrzenie na żubra robi dobrze. Inaczej by tylu ludzi nie jeździło do puszczy białowieskiej i w innej miejsca, żeby stanąć wobec tego cudu przyrody. oko w oko. Mniej więcej.

Przypominam, że nie podchodzi się do dzikiego zwierza za blisko. napraw jest dziki . I całkiem zwinny. Czasem widzę, jak turyści w tym temacie są bezrefleksyjni, idą na żubra jak w transie. Różne historie się z tego biorą ale - dziś pochylam się nad żubrem, bo znowu Białowieża zostaje zamknięta dla turystów (mamy czerwiec 2024) bo wieś tę ponowną izolację zniesie pewnie źle, bo ileż można? A żubry cóż… pewnie da sobie radę. Może warto się do wielkiego żubrzego ducha zgłosić po poradę? onegdaj Ludzie przypisywali mu magiczne właściwości i szanowali go jako ducha lasu. I słusznie.Wizerunek żubra często pojawiał się na herbach, flagach i pieczęciach.

Był symbolem siły, niezależności - i słusznieŻubr zdobił monety, banknoty i znaczki pocztowe. Widać ważny był i ważny jest i słuszne, bo także z estetycznego punktu widzenia, bo żubr to majestat. Nawet ten nieco mniejszy żubrNa hasło żubr, od razu myślimy - Puszcza białowieska. I to jest ze wszech miar słuszne. Bo to tutaj zaczęła się i trwa nadal Odbudowa gatunku żubra. była niezwykłym sukcesem genetycznym a tzw restytucja żubra na terenach puszczy i jego ocalenie od zagłady rozpoczęły się 90 lat temu, a rezerwat pokazowy żubrów w Białowieży był pierwszym krokiem w tym procesie.wtedy wyglądał całkiem inaczej.

Potem powstał nowy, w latach 80 chyba, tamten dobrze pamiętam i dzisiejsza wersje pokazowego rezerwatu żubrów jest powszechni znana. Ale chciałam powiedzieć, że siedziba jaką dostały żubry w Kopnej Górze, niedaleko Supraśla to mistrzostwo świataZubrom tam jest dobrze i turystom też naprawdę nie najgorzej. Można podziwiać można zrobić sobie piknik, można zadumać się nad historią. to ostatnie to akurat mi się przytrafiło bo kiedy myślę o tym, że w 1924 roku do Polski trafiły pierwsze pary żubrów, a w 1929 roku polski rząd sfinansował dalsze działania, które zakończyły się białowieskim sukcesem. to nie chce mi się wierzyć. Tak wielkie mam wrażenie że “żubry tu była zawsze” Nie zawsze. w 1929 r. jako pierwsze przywiezione zostały do Białowieży – pochodzący z Danii – żubrobizon Kobold i pochodzący z Niemiec – samiec Borusse, mający według niektórych źródeł domieszkę krwi żubra kaukaskiego

Jak brzmi dmuchawiec? Wiersz. #264
2024-05-20 08:36:19

Brzmienie dmuchawca - czyli Jak brzmi dmuchawiec? Dzień z wierszem nr.1 - to propozycja dla zabieganych, uziemionych, ale tęskniących za lotem w piękno. Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Ma swój zapach. Kilka, kilkanaście współbrzmiących komponentów tworzy mój i Twój interwał w czasie. Jesteś twórcą swojego brzmienia. Jesteś w samym środku tego dmuchawca składającego się z osobistych nut. *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Twoje serce wybija rytm, a Twoje codzienne, małe decyzje snują jedyną w swoim rodzaju melodię. Czy na pewno nucisz siebie? Czy się starasz, by w tę kompozycję nie wplotła się niepasująca, nieosobista nuta? *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Tworzysz najmniejszy nawet aspekt kompozycji, która opowiada to życie, ale… czy starannie dobierasz instrumenty, czy pozwalasz wnikać w obcym melodiom w twój utwór, plagiatujesz inne opowieści, czy dajesz się zwieść modom, namowom, iluzjom, szukasz inspiracji nie-w-sobie? **** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Fala dźwięku, na który składa się także szum Twojej krwi, strzelanie w kolanie, bicie serce, intensywność myśli -ta fala niesie Cię dalej, do ludzi, w kosmos. Twoje brzmienie współgra z miejscem, (albo nie), z człowiekiem z którym akurat rozmawiasz (albo nie), z zadaniem, które wykonujesz, (albo nie). Uważnie sprawdzaj, czy wszystko, co Cię otacza gra z tobą, dla ciebie, w tobie i brzmi dobrze. *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Jesteś w samym środku tego dmuchawca składającego się z nut. Jego kwiatki przekształcają się w nasiona na białych nitkach zaopatrzonych w latawiec. Wystarczy dmuchnąć i dmuchawiec rozlatuje się na setki pojedynczych latawców, które szybują z wiatrem. Tak, Twój oddech jest tym dmuchnięciem, które niesie Cię w świat. Tak, codziennie emitujesz siebie, wybrzmiewasz, lądujesz każdym małym latawcem na wcale nie tak wielkiej Ziemi. Osobiście dotykasz całego świata. Oddychaj, oddychaj spokojnie. Skup się na tej wyjątkowej melodii. Jesteś w samym środku dmuchawca składającego się z osobistych nut. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn

Brzmienie dmuchawca - czyli Jak brzmi dmuchawiec? Dzień z wierszem nr.1 - to propozycja dla zabieganych, uziemionych, ale tęskniących za lotem w piękno. Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Ma swój zapach. Kilka, kilkanaście współbrzmiących komponentów tworzy mój i Twój interwał w czasie. Jesteś twórcą swojego brzmienia. Jesteś w samym środku tego dmuchawca składającego się z osobistych nut. *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Twoje serce wybija rytm, a Twoje codzienne, małe decyzje snują jedyną w swoim rodzaju melodię. Czy na pewno nucisz siebie? Czy się starasz, by w tę kompozycję nie wplotła się niepasująca, nieosobista nuta? *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Tworzysz najmniejszy nawet aspekt kompozycji, która opowiada to życie, ale… czy starannie dobierasz instrumenty, czy pozwalasz wnikać w obcym melodiom w twój utwór, plagiatujesz inne opowieści, czy dajesz się zwieść modom, namowom, iluzjom, szukasz inspiracji nie-w-sobie? **** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Fala dźwięku, na który składa się także szum Twojej krwi, strzelanie w kolanie, bicie serce, intensywność myśli -ta fala niesie Cię dalej, do ludzi, w kosmos. Twoje brzmienie współgra z miejscem, (albo nie), z człowiekiem z którym akurat rozmawiasz (albo nie), z zadaniem, które wykonujesz, (albo nie). Uważnie sprawdzaj, czy wszystko, co Cię otacza gra z tobą, dla ciebie, w tobie i brzmi dobrze. *** Każdy twój dzień ma swoje wybrzmienie. Jest jak akord. Jesteś w samym środku tego dmuchawca składającego się z nut. Jego kwiatki przekształcają się w nasiona na białych nitkach zaopatrzonych w latawiec. Wystarczy dmuchnąć i dmuchawiec rozlatuje się na setki pojedynczych latawców, które szybują z wiatrem. Tak, Twój oddech jest tym dmuchnięciem, które niesie Cię w świat. Tak, codziennie emitujesz siebie, wybrzmiewasz, lądujesz każdym małym latawcem na wcale nie tak wielkiej Ziemi. Osobiście dotykasz całego świata. Oddychaj, oddychaj spokojnie. Skup się na tej wyjątkowej melodii. Jesteś w samym środku dmuchawca składającego się z osobistych nut. @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn

Labirynt jak życie - więcej niż lokalna atrakcja. #263
2024-05-10 16:42:19

Podobno prostota jest siłą, a labirynt jak życie jest. To więcej niż lokalna atrakcja. No i pięknie. Czas wyruszyć z miejsca. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian Mam szacunek do labiryntu. Jako metafory przede wszystkim, bo nie miałam zbyt wielu kontaktów z labiryntami. Znam ten z katedry z Chartres, z widzenia – bo mnie nie wpuszczono bliżej. Znam ten z Białowieży, bo to przygoda, która może być spacerem lub głębokim przeżyciem wpływającym psyche, lub magiczną relacją z zakrętami i zmyłkami. Tymczasem motyw labiryntu to naprawdę wiekowa kwestia. W kulturze europejskiej - obecny od tysięcy lat. A w nieeuropejskiej - jeszcze dawniej. Na naszym podwórku można sięgnąć choćby po grecki mit o labiryncie zbudowanym przez Dedala, w którym uwięziony został potworny Minotaur. Od tamtego czasu, motyw ten wrósł w sztukę starego kontynentu jako symbol więzienia (często metaforycznego), z którego nie ma ucieczki. Jako metafora miast, państw czy też instytucji albo struktur urzędowych, które są nie do pokonania, nie do przejścia dla jednostki. W ten sposob nieprzyjemny - symbol labiryntu pojawiał się m.in. w Faraonie czy Lalce Bolesława Prusa, Sklepach cynamonowych Brunona Schulza czy Procesie kafki . Są też świete wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Wisławy Szymborskiej, oba pod tytułem Labirynt.  Do któregoś wrócimy. Tego bardziej optymistycznego Ale teraz pora poznać Labirynt Białowieża. Zaczniemy od tej jego zielonej strony. Ale najpierw wyjaśnienie od twórcy tego miejsca Tajemnicy labiryntu pięknie dotknęła Szymborska, przytoczę tylko fragment. Droga za drogą, ale bez odwrotu. Dostępne tylko to, co masz przed sobą, a tam, jak na pociechę, zakręt za zakrętem, zdumienie za zdumieniem, za widokiem widok. Możesz wybierać gdzie być albo nie być, przeskoczyć, zboczyć byle nie przeoczyć.   Więc tędy albo tędy, chyba że tamtędy, na wyczucie, przeczucie, na rozum, na przełaj, na chybił trafił, na splątane skróty. Przez któreś z rzędu rzędy korytarzy, bram, prędko, bo w czasie niewiele masz czasu, z miejsca na miejsce do wielu jeszcze otwartych, gdzie ciemność i rozterka ale prześwit, zachwyt, gdzie radość, choć nieradość nieomal opodal. Labirynty to czysta poezja, to także marzenie. Ten labirynt to konkretne marzenie Piotr Pawilcza, wiem bo zapytałam to to skąd się wziął pomysł na takie szaleństwo. PS. A bez względu na to ile określeń znamy – warto sprawdzić osobistą nasza relację z labiryntem. Można odnaleźć rysunek labiryntu z katedry w Chartres, jest cudowny, piękny i tajemniczy. Można skorzystać z najbliższego labiryntu jaki znajdziemy w okolicy. Można rozrysować sobie swój labirynt, indywidualny. To tez może być intrygująca opcja. Namawiam – sprawdź swój własny labirynt, czymkolwiek on jest. Ekscytujące być mogą labirynty naszego życia. Tymczasem na koniec - finał wiersza Wisławy Szymborskiej. Labirynt: Gdzieś stąd musi być wyjście, to więcej niż pewne. Ale nie ty go szukasz, to ono cię szuka, to ono od początku w pogoni za tobą, a ten labirynt to nic innego jak tylko, jak tylko twoja, dopóki się da, twoja, dopóki twoja, ucieczka, ucieczka Nie uciekajmy, pozwólmy się znaleźć wszystkie potrzebnym wyjściom, a przy okazji, zajrzyjmy do tego labiryntu , który dla mnie akurat był dość krótką przygodą. Więc wrócę tam. Na pewno. – pod nazwą Labirynt Białowieża namiary są w sieci. Bez lawirowania i kluczenia teraz przypomnę, że autorce w ramach budowania relacji na niekrętej linii -twórca – słuchacz - można postawić kawę. Link w opisie. Dziękuję . Miłka Malzahn

Podobno prostota jest siłą, a labirynt jak życie jest. To więcej niż lokalna atrakcja. No i pięknie. Czas wyruszyć z miejsca. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian Mam szacunek do labiryntu. Jako metafory przede wszystkim, bo nie miałam zbyt wielu kontaktów z labiryntami. Znam ten z katedry z Chartres, z widzenia – bo mnie nie wpuszczono bliżej. Znam ten z Białowieży, bo to przygoda, która może być spacerem lub głębokim przeżyciem wpływającym psyche, lub magiczną relacją z zakrętami i zmyłkami. Tymczasem motyw labiryntu to naprawdę wiekowa kwestia. W kulturze europejskiej - obecny od tysięcy lat. A w nieeuropejskiej - jeszcze dawniej. Na naszym podwórku można sięgnąć choćby po grecki mit o labiryncie zbudowanym przez Dedala, w którym uwięziony został potworny Minotaur. Od tamtego czasu, motyw ten wrósł w sztukę starego kontynentu jako symbol więzienia (często metaforycznego), z którego nie ma ucieczki. Jako metafora miast, państw czy też instytucji albo struktur urzędowych, które są nie do pokonania, nie do przejścia dla jednostki. W ten sposob nieprzyjemny - symbol labiryntu pojawiał się m.in. w Faraonie czy Lalce Bolesława Prusa, Sklepach cynamonowych Brunona Schulza czy Procesie kafki . Są też świete wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Wisławy Szymborskiej, oba pod tytułem Labirynt.  Do któregoś wrócimy. Tego bardziej optymistycznego Ale teraz pora poznać Labirynt Białowieża. Zaczniemy od tej jego zielonej strony. Ale najpierw wyjaśnienie od twórcy tego miejsca Tajemnicy labiryntu pięknie dotknęła Szymborska, przytoczę tylko fragment. Droga za drogą, ale bez odwrotu. Dostępne tylko to, co masz przed sobą, a tam, jak na pociechę, zakręt za zakrętem, zdumienie za zdumieniem, za widokiem widok. Możesz wybierać gdzie być albo nie być, przeskoczyć, zboczyć byle nie przeoczyć.   Więc tędy albo tędy, chyba że tamtędy, na wyczucie, przeczucie, na rozum, na przełaj, na chybił trafił, na splątane skróty. Przez któreś z rzędu rzędy korytarzy, bram, prędko, bo w czasie niewiele masz czasu, z miejsca na miejsce do wielu jeszcze otwartych, gdzie ciemność i rozterka ale prześwit, zachwyt, gdzie radość, choć nieradość nieomal opodal. Labirynty to czysta poezja, to także marzenie. Ten labirynt to konkretne marzenie Piotr Pawilcza, wiem bo zapytałam to to skąd się wziął pomysł na takie szaleństwo. PS. A bez względu na to ile określeń znamy – warto sprawdzić osobistą nasza relację z labiryntem. Można odnaleźć rysunek labiryntu z katedry w Chartres, jest cudowny, piękny i tajemniczy. Można skorzystać z najbliższego labiryntu jaki znajdziemy w okolicy. Można rozrysować sobie swój labirynt, indywidualny. To tez może być intrygująca opcja. Namawiam – sprawdź swój własny labirynt, czymkolwiek on jest. Ekscytujące być mogą labirynty naszego życia. Tymczasem na koniec - finał wiersza Wisławy Szymborskiej. Labirynt: Gdzieś stąd musi być wyjście, to więcej niż pewne. Ale nie ty go szukasz, to ono cię szuka, to ono od początku w pogoni za tobą, a ten labirynt to nic innego jak tylko, jak tylko twoja, dopóki się da, twoja, dopóki twoja, ucieczka, ucieczka Nie uciekajmy, pozwólmy się znaleźć wszystkie potrzebnym wyjściom, a przy okazji, zajrzyjmy do tego labiryntu , który dla mnie akurat był dość krótką przygodą. Więc wrócę tam. Na pewno. – pod nazwą Labirynt Białowieża namiary są w sieci. Bez lawirowania i kluczenia teraz przypomnę, że autorce w ramach budowania relacji na niekrętej linii -twórca – słuchacz - można postawić kawę. Link w opisie. Dziękuję . Miłka Malzahn

Chodź, pokażę Ci szeptuchę #262
2024-04-22 15:52:44

Ale serio, no chodź, pokażę Ci szeptuchę... Tu są i sekrety, ale można po prostu skupić się na malowniczej chwili. I też to jest OK. A wszystko przez fotografów, którzy przyjechali do szeptuchy, obfotografować tę podlaską magię. Zatem chodź, pokażę Ci szeptuchę, moją ulubioną, szeptuchę aktywnie działającą, holistyczną w podejściu do człowieka, filozofującą. Bardzo lubię rozmowy z szeptuchą, ( @elakuc @chromosom33) cenię te chwilę, dłuższe niż ten odcinek oczywiście, tym bardziej, że teraz mamy właśnie wyjątkową sytuację. Na każdym możliwym polu wchodzimy w czas zmian. Przez moment, przy stole w jej kuchni, po malowniczym pozowaniu i flitowaniu ze sferą sacrum zaczęłyśmy się zastanawiać nad odchodzeniem starego gwardii szeptuch i nad wizją tego, co być może, Z atem nie mówimy, nie za dużo, po-fotografować można, sfilmować można. powstało już kilka filmów, w niektórych Ela się pojawia. Czy zdjęcia dotykają tej przestrzeni, w którym zadziewa się proces zmian? W którym pomaga szeptucha? Nie jestem pewna. Ale wiem, że mocna, niesiona na fali tradycji i współczesności szeptucha, będzie wiedziała doskonale, jak i czym działać w tym zmieniającej się rzeczywistości, żeby dobrze się ludziom działo. O! *** Fot. Marek Zubik i Miłka Malzahn dźwięk Freesound.org muz. Purple-music.com Namiar na szeptuchę - facebook.com/ela.kuc Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznautura

Ale serio, no chodź, pokażę Ci szeptuchę... Tu są i sekrety, ale można po prostu skupić się na malowniczej chwili. I też to jest OK. A wszystko przez fotografów, którzy przyjechali do szeptuchy, obfotografować tę podlaską magię. Zatem chodź, pokażę Ci szeptuchę, moją ulubioną, szeptuchę aktywnie działającą, holistyczną w podejściu do człowieka, filozofującą. Bardzo lubię rozmowy z szeptuchą, ( @elakuc @chromosom33) cenię te chwilę, dłuższe niż ten odcinek oczywiście, tym bardziej, że teraz mamy właśnie wyjątkową sytuację. Na każdym możliwym polu wchodzimy w czas zmian. Przez moment, przy stole w jej kuchni, po malowniczym pozowaniu i flitowaniu ze sferą sacrum zaczęłyśmy się zastanawiać nad odchodzeniem starego gwardii szeptuch i nad wizją tego, co być może, Z atem nie mówimy, nie za dużo, po-fotografować można, sfilmować można. powstało już kilka filmów, w niektórych Ela się pojawia. Czy zdjęcia dotykają tej przestrzeni, w którym zadziewa się proces zmian? W którym pomaga szeptucha? Nie jestem pewna. Ale wiem, że mocna, niesiona na fali tradycji i współczesności szeptucha, będzie wiedziała doskonale, jak i czym działać w tym zmieniającej się rzeczywistości, żeby dobrze się ludziom działo. O! *** Fot. Marek Zubik i Miłka Malzahn dźwięk Freesound.org muz. Purple-music.com Namiar na szeptuchę - facebook.com/ela.kuc Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wzgodzieznautura

Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora

Wyszukiwanie

Kategorie